Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 01.05.15 14:57  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Cudownie było czasem rozprostować skrzydła, z dumą rozwinąć je i oderwać się od ziemi. U Camaela były one ogromne - majestatyczne, wręcz lśniące bielą. Czyste, jak i on. To jeden z Aniołów, który nie odwrócił się i nadal wykonywał wolę Boską. A, mówiąc szczerze, takich nie było wcale aż tak dużo, a przynajmniej nie w tych czasach. Dlatego też pałał dumą i jasnością. Chociaż może to drugie wynikało z żywiołu, jakim się zajmował. Światło pasowało do niego idealnie.
Leciał. Czarne włosy przeczesywane były przez wiatr, a jego zimniejsze podmuchy uderzały w anielską skórę. Musiał od czasu do czasu wyjść poza granice Edenu. Cóż, ostatnio robił to chyba zbyt często. Lubił patrzeć na ludzi czy też na tych, którzy ludzi tylko przypominali. Zdarzało mu się pomagać w mniejszych czynnościach. W tym przydaje mu się jedna z jego najlepiej wykształconych umiejętności - bezszelestny chód. Dosłownie nie wiesz kiedy przemknie za tobą i w czymś pomoże, a ty go nawet nie zauważysz. Poza tym umiał tworzyć iluzje, co również się przydawało.
Dotarcie do Desperacji nie zajęło mu długo. Wylądował na ziemi w jakiejś mało zaludnionej dzielnicy, tak, aby nikt go nie widział. Zdematerializował skrzydła, po czym nałożył na siebie czarną koszulę, którą wcześniej zdjął. Nie chciał jej bynajmniej niszczyć. Przeczesał włosy dłonią, otrzepał spodnie z pyłu, który na nim osiadł, po czym ruszył naprzód. W ciszy i z miną pełną nadzwyczajnego spokoju.
To miejsce było dla Camaela całkowicie zaskakujące. Każdego dnia zachodził w dalsze dzielnice i odkrywał coraz więcej. W dodatku wciąż coś nowego! Zadziwiała go zaradność ludzi (i nieludzi), ich samodzielność. Nawet, jeśli zdawali się być istotami słabymi, często bez żadnych mocy czy ułatwień, dawali sobie radę. Tworzyli nowe budynki, miasta, technologie - żyli, bawili się. Niesamowite.
Dosłownie ich kochał.
Dlatego też z delikatnym uśmiechem przechodził przez jedną z ulic na obrzeżach, mijając owe istoty. Roztaczał wokół dziwną aurę jasności, dosłownie biło od niego światłem, ale i ciepłem. Co poniektórzy oglądali się za nim, mierząc przez chwilę wzrokiem. Nie pasował tu, wyglądał jak wklejony z zupełnie innej sceny, tutaj - w miejski krajobraz Desperacji. Czysty, zadbany i niezwykle piękny, a w dodatku pełen uśmiechu i nieziemskiego spokoju.
Czasem Lux miał nosa do pewnych zdarzeń. Nic specjalnego, "intuicja", którą ma każdy. Może był wyczulony na pewne sytuacje. Także i teraz. Przestał obserwować ludzi i mroczną dzielnicę. Rozejrzał się, przyspieszył kroku. Coś się działo i czuł to. Szedł przez dłuższą chwilę i nagle zatrzymał się w pewnej uliczce.
Twarz Anioła drgnęła lekko, stwarzając pozory niewzruszonej, gdy zobaczył pewną sytuację. Dziewczyna, co najwyżej 16 letnia, uderza jakiegoś starca, żebraka. Widział wystarczająco wiele w swoim życiu i nic go nie zaskoczy, jednak przemoc ludzi wobec siebie nawzajem w pewien sposób go smuciła.
Nie czekał. Bezszelestnym, acz szybkim krokiem, podszedł do dziewczyny. Nie miała szans go nawet usłyszeć. Bez problemu złapał ją więc za rękę i przytrzymał tak, aby jej nie zranić czy nie uszkodzić, lecz wystarczająco by zaprzestała swych działań. Głębokimi, niebieskimi oczami spojrzał na nią. Były one pełne spokoju i jakiejś... wewnętrznej harmonii.
Przestań — odrzekł stanowczo. Nie szarpał jej, ani nic w tym guście. Nienawidził ranić innych, stosować przemocy. Musiał ją jednak powstrzymać. — Nie powinnaś tak robić.
Zakuło go gdzieś w klatce piersiowej. Mina dziewczyny była... triumfująca? Pełna zadowolenia, jak gdyby dumy, z tego, co właśnie zrobiła. Przez chwilę przyglądał się jej, po czym puścił lekko delikatną rękę, coby jej krzywdy przypadkowo nie zrobić. Starał się panować nad swoją siłą. Z łagodną twarzą, uśmiechnął się krótko w stronę starca. Podał mu dłoń i pomógł wstać z ziemi. Przestraszony zaś człowiek podziękował mu, po czym odszedł w swoją stronę i dość szybko zniknął mu z oczu. Dziewczyna zaś nie miała w tej sytuacji zbyt wiele do gadania czy zrobienia - jeśli próbuje coś zrobić czy znów zranić staruszka, Camael bez problemu ją powstrzymuje.
Anioł dopilnowuje, aż człek odejdzie i będzie bezpieczny, po czym znów obraca się. O dziwo, jest spokojny i opanowany, choć może powinien się na nią wściec. Taki jednak nie był. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Założył ramię na ramię i zmarszczył brwi, wyrażając tym samym lekkie zdziwienie. Z jego ust wydobył się męski, głęboki i spokojny głos:
Czemu to zrobiłaś?
Ta, słynął z zadawania pytań, na które ludzie reagowali słowami "co cię to obchodzi?"/"spieprzaj"/"bo tak" i tym podobne. Najprostsze pytania na temat, który go zaskakiwał. Przemoc, brutalność? Nie chciał, żeby jego ukochani ludzie krzywdzili się. Patrzył więc na nią z niezrozumieniem, choć nadal opanowany, będąc jakieś dwa metry od dziewczyny.

//Odpis jest tak beznadziejny i chaotyczny, że naprawdę przepraszam, musisz to wybaczyć DD: Nie miałam jednak weny + nie chciałam cię blokować + jeszcze jutro wyjeżdżam = coś odpisać muszę. Mam nadzieję, że coś z tego zrozumiesz i się nie pogubisz w tej beznadziei. Nie mam siły tego czytać i poprawiać. Następnym razem będzie lepiej ;-;//
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 0:16  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Jej ręka znieruchomiała nagle w powietrzu, jakby jakiś niewidzialny sznur oplótł jej rękę mocno na tyle, że nie mogła się wyrwać; po chwili zrozumiała jednak, że ramię nie uwięzione zostało prze żadne kajdany, a przez zwykłego człowieka. Przyjrzała mu się. Poprawka - anioła. Istota stojąca przed nią była aniołem o twarzy, na której pisała się szczera troska i jakieś ciepło, a i zimno zarazem, wynikające może z mroźnego odcienia błękitu oczu. Dziewczyna, zaskoczona zupełnie tym, że ktoś w tym miejscu - tutaj, gdzie już często to robiła; gdzie wiele osób biło innych - powstrzyma ją - ją, która miała być respektowana i w jakiś sposób wyższa (tylko pod względem metaforycznym, oczywiście, gdyż o przewyższenie Laiene pod kątem wzrostu patrząc, trudno nie było). Jednocześnie jednak poczuła również jakiś odcień ulgi; a był on koloru śnieżnobiałego niczym skrzydła postaci przed nią.  Barwa czystości, niewinności — nietrudno więc zgadnąć, że Słońce było powodem rozbudzenia się takiej emocji. Cień jednak, po przejściu już niemego zdziwienie, ogarnął pewien rodzaj złości — tej buńczucznej, gwałtownej i obślizgłej; zdecydowanie niepochwalanej i raczej nie będącej przedmiotem ludzkich pożądań.
"Przestań".
Fala uspokojenia i tsunami gniewu.
"Nie powinnaś tak robić"
Następna fala wydechu, a morze, ocean wręcz mętnej, czarnej cieczy jaką było szaleństwo. Była bliska wybuchu, niczym tykająca bomba, czekała tylko na jeszcze jedno słowo, gest, które byłoby iskrą na loncie. Zmarszczyła brwi groźnie, chociaż mięśnie mimiczne drgały przez dobry moment zanim zdecydowały ułożyć się w podaną kombinację. Ten niewielki znak na zewnątrz, w środku okazywał się bitwą między połowami. W końcu jednak, Cień wygrała, zbliżając wąskie pasma włosków do siebie.
"Czemu to zrobiłaś?"
Mówił spokojnie, a to jeszcze bardziej tylko dolało oliwy do ognia.
Nosz kurwiczna moc — zaklęła w głowie, jakby przyzywając do siebie jakiegoś rodzaju czar, który miałby sprawić, że młodzieniec nagle zniknie; że mrugnie raz jeszcze i wraz z uniesieniem powtórnym powiek okaże się, że to wszystko miało miejsce w jej i tak już nieźle porypanej głowie.
— Kimże jesteś, żeby mi mówić co mogę, a cóż nie? — zapytała niby (choć odpowiedzi raczej nie oczekiwała, zakładając, że raczej skrzydlaty nikim ważnym przecież nie jest. W jej mniemaniu społeczeństwo nie dzieliło się wszakże na bardziej i mniej istotne jednostki, a zaledwie na silnych i słabych. Może anioł i należał do silnych, ale fakt, że dotknął tylko jej ręki, bo nawet nie to, że wszedł w jej drogę i zatrzymał, lecz samo zetknięcie jego palców z jej skórą, wydało jej się zupełnie absurdalne i niewybaczalne) głosem bardziej lodowatym niż cokolwiek mogło być.
Anioł wybrał sobie bowiem bardzo zły moment na to, żeby skrzyżować ich ścieżki życiowe. Laiene nie dość, że była w złym humorze, to co więcej, nie zdążyła nawet wyładować pokładów marnej energii, która nagromadziła się wcześniej w jej organizmie.
— Śmieci się wszak wyrzuca, nieprawdaż - stwierdziła wciąż chłodno, zastanawiając się odrobinę jak jej wypowiedź zostanie zinterpretowana. Czy odniesie słowo odpadku do starca, czy też do jej emocji właśnie — wybór należał przecież do niego, a niesprecyzowana ciekawość, w małym, minimalnym stopniu, trawiła Laiene.
Zauważyła jeszcze, że wszelkie ślepia skierowane są w ich stronę — duże i małe; młode i wysuszone; niebieskie, zielone i czarne — każdego rodzaju, bez względu na to kto był ich właścicielem, tak jakby same uciekały spod kontroli i wgapiały się w zaistniałą sytuacją. Wraz z chwilą, w której dotarła do niej ta myśl, obok złości poczuła także upokorzenie, a uczucia tego nienawidziła niezmiernie. Oznaczało to bowiem, że jej i tak już niezbyt wielki autorytet został podważony, a ona nie chciała przecież powtórnie sięgać dna.
Należała się już tam wystarczająco długo i powtórnie spadać nie miała zamiaru.


    Przepraszam Cię strasznie, że tak późno, ale coś mi internet nawala i w skutek tego nie mogę albo przeczytać, albo odpisać, a jeszcze lepiej jak zdarzy się, że obu! :X No i pisałam w sporym pośpiechu (<- to ma być usprawiedliwienie za marny tekst), w przerwach między dostawą jakiegoś magicznego czaru, czytaj: działania sieci...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 18:31  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Zmrużył lekko oczy, przechylając głowę w bok. Iście ciekawa osoba.
Camael, jestem wysłannikiem Pana — odpowiedział zupełnie naturalnym i spokojnym głosem, jakby nigdy nic, na jej lodowaty ton. Jak to zrozumiała, to już zależy. Raczej niewiele osób wierzyło i sądziło, że anioły krążą sobie po Desperacji i ratują starych żebraków... Okej, on tak robił. Ale równie dobrze mogła wziąć go za katolika, który ma nie po kolei w głowie. Bo jakże niby mogła go rozpoznać - skrzydeł niby teraz nie miał... Chociaż ta aura światła i spokoju oraz dziwne zachowanie nie wyglądały naturalnie, zawsze można uznać, że jest jakimś psychopatą z urojeniami. Why not?
Dziewczyna najwyraźniej w dobrym humorze nie była. Cóż, nieciężko było to stwierdzić. Camael wyczuł to bez problemu, jako, że dość dobrze rozumiał ludzkie emocje. Często obserwował te istoty, starał się ogarnąć umysłem czemu tak, a nie inaczej. Czemu tak się zachowują, czemu są tak okrutni, czemu krzywdzą się nawzajem i tym podobne. O tym właśnie na co dzień myślał.
Twarz o jasnej karnacji była pełna tego, możliwe, że irytującego, spokoju. Nienaturalne toż to wręcz! Nie było widać po nim żadnych większych emocji - jedynie opanowanie czy powagę. Niesamowite. Również spokojnym tonem odpowiedział na kolejne słowa dziewczyny:
Nie uważam, byś miała rację — odparł tylko, nie rozwijając więcej tego tematu.
Także i Camael rozejrzał się wokół. Wszyscy patrzyli się na nich, nie czuł jednak w związku z tym niczego konkretnego. Żadnego onieśmielenia czy chęci zemsty - bo przecież jakby czuł się człowiek, który chciałby dać owej dziewczynie nauczkę? Wystawiłby ją na takowe upokorzenie, jakie możliwe, że w tej chwili przeżyła. Lux nie miał jednakowoż tego na myśli i sam wolałby, aby nikt nie widział tego wszystkiego. Bo i po co?
Jesteś ciekawą osobą — stwierdził nagle, ponownie spoglądając na dziewczynę. — Nie wyglądasz, jakbyś naprawdę pragnęła robić takie rzeczy jak teraz, to do ciebie nie pasuje. Coś mi się w tobie nie zgadza. — stwierdził spokojnie, mierząc ją wzrokiem. Cóż za słowa - kto mówi coś takiego wprost innemu człowiekowi, w dodatku tak zdenerwowanemu? — I nie mam na myśli wyglądu zewnętrznego. Ciężko mi stwierdzić, jak naprawdę się czujesz.
No dobrze, że nie dodał "Och, a może usiądziemy przy kominku z kubkiem gorącej czekolady i opowiesz mi o swoich uczuciach, co ty na to?". Bez wątpienia zachowywał się dziwnie - bynajmniej nie tak, jak statystyczny człowiek, a już na pewno nie w Desperacji. Ciężko stwierdzić, czy najbardziej irytujący był jego wieczny spokój i miękki, ciepły głos czy te dziwne pytania i stwierdzenia. No cóż, w końcu był aniołem.

//Mogą być odpisy takiej długości? Bo mogę pisać dłuższe, dowalając w nich pierdyliard przemyśleń i stwierdzeń, ale nie bardzo mam teraz czas :
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.15 23:39  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Jego spokojny ton jeszcze bardziej zbił ją z tropu. Podsycał ogień, jednak w jakiś sposób sprawiał, że rzeczywiście czuła ukojenie.
Jeszcze czego... Co to z pieprzona psychologiczna rozprawa?
Nie lubiła, gdy ktoś zaglądał jej do myśli, a chłopak już w pierwszych zdaniach podkreślił, że coś jest z nią nie tak. Było nawet więcej, lecz przecież on nie mógł odkryć, że jej głowa składała się z dwóch, a i rzeczywiście część usposobienia nigdy nie posunęłaby się do takich czynów.
Ciekawą osobą? Właściwie to miłe... - stwierdziła w myślach jej druga połówka, która już rwała się do zawarcia paktu przyjaźni z mężczyzną. Słońce taka była — kochała wszelkie organizmy żywe, podczas gdy jej siostra pragnęła je niszczyć. Prawdopodobnie dogadałaby się z nim lepiej, jednak Cień musiała wyjść na zewnątrz i wyładować jakoś całą tą frustrację, a i kłótnia rozmowa mogła jej w tym pomóc.
— Skąd możesz tak naprawdę wiedzieć jaka jestem? — wypowiedziała pytanie może już z mniejszą agresją, a jakimś smutkiem w głosie. Otrząsnęła się jednak, nie chcąc pokazywać jakichkolwiek innych emocji niż złość. Agresja była dopuszczalna — łzy, żal nie były.
Nie mógł o niej wiele wiedzieć, lecz to działało w obie strony — nie mogła go rozpracować wcale. Wysłannikiem Pana? Oznaczać to mogło, że rzeczywiście był przedstawicielem skrzydlatych, tak jak wydało jej się na pierwszy rzut oka, ale istniała też opcja, że ktoś się zabawiał w cholernego mesjasza i właściwie, co dziwne, sama nie wiedziała, które z tych rozwiązań było bardziej logiczne i prawdopodobne. Znajdowali się przecież na terenie Desperacji — kolebki mutantów, zdziczałych ludzi i psycholi, a wszystkie te istoty były niebezpieczne i w jakiś sposób pozbawione części normalności.
W sumie to on też ją jakoś zaintrygował. Sprawiał, że chciała go wyprowadzić z równowagi, rozzłościć i być kimś, na kogo podniesie głos — jakkolwiek nienormalnie to brzmi.
— W każdym razie, nie zamierzam rozmawiać w takim miejscu o podobnych rzeczach — wysyczała przypominając sobie nagle o otaczającym ich świecie. Wciąż zamartwiała się kwestią reputacji. Niemalże czuła już wszystkie plotki pogłoski, które wyjdą z obślizgłych ust. Miała ochotę zbić również ich, może nawet pozbyć się świadków. — Nie życzę sobie tego rodzaju scen. — Zadarła nosa, zupełnie jakby przed chwilą wcale nie odstawiła szopki z biciem niewinnego starca. Podniosła głowę do góry, mrużąc zarozumiale oczy. Cóż, to nie była identyczna sytuacja. W końcu żebrak jej przeszkodził.
Mężczyzna tymczasem chyba się do niej przyczepił.


    Nie ma problemu, możemy umówić się na krótsze posty c: Wybacz mi, że odpisuję tak rzadko, ale naprawdę inaczej się u mnie nie da...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.15 15:23  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Tak naprawdę nie wiem, jaka jesteś. Nie umiem czytać w myślach. — Camael wzruszył lekko ramionami. — Ale widziałem wiele ludzi i wiem, jak potrafią się czuć.
Wie to może za dużo powiedziane - potrafi to sobie wyobrazić. Bez problemu umie postawić się w sytuacji jakiegoś człowieka, czy to zrozpaczonego czy wściekłego, dlatego też ich tak dobrze rozumie. Siła umysłu i wyobraźni, tak przynajmniej mu się zdaje. Sam przecież był kimś zupełnie innym, kimś, zdawać by się mogło, "poziom wyżej". Dla ludzi jednak był w stanie zrobić wszystko.
Anioł wyczuł smutek w jej głosie, więc i także jego ton złagodniał. Uniósł delikatnie kącik ust w górę, słysząc jej słowa.
Cóż, też wolałbym, żeby na przyszłość nie było więcej scen tego rodzaju — odrzekł również, chociaż dziewczyna pewnie miała na myśli co innego. Zdawała się zadzierać nosa, syczeć, jednak zarozumiałość dziewczyny zupełnie nie wyprowadzała go z równowagi. Wręcz przeciwnie! Pomyślał sobie - a może by tak z nią porozmawiać jeszcze chwilę? Była doprawdy ciekawą osobą, nie miał też nic innego na głowie. A nuż coś do niej dotrze, a nuż anioł zdoła wydobyć z niej trochę dobra? Wątpił to mocno, chociaż czasem udawało mu się "nawracać" niektórych ludzi. Czasem, ta.
Wiedział, że zapewne wolałaby, żeby się od niej odczepił. Miał jednak to do siebie, że był uparty. Cholernie uparty i nieustępliwy - jeżeli sam nie chciał odejść, ciężko było się go pozbyć.
Przejdźmy się — oznajmił nagle głosem, w którym dało się wyczuć łagodnie powiedziane "I tak nie masz nic do gadania, więc lepiej się nie stawiaj". Kolejne słowa wypowiedział ciszej, tak, aby żaden z gapiów przypadkiem nie usłyszał: — Oni ciągle stoją i się patrzą. Lepiej będzie odejść gdzieś dalej.
Wydawało się być to rozsądne. To przez niego znalazła się w tej sytuacji, a teraz zamierzał odciągnąć ją od tłumu i jakby "naprawić" to - cóż za dziwny osobnik, doprawdy. Dziewczyna mimo wszystko wciąż, mimo swego nastawienia, zdawała się nie mieć zbyt dużego wyboru. Czarnowłosy podszedł do niej i przez chwilę wyglądał, jakby chciał wziąć ją za rękę i sam stąd wyprowadzić, ale w końcu uznał, że może lepiej nie. Bez słowa więcej zbliżył się do najbliższych gapiów - o dziwo, ci nagle odsunęli się, ustępując mu drogę, co zdawało się być dość nieprawdopodobne. Może było to wywołane jego charakterem, a może też aurą, którą roztaczał? Niemniej jednak widownia zaczęła nieco rozchodzić się i odwracać wzrok.
Zerknął na dziewczynę. Chciał, żeby poszła za nim. No bo chyba przecież nie będzie stać tak na środku, nie? Jeśli ruszyła za Camaelem, mężczyzna wsadził ręce w kieszenie spodni i, zupełnie rozluźniony, niespiesznym krokiem zaczął iść przy bazarach. Oczekiwał, że dziewczyna będzie szła obok niego (ha, a jeśli nie, to wyniesie ją siłą!). Tak, ot, spacerek - tak, brzmiało to niezwykle głupio i można było się zastanawiać, czegóż to on tak naprawdę od niej chce. Najwyraźniej jednak miał wewnętrzną potrzebę/chęć rozmowy z tą personą. Przeczuwał też, że pewnie sama się do niego pierwsza odezwie, a najprawdopodobniej z jakąś awanturą czy obelgą. Dlatego też na razie milczał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.05.15 0:02  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Nie wiedziała już czy słońce zaszło, czy też może to jej negatywne samopoczucie, które z pewnością zabarwione było na czarno, sprawiło, że rzeczywistość jakby zacieniła się i posmutniała. Patrząc na świat swoimi oczami, lustrowała go dokładnie — lubiła porównywać dzień do dnia, godzinę do godziny, chwilę do chwili. Ten moment różnił się od poprzedniego, choć ten miał miejsce zaledwie przecież kilka minut przed nim — już jednak autentyka się zmieniła odrobinę, odkształciła, zafarbowana została na inny kolor. Tamta wypełniona była jakimś odcieniem czerwieni, barwy wściekłego ognia; ta zaś łączyła w sobie wszelkie wariacje czerni.
Uspokoiła się. Odetchnęła głęboko i jakiś procent tlącej się w tej części jej umysłu złości, uleciała. Wyparowała jakby pod wpływem słów mężczyzny. Nie oznaczało to jednak, że zniknęła w stopniu całkowitym, czuła bowiem jakiś cień rozdrażnienia.
"Wolałbym, żeby na przyszłość nie było więcej scen tego rodzaju".
Powodowane ono było bez wątpienia przez sposób z jakim się wysławiał. Początkowo nie potrafiła określić co w tym tonie, w słowach było takiego nieprzyjemnego. Po chwili zorientowała się jednak, że chodziło o fakt traktowania jej jak dziecka. Słowa te miały taki zamiar, a jeśli nie, to Laiene je odebrała właśnie w ten sposób — pouczenie.
Przeklęła pod nosem.
"Przejdźmy się".
I raz jeszcze sypnęła wiązanką.
Tym razem nie była to reprymenda, a już rozkaz — posuwał się coraz dalej. Sama nie wiedziała już, czy było to bezczelne, czy też nie. Zbyt śmiałe? A może rzeczywiście po prostu miało być przejawem sympatii.
Nie chciała go słuchać, wiedziała jednak, że miał rację — patrzyli się na nich. Gdy ten ruszył, ona stała jeszcze jednak długo w miejscu. Uparła się trochę, nie chciała dać się tak łatwo pokonać. Jeśli stawiłaby ten krok, chociażby jeden, nieistotne czy lewą, czy prawą nogą; jeden krok oznaczałby pewnego rodzaju uległość, nieokreślone, acz oczywiste poddaństwo. Przebudził się w niej feminizm, a może raczej odmiana rewolucyjnego ruchu niepodległościowego, który miał nie dopuścić do pozbawienia jej wolności. Wszakże nie oparcie się chłopakowi oznaczało zniewolenie.
Ale potem rozejrzała się dookoła i zauważyła ludzi, znowu te oczy, wpatrzone się w nią i ciekawskie. Z dwojga złego wolała już zostać pokonana niż przygnieciona ciężarem obcego wzroku.
Ruszyła więc zniechęcona, czując jak jej duch upada. Wokół jej ambicji i poczucia dumy zawiązały się ciasno łańcuchy. Szła nieśpiesznie. Wpatrywała się w sylwetkę chłopaka, a zamęt w myślach sprawił, że na powierzchnię jej ciała wypłynęły dwie osobowości; już nie tylko jedna tożsamość zajmowała całe terytorium, ale obie połowy doszły do konsensusu i postanowiły ogłosić dwuwładzę. Piękna to rzecz — wspólnota.
Może dzięki temu łatwiej się będzie rozmawiało z istotą, którą określić już zdążyła mianem dziwacznej, irytującej, tajemniczej i miłej. Kim był naprawdę? Ona też nie wiedziała, tak jak on nie miał prawa posiadać wiedzy o niej — w końcu na tym polegało piękno życia — każdy swe myśli zachowywał dla siebie.
Nie umiała już nawet stwierdzić jakim słowom powinna dać upust. On zresztą i tak by nie usłyszał, szedł przed nią, a ona patrzeć mogła tylko jak dystans między nimi się zwiększa.
— Zwolnij — powiedziała, może nawet poprosiła, bo głos jej był kuriozalnie łagodny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.05.15 19:05  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Camael w głębi duszy wiedział, że dziewczyna w końcu za nim ruszy. Nie wyobrażał sobie, żeby zrobiła inaczej, nawet, jeżeli przez pewien czas się opierała czy też toczyła jakąś wewnętrzną walkę. Iść czy nie iść? Właściwie nie miała podstaw do tego, żeby mu w jakimkolwiek stopniu ufać, ale przecież - czy on wydawał się być groźny? Może nieco natrętny i potężnie irytujący swoim tonem. Specjalnie tak robił, umyślnie tak ją traktował? Jak dziecko? Niekoniecznie umyślnie, a już na pewno nie dlatego, żeby jej ubliżyć, ani nic w tym guście. Zdaje się, że jako Anioł Zastępu kochający ludzkość traktował tak każdego człowieka.
Słysząc jej słowa, skinął lekko głową i znacznie zwolnił. Był wysoki i w pełni formy, to też mimo wszystko stawiał dość długie, szybkie kroki. Przystopował ze swoim tempem. Uśmiechnął się lekko bez słowa, słysząc ton głosu dziewczyny. Był łagodniejszy, o dziwo. Cam nie spodziewał się tam szybkiego uspokojenia, a przynajmniej częściowego, owej persony, która zdawała się być naprawdę negatywnie nastawiona. Miał nadzieję, że nie aż tak negatywnie i agresywnie, jak niektórzy ludzie w Desperacji.
Idąc wolniej już, z rękoma w kieszeniach, patrzył z lekkim uśmiechem tymi swoimi błękitnymi oczami na dziewczynę. Jego spojrzenie nie było teraz tak lodowate, poważne, a pogodne i, zdawać by się mogło, delikatne. Nie mogli jednak milczeć w nieskończoność, dlatego postanowił odezwać się:
Jeżeli mogę wiedzieć, jak brzmi twoje imię? Moje już poznałaś — spytał uprzejmie. Jego głos był stonowany, głęboki i trzeba przyznać, że nawet przyjemnie się go słuchało. Czy ktokolwiek w to wierzył bądź nie, Camael był aniołem i tak też się prezentował. Po chwili postanowił ponownie zabrać głos: — Nie wyglądasz, jakbyś tutaj pasowała. Może częściowo. Jesteś Wymordowaną?
Lubił rozmawiać z ludźmi. Lubił pytać. Lubił dowiadywać się o nich coraz więcej i więcej. Lubił słyszeć ich i przebywać w ich towarzystwie. Do tej zaś dziewczyny odnosił się kurtuazyjnie, łagodnie, nie wyglądał też jakby miał złe zamiary - czemu więc miałaby nie odpowiedzieć? Nie oznajmił tego na głos, ale widać było wyraźnie, że się od niej prędko nie odczepi. Cholernie uparty anioł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.15 10:12  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Zdziwiła się, gdy zwolnił, wszak nie spodziewała się, że te cicho wypowiedziane słowa trafią do jego uszu; może nawet wolała tego uniknąć, gdyż po ich usłyszeniu wiedział już, że jakoś się uspokoiła. Musiał wiedzieć. Ona sama jednak nie była już pewna, która z jej połówek kierowała jej ciałem i która co mówiła, co chciała, do czego dążyła. Jakby nagle doszło do jakiegoś dziwnego połączenia i osiągnęły pewien stopień normalności, według której w jednym ciele jest jedna dusza — lecz to było zupełnie niemożliwe.
"Moje już poznałaś?"
Zmarszczyła brwi, usiłując przypomnieć sobie moment, w którym w powietrzu zawisło jego imię. Ach tak — Camael. Rzeczywiście już jej je zdradził. Ona jednak poczuła się niekomfortowo, gdy zadawał coraz to kolejne pytania. Nie ufała mu, nie była pewna czy kiedykolwiek zaufa, dlatego nie wahała się, czy wyznawać mu cokolwiek? Było to równorzędne z odkryciem, a tak mogła jeszcze na moment pozostając w cieniu, nawet jeśli była to zaledwie jego okruszyna, ukrycie tożsamości.
— Laiene — odrzekła i sama zaskoczona była słowem, które z taką lekkością wkroiło się w przestrzeń między nimi w momencie, w którym dorównała kroku Camaelowi. Wymiana imion była rzeczą tak ludzką, a i nie na miejscu wydawałoby się w ich sytuacji. W końcu przed chwilą mężczyzna pouczał ją, wściekłą.
Skinęła głową na potwierdzenie. Chciała go zapytać o jego pochodzenie gatunkowe, aby rozwiać swoje wątpliwości, ale poczuła jakiś opór.
— Po co mnie o to wszystko pytasz? — zadała mu zamiast tego inną interpelację. Nie widziała w tym bowiem żadnego celu. Przyznał co prawda, że jest "ciekawą istotą", jakiekolwiek to miało znaczenie.
Daj mu szansę! - przekonywała ją ta druga, próbując odsunąć zwątpienie, pod którym znajdowała się sympatia.
Chyba jej się nawet trochę udało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.15 18:26  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Laiene — powtórzył, lekko zamyślony, po czym cmoknął cicho ustami. Uśmiechnął się lekko. — Ładne imię.
Camael miał to do siebie, że wszystko mówił wprost. Nie potrafi kłamać, dosłownie. Często prędzej mówi zanim pomyśli, jak w ogóle może poczuć się jego rozmówca. Czasem miało to swoje plusy, tak jak teraz - choć czy dziewczyna nie uznała tego za zbyt bezpośrednią uwagę? Wątpił w to. Cam raczej z doświadczenia wiedział, że ludzie zazwyczaj pozytywnie przyjmują nawet najprostsze pochwały, komplementy.
Nie skupiał na niej zbyt długo wzroku - przecież niezbyt grzecznie było wgapiać się w kogoś bez przerwy, żaden człowiek raczej zbyt dobrze tego nie odbierał. Nie wiedział, czy to dostrzegła, ale co pewną chwilą zerkał na nią kątem oka. Lubił widzieć ludzi - nie tyle, co patrzeć na nich, a zwyczajnie zapamiętywać ich twarze. Widzieć każdy detal, każdy najmniejszy szczegół. Dzięki temu zdawało mu się, że lepiej znał rozmówcę - cóż, czasem się to sprawdzało, ale twarz przecież nie zdradza zbyt wiele.
Bo jestem ciekawy. — Wzruszył ramionami, odpowiadając na jej pytanie. Nie było w tym wszystkim jakiejś wielkiej filozofii. — Lubię rozmawiać z ludźmi, słuchać ich. Im też często pomaga nawet taka krótka rozmowa.
Uniósł kącik ust do góry. Wyjął dłonie z kieszeni, po czym przeczesał dłonią swoje czarne włosy, znów nad czymś myśląc. W pewnym momencie zatrzymał się, obracając w stronę jednego ze straganów. Dał znak ręką Laiene, żeby zaczekała - nie rozkazywał, nie prosił, po prostu pokazał. Nie odzywając się nawet do niej, nachylił się nad sprzedawcą i wymienił z nim kilka słów, pokazując coś na stoisku. W końcu wyjął trochę pieniędzy z kieszeni i zapłacił, zabierając jakiś przedmiot.
Wrócił do dziewczyny i, nie idąc dalej, a stając na moment w miejscu, odrzekł:
Widzisz, nie rozmawiam z tobą tylko dlatego, że jesteś po prostu ciekawą osobą. — Na dłoni wyciągnął >wisiorek<. Najwyraźniej to właśnie kupił. Był na złotym łańcuszku, zielony, z jakiegoś kamienia. Camael nie wyglądał, jakby miał przyjąć odmowę tego. Poczekał chwilę, aż Leiene weźmie go w dłonie i obejrzy. O dziwo, nie dokończył poprzednich słów, nie skończył mówić dlaczego. Nie przejął się tym jednak, zaś powiedział na inny temat: — Mówi się, że szmaragd stabilizuje osobowość, leczy paranoję i inne zaburzenia. A diament ponoć przynosi radość i szczęście. Tak przynajmniej wierzono kilkaset lat temu. Nie miały one prawdziwych właściwości, ale u ludzi często działała autosugestia i wmawianie sobie, że to naprawdę pomaga. Więc, kto wie — mówił powoli, łagodnie. I rzeczywiście, gdyby się przyjrzeć, dostrzec można było minerały, kamienie szlachetne, o których mówił. Lux uśmiechnął się. — Żeby nie było, nic nie sugeruję. Pomyślałem, że to może być miły gest z mojej strony. Poza tym, szmaragd pasuje ci do koloru oczu.
Sam nie do końca rozumiał swoje zamiary i sens tych działań, ale w końcu był Aniołem - niezależnie od wszystkiego, robił dobrze. Nawet, jeśli tym "dobrze" było sprawienie radości, przyjemności jakiemuś człowiekowi. O ile się ucieszy - czemu miałaby? Właśnie dostała prezent od, teoretycznie, obcego faceta. Miał nadzieję, że Laiene nie będzie odmawiać ani też nie przejmie się tym, co powiedział. Bo czy przecież nie sugerował czegoś tymi "właściwościami"? Zresztą, były to przecież tylko bujdy, nie?
Uśmiechał się delikatnie w jej stronę, stojąc w miejscu i krzyżując ramiona na piersi. Doprawdy dziwna osoba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.15 19:37  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Jeśli nie rozmawia ze mną tylko z tego powodu, który przecież i tak nie był dosyć typowy, to dlaczego więc? Ludzie zazwyczaj uciekali przed czymś, co niecodzienne, co niepewne, niezbadane — a było to niejednokrotnie nazywane po prostu dziwnym. Nie chcieli mieć przecież z takimi osobami do czynienia.
Zaśmiała się zarówno w duchu, jak i na zewnątrz, gdy usłyszała, że szmaragd stabilizuje osobowość. Jej problem nie leżał na tej płaszczyźnie. Jej charakterologia nie była powiem w żaden sposób rozchwiana, a nietypowość zachowania wynikała raczej z tego, że zamiast jednej osoby była po prostu dwoma.
"Pasuje Ci do oczu..."
To miłe - stwierdziła znowu tamta, której twarz wiecznie rozświetlał uśmiech.
— Owszem, to całkiem miłe — powiedziały wspólnie głośno, ale ich głos się nie rozdwajał, a stapiał w spójną jedność. Łańcuszek był ładny. Może rzeczywiście podkreślał kolor jej tęczówek. Nie zastanawiała się zazwyczaj nad biżuterią. W jej mniemaniu było to trochę zbyt problematyczne — dobieranie kolorków i kształtów koralików. Może jej spojrzenie nie było zbyt kobiece, ale z pewnością praktyczne. — Chociaż faktycznie może powinieneś bardziej uważać. Takie rzeczy nie są zazwyczaj odbierane dobrze. — Spojrzała na niego odrobinę krytycznie, jakby sama była specjalistą od relacji międzyludzkich, chociaż prawda leżała znacznie dalej.
— Dziękuję — powiedziała odrobinę nieśmiało. Nienawidziła dziękować. Czuła się przez to winna. Odczuwała coś, co podpowiadało jej, że powinna jakoś się odwdzięczyć, a nie wiedziała przecież w jaki sposób mogła to uczynić. To słowo musiało mu wystarczyć, a przynajmniej na razie.
— Gdzie idziemy? — spytała. Nie powinna być tak ufna, najpewniej nie. Obcy mężczyzna, na dobrą sprawę istota przed nią nie była wszakże nikim więcej. A jednak szła za nim nie wiadomo dokąd, z nie wiadomo jakiego powodu.
Mijali następne stragany, ale w tej okolicy było ich coraz mniej i mniej. Ludzi było raz więcej, później mniej. Niektórzy patrzyli, inni nie podnosili nawet wzroku znad swojej codziennej, rutynowej czynności. Ich ręce mechanicznie wykonywały ruchy, które znały już na pamięć, bo przecież raz po raz zajmowały się tym samym. Gdzieniegdzie widać było dzieci, niektóre piękne z białą, czystą skórą i migdałowymi oczami; a inne już od narodzin szkaradne. Zagłębiali się w Desperację, miejsce gdzie nadziei już nie było. Lubiła oglądać to, co miała dookoła. Było to znacznie ciekawsze niż zaglądanie samej sobie w ten niepodlegający możliwości porządku bałagan, który nieustannie miała w środku.
Później skierowała swój wzrok na Camaela. Wysoki, wyższy od niej o intensywnych oczach. Budzący zaufanie tym swoim uśmiechem.
Możemy mu zaufać? — zapytała sama siebie, a jednak kogoś, kto szedł tuż obok i nigdy nie stawiał odmiennych kroków.
Odpowiedzi jednak nie dostała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.15 19:49  •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
Koss szedł szybko przed siebie z rękami schowanymi do kieszeni i wzrokiem wbitym w ziemie. Spieszył się i co jakiś czas oglądał za siebie. Teoretycznie nikogo tam nie dostrzegał. W praktyce był niemal pewien, że jeszcze nie zgubił osoby, która za nim szła.
Sprawa wydawała się całkiem prosta. Załatwiał zwykły interes - ot, dostarczenie paczki. Transakcja przeszła bez problemu, odbiorca dostał to na co liczył, Koss otrzymał zapłatę, wszyscy byli szczęśliwi. Tylko że kiedy oddalał się od miejsca zakończenia umowy, zauważył, że ktoś za nim lezie. Opcji było wiele - niezadowolony klient, złodziej, morderca albo jeszcze jakiś inny dzikus, który chciałby mu wyrządzić krzywdę. Tak czy inaczej, musiał się go jakoś pozbyć.
Kolidowało to z jego planami. Chciał się udać w jakieś odludne miejsce, gdzie sobie w spokoju posiedzi i odpocznie po wykonanej robocie, a także zastanowi co dalej. Niestety w obecnej sytuacji było to mocno ryzykowne, a wręcz głupie. Wiadomo, w razie niebezpieczeństwa najlepiej udać się tam, gdzie jest dużo ludzi i liczyć, że ktoś pomoże. Chociaż akurat w Desperacji to tylko by się przyglądali i sprawdzali, czy mogą wykraść coś dla siebie. Jakiś ciuch, zapalniczkę może. Albo buta? No ale zawsze lepiej się bronić w terenie zabudowanym. Przynajmniej teoretycznie. A że Nowa Desperacja była całkiem niedaleko...
Wszedł między budynki, rozglądając się i szukając jakiegoś miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać i zniknąć, wtopić w tłum. Niestety dzisiaj jak na złość było piekielnie pusto. Nawet prostytutki dzisiaj jakieś takie nieśmiałe.
Cholerne miejsce.
Burzliwe myśli zaczęły krążyć w jego głowie. W końcu stwierdził, że nie ma dłużej ochoty bawić się w kotka i myszkę. Gdy tylko dotarł do najbliższej ulicy, która zresztą okazała się całkiem brudna, ale nadal dosyć pusta, stanął tuż za rogiem i odwrócił się plecami do budynku. Jego ręka powędrowała do pasa, gdzie trzymał wojskowy nóż. Wydobył go i mocniej ścisnął w dłoni, wyczekując.
Minęło kilka sekund, kilkanaście, pół minuty, minuta. Nikt nie przyszedł. Mimo to Koss cały czas czekał. Wreszcie jednak dał sobie spokój i rozluźnił mięśnie. Schował nóż i westchnął, przeczesując dłonią włosy. Czyżby zgubił pogoń?
- Albo zaczynam wpadać w pierdoloną paranoję - powiedział już na głos, jednak na tyle cicho, aby ta informacja nie dotarła do nikogo innego, poza nim samym.
Schował ręce do kieszeni, oparł się o ścianę i rozejrzał. Nic tu nie zaszło. Nic się nie stało. Tak miało być od samego początku.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica - Page 3 Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach