Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 14 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 14  Next

Go down

Pisanie 03.02.15 16:17  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
A skąd wiesz? Pewne strony głosiły, że orków bardzo łatwo znaleźć! Nawet w policji, dziwnych animcach, nawet Twój kolega z ławki może być ukrytym orkiem, który zażył dziwne leki, przemalował się, ogarnął zęby i właśnie Cię trolluje. Więc lepiej nie być pewnym. Jasne, ogólne słabości zawsze działają... Ale czasem fajniej jest, jak się wysilisz i wymyślisz coś minimalnie bardziej oryginalniejszego? Wszak i tak, i tak musisz dobiec i mieć nadzieję, że nie zrobią z Ciebie szwajcarskiego sera.
Bierzemy tylko wersję bez szału androida, naprawdę. Nikt nie chce wściekłego Lena. Nikt. Ani jedna osoba. Widzisz ten las rąk? Polecamy w odosobnieniu, no chyba, że wpadniesz na jakąś pułapkę i 100% osób wokół Ciebie to wrogowie. Wtedy możecie się wściekać bez żadnych "ale". No, druga strona też nie będzie zadowolona, ale wtedy przynajmniej nie będzie żadnych ofiar, których nie chcemy! A i Eth będzie wtedy szczęśliwa, bo ten teatrzyk ją ominie. Nie dacie się ucieszyć dzieciakowi i musicie wywoływać też te najgorsze wersje, których nikt by nie chciał, prawda? W razie czego nie będzie się z nim patyczkować jak w norce, tylko się, cholera, przeturla do wyjścia. Może się uda, derp.
No ej. Android miał mniej okazji do kopnięcia w kalendarz, szczególnie tam, gdzie Eth już dawno by wąchała kwiatki. No i - takie jest życie! Jak się robi nieciekawie, to często los kopie jeszcze mocniej, rozdziela, robi na złość i sprawia, że na samym końcu musisz ratować i martwić się o siebie, nie o innych. Tak się też ludzie traktują wzajemnie, nie tylko maszyny. A i Ethel miała kilka, cóż... Zmartwień. Wzrok, nikłe możliwości walki, przynajmniej dobrze robiła za dzikusa i skakała jak ta małpka. To jednak nie jest nic. Jeżeli spróbują ją zjeść, to będzie mieć problem i to nawet całkiem duży, podczas gdy Len machnie na to ręką i przyzna, że jest ze stali, metali i innych... Ech, nie chce mi się szukać słowa, coby się to jakoś zrymowało. Nie jesteśmy Mickiewiczami.
No dobra, co my tutaj mamy...
Klatki, uwiązane istoty, wpół zjedzona ofiara na ogniu, kilku kanibali, uwięziony pajączek, który tak czasem chyba na nią zerkał swoimi oczkami, gość z dredami, pół-człowiek, pół-zwierzak - rutyna! Czekaj, nie. Kanibale? Uwiązana na ogniu, wpół zjedzona istota ludzka? A ona właśnie siedziała gdzieś związana, byle jak, ale jednak związana i raczej nie została zaproszona na ucztę.
Tak, Ethel, oni naprawdę zrobią z Ciebie te mielone. Nie przesłyszałaś się. Świetnie! Len to wie, kiedy wpaść z wizytą. Trzeba ratować swoje mięsko, bo jeszcze żyje, a tanio skóry nie sprzeda. Co ona, sklep z mięsnym na nogach? Prędzej z niej dorwiecie kości, a nie jedzenie. Sama babka w tle to przyznała.
Smacznego, mendo.
Póki co za bardzo się nią nie interesowali, więc zaczęła się siłować tak cicho, jak się tylko dało, aby przynajmniej dorwać za nóż, który został w ostatniej chwili schowany do kieszeni bluzy. Warto było się wtedy siłować! Ten nóż był chyba magiczny. Tak czy siak, dobrze, że mogła wyginać swoje nadgarstki i palce pod takimi kątami, gdzie ktoś normalnie by się zastanowił, czy się właśnie nie złamała/czy ma w ogóle kości w palcach. No i trochę sobie pomogła stopami. Najpierw oczywiście pozbawiła się wkurzających więzów z rąk, po czym spojrzała na biednego pajączka, który dreptał w klatce i chciał raczej uciec. Nic dziwnego, kto by chciał siedzieć przy takich małpach? Znaczy, kanibalach.
- Dobra, pieczemy, bo tamto coś mi coś wychodzi bokami... W razie czego zjem kości.
Kurnanonie.
- Jesteś tego pewien? - Ethel wcisnęła swoje ręce między nogi, coby z daleka może dali się nabrać. Nie wyglądali na zbyt rozgarniętych. Raczej lekko przymulonych.
- Pogodzona ze swoim losem, czy jak?
- Tak! Zawsze marzyłam, żeby ktoś zrobił ze mnie mielone! Spełniacie marzenia dzieci lepiej niż pobliskie androidy. Aż mam ochotę wstać i zaklaskać. Tak.
- Fajnie. Mamy to w nosie, wiesz? ...Ee, androidy?
- Hue. A co, jak jestem ze stali?
- Nie jesteś. Sprawdzaliśmy.
- Jesteś pewien? Ale tak definitywnie? - przyjęła minę prowadzącego teleturnieju, który już widzi, że wybierasz złą odpowiedź.
- Kurna, zamknij się! Mówiłem, że zrobię z Ciebie mielone za tamte pokazy dzikich zwierząt!
Cicho, ona panuje nad sytuacją i właśnie zdobywa trochę czasu dla siebie, aby coś wymyślić. Tak "nagle" teraz nie zwieje. Heeej, czekaj. Zerknęła na bok, na tego słodkiego, wesołego jak cholera pajączka. Słodziaku, chcesz wyjść, prawda? My Cię zaraz uratujemy. Szkoda, że nie było tutaj ciemności. Lub mgły...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.15 17:16  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
... Uparłbym się z tym że jeden z moich znajomych w szkole to ork nawet bez ukrywania się, ale sha, ja tego nie mówiłem! ... Maniery ma dość podobne. Tak jak i zachowanie. Ale co tam, mniejsza z orkami. Uwolnić orka! Znaczy, orkę! No, właśnie! Był taki film, choć nigdy nie czułem jakoś ogromnej chęci do oglądania go.
No ale solidne kopnięcie faceta tam, gdzie jest jego skrytka na klejnoty to klasyk! Klasyki są dobre, nawet lepsze od próby bycia oryginalnym. Klasyka zawsze zwycięży, dlatego pewnie spora ilość istot zamiast szukać broni palnej, często szarżuje na wroga z tym, co znajdzie pod ręką, w myśl typowej, klasycznej taktyki "banzai" rzucając się na wroga z okrzykiem dzięki któremu słychać ich z kilku mil...
I giną. Albo zabijają kogoś. Czasem. Bardzo rzadko klasyczne taktyki się sprawdzają, ale jak już, to wychodzą zawsze doskonale! Hehe.
Och, dlaczego bez szału? Przecież Lenny jest wtedy taki miły, cichy i małomówny, kieruje się wyłącznie chęcią jak najszybszego i najdoskonalszego zakończenia żywota wszystkiego, co tylko takowy posiada. Idealnie wykonane cięcia na poziomie aorty sercowej, rozcinanie tętnicy szyjnej, szybkie odcięcie głowy, skręcenie karku, lub czasem bardziej widowiskowe morderstwa... Jak wyrwanie serca. Raz mu się to zdarzyło, i wyglądało naprawdę zacnie dla osób trzecich...
Chociaż akurat żadnych w okolicy nie było. Szkoda. Naprawdę szkoda, mieliby zaczne widowisko, warte każdej ceny, w tym ich żywota. Eth też by miała, gdyby tam była. I może by trik z próbą udawania trupa jej wyszedł, a Lenny nie chciał sprawdzić czy jednak warto ją zabijać. Może. Próbuje cię pocieszyć nuuuu, to trudne jest, posiadając dość smutakową maszynę. Lenny też się stara, na ile może, prawda? Prawda.
Może i miał mniej, ale jednak to nie zmienia faktu że to trochę przedmiotowe traktowanie! I można się poczuć urażonym, choć odrobinę. Pomimo wszystko - jak na maszynę - zna swoją wartość. I wie że większość ludzi uważa że jego miejsce jest obok mopa i szczotki do zamiatania. I wierzy (powiedzmy) że ludzie podobnie znają jego wartość, nie próbując go uznać za kolejne narzędzie do sprzątania. Owszem - sprzątać nawet umie - jakby nie było, prawie nie zostawił śladów po swojej wizycie w norce Ethel. Tak dobrze maskował ślady swojej obecności, że aż miejsce gdzie takowe ślady mogłyby zostać zniknęło - czytaj drzwi. I dlatego teraz są tutaj. Dlatego teraz jakiś kanibal uznał, że może zjeść Lena na surowo, wcześniej dziwiąc się czemu tyle waży. Dlatego połamał sobie na ramieniu Lena najpierw zęby, a potem sam stracił żywot, szybkim ruchem skręcającym kark.
Odpuszczając Eth - co się działo z Lenem? Malował się. Może to dziwnie brzmi, i wcale nie próbował być mohikaninem w tej chwili. Nakładał całkiem solidnie warstwy szpitalno-białej farby na twarz. Czoło całkowicie białe, podobnie jak bandana podtrzymująca włosy. Brwi jak i powieki pokryte farbą. Oczy zostały w takim kolorze, jakie są - ma czarne. Dość prawie całkowicie. Dalej linie kości. Pomiędzy oczyma, na policzkach, szczęka... Fakt że był blady był całkiem pomocny - z każdą chwilą przypominał faktycznie z twarzy co raz mocniej kostuchę...
A potem klatka piersiowa. Czekaj... Czy musi?
Nie, lepiej gdyby był zapiętą kostuchą, prawda?
Yup. Stąd też owinął się dokładniej starą, czarną szmatą którą znalazł, nawet znajdując w niej coś na styl kapturu, jaki dokładnie okrył jego czarne włosy. Długo się nie zeszło, by jego przebranie było gotowe. Katana była ukryta pod materiałem, nie psując wyglądu. Choć może japońska Kostucha powinna ją mieć?
Ach, mniejsza... Kostucha jest. Choć jeszcze nie ma kosy. Jeszcze...
Ale skoro jest już ostrojony, może poszukać Ethel. Długo nie musiał szukać i nasłuchiwać, by ich odnaleźć. Szedł nieco wolniej, stawiając stopy ostrożniej, by tym razem nie zalarmować ich za szybko. Staną w przejściu do wielkiej hali, gdzie mniejwięcej na środku było ognisko...
Przypominające ucztę kanibali. Kości, mięso, z tej odległości widział też doskonale, że smażyli człowieka... A Ethel się ocknęła. Hm... Nie wyglądała na strasznie skrępowaną czy złą. Może więc drobna dywersja z jej strony?
- Moduł kriokinezy - zamrożenie. - Wyszeptał cicho, wyciągając prawą dłoń przed siebie. Zimno modułu lodu sprawiło, że dość szybko stał się...
Przenośną maszyną produkującą mgłę, jaka, gęsta jak cholera i lodowata szybko rozpierzchła się po pomieszczeniu. Dusiła swoim ciężarem zarówno zapach, jak i wzrok... Jedynie słuch pozostawał dobry w tej chwili.
A Ethcia mogła usłyszeć ciężkie kroki, wcześniej niż inni, gdy Lenny zaczął powoli okrążać ognisko, zmniejszając dystans do kanibali. Widział klatkę z jego pajączkiem... Dobra. Może nie jego, ale miłym towarzyszem. Bądź miła Ethel, i zrób solidną dywersję...
A kosiarz zajmie się resztą.

Modul kriokinezy - 1/3 posty
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.15 10:48  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
W takim razie trzeba go przycisnąć, czy coś - może nagle wyjdzie, że ma dzikie zęby i zieloną skórę, a siedzi z wami, bo został wysłany na super-tajną misję? Może na przykład sprawdza, jak dzieciaki od ludzi się uczą, szuka kogoś do swego plemienia i upewnia się, czy nie ma kogoś, kto takie praktyki rozbawią i wciągną? Trzeba mieć pewność! Trzeba sprawdzać, derp.
No właśnie. Tylko pewna część klasyków działa. Póki nie masz pewności, że to przejdzie, wysil się na coś innego. Jak trzeba, to kopnie, może by to rzeczywiście wyszło lepiej niż banzai, które w sumie ona sama wykonała. Wbrew swojej woli, więc idzie wybaczyć. W ten sposób w końcu teraz siedziała przy dzikich kanibalach, czekających, aż zjedzą jedną porcję, aby wyjeść jeszcze jej wątrobę, mięsko, może nawet jakieś oko? Cholera, nawet lepiej nie zastanawiać się, co mogą z nią zrobić.
Taak, fajnie, Len taki idealny morderca, aż dziw, że jeszcze w jakiejś mafii nie siedzi. Panienki przy komputerach, lecących na dobrze wyglądających chłopach w garniaczkach aż by zapiszczały, jakby im taki Leniek podlazł, hue. Co z tego, że idzie po Twoją głowę, dobrze wygląda, można dać się zabić. Ale takie coś nie wyjdzie, bo tamtych rodzinek już od dawna nie ma. Zasługi S.SPEC tak bardzo, rozwalili grupy przestępcze, ale z Łowcami czy DOGS nadal nie mogą wygrać. Pytanie - lekki fail, a może powoli coś się szykuje? W końcu kiedyś dojdzie do jakiejś jatki między stronami. I będzie wesoło. W dodatku sami wojskowi też mogą mieć swoje humorki...
Przesadzasz! Gdyby mu kazała sprzątać norkę co tydzień za nic, to by wtedy android mógł pójść do jakiś wymyślonych obrońców praw androidów, walczących o prawa rodzinne dla siebie, ale nie teraz! Len był lepiej ogarnięty w walce! I był z metalu, serio. Kto by nie chciał być z metalu? Jak go ugryzą, to złamią sobie zęby, a w jej przypadku nasuwa się pytanie, czy nie złapią od razu za kości. W końcu była tak chuda, że aż nawet tego ustawa nie przewidywała. Swoją drogą, posiadanie takiej służby musi być fajne. Posprząta, ugotuje, zabije, opowie bajki na dobranoc... Szkoda, że nie była człowiekiem, który mógł sobie zafundować takiego androida, jej życie od razu zrobiłoby się weselsze. Nawet miałaby z kim gadać, nie byłaby taka smutna i samotna, jak to się już trafiało. Może by jej nawet odchyły się trochę osłabiły?
Jej przyjaciele przy ognisku dalej sobie balowali, łapiąc za kolejne porcje mięska nieżywego już osobnika. Z odległości nie wyglądało to zbyt przyjemnie, ale Wymordowana nie miała wyboru - w końcu sama zaraz miała tam trafić, aby napełnić brzuchy kanibali. Cholera, gdyby nie to, że Len dostał swojej ściny, to latałaby wesoło dalej po piętrze i szukała swoich drzwi z nadzieją, że znajdzie te jedyne, prawdziwe drzwi. Marzenia zostały zniszczone jak mała bańka, przebita palcem.
- Okej, słuchaj, dzikusie. - jeden z jej nowych znajomych, chyba ten z dredami, zbliżył się do niej. - Jesteś grzecznym dzikusem, więc dajesz się pociąć, upiec, a my się najemy, tak? Nie planujesz nigdzie wiać, bo i tak nie masz takich możliwości.
- Naprawdę sądzisz, że jedzenie mnie jest dobrym pomysłem? - informatorka wywróciła oczami - Kostucha po Ciebie przyjdzie, jak matkę nieżywą już kocham. Zamrozi was, wyśle mgiełkę szczęścia i pozabija. Serio.
- Wyglądam jak idiota? Myślisz, że się na to dam nabrać?
- Nie... Ja po prostu wiem, że ktoś taki przyszedł ze mną.
I leżał gdzieś tam przy schodach, wyglądając jak martwy. Nie, czekaj...
Ethel na chwilę przymknęła oczy i zaczęła nasłuchiwać. Jej rozmówca na chwilę wrócił do reszty i usłyszała, że uznał ją za nienormalną, pewnie ma za dużo wirusa X w sobie, trzeba najpierw jakoś ogarnąć. Ale nie to ją interesowało - dźwięk stawianych kroków, takich, które na pewno nie należały do człowieka, sprawiły, że zaczęła wierzyć w swoją wymyśloną historyjkę z Lenem-kostuchą. Chwilę potem też usłyszała krzyki, należące do kanibali, którzy zaczęli się zdziwieni rozglądać po pomieszczeniu, które zaczęło się wypełniać... Mgłą? Zrobiło się dosyć chłodno.
Na twarzy Eth pojawił się złośliwy uśmieszek. Szybko ogarnęła więzy z nóg nożem, po czym wymacała klatkę z pajączkiem, która leżała niedaleko jej. Zaczęła kombinować przy drzwiczkach w celach uwolnienia małego towarzysza w niedoli.
- Ha, mówiłam! - wykrzyczała, niezwykle pewna siebie Eth, dalej siłując się z klatką - Kostucha z prawdziwego zdarzenia właśnie po was idzie! Zmiana w lodowe posągi byłaby chyba najdelikatniejszą rzeczą, jaka mogłaby się wam trafić.
Klik. Pajączek też się zaczął rzucać i biec w kierunku jej rąk, więc ta oddaliła się. Widocznie udało jej się ogarnąć te drzwiczki, a pajączek już biegł przed siebie. Miała nadzieję, że jeżeli to naprawdę był Len, to będzie uważał na swojego towarzysza.
- A w dzisiejszym programie gotowania będziemy mieli przystawkę z kanibali! Mistrz kuchni, KostuLen poleca mrożone mięsko. Pomocnik w kuchni, Ta-Biało-Fioletowo-Włosa-Strzyga i towarzysz PajączekZKlatki właśnie biorą się za przygotowanie dania!
Tak się zmienia swoje przeznaczenie. Wrogowie nawet nie wiedzieli, na czym się lepiej skupić - ostrzeżeniach idących z ich posiłku? A może mgły? Bo skąd się ta cholera brała?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.15 17:58  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Większość reakcji kanibali zostawiam tobie, sam napiszę tylko parę, by nie ingerować za mocno w to :3

Ork na przeszpiegach ludzi... W cuda wierzysz? Prędzej by wyjął topór z kieszeni i zaczął wymachiwać flagą swojego klanu z solidnym okrzykiem typu "waaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagh!", bo nic bardziej twórczego by nie wymyślił... Wait a sec... Jak się tak uprzeć, to...
...
Tak, to nawet pasuje do tego typa. Orcs detected. Please stay alert and maintain caution while direct contact with this creature. Albo coś w tym stylu. Przez ciebie teraz będę uważał, że mam w klasie orka. Trochę niższego, ale... No.
Ale klasyka to klasyka! Choćby nieskuteczna, to warta wykonania dla samego poczucia że to zrobiłeś! Grecy pod Troją nigdy by nie pomyśleli, że ich awangardowy Koń Trojański po jakimś czasie stanie się istnym klasykiem różnych działań, tworząc w ten sposób jeden z najbardziej sztampowych i najstarszych sposobów na podpuchę w świecie. Hm... Może Len mógłby być takim Koniem? Jakby nie było - po odpowiednim poćwiartowaniu przygotowaniu człowiek się do niego zmieści. Zmieści? No zmieści. Teoretycznie jak do tych animatroniców z Five Nights At Freddy's...
W sumie, Lenny nie przypomina czasem jednego z nich w swoim zachowaniu? Czerwone oczy i rampage... Zwykły wzrok i spokojne, planowane role? Hmmm... Taaaak...
Idealny to on może nie jest, z pewnych powodów, ale nie warto ich przytaczać. Może i w garniaku wyglądałby nawet w porządku, może i w mafii by jakieś miejsce się dla niego znalazło... Ale to i tak nie byłoby dla niego. Jest maszyną i takową pozostanie. Nie jemu bycie jakimś mafiozem, czy wynajętym przez yakuzę mordercą. On poprostu... Jest. I był najpierw stworzony do jednego, a potem do drugiego przerobiony, czyli do walki. Przeróbka jednak nie zawsze wychodzi w porządku, prawda?
A żeby tylko oni coś robili. Drug-On też będą mieli jakiś pomysł do realizacji z pewnością, by skorzystać z sytuacji jaka się dzieje. Jaki? Kij ich wie. Ale nie warto ich zostawiać na końcu, bo mogą się okazać "Czarnym Koniem" tych zmagań. The... Sporo koni się zjawiło w tym poście. Zarzuciłbym jeszcze kilkoma, ale warto odpuścić parzystokopytnym koniec końców, prawda? Prawda.
Sądzę że ktoś pracujący w fabryce magnesów nie chciałby być z metalu. Yup, dokładnie. Jak się uprzeć to osoby pracujące na łodziach czy szybach wydobywczych na oceanie też - zardzewieliby od słonej wody. A to że lepiej sprawdzał się w walce zależy od przeciwnika. Z 87% przeciwników (około) radzi sobie lepiej od standardowego człowieka, wymordowanego, anioła czy łowcy, ale w wypadku tych pozostałych 13% - osób z magnetokinezą, modyfikującymi ciała stałe, snajperkami, silnymi ładunkami wybuchowymi czy bronią lub mocami bazującymi na elektryczności - nie ma większych szans. Chociaż... Nie. Ma większe szanse od zwykłego człowieka wciąż. Tylko z osobami kontrolującymi metal i elektryczność mógłby mieć faktyczny problem. Prawie jak rasowy Wolverine, heh.
Hm... Zawsze może po tym poszukać Lena. Może, gdy już będzie poza zleceniami zrobi się bardziej rozmowny i chętny do pomocy? Kto go tam wie. Maszyna to maszyna - jest jaka jest. Jeśli wypełni jeden cel - jest otwarta na inne, a także stany przechodne między kolejnymi celami. Hm... No dobra, tak ma chyba Len, ale o tym cicho. Jest takim małym wyjąteczkiem.
W odległości, pomiędzy odgłosami przeżuwania i łamania kości, które niosły się ciekawym, akustycznym echem po pomieszczeniu, usłyszał małą rozmowę Ethel i jednego z kanibali. Och... Czyżby liczyła na to, że Len się będzie bawił w kostuchę? INCEPCJA! Zaszczepiła mu tą myśl! Przeprogramowała go by to zrobił! INCEPTION DETECTED! PLEASE STAY CALM! WE WILL KILL SOMEONE TONIGHT!
Spora hala wypełniła się całkiem zręcznie mgłą, która ciągle była produkowana z prawej dłoni androida. Więcej i więcej, przez co w praktyce po kilku chwilach nie było widać nawet czubka własnego nosa, a dźwięki wydawały się zupełnie tracić na rozpoznawalności, czasem mając wrażenie że kroki które kanibale robili dochodzą ze wszystkich stron wokół nich. Gdy jednak wymordowani mogli dać się omamić problemom z odróżnieniem kierunku skąd dochodzi dźwięk - Lentaros tak nie miał. Potrafił określić dokładnie kierunek, skąd docierają głosy. Zbliżał się. Jego powolne, dudniące kroki wydawały się nie mieć własnego źródła, a zarazem mieć je wszędzie...
A pajączek tylko pomógł. Wyłaniając się z mgły, rzucił się na pajęczą kobietę i porwał ją gdzieś we mgłę. Dźwięki rozrywanych mięśni, skóry, pękających kości i krzyki pomocy oraz bólu ze strony kobiety były chyba dostatecznym świadectwem, co zrobił pajączek z nią... Albo pajęczyca? Ciężko stwierdzić.
W końcu dudnienie ucichło, nieznośny głos przypominający uderzenia zegara w trakcie pogrzebu. Dosłownie tak to brzmiało...
Kanibal z dredami zdołał odnaleźć drugiego, podstarzałego kanibala, w nerwach stykając się z nim plecami. Gdy szybko zauważyli że mierzą do swoich, odetchnęli z ulgą... By potem obrócić się do siebie plecami.
- Czy ta dziewczyna mogła mówić prawdę? Naprawdę idzie po nas kostucha?
- Naprawdę uwierzyłeś w jej brednie? Nie istnieje coś takiego jak kostucha.
...
Hej, co z tobą?
- Podstarzały obrócił się ku swojemu koledze, lecz jedyne co zauważył, to znikający we mgle jego kontur, zwrócony do niego plecami, a z tyłu jego głowy wystawało niebiesko świecące, zakrzywione ostrze. Zakapturzona, czarna postać wlekła go gdzieś w mgłę, po chwili jakby zupełnie się w niej rozlewając.
...
Nie mógł w to uwierzyć. To faktycznie była... Kostucha?!
- ... K... K... Kostucha?! ŚMIERĆ PO NAS PRZYSZŁA....
Yup. Śmierć która ciągle krąży wokół...
A w tej chwili został tylko on, i gdzieś kręcąca się po okolicy zdziczała wymordowana.

Kriokineza - mgła - 2/3, Ostrze Transformacji - Kosa - 1/5
... I chyba ci trochę ostro zaingerowałem ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.15 18:41  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
To możliwe! Czasem się wydrze, ale i tak będzie łaził, rozglądał się, szukał innych debili, zielonoskórych... Gdyby się uprzeć, to i w mojej klasie mogą być takie przypadki. Ale się z tym nie ukrywają, no chyba, że dzikie impry na religii się do tego zaliczają. Serio, co tam się nie dzieje, nawet na słuchawkach słyszysz ciągłe krzyki, loty Tupolewa samolocika, dodatkowo jakieś waleczne okrzyki. Nic, tylko czekać na to, aż zaczną rzucać skillami. Młode orki są chyba. Och, nie ma za co. Nasza Spółka poleca się na przyszłość, profesjonalne wyszukiwanie trolli i orków w Twojej klasie! Teraz tylko za Twoją duszę, tulnięcie i kubeczek herbatki.
Akcje Starożytnych, napadanie na ich Troje i dzikie akcje, które działy się wieki temu zostawmy im, niech się dalej bawią. Kto wie, może w jakimś świecie obok jest tak naprawdę jeszcze Starożytność i właśnie odgrywają tę akcję po raz setny? Wiecie, chodzi o te historyjki na temat parasolkowych świat- Znaczy, no równoległych światów, o. Że niby tyle rzeczy się dzieje, są różne wersje danych działań i w ogóle, może nawet w którymś z nich Ethel jest prawdziwym badassem Desperacji a DOGS całują jej buty, a w jeszcze następnym dziewczyna nigdy w życiu nie wyjechała do M-3 i zginęła w swoim mieście jako człowiek, dzięki czemu miała spokój? Gdyby tak było, to po części zazdrościła sobie. Chociaż, omijanie takiej akcji, jak bitwa z kanibalami, gdzie będzie miała okazję potrollować ich kostuchą, którym tam naprawdę był Len... O rany, nie, nie ma co tego omijać, taka szansa trafia się rzadko kiedy.
Ej, Len-szumowinka wygląda całkiem całkiem. Trochę nie pasuje do tamtej bandy, ale pewnie jego szefowie by mu płacili w kij za swoje akcje. Skoro został stworzony po jakimś czasie do mordowania, to by na siebie zarobił i to nieźle. A potem by pewnie wydawał w jakimś barze specjalnie dla androidów. Mizianie fajnych puszek, picie drogiego oleju... Co za gangsta. Wygląda trochę śmiesznie, ale nadal całkiem fajnie. Zacznijmy jednak od tego, że w tych czasach nie było już szumowinek, które trzeba było łowić, więc akurat ta myśl nigdy nie zostanie rozwinięta. No chyba, że za takową mafijkę uznamy gang DOGS/CATS. Tylko bez garniaków. Albo Smoki. Nie, czekaj, wiem! Prawdziwą mafią tego świata jest... Kościół Nowej Wiary! Ja Ci mówię, coś jest w paleniu aniołów!
No nie, ktoś, kto by tam pracował, wolałby być zwykłym ludziem. Nie mówmy jednak o miejscach, gdzie takie miłe puszki i lodówki, takie jak Lentaros, byłyby całkowicie bezradne. Zresztą, większość ich słabości działa na człowieka. Kości nie są w stanie ciekłym czy parowym, też są stałe. Elektryczność kopie równie mocno, snajperowi wystarczy oddać jeden, dobry strzał, a już po Tobie, bomba rozerwie Cię na strzępy... Więc jak, androidy nadal mają kiepsko? No dobra, jak przyniesiesz wielki magnes, to wtedy człowiek będzie górą.
T-to nie tak, że ona w to wierzyła... Nie, dobra, bez min tsundere. Po prostu Eth by się nie obraziła, gdyby Len się ogarnął i wstał, aby jej trochę pomóc. On sam w sobie był dobrą kostuchą, tylko mu płaszcz zajumała. Ale i tak dalej działał całkiem nieźle. I był cały na czarno, huh. Wygląd badassa jak najbardziej miał zaliczony na liście, tak.
Z każdą miną rozpoznanie dźwięków szło jej coraz gorzej. Mieszały się, zrobiło się cholernie zimno, kanibale biegali i krzyczeli, zastanawiając się, co tu w ogóle się dzieje, kroki Lena co chwila były cichsze i głośniejsze... Rany, w takich warunkach nie da się pracować.
- BOŻE ŚWIĘTY! - w pewnej chwili usłyszała ruch kilku odnóży i krzyk pajęczej kobiety - WEŹCIE TĘ CHOLERĘ ODE MNIE!
Tak, to musiała być ta panienka, co narzekała na jej kości. Hue, nigdy więcej nie mów kobiecie, że jest chuda, bo ona zaraz znajdzie sposób, aby Ci utrudnić życie. Choć nie... To powinno działać, jak powiesz, że jest za gruba. No cóż! Pajączek wybrał tego, kogo chciał, Ethel nie miała na to wpływu. Wzruszyła tylko ramionami i wstała, po czym rozejrzała się. Len się nieźle postarał z tą mgłą - ciężko jej było zobaczyć nawet jej nóż, który trzymała w lewej dłoni. Potem usłyszała krótki dialog między pozostałą dwójką facetów - i boom, teraz najpewniej sam Len zajął się jednym z kanibali. Krzyk starszego facia, który nie ukrywał swojego przerażenia utwierdził ją w przekonaniu, że Len naprawdę bawił się w kostuchę. Zbliżyła się do tamtego miejsca, kierując się słuchem i pomagając sobie delikatnie wzrokiem. Zanim cień zniknął, zauważyła delikatny połysk jakiegoś ostrza. Możliwe, że była to kosa, którą wcześniej bawił się android.
Eth już nie mogła wytrzymać, słuchając monologów tragicznego bohatera, który został sam na polu walki. Po chwili ryknęła śmiechem, co w takim miejscu raczej zbyt dobre nie było. Można się było zastanowić, czy dziewczyna nie ma jeszcze gorszych problemów z psychiką.
- I dobrze wam tak! - wykrzyczała, śmiejąc się dalej - Upiec mnie? Serio? Zrobić ze mnie mielone, trzymając szalonego pająka? Nie wierzyć w MOJE ostrzeżenia? Macie nauczkę na przyszłość! A, nie, sorry - nie masz przyszłości. Kopniesz dziś w kalendarz.
- C-co? - starszy, przerażony koleś był niedaleko jej, więc Ethel z radością podeszła do niego z nożem w łapie. Położyła prawą dłoń na wymacanym po jakiejś chwili ramieniu, po czym wpakowała mu jej jakże szczęśliwy nóż w brzuch. Raczej nie trzeba mówić, jak szczęśliwy musiał on być, kiedy to poczuł. Było, cóż... Łup. Upadł sobie na ziemię, starając wyrwać sobie ten nóż, ale Wymordowana nadal wierciła nim w jego brzuchu z mocno znudzoną miną. Ktoś zamawiał zmianę charakteru? Proszę, przynosimy.
- Kostulenie, od dzisiaj masz nową ksywkę. - rzuciła do "kogoś", kto tam dalej krążył, ukrywając się we mnie - Lubisz wielkie wejścia, prawda? I skąd wiedziałeś, że chcę Ciebie w wersji kostuchy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.15 19:41  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
W sumie to i u mnie takie przypadki się zbytnio nie ukrywają z byciem sobą, więc... Kto wie, kto wie. Może szykuje się inwazja orków rodem z Mordoru, ku chwale Saurona, Sarumana i tego tam ich składu? Ysh, aż strach się bać. Jeszcze faktycznie zjadą się w prymitywnych czołgach, z siekierami i miotaczami gwoździ i będą budować ołtarze ku chwale ich Bogów czy co tam wyznają. O ile coś mają. Kij tam wie z nimi, ale lepiej się przygotować i zdobyć anty-orkowy osprzęt... Czyli wszystko co jest odrobinę trudniejsze w konstrukcji i budowie od cepa. Tak.
Światy równoległe, do których można dotrzeć podobno przez czarną dziurę... Hm, ciekawe czy gdyby Bóg nie rzucił tej apokalipsy, to ludzie by teraz wywozili się do kosmosu, i wjeżdżali w czarne dziury jak gdyby nie były niczym takim? Hm, kto ich tam wie. Może i do teraz by zrobili nawet więcej? Ech, ale wszystko się zrąbało, i kosmos zamknął się przed nimi. Swoją drogą, to ciekawe co się stało z osobami będącymi w satelitach w trakcie całej tej apokalipsy, epidemii wirusa itp. Żyją oni w sumie jeszcze czy jak? Są tam? Dryfują gdzieś w kosmosie? Albo w sumie już ich podgniłe ciała i szkielety? To ciekawe, to ciekawe...
Hm, tylko kim by był wtedy Len? Albo w sumie czym? Pewnie zamiast androida byłby tosterem. Albo lodówką. Ewentualnie piekarnikiem. Nah, prędzej tosterem. Może zamrażalnikiem... Ale gdyby zrobili z niego suszarkę do włosów, byłby najgorzej działającą i psującą się suszarką do włosów. Są złem. I w ogóle. I ich nie lubi... Choć w sumie ciężko powiedzieć czy faktycznie może ich nie lubić. Nigdy nie używał, o. Włosy same schnęły... O ile ta peruka na głowie może zostać nazwana włosami. Naturalna peruka, twardo przymocowana... Ale dalej peruka.
Len-szumowinka? ... Okey, nie pytam o nazewnictwo. Może i by zarobił - ale co by z tymi pieniędzmi zrobił? Zupełnie nic. Jedyne co to mógłby płacić za reperowanie siebie, w praktyce tylko tego potrzebował. Nie było mu potrzebne towarzystwo, olej tylko do wymiany czasem... Teoretycznie nie potrzebował niczego... I nikogo. I to było smutne. Ta teoria sprawiała, że android mógł zostać uznawany tylko za przedmiot, tak samo nieważny i nie posiadający uczuć, jak np. widelec. Potrzebny tylko wtedy gdy trzeba, i tylko wtedy użyty. W innym wypadku - zupełnie olany...
A Len nie chciał takim być. Pod tym względem był maszyną nader szczególną - odczuwał... Swoistą samotność. Nie przeszkadzała mu tak jak ludziom, ale jednak istniała. Samotność, poczucie odrzucenia i brak celu w życiu. Tworzy to nam maszynę z dość solidnie rozwiniętą depresją i zaniżonym (choć dość właściwie) poczuciem wartości. Typowe problemy...
Dla człowieka. Nie maszyny. Ale miał być ludzki... Więc ludzki jest. Tak ludzki, jak tylko na to mu pozwala system i oprogramowanie... I to, czego się "wyuczył" od ludzi. Widać miał do czynienia dość sporo z osobami w stanie depresji skoro to na niego przeszło.
Dobrze, dobrze, androidy są lepsze. Ale co im po tym? Są jedynie maszynami. Maszynami z odczuciem że ich egzystencja jest ważna równie dużo, co pyłu pod paznokciem. A żeby to uzmysłowić dokładnie - nic nie warta. A gdy tylko się zepsują - na śmietnik. On jednak po "zepsuciu się" zamiast zostać wysłanym na przetopienie, odesłał do kostnicy tych, którzy próbowali to zrobić... Taaa... Dokładnie tak.
Płaszcz oddał, ale fakt, już samemu sobie dobrze wyglądał, prawie jak ta kostucha. Brakowało tylko suchej czaszki bez żadnej skóry, kościstych palców, i ziejących pustką dziur miast oczu. Tak, wtedy byłby faktycznie tą kostuchą, którą wszyscy znają. Ale że nie... To jest Lenostuchą. Albo Kostulenem. Coś w tym stylu.
Dźwięki jakie wywoływał pajęczak i jego cel skutecznie sprawiły, że android uznał iż ona, jako "cel" jest już martwa. Bo z pewnością jest... W walce międzygatunkowej wygrywa czysta krew. Przestał generować tą mgłę, powstrzymując już bezużyteczny powoli zużytek mocy na tą czynność. Mgła była już dość gęsta... I wystarczająca, by mógł zacząć polowanie na ostatnią ofiarę.
Zepchnął głowę wymordowanego z ostrza kosy, po czym oparł ją o bark i zaczął iść, nasłuchując dźwięków powarkiwań i zagadkowego skowytu. Szybko "zrozumiał" powód warkotu, skowytu jednak nie. Zdziczała wymordowana skoczyła na jego plecy i wbiła swoje zęby w jego bark...
Po czym jak poparzona odskoczyła, czując że wgryza się z siłą w coś boleśnie twardego.
- Za wolno. - Cichy, przeszywający zimnem szept przeciął powietrze, a tuż po nim nastąpiło szybkie, krótkie śmignięcie ostrza i głośny, bolesny, psio-kobiecy skowyt, szybko urwany jednak, gdy krew z przebitego na wylot serca zabulgotała w gardłe. Jeszcze kilka chwil spazmów, prób odsunięcia ostrza...
I w końcu ramiona opadły, podobnie jak i jej żywot - kończąc się. Podniósł ponownie broń z ciałem na nim na bark, i wlekąc tak takowe po ziemi dotarł do ogniska, gdzie Ethel znęcała się nad jednym z kanibali. Zepchnął solidnym kopniakiem z ostrza truchło kobiety, które wylądowało przy ognisku, po czym w "dokończył" egzystencje istoty mordowanej przez Ethel. Jeden, solidny but w czaszkę z iście dzikim trzaskiem i "bulpnięciem" sprawił, że jego głowa zmieniła się w krwawą papkę, rozmazując ją na podeszwie buta androida.
- Intuicja której nie mam. - Rzucił krótko, ocierając podeszwę buta o ramię faceta. Ysh... Doczyszczenie tego będzie problem...
Sha, coś jest nie tak...
Łatwo usłyszał metaliczne zgrzyty z gdzieś przed nimi, z kierunku ściany. Czyżby ktoś tu wchodził? Hmmm...
Może ich powita?
Z lekką nutą uśmiechu skierował się ku źródłu dźwięków, wciąż opierając kosę o swój bark, teraz połyskującą złowieszczo krwisto-szafirowym blaskiem, przez fakt że ostrze było całe we krwi... Choć jego czarny płaszcz był nieskazitelnie czarny. Tak. Tak czarny że aż czerni miał na kilogramy.
- Tarcza Aegis - pokrycie - całe ciało. - Wyszeptał szybko, powodując że jego ciało pokryła znajoma, czarna pokrywa, użyta jakiś czas temu do zablokowania kul. Wolał się przygotować...
A przy okazji to polepszyło efekt makijażu. Czarny "pancerz" objął ciało pod farbą, powodując że faktycznie jego twarz teraz wyglądała jak czaszka...
Kilkanaście kroków i tak oto znalazł się w otwieranych drzwiach, z których mgła, jak dym w efektach specjalnych rodem z jakiejś gali boksu wylatywał...
Tylko co zastał przed sobą?

Tu daje się tobie pobawić :3 Kriokineza 3/3, koniec mocy. Tarcza Aegis 1/2, pełne pokrycie ciała, Ostrze Transformacji - Kosa - 2/5.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.15 18:30  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Broń lepiej pozbierać jeszcze zanim się nic nie dzieje... Ale najpierw lepiej jednak się na chwilę zastanowić, czy warto potem marnować te rzeczy. Najlepiej zwalić na nich petardy, zwieją w popłochu myśląc, że to jakieś bomby. A wtedy to będzie wesoło.
Kto wie, kto wie. Na dobrą sprawę nigdy u mnie za mocno nie poruszano zabaw tam, poza ziemią, czarnych dziur i możliwości "podróży w czasie", a szkoda, nie zabłysnę wiedzą fizyczną. Zawsze jednak można ominąć wersję naukową i spojrzeć na to jako taki marzyciel, twórca, ktoś, kto po prostu chce capnąć trochę z tego i zastanowić się nad sensem życia, siedząc przed szklanką wody, która jest w połowie pusta/pełna. Dla każdego co innego. Ludzie mają różne pomysły. Ale fajnie jest tak czasem sobie przysiąść, puścić jakąś nastrojową, klimatyczną muzykę
i zacząć po prostu się zastanawiać, nawet, jeżeli odpowiedzi nie znajdziesz u najwybitniejszych filozofów. Możesz się zastanawiać nad tym, jak działa ten świat, która religia jest prawdziwa, jak to wszystko wygląda, dlaczego jest tak, a nie inaczej - i tworzyć niezliczone scenariusze. Kiedyś może poznasz na nie odpowiedzi. Nie wszyscy może lubią się bawić w "co by było gdyby...", ale znajdzie się takich, co lubią się czymś zająć. Nawet w myślach.
Ach, Leniek-szumowinka brzmi dosyć dziwnie, wiem. To już efekt spaczenia. Jeżeli trafiasz na gry o tematyce mafii, gdzie ludzie rzucają w siebie błotem, starają oskarżać o najgorsze a określenie "szumowina" jest jednym z delikatniejszych... Cóż, chyba wszyscy wiemy, jak to pójdzie dalej.
Jeżeli Len chce być szczęśliwą maszyną, prędzej czy później będzie musiał jakoś swoje życie rzeczywiście urozmaicić, znaleźć kogoś, kto mu w tym pomoże? Czy, przykładowo, Ethel mogła zaliczyć się do osób, które kiedyś by mogły trochę pomóc androidowi? Być może, ale raczej nie zostanie tym bodźcem nr. 1. Może podpowiedzieć, czego gdzie szukać, nawet potrafi czasem zarzucić radą, jeżeli jest taka potrzeba, a ona jest w stanie znaleźć jakieś wytłumaczenie, pomoc. Nie będzie jednak tego robić na siłę ani nie pomoże inaczej - Len sam musi z własnej woli i sił szukać, szukać, i szukać. W końcu już raz znalazł, dlaczego miałoby mu się to za drugim nie udać? Pamiętajmy, że warto być optymistą. Kiedyś się tam uda, a kto szuka, ten nie błądzi. A więc, wspaniały tosterze, znaczy, androidzie - powodzenia w życiu, czy tam istnieniu, co tam wolisz.
Tak, lepiej powoli zacznijmy wracać do tego, co działo się w magazynie, bo zaraz zaczniemy wyrzucać z siebie Ody i eseje na temat tego, jak to w końcu z tymi androidami, czy są lepsze i fajniejsze. A chyba teraz to miejsce było dosyć, hmm, pełne życia! Kanibale umierały, stworzenia się rzucały, pobliskie Etyle... Ee, Wymordowane z imieniem, co się niektórym z etylem kojarzą skaczą i się śmieją, pobliskie androidy tworzą mgłę i grają kostuchy, ku uciesze wcześniej wspomnianej osoby... To jest ciekawy materiał na powieść. Walniesz jakieś głębokie wejście, opiszesz ich znajomość, która jest głęboka jak brodzik, pokolorujesz trochę, dodasz trochę tragizmu i gadania "dlaczego ja", bo postacie w miarę zdrowe na umyśle i ogarnięte nie przechodzą dzisiaj do typowych ludzi. Sam fakt, że mieliśmy tutaj androida-mordercę ubranego całkowicie na czarno i wymordowaną, która mogłaby być całkiem ładna, gdyby nie ta zaschnięta krew i humor martwego sprawia, że ktoś się może zniechęcić. Ale dobra, próbujmy dalej! Co się działo u naszego wesołego duetu?
Za wiele w sumie się nie zmieniło. Mgła zaczęła powoli opadać, znikać, można było zobaczyć wynik nieszczęsnych istot, jakie zostały rozsmarowane na podłodze. Zdziczała, która nawet nie była ani psem, ani człowiekiem rzuciła się z zębami na Lentarosa, przez co Ethel z bliżej niewyjaśnionej przyczyny wykonała znak krzyża z zamkniętymi oczami. Nie zdziwił ją potem dźwięk przypominający zbitego psa. Nikt normalny nie rzuciłby się na taką kupę metalu, bo zęby zabolą. I ta panienka miała okazję poczuć to na własnej skórze, znaczy, ząbkach. Chwilę potem kolejny skowyt - i sporo krwi. Kostulen się nie patyczkował, nie ma co.
- Tak swoją drogą, Len, co tam się działo, jak się obudziłeś? Bo chyba nie próbowali Cię zjeść. - spytała z autentyczną ciekawością. W końcu musiał się wreszcie obudzić, a po zabawie w kostuchę i jakieś powiewające czarne szmatki wywnioskowała, że znalazł tam coś naprawdę ciekawego. Nie miała okazji zobaczyć jego twarzy, więc na razie myślała, że to było tylko tyle, a mocniej na kanibali zadziałała jej historyjka, a nie wygląd androida. Kiedy jednak mgła opadła na tyle, aby ujrzeć go w całości... Sama chwilowo dostała jakiejś ściny. Boże, on się nawet wymalował. Tu były jakieś farby? Jeżeli tak, to ona chętnie je sobie weźmie, może ożywi nieco swoją norkę.
Na jej twarzy pojawił się jakiś grymas, kiedy Len rozsmarował kolejnego kanibala, teraz przy niej. Ona się nim bawiła, na Boga. I jeszcze sporo tej krwi poszło na nią - kilka kropelek na nosie i policzkach, coś tam zabarwiło delikatnie włosy - no, zaraz to ona będzie grać pomocnika kostuchy.
- Nie psuj mi zabawy, Len. - rzuciła od niechcenia i wyciągnęła nóż z brzucha starszego kanibala, po czym stuknęła bardziej tępą częścią w nogę androida. Kiedy wstała, zauważyła, że android zainteresował się wejściem do tego pomieszczenia. Do jej uszu doszły jakieś dźwięki. Chód. W niektórych przypadkach wręcz bieg. I to nie były dwie czy trzy osoby. Co najmniej pięć. Nie, sześć... Cholera, ile ich tam było? Mieli znajomych?
- Widzę, że chcesz powitać nowych gości? Nie wiem, ale wydaje mi się, że jest tam CO NAJMNIEJ 6 osób. A więc ja się teraz zaczaję w tle! - Ethel wycofała się do pajączka, który po odpowiednim spotkaniu z pajęczą kobietą zaczął krążyć niedaleko jej. Może nie rozpoznawał swojego dawnego koleżki i się go bał? A i Eth mu pomogła, więc może ją troszkę polubił. Rany, ale to słodkie. Tak czy siak, Sabi zawędrowała w drugą stronę i stworzyła sobie prowizoryczną barykadę, coby nie oberwać i oglądać imprezę z odległości. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zebrać troszkę mięska od jej nieudanych koleżków, ale wizja zmiany w kanibala nawet na pięć minut nie podobała się jej.
- No, Len, powodzenia~ - zanim drzwi się otworzyły, zdolała usłyszeć tylko krótki dialog w stylu "Kurna, wreszcie dobijemy te perwolone kanibale, ostatnio omal mi ręki nie odgryźli", "Spoko ziom, mamy sporo cacka, wejdziemy i ostrzelamy", "Kurwa, czemu tu jest tak zimno? I widzieliście tę farbę?"
Drzwi otworzone... I wpadło tak z 5-6 osób, uzbrojonych w jakieś mniejsze bronie palne. Czy jednak byli w stanie sobie poradzić z androidem? Zauważyli pobojowisko i Lena, który stał przed nimi. Pewność niektórych poszła od razu, ale jednak jakiś przywódca grupy, na oko mający z 25 lat, którego twarz zakryta była ciemnobrązowym kapturem, starał się zachować zimną krew.
- Co, do kurwy się tu wydarzyło? Gdzie te pieprzone kanibale? - spojrzał on ze zdumieniem na resztki ich dawnych wrogów, a potem na androida.
- Ja perwolę, ziom... To kostucha! - jakiś młodziak, o dziwo łysy, zrobił kilka kroków do tyłu.
- Szefie, ja mówiłam, że to był zły pomysł... - w tle wychyliła się jakaś czarnowłosa, niska panienka z blizną na policzku.
- I co, mam mieć wywalone na to, że mi zjedli kawałek ręki? - oburzył się jakiś chłop na tyłach - Strzelaj!
I jako pierwszy wlazł na porządnie do pomieszczenia i oddał serię w stronę Lena. Reszta jednak była na tyle wystraszona (lub zastanawiała się, czy aby na pewno dobrym pomysłem było wkurzanie "kostuchy") i nie zrobiła niczego, tylko patrzyła, co się dalej wydarzy.
A Eth i pajączek oglądali to z odległości.

A więc pobawiłam się, mam nadzieję, że aż tak mocno nie wpłynęłam, czy coś :c Możesz spokojnie w swoim poście opisać ich reakcje po ofensywie/defensywie swojej postaci. A potem idziemy szukać drzwi, jee.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.15 21:36  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Oj no, czy ja wiem. Orkowie to jak słonie w składzie porcelany... Nawet na świeżym powietrzu, więc płoszenie ich petardami to nie zawsze dobra opcja. Jeszcze jakiś budynek uszkodzą, ulice rozdepczą (w wypadku Polskich dróg w sumie to wiele nie zrobi), sklep wykupią, starszą panią na pasach potrącą poduszkowcem z gaśnic i wózka sklepowego... Tak. Lepiej pomyśleć o czymś innym. Może woda z węża ogrodowego? Zawsze mogą pomyśleć że ujarzmiliśmy jakieś morskie monstrum.
No jak to, Star Wars to chociaż minimalne minimum które każdy znać powinien! Co prawda nie było tam podróży w czasie, czarnych dziur czy równoległych światów, ale były podróże nadświetlne, miecze świetlne, lasery... Kosmici... I w ogóle. Ale fakt, czasem można spojrzeć na to od strony marzycielskiej, posiedzieć sobie w zamyśleniu o kosmosie, gwiazdach... Może ktoś tam, daleko, podobny do nas myśli tak samo, wyglądając przez okno w swojej super-nowoczesnej metropolii, pisząc powieści o czasach takie jak my mamy teraz, a dla niego to będzie jak średniowiecze? Kto wie, kto wie... Nikt nie wie. Ani kto, ani nikt. Czy religia to w ogóle prawda, co myślą filozofii, czemu piramidy służą do ostrzenia żyletek a wielbłądy są dobre z matmy... I o wielu, wielu innych rzeczach, o których można pomyśleć, a o których się jednak nie pomyśli. A jest ich sporo. Dużo i więcej.
Ach, pojmuje. Zazwyczaj staram się omijać takie tematyki, bo niezbyt mnie pociągają gangi i im podobne rzeczy, więc nie miałem okazji zaznajomić się z takim podejściem... Jeśli już rzucać błotem i mięsem, to z polotem, i to solidnym. Dlatego więc to było rzadziej gdzie bywałem, ale jak już, to aż zakazywano dzieciom patrzeć, he.
Pewnie tak. Kiedyś będzie musiał coś w swojej egzystencji zrobić, coś zmienić. Może znaleźć sobie Pana? Swoistego "posiadacza", osobę którą uzna za cel w swoim życiu, pod względem ochraniania jej? Może kogoś, kto zrozumie na wpoły ludzką maszynę? Kogoś, kto spróbuje go zaakceptować? Kogoś, kto nie zauważy pod skórą setek, tysięcy wprost drobin metalu, zimna ciała i programowanego działania? Może. I może też coś zrobić Ethel, to też jakiś pomysł. Zawsze zajęcie dla ciała, i umysłu. W końcu skoro już się bawi w kostuchę...
Ta nie powinna zostawiać świadków, prawda? A jeden... No, dwóch, doliczając wielkiego pajączka kręcącego się tu i ówdzie zostawił. Może też powinien ich odesłać do krainy wiecznych łowów? Oj, powinien, powinien. Tylko czemu mu się nie chce?
Cóż... Nawet Śmierci może się czasem nie chcieć. W końcu też jest czymś, też może "coś" się z nią stać i o.
Hm, tak, lepiej tak. I tak już za dużo powiedzieliśmy o maszynach. W końcu to nie forum o tematyce terminatora, by androidy były co rusz poruszane w kwestiach mównych, prawda? Jak tak spojrzeć... Faktycznie jakiś temat na powieść to jest. Może nie jest aż taki świetny, bo dla koneserów będzie trącił kiczem, ale, ale! To zawsze jakiś plan, prawda? Coś, coś jest. Więc możnaby to podciągnąć dalej. Tragizm, dramy, dlaczego ja, gadu-gadu, mordu-mordu, i tak dalej, i wszystko będzie ciekawe. Tylko kto pisze? Ty czy ja? Mi się nie chce.
No tak, za wiele się nie zmieniło. Zabijani wymordowani przez androida umalowanego i przebranego za kostuchę z kosą to zupełnie nic ciekawego, prawda? Ani też latające pso-ludzio-kobiety wgryzające się w metaliczne ramiona. Hm... Minusem syntetycznej skóry jest fakt, że nie wygładza się tak samo po silnym nacisku, jak ludzka, więc pewnie póki sam nie "wyklepie" jakoś tych śladów po zębach na jego ciele, to będzie miał takie znamię w kształcie pół-ludzkich zębów na barku. Tak... Zdecydowanie tak.
I czemu miałby się patyczkować? Mógł być bardziej brutalny, prawda?
- Próbowali. Osobnik najpierw połamał sobie pewnie zęby... A potem ja skręciłem mu kark. - Stwierdził z wzruszeniem ramion, w tej chwili już ukazując, że jednak jest trochę bardziej ludzki (powiedzmy, skoro skręcenie karku kogoś i jego uśmiercenie jest dla niego podstawą do reakcji wyłącznie wzruszenia barków) niż faktycznie kostucha by była. No, troszkę. Mgła faktycznie się rozwiewała, mimo wszystko, warunki atmosferyczne nie pozwalały jej na zbyt długie pozostanie w górze. Było za zimno, i chmura była spychana w dół...
Co nieco zasłoniło eksplodującą od buta głowę ostatniego kanibala, za co z wyrzutem poburkała na niego trochę Ethcia. Ej nu... Przecie człek się męczył. Od kiedy ty jesteś taką sadystką, by kręcić ostrzem w bebechach komuś?
- Zapisuje - lubuje się w sadyźmie. - Mruknął na głos, kierując się w stronę wyjścia, które zwróciło jego uwagę. Tam z pewnością ktoś był... A Ethel utwierdziła go w tym. Wyciągnął ramię nieco na bok, unosząc kciuk w górę w geście "okey, kapuje", choć stał już kawałek od ogniska, więc mogłą tego nie zauważyć. Nie musiała mu życzyc powodzenia...
On sobie sam da radę. I zamierzał to udowodnić...
Stojąc przed przejściem i czekając na nich. Obserwował i analizował ich reakcje...
A jego przebranie faktycznie dało pozytywny efekt.
- Spotkali swoje przeznaczenie. Śmierć. - Przemodulował nieco syntetyzator, przez co brzmiał nieco świszcząco, jak osoba z astmą... Lub bez krtani, która mogła mówić. Nadał też pewnej głębi swojemu tonowi, co z pewnością tylko pomogło w tym, by ich przekonać, że o to i przyszła sama Śmierć po nich. A ktoś postanowił się wtrącić.
Nie drgnął. Nawet odrobinę, gdy jeden z nich wyszedł przed szereg, dość blisko Lena, i zaczął strzelać. Stał, a kule przebijały się przez płaszcz... Lecz nie czyniły najmniejszej krzywdy. Co dało się zauważyć - pociski wylatywały spod "szaty" Kostulena. Nic... Wolna dłoń Lenny'ego wysunęła się w przód i grożąco pokręciła palcem na boki.
- Każda dusza jest mile widziana w krainie umarłych, zwłaszcza że pewnie większość z was uniknęła śmierci dzięki epidemii. - Rzucił ponownie zmodyfikowanym głosem, od czego aż możnaby było zauważyć, jak wszyscy zadrżeli. Na równi.
- ... N-no co tak stoicie? Strzelać! Strzelać! - Rzucił, oddając kolejne, niemal desperackie strzały, gdy Lentaros postanowił się ruszyć. Szedł powoli, wprost jakby wpadł w dół ze smołą i nie chciało mu się z niego wydostać... Nikt nie chciał pomóc tej osobie, która do ostatniego naboja dzielnie broniła swojej odwagi...
A potem Len staną przed nim.
- ... Mamo, ratuj... - Szepnął cicho, upuszczając broń...
Lecz nim ta zdążyła uderzyć o ziemię, wolna dłoń Lena i zaostrzone dzięki Tarczy Aegis paznokcie wbiły się w centrum klatki piersiowej mężczyzny. Przebiły się przez ubiór, skórę, mięśnie i kości, wyrywając spory kawałek mostka... Wraz z sercem, poprzebijanym fragmentami bijącej bielą kości...
Broń rąbnęła o ziemię, a wraz z nią "kostucha" wykonała szybki zamach dłonią, dzierżącą kosę. Głowa odskoczyła jak odbita piłka tennisowa i potoczyła się pod nogi tej grupki, a zaraz za nią zostało rzucone poprzebijane kośćmi serce...
Bezgłowe ciało padło w tył, zsuwając się po ziemi jak na taśmie podajniczej w markecie. Tak... Dokładnie.
- Czy ktoś jeszcze z was pragnie dołączyć swoją czaszkę do tronu Śmierci? - Zadał pytanie, kierując je ku osobie, która została, czyli przywódcy...
To było dość zabawne, bo cała reszta, niemal całkowitym cichaczem odsunęła się, a potem dała w długą, milcząc jak grób, byleby "Śmierć" ich nie zauważyła, prawie jak w jakiejś kreskówce... Został tylko on, właśnie zauważając po obejrzeniu się że nikogo tu nie ma. Przełknął ślinę, zlany zimnym potem i drżąco podszedł do bezgłowego trupa, skłaniając swoją głowę.
- P-proszę... O-oszczędź nas, o najpotężniejsza Kostucho... Błagam... Nie chcę umierać... - Gdyby nie fakt ciemności oraz słabego węchu, dałoby się albo zobaczyć, albo wyczuć, że facet... Poprostu popuścił. Jego spodnie były w miejscu krocza już naprawdę solidnie mokre, choć wciąż starał się zachować twardą postawę.
- Zabierz go, i nigdy więcej tu nie wracaj. Nie wstydź się ostrzec innych... Strach nie jest złym uczuciem.
- T-tak jest! - Rzucił, niemal natychmiastowo zrywając bezgłowe truchło (oraz jego głowę w drugą dłoń) i odciągając go, zyskując niemal pierwszą prędkość kosmiczną gdy zarzucił go sobie na bark i próbował dogonić uciekających, wrzeszcząc z przerażenia jak mała dziewczynka.
A Len? Zasunął drzwi, po czym wrócił do ogniska. Zerwał z siebie te czarne łachy i użył ich do oczyszczenia dłoni z resztek krwi, skóry i kości, a potem do oczyszczenia twarzy z "make-up'u".
- I jak? Podobało się? - Spytał bez większej analizy w trakcie ścierania jeszcze nie zaschniętej na twarzy farby. Czarny kolor skóry znikł jeszcze zanim wrócił do ogniska, mniejwięcej po zamknięciu wejścia, przez co wyglądał już... Trochę normalniej.

Tarcza Aegis - 2/2, wyczerpanie mocy. Ostrze Transformacji - Kosa - 3/5
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.15 18:21  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Ewentualnie weź dezodorant i zapalniczkę. Pewnie znajdą się na tyle "wesołe" jednostki, które zdecydują się to wziąć i zaatakować orków swoistym miotaczem ognia. Pewnie by im to zabrali i sami spróbowali się tym zabawić, ale znając życie, mogliby podpalić nie to, co trzeba... I by było może nawet zapachowe boom. Ale wąż ogrodowy jest chyba lepszy.
Huh, są na tym świecie osoby, które do dzisiaj nie zobaczyły czegoś, co praktycznie każdy zna. Czy to książka, stare, ale naprawdę wybitne animce, dobre filmy, które każdy zna i kojarzy, historie, o których się mówi - a na świecie pojawia się nagle ktoś, to przyznaje, że tego nie widział, bo mu się, przykładowo, nie chciało zagłębiać. Nie trzeba chyba mówić, na jakim stanowisku stoję ja. Za wiele się na temat Star Wars nie wypowiem, przyznaję bez bicia. Wiadomo, co to, co się ogólnie dzieje i ma się multum spoilerów, co się wydarzyło na końcu - ale i tak tego nie pacniesz nawet palcem. Bo tak.
Cóż, ludzie potrafią sobie nawet szarżować na forach, gdzie zwykła "kuźwa" może być ciachnięta i upomniana przez moderatora... Ale i tak szaleją, szukają, męczą podejrzanych, zaczynają działać grupowo, jeżeli nagle jest taka możliwość, bo zasady gry zostały określone tak, a nie inaczej - nie trzeba rzucać aż tak mocnym bagnem pełnym wulgaryzmów, złego podejścia i wytykania palcami tak, że masz ochotę się zastanowić, czy to tylko gra, czy zaczyna się zmieniać w istne piekło. Ciekawiej by jednak wyglądała wersja mocno na żywo... Ale jak zebrać co najmniej 9-10 ogarniętych osób, aby zagrali w coś takiego? To już łatwiej wskoczyć na forum o kucykach i coś takiego zrobić, huh.
Oj, cicho, Kostulenie, cicho. Powiedzmy, że Wymordowana ma bilecik zapewniający jej nietykalność i to, że nie musi jej wysyłać na tamten świat, tak, tak, naprawdę. A w razie czego - huh, zdziwicie się - zwieje. Pamiętajcie, biegać to ona rzeczywiście umie! Nawet jak kiepsko widzi. Więc jakoś by mu zwiała, gdyby zaszła taka potrzeba. Ale sam znalazł powód, dla której Eth nie musi kopać w kalendarz, więc jest gut. Pajączek też by się pewnie ucieszył. Sam się przecież na nią nie rzucał. Pamiętajcie jednak, że Len nie jest kostuchą. Jest Kostulenem~ A to różnica, serio. Mieszanka nazw do czegoś zobowiązuje, muszą być jakieś rzeczy, które je odróżniają.
Kicz jest wszędzie, dlatego większość stara się dodawać jakieś kolorki. Tutaj coś usuniesz, tam zmienisz bohaterów, gdzie indziej dasz im petardy, aby ożywili publikę... I tak powoli będzie się wszystko zmieniać, aż w końcu nabierze to formę strawną dla przynajmniej jakiejś części tych, którzy będą mieli okazję to przeczytać.
- I raczej metali nie jadali. - mruknęła pod nosem jeszcze w tym samym momencie, kiedy Len mówił, jak skończyła się takowa próba - Ciężko się było spodziewać czegoś innego.
Szkoda, że tego nie zobaczyła. Znając ją, pewnie by rzuciła kciukiem i powiedziała coś w stylu "Gratulujemy faila roku". Kij, że tamten kanibal nie wiedział, z czego zrobiony jest jego ofiara - i tak się rzucił. Za takie rzeczy Bozia lubi karać, nawet jeżeli jej nie ma z resztą gromadki, jaka była tam w górze.
Lekko się skrzywiła, słysząc ocenę Lena. Ej, od kiedy ona bawi się w sado-maso? To było tylko miłe powitanie nożem w zamian za to, co chcieli jej zrobić. Gotowanie na żywca było niby lepsze od wiercenia w brzuchu? Fakt, obydwie rzeczy brzmią naprawdę nieprzyjemnie, ale to było tylko odpłacenie się za chęci.
- Oko za oko, ząb za ząb. Chcieli mnie ugotować i zjeść, pamiętasz? - odpowiedziała, bardziej chyba jednak do siebie, skoro Len się od niej oddalił, w celach powitania nieznanych im istotek. A Ci ich nie rozczarowali - jakaś panienka, narwany gość, "szef" grupki, który pewnie chciał zarzucić jakimś uderzeniem otwartą dłonią w twarz, jakieś inne randomki i seria strzałów. Aż porządniej zanurkowała do skrzynek. Wychyliła się dopiero wtedy, kiedy android pozbawił życia tego bardziej pewnego siebie chłoptasia. Cóż, trzeba było się tak nie rwać, może by dalej żył... Niemniej z tego, co zrozumiała, ich cele już nie żyły, więc mogli sobie iść. Nie pomścili siebie i być może nawet swoich towarzyszy, bo zrobił to ktoś inny, ale jednak kanibale kopnęły w kalendarz. Więc mogli iść. Leniek nawet dalej grał kostuchę i nawet podmienił sobie głos, co powinno zapalić u gości lampkę, że lepiej go nie drażnić. Nie wiedziała, co tam się dalej działo, ale po dialogach wywnioskowała, że goście zwiali. Mogła więc się wreszcie wychylić i podejść do kostuchy. Wymordowana i pajączek podeszli ponownie do ogniska, podobnie też zrobił Lentaros. Można było zauważyć, że stary towarzysz androida zaczął krążyć wokół niego. Eth natomiast na chwilę się zamyśliła, kiedy usłyszała pytanie.
- To było po prostu świetne. - informatorka przymknęła oczy, a na jej twarzy pojawił się nieco szerszy niż zazwyczaj uśmiech - Masz za to plusy do szpanu, jak najbardziej. A teraz, skoro sprawa kanibali jest załatwiona, to mam nadzieję, że już nic nam nie przeszkodzi w poszukiwaniach drzwi. Rany, jedna rzecz, a tyle problemów w życiu.
Z wielką chęcią wzięłaby już takie, które przynajmniej z odległości wyglądały w miarę. Nie miała nic przeciwko towarzystwu, w jakim aktualnie się kręciła, bo zarówno bezimienny pajączek, jak i Len byli całkiem dobrymi kompanami, ale z wielką chęcią by się wreszcie nieco przespała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.15 19:41  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wąż ogrodowy brzmi bezpieczniej niż zapachowy miotacz ognia. Nie zapominajmy o własnym bezpieczeństwie - nie jesteśmy orkami, którzy nie znają tego pojęcia, prawda? ... O nie, a może już jesteśmy orkami, lecz o tym nie wiemy? Szybko, sprawdź kolor skóry i uzębienie, może nawet nie wiesz, że jesteś członkiem zielonoskórej hordy! Wypatruj skażenia orkowym znamieniem! W razie czego oddaj się dobrowolonej kwarantannie a potem karze śmierci poprzez zostawienie cię w jednej sali z głodnym orkiem.
... W sumie ja też wiele się nie wypowiem, entuzjastom tego nie jestem. Widziałem może po razie... I pewnie nawet nie w całości części tej serii, i na tym się to skończyło... Choć akurat trochę rzeczy idzie z tego zapamiętać. I to nie tylko "Luke - I am Your Father", czy inne, tym podobne teksty. To poprostu potrafi zapaść w pamięć tym, co tam było. Jest klasykiem... I się zwyczajnie coś takiego pamięta. Pewnie jednak na polu animców moja wiedza kuleje równie bardzo, co twoja na Star Wars. Well... Happens. Bad things happens always.
Nie znam się. A nawet jeśli się znam - średnio mam ochotę to drążyć, więc dajmy temu spokój. Ludzie są ludźmi - a ludzi nie zmienisz.
Pamiętajmy jednak że Kostulen też umie biegać. I jak się uprzeć - może biec dalej z taką samą prędkością, bo nie ma czegoś takiego jak płuc, więc nie złapie zadyszki. Nie zaczną go boleć mięśnie łydek - bo żadnych takich nie ma. Nie odczuje zmęczenia - bo nie da się go zmęczyć. Jedynie może mu opaść trochę stan baterii... Ale zwykły bieg raczej wiele jej nie ściągnie. A pajączek... Hm. W sumie to ciekawe czemu nie atakuje. Może to jeden z tych pokojowych? Ewentualnie - jest rozleniwiony przez fakt, że ktoś go dokarmiał i próbował tresować, więc nie walczy teraz o pożywienie, póki co. Pewnie dlatego pajączek się nie bał, ale kto go tam wie. Albo ją. Przydałby się ktoś kto umie gadulczyć z nimi - może wtedy byśmy zrozumieli, co ma na mysli. Oj tam, mieszanka słów... Ale Kostulen brzmi nawet całkiem chwytliwie, hue.
Ale kicz czasem sam w sobie też może być dobry! Pisanie kiczu dla napisania kiczu potrafi być równie chwytliwe, co unikanie pisania go! ... No, przynajmniej tak mi się wydaje. Jeśli ktoś się skupia na kiczu, a nie na próbach unikania go, to można nawet poczuć do tego jakąś miętę i czytać całkiem "strawnie".
Wzruszył barkami na jej słowa, nie odpowiadając inaczej. Nie było po co - skwitowała to dość właściwie. Może i wyglądałoby to jak wyglądało... Ale kto mógł w ciemnościach rozpoznać, że wlecze androida? Ciężkim można być nie przez fakt stali, ale też tego, co ma się przy sobie, albo przez jakąś mutacje. Na pewno jakaś może dodać wagi bez robienia z osoby bardziej puszystej, prawda?
- Nie. Nie byłem tutaj gdy ci tym grozili. - Odpowiedział z miejsca, podając jak najbardziej trafną odpowiedź. Prawda prawdą - nie było go tu i nie słyszał tego za dobrze, więc nie może mu zarzucić, że wiedział o tym, dlaczego to robiła. Maszyna taka jak Len często lubi sobie zostawiać różne wyjścia z sytuacji - w tym nie zamyka furtek logicznych i myśleniowych o danych działaniach. Dlatego też nie mógł od razu z góry założyć, że chcieli ją zjeść. Może chcieli coś innego? Złożyć w ofierze? Sprzedać? Zrobić z niej niewolnika? Danie na później? Kij wie.
Cała sytuacja poszła dość szybko, a widok kostuchy jednak pomógł przepłoszyć ich bez większej walki. Nie marnował bez potrzeby sił na te istoty i energii - nie było potrzeby. Nie byli warci - a ten "kamuflaż" był idealny do pozbycia się ich. I pozbył się ich - wywiali. Gdy powrócił do ogniska, zauważył że jego koszulka jest cała w strzępach od kul, nie licząc pleców. Ściągnął też bandanę z czarnego materiału z czoła, a po starciu farby z twarzy rzucił czarnym materiałem w ogień, wraz z bandaną... Po czym zdarł z siebie czarną koszulę i podobnie nią rzucił w ogień. Został bez ubioru - ale nie czuł by mu to przeszkadzało. Chłod, ciepło... Nawet dym z palonego ubioru nie przeszkadzał... Jemu. A czy dziewczynie - to już jej broszka.
I tak żadne z tych mu nie szkodzi.
W międzyczasie przysłuchał się opinii jego "obserwatorki", która trochę zaczęła ich popędzać do działania. W między czasie gdy zrywał z siebie ciuchy, kosa stała dość... Równo na ziemi, bez problemu utrzymując się w pionie. Całkiem ustabilizowana, trzeba przyznać. Gdy więc został z nagim, bladym torsem znów pochwycił ją, lewą dłonią i oparł o bark.
- Wróćmy więc do schodów na piętro. Jako że masz latarkę to prowadź. Masz ją dalej, prawda? - Spytał, zerkając na Ethel. Gdyby ruszyła się - poszedłby za nią. Teraz już raczej nie ma tu zagrożenia...
A pajączek? Widocznie wycofał się do swojej kryjówki, chyba chcąc odpocząć po wizycie nieproszonych gości-kanibali. Teraz ma przynajmniej pełną spiżarnie, hehe.

Ostrze Transformacji - Kosa - 4/5
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.15 13:14  •  Opuszczony Magazyn. - Page 2 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Niestety, ale znajdą się osoby, które stwierdziłyby, że takowy miotacz ognia będzie fajniejszy. Nie musimy zbyt daleko szukać - w Twojej klasie znajdziemy orków, a w mojej takich szaleńców. I potem zastanawiasz się, czemu automatycznie zajmujesz takie miejsca w sali, aby mieć wszystkich na oku, nie siedząc jednak na ostatnich ławkach, bo te są już pozajmowane. Nowy poziom stalkera czas zdobyć... A zielonej skóry, dziwnie wygiętych zębów i innych nie znaleźliśmy, czujemy się na razie bezpieczni i wiemy, że stoimy po właściwej stronie. A to dobrze, bardzo dobrze.
To zawsze więcej ode mnie, towarzyszu. Poza jakże sławnym tekście "luk, ajm jor fader/fafer/czytajtojakchcesz.jpg", mieczach, kosmosie za wiele na ten temat nie wiem, huh. I to może być dziwne, ale w ogóle nikt się u nas nie spieszy. Przy takich znanych seriach wystarczy chyba to, że słyszysz o tym za wiele, a już czujesz się przejedzony jeszcze zanim w ogóle się zainteresujesz tym tematem. Trochę smutne, ale jakże prawdziwe.
A więc zagraliby w jakże zabójczego berka? Huh, byłoby całkiem wesoło. Co prawda koniec nie byłby zbyt przyjemny, ale całą resztę można potem określić jaką całkiem przyjazną. Szczególnie, jakbyś spojrzał na to z boku - może dla przechodniów to by wyglądało jako miła, dobra, fajna zabawa bez ofiar, jeżeli Len dorwie Eth? Zresztą, ona by sobie jakoś poradziła. Leniek by się w końcu musiał znudzić ganianiem czegoś takiego. Albo spotkałby coś o wiele, wieele ciekawszego w czasie biegu. Ostatnią deską ratunku mogłoby być wejście do miasta w trybie szaleńca całkowitego z nadzieją, że Eth jakoś sobie poradzi z chowaniem się i bieganiem, a Leniek nie. Taki blaszak by się raczej bardziej wyróżniał od niej, przykuwałby więcej uwagi. Gdyby miała szczęście, to by go zgarnęli. Potem by się martwiła o swoje wyjście. A co, gdyby i ją złapali, w dodatku wrzucili do tej samej celi, co Kostulen? To by było tragedia. No chyba, że nagle by chcieli razem wiać, huh.
Kicz dla kiczu w odpowiedniej formie, mówisz? Hmm... Możliwe. Chociaż to naprawdę zależy od ludzi. Trzeba by było zrobić to z dobrą pompą, aby co najmniej marzyć, że ktoś to weźmie.
Chwilowo wyglądała na zdziwioną, kiedy ten powiedział, że nic o tym nie wie. Wymordowana podrapała się po głowie i mocno zastanowiła, starając sobie ułożyć w głowie cały plan aktualnego wydarzenia, w jakim właśnie brali udział. Weszli, podeszli do schodów, zastrzelili go i dostał ściny, Eth w tym czasie się chowała, dostała perwolca, trafiła do ognia...
- A, rzeczywiście. - Sabi kiwnęła po chwili głową. - Kiedy to mówili, to już leżałeś w kąciku. Przyznaję rację, tak. Ale mi grozili, że zrobią ze mnie mielone, więc odpłaciłam się tym, co już widziałeś.
Wolała się tak naprawdę nie zastanawiać, co mogli zrobić z niej poza mielonymi. Gdyby chcieli ją ciągać po ziemi i podjadać, jakby się zrobili głodni oraz chwalić się, na kogo trafili i przez ile będą mogli sobie jeść, to by chyba sama sobie jakoś pomogła w umieraniu. No chyba, że miałaby trochę szczęścia i ktoś by jej pomógł. Szansa mało prawdopodobna, ale nie niemożliwa. Czasem trzeba więcej wiary w ludzi wkładać, to potrafi się mocno odwdzięczyć. Albo załatwić kopa w miejsce, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę.
Jej usta ułożyły się w typowy "dzióbek", kiedy Leniek zaczął się ogarniać i ściągać jakieś ubrania. Na dobrą sprawę powinna teraz zrobić się czerwona, krzyknąć coś w stylu "Nie rozbieraj się przy kobiecie!" i schować się w tle, mając nadzieję, że to nie jest jakiś mierny podryw na wesołego androida, huh. Ale że po Eth nie ma się co spodziewać czegoś takiego...
- Okej, nie mam pytań. - przyjrzała się badawczo androidowi - Ale przyda Ci się potem trochę wody czy jakiegoś płynu, bo całkowicie tak chyba farby nie zmyjesz. No chyba, że Ci to nie przeszkadza. Szkoda, że nie miałam aparatu, żeby mieć pamiątkę z tej wycieczki.
Aparaty na Desperacji... Dobre sobie.
Eth kiwnęła głową, po czym sięgnęła do torby i wyciągnęła jedną z latarek. Świeciła słabo, więc informatorka szybko je wymieniła. Kiedy już rzuciła sporo światła na Lentarosa, skierowała się powoli w stronę drzwi i otworzyła je. Następnie rozejrzała się po małym korytarzyku. Chwilę musieli pobłądzić, aby wrócić do wejścia do magazynu, ale w końcu udało się je znaleźć. Po tym Eth powoli weszła na jeden schodek, drugi... Cały czas nasłuchując. Cholera wie, może coś tu jeszcze pełzało po kątach i czekało, aż wpadną w ich pułapkę? Przezorny zawsze ubezpieczony. Po wejściu na górę zaczęła się przyglądać każdym drzwiom, jakie tylko zdołała zauważyć. Jedne rozwalone, drugie za duże, tamte za małe... Bała się, że nie znajdzie tych jedynych, ale w końcu zauważyła całkiem niezłą sztukę, kiedy powoli zbliżali się do końca kolejnego korytarza. Rzuciła na nie więcej światła i spojrzała za siebie na androida.
- Te są całkiem dobre. - powiedziała, kiedy podeszła do nich i zapukała w nie - I nie rozlatują się od byle pukania. Są z drewna, da się w nich zrobić otworek na skrzynkę. Yup, są bardzo dobre. - zadowolona kiwnęła głową - A więc pomóż mi je zabrać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 14 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach