Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 14 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 21.06.16 15:34  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
- I? To tylko zwierzak. Nie obchodzi mnie co myśli. Może mnie nawet uważać za swojego największego wroga jeśli chce. - odpowiedział pysznie, wzruszając przy tym ramionami. Shinichi nie należał bowiem do tych osób, które uważały zwierzęta za członków rodziny. To po prostu czworonogi albo inne dziwaki, które nie przeszły pomyslnie procesu ewolucji i teraz siedzą pod ludźmi. Oczywiście potrafił docenić lojalnego zwierzaka, ale nadal to tylko zwierzak. Nie oddałby za niego życia, poświęciłby jeśli musiał i oczekiwałby od niego nieograniczonej lojalności. Dlatego tez w ogóle nie przejmował się jej ostrzeżeniem. Jeśli Ikurua mu zagrozi, to on zagrozi też jemu albo zwyczajnie się zemści przy najbliższej okazji. Powinien się nauczyć, że ludzie są wyższą formą, którą muszą respektować jeśli chcą przeżyć spokojne życie.
Wracają jednak do dziewczyny, to chyba się jej coś pomyliło. Jak do tej pory, to jedynie on w tej całej konwersacji był szczery, a ta zdawała mu się robić wyrzuty. Moreta dostała jednak ogromny plus za to, że nie cofnęła się nawet o milimetr. Albo zwyczajnie się go nie bała, albo miała coś, co pomoże się jej obronić. Z tych dwóch opcji Kurokawa zdecydowanie bardziej wolałby tę pierwszą. Nie wiedzieć czemu brunet zawsze pałał sympatią do kobiet, które nie uginają się pod naciskiem mężczyzn. Przebywanie z taką, próby zdobywania jej, a nawet coś więcej były zawsze o wiele ciekawsze, niż w przypadku natrafienia na nieśmiała, cichą i szarą myszkę, która właściwie dawała ci zrobić wszystko co chciałeś bez piśnięcia słówka sprzeciwu. A gdzie tu rywalizacja, gdzie zabawa i rozgryzanie przeciwnika? To tak nie działało.
- Nie mówię? Zdradziłem Ci moje imię, powiedziałem czemu znalazłem się w barze. W przeciwieństwie do Ciebie nie kłamałem. Na razie wychodzę tutaj na bardzo miłego i prawdomównego kolesia, nie uważasz? - odpowiedział niemal natychmiastowo, nie musząc się nawet nad tym zastanawiać. Dla niego sytuacja była całkiem oczywista i choć może jego aparycja w ogóle nie potwierdzała jego słów, to tak naprawdę wypadał znacznie lepiej niż nieznajoma. Do tej pory nic nie ukrył, ale teraz nie mógł się powstrzymać. Na jego usta wkradł się szeroki uśmiech kiedy usłyszał jej kolejne zdanie. Anioł Stróż? Dobre sobie. Ręka mężczyzny przesunęła się teraz na policzek Morety, a jego kciuk delikatnie zaznaczył linię na jej dolnej warde.
- Bardzo bolało jak spadłaś z nieba? - odpowiedział najbardziej tandentnym, najgłupszym tekstem jaki przyszedł mu do głowy, po czym roześmiał się i odszedł od dziewczyny na dwa kroki.
- Podobasz mi się! Jeszcze nikt sobie ze mną do tej pory tak nie pogrywał. - skwitował, klaszcząc w swoje dłonie dwukrotnie. Nie wiedział czemu, ale różowowłosa wydawała mu się nawet interesująca. Nie była taka, jak te zadumane w sobie paniusie z miasta. Nie była również przestraszoną, wychudzoną dziewczynką z Desperacji, która zrobi prawie wszystko za kawałek ubrania i chleba. Pewnie, że miała tę lekko niespotykaną aurę wokół siebie, ale samo to, że mogłaby być jego stróżem wydawało mu się idotyczne. Słyszał pogłoski o tym, że anioły pomagają ludziom, ale zazwyczaj byli to jacyś księża czy inne dziadygi. Nikt by nie zesłał gołębia do kogoś takiego, jak on. I dobrze! Nie chciałby się użerac z umoralniaczem posiadającym skrzydła.
- Ale dobra, dobra. Idąc z prądem tej idiotycznej opowieści wytlumacz mi, dlaczego ktoś taki jak ja miałby dostać anioła stróża? Jestem jakimś elementem w planie boga? Jednym z trybików, który popchnie ludzkość do przodu? Jeśli tak, to ten plan musi być porządnie pojebany. - wkręcił się w jej zabawę, ale był przy tym wyraźnie rozbawiony. Nie wierzył w tę całą rolę aniołów i ich pomoc ludziom. Gdyby tak było od samego początku, to nie musieliby teraz mieszkać w mieście albo w Desperacji. Góra gówna i tyle. Niemniej jednak teraz Shinichi grał tak, jak pewnie oczekiwałaby to od niego Morete. Czego to mężczyzna nie zrobi, żeby rozgryźć kobietę!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.16 16:45  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Milczała przez dłuższą chwilę. Nie odpowiedziała mu nic zarzuty kłamstwa. Dobrze wiedziała, że wtedy gra byłaby skończona. Od razu dałaby się wtedy rozszyfrować, pewnie również przyznałaby się do błędu, a nie tego chciała. Nie. Nie to, że nie chciała tego zrobić, ale najzwyczajniej nie mogła tego uczynić. Gdyby mu pokazała swoją prawdziwą stronę, kto wie jakby się to mogło skończyć. Zarówno dla niej i dla niego, mogłoby się zrobić niebezpiecznie, a nie po to ona stara się jak może, by do tego nie doszło, żeby teraz jednym słowem zniszczyć wszystko.
Wpatrywała mu się głęboko w oczy kiedy położył dłoń na jej policzku. Nie to, żeby jej to przeszkadzało, jednak kiedy przejechał kciukiem po jej wardze uznała, że to już odrobinę za dużo. Już podnosiła rękę, aby zabrać jego dłoń ze swojej twarzy, kiedy jednak zrobił to sam.
Faktycznie, tandetny tekst. Ale Moreta o tym nie wiedziała i dała się sprowokować.
- Właściwie to wcale... - odpowiedziała krótko i podniosła wzrok na niebo. Uważał, że sobie z nim pogrywa. Może dopóki siedzieli w barze, tak właśnie było. Ale nie tutaj. Może jednak nie jest taką złą aktorką jak myślała?
- Spójrz na mnie - zaczęła, choć dobrze wiedziała, że nie musi mu tego mówić. Już wystarczająco dobrze się jej przyjrzał, nawet jakby tego było mało przy barze wygłosił kilka uwag na ten temat - Uważasz, że moja obecność tutaj jest przypadkiem?
W końcu jednak przyszedł czas na bardziej poważne pytanie. Dlaczego?
- A dlaczego nie? - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie dając mu chwilkę. No właśnie? Czemu uważał, że nie zasługiwał na swojego anioła stróża? Ambriel już trochę zna ludzi, ale takich wątpliwości nigdy nie rozumiała
- Każdy zasługuje na to, aby mieć swojego stróża. Jeszcze przed apokalipsą, każdy człowiek takiego miał. Chronili przed niebezpieczeństwami, służyli radą, a kiedy trzeba było pomagali swoim podopiecznym przejść na drugą stronę. Czemu teraz miałoby być inaczej? - po raz kolejny zostawiła pytanie pomiędzy nimi i przeniosła na niego swoje spojrzenie. Gdzieś w pobliżu jakieś koty zaczęły hałaśliwie bić się między sobą, kompletnie psując efekt jej słów, ale nie przejęła się tym.
- Poza tym... Nie ma czegoś takiego jak Boski Plan. A już na pewno nie teraz - powiedziała odchylając się nieco na ogrodzeniu, znowu przenosząc spojrzenie na niebo i zaczęła machać na przemian nogami. Wyglądała teraz jak mała dziewczynka na placu zabaw.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.16 19:41  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Cisza. Nie lubił kiedy jego pytania się z nią spotykały, bo niby oznaczało to, że ma rację, ale z drugiej strony zawsze pozostawała ta nuta niepewności. Dlatego też teraz analizował wszystko, co do tej pory usłyszał i poskładał w jedną całość. Na szczęście nic nie wydawało mu się błędnie zinterpretowane lub też zwyczajnie wymyślone. Rozumowanie Kurokawy na razie nie miało luk, więc racja jest po jego stronie, a to różowowłosa kręci. Jednocześnie go to ucieszyło i zirytowało, bowiem oznaczało to, że dziewczyna ma go za idiotę. Przeciez pierwszy lepszy cymbał zauważyłby, że coś jest z nią nie tak, a tymczasem starała się go i tak oszukiwać. Kolejne zdanie rozjuszyło go jeszcze bardziej. Wcale? Czy ona mu właśnie powiedziała, że nie odczuwała bólu przy upadku z nieba? No niech ten jej bóg ma ją w opiece. Grymas na twarzy bruneta powiększał się z każdą sekundą, a prawa powieka zaczęła niepokojąco drżeć.
- Nie. Uważam, że jest pieprzonym żartem. - odwarknął w jej stronę, dając chociaż minimalny upust, gromadzoącym się w środku niego, złym emocjom. A przez moment zaczął już nawet zapominać o migrenie, która teraz zdawała się powracać ze zwiększoną siłą. I wszystko to przez kogo? przez anielicę rzkomo mającą pomagać ludzkości.
- No, doskonale nas chroniliście. Z tej całej umowy wyszliśmy doprawdy zwycięsko. Połowa ludzkości siedzi w mieście odgrodzonym od świata, jakaś część reszty siedzi na niebezpiecznych terenach poza nim, a jeszcze inna część zamieniła się w pieprzone hybrydy ludzi i zwierząt. Każdy miał anioła, przeżyła tylko część. Trochę ciulowo wykonana robota, nie sądzisz? - nigdy nie lubił koncepcji anioła stróża. Zupełnie tak, jakby sam nie mógł o siebie zadbać i musiał ktoś nad nim ślęczeć, żeby nie stała mu się krzywda. Ludzie powinni sie uczyc na podstawie własnych doświadczeń i przeżyć, a nie mieć ratowane dupy przez dziwne, skrzydlate istoty. Człowiek był dzieckiem boga? No na pewno. Shinichi nie miał ani ojca, ani matki, to tym bardziej za rodzica nie bedzie mu robił jakiś wyimaginowany byt, który rzekomo jeszcze zesłał na ziemię apokalipse. Niestety, ale żadna taka argumentacja do niego nie przemawiała.
- Zresztą każdy "zasługuje"? - powtórzył za nią - Mówisz jakby to była jakaś nagroda, że lata nad Tobą upierdliwy facet albo kobieta ze skrzydłami i prawi morały. A czy to nie dziwne, że anioły pojawiły się wtedy, gdy zaczęłą się apokalipsa? Wtedy, gdy pojawił się wirus? Widziałem zbyt wiele wymordowanych, żeby nadal wierzyć w oryginalność aniołów. - dorzucił jeszcze, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. On nie był typem wierzącym. Nie szukał kontaktu z bogiem, nie szukał kontaktu z aniołami ani tym, co święte. Był po prostu człowiekiem, który chciał przeżyć swoje życie zgodnie ze swą ludzką naturą, a nie pod dyktando jednej księgi, która rzekomo miała być prawdziwa. Wszystko było zbyt szemrane, żeby brunet ot tak przyjął to za prawdę.
- Z resztą po co o tym bredzisz? Wyciągnęłaś mnie po to, żeby powiedzieć, że jesteś zakonnicą i nie pójdziemy do hotelu? - nie rozumiał tego całego przedstawienia, a na pewno go nie rozgryzie, dopóki Morete jest z nim nieszczera. Właśnie to go podburzało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.16 21:24  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Nie wtrącała się w jego słowa - pozwoliła mu mówić. Sama dobrze wiedziała, że niektóre emocje trzeba było z siebie po prostu wypuścić. Owszem, mogła to zmienić. Mogła mu pomóc poradzić sobie z własnymi emocjami, ale nie chciała tego robić. Czuła, że to nie na miejscu. Zresztą... w czym by to pomogło? Charakter, z którym właśnie rozmawiała nie należał do tych, które byłyby jej wdzięczne za tę niewielką interwencję we własne emocje. Patrzyła na niego spokojnym wzrokiem, tak samo jak matka zbuntowanego nastolatka, czekająca na koniec fochów.
A kiedy wreszcie skończył westchnęła.
Nic nie działo się bez powodu...
Postanowiła zacząć od końca, więc rzuciła krótkie spojrzenie w stronę dachu budynku, gdzie przesiadywał jej pierzasty przyjaciel, po czym na krótką chwilę zamknęła oczy. Chciała pokazać mu kim jest, więc kiedy ponownie otworzyła oczy i spojrzała na swojego rozmówcę, za jej plecami pojawiły się piękne, białe skrzydła, które rozłożyły się teatralnie, tylko po to, aby anielica zagarnęła w nie wiatr i wróciły złożone na swoje miejsce, jednak nie zniknęły.
- Jak mówiłam, Moreta to pseudonim. Nazywam się Ambriel i jak pewnie już się domyślasz nie istnieję od wczoraj. Wątpie, żebyś teraz chciał zabrać mnie do hotelu... - powiedziała patrząc na niego uważnie. Skoro już pokazała swoje pióra musiała teraz bardzo uważać, aby nikt się do nich za bardzo nie zbliżył, czego nie lubiła. Swoją drogą teraz powinien chyba zrozumieć, dlaczego nie bolało, kiedy spadała z nieba, prawda?
- Właśnie przez takie postępowanie, jak teraz twoje doszło do apokalipsy. Ludzie ignorowali to, czego ignorować nie powinni, a skupiali się na negatywnych pragnieniach. Choć każdy miał swojego opiekuna, to jednak nie każdy go słuchał. Dlatego stało się to, co się stało... - mówiła spokojnym głosem, zupełnie tak, jakby nic nie mogło jej teraz wyprowadzić z równowagi.
- Nie mogliśmy robić wszystkiego za was, bo wtedy wasze istnienie nie miałoby sensu. A czemu pojawiliśmy się dopiero po apokalipsie? Wcześniej nie wolno nam było się za bardzo ujawniać.
Zamilkła na chwilę. Tak... kiedyś było zupełnie inaczej a teraz?
- Rozumiesz, dlaczego nie powiedziałam ci przy barze kim jestem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.16 16:33  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
No to klops! Shinichi otworzył szerzej oczy, kiedy zobaczył u niej skrzydła. Anioł? Czy kolejny raz w życiu widzi anioła? Jej słowa właśnie na to wskazywały, ale brunet dalej pozostawał niezbyt ufny. Widział człowieka nietoperza, widział psa mówiącego ludzkim głosem, walczył z wielgachnym pająkiem. Czemu teraz nie mógłby zobaczyć człowieka gołębia albo orła? To pieprzona Desperacja. Tutaj widzi się wszystko to, co ludziom z miasta śni się jedynie w koszmarach. Wbrew pozorom wcale nie tak trudno spotkać na tych ziemiach zakazanych wymordowanego i nie wszyscy z nich są wrogo nastawieni do otaczającego ich świata. Nie oznacza to, że nie są niebezpiecznie, ale nadal nie sprawiało, że to, co mówi Morete jest prawdą.
- I? Masz skrzydła. Wielkie mi mecyje. Hotelowa propozycja nadal aktualna, a jeśli wstydzisz się swoich pierzy, to nie masz czego. - rzucił do niej, odzyskując powoli pewność siebie. Zawsze kiedy gubił się w swoich myślach starał się w jakiś sposób uzasadnić swój tok rozumowania. Tym razem znowu się to udało, więc mógł być spokojny. W kazdym razie po wypowiedzeniu swoich słów rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić czy nikt nie nadchodzi. Indorowi na dachu nie ufał, więc musiał zrobić to osobiście. Kiedy faktycznie w pobliżu nie znajdował się żaden nieproszony gość, Shinichi przystąpił do działania. Zrzucił z siebie płaszcz, rzucił na ziemię koszulkę i stanął tak półnagi przed anielicą. Po co? Po chwili zza jego pleców zaczął wydobywać się metaliczny dźwięk, który zwiastował to, co miało nadejść już niedługo. Po około trzech sekundach za jego plecami ukazały się metalowe skrzydła - cud techniki specu.
- Też mam swoje. Możemy ich nawzajem podotykać, jeśli Cię to kręci. - rzucił z lekkim dystansem, ale mechaniczne udogodnienie schował równie szybko, co sama anielica. Nie powinien ich nikomu pokazywać, ale mało go to teraz obchodziło. Musiał udowodnić różowowłosej, że wcale nie jest taka wyjątkowa - Zresztą pierza nie są dowodem na nic. Desperacja pełna jest dziwaków skrzyżowanych ze zwierzętami. - dorzucił, wzruszając ramionami, kiedy schylał się po swoje ubrania. Jeśli mu się poszczęści, to dzisiaj jeszcze raz będzie je z siebie zdejmował, ale do tego czasu lepiej wyglądać porządnie.
- Czyli Twoim zdaniem dostaliśmy to, co teraz mamy dlatego, że nie słuchaliśmy się jakiegoś wymyślonego dziecka, które znudziło się zabawkami i sobie poszło? Wasza anielska mości, proszę nam wybaczyć, że nie daliśmy się kontrolować jak marionetki. - skwitował, teatralnie kłaniając się przy "waszej anielskiej mości" i modulując głos tak, żeby było w nim słychać udawaną skrutchę. Niestety, ale Shinichi nie należał do osób, które uwielbiały kiedy prawiło im się kazania. Na pewno sobie też w żaden sposób nie weźmie ich do serca, bo i po co? To jego życie, jego doświadczenia i jego sposoby na przetrwanie. Może i to samolubne, egoistyczne, ale tacy właśnie są ludzie.
- Dobra, słuchaj. Nie wiem czego się naćpałaś, ale dla mnie jesteś zwyczajnie wymordowaną, która nadal ma swoją świadomość. A nawet jeśli miałabyś być aniołem stróżem, to i tak nie mam zamiaru nic w swoim życiu zmieniać. Wszystko zawsze pieprzyło się wtedy, gdy wkraczaliście do życia ludzi ze swoimi ideałami. Plagi, potopy, apokalipsa. Nie zganiajcie winy na nas, kiedy to wszystko rzekomo zrobił Wasz bożek. Siedziliście na dupach w niebie i spoglądaliście na przedstawienie. W przedstawienia publiczność mieszać się nie powinna. - dla niego wszystko było proste. Jeśli machnęliby ręką na to, co się działo na ziemi i zwyczajnie w nic by nie interweniowali, to ludzie daliby sobie radę. Doskonałym przykładem jest świat teraźniejszy, gdzie żyją jako tako, ale żyją. Bez boga, bez wszechobecnych aniołów, a jedynie dzięki swojej technice, pomysłowości i upartości. Niech sobie mówi co chce, ale Shinichi na pewno nigdy nie będzie podążał za przykazaniami zawartymi w jakiejś głupiej ksiązce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.16 18:59  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Czy zareagowała, kiedy zaczął się rozbierać? Nie. Po prostu obserwowała jak to robił i czekała, aby zobaczyć co zamierza. Oczywiście zwróciła uwagę na jego budowę - wydawało jej się, że tego właśnie ludzie spodziewają się po sobie. Jak można patrzeć to patrzą. Prawda?
Tak czy inaczej obecność jego sztucznych skrzydeł nie zdziwiła jej. Przyglądała się im uważnie dopóki mogła, zanim znowu zniknęły.
Ale po chwili Moreta zesztywniała. Można wręcz powiedzieć, że zjeżyły jej się pióra na skrzydłach (które wciąż były widoczne) i odchyliła się nieco do tyłu na ogrodzeniu, jakby chciała dyskretnie zwiększyć dystans.
- Nie, dziękuję! - odpowiedziała na propozycję wzajemnego dotykania skrzydeł. Zbyt szybko i zbyt głośno. Co to, to nie! Jeszcze nie zdała sobie sprawy z tego jak zareagowała i co to mogło o niej świadczyć, jednak wciąż nie chowała swoich skrzydeł.
Póki co nie miała jeszcze żadnego pomysłu na to, jak inaczej udowodnić mu swoją prawdę, więc postanowiła na razie przystopować. Rozumiała jego niechęć i dystans. Ludzie nie raz obwiniali niebiosa za to co stało się na ziemi. Ale to nie była ich wina.
- Stwórca realizował tylko swój plan. Z nikim o tym nie dyskutował. Postanowił zniszczyć swoje ukochane dzieło, a nas... - na moment zamilkła zastanawiając się nad tym co chciała powiedzieć - No dobra, nazywajmy rzeczy po imieniu. Swoje sługi, po prostu jakbyś to powiedział - olał. Nie mieliśmy w tej sprawie nic do gadania - podsumowała na koniec cały czas wpatrując się w niego. Przede wszystkim była teraz ostrożniejsza niż wcześniej - czy aby nie wykonuje żadnych podejrzanych ruchów? Jeśli tak się stanie od razu będzie musiała go tym razem powstrzymać.
- Zarzucasz nam ignorancję, że tylko siedzieliśmy i patrzyliśmy. Że wzięliśmy się do roboty dopiero po wszystkim. Powiedz mi... Podoba ci się Miasto-3? - zapytała na koniec uważnie obserwując jego reakcję na to ostatnie pytanie. Choć jej pytanie mogło być trochę nie jasne, to jednak miała nadzieję, iż zrozumie, że nie chodzi jej o wygląd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.16 0:50  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Coś zbyt nerwowa ta odpowiedź. Przecież to tylko skrzydła. To nie tak, że właśnie się przed nim rozebrała, prawda? W każdym razie ta reakcja strasznie go zaciekawiła, więc postanowił sprawdzić ją jeszcze raz. Morete się wstydziła, obawiała, brzydziła, a może wszystko na raz? Najlepszym sposobem na uzyskanie odpowiedzi było w zasadzie działanie i właśnie na nie zdecydował się Shinichi stopniowo skracając odległość dzielącą go od dziewczyny.
- Na pewno? Wyglądają naprawdę puszyście. Mogę dotknąć albo zabrać jedno piórko na pamiątkę? Może dzięki temu kiedyś zostaniesz moim stróżem, kto wie! - robił to specjalnie. Na pewno nie chciałby, żeby ktoś za nim latał i go umoralniał, ale piórko zawsze się przyda. Wciśnie w domu za jakiś obraz i będzie sobie leżało jak jakieś trofeum. Na razie tylko zbliżył się do anielicy i delikatnie pochylił do przodu, ale łapki trzymał przy sobie. Jak zareaguje na to? Od tego zależą dalsze akcje, jakie podejmie Shinichi.
- Czyli w zasadzie to nie była nasza wina, tylko widzi mi się pieprzonego stwórcy? No, to naprawdę powinniśmy mu być teraz za to wdzięczni i żyć wedle jego przykazań. Jak sobie to wyobrażasz? Nagle każdy stwierdzi, że w sumie to ten samolub nie jest taki zły. Wybił nam tylko prawie wszystkich członków rodziny, rozpętał katastrofy na ziemi, pomutował ludzi, ale jak go przeprosimy, to łaskawie może wróci. Sądzisz, że ktokolwiek będzie chciał się tak płaszczyć przed kimś, kto zwyczajnie miał w dupie co się z nim stanie? - zaczął przedstawiać swój punkt widzenia, który był bardzo ludzki. Człowiek miał to do siebie, że nie spoglądał zbytnio przed siebie. Jego życie było krótkie, więc głowę zaprzątały mu sprawy doczesne. Natomiast przypadek Kurokawy był trochę inny. On zwyczajnie nie dbał ani o to, co będzie robił w przyszłości, ani o to, co robi teraz. Chciał zwyczajnie być na szczycie i spoglądać na innych ludzi z góry. Samolubne? Egoistyczne? Takie w jego stylui. To nie był człowiek, który chciał tylko dobrze przeżyć swoje życie. On chciał coś osiągnąć i zrobi to nawet wtedy, gdy będzie musiał wspinać się po trupach.
- A dlaczego nie? Żarcie dają, pracę dają, kobiety dają, wszystko mam. Tylko trochę za bardzo pilnują bezpieczeństwa, ale poza tym nie mam nic przeciwko mieszkaniu w mieście. Przynajmniej piwo mają lepsze, a nie to, co tutaj. - jeśli Moreta spodziewała się innej odpowiedzi, to niestety musiał ją rozczarować. Nie miał w sobie empatii dla tych, którzy żyli poza murami miasta. Nie współczuł im, nie chciał pomagać. Nie dostali się do raju na ziemi? Ich problem. Niech się starają bardziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.16 14:40  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Słyszeliście go? Piórko by chciał! Jednak co jak co, spodobało jej się określenie "puszyste". Tak... takie właśnie były, ale nie za to je lubiła. Może właśnie dlatego wciąż ich nie zdematerializowała? Dobrze się czuła, kiedy jej majestatyczne skrzydła przylegały do pleców. A przecież, skoro Shinichi już wiedział, że Moreta jest aniołem, to po co je ukrywać?
- Nie - krótka i stanowcza odpowiedź, jednak nic więcej. Żadnej reakcji, żadnych dodatkowych słów, po prostu - nie.
Kiedy się do niej znowu zbliżył, nie odchyliła się bardziej - przecież spadłaby z ogrodzenia na którym siedziała. Zamiast tego uniosła dłonie w jasnym geście "bliżej nie podchodź".
- Przykazań? Przykazania to nie regulamin. To wskazówki, które miały ustrzec świat przed apokalipsą - mówiła spokojnie. Właściwie to zawsze uważała, że ten świat, to plac zabaw Stworzyciela, więc to on tutaj rządził. Ale nie powie mu tego w taki sposób - zabrzmiałaby nieprofesjonalnie.
- Poza tym, teraz to i tak jest za późno na przykazania. Wszyscy zostaliśmy sami - a to znaczyło, że każdy mógł robić co tylko chciał, ale tego też przecież nie powie. Ludzie dawali sobie dobrze radę bez aniołów, a ci, którzy ich potrzebowali, dobrze wiedzieli co mają zrobić. Ale jak w tym wszystkim miała się Ambriel? Sama tego jeszcze nie wiedziała...
- I to nie tak, że było to tylko zwykłe widzimisię - ale też nie powie na głos, że świat miał datę ważności od samego początku.
- Przed apokalipsą byliśmy podobnie ograniczani do was - mieszkańców Miasta-3. Więc nie dziw się, że pojawiliśmy się dopiero po niej - powiedziała spokojnie marszcząc przy tym brwi lekko zaniepokojona. Jakoś nie czuła się bezpiecznie w tym temacie. Wiedziała, że obecna rozmowa prowadzona jest między ateistą, a fanatykiem. Mimo to jednak nie chciała mu narzucać swojego toku myślenia, lub działania. Nie... taka nie była. Dlatego jej rozmówca mógł czuć się bezpiecznie jeśli o to chodziło. Każda istota na tym świecie mogła mieć swoje zdanie i mogła je wyrażać w dowolny sposób. Trzeba było tylko uważać na to w jakim towarzystwie się to robi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.16 3:46  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Nie? Czy Moreta naprawdę myślała, że takie proste, krótkie słowo powstrzyma Shinichiego przed spełnieniem jego celu? Może i wcześniej widział takie skrzydła, ale jakoś nigdy nie miał okazji ich dotknąć. Zresztą wyglądałoby to dziwnie, gdyby poważny żołnierz specu dotykał jakieś odrosty anioła. Jeśli jednak miały one wychodzić z pleców anielicy, to już inna sprawa! Nie dość, że należą do kobiety, to dotykanie ich nie będzie aż tak niekomfortowe. Przynajmniej dla Shinichiego. Na razie jednak trzymał łapki przy sobie, choć z każdym spojrzeniem rzuconym na skrzydła szło mu to z coraz większym trudem.
- Albo raczej grabkami i wiaderkiem, które posiadał ten dupek na górze, ale którymi nie chcieliśmy się bawić, więc rzucił wszystko w pizdu i przeniósł się do innej piaskownicy. Jesteś zbyt łagodna w osądach. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Nie wie ile jeszcze razy będzie musiał powtarzać to, że według niego bóg zabawił się po prostu ludźmi tak, jakby byli marionetkami. Jednak Morete może być pewna, że mężczyzna nie przestanie, dopóki bardzo podobne stwierdzenie nie padnie prosto z jej ust.
- My sami byliśmy od początku. To te "anielskie, błogosławione istoty" zostały bez szefa, który odlał się na nich ciepłym moczem tak samo, jak rzekomo zrobił to na nas. - po raz kolejny poprawił trochę słowa anielicy, bo nie lubił kiedy coś miało zbyt neutralny wydźwięk. Dodatkowo brunet przy określeniu aniołów podniósł do góry ręce i zrobił znak cudzysłowia za pomocą palców. More nadal nie przekonała go do swojego niebiańskiego pochodzenia, więc nie będzie udawał, że jest inaczej.
- Wymordowanych też nie było przed apokalipsą. No, ale skoro twierdzisz, że jesteś anielicą, to powinienem poczuć coś szczególnego. - zagadnął i bez ostrzeżenia rozchylił ręce, żeby po chwili chwycić palcami za skrzydła. Dwa jednocześnie, bo i po co się ograniczać?! Zmiętosił je dosłownie tylko kilka razy i to w eskpresowym tempie. Pióra, jak pióra. Nic szczególnego w nich nie dostrzegał. Może na poduszkę by się nadawały, ale na pewno nie chciałby nimi przystrajać swoich skrzydeł. Budowa? Taka sama, jak u ptaków. Wykręcać go nie zaczęło, dłonie go nie parzyły, więc święte też nie były. Czyli jednak Moreta kłamała!
- Huuum. - mruknął pod nosem i z przymrużonymi oczyma wbił wzrok w swoją rozmówczynię. No? To może teraz mu się do wszystkiego przyzna?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.16 13:15  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Myślała co mu odpowiedzieć. Trochę ją zatkało - była zbyt łagodna w osądach? Oczywiście! Kiedyś była cherubinką, była patronem wszystkich ludzi urodzonych w jednym miesiącu. Dbała o nich w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Z natury była łagodną istotą o czym świadczyła jej barwa włosów. Do dzisiejszego świata nie pasowała w ogóle, jednak mimo to nie potrafiła zostawić swoich podopiecznych i odejść tak, jak zrobiła to reszta cherubinów. Nie, ona została aby dalej sprawować pieczę nad ludźmi i pomagać w taki sposób w jaki tylko będzie mogła.
Już chciała się odezwać i powiedzieć mu o tym, kiedy ten złapał jej skrzydła. Oba na raz!
Co poczuł?
Na pewno nie to, co spodziewał się poczuć, ponieważ tak to nie działało.
Delikatność miękkich piór i leciutki chłodny wiatr pomiędzy palcami. Mogło mu się to tylko wydawać, jednak takie wrażenie właśnie pozostawiały jej skrzydła. Pomimo wszystkiego skrzydła były przyjemne w dotyku. Bardziej wrażliwym osobom mogło się wydawać, że skrzydła były bezpieczne... A Moreta? Zesztywniała dosłownie na parę sekund, po czy na jej twarzy pojawiła się niemal dziecięca złość. W tym czasie Ikurua zaskrzeczał agresywnie i poderwał się do lotu, aby ratować swoją towarzyszkę, mimo iż nie było takiej konieczności. Anielica zebrała w sobie moc i niewidzialna siła chłodnego wiatru odepchnęła Shinichi'ego na jakieś dwa metry.
Ale pióra się posypały...
Od razu, kiedy się uwolniła, rozłożyła swoje skrzydła i machnęła nimi mocno wzbijając się tym samym w powietrze. Na razie tylko tyle, aby znaleźć się poza jego zasięgiem. Zawisła w powietrzu poruszając spokojnie skrzydłami, aby utrzymać się na tej wysokości. Spojrzała na pióra które zgubiła i warknęła cicho. Znowu sięgnęła po swoją moc i powodując mały wir powietrzny uniosła wszystkie zgubione pióra w powietrze. Nie zamierzała zostawić ani jednego, jednak kto pierwszy ten lepszy. Zair w tym czasie krążył wokół anielicy ciskając w Shinichiego gniewnymi spojrzeniami i wyłapując większość zgubinych piór.
- Nigdy więcej ich nie dotykaj... - po tych słowach kilka razy machnęła mocno swoimi skrzydłami i wbijając się jeszcze wyżej, odleciała w sobie tylko znanym kierunku. Ikurua posłał jeszcze ostatnie gniewne spojrzenie człowiekowi, zaskrzeczał coś w swoim języku po czym odleciał za swoją opiekunką.
Oczywiście dobrze wiedziała, że mu wybaczy. Następnym razem pewnie też to zrobi, ponieważ taka była. Ale miała nauczkę - nie zostawiać skrzydeł widocznych, jeśli nie było takiej potrzeby.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.16 12:18  •  Tyły budynku - Page 10 Empty Re: Tyły budynku
Łagodność w osądach nigdy nie prowadziła do niczego dobrego. W takich wypadkach powinna przede wszystkim górować sprawiedliwość, bo to pierwsze jedynie rozpuszczało podopiecznych i sprawiało, że pozwalali sobie na więcej. Shinichi zauważył to już wtedy, gdy był jeszcze w bidulu. Jeśli za złamanie jakiejś zasady dali mu mniejsza karę albo w ogóle się nią nie przejęli, to później ta reguła zwyczajnie dla niego już nie istniała. Czemu miałby się przejmować czymś, co mu nie zagraża? Oczywiście anioły pewnie tak nie myślały, ale to tylko kolejny argument za tym, że raczej nie powinni opiekować się ludźmi, skoro nie potrafią przewidzieć ich zachowań.
Wystarczył jeden moment. Jeden moment był w zupełności wystarczający do tego, żeby na twarzy Shinichiego pojawiło się najpierw zaskoczenie, a później niczym nieskrępowana, całkowicie szczera przyjemność. Czyżby ktoś tutaj się zdenerwował za dotknięcie skrzydeł? Czy ten grymas na twarzy dziewczyny oznaczał, że jej humor legł w gruzach i nie ma już co zbierać z ziemi? Jeśli tak właśnie się stało, to brunet mógł wreszcie zaliczyć dzisiejszy dzień do udanych. Zirytował kobietę, która starała się mu wmówić, że jest jakąś anielica, która przybyła tutaj z edenu i na dodatek próbowała mu prawić jakieś kazania o facecie mającym sprawować piecze nad wszystkimi stworzeniami na ziemi. Dobre sobie! Samo macanie piór nie przynosiło mu już natomiast takiej przyjemność. Tak samo było z małym, skrzeczącym czymś, które poderwało się do lotu. Ikurua? Ikaragua? Ikururu? Shinichi już zapomniał jak się powinien zwracać do tego indyka, ale jeśli tylko go zaatakuje, to na pewno skończy na talerzu.
- Hyh? - spojrzał lekko zdezorientowany na Moretę, kiedy jego ciało się cofnęło. Czy to było to chłodne odtrącenie, o którym tak dużo mówią w romansach? Wojskowy nigdy nie spodziewał się, że ktoś użyje do tego wiatru. W takim przypadku to, o czym mówi kobieta, plus jej nieogarnięcie w tematach Desperacji mogły się układać w jedną, logiczną całość. Tej jednak brunet nie chciał zaakceptować i w sumie dobrze, bo inaczej nie zebrałby z ziemi piór, które zaraz wróciły do właścicielki. Całe szczęście, że zdołał dorwać trzy egzemplarze, które teraz dumnie prezentował w swoich palcach.
- Niczym pantofelek kopciuszka. - rzekł sam do siebie, kiedy spoglądał na odlatującą Moretę. Czy była anielicą? A może była wymordowaną, która postradała zmysły? Może też zwyczajnie brakowało jej piątej klepki. Shinichi nie mógł być pewien co do żadnej z powyższych opcji, ale wiedział jedno. W barze czekało na niego jeszcze parę piw zanim wróci do miasta, więc to właśnie nimi powinien się teraz zająć. Wojskowy schował pióra do kieszeni i wyruszył na popijawę. Może jeszcze kiedyś spotka to różowowłose cudo i wyrwie coś więcej, niż trzy białe piórka. Się zobaczy!

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 14 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach