Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 23.12.18 21:15  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Dalej prowadziłem regularne eksperymenty w laboratorium, ale dalej nie do końca byłem zadowolony z tego, że ciągły nadzór wymuszał, że badania musiały się poruszać w tę stronę, jaka była narzucana częściowo przez kierowników badań – naukowców, stojących wyżej w hierarchii, a częściowo przez polityków, którzy różnymi środkami naciskali na nas błędnie uważając, że wiedzą lepiej, w jakie dziedziny badań inwestować i na jakich się skupiać. Problem był taki, że często byli to krótkowieczni ignoranci.  Nie doceniali badań podstawowych (basic research), nie rozumiejąc, że to, co niby nie ma żadnego konkretnego praktycznego zastosowania, co niby dotyczy spraw teoretycznych, jest czasami konieczne, by w innych dziedzinach dokonać przełomu. I dlatego… dlatego czasami wolałem sam coś badać na własną rękę. Kilka razy udało mi się samodzielnie zdobyć Obiekty i prowadzić na nich prywatne eksperymenty, co oczywiście nie było legalne. Gdybym został nakryty… to raczej by mnie nie skazano – w końcu SPEC był pragmatyczny i nie pozbywał się potrzebnych ludzi. Ale na pewno byłoby to dla mnie mało przyjemne i mogłoby się skończyć znacznym ograniczeniem swobody i wolności. Dlatego bardzo dokładnie przygotowałem w mieszkaniu odpowiednio wyciszone pomieszczenia i zadbałem o wszelki przydatny sprzęt. Przede wszystkim jakieś kajdany, łańcuchy, sznury. Dobrze pamiętałem, czym się dla mnie skończył poprzedni taki eksperyment. Marcelina uwolniła się w trakcie… i niewiele brakowało, a zostałbym przez nią zabity. W sumie dalej nie do końca rozumiałem czemu mnie oszczędziła, skoro miała możliwość zamordowania mnie. Bała się konsekwencji i tego, że zostanie przez ty wyśledzona i ujęta? Raczej nie sprawiała wrażenia przejmującej się potencjalną karą a raczej wydawała się dobrze wiedzieć, jak się ukryć przed karzącą ręką sprawiedliwości. W każdym razie, gdy miałem i sprzęt do unieruchamiania Obiektów, do ich przetrzymywania w także przede wszystkim cały potrzebny sprzęt do badań, to w końcu wynająłem odpowiednich ludzi, którzy mieli mi dostarczyć nowy Obiekt. Dawno temu, gdy podobne nielegalne eksperymenty przeprowadzałem tuż po studiach, musiałem pokątnie zdobywać fundusze, chociażby produkcją nielegalnych substancji. Teraz na szczęście zarabiałem lepiej, nie miałem dużych potrzeb… a jeśliby mi zabrakło, nie miałbym też problemu, by sprzedać jakieś informację… w każdym razie najważniejsze, że pieniądze miałem, znajomości miałem, więc zdobycie odpowiedniego Obiektu laboratoryjnego, na którym samodzielnie, w tajemnicy mógłbym prowadzić eksperymenty, to była kwestia może kilku, kilkunastu tygodni. Jak się okazała, nie myliłem się zbytnio. Już po niecałym miesiącu dostałem informację, że udało się zdobyć zamawianą przeze mnie „przesyłkę” i zostanie ona dostarczona w nocy. Świetnie! Nie mogłem się już doczekać. Oczywiście przez telefon nie mogłem się niczego więcej dowiedzieć – mógł być na podsłuchu. Czekałem więc z niecierpliwością w mieszkaniu, nie mogąc się doczekać, kiedy dostawca się zjawi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.18 4:20  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Najpierw trzeba było załadować kobietę do wozu a potem wygrzebać wizytówkę naukowca. Od razu zadzwonili z informacją o pojmaniu obiektu do badań. Godzina dostarczenia wypadała w nocy, w sam raz żeby nikt nie przyczepił się do panów w mundurach że niosą nieprzytomną kobietę. Jej cały ekwipunek został skonfiskowany przez jednego z mężczyzn na zasadzie 'kamień, nożyce, papier'. Gwizdnął na widok katany zachowanej w idealnym stanie, strach pomyśleć ile głów się posypało za pomocą tego ostrza.
Wóz krążył po mieście jeszcze przez jakiś czas zanim nie zaparkował pod budynkiem. Najpierw jeden z mężczyzn się pofatygował do drzwi Mengele i grzecznie zapukał. Gdy drzwi się otworzyły ze szczerym uśmiechem rozejrzał się po okolicy. Nie dostrzegając nikogo podejrzanego na widoku dał sygnał ręką w kierunku auta. - No to ten.. towar żywy w dobrym stanie.. Obeszło się bez dodatkowych ran, tylko łeb może boleć od uderzenia. Ale wiadomo, to łowca więc woleliśmy nie ryzykować zdrowiem dla paru groszy.. - wyjaśnił stan w jakim naukowiec miał dostać swoją nową zabawkę. Drugi wojskowy wyszedł z auta i otworzył bagażnik samochodu. Po chwili wyciągnął z niego ubraną w czarne bojówki, buty taktyczne i pobrudzoną szarą bluzę z kapturem osobę. Jak podszedł bliżej to się okazało że to kobieta z białymi włosami związanymi w luźnego kucyka. Związali jej ręce a czarną chustę którą miała na szyki wykorzystali do zawiązania jej ust, tak na wypadek jakby chciała krzyczeć po przebudzeniu. Otrzymawszy zapłatę wręczyli mu łowczynię i pomknęli w swoją stronę.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.18 15:46  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Spoiler:

Czekałem, czekałem, niecierpliwie czekałem na przybycie transportu. Niby jako naukowiec powinienem być cierpliwy – w końcu wiele badań zajmowała lata a nawet pokolenia. Najstarszy eksperyment trwał już 11 wieków i zaczął się w 1927. Niby nie miał praktycznego zastosowania, ale mimo wszystko był ciekawą anegdotką mogącą niektórym uzmysłowić, ile niektóre badania wymagają czasu i trudu tysięcy naukowców w wielu pokoleniach. W końcu czy synteza termojądrowa, dająca ogromną energię, nie była tak naprawdę przedłużeniem poprzednich badań prowadzących do wykorzystania mocy atomu do produkcji energii, a te z kolei były w zasadzie kontynuacją badań z okresu II Wojny Światowej, które spowodowały stworzenie bomby atomowej, która z kolei była naturalnym efektem badań teoretycznych prowadzonych we wcześniejszych latach? Wszystko miało ciągłość i wszystko miało skutek. Chociaż skutkiem tego, że chodziłem dookoła pomieszczenia, nie mogąc się doczekać na przybycie pakunku, na pewno nie było to, że ten szybciej dojedzie. To niestety tak nie działało. W końcu jakoś usiadłem na fotelu i zmusiłem się do zaczęcia lektury jakiejś obiecującej pracy naukowej tylko po to, by zabić czas… i ledwo się w nią zagłębiłem, a usłyszałem pukanie do drzwi. Kolejny irytujący przypadek – jeden z tych, które spopularyzowały prawa Murphy’ego.

Otworzyłem drzwi przypatrując się uważnie „towarowi”, który nabywałem. To że był „delikatnie uszkodzony” nie było dla mnie problemem. Najważniejsze… że podobny był to Łowca, jak twierdzili „sprzedawcy”, a co zostało potwierdzone przez mojego znajomego, który ręczył, ze mogę im ufać.
- Parę groszy! – powtórzyłem ich słowa z irytacją. Parę groszy to to stanowczo nie było! Zarabiałem nawet dobrze, miałem również dostęp… do innych źródeł finansowania, a mimo tego suma robiła na mnie wrażenie. Ale cóż… towar był ciężki do zdobycia… o ile oczywiście ta dwójka mnie nie oszukała. Szybko przyjrzałem się dziewczynie, podniosłem jej powiekę, świecąc w nią światłem. Rzeczywiście… mogła być łowcą. Jej oczy to zdawały się potwierdzać… oczywiście dało się to oszukać, ale nie sądziłem, by dwójka żołnierzy to próbowała. Już większe prawdopodobieństwo, że rzeczywiście zdobyli Łowcę.  No nic, wręczyłem im umówioną sumę i zamknąłem za nimi drzwi. A następnie próbowałem zataszczyć dziewczynę do przygotowanego wcześniej, odpowiednio wygłuszonego pomieszczenia. Była stosunkowo niska i lekka – ale dobrze wiedziałem, że w przypadku Łowców może to być mylące. Prawie na pewno była znacznie silniejsza, niż na to mogła wskazywać jej budowa. Dlatego przy pasie, tak na wszelki wypadek, miałem palkę z paralizatorem a w kieszeni miałem jakieś strzykawki ze środkiem paraliżująco-usypiającym – sprytnie przygotowana mieszanka działająca prawie natychmiast na praktycznie wszystko, co się rusza. Jeśli dziewczyna w dalszym ciągu była nieprzytomna, to położyłem ją na ziemi i zamknąłem dokładnie wygłuszone drzwi, których otwarcie wymagało odcisku ręki i podania jednorazowego, za każdym razem zmieniającego się kodu. Założyłem na ręce rękawiczki i zacząłem ściągać z Obiektu brudne buty taktyczne i spodnie, odkładające te rzeczy do worków z charakterystycznym symbolem zagrożenia biologicznego. Nie miałem pojęcia, gdzie ona w nich chodziła i prościej było wszystko zdezynfekować a najlepiej spalić. Jeśli dalej była nieprzytomna, to następne, co zrobiłem, to próbowałem naciąć jej bluzę skalpelem, by pozbawić ją i tej części ubrania, zostawiając ją w samej bieliźnie. Zdecydowanie wolałem nie rozwiązywać jej rąk (związanych przed ciałem czy za plecami?), bo mogłoby to być cokolwiek ryzykowne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.18 17:50  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Ogłuszona, pojmana i na dodatek sprzedana jak najzwyczajniejszy w świecie niewolnik. Przez myśl by jej nie przeszło że mogłaby tak skończyć. To jednak nie był koniec jej żywota, to dopiero był początek nowej 'przygody'. Przeniesiona do pomieszczenia z którego nie było ucieczki, a przynajmniej nie będzie ona łatwa. Chłód ciągnący od zimnych kafelek dopiero dał o sobie znać gdy naukowiec pozbawił ją ubrań. Leżąc nieco na boku z policzkiem przyciśniętym do posadzki lekko drgnęła, prawdopodobnie z zimna. Rozchylając usta westchnęła nieco głośniej, powieki drgnęły i wzdrygnęła się. Czuła mocne pulsowanie od strony potylicy i jedno przy skroni. Spięła mięśnie powoli otwierając jedno oko do połowy. Czerwone ślepie przeskanowało ostrożnie powierzchnię na której się znajdowała. Nadal nieco ogłuszona, widać że potrzebowała chwili żeby zaznajomić się z sytuacją.
Pierwsze co zaczęło jej przeszkadzać to paskudne uczucie w okolicach przedramion, zaciskające się pęta na rękach, wrzynające nieco w skórę. Najohydniejsze uczucie na świecie w jej mniemaniu. Szarpnęła rękami żeby pozbyć się tego złudzenia. Nic. Jej ręce nadal były spętane za plecami a ruch ciała jedynie upewnił ją w okropnej rzeczywistości. Pierwsze wrażenie nie było iluzją, ona naprawdę była związana. Poderwała szybko głowę otwierając oczy szerzej. Oddech się pogłębił a łowczyni przestała przywiązywać uwagę do tego gdzie jest i czy ktoś jest w jej zasięgu wzroku. Liczył się teraz brak komfortu. - Nie.. nie nie... - zaczęła powtarzać sama do siebie kompletnie ignorując to że Mengele jest nieopodal niej. Wijąc się po posadzce starała się podnieść, ale wrzynający się w ręce sznur nie dawał spokoju. "Kurwaaaaaa... to nie może być prawda.. nie.. n.. niieee.." warczała w myślach na beznadziejność sytuacji w jakiej się znalazła. Nie potrafiła teraz trzeźwo myśleć. Szamotając się na boki przekręciła się kompletnie na brzuch i wyginając we wszystkie strony najpierw próbowała sięgnąć rękami do tyła z nadzieją że przeciągnie je zaraz pod nim w przód. Jednak wojskowi pomyśleli o tym i zamiast w nadgarstkach, związali jej przedramiona ze sobą. Ta możliwość została jej odebrana już na starcie. Nie było raczej rozsądnym by teraz się do niej zbliżaj jak się tak szamotała. Nogi miała wolne, a to już połowa sukcesu przecież.
Leżąc tak z polikiem dociśniętym do podłogi dostrzegła czyjeś buty i kończyny. Wzrok piął się w górę zatrzymując się na twarzy naukowca. Dysząc ciężko napięła mięśnie całego ciała, powoli wracało do niej co się stało. Została pojmana przez SPEC i ewidentnie przetransportowana do jakiegoś ośrodka badawczego. Czerwone ślepia zachodziły powoli łzami ale nie odwróciła wzroku od mężczyzny. Powoli zaczęła się odsuwać, pełzając po zimnej podłodze w tył. Nieudolnie ale stale poruszając się tak aby być jak najdalej od niego. - Nie zbliżaj się do mnie.. - warknęła groźnie czując za plecami ścianę. Docisnęła się do niej całym ciałem ani na chwilę nie odwracając wzroku od przyszłego oprawcy. Całe jej ciało dygotało co rusz, nie wiadomo czy z zimna, strachu czy wściekłości. Podobno zagonione do rogu zwierzęta są najgroźniejsze..
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.19 18:25  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Po przeniesieniu Obiektu do osobnego, zabezpieczonego pomieszczenia, zacząłem ją pozbywać brudnego, być może skażonego ubrania, korzystając z jej nieprzytomności. Drgnąłem, gdy usłyszałem… jakby westchnięcie. Zastygłem, zastanawiając się, co zrobić. Jej oddech… ewidentnie się zmieniał. Jakby… gubiła rytm? Nie tyle może gubiła, bo się nie dusiła… tylko zaczęła oddychać szybciej, jakby organizm potrzebował więcej tlenu na skutek… budzenia się? Odzyskiwała przytomność? Nie dobrze, trochę za wcześnie. Widziałem, że się szarpnęła, że próbowała coś mówić mimo knebla, który wciąż tkwił w jej ustach. Co robiła? Coś starała się kombinować z rękami… ale chyba nieskutecznie, jak mi się wydawało. W końcu mnie dostrzegła i skupiła na mnie wzrok. Spojrzenie nie było rozbiegane, nie sprawiała wrażenia mieć problemów z akomodacją wzroku, więc chyba nie była nafaszerowana żadnymi środkami narkotycznymi. Nie usypiali ją niczym tylko pozbawili ją przytomności fizycznym uderzeniem? Tak to wyglądało. I tak, jej oczy były czerwono, ale to wiedziałem już wcześniej. Widziałem, jak się odsuwa i ucieka pod ścianę. I zawahałem się, co zrobić, jak zareagować. Miałem na sobie (załóżmy) biały kitel laboratoryjny… więc równie dobrze mogłem sprawiać wrażenie lekarza. A to potrafiło… no uspokoić niektóre „obiekty”, które często wolały być nazywane „pacjentami” – dawało im to fałszywą nadzieję, że ich los niekoniecznie jest przesądzony. Tylko… co jej powiedzieć? Nie miałem pojęcia, jak została schwytana, ale podejrzewałem, że skoro była nieprzytomna, to musiała być uderzona czymś ciężkim w głowę. A skoro miała ręce spętane liną a nie skute kajdankami, to pewnie nie została formalnie zatrzymana przez policję i odwieziona na komisariat a zwyczajnie zaskoczona, uderzona, związana nieprzytomna i dostarczona od razu do mnie. Więc jak sądziłem… raczej nie pamiętała momentu zatrzymania.
- Jestem… lekarzem. Miała pani poważny wypadek. Chcę pani pomóc – oznajmiłem jej. Zawahałem się co prawda przy przedstawianiu się, ale resztę powiedziałem pewnie i spokojnie. W końcu nie mówiłem takich bredni pierwszy raz. Czy mi uwierzyła? Pomieszczenie mało przypominające szpital a chociażby związane ręce czy knebel mogły jej sugerować, że trochę mijam się z prawdą, nie mówiąc już o pozbawianiu jej ubrania, ale… ale równie dobrze mogły być jakieś medyczne przesłanki do tego, a ona będąc w szoku, mogła nie zwrócić uwagi na takie szczegóły. Zacząłem się powoli zbliżać do siedzącego na ziemi Obiektu.
- Pomogę Pani wstać. Proszę się położyć na łóżku. Chcę tylko Panią zbadać – starałem się brzmieć spokojnie, sprawiać wrażenie kogoś godnego zaufania – Jestem w końcu lekarzem i chcę Pani pomóc – powtórzyłem ponownie te same słowa co wcześniej. Powoływanie się na bycie lekarzem, sam widok białego kitla działały na wielu uspokajająco. Coś w ludziach było takiego dziwnego, że woleli być okłamywani i oszukiwani – jeśli tylko kłamstwa brzmiało lepiej niż prawda, która… czasami nie była zbyt przyjemna. Jeśli Obiekt nie protestowała, to spróbowałem ją chwycić za ramię i pomóc wstać, by w razie chęci współpracy próbować ją zaprowadzić do łóżka leżącego na środku pomieszczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.19 4:15  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Spodziewała się że wylądowała w jakimś budynku medycznym na rutynowe badania tuż po pojmaniu. Doskonale pamiętała ten moment konfrontacji. A teraz wyziębiona, pozostawiona jedynie w bieliźnie dygotała z zimna na wykafelkowanej podłodze pomieszczenia. Dociskając się do ściany jakby chciała się w nią wkomponować. - Nie pierdol! - warknęła groźnie słysząc pierwsze słowa mężczyzny. Szybko obleciała wzrokiem posadzkę po której się tarzała przed chwilą. - Jak bym miała wypadek to bym była ranna! Widzisz tu krew do kurwy nędzy?! - warknęła ewidentnie rozjuszona jego pierwszą próbą uspokojenia jej. Powinien był jej zaaplikować jeden ze swoich koktajli jak jeszcze była nieprzytomna, ale skąd mógł wiedzieć że to się tak potoczy. - Jestem w bazie S.SPEC?! - warknęła nagle wzdrygając się jeszcze bardziej. Potrząsnęła mocniej głową i warknęła głośno w nadziei że rozerwie sznury pętające jej ręce. Zdając sobie sprawę z tego że napinanie mięśni rąk nie przynosi żadnych rezultatów, zaczęła pocierać związanymi rękami o kafelki na ścianie czując jak łzy ponownie napływają jej do oczu. - Jak dopadnę tych skurwieli w mundurach to ich rozszarpię.. - syknęła pod nosem i widząc jak naukowiec się zbliża do niej powoli, dość szybko ale i cholernie niezdarnie cofnęła się do rogu. Podsuwając nogi pod siebie, spinając całe ciało. Przykleiła mokry od łez policzek do ściany ani na chwilę nie spuszczając Mengele z oczu. - Zbadać.. nie potrzebuję badań.. jestem zdrowsza od ciebie.. - warknęła. - Jak chcesz mi pomóc.. to mnie rozwiąż.. zdejmij mi to kurestwo z rąk! - głos jakby jej się łamał, mogła sprawiać wrażenie wystraszonej na pierwszy rzut oka, ale czego się bała tak na prawdę to musiał się mężczyzna już sam domyślić. Jej mowa ciała zdradzała brak chęci współpracy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.19 0:21  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Miałem nadzieję, że Obiekt mi uwierzy, że zaufa moim słowom. W końcu pojmani, wierzący że naprawdę są pacjentami, a lekarz chce im pomóc, byli zdecydowanie bardziej chętni do współpracy. „Syndrom białego fartucha”, jakoś tak to kiedyś ktoś określał. Czasami zdenerwowanie, wzrost ciśnienia ale także znacznie wyższa chęć wykonywania poleceń. W sumie uniform zawsze powodował większe posłuszeństwo, będąc widomym znakiem, że ktoś nie jest „tylko człowiekiem”, pojedynczą osobą, tylko jest kimś więcej, przedstawicielem większej grupy – niezależnie czy chodziło o lekarza, policję czy wojsko. W takich sytuacjach uniformy były ważne. W tym wypadku jednak ewidentnie nie podziałał a Obiekt nie sprawiała wrażenia mieć zamiar bycia posłuszną.
- Ale… ale ja chcę Ci tylko pomóc – nie poddawałem się jednak łatwo, dalej próbując delikatnie mijać się z prawdą, nawet mimo jej agresywnych krzyków.
- Jak się zaraz kurwa nie uspokoisz, to może się pojawić i krew! – wydarłem się w końcu, wyprowadzony lekko z równowagi, gdy moja taktyka nie okazała się być skuteczna. Przejrzała mnie? Ale jak?
- Baza S.SPEC? Nie to szpital! – zaprotestowałem zaskoczony jej krzykami, wściekłością i płaczem. Dziwne połączenie. Mundurami? Czyli musiała wiedzieć, że jednak to nie był wypadek a Ci, którzy ją przytransportowali, nie byli pielęgniarzami. A kim była ona?
- Spokój! Uspokój się natychmiast i wstań! – rozkazałem jej. Dlaczego się mnie… tak bała? Przecież jej nic nie zrobiłem… póki co – Dobrze, rozwiążę Cię, tylko wstań – znowu spróbowałem łagodniejszego głosu, powoli podchodząc w jej stronę – Połóż się na łóżku to Cię rozwiążę – obiecałem jej. Nie miałem przeszkolenia wojskowego, nie trenowałem żadnej sztuki walki. Może i byłem znacznie od niej wyższy ale jednak nie należałem do zbyt silnych, nie pracowałem fizycznie, nie chodziłem na siłownie, nie uprawiałem sportu. Dlatego też spróbowałem jakoś ją chwycić za ramię i pociągnąć górę, mając nadzieję, że ta będzie chętna do współpracy. Jeśli się zbytnio nie rzucała, to próbowałem ją, nawet siłą i wbrew jej woli, pociągnąć w stronę łóżka, czy raczej stołu laboratoryjnego leżącego w środku pomieszczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.19 19:01  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Nie podobało jej się to wszystko. Zwłaszcza że doskonale pamiętała moment przed ogłuszeniem. Wiedziała że pojmali ją spec, wiedziała że i oni wiedzieli z kim mają do czynienia. Ta cała otoczka jaką próbował stworzyć przed nią Mengele nie działała po jego myśli. Miał typowego pecha że dziewczyna się obudziła przed jego planowanym czasem. Spętane ręce jedynie wpędzały ją w stany paniki wymieszanej z agresją, podchodzące pod akty desperacji miejscami. Jego miły ton i pierwsza wypowiedź zasiała ziarno niepewności. Może On faktycznie chciał jej pomóc, może był tylko głupiutkim lekarzem pracującym dla SPEC, może nie wiedział z czym ma do czynienia tak naprawdę. To ziarno miało szansę zakiełkować gdyby nie został wytrącony z równowagi jej histeryzowaniem. Groźba w połączeniu z ostrym tonem sprawiły że białowłosa zaczęła uważnie się rozglądać po pomieszczeniu. Oczom ukazały się dziwne, nie spotykane w szpitalach drzwi. Oddech z miejsca jej przyspieszył. "Kłamie kurwiarz jeden.. kłamie.. kłamie.. kłamie.." powtarzała w myślach niczym mantrę. Potrząsnęła mocno głową próbując się podnieść do pozycji siedzącej ocierając się ramieniem o zimne kafelki ściany. Kalkulowała teraz opcje jakie miała, pewnie zrobiłaby to znacznie lepiej gdyby tylko nie była związana. Tak bardzo chciała zachować zimną krew, tak bardzo chciała spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy, teraz nie była w stanie zrobić tego w pełni. Zacisnęła powieki kręcąc głową na boki, nie mogła w to wszystko uwierzyć. Nie chciała w to wierzyć. Słysząc jego rozkaz prychnęła powoli otwierając ślepia, czerwone tęczówki wbiły się w postać naukowca. Widziała jak się zbliżał, aż zagryzła dolną wargę nieco mocniej próbując skupić się na lekkim bólu jaki sama sobie spowodowała. Chciała w ten sposób odwrócić swoją uwagę od uczucia spętanych rąk. Wzięłaby każdy możliwy rodzaj bólu z pocałowaniem ręki w zamian za to cholerne uczucie. Podkuliła pod siebie nogi próbując jakoś się podnieść bez jego pomocy. Pulsujący ból z potylicy i przy skroni nie pomagały w tej całej sytuacji. Gdy tylko złapał ją za przedramię pomagając jej wstać, ruszyła się dość energicznie ale nieco nieudolnie. - Puść.. - syknęła potykając się o własne nogi. - Nie dotykaj mnie.. - warknęła stawiając opór gdy ją siłą próbował zaciągnąć do stołu. - Nie dotykaj ty Spec'owy kurwiu! - warknęła nie poddając się tak łatwo.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.19 11:18  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Coś szczęście mi nie sprzyjało. Gdyby dłużej była nieprzytomna… albo gdyby mi „dostawcy” powiedzieli, że ona ich widziała, jak powoli nabierałem pewności, że było. Gdybym pomyślał wcześniej i ich o to zapytał? Podałbym jej wtedy coś usypiającego lub uspokajającego. A teraz? Niby miałem coś w gotowości, ale jak jej to teraz wcisnąć, skoro zaczynała się burzyć, rzucać i protestować? A ja zaczynałem się wściekać, powoli wpadając w panikę, wybity jej zachowaniem z równowagi. No i zaczynało też do mnie dochodzić, że ona mi nie wierzy, że zaczyna pojmować w jakim jest położeniu, że zaczyna rozumieć swoją sytuację. Widziałem, jak szybko oddycha… i zastanawiałem się, co zrobi. Może jeszcze nie wszystko stracone?

Zbliżyłem się do niej, świetnie dostrzegając jej czerwone tęczówki, chwytając ją za przedramię i pomagając jej wstać. Nie spodobało się to jej, ale zbyt głośno nie mogła protestować z jakąś czarną szmatą w ustach. Chociaż nawet, jeśli mówienie miała utrudnione to zaczęła się zapierać a ja kolejny raz się przekonałem, że Łowcy, tak jak i kilka innych kategorii Obiektów, są jednak znacznie silniejsi, niż na to wyglądają. Sprawiając zdecydowanie więcej problemów, niż można się było spodziewać. Bo byłem od niej znacznie większy i cięższy… ale nawet ze spętaną miałem problem.
- Przestań! Chce Ci pomóc! Więc przestań utrudniać! – wydarłem się, w prawej ręce trzymając ją za ramię a lewą próbując ją uderzyć pięścią w twarz. Ze słabego zamachu, niskiej siły, drobnego zawahania i kiepskiej techniki można było się łatwo domyślić, że nie mam przeszkolenia wojskowego i nie przywykłem do walki. W normalnej sytuacji każda przeszkolona osoba z łatwością uniknęła by uderzenia, chociaż ona w tej chwili mogła mieć osłabiony refleks po niedawnym obudzeniu. Ale nawet jeśli trafiłem, to siła nie była zbyt duża. Zwłaszcza, że Łowcy mieli większą wytrzymałość na ból, jak dobrze kojarzyłem. To miało być takie ostrzeżenie, że lepiej mnie nie wkurzać i miałem nadzieję, że do niej ono trafiło.
Na stół! – krzyknąłem, próbując ją uderzyć również w brzuch. I jakoś siłą ją popchnąć na stół, jakoś ją na niego wrzucić, wchodząc w nią barkiem, o ile byłem w stanie. Jeśli na nim wylądowała, to próbowałem zapiąć jakieś skórzane pasy w okolicy jej bioder a następnie starałem się przymocować jej nogi w kostkach metalowymi, samozatrzaskowymi okowami do stołu. Spętane ręce starałem się wykrzywić w bok, aby prawą rękę przyczepić metalowymi okowami do stołu na prawo od niej. Ich mechanizm był tak skonstruowany, że raz zapięte na kimś wymagały użycia klucza lub sygnału z komputera, aby je otworzyć. W razie sukcesu rozwiązałem jej ręce, by lewą starać się przeciągnąć na lewo od niej i również przymocować do stołu. I jeśli mi się udało, to zapiąłem kolejny pas na jej szyi i w końcu wyjąłem knebel z jej ust, ciężko dysząc ze zmęczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.19 18:02  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Tanio skóry nie miała zamiaru sprzedawać. Biały kitel jej nie uspokajał zwłaszcza że pamiętała doskonale to kto i w jaki sposób ją zgarnął z uliczki. Mało tego panika w jakiej teraz była odbierała zdolność logicznego myślenia. Inaczej pewnie by wpadła na to żeby się go słuchać do momentu kiedy nie podejdzie bliżej i się nie odsłoni. Wtedy powinna precyzyjnie zaatakować. Ze swoją znajomością punktów witalnych i siłą nie miałaby problemu żeby go sprowadzić do parteru i ogłuszyć. Wszystko by potoczyło się inaczej gdyby nie jej upierdliwa fobia! Ciągnięta i szarpana jedynie bardziej się stawiała. No przynajmniej do momentu!
Uderzenie w twarz choć bardzo mizerne i kiepsko wycelowane pod wpływem impulsu zadziałało jak chluśnięcie zimną wodą. Niemalże z miejsca przestałą się szamotać i to był ten moment kiedy Mengel mógł nią cisnąć o łóżko laboratoryjne. Nawet nie zauważyła kiedy zdążył zapiąć jej skórzany pas w okolicy bioder. Le szybko przykuł jej uwagę zapinając jej jedną nogę w metalowym zatrzasku. Zamachnęła się drugą nogą chybiając nieudolnie. - Miałeś mi pomóc ty głupi chuju! - krzyknęła zdesperowana siłując się z nim zanim udało mu się zapiąć drugą nogę. W oczach pojawiły się łzy gdy wygiął jej związane ręce. Nie były to łzy wynikające z bólu, raczej czystej desperacji. - Nie rób tego! Błagam! - powarkiwania przeszły w błagania gdy jedną rękę jej unieruchomił na dobre. Choć przez knebel w ustach słyszał jedynie warczenie przechodzące w skamlanie. Dysząc ciężko zaczęła napinać wszystkie mięśnie ciała, obracając nadgarstki w metalowych obręczach na tyle na ile miała luzu, raniąc sobie przy tym skórę w okolicach zatrzasków. Z drugą ręką musiał się znacznie napracować. Po rozwiązaniu sznura dopiero pokazała mu ile ma siły w jednej kończynie. Zmuszając biednego naukowca do użycia dwóch rąk i nazbierania siły z całej górnej partii swojego ciała żeby przycisnąć jej jedną rękę do stołu. Zmarszczyła brwi i wydała z siebie bojowy wrzask siłując się z nim do momentu kiedy nie udało mu się zatrzasnąć i drugiej ręki. Całe jej ciało zwiotczało z miejsca gdy wszystkie kończyny zostały unieruchomione. Zapięcie paska na szyi było już teraz czystą formalnością. Patrzyła na niego ze łzami cieknącymi po polikach. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś widział ją w takim stanie. Wyjął jej knebel z ust i jedyne co słyszał ci ciszę. Nie odzywała się już. Patrząc na niego z pustką w oczach, jakby cała nadzieja z niej nagle uleciała.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.19 9:10  •  Mieszkanie Mengeli - Page 6 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Ciągnąłem ją i szarpałem, powoli ją wlekąc w stronę stołu laboratoryjnego. Zirytowany jej coraz gorszym zachowaniem uderzyłem ją w twarz, co chyba w końcu uzmysłowiło jej, że lepiej mnie nie wkurzać, więc wreszcie dałem radę ją popchnąć na stół i przypiąć w okolicy bioder. Jedną nogę zapiąłem… i nie dużo brakowało, abym oberwał drugą. O, zeszliśmy na poziom inwektyw słownych?
- Zamknij się suko! – wydarłem się na nią, siłując się z nią chwilę, nim w końcu przypiąłem jej drugą nogę. I jedynie się roześmiałem słysząc jej żałosną prośbę. Naprawdę myślała, że ją puszczę? Dla mnie była tylko Obiektem. Rzeczą, może i potrzebną, cenną… ale tylko rzeczą. Unieruchomiłem jej prawą rękę i odwiązałem drugą… no i tego się nie spodziewałem. To znaczy wiedziałem, że ze względu na jej chorobę będzie ona cholernie silna… ale nie sądziłem, że aż tak. Chwyciłem jej rękę w obie swoje i długo walczyłem, nim w końcu udało mi się ją przypiąć. Ale gdy ten moment nadszedł, to odetchnąłem z ulgą. A ona? Całkiem się uspokoiła, że mogłem spokojnie zapiąć jej pas na szyi, by zmusić ją do leżenia, i wyjąć jej knebel, umożliwiając mówienie. Spodziewałem się jakichś krzyków, inwektyw, gróźb… albo chociaż próśb, błagań, prób oddziaływania mi na litość, której oczywiście nie miałem, ale jedyne co usłyszałem to była… cisza. Sam potrzebowałem dłuższej chwili by uspokoić oddech. Byłem naukowcem, a nie jakimś sportowcem czy innym żołnierzem. Miałem kondycję wystarczającą do przeniesienia kilku książek z biblioteki do domu – o ile rzeczywiście biblioteki by jeszcze istniały a nie zostały zlikwidowane kilkaset lat temu. A nie do szarpania się z jakąś szajbuską, więc nic dziwnego, że byłem wykończony i ciężko dyszałem, ze zmęczenia.

Gdy w końcu się uspokoiłem postanowiłem zacząć jej przesłuchanie.
- To kim jesteś Obiekcie? Jak masz na imię? Opowiedz coś o sobie – zażądałem – I przestań się mazać! Masz odpowiadać na moje pytania! – dodałem trochę głośniej, nie chcąc oglądać jej żałosnych łez. Zamachnąłem się i uderzyłem ją otwartą dłonią w policzek, chociaż uderzenie było raczej słabe, wolne, z powodu moich niewielkich umiejętności.
- Od kiedy jesteś Łowcą? Jak to się stało? – dopytywałem się – Jakie są tego efekty? – dodałem, przyglądając się jej oczom. Owszem, wiedziałem, że tego typu Obiekty są silniejsze, nawet miałem okazję się o tym właśnie przekonać, chociaż nigdy nie sądziłem, ze aż tak. Wziąłem jakiś nóż i naciąłem jej ramię, robiąc długą ale płytką ranę, sprawdzając z jednej strony jej odporność na ból a z drugiej zdolności organizmu do regeneracji. Byłem ciekawy jak bardzo jej leczenie jest przyspieszone. Wziąłem strzykawkę i wbiłem jej w drugie ramię, pobierając próbki krwi do analizy. Niestety nie mogłem tego zanieść do swojej pracy, do prawdziwego laboratorium, bo by szybko zadano pytanie skąd to mam. Wykorzystałem własny analizator, który niestety był mocno uproszczony i miał tylko podstawowe funkcję, ale zwykle wystarczał do szybkiego poznania składu pobranej próbki i dowiedzenia się, z czym w zasadzie mam do czynienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach