Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 10.03.19 22:39  •  Wyrwa w murze Empty Wyrwa w murze
20 listopada 3006 roku

Dzień, w którym całe Miasto-3 zadrżało. Silne wstrząsy, jakie nie pojawiały się od dawna na tych terenach przeszyły ziemię, burząc dotychczasowy ład i porządek. Chociaż centrum otoczonego kopułą M3 nie zostało specjalnie uszkodzone, tak wschodnia granica poważnie ucierpiała w wyniku tego zdarzenia. Zawsze niewzruszone, niby nietknięte  zębem czasu mury w okolicach góry Taisei mocno popękały, a część tej kilkusetletniej zapory zwaliła się na ziemię. Powstała wyrwa licząca sobie długość mniej więcej kilometra, zniknęła więc część bariery, która dotychczas odgradzała Miasto od wirusa i wymordowanych.
W pierwszej kolejności wojsko natychmiast wysłało w te okolice zwiadowców, którzy mieli ocenić szkody, a także sprawdzić, czy nikt niechciany przez te kilkanaście minut nie zdołał wkroczyć na wschodnie tereny.
Następnie pojawiły się w pełni uzbrojone patrole, a co odległość stu pięćdziesięciu metrów wojsko zaczęło ustawiać specjalne stacje, których zadaniem było wypatrywanie i likwidowanie zagrożeń, aby siła robocza pod okiem inżynierów i techników mogła prowadzić proces odbudowy muru.
Teraz przede wszystkim liczy się czas.


Akcja jest w toku
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.19 15:21  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
OPIS TEMATU ZAMIESZCZONY POWYŻEJ JEST NIEAKTUALNY; CZASOWO AKCJA ROZGRYWANA PRZEZE MNIE (oraz osobę bądź osoby, które dopiero się tutaj zjawią) TO DOSŁOWNIE PÓŁ GODZINY PO SAMYM TRZĘSIENIU ZIEMI. WSPARCIE S.SPEC NIE PRZYBYŁOBY TAK SZYBKO Z CENTRUM. Jeżeli jednak nikt z Desperacji nie zjawi się tutaj do końca marca, do godziny 20:00, robię przeskok czasowy, który w pełni pokryje się z podanymi wyżej informacjami o patrolach itp.

~~~

 To była akcja błyskawiczna. Jeszcze przed momentem wpatrywał się w niebo przecinane wstęgami ciągniętymi przez spadające gwiazdy; w następnej chwili schodził szybkim marszem wzdłuż zbocza, wsłuchując się w krótkie komendy towarzyszącego mu wojskowego. Noc była stosunkowo ciepła; a może tylko adrenalina rozszerzyła żyły i ociepliła organizm? Rūka odetchnął, wypuszczając gęsty obłok pary, który rozmył się przy jego policzku.
 — Desert Eagle — rozbrzmiał głęboki baryton należący do Haruno Mikiego.
 Kyōryū obejrzał się na mężczyznę i wyciągnął do niego dłoń. Zapytany, czy kiedykolwiek strzelał z takiego cacuszka, odpowiedział jedynie, że nie konkretnie z tego typu, ale przeszedł wszystkie wstępne egzaminy. Pominął, że wyłącznie teoretyczne. Przypinał ciężką kaburę do paska spodni, zastanawiając się, co właściwie wie o swojej nowej broni; prócz tego, że stanowiła idealny rekwizyt w kinematografii. W rzeczywistości była dość oporna, choć strzał wymierzony z bliskiej odległości rozwali łeb wroga na miazgę.
 — O kurwa, straty są kolosalne. — Haruno podał chłopakowi latarkę. — To musi mieć pół kilometra... Może nawet więcej. Może cały. Spójrz.
 — Rzeczywiście. — Rūka przyłożył urządzenie do twarzy i zaczął sondować teren. Pył tu i ówdzie migotał nad ziemią, wciąż nieopadły, jakby co chwila coś nowego obrywało się z tych części, które pozostały w pionie i wznosiło nowe tumany. — Na pierwszy rzut nie widzę zagrożenia.
 — Kwestia czasu. Załóż to.
 Odebrał maskę i przyłożył ją do twarzy. Mocny pas uciskowy wżynał mu się w potylicę, nad i pod uszami, ale i bez tego czuł dziwny ścisk, jakby nerwy w jego ciele były zbyt napięte.
 — Skontaktuję się z centralą. Posiłki w drodze?
 — Dwóch zwiadowców dociera właśnie do przeciwległego krańca wyrwy. Wsparcie wojskowe w drodze.
 Kyōryū przeciągnął dłonią nad identyfikatorem, automatycznie uruchamiając urządzenie. Hologram nie szerszy niż 10 centymetrów i nie wyższy niż 8 zamigotał blado, po czym wypełnił się interfejsem. Rekrut dotknął opuszką palca przycisk kontaktujący z organizacją S.SPEC i kiedy ujrzał zielony punkt w rogu zegarka przekazał oficjalnie krótkie sprawozdanie.
Godzina 22:03. Mur graniczący z Taisei runął na długość mniej więcej kilometra. Aktualnie brak wrogich jednostek w zasięgu wzroku. Na miejscu oddział patrolujący. Wsparcie bojowe w drodze. Sytuacja priorytetowa.

edit:

zt
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.19 21:31  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
 To była kwestia czasu, aż ktoś ze świata zewnętrznego zacznie się interesować. Tak długa wyrwa w murze prędzej czy później musiała przyciągnąć czyjąś uwagę. Uwagę małej grupy bądź pojedynczego osobnika.
 W końcu ktoś się pojawił.
 Anemiczne dziecko w oddali wyglądało na zwykłą przybłędę, bezdomnego, który szukał okazji do kradzieży. Usyfiona brudem twarz, poprzecierane, miejscami rozdarte ubrania, brak obuwia. Nie posiadał umięśnionych ramion, żadnej broni, zero kłów i pazurów. Buźkę miał zmizerniałą od głodu. Sprawiał wrażenie sieroty zamieszkującej rynsztok.
 Noc była zaskakująco cicha — zabrakło brzęczenia owadów, myszy przemykających między źdźbłami trawy; cała fauna ucichła, czmychając do każdej możliwej kryjówki. Nie uczynił tego stojący przy wyrwie mundurowy. Znudzony wszechogarniającym spokojem spuścił gardę, marudził przez komunikator do stojącego pół kilometra dalej kompana i składał raporty co określoną ilość czasu, dokładając przełożonym kilka zgorzkniałych słów.
 W przeciwieństwie do cichego obserwatora, który śledził czujnym wzrokiem ruch każdego skrytego pod ubraniem mięśnia. Dziecku sprzyjał przysłonięty półksiężyc, który niemal w ogóle nie rozświetlał terenu.
 Zguba w końcu wyszła z ukrycia.
 — Przepraszam — zaczął szczeniak, unosząc obie ręce w górę. — Zgubiłem mamę, była tu jeszcze przed chwilą...
 Żołnierz z początku nie wyglądał na przekonanego. Uniósł broń, wycelował, przyjął odpowiednią, gotową do reakcji postawę. Jednak im dłużej przyglądał się drobnemu dzieciakowi, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że miał do czynienia ze zwykłą, zgubioną sierotką, którą nieodpowiedzialny rodzic spuścił z oczu. Z westchnieniem wykrzywiającym usta złapał przybłędę za rękę i ruszył wyznaczoną przez wojsko drogą.
 Kolejny raport spod samej wyrwy nigdy nie nadszedł.


✘ Deadline: na razie brak.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.19 4:32  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
Był jeszcze zaspany, gdy drugi raz czytał otrzymaną wiadomość. Ostatnio wzywano go coraz częściej, nawet podczas zajęć czy w samym środku nocy — koniec końców odbierał sygnał na granicy jawy i snu i w tym samym stanie, nawet nie kodując jakim sposobem, wyruszał ku lokacji spisanej w wezwaniu. W tym przypadku było identycznie; przysłonił rozziewane usta ręką, przemykając ciemnym spojrzeniem po treściwej notatce, jakby chciał mieć pewność, czy mimo senności trafił w odpowiednie miejsce. Ale tak.
Mur runął kilka miesięcy temu, na pograniczu listopada i grudnia, a mimo tego wielka wyrwa wciąż straszyła niebezpieczeństwami Desperacji. Rūka do teraz, choć co drugi dzień znajdował się na posterunku, nie mógł znieść pewności, że jest obserwowany przez coś, czego nie rozumie i czego podskórnie się obawia. Przeszywające wrażenie zawsze odpędzało rozleniwienie, podnosiło wszystkie jego zmysły do stanu gotowości.
Pod twardą, wojskową podeszwą chrupała ziemia; zmierzał niespiesznym, ostrożnym krokiem ku posterunkowi, odganiając od siebie namolne myśli o wymordowanych. Perspektywa zobaczenia się z człowiekiem wydawała się o wiele lepsza. Zazwyczaj z tej odległości już go zresztą witano; jeżeli nie słownie, to przynajmniej na tyle widocznym ruchem, by miał pewność, że w prowizorycznym punkcie ktoś jest.
Było jednak ciemno; nie mógł mieć pewności. Ściśnięty żołądek nakazywał mu wyszarpać broń i — do diabła — otworzyć ogień, strzelać na oślep, a potem na oślep uciekać. Rozum uspokajał; dajże spokój, to twoja wyobraźnia. Stajesz się paranoikiem.
Nie było to dalekie od prawdy; bywało, że budził się gwałtownie w nocy tylko dlatego, że na korytarzu trzasnęły drzwi u sąsiada wracającego z nocnej zmiany. Kilkakrotnie łapał Ylvę i przyciągał ją do siebie, jakby byle przechodzeń miał w mgnieniu oka przemienić się w ociekającą krwią kreaturę. Jednocześnie, mimo głupich, niepopartych niczym odruchów, miał przecież świadomość, że kilku jego kolegów zniknęło, podczas gdy on wciąż pełnił służbę. Żył.
Z tym jednym słowem gdzieś w głębinach podświadomości dotknął palcami karabinu uwieszonego na pasie na ramieniu.


Ostatnio zmieniony przez Kyōryū dnia 08.06.19 15:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.19 0:04  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
 Pośród nocnej ciszy żwir pod butami świeżego rekruta rozbrzmiewał kilka razy głośniej. Zdawało się, że każdy krok wystawiał go na ostrzał skrytych w ciemnościach oczu, całego tuzina nocnych stworzeń i kolejnego miliona przeciwników, którzy przecież w każdej chwili mogli przekroczyć upadłą barierę.
 Ciężko było dostrzec cokolwiek. Jedne kształty zmywały się z drugimi, trzecie mieszały z czwartymi i nawet po skupieniu wzroku w jednym miejscu plener wydawał się niczym innym jak plamą ciemnej farby odciśniętej przez niesfornego dzieciaka.
 A jednak z czasem coś się zmieniło.
 Im bliżej wielkiej dziury, tym więcej dźwięków dobiegało uszu Ruu. Wpierw jakiś pozornie niegroźny szelest a później... Szloch. Kilka kolejnych kroków ujawniło przed oczami wojskowego drobną, wychudzoną sylwetkę. Dziecko. Ubrudzone na twarzy i rękach, prawdopodobnie gęstym błotem, na to wskazywała oceniona z odległości konsystencja. Zresztą noc przemianowała niemal każdy kolor w czerń, toteż opcja oceny po barwie już wieki temu spełzła na niczym.
 Dzieciak jedną piąstką pocierał mokre od łez oczy, w drugiej dzierżył przyciskany do piersi przedmiot, może pluszaka?
 — Jeszcze przed chwilą tu była, a teraz już jej nie ma — chlipała przybłęda, z każdym słowem połykając kolejne litry łez. — Moja mama, ona zniknęła... Ten miły pan poszedł jej szukać, ale wciąż nie wrócił — przy jednym ze słów dzieciak zwyczajnie się zakrztusił. Musiał być przerażony i wyziębiony. Dziecko zostawione samopas w ciemną noc? Ktoś postradał zmysły.
 — Pomóż mi znaleźć moją mamę...


✘ Deadline: 08.06
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 1:12  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
  Obiło mu się o uszy, że część muru dożyła kresu swych dni. Nie dał wiary tym pogłoskom, ale impuls nakazał mu sprawdzić ich wiarygodność. Był rządny przygód i... świeżego mięsa, którego brakowało na Desperacji. Nic nie smakowało tak dobrze, jak człowiek nasiąknięty strachem.
  Dzień po ich usłyszeniu pożyczył od upierdliwego Vencla przyciemniane okulary i ruszył w drogę. W trakcie wędrówki, trwającej nieco ponad dzień, przespał się w zdezelowanej chacie, umiejscowionej nieopodal czerwonej skały. Przeczekał tam największy upał i kontynuował swoją podróż, choć głód coraz bardziej się nasilał. Od opuszczenia Czarnej Melancholii nie miał nic w zębach; liczył, że jego trud zostanie wynagrodzony.
  Poczuł zapach mięsa. Jego intensywność sprawiła, że zbliżył się bardziej do swego celu. Przystanął, dostrzegając w oddaleniu dwie sylwetki. Człowiek. Jedna z nich z pewnością należała do człowieka, ale ta druga wytwarzała fetor śmierci i rozkładu. Przedstawiciel jego rasy. Ktoś go ubiegł, ale... nadal istniał cień szansy, że to on zatopi kły w tym, którego ciało wydzielało ten apetyczny armat. Podszedł bliżej, niemalże się skradając, choć po przebyciu kolejnych kilkunastu metrów, nie było już takiej potrzeby.
  — A więc mówili prawdę —  rzekł w końcu, nieco głośniej niż zwykle, lecz być może nie na tyle, by dosłyszało to ludzkie ucho. Wbił ślepia w wyrwę; przyjrzał się jej, a z jego gardła wydobył się pomruk. Ten ładny widok poniekąd radował jego serce; był jedyny w swoim rodzaju. — Przepuścisz mnie do miasta, towarzyszu? — zapytał, podnosząc głos, by dzieciak mógł zrozumieć jego słowa wypowiedziane kaleczącą uszy japończyzną. — Powiedz: po moim trupie, a z przyjemnością dostosuję się do twojej prośby. — Zęby wykrzywił w szaleńczym uśmiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.19 16:15  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
Karabin nigdy nie był aż tak zimny jak tej ciepłej, dusznej, majowej nocy. Chłód wtargnął do jego ciała przez skórę, mięśnie i kości, przeszywając nie tylko szpik, ale też coś niematerialnego; duszę. Instynkt podpowiadał, by brać nogi za pas. Honor? Czym niby miał być w obliczu tragicznej śmierci? Na co mu gloria, jeżeli z rozdartego przez kły gardła nie będzie w stanie wydać okrzyku satysfakcji z tego, że w porę nie uciekł? Pierwszą zapamiętaną zasadą pozostało: jeżeli masz szansę, aby uniknąć pojedynku — zrób to. Mimo wżartej w umysł uwagi szedł naprzód. Zwolnił, ale się nie zatrzymał. Podskórny alarm walczył zażarcie z przeświadczeniem o przewrażliwieniu. Niech będzie — jeżeli pojawi się coś podejrzanego, jakiś ruch, trzask gałęzi, coś, co ewidentnie wyprze dotychczasowy spokój tego miejsca — wtedy posłucha Zdrowego Rozsądku.
Poprawił pas ciążący mu na ramieniu, wypuszczając powietrze spomiędzy zwartych zębów.
Gwiazdy nad miastem migotały żwawo, jakby nie wiedziały, czy powinny patrzeć na tak denny scenariusz rozgrywający się na Ziemi, a mimo tego, jednocześnie, nie mogły zamykać swojego jedynego oka na zbyt długo, może w lichej nadziei, że pogrążony w mroku mężczyzna — choć bardziej chłopiec — nie nabierze się na najbardziej oklepaną sztuczkę. Wiatr wślizgiwał się pod wojskowy strój, ale żadne podmuchy nie były w stanie rozgonić ciemności. Wyglądało, jakby ktoś zanurzył cały świat w sepii; nie znikało wrażenie, że ogląda się czarno-biały film o bardzo niskiej jakości. Mimo przymrużonych oczu rekrut nie widział dalej niż na kilka metrów. Starał się nadrabiać pozostałymi zmysłami, ale większość jego myśli wracała do maski przeciwgazowej. Naciskała na potylicę, policzki i żuchwę; przypominała bardziej kaganiec.
Aż wtem rozległo się łkanie.
Przystanął raptownie, obrzucając plener spojrzeniem. Spięte pod koszulką mięśnie naprężyły się jeszcze bardziej, kiedy wzrok padł na pochlipującą, malutką postać. Wyglądała jak ciemna plamka na tle o ton jaśniejszej czerni. Słowa ścisnęły gardło i żołądek.
W końcu zareagował, pchany braterskim instynktem. Czy potwór byłby w stanie wydać z siebie tak prawdziwe skomlenie? Dałby tak perfekcyjny pokaz emocji? Nie wydawało mu się. Uniósł nadgarstek pod usta.
Kyōryū Rūka, zgłaszam się — odczekał sekundę, aż nie rozległ się doskonale znany trzask. — Blisko siódmego posterunku przy wyrwie w murze znajduje się dziecko. Przyślijcie wsparcie, aby odeskortować je w bezpieczne miejsce. Jak mnie zrozumieliście?
Ale na odpowiedź już nie poczekał. Skamieniał, z nadgarstkiem przytkniętym pod maskę i zimnymi oczami krążącymi po ciemności. Kiedy wypowiadał raport, cały czas zbliżał się do dziecka, jednak teraz zatrzymał się w miejscu i wsłuchał w mrok. Miał wrażenie, że ponad szlochem malucha rozbrzmiało coś jeszcze, coś...
Melduj się! — Chrzęsnęła broń, gdy łapał za jej kolbę, aby podnieść wyżej i wycelować w niespowitą niczym czerń. Choć nie dało się tego dostrzec, pod ochronnym sprzętem wargi chłopaka lekko się wykrzywiły. Znajdował się niecałe dziesięć metrów od niziutkiej postaci, ale bez dwóch zdań nie do niej kierował słowa. Mówił w eter, jakby spodziewał się, że otchłań mu odpowie. — Kto tam jest?
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.19 18:36  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
 W doskonale dopracowanej przez przybłędę masce osieroconego malca pojawiło się drobne pęknięcie. Czarne jak noc źrenice wpierw zmalały, później nabrały nowych kształtów, przeobrażając się w dwie wąskie kreski na tle jaskrawych tęczówek. Bulgoczący warkot nieomal przetoczył się przez gardło malca, w ostatnich latach chwili przeinaczany w kolejny napad histerycznego szlochu. Chciał warczeć, chcę wrzeszczeć, chciał zaznaczyć, że był tu pierwszy; reszta powinna wiedzieć, że mogli stąd spierdalać. Żarcie już polizał.
 Rekrut ciągle stawiał kroku ku odwróconemu plecami dzieciakowi, więc ten wciąż musiał sprawiać pozory, jeżeli chciał zachować prawo do posiłku.
 Noc mu jednak sprzyjała.
 Dziecko drgnęło w tym samym momencie, w którym młody żołnierz rzucił pytanie w eter. Upuściło trzymany w małych dłoniach przedmiot — pluszaka? — i opadło na bok, spoglądając pełnymi przerażenia oczyma w miejsce, w które celowała broń. Rękoma i bosymi stopami zaczęło szurać po kamienistym podłożu.
 — Coś tam jest! — wymęczony płaczem głos brzmiał jak zepsute radio. Dziecko cofało się i cofało, aż skryło sylwetkę za rekrutem, dłońmi chwytając materiał jego munduru. Brudne plany ciemnej substancji — błota? — odcisnęły się na tkaninie. — Moja mama też coś słyszała. Poszła to sprawdzić i już nie wróciła, może wciąż tam jest! Niech pan coś zrobi! — kolejną fala łez i przerażenia wstrząsnęła drobnym ciałkiem. Przybłęda wycofała się na kilka kroków poza zasięg wzroku umundurowanego. Wówczas jaskrawe ślepia sięgnęły skrytego w mroku wymordowanego, przewiercając jego sylwetkę na wylot.
 Gówniarz rzucał mu wyzwanie.


✘ Deadline: 18.06
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.19 20:22  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
  Lachlan wiedział, kim był podrostek, który go ubiegł. Cuchną ludzką posoką na kilometr, a prowokacja jarząca się jaskrawych trzeszczach tylko go w tym umocniła.
  — Rzucasz mi wyzwanie? —  Ze zwierzęcego gardła oswojonego wydobyła się imitacja śmiechu, dla ludzkiego ucha brzmiąca jak warkot o nieco niższym rejestrze. Najwidoczniej udawanie niewiniątka weszło smarkaczowi w krew. — Jeśli chcesz zachować ten teren łowiecki tylko dla siebie, zawalcz o niego, inaczej go nie utrzymasz. Przecież wiesz, że takich jak my jest tysiące. Głodnych i spragnionych.
  Nie wiedział, jaką smarkacz dysponował siłą, ale nie sądził, że równała się z jego własną. Gdyby tak było, już dawno przejąłby inicjatywę. Zabiłby człowieka, a Lachlanowi doskoczyłby do gardła, nie czekając aż dzieciak z pistoletem załatwi sprawą za niego.
  — Powiedz, towarzyszu — Jaguar zwrócił się do rekruta, po czym zbliżył się doń, by ten mógł go wreszcie ujrzeć — nie ukończyłeś szkolenia wojskowego? Wystarczy kilka krokodylich łez, byś uwierzył, że dzieciak faktycznie się zgubił i szuka swojej matki? Nie wiesz, że spuszczając z oczu nieznajomego, prosisz się o śmieć? Znalazł się w twojej martwiej strefie, twój błąd.  
  Czyniąc kolejny krok ku nim, uniósł wyposażone w długie pazury dłonie ku górze, wbijając tymczasowo ślepia w nieostrożnego dziecka. Jedna ze stóp nadepnęła na coś twardego. Rozległ się trzask, tak, jaki zwykł towarzyszyć podczas konfrontacji odnóża z gałęzią. Już wcześniej zauważył leżące na podłożu truchło. Ludzkie, nie do końca skonsumowane szczątki, które nie zdążyły ulec procesowi rozkładu. Były zbyt świeże, jeszcze ciepłe, zabite w pośpiechu.
  — Ten, którego ochraniasz własnymi plecami, uczyni z tobą to samo, co z tym tutaj. — Kopnął ludzką głowę ku młodzieńcowi; martwe ślepia zerkały teraz na rekruta.  — Nie widzisz tego, ale ten młokos jest cały w ludzkiej krwi. Cuchnie nią na kilometr. Ten smród mnie tu zwabił. Jestem głodny i wszystko mi jedno czy zjem ciebie, czy tego smarkacza. W zasadzie najchętniej zjadłbym was obu, ale gdy będę zabijać jednego, drugi zyska chwilę na ucieczkę, bo przeciwieństwie do gówniarza, nie marnuję żarcia.
  Podszedł jeszcze bliżej, jakby utkwiona w niego lufa nie robiła na nim żadnego wrażenia, a potem dał się ponieść chwili. Zadziałał instynkt, który często wygrywał z całą resztą. Doskoczył do ukrywającego się podrostka, wymijając przy tym wojskowego. Wiedział, że człowiek był zbyt wolny, by pociągnąć za spust w odpowiednim momencie. Kilkukrotnie zwiększona szybkość - jego jeden z kluczowych atutów - sprawiła, że w oka mgnieniu znalazł tuż obok gówniarza rzekomo poszukującego własnej matki. Złapał za jego gardziel, a przynajmniej spróbował to uczynić, jednocześnie drugą ręką celując w okolice żeber. Jeśli smarkacz nie zrobił uniku, najpewniej pazury jaguara wbiły się w nań skórę, jak nóż w masło. Cała sekwencja ruchów, którą wykonał, trwała zaledwie kilka uderzeń serca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 11:00  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
Kyōryū Rūka, zgłaszam się — pauza, trzask. — Blisko siódmego posterunku przy wyrwie w murze znajduje się dziecko. Przyślijcie wsparcie, aby odeskortować je w bezpieczne miejsce. Jak mnie zrozumieliście?
Nakano Kaori z oddziału skrzydlatych, odbiór – odpowiedziała do komunikatora. – wylegitymuj dziecko, jeśli masz taką możliwość. Nie zapominaj, że mogło przedrzeć się zza muru. Parę minut i będę na miejscu.
  Rozumiała bardzo dobrze. Informacja o wyrwie w murze dotarła do centrali raz dwa, pierwsze posiłki zmierzały już prosto w stronę paszczy piekła, jaką zionęła gigantyczną dziura w najważniejszej linii obrony M-3. Kaori była jedną z najłatwiejszych do mobilizacji jednostek. Tylko android; nie musiała wywlekać się z żadnych „swoich” czynności, akurat nie potrzebowała też wszelkich przeglądów.
  Dolatywała już do celu, dalej jednak niepewnie podchodząc do samej kwestii używania skrzydeł w mieście. Sytuacja wymagała jednak szczególnych środków ostrożności i wbicia się w napastników z jasnym komunikatem: „nie na mojej warcie”. Kaori pamiętała, kiedy ostatnio mury pękły, jednak sama była wtedy na misji za nimi — może nadszedł czas na odkupienie tej winy? O ile można było mówić o czymś takim w przypadku androida. Była przecież tylko maszyną.
  Rekrut, ledwie dziecko, most między cywilnym a wojskowym życiem. Nie mógł przecież zostać tam SAM. Wielkie serce na pewno było cenne, zarówno dla ludzi jak i wymordowanych, jednak w trochę innym kontekście dla obu. Ludzie woleli je widzieć w środku, bezpieczne i spełniające dobre uczynki, natomiast wymordowani woleli je zjadać.
  Doleciała na chwilę po tym, jak rozpoczęła się walka, napaść, atak — jak zwał tak zwał — i, dostrzegłszy, że jest tam ktoś w mundurze S.SPEC, podała krótką komendę przez komunikator:
Odejdź od nich! – Jeśli zaś rekrut polecenie wykona, wystrzeli pierwszą z sieci, by uwięzić obie istoty pod nią. Nie było czasu na formalności, kiedy w grę wchodziło życie.

Ekwipunek Kaori: Orion Sniper z doczepioną wyrzutnią sieci, nietechnologiczny pistolet z magazynkiem na osiem naboi. Zapas dziesięciu naboi z siecią i dwa zapasowe magazynki do pistoletu. Akumulator Oriona w pełni naładowany. Mechaskrzydła.

|| Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Diabeł z babą przepraszają za zwłokę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.19 23:12  •  Wyrwa w murze Empty Re: Wyrwa w murze
Wyglądał na nieporuszonego monologiem nadchodzącego mężczyzny. Celował mu w pierś, choć bez wątpienia gęsty mrok i brak nawet strażniczych latarek skutecznie uniemożliwiał odpowiednie skonkretyzowanie miejsca, w które powinien strzelić w razie konieczności.
W nogawkę spodni coś się wbiło, czuł jak coś werżnęło się w materiał spodni. Nie na tyle, aby sprawić ból, jednak wystarczająco, żeby miał pełną świadomość obecności dziecka.
Zostań na miejscu! — krzyknął do zbliżającego się cienia. Sekunda za sekundą, przy maksymalnie wytężonym zmyśle i przymrużonych oczach, mrok zaczynał się przerzedzać. Rūka wciąż nie potrafił wyłuskać szczegółów, ale przynajmniej w absolutnej czerni dostrzegł coś o dwa tony ciemniejszego — coś, co miało kształt. Coś, co mówiło. — Ani kroku dalej, bo strzelę!
Wszystko, co mówił, było aż zbyt filmowe. Pomijając ten defekt: ton głosu się nie wahał, a samą postawą nie sprawiał wrażenia przerażonego. To, co dławiło go najbardziej, zawsze pozostawało w środku, gwałtownie stłamszone i upchnięte w kątach czeluści. Nie obchodziło go, skąd diagnoza. Skąd w ogóle myśl, że nie przeszedł jeszcze pełnego, wojskowego przeszkolenia. Wątpił, aby się zdradził swoimi odruchami; był w nich zbyt oszczędny. Powinien się kłopotać, czy może to tylko gra na zwłokę, chęć wytrącenia go z równowagi?
Strzelił w ziemię, zaraz podrywając lufę na poprzednią wysokość.
Nie żartuję! — warknął, myślami wciąż wracając do dziecka.
Lampka przy komunikatorze migała zielonym światłem — symbolem nieodsłuchanych bądź nieodczytanych wiadomości. Oczy zbyt mocno skupiały się jednak na przeciwniku, nie chciały stracić celu z oczu.
Nie miało to jednak znaczenia.
Palec automatycznie pociągnął za cyngiel, kiedy nieznajomy ruszył z miejsca. Rūka nie był pewny tego, czy trafił; rozległ się jedynie przeszywający martwą ciszę huk. A zaraz po tym, jak przemijający dźwięk strzału niemal całkowicie umilkł, ponad odgłosami szarpaniny przedarło się: „odejdź od nich!”. Był to zaledwie strzępek głośności, jakby ktoś starał się przekrzyczeć szumiącą wodę, pod którą zanurzył głowę.
Spojrzenie przeskoczyło na bok, po skosie ujrzało ruch. Machinalnie cofnął się, starał się odskoczyć, niezgrabnie próbując jednocześnie wymierzyć w cętkowanego agresora. Bądź co bądź nie powinien strzelać; z takiej odległości trafiłby na pewno, racja?
Co jednak gdyby zranił DZIECKO?

|| Ja za jakość. Mam nadzieję, że już wrócę do regularniejszych i przede wszystkim bardziej sensownych odpisów.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach