Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 19.11.18 9:55  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
  Gdyby wiedział jakie emocje towarzyszą właścicielowi parszywego ryja mógłby doszukać się w nim swojego nieistniejącego bliźniaka. Niewiele brakowało by on sam na dźwięk uchylanych drzwi nie odwrócił się na pięcie i odszedł zanim padły pierwsze, jakże zachęcające słowa. Ogólna niechęć była wyczuwalna w powietrzu, śmierdziała gorzej niż odpad pod stopami. Nawiasem mówiąc Wuxian do teraz nie wiedział co znajduje się w workach, skoro nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się wyrzucić tam resztek jedzenia.
  Przetrzymał w milczeniu szorstkość słów pracownika, ten człowiek nie miał w życiu lekko i dało się to zauważyć na pierwszy rzut oka. W porównaniu do niego, Yume prezentował się schludniej. Nie piękniej, nie czyściej ani nie szczęśliwiej, a po prostu schludniej w całej postawie i zachowaniu. Nie przejawiał nerwów, które w przypadku człowieka bez twarzy chciały znaleźć ucieczkę w dymie papierosowym, mógł w każdej chwili zrezygnować, gdyby mu się nie spodobało.
  — Dziękuję, jadłem — wyjaśnił grzecznie. W miarę możliwości nie chciał być problemem większym niż to, że i tak już się tutaj przyplątał.
  Chociaż przez taki dobór słów przez moment wszystko wyglądało tak, jakby zdesperowany pracownik kopniakiem oferował mu worek na śmieci, a Yunmei odmówił kulturalnie, w rzeczywistości rozważając możliwość pochłonięcia czarnej folii. Mógł zaśmiać się pod nosem dla rozładowania atmosfery, ale nie zrobił tego, nie chciał rozładowywać atmosfery, której ciężar działał na jego korzyść.
  Nie musiał przyśpieszać tempa, spokojne delektowanie się ciszą było oczyszczające. Dawało wrażenie bezpieczeństwa i jednocześnie zagęszczało presję wokół zaopatrzeniowca. Cerber nie musiał wyrzucić z siebie nawet słowa, a wiedział już dzięki drugiemu mężczyźnie, że w barze nie znajdzie pożywienia.
  — Szukam kogoś, kto wie coś na temat padającej zwierzyny.
  Skierował słowa bezpośrednio do delikwenta bez twarzy. Samo zjawisko jego nieładnego oblicza ignorował szczerze i naturalnie. Sam kilka razy w miesiącu narażał swoje ciało na niesamowite przeciążenia i kończył z papką zamiast głowy. Ktoś, kto większość swojego życia nie może otworzyć ust w obawie, że żuchwa odpadnie mu na dobre, nie zwraca większej uwagi na takie uszkodzenia facjaty.
  Z powodu wspomnianej wcześniej obawy, chociaż w tej chwili abstrakcyjnej, oszczędzał na słowach. Nie chciał bawić się w podchody i próby wyłudzenia wiedzy przez kombinowanie. Facet wyglądał na dość inteligentnego by wiedzieć, że ludzie czający się w mroku na tyłach barów zazwyczaj nie przebywają tam bezinteresownie.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 12:13  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
Makashima samą swoją postawą udowadniał, że nie wkupiłby się w łaski tłumów. Ciężko sprecyzować, co sprawiało, że w fachu był tak dobry, skoro teraz przejawiał zbyt nerwowe, zbyt chaotyczne oblicze. Dłonie, w których trzymał pogniecioną paczkę, z trudem operowały jej zawartością. Twarz miał ściągniętą w wymuszonej, niemal aroganckiej obojętności — nie patrzył na przybysza. Rozbiegane oczy krążyły po ciemnych zakamarkach zaplecza, ale nie zerkały w przeciwległy kąt, gdzie czaił się głos, co tylko udowadniało, że pod cienką warstwą teatralnej gry, krył się przerażony i podirytowany aktor.
Złapał wreszcie w palce nadłamanego papierosa i to dokładnie w chwili, w której przybysz wyrzucił z siebie następne słowa. Niemłody już zaopatrzeniowiec zamarł, jakby ktoś nagle wcisnął klawisz "stop" na pilocie, zatrzymując cały film jednym przyciskiem.
Dopiero teraz jego dotychczas niezdecydowane spojrzenie wbiło się w półmrok okrywający Yume.
Wszyscy coś wiedzą — skwitował powoli i kwaśno, bawiąc się kawałkiem bibuły, w którą owinął tytoń. — I nikt z tą wiedzą nic nie robi.
Atmosfera jaka panowała w chłodny wieczór stanowiła beznadziejne podłoże do opowiastek. Każda historia nabierała mimowolnego tempa, gdy temperatura zamieniała krew w żyłach i otaczające je tkanki w lód — po prostu chciano znaleźć się gdziekolwiek, gdzie będzie cieplej.
Dreszcze, jakie przebiegały Hiroto wzdłuż okrytych połataną kurtką pleców, stale nawoływały do odwrotu. Choć Przyszłość biedniała w oczach, właściciel baru wciąż pozwalał mu spać w jednym z piwnicznych pokojów. Zmarszczył brwi, gdy zdał sobie nagle sprawę, że z obu opcji, wybiera pozostanie tutaj.
Jeżeli uciekasz — zaczął po chwili ciszy, z wyważonym namysłem dobierając słowa — powinieneś udać się na południe. Być może tam jeszcze nie dotarły. — Kolejna pauza. Tym razem na to, aby kąciki ust zadrżały. — Jeszcze. Może zima je spowolni, ale czy zatrzyma? Nie ma cholernych szans. W tym tempie wszystko wykituje w przeciągu kilku następnych lat.
Chude barki uniosły się i opadły gwałtownie w krzywej imitacji zobojętnienia. Makashima schował paczkę i poklepał się po drugiej kieszeni, najwidoczniej szukając czegoś, czym mógłby podpalić końcówkę trzymanego papierosa.
Zwierzyna sama świetnie sobie radzi w zdychaniu. Teraz, gdy coś jej pomaga, proces tylko przyspieszył. Masz ognia?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 13:38  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
  Cmoknął szorstkimi, popękanymi ustami - kolejną oznaką tego, że nie należał do osób, które gromadziły sobie zapasów tłuszczu na zimę. Przez moment sądził jeszcze, że mężczyzna schowa paczkę papierosów z obawy przed zuchwałą kradzieżą ze strony okrytego cieniem Yume, ale najwyraźniej nałóg wygrał z ostrożnością. Nieodpalone zawiniątko w ustach Makashimi wyglądało raczej pokracznie.
  — Nie ma chętnych do uiszczenia zapłaty za taką robotę — odpowiedział niechętnie, niezainteresowany rozmową dłuższą niż konieczna. — Szeptanie nic nie kosztuje.
  Rozgoryczenie tego człowieka udzielało się również jemu, chociaż przebywali w swoim towarzystwie zaledwie kilka chwil. Ciężar jaki wniósł do atmosfery wraz ze swoją osobą odbierał cerberowi ostatnie chęci do drążenia tematu. Z drugiej strony był żołądek, który prędzej czy później odezwie się bolesnym głodem, a wtedy wymordowany będzie w stanie co najwyżej pluć sobie w brodę za to, że wcześniej uniósł się honorem i odstąpił od dysputy.
  — Idę na północ — wyjaśnił, w przeciągu kilku sekund decydując się wskazać nieznajomemu kierunek przeciwny niż ten, który został mu polecony. Dotychczas przysiągłby, że im wyżej wysp się uda, tym chłodniejszą temperaturę zastanie. Jeżeli coś miałoby wytłuc chorobę, to właśnie mrozy.
  Mimochodem grzebał po kieszeniach, ale znalezisko nie było zbyt satysfakcjonujące. Podał mężczyźnie opróżnioną zapalniczkę.
  — Masz benzynę? — Nie próbował brzmieć złośliwie, ale tylko tyle mógł zaoferować rozmówcy, by wspomóc go w odpalaniu papierosa. — Jaki jest sens przedłużać sobie głodówkę ucieczką? Najlepiej byłoby przepłynąć na kontynent, ale jeszcze prościej jest strzelić sobie w łeb.
  Nie wspomniał, że widok wody przyprawiał go o bolesne drgawki nie mówiąc już w ogóle o zmoczeniu się. Przeprawa przez morze, gdyby zamarzło dla niektórych mogło być realną alternatywą dla powolnej śmierci z niedożywienia, ale Yume był uwięzionym na wyspach kundlem, któremu nie widziało się w tym momencie umierać.
  — Nie szukam ucieczki, tylko źródła problemu. Żaden ze mnie uzdrowiciel czy bohater, ale pomiędzy pustym a pełnym żołądkiem zawsze wybiorę ten drugi. No i są jeszcze inni. — Wyjaśnił pobieżnie swoje motywy nie nadając innym żadnych konkretnych imion czy nazw.
  Walka o jedzenie na Desperacji zawsze była powszechna, ale jeśli tak dalej pójdzie, wzmoże się kanibalizm, coś czego Yume nienawidził i nietolerował. Lubił sądzić, że w zezwierzęconych ludziach pozostała jeszcze odrobina człowieczeństwa do którego mógł dotrzeć.
  Ostatecznie rozgadał się bardziej niż planował, ale dla zachowania równowagi teraz zamilkł, długą ciszą dając możliwość mężczyźnie na to, by wypluł z siebie wszystko co wie na temat interesującego ich obu tematu.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.18 1:29  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
Chude palce, przypominające gałązki wyschniętego drzewa, pochwyciły zapalniczkę. Mężczyzna z zerowym zainteresowaniem obrócił ją w dłoni, a potem kciukiem przeciągnął po pokrętle; pstryknęło, ale płomień się nie pojawił. "Masz benzynę?" Nabrał powietrza przez nos, aż jego klatka piersiowa nie naparła na materiał obwisłej kurtki, a potem wypuścił je głośno przez odsłonięte zęby. Syk przypominał dźwięk wydawany przez węża.
Niewiele brakowało, a Makashima "wróciłby do siebie". Gdyby nie pierwsza informacja — Idę na północ — która skutecznie przykleiła jego tyłek do blaszanej pokrywy śmietnika, wymordowany już teraz trzaskałby drzwiami.
Wyjął z powrotem paczkę i wsunął do niej nietkniętego papierosa. Sekundę później do opakowania trafiła także pusta wewnątrz zapalniczka. Bezużyteczna. Podobnie jak ludzie.
Nie wiedząc co zrobić z rękoma, oparł je luźno po bokach kubła, zdartymi do mięsa opuszkami wybijając co jakiś czas bezgłośny rytm, jakby starał się nadać tej rozmowie pewne tempo.
Na pozór ślepe oczy wpatrywały się w nieznajomego, nieruchomo i czujnie. W niczym się teraz nie różnił od bezmyślnej istoty, która otrzymała zbyt dużo bodźców ze świata zewnętrznego — którą tak przeładowano informacjami, że kompletnie się zawiesiła.
Kiedy się poruszył, cisza między nimi zaległa jak kurz. Hiroto pokręcił głową, przymykając na moment opuchnięte powieki.
Na północy znajdziesz tylko trupy. Im dalej, tym ich więcej. Leżą gdzie padły. W jaskiniach i poza nimi, między drzewami lub zanurzone w wysychających korytach. Nie jestem znawcą, ale to nie jest normalne — i tu chyba wszyscy przyznają mi rację. — Dopiero, gdy się rozgadał, dało się zauważyć różnicę. Jego wymowa brzmiała nieporadnie, jak u kogoś, kto stara się nie seplenić, przez co każdą sylabę wypowiada ze zbytnim naciskiem. — Zaraza wkrótce dotarła tutaj i rozprzestrzenia się na dalsze rejony. Ma głęboko w dupie, że na tym wygwizdowie gówno żyje, że żarcia i tak nie starcza dla wszystkich. Żeby dorwać coś większego, trzeba się naszukać, nawyginać, cholera, trzeba stracić mnóstwo czasu, by znaleźć cokolwiek. A "to" i tak jest zawsze pierwsze. Wiesz dlaczego?
Nie oczekiwał odpowiedzi. Patrzył znów przed siebie, cały czas wybijając rytm.
Są ich dziesiątki albo setki, albo nawet miliony. Skąd mam wiedzieć? Całe roje. Osiadają na jeleniach i wyżerają je aż do kości. Czasami posilą się i zostawiają, przemieszczają się dalej, na południe. Pochłaniają wszystko na swojej drodze. — Nagle jego palce zatrzymały się, a on sam, bez namysłu, podniósł rękę i wskazał nią na siebie. — Miałem szczęście. Niewielkie, ale wystarczające. Wielu, z którymi wcześniej polowałem, poległo. Jeżeli nie w bezpośredniej walce, to po jakimś czasie. Paskudztwo, które roznosi to robactwo, wyżera cię od środka jak kwas. Zatruwa krew i mięso. Mija kilka dni i jesteś jak tykająca bomba, którą wystarczy dotknąć, żeby rozerwała kogoś na kawałki. Ni z tego, ni z owego okazuje się, że ktoś zeżre twoje flaki i wymiotuje, a potem wypala mu gardło i dławi się i staje pokarmem dla kolejnego frajera, który poczuł się zbyt bezpieczny, a zaraz zapłaci za to dużą cenę. Strach coś wziąć do gęby. Za dużo się teraz słyszy o tym, do czego to doprowadza. Żarcie samo pada przed tobą na glebę, a ty zdychasz z głodu tuż obok niego. Co tu się porobiło? — pytanie rzucił w przestrzeń, podnosząc się powoli do pionu. Wisząca na nim kurtka zaszeleściła, kiedy otarł się łokciami o boki. — Na północy będziesz potrzebował czegoś więcej niż szczęścia, przyjacielu, ale co może cię uchronić przed szarańczą? — Przetrzymał to kilka sekund. — Nie wiem. Chyba już tylko piekło.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.18 15:22  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
  Niepokój zaopatrzeniowca uznał za słuszny. Jeżeli coś miało być nienormalne, to dywany trupów się do tego zaliczały. Działający na wyobraźnie opis odległych horyzontów nie zachęcał. Wakacyjnych pocztówek z północy nie zamierzał ze sobą przywozić, więc gdyby efekt wizualny był jedyną przeciwną wyprawy na północ, nie zwracałby na to uwagi. Nieco gorzej było z kwestią przeżywalności, która jeśli uwierzyć relacji Makashimy, nie osiągała zawrotnych wartości procentowych.
  — Wypadałoby położyć się i czekać na śmierć — skwitował apokaliptyczną wizję mężczyzny.
  Może obraz zmierzchu człowieczeństwa obudziłaby w ludziach więcej empatii, ale tyle samo szans było na niepowstrzymany rozkwit Sodomy i Gomory. Dotychczas byli cieniem społeczeństwa, ale zgodnie z zapowiedziami niebawem nawet żywe trupy stanął się mniej żywe.
  Odwrócił głowę w kierunku z którego przyszedł. Wąski przesmyk prowadził zarówno na północ i na południe, wystarczyło tylko odepchnąć się od ściany i skręcić w odpowiednią stronę.
  Może takie podejście wcale nie było złe? Skoro paskudztwo zmierzało w ich kierunku, to po co dokładać sobie drogi? Przyleci samo, ale wtedy ludzie nie będą już zdolni do walki, zbyt wygłodzeni i wycieńczeni. Tyle, że co może zdziałać jeden mężczyzna szarżujący brawurowo na spotkanie ze śmiercią? Nie dziwił się, że Makashima nie był w stanie zgromadzić drużyny pierścienia, która wyłącznie po wysłuchaniu jego opowieści miała ruszyć na ratunek Japonii. Żyli w kraju kamikadze, ale tak jak i w przypadku pilotów boskiego wiatru, pikowanie na flotę wroga mogło ją jedynie opóźnić.
  — Zwolnij się z tego miejsca i naciesz resztą życia — zasugerował. — Nikt tego nie zatrzyma.
  Dotychczas sądził, że plaga dotyka wyłącznie zwierząt, a pogrom humanoidów jest następstwem wymuszonej głodówki, ale jeśli rój z jednakową destrukcyjnością traktował ludzi, to kolidowało to odrobinę z jakimkolwiek bohaterskim zrywem.
  Odetchnął głęboko i wrócił spojrzeniem na rozmówcę.
  — Więc to coś Ci to zrobiło? — zapytał, gdy zaopatrzeniowiec Przyszłości wskazał na siebie palcem. Odchrząknął na wspomnienie piekła. — Wygląda na to, że benzyna mimo wszystko by mi się przydała.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.18 23:06  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
Wypadałoby? ― Makashima zaśmiał się sucho, kręcąc przy tym głową. ― Tak, chyba tak. Ale ludzie są złośliwi. Ktoś mówi ci, w dobrej wierze, żebyś nie walczył, oszczędził sobie cierpienia... i co zrobi człowiek? Zacznie się rzucać, atakować i iść naprzód ― na złość wszystkim, którzy w niego wątpili.
Mężczyzna spojrzał w drzwi; za ich marną powierzchnią mamrotały głosy, szeptano rozmowy, burczało w brzuchu.
Mi też gadano, żebym sobie odpuścił, spieprzał na południe, gdziekolwiek. Może aniołowie by to odparli, przecież różne rzeczy robią, nie? Ale poszedłem, gdzie mi odradzano. I gówno z tego mam. ― Jakby dla podkreślenia swojej wypowiedzi podrapał się chudymi palcami po szczęce; pod paznokciami zostały mu miękkie części skóry, która odchodziła jak rozmiękły papier. ― Przynajmniej próbowałem.
Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, wciskając ręce pod pachy. Przez chwilę stał tylko, cały czas wpatrując się w wejście do Przyszłości. Na zamyślonej twarzy pojawiła się zmarszczka przechodząca między krzaczastymi brwiami.
Tak, to to. Ale mam wrażenie, że dorwało mnie z konieczności. Szedłem długo, mijałem to dość często. Po prostu im dalej na północ, tym większa u nich agresja. Może nie mają tam co żreć, bo i tak wszystko powybijały. Nie wiem. Ma to znaczenie?
Wreszcie oderwał spojrzenie od drzwi i wycelował je w Yume.
Napijesz się? ― mówiąc to, postąpił krok ku barowi, jednocześnie dając znak, że nie ma ochoty na dalsze siedzenie na dworze. ― Póki jeszcze jest ktokolwiek, co ci coś naleje.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.18 10:10  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
  — I co Ci się za to dostało? — zapytał, nie oczekując od zaopatrzeniowca baru odpowiedzi. Sam wiedział najlepiej, jak skończył się jego upór i chęć płynięcia wbrew wszystkim, pod prąd. W ludzkiej naturze pełno było zaprzeczeń, których przykre konsekwencje dało się zakryć jednym słowem. Próbowałem.
Ale nawaliłeś, nie udało ci się. Nikt nie będzie ci dziękował.
  W odwzajemnianym przez Yume spojrzeniu zachowało się na tyle szacunku do drugiej osoby, by nie spoglądał na Makashime ze współczuciem. Mimowolnie, śledząc ruchy mężczyzny sam podrapał się po podbródku. Pod krótkim zarostem wyczuwalne były nierówne powierzchnie niezaleczonej skóry. Ostatnie detale po przemianie potrafiły regenerować się tygodniami, ale wszystko to było jedynie przedsmakiem tragedii, którą mógłby się stać rzucając na plagę bez planu.
  — Ma znaczenie. Może nie wyraziłem się zbyt jasno, ale chcę zobaczyć to cholerstwo na własne oczy. Zobaczyć i przeżyć.
  Odepchnął plecy od ściany i podążył wzrokiem na barowe drzwi. Nie wypadało przypadkowemu gościowi wchodzić przez tyle wejście dla pracowników, ale dostał bezpośrednie zaproszenie. Poza tym, czy w obecnych czasach będzie mieć to jakiekolwiek znaczenie? Szczerze wątpił w to, że ktokolwiek zwróciłby mu nawet uwagę, gdy pojawi się w odpowiednim towarzystwie. Desperacja przywykła do ludzkich tragedii, ale Wuxian był niemal pewny, że pokiereszowany Makishima doznawał nowego rodzaju odrzucenia. Póki spełniał swoje zadania, był użyteczny, ale kto wie, jak wiele odebrały mu ambicje, które cisnęły nim w kierunku gniazda wszelkiej zarazy.
  Poczuł ciarki na karku. Sam nie chciałby tak wiele ryzykować, nawet jeśli prowadził życie w odosobnieniu. Było mu wygodnie tak, jak teraz, chociaż niewykluczone, że niszczycielskie dla ciała działanie zarazy mógłby dzięki swoim zdolnościom bez problemu uleczyć.
  — Nie mogę odmówić — przyznał, wchodząc do środka krok za właścicielem zmaltretowanego oblicza. Spojrzał na jego plecy. — Jeśli wybiorę się na północ, pójdziesz ze mną? — dodał pytanie, ciesząc się że nie musi go kierować do zmarnowanej, ludzkiej twarzy.
  Mówił zupełnie poważnie. Nawet biorąc pod uwagę wszystkie traumatyczne przeżycia zaopatrzeniowca, rzucił pytanie bez cienia żartu w głosie.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.19 1:13  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
Dotknął płaską ręką o długich, pajęczych palcach drzwi i pchnął je mocno do wewnątrz, od razu wypuszczając na dwór przytłumione pomruki, stuknięcia grubych spodów naczyń o blaty, kroków. Desperaci obcowali ze śmiercią od millenium, jedli jej z rąk, pili jej krew. Zdawało się, że nie ma siły, która dałaby radę sprawić, aby to miejsce opuszczono w popłochu, zapomniano o nim. Póki była szansa, aby tu zostać ― zostawali.
Fakt, że przyzwyczajono się tutaj do ciągłej walki o przetrwanie sprawił, że teraz, gdy pojawiło się nowe, o wiele groźniejsze niebezpieczeństwo, niektórzy nawet nie zdawali sobie sprawy, że powinni brać nogi za pas. Wystarczyło wejść do Przyszłości i zobaczyć, że barman wciąż zapewnia mało apetyczne, ale wystarczające posiłki, a także procenty, których żaden mieszkaniec M3 nie tknąłby choćby dwumetrowym kijem ― a które tutaj, na Desperacji, stanowiło rarytas. Prosperujące lokale to zawsze wystarczający argument, aby wmówić sobie, że jest jeszcze czas.
Dlatego kiedy padła propozycja Makashima zatrzymał się w połowie kroku, z piętą oderwaną od podłoża i resztą stopy przylgniętą do deski. Znieruchomiał na trzy sekundy, a potem obrócił głowę i spojrzał przez ramię na swojego rozmówcę, bacznie go obserwując.
Jeśli wybierzesz się na północ ― zaczął, nie wiedzieć czemu schodząc do cichszego tonu, jakby zapomniał, że w chwili obecnej im głośniej mówił, tym istniało wyższe prawdopodobieństwo, że ktokolwiek go zrozumie. ― Staniemy się kuzynami.
Zastygłe spojrzenie tylko udowadniało, że ex-zaopatrzeniowiec nie żartował; zagrożenie było wysokie. Alarm powinien błyskać na czerwono, ewakuując każdego. Tymczasem ze środka baru wciąż i wciąż dobiegały nieprzerwane rozmowy; uszczuplone o kilka głosów. Bo dzieci i martwi głosu nie mają.
Makashima wyprostował się, opadając z powrotem ciężarem ciała na obie nogi. Niespiesznie szurnął stopą po podłożu, obracając się bokiem do ciemnowłosego. Przymrużone w zamyśleniu oczy ani na moment nie zniknęły za powiekami; jeżeli mrugnął choć raz, nie dało się tego dostrzec.
Tak ― powiedział powoli, już mocniej i głośniej, prezentując się jak ktoś, kto dokonał własnie ważnej decyzji, odtrącając na boki wszystkie pozostałe opcje. ― Tak, powinienem. ― Uchylone drzwi zamknęły się na powrót, gdy Makashima postąpił krok na zewnątrz, zapominając o dopiero co rzuconej propozycji. ― Powinniśmy tam wyruszyć dziś. ― Mięsień drgnął na jego twarzy, poruszając szczątkami bezwargich ust. ― Nie, jutro. Po odpoczynku. ― A potem, równie gwałtownie, obejrzał się za siebie, wbijając wzrok w drzwi. ― Idź już. Zbierz siłę i cokolwiek, co uznasz za przydatne. Przyjdź tu o świcie, będę w pokoju na górze. Wtedy wyruszymy.

> Otrzymujesz +30 PF do zgłoszenia w odpowiednim temacie.
> W tym momencie rozgrywka się kończy. Przede wszystkim wybacz, że tyle to teraz trwało ― i że końcówka została urwana tak nagle. Nie chce jednak niepotrzebnie przeciągać, a patrząc na to, jak świetnie idzie serwisantom reanimowanie mojego gruchota, kto wie, kiedy tak naprawdę odzyskam sprzęt i będę mógł pisać regularniej. Na tym etapie robię zt x 2 ― chyba, że masz pytania do Hiroto lub chcesz pociągnąć wątek dalej z innych powodów (wtedy daj mi znać na PW).
> Następną lokację dostaniesz na PW, jutro.


zt ― Yume
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.19 21:35  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
Jericho zgłosił się do kolejnego zadania niedługo po tym, jak wrócił z Insomnią z Edenu. Mężczyzna nie chciał siedzieć na tyłku i nic nie robić, bo wtedy zaczynały go dopadać wątpliwości odnośnie tego, że jeszcze kiedyś odzyska wzrok. Dlatego też starał się robić wszystko, byleby nie myśleć o swoim, miał nadzieję, tymczasowym kalectwie.
Tym razem miał porozmawiać z kimś odnośnie Apokalipsy. Miał się wymienić informacjami, wrócić do bazy i przekazać wszystko Growowi. Snajper podszedł do tego z entuzjazmem, więc narzucił na siebie cokolwiek, zapiął kaburę z Glockiem i ruszył korytarzami w stronę wyjścia z kryjówki. Znał tunele na pamięć, więc nie miał problemów z dotarciem do drzwi, więc o ile jeśli na jego drodze nie stanęła jakaś przeszkoda, to powinien dotrzeć włazu nawet się nie przewracając. I wtedy, gdy był już poza kryjówką, wciągnął powietrze w płuca. Jego węch znacznie się wyostrzył i teraz czuł doskonale wszystkie zapachy. Uśmiechnął się pod nosem, po czym ruszył w stronę Baru Przyszłość. Szedł mając mapę w głowie. Dziesięć kroków prosto, potem w lewo, ciasna uliczka. Następnie kolejne sto siedemdziesiąt kroków, w prawo....
Han znał to na pamięć, odliczał po cichu pożądaną odległość, nie chciał się bowiem zgubić. Pomagały mu zapachy, które były charakterystyczne dla każdego miejsca. Czując woń alkoholu i odór nie mytego ciała wiedział, że właśnie mijał najsławniejszą melinę w tym mieście. Niezbyt zaszczytny to był tytuł, trzeba było przyznać.
Po kilku kolejnych minutach niezdarnego marszu, wpadania na ludzi, cichych, a czasem głośnych przekleństw kierowanych w jego stronę, dotarł do celu. Westchnął idąc na tyły budynku. To tutaj miał się spotkać z tajemniczą osobą. Na razie jednak nic nie słyszał, poza standardowym zgiełkiem miasta. Czyli mogło się zdarzyć tak, że dotarł tutaj pierwszy. Wyciągnął papierosa z kieszeni, po czym odpalił go wprawnym ruchem. Przyzwyczaił się do wykonywania tej czynności "na ślepo". Udawało mu się już nawet nie przypalać sobie włosów! To był sukces.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.19 23:14  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
  Zjawił się na w Apogeum dzień wcześniej, ale jego poszukiwania były bezowocne. Nie odnalazł nikogo, kto pasowałby do uwzględnionego w zleceniu rysopisu. Właścicielka niebieskich włosów była tutaj widziana przed kilkoma tygodniami, ale nikt nie był w stanie wskazać jej obecnego miejsca pobytu. Gdy zapadł zmrok, wynajął pokój w Melancholii i w nim przenocował po kilku głębszych w barze.
  Przed meliną pojawił mniej więcej o wyznaczonej godzinie, ale nie wszedł do środka, by ugasić pragnienie. Czekał na zewnątrz, po drugiej stronie ulicy, obserwując mijanych go obywateli Desperacji, wyposażony w papierosa między zębami i kilkudniowym zarostem.  Skupiwszy się głównie na przedstawicielkach płci pięknej, wypatrywał od kilku minut tą, z którą umówił się w tym miejscu, choć wiedział, że trudno było przeoczyć ją w tłumie. Była niczym sygnalizacja świetlna, widoczna z daleka. Po upływie dziesięciu minut na jego czole pojawiła bruzda w towarzystwie mniejszych zmarszczek. Skonsultował czynne oko z tarczą zegarka; wskazówki od sześciu lat ani drgnęły i był tego świadomy, ale nie pozbył się nawyku nabytego przed wieloma laty, kiedy jeszcze nosił identyfikator mieszkańca M-3.
  Zaciągnąwszy się po raz ostatni, wyrzucił niedopałek na podłoże i zmiażdżył go podeszwą buta, po czym wsunął do ust kolejną dawkę nałogu, ale coraz mniej mu się to wszystko podobało. Głębokie westchnienie wypadło z jego ust, wraz z dymem papierosowym. W końcu jego oko zatrzymało się na mężczyźnie, które, podobnie jak on, stał od kilku minut, pewnie też wystawiony do wiatru. Podszedł bliżej i przyjrzał mu się uważniej. Dostrzegł coś, co sprawiło, że na jego ustach zarysował się niewyraźny uśmiech. Żółta chusta. Znak przynależności do gangu, w którym była Reika. Czyżby zabrakło jej czasu, by się spotkać ze starym znajomym, a może miała pełne ręce roboty? No nic. Musiał zaryzykować.  
  — Jesteś z Psiarni? — zapytał bez słowa wstępu, podchodząc bliżej. Ludzka dłoń powędrowało do karku. Rozmasował palcami spieczoną przez słońce skórę. — Czekam na jedną z was. Reika się nazywa. Jest medykiem i gęba jej się nigdy nie domyka. Kojarzysz? — zapytał, nie czekając aż potwierdzi swoją tożsamości. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną, wykitowała kilka minut temu. Sterczał tutaj za długo.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.19 22:43  •  Tyły budynku - Page 12 Empty Re: Tyły budynku
Jericho czekał i chociaż minęło już trochę czasu od jego przybycia tutaj, nikt się nie zjawiał. Wypalił w tym czasie trzy papierosy, z których żaden nie by palony, by zaspokoić jego głód. Bardziej chodziło tutaj o znalezienie sobie jakiegoś zajęcia, zabicie czasu. W pewnym  jednak momencie postanowił chwilowo nie truć się bardziej, więc po prostu zaczął chodzić w tę i z powrotem. W myślach zaś przeklinał osobę, z którą miał się spotkać, za spóźnienie, chociaż tak na prawdę, wcale nie mógł być pewien, czy ta osoba się spóźniała. W końcu nie mógł sprawdzić nawet godziny.
W momencie kiedy nerwowo chodził w tę i z powrotem, usłyszał jak ktoś się do niego odezwał. Snajper wzdrygnął się, gdyż tak był pogrążony we własnej frustracji, że nawet nie zarejestrował zbliżającego się osobnika. Był to niewybaczalny błąd, który nigdy  nie powinien był się zdarzyć.  W końcu, mogłoby to go kosztować życie.
Han zwrócił swoje puste spojrzenie w stronę, z której dobył się głos.
-Nie, z Gułagu. - odparł, a w jego głosie dało się słyszeć zarówno sarkazm, jak i ledwie skrywany gniew. - Oczywiście, że z DOGS. - wiedział, że czasem mówiło się, że należeli do Psiarni, ale on osobiście nie przepadał za tym określeniem.
Chwilę później zajęty był wysłuchaniem mówiącego do niego mężczyzny. Westchnął.
- Reika zniknęła kilka tygodni temu i od tamtej pory nikt jej nie widział i, ponoć, nikt nie miał  z nią kontaktu. Dlatego wiele osób już postawiło nad nią krzyżyk. - powiedział, odpalając kolejnego papierosa, po czym zaciągnął się mocno. Dwa ostatnie zdania powiedział jednak tonem, który nie zdradzał żadnych emocji względem wymordowanej. Nigdy nie byli blisko, raz zamienili kilka słów i tyle. Jakkolwiek, była ona częścią rodziny, tak dla Mokugawy nigdy nie stałaby się kimś ważnym. Byłaby jak siódma ciotka po kisielu, o której coś tam się za gówniarza słyszało, ale człowiek nigdy nie przykładał do tego kogoś specjalnej uwagi.
-To z tobą miała się spotkać? - zapytał.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach