Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 27.10.13 19:27  •  Opuszczony budynek Empty Opuszczony budynek
Gdzieś dalej od pustyni, tuż przy lesie znajduje się stary, niewielki budynek. W połowie ma zniszczone ściany oraz rozwalający się dach. Pozbawiony też jest okien i drzwi, sprawia dość niemiłe wrażenie...zwłaszcza, że znajduje się w takim miejscu. Wokoło widnieje kilka liściastych drzew oraz niewielka liczba sosen.  

***


Przeklęty deszcz nie dawał o sobie zapomnieć, Samiirii nie miał nawet przy sobie swojego drogocennego kaptura! A wszystko przez to, że nagle zachciało mu się ubrać koszule. Mężczyzna więc zatrzymał się pod jakąś stertą powieszonych liści i zerknął kątem oka w stronę nieba.
- Kurwa. - Syknął wściekły, po czym zmierzwił prawą dłonią swoje czarne włosy. Chyba trochę spóźni się na spotkanie ze swoją siostrunią...Oj, biedna sobie na niego poczeka. Wymordowany przekręcił się z westchnieniem, zakładając ręce na głowę i patrząc tym razem przed siebie. Ach...jaki on był...niezaspokojony. Normalnie brakowało mu wszystkiego, najchętniej położyłby się na kanapie w domu i zasnął. Jednak nie, najpierw musiał załatwić kilka istotnych dla siebie spraw. Chociażby znalezienie dogodnego mieszkania oraz pogadanie ze swoją rodzinką. Wyciągnął z tylnej kieszeni telefon i wystukał w nim parę cyfr. Przy dłuższym oczekiwaniu spostrzegł, że nie ma w tym miejscu zasięgu.
Oj, jego zirytowanie wzrosło już do tego stopnia, że najchętniej pobiłby pierwszą lepszą osobę. Wsadził telefon z powrotem do kieszeni i oparł się o pień drzewa. Ach, z chęcią znowu posłuchałby krzyków tych żałosnych ludzi spotkanych na moście. Jego wzrok stał się pusty, jakby starał się przypomnieć co tam wszystko się zdarzyło...
Było wcześnie, bardzo wcześnie. Sam szykował się do odjazdu, spakował swoje rzeczy i przekręcił kluczyk w aucie. Następnie pojechał w stronę miasta. Ze względu na wczesną porę, ulice były opustoszałe. Czasami pojawiło się kilka chłopów idących na ryby czy gdzie tam...jednak mniejsza o to. Wymordowany właśnie dojeżdżał do całkiem nowego mostu przy którym stało pięciu młodych chłopaków. Sam zauważył w ich zachowaniach coś dziwnego, przyglądali mu się bowiem z ciekawością i trzymali ręce za plecami. Samiirii nie musiał długo się domyślać o co chodzi. Zatrzymał się przed nimi i wyszedł z auta, tamci, jakby zaskoczeni jego ruchem stali w kompletnym osłupieniu. Jednemu nawet wypadł pistolet z ręki i głucho odbił się o ziemię. To właśnie wkurzyło członka Gangu. Jako, że nie lubił tak mocnych dźwięków rzucił się na pierwszego mężczyznę z przodu. Rozszarpał mu gardło swoimi sztyletami, taki los spotkał wszystkich. Zaczęli krzyczeć i błagać o litość, jednak było już za późno. Wymordowany oblizał swoje szpony z świeżej krwi i uśmiechnął się wesoło. Zwłoki wrzucił do wody, pozostawiając za sobą ogromne smugi krwi na ulicy. Gdybyście mogli zauważyć jego wyraz twarzy...
Przebudził się. Sam rozejrzał się zaskoczony, czyżby przysnął? Na to wyglądało...wstał na równe nogi i otrzepał się odruchowo. Niestety...cały czas padał ten przeklęty deszcz... zmęczony, zerknął w stronę budynku. Może tam lepiej będzie się udać? Ale co będzie wtedy, jeśli ta cała ruina zwali mu się na łeb? Ech...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.13 7:54  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Co za pech...to znaczy szczęście spotkało Sama, Wymordowany klnąc przed dłuższy czas nagle coś usłyszał, obrócił głowę w stronę źródła dźwięków. Ciężkie kroki kolejnego Wymordowanego nie były mu obce, aczkolwiek przez przeklęty deszcz nic za bardzo nie widział. Po dłuższym mrużeniu krwistych oczu udało mu się dostrzec...blondyna? A może bruneta? Kto go tam wie...bynajmniej zauważył całkiem niskie czyjeś kształty. Dzieciak jakiś czy co? Samiirii nie zamierzał się ukrywać, po prostu bezczelnie stał i gapił się na młodego dość intensywnie. Kiedy ten się potykał, czasami zarechotał podle, by w pewnej chwili postąpić w jego kierunku mały, niewielki krok.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła...no, ale kto się tym przejmuje? Opętany dalej nie był całkiem pewien, kogo ma przed sobą. Kiedy zauważył, że chłopak wyłożył się jak długi na mokrej ziemi, zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Zły dzień? - Prychnął z nutką ironii w głosie, jednak nie podchodził do niego. Owszem, był mokry, ale wolał tkwić pod w miarę bezpiecznym drzewkiem. Przechylił swoją głowę w lewo, patrząc na nowego.
- Co za ironia losu... Niby wszędzie wody braknie, a tu taka ulewa! - Powiedział wystarczająco głośno, aby Wymordowany mógł jego usłyszeć. Jednak mimo wszystko, dalej nie poznawał członka Gangu DOGS. Jednak Sam zrobił coś niespodziewanego, wyszedł na deszcz i złapał dzieciaka za ręce, by następnie wciągnąć go pod drzewo.
- Jeszcze byś się utopił.- Westchnął, dalej nie mając pojęcia z kim ma do czynienia. Dlaczego jednak nie zabił go? Powód był prosty. Jako, że znajdowali się w Depresji, za pewne dzieciak kimś był. Chociażby członkiem gangu czy jakiejś innej grupy. Nie chciał mieć go na sumieniu... Tym razem żądny krwi morderca musiał zostać na ten czas ''uśpiony''
Samiirii przysiadł pod drzewem jakby nigdy nic i wpatrywał się wprost w stronę Wymordowanego. Następnie zerknął na swój telefon, dalej nie było zasięgu...co za szmelc. Nie pozostało mu jednak nic więcej do roboty, jak tyknąć tamtego kawałkiem gałązki, która leżała tuż obok niego. A kto wie? Może wyzionął ducha? Wtedy już nie będzie tak wesoło...Biedak nie będzie miał z kim rozmawiać...choć z trupem też może być wesoło...
- Trochę zmokłeś... - Rzucił żartobliwie, patrząc na niego z ukosa i czasami zerkając w stronę budynku. Może lepiej by było tam się przenieść? W końcu drzewo nie było tak idealne na schronienie, pomimo iż miało grube liście i szerokie gałęzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.13 17:49  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
// Pozwolenie Sama by się wbić //
Uzdrowicielka Ultear wyruszyła na misje, to znaczy pomoc potrzebującym ludziom, którym oczywiście się da pomóc. Dziewczyna bardzo ubolewała to, że nie jest w stanie uleczyć ludzi zarażonych wirusem X. W Deperacji jednak było wiele osób, które nie miały dostępu do jakiejkolwiek pomocy medycznej i właśnie dlatego chodziła po całym „mieście” i szukała bezdomnych, chorych ludzi. Czasami się napotykała na zarażonych i aż żal było jej patrzeć, jak bardzo już zdziczeli. Jej nie groziło zakażenie się, jej organizm produkował odpowiednie antyciała by zwalczać wirus X, ale niestety nie była w stanie nimi się podzielić. Westchnęła ciężko. Niestety, jej moc nie jest w stanie wszystkiego wyleczyć i zapewne to się nie zmieni.
Ultear miała to do siebie, że przemierzając Desperację sprawdzała każdy dom, norę, czy cokolwiek innego. Ludzie tutaj żyli gdzie popadło, byle mieć jakieś schronienie przed deszczem i chłodem. Oczywiście nie wszędzie kogoś znajdowała, ale co jakby nie zajrzała, a tam byłby ktoś, kto pilnie potrzebował jej pomocy, co?! No więc każdy zakamarek musi być porządnie przeszukany, by przypadkiem nie przeoczyć kogoś. To było jej zadanie... wróć! Powołanie! Ona pomagała, bo chciała, a nie dlatego, że ktoś jej kazał. Musiała pomagać w DOGS-ach, taką tam funkcję pełniła. Teraz robiła to tylko i wyłącznie ze swojej inicjatywy i chęci.
Po długiej, piętnastominutowej wędrówce jej oczom ukazał się na wpół rozwalający się budynek, który, jak na standardy Desperacji, był pięciogwiazdkowym hotelem. Była duża szansa, że znajdzie tu kogoś, dlatego bez zastanowienia tam poszła rozglądając się za kimś żywym, komu mogłaby oczywiście pomóc!  
Warto wspomnieć, że ulewa i Ultear zmoczyła do suchej nitki i właśnie odczuwała tego skutki. Ul to dziewczyna chorowita, więc zapewne, jak wróci do domu, to będzie musiała pójść do łóżka i ozdrowieć.
- Apsiu!- Kichnęła przeuroczo.
Pociągnęła noskiem i poszła przeszukiwać budynek. Cholerna pogoda, że właśnie ją musiało to trafić! Idąc tak i idąc, rozglądając się po bokach, nie patrzyła pod nogi, a przy jej szczęściu i niezdarstwie to wielki błąd! Ultear nawet nie zauważyła, kiedy "wyszła" z budynku. Nie zauważyła również wystającego korzenia, o który się potknęła, lądują na ziemi, duży przy nogach dwóch chłopaków. Mruknęła niezadowolona coś pod nosem, ale wstała i spojrzała nieco speszona na dwójkę nieznajomych.
- D-dzień d-dobry!- powiedziała, jąkając się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.13 18:11  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Opętany westchnął sobie cicho, by po chwili usłyszeć kolejne kroki w tej taplaninie deszczu. Obrócił się, jednak nikogo nie dostrzegł. Wzrok miał słaby, więc ponownie przeniósł wzrok na bardzo młodego chłopaczka. I co będzie dalej? Jednak nie dane było mu pomyśleć, gdyż ktoś wprost go staranował jakby był jakimś śmieciem! Tak, śmieciem! Mężczyzna podparł się rękoma.
- No żeby tak od tyłu brać...- Mruknął bardziej do siebie, niźli do nieznajomej sobie jeszcze osoby. Następnie wstał na równe nogi, a włosy delikatnie spadły mu na czoło. Chłopak przez chwilę stał lustrując młodą kobietą w zamyśleniu, jego wzrok był jednak opętany...cóż, Sam był istnym przykładem szaleńca.
- Ach! A więc Panienka umyślnie starała się mnie staranować...? A może coś innego chciała...- Oj, jak on uwielbiał wprawiać ludzi w zakłopotanie. Członek gangu uśmiechnął się bezczelnie, by w pewnej chwili rozprostować lekko swoje zastałe kości. Zerknął kątem oka na chłopaka, który najwidoczniej w świecie przysnął. W sumie Sam i tak nie był dobrą niańką.
- Przedstawisz mi się Biała Piękności? - Mruknął, pochylając się lekko, nie przestając się na nią gapić. Chyba miała pecha, że na niego trafiła. W końcu chłopak był nieco...nieokrzesany. Jednak wybór pozostawił jej, może odejść i uznać, że go nigdy nie widziała..albo zostać tutaj z nimi i pogadać. Doberman zacisnął lekko szczęki, jak to miał w zwyczaju i ziewnął przeciągle. Był zmęczony tą przeklętą pogodą. Nic tylko siedzieć w domu i narzekać...hm..chociaż najpierw trzeba mieć dom. Nasz kochany Sam był chwilowo bezdomny...Przeprowadzka w nowe miejsce nie była dobrym pomysłem, chłopak szybko uzależnił się od papierosów...których nie miał! Nerwowo poruszył ręką, czasami przenosząc wzrok na przeklętą pogodę. Wszystko było zrypane, mężczyzna więc uśmiechnął się obłędnie w stronę Uzdrowicielki.
- Samemu to tak nie bezpiecznie chodzić...jeszcze może Ci się coś stać Panienko. - Dodał, wyszczerzając się w krzywym uśmiechu. Takim sposobem odstraszał od siebie ludzi, budując wokół siebie barierę nie do przebicia. Mało kto potrafi z nim wytrzymać, a tym bardziej pogadać. Gadał bzdury, czasami z sensem...jednak kogo to obchodzi? Sam był sobą i sobą z pewnością pozostanie. Kątem oka cały czas uważnie przyglądał się nowo przybyłej. Jakoś był szczególnie zainteresowany...czyżby była członkinią DOGS'ów? Być może...kruczowłosy założył ręce coś w stylu krzyża i odgarnął włosy z krwistych oczu. Nie lubił, gdy te zawadzały mu wzrok. Teraz więc pozostało mu czekać. Czy dziewczynka przestraszy się dużego Pana? Zobaczymy...
Kiedy jednak ona odeszła, odprowadził ją znudzonym wzrokiem i sam gdzieś polazł.

z/t


Ostatnio zmieniony przez Samiirii dnia 04.01.14 21:19, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.13 22:27  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Ona nie wpadła na niego specjalnie, po prostu się potknęła i wpadła na chłopaka, to nie wina Ul, prawda? Prawda! Dlatego chłopak nie powinien jej od razu obwiniać i sprawiać, by czuła się zakłopotana. Słysząc jego pytanie na jej twarzy od razu pojawił się wielki rumieniec, który mówił sam za siebie. Co ten idiota opowiada! Ona wcale nie chciała, nie miała w zamiarach...! W Ultear zebrała się złość, miała ochotę porządnie mu przywalić. Głupek, głupek, głupek! POWALIŁO GO CZY JAK?!
- Baka!- krzyknęła- J-ja n-nie chciałam!- Spojrzała w bok.- P-przecież nie mam powodu.- Prychnęła.
Była czerwona jak burak, pewnie chłopak miał teraz z niej niezłą bekę. Przez niego czuła się zawstydzona i Ul mu tak tego łatwo nie wybaczy. Miała ochotę teraz go potraktować pięścią, wyrwać drzewo, które tutaj stało, i mocno mu z niego przypie...przyć, tak żeby nie był w stanie wstać. Należało mu się, a co! Żartował sobie z Ultear! A ona bardzo nie lubiła, kiedy nie bierze się jej na poważnie. Przecież nie była dzieckiem! Oczywiście, może na taką wyglądała, ale dziewczyna mogła się śmiało założyć, że na tym świecie żyje znacznie dłużej niż on! Bądź co bądź ma za sobą dwieście lat żywota. Nie widać tego po niej? A to już uroki bycia Uzdrowicielem, rasą, która żyje naprawdę długo!
Przedstawić się czy nie... o to jest pytanie! Bądź co bądź chłopak nie zasłużył na to, żeby poznał jej imię, a i sama Ul była wychowana tak, że najpierw się samemu przedstawia, a dopiero potem się pyta o czyjeś miano. Ale z drugiej strony denerwowało ją to, że cały czas robił sobie z niej żarty, ugh! Czuła ironię w jego głosie, czuła, że nie traktował jej poważnie. Głupek!
- Ultear.- Przedstawiła się jednak.
Ul mu jakoś nie wierzyła i nie za bardzo przypadł jej do gustu. Miała wrażenie, że jest zarozumiały i stroi sobie z niej cały czas żarty. Idiota nie wie nawet, z kim zadziera, a co! Przed nim stoi sama Ultear Greak, przedstawicielka Uzdrowicieli, oraz Bernardynka w DOGS-ach! Jak ona mu przywali, używając przy tym Siłaczki to się nie podniesie z łóżka przez najbliższy tydzień, a co!
- Niech się o mnie panicz nie martwi, ja potrafię o siebie zadbać.- Spojrzała w bok. Zawstydzało ją to, że się tak cały czas na nią gapił.- Ale nieważne, ja już sobie idę, do widzenia!- I uciekła.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.14 20:23  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Zaś pomiędzy drzewami, niczym ponura zjawa snuła się ta, której wirus dotknął wyjątkowo. Białe ślepia lśniły pośród mroku nocy, wpatrując się w krzywą ścieżkę, prowadzącą w stronę wybawienia. Zabawny w tym był fakt, że ani wybawienie, ani ścieżka nie istniały. Być może to jej zmęczony walką z samą sobą umysł płatał jej figle i nakazywał wierzyć w te brednie? Może to ona sama chciała wierzyć, w istnienie tej ścieżki...?
Zacisnęła mocniej szczęki, wbijając głębiej kły w ciało żywego jeszcze szczura, zwisającego z jej paszczy. Być może był niegdyś człowiekiem, zaś teraz zmienił  się w bestię niczym ona? A może wirus dotknął niewinnego gryzonia? Nad tym się nie zastanawiała. Musiała ukoić jakoś głód. Nim jednak zabierze się za swój posiłek, musiała odnaleźć schronienie, w którym bez obaw będzie mogła zająć się swoją fizycznością.
I tak oto przed jej ślepiami zamajaczył dom. Podeszła doń ostrożnie, pociągając nosem. W okolicy wciąż unosił się zapach, ale nie był wyraźny. Ktokolwiek tutaj był, już dawno poszedł. Dla pewności okrążyła budynek, nim wskoczyła przed wybite okno do środka. Przerośnięty, zmutowany szczur wylądował na ziemi, zaś ona uwaliła się obok niego, przyglądając się swojej piersi, na której widniało niewielkie ukąszenie, jakie podarował jej gryzoń. Gryzoń, który jeszcze próbował się trochę ruszać, jednak trucizna już po chwili ostatecznie pozbawiła go tego marnego życia. Zaraza patrzyła chwilę na niego, by następnie na szybko polizać ranę, po czym zatopić kły w swej kolacji. Jedną łapą przytrzymała ciało zwierza, ciągnąc za jego skórę, aż ta nie popruła się, uwalniając wodniste wnętrzności, które wymarła od razu zaczęła zajadać, byleby tylko zapełnić żołądek i uzupełnić zapasy wody.


//zapraszam kogokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.14 18:24  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Ostatnio zdecydowanie za często próbują go zgwałcić. Jak nie walnięty pseudo uroczy wymordowany to jakiś walnięty Upadły z czerwonym płaszczem. Ale hej, przynajmniej ten płaszcz przydatny. I właśnie go na sobie miał, bo do Nory nie wracał, a przecież nie będzie go nosił w łapach, które miał zresztą zajęte sporym kawałem upieczonej sarniny. Nie było bezpiecznie tak sobie łazić ze świeżym mięsem po tych okolicach. W ciemnościach czaiło się od cholery wygłodniałych istot, a on przecież nie mógłby ich nawet zaatakować, o ile by się na niego nie rzuciły. Jasne, dałby sobie radę, ale po co się męczyć z hordą przeciwników? Dlatego też musiał znaleźć schronienie, przynajmniej na chwilę. Odpocznie i pójdzie dalej. Może wróci do Nory, tak by było najrozsądniej.
Gdzieś między drzewami majaczyły ruiny budynku. Doskonale, to dobre miejsce, aby na chwilę przystanąć. Zbliżył się ostrożnie. Co dziwne nie spotkał jeszcze żadnego zwierzęcia, a niedaleko majaczył mu zapach obcej istoty. To mogło oznaczać tylko to, iż w pobliżu znajduje się ktoś lub coś jeszcze. I zaraz się o tym przekona. Ostrożnie wszedł na teren byłej posiadłości i rozejrzał się. W ciemnym kącie coś się poruszało, a koci wzrok pozwalał mu na dokładnie przyjrzenie się. Od razu rozpoznał w bestii wymordowanego, więc cofnął się o krok. Jego kroki były ciche i lekkie, jak na kota przystało, ale nie dało się go nie zauważyć. Przyciągał zapachem pożywienia, a do tego stał w miejscu. Nie było sensu teraz uciekać lub się wycofywać, więc... Co tam, yolo. Znowu.
Podszedł bliżej nieznanej mu istoty i przykucnął. Przechylił lekko głowę. Wtem dojrzał rozszarpanego szczura. Szybko wywnioskował, że najwyraźniej zwierz chciał się posilić. W ogóle ciekawe czy jeszcze może mówić. A może nie pozostało w niej już ani trochę człowieczeństwa. To w pewnym sensie smutne, ale co zrobić. Gdyby zachorował, to pewnie skończyłby jako zdziczała forma kota. Albo w ogóle jako zwykły czarny, może nieco zmutowany kot. Właściwie to ciekawa wizja... ale nie na tą chwilę. Na razie był zdrowy i daleko mu było do zachorowania na cokolwiek. Bycie mutantem robi swoje. Machnął ogonem i powoli położył sarninę na ziemi. Sam nie wierzył, że to robi, ale najwyraźniej wstąpiło w niego coś dziwnego. Chwilowy przebłysk dobroci dla zwierząt, moment zapomnienia, że przecież jest jebanym egoistą bez domu.
- Chcesz? - zapytał, podsuwając mięso bliżej bestyjki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.14 18:57  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Jej zdziczały umysł był zbyt pochłonięty skupianiem się na pożeraniu szczura, a zmysł powonienia przyćmiony dużo wyraźniejszą wonią krwi, by w porę zorientowała się nie jest tu sama. Może na początku rzeczywiście była, lecz teraz do jej małego azylu przybył ktoś.
Dopiero kiedy kolejnymi kęsami jej uszy wyłapały czyjeś kroki... Znieruchomiała. Wyprostowała szyję i uważnie spoglądała na wejście do rudery, mimowolnie jeżąc płomienną sierść na grzbiecie. Pociągnęła nosem, wyłapując smród jakiegoś zwierzoludzia. Zapewne gdyby jej umysł funkcjonował normalne, wywnioskowałaby, że to ktoś jej pokroju, ale w mniejszym stopniu zezwierzęcony. Lecz teraz w jej łbie zapaliła się czerwona lampeczka. Intruz. Napięła mięśnie, oczekując aż nieznajomy się ujawni.
I tak też uczynił. Nie przyglądała mu się zbytnio i nie oceniała. Jedynie szybko wywnioskowała, że jest to drobny kocur, który nie powinien stanowić wielkiego zagrożenia. Jego skóra w większości była łysa, a sylwetka nie pozwalająca na osiąganie dużych prędkości.
Przeciągły koci syk wydobył się z jej paszczy, przybierając ostatecznie formę warkotu. Podniosła się z ziemi, stając nad swą ofiarą, wpatrując się białymi, zwężonymi oczami w istotę. Nie ważne czy była groźna. Nie ufała mu. Nie należał do jej sfory. Nawet nie miała żadnej. Jej ogon biczował na boki, a rude futro uniosło się jeszcze bardziej, ostrzegając czarnego kociaka.
Wtem coś powiedział. Poruszyła uszyma w zastanowieniu. Sens jego słów nie dotarł do niej całkowicie, ale oto ta istota podarowała jej swe pożywienie. Po krótkiej chwili wyrwała do przodu, jak gdyby chciała staranować chłopaka, wymijając sarninę, lecz zatrzymała się tuż przed nim, w odległości zaledwie kilku centymetrów, z przeciągłym warkotem, wydobywającym się z jej gardła.
Dlaczego jej uległ? Dlaczego oddał swe pożywienie? Mimo, iż jej procesy myśleniowe ograniczały się do minimum, to jakoś ta kwestia ją zastanawiała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.14 22:57  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Już myślał, że bestia chce się na niego rzucić i raczej zainteresować się kościstym ciałem niż kawałem smacznej sarniny, ale tak się jednak nie stało. Ulga, ale tylko chwilowa. Bestyjka najwyraźniej nie była nastawiona zbyt przyjaźnie, ale coś tam musiała rozumieć, bo nie zaatakowała kocura od razu bez zastanowienia. Pewnie była ciekawa dlaczego obcy daje jej jedzenie. A ten obcy sam tego nie wiedział. Może Ezra go czymś zatruł? Poza zrażeniem do całego świata i podwyższonym poziomem nieufności.
I tak teraz z dupy napiszę jak jest ubrany, bo tak. Otóż Yunosuke biega sobie w czarnych spodniach, potocznie zwanych rurkami i czarnym podkoszulku, na stopach ma swoje ulubione glany (jak zawsze), a na wierzch zarzucony ma długi, czerwony płaszcz, który jest trochę za duży i właściwie z niego zwisa, ale już trudno. W końcu został mu... no, nie można powiedzieć, że podarowany. Raczej zostawiony w spadku(?). Oj, no dobra, koleś go po prostu zapomniał. Tak, to forma kradzieży. Trudno. W każdym razie w płaszczyku koloru krwi, który zgrywa się z jego włosami i oczami na pewno jest zauważalny z odległości i rzuca się w oczy, szczególnie na tych terenach. Szczególnie niebezpieczna sprawa, gratulacje pomyślunku dla tego oto kota. Nic się nie da jednak poradzić, że myślenie nie jest jego dobrą stroną. Whatever.
Odsunął się trochę, kiedy zwierzę znalazło się trochę za blisko. W międzyczasie przyjrzał się istocie. Trzeba przyznać, że wydała mu się osobliwa, na swój sposób straszna, ale też piękna. Chciał pogłaskać jej futro, ale aż tak głupi nie był. Zamiast tego patrzył na nią w spokoju, a czarny ogon machał na boki. No i wymordowana znajdująca się przed nim była dość sporych rozmiarów. Ciekawe czy dałoby się na niej jeździć? Oczywiście nie miał zamiaru próbować, ale hej, przecież myśleć o takich rzeczach nikt mu nie zabroni.
- Ładna z ciebie bestia. - mruknął cicho.
Odsunął się kawałek i podniósł, przy czym jego kolana mocno pstryknęły. Starość nie radość. I co z tego, że ma tylko osiem lat? Ciało ma starsze. Zrobił krok w tył i wtem między drzewami coś się poruszyło i wpadło na teren budynku. Od razu zwiało w kąt, ale kocur był w stanie to dostrzec. Mysz. Jednak nie była to taka zwykła mysz. Była czarna, jej trzy pary oczu jarzyły się czerwienią, a do tego była rozmiarów małego psa. Yuno zjeżył się nieco. Niby nieszkodliwa rzecz, a jednak widok takich mutancików jakoś go odrzucał. Zwłaszcza, iż tego typu mutanty były naturalne, a on zwyczajnie sztuczny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.14 23:12  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Owszem, mogła go zabić. Rozerwać niczym kotem bezbronną myszkę, czy sowa przerażonego zająca. Był drobny i nie wydawało się trudno pozbawienia do tego parszywego daru, jakim było życie. Ale po co miała to czynić? Nie naje się tym. Same kości. A jej kły nie nadawały się do miażdżenia ich. Jej kły były małymi, ostrymi szpilami, które rozrywały i szarpały. Przy okazji też truły.
Ściągnęła uszy w tył, patrząc uważnie, jak kocur cofa się od niej. I trwała tak w bezruchu, analizując każdy jego ruch, nim cokolwiek zrobiła. Dopiero po dłuższej chwili, jej długi ogon poruszył się w stronę sarniny, zapętlając się na niej, by z zamachem odrzucić ją w kąt, tuż obok szczura. Gdy mięso już wylądowało wystarczająco daleko od swego byłego właściciela, bestia zasyczała jadowicie na mutanta. Lecz wtem coś wybiło ją ze skupienia na tymże osobniku. Zwróciła gwałtownie pysk w stronę małego stworzonka, które pewne siebie dreptało po jej terenie. Tymczasowym terenie, ale zawsze. Nie syknęła, nie warknęła. Jedynie roztworzyła paszcze, posyłając z niej wnętrza w stronę gryzonia dwie strugi toksyny. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje małego stworzonka, czy nawet tego większego, rzuciła się w pośpiechu na mysz, przygniatając ją łapą, miażdżąc jej małe ciałko. Zmutowana czy nie, zawsze była jakimś pożywieniem. I nieproszonym gościem. Przesunęła ją łapą od ściany, po czym usiadła tak, by mieć ją pomiędzy łapami, jednocześnie przodem stojąc do Bonifacego, miarowo uderzając ogonem o starą, spróchniałą podłogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.14 23:29  •  Opuszczony budynek Empty Re: Opuszczony budynek
Zaiste powiadam wam! Gdy Ciro wyrusza w podróż to nie ma czarodziejów we wsi. Zwłaszcza, gdy robi to jeszcze z szalonym naukowcem, który na wszystko ma wyjaśnienie. Dlatego tak bardzo lubił z nią przebywać. Chociaż misje to zupełnie co innego, ale tym razem skoro miał zabrać kogoś ze sobą wolał, by ta osoba była dostatecznie inteligentna by uchronić ich obojga od złego. W dodatku Nyan ostrzegła ich, a raczej jego, że to nie będzie raczej łatwa przeprawa, a on wolał nie pchać się w bagno skoro prosiła go o to sama przywódczyni. 
Od dłuższego czasu chodzili po mieście wypytując się swoich kontaktów czy widzieli w ogóle kogoś takiego. Niektórzy ściemniali, niektórzy po prostu ich olewali. Widocznie jeżeli nie ma się dostatecznej ilości gotówki można zrobić gówno w tym świecie chociaż, że świat stoi na skraju zagłady. W końcu po paru godzinach dostali cynk, że w tej części kręcił się taki jeden. Dlaczego by tego nie sprawdzić skoro już i tak nie mieli żadnego lepszego pomysłu gdzie zacząć szukać. Chłopak szedł na przodzie nieco zniechęcony już tym całym chodzeniem. Na jego głowie jawił się kaptur spod którego było widać kocią mordkę. Mały ryś zdecydowanie wolał przebywać w tym miejscu zamiast po prostu sobie beztrosko biegać. Jakby na to nie patrzeć miał wszystko na tyle głęboko, by końca nie dojrzeć. Płaszcz łopotał o nogi Łowcy, a miecz zawieszony był przy spodniach. " Po co ja to robię? " - Zapytał się sam siebie, ale odpowiedź była zbyt oczywista. Nawet nie chciał jej usłyszeć. Westchnął ciężko i westchnął po raz kolejny.
- Mówiłem Ci, że zrobił nas w chu.. - Zaczął mówić, lecz gdy porządnie się rozejrzał jego oczom ujrzał dwie persony. A niech go diabeł kopnie i wyliże tyłek. Udało się. Postarał się, by jego spojrzenie nie wyglądało na zdziwione, ale cóż zdecydowanie na pewno przez moment takie było. Kto by się spodziewał. Ryś wydał z siebie zadowolone miauknięcie. " Zdecydowanie masz rację mały. " - Mruknął w myślach i teraz zastanawiał się jak dokładnie miał to rozegrać. Jedna z nich zdecydowanie nie wyglądała na pokojowo nastawioną. Przynajmniej tak mógł to wywnioskować patrząc na sam wygląd, więc nieco to popsuło jego plany. Miał zamiar zabrać chłopaka po dobroci. Dodatkowy pasażer i obserwator tego zdarzenia mógłby być niezbyt pożądany.
- A niech mnie. On ma ogon.  - Wydał z siebie zdziwiony głos, ale oczywiście grał głupka. Nie był takim typem człowieka. Zdecydowanie nie wiedział jak ma to rozegrać. Czuł presję otoczenia. Nyan pewnie by się ucieszyła z dwóch pieczeni takiego kalibru. Pogłaskał rysia po łebku i zerknął na Unix. Będą musieli podjąć szybką decyzję najlepiej bez rozmawiania. Poczuł kujący ból po raz kolejny w takiej sytuacji zapaliłby sobie nawet bez cholernej potrzeby zaspokojenia nałogu. Wyciągnął papierosa i wsadził go sobie do ust. Odpalił dosyć szybko i zaciągnął się mocno. Dym wleciał mu do płuc i dzięki temu poczuł się nieco spokojniej. Chwilowo nie zamierzał wyciągać broni, chociaż jego prawa ręka znajdywała się dość blisko rękojeści. Może będzie musiał jej użyć nieco szybciej niż myśli?
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach