Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 14 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 21.12.15 19:54  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Lufa i to do klatki piersiowej! Ah! Tego się nie spodziewał, albo może i tak. Nie wyprowadziło go to z równowagi, jedynie utwierdziło z kim miał do czynienia. Na marginesie chciał aż dodać komentarz na to że nie ma co w serce celować, lepiej od razu walić w głowę lub chociaż w szyję. Ah, wywody na temat istnienia, Williamowi zaczęło się podobać w którym kierunku szła rozmowa, o tak, ciekawość, pierwszy stopień do piekła. Bez zainteresowania nie uda się nawiązać żadnego kontaktu.
- Oh wybacz, lecz z jednej tkaniny, wszyscy jesteśmy chociażby nasze losy miały by być inne. - (musiałem hah!) Nie przeszkadzała mu agresja Mercedes, coraz bardziej był przekonany iż ona powinna być jego kolejną osobą... którą powinien się zainteresować i starać się zbawić. Ah nie była pewna niego i tego iż można kogoś uratować za "darmo". Prawie by się jej zaśmiał w twarz, gdyby nie fakt iż wyglądała na tak pewną tego co mówi. Nie będzie przecież obrażał swojej towarzyszki rozmowy.
- Nie można? Przecież właśnie to robię? - Mówiąc, rozpostarł swe ramiona, z widocznym zadowoleniem na twarzy, nie mógł się powstrzymać od całej tej radości.
- Nie jest to coś natychmiastowego, ale widzę że jest nadal dla ciebie szansa... i jak to mówisz, nawet szmata odnajdzie się., - Naszło go na bycie nieco parszywym, może i starała się z całych sił skryć swe uczucia, lecz po tylu spowiedziach i osobach które on spotkał, rozszyfrowanie kiedy to kobieta jest zainteresowana, nie stanowiło mu takiego problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.15 23:25  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Stała i patrzyła, a jej brwi się unosiły i unosiły, a wraz  z nimi kąciki ust, wprost proporcjonalnie do rosnącego rozbawiania zmieszanego z niedowierzaniem. Parsknęła śmiechem, na ciętą ripostę o szmacie i obrusie.
Przeanalizowała w głowie całą sytuację, jednak nadal nie chciało jej się wierzyć, że ma paść ofiarą, zbawienia, czy jak to się teraz nazywa. Pokręciła lekko głową, wciąż nie dowierzając. Skoro jednak się zdecydowała to ciągnąć, zaciekawiona obserwowała Williama.
Wyrzuciła żarzący się niedopałek w kąt uliczki i wymachując lekko berettą, lufą skierowaną w pierś Księdza, odezwała się:
-Chcesz powiedzieć, że obecnie pracujesz, a wracając do Twoich poprzednich wypowiedzi, sugerujesz, że chcesz mnie uratować?- klepnęła się w kolano z rozbawienia i opuściła broń.
-Słonko, ja porzuciłam człowieczeństwo, dla własnych korzyści, zdradzałam, zabijałam, kradłam, sprzedawałam na boku, jedyne czego nie robiłam, to się nie szmaciłam, jestem w na wpół martwa, wciąż młoda, no z tym ostatnim to powiedzmy, nie mam zmarszczek, o to lepiej brzmi. Generalnie to spóźniłeś się o dobrych piętnaście lat.
Niemal się zakrztusiła słysząc, że „jest nadal dla ciebie szansa”. Mimo to spoważniała momentalnie. Powolnym ruchem uniosła berettę i skierowała w głowę William’a.
-Myślisz, że to takie proste? A może uważasz, ze Twoje metody są niezawodne… aż boję się spytać co to za metody.-uśmiechnęła się sztucznie wymawiając ostatnie słowa. Wpatrując się w mimke twarzy wymordowanego kaznodziei. Gruba berta powędrowała wyżej, po czym Mercedes skierowała lufę w swój podbródek. Przymknęła sennie powieki, a palec trzymała na spuście.
-Czy to jedna z Twoich metod? Zabijanie? Bo, jak tak to może się dogadamy, gdyby nie to, że to chyba ja jestem Twoim celem. Powiedz, jak uratować tych, co nie widzą granicy między szaleństwem, a rzeczywistością? Da się?- Taro bawiła się głosem, modulowała go, od wysokich nonszalanckich tonów, po poważny niski tembr.
Williamowi, na pewno udało się bardziej wzbudzić zaciekawienie w Mercedes. Nie zamierzała się zabić, mimo to, wiele razy przechodziło jej to przez myśl. Ale gotowa była szybko opuścić broń, jeżeli Will postanowi pomóc jej dokonać samobójczego kroku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.15 11:50  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Jego ramiona nieco opadły, zaś mina nieco wystygła, słysząc co na Mercedes ma do powiedzenia na jego deklarację. Słysząc też dalszy ciąg jej wywodów, nie był pewien czy kobieta się do niego otwiera, czy też zamyka się we własnym, zimnym świecie. Jej historia grzechów i pomyłek, mało go wzruszyła, lekko zainteresowała, głównie ponieważ Williama nie interesuje aż tak przeszłość, on nie osądza, on tylko pomaga obrać nowy kurs. Komentowanie czyjejś przeszłości nigdy nie wychodziło na dobre, nigdy, jakiego by podejścia nie obrał dlatego stał tak cicho i wsłuchiwał się w słowa kobiety. Jego metody nie były niezawodne, czasami po prostu "klient" był już za daleko na drodze do samo-destrukcji by móc go uratować, lub też naczynie utrzymujące ich jaźń i moralność całkowicie się rozbiło. Zaś samo zabijanie było samo w sobie rozwiązaniem, lecz tylko ostatecznym, tak zwanym darem litościwej śmierci. William był za to pewien w stu procentach iż Mercedes była warta uratowania, i na ten ostateczny dar jeszcze będzie musiała trochę się napocić. Wzdychając lekko, wiedział co nadchodzi następnie, zwątpienie.
- Na prawdę uważasz że straciłaś, jak ty to ujęłaś człowieczeństwo? - Tutaj już nie dał rady się powstrzymać od uśmiechnięcia się ciepło, niczym dając lekturę dla bardzo ciekawskiego, lecz też i bardzo mało wiedzącego dziecka.
- Świat się zmienił, nie cofnął, a poszedł na przód, to co ty uważasz za coś złego, w dzisiejszych czasach jest niczym nadzwyczajnym. Sama w sobie jesteś tym co przedstawia człowieczeństwo, a nie w drugą stronę. Te gnidy siedzące w M3 nadal udają że nic złego się nie stało, żyją przeszłością. Uwierz mi moja droga, nic dobrego z ciągłego wspominania lepszych, dawnych czasów nie wyszło. - Musiał się dobrze zastanowić, bo by wybuchł śmiechem na jej tekst o szaleństwie, jego życie to ciągłe szaleństwo, jego umysł ciągłe pole bitwy, jednakże jego wola jest stalowa, nieugięta.
- Da się. Jestem tego przykładem, po za tym sama powinnaś już dobrze wiedzieć że się da. Więcej wiary w siebie, nie jesteśmy pierwszymi, jedynymi czy też ostatnimi co będą się zmagać z szaleństwem tego świata, zatem postarajmy się by przyszłe pokolenia mogły żyć w nieco spokojniejszych czasach. - W tym momencie wcale nie przeszło mu przez głowę wysadzenie M3 ku niebiosom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.15 21:39  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Nadal intencje Williama były dla niej niejasne, trzeba było przyznać, że jest ciekawym wymordowanym. Ach, te wieczorne wychodzenie na fajka. Zawsze coś się dzieje. Na dodatek, kobieta ma chyba wypisane na czole, „przyciągam kłopoty 24h/7”. Chciała sprawdzić jego reakcje, zrozumieć, co też kombinuje. Nie wierzyła, że można coś robić za nic. Tak, bez żadnej zapłaty? Oj, podejrzane. Pieniądze, są niczym klapki na oczach dla Taro. Poza nimi świata nie widzi. Nawet jeżeli William kieruje się wewnętrzna satysfakcją, kobieta tego nie zrozumie.
-Człowieczeństwo… to coś ,co charakteryzuje ludzi. Ograniczonych w swoich murach, tworzących własną utopię. Dlatego, tak. Straciłam to, a raczej pozbyłam się tego.- odezwała się, wyrwana z zamyślenia. Nadal celowała do siebie z Grubej Berty. Widziała, jak przemiły uśmiech wstępuje na twarz mężczyzny. Uniosła brwi, w niemym komentarzu. Słuchała dalej, nie odzywając się. Zauważyła, że nawet udało jej się go rozbawić.
-Może masz rację… świat poszedł na przód… może ja też powinnam. Rozpamiętywanie przeszłości jest bezcelowe…- mówiła, jak na spowiedzi, jakby oczyszczając się z grzechów, jakie się w jej duszy nazbierały.-…ale wiesz, to świetna zabawa, nawet jeżeli żyję przeszłością, czy za często do niej wracam. Ja i tak, po prostu niczego nie żałuję.- dokończyła z szerokim uśmiechem i nacisnęła spust. Głowa Mercedes odchyliła się do tyłu, odrzucona wystrzałem. Broń zgrzytnęła głośno… krew nie pojawiła się, a w podbródku Taro nie powstała wielka dziura po kalibrze na miarę 460 S&W magnum. Mechanizm zadział poprawnie, jednak w magazynku nie było kul. Choć nawet pusta, jej beretta, potrafi dmuchnąć.Śmiejąc się, Mercedes wyjęła z kieszeni spodni kilka kul i ładowała powoli magazynek.
-Cóż mogę powiedzieć?- Zaczęła zerkając na William’a. -W pracy nie wolno nam mieć naładowanej broni. Taki żarcik.- chichotała pod nosem, kończąc ładować kule. -W M-3 mają własny świat, jak chcesz żyć, lepiej nie mieszaj się w ich sprawy. To straceni ludzie, przyznaję, głupi, prawda, ale ich zasoby zmiotą całą desperację w ciągu dwóch dni, a wybuchy będą słyszeć nawet w Edenie.- zamilkła na chwilę, przypatrując się William’owi spod, na wpół przymkniętych powiek, nie wiedząc czy ma się śmiać, czy może udawać powagę. Najlepiej jedno i drugie.
-Naprawdę sądzisz, że się da? Podziwiam, Twój sposób myślenia, ponieważ, ja nie widzę tej granicy. Nie istnieje coś takiego jak dobro i zło. Jest tylko zło i większe zło. Fakt nie tylko my mamy problemy z z szaleństwem. Ale, jak z Tym żyć? Cóż, zostawiam to pytanie tracącym życie, na nonsensownych przemyśleniach, filozofom, może za kilka wieków do tego dojdą.
Nagle odsunęła, robiąc krok w tył i odchylając się od Księdza z iście raperskim krzyżem, a mina była delikatnie mówiąc zmieszana:
-Zaraz, chwila, uno momento, co masz na myśli mówiąc: „postarajmy się by przyszłe pokolenia” i etc.? J-ja-jakie „my”, ja nie mam w planach mieć dzieci przed setką. Wybacz Słonko. Może to tylko nieporozumienie, może się przesłyszała albo interpretacja słów najzwyczajniej w świecie zawodzi. Jednak Taro, dwuznacznie odebrała ostatnie słowa Willliam'a.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.15 11:50  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Cóż za silna wola, a raczej przekona we własne grzechy i spaczenie ludzkości. Może i jego pomysł na poprawienie nastawienia mieszkańców M3 był lekko przesadzony, może. Odpalając wreszcie papierosa, zaciągnął się pozwalając dymowi wypełnić swe płuca, dając miłe uczucie kąsania. Nie było dobra, nie było zła, jedynie co zostało w desperacji to zmysł przetrwania, moralność niestety musiała zostać "uśpiona", lecz taki stan nie musi trwać wiecznie. Paląc dalej papierosa, William milczał, słysząc komentarz na temat dzieci nie zaśmiał się, jedynie jego oczy zdradzały go iż znalazł tą całą sytuację dość zabawną, zaś jąkającą się Mercedes w miarę uroczą w swój własny sposób. Zachodzenie ludziom za skórę i wybijanie ludzi z ich neutralnych stanów sprawiało mężczyźnie wielką frajdę.
- Zatem mówisz że nie pozostało mi nic innego jak poczekać? - Tutaj już musiał się uśmiechnąć, widząc słaby punkt, William po prostu nie mógł się powstrzymać, do tego też jest on dość cierpliwą istotą, czekanie nie sprawia mu problemu. Brakowało jedynie złapać jej dłoń i spoglądać w jej oczy, ah ten romantyzm, Will doszedł do wniosku iż czytanie romansideł nie jest dobrym pomysłem na spędzanie spokojnych popołudni. Wszystko kiedyś musi się skończyć, dalej nieco rozbawiony dodał.
- Chodziło mi o ogół, lecz przyznam że twoje zaangażowanie nie może przejść niezauważone. - Ah, nie spuści teraz z tematu, niczym drapieżnik, zajmie się wpierw chorymi i słabymi osobnikami, w tej sytuacji będzie to rozmnażanie się. Przez chwilę nawet, klecha zatęsknił za byciem znów młodym, wcześniej wszystko było takie, fascynujące i nowe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.15 16:41  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Mercedes, aż tak do śmiechu nie było, jak na początku. Przed oczami, majaczyły jej małe raczkujące, różowe kluch w pieluchach. Wzdrygnęła się mimowolnie. A płaszcz, który nadal miała na siebie narzucony, zaszeleścił cicho.
-Fuuj, straszne.- powiedział zniesmaczona. Czuła taką odrazę, do małych dzieci czy niemowlaków. Te ryki, płacze, wrzaski. Brak jakiegokolwiek porozumienia z takimi małymi istotami. Włosy wypadające pod wpływem ciągłego stresu. Szybsze starzenie się przez macierzyńskie wygibasy nad czymś co nawet nie potrafi wyartykułować porządnego zdania,. Potem to rośnie, a rodzic się starzeje…pojawiają się oznaki starości, takie jak… zmarszczki…
Nawet nie zauważyła, że dała się złapać. William, mógł być rozbawiony, jej podrygiwaniami i zawstydzeniem. Choć, nie tyle, co czuła wypieki i cieplutkie rumieńce, tylko była przerażona, niespodziewanym, obrotem tematu rozmowy. Poczuła ogromna potrzebę zachowania dystansu, dlatego wyciągnęła rękę, niemal dotykając klatki piersiowej Willliam’a:
-Stop, dość, proszę zmień nutę. Zakończmy ten temat. Uznajmy najlepiej, że go nie było.- nie patrzyła bezpośrednio na niego. Wzrok Taro bardzo interesowała brudna, obskurna ściana budynku, z wymalowanymi gdzieniegdzie wulgarnymi dziełami ulicznej sztuki. Ta faktura, coś pięknego. A to graffiti, prawdziwy artyzm! Co z tego, że mogła, to dostrzec tylko lewym okiem. I tak niesłychanie na ten moment przykuwało to jej uwagę, byleby nie patrzeć na minę Williama. Jeżeli mogła, to cofnęła rękę i podparła się pod boki.
-To co tam było wcześniej? Wysadzanie miasta? Dla mnie bomba. Gorzej, co na to nieświadomi mieszkańcy. Ale co tam…- nonszalancki ton powrócił, by podstępnie wkradać się w każde jej słowo. Jednak starła się zachować dystans, delikatnie cofając lewą nogę w tył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.16 19:18  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Dobrze się bawił, dlatego też stwierdził że czas to zakończyć. Ponownie zmieniając wyraz twarzy na neutralny westchnął.
- Wybacz. Nie miałem zamiaru przypominać ci o złych wspomnieniach. - Starając się zachować nieco powagi, szybko dodał. - Po za tym jesteś dla mnie o wiele za młoda, choć z charakteru to ci nic nie brakuje. - Nie drwił, po prostu stwierdzał fakt. Zwłaszcza gdy ma do czynienia z tak miłym smaczkiem, jak wytrącenie dość "stabilnej" osoby z równowagi. Dopalając swego papierosa, zagasił go butem i biorąc głęboki oddech, wypuścił sporawy kłęb pary. Było dość zimno i biorąc pod uwagę możliwości zimy, pewnie będzie o wiele niż większości mieszkańców desperacji się wydaje. Nie ma nic bardziej smutnego niż znajdywanie, zamarzniętych ciał mniej szczęśliwych stworzeń. Tego typu smutna myśl automatycznie zneutralizowała jego dobry humor i przywróciła jego oczom dość zimny, pusty blask.
- Nie powinnaś już wracać? - Jej próbę zmiany tematu specjalnie zignorował. Nie chodziło o jej stan zdrowia, czy też stan mentalny. William czuł że nadużył gościnności Mercedes i nie chciał wyjść na zbereźnika który tylko to się czai w ciemnych alejkach na półnagie kobiety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.16 14:03  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Uśmiechnęła się pod nosem słysząc pierwsze zdanie. Wcale nie było jej przykro. Wspomina swoją przeszłość tylko pod kontem przeżytych doświadczeń, to wszystko. Każdy ma jakiś syf za sobą. Niektórzy się nad nim użalają inni głupio wspominają, a jeszcze niektórzy uważają się za Ao wie kogo, bo tyle w życiu ich spotkało. Taro zaliczała się do grypy która ma to generalnie w nosie. Oczywiście nigdy o tym nie zapomni, choćby dlatego, że jeszcze weźmie to za oznaki demencji. William starał się zachować powagę, jednak Mercedes to rozbawiło. Poza tym, że wszystko na tym świecie ja bawi, to akurat ów osobnik zaskarbił sobie jej przychylność. Mimo wcześniejszego, niezręcznego dla niej tematu.
- Ja za młoda?! – wzburzyła się, a wolna ręka zacisnęła się w pięść. – To miłe, dziękuję Ci. - przyłożyła ściśniętą dłoń do piersi, a na twarzy pojawił się demoniczny anielski uśmiech. Niemal się rozanieliła. Dla tak próżnej osoby, jego słowa były trafionym komplementem, choć zapewne nie taki był zamiar Księdza.
„Trzecie oko”- turn off: soczewka wyłączona”
Nie było sensu nadwyrężać ostatniej pamiątki z pracy w SPEC. Znów obraz majaczył jej przed oczami. Patrzyła na Williama, a tatuaże zlewały się z panującym mrokiem. Jakby ciemność pochłaniała jego ciało. Był to bardzo interesujący widok i stała tak dłuższą chwilę, zainteresowana nowa perspektywą.
Nie powinnaś już wracać.
Parsknęła, ale kiwnęła głową.
- Powinnam. - Jej bezczelny uśmiech kontrastował teraz z obojętną miną Williama. - Prawda jest taka, że nie pracuję tutaj. Mam przerwę w pracy, bo zabijam człowieka, który był winny Drugonom pieniądze. Ale staram się o pracę dorywczą.- zdjęła płaszcz i podała właścicielowi. Nie powinna tak nadużywać jego dobroci. Stał praktycznie półnagi. Czas by ona sobie tak postała. Zakażone czerwinką ciało szybko się przyzwyczai. Chwile pobuntuje, ale i tak zaadoptuje do no chłodnej temperatury.
- Podziwami twoje opanowanie przy tak wysokim stężeniu wirusa. – zaczęła ni z gruch ni z Pietruchy - Musiałeś długo nad tym pracować. Spokojnie, powiedzmy, że to moja zdolność do badania procentu mutacji u wymordowanych.- mrugnęła porozumiewawczo. Światło przebijało się przez kieszeń, za krótkich szortów, a głośne pikanie zniszczyło panująca atmosferę. Wyjęła stary komunikator. Zaparzyła się chwilę w wyświetlacz, a brwi sciagnęła w zdenerwowaniu.
- Słonko, rzeczywiście powinnam już iść. To był interesująca rozmowa.
Zapalony papieros wylądował w ustach, a beretta schowała się w kaburze. Ruszyła przed siebie, przestawiając się mentalnie na powrót do siedziby organizacji. Klepnęła lekko Williama w ramię na pożegnanie. Ręka prześlizgnęła się delikatnie po ramieniu mężczyzny, by po chwili luźno zwisnąć już przy jej boku. Ledwie namacalny dotyk, nie był kokieciarski. Dla Mercedes, to wyraz niemego zrezygnowania, że rzeczywistość przypomina o sobie wtedy, kiedy ona nie ma na to ochoty.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.16 12:39  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
Kazać Morecie szukać ustronnego miejsca, w którym będzie można powiedzieć kilka słów, nie będących przeznaczonymi dla obcych uszu, to tak jakby po prostu stanąć przed wejściem do Miasta-3 i zażądać wpuszczenia do środka - bo tak. Anielica znała na tym świecie tylko jedne takie ustronne miejsce, którym był jej własny ogród, ale przecież nie zaprowadzi do domu nowego nieznajomego-znajomego (bo choć poznała jego imię, to jednak nic o nim nie wiedziała, a przynajmniej nie oficjalnie). Po drodze zastanawiała się co zrobić, co powiedzieć i w ogóle. Dobrze wiedziała, że nie potrafi kłamać, ale z drugiej strony gra, która rozpoczęła się przy barze wydała jej się być interesująca na tyle, że wpadła na pewien pomysł.
Usiadła na ogrodzeniu i podsunęła dłoń do Zaira. Kiedy ten przeszedł na nią, spojrzała bestii prosto w oczy.
- Wiesz co robić, prawda? Daj mi znać, jak coś się będzie działo - powiedziała do stworzenia i energicznym ruchem ręki pomogła mu wystartować i odprowadziła go wzrokiem. Ptak zrobił kilka okrążeń ponad ich głowami, po czym wzbił się wyżej w powietrze i przysiadł na dachu budynku w dogodnym do obserwacji miejscu. Miał dać jej sygnał, gdyby ktoś lub coś się zbliżało. Albo w ogóle zaczęło dziać się cokolwiek podejrzanego.
Spojrzała na Kurokawę. Jej anielska natura biła się teraz z ludzkim rozsądkiem, który wydawało jej się, że miała. Z jednej strony chciała powiedzieć mu kim jest i tak dalej, ale z drugiej strony, właśnie ten rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna tego robić i powinna dalej przynajmniej próbować stwarzać pozory, że jest taka jak inni ludzie. Zwłaszcza, że nie znała go zbyt dobrze. Ale czy to było możliwe. W jej przypadku raczej nie bardzo.
Postanowiła więc zacząć od informacji najmniej szkodliwych.
- Moreta to mój pseudonim artystyczny - powiedziała krótko to, co przyszło jej na myśl nie zdając sobie sprawy z tego, jak mogło to zabrzmieć? Dlaczego artystyczny? Pewnie dlatego, że sama go sobie wymyśliła.
- I właściwie, to nigdy nie byłam w mieście - dodała po chwili nieco bardziej ściszonym głosem. Pozwoliła, aby ta ostatnia informacja zawisła w powietrzu. Przecież mu tak po prostu nie powie, że jest Aniołem, ok?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.16 0:24  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
W przypadku Shinichiego by to zadziałało! Straż znała go na tyle, że przeważnie nie musiał już nawet pokazywać przepustki, więc jeśli on sobie poradzi, to anielica da radę tym bardziej. Wystarczyło tylko trochę uwierzyć w siebie, a wszystko będzie możliwe. Tymczasem wraz z każdym krokiem, Kurokawa coraz uważniej przyglądał się dziewczynie. Kawałek drogi prześli, a przecież Shin był mężczyzną, więc musiał tu i ówdzie zawiesić oko. Taka była już jego natura i nawet gdyby próbował z tym walczyć, to i tak nic by z tego nie wyszło. A trzeba szczerze przyznać, że zielone patrzałki żołnierza miały sie na czym zaczepić. Trochę niżej, trochę wyżej, wyobrażenie sobie tego samego punktu z innej perspektywy. Przez tyle czasu Shinichi mógł zrobić naprawdę wiele.
- Ten indor rozumie co do niego mówisz? A sztuczki jakieś potrafi? - zapytał, kiedy zobaczył, że różowowłosa właściwie rozmawia z tym dziwnym stworzeniem. Co więcej, ten dziwaczyna ją nawet zrozumiał i zrobił dokładnie to, czego od niego oczekiwała. Może Moreta wcale nie jest prostytutką, jak z początku myślał, a zaklinaczką zwierząt? Wtedy wszystko układałoby się w jedną, logiczną całość, a Kurokawa kiedyś mógłby przyjść do niej z jakimś pitbullem, którego przygarnie.
Teraz jednak na głowie miał rzeczy ważniejsze i to o tyle, że zaczynały go już irytować. Wyraził się dość jasno, że doskonale zdawał sobie sprawę z kłamstw Morety, ale najwyraźniej ta nie zrozumiała, że było to również swego rodzaju ostrzeżenie. Shinichi nie lubił się bowiem zbyt często powtarzać, a wszystko wskazywało na to, że będzie musiał. W końcu teraz dziewczyna też nie mówiła mu całej prawdy. Cały czas chowała się za zasłoną niedomówień i niedopowiedzeń, co zaczynało już działać na nerwy lekko podpitego żołnierza. Dlatego też na razie milczał i wpatrywał się w nieznajomą tak, jakby nie rozumiał co do niego mówi.
- Heh. - krótkie parsknięcie przerwało ciszę i jednocześnie zwiastowało kolejny ruch Kurokawy. Mężczyzna spokojnie zaczął zbliżać się do Morete tak, aby znaleźć się zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Jeśli się cofnie, on da krok do przodu i tak aż do skutku. Ba! Dla lepszego efektów był nawet gotów nieznacznie się pochylić, żeby ich wzrok był na równi.
- Koniec zabawy. Kim jesteś i skąd jesteś, złotko? - wysyczał przez zaciśnięte zęby i podniósł prawą rękę do góry. Nie zamierzał ją jednak uderzyć kobiety. Jeszcze nie teraz. Zamiast tego chwycił pomiędzy palec wskazujący, a kciuk jej kosmyki włosów i zaczął się nimi delikatnie bawić. Bezpośrednia konfrontacja jest najlepsza, więc może i tym razem dobrze się spisze? A jeśli nie, to cóż... Przynajmniej trochę ograniczy strefę komfortu Morete.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.16 10:12  •  Tyły budynku - Page 9 Empty Re: Tyły budynku
- Tak. I potrafi się obrazić jeśli się go obraża, więc nie nazywaj go w ten sposób. Na złośliwości też potrafi odpowiedzieć złośliwościami - odpowiedziała Moreta lekko poirytowana. Może tym razem Zair nie usłyszał, albo jeszcze nie zwrócił uwagi na tę niemiłe słowa, jednak Anielica zawsze może obrazić się za niego. Poza tym nie byłoby dobrze, gdyby ikurua poparzył człowieka tylko dlatego, że ten nazywa go drobiem. Byłoby wtedy nieco więcej kłopotów...
Kiedy się do niej zbliżał - nie miała nic przeciwko. Pozwoliła mu na to. Nie wiedział, że Ambriel dysponuje tajną bronią, dzięki której on nie zrobi jej czegoś, na co sama nie pozwoli. Poza tym, była ciekawa jak cała sytuacja się rozwinie. Może dzięki temu nauczy się czegoś nowego?
Nie odzywała się kiedy on milczał, za to jednak uważnie go obserwowała. Zwracała uwagę na każdy, nawet najmniej podejrzany ruch. W końcu jednak zadał jej pytanie, które nie sposób było ominąć i zaczął bawić się kosmykiem jej różowych włosów. Przez chwilę Moreta wpatrywała się prosto w jego oczy jakby chcąc w nich sprawdzić ile jeszcze cierpliwości mu zostało.
- Nic nie mówisz o sobie, a jednak chcesz ode mnie usłyszeć takie informacje? Skąd mam pewność, że mogę ci to powiedzieć? Że mogę ci ufać? - powiedziała spokojnym tonem, w którym nie było słychać ani strachu, ani niepewności. Pozostawiła te słowa na moment pomiędzy nimi, jakby chciała mu dać czas na odpowiedź, czy reakcję. Oczywiście, jeśli on straci cierpliwość i będzie chciał zrobić jej coś czego nie powinien - nie pozwoli mu na to.
- Co byś zrobił, gdybym ci powiedziała, że jestem twoim Aniołem Stróżem? - zapytała później uważnie obserwując jego reakcję. Oczywiście było to pytanie hipotetyczne, ponieważ stróżem nie była. Jednak nawet jeśli nie była stróżem i nie miała swojego jednego podopiecznego, to jednak nie znaczyło, że ludźmi się nie opiekowała - wręcz przeciwnie. Kochała wszystkie istoty, które zostały obdarzone duszą i dbała o nie tak, jakby to było jej najważniejsze zadanie. Tak jak to robiła przed apokalipsą. Rola anioła zastępu w ogóle nie przeszkadzała w tym obranym przez siebie celu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 14 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach