Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 19.03.16 13:01  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
Gniazdo mrówek. Brzmi ciekawie.
A w zasadzie nie tyle ciekawie, co zabawnie. Banda krwiożerczych mrówków. Myśląc o tym, jak o małych czerwonych stworzonkach migrujących na przeciętnym kopcu ziemi, jasne usta Ren wygięły się w rozbawionym uśmieszku. Przynajmniej atmosfera w tej sytuacji nie była zbyt sztywna, co było znaczącą blokadą dla nastolatki. Zawsze sztuczność, wymuszenie i sztywność stanowiły dla niej problem, zakłopotanie i blokadę. Jak na przykład sytuacja jak w urzędzie skarbowym. Wszyscy poważni, strach się odezwać, no i zewsząd słychać ciszę przerywaną szelestem kartek i przybijanymi do papierów urzędowych pieczątkami.
Jednakże gdy mężczyzna wspomniał o wielkości tych mrówek, rozweselona blada buzia spoważniała, a na wieść o ich dokładnych wymiarach żuchwa mimowolnie opadła. Dziewczyna ogarnęła się po chwili i spoglądnęła na dzierżonego w ręce skręta.
I wtedy towarzysz zadał kolejne pytanie. Zaskoczona i nieco zmieszana składała w głowie jakieś zdanie.
– Samotnie. – Odrzekła melancholijnie bez większej iskry do podawania dokładnych szczegółów.
– A Panu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.16 21:42  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
Chyba nie spodziewał się odbicia pytania, bo zamarł w połowie potakującego kiwnięcia głową i uśmiech na sekundę mu stężał. Opuścił rękę, którą podrapał się pod okularami.
- Podobnie - stwierdził, znowu patrząc w stronę miasta. Pokręcił głową. - Zawsze, kiedy człowiek myśli, że nie może być gorzej, to...
Urwał, jakby na potwierdzenie swoich słów. Złapał Ren za rękę, mocno szarpnął i przyciągnął do siebie, zasłaniając jej na wszelki wypadek usta. Przez materiał kurtki mogła wyczuć, że cały się spiął.
- Nie ruszaj się - szepnął, tak uspokajająco jak tylko był w stanie, a Ren szybko miała uświadomić sobie, dlaczego: w oddali usłyszała kroki, ewidentnie przyzwyczajone do wojskowego rytmu. Straż muru.
- Sześciu - doprecyzował mężczyzna po chwili nasłuchiwania. - Idą w naszą stronę.
Obrócił się, patrząc poza krzaki; w okolicy nie było niczego, co mogłoby posłużyć za pełne schronienie, a krzaki nie dawały wystarczającej osłony dla nich obojga.
- Właź do dziury i czekaj. Ja sobie poradzę. Jakbyś usłyszała strzały - uciekaj na południe, znajdę cię - puścił dziewczynę, po czym wolnym ruchem przesunął wiszący dotąd na plecach karabin do pozycji strzału.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.16 12:33  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
W ciszy i skupieniu chłonęła informacje od mężczyzny, do czasu, gdy ten urwał zdanie w połowie. Silne szarpnięcie ponownie spowodowało silniejsze i szybsze tłoczenie krwi w klatce piersiowej. Jedyny dźwięk, jaki z siebie wydała, to pierwotne łapczywe złapanie tlenu. Świst powietrza gwałtownie prześlizgującego się przez nos.
Wielkie teraz jak gwiazdy oczy nie pojmowały obecnej sytuacji. Speszona dziewczyna spojrzała nieśmiało w stronę szanownego pana, widocznie oczekując odpowiedzi. Ta padła chwilę później.
Ja to mam szczęście… Dlaczego właśnie teraz?! – Zadawała sobie retoryczne pytania.
Chwilę później pojawiły się nowe instrukcje. Ren posłusznie się do nich dostosowała i przeczołgała do prowizorycznego tunelu, wychodząc z niego po drugiej stronie. Suche powietrze uderzyło ją w oczy, skórę i nos, dając od razu do zrozumienia, że pustynia nie będzie dla niej łaskawa. Naciągnęła kaptur na głowę i oczekiwała stosunkowo szczęśliwego zakończenia zaistniałej podbramkowej sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.16 23:46  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
- Czekaj - szepnął mężczyzna jeszcze ciszej, nachylając się do dziury, po czym sięgnął i wsunął do środka pistolet ręczny, utrzymany w niemal nienaturalnie dobrym stanie.
- Jest odblokowany, jakbyś musiała, po prostu strzelaj.
Z tymi słowami odwrócił się i ponownie zaczął nasłuchiwać; niepotrzebnie, głosy S.SPECów niosły się po okolicy i nawet Ren, znajdująca się w zasadzie w kompletnie innym świecie, mogła dosłyszeć ich słowa.
- To tutaj?
Ciche dźwięki elektronicznych pisków.
- Tutaj.
- I następne sto metrów?
Potwierdzające mruknięcie.
- Cudownie.
- Hirosawa, zamknij mordę. Rozejść się, wiecie, co robić - głos dowódcy, mimo próby zachowania profesjonalizmu, ociekał nudą.
- Zakład, że siedzi pod murem i zdycha? Przecież robiliśmy tu kontrolę miesiąc temu, mur był nie do ruszenia, po cholerę znowu nas wysyłać...
- Hirosawa!
Cisza, jaka po tym nastąpiła, sugerowała, że Hirosawa posłusznie skończył marudzenia. Kompletny brak zaangażowania w głosie dowódcy sugerował, że podzielał zdanie żołnierza.
- Nie wyglądał na zdychającego - do rozmowy włączył się kolejny głos. - Szedł z celem. Może przemyt?

Tymczasem, nowe otoczenie, które otoczyło Kamikaze, w żaden sposób nie przypominało czegokolwiek, co mogła zobaczyć w życiu. Pustkowie rozciągało się po horyzont; szarawa, sypka ziemia była w stanie tak złym, że ogrodnicy o słabszych nerwach mogliby się na jej widok rozpłakać. Gdzieniegdzie rachityczne trawki próbowały swoich sił w walce o życie, ich żółtawy kolor jasno wskazywał jednak na porażkę. Niebo było ciemniejsze, niż to, które Ren mogła dotychczas oglądać w mieście, chociaż winę za to mogła ponosić chwilowa okoliczność - gdzieś w oddali zerwał się deszcz, a podmuchy zimnego powietrza niosły się aż pod mury M-3, ozdobione na wieki licznymi zadrapaniami, plamami ziemi i krwi... i błyskającą w pewnym oddaleniu kamerą bezpieczeństwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jest odblokowany, jakbyś musiała, po prostu strzelaj.
Ren spojrzała tępo na broń.
Że co niby?! Strzelać? Przecież ja strzelać nie umiem…
Jednakże tak czy inaczej, Ren sięgnęła po pistolet tak ostrożnie jak tylko umiała, trzymając palce jak najdalej od spustu, by nie strzelić po głupiemu i ani nie wydać siebie i szanownego wędrowcy pustyni strażnikom, ani nikogo nie zranić.
Co gorsza, dłonie coraz bardziej zaczęły drżeć i bardziej niepewnie dzierżyły broń, gdy głosy strażników słyszała po drugiej stronie ściany.
Owi bohaterowie najwidoczniej czegoś bądź kogoś szukali. Z dialogu wynikało, że najprawdopodobniej kogoś konającego, chociaż późniejszy głos zaprzeczył temu twierdzeniu. A im ich sprzeczki wydawały się bardziej czyste pod względem brzmienia, tym szorstkie palce bardziej zaciskały się na uchwycie i jakby same wiedziały w jakim miejscu powinny spocząć, kierowały się ku spustowi.
Wtedy nastolatka przeniosła wzrok w stronę źródła podmuchu wiatru, który niczym fala pokrył ją drobną warstwą drobnoziarnistego piasku. Ren zasłoniła sobie nieco widok ręką, chroniąc się przed tym szarym popiołem. Bo ziemia w zasadzie niemalże przypominała popiół. Była tak samo szara jak resztki po pogorzelisku, tak samo lekka i martwa. Wszystko tu było niemalże martwe. Zimne powietrze, niosące ze sobą woń odległej gdzieś zgnilizny uderzyło pod mur. Niebo grafitowe jak ściany u niej w kuchni w mieszkaniu stanowiło horyzont. Na taki widok naprawdę można dostać depresji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 20:45  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
Rytmiczne kroki żołnierzy wciąż rozbrzmiewały po okolicy, miarowo przesuwając się z miejsca na miejsce. Mężczyzna, z którym rozmawiała Ren, powoli wsunął się w dziurę, stopami na przód, najwyraźniej nadal obserwując teren po stronie miasta.
Wtedy zabrzęczał telefon.
- Tak? - głos dowódcy był jasny i głośny; można było usłyszeć, jak przytakuje na lakoniczną wiadomość, którą ktoś mu przekazał.
- Przyjąłem - Stwierdził już poważniejszym tonem, po czym, najpewniej pod wpływem jego gestu, rytm kroków żołnierzy zmienił się... i przybliżył.
W odpowiedzi na co niski Desperat otworzył ogień, jednocześnie próbując jak najszybciej przeczołgać się tyłem przez dziurę.
- Biegnij! - ryknął, na wypadek, gdyby Ren zapomniała o poleceniach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Brzęczenie strażników było coraz bardziej wyraźne. Zadziwiająco wyraźne, jak na grube mury chroniące miasto. Słychać ich było, jak za drzwiami grubości trzech centymetrów, a nie jak za grubą na metr czy więcej ścianą.
Strażnicy podeszli, a Desperat zaatakował. Ren wytrzeszczyła oczy niedowierzając. Myślała, że obędzie się tak, jak we wszystkich serialach, książkach i innych tego typu pierdołach – że jakimś cudem bohaterom danej sceny wszystko ujdzie na sucho. Tym razem się tak nie stało.
Serce nastolatki zaczęło jej ciążyć między żebrami, jakby wyczerpane długotrwałą wędrówką nagle całkowicie opadło z sił i oddało swój ciężar siłom grawitacji. Białowłosa poczuła ciężkość swoich założeń, marzeń i wyobrażeń. Nie były one prawdziwe, nie miały podstaw, by takimi być. A ona ślepo myślała, że tak łatwo jej się upiecze.
Stała sparaliżowana pod murem, nie wiedząc co robić.
Biegnij!
Naprawdę miała uciekać? Nie była do tego polecenia przekonana. A nawet jeśli, to dokąd miała biec? Na południe, ale w którą stronę jest południe? Słońce schowane za chmurami uniemożliwiało spostrzeżenie cienia na glebie i wypatrzenie w ten sposób stron świata. Do tego zerwał się wiatr ograniczający widoczność, wpychający swoje ziarnistości w każdą szczelinę na ubraniach i w ciele. Zasłoniła się przed podmuchem rękoma, dalej wahając się ucieczki. Postanowiła zatem oddalać się powoli, by w razie czego nie zgubić murów, Desperata oraz siebie w prawdopodobnej burzy piaskowej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.17 22:41  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
Wydarzenie fabularne.

Z rozkazu Dyktatora, najwyższej władzy M-3 udała się tutaj dwójka S.SPEC, którzy mieli nadzorować prace i chronić robotników, bowiem istoty zza muru pewnie tylko czyhają na bezbronne ofiary z młotem pneumatycznym.
Ale jak wiadomo nie wszystko jest takie jak się wydaje tym bardziej w tym świecie, więc należy mieć oczy szeroko otwarte i nie dać się zwieść pozorom. Czas zakasać rękawy, włączyć technologię i pilnować.


Info:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down



Wydostanie się ze strzelnicy i zawędrowanie do części budynku zajmowanej przez cudownych, wspaniałych techników nie zajęło Ritsu dużo czasu, jako że niesiona tam była wyśmienitym samopoczuciem, wrodzoną energią i wizją nadciągającego ku niej niczym rozpędzona lokomotywa zadania. Wykonywanie misji łączyło się z uzyskaniem dostępu do mechaskrzydeł i możliwość wzbicia się w odległe, kuszące ludzkość od tysiącleci przestworza, więc niedziwnym tak naprawdę było zachowanie białowłosej kobiety i jej szybszy niż normalnie - co już samo w sobie godne było podziwu - marsz. Większość napotykanego przez nią personelu S.SPEC na widok ten dynamiczny i przyprawiający o dreszcze przypuszczało, iż zrzucono na nią jakieś zdanie i trafiali tu - podczas pośpiesznego odsuwania się z drogi szalonej dziewoi - prosto w dziesiątkę. Dobrnąwszy do celu i zaopatrzywszy się w odpowiedni sprzęt - kombinezon oraz wspomniane skrzydełka - Ritsu udała się do wskazanego jej w wiadomości punktu. Nieco dziwnym był fakt, że zezwolono jej na poruszanie się - ostrożne i nadzorowane, ale jednak - lotem wewnątrz Miasta 3, lecz nie miała zamiaru narzekać, a w pełni, do ostatniej kropelki, to wykorzystać. Dlatego też śmiejąc się w najlepsze i szczerząc niby obłąkana owieczka zbiegła z psychiatryka wybiła się ku odległemu sklepieniu chroniącej tutejszych mieszkańców kopuły i wykonując zgrabne, małe manewry skierowała się ku zachodowi metropolii.

Dotarcie na miejsce okazało się szybsze, niż zakładała - naukowcy podrasowali ostatnio w drobnym, lekkim stopniu silniki usytuowane na odnogach tego technologicznego cudu - na co Skrzydlata westchnęła teatralnie i z przesadną dramaturgią - muzyki tylko odpowiedniej do tego brakowało, szkoda - wylądowała. Przywodząc na myśl futurystycznego, mechanicznego Anioła opadła z wprawą i gracją na dół, zyskując dodatkową nutę grozy i niebezpieczeństwa do swojej skromnej, delikatnie szalonej osoby dzięki zawieszonej na plecach, smoliście czarnej kosie oraz dyndającej przy boku karabino-snajperce. Zaśmiała się radośnie tuż po dotknięciu stopami stałego, nieruchomego gruntu, czując się po prostu genialnie i świetnie - jakby skrzydeł dostała! - po odbytym locie - nawet jeśli nie trwał on tyle, ile chciała. Będzie miała jeszcze szansę pofruwać podczas wykonywania tej misji,
co napawało ja niemożliwą do spożytkowania energią, niepohamowanym optymizmem i palącym niedoczekaniem - wszystko to posiadała w sobie na co dzień, lecz teraz, po tak długiej przerwie bez najmniejszego zadania mogącego jakoś ją zająć, nazbierało się to w niej w krytycznych, grożących wybuchem ilościach. Przeciągnęła się mocno, stając na palcach i niemalże się przy tym na twarz wywalając, z niecierpliwością czekając na pojawienie się reszty ekipy - ponoć jeszcze ktoś prócz niej miał tu być - i rozpoczęcie ich cudownej misji. Un!


Ubiór i wygląd - Jak w profilu
Dodatkowe informacje - Brak
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.17 22:54  •  Wyrwa w murze, wejście do miasta - Page 6 Empty Re: Wyrwa w murze, wejście do miasta
Ostatnie miesiące służby Kuofu spędził na... na zasadniczo niczym, ćwiczył, chodził na testy i zajęcia, a także na rutynowe wizyty u lekarzy. Powodem było spotkanie z aniołami, które skutecznie go uziemiły w chwilowych rezerwach, ale kiedyś musiało się to skończyć.
Nowy rząd, bo stary zdążył się zmienić podczas chwilowej demilitaryzacji eliminatora, postanowił w końcu dać mu szansę wyrwania się z przesadnie sterylnej siedziby S.SPEC, by mógł poszaleć w kombinezonie, mimo że misja była naprawą murów, ale zawsze coś mogło się wydarzyć.

Wsadzono go wcześnie w kombinezon, co zajęło trochę czasu - kalibracja, sprawdzenie systemu, łączności i każdego z trybów po kolei.
Kiedy cała ta masakra się skończyła, w końcu został zaprowadzony do zbrojowni, gdzie wydano mu standardowy zestaw szturmowy Specu.
Wsadzony do transportera przeglądał dokumenty związane z misją, a także ich członków, gdzie doszukał się znajomo brzmiącego imienia, ale czy to na pewno ta osoba, miał się przekonać jak przyjedzie. W obecnej sytuacji siedział nic nie mówiąc, odziany w czarny płaszcz zakrywający praktycznie całą jego sylwetkę i nie z powody, że padał deszcz, a z wprowadzenia elementu zaskoczenia i obniżenia ewentualnych możliwości pozyskiwania danych, na przykład przez tzn. Łowców, wszystkiego można było się spodziewać także ich, kto wie.

Transporter po chwili dojechał, gdzie już stała grupka robotników i jeden z członków militarnej części Spec, osoba, którą wyczytał w dokumentacji.
Z ciężkim stąpnięciem wysiadł z pojazdu i ruszył w kierunku zebranych jednostek, ciemna masywna i zakapturzona jednostka, z oznaczeniami eliminatorów na płaszczu.
INFO dla MG:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down



Gdy jedne orły opadają z sił, tracą swe niegdyś piękne, olśniewające pierze i marnieją drastycznie z braku pożywienia, inne, dorodniejsze osobniki wybijają się w tym czasie w górę, ku błękitnym niebiosom i odległemu, cudownemu sklepieniu. Jeszcze nie tak dawno temu dumne, rosłe ptaszysko o imieniu Cronos szybowało beztrosko ponad budowlami Miasta 3, doglądając go i sprawując nad nim pieczę, lecz w pewnym momencie - który to świeży był w umysłach mieszkańców, a atrament, którym został spisany na długich, kruszących się powolutku kartach historii nie wysechł jeszcze do końca, tylko mienił się znacząco mokrym odblaskiem - ustrzelony został bolesną, zdradliwą strzałą i powalony na twardą, nieprzyjazną glebę. I kiedy władca ten został obalony, nowy wzbił się w powietrze, ażeby to wskoczyć na jego miejsce - umarł król, niech żyje król! - i od tamtej pamiętnej, niezwykle ważnej chwili zajmować się bezpieczeństwem oraz rozwojem metropolii, jak również zapewniać jej jak największy, najznaczniejszy dobrobyt - przynajmniej takie zadanie posiadał w oczach nieco zaniepokojonych z początku, acz teraz już w miarę uspokojonych obywateli. Dla Ritsu nie miało wielkiego znaczenia to, kto zasiada na złotym, wysadzanym diamentami tronie - dla niej najistotniejszym było to, aby mieć co robić; aby być wysyłaną na cudowne, pełne adrenaliny misje; aby posiadać jakiekolwiek zajęcie, inaczej chyba oszaleje przez tragiczne, dobijające nicnierobienie.

Aktualne zadanie nie było może najdziksze i przepełnione pasją, walkami, pościgami czy wybuchami, lecz w sumie jest to dopiero początek, więc kto wie, co to się tam stanie później. Zachichotała, kiwając się raźnie na stópkach i czekając sobie tak na resztę ekipy oraz swojego współpracownika. Ci pierwsi pojawili się stosunkowo niedawno po niej, wjeżdżając na pełnej parze do tegoż zakątka i prawie że w błyskawicznym tempie poczynając rozkładać się do działania. Zaraz op nich na miejsce akcji przybyła jednostka przyodziana w typowy, standardowy zestaw szturmowy S.SPEC, który podrasowany pod względem aparycji został przez przyjemny dla oka - przynajmniej dla niej - i dodający temuż człekowi specyficznej oraz groźnej nuty płaszcz. Białowłosa niewiasta zaśmiała się wesoło, docierając do niego zaraz w radosnych podskokach - co dziwnie mogło wyglądać ze względu na dyndające jej za plecami mechaskrzydła - i niesamowicie z jego personą kontrastując. Była, w końcu, wyposażona w swój biały, ozdobiony czerwonymi wzorkami kombinezon bojowy z grubym, wzmacnianym kołnierzem, wygodne i mocne boty, rękawice ochronne, bordowy płaszcz oraz tego samego koloru maskę. No i nie można zapomnieć o broniach, un! Czarna kosa wisiała zacnie na jej plecach, a karabino-snajperka dyndała przy jej lewym udzie, co ani odrobinkę czy troszeczkę jej nie przeszkadzało. Ona i on byli w porównaniu ze sobą niczym dzień i noc; życie i śmierć; biały pudel i czarny jamnik. Un.
- Doberek, partnerze! - przywitała się głośno i z tym swoim schowanym za powierzchnią maski, szerokim uśmiechem, salutując przy tym żartobliwie dwoma placami. Za jej plecami robotnicy byli już mniej więcej w połowie przygotowywania się do rozpoczęcia prac nad naprawą tej nieszczęsnej, głupiej dziury w ich ślicznej, wspniałej kopule.


Ubiór i wygląd - Jak w profilu
Dodatkowe informacje - Brak
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach