Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 15 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Go down

Pisanie 11.03.15 22:08  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Swoim zwyczajem przekrzywił głowę jak zaciekawiona łasica, wsłuchując się w głos niebieskowłosej. Był miły, taki nawet całkiem słodki. Musi jej to powiedzieć, ale to za chwilę, bo na razie była jej kolej na gadanie, a on nie chciał jej przeszkadzać, jako że był bardzo dobrze wychowaną kupą złomu istotką. Tyle że w międzyczasie stało się coś raczej niespodziewanego: dziewczyna uniosła się w górę o dobre pół metra. Rin aż rozdziawił paszczę, wiodąc wzrokiem po ciele nowopoznanej osóbki z dziwnym zamiłowaniem do lewitowania. Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to tylko wielka łapa Lentarosa!
Lentaros! – pisnął z zaskoczeniem, widząc co też najlepszego wyprawia brunet. – Nie rób jej krzywdy, Lentaros, noo! – zawył, rzucając się na rękę, w której ten ściskał niebieskie kosmyki. – Dlaczego jesteś dla niej niemiły? Przecież ona jest dla nas miła. To niesprawiedliwe! – jego oczy też się zaszkliły, a co! Android też człowiek Nie no, po prostu aż mu się smutno zrobiło, jak patrzył na tą dantejską scenę. Tak, nie miał nic do oglądania, jak tnie się zwłoki, ale rozklejał się na widok nieuzasadnionej przemocy, PROBLEM?!
Nic dziwnego, że nikt cię nie lubi, skoro tak traktujesz osoby, które pierwszy raz widzisz na oczy – stwierdził z pełnym przekonaniem, uwieszony na ramieniu androida.
No, bo jak to tak można bić słabszych, mniejszych i w ogóle bardziej zniewieściałych? Tak się po prostu nie godzi czynić. Nie godzi się, powiadam!

| Post taki krótki, bo ja taka chora i niemyśląca. Ramen. |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.15 19:14  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Szkoda że przerwał im tą radosną pogawędkę, ale musiał jakimś sposobem przypomnieć o swoim istnieniu... Hm, dobra, może i jego powód był mniej prozaiczny niż to ku działaniu jakie zrobił, ale shaaa - nikt nic nie wie. Lenny jest tym złym, który bez powodu targa biedne dzieciaczki i aniołki za włosy, wyrywa je wraz z cebulkami i jeszcze niegodnie zadaje okropne pytania i w ogóle jest taaaki zły... I meh. I w ogóle. A tak, a gdzie tu puenta?
No, Lenny taki zły. Może to on jest potworem przed jakim ludzie powinni uciekać i jakiego powinni się bać, hm? Jeden z tych "mutantów", którym straszył biednego blondynka? Hehe, to by był dopiero plot twist, prawda?
Widok dwóch par zaszklonych oczu, szlochy, jęki i próby odciągnięcia go od jego działań były... Hm. Porównajmy to do próby przesunięcia góry siłą woli przez niemowlaka. Jak sądzicie, jaki był efekt na "górę", jaką był android? Hm... Dokładnie ujmując, całkowicie zerowy. Nawet nie drgną, słuchając wytłumaczeń dziewczyny i analizując jej mimikę oraz gesty. Każdy z nich starał się przyporządkować odpowiednio i zaszufladkować, odnaleźć zależność i dowiedzieć się, czy może opuścić gardę... I puścić ją. Albo zabić. Tu i teraz.
Po krótkiej chwili jednak, nie wyglądające na mocarne ramię odsunęło się, wypuszczając przed tym ruchem kosmyki włosów z zaciśniętej pięści, pozwalając dziewczynie opaść na ziemię. Czy wyląduje na tyłku, plecach, stopach, twarzy albo nawet uszach - nie będzie tym przejęty.
- Jeszcze nie zacząłem czynić jej krzywdy. - Odpowiedział na poprzednie, wyjące pytanie ze strony Rina, po czym splótł dłonie za plecami, spoglądając na oboje "z góry", spojrzeniem niemal wwiercającym się w czaszkę i robiącym blender z mózgu. - Czynię jedyne to, co właściwe. Jestem ostrożny wobec innych osób. - Rzucił chłodnym tonem, po czym opuścił nieco głowę i ponownie przyozdobił swoją twarz subtelnym, niewyraźnym uśmiechem. - Ale być może ta osóbka nie okaże się zakamuflowanym wilkołakiem jaki odgryzie ci głowę i zje twój móżdżek... Albo... Może to ja jestem jednym z tych morderczych potworów przed którymi cię ostrzegałem? Jak myślisz, Rin? - Tu, kończąc swoją myśl ukucnął, bo wpatrywanie się z góry nie było wskazane za nadto i oczekując odpowiedzi wsuną dłonie do kieszeni płaszcza, wpatrując się w blondynka.

Niezbyt popisowy post ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 7:42  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Piski, wrzaski, lamenty, a Mio jak wisiała, tak i nadal nie mogła stanąć na ziemi. W dodatku mały blondasek, który okazał się kompletną słodyczką, znów postanowił utwierdzić ją w przekonaniu o swoim dobrym serduszku i zaczął jej bronić. Szkoda tylko, że to wiązało się z następną falą hałasu. Ale sama robiła większy rumor, więc... no, nadal - Lentaros wykazywał się aktualnie niezwykłym skurwielstwem.
Przynajmniej w końcu ją puścił, prawda? Co z tego, że żeby się nie wywrócić, musiała chwycić się ramienia Rina i wykręcić nogę w jakimś dziwnym piruecie kostek? W końcu grunt, że była już jako tako wolna i-... nie, stop. Jednak w końcu straciła równowagę i poleciała na cztery litery. Jednakże skrzywiła się tylko w lekko doskwierającym bólu i podniosła z powrotem. Tak, te zmiany pozycji to zapychacz posta.
"Jeszcze nie zacząłem czynić jej krzywdy." Nie zaczął!? Dobre sobie! Wiedział, jak bardzo unerwiona jest skóra głowy, hę? Błękitnowłosa wręcz wzdrygnęła się na te słowa i ułożyła dłonie na łepetynie, masując ją delikatnie. Gdyby była chociażby asertywna, to teraz powiedziałaby Lentarosowi kilka słów, niekoniecznie brzmiących, jak "wpadniesz na herbatkę~?". Zresztą, powinna po nim równo pojechać za to, jak przeobrzydliwe rzeczy jej zarzucał. Wilkołak? Potwór? ONA? Była aniołem, do cholery! Nie miała tego jeszcze wpisanego w randzie, bo nie napisałam jej, kurna, karty, ale była aniołem! Jak mógł wziąć ją za potwora?
- Nie jesteśmy potworami. Ja nie, bo nie, a Ty, bo nawet potwór nie byłby takim głupolem, żeby się do tego przyznać, gdyby chciał nas atakować! - Mio, świecąca mądrością gówniara. I już, już miała wyciągnąć rączki w kierunku wyższego z androidów, aby przeczesać jego włosy albo ogólnie popatać po łbie, bo było to przecież wskazane dla dodania otuchy, kiedy-...
Co, jeśli on naprawdę jest jakimś obrzydlistwem rodem z Monster High? Szybko znalazła się pod ramieniem jasnowłosego super ultra kawaii shoty, kiedy bezczelnie się pod nie wepchnęła, i objęła go delikatnie w pasie.
- A-... a nawet, jakbyś był, to-... to ja go obronię! Prawda-... e... Rin? :c
Widzicie to? To właśnie cała moja powaga spierdoliła na wakacje. Chyba muszę odpisywać szybciej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.15 22:57  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Szarpanie ludzi za włosy nie jest właściwe – uparł się przy swoim. – I myślę, że nie jest potworem, bo nie jest straszna, a ty mówiłeś, że one są okropne i złe. A ty... gdybyś nim był, już byś to zrobił. Tak myślę. Chociaż... – zmrużył oczy i po raz kolejny przekrzywił głowę. – ... na swój sposób jesteś.
Hohoho, cóż za powaga, proszę państwa. Rin, który mówi coś tak bardzo na serio? No, tego to dawno nie widziano. Chyba ktoś tu się wkurzył. W sumie nic dziwnego. Traktowanie kogoś jak worek ziemniaków raczej nie sprawia, że ludzie zaczynają żywić do ciebie pozytywne uczucia. No, kurde, bywa. Takie życie.
Zerknął na dziewczę, które przykleiło się do jego boku jak kałamarnica. W tym momencie to już w ogóle blondasowi włączył się tryb ultimejt-super-hiroł. Wyprostował się, wypiął pierś, nadymając się jak żaba i posłał Lentarosowi zacięte spojrzenie.
Nie musisz. Żadne z nas nie będzie się musiało przed nim bronić – stwierdził z całkowitą pewnością w głosie. Determinacja w jego oczach była godna podziwu. – Bo sobie idziemy – zakończył, łapiąc nowo poznaną osóbkę za rękę i ciągnąc w zupełnie nieznanym mu kierunku. Ale co tam, grunt to wyglądać na pewnego siebie i w ogóle asertywnego. Asertywność to podstawa! Wiedział to ze szkolnych wykładów na temat pedofilii.
Po paru krokach zatrzymał się gwałtownie i spojrzał przez ramię na swojego dotychczasowego towarzysza wycieczki.
Żegnaj, Lentarosie.
Ruszył dalej, nie oglądając się już za siebie. Swoją drogą Rin taki stanowczy, kto by pomyślał...

| zt + Mio, bo porywam >:C |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.15 19:52  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Mógł. Był istotą ostrożną, która nie ufała każdej, napotkanej istocie, niezależnie od tego jakie pozory sprawiała. Nie mógł stwierdzić czy Mio jest osobą godną zaufania, więc wolał z góry ukazać swoje stanowisko jako niedowiarka i sceptyka odnośnie tej "dobroci". Znał jednego anioła, ale nie był takim idiotą pakującym się na byle kogo, bo tak...
Hm...
W sumie można by się spierać do tego, ale to jednak nie jest temat rozmowy w tej chwili. Tematem był fakt, że teraz było pytanie o to, kto jest potworem a kto nie. Z tego co zrozumiał, nowoprzybyła istota wiedziała o istnieniu bestii i potworów, bo argumentowała te słowa, zamiast podważać ich prawdę...
No, przynajmniej przez krótki moment, zanim nagle uznała że skoczy sobie za plecy Rina, robiąc z niego tarczę... Który równie nagle postanowił być nader męski i stanowczy. Nie przerywał ani jednemu z nich, pozwalając im mówić aż do końca. Zresztą - gdy też powiedzieli wszystko i ruszyli w kierunku głębii Desperacji - również nie odpowiedział. Stał tylko, obserwując jak oddalają się w kierunku zapewne sobie (a przynajmniej Rinowi) nieznanym. Odległość się zwiększała, a ich sylwetki się zmniejszały...
Nie czekał jednak aż znikną mu zupełnie z oczu. Po primo - trwałoby to niebagatella sporo czasu, duo - nie miał w tym celu.
- Powodzenia, dzieciaku. Przyda ci się. - Wypowiedział w końcu po dobrych kilku minutach, by potem wprowadzić dłonie do kieszeni płaszcza i skierować się w nieco innym od Rina i Mio kierunku, gdzieś w głębię Desperacji.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.15 22:13  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Bezwstydne porykiwanie pracującego silnika i turkot gąsienic zgniatających góry śmieci.
Brunatny styczeń przedzierał się przez Desperację, bez pardonu, czołg mknął po stertach złomu i rozkładającej się biomasie, kołysząc się na wybojach w rytm pieśni, która rozbrzmiewała z zadymionego wnętrza.

Czytam wyrok sprawiedliwy w słabym świetle lamp!
Szuja katował anielicę ludową republikańską odkąd znaleźli się na tym cuchnącym pustkowiu, które nazywał teraz swoim domem. Dzieciak musiał znać już tekst tej godnej pożałowania translacji na pamięć, skoro rozlegał się w słuchawkach i dobiegał z kabiny pod nią już od kilku godzin.
Philip dziarsko prowadził swoją nową zabawkę, w jednej ręce fajka, druga, aż prosiła się o zimny łokieć, ale budowa tej ruchomej fortecy nie sprzyjała takim stylowym zagraniom.
Dawaj księżniczko! Refren znasz już na pewno. Zagaił i wywalił kolejnego peta przez klapę. Całe klaustrofobiczne wnętrze wieży wypełnione było siwobiałym dymem, jak w dobrej sali bilardowej gdzieś pośrodku skutych nuklearną tundrą bezdroży Nebraski. Wziął głęboki oddech przygotowując się do wyryczenia kolejnych wersów zerkając na kota.
Zwierzak chyba zaczynał żałować decyzji o uczynieniu tego człowieka swoim niewolnikiem, ponieważ wiedząc co się święci zakrył łapami uszy, jakby to miało mu w czymkolwiek pomóc.
Jego dzień, a maszeruję ja!
Chwała! Chwała! Alleluja!

Ulubiona przyśpiewka każdego słoikogłowego, każdego piechociarza armii stanów zjednoczonych, od zaprawionych w bojach Airborne, po skunksy z piechoty morskiej.
Chwała! Wszystkim kretynom, którzy poszli w kamasze.
Chwała! Wszystkim frajerom, którzy zdechli przed nami.
Alleluja! Ciesz się skurywsynie jesteś następny w kolejności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 8:11  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Na wieżyczce trzęsło, jakby właśnie odwiedziło ich kolejne trzęsienie ziemi. Już od dłuższego czasu w uszach miała jedynie ryk silnika, z którym szuja usilnie chciał konkurować, wydzierając się na całe gardło. Całe szczęście, że przed tym wszystkim udało się im jednak ustalić, co to jest ten cały skołp i Niji mogła sobie umilać czas obserwowaniem idealnie płaskiego terenu pustyni.
Musiała przyznać, że odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy w końcu opuściła miasto. Miała jednak świadomość, że zabawa dopiero się zaczyna. Pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, sama musiała sobie poradzić w tym okrutnym świecie. Ale przecież da radę, prawda? Odnajdzie Jeneviera i wszystko będzie dobrze...
Nie mogąc skupić myśli, słysząc, jak po raz kolejny mężczyzna zaczyna katować nieudolną wersję jakiegoś hamerykańskiego hitu, ściągnęła słuchawki, odwieszając je gdzieś, by nie zawadzały. To jednak na niewiele się zdało. Ten idiota miał taką siłę przebicia, że wciąż słyszała jego wrzaski.
Choć może to po prostu jej umysł leciał sobie w kulki, a melodia tak wyryła się w jej mózgu, że nie potrzebowała już podpowiedzi mężczyzny. Nie zdziwiłaby się, gdyby naprawdę znała słowa.
Siedząc na wieżyczce, bezwiednie zaczęła nucić razem z towarzyszem „niedoli”. Choć chyba nie było to najlepsze określenie. A zresztą, kogo to obchodziło. Melodia była naprawdę chwytliwa, mimo że miała nieszczęście być tak okrutnie zarzynaną przez kierowcę tej piekielnej maszyny. Nic więc dziwnego, że niejako zachęcona przez niego, również zaczęła śpiewać, najpierw cicho, by później wtórować mężczyźnie na cały głos, zapominając choć na chwilę o tym, co wydarzyło się w ostatnich paru godzinach.
Alleluja!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.15 23:12  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Wesoły, rozśpiewany czołg sunął po pustyni usłanej drobnym niczym cukier puder piaskiem, motorniczy trącał to jedną, to drugą dźwignię i pojazd prawie skutecznie lawirował pomiędzy hałdami gruzu i pogiętej blach, które w zamierzchłej przeszłości były przedmieściami supermetropoli, a teraz stawiły martwy pomnik wspaniałej wielbiącej koty i surową rybę cywilizacji.
Cywilizacji, którą pod gąsienicami miażdżyła pięćdziesięcio tonowa bestia powożona, przez zidiociałego szaleńca.

Coś chrupnęło, całym czołgiem zatrzęsło, a potem wykonał nagły zwrot o prawie dziewięćdziesiąt stopni w lewo i uderzył o bok trawionej rdzą ciężarówki. Silnik się zatrzymał.

Kurwa! Wycedził szuja podnosząc głowę z nad pulpitu, w który uderzył z rozbitego czoła ciekła mu wąska, trochę nieśmiała stróżka krwi.
Kot spłoszony całym wypadkiem skrył się wśród okablowania i skomplikowanych mechanizmów ładowniczych.

Rusz dupę, trzeba wyjść na rekonesans! Rzucił Liebgott rozpinając torbę.
W klaustrofobicznie ciasnym wnętrzu sterówki rozległ się metaliczny potrzask bezpiecznika, to cudowny nabój w najwspanialszym kalibrze wskoczył do lufy i tym krótkim stuknięciem oznajmił gotowość do rozpoczęcia swojej jedynej podróży.
Najemnik wygramolił się z czołgu przez otwartą z przodu klapę i pewnie stanął na pancerzu.

W oddali pośród gór śmieci i wydm popiołu stanowiącego pozostałość dawnego świata ledwie zauważalnie przemykały jakieś sylwetki, nie ludzkie, ale nie należące też do zwierząt.
Jebane mutki. Wyraził dezaprobatę czy chuj wie co, wodząc za cieniami swoim świńskim wzrokiem, te zaciskały naokoło pojazdu coraz ciaśniejszy krąg.
Chuj wam w dupki księżniczki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 11:37  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Trzęsło tak, jakby siedziała na ogromnej pralce, ale jakoś jej to nie przeszkadzało. Posuwali się do przodu, śpiewając na całe gardła, a ich wycie ginęło gdzieś w odmętach mroku Desperacji. Była szczęśliwa. Cronus już jej nie dopadnie. W każdej chwili mogła zwiać, ukryć się gdzieś, przeczekać najgorsze, by po jego śmierci powrócić w chwale do miasta. Może nawet uda się jej w tym czasie zdjąć tę cholerną klątwę, może powróci do swoich normalnych rozmiarów...
Rozmyślania przerwał jej zgrzyt metalu i siła, która pchnęła ją na ściankę wieżyczki. Uderzyła się boleśnie w łokieć, a z jej ust wyrwał się cichy jęk. Maszyna przestała wydawać z siebie cichy pomruk, ale cisza wcale nie zapadła. Gdzieniegdzie słychać było powarkiwania dzikich zwierząt.
A może to nie były zwierzęta...?
- Kurwa mać, kto Ci dał prawo jazdy? – Warknęła, rozmasowując obolały łokieć. Kątem oka zauważyła jakiś ruch, odruchowo więc uwolniła skrzydła, które z szelestem piór otoczyły jej drobną sylwetkę.
Niepokój w momencie wgryzł się w jej serce, a radość z ucieczki gdzieś zniknęła.
To jeszcze nie koniec walki o przetrwanie.
Stanęła obok mężczyzny, rozglądając się dookoła. Była gotowa na każdą ewentualność. Skrzydła w każdej chwili mogły otulić ją w bezpiecznym kokonie, a ostrze zatknięte za uchem wciąż zachowywało swoją ostrość. Sięgnęła po nie, by dodać sobie odwagi.
Mimo dziarskiej miny byłą przerażona.
Bo niby co mogła zrobić, mając do dyspozycji parę piór i żelatynę?
- Mam nadzieję, że strzelasz lepiej niż prowadzisz... – Rzuciła w stronę mężczyzny, przyglądając się kształtom majaczącymi w mroku.
Komu ona powierzyła swoje życie?! Rozum ją opuścił?!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.15 16:45  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Zbliżały się powoli, acz nieustannie.
Brak światła i dystans jaki dzielił stworzenia od najemnika sprawiały, że nie można było wiele dostrzec. Praktycznie nic poza nienaturalnie długimi przednimi kończynami dzięki, którym bestie w groteskowy sposób utrzymywały równowagę i spłaszczonych szeroki pysków.
Liebgott oczyma wyobraźni widział wszystko.
Dwunastostawowe paszcze wypełnione sztyletowatymi zębami, zdolne pochłonąć człowiek jego postury na raz. Słyszał już nawet świegotanie jakie pierdolone zjawy wydawały żeby zwołać resztę swojego stada.

Zaczynały obławę na wielkiego zwierza. W normalnych warunkach dwie majaczące na horyzoncie postacie nie przykuły by uwagi bystrych, paciorkowatych oczu obserwatorów ale furkoczący wóz bojowy był łakomym kąskiem.

Ja pierdolę, jakie bagno. Zaczynał żałować, że zabrał tego bachora ze sobą. Nic mu kurwa nie był winien, a jeszcze ma czelność narzekać.
Stul pysk! Syknął do anielicy.
Nie odrywając wzroku od zbliżających się koszmarów ześlizgnął się po pancerzu w stronę zaklinowanej osi.

Jebany pręt wkręcił się między koła, padaka.
Nie było szans wyciągnąć go kiedy nad karkiem dysząc te pojebane pustynne ogary, trzeba je zajebać, albo chociaż kupić sobie trochę czasu.
Przez krótki moment w głowie Philipa nakreślił się barwny scenariusz, w którym rzuca pyskate dziecko na pożarcie potworom, a sam odjeżdża ku zachodzącemu słońcu, nie żałując niczego.
Spojrzał oceniająco na Niji.
Meh, za szybko ją wpierdolą, to się nie uda.
A plan był dobry.

Zaczął powoli obchodzić pojazd, układając broń w rękach.
Stuk sprężyny wprowadzającej pocisk do lufy, zadziałał jak katalizator.
Cztery z cieni, te wysunięte najbardziej do przodu, puściły się w kierunku najemnika.

Rozległ się huk wystrzału, a za nim kolejne nim jeszcze echo pierwszego zdążyło się rozejść. czternaście pocisków ze zubożonego uranu wyprowadzone jednym płynnym pociągnięciem zwaliło z nóg trzy z szarżujących potworów.

Czwarty przyśpieszył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.15 16:23  •  (S) Pustkowie - Page 2 Empty Re: (S) Pustkowie
Byli w czarnej dupie. Bardzo czarnej dupie pełnej groźnych bestii.
Nie miała pojęcia co robić, a zdenerwowanie zarówno jej jak i mężczyzny wcale nie ułatwiało sytuacji. Zdawała sobie sprawę, że jeden nieopatrzny krok, a skończą jako karma dla zmutowanych piesków. Nawet nie miała siły, by odpyskować swojemu kierowcy, gdy ten w niezbyt miły sposób ją uciszył.
Bo jakie to miało znaczenie? Jak tak dalej pójdzie, to zaraz zginą. I to nie będzie miła śmierć.
Spoglądała na niego, maskując strach, gdy ten ześliznął się z maszyny i zaczął poszukiwać źródła usterki. Kątem oka starała się też dostrzec bestie, które były coraz bliżej. Musiała coś zrobić. Nie mogła stać z założonymi rękoma. Bestii było zbyt wiele.. Gdyby tylko mogła je jakoś spowolnić, kupić czas konieczny do naprawy maszyny, by mogli ruszyć dalej i spierdolić bestiom sprzed nosa...
Jej rozmyślania przerwał huk wystrzału. Trzy z czterech bestii padły, a czwarta zbliżała się do mężczyzny. Niewiele myśląc, wyrwała garść piór ze skrzydła i cisnęła nimi w bestię. Część ostrzy przeleciała obok niej, nie czyniąc większej krzywdy, jednak kilku piórom udało się osiągnąć cel, wbijając w ciało zwierzyny. Jedno z nich wbiło się w kolano, spowalniając bestię przynajmniej na chwilę.
Wystarczającą jednak, by Niji przypomniała sobie o żelkach, jakie miała w torebce. Miała tylko nadzieję, że to wystarczy...
Wyszarpnęła paczkę z torebki i na moment przymknęła oczy, usiłując dokładnie wyobrazić sobie, co chce osiągnąć. Następnie wyciągnęła kilka żelatynowych miśków i cisnęła je przed siebie, w miejsce, skąd biegły potwory. Gumisie natychmiast rozpłynęły się, tworząc mini bagno z żelatyny, pochłaniające wszystko, co w nie wpadnie i unieruchamiające bestie, które w nie wpadły. W powietrzu uniósł się słodki, owocowy zapach.
- Pospiesz się i wyszarpnij to gówno z kół. Ja kupię ci trochę czasu. - Warknęła do mężczyzny, rozrzucając żelki wokół maszyny, tworząc coś na kształt pierścienia o średnicy wystarczającej, by swobodnie poruszać się wewnątrz niego, oraz szerokości około półtora metra, co dawało całkiem spory procent szans, że bestie się w to złapią. A jeśli nie...
...jeśli nie, to miała do dyspozycji jeszcze czternaście piór, zanim to wszystko szlag trafi. A z góry szybciej dostrzeże nadchodzące bestie, czyż nie?

//Żelkowy pierścień, 1/4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 15 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach