Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 03.07.14 2:14  •  Adrielowe cztery kąty Empty Adrielowe cztery kąty
Na krańcu edenowych ogrodów stoi zapomniany przez świat dom. Otulony konarami dorodnych jabłoni pozostaje niewidoczny od strony uczęszczanych przez anioły zakątków, dzięki czemu stanowi prawdziwą świątynię ciszy i spokoju. Zarówno z zewnątrz jak od środka nie prezentuje się zbyt okazale, ot mały, drewniany budynek z werandą, pociągnięty odłażącą od ścian zieloną farbą. Wewnątrz znajdują się tylko dwa pokoje z łazienką, sprawiające wrażenie totalnie opuszczonych. Przesądza o tym cieniutka warstwa kurzu, pokrywająca zarówno meble, jak i wszelkie przedmioty pozostawione jakby w środku wykonywania przeznaczonym im czynności. Pierwszy, większy pokój, przypominający
wyglądem małą kawalerkę, umeblowany jest jedynie w łóżko, stół z drewnianym krzesłem oraz tyci, klaustrofobiczny kompleks kuchenny. Drugie pomieszczenie natomiast zostało przerobione na mikro biblioteczkę, jedną ze ścian całkowicie pokrywają solidne regały, zapełnione książkami o niemal każdej tematyce. Naprzeciwko zostało ustawione małe biurko z jednej strony zastawiony smukłą lampką stojącą, z drugiej natomiast miękkim zielonym fotelem, pamiętającym zapewne czasy jeszcze sprzed Katastrofy.

* * *

Minął zaledwie tydzień od czasu wypadku na Czerwonej Pustyni. Czas mijał miarowym tempem, wlókł się niczym zatopiony w smole owad, doprowadzając Adriela do dziwnego stanu na skraju znużenia i irytacji. Od kiedy przetransportował Ala ze szpitala, ten nie obudził się ani razu, jedynie spokojny oddech chłopaka utwierdzał anioła w przekonaniu, iż znajduje się jeszcze po właściwej stronie barykady.
Nie mając nic lepszego do roboty usiadł na jedynym krześle w tym pokoju, wodząc leniwie wzrokiem po zawartości jego osobistej świątyni dumania. Ogarnęła go osobliwa ciekawość, czy uda mu się znaleźć w niej coś nowego, czego nigdy wcześniej nie zauważał. Twarde, jednoosobowe łóżko w ciemnej metalowej ramie nie przedstawiało sobą niczego interesującego, podobnie jak kremowa pościel, którą okryty był Al. Porysowane panele podłogi pokryte były cienką warstwą kurzu, który wypełnił powietrze osobliwą wonią starości i czegoś nieokreślonego, przywodzącego na myśl stare, zabytkowe domy budowane przez ludzi bardzo dawno temu. Wokół walały się przedmioty różnego kształtu i zastosowania, począwszy na przyrządach kuchennych, na zabytkowej broni kończąc. Adriel trzymał tutaj wszystkie rzeczy nabyte przez lata swoich podróży, przez co cały budynek przypominał raczej mikroskopijne muzeum niż dom. Nawet pomalowane na ten obrzydliwy, brzoskwiniowy kolor ściany obwieszone były mapami, a także wszelkiego rodzaju rysunkami, a nawet zdjęciami, przedstawiającymi miraże miejsc oraz ludzi, którzy już dawno odeszli.
Pfeh, na starość robił się zdecydowanie zbyt sentymentalny. Kiedy nadarzy się okazja, wyrzuci te wszystkie śmieci. Tak. Na pewno.


Ostatnio zmieniony przez Adriel dnia 17.07.14 21:35, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.14 23:30  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Przez jakiś czas leżał w stanie półsnu, bardzo wolno rejestrując docierające do niego bodźce. Pierwszym, co uderzyło jego zmysły był zapach. Jak w starej bibliotece. Albo w muzeum.
Świergot.
Ptaki? Las w muzeum? Muzeum w lesie? Park?
Leżał tak kilka minut.
Albo godzin.
Czas pozostawał dla niego nieokreślony.
Zupełnie go nie obchodził jego upływ.
W końcu uchylił powieki.
Sufit.
Ściana. Pomarańczowa.
Obca ściana.
Jak się tu znalazł?
Kto inny może przyjąłby stan nieprzytomności bardziej naturalnie. Al, który przywykł do pamiętania każdej sekundy ze swojego życia, nie do końca potrafił się otrząsnąć kiedy stwierdził, że nie wie, jak tu trafił. Jedyne, co pamiętał to nieskładne przebłyski i urywki wspomnień po spotkaniu Adriela. Nie wnosiły niczego poza fragmentami pomieszczeń, twarzy i słów, których chłopak nie potrafił poskładać do kupy.
Spróbował się poruszyć.
Fala bólu.
Zrezygnował z dalszych prób, zaciskając zęby.
Gdzie on jest?
Powiódł oczami dookoła, ale jedynym, co dostrzegł, były fragmenty ścian i mebli. Starych mebli. Nie znał ich. Nie pamiętał, więc nie mógł ich znać.
Otumanione spojrzenie.
Musi się dowiedzieć, gdzie trafił.
Musi ocenić straty i...
Zryw.
Zerwał z siebie kołdrę, która opadła na ziemię. Sycząc z bólu pochylił się do przodu.
Przerażone spojrzenie na stopy.
Są. Obydwie.
Na wszelki wypadek dotknął opatrunku, chcąc się upewnić, że pod bandażami dalej jest jego noga. W całości.
Kiedy już się uspokoił, jęknął z boleścią i opadł na bok.
I jęknął znowu.
Każdy ruch był uciążliwy.
Ale miał dwie stopy.
Westchnienie ulgi. Westchnienie człowieka, który obudził się z przekonaniem, że to koniec świata, ale sekundę później uświadomił sobie, że to tylko zły sen.
Z zamkniętymi oczami przejechał ręką po włosach, które opadły mu na twarz. Ramię też go potwornie bolało - właściwie bolał go każdy milimetr ciała - ale musiał się upewnić, że robak nie uszkodził protezy.
Trzymała się jak należy.
Cudeńko.
Poczekał, aż ból spowodowany ruchem osłabnie.
Otworzył oczy.
- Adriel. Gdzie mój plecak? - wychrypiał.
Każdy ma swoje priorytety.


Ostatnio zmieniony przez Al dnia 31.08.14 1:07, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.14 22:07  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Musiał przyznać, że wzdrygnął się lekko, kiedy chłopak się odezwał. Przez ten tydzień przywykł do niemal całkowitej ciszy (nie biorąc nawet pod uwagę, że w tym domu nigdy specjalnie głośno nie było), przez co głos Ala zaskoczył go i wydał mu się jakoś dziwnie nie na miejscu.
Adriel. Gdzie mój plecak?
Plecak? Jaki ple... A. No tak.
Wskazał palcem na jedną z nóg łóżka, gdzie leżał plecak. Zakurzony, brudny i poobdzierany, ale jakimś cudem nadal w jednym kawałku. W sumie niewiele brakło, aby Adriel nie dostrzegł tego cholerstwa, głęboko zakopanego w stercie pozostałego z budynku gruzu. Jedynie przez przypadek (bo raczej nie za sprawą bożej opatrzności, hue) dostrzegł jedną z metalowych sprzączek przy pasku, odbijającą światło słoneczne z mocą dorównującą mocnemu reflektorowi w czarną, bezgwiezdną noc.
- Pod tobą. Zawartość nie tykana, nie śmigana, ale za jej stan nie odpowiadam. Twój tornister był pod kupą cegieł, kiedy go znalazłem.
Uważnie przyjrzał się twarzy podopiecznego, zastanawiając się nad poziomem jego przytomności. Z tego co widział był raczej przy zmysłach, biorąc pod uwagę fakt, że miał siłę martwić się o jakiś głupi plecak. Cóż, przynajmniej żyje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.14 22:36  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Podparł się i wolno uniósł na łokciach. Musiał sprawdzić, czy Adriel nie kłamie. Był sobie tym aniołem, albo nie. Al i tak mu nie ufał.
Co z tego, że uratował mu skórę?
...
Co z tego, że drugi raz?
To jeszcze o niczym nie świadczy.
Właściwie - sam się uratował. Tak. Adriel tylko trochę pomagał.
...
Kogo on próbuje oszukać?
Przechylił się nieco, nie mogąc wyjrzeć poza ramę łóżka.
Okej, faktycznie coś tam leży.
Ciężko opadł z powrotem na poduszkę. Rozbolała go głowa.
- Dobra... - stęknął, z rozdrażnieniem przeczesując włosy palcami.
I tak wolałby swój stary, workowaty, podarty, poplamiony, śmierdzący, zagracony, rozsypujący się plecak. Ale jak się nie ma, co się lubi...
To się nielubi tych, co mają. Albo tych, którzy bawią się w piromanów i zamieniają twój dorobek życia w kupkę popiołu.
Jedno z dwóch.
Swoją drogą, ciekawe, co u tej różowej.
Westchnął ciężko, szukając w myślach jakiegoś zastępczego tematu. Przez chwilę milczał, wpatrując się z roztargnieniem w ścianę przed sobą. W końcu, znudzony widokiem, przeniósł wzrok na Adriela.
- Tak właściwie...
Na moment znowu zapadła cisza. Umysł Packarda wypełniły obrazy rozrywanej tkanki ludzkiej i trawienia jej we wnętrznościach robaka. Żołądek miał pusty, ale i tak zrobiło mu się niedobrze. 
Blady jak ściana odchrząknął i popatrzył krytycznie na wątłą postać mężczyzny.
- Właściwie, to jak mnie tu przywlokłeś? - zapytał, z roztargnieniem wodząc wzrokiem po twarzy anioła. 
Właściwie wcale go to nie obchodziło.
Właściwie to pierwsze pytanie, które przyszło mu na myśl między wyobrażaniem sobie dwunastej wersji trupa Blizarre.
Właściwie chciał tylko zmienić temat, żeby nie zwariować.
No dalej, Adriel. Zacznij o czymś pieprzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.14 23:39  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Siedział przez chwilę skonsternowany, zastanawiając się w jaki sposób przekazać ów fakt Alexandrowi, by ten go nie wyśmiał. W końcu wybrał ten najprostszy. Ciul, że i tak nie uwierzy. Pieprzony niewierny Tomasz.
- O tak.
Mówiąc to chwycił krzesło oburącz, aby obyć się bez konieczności wstawania (nie chciało mu się), a następnie razem z nim teleportował się półtora metra dalej. Przy czym omal nie zabił się o wystającą w podłodze deskę, której wnętrzności najchętniej rozmazałby w tej chwili po ścianie gdyby nie oczywisty fakt, iż była deską i wnętrzności jako takich nie miała. Szczwane skurwysyństwo.
- Ogólnie rzecz biorąc - wycedził przez zęby, zabijając kawałek drewna spojrzeniem (przynajmniej tak był w stanie) - jeśli mam z czymś kontakt fizyczny, mogę to przetransportować razem z sobą. Oczywiście zbyt duża odległość od miejsca docelowego lub też objętość danego przedmiotu lub osoby mogą utrudniać prawidłową teleportację, przez co później zazwyczaj dławię się własnymi wymiocinami.
Wzruszył ramionami, jakby to było nic wielkiego, ale prawda była taka że wzdrygnął się na samą myśl o tym. To było zdecydowanie gorsze nawet od przechodzenia grypy żołądkowej na dwa fronty. I później przechodziło. Bueh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.14 0:02  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Zastygł w bezruchu, skonsternowany.
Na moment oderwał się od czarnych myśli.
Na moment.
- Tak po prostu... - zamilkł na chwilę, głęboko się nad czymś zastanawiając - Jak to działa? Twoje ciało jakoś się rozkłada i materializuje w innym miejscu? Ale jakim cudem...
Nie.
- Adriel. Skup się teraz. To ważne - nie mógł go z przejęciem chwycić za kołnierz, ale spojrzenie wystarczyło - Czy ja tam byłem sam? Nikogo więcej nie znalazłeś?
Pieprz się, monotematyczny umyśle. 
Nie. Nie chodziło o to, że w Alu nagle odezwał się altruista.
Anioły mogą sobie istnieć.
Adriel może się teleportować.
Ale Packard pozostanie tchórzliwym egoistą.
Nie zmieni się w Królewnę Śnieżkę, płaczącą nad każdą rozdeptaną mróweczką. 
Takich cudów nie ma.
Poczułby się  lepiej, gdyby dowiedział się, że Blizarre i jej miniaturowy dinozaur leżą sobie gdzieś bezpiecznie w szpitalu. Czy gdzie tam anioły liżą swoje rany.
Oczywiście, że Al nie mógł nic wtedy zrobić. Odciągnąłby uwagę potwora i sam został zabity. Scenariusz równie nieprzewidywalny, co akcja w hiszpańskiej telenoweli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.14 0:23  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Już miał odpowiadać, a raczej zastanowić się nad odpowiedzią na pierwsze pytanie, kiedy padło kolejne. I z jakiegoś powodu, uważnie przypatrując się spojrzeniu Ala uznał, że to drugie było ważniejsze.
Zastanówmy się. Kiedy zobaczył wykrwawiającego się chłopaka raczej nie zwracał uwagi na otoczenie, ale przecież był ten jeden moment zanim go dostrzegł, kiedy próbował ogarnąć całą sytuację. Widział wielkiego robala, padającego pod naciskiem gruzu, widział też rozległą plamę krwi, z tym że nie wiedział czyja ona była. Czy może Ala, zanim ten się przemieścił, czy też kogoś jeszcze. Ale znał już te pustynne monstra, wiedział, jak się pożywiają. Budowa ich paszczy umożliwiała im połykanie w całości, co też ochoczo wykorzystywały przy pożeraniu swojej ofiary. Gdyby ta druga osoba, kimkolwiek by ona nie była, została pożarta, krwi byłoby o wiele mniej, jeżeli w ogóle. Oczywiście istniała możliwość, iż potwór nie poradził sobie z nią tak, jakby sobie tego życzył i wpierw musiał ją trochę wybebeszyć. Ale jest to tylko jedna z opcji i Al absolutnie nie musi o niej wiedzieć. Z resztą, były tez inne ślady.
- Znam te bestie Al, wierz mi - w jego głosie zabrzmiała stalowa nuta - I wiem, w jaki sposób się posilają. Gdyby ktoś został przez nie zjedzony, krwi nie byłoby prawie wcale, one pożerają w całości. A tam była krew i to nie w jednym miejscu, smugi ciągnęły się jeszcze przez kilkanaście metrów w jednym kierunku, po czym zamieniły się w rozległe rozbryzgi, jakby ta osoba zwiększyła nagle dystans od ziemi. Może to był anioł albo posiadał on jakiś rodzaj latającej bestii, trudno mi ustalić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.14 0:45  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Przez chwilę wpatrywał się uważnie w Adriela, próbując ustalić, czy mówi prawdę, czy też tylko próbuje go pocieszyć.
- Skoro tak mówisz...
Zawiesił białą flagę, obrócił głowę i wpatrzył się w sufit. Nie, żeby został przekonany. Chociaż słowa tamtego miały sens, nie da się ukryć.
Mniejsza z tym. To nie jego krew. Nie jego sprawa.
Jeszcze chwilę się do tego przekonywał.
Dłuższą chwilę.
Zapadła ciągnąca się cisza, podczas której chłopak obojętnie wpatrywał się w ścianę przed sobą. Jej obraz już dawno wyrył mu się w pamięci, ale nie miał gdzie podziać oczu, więc dalej bezczelnie się na nią gapił. 
I gapił.
I gapił.
To bez sensu. W Desperacji ludzie giną codziennie. Pardon - wymordowani giną. Zależy, kto na to spojrzy, ale jakby nie patrzeć - do ludzi trochę im brakuje. Według S.SPEC-u brakuje więcej. Według niektórych - mniej.Dla innych cały świat jest równy. Peace and love, kurwa.
Co nie zmienia faktu, że umierają i śmierć jest tam tak oczywista, jak letnia deszczówka. 
Szkoda, że taki rozpuszczony 'zamurowiec' jak on nie potrafi się do tego przyzwyczaić.
Nie.
Nie ma powodu myśleć o raz spotkanej osobie. I tak pewnie nigdy by się już nie zobaczyli. 
I tak dalej.
Z tego wszystkiego zaschło mu w gardle.
...
Żeby prosić o szklankę wody... Oto, jak nisko można upaść. 
Poczeka. Kiedyś i tak nadejdzie pora na jakiś obiad, czy coś. Skoro Adriel go do siebie zabrał, to chyba musi go teraz dokarmiać, leczyć i wyprowadzać na spacery, żeby nie zrobiła się z niego gruba leniwa klucha.
...
Bardziej pasowałoby to do psa.
Ale zasada zostaje ta sama.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.14 13:12  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Przemykające poprzez zasłony słońce odcisnęło się na twarzy Adriela koronką rozświetlonych fraktali. Profil Ala pozostawał natomiast niemal całkowicie w cieniu, a kontrast ten sprawiał, iż anioł nie był w  stanie dostrzec nic poza małym kręgiem światła wokół siebie. Próbował zgadywać, o czym chłopak myślał, zadając tamto pytanie i czy w związku z tym cokolwiek czuł. Sam nazbyt często łapał się ostatnio (od paru wieków) na znieczulicy, ale czy może być inaczej kiedy chce się egzystować w  miejscu pokroju Desperacji i nie zwariować?
Adriel, Adriel, chyba już dawno nauczyliśmy się tej sztuczki, prawda? Nie angażować się.
I w tej własnie chwili siedzi z jednym zasranym człowieczkiem/wymordowanym, którego uratował już przeszło dwa razy i podtyka mu rosołek pod rozwalone bebechy. Tak, nie angażować się.
Westchnął cicho, czy to ze złości czy zmęczenia, a następnie wstał i zajrzał do małej, brzęczącej lodówki w rogu pomieszczenia. Miał tam schowaną wczorajszą pomidorówkę (nie rosołek, ha), którą po chwili namysłu podgrzał rozpalonym na dłoni płomieniem.
- Możesz żreć sam, czy mam cię karmić? - rzucił do Ala z miną mówiącą, że nie przewiduje drugiej opcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.14 12:42  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
Teleportuje się i włada ogniem, kto by pomyślał.
...Skurczysyn.
Kiedy jego oczy zarejestrowały garnek, żołądek - wykazując się najwyższym stopniem synchronizacji - wydał z siebie żałosne burczenie.
Al wolno dźwignął się do siadu.
- Możesz żreć sam, czy mam cię karmić?
Natychmiast wyprostował się z godnością.
W normalnych okolicznościach zgromiłby go spojrzeniem. Tym razem jedynie spojrzał na mężczyznę z pogardą godną kota, który właśnie zasiadł na najwyższej szafie w domu.
Dwie sekundy później zachłysnął się powietrzem i rozkaszlał na dobre kilka minut. Cały majestat uleciał z niego jak powietrze z dziurawego pontonu.
- Dawaj to - syknął w końcu, czując, jak żołądek ponawia rozpaczliwy protest.
Zamierzał zjeść powoli, jak cywilizowany człowiek, ale kiedy pan anioł zbliżył się, a wygłodzony zwierzak poczuł zapach jedzenia, prawie wyrwał Adrielowi garnek z rąk. W błyskawicznym tempie pochłonął połowę zawartości naczynia, parząc sobie język.
- Więc? Jak to działa? Ta twoja teleportacja. Rozkładasz się na atomy i materializujesz w innym miejscu? - każde zdanie przedzielał kolejną łyżką zupy - Na czym to polega?
Naukowcy od dawien dawna pracowali nad teleportacją, ale z tego, co wiedział, w końcu im się nie udało. Z resztą, jeśli miałoby to funkcjonować właśnie na zasadzie rozszczepienia i złożenia w innym miejscu, to pojawiały się różne idiotyczne problemy moralne u tych wszystkich filozofów, etyków i innych popaprańców.
'Czy po takim zabiegu człowiek nadal byłby sobą?'
'Czy nie powstałby wtedy nowy twór, idealna kopia pierwotnej osoby?'
Blah blah.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.08.14 13:59  •  Adrielowe cztery kąty Empty Re: Adrielowe cztery kąty
- "Moc Boża"? - zażartował, zakreślając nad głową kształt aureoli. Widząc jednak minę Ala postanowił poważniej podejść do kwestii, mimo że (szczerze), nie bardzo wiedział jak to inaczej wyjaśnić.
No bo co. Żadnych badań genetycznych raczej nigdy zrobić nie mógł, bo niby jak. Cześć, umiem się teleportować i władać ogniem, nie wiem tylko w jaki sposób się to dzieje, jak pan to wyjaśni doktorze?
Owszem, wiele razy był tego ciekawy i owszem, eksperymentował. Wiedział, jakie są koszty i konsekwencje. Ale o tym, co właściwie się z nim dzieje, kiedy teleportuje się z miejsca na miejsce, mógł tylko przypuszczać.
- Nie umiem ci tego wyjaśnić z perspektywy naukowej - bąknął niechętnie - To jest tak jak z pozostałymi procesami, jakie zachodzą w ludzkim ciele. Chociażby mutacja wirusa X. Wiesz, że to się w tobie dzieje, ale dopóki nie dowiesz się z jakiegoś źródła, takiego jak badania czy książki naukowe, jak właściwie się to dzieje, nie jesteś w stanie tego wyjaśnić.
Adriel, od kiedy ty mówisz jak pediatra? Ja pierdolę.
Kompletnie niezadowolony ze swoich wyjaśnień podjął kolejną próbę.
- Jeśli chodzi o same odczucia - wykonał jakiś nieokreślony gest ręką - to nie tak, że znikam i po prostu pojawiam się w innym miejscu. To tak jakbyś za każdym razem kompresował się do bardzo małej, pozbawionej własnej grawitacji cząsteczki, która z szybkością większą od prędkości światła mknie na miejsce docelowe. Osobiście czuję się jak pozbawiona ciała jaźń, która przez dwa mrugnięcia okiem nie jest ograniczona żadną materią oraz nie jest w stanie oddziaływać z czymkolwiek w jakikolwiek sposób. Jakbym był jedyną cząstką materii, poruszającą się w kompletnej próżni.
Czy... coś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach