Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9 ... 14  Next

Go down

Pisanie 09.08.15 13:19  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Coś nie tak, huh. Skubaniec zauważył.
Ciężko nie zauważyć, Ad. Zmieniasz stan na półpłynny.
Chciał się napić, ale butelka była już pusta. Kiedy to się właściwie stało?
Wiedział, jak wyglądała jego twarz, choć profilaktycznie nie patrzył w lustro. Jego skóra była szara, chorobliwie szara, biorąc pod uwagę, jakiego koloru była krew krążąca w jego żyłach. Nadal miał problemy ze snem, bo zawsze kiedy już udało mu się lec na materacu, natychmiast wstawał, aby znaleźć sobie coś do roboty. Jego ręka bolała częściej, albo drętwiała nagle, uniemożliwiając wykonanie bardziej precyzyjnych czynności. Oczy były podkrążone, czarne i puste.
Jeśli wcześniej wyglądał na zmęczonego, teraz wyglądał zwyczajnie staro.
Wpatrzył się tępo w ścianę przed sobą, znowu próbując wychylić flaszkę.
No kurwa.
- Co, mam ci się zwierzać, młody?
Uśmiechnął się lekko, ale i ten uśmiech szybko spełznął mu z twarzy, jakby był za ciężki.
Chryste, przecież jeszcze godzinę temu czuł się w miarę ok.
Ale, tak po prawdzie, komu innemu miałby powiedzieć?
Pochylił się, opierając łokcie o kolana. Splątana czupryna zwiesiła się ku podłodze, uniemożliwiając obserwację oblicza anioła. Siedział tak dłuższą chwilę, w ciszy.
- Wiesz... Zawsze wyglądam jak gówno. Tyle że teraz jestem bliżej biegunki.
Cichy, pozbawiony życia śmiech.
Ale jesteś zabawny, Ad. Boki zrywać.
- Tak w skrócie, to nie mogę spać. Jestem wyczerpany, senny i zastały, w dodatku chyba chory. Moja krew jest czarna i jak widać traci zdolność krzepnięcia.
Przeczesał włosy i odchylił się, opierając głową o ścianę. Z jego nozdrzy dało się słyszeć ciche, rozedrgane westchnienie.
- Ale złego licho nie bierze, wyliżę się. Jak zwykle.
Albo umrę, bo nie będzie mi się chciało próbować.
Beznamiętne spojrzenie w sufit.
Jestem stary i zmęczony. Może po prostu przyszedł już czas?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.15 22:43  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Jego krew stała się czarna.
I traci zdolność krzepnięcia.
- Ale złego licho nie bierze, wyliżę się. Jak zwykle.
Milczenie.
Długie milczenie.
Analizowanie faktów.
No dobra. To tylko złe samopoczucie i brak krzepliwości. Co takiego może się stać? Przecież to Desperacja, nikt go tu nie pobije, nie zrani ani nie uszkodzi. Sam też przecież się nie potknie, ani nic. Nie ma możliwości, żeby wykrwawił się na śmierć.
Skądże.

Palce Al'a zaciskają się na szyjce butelki, jakby miał zamiar ją zmiażdżyć.
Spojrzenie na anioła.
Uśmiech. Tak ironiczny, na jaki tylko stać śmiertelnika.
- No. To w porządku. Przecież gdyby to było coś poważnego, dałbyś mi znać.
Uśmiech utrzymuje się jeszcze kilka sekund.
Śmiertelna powaga.
Skurwolu, to >>teraz<< o tym mówisz?
Do kiedy planowałeś poczekać?
"Umrę, poczekam trzy dni i wrócę, żeby powiedzieć, co mnie zabiło?"
Gdyby nie zapytał, w ogóle by się pewnie nie dowiedział.
Tak po prostu przestałby kiedyś natrafiać na Adriela. I już. Po krzyku. Po znajomości.
Szybko, niespodziewanie, nieświadomie i bezboleśnie.
No kurwa bez przesady.
- Adriel.  
Nie jestem jakimś rozkapryszonym szczeniakiem, żeby odbijać piłeczkę w ten sposób, ale...
- Czy ty mi, do cholery, na prawdę aż tak nie ufasz?  - odrobinę zbyt głośno powiedziane, gwałtowny gest ręką trzymającą butelkę, jakby chciał nią rzucić, ale jednak w porę się powstrzymał.
Zmarszczenie brwi.
Utrzymał oczy na twarzy anioła jeszcze kilka minut, taksując go wzrokiem i starając się uspokoić swoje słabe, ludzkie nerwy.
Odstawił butelkę na dół, oparł ciężkiego buta na skrzyni i przejechał palcami po włosach, zatrzymując dłoń na karku.
Jeszcze raz spojrzał na Adriela, z poirytowaniem.
Nie wiem. Nie rozumiem. To coś z gatunku "nie chciałem cię martwić"?
"Nie ufam ci, dzieciaku"?
"To nie na twój ludzki móżdżek"?
"Mam cię gdzieś, i tak mi nie pomożesz"?
"To nie twoja sprawa"?

I z całkiem sporą dozą pretensji.
- Jak to się sta...
A na cholerę ci to teraz wiedzieć?
- Da się to cofnąć? Mogę jakoś pomóc? Coś znaleźć? Popytać...?
W głosie zimny profesjonalizm, jakby zwyczajnie pytał o kolejną robotę, ale spojrzenie przez moment zdradza niepokój.
Błagam, świętoszku, powiedz, że z tym da się cokolwiek zrobić. Że faktycznie się wyliżesz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 11:43  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wolno przesunął głowę, kierując martwe spojrzenie na twarz Packarda. Przebijało się przezeń głównie zmęczenie, ale gdzieś tam głęboko przebijały się inne emocje. Smutek? Samotność? Chyba nawet sam stary anioł nie byłby w stanie ich nazwać. Ten sam ramol starał się teraz wykrzesać choć skrawek uśmiechu, w końcu udało mu się nawet przywołać na twarz odrobinę życia. Odrobinę. Potem jego wzrok znów ogarnął przestrzeń. Zimną i pustą.
- Nie chodzi o zaufanie, Al. Gdyby tak było, byłbyś pierwszą osobą, której bym cokolwiek powiedział.
Uniósł pustą butelkę, przypatrując się jej zakrzywionej powierzchni. Odbijanej przez szkło, zniekształconej twarzy. Od kiedy się zrobił taki… niepewny? Niestabilny, jak giętka roślina pozbawiona podpory. Kiedyś był w stanie uchwycić się czegoś, beznadziejnie brnąć w gówno w imię idealistycznych idei, co mu z resztą zostało? A teraz się zastanawiał. Na każdym kroku, nad wszystkim. Nad życiem. Nad tą zasraną, pustą butelką.
Przejechał ręką po twarzy, zatrzymując ją na ustach. Potem powoli ją opuścił, na kolano, i wytarł o materiał spodni. W sumie nie wiadomo dlaczego, spodnie były brudniejsze niż dłoń.
- Mówiłem ci kiedyś, ile mam lat?
Mały, zgaszony uśmieszek. Zamknął oczy, niespiesznie licząc lata.
- 1654. O ile mnie pamięć nie myli.
Naszła go nagła ochota, żeby zapalić. Ale ponieważ nie palił, żadnych fajek przy sobie nie miał, z resztą chyba w sumie nie chciało mu się tak bardzo. Chyba po prostu udzielił mu się klimat.
- Tyle czasu jestem aniołem. Stróżem, co by się nazywało. Tak jak mi przykazano, strzegłem ludzi, patrzyłem jak rodzili się, cierpieli, umierali. Ale też cieszyli się, kochali, szerzyli nadzieję.
Zerknął na mężczyznę, zaśmiał się cicho.
- Spokojnie, nie zamierzam wygłaszać żadnych kazań. Po prostu… Nigdy właściwie nie dbałem, co się ze mną stanie. Kiedy był Bóg, wiadomo, ale teraz… Dużo tego gówna się we mnie nazbierało, ale nigdy nie powiedziałem sobie „teraz moja kolej”. „Muszę odpocząć”. Nie umiem. To nie w moim stylu. Przez te wszystkie lata uczyłem się na nowo, jak dbać o ludzi, ale nigdy o siebie.
Ciche westchnienie.
- Dlatego to nie chodzi o zaufanie. Jestem po prostu beznadziejny w zwierzaniu się.
Wzruszył ramionami. Odłożył butelkę na ziemię, delikatnie, z ledwo słyszalnym stuknięciem. A to i tak chyba była wina echa.
- To chyba wszystko.
Podkulił nogi, usiadł na skrzyni po turecku, wpatrzył się w swoje dłonie. Szare dłonie. A, właśnie.
- Co do pomocy… Hmmm. Wydaje mi się, że jest lek, co więcej, że chyba nawet go mam.
Wolno podniósł na niego głowę.
- To, czego potrzebuję, to przepis na niego. Nie wiem, jak go przyrządzić . A choroba nazywa się, jeśli się nie mylę, Ater Sanguis.
Cień niepewności.
- Oczywiście nie chcę cię niczym obciążać, dam sobie radę, więc jeśli nie będziesz w stanie, to w porządku.


Ostatnio zmieniony przez Adriel dnia 14.10.15 12:46, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 12:37  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Ponad tyś na karku.
No... Nieźle. Całkiem przyzwoicie. Mogło być lepiej, ale nie wymagajmy...
Ponad. Tysiąc.

Ale przyjął tę informację z miną pokerzysty.
Przez cały czas wpatrywał się w twarz anioła. Spokojnie, w miarę niewzruszenie.
- ...Dużo tego gówna się we mnie nazbierało, ale nigdy nie powiedziałem sobie „teraz moja kolej”. „Muszę odpocząć”.
Packard zmarszczył brwi.
>>W miarę<< niewzruszenie.
No to chujnię, nie ludzi spotkałeś, skoro przez 1654 lata nikt ci tego sam nie powiedział.
Ale powstrzymał się od komentarza, nie chcąc przerywać aniołowi. Skoro mówienie o sobie tak ciężko mu przychodziło, lepiej nie ryzykować. Jeszcze się rozmyśli. I cała ta godzina szczerości pójdzie się jebać.
Podparł głowę, zakrywając palcami usta, żeby przypadkiem nagle nie zacząć szczekać na Adriela.
I słuchał.
I patrzył.
I mentalnie pluł sobie w twarz, że patrzył już tak długo, ale nie widział.
Jak bardzo Adriel jest zmęczony. Że coś jest nie tak. I tak dalej.
Z drugiej strony - nie jest pieprzonym medium, żeby czytać mu w myślach. Adriel zawsze jest zmęczony i zawsze wygląda jak gów... źle.
Z trzeciej strony - Al to taka sama chujnia, jak ci poprzedni ludzie, skoro nie potrafił nawet chociażby poświęcić wystarczającej uwagi świętoszkowi.
Nie, żeby miał ku temu wiele sposobności, skoro widzieli się raz na x-czasu...
Ale to niczego nie usprawiedliwia.
Usprawiedliwianie się jest dla słabych, fałszywych durniów. Nic nie zmienia i niczego nie naprawia. Tylko samopoczucie winowajcy.
- Oczywiście nie chcę cię niczym obciążać, dam sobie radę, więc jeśli nie będziesz w stanie, to w porządku.
Ręka zjechała mu z twarzy.
Już nie zdzierżył.
- Adriel, nie pierdol z łaski swojej.
To cholerstwo pewnie trudniej znaleźć niż dziewicę w burdelu, ale spróbuję. To tylko przepis. Ktoś musi go znać.
- Nie jestem twoim zwierzakiem, żebyś ciągle pilnował mi dupy. To działa w dwie strony.
Spojrzenie gdzieś pomiędzy poirytowaniem, troską, a zwątpieniem.
Zsunął się ze skrzyni.
- Zrób sobie wakacje.
Brzmi prawie jak żart, ale ani ton głosu, ani wyraz twarzy nie zawierają w sobie nawet krztyny humoru.
- Poważnie. Pieprzyć ludzkość, Adriel bierze wolne. Po 1654 latach ci się, cholera, należy. Wracaj do swojego anielskiego gniazdka, odpocznij, popytaj pierzastych, może oni wiedzą, jak to cholerstwo przyrządzić. Ja poszukam tutaj.
Szybka refleksja.
- Zupełnie bezpiecznie, nie narażając się, nie sprzedając ani siebie, ani całego dobytku. Może Fafika komuś opchnę. Z takim imieniem jego żywot nie może być bardziej żałosny - włożył ręce do kieszeni i przyjrzał się aniołowi uważnie - I zacznij się w końcu martwić o siebie. Nikt inny tego nie zrobi.
A ja się gówno liczę, bo ledwo potrafię zadbać o siebie.
Poza tym jestem niedojrzałym emocjonalnie człowiekiem i nigdy na głos nie przyznam, że mnie obchodzisz, chociaż ewidentnie to teraz okazuję. Nie oceniaj.

Poczuł się głupio.
- Kazanie skończone. Amen, jak mawia wasz lud. Udajmy, że tego nie było.
Zaczął strącać z siebie niewidzialne pyłki, zupełnie ignorując, że w chwili obecnej cała jego kurtka była jednym, wielkim, jak najbardziej widzialnym pyłkiem.
Zachciało mu się uzewnętrzniać, psia mać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 13:59  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Patrzył się na niego z dziwną mieszanką emocji na twarzy. Zmęczenie. Zaskoczenie. Zmęczenie. Rozbawienie. Zmęczenie. I cień sympatii. I gdzieś tam, za żołądkiem, ciepło w serduchu.  Ale wszystko to przysłonięte kurtyną zmęczenia.
Śmieszne to  było trochę. Jak ludzki się stał po tych 1654 latach. Jak słaby potrafił być. I to, jak prymitywne, biologiczne potrzeby uzależniały jego wolę i umysł. To nie było naturalnie. Nie powinno tak być. A jednak było. Stał się subiektywny. Humorzasty. Uzewnętrzniał się przed dwudziestoletnim szczeniakiem.
Przyjacielem.
Były różnice. Diametralne. Ale nie wszystkie złe. Czy człowieczeństwo jest złe? Nie jest. Wiedział to. Czuł. Widział. Przez tyle lat. Ale przecież był aniołem. Był inny.
Był?
Był.
A nie może mieć wyboru? Kim jest? Kim chce być?
Uśmiechnął się lekko.
Ciekawe, czy właśnie to myślał Lucyfer, kiedy odchodził z Raju.
Przez zabite deskami okno znowu przedostał się podmuch zimnego powietrza. Poczuł je na policzkach, białe drobiny śniegu, roztapiające się niemal natychmiast w zetknięciu ze skórą.
Jest kim jest. Adrielem.
Aniołem? Człowiekiem? Świętym? Upadłym?
Nieważne. Jest sobą.
A nie byłby sobą, dając się położyć jakiejś nędznej chorobie. Może czasem warto było posłuchać tego wrednego dzieciaka.
Również wstał, wbijając ręce w kieszenie. Przekrzywił lekko głowę, kilka kosmyków przesunęło się z jednego krańca twarzy na drugi. Przypatrywał się twarzy Packarda spokojnie, z zamyśleniem.
- Adriel i wakacje? Przecież to prawie oksymoron.
Przymknął oczy, uśmiechając się pod nosem. Wpatrzył się w podłogę.
- Chyba faktycznie przyda mi się odpoczynek. No i trzeba kocury nakarmić.
Innymi słowy, słaniam się na nogach i ledwo mam siłę stać prosto, a skoro nie mogę ogarnąć siebie, tym bardziej nie ogarnę innych bytów humanoidalnych. W kimono albo kaput.
Wrócił spojrzeniem do mężczyzny, zdobywając się na hardy wyraz twarzy.
- Ale pamiętaj. Narazisz się w jakikolwiek sposób, znajdę cię i osobiście skopię dupę. Ja też mam dojścia, więc tak czy siak rozwiążę ten problem. Potrzeba mi tylko czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 14:22  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
W międzyczasie obwiązał się szalikiem i sięgnął po toboły.
- Będę uważać, mamusiu - wyprostował się, przewiesił plecak przez ramię i łypnął na anioła, z nieodzowną dozą ironii.
- Ale co dwie głowy to nie jedna. Zwłaszcza, kiedy jedna jest już ponad tysiącletnia, stara i spróchniała, wygląda jak chodząca śmierć i... No. - niedbale klepnął anioła w ramię, czując, że ta żałośnie desperacka próba odzyskania fasonu tylko jeszcze bardziej go podkopuje - Im szybciej, tym lepiej. Trochę powęszę, postaram się czegoś dowiedzieć.
Pociągnął nosem i spojrzał w stronę drzwi.
- Trzymaj się, świętoszku.
Krótkie spojrzenie na twarz Adriela, obrót.
Krok.
Krok.
Kolejny.
Zatrzymanie.
Oglądnięcie się.
- Poważnie. Uważaj na siebie.
Krok.
- Nie chcę widzieć twojej mordy w Desperacji. Zrozumiano?
Powiedział puch marny do wiekowego tworu bożego.
Nie czekając na odpowiedź szarpnął drzwiami, które skrzypnęły, leniwie otwierając wyjście na zewnątrz.
Teraz trzeba 'tylko' znaleźć kogoś, kto wie, jak przyrządzić to paskudztwo. Przekonać go, żeby podzielił się przepisem. Zdobyć to, czego zażąda - bo czegoś zechce na pewno, nie wierzmy w samarytanizm. A potem jeszcze przydałoby się wymyślić, jak skontaktować się z Adrielem. Ale to już najmniejszy problem. Najwyżej przebiegnie się do Edenu. Co to dla niego? Drogę zna, biega szybko. Może akurat nic go nie ukatrupi po drodze.
Ale to zbyt wysunięte w przyszłość plany.
Ater Sanguis. Znaleźć przepis na lekarstwo. I jak najszybciej dostarczyć... klientowi.
Dobra.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 15:01  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wpatrzył się w plecy Packarda, a potem w każdy ich ubywający centymetr, kiedy znikały za rogiem. Miał nadzieję, że za jakiś czas znowu wpadnie na gówniarza. Całego i zdrowego.
Uśmiechnął się do zamykanych drzwi.
Pamiętasz ty jeszcze, co smark mówił? Idź do domu. Nakarm futrzaki, zagrzeb się w kołdrę i odpocznij. Jak się nie wyśpisz, to ani prochy, ani kawa, ani nawet jebany kombajn nie pomogą. Choćbyś się zesrał.
Chwilę jeszcze stał w miejscu. Postawił kołnierz, poprawił płaszcz, szczelnie się nim opatulając. Rozglądnął się po pomieszczeniu.
Było takie puste, a tyle się w nim ostatnio działo. Cztery ściany, zaszczana podłoga, kilka drewnianych skrzyń i nieszczelne okno. Ale było jakoś przytulniej niż kiedy tu wchodził. Zawiesił spojrzenie na przypadkowej wyrwie w drewnie, zamyślił się.
Chyba przyszła pora na zmiany. Musiał nauczyć się od nowa, jak funkcjonować. Zadbać o siebie, czuć się dobrze (…co?), wdrożyć w życie odrobinę… życia.
Nic nie zaszkodzi zakorzenić w sobie trochę nadziei. Mimo wszystko.
Rozejrzał się, szukając torby i parasola. Torba leżała grzecznie pod skrzynią, parasola musiał się chwilę oszukać, wpadł w przerwę między dwoma pudłami. Opatulił się szczelniej, nałożył kaptur tak, że nie można było zobaczyć nic, oprócz fragmentu nosa, ust i brody. Wyszedł na zewnątrz, pod jego stopami niemal natychmiast rozległo się ciche skrzypienie świeżego śniegu. Obejrzał się w stronę, w którą, jak mu się zdawało, udał się Al, ale rzecz jasna, uliczka świeciła pustkami. Z resztą, nie po to odczekał tyle czasu, żeby go teraz szukać.
Odwrócił się na pięcie, wystawił parasol, rozłożył go z rozmachem i oparł  o ramię. Powoli ruszył w przeciwnym kierunku, kręcąc parasolem wokół jego osi, odprowadzany przez ciche szepty snującego się ciasnymi przejściami wiatru. Spod kaptura, od czasu do czasu, błyskały żywe ogniki.
Koniec końców jednak poprawiło mu się samopoczucie.
- Nie martw się o mnie, dzieciaku. Tacy jak ja zawsze spadają na cztery łapy.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 0:57  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Łapy niosły ją daleko, daleko w głąb Desperacji. Mknęła szybko i z niewymuszoną gracją, przynajmniej jak na małego, kędzierzawego psa. Nie potknęła się ani razu, nie wpadła też przypadkiem łbem w żaden obiekt, więc dzień można było uznać za wielce udany. Pogrążona we własnym świecie, pewnie nawet nie zwróciłaby uwagi na majaczący w oddali magazyn, ale woń przyniesiona przez wiatr rozbudziła ciekawość. Psica odbiła w bok, minimalnie zmieniając obraną wcześniej trasę wędrówki, coby zahaczyć o opuszczoną konstrukcję. Z każdym kolejnym krokiem budynek przybierał na wielkości, aby docelowo ukazać się złocistym patrzałkom w całej swej okazałości, gdy naznaczone bielą łapy stanęły u jego wrót. Ray znieruchomiała, przymykając ślepia i skupiając się na otaczających ją dźwiękach oraz zapachach, prawdopodobnie chcąc upewnić się o swej samotności. Och, nie, żeby się krępowała stanąć przed kimkolwiek nago. Ot, najzwyczajniej w świecie, niekoniecznie miała ochotę na jakikolwiek kontakt. Wiele istot ostatnio spotkała, z niektórymi zamieniła nawet kilka słów i teraz coś w głębi jej umysłu nalegało, aby choć na krótką chwilę odcięła się od wszystkiego, odpoczęła i zrelaksowała się. Zupełnie pusty magazyn zdawał się być idealnym wyborem.
Szczeknęła. Zero odpowiedzi, nie licząc odbijającego się od ścian echa. Odetchnąwszy, przestąpiła próg i ruszyła na obchód. Prędko znalazła coś, co można było uznać za ubrania. Temperatura wewnątrz niewiele była wyższa od tej, która spowijała świat zewnętrzny, toteż narzucenie odzienia wydawało się sensownym pomysłem. Przybrawszy formę ludzką, szczelnie owinęła się w wyblakłe strzępy materiałów, nie chcąc, aby organizm się zaziębił. Tak opatulona, mogła rozpocząć zwiedzanie. Wiedziona narastającym zaciekawieniem grzebała po szafkach, chodząc od pomieszczenia do pomieszczenia. Cicho, ostrożnie. Nie czuła potrzeby, aby cokolwiek stąd zabrać – we własnym mniemaniu, posiadała wszystko, co wystarczyło do pełni szczęścia. Mniejsza z tym, że nie miała nic… Nie, jeżeli o materialnych przedmiotach mowa. Zdrowie, najedzenie oraz wyspanie wystarczyły, aby w pełni usatysfakcjonować wymordowaną. Brak stałego miejsca zamieszkania, niepewność jutra, czy też bycie w połowie burkiem, zdawały się nijak jej nie dotykać. Najwidoczniej wraz z psią naiwnością posiadła zdolność cieszenia się z małych rzeczy.
Kołyszący się łagodnie ogon zdradzał odprężenie, przyspieszając tylko w chwilach, gdy Rayissa znalazła coś ekscytującego, jak długopis, czy inny drobiazg. Ludzkie rzeczy, przez większość czasu pozostające poza zasięgiem, zawsze ją fascynowały. Badała opuszkami palców meble, przedmioty, a nawet odłażący ze ścian tynk, nie kryjąc zachwytu. Zmysł dotyku w tej formie znacząco różnił się od tego, czego mogła doświadczyć jako zwierzę, była więc zupełnie pochłonięta czuciem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 17:58  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Toster się nudził, a nuda w jego przypadku zawsze zawistowała coś paskudnego. Paskudnego oczywiście dla otoczenia, dla Tostera, to był czysta rozrywka. Lubił być paskudny. Jesteś paskudny. Zły, brzydki, głupi! Zamknij się. Jesteś paskuuuudnyyyy...
Nigdy nie przejmował się, że sprawia komuś ból, że kogoś rani. Jego to bawiło tak długo jak ofiara dychała. Rzęziła. Chrypiała. Błagała... Biedny ten, komu przytrafi się dzisiaj z nim spotkanie. Nie był w najlepszym humorze, nawet kłócił się ze sobą, co nie zdarzało się często. Jesteś głuuupi... Chyba ty.
- Na, nananananana, na, na, na... - nucił, pozornie zamyślony. Upiorny szept zwielokrotniony echem rozszedł się wśród ścian starego magazynu, a wtórował mu odgłos powolnego marszu. Sprężyna noża szczeknęła. Albinos zobaczył odbicie swoich oczu w błyszczącej stali. Ich czerwień, równie wściekła co czerwień krwi przypomniała mu, że ostrze dawno jej nie zasmakowało. Przez chwilę rozważał czy nie przeciągnąć nożem po ciele, by nasycić wzrok oraz pragnienie ulubionej zabawki. Nawet nacisnął ostrzem na wnętrze dłoni niebezpiecznie mocno napinając skórę, ale wtedy... usłyszał ruch gdzieś w głębi zdewastowanego pomieszczenia. Ofiara? Zadrżał z podekscytowania i przyjął dreszcz z rozkoszą. Nieświadomie oblizał spierzchnięte usta. Nie liczył na nic konkretnego, ale szansa na zabawę szybko rozpaliła chorą ciekawość. Wstrzymał oddech i zapominając kompletnie o próbie zranienia siebie, ruszył w kierunku dźwięku, cicho, niemal bezszelestnie.
Przemierzając jedną z wielkich sal, dostrzegł na ścianie zaschniętą plamę krwi. Skąd wiedział, że to krew? Och, doskonale wiedział jak posoka zachowuje się na ścianach, meblach, ciele... Przez chwilę stał jak urzeczony przyglądając się plamie, a w umyśle układał scenariusze masakry, która mogła się tu odbyć. I być może straciłby zainteresowanie przyszłą ofiarą, gdyby nie kolejny dźwięk. A mogła przecież uciec... gdyby tylko wiedziała, że czai się na nią Toster, na pewno by uciekła. A tak, mężczyzna odwrócił gwałtownie głowę w kierunku dźwięku i spiął się. Bezwiednie zacisnął szczęki, a potem szybko przemierzył ostatnie kilkanaście kroków, by w końcu stanąć w szerokich drzwiach do kolejnego pomieszczenia. Aż syknął widząc wymordowaną, kompletnie nieświadomą jego obecności. Od razu spodobał mu się puchaty ogon, zawiesiłby go sobie w pokoju...
- A co my tu mamy? - Schrypnięty głos brzmiał trochę tak, jakby ktoś przeciągał pazurami po szkolnej tablicy. Toster w parodii uśmiechu odsłonił wszystkie zęby, ale miał je tak mocno zaciśnięte, że grymas graniczył ze zwierzęcym szczerzeniem kłów. - Psinka wyszła na spaaaacer? - Zagadnął dziwnie miękko, co cholernie przerażająco wyglądało w zestawieniu z wciąż trzymanym przez niego nożem oraz upiornym uśmiechem.
Na razie się nie poruszył, trwał niczym przyczajona bestia gotowa do skoku. Liczył na zobaczenie strachu, zaskoczenia, może nawet agresji. Lubił agresję niemal tak bardzo jak lubił być paskudny. Niech więc rozpocznie się zabawa!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 19:46  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Zafascynowana ludzkimi rzeczami, w pierwszej chwili zupełnie zignorowała obcą woń, która zmieszała się z zapachem wszechobecnego kurzu, zeschniętej posoki i brudu, a także całą resztą innych aromatów, tworzących swego rodzaju mieszankę charakterystyczną dla tego miejsca. Ostrożnie, jakby z namaszczeniem, wodziła po wszystkim opuszkami, coraz bardziej zagłębiając się we własnym świecie. Świecie, w którym dominował zmysł dotyku, spychając pozostałe daleko na obrzeża świadomości. Gdyby nie to, węch prawdopodobnie od razu zaalarmowałby ją o pojawieniu się intruza, dając czas na ucieczkę. Nieświadoma niczyjej obecności, dreptała od szafki do biurka, od biurka do regału i tak dalej, szperając w poszukiwaniu… niczego konkretnego, tak właściwie. Gdy już przeszukała wszystkie zakamarki, usiadła na obrotowym fotelu, zapadając się w miękkim oparciu. Chwilę się wahała, zanim wprawiła siedzisko w ruch, podciągając pod brodę obie nogi. Jedno okrążenie, drugie, trzecie… Zaraz, czy ktoś stał w progu? Nim zdążyła się przyjrzeć, świat znów zawirował. Fotel obrócił się jeszcze kilka razy, nim ostatecznie wyhamował, pozwalając Złotookiej zogniskować wzrok na nieznajomym. Dopiero teraz fala nowych zapachów zaatakowała nozdrza, wprawiając Rayissę w niemałe osłupienie. Bardziej niż pojawienie się intruza, dziwiła ją własna ignorancja. Żeby aż do ostatniej chwili się nie zorientować, mając do dyspozycji wyostrzone, psie zmysły? Ponoć głupota nie boli…
W milczeniu lustrowała sylwetkę Białowłosego, wielokrotnie sunąc wzrokiem od trampek, aż po czubek głowy, by docelowo zawiesić spojrzenie na karminowych tęczówkach. W jej własnych zdziwienie tańczyło z ciekawością, szybko jednak to pierwsze zostało zastąpione przez ostrożne zdystansowanie. Noże zdecydowanie nie były tym, co budziło zaufanie, toteż psica jakby bardziej wcisnęła się w fotel, nieświadomie strosząc futro na ogonie. Puchate uszy odchyliła do tyłu, przywdziewając na twarz prawie mądry, jakby zamyślony wyraz. Tematu spaceru ciągnąć nie zamierzała, lecz uznała, iż wypadałoby się odezwać. Tylko co by tu…
- Cześć. – Wypaliła, nie znajdując w głowie żadnego błyskotliwego komentarza. Zerkając to na nóż, to na czerwone ślepia, odruchowo przyciągnęła ogon bliżej siebie, jakby w (słusznej) obawie o jego utratę. Postawa ciała zdradzała niepewność, lecz daleko jej było do bezgranicznego strachu, o agresji już nie wspominając. Ot, jakby się łudziła, że mężczyzna pozwoli na bezproblemowe, szybkie wycofanie się, a całe przypadkowe spotkanie przebiegnie łagodnie i bezkonfliktowo. Może przyszedł pogrzebać, jak ona? Albo chciał obrócić się na fotelu? Było tyyyle możliwości! Tylko jakoś nie umiała w nie uwierzyć. Wrzeszczący instynkt samozachowawczy nijak nie pomagał, nakazując ucieczkę, bo niby jak miała to zrobić, gdy nieznajomy stał w wejściu? Jedyną opcją wydawała się być rozmowa i naiwna nadzieja, że nic jej nie zrobi. No i zawsze mogła skłamać, że ma pchły i wiele innych insektów – zazwyczaj działało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 22:59  •  Opuszczony Magazyn. - Page 5 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Napięcie między nimi było wyczuwalne, albinos z właściwością dostrzegł pierwsze oznaki niepokoju i jakby go smakując, oblizał wargi. Palce poprawiły uścisk na nożu, ale postawa mężczyzny się zmieniła. Strach niedługo miał wziąć bezbronną nieznajomą w posiadanie, Toster zamierzał o to zadbać. Rozluźnił się? Może trochę, ale to jedynie przez to, że dziewczyna nie poderwała się od razu do ucieczki.
Niemal z nonszalancją zbliżył się do fotela i wbitą w niego postać. Niebezpiecznie zmniejszył dystans gdy oparł wolną dłoń tuż nad ramieniem dziewczyny, unieruchamiając fotel i zagradzając jej możliwość wymsknięcia się. Nóż w drugiej dłoni zawisł gdzieś w okolicy jej ud i pozornie wyglądało na to, ze mężczyzna wcale nie zamierza go użyć. Zachodzące powoli słońce, które wpadało przez okienka pod sufitem odbijało się od zimnej, ostrej stali.
- No czeeeeśśść... - przeciągnął zgłoski i nachylił się do jednego z puszystych uszu. Drażnił je oddechem zupełnie umyślnie, zastanawiając się czy dziewczyna może jej jeszcze bardziej przytulić do czaszki.
Wciągnął powietrze przesycone ciepłem jej ciała i uśmiechnął się leniwie. W tamtej chwili jeszcze nie miał konkretnego planu. Po prostu upajał się uczuciami nieznajomej, jej bliskością. Potem chciał zobaczyć jak szczerzy na niego kły, jak miota się w bezsilności, walcząc o... życie? Być może. Jednego był pewien, nie odejdzie stąd bez trofeum.
- Chcę twój ogon. - szepnął jękliwie, niemal błagalnie. - Dasz mi go? - Cofnął się, ale jedynie na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy. Wyraz jego twarzy byłby nawet uroczy z tą szczerą prośbą jaka na niej teraz gościła, gdyby nie ślepia. Szkarłatne, szeroko otwarte i gorejące szaleństwem przerażały jeszcze bardziej w otoczce łagodności.
Ostrze noża otarło się płazem o udo dziewczyny. Czubek skierowany był do jego wnętrza i w pewnym momencie zahaczył o materiał porwanych i wyblakłych spodni dziewczyny. Wystarczyło jedno pchnięcie, by rozorał jej skórę aż do krocza. Jeden mały, nieostrożny ruch, albo szarpnięcie.
Właściwie Ray miała szczęście, że oprawca, bo tym niewątpliwie był albinos, zdecydował się rozmawiać, a nie wziął sobie siłą tego na co miał ochotę. Choć może było to jedynie odwlekanie nieuniknionego?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach