Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 15 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 15  Next

Go down

Pisanie 28.06.16 2:14  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Piasek, piasek, piasek. Piasek, piasek, piasek, piasek. I piasek. Na lewo i na prawo – piasek. W ustach, pod językiem, w kącikach oczu i pomiędzy palcami oraz pod poobgryzanymi paznokciami, a kiedy potrząsał głową, to ziarenka sypały się z jego włosów jakby dostał jakiejś zmutowanej wersji piaskowego łupieżu. Ponieważ siedział, miał go też pomiędzy pośladkami.
Siedział zaś po turecku, nogi splecione jak precel, koło jedynej w zasięgu wzroku kępy ostrej, pustynnej trawy, co za niezwykła odmienność dla wszystkiego innego dookoła. Zwłaszcza, że jak okiem sięgnąć, był tylko piasek. I wydmy, dużo wydm, które w zasadzie składały się z piasku, więc co za różnica. Piasek.

I w tym wszystkim, tonąc pomiędzy złotem lejącego się z nieba uderzeń ciepła promieni niestrudzonego w swojej pracy słońca, a oceanem białokremowej piaszczystej otchłani, był on – samotna, naga, zgarbiona sylwetka – Haru. Siedział i patrzył, patrzył w skupieniu na coś przed sobą, drapiąc się po głowie i przytykając w zastanowieniu brudne palce do ust. Głównie jednak mamrotał.
- …piasek, piasek, piassssss-ek – wysyczał jeszcze na koniec z dość mocnym wężowym akcentem, zanim twarz wykrzywił w grymas głębokiego i intensywnego namysłu. Wsparł podbródek o zaciśniętą pięść, łokieć o kolano, wzrok wbił w pionowo wbite w piasek karty. Patrzył na ich wyblakłe znaki, to spoglądał na kolory i figury które trzymał w dłoni, brwi zmarszczył w niesmaku.
- Bezsssenssu! – wydusił z siebie poddając się i ciskając w powietrze karty, rezygnując tym samym z tej sesji pasjansa, a raczej jego odmiany, tak zwanego, o ironio dla lokacji w której w to grał, kwietnym ogrodem czy też bukietem. Znaczy się, miało to sens, że nie dał rady, bo grał wyraźnie wybrakowaną talią, ale mimo wszystko, było to dość irytujące.
Pęk kart zaszeleścił w powietrzu i opadł łagodnie dookoła mężczyzny, który będąc zafrasowany niepowodzeniem tylko przez chwilę, rozejrzał się po ziemi wokół siebie, patrząc co utworzyło się z przypadkowego rozrzucenia talii. Tak jak sądził – bełkot. Placem wodził po pikach i treflach, mijał damy i waletów, aż ręka zawisła mu niepewnie nad trzema nakładającym się na siebie kartami. Interesujące. As kier i dziewiątka trefl? Pod nimi król pik. Zawahał się na moment. Nieufnie wzniósł wzrok w niebo, upewniając się czy rzeczywistość sobie z niego nie kpi, że to nie wina skrawu i jego nadmiernie ciepłej już głowy, bo najlepszy z czytania zwykłych kart nie był, te znaczki i cyferki z reguły bywały dla niego abstrakcją, w tym polu zdarzało mu się zawodzić, więc ostrożnie ujął te trzy karty w dłonie. Dumał nad nimi chwilę, aż zaczął coś pisać czy też malować, trudno stwierdzić, po ziemi, powoli przekonywując się do myśli swojej przypadkowej wróżby, że tego dnia, na przeciwieństwo całego poprzedniego tygodnia, nie będzie sam.

Kiedy skończył swoje pozornie bezsensowne babranie się w piasku, odłożył karty i przymknął powieki, pozwalając swojemu trzeciemu oku kontrolować i kontemplować krajobraz przed sobą, a samemu zrelaksować się w cieple grzejącym jego zmiennocieplne ciało w oczekiwaniu na to co przyniesie mu los.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.16 21:36  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Z każdym kolejnym krokiem Azie zaczynał odczuwać dyskomfort związany z wszechobecnym piaskiem. Drobne ziarenka niemiłosiernie wgryzały się w każdy cal delikatnej skóry, stając się niczym papier ścierny, nie mówiąc już o tym, że wchodziły do miejsc, w których nie powinny być. Azizel lubił piasek. Jako dziecko budował na plażach zamki, które były niszczone przez fale lub inne dzieciaki. Niestety teraz zmieniał swoją opinię. Na domiar złego było gorąco. Cóż, nie spodziewał się, że będzie chłodniej, ale myślał, że jakoś da sobie radę. Na szczęście nie mógł narzekać na brak wody, bo gdy zachodziła potrzeba, to anioł wyciągał wilgoć z powietrza, niestety tej wilgoci nie było zbyt dużo, więc chłopak musiał się ograniczać. Cały czas rozmyślał o tym jak bardzo mu źle, iż nawet nie zauważył tego, że się zgubił. Z resztą wszystko wyglądało tak samo, bo wokół były tylko same wydmy, z których każda nie różniła się od poprzedniej.
Westchnął, gdy na pisaku zobaczył wgłębienia przypominające odciski ludzkich stóp. Domyślił się, że to on był ich właścicielem, bo pustkowie nie było zbytnio zatłoczonym miejscem, co można wywnioskować już po samej nazwie. Azie nie pamiętał już nawet, po co w ogóle polazł tak daleko w głąb pustkowia. Parł jednak naprzód, bo czuł, że jakiś powód był. Otarł pot z czoła i wspiął się na wydmę. Słońce prażyło niemiłosiernie, zwłaszcza teraz gdy chłopak znalazł się na szczycie wydmy a nie skrywał się w jej cieniu. Rozejrzał się dookoła i aż zrobiło mu się lżej, gdy zobaczył postać siedzącą na piasku niedaleko. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że może to być złudzenie, ale jego nogi same powędrowały w tamtym kierunku.
Postać nie ruszała się, a przynajmniej takie wrażenie sprawiał. Azie zaczął myśleć, że to faktycznie ułuda, jednak w pewnym momencie siedzący na pisaku ktoś się poruszył. Anioł westchnął z ulgą. W końcu udało mu się spotkać żywą osobę, a już wątpił że mu się to uda.
– Przepraszam, którędy stąd do miejsca, gdzie mogę znaleźć jakichś ludzi? – powiedział cicho, bo gardło miał równie suche, co pustynia na której się teraz znajdowali.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.16 23:21  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Ymmm, ciepło, ciepło, ciepło, ha! Gorąco!
To czego szukał, a raczej ktoś na kogo czekał, wreszcie zjawiło się w polu widzenia. Spokojniutko, bez najmniejszego drgnięcia, niczym zaklęty w kamień, czekał aż jego wywróżony król pik podejdzie bliżej. Na słowa, o słodkie artykułowane dźwięki ludzkich strun głosowych!, powoli zadarł w ich stronę głowę i podnosząc powieki skierował ku Azizelowi spojrzenie wszystkich trzech oczu. Uśmiechnął się. Był to uśmiech, prawdopodobnie, uprzejmy i cierpliwy, który odnajdziesz na twarzy miłego nieznajomego kiedy zagubiony spytasz go o drogę.
- Ludzi? Liczba mnoga? Obóz, miasteczko, środek Desperacji, ulice, społeczeństwo jakiekolwiek, hm? Ajć, zawędrowałeś daleko - przyznał rozwiewając marzenia o dowolnym bliskim zdatnym do mniej więcej godnego życia miejscu, a igrało w tych słowach lekkie rozbawienie, choć niepozbawione nuty udręki strapienia cudzym problemem, jakby chciał pomóc, i pomoże, o ile nie będzie to wymagało aktualnego wstania i pomagania.
- Jeśli przyjmiemy podstawową definicję ludzi jako rodzaj ssaków naczelnych z rodziny człowiekowatych, dodamy do tego jeszcze wymóg rozumności, to kochany, najbliżej, to jestem ja. To wszystko czego potrzebujesz i jestem przekonany, że wspólnie do czegoś dojdziemy - zapewnił i pewny swych słów, bo przecież fakt, że jest doskonałym towarzystwem był w jego mniemaniu absolutnie niezaprzeczalny, wskazał chłopakowi miejsce przed sobą i poklepał piaszczystą ziemię, na znak, żeby sobie tamten klapnął.

Rozrzucone wokół niego karty zaszeleściły, kilka z nich odleciało z ciepłym powiewem piaskowego wiatru. Haru nie zwrócił na nie uwagi. To była stara, wybrakowana i wyblakła talia, nie mógł się właściwie doczekać żeby ją zgubić i mieć wymówkę na zafundowanie sobie nowego zestawu, najlepiej ręcznie malowanego, jak większość jego karcianego ekwipunku.
W oczekiwaniu i skupieniu patrzył zresztą na najciekawszą w tym miesiącu rzecz jaka mu się przytrafiła - śliczny w swojej nietypowej kolorystyce młody człowiek, ha!,  młody pewnie jak młody - Haru był świadom możliwych granic wiekowych różnych osobników poszczególnych ras. Jasnoskóry, wręcz biały Azizel jak kokosowa pralinka Raffaello, elegancko komponujący się z sypką, gładką bielą morza piasku i w tym porównaniu spalony na ciemną skórę Haru wypadał pewnie jako kulka Ferrero Rocher.
Nie mógł bardziej się cieszyć z tej małej kolorystycznej różnicy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.16 1:42  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Spojrzał na mężczyznę nieco podejrzliwie. Nie wiedział czy nie ma do czynienia z jakimś szaleńcem, bo w końcu tylko takie osoby siedziałyby goluteńkie na rozgrzanym piasku pośród rozrzuconych kart. Azizel nie grywał w karty, ale potrafił rozpoznać kilka figur, niestety jeśli chodziło o wróżenie to nie znał się na tym ani trochę. Hirata odsunął się nieznacznie, gdy zobaczył, że nieznajomy posiada dodatkowe oko. Nie powinno to być niczym dziwnym, bo w końcu różne rzeczy spotkał na swojej drodze, jednak takiego cudu jeszcze nie widział.
– Szukam kogoś konkretnego – powiedział, krzyżując ręce na piersi – A przynajmniej tak mi się wydaje. Sam już nie wiem – podrapał się w swędzącą od piasku głowę. Nawet nie chciał myśleć ile czasu zajmie mu pozbycie się tego uciążliwego problemu. Westchnął. Posłusznie wykonał polecenie mężczyzny i usiadł na piasku. Rozgrzane podłoże grzało go w pupę, ale nie było tak źle, jak można się było tego spodziewać. Teraz gdy się zatrzymał, to przekonał się jak gorąco było naprawdę. Jego biała, albinoska skóra pozbawiona była jakiejkolwiek ochrony przed promieniowaniem słonecznym, co groziło poważnymi poparzeniami. Co prawda był aniołem i zaczerwienienie szybko schodziło pozostawiając śnieżnobiałą skórę. Nie znaczyło to jednak, że Azie lubił to uczucie.
Zapadła cisza. Poza wiatrem i dźwiękiem ocierających się o siebie ziarenek piasku nie było słychać nic. Anioł obserwował mężczyznę, jak ten zajmuje się swoimi kartami. W pewnej jednak chwili wszystkie znalazły się w górze, by za sekundę opaść na piasek. Białowłosy śledził wzrokiem tor lotu kilku z kart i przyglądał się, jak znikają one za horyzontem. Gdy się odwrócił, to lekko się cofnął, bo widok wpatrującego się w niego tajemniczego nieznajomego nieco go wystraszył. Szybko przywrócił się jednak do porządku.
– Chyba nie ciebie szukam – odezwał się, przerywając ciszę   – Miałbym powód, żeby szukać ciebie?   – zapytał, pochylając się badawczo do przodu. Badał każdy skrawek ciała mężczyzny, jakby szukał jakiejś wskazówki, która podpowiedziałaby mu,po co polazł taki kawał w głąb pustyni. Niestety nie znalazł nic takiego.  Musiał przyznać, że nieznajomy wzbudził w nim pewnego rodzaju zainteresowanie. Wszystko co było dla anioła nowe stawało się atrakcyjne i w tym przypadku nie było inaczej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.16 21:03  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
- Nie jesteś pewien czego... kogo szukasz? A to, popatrz ty się, szczególny niefart - iść przez pustynię bez konkretnego, specyficznego celu. Niezbyt rozsądna decyzja - zadumał się opierając dłoń o podbródek, w zastanowieniu drapiąc się po nosie. Gorąco, wszędzie daleko, łatwo się zgubić, wody mało, kręcisz się bez sensu narażony na atak do reszty zdziczałych, zbłąkanych w tych stronach wymordowanych. Nieznajomi. Nadzy nieznajomi. Nienajlepsze miejsce na spacery.

Przekrzywił głowę na bok, mrużąc powieki, pozwalając ciszy trwać i przez chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem. W przeciwieństwie do swojego nowego towarzysza, który bez krępacji i badawczo, choć zapewne nie w tym sensie badawczo, przesuwał wzrokiem po całym jego pozbawionym ubrań ciele, Haru zaś skupił się na jednej rzeczy, na te poetycko zwane, nie bez powodu jednak, zwierciadła duszy, w czerwone oczy królika albinosa, pustelnik nie mógł się oprzeć się temu porównaniu dla Azizela które zaistniało w jego głowie. Kolorystycznie wszystko się zgadzało, tak? Och, jak go te kolory bawiły!
Na pytanie wyprostował się, wyraźnie z czegoś ukontentowany, musiało być to coś w krótkich słowach anioła, aż zacisnął usta w uśmiechu samozadowolenia i nagle ruszył rękami. Klasnął nimi z uciechą i potarł o siebie obydwie dłonie jakby szykował się na syty obiad.
- To jest, miły podróżniku, bardzo akuratne pytanie - pochwalił. - Ty mi powiedz - zaproponował, ale zaraz do niego mrugnął jakby pytanie było zaczepnym żarcikiem i ciągnął dalej: - Ale równie dobrze mogę spytać, czy masz powód aby mnie nie szukać. Zważywszy oczywiście na fakt, że jeszcze przed chwilą nie byłeś świadom mojego istnienia. Pytanie bezsensowne. Czasami znajdujemy rzeczy nawet jeśli ich nie szukaliśmy. Miły zbieg okoliczności, prawda? Że na pustyni, pustyni, skarbie, coś co w teorii jest puste i niezamieszkane pod względem elementu ludzkiego, spacerując sobie prawie że beztrosko, jeśli mogę tak ująć twój drobny ekwipunek i mało pustynny strój - powiedział, o ironio, nagi spalony słońcem koleś. - natknąłeś się na moją skromną osobę. To duże miejsce, ta pustynia. Miły przypadek - powtórzył.  - Nie mówię od razu, że to przeznaczenie; nadinterpretacje nieraz i gorsza od niewiary, ale mimo wszystko... - zawiesił głos i wzruszył ramionami. Podsunął mu pod nos znane nam już trzy karty, asa kier, dziewiątkę trefl i króla pik.
- Karty nie kłamią, a nawet jeśli, to nie za często - zakończył chaotyczną mowę, która uwzględniała w sobie dużo gestykulacji i nieskrywanej ekspresji twarzy. Jak miło było mówić do kogoś kto ma na tyle mózgu żeby słuchać i rozumieć, czego nie mógł powiedzieć o wypalonych słońcem czaszkach, kamieniach i wężach do których zazwyczaj się zwracał. Czy został zrozumiany czy nie, można przy odrobinie chęci wywnioskować do czego te karty miały mu służyć, poza pasjansem, oczywiście. Ale kto by tam rozgadanego piaskowego dziada słuchał, każde słowo mogło być po prostu głupstwem usmażonej, zarażonej wirusem głowy.
Karty mignęły przed twarzą anioła na krótko bo Haru zręcznym ruchem nadgarstka odrzucił je na bok, zostając już teraz kompletnie bez niczego.

- Więc - znów mówił, lekko zachrypły głos od hulającego dookoła piasku, jednak ton miękki i łagodny. - Uracz mnie swoim imieniem i porozmawiaj ze mną chwilę, a ja chętnie, jeśli nadal masz ochotę, pomogę ci z przyziemnym kierunkiem podróży. - Padła propozycja. Cóż, o to chyba nieznajomemu chodziło, prawda? O drogę do ludzi?
Haru uśmiechał się cierpliwie. Przygryzł dolną wargę, wystarczająco już obgryzioną i wysuszoną, ale nawet nie zwrócił uwagi na swój gest, mielił pod zębami miękką skórę, przenikliwie, ale bez widocznego wyczekiwania zerkając na anioła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.08.16 21:29  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Przyznał mu rację lekkim skinięciem głową. Rzeczywiście nie powinien spacerować po pustyni sam. Wiedział jednak, że miał ku temu jakiś powód. W końcu jego nogi nie niosłyby go taki kawał drogi na darmo. Być może przygrzało mu słońce lub jego rozmyślania na różne tematy przysłoniły mu cel wędrówki.
Zazwyczaj nie wchodzę w pustynię tak głęboko – wyjaśnił, poprawiając się. Siedzenie na piasku nie było wygodne, a wszelkiego rodzaju próby poprawienia się skutkowały coraz głębszym zapadaniem się w drobinki krzemionki. Jako anioł był nieco bardziej wytrzymały na gorąco i brak wody od przeciętnego człowieka, nie znaczyło to jednak, że się nie męczył tym wszystkim. Powietrze sprawiało, że nie mógł dobrze oddychać. Nie to, że na Desperacji oddychał tak, jakby miał do dyspozycji świeże powietrze. Pustynny klimat sprawiał jednak, ze Azizel chciał jak najszybciej wrócić do znanych sobie terenów.
Azizel – przedstawił się. Lubił rozmawiać, a w dziwnym mężczyźnie nie widział żadnego zagrożenia. Tajemniczy jegomość sprawiał wrażenie przyjaznego, pomimo wyglądu, który dla niektórych nie byłby zbyt atrakcyjny. Hirata jednak był zainteresowany osobą swojego rozmówcy i jego wygląd nie odpychał go w żadnym wypadku. Anioł miał tendencję do fascynowania się wszystkim, co było inne. Nie często miał również do czynienia z wymordowanymi, więc każde spotkanie z nimi było ciekawe. – O czym chcesz porozmawiać i co mówią twoje karty? – zapytał z ciekawością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.16 22:53  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
- Azizel, huh – powtórzył zaskoczony lekko nie wiadomo czym. Pokiwał głową w skupieniu. - A to ci ciekawostka. Wielkie A, środkowe i, ładnie zamyka się przez l. To i wygląda jak uwięzione w klatce. Trochę to wszystko za sszpiczaste jak dla mnie, ale niewątpliwie pasuje tobie. Och, a jak to się pisze katakaną? – Zadumał się i palcem zaczął machać w powietrzu, próbując sobie pomóc z wizualizacją znaków w głowie. Skrzywił się. – Nie masz jakiegoś innego imienia, jesteś pewien? Coś japońskiego co dałoby się po ludzku hiraganą zapisać? – Haru wyglądał na kapkę utrapionego, ale zaraz machnął w powietrzu ręką oddalając własne pytania. Nie chciał przecież zostać uznanym za niegrzecznego, wręcz natarczywego.
- Nieważne, nie odpowiadaj. Może tak będzie lepiej.
Bądź co bądź, jeśli idzie o imiona, Haru miał do nich bardzo specyficzne podejście.
- Możesz mi mówić Shinji. Azizelu więc, piękny biały obłoczku, istotnie porozmawiajmy – zgodził się.

- Te ssstare, wybrakowane karty? – pomachał palcem dookoła, na karty których już nie miał, bo oddał je pustyni. – Paskudna talia, krzywo wymalowana na złym papierze. – Nie było mu ich żal zostawiać. Zresztą – i tak nie miał kieszeni, żeby je schować. Co skłaniało do zastanowienia czy miał jakiekolwiek ubranie z jakimikolwiek kieszeniami kiedy tu szedł. Może go okradziono w międzyczasie. Może oszalał i sam je zdarł. Może nie miał ich w pierwsze miejsce. – Mówią, że nie da się nimi już grać. Jeśli zaś wierzysz w coś więcej niż twój wzrok sięga a umysł pojmuje... - zszedł do szeptu pozwalając szelestowi piasku zmieszać się z tajemniczym tonem. Nieodgadnione spojrzenie obietnicą  historii o dywinacjach i tym co w odmętach bytu jest skryte. Uśmiechnął się nieznacznie.
- Ahaam, hmm, yup. Ale tym razem nic głębokiego – złamał mistyczne napięcie niedbałym machnięciem ręki. - Krótkoterminowa przepowiednia. Czekałem na ciebie. Inaczej bym przecież tu nie siedział tyle, prawda? Dziewięć koniczyn i as serce to dość proste, aczkolwiek ciekawe połączenie, zarówno dla mnie jak i dla ciebie. Nowe miejsca, nowi znajomi. Król pik? Określnik osoby, a jej treść zachowam dla siebie – dokończył cichszym głosem, uśmiechając się. Odkaszlnął. Zamrugał. Skrzywił się.
Popatrzył w zastanowieniu na Azizela.
- W każdym razie. Ładna pogoda, prawda? Słonecznie. Jak zawsze. – Pogaduszki o pogodnie zaliczone, żadna porządna rozmowa nie może się bez tego obejść, prawda? – Cóż tam, panie, w polityce? Aoiści trzymają się mocno?
Mieszkanie w miejscu które dla wszystkich innych było albo horyzontem albo śmiertelną pułapką nie sprzyjało przepływowi informacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.16 23:25  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Dziękuję, sam wymyśliłem – odpowiedział na stwierdzenie, że przypisane sobie imię mu pasowało. Z resztę nie za bardzo pamiętał, dlaczego przyjął takie a nie inne imię. Było pierwszym co przyszło mu do głowy, a on nie miał w zwyczaju myśleć nad innymi wariantami, gdy jakiś mu się już spodobał. Nie zastanawiał się nawet nad wizualnym wyglądem poszczególnych liter. Rzadko pisał cokolwiek, nie mówiąc już o swoich personaliach, więc uznał to za mało ważne. – Kenji. Kenji Hirata – przedstawił się swoim prawdziwym imieniem, które zostało mu nadane ponad sześćdziesiąt lat temu, gdy jeszcze był śmiertelnikiem. Potem skojarzył jak ich imiona się rymowały.
Zaczerwienił się, gdy tajemniczy jegomość nazwał go pięknym, białym obłoczkiem. Nieczęsto miał okazję słyszeć miłe rzeczy, bo zazwyczaj kręcił się wokół prawdziwych kanalii, którym ostatnie co miały w głowie było miłe wyrażanie się o kimś innym. Wziął w dłoń trochę piasku i zaczął przesypywać go z ręki do ręki. Pasek był bardzo miękki i przyjemny w dotyku.
To czym będziesz zajmować się teraz, gdy już nie masz kart? – zapytał. Nie dało się ukryć, że Shinji nie miał przy sobie obecnie już nic oprócz piasku. Jednak Azie nie uważał, że zabawa nim mogłaby być interesująca na dłuższy czas.
Wzruszył ramionami. Nie znał się na wróżeniu z kart. Nigdy też nie spotkał się z żadną wróżbą skierowaną w jego stronę. Nie dopytywał również nowo poznanego towarzysza o znaczenie króla pik, chociaż sama karta nie kojarzyła mu się zbyt pozytywnie, głównie ze względu na czarny kolor symbolu i kształt podobny do odwróconego serca. Miał jednak nadzieję, że jego skojarzenia były błędne.
Pogoda dawała w kość. Na pustyni Słonce było jedynym towarzyszem, który wędrował z nieszczęśnikiem zagubionym w morzu piasku. Najbliższa Ziemi gwiazda była również powodem, dla którego nieprzeniknione pustkowie było ostatnim miejscem, jakie ktoś odwiedził. Azie nie chciał skończyć tutaj, gdzie nikt by go nie znalazł a jego ciało powoli znikałoby przysypywane piaskiem i pyłem. Przepadłby bez śladu. Przytaknął jednak na pytanie.
Chwilę pomilczał, zanim zechciał wdać się w dyskusję o polityce. Szczerze to nie interesował się tym, co działo się dookoła niego. Ważne było przetrwanie w tym paskudnym świecie. Nie znaczyło to jednak, że Azizel nie był obeznany.
Aoiści to wrzód, który powinien zginąć. Mam nadzieję, że trzymają się słabo – odpowiedział. Jako anioł, Azie miał pełne prawo nienawidzić zakonu za to co robił. Niezbyt to pasowało do stereotypowego wizerunku anioła. – Nie mówmy jednak o tym. Czemu siedzisz tutaj sam? Nie chcesz wyjść do ludzi lub przynajmniej zmienić miejsca pobytu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.16 0:03  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Cmoknął demonstrując swoje miłe zaskoczenie na fakt ujawnienia dawnego imienia. Ten gest, jak i zaciekawione spojrzenie oraz lekkie kiwnięcie głową, że dziękuje za informacje, były jedynymi przejawami niezmierzonych fal zainteresowania które zalały Węża. Haru lubił imiona. Albo, inaczej ujmując, wierzył w imiona (choć nie wyklucza to również faktu lubienia samej idei imion). Nie w sensie magicznym, bez przesady, ale przywiązywał do nich szczególną wagę. Chyba dało się to zauważyć; nie, żeby przed chwilą intensywnie mielił imię którym przedstawił się anioł. Bóg jeden wie co teraz w głowie robił z całym Kenjim "Azizelem" Hiratą.
- Tobą - odpowiedział wesoło. Wszystkie troje oczu wpatrywały się uparcie w anioła.

- Wyczuwam sprecyzowaną niechęć w twoich słowach i sserduszku, przystoi to tak aniołowi? - spytał pomimo, a może właśnie z powodu, widocznej niechęci Azizela do tematu. - Och, ja wiem, że to trudne kochać bliźniego swego zwłaszcza jak próbuje wymordować całą twoją rasę. Myślisz, że zasługują na wybaczenie od Pana? Może Boży gniew? Hmmm, raczej nic Bożego się nie wydarzy, niebo pewnie teraz mocno puste skoro Sstworzyciela nie ma, aniołowie na ziemi. Co za czasy - westchnął, wreszcie łamiąc kontakt wzrokowy i spoglądając w niebo, nie za długo, bo zaraz ostry błękit zmusił go do odwrócenia spojrzenia. Począł palcem malować wzorki i kółka koło siebie, sypiąc górki i przeczesywać palcami miękkość pustynnego gruntu. Zerknął w czerwone anielskie oczęta i nie mając żadnej konkretnej odpowiedzi na zadanie  ostatnie pytanie, zaczął się zastanawiać na głos.
- Może dlatego siedzę sam. Niebezpiecznie czasy? Wprawdzie niczyją świętą misją nie jest pozbawienie mojego gatunku życia, choć wojsko miasta robi co może, a każdy desperat zamorduje mnie bez mrugnięcia okiem... A i dzikich wymordowanych co nie miara na Desperacji. Tu jest bezpieczniej? W miarę. Łatwiejsza kontrola nad ssytuacją. Sympatyczna pogoda. Hmmm. Popatrz, co za pytanie. Kolejna z zalet pusstyni - jest czas i dużo sposobności na odkrywanie samego siebie. Polecam.
Przez chwilę wahał się. Widocznie coś w sobie dusił, chciał się podzielić jakąś ważna wiedzą na temat życia na Czerwonej pustyni, ale patrząc na notabene obcą mu osobę, nie chciał tracić słów na potencjalne niezrozumienie. Nie chciał, aby emocje włożone w słowa które są dla niego rzeczywistością, przeszły bez echa. Nie był najlepszym mówcą. Był bardziej gadułą i pewnie dlatego z takim zachwytem przysłuchiwał się kazaniom kapłanów Aoistów. W pewien nieironiczny sposób uwielbiał ich uświadomione skłonności do manipulacji, twardość przekonań rzucanych tłumom na pożarcie, mocny głos i jasność słów. Wszystko w imię wyższych idei, w imię wizji które umysł miał za prawdę, za unicestwienie wolności myśli. Haru przyglądał się ich religijnym fanaberiom i świętej wojnie, która jedynie co wprowadzała w świat to więcej chaosu.
Natchnienie i przekonania jakie kłębiły się w ciele Haru był kompletnie inne, i na pewno nie chciał ich nikomu wciskać. Głównie dlatego, że nawet nie uważał tego za przekonania religijne. Świat jest jaki jest, a on po prostu potrafił to dostrzec. Może to nie on był wyjątkowy, a wszyscy dookoła zbyt zajęci aby to zobaczyć? Jak długo trzeba było spędzić czasu na pustyni, Czerwonej czy jakiejkolwiek innej, na jakimkolwiek z terenów Desperacji, że jest tu coś pełnowartościowego dla duszy? Jak nie jesteś przekonany co jej istnienia, zamień duszę na jakikolwiek inne ja, umysł czy inny niematerialny byt związany z twoją materialnością.

Dla ciała zaś takie odległe i pustynne życie bywało udręką, ale tu tkwił szkopuł. Większość miała pustynie za pułapkę. Jak coś z czego trzeba się szybko się ewakuować i pewnie mieli rację. Nie potrzebowali na niej być. Mieli cele do zrealizowania gdzie indziej, marzenia do spełnienia, ludzi do których chcieli dotrzeć, dla których chcieli być, mieli szalone życie do intensywnego przeżycia, przedmioty których nie mogli zostawić. Żadnej z tych rzeczy nie dało się zrobić po środku złudnego niczego. Haru z kolei nie czuł potrzeby aby spełnić którąkolwiek z tych rzeczy. Chciał po prostu sobie być, więc miejsce to było dobre jak każde inne. I w ten sposób pustynia okazywała się też pułapką dla niego. Miejscem z którego nie mógł, czy raczej teraz już nie chciał uciec, bo nawet nie wiedział gdzie. Albo bardziej - po co. I trwał sobie za jej niewidzialnymi kratami, aż wreszcie zorientował się, że uczynił to miejsce domem. Bo to właśnie miejsce, z którego na dłużej nie chce się wychodzić i do którego się wraca. Nawet jeśli jest to skażony wirusem i odorem śmierci, niebezpieczny i opustoszały obszar ziemi. To jedna strona tego miejsca. Haru zdążył poznać te tereny od złej i dobrej strony, choć każdy przy zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że takowa istnieje.
Czy którąkolwiek z tych rzeczy mógł bez zaplątania się we własny język powiedzieć Azizelowi?
- Może po prostu... po prostu lubię to miejsce - powiedział. Krótki uśmiech podkreślił błysk w oczach.
- Ty zaś szukasz towarzystwa, i kierunku do ludzi. Kto by się spodziewał, że anioły to takie towarzyskie istoty. Wspomniałeś, że szukasz kogoś konkretnego, ale twoja wizja przyszłości jaką chciałbyś stworzyć nie za jasna.
Wyrażał się o aniołach z dziwną zadumaną, odległą i nie do określenia nutą w głosie. Jakby był świadom ich koncepcji, pewnie parę aniołów osobiście znał, ale nie do końca rozumiał meritum ich istnienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.16 19:01  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
- No cóż... - powiedział po dłuższej chwili, burząc przedłużające się między nimi milczenie. Może nie było im pisane aby konwersować tak długo. A słońce jak świecić świeciło gładząc nieprzerwanym swym życiodajnym światłem pustynie i ich ciała, i nawet żyjącego tyle lat na pustyni Haru zaczynała od tego boleć głowa. Jak mu piasek był miły pod stopami, tak złaknione wody usta wołały o litość. Oblizał spierzchnięte wargi i od dołu do góry zmierzył anielskiego podróżnika rozbawionym z nagła spojrzeniem. Wstał wytrzepując się z kurzu i drobin piasku, rozejrzał się dookoła mierząc wzrokiem odległości, ale co dokładniej studiował to trudno stwierdzić - wszystko dookoła wyglądało identycznie piaskowo. Mimo to kiwnął sam sobie głową, przytakując myślom. Wyciągnął dłoń na lewo.
- Możesz podążyć w stronę. Szukajcie a znajdziecie, prawda? Gdzieś w ten sposób na pewno dojdziesz - zaproponował optymistycznie. Szczerze mówiąc, nie miał czasu go zwodzić, a zwodzenie na manowce to też sztuka, z której nie chciał robić niedbałej fuszerki. Schylił się więc tylko, ujmując łagodnie Azizela w skronie i wcisnął mu szybkiego całusa w czoło na pożegnanie. Miał sile wrażenie, że powinien teraz być gdzieś indziej. Bezruch nie służył mu dobrze, słyszał wtedy różne głosy, większość jego własnych, ale czasem lepiej nie kombinować i nie wnikać za bardzo.
- Bądź ostrożny, Los skłonny jest wiele nam pod nogi rzucić, nawet bogowie nie wiedzą co - zawyrokował szeptem i minął anioła. W pół kroku powietrze rozdarło nieprzyjemne mlaśnięcie i na prawdę dziwaczny dźwięk, a jeśli ktoś próbował by szukać śladów stóp po Wróżbicie, obejść się musiał smakiem wężowego śladu, który po paru chwilach znikał zatarty przez piaskową podłogę.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.18 13:39  •  (S) Pustkowie - Page 5 Empty Re: (S) Pustkowie
Pustkowie, jakże monotonny krajobraz, a jednak tak bardzo rozległy i często spotykany. Po apokalipsie właściwie poza pustkowiami na próżno szukać czegoś pięknego i... Żywego. Okolica ta znajdywała się stosunkowo niedaleko Miasta-3, na które z zazdrością patrzyło wielu bezdomnych i wymordowanych. A wśród nich był także i on - Abyssian.
Gorący wiatr niosący piasek uderzał o czarne łuski dziwnej istoty, która pełzała przez wielkie wydmy. Czy był to wąż? Zdecydowanie tak, ale nie taki jakiego niektórzy mogli kiedyś widzieć w terrariach czy zoo. Ten był przede wszystkich znacznie większy, mierzył 6 metrów długości no i... Dosyć niezwykły bo posiadał dwie przednie łapy, którymi sobie pomagał przy przemierzaniu tego terenu. Potwora w te okolice zwabiły pozostałości po dawnych mieście, czy było to Saitama? można tak gdybać, jednakże samego Wymordowanego niezbyt to już obchodziło - właściwie mało co go obchodziło, snuł się po krańcach tego świata bez większego celu. Mimo wszystko M-3 nadal go w jakiś sposób intrygowało, ale pozostawało poza jego zasięgiem.
Wpełzł akurat na jakaś ulicę, czy raczej jej pozostałości, które gdzieniegdzie odkrywane były spod piasku. Stały tutaj także pojedyncze mury budynków, których dawne przeznaczenie pozostawało jednak tajemnicą. Szmer wijącego się ciała był zagłuszany przez świst wiatru, który to robił niewidzialne akrobacje pomiędzy samotnymi ścianami. Bestia była chyba głodna, albo po prostu przybyła tu by znaleźć schronienie. Za dnia było tutaj stosunkowo ciepło, co jednak mu nie przeszkadzało - był w końcu gadem. Może dzisiaj mu się poszczęści i wreszcie, po wielu dniach a może latach tułaczki, w końcu kogoś spotka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 15 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach