Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 24.02.15 21:15  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Spad podróżował pod postacią wilka przez pustynie, korzystając z wczesnej pory. Chciał w pełni wykorzystać moment w którym piasek pustyni nie był jeszcze rozgrzany, lecz przyjemnie chłodny. Wiedział, że nie potrwa to długo, lecz nie śpieszył się też zanadto. Ot tak truchtał sobie bowiem przed siebie trzymając w pysku swój niewielki dobytek i dając prowadzić się węchowi. Tym też sposobem już z oddali dostrzegł budynek. Początkowo nieco nieufnie się mu przyglądał i badał z oddali, aż w końcu uznał, że nie wyczuwa stamtąd woni krwi czy też jakiegoś zwierzęcia co było równoważne ze względnym bezpieczeństwem. Podszedł więc bliżej pod niemal samo wejście budynku. Brakowało drzwi. Umożliwiało to widok na hol wejściowy do wnętrza budowli z której bił nieprzyjemny chłód. Spadowi, aż się sierść na karku zjeżyła i co prawda mimo iż nie odważył się zapuścić do wnętrza to zdecydował, że cień chłodnych ścian jest idealnym schronieniem przed południowym słońcem. Upuścił więc na ziemie nieco obślinione ubrania i zamlaskał kilkukrotnie by pozbyć się posmaku piachu oraz brudu po czym przeobraził się w człowieka. Gdy uzyskał już ludzką formę przeciągnął się kilkukrotnie czemu towarzyszyły trzaski stawów. Podrapał się po lewym pośladku. Następnie zaczął nieco niezdarnie naciągać spodnie, balansując przy tym jedną stopą na ziemi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.15 23:16  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Co takiego dezerter, niegdyś dumny członek Łowców i ich przywódca mógłby robić w opuszczonym bunkrze? Odpowiedź nasuwa się sama - szukać zapasów. Mimo tego, że Inseki doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej nie ma co liczyć na cokolwiek godnego uwagi, bo pewnie wszystkim zajęli się już Wymordowani, to i tak postanowił przeszukać to miejsce. Życie wyrzutka nie popłaca... Ale teraz przynajmniej nie musiał brać działu w tym idiotycznym konflikcie. Po kilkudziesięciu minutach bezowocnych poszukiwań był już mocno zniechęcony. I zirytowany. Nic. Jedno wielkie ZERO.
- Szlag by to trafił, żeby tak tą całą cholerną Desperację i Miasto- - wiązanka jaką rzucił mogłaby zawstydzić nawet doświadczonego żołnierza. Rozumiał brak amunicji, czy co lepszych części elektronicznych itp. Ale nie liczył się z tym, że wyprawa będzie całkowicie pozbawiona rezultatów. Właśnie wychodził z podziemi, gdy zauważył sporego wilka przy wejściu do nich. Łowca odruchowo pochylił się i sięgnął po przyczepiony na plecach shotgun. Może jednak warto było tutaj przybyć...niektóre wilki smakują całkiem znośnie jeśli je odpowiednio przyrząd-
No i klapa. Wymordowany. Wychodzi na to, że nici z obiadu, a nie wiadomo jeszcze, czy Asheritta czasem nie czeka walka. Wszystkiego się można było spodziewać po tych chodzących trupach. Inseki zaczekał do momentu aż nieznajomy nie zacznie się ubierać, a potem przeładował shotgun z głośnym szczęknięciem i wycelował go w Wymordowanego.
- Ręce na widoku i nie szalej mi tutaj bo mam cholernie zły humor kolego... - warknął. - Kim jesteś i co tutaj robisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.15 21:31  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Nie wiadomo jakim sposobem Spad nie zauważył wcześniej człowieka, który mierzył do niego bronią. Być może zawinił fakt, że poczuł się zbyt bezpiecznie, gdy nie wyczuł w powietrzu żadnej krwi? Kto wie...W każdym razie, na chwilę obecną wilk skończył naciągać spodnie na tyłek, co szło mu nieco opornie, zwłaszcza przeciąganie ogona przez misterną lukę w tym że przyodzieniu. Pod jego nogami leżał jeszcze płaszcz, koszula i pas do którego były przytroczone dwa bukłaki. Nie sięgnął jednak po nie i od razu odwrócił się w kierunku agresora. Uszy miał postawione na baczność, a łapki ze szponami uniesione równolegle na wysokości uszu. Oczy jego spoglądały na człowieka, próbując odczytać czy ten byłby wstanie pociągnąć za spust. Poczuł, jak przyśpieszyło mu serce. Mimo wszystko, takie sytuacje stresowały.
-Ni szoruje - Chciał zapewnić, że nie będzie nic dziwnego robił, lecz z jego ust wydobyło się zupełnie co innego. Zmrużył oczy zdając sobie z tego sprawę, po czym westchnął ciężko przypominając sobie przecież, że zawsze ma problem z rozmową po przemianie. Dawno z nikim nie rozmawiał, to jakoś wyleciał mu ten fakt z pamięci, lecz teraz przypomniał o sobie w najgorszym możliwym momencie.
-Spada, Szpada, Szpade-el, Szpapapap...Spad. Jest Spad. Ciem tam. - Męczył język, łamiąc go na wszelakie sposoby, by ostatecznie wykrztusić coś sensownego. By w ogóle powiązać słowo "Spad" ze sobą wskazał kciukiem na siebie. Oczywiście nie był to koniec gimnastyki gdyż należało podać powód swej bytności. Wilk porozumiewawczo skinął głową na cień rzucany na ścianę, próbując jednocześnie zwerbalizować myśl. Można uznać, że prawie mu się to udało. Na koniec palcem wskazującym wycelował w niebo, na którym unosiła się wielka, słoneczna tarcza. Miał nadzieje, że uzbrojeniec kojarzył fakty i był dobry w tego typu gierkach.
- Poczkaj momat to rozmofa. Teras nie kuć, ni muć ja. Nic krzwfda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.15 23:17  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Oho... Coś ciekawego. Ale na tych terenach rzeczy ciekawe były też zazwyczaj śmiertelnie niebezpieczne. Nieznajomy nie mógł najwyraźniej normalnie mówić. Łowca z trudem, ale jednak jakoś zrozumiał o co mu chodzi. No tak, cień. Cień spad? Nieeee... Zaraz...to chyba imię tego Wymordowanego. Asheritt zauważył, że mężczyzna zaczyna używać coraz normalniejszych zwrotów. Może to efekt uboczny po przemianie? Cóż - poczekamy, zobaczymy.
- Ręce w górę i odsuń się dwa kroki.
Inseki podszedł kilka nieco bliżej. Z tego co mógł zobaczyć, to nieznajomy nie miał przy sobie nic groźnego. No...poza tym, że sam był śmiertelnie niebezpieczny, jak to Wymordowany. Dezerter znów zmierzył go wzrokiem, a potem prychnął cicho. Jego towarzysz nie wyglądał na wojownika. Oczywiście były przywódca Łowców mógł się mylić, ale wolał zaufać intuicji. A to oznacza, że chyba można nieco się rozluźnić. Poruszył barkami, poprawiając ułożenie plecaka i reszty ekwipunku i wsunął karabin do kabury na plecach. W razie kłopotów powinien zareagować odpowiednio szybko, w ostateczności ma jeszcze artefakt...
- Ciesz się, że cię wcześniej nie ustrzeliłem. Liczyłem na to, że mam szczęście i trafił mi się świeży posiłek. - Ash skrzywił się nieco z niesmakiem. - Chociaż wilki nie są szczególnie smaczne. Raczej żylaste. Ale nie zamierzam narzekać, jak dają to bierz jak biją to ucie- W sumie to nie rozumiałem nigdy tego powiedzenia. Jak cię biją to wystarczy że ich pozabijasz i przestaną. Posłał mu uśmiech, taki od którego ciarki same się robią na plecach. Potem usiadł pod ścianą, zdjął plecak i wyjął pasek suszonego mięsa, który wsunął do ust i zaczął żuć. Bursztynowe oczy zdawały się wwiercać w nieznajomego.
- Daj znać jak będziesz mógł gadać. - rzucił obojętnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.15 21:03  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Spad podążał za instrukcjami. Wiedział bowiem, że znajduje się na przegranej pozycji. Wszak z tej odległości ciężko byłoby uniknąć pocisk, lecz na szczęście mężczyzna stojący przed nim nie pałał chęcią mordu. Sprawiał raczej wrażenie wytrawnego myśliwego, czy też skupionego żołnierza, co można było uznać za szczęście. W konfrontacji z takimi ludźmi wystarczyło nie dawać powodu do pociągnięcia za spust i takiej też strategi wilk zamierzał się trzymać. Odsuną się więc o dwa kroki i uważnie obserwował, jak brunet się zbliża. Nie wiedzieć czemu czuł potrzebę cofnięcia się jeszcze o krok wstecz. W końcu gość był uzbrojony, nie wyglądał jakby miał zaraz pociągnąć za spust z szaleńczą radością, lecz z drugiej strony...ciągle wzbudzał niepokój.  
Całe napicie prysło, jak bańka mydlana, gdy łowca prychnął. Spad poczuł się wówczas zmieszany. Stojące na baczność uszy rozłożyły się na płasko idealnie odzwierciedlając uczucia wilka w tamtym momencie. Z jednej strony poczuł ulgę, że nie został uznany za zagrożenie, lecz z drugiej...jego męskie ego zapłakało. Teoretycznie przyzwyczaił się do podobnych sytuacji, wszak wiedział najlepiej jak się prezentuje i nie pierwszy raz spotyka jakiegoś wyrzutka na pustyni, który to komentował, lecz praktycznie działało to troch inaczej.
Na temat jedzenia czworonogów, Spad nerwowo się zaśmiał ukazując swoje nietypowe uzębienie. Na pierwszy rzut oka wyglądało to upiornie, na drugi kojarzyło się ze szczęką rekina, lecz ostatecznie można było dopatrzeć się typowo psiego garnituru zębów zamkniętego w ludzkiej szczęce. Dziwne? Dziwne. Choć nie tak bardzo jak specyficzne poczucie humoru nieznajomego i ten jego psychopatyczny uśmieszek...To właśnie z jego powodu przez myśli Hayato przemknął pomysł czy by przypadkiem nie skorzystać z okazji i uciec. Ciekawość jednak sprawiła, że został w miejscu, pozwalając sobie siąść po turecku i upuścić dłonie. Nie miał żadnej broni, a nawet jeśli byłby o to posądzony to i tak nie miał gdzie jej schować, gdyż ciągle miał na sobie wyłącznie spodnie. Czekał tak w ciszy aż język będzie się go słuchał, jednocześnie delektując się zapachem kawałka suszonego mięsa. Wizualizował sobie przy tym jego smak. Nie zwrócił przez to większej uwagi, że łowca wkręcał się w niego wzrokiem, gdyż on sam wkręcał wzrok w jedzenie. Myślał przy tym o tym, kiedy ostatnio jadł coś co nie było surowym mięsem lub padliną. Już nie pamiętał. Zresztą było to widać po jego chudawej sylwetce.
- Skąd takie rarytasy? - Wyrwało mu się bezwiednie, przez co jednocześnie zorientował się, że skutki uboczne przemiany minęły. Aż zamerdał ogonem. Pokaz tego zadowolenia nie trwał jednak długo. Wilk bowiem chrząknął wprowadzając nieco dyscypliny dla samego siebie po czym kontynuował. - O, chyba już mi przeszło. Cudownie. Zaczynając od nowa – mówią na mnie Spades, Spad - jak komu wygodniej. Nie stanowię dla ciebie zagrożenia i nie planuję uprawiać jakiejś kombinatoryki. Jestem w tym słaby, co widać zresztą na pierwszy rzut oka, lecz nie o tym teraz...jestem ciekawy, skąd zdobyłeś to wszystko. - Obrzucił sugestywnym spojrzeniem broń, plecak, a zwłaszcza jedzenie. - Siedzę na tej pustyni...relatywnie długo i wiem, że skrajnie ciężko tu o cokolwiek, więc...Istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że jesteś spoza niej, czy istnieje w ogóle jakiś jej kres? - Rzeczywiście, w jego głosie dało się wyczuć ciekawość, jak i nutę cichej nadziei. Różnił się od innych wymordowanych bystrością umysłu i stłumionymi, zwierzęcymi żądzami. Jednocześnie dało się wywnioskować z tego co mówi i tego jak mówił, że jest dość „świeżym” wymordowanym, niedoświadczonym. W końcu można było odnieść wrażenie że cały jego świat zaczynał się i kończył się pustyni.  - Jeśli zbyt dużo mówię to wybacz, lecz...cóż, rzadko można spotkać tu kogokolwiek zdolnego do rozmowy. Większość już dawno postradała zmysły lub zamknęła się w swoim małym świecie, lecz ty wydajesz się być inny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.15 22:06  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Ash obserwował nieznajomego. Dobra, a co mi tam... - pomyślał. Wziął zapakowany kawałek mięsa i rzucił w stronę Wymordowanego. Może tamten odwdzięczy się jakimiś informacjami?
- Przecież ci mówiłem skąd... - powiedział obojętnie. Nie dało się wyczuć, czy kłamie, czy też nie. - Nawet gdybyś coś planował, to raczej nie wyszedłbyś z tego cało, nawet jeśli miałbym tego nie przeżyć.
To nie byla groźba. Łowca patrzył na niego opanowanym wzrokiem, a jego ton był spokojny. On tylko stwierdzał fakty.
- Ja sam mieszkam na pustyni ponad rok. Co do innych miejsc... Istnieje Eden, gdzie panują Anioły. Jest miasto założone przez Wymordowanych...no a przynajmniej tę część z resztkami człowieczeństwa. No i jest jeszcze Miasto-3. Część swoich zapasów zdobyłem w Mieście, ale jadę już na resztkach. Chyba bedę musiał niedługo się tam wybrać. Nie jest do niego aż tak daleko, jakieś 2-3 dni podróży stąd. Gorzej z przedostaniem się do środka. No i jeśli władze cię złapią to... Cóż, będziesz żałował, że żadna besta cię nie rozszarpała. I mówię poważnie w tej chwili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.15 21:34  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Widząc lecący w jego kierunku kawałek mięsa, jego źrenice się rozszerzyły, a ręka momentalnie chwyciła smakowity kąsek gdy znajdował się jeszcze w powietrzu. Mimo wszystko, choć był opętanym nie oznaczało to, że nie posiadał zwierzęcych instynktów. Wielodniowy post składający się z surowego mięsa drobnych żyjątek bądź padliny robił swoje ,toteż po chwili szpony sforsowały opakowanie, a zęby odgryzły niemały kawałek. Żuł go powoli napawając się smakiem, a przynajmniej do momentu w którym nieznajomy dorzucił swoje trzy grosze. Spada wówczas zamurowało. Szczęka zaprzestała pracy, zaś szeroko otwarte ślepia wklejały się w twarz darczyńcy. Trudno mu było uwierzyć, że nieznajomy rzeczywiście jadł mięso wilków, a ten oto kawałek był próbką takowego. Skołowany Spad wypluł na swoją dłoń na wpół zmielony kąsek. Badał go wzrokiem oraz węchem w między czasie gdy brunet się produkował słownie.
Nie żeby rudzielec utożsamiał się z wilkami, lecz świadomość, że mógłby jeść innego wilkołaka, który miał po prostu mniej szczęścia byłoby nieco dziwne i chyba niemoralne. Właściwie tu pojawiał się drugi problem - czy to, że żywił się od czasu do czasu padliną, którą właściwie mógł być nawet człowiek uchodziło za moralne? Wzdychnął ciężko, czując jakąś dziwą rewolucję w żołądku i przyglądając się prawie przeżutemu kawałkowi mięsa, którym majtał w powietrzu. Powąchał je. Nie pachniało wilkiem. Chyba. Właściwie nie miał pojęcia, jak pachniał wilk. Chociaż...postawił uszy na baczność, po czym powąchał się po ramieniu, a potem pod pachą w poszukiwaniu mocniejszych bodźców co bez wątpienia mu się udało. Zmrużył oczy zdając sobie sprawę ze złożoności problemu. Porzucił więc wszystkie myśli, podchodząc do sprawy nieco inaczej. Nawiązał kontakt wzrokowy z wykręconym z braku wilgoci paskiem mięsa.
Jesteś baranem.
Baranem.
Delikatnie ciągnącym się w ustach.
A twoje futerko jest tak bardzo mięciutkie.
Beee...
Wmawiał swojej podświadomości, a gdy poczuł, że ta perswazja dosięgła jego żołądka - wciągnął swoją ofiarę w paszczę i zaczął ją przeżuwać powoli i starannie. Siła umysłu rządzi. Niemal czuł, jak wełniane futro wchodzi mu między zęby i łaskocze podniebienie. Mhhhm.
-Hm...Wiem gdzie miasto leży, jeszcze niecałe 5 lat temu tam sobie spokojnie żyłem. Teraz raczej krążę między nim, a tą pustynią i właśnie bardziej mnie interesuje jak się stąd wydostać nim kompletnie sfiksuję. - Oderwał kolejny kawałek mięsa z mniejszą zapalczywością niż wcześniej z względów wręcz oczywistych. - Miasto Wymordowanych brzmi niby ciekawie, no ale nie wiem czy chciałbym się tam udać. Tu widziałem takie osobniki co mają nawet po osiem par ust i z każdej wygląda ślepie. Dość dziwnie się z czymś takim porozumiewać. Nie wiadomo gdzie patrzeć. Miasto z takich stworzeń...czułbym się chyba dość wyobcowanie...co nie zmienia faktu, że i tak chętnie bym się stąd wyrwał, tyko nie wiem gdzie iść. - Skierował uszy ku brunetowi, dostrzegając jego ranę na klatce piersiowej. Gwizdnął pod nosem. - Skoro tam tak ciężko, w tym mieście obcym, jesteś pewien, że dasz sobie radę będąc rannym? Wiesz, mógłbym ci pomóc, pójść z tobą. Zawsze dwie osoby więcej wyniosą, a i zrzekłbym się potem przykładowo...połowy w zamian za wskazanie kierunku najbliższej krainy, która nie jest pokryta piaskiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.15 23:40  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
- Nie jest tak źle. Co prawda z niektórymi trzeba gadać alfabetem Morse'a, ale idzie się przyzwyczaić. Gorzej jeśli mają po kilka rąk. Albo nóg. Albo wcale ich nie mają. - łowca ziewnął. - Nie wyspałem się ostatniej nocy, sorka. Wilk za długo uciekał.
Chłopak wstał i otrzepał spodnie. Przez chwilę grzebał w plecaku szukając czegoś.
- Co do bandaży na torsie... Spokojnie, rany goją mi się nadzwyczaj szybko, nic mi nie będzie. A co do jakiegoś bardziej przyjaznego terenu...
Inseki wyprostował się i rzucił Spadowi kilka woreczków z suszonymi paskami mięsa.
- ...to zdecydowanie polecam Eden. Maja nawet roślinność. No ale czego spodziewać się po Aniołach... Masz. Przyda ci się na drogę. To dosyć daleka podróż i możesz nie trafić na nic do jedzenia, bo to wyludnione tereny. Nawet wilków brak. - posłał mu kpiący uśmiech. - A co do kierunku... To będzie gdzieś..tam? Nie...tam,o!
Łowca wskazał kierunek Wymordowanemu i ruszył przed siebie.
- Powodzenia kolego.
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.15 15:39  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Spad był zaskoczony tym, jak pomocny okazał się nieznajomy. I wskazał drogę, i dał jedzenie...choć trochę niepokojące było jego pochodzenie, no ale raz si żyje! Wilczur jeszcze przez chwilę myślał o tym, czy człowiek ten na pewno nie potrzebuje pomocy. Właściwie nawet jeśli, to rudzielec był koszmarną pielęgniarką toteż uwierzył nieznajomemu na słowo i ni drążył tematu.
- Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiej dobroci. Na pewno kiedyś ci się odwdzięczę. W końcu ten świat nie jest taki wielki i trafimy na siebie prędzej czy później ponownie. Bywaj. - Teatralnie zasalutował w kierunku odchodzącego, a sam schował się w cieniu. To był dobry dzień, a gdy tylko dobiegł końca Spad przeobraził się w wilka i pognał we wskazanym przez Insekiego kierunku. Może w końcu uda mu się wydostać z tej pustyni?

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.15 17:43  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
    Cała akcja tuż przy ruinach laboratorium wyglądała komicznie, przynajmniej z punktu widzenia Fiammetty. Wymordowana skacząca po murach, unikająca napaści ze strony jakiegoś psychola ze spluwą i cała ta akcja z wilczurem. Dosyć dziwnie się zachował. Najpierw oddał strzały, potem jeszcze chwilę postraszył zielonowłosą, a na koniec podniósł ją. Powinna być wdzięczna za ten gest? Nie wiem, ale pewnie była, mimo iż ją zranił, to w duszy była zadowolona, że nie zostawił jej przy ruinach. Na pewno nie byłaby w stanie samodzielnie iść gdziekolwiek, bo przestrzelona kolano, raczej skutecznie uniemożliwiało jej normalne poruszanie się. Fakt, starała się je choć częściowo wyleczyć, ale złamania były dosyć ciężkie do naprawienia, przynajmniej dla Fiammetty.
    Przez całą drogę, nie powiedziała ani słowa. Nie było sensu. Nie chciała jeszcze bardziej pogrążać swojej dość kiepskiej sytuacji. Choć w sumie to sama nie wiedziała, w jakiej sytuacji aktualnie się znajduje. Czy była aż tak kiepska? Chyba nie. Przecież nic nie zrobiła, stanęła tylko głupio obok, przyglądając się całej akcji przy rozwalonym laboratorium. Może naruszyła ich przestrzeń prywatną, ale zrobiła to nieumyślnie. Wędrówka nie trwała długo, bo pewnie około kilkunastu minut. Anielicę pewnie trochę rozbolało ciało, gdy kości Growlithe'a wbijały jej się brzuch. No bo skoro tak na nim wisiała chwilę czasu, to musiało ją zacząć coś boleć. Ale lepsze to, niż czołganie się po ziemi, bo pewnie na to byłaby skazana, gdyby jej nie podniósł.
    Jej oczom ukazał się bunkier wojskowy. Wyglądał na opuszczony. W sumie to lepiej, nie chciała się użerać z kolejną osobą, od której otrzymałaby łomot. ONA NIE MIAŁA ZŁYCH ZAMIARÓW. Ale i tak ją postrzelił. Dziwny typ. Pewnie wymordowany rzucił ją gdzieś, bo raczej nie spodziewała się delikatnego traktowania.
    Dziewczyna ułożyła się, masując swoje kolano. Robiła to delikatnie, co jakiś czas próbując zniwelować ból, używając daru leczenia. Załóżmy, że byli w laboratorium, bo gdzieś tam w opisie lokacji jest o nim wspomniane. Miejsce to było całkowicie zniszczone, ale można było się w nim poruszać, nie ryzykując życia. Chociaż te wszystkie pordzewiałe przedmioty, poniszczone ściany i potrzaskane sufity nie pozostawiały wiele do życzenia. Zielonowłosa zerknęła w stronę wymordowanego, zmęczonym wzrokiem.
    Odchrząknęła.
    - Urocze miejsce... - skomentowała wybór lokacji. W sumie to nie spodziewała się niczego lepszego. To przecież Desperacja, tutaj wszystko było takie szare, brzydkie i rozwalone. Pewnie było kilka w miarę normalnych miejsc, ale takie rzadko się widywało. Dokładnie przyjrzała się Growlithe'owi. Miał interesujące oczy, takie dwukolorowe. Patrzyła na niego dosłownie chwilę, po czym odwróciła wzrok dokładnie w przeciwnym kierunku. - Nie mogłeś mnie zabić tam? Musiałeś taszczyć mnie aż tutaj? Przecież to marnowanie czasu... Nie uważasz tego za bezsensowne? - rzuciła, będąc cały czas zwróconą do niego plecami. Aby wyciągnąć od niej cokolwiek musiał się trochę postarać. W końcu to on zachował się jak dupek. Postrzelił ją bez powodu, a potem jeszcze rzucił na ziemię. Nie mogła go zrozumieć. Możliwe, że wcale nie chciała go zrozumieć albo starała się, ale nie udawało jej się. Nieważne.
    - Pewnie zastanawia Cię, skąd Cię znam, skoro nigdy nie mieliśmy ze sobą styczności, co? Już od pewnego czasu zbieram sobie informacje o wszystkim... i akurat trafiło na Twój gang. Z resztą... Nie obchodzi Cię to i tak. - powiedziała dosyć cicho, ale Growlithe na pewno doskonale to usłyszał, bo miał pewnie dobry słuch. Postanowiła nawet odwrócić się w jego stronę. Przeniosła swój spokojny wzrok na jego sylwetkę. Uśmiechnęła się krzywo. Kompletnie nie wiedziała co robić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.15 1:55  •  Opuszczony Bunkier - Page 7 Empty Re: Opuszczony Bunkier
Jak zwykle bł ostatnim, któremu gęba się zamykała i nierzadko ktoś musiał do tego użyć pięści, a nie argumentów, tak tym razem przez całą drogę uparcie milczał, nie przecinając ciszy nawet krótkim mruknięciem. Niósł dziewczynę w zasadzie nie czując jej ciężaru, choć trzymanie kogoś w taki sposób dla niejednego mogłoby okazać się niewygodne. Tutaj wkradało się przyzwyczajenie: tyle razy przechodził podobne sytuacje, że koniec końców przestał zwracać na to uwagę. Zmieniały się tylko osoby, nigdy sam efekt, toteż dłoń na talii Fiammetty i miarowy krok Growlithe'a były jedynymi faktycznie wyczuwalnymi i stałymi elementami, jakich mogła doświadczyć dziewczyna.
W końcu pod butami zachrzęścił gruz. Przemieszczanie się od jednej opuszczonej ruiny do drugiej nie wpisywało się nawet w pierwszą setkę jego ulubionych zajęć, ale tutaj łatwiej było rozmawiać, niż gdyby miał zamiar uwalić się z dupskiem na środku czerwonej pustyni, tym samym robiąc z siebie żywy transparent z napisem „zjedz mnie, jestem smaczny”. Growlithe przekroczył powaloną stertę kamieni i wszedł do bunkru, uważnie się rozglądając. Było ciemno i wiało po nogach, ale wszedł głębiej, po drodze przemykając palcami po ściance. Poczuł miękki mech i ostrą woń pleśni, krwi i stęchlizny. Prawdopodobnie gdzieś niedaleko rozkładał się jakiś durny kamikaze.
BACH.
Gdy tylko noga białowłosego przekroczyła próg do laboratorium po prostu puścił Fiammettę, nie przystając nawet na sekundę po to, by zamortyzować jej upadek. Zsunęła się z jego ramienia, które opadło na moment, by pomóc w pozbyciu się balastu, a potem sam Growlithe przeciął pomieszczenie, dochodząc do jednego ze stołów, na których lata temu przeprowadzano eksperymenty. Wydawało się nawet, że całkowicie zapomniał o dziewczynie, gdy tak przyglądał się pozostałościom po sprzęcie. Potrzebował sporej dawki czasu, by w r e s z c i e jakkolwiek skupić na niej swoją uwagę. Wpierw dotknął zresztą ręką blatu i szarpnął, by jednym ruchem zwalić stary komputer i parę innych urządzeń, które z trzaskiem pospadały na ziemię, wzbijając w górę tumany kurzu i ogólnego syfu. Wtedy też wymordowany odwrócił się i usiadł na blacie biurka, kierując parę błyszczących ślepi prosto w twarz zielonowłosej.
Głupia jesteś czy jak? – mruknął marudnie, powstrzymując się przed przewróceniem oczami. ─ Tylko mnie prowokujesz. Gdybym chciał cię zabić celowałbym w głowę, a nie nogi. Z tamtej odległości bym nie spudłował.
Zamilkł na moment, świdrując ją spojrzeniem, w którym zabłysło zniecierpliwienie. Jej ostatnie słowa najwidoczniej zaczęły szczuć wewnętrzną bestię, którą starał się udobruchać. Wilczur znów powarkiwał, przypominając o swojej obecności i - przede wszystkim - gotowości. Aż ciężko uznać, co było bardziej irytujące: namowy bestii, by spuścić ją ze smyczy czy jednak fakt, że coraz częściej przychodziły do niego dziwne osobistości i zaczynały od słów pokroju „zbieram informację na wasz temat, Wilczurze”. Za dużo szpiegów, za mało trumien.
Czyżby? – Ton jego głosu nadal był spokojny, ale wkradła się do niego jakaś ostra nuta, która wygryzła znużenie. ─ I pewnie są to bardzo interesujące i dotkliwe informacje, hm?
Wsparł się rękoma po bokach i westchnął przez zaciśnięte zęby. Wydychane powietrze zamieniło się w przeciągły syk wręcz zmęczonego człowieka. Miał zresztą wrażenie, że od dłuższego czasu nie dane mu było się przespać nawet na sekundę, co tu więc mówić o jakimkolwiek odpoczynku. Zapytany, po co użera się jeszcze z nieznajomą, pewnie nie umiałby sensownie odpowiedzieć.
ZABIJ JĄ, szepnęła cicho jedna z mar, muskając nosem ucho wymordowanego, aż jego ciało przeszedł lekki dreszcz. SAMA TEGO CHCE, PRAWDA?
Uśmiechnął się pod nosem.
Co by tu teraz z tobą zrobić..?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach