Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 12 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 24.05.15 15:15  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Z nieba lał się żar, kąsał kark wędrującego mężczyzny i zmuszał go do mrużenia oczu. Dzisiaj jak nigdy przeklinał swoją mono-kolorową garderobę. Miał wrażenie, że cały gorąc kumuluje się na nim. Z resztą był prawdopodobnie jedną z niewielu postaci przemierzających to pustkowie. Tak właśnie się czuł - potwornie osamotniony. Nie często nawiedzał go ten stan, ale dzisiaj wyjątkowo źle czuł się ze swoim obowiązkiem.
Otarł spocone czoło nie podnosząc wzroku. Nie musiał się rozglądać. Doskonale wyczuwał Jej obecność, wystarczyło tylko się na tym skupić i mógł odnaleźć bicie Jej serca na końcu świata. Kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej. Mógł być u jej boku w mgnieniu oka, nie przejmując się temperaturą, wciskającym się w każdy zakamarek ubrania pyłem, i postępującym zmęczeniem. Jakże tęsknił za dawnym stanem rzeczy gdzie wszystko było prostsze. Gdzie nie musiał czuć.
Chwilami zastanawiał się nawet czy nie pomóc sobie skrzydłami. Teoretycznie był na pustkowiu, a tu nie było w co uderzyć. Mógłby też lecieć nisko, by ewentualnie nie spadać z dużej wysokości, ale niestety obawa wygrała. Szedł jak zwykły człowiek bo i niewiele go od nich różniło. Swoje człowieczeństwo też dziś przeklinał na przemian z rozmyślaniem o tym jak będzie wyglądała rozmowa, która niechybnie go czekała.
Zadziwiające z jakim trudem przychodziło mu wzięcie winy na siebie. Wciąż szukał usprawiedliwień, ale niewiele ich znajdywał aż w końcu musiał się przed sobą przyznać - spieprzył sprawę. Spieprzył na całej linii i teraz musiał patrzeć na cierpienie, którego nie mogła unieść.
Dostrzegł ją w oddali. Bez życia, bez sił i nadziei. Zamarł obawiając się kolejnych kroków. Nie mógł się skryć. Tu nie było żadnego cienia, żadnej osłony. Tylko ona i on pośrodku bezkresu.
Idź, jesteś za nią odpowiedzialny.
Zacisnął szczęki. Ruszył. Jeszcze jeden krok...
Długi cień padł na leżącą w piasku bestię.
- Nayado, Już dobrze... - miękki głos niósł ze sobą spokój i nadzieję. Rozbrzmiał w jej głowie kojącym echem - Spokojnie, pomogę ci. Tylko pozwól sobie pomóc - Słowa nie przecięły ciszy. Nie otworzył ust. Patrzył na nią łagodnie jakby była dlań kimś ważnym, a nie potwornym wynaturzeniem, którego należało się bać. Bez lęku więc uklęknął na przeciw niej i sięgnął do dłoni zmienionych w potworne pazury. Pogładził zrogowaciałą skórę opuszkami palców. Delikatnie jakby dotykał najkruchszego szkła. Nigdy przedtem nawet nie musnął jej ciała i teraz żałował. Gdyby się pośpieszył w tej chwili mógłby trzymać w uścisku drobne dłonie, nie potworne szpony. Patrzyłby na piękną kobietę, nie na bestię...
Powinien się bać, każdy bałby się na jego miejscu, ale on za dobrze ją znał. Widział chwile jej szczęścia i bólu, i wierzył w to, że pomimo tak wielu zmian w sobie i w niej, nadal jest w stanie pomóc, naprawić błędy. Szczególnie teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 16:01  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Być może ten słoneczny żar w końcu strawiłby Vess i na pustyni w końcu pojawiłyby się jakieś kości i bakterie. A te w końcu pochłonie piasek i wieść o moim istnieniu zniknie. Czuła, że może tutaj umrzeć. Przez chwilę zastanawiała się, czy sobie w tym pomóc. To ciało jest tak twarde i wytrzymałe, że... Ale nie mogła tego zrobić, jakoby sparaliżowana strachem.
Kolejny wdech przyniósł ze sobą zapach wanilii. Wydaje mi się, że znam ten zapach. Ach... Mam halucynacje. Może to wpływ słońca nie pozawala mi określić w jakim jestem stanie? Pewnie jestem odwodniona... Ale kiedy lekka bryza przyniosła jej zapach, wkrótce usłyszała kroki. Może za chwilę zobaczę żniwiarza, który weźmie mnie tam, gdzie powinnam być...? Bardzo szybko wyczuła czyjąś obecność oraz bardzo, bardzo delikatny chłód wśród tego pustynnego ciepła. A więc już przyszedłeś? Jesteś szybki... Pomyślała.
Bardzo miły głos nakłonił ją do zsunięcia łap z czaszki i otworzenia oczu. Dostrzegła chłopaka, starającego się ją uspokoić. A może raczej pobudzić? Zeszły z niej, w ten czerwony piach, wszelkie emocje. Pozostała tylko chęć odejścia. Niepozornie wyglądasz, jak na boga śmierci. Pomyślała wiedząc, że on jej nie usłyszy. Żółte, wilcze oko obserwowało kolejne gesty anioła. Pomoc... Chyba najlepiej będzie, jeśli tutaj zginę... Przymrużyła oczy, ale nadal obserwowała twarz anioła. Nie boi się mnie. Ale czemu miałabym się dziwić z tego powodu? Jej oko zbłądziło w kierunku jego spojrzenia.
Zobaczyła w nim to, czego nie spodziewała się ujrzeć. Zamiast chłodu, ba, zimna i nieczułości kogoś, kto widział dziesiątki śmierci, zobaczyła łagodność, chęć pomocy, a nawet, wydawało się jej tylko troszkę, poczucie winy. Zaczęła przytomnieć z maligny i połączyła wspomnienie głosu anioła (który nawet nie otworzył ust!) z jego wzrokiem.
Nie przyszedłeś mnie zabić... Pomyślała i uniosła znad ziemi łeb. Musiała przekręcić go w bok, by nadal widzieć sylwetkę tuż przed sobą. Masz taki miły zapach... Wydaje mi się, że zawsze mnie otaczał... Nadal nie sądziła, czy też w ogóle nie docierało do niej, iż ten chłopak może słyszeć jej myśli. Jeśli nie przyszedł mnie zabić... to kim jest? Nie, zwykły śmiertelnik nie przeżyłby na tej pustyni, nie wyśledziłby mnie przez wiatr. Nie pachnie też metalem... Więc kim jest? Choć mijały tylko ułamki sekund, jej głowa wypełniła się myślami, poddenerwowaniem. Było to jednak lepsze niż poprzedni stan, w którym odrzucała wagę swego życia. Teraz, nieświadomie, przestała to robić zainteresowana, zaintrygowana i nadal trochę wystraszona.
Prawie nie czuję twojego dotyku... Pomyślała, gdy palce młodzieńca delikatnie zaczął muskać jej łapę. Przez krótką chwilę obserwowała ten zabieg. Zaraz jednak gwałtownie odskoczyła w tył stając na równe łapy. Pióra na jej ciele były w połowie uniesione, a głowę miała trochę poniżej karku. Zaskrzeczała głośno i jakby ostrzegawczo dwukrotnie, wydając z siebie krótkie dźwięki podobne do jastrzębich, ale ton niższe. Każdy kończył się wilczym warkotem. Nie dotykaj mnie! Nie zasługuję na to! Jestem potworem... Bestią... Nawet nie przypominam człowieka... nawet nic, co stworzyła natura, co stworzył... Bóg... Cofnęła się dwa kroki bojąc się dłoni posłannika Boga, który zniknął przed laty.
Walczyły w niej dwie racje, coraz bardziej podburzając ją do nerwowości oraz gwałtownych odruchów. Walczyły w niej rozpacz i nadzieja. Chciała jeszcze raz poczuć ciepło wyglądającej na człowieka istoty, z drugiej strony nie chciała jej czuć. Czuła się zbyt splugawiona, by zasługiwać na taki dotyk. Czuła się jakby była trędowata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.15 23:20  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Otworzył umysł, pozwolił jej myślom swobodnie plątać się między swoimi myślami. Charakterystyczne poczucie inności i oderwania od rzeczywistości podpowiedziały mu, ze nie robił tego od wieków. Przekaz Vess był ledwie echem, ale razem z nim płynęła mgła uczuć, która go dosięgała w sposób bardziej bezpośredni niż dotychczas. Nie była świadoma, że słyszy jej myśli jak swoje własne, posyłała je bezwiednie i mknęły do niego naturalnym potokiem. Wyłapywał z niego oznaki powolnego godzenia się z losem, a nie to chciał osiągnąć.
Uśmiechnął się ze smutkiem gdy wzięła go za zwiastun śmierci.
- Nie przyszedłem cię zabić. - Pokręcił głową, choć znów nie wyrzekł ani słowa.
Ścisnęło go w żołądku gdy pomyślała o zapachu. Na chwilę spuścił wzrok, zupełnie jakby się zawstydził. Naprawdę jednak pragnął ukryć ból, któremu nieostrożnie pozwolił się spleść z własnymi uczuciami. To był jej ból. Zawsze był z nią związany, zawsze wyczuwał jej niepokój, uniesienie, radość, ale dopiero stając się zupełnie ludzki, odczuwał je fizycznie, niemal jak swoje własne. Wcześniej nie musiał się kontrolować. Nigdy przecież nie pokazał jej swojego oblicza. Dzisiaj zaś, wszystko miało się zmienić.
Odetchnął płytko suchym powietrzem i podniósł spojrzenie. Uśmiechnął się. Wargi miał spieczone od gorącego wiatru.
- Możesz nazywać mnie Ergo. - Podpowiedział. Nie miał zamiaru prosto z mostu wyjawiać jej swojego pochodzenia i powodu dla którego chce jej pomóc. Na to było za wcześnie. Najpierw chciał sprawić by zaufała mu jako komuś pozornie bezinteresownemu. Choć... czy stróże nie byli bezinteresowni?
Gdy odskoczyła, pozwolił jej na to, nie reagując w żaden gwałtowny sposób. Nie podniósł się, nie cofnął dłoni, nawet nie zmienił wyrazu twarzy. W duchu jednak z ledwością powstrzymywał szalony bieg serca. Gdy leżała nie wydawała mu się tak ogromna. Była mutantem, to prawda. Zlepkiem wielu dostojnych istot. Idealna w swojej niedoskonałości. Zapewne nie miała pojęcia, że wirus stworzył coś pięknego na swój makabryczny sposób.
Z jednej strony uradował go fakt, ze ocknęła się z otępienia, ale z drugiej nie pragnął jej wzburzenia. I choć bardzo chciał utrzymać na wodzy własne uczucia, jej ostatnie słowa sprawiły, ze nie mógł się powstrzymywać. Nie mógł pozwolić Vess tkwić w tak krzywdzącym przeświadczeniu.
Podniósł się. Nie otrzepał kolan do których przywarł miałki piasek. Spojrzał w bezchmurne niebo, mrużąc oczy przed palącym słońcem.
- Nigdy nie zapominaj, że jesteś człowiekiem. Gdy o tym zapomnisz, przestaniesz nim być i zostaniesz marionetką instynktu. - Tym razem łagodny głos stał się silny, pewny. Taki też w jednej chwili objawił się stojący przed nią młody mężczyzna. Cichy port na morzu niepewności i samotności. Łagodne rysy nabrały ostrości, a oczy powagi. Tej charakterystycznej powagi właściwej bytom dużo starszym i bardziej doświadczonym. Takiej powagi w której można szukać oparcia i rady.
Starał się odszukać wzrokiem błysk pomarańczowych ślepi, a gdy to zrobił, zbliżył się. Wyciągnął do niej dłonie i objął nimi jej pysk. Uniósł go nieco. Zupełnie jakby nic nie robił sobie z jej ostrzeżeń, pochylił się i przycisnął czoło do rozgrzanej słońcem kości.
- To nie forma czyni cię człowiekiem. Musisz w to uwierzyć, to twoja jedyna nadzieja. Nie porzucaj jej. - Wiatr porwałby jego głos gdyby nie to, że mówił tuż przy niej. - Ja jestem tutaj żeby nie dać ci zapomnieć o tym, kim naprawdę jesteś. Jesteś człowiekiem. Inaczej nie przyszedłbym do ciebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 8:30  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Mężczyzna nie był zabójcą, nie przyznawał się do tego. Cały czas jednak wydawał się jej bytem, który znała, który nie mógł przejść przez całą pustynię śladem jej łap. Bo choć głębokie, wiatr zasypywał je niemal natychmiast. Vess myślała o istocie, że jest to pewnego rodzaju boży posłannik. Albo fatamorgana. Trwała jednak zdecydowanie zbyt długo. I to tajemnicze przeczucie mrowiące z tyłu czaszki, jakby to było... coś innego.
Ergo... Powtórzyła w myśli, jeszcze nie do końca rozumiejąc, że te są słyszalne dla anioła. Nie, żeby była wcześniej jakaś wierząca, ale znała poglądy Aonistów oraz zasady chrześcijan, których nawet świadomie się trzymała. Dlatego mając przed sobą ten obraz, nie umiała myśleć o istocie inaczej jak o pozostałości po niegdyś wszechpotężnym Bogu.
Zaobserwowała, w chwili, kiedy skrzydlaty się przedstawił, jego wysuszone usta. Czy on może tu dłużej przebywać? To może być nieco dziwne, ale w ostatniej chwili ukojenia pomyślała o jego bezpieczeństwie.
Potem akcja potoczyła się zbyt szybko, by sama mogła jakoś na to zareagować, spokojnie przemyśleć. Jej ryk przeciął cichy świst wiatru, a emocje wzburzyły umysł. Górowała w nich rozpacz i zagubienie. Patrzała na Erga, niemal podziwiając jego opanowanie. Potem zwiesiła łeb, jakby chciała ukryć go między łapami. Na tej przepełnionej ciszą pustyni dostrzegała rzeczy wcześniej niedostrzegalne dla jej ludzkiego oblicza. Zauważała lekko chaotyczny, przyspieszony oddech, nerwowość w spojrzeniu. Przymrużyła oczy stwierdzając, że go wystraszyła. Kolejny powód do nienawiści wobec siebie. Była przerażająca.
Obserwowała jak wstawał. Za jego spojrzeniem zerknęła w niebo, ale wróciła swoim wzrokiem do niego. Silny głos przyćmił jej obawy, sprawił też, że trochę się skuliła, a raczej łeb. Odwróciła wzrok od posłańca przyglądając się jego stopom, które powoli zakrywał drobny piasek. Nawet w tej chwili, przez jedną sekundę pomyślała, że chce coś z tym zrobić.
Nie była w stanie odpowiedzieć na jego słowa, na jego przekaz. Wiedziała tylko, że nie chce stać się potworem, którego natura dorównuje jemu ciału. Spojrzała na anioła, a on spojrzał na nią i zbliżył się. Zadrżała, ale nie uchyliła się ponownie. Zobaczyła dłonie, które musiały oprzeć się na jej pysku. Delikatne uczucie na szyi oraz gest podpowiedziały jej, co powinna zrobić, toteż lekko uniosła pyk, przestając go kulić. Zamknęła oczy. Anioł mógł poczuć, że oczyściła swój umysł z wielu emocji. Szala w jej głowie zaczęła prognozować równowagę. Poczuła bardzo silny zapach wanilii. Wiedziała, co się stało. Wiedziała, że mężczyzna pochylił się nad nią. Wiatr muskający jej ptasie skrzydła sugerował przeszkodę bardzo, bardzo blisko. Kiedy otworzyła oczy dostrzegła cień nad jednym ze swoich oczu. Te, mające niewielki kąt widzenia do przodu, tylko wyłapywały ręce i boki sylwetki. Nie śmiała się jednak ruszyć. W jej myśli wkradł się głęboki smutek, który trudno było jej opanować. Pomyślała o tym, co poczułaby, będąc człowiekiem.
Nie czuję cię... Szepnęła w swojej głowie. Ostatnie słowa Erga dały jej ostateczną odpowiedź, że on ją rozumie. Jej czaszka nie była wyposażona w nic, przez co mogłaby czuć dotyk. Nie porzucę... Obiecuję... Ponownie zamknęła oczy dając poczuć innym zmysłom obecność mężczyzny. Jego obecność oraz nie okazywanie strachu zaczęły ją podbudowywać i uspokajać, dał jej trochę tych sił, aby zaczęła walczyć z irracjonalnymi myślami wpełzającymi do jej głowy. Silny, waniliowy zapach, tak delikatny zarazem, koił ją. Aż niemal zapomniała, w jakim ciele się znajduje. Słyszała ciche bicie serca, przyspieszone, ale dosyć spokojne. Pozwoliła objąć się tym bodźcom. Wysunęła przed siebie skrzydła. Jednym osłoniła istotę przez piaskiem wędrującym z wiatrem, a drugim stworzyła cień.
Gdyby mogła, uśmiechnęłaby się. Z pewnością zrobiła to w duchu, uświadamiając sobie, że to ciało może być przydatne. I że DOGSy mogą zobaczyć jego zalety. Otworzyła oczy powracając do rzeczywistości.
~ Kim jesteś? ~ Słowa te skierowała bezpośrednio do chłopaka. Nie rozumiała na czym polega to, że on ją rozumie, ale chciała, by te usłyszał wyraźnie. W myśli zawierającej ten przekaz można było wyłapać zaciekawienie, resztki stanu emocjonalnego, z którego się wyrwała, ale też nieśmiałość. Brała go za kogoś, kogo niegdyś stworzył Bóg. Nie wiedziała, na co mogła sobie pozwolić. Na razie nie pozwalała sobie na odsunięcie się, chociaż to nie dotyk czy bliskość jej przeszkadzały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 15:16  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Jak na komendę zsunął dłonie na jej szyję, wtopił palce w zmierzwione wiatrem futro. Zdziwił się jego miękkości. Gdyby nie wszechobecny pył byłoby niezwykle gładkie.
- Reszta ciała chyba czuje już całkiem nieźle? - Zagłębił palce w futro i dotknął rozgrzanej skóry. Na pewno tego nie widziała, ale uśmiechnął się. Czuł, że powraca do niej spokój, a to było wielką nagrodą. Choć cieszył się z tego małego sukcesu, to nie mógł pozwolić sobie na prawdziwą radość. Przed nim, czy raczej przed nimi, jeszcze długa droga.
Rozczuliła go jej opiekuńczość. To prawda, że wędrówka go zmęczyła, ale nie był człowiekiem do tego stopnia, by nie mógł poradzić sobie z takimi trudnościami jak pragnienie czy gorąc. Jednak nie powiedział jej, że w żaden sposób nie potrzebuje pomocy. Im mniej skupiała się teraz na sobie, tym lepiej. Oczywiście przyjdzie czas także na egoizm, ale na razie pozwolił jej na taki sposób odganiać demony własnych ograniczeń..
Trwał pod baldachimem jej skrzydeł tyle, ile potrzebowała żeby uspokoić nerwy. Wciąż, odruchowo mierzwił jej futro, trochę tak, jak czochra się ulubionego czworonoga. Nie odsunął głowy, nadal wspierał ją o jej czoło. Dopiero zadane w prost pytanie zmusiło go do wyprostowania się. Uczucia jakimi nacechowała przekaz sprawiły, że nie mógł ukryć uśmiechu, który przeciął mu twarz, ale był też zgoła inny niż poprzednie. Jakby bardziej... ludzki.
- Kimś, komu możesz zaufać. - Echo jego głosu odbiło się w myślach dziewczyny nienachalną wesołością. - Skoro już nieco ochłonęłaś, myślę, że możemy porozmawiać w drodze. - Spojrzał za siebie na bezkres pustyni. Miał nadzieję, że się nie zgubił. W tę stronę łatwo było iść, ale w drugą... Cóż, postanowił na razie po prostu zawrócić. Później będzie się martwił, o ile w ogóle będzie musiał. Problem leżał tylko w tym, że Vess była zmęczona i jak najszybciej przydałoby się znaleźć cień oraz wodę.
- Chodź. Na razie musimy poszukać jakiegoś kąta w Desperacji i pomyśleć co robić dalej. A co do mnie... cóż, to skomplikowane. - Uśmiechnął się szelmowsko, czochrając i tak mocno roztrzepane włosy. Po chwili osłonił oczy przed pędzącym pyłem i po wybraniu (miał nadzieję) odpowiedniej drogi, ruszył. Nie potrafił tak po prostu przyznać się do bycia stróżem. To zapewne zrodzi tysiące niewygodnych, bolesnych pytań. Wiedział, ze go nie ominą, ale wolał odpowiadać na wszystko gdy już odpoczną i zregenerują siły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 19:59  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Znowu przymrużyła oczy, tym razem lepiej czuła się pod jego dotykiem. Bodźce na szyi były dużo wrażliwsze niż te na łapach. Cóż, tamte były dosyć zrogowaciałe. Cała jej skóra miała jednak receptory czuciowe. Bardzo wrażliwe były też skrzydła. Vess wydała z siebie, trochę mimowolnie, niski pomruk w chwili pytania mężczyzny. Wyrażać miał aprobatę, czy raczej lekkie zadowolenie wynikające z kontaktu, chociaż mogło to brzmieć dwuznacznie. Nawet jednoznacznie dla obcych.
Zgodnie z myślami Ergomiona, niemyślenie o sobie z pewnością pomagało Vess odnaleźć się w nowej sytuacji, a nawet, chociaż po części się zaakceptować. Każda myśl sprowadzająca się do jej ciała budziła obawy i samoagresję, zwłaszcza dołączając do tego pozycję swojego, jak mniemała, jedynego towarzysza. W jej głowie pojawiło się kolejne pytanie.
Myśl o nim, przerwał jej zanik bodźców. Przechyliła głowę w bok, żeby popatrzeć na prostującego się mężczyznę. Teraz jej pysk nie wyrażał niczego poza grozą, ale gdyby miała teraz ludzką twarz, patrzałaby z dołu, z nieco zwieszonymi ramionami, z lekko uchylonymi, różowymi, miękkimi wargami, na których nie został złożony ani jeden pocałunek...
Nie pomyślała o tym w tej chwili. Chociaż mogłaby to zrobić przed kwadransem. Sama wiedziała, że w tej chwili to dla niej lepsze, żeby skupić się na towarzyszu. Gdyby wierzyła, że Bóg gdzieś tam jest, z pewnością by mu teraz podziękowała. Wyłapywała bodźce z tonu jego przekazu i sylwetki. Trochę przypomniał jej „tego wesołego chłopaka z sąsiedztwa, za którym oglądały się dziewczyny”. Niepozorny, ale uśmiechnięty, zarazem wyglądający na godnego zaufania i miłego.
~ Przepraszam. ~ Szepnęła, spoglądając przez chwilę na piasek. Słowo miało nawiązywać do owego ochłonięcia. Czuła się, jakby sprawiła mu tym problem. Nigdy nie lubiła ich stwarzać. Zawsze też opiekowała się swoją młodszą siostrą, więc poczuła lekkie zrezygnowanie, kiedy anioł uciekł spod jej baldachimu. Zarazem myślała o nim jak o aniele, a zarazem jak o towarzyszu, ba, przyjacielu, którego znała od dawna. A może jego anielski autorytet ginął z powodu nikłej wiary w Boga oraz jego obecne istnienie?
Wyłapała jego spojrzenie na pustynię. W duszy uśmiechnęła się leciutko. On ją zaakceptował i... to wydało owoce. Poczuła się lepiej z sobą samą. Skinęła na słowa mężczyzny. Gdyby mogła, odwzajemniłaby uśmiech czymś bardzo podobnym, ale nie tak śmiałym. W końcu... miała możliwości ponad ludzkie.
Ergo poszedł w jedną stronę, zaś Vess stanęła na tylnych łapach, a kiedy, po kilku chwilach opadła, przetrąciła jego łokieć, bardzo ostrożnie, łbem. Zaskrzeczała cicho i wskazała łokciem skrzydła trochę bardziej na lewo. Instynkt. Czuła, że stamtąd przyszła. Czuła też, że kierunek wiatru na tej pustyni nie zmienił się, jak martwy, wiał stale z jednej strony. Jeżeli się nie myliła, kiedyś w końcu dotrą do Gór Shi.
~ Ergo? ~ Głos w jej umyśle pozostał taki, jaki posiadała za życia. Delikatny, należący do młodej dziewczyny, czysty. ~ Dlaczego tu jesteś? Dlaczego ze mną? Jesteś aniołem, albo czymś takim, prawda? Na długo... tu będziesz? ~ Kilka pytań z wielu tych, które chciała zadać, jakie ją nurtowały i drażniły tę negatywną szalę wagi jej opanowania. Była zmęczona, ale towarzystwo ją ożywiło. Unosiła szyję na wysokość taką, na jakiej obserwowałaby świat. Sto pięćdziesiąt parę centymetrów. Jedno oko zamykała, bo żeby patrzeć do przodu, musiała przekręcić trochę głowę. Przekręciła ją w lewo, bo szła po lewej od anioła. Po jakimś czasie miała zrezygnować z tego pomysłu i standardowo zawiesić głowę i zamknąć oboje oczu. Zdając się na inne zmysły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 20:52  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
- Nie masz za co przepraszać. - W porę powstrzymał nurt swych myśli, by nie wypłynął do niej dalszy jej ciąg. To ja powinienem przepraszać.
Szedł przed siebie, ale szybko zorientował się, że dziewczyna za nim nie podąża. Spojrzał przez ramię dokłądnie w chwili w której Ves stawała na tylnych łapach. Musiał przyznać, ze robiła nie małe wrażenie. Gdyby tylko udało mu się przekonać odpowiednich ludzi o jej człowieczeństwie, być może wróciłaby do społeczeństwa. Na pewno nie na takich samych zasadach, ale wystarczyłaby namiastka by nie popadła w szaleństwo.
Gdy tak na nią patrzył i próbował nałożyć obraz drobnej dziewczyny na to, co miał przed oczami, zwyczajnie robiło mu się przykro. Jej losy nie były kolorowe. Od samego początku życie dawało jej w kość. Nie poznała czym jest przyjaźń, miłość... Nie zdążyła. Obecnie miała marne szanse na zystanie przyjaciół o kochankach nie wspominając. I właśnie teraz okazywało się, ze był jej jedyną przyjazną istotą. Zyskując materialność i szereg ludzkich odruchów, doskonale wiedział czego potrzebuje człowiek aby nie zwariować. Choćby jednej przyjaznej twarzy, ciepła płynącego ze zwykłego przytulenia. Trzymał dzielnie ciężar tego obowiązku, ale przecież dopiero teraz naprawdę poznał jego wagę.
Gdy wskazała kierunek, pokiwał głową z aprobatą.
- Nie chciałem mówić, ale łatwiej szło się w tę stronę. Dobrze, że masz orientację w terenie. - I ruszył z nią tam, gdzie chciała iść. Wprawdzie miał zamiar zapytać o jej znajomość Desperacji, ale mu przerwała.
- Mmm? - Zamruczał tuż po tym jak zawołała go po imieniu, jeszcze nim zadała szereg niewygodnych pytań. Potem westchnął cicho. Prawdopodobnie nie było tego słychać przez jednostajny świst pustynnego wiatru. Dedukcja dziewczyny była doskonała. Ergo nie spodziewał się, że tak łatwo przyjdzie jej uwierzyć w to, czego jeszcze nie zdążył jej wyjawić. Mógłby wprawdzie dalej ją zwodzić, ale nie miał w tym celu. Zasługiwała na prawdę, jednak nie w formie obucha, który zmiażdży kruche zaufanie. Musiał ją dawkować i tym razem robić wszystko delikatniej i rozważniej niż miał w zwyczaju. Na ziemi nie słynął przecież z wyżej wymienionych cech.
- Tak... - zaczął, ale dalej ciężko było mu przekazać myśli w takiej formie w jakiej chciał. Chaos kłębiący się w jego głowie mógłby być dla niej niezrozumiały, albo co gorsza, mogłaby zrozumieć coś nie tak, jak powinna. Musiał być ostrożny. Więc gdy podjął na nowo, czuć było, że waży każde słowo. - Tak, jestem aniołem. I nie zamierzam się już oddalać. Nie musisz się obawiać, że zostaniesz sama. - Uśmiechnął się łagodnie do idącej u boku Vess. Prawda była taka, że nigdy nie powinien tracić jej z oczu. - Mówiąc wprost, jestem twoim aniołem. - Dokończył. Wzrok miał utkwiony w horyzoncie, a z ust zniknął gdzieś wcześniejszy uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 15:11  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Tak jak w Boga, Vess nie wierzyła również w los. Wierzyła, że można kuć swoje przeznaczenie w pewnym stopniu. Przeszkody, potknięcia, przypadki, nagłe sytuacje wynikają z życia innych. To oni kształtują swoją przyszłość tak, że są w tym miejscu, w tym czasie, z takim wyposażeniem. Odnajdują się w otoczeniu, które wpływa na przebieg kucia, ale istnienia nadal mogą kuć. Tępy miecz, który tworzyła Urue, symbol jej życia coraz bardziej nabierający kształty został zatopiony w ogniu, by teraz rozpocząć kucie na nowo. Niewielu dostaje nową szansę. Nigdy nie wyostrzony miecz miał szansę stać się ostrym szponem.
Odpowiedź Erga przyjęła z milczeniem. Nie chciała skupiać swoich myśli wokół rzeczy, które ją peszyły. Nie chciała też wracać myślami do owego tępego, choć pięknego miecza. Nadal niedoskonałego, ale dojrzewającego w kuźni przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Do swojego ciała. Zamiast tego starała się myśleć o DOGSach. Oni traktowali ją jak siostrę. Każdy bez wyjątku. Nie zależnie, czy był to morderca, czy może któryś z hartów czy nawet Growlithe. Każdy starał się być uprzejmy na swój sposób, mimo tego, że ogrom gangu nie pozwalał na bliższe poznanie wszystkich.
Gdyby tam została przyjęta... Cóż, tam miała szansę zostać przyjętą. Gang traktował swoich ludzi jako rodzinę. Składał się też z Wymordowanych, którzy byli tam akceptowani na równi z żyjącymi ludźmi. Z tego, co podejrzewała, główny dowódca też nie był człowiekiem. Miewał napady agresji, jak co poniektórzy truposze, których się bała. Cóż, cały czas myśl o Wymordowanym sprawia, że biegną po niej ciarki, ale zawsze była wyrozumiała wobec nich. Jak cała „rodzinka”. Niektórzy byli ludźmi ze zwierzęcymi defektami, nie kojarzyła nikogo o wyglądzie tak zwierzęcym jak ona sama i ludzkim rozumie, ale kto wie? Zdaje się, że przyjaźniła się z jednym Wymordowanym. Ale czy można nazwać przyjaźnią krótkie pogaduchy oraz przebywanie w komfortowym milczeniu? Na zasadach małomównej Vess i Ourella być może owszem.
Obserwowała uważnie anioła. Dostrzegła inne od innych poruszenie jego piersi oraz zmianę wyrazu twarzy. Zrozumiała, że on nie ma ochoty o tym mówić. Ale znała podobny wyraz twarzy. Jakby coś przeskrobał. To ostatnie potwierdziło owe „tak”. Niosło ze sobą lekkie zmieszanie i zamyślenie. Może było to złudzenie, może to było to, co Vess tylko chciała widzieć. Czy raczej słyszeć.
Słowa, które jej przekazał odpowiedziały nawet na więcej pytań, niż Ergo chciał odpowiedzieć. Jej czujność wzmogła się, a pobudzona ciekawość stała się bodźcem „uważaj”. Zamknęła oczy, jak ostatnio miała w zwyczaju. Nadal nie do końca przywykła do tak szerokiego kąta widzenia. Poruszała się jednostajnie, myśląc, na własny sposób układając sobie to w głowie.
Jest aniołem. „Moim”. A więc ja „mam” jego. Mam go, więc jest ze mną w jakiś sposób powiązany. Na myśl przychodzi mi tylko jeden rodzaj związku anioła z człowiekiem. Jak to szło? Bóg odszedł, lecz anioły zeszły na ziemię, więc „Aniele, Stróżu mój?” Nie zamierza się „już” oddalać. Więc był przy mnie od dłuższego czasu. Najprawdopodobniej dłużej niż wtedy, gdy „to” się stało. Jeżeli „już” nie ma zamiaru się oddalać, zrobił to co najmniej raz.
~ Stało się to wtedy? Oddaliłeś się, kiedy To mi się stało? ~ Jej ton był nacechowany powagą. Gdyby mówiła na głos, nie byłoby w tych słowach żadnej emocji, którą dałoby się odczytać. Nie było w nich też oskarżenia, groźby, ani żalu. Mogło się jednak skrzydlatemu wydawać, że gest przekręcenia łba na bok i uchylenie żuchwy mogło być prezentacją uzębienia. Nie trwało to długo, sekundę, dwie. Podczas tego manewru otworzyła oko, by przypatrzeć się mimice mężczyzny. Pustka.
Otworzyła pysk i wzięła jego przedramię w zęby, bardzo, bardzo delikatnie. Miała trochę suchawy język, więc nie powinna go oślinić. Pociągnęła go lekko, żeby się zatrzymał. Wtedy puści go, skoczy do przodu i okręci się wokół przednich łap, by jednym susem, z małą poprawką, stanąć naprzeciw anioła. Przechyliła głowę w bok. Jej złote ślepie, otoczone mięsistą tkaną Wlepiło swój ptasi wyraz w jego twarzy. Nie wiedziała jak głęboki ma dostęp do jej serca, czy umysłu. Jak bardzo znał ją z poprzednich lat.
~ Wróciłeś. ~ Rzekła tonem podobnym do wcześniejszego. ~ Boga nie ma, czyż nie? Już nie. ~ Jak się poprawiła. ~ Przyjmę zatem, że nie miałeś obowiązku, by wrócić. ~ Powiedziała i zbliżyła się o krok łamiąc swoje własne bariery. W tej chwili myślała o nim jak o aniele. Dumnej, mądrej, starej skrzydlatej istocie. ~ Dziękuję, że wróciłeś. Jestem wdzięczna. Pewnie nie pierwszy raz zdążyłeś mnie uratować. ~ Dlatego nie miała zamiaru się skarżyć. Nawet nie pomyślała o skardze. Jej głos zmiękł, zrobił się jakby wyrozumiały. Nie sądziła, by miała co mu wybaczać. Nie uważała żeby on, jako potężny anioł teraz skryty w ciele młodego chłopaka, musiał jej pomagać. Sądziła, że robi to z własnej woli. A chociaż nie ludzka... to jego własna. Sądziła, że i on, jako byt nadludzki, kuje swoją harfę. Ponoć ludzie podobni są do Boga, a aniołowie są jego tworem jak istoty człowiecze.
Vess wiedziała również, że mogłaby umrzeć na tej pustyni. A nawet jeśli nie, w końcu by zdziczała. Albo zatraciła się w sobie. ~ Dlatego... ~ Najwyraźniej ciężko przeszłoby jej to przez gardło, gdyby z niego korzystała w tej chwili. ~ Jeżeli taka jest twoja wola... Ja proszę, byś został jeszcze trochę. ~ Obiecał jej to przed chwilą, ale i tak chciała to powiedzieć. Chciała, by wiedział, że jej na niemu zależy, że jest wdzięczna, że uznaje jego autorytet i nie powinien czuć winy, bo Vess nie sądzi, że ma mu cokolwiek do wybaczenia. Pomyślała, że Ergo z jakiegoś powodu czuł się winny, miała takie przeczucie przez zmianę jego zachowania i nastawienia. Jej siostrzyczka jak narobiła kłopotu przedszkolance też starała się utrzymać pokerface. Chociaż to może nie akurat najlepszy przykład.
Nagle, nieco silniejszy podmuch wiatru połączony z przechyleniem czaszki Nayady, strącił chustę owiniętą wokół jej rogu. Niegdyś wyszyty był na niej pudel, teraz jego kawałek. Kiedyś była soczyście żółta. Teraz zaschnięta, stara krew oblepiona była piaskiem. W ogóle stała się brązowa od wszelkich brudów. Zareagowała natychmiast. DOGS to było dla niej coś ważnego. Społeczność, rodzina. Gang, ale S.SPEC sam sobie zawinił, że ma przeciw sobie gang. Rzuciła się w bok i gwałtownie wyskoczyła w powietrze, łapiąc łapą materiał, który przygwoździła do ziemi. Odetchnęła z ulgą. To oraz blizna za jej łopatką mówiły o przynależności do grupy. Ale to chusta pierwsza mogła rzucić się w oczy. Nieco poszarpana, ale chustkowata. Przysunęła łeb do ziemi i położyła się na łokciach, próbując na nowo owinąć swój róg, tym razem jeszcze trochę ciaśniej. W końcu i tak puści, nie mogła jej zawiązać, ale może wytrzyma do odejścia z tego miejsca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 18:12  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Ergo, prawdopodobnie tak jak większość aniołów, działał na dawno wyrytych w jego istnieniu skryptach. Wiara nigdy nie była zachwiana. Nie było pokus, które mogłyby to zrobić. I nawet teraz, żyjąc jak człowiek, wciąż daleki był od przyjęcia ludzkich ideałów. Gdyby ktoś zapytał go jaki jest cel jego istnienia, czego pragnie? Odpowiedź byłaby tylko jedna - Służyć. Służyć radą, być nadzieją, przynosić ukojenie. Tym był. Nikt nie wymagał od niego poświęcenia dla innych prócz Vess. Miał pod swymi skrzydłami jedynie ją i to właśnie z nią jego los był związany. Aż do końca. Czasem zastanawiał się nad tym, co stanie się w chwili jej śmierci. Kim będzie gdy skończy się nałożony nań obowiązek?
Kolejny raz go zaskoczyła. A może to on nie miał takiej wprawy, by ukrywać emocje, i nie sprawił jej żadnej trudności w odkryciu prawdy, która go niepokoiła? Nie ważne. Teraz też nie udało mu się ukryć zmieszania.
- Cóż, chyba nie jestem najlepszym stróżem. - Uśmiechnął się kwaśno do przestrzeni przed sobą - Mógłbym powiedzieć, że nie chcę o tym teraz rozmawiać bo i tak jest w istocie, ale widzę, ze nie dasz mi spokoju, prawda? Jesteś przecież taka dociekliwa...  - Nie dała mu dokończyć. Poczuł jak chwyta go za rękę i zatrzymał się posłusznie. Nie było sensu unikać dalej tego tematu, skoro już padło najważniejsze pytanie. Teraz Ergo musiał zmierzyć się ze swoim demonem, bez względu na reakcję podopiecznej. Szkoda tylko, ze nadal tkwili na środku pustkowia, spragnieni i zmęczeni.
Choć chciał mówić dalej, nie pozwoliła mu. Przerwała słowami jakich nie spodziewał się usłyszeć. Czyżby oceniał się zbyt surowo? Nie. To niemożliwe. Doskonale znał wagę swojego zaniedbania, a tymczasem okazywało się, że wszystko jest mu wybaczone. Tak po prostu.
Spojrzał na nią z tkliwością z jaką nigdy na nikogo nie patrzył. Przez chwilę wydawał się przez to okropnie kruchy i samotny. Oto miał przed sobą przerażającą bestię o sercu tak czystym, że jego własne wydawało się przy nim zgniłym kawałem mięcha. Była taka niewinna i naiwna. I choćby dlatego potrzebowała opiekuna.
Otworzył usta by odpowiedzieć, ale silniejszy podmuch wiatru cisnął w nich chmurą pyłu i zerwał chustkę z rogu Vess. Niemal w tym samym momencie skoczyli ku niej, ale to dziewczyna chwyciła ją pierwsza. Widząc jak mocuje się z tak prostą czynnością, uklęknął obok niej i łagodnie odebrał kawałek materiału.
- Mylisz się - zaczął, wytrzepując go - mam obowiązek, ale przez materialną powłokę nie mogłem wywiązywać się z niego w odpowiedni sposób. - Złożył chustkę tak, by widać było wyszyty na nim wzór. W duchu też przeklął swoje tchórzostwo. Jak mógł nawet teraz się usprawiedliwiać? Należało z tym skończyć.
Zaczął metodycznie zawiązywać materiał na jednym z rogów,
- Nie twierdzę, że gdybym wtedy był przy tobie wszystko potoczyłoby się inaczej, ale... - Zacisnął supełek i zsunął dłoń na bok jej pyska, a przypominając sobie, że nie ma tam czucia, przesunął ją dalej, na kark. Spojrzał w jedno ze ślepi. - ...Przepraszam. - Pokręcił głową, uprzedzając wszystkie jej negacje. Widać było, że właśnie się poddał - Jestem głupcem. Nie powinienem się ukrywać. Gdybym od razu przyszedł do ciebie, może moja cielesna powłoka przydałaby się na coś, a nie była jedynie bezsensownym siedliskiem pokus. - Odsunął dłonie i nie bacząc na to, że są brudne od krwi i piasku, przeczesał nimi włosy. Pomimo słów jakie jej przekazywał i tej kropelki poczucia winy, jego twarz była spokojna - Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała bym ci towarzyszył, ale proszę, pozwól mi najpierw upewnić się, że dotrzesz do bezpiecznego miejsca. Później, zrobię co zechcesz.
Mówił prawdę. Odejdzie, jeśli tego będzie pragnęła. Oczywiście nie w taki sposób w jaki rozumie się to stwierdzenie potoczenie. Po prostu wróciłby do ukrywania się. Przecież nie mógł porzucić swojego jedynego celu. Wszelkie doczesne przyjemności nie potrafiły zupełnie przyćmić mu poczucia obowiązku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 19:02  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Vess... Tak naprawdę już nie żyła. To wirus obudził jej mózg i pobudził do działania serce, pobudził gruczoły i całą gospodarkę organizmu do ruszenia się z miejsca, chociaż niedługo zaczęłaby gnić. Była chodzącym trupem. Żyjącym martwym. Jego słowa niespecjalnie ją zaskoczyły, ale potwierdziły tezę, że to stróżujący jej anioł. Powiedział to wprost po tym niewielkim podżeganiu. Jego kwaśny uśmiech wywołał w niej jednak poczucie winy. Nie chciała go zmuszać, ale doprawdy chciała wiedzieć absolutnie wszystko, zawsze. Z tego samego powodu wylądowała poza miastem. I, pośrednio, w tym jakże demonicznym ciele.
Nie myślała o tym, gdzie się znajduje. Dla niej najważniejsza była w tej chwili wiedza i zrozumienie sytuacji. Zawsze lubiła wszystko rozumieć. Nie zmusiłaby jednak drugiej osoby, czy też anioła, do mówienia. Nie potrafiła też bez dowodów oskarżyć, ani okazać niewdzięczność wobec dobrej woli. Z drugiej jednak strony nie dałaby sobie w kaszę dmuchać. Czasem wyczuwała kłamstwo na kilometr, a za zniewagę ktoś mógłby przypłacić śliwką pod okiem. Nie lubiła ranić nikogo, więc przewinienie musiałoby być spore, ale nie uważała się nigdy za naiwną. Przynajmniej nie ona sama.  Szczerze mówiąc, to jeszcze nikt nie wypowiedział obelgi takiej, by miała go uderzyć. Ale przytrzasnęła komuś z liścia za siostrę. Ale nie dołem dłoni, tylko górą...
Dostrzegając, a raczej wyczuwając zbliżenie się Erga podniosła łapę, żeby mógł zabrać chustę. Spojrzała na niego przenikliwie, trochę jak zwierzę. Biorąc pod uwagę jej ciało to nawet jak zwierzę. Obserwowała jak wytrzepuje go. Uśmiechnęłaby się wdzięcznie, gdyby mogła. Szepnęła w głowie jednak ciche „dziękuję” starając się do niego kierować te słowa. Ta chusta była dla niej bardzo, bardzo cenna. A on w taki sposób ją złożył!
~ Nie musisz się tłumaczyć. ~ Powiedziała spokojnie. Zamknęła oczy i skupiła się na swoim ciele. Owijając chustę wokół rogu sługa Boży trochę potrząsał jej łeb. Czuła to przy szyi. W ten sposób mogła obserwować jego poczynania. Jej pysk przestał się trząść, więc otworzyła oczy nieświadoma, że jego dłoń znalazła się na jej pysku. Przechyliła łeb czując jego dotyk. Od żuchwy przez szyję przejechał swoją dłoń. Obserwowała ją, ale skupiła wzrok na jego oku... a potem ją przeprosił. Nie chciała słuchać tych przeprosin. Zmrużyła ślepię widząc przygarbioną sylwetkę, z której uleciała siła. Zawarczała, kiedy mówił do niej. Dźwięk był naprawdę groźny. Niski warkot przywoływał na myśl naprawdę strasznego i niewyobrażalnie wnerwionego agresywnego psa.
Chociaż Nayada nigdy się nie przyznała i starała się postępować tak, by nikt nie zauważył, to też miała swój pewien instynkt...  Była nadopiekuńcza. Przynajmniej dla niektórych. Zamierzała spróbować zrobić z nim to, co on zrobił z nią, kiedy się zawiodła.
Warkot zakończył się. Trąciła go dziobem w ramię. Dosyć mocno, ale miała nadzieję, że nie narobi mu tym siniaka. Wycelowała też częścią gładką, coby naprawdę mu krzywdy nie zrobić. Potem podniosła łapę, ale najwyraźniej zrezygnowała z planu. W jej głowie pojawiło się coś na wzór „mmm!” wymruczanego przez rozgniewaną nastolatkę z anime. Wepchnęła nos pod jego pachę i dźwignęła do góry.
~ Nie sądzę, że to twoja wina. Jak sam zauważyłeś, sprawy wcale nie musiały potoczyć się inaczej. ~ Głos jej był twardy i zarozumiały. ~ Mimo, że umarłam, że nie wyglądam jak człowiek, nadal widzisz mnie we mnie. Rozumiesz moje myśli. Czuję, że cię potrzebuję. Akceptujesz mnie, dlatego jestem zdolna siebie zaakceptować. Jeżeli się poddasz, pewnie zrobię dokładnie to samo. ~ Wyrzuciła mu. Zrobiłaby dziewczęcy, fochowaty dzióbek. Nawet miała go na myśli, więc taka myśl mogła dotrzeć do Erga
~ Przynajmniej wydostaniemy się stąd razem. ~ Rzuciła zaborczo. Podobnie złapała w pysk jego rękę i lekko pociągnęła. Obawiała się jednak własnych kłów, więc puściła, obeszła go dookoła, pacnęła długim ogonem i jakby sfrustrowana w końcu trzepnęła łokciem skrzydła jego plecy, żeby się pospieszył.

Z/t x2!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.15 14:16  •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
Jeśli dobrze się orientowała, znajdowała się na granicy. Na cholernie pustym pustkowiu. Szaro tu i tak nieprzyjemnie, że aż jej sierść na ogonie zesztywniała. Krajobraz tu nie różnił się zbytnio od widoków jakie funduje jej desperacja w innych jej zakątkach. Pod stopami łamiące się gałęzie, nieprzyjemnie szeleszczące, suche liście i pojedyncze... reklamówki?
I w tym momencie okolica usłyszała fragment tego pięknego zasobu słownictwa Marceliny. Potknęła się ona o coś, co schowane było dobrze za głazem i wystawał jedynie jakiś fragment. Wymordowana wstała szybko, otrzepując się i odwracając, spoglądając teraz na źródło upadku. Jak się okazało, była to noga, która prawie oderwała się od rozkładających się powoli zwłok. Mężczyzna ubrany w wojskowe ciuchy, ciężkie buciory, kask na głowie... Jej wzrok przykuł poszarzały, podarty plecak, w którym mogły znajdować się ciekawe rzeczy. Wpadła na genialny pomysł zaciągnięcia się, po czym skrzywiła okropnie, czując wspaniały zapach towarzyszący procesom gnilnym. Odwróciła głowę, a z wrażenia aż odepchnęło ją do tyłu. Wzięła najbliższy patyk i z zaciśniętym dwoma palcami drugiej ręki nosem szturchnęła ciało. Z ulgą stwierdziła, że to raczej nie powstanie i nie rzuci się na nią z groźnym bulgotem. Po chwili skupienia udało jej się w jakiś sposób odciągnąc ten nieszczęsny plecak, odchodząc od cuchnących zwłok kilkanaście metrów. Mrucząc do siebie, przez chwilę mocowała się z zapięciem,  w końcu otwierając plecak. W środku nie znalazła niczego konkretnego - notatnik weterana, jakieś puste opakowania, zepsutą krótkofalówkę. Marcelina znalazła również dośc duży scyzoryk. Schowała go do kieszeni, stwierdzając, że ten z pewnością się mu przyda.
Po chwili jej wzrok przykuła dziwna roślinka, która wyróżniała się z szarego krajobrazu. Gdy wymordowana podeszła bliżej, poczuła prawie niewyczuwalny, dość specyficzny, nawet przyjemny zapach. Nigdy wcześniej nie spotkała się z podobną wonią.
Roślina zdawała się ją do siebie przyciągać. Marcelina zapadła w trans, nie spuszczając rośliny z oczu nawet na sekundę. W końcu ogoniasta chwyciła kwiat, przyglądając się mu jeszcze chwilę i... pożerając w mgnieniu oka. Dopiero po tym ta ocknęła się, nie wiedząc, co właściwie się wydarzyło i dlaczego zjadła to zielsko. Przecież to mogła być trucizna!
Zaniepokojona tą myślą wsadziła sobie dwa palce do gardła, próbując wywołać wymioty. Nic to nie dało - pomimo prób ta zwyczajnie nie mogła zwrócić... no właśnie. Nie jadła już kilkanaście godzin. Nie mogła więc liczyć na odruchy zwrotne żołądka...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Granica. - Page 3 Empty Re: Granica.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 12 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach