Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 24.08.16 0:27  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
Masz cholero

Azizem nie miał pojęcia, czemu akurat musiał trafić na Yureczka. Ten paskudnik był tak parszywą i niegodziwą istotą, że młody anioł, nigdy nie pomyślałby o tym, że coś takiego może bezcześcić wystarczająco już skalaną nieszczęściem Desperację. Niestety mogło być gorzej. Yury wszędzie musiał roztaczać tą swoją beznadzieję, która powoli zaczęła oplatać Aziego niczym czarny, wełniany kocyk, którym za dzieciaka jego matka zwykła go przykrywać. Niestety tym razem to uczucie nie było przyjemne. Pech chciał, że białowłosy miał tendencję do obierania sobie za podopiecznych największe paskudy na świecie.
Anioł włóczył się za dwójką towarzyszy. Nie odzywał się tylko głaskał kota, którego miał na rękach. Mało go obchodziło to, że zwierzak nie był zadbany. Jego futro było splątane i wypadało garściami. Zapewne zwierze było osłabione i dlatego się leniło. Czuł żebra i wystające kości czworonoga. Zapewne kociak miał również pasożyty. Ta myśl nie spodobała się chłopakowi, który wypuścił wiercącego się i mruczącego zwierza na ziemię. Kot nie uciekł tylko cały czas kręcił się w pobliżu.
Podbiegł do towarzystwa, które znowu znalazło jakieś żelastwo. Do tej pory zebrali marne dowody. Oczywiście krew to już coś, jednak nie wskazywała ona nic, co można przekazać dalej. Westchnął przeciągle, krztusząc się pyłem, który nagle wzbił się w powietrze. Powoli nogi zaczęły odmawiać chłopakowi posłuszeństwa. Nie był on przyzwyczajony do takich marszów. Spojrzał ukradkiem na olbrzymiego lwa i przez myśl mu przeszło, że zapewne nie zrobiłoby Levy'emu żadnej różnicy, gdyby dodatkowe sześćdziesiąt kilogramów wskoczyło mu na grzbiet. Odgonił jednak ten pomysł.
Yureczku, słońce ty moje, powiedz mi, co zrobimy z ciałem, gdy je znajdziemy? – zapytał. – Zostawimy tam, czy damy Levy'emu, żeby niósł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.16 20:37  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
Pierdole, kurwa. Kocimiętką? Nie no, Yureczek zdecydowanie przegina pałkę w obecnej sytuacji. Jeszcze dobra, można zrozumieć jakby tak po prostu szwędali się po Desperacji, zupełnym przypadkiem trafiając na siebie. Ale w sytuacji gdy Levy jest poniekąd w żałobie i stara się, aby odnaleźć ciało Siriona, to tego humorek się trzyma. Zjeżył białą sierść, grzywa nieznacznie się podniosła, razem z uszami. Obnażył ostre, długie kły, marszcząc swój pyszczek. Wyglądał niezbyt przyjaźnie, jakby miał zaraz się rzucić na biomecha. Nie ma co mu się dziwić. Miał za dobre relacje z pradawnym, żeby teraz odpierdzielać jakieś cyrki. To nie jest pokój Tyrolskiej.
Po chwili jednak śnieżnobiały lew spoważniał i się uspokoił. Warknął jedynie na zaczepkę i zajął się swoją robotą. Szkoda było czasu na takie głupoty. Tak więc obniuchał skrawek zakrwawionego materiału. Oczywiście, nie miał pewności, że to należy akurat do szefa najemników, jednakże lepsze to niż nic. Powąchał kilka razy, aż stwierdził, że wystarczy, stanowczo. Nie zwracając już uwagi na słowa Azizela, zaczął krążyć po okolicy. Marszczył swój zwierzęcy nosek, głowę trzymał raz przy ziemi, raz skierowaną ku górze. Chwila. Coś jest. Złapał zapach.
Trzasnął szczękami patrząc na swoich towarzyszy, tupnął łapą i w ten oto sposób przekazał im informację, że coś jest. I poszedł stąd, serio.


z.t x3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 19:04  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
"Czy zło istnieje w świecie samo z siebie, jako naturalna przeciwwaga dobra, czy może lęgnie się w sercach ludzi, rozpełzając się potem po całej naturze niczym pasożyt?"
Nastrój filozoficzny zdecydowanie nie był jego ulubionym. To zawsze prowadziło do wspomnień, a to do albo nieprzespanych nocy, albo picia na umór i urwanych filmów. Tak, za takie przygody przemyśleniowo-egzystencjalne podziękuje uprzejmie. Ale akurat to pytanie samo się mu nasunęło na myśl, kiedy patrzył na skulone, dygoczące ze strachu i na pewno z bólu kudłate stworzenie, które przed paroma chwilami obronił przed grupką łebków, co sądzili że znęcanie się nad psem będzie doskonałą rozrywką na popołudnie. Pies powarkiwał, gotów go ugryźć - co demonstrował obnażonymi kłami - za zbliżenie się zanadto... biedny kudłatek. Uśmiechnął się delikatnie i powoli przykucnął, nie zmniejszając odległości między sobą a stworzeniem.
- Tsss, tsss... spokojnie, złotko, nie zrobię ci krzywdy... - zamruczał łagodnie, nasycając swój głos mesmeryzmem, by chociaż trochę ukoić nerwy psa. Jeśli to zadziała, spróbuje się podzielić z nim wodą (zdobytą z pewnym trudem, ale jakoś nie czuł zawahania) i kawałkiem chleba, może to nieco bardziej ośmieli zwierzaka. Wątpił, by ci młodzi idioci zrobili psu coś więcej niż potłuczenia i to jedno paskudne skaleczenie na łbie, no ale...
Wracał akurat z mini-zlecenia od właściciela baru na dostarczenie nowej porcji trutki na robactwo (będzie musiał odnowić swoje zapasy składników, tak w ogóle...), kiedy przy walącym się murze przyuważył grupkę młodzików, zebraną w półkole, zaaferowaną czymś między nimi... jeden ze stojących po przeciwnej stronie zrobił coś i w gwar wdarł się bolesny skowyt krzywdzonego psa. Co poradzić - każdy normalny, szanujący się obywatel Desperacji ominąłby to miejsce, pilnując swoich interesów, ale nie Genesis. No to pogonił idiotów - na taki typ zbiorowej mentalności zaskakująco dobrze działały zawoalowane groźby poparte paroma iskrami w dupska...
No i teraz kucał niedaleko kąta między murem a sąsiadującym budynkiem, gdzie wycofało się ranne zwierzę. Chciał mu pomóc, ale jeśli pies będzie bardzo agresywny, to po prostu zostawi mu kawałek chleba z racji żywnościowej i sobie pójdzie, by go nie drażnić. Trochę szkoda, wykąpać to to i byłby śliczny.


Ostatnio zmieniony przez Genesis dnia 04.01.17 20:39, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.17 0:35  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
Jasnooka mogła uchodzić za głupią, ale miała podstawowy instynkt samozachowawczy, dlatego nie położyła bandy młodzików pozbawiając ich przytomności. Pomijając fakt, że ważąc około dziesięciu kilogramów w aktualnej postaci, szybko sama straciłaby świadomość krwawiąc, to zaraz ktoś zainteresowałby się magicznym psem. Z resztą, już się zainteresował i bez tego. Może dobrze? Miała marne szanse w tej potyczce, próbowała uciekać, lecz krew z przecięcia lała się beznadziejnie wprost na bladobłękitne ślepia. Robiła więc to, co mogła, to jest darła się jak opętana i udawała groźną, starając się wtulić w ścianę, aż do czasu kiedy oprawcy odeszli. Nie widziała kto zaoferował jej pomoc, za to pachniał, jakby miał jedzenie. Dawno nic nie jadła, z tego powodu tutaj była, liczyła na znalezienie łyka wody i czegoś jadalnego, a żarła co popadnie. Niestety, nie ona jedyna, wszystkie jadalne śmieci były już pożarte. Przestała się drzeć, teraz tylko burczała cicho, nerwowo potrząsając trójkątnym łbem, z nadzieją na przerwanie karminowej zasłony krwi. Otrzepała się gwałtownie, rozbryzgując szkarłatne krople. Brudną łapą potarła ślepia, dzięki czemu zauważyła, iż dwunóg jest niewielki. Plus, zwykle niewielkie są samice, a samice są łagodniejsze. No i Verboel też zgadzała się z przemyśleniami czworonożnej części, wolała kobiety. Kolejny punkt wyboru, czy się zbliżyć, zapach. Nadal szczerząc perłowe kły, tak na wszelki wypadek, zbliżyła się o krok, wyciągając szyję daleko przed siebie, łowiąc wonie jakie przybysz nosił ze sobą. Jakieś gryzące zapachy chemikaliów, ale bez zwierzęcej krwi. Czyli bezpiecznie.
Gdy wybawiciel się odezwał, podwinięty pod brzuch biały ogon zawinął się w uroczy precel na grzbiecie kundla, dodając niewielkiej suce uroku. Nie wiedziała co to anioły, ale była umęczona samotnością, zapomnieniem i ciszą, i co tu dużo mówić, potrzebowała towarzystwa, w końcu była psem. Pies, najlepszy przyjaciel dwunoga, podobno. W dodatku, ona wyglądała na owczarka, takiego z tych, co potrafią z uwielbienia dla swojego ludzkiego towarzysza uczyć się śmiesznych sztuczek. Podsumowując, była podatna. Precel zakołysał się lekko w prawo, potem w lewo i ruszył w te i wewte, w radosnym tańcu. Zapomniała o strachu i uprzedzeniach, postąpiła jeszcze parę kroków bliżej i oto nagroda! Woda! Jedzenie! Pochłaniała dary z prędkością doprawdy imponującą, zupełnie jakby wygnany miał zaraz zmienić zdanie i odebrać owe kosztowności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.17 20:44  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
Uśmiechnął się lekko na widok tempa, z jakim psiak (suczka, teraz mógł to przyuważyć z bliższej odległości) pożarł skąpe dary. Widać była naprawdę wygłodzona... merdający ogon również dodawał nadziei, że zwierzę nie będzie reagowało agresywnie na próby obadania rozcięcia czy w ogóle dotknięcia jej łba. Powoli wyciągnął dłoń w rękawiczce, otwartą, odwróconą wnętrzem do góry, by spróbować podrapać suczkę po brodzie, a potem za uchem.
- Spokojnie, nie udław się... - mruczał dalej, nie używając już mesmeryzmu tak mocno jak wcześniej, ale nadal pozostawiając lekkie nuty w głosie. - Przepraszam, nie mam więcej, sam też muszę coś zjeść... ale jeśli byś chciała, możemy pójść razem na poszukiwania czegoś na ząb, hm? Co ty na to?
Ktoś by pomyślał że jest wariatem, mówiąc do psa jak do człowieka. Ale czemu miałby tego nie robić? Zwierzęta wbrew pozorom były inteligentniejsze niż mogło się wydawać, może słów nie rozumiały, ale ton i gesty potrafiły odczytywać, no i wyczuwały kto jest im przyjazny a kto tylko udaje. Nigdy nie skrzywdził zwierzęcia jeśli to go zostawiało w spokoju, brzydził się tego typu postępowaniem i nigdy nie przymykał oka jak widział że ktoś się znęca nad jednym z braci mniejszych, jak to święty Franciszek określił wszelkie stworzenia ziemskie. Genesis nigdy nie spotkał go osobiście, na Ziemi pojawił się długo po jego śmierci, ale zawsze z chęcią słuchał opowieści o nim i był przekonany, że to był jeden z ludzi szczególnie umiłowanych przez Stwórcę i obdarzonych specjalną mocą bezpośrednio przez Niego. Ciekawe, co by powiedział na to, co teraz się na Ziemi dzieje - ludzie skrzyżowani ze zwierzętami, posiadający ich cechy, zmieniający się w zwierzęta... o ile wirus nie mógł być dziełem Stwórcy, to było niemożliwe, o tyle istnienie Wymordowanych było dla rudzielca dowodem, że Wszechmocny nie opuścił tego świata tak kompletnie i ostatecznie. Dawał ludziom szansę, może tym razem naprawdę ostatnią, ale jednak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.17 18:54  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
[Fabuła najwyraźniej wzięła i umarła. Zwalniam temat, kto chce może pisać - chyba że coś się zmieni, wówczas usunę niniejszy post.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 2:49  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
zarażenie się (fabuła 1/1)

Nie miała w planach dziś niego konkretnego. Obudziła się świtkiem rankiem wcześniej niż zazwyczaj, na tyle wcześnie, że nie bardzo było nawet czego i kogo pilnować w kasynie. Klepnęła więc Dżerarda po ramieniu, że wychodzi i wróci później. Spacer po Apogeum Desperacji na dobry początek dnia, bo dlaczegóż by nie. Wszakże nie ma to jak zapach nieszczęścia i biedy o poranku.
Może akuratnie nadarzy się okazja żeby kogoś okraść, a raczej w jej przypadku, sterroryzować i niczym licealny dręczyciel wydusić z jakiegoś grającego twardziela desperaty trochę pieniędzy albo jedzenia. Nie miała w zwyczaju kopać bogu winnych leżących i tak już zdychających, więc prowadziła raczej "uczciwy" biznes dokuczania tym co bardziej im źle z oczu patrzyło. Zresztą, nieważne. Nie o to w spacerach chodziło.
Bawiła się zapałkami, choć nie powinna i rodzice zawsze ją o tym przestrzegali. No, przed zapalniczkami, które zdecydowanie dominowały w M3, ale zasada ta sama - nie baw się ogniem. Zdążyła w zamyśleniu zapalić i poczekać aż wypalą się do cna dwie sztuki, zanim ktoś zwabiony jej powabną urodą milcząco wściekłej wężowej kobiety z dwoma mieczami przy pasie przypałętał się jej pod nogi. No... po prostu przed nią, jako że nóg nie miała. Poskromiła chęć odepchnięcia i natychmiastowego wypalenia mu twarzy, jako że była to jej naturalna reakcja na większość tego typu zderzeń. Przechodzień wyglądał żałośnie, na twarzy miał w większości łuski, śmiał kichnąć w jej kierunku i mamrocząc coś pod nosem oddalił się tak szybko jak zniknął.
To krótkie fatalne zdarzenie zadecydowało o tym jak Zia będzie się czuła parę dni później. Niewiele później obudziła się o poranku i nie dość, że wstała lewą nogą, której nie miała, co znów tylko ją ponuro zezłościło, to czuła się gorzej i słabiej.
Niedoczekanie, żeby miała umrzeć na Desperacji z powodu przeziębienia, anginy, uczulenia czy innej grypy. O nie. Trzeba to zabić w zarodku. Jeszcze przez dzień udawała, że wcale nie jest chora, ale nie dało się dłużej. W tym stanie nie mogła być tak efektywna w swojej pracy jakby chciała. Miała parę pomysłów od czego swoje leczenie zacząć...

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.17 12:23  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
W końcu, po tak długim czasie bycia w Smoczej Górze miał okazję się gdzieś wyrwać. Kiedy tylko usłyszał o zleceniu, wyrwał się jak powalony tylko po to, aby coś wziąć. Nie specjalnie wczytywał się w jego treść, po prostu miał ochotę się gdzie ruszyć. I oto ma. Zlecenie, które w jakimś mniejszym lub większym stopniu wymagało negocjacji. Nie żeby był w nich akurat najlepszy, ale nie uważał, że sobie nie poradzi. W końcu trzeba stawiać sobie wyzwania.
Swoją drogą, że spokojne misje nie były dla niego. Zwykle rzucał się na takie, gdzie była wymagana jakaś walka. Podczas dogi karcił siebie w myślach za to, że mógł jednak wziąć coś lepszego, niemniej ostatnie zdania w zleceniu od Marceliny przykuły jego uwagę. Coś specjalnego? Lubił specjalne zadania, więc od razu humor mu się poprawił, kiedy uświadomił sobie, że prawdopodobnie za tym zleceniem będzie kryło się "coś jeszcze".
Kiedy dotarł na miejsce, mimowolnie gwizdnął głośno do siebie. Słysząc wieści o zrujnowanym kasynie... W zasadzie mógł się tego spodziewać prędzej czy później. W zasadzie wcale nie czeka w tym mało podejrzanym miejscu na właścicielkę tamtego miejsca, tylko po to, aby zapewne po raz kolejny chciała się zemścić. Ale czy tym razem było w ogóle warto? Czekał na nią, stojąc w umówionym miejscu, podgwizdując pod nosem jakąś piosenkę. Często jego Zmory ją nuciły. Czy to masz żałobny? W sumie nie znał się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.17 20:13  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
W pewnym momencie fragment przestrzeni gdzieś daleko z boku przybyłego najemnika jakby rozpłynął się, zczerniał złowieszczo, by w końcu uformować się w kształt zbliżony do ludzkiego. W mgnieniu oka wyłoniła się z niego Marcelina. Jej blada skóra jeszcze przez kilka sekund płonęła czarnym ogniem, pozostawiając za sobą smugę gęstej, ciemnej firany. Dziwna substancja szybko rozpłynęła się, a wymordowana wyrzuciła trzymanego w dłoni papierosa. Oddychała, jak zawsze, cicho, lecz nie bezszelestnie. Z jej gardła wydobywał się odgłos warkotu, harczenia, może cichego półkaszlu. Nie był to skutek uzależnienia od papierosów, a raczej efekt ostatnich wydarzeń. Interesy były jednak ważniejsze od jej zdrowia. Do sekciarzy uda się po załatwieniu wszystkich spraw większej wagi.
Podeszła do mężczyzny pewnie, jak zawsze, z uniesioną głową i chłodnym spojrzeniem dwukolorowych oczu, które tym razem zdradzały coś znacznie więcej. Długie, ciemne szaty zasłoniły jednak paskudną ranę, która zrobiła się w okolicach ugryzienia na lewej pachwinie. Marcelina kulała, a próbując ukryć ten fakt stanęła na ukos do drug-ona, chowając zranioną nogę do tyłu. Jej sierść na karku była delikatnie zjeżona. - Załatwmy tę sprawę szybko - powiedziała, utrzymując spokojny ton głosu, maskując nurtujący ją ból w nodze - Czy przyjmujecie moją ofertę? - miała na myśli oczywiście pierwszy akapit jej krótkiego zlecenia, gdzie oferowała pomoc w tworzeniu lekarstw i dostarczania ziół. Na tematy "tajemniczego zlecenia" zejdą później. Teraz musiała wiedzieć, czy ta fucha jest pewna. Potrzebowała pieniędzy na remont kasyna, które pokochała jak własne dziecko.
Była jednak osobą okrutną. Atritę również kochała, miała ją od małego, a jednak naraziła ją na niebezpieczeństwo i doprowadziła do śmierci. Kasyno również było tego dowodem - mogła przecież odpuścić sobie zemstę na desperackich kundlach, zamiast tego rozpętała wojnę. To, co najbardziej ją przerażało w głębi ducha to fakt, że... odczuwała satysfakcję. I gdyby miała wybór, zrobiłaby dokładnie to samo...
Hiena odgoniła od siebie złe myśli i mary przeszłości, spoglądając na smoka. Otworzyła usta, nim jednak zdązyła ułożyć pierwsze zdanie poczuła kolejne ugryzienie na pachwinie. Wirus dawał się we znaki. Nie miała zbyt dużo czasu. Jej twarz nie zdradziła jeszcze bólu, jaki odczuwała w tym momencie - fizycznego ani psychicznego.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 22:12  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
Gdyby nie lata spędzone na Desperacji oraz fakt, że Asteriona w łatwy sposób nie da się zaskoczyć, zapewne zagwizdałby głośno na popisowy numer Marceliny, tudzież jej przybycie. Niemniej najemnik swoje lata miał, także jedynie co dało się po nim widzieć, to beznamiętny wyraz twarzy. Oczy sunęły ze znudzeniem po sylwetce wymordowanej, z której powoli znikała znajoma mu czarna mgła lub ogień. Starał się jednak dopatrzeć pewne szczegóły i jak ktoś, kto latami szkolił się w walce wręcz i nie tylko, nie dało się dziewczynie ukryć faktu, że po walce z DOGS'sami kulała. Canes darował sobie to komentować, w zasadzie kompletnie byłoby to nie na miejscu, zważywszy na fakt, że jest tutaj w określonym celu. Chociaż raz udowodni, że nadaje się też do tego typu misji.
Nie odsunął się, kiedy ta nieznacznie przybliżyła się do niego. Znudzone, z nutką tajemnicy w oczach spojrzenie zatrzymało się na chłodnych, dwukolorowych oczach, pamiętając, że kontakt wzrokowy to klucz do wszystkiego. Uniósł nieznacznie brwi, kiedy usłyszał jej słowa.
- Kicia, gdybym jej nie przyjmował, uważasz, że sterczałbym tutaj jak idiota? - odparł ze spokojem w głosie, dalej uparcie trzymając spojrzenie na jej oczach. Uniósł jednak minimalnie lewy kącik, poprawiając swoją broń na rękach. Tak mimowolnie - Bardziej mnie interesuje druga część zlecenia. Co to za sprawa? Jak dobrze zapłacisz, zapewne to też dla Ciebie zrobimy - zagaił, grzecznie teraz czekając na reakcje kobiety. Będzie chciała coś w tym kierunku zrobić, a może go poszczuje? Nie warto, skoro choroba i rany po poprzedniej walce dawały wyraźniej jej we znaki. Co prawda Asterion teraz tego nie widział, ale przy małej sprzeczce będzie wstanie to zauważyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.17 22:15  •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
Nie opuściła spojrzenia. Ukrywała fakt, że w takim stanie najchętniej wróciłaby do swoich czterech ścian w mieście-3 i za ostatnie oszczędności przeleżała w swoim łóżku kilka miesięcy, z dala od wszystkich problemów, długów i chorób. Żeby to wszystko było takie proste. - W mojej wiadomości zawarłam aż dwa zlecenia. Nie czytam w myślach - ups, pomyślała, przypominając sobie nieskromnie o swoich umiejętnościach - ...a przynajmniej nie każdemu - poprawiła się, chociaż i to nie było do końca prawdą - dlatego pytam, bo to "zlecenie" jest dla mnie priorytetem.
Usiadła na pobliskim zwalonym, spruchniałym korzeniu. Było z nią coraz gorzej, starała się jednak nie ukazywała tego. Ot, zwykłę zmęczenie, bolą ją nogi, chyba każdej żywej istocie coś podobnego się przytrafiło, no nie? - Czyli to mamy załatwione. Wspaniale. Zaczynam za dwa tygodnie, muszę mieć czas na zebranie wszystkiego i przygotowanie tego. Najpierw musicie przygotować dla mnie listę leków, które potrzebujecie. A co do drugiego zlecenia... - dodała szybko, wiedząc, że nie może przedłużać tego spotkania bardziej - ...nie dotyczy ściśle mnie. Windykator mojego kasyna, przy okazji mój przyjaciel stracił niedawno rękę. Wiem, że macie sporo gratów u siebie. Zastanawiałam się, czy nie bylibyście w stanie załatwić gościowi jakiejś mechanicznej, dobrej ręki i przy okazji zamontować ją... - zadumała się chwilę. Zastanawiała się, czy zacząć temat z trzecim zlececeniem. Miała spory dylemat - wolała tę sprawę załatwić sama.
Ale, do cholery, ktoś musi jej pomóc odnaleźć ludzi, których szuka!
Z drugiej jednak strony... najemnicy nie zapuszczali się na tereny miasta-3. Chyba nie orientowali się zbytnio w strukturze władzy s.spec, ani o konflikcie ich z łowcami. Podrapała się wolno po głowie. A może warto zaryzykować?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica - Page 8 Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach