Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 27.09.15 11:43  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Kirin miał szczęście, że nie zasnął, w przeciwnym wypadku obudziłby się w niezbyt dogodnych dla siebie warunkach. Gdy zastygł w miejscu, mógł usłyszeć szum ptasich skrzydeł i spore cienie zasłoniły mu niebo. Problem polegał na tym, że to nie były ptaki. Samoloty też nie. Anioły w liczbie dokładnie czterech zstąpiły na ziemię przed Vincentem, aby odciąć mu drogę ucieczki. Jedyna kobieta w tym towarzystwie schowała skrzydła i zarzuciła skórzaną kurtkę na ramiona. Otoczyli go półkolem, p czym najstarszy rangą anioł odezwał się:
- Grzeszniku, za swoje zbrodnie zostałeś wezwany pod sąd anielski. Poddaj się dobrowolnie, a krzywda cię ominie.
Pozostali skrzydlaci jak na komendę wyciągnęli broń. Błysnęły w słońcu ostrza dwóch katan i ogniwa łańcucha, którego trzymał ostatni z aniołów. Ich przywódca póki co nie okazał wrogości większej, niż ta zawarta w słowach, ale z pewnością również był gotowy na atak.


Anioły - GUNS N' MOSES:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.15 12:18  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Jego widok przesłoniły ciemne cienie. Jak to zawsze bywa podczas patrzenie w stronę źródła światła, kiedy tak w końcu coś mu je zasłoniło, miał mroczki przed oczami i musiał pomrugać kilka razy, zanim w ogóle dostrzegł, że ciemna plama samolotem czy innym dziwactwem nie jest. Póki były jeszcze daleko, mógł zobaczyć szeroko rozłożone anielskie skrzydła, ale to wcale nie rozjaśniało mu sytuacji.
- He? Eeeh? Co? - Zaczął zdezorientowany i gdyby tylko świat byłby trochę bardziej bajkowy, nad jego głową pojawiłoby się kilka różnokolorowych znaków zapytania. Co to w ogóle była za sytuacja...
Nie wstał, nie poruszył się za wiele. Oparł się jedynie płaskimi dłońmi za plecami kładąc je na ziemi. Tak lepiej było mu patrzeć dookoła, a cała czwórka najwyraźniej postanowiła go otoczyć i wywołać tym u niego wrażenie ich przewagi na starcie. Pewnie taką mieli taktykę, gorzej jednak z samym Kirinem, bo on po prostu nie uznawał tego za plus na ich korzyść. Wręcz przeciwnie. Kiedy tylko zobaczył, że ma do czynienia z grupką, poczuł że krew buzuje mu w żyłach i był gotowy do skierowała swych pięści w ich kierunku. Kiepski był z niego negocjator, ale zanim w ogóle zareagował, trącił palcem kilka przycisków na swoim telefonie dostając wcześniej wiadomość z cichym 'beep'. Spokojnie, nie przejmując się tym, że coś się do niego mówi, zajął się swoimi sprawami, dopiero gdy uznał je za skończone rozejrzał się dookoła.
- Ej, chwila. Ja niby jestem grzesznikiem? Ale to ty zdeptałeś te nienarodzone jeszcze ptaszki. Nie wstyd Ci? - Wskazał palcem pod buta jednego z aniołów, gdzie chwilę temu leżały jeszcze nakrapiane jajeczka, jego niedoszła kolacja, której nigdy nie zaczął nawet przyrządzać. - Jest coś takiego jak domniemanie niewinności pierzaki. Macie jakieś dowody, że zrobiłem coś źle?
Syknął w ich kierunku uderzając palcami o ziemię ze zniecierpliwienia. Nie miał zamiaru się poddawać i dowolnie oddać w łapy aniołów tylko dlatego, że one tak chciały.
Z resztą kiedy brakowało im skrzydeł wcale nie wyglądały tak imponująco. Mógł przyrzec, że gdyby wstał, przewyższył by większość, o ile nie wszystkie z nich. Teraz jednak poza względami fizycznymi, interesowało go także, co i jak wiedzą te bydlaki. Przecież go nie śledziły... Reb? Nie... ona by się nie wygadała. Robił już gorsze rzeczy niż pogryzienie jakiegoś dziecka czy rozprucie kilku facetów.
Spojrzał w dół kątem oka. A tak, jego bluza nadal była uwalona krwią, a pod spodem przyczepił kilka swoich noży. Jednak i to nic nie znaczyło. Mógł oblać się sokiem malinowym i był gotowy wepchnąć łeb któregoś z aniołów we własne ubrania, żeby udowodnić mu, że się myli. Nawet jeżeli to była prawda.
- Co wy na to, że nie podam się dobrowolnie, a krzywda i tak mnie ominie? - Zapytał bardzo przekonującym głosem. Gdyby tylko stał, poklepał by jakiegoś po ramieniu i pokiwał głową. Tak, był pewny, że jego gadka przekona chociaż jednego.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.15 13:32  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Brak szacunku wobec istot niebiańskich widocznie zdenerwował wszystkich obecnych skrzydlatych, najbardziej poruszając uczuciami  dowódcy, który zacisnął pięści ze złości.
- Plugawy stworze, daję ci ostatnią szansę… Poddaj się karze dobrowolnie, a nie zostaną wysunięte dalsze środki.
Wytłumaczenia żyrafy, pyskowanie i słowne stawienie oporu sprowokowały reakcję napastników. Zacisnęli mocniej pięści, usta zwęziły się w kreski, spojrzenie stało się nienawistne.
- Masz niewinną krew na bluzie i jeszcze śmiesz pytać nas o dowody? – zawołał Łańcuch, po czym rzucił się w stronę Kirina, chcąc wyszarpnąć go z dziury pomiędzy budynkami. Gdyby stawiał opór, uderzył go i kopnął. Taki miał zamiar dzielny obrońca uciśnionych, boskie stworzenie nieskończonej dobroci. Problem w tym, że gdy tylko go dotknął, nagle znalazł się znowu o krok przed nim.
- Co jest? - zapytał zdezorientowany. Biedaczek nie wiedział, że ma omamy
- Czas do namysłu się skończył. – powiedział Zakolczykowany i zacisnął mocniej pięści
W tym momencie Kirin poczuł zimne dłonie obejmujące go w pasie i przesuwające się po jego plecach. Kolory jakby nagle wyblakły, a twarze aniołów wykrzywiły się w okrutne oblicza ognistych demonów, z każdą frazą z ich ust wychodziły płomienie. Pierzaste skrzydła stały się czarnymi błoniastymi tworami. Do uszu Vincenta zaczęły dobiegać śmiechy, diabelskie chichoty, szepty rozbrzmiewające wewnątrz jego głowy.
Kto powiedział, że halucynacje są przyjemne?


Efekty:



- Kirin - halucynacje (1/2) (utrzymują się przez dwa twoje posty)
- Zakolczykowany - użycie mocy (1/2)
- Łańcuch - uwięziony w halucynacjach (1/4)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.15 18:54  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Kirin był chyba autentycznie przejęty losem tych ptaków, które nie miały mieć już nigdy okazji, by się wykluć i żyć. Wlepiał teraz swoje złote ślepia w połamane skorupki i śledził powolnie wyciekające z wnętrza płyny.
Z szoku i zamyślenia wyrwało go dopiero szarpnięcie za kołnierz bluzy ale i te natychmiast ustały, gdy tylko anioł został schwytany w pułapkę jego niemalże automatycznego systemu samoobrony. Vincent od razu wiedział co zaszło, ale to znaczyło jedynie tyle, że skoro rzucił się na niego jeden, zrobi to i reszta. Chciał się zerwać, co umożliwiły mu położone wcześniej za plecami dłonie. Odepchnął się nimi od podłoża w celu rzucenia się na stojącego najbliżej niego anioła. Nie miał zamiaru wcale siłować się z nim na ręce, ale wykorzystując impet pochwycić go w okolicach kolan i powalić na ziemię w celu zmasakrowania nieco tej anielskiej buźki. Wcale nie miał ochoty szczędzić na niego swoich rąk, a sam był na tyle ciężki, że miał nadzieję przygnieść go nieco do ziemi i kontynuować obijanie mordki.
Daleko mu jeszcze było do wpadnięcia w szał. Był po prostu poirytowany i zły całym tym wydarzeniem, co nie znaczy jednak, że był mniej groźni niż w momentach, kiedy jego zwierzęca część przejmowała kontrolę nad umysłem.
- To. Moja. Własna. Krew. Jełopie. - Syczał do anioła w trakcie okładania go, jeżeli tylko mu się to udało, dodając kolejne słowo przy każdym nowym ciosie.
Powoli docierały do niego także halucynacje, ale jego reakcja nie była aż tak oczywista. Głównie dlatego, że od dawna prześladowały go głosy każące mu non-stop uciekać. Nie słuchał ich, ale gdy pojawiło się ich więcej, nie zląkł się tak, jak może powinien. Strach wywoływany wizjami dziwnych stworzeń, niemalże diabłów wprawiał go jedynie w większa złość. Nie był typem, który ze strachu uciekał, ale on wolał zaatakować, pozbyć się źródła wszelkiego problemu.
Z resztą gdy tylko błoniaste skrzydła pojawiły mu się przed oczami sam wpadł w trans i nie zdołał powstrzymać wyrastających z czubka głowy rogów i ogona. W tym momencie sam mógłby wyglądać jak czart. Dodając do tego szaleństwo w oczach i szał z jakim miotał pięściami z pierwszego, którego udało mu się dorwać, o ile w ogóle.
- Stul pysk ty tworze fałszywego boga. - Warczał i krzyczał jednocześnie. Nie obchodziło mu, z jakiego powodu tutaj są i kto ich wysłał, dla niego nie istniało coś takiego jak stwórca, nie ważne z jakiej wiary pochodził. Nie było i kropka. Widział już gorsze piekło, tutaj na ziemi, więc jeżeli istnieje to prawdziwe i kiedyś tam trafi, liczył na to, że powitają go jak starego druha.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.15 19:21  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Po otrzymaniu smsa dobrze wiedział kto ma być jego adwokatem. Podniósł się z łóżka dziewczyny, która aktualnie spała obok. To właśnie od niej miał info na temat niezłego łupu, który mogą zdobyć, a przynajmniej to starała się powiedzieć po wszystkim. Nieważne, teraz musiał skupić się na tym co jakieś kurczaki chcą od jego partnera (zawodowego oczywiście). Ubrał szybko na siebie swoje ciuchy, czyli bieliznę, wojskowe spodnie, wojskowe buciory, luźnego longsleeva i ponczo.
Po wyjściu starał się kierować na czuja, ale dobrze widział skąd ludzie pośpiesznie się wycofują.
Złapał jednego z przechodzących obok typków aby spytać go o tą nagłą emigrację.
- Cztery skrzydlate odgrodziły ulice i próbują porwać jakiegoś typa, puść mnie kurwa bo jeszcze mnie spróbują zabrać! - Usłyszał od szarpiącego się kolesia więc spełnił jego życzenie i sam ruszył do przodu.
Ulica z minuty na minutę była coraz bardziej opustoszała, a to oznaczało, że sprawa jest poważna.
Kiedy w końcu na horyzoncie zauważył kilka sylwetek, stanął przy ścianie obserwując chwilę i rozważając plan.
Jebać to, wejdziemy ze stylem, powiedział do samego siebie i wszedł do pobliskiego budynku.
Zaczął przechodzić między piętrami i budynkami, aż był nad oprawcami jego przyjaciela i otworzył cicho okno.
Drugie piętro, stąd spokojnie mógł im się przyjrzeć.
Trzech się patrzyło jak jeden z nich podchodzi do Kirina i łapie go za szmaty, debil.
Na reakcję długo nie trzeba było czekać, już po chwili można było obserwować jak się zaczęli okładać a pozostała trójka ma zamiar wejść im w paradę.
Dziwił go fakt, że nie ma tu jeszcze Rebeki, ale skoro nie ruszyła tu jeszcze swojego kupra to muszą sobie poradzić w dwójkę.
Zerknął na wysokość jaka go dzieli od ziemi i najbliższego anioła. Wystarczająco blisko żeby mógł na nim wylądować.
Westchnął cicho i oparł nogę o framugę okna.
Za ojczyznę, kurwa. Wyciągnął katanę i skoczył wprost na jednego z pierzastych.
Miał zamiar wylądować na nim tak aby katana zatopiła się w jego karku, ale wylądowanie samymi nogami też typa zneutralizuje, a o to właśnie chodziło.
- Dzień dobry, przedstawiciel praw zwierząt, widzę, że są państwo kłusownikami i próbują pozbyć się bardzo rzadkiej odmiany żyrafy, niestety nie mogę do tego dopuścić i muszę wystawić państwu mandat. - Jeżeli mu się wcześniejszy plan powiódł to dźgnął ponownie kataną pierzastego na którym stał.
- To jak, mięśniaku, chcesz się sprawdzić? - Powiedział uśmiechając się paskudnie w stronę przypakowanego anioła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.15 22:58  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Reakcja Kirina zaskoczyła anioły, ale były to anioły zastępu, przyzwyczajone do walki z różnorakimi bestiami, więc gdy pierwsze ciosy żyrafy spadły na Zakolczykowanego, zareagowały natychmiast. Przywódca rozpalił ognie wokół swoich dłoni i złapał mężczyznę za włosy. Drugą ręką spróbował złapać go za przedramię, ograniczając rany, spadające na swojego towarzysza. Ból musiał być spory, swąd palonego mięsa sprawiał, że zbierało się na wymioty. Zakolczykowany osłaniał twarz przed ciosami, upuściwszy wcześniej katanę, ale gwałtowność działań Kirina przebijała się przez jego osłonę, robiąc z jego twarzy coś, co wyglądało jak marmolada.
Halucynacje przybrały na sile. Już nie szepty, ale krzyki, błagania, prośby. Wydawało mu się, że po przeciwnej stronie ulicy stoi Rebeka i nieznany oprawca trzyma nóż na jej gardle. Zimne dłonie stały się lodowate i za wszelką cenę próbowały odciągnąć go od masakrowanego anioła.
Kobieta próbowała podbiec i pomóc reszcie, jednak cielsko Fenrira skutecznie uniemożliwiło jej jakąkolwiek reakcję. Już na zawsze. Zdezorientowany mięśniak uderzył odruchowo Fenrira krótkim ciosem z łańcucha, jednak rozległ się tylko metaliczny brzdęk i ręka biomecha pozostała nienaruszona.
- Co? Jaki mandat? O czym ty pieprzysz? – drwal chwycił pewniej łańcuch, po czym zaczął kręcić nim niewielkie młynki – Ty też staniesz przed sądem, skoro bronisz tak upadłej kreatury. – warknął i uderzył rozłożonym łańcuchem dobermana w głowę, rozcinając mu skórę. Próbował owinąć broń wokół katany przeciwnika i ją wyrwać, ale nie trafił zbyt dobrze. Od razu po ciosie zaczął przyciągać go do siebie, co opóźniało jego obronę, w wypadku odwetu.

Efekty:

- Kirin - halucynacje (2/2) (utrzymują się przez jeden twój post), płonące włosy,
- Zakolczykowany - użycie mocy (2/2), złamany nos, wybite dwa zęby, popękane wargi, krew na twarzy,
- Łańcuch - uwięziony w halucynacjach (2/4)(tylko względem Kirina)
- Kobieta-anioł - nie żyje
- Przywódca - użycie mocy (1/3)
- Fenrir - ból głowy, rozcięta skóra wzdłuż lewego boku
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.15 13:09  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Myślała, że jak tylko swojego podopiecznego dorwie, to go z zimną krwią zamorduje.
Prawda była taka, że choć miała ochotę to zrobić, to i tak nie byłaby w stanie. Tak czy inaczej jednak nie zamierzała pozwolić go skrzywdzić nikomu innemu. Gdy wiec tylko otrzymała enigmatyczną wiadomość o porwaniu i skarpetkach, natychmiast ruszyła na ratunek tej nieszczęsnej cholerze. Miała się właśnie uczesać, ale na całe szczęście zwróciła uwagę na pikający obok telefon. Tym więc sposobem frotka, która miała znaleźć się na samym końcu planowanego białego warkocza, teraz opasywała prawy nadgarstek dziewczyny.
Dobrze, że chociaż w przybliżeniu wiedziała, gdzie szukać żyrafoludka. Wyczuwała ogromne kłopoty, więc szła ile sił, kierując się w przeciwną stronę niż mały tłumek opuszczający pewne konkretne okolice. Niektórzy za nią wołali, by zawróciła - pewnie obawiali się o bezpieczeństwo anielicy lub uznawali ją za wariatkę, bo nie wyglądała na taką, co mogłaby sobie poradzić z bandą aniołów zastępu. Była jednak w stu procentach zdeterminowana, nikomu nie pozwalając się zatrzymać.
W pewnym momencie zaczęły do niej dobiegać bliżej niezidentyfikowane głosy, jednak podejrzewała, kto może być ich właścicielem. Spowodowało to, że przyspieszyła do biegu i zwolniła dopiero wtedy, gdy dźwięki dobiegały wyraźnie zza rogu. Z natury poruszała się cicho, więc liczyła na chociażby chwilowy element zaskoczenia. Wychyliła kawałek twarzy zza budynku, za którym znajdowała się interesująca ją grupa. Jej czyn raczej nie powinien zostać zauważony, chociaż i tak dla bezpieczeństwa nie pozostawała w takim położeniu długo - chodziło tylko o to, by zerknąć na sytuację i w pół sekundy ułożyć w głowie plan.
Układanie planu poszło się kochać w momencie, gdy zobaczyła płonącą głowę swojego podopiecznego, co było nie tylko ogromnym zagrożeniem - atak na Kirina był zniewagą dla stróżującej mu anielicy. Krew w niej zawrzała i wybiegła na ulicę, udając się pełnym biegiem w kierunku grupki. zachowując jeszcze dość duży dystans, zdecydowała się na pierwsze działanie. Nad głową Vincenta powinna pojawić się wodna kula wielkości piłki siatkowej, która natychmiast rozbryznęła się w dół, w celu ugaszenia miniaturowego pożaru. Albinoska musiała przez to trochę zwolnić, jednak nie zatrzymywała się, dopóki rozsądek podpowiadał jej, że jest jeszcze poza zasięgiem ataków.
Rzuciła krótkie spojrzenie na leżącego na ziemi trupa.
Na pokojowe pertraktacje jest już zdecydowanie za późno.
Co więc mogła zrobić? Patrząc na płonące dłonie jednego z aniołów, postanowiła kontynuować wcześniej rozpoczęte działania. Strumień wody uformował się w powietrzu, po czym zaczął zmierzać w kierunku twarzy anielskiego przywódcy oraz kolesia z kolczykami, celując w usta, oczy, nos - każdy otwór, w który płyn mógł się wcisnąć i utrudnić im walkę. Starała się uważać na ewentualne zagrożenia z zewnątrz i przesuwać względnie daleko od kolegi z łańcuchem.
Vince, kurna. Jak umrzesz, to cię zabiję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.15 20:40  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Kiedy człowiek, tudzież wymordowany skupia się na obijaniu mordki kogoś innego, w niewielkim stopniu skupia się na tym, czy płoną mu włosy, czy może nie. Dopiero w momencie, kiedy jęzory ognia zaczynają smagać takiego delikwenta po skórze dostrzega on subtelną różnicę pomiędzy byciem a nie byciem ludzką-pochodnią.
Mógłby przysiąc, że i tak znajduje się w jakimś piekielnych pokoju i wszystko, łącznie z aniołami stoi teraz w płomieniach. Może i rezygnacja z próby zgaszenia swojej głowy nie jest tym, co najlepiej jest zrobić w takiej sytuacji, ale Kirin, zanim stał się zawodową żyrafą był przykładnym uczniem. A każdy uczeń wie, że w razie podpalenia się należy paść na dywan i zacząć się turlać odcinając odpływ tlenu do płomieni. Jak na złość, w okolicy nie było akurat żadnego sprzedawcy dywanów, ale anioł wcale od takowego sprzętu się nie różnił. Puścił się osobnika, którego twarz gruntownie przemeblował i rzucił się na kolejnego pierzaka skierowany głową w niego. Niczym baran, który chce pieprznąć w kolegę rogami. I w tym momencie, zgodnie z zasadami chciał złapać tego, który mu się nawinął i zgasić sobie na nim głowę, ewentualnie jego także podpalić. Ciekawe, czy smażony anioł smakuje dobrze.
W międzyczasie, gdzieś z boku spadł obok niego jakiś wieloryb. Może niekoniecznie wieloryb, ale ciężar pod jakim zadrżała ziemia nawet się zgadzał. To ciężkie bydle w postaci Fenka spadło mu z nieba niczym anioł... taki bardziej w kirinowym stylu, z bronią w ręku i z zamiarem siania destrukcji.
- Palcie się koguty! Chcę z was mieć obiad na jutro! - Krzyczał w przypływie jakichś chorych wizji, w których ich ciała płoną razem ze skrzydłami. Jeżeli przeboleje się zapach palonego ciała, to ludzkie mięso jest całkiem smaczne. - Fenek! Co ja im zrobiłem?
Pytał poważnie. Ze swoim tonem przerośniętego gówniarza, który uznawał, że tylko to, co on robi jest słuszne. Co w tym złego, że robił wszystko by przeżyć? Polowali na niego, więc musiał pozbyć się myśliwych. Jadł zwierzęta, w tym ludzi, bo dzięki temu nie głodował na Desperacji. Czy to było aż tak złe, że chciał żyć, bo raz już pozbawiono go tej możliwości w brutalny sposób? Gdzie wtedy były anioły co?
Uciekaj, uciekaj...
Przez krzyki i wrzaski sztucznie wtłoczone w jego umysł przebijały się też delikatne jak piórko słowa małego dziecka. Nie miał jak uciekać, nie miał jak posłuchać, chociaż i tak nigdy tego nie robił.
Poczekaj Kirin, uciekaj...
Nie było mowy, by pochwycony przez niego osobnik zwiał tak łatwo. Chciał zacisnąć ręce wokół jego talii i naciskać z całej siły, by zgnieść jego wnętrzności i może także żebra. Nie oferował tak szybkiej śmierci, jak jego niedoszły jeszcze wybawca-biomech.
- Puść ją skurwysynu, swoich też atakujecie?!
O ile tylko zdołał, chciał złapać gościa w pasie, obrócić go głową do dołu i cisnąć nim o ziemię. Jeżeli mu się nie udało, to mimo wszystko zabrał gościa ze sobą taszcząc go po ziemi w stronę wizji, w której ktoś groził jego anielicy.
Niedoczekanie dziadu.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 21:40  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Sięgnął szybko po UMP zawieszone na pasie i skorzystał z faktu, że jego przeciwnik jest odsłonięty cofając łańcuch i wypalił w niego cały magazynek, nawet jeśli padł na ziemie i miał jeszcze naboje to dalej szatkował jego ciało pociskami.
Jeśli mu się to nie udało to wyciągnął ponownie katanę i włączył jej moc aby pociąć jego łańcuch i odciąć mu kończyny, zacząłby od rąk, po czym skupiłby się na nogach. Jeżeli mu się to udało to zostawił swojego przeciwnika-kadłubka aby sam się wykrwawił w agonii i ruszył na ognistego mędrca aby wbić mu katanę w biodro.
Jeżeli jednak Fenrir dostał wpierdol to przyjął go na klatę, każdą dawkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 0:07  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Kirinowi udało się wyrwać rękę z palącego uścisku anioła i złapać go w pasie, przyciskając głowę do jego klatki piersiowej. Problem tkwił w ustawieniu, które działało teraz na niekorzyść wymordowanego. Przywódca aniołów miał problemy z oddychaniem, ale ręce miał sprawne, dlatego walcząc o odzyskanie swobody, złapał płonącymi dłońmi za twarz i szyję żyrafy. Vincent mógł poczuć swąd własnego ciała i straszny ból, dochodzący do niego jednak z lekkim opóźnieniem. Jednocześnie lewe oko zaczynało chyba szwankować. Na szczęście kula wody wytworzona przez Rebekę uratowała go od całkowitej ślepoty, choć rany dalej bolały, a uścisk anioła podduszał go.
Zakolczykowany, ledwie widząc zza skorupy zakrzepłej krwi i posklejanych włosów, próbował sięgnąć po leżącą nieopodal katanę, korzystając z tego, że przeciwnik dał mu spokój.
Fenrir, łapiąc za UMP mógł zobaczyć rozszerzające się oczy mięśniaka, który dał sobie spokój ze zwijaniem broni, jak tylko ujrzał broń w rękach biomecha. Rzucił się na niego, jednak było już za późno, by uniknąć obrażeń. W momencie skoku anioła, lufa wypluła już pierwsze ołowiane kule, tak że w momencie uderzenia Charlesa przez drwala, w brzuchu tego ostatniego znalazło się już kilkadziesiąt gramów najcięższego stabilnego pierwiastka. Na nieszczęście biomecha, cios doszedł i spowodował paskudny ból, poprzedzony niepokojącym chrupnięciem w szczęce, która nagle została przekrzywiona o kilka stopni w prawo. Drugi cios spadł na dolne żebra dobermana, powodując pęknięcie co najmniej kilku z nich. Nie zdołał jednak zrobić nic więcej. Ołów uśmierca skutecznie, co mógł poczuć na własnej wątrobie. Zdążył tylko opluć Fenrira krwią, niekontrolowanym skurczem wyrzucając z siebie ciecz, ale zaraz po tym upadł na ziemię i skonał.
Strumień wody oślepił na chwilę przywódcę aniołów, ale ta chwila wystarczyła, by nie wyprowadził kolejnych ataków na nieosłoniętą głowę Kirina. Żyrafa co prawda nie zdołała obrócić przeciwnika zgodnie ze swoimi zamierzeniami, ale przewaga, którą uzyskał nad nim, powinna zapewnić mu zwycięstwo.


Efekty:

- Kirin - spalona część włosów, poparzona twarz, szyja, przedramię, gorsza widoczność na lewe oko (+-2 fabuły po leczeniu)
- Zakolczykowany - regeneracja mocy (0/2), złamany nos, wybite dwa zęby, popękane wargi, krew na twarzy,
- Łańcuch -nie żyje (przed śmiercią użył wzmocnienia siły)
- Kobieta-anioł - nie żyje
- Przywódca - użycie mocy (2/3), dusi się, jest oślepiany strumieniem wody
- Fenrir - ból głowy, rozcięta skóra wzdłuż lewego boku, zwichnięta i pęknięta szczęka, pęknięte kilka żeber dolnych z lewej strony
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 11:09  •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
Koniec zabawy. Poparzenie mu głowy to jedno, ale kiedy ktoś zaczyna ingerować w jego piękną twarzyczkę i szyję, żyrafa robi się nieprzyjemna. Narastający ból wywoływał u niego mdłości i czuł, że nie będzie w stanie bardzo długo tak wytrzymać. Właściwie idealnie na czas pojawiła się woda, która uratowała go od zamienienia się w niespełna dwumetrowy ognik. W tym momencie podjął szybką decyzję, musi szybko uniemożliwić pozostałej przy życiu dwójce dalsze działania i w tym celu niemal na zawołanie jego ciało ze zwykłego stało się niematerialne, niczym duch. Teraz mogli do niego strzelać, okładać pięściami, robić co tylko chcieli, nic z tych rzeczy nie mogło go zranić. A on... wyciągną rękę w stronę najbliższego anioła i wbił mu rękę w klatkę piersiową zaciskając palce na jego sercu i bez skrupółów wyrywając je z ciała skrzydlatego. Gdyby tylko mu się to udało, niezwłocznie to samo wykonałby względem ostatniego. Nie musiał martwić się o przeszkody, mógł poruszać się swobodnie przechodząc przez wszystko i wszystkich kontrolując wedle własnej woli możliwość dotykania. Jego dłoń wchodziła jak w masło, nawet nie brudząc się przy tym krwią. Dopiero wtedy, gdy wyrwana z ciała szkarłatna masa została wypuszczona z jego ręki, stawała się materialna i uderzała z nieprzyjemnym mlaskiem o ziemię.
- Pożałujecie tego, pierzaste ścierwa. Zobaczycie przed śmiercią własne zepsute serca...
A Kirin sapał ze wściekłości i z bólu. Chciał być miły, poważnie, mógłby przecież uszkodzić całą czwórkę na samym początku gdyby tylko chciał, a przecież zamiast tego zapytał ich za co ma zostać pojmany bo... naprawdę tego nie pojmował.
Czy to było aż takie złe, że żył? Dokonywał zbrodni samym swoim istnieniem i chęcią przeżycia na Desperacji? Jeżeli tak, to egzystencja aniołów także jest zbrodnią i trzeba jak najszybciej oczyścić je z grzechu poprzez zabicie ich, zmasakrowanie, wyrwanie ich serc...
Gdyby tego było mało, nawet po śmierci pozostałej dwójki (o ile mu się udało) zatopił w ich ciałach dłonie rozrywając im żyły i tętnice, babrając się w ich krwi i tworząc szkarłatne kwiaty w miejscu, gdzie padłyby ich ciała.

Przenikanie 1/3
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica - Page 5 Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach