Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 25.02.16 14:27  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Czyli jednak sprawił dobre wrażenie. Ucieszony Lasse wyszczerzył się w psim uśmiechu. Przyglądał się wyczynom i tańcom psinki. Gdy skończyła, spojrzał w jej pełne radości oczy. Jego błyszczały podobnym blaskiem. To cudowne uczucie spotkać kogoś tak bardzo podobnego do siebie. Wtem pani burkowa dziabnęła bo w owłosiony policzek. Oniemiał na chwilę. Przez tak długi czas nie miał kontaktu z innymi psami, że już zapomniał o takich zadziornych zachowaniach. Stanął na chwilkę jak wryty, ale zaraz potem jego ogon z powrotem zaczął merdać. Spojrzał na nią z góry, ale bynajmniej nie z wyboru. To ona przypadła brzuchem do ziemi. Deszcz padał coraz większymi kroplami i jedna z nich trafiła Lassego prosto w nos. Zamknął oczy i otrzepał pysk, po czym gwałtownie odskoczył od swojej nowej koleżanki i również padł na ulicę. Pył, który zdążył już wymieszać się z wodą tworząc błoto, plasnął donośnie gdy dopadł go owłosiony brzuch. Burek jednak nie wytrwał w tej pozycji zbyt długo. Już po kilku sekundach zerwał się i skoczył w bok. Tak gonitwa to dobry pomysł. Stanął nieruchomo przed pisełkową i szczeknął na nią. Tak. Niech ona ucieka. Da jej fory. Będzie miłym burkiem. A co. Niebo przecięła błyskawica, a w oddali rozległ się grzmot. Lassie była jednak zbyt bardzo zaaferowana aby coś zauważyć. Czekał na jej ruch.


Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale dopiero w pon zauważyłam posta, a od tego czasu nie bardzo miałam jak odpisać bo siedziałam głównie na komórce. Teraz już powinnam odpisywać regularnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.16 7:07  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Z poziomu gruntu obserwowała poczynania towarzysza, nie spuszczając z niego czujnego spojrzenia, jakby spodziewała się „ataku”. Chciała odskoczyć na czas, burek jednak zaskoczył ją i skoczył w tył. Zdumiona szerzej rozwarła patrzałki, nim jednak zareagowała, pies znów czmychnął – tym razem w bok. Ray wytrwała nieruchomo i tylko ślepia poruszały się, kierując tam, gdzie aktualnie znajdował się owczarek. Szybko zrozumiała sygnał, jakim było szczeknięcie. Spięła mięśnie łap, szykując się do ucieczki i… Wyrwała naprzód, słysząc grzmot. Tyle, że zamiast w przeciwnym kierunku, dopadła nieznajomego i ślizgiem pod niego wpełzła. Tak schowana, wyjrzała ostrożnie spomiędzy przednich łap samca, najwyraźniej niespeszona błotem skapującym jej na głowę, kark i grzbiet. Burza przypomniała o sobie przeciągłym grzmotem, przerywając zabawę, nim ta na dobre się rozpoczęła. A Rayissa… Cóż, była tylko małym, skundlonym pieskiem, który bał się rozszalałego żywiołu. Złociste obręcze tęczówek rozszerzyły się, dominując czerń skurczonych źrenic. Ogon miała podwinięty pod brzuch i właśnie na nim leżała, uszy zaś płasko przylegały do trójkątnego łba. Nie wyglądała na taką, co to wyjdzie na drzesz i będzie podziwiać pioruny przecinające nieboskłon. Ba, Lasse mógł być niemalże pewien, że jeśli tylko się przesunie, psica popełznie za nim, najwyraźniej uznając taką miejscówkę za odpowiednią i bezpieczną.

*miszcz szybkich odpisów*
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.16 19:03  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Interwencja Losu.

To był moment, kiedy Rayissa poczuła nieopisany przypływ złości, wściekłości, wręcz szału. Wszelkie zewnętrzne bodźce przestały na nią działać, wszystko dookoła stało się głuche, oddzielone grubą, niewidzialną ścianą. Liczyło się tyko jedno: Niszczyć i zabijać.

Szał wywołany Poziomem E. Czas trwania 6 postów. Bądź do spacyfikowania.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.16 7:56  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Niezmiernie zaskoczyło go gdy sunia zamiast uciekać, rzuciła się na niego. A raczej pod niego... Gdyby w tej formie miał brwi to na pewno by je zmarszczył. Spuścił głowę w dół i spojrzał na przerażone stworzonko ze zdziwieniem. Spojrzał jej w oczy i napiął mięśnie. Rozejrzał się po okolicy, szukając wzrokiem owego przedmiotu wywołującego przerażenie u pani pies, jednak jego wzrok natrafił jedynie na kilka pustych kartonów i poprzewracanych koszy na śmieci. Ale one przecież były tu już wcześniej. Im bardziej się skupiał tym bardziej nie wiedział o co jej chodzi, a ta wciąż kuliła się pod jego brzuchem. Wtem kolejny piorun przeciął niebo i Lasse w końcu zrozumiał. Jego mięśnie rozluźniły się nieco a ogonek zamerdał przyjaźnie. Liznął sunię po pysku coby dodać jej otuchy. On osobiście burz się nie bał i nie za bardzo rozumiał co jest w nich takiego przerażającego,  no ale cóż... Deszcz coraz bardziej zaczynał mu doskwierać, więc ruszył w stronę kartonów, wiedząc że sunia pójdzie za nim. Usadowił się w największym pudle, robiąc jej obok siebie miejsce. Może niebyła to najlepsza z możliwych miejscówek, ale i tak lepsza niż stanie na deszczu i moknięcie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.16 0:32  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Kolejny grzmot przeciął pociemniałe chmurami sklepienie, na krótką chwilę rozjaśniając panujący w uliczce półmrok. Rayissa zadrżała, mocno zaciskając powieki. Strach panoszył się, dominował świadomość, ogłupiając i pozbawiając jakichkolwiek innych emocji. Łapy odmówiły posłuszeństwa, uniemożliwiając podźwignięcie tułowia rozciągniętego na asfalcie, serce zaś uderzało tak mocno, że niemal zagłuszało odgłosy burzy. Aż wszystko zniknęło. Słaba iskierka złości ledwie rozbłysła, by w momencie eksplodować, zajmując umysł wymordowanej. Nienawiść w najczystszej formie odbiła się w złocistych ślepiach, gdy psica spojrzała ponownie ku samcowi. Wzrok zdawał się nie należeć do istotki, która jeszcze przed paroma minutami wykazywała ogromną chęć zabawy, poszczekując radośnie. To, co dało się dostrzec w oczach Rayissy, powinno być wystarczającym ostrzeżeniem. Coś się zmieniło, coś było nie tak.
Podniosła się powoli, strosząc nieco dłuższe futro na wysokości łopatek, idące pasmem wzdłuż kręgosłupa. W kilku pozornie leniwych krokach skróciła odległość dzielącą ją od burka, schowanego w kartonie. Jeżeli wcześniej miał jakiekolwiek wątpliwości, teraz mógł być pewien, że jego towarzyszka, choć cieleśnie znajdowała się tuż obok, straciła nad sobą kontrolę, oddając psychikę w posiadanie wirusa. Błysnęły kły, gdy skoczyła w kierunku owczarka, celując zębami w jego kufę i znajdujące się odrobinę wyżej oczy.

EDIT: Nagle odbiła w bok, jakby tracąc zainteresowanie psem. Ni to warknęła, ni prychnęła dziwnie i ruszyła naprzód, byle dalej od niego, ulicy i szalejącego żywiołu./zt


Ostatnio zmieniony przez Rayissa dnia 08.09.16 0:14, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.08.16 21:00  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
/ Pożyczamy na chwilę temat, bo powyższa rozgrywka wydaje się nieco przeterminowana.

Yury miał głęboko w poważaniu to, że najwyraźniej Żmijowi nie spodobało się adresowane w jego kierunku zawołanie. Najprawdopodobniej, gdyby wymordowany chciał zademonstrować swoją niechęć w bardziej werbalny sposób, wprowadzając czyn w życie, biomech rzecz jasna nie byłby mu dłużny i doszłoby do rękoczynów, które notabene mogłyby być opłakane w skutkach. Obnażył natomiast zęby w uśmiechu, kiedy ta kłębka futra, zgodnie z ich wcześniejszymi założeniami okazała się być niezwykle użyteczna i złapała trop, odgrywając kluczową rolę w tym przedsięwzięciu. A żeby tego wszystkiego było mało, na wysuszonej przez słońce, ubitej przez kroki tysiące przechadzających się po niej w ciągu dniach istnień, gdzieniegdzie można było dostrzec zadeptane ślady świadczące o tym, że potyczka w barze była w istocie gwoździem do trumny dla Siriona. Nie trzeba było być medykiem, by dojść do założenia, że dowódca Drug-onów po drodze zgubił zdecydowanie zbyt dużo krwi, co oczywiście nie czyniło z niego osoby zdolnej do obrony w razie niespodziewanego ataku.
Arata zatrzymał się na chwilę, kątem oka obserwując wielkie, biegnące w bliżej nieokreślonym kierunku cielsko lwa, które zatrzymywało się średnio co parę metrów na dosłownie klika sekund, by powęszyć i złapać dokładniejszy trop. Dotrzymanie mu kroku stanowiło dość spore wyzwanie nawet dla kogoś pokroju Yury'ego posiadającego parę sztucznych, zdecydowanie wydajniejszych od tych ludzkich płuc, ale nadal pod pewnym względem wadliwych w swojej konstrukcji. Najprawdopodobniej tylko dzięki nim, sięgając po papierosy niemal co chwilę, do tej pory nie wykitował.
Kucnął, by przyjrzeć się swojemu znalezisku w postaci wgniecionego w podłoże metalowego elementu. Jego niewzbudzający podejrzeń rozmiar nie czynił z niego obiektu pożądania złomiarzy, na którym nijak by się wzbogacili. Jednak dla samej organizacji najemników mógł stać się swego rodzaju dowodem, wchodzącym w część składową „organizmu” Handlarza. Jeśli faktycznie należał do Cala, to w takim układzie można było w prosty sposób wytłumaczyć niewielkie plamy krwi układające się swego rodzaju ścieżkę, która rzecz jasna przez surowy klimat Desperacji zacierała się w paru kluczowych miejscach i tu z pomocą przychodził wytężonych zmysł węchu Levy'ego. Maszyna na skutek otrzymanych obrażeń musiała iść albo wolno, albo robić postoję co jakiś czas, więc to, że android oberwał w podobnym stopniu co Siriona w potyczce w barze, nie ulegało żadnym wątpliwościom. O tym mogły świadczyć chociażby jego w paru miejscach nieskładne wiadomość SOS. Kido Arata w swojej karierze wojskowej widział wiele androidów, które na skutek poważnych uszkodzeń, nie były w stanie poprawnie funkcjonować, dlatego też równie dobrze śmierć Pradawnego mogła być wynikiem błędnego kodowania systemu Cala, a nie intrygi złomu samej w sobie, jeśli oczywiście rozpatrywać jego poczynania pod kątem zdrady.
Yury rozglądnął się po okolicy, odgadując, że musieli znajdować się w tym momencie gdzieś w obrębie Nowej Desperacji, mimo że sam raczej rzadko zapuszczał się w ten rewir.
Wyciągnął element bliżej nieokreślonego pochodzenia, by przyjrzeć mu się dokładniej, choć nie był w tej materii żadnym znawcą tematu. Ekspertyza tej rzeczy leżała w ręku osób, które miały jakiekolwiek pojęcie na temat tego typu pierdół.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.08.16 23:55  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Cholerne łażenie. Azie czasem lubił wychodzić na spacery ale dłuższe wyprawy były mu nie w smak. Wypatrywanie śladów krwi nie było też już żadną rozrywką, odkąd zaczęły się one układać w proste linie. Nie dało się ukryć, że droga, którą szli nie była zbyt kręta. Androidy nie zadali sobie trudu z tym, by spróbować zmylić ewentualnych poszukiwaczy zaginionego Pradawnego. Anioł oczywiście nie miał nawet zamiary na to narzekać, bo w końcu im szybciej się z tym uporają, tym lepiej.  
Białowłosy szedł przodem i wskazywał wymordowanemu ślady krwi. Oczywiście wiedział, że lew wyczuwa jej zapach, jednakowoż wtedy czuł się tak, jakby to on rozkazywał Levy'emu, a wyobrażenie to było przyjemne. Azie nie chciał też iść z Yurym, bo ostatnimi czasy, czyli odkąd się poznali, był dość markotny i kiepsko wpływał na samopoczucie anioła. Poza tym śmierdział i nieraz palił tak dużo, że nawet piórka w anielskich skrzydłach Azizela śmierdziały dymem. Młoda Hydra wielokrotnie upominała swojego podopiecznego aby ten się ograniczył, jednak zazwyczaj był zbywany przekleństwami lub spojrzeniem jakby zaraz to on miał stanąć w płomieniach. Wtedy odchodził na bok i wybierał po kryjomu papierosy z paczki.
Azizel, gdy lew znalazł się przy nim, skorzystał z okazji i wrzucił mu do tobołka kilka swoich rzeczy, przez co w jego torbie zrobiło się lżej. Odetchnął głęboko. Teraz mógł iść w spokoju. Lokacja, w której znajdowali się teraz zbytnio nie zmieniła się od poprzedniej. Nadal wszystko wyglądało cholernie beznadziejnie. Białowłosemu zaschło w ustach. Wyciągnął więc wodę i upił kilka łyków. Trochę wody wylał też na dłoń i wklepał ją sobie w twarz aby się odświeżyć.
Przeszli kawałek drogi. Yury znalazł coś, o czym zapewne nie miał pojęcia, gdyż kręcił to bezmyślnie w dłoniach. Azie nie mógł jednak tego oceniać, gdyż sam nie wiedział co to jest ani jak to działa lub działało kiedy jeszcze było sprawne. Przeszło mu przez myśl, że może to być część androida. Mechanikiem ani inżynierem nie był, więc postanowił się nie odzywać.
O, kotek – mruknął i podbiegł do zwierzaka. Szybko wziął go na ręce i wrócił do grupy. Miał w nosie, czy im się to podobało, czy nie. Trop z krwi się urwał. Lew kręcił się po okolicy próbując ogarnąć, w którą stronę powinni iść dalej. – Wiesz kotku, myślę, że gdyby Yurek się wykąpał, to Levy'emu łatwiej byłoby złapać trop. –  Krótki postój nie przeszkadzał aniołowi, który cały czas głaskał czworonoga. W pewnym momencie i on znalazł kawałek metalowej blachy, która również powędrowała do Yurkowych rąk.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.08.16 2:36  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Łażenie było im nie w smak? A co ma powiedzieć Leander, który w tym momencie najchętniej wylegiwałby się w swojej wannie, albo na pseudo łóżku. Odpoczywając po trudach poprzedniej misji na której przebywał parę miesięcy. Najbardziej pragnął teraz odpoczynku, odrobiny relaksu, aby mógł zregenerować się do końca fizycznie, jak i psychicznie. Jednakże nie było mu to dane, w ogóle. Wieść o śmierci pradawnego doszła do niego niemalże od razu. A jeszcze przed samiutką bramą miał okazję spotkać Mercedes, która nieco więcej mu opowiedziała o sytuacji. Potem szybkie zebranie i wio w drogę. Całe szczęście, że zdążył się umyć, serio. Chociaż wolałby uderzyć w krótką drzemką. Taką z dwanaście godzin, byłaby całkiem spoko. Ale nie. Zawsze coś musi się spierdolić w jego chujowym życiu. Bo jakby mogłoby być inaczej? No jak?
W zamian za to musiał się szlajać po desperacji, w swojej przemienionej postaci. Znosząc obecność Yury'ego i Azizela. Niby nic do nich nie miał, ale wiadomo jak to smoki. Niby sobie pomogą zawsze, ale nikt bardziej nie wkurwia od innych członków. Cholera wie czemu, ale coś te nasze kochane smoki mają w sobie bardzo irytujące charaktery. Co prawda Levy nie odstawał od nich na krok. Dobra, wracając jednak. Podróż nie była przyjemna. Piasek palił go w łapki, ale co poradzić. Zaciskał swoje zwierzęce zębiska i stawiał dalej swoje cztery łapy. Podążając za zapachem krwi, wciąż i wciąż. Starając się nie zgubić poszlaki. Przy okazji Azizel chyba za dobrze się poczuł, wrzucając mu parę swoich pierdół do tobołka. Kurwa. Zabić to za mało. Jedyne co mu się udało to ta uwaga do kotka, którego postanowił przygarnąć. Lew, aż parsknął, a jego kąciki ust się nieznacznie podniosły. Dobry tekst, dobry. Ale nie ma takiego stania. Czemuż to? Levy zaryczał głośno, informując kompanów, że coś znalazł. Coś małego wystawało z ziemi, więc zaczął machać nosem, aby któryś z łaski swojej postanowił ruszyć dupsko i podnieść. Kawałek ubrania, zakrwawiony, oberwany. Musiał o coś zahaczyć, choćby o metalowe cielsko Calamity'ego. Zresztą, co nas to obchodzi jak go stracił. Najważniejsze, że mają dobry ślad.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.16 23:24  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Obdarzył Azizela krótkim, zdystansowanym spojrzeniem, ale żaden komentarz nie opuścił jego ust, tak jakby anioł ostatecznie nie był godny jego uwagi. Swoją uwagą zaś skupił całkowicie na alarmie w postaci wycia. Podszedł więc do kotowatego, utrzymując rzecz jasna bezpieczny dystans i zajrzał wprost zwierzęce ślepia Levy'ego, choć ten przez okulary na nosie Kido nie dostąpił wątpliwego zaszczytu złapania z nim kontaktu wzrokowego.
Nie patrz tak na mnie. Nie wynagrodzę ci to kocimiętką — parsknął, łapiąc w palce zakrwawiony kawałek materiału, który niegdyś musiał pełnić rolę ubrania. Przyjrzał mu się, acz rzecz jasna żadnych śladów świadczących o tym, że mógł należeć do Pradawnego nie wpadł mu w oko. Mógł w tej materii zaufać węchowi lwa. Jedno jednak nie ulegało wątpliwością, ktokolwiek był winny śmierci Siriona, nie utożsamiał się z terminem dyskrecja, choć rzecz jasna równie dobrze krew mogła nie być pozostałością po Łasicy. Zabójstwa na łonie Desperacji były chlebem powszednim, co nie ulegało zresztą żadnym wątpliwością, a Yury uwierzy dopiero wtedy w śmierć wymordowanego, gdy skonfrontuje się bezpośrednio z jego zwłokami. Do tego czasu nadal był nieufny nawet w stosunku do towarzyszących mu Smoków, a kredyt zaufania jakim ich obdarzył był kwestią iście umowną. O czym mogła świadczyć chociażby przeładowana broń oraz para noży w zasięgu ręki służąca za niepodważalny dowód zdrowego rozsądku. Wbicie któremuś tych noży w plecy nie stanowiło dla niego żadnego wyzwania, choć pewnie same myślenie o tym było równoznaczne z podważaniem lojalności bandy najemników, czy też ze samą zdradą.
Węsz dalej — polecił takim tonem, jakby Levy służył tylko i wyłącznie za narzędzie tropiące bez żadnych uczuć wyższych, a czy faktycznie biomech go tak traktował, było w tym momencie po prostu nieistotne. Liczyło się tylko to, że zgromadzone dowody zbrodni w żadnym stopniu go nie satysfakcjonowały. W gruncie rzeczy mogły równie dobrze dowodzić niewinności Cala.


Ostatnio zmieniony przez Yury dnia 24.08.16 13:45, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.16 0:27  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Masz cholero

Azizem nie miał pojęcia, czemu akurat musiał trafić na Yureczka. Ten paskudnik był tak parszywą i niegodziwą istotą, że młody anioł, nigdy nie pomyślałby o tym, że coś takiego może bezcześcić wystarczająco już skalaną nieszczęściem Desperację. Niestety mogło być gorzej. Yury wszędzie musiał roztaczać tą swoją beznadzieję, która powoli zaczęła oplatać Aziego niczym czarny, wełniany kocyk, którym za dzieciaka jego matka zwykła go przykrywać. Niestety tym razem to uczucie nie było przyjemne. Pech chciał, że białowłosy miał tendencję do obierania sobie za podopiecznych największe paskudy na świecie.
Anioł włóczył się za dwójką towarzyszy. Nie odzywał się tylko głaskał kota, którego miał na rękach. Mało go obchodziło to, że zwierzak nie był zadbany. Jego futro było splątane i wypadało garściami. Zapewne zwierze było osłabione i dlatego się leniło. Czuł żebra i wystające kości czworonoga. Zapewne kociak miał również pasożyty. Ta myśl nie spodobała się chłopakowi, który wypuścił wiercącego się i mruczącego zwierza na ziemię. Kot nie uciekł tylko cały czas kręcił się w pobliżu.
Podbiegł do towarzystwa, które znowu znalazło jakieś żelastwo. Do tej pory zebrali marne dowody. Oczywiście krew to już coś, jednak nie wskazywała ona nic, co można przekazać dalej. Westchnął przeciągle, krztusząc się pyłem, który nagle wzbił się w powietrze. Powoli nogi zaczęły odmawiać chłopakowi posłuszeństwa. Nie był on przyzwyczajony do takich marszów. Spojrzał ukradkiem na olbrzymiego lwa i przez myśl mu przeszło, że zapewne nie zrobiłoby Levy'emu żadnej różnicy, gdyby dodatkowe sześćdziesiąt kilogramów wskoczyło mu na grzbiet. Odgonił jednak ten pomysł.
Yureczku, słońce ty moje, powiedz mi, co zrobimy z ciałem, gdy je znajdziemy? – zapytał. – Zostawimy tam, czy damy Levy'emu, żeby niósł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.16 20:37  •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
Pierdole, kurwa. Kocimiętką? Nie no, Yureczek zdecydowanie przegina pałkę w obecnej sytuacji. Jeszcze dobra, można zrozumieć jakby tak po prostu szwędali się po Desperacji, zupełnym przypadkiem trafiając na siebie. Ale w sytuacji gdy Levy jest poniekąd w żałobie i stara się, aby odnaleźć ciało Siriona, to tego humorek się trzyma. Zjeżył białą sierść, grzywa nieznacznie się podniosła, razem z uszami. Obnażył ostre, długie kły, marszcząc swój pyszczek. Wyglądał niezbyt przyjaźnie, jakby miał zaraz się rzucić na biomecha. Nie ma co mu się dziwić. Miał za dobre relacje z pradawnym, żeby teraz odpierdzielać jakieś cyrki. To nie jest pokój Tyrolskiej.
Po chwili jednak śnieżnobiały lew spoważniał i się uspokoił. Warknął jedynie na zaczepkę i zajął się swoją robotą. Szkoda było czasu na takie głupoty. Tak więc obniuchał skrawek zakrwawionego materiału. Oczywiście, nie miał pewności, że to należy akurat do szefa najemników, jednakże lepsze to niż nic. Powąchał kilka razy, aż stwierdził, że wystarczy, stanowczo. Nie zwracając już uwagi na słowa Azizela, zaczął krążyć po okolicy. Marszczył swój zwierzęcy nosek, głowę trzymał raz przy ziemi, raz skierowaną ku górze. Chwila. Coś jest. Złapał zapach.
Trzasnął szczękami patrząc na swoich towarzyszy, tupnął łapą i w ten oto sposób przekazał im informację, że coś jest. I poszedł stąd, serio.


z.t x3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach