Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Jego reakcja od razu wykreśliła opcję że Lazarus zapomniał że ma broń przy sobie przez ten cały czas. Wpatrywała się w niego dość intensywnym spojrzeniem i od razu poczerwieniała jak ten zaczął wbijać na temat randkowania i pogłębiania znajomości. Jak się tak nagle zastanowiła nad tym co mu powiedziała jeszcze chwilę temu to ciemniejszy róż przeszedł w mocną, buraczaną czerwień. "Cholera nie spodziewałam się że on to W TEN SPOSÓB odbierze..!" warczała w myślach. - To.. to nie tak.. ja wcale nie.. - próbowała jakoś z tego wybrnąć z twarzą. Ale nie oszukujmy się, już zabrnęła za daleko przez zły dobór słów. Ostatnie słowa Borisa wbiły przysłowiowy gwóźdź do trumny! Spuściła głowę w dół tak że grzywka zasłoniła jej oczy, choć czerwony kolor polików przebijał się przez białe włosy. Żałowała że nie ma czarnych kudłów w tym momencie. Ruszyła z buta w jego stronę, ale nie bezpośrednio w jego stronę, trajektoria marszu sugerowała że go minie. I szła w stronę ich obozowiska. Zatrzymała się w momencie gdy stała za nim, plecami zwrócona do jego pleców. - Pamiętaj co mówiłam wcześniej.. nie igraj ze mną Fifi, to ci się nie opłaci. Daję ci czas do zmroku żebyś wyszczekał o co ci chodzi.. - o dziwo mówiła ze spokojem w głosie. Trzeba było być idiotą żeby nie zastanowić się nad jej słowami. Po czym wyciągnęła rękę w tył i złapała go za bluzę ponownie ciągnąć go za sobą. - Coś wspominałeś że muszę Ci z czymś jeszcze pomóc.. śmiało.. mamy sporo czasu zanim nie dojdziemy do obozu.. - dodała po chwili. Pamiętała że coś jeszcze chciał, ale wątpiła żeby chodziło mu o to tulenie się. A skoro tak lubił gadać to miał teraz możliwość.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Jeszcze większy rumieniec zawitał na jej twarz. Cel osiągnięty. Jej tłumaczenia były jednymi z najsłodszych jakie widział. Co z tego, że te zwykle urywały się na etapie liceum, a nie dorosłości. Podejrzewałby nawet, że dziewczyna ma niewiele więcej lat niż przeciętna uczennica z miasta, ale zbyt dobrze znał łowcze klimaty. Pod względem wieku nie należało im ufać.
- Jesteś strasznie słodka - stwierdził bez cienia złośliwego rozbawienia.
Pozwolił się minąć, przezornie stawiając krok w bok byle nie narazić się na jakieś przypadkowe dotknięcie z jej strony, a gdy ta złapała jego bluzę nie pozostało mu nic innego jak dać się jej pociągnąć za sobą. Cały czas jednak kontrolując czy jej dłoń nie znajdzie się niebezpiecznie blisko jego paska od spodni. Ale po zafundowanym jej przedstawieniu raczej nie musiał obawiać się niczego co mogłoby zostać wzięte za próbę molestowania.
- A co mi zrobisz jak nie wyszczekam? I czemu po zmroku? Chcesz mnie skarcić jak będzie ciemno? Żebym nie widział jak się rumienisz? Nie no, opowiedz co mi zrobisz...
Póki co jeszcze za nią nadążał, chociaż przypuszczał, że szybko się to zmieni. Na szczęście przypomniała mu o jego wcześniejszej prośbie więc będzie miał trochę czasu na odpoczynek. Przynajmniej na to liczył. Złośliwie zwlekał z odpowiedzią. Im dalej szli tym jego prośba nabierała mocy, a on sam zwalniał kroku. W końcu zatrzymał się, a jeżeli Angel nadal trzymała go za bluzę to łapiąc ją za dłoń zmusił również dziewczynę do nagłego postoju.
- Ah tak, chcesz mi pomóc. Bo wiesz mój plecak został. Możesz po niego wrócić. Nie wiem czy sam dam radę, jestem taaaaaaki biedny i ranny.
Wyszczerzył do niej ząbki w uśmiechu. O ile jego charakterek wyjaśniał czemu był sam tak zadziwiające było, że mimo swojej bezczelności zęby nadal miał wszystkie i całe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przygryzła dolną wargę słysząc komplement z jego ust. Nikt w sumie jej takich rzeczy nie mówił jeszcze, nie wiedziała jak się zachować. - Stul pysk.. - syknęła jedynie pod nosem i przygryzła dolną wargę idąc przed siebie. Trochę maszerowali, po czasie poczuła że chłopak ewidentnie zwalnia tempo więc poszła mu na rękę i też trochę zwolniła. Na jego pytania jedynie spuściła nieco głowę w dół i milczała gryząc się ponownie w dolną wargę. Nie chciała się wdawać w tą dyskusję ponownie. Już on się przekona co ona mu zrobi jak się nie przyzna. W końcu poczuła jak Laz złapał ją za rękę i zmusił do postoju. Spojrzała na niego i wysłuchała jego prośby po czym się uśmiechnęła do niego bardzo miło. - Oczywiście, ale najpierw zgarniemy twoją spluwę z ruin a potem pójdziemy po plecak. - powiedziała z uśmieszkiem. Wiedziała że coś kombinował ale nie wiedziała co. Była ciekawa ale jeszcze bardziej była cierpliwa. Dała mu czas do zmroku przecież! A mogła się na niego rzucić i od razu zacząć go przesłuchiwać. Spojrzała na słońce, jeszcze kilka godzin i zajdzie za horyzont. - Masz jeszcze trochę czasu na przemyślenie tego co mi masz powiedzieć. Radzę się już zastanawiać nad odpowiednimi słowami. - skomentowała i spojrzała na niego z łagodnym uśmiechem. - Jak tylko słońce zajdzie to zacznę zadawać ci pytania i na nie będziesz musiał mi odpowiedzieć bez szemrania. - może trochę go tym zaciekawiła a może trochę rozwiała wątpliwości. Nie miało to znaczenia. Ona wiedziała o tym co on chciał przed nią ukryć. Pytanie tylko jaki miał motyw? Po co ta dodatkowa podróż? Nie dawało jej to spokoju.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

O ile jej reakcja na oklepane komplementy bardzo przypadła mu do gustu tak ta, na wspomnienie o powrocie po plecak już zdecydowanie mniej. Rzucił tęskne spojrzenie na budynek stacji benzynowej przy której się spotkali i powrócił spojrzeniem do Angel. Co prawda jego rzeczy były dobrze ukryte i nie ryzykowałby niczym gdyby poczekały samotnie na niego, dopóki by nie wrócił, ale wolałby nie rozstawać się z nimi na dłużej. No i musiał schować ten cholerny pistolet. Co jeżeli dalej będzie chciała go tak szarpać za bluzę?
- Spluwa jest dalej niż plecak - poinformował ją o tak oczywistej rzeczy, a przed oczami przelatywało mu tysiące pomysłów i wymówek, które miały skłonić dziewczynę do grania dokładnie tak jak on by sobie tego życzył - ... a w plecaku są moje leki, które bardzo nieodpowiedzialnie byłoby zostawiać idąc tak daleko.
Oczywiście jego pomysł zakładał, że to właśnie łowczyni, a nie on ruszy się po jego rzeczy. Lazarus mógłby jej w tym ewentualnie towarzyszyć jak czający się gdzieś za plecami inspektor oceniający jej pracę. Sprawdzał ją cały czas, czy ona zdawała sobie z tego sprawę czy nie.
Jego wzrok również powędrował na niebo by ocenić porę dnia. Miał telefon w kieszeni, ale całkowicie rozładowany, więc nie mógł zwyczajnie sprawdzić godziny. Nie dało się ukryć, że pomysł dziewczyny nieco go zainteresował. Łowca jakoś nie powiązał go z ewentualnym przesłuchaniem na temat po cholerę ją ciąga po pustyni na bezcelowe bieganie jak kota z przywiązanymi do ogona puszkami. To brzmiało jak gra, a on uwielbiał gry. Szkoda tylko, że jeszcze nie znał zasad.
- Zgoda, ale jak dostanę plecak - przytaknął aż nazbyt ochoczo, ruchem podbródka wskazując na miejsce, z którego dopiero co przyszli i siląc się na to by na jego ustach nie zagościł nawet cień złośliwego uśmiechu.
Wsunął dłonie do kieszeni spodni i rzucił dziewczynie wyczekujące spojrzenie. Nieznośne przedstawienie musiało trwać, a on musiał zyskać co do niej stuprocentową pewność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeśli myślał że ją w chuja zrobi to był w błędzie. Na jego pierwszy argument się aż uśmiechnęła sadystycznie. Za jak głupią on ją miał, i co ważniejsze, dlaczego ja tak bardzo ściemniał. Co było jego celem? Nie umiała tego rozgryźć. "Taaa.. powiedziałabym że jest bliżej niż byś tego chyba chciał.." przeszło jej przez myśl. Pogra z nim trochę w tą pojebaną gierkę ale na swoich własnych zasadach. - Ale ona jest taka ważna że specjalnie mnie szukałeś, bo musimy się po nią wrócić.. - powiedziała z radością w głosie i spojrzała na niego przez ramię. - Przecież nie chcesz by ktoś nas ubiegł i zwinął twój sprzęt prawda? Taką awanturę o nią zrobiłeś.. więc najpierw pójdziemy po spluwę. Plecak zgarniemy wracając już w stronę miasta.. - i po tych słowach obdarowała go przesłodkim, ociekającym sztucznością uśmiechem. Jeśli to go nie zaalarmowało to biedny jego tyłek będzie po zmroku. - A o leki się martwić nie musisz, przeżyłeś tu na Desperacji tak długo ostatnio z poważną raną i cię to nie zabiło. To teraz tym bardziej nic się nie stanie. Z resztą zawsze ja cię mogę opatrzyć jak zajdzie taka potrzeba.. wiesz zmienić bandaż na brzuchu.. - to mówiąc puściła mu oczko i znowu trochę zwolniła żeby ranny się nie musiał aż tak męczyć. Widocznie nie było argumentu który by do niej teraz przemawiał. Zwłaszcza że ona doskonale wiedziała gdzie jest jego pistolet. Na ostatni wymóg nie zareagowała nawet. Zupełnie jak właściciel psa który nie chce iść na smyczy o własnej woli. Co się robi z takim psem? Ciągnie się go za smycz tak długo aż ucisk na szyi będzie nie do zniesienia i zwierze samo zacznie przebierać łapkami. A przynajmniej takie traktowanie się mu należało za kłamstwa.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

- Okay, masz całkowitą rację - zgodził się z jej słowami podejrzanie szybko i bez najmniejszego zawahania ruszył za nią.
Przekalkulował sobie w myślach bezpieczeństwo swojego ekwipunku, bo najwyraźniej to w jego życiu było teraz najważniejszą rzeczą i bez wahania ruszył za dziewczyną starając się dotrzymać jej kroku. Był jej wdzięczny, że nie szarżowała przed siebie tylko wzięła pod uwagę jego stan, mimo że starał się udawać, że już wszystko jest z nim w porządku.
- Faktycznie, nie wiem po co się martwię. Dobrze się spisujesz w roli mojego anioła stróża. Nawet imię masz adekwatne - powiedział, nie mogąc sobie darować tego komentarza i zerkając ukradkiem na jej reakcję.
Zdawał się nie zauważać żadnych oznak niechybnie zbliżającego się wpierdolu, albo zwyczajnie nie chciał ich zauważać. Gdzieś podświadomie nie mógł się nawet doczekać aż zapadnie zmrok i pozna wszelkie reguły jej nowej gry. Ciekawość go kiedyś zabije. Albo prowokowanie jej.
- Nie no, ale faktycznie dobrze, że mam ciebie - kontynuował - Po co mi plecak, po co mi karabin. Twój mieczyk na pewno da sobie radę ze zbliżającą się hordą sarghali i z pustynnymi robalami. Masz dla mnie kolejny koc? I woooodę. W ogóle to bym zjadł ciastka. Takie okrągłe z miasta, z biszkopcikami...
Wymienianie rzeczy, które najwyraźniej wygodnicki łowca uważał za niezbędne do przeżycia drogi do poprzedniego obozowiska trwało w najlepsze. Widać nieźle musiało mu się ogólnie powodzić na desperackiej ziemi skoro trzymając się z daleka od cywilizacji i tak żył w otoczeniu takich rarytasów. Próbował dać do zrozumienia dziewczynie, że jego własny ekwipunek będzie w stanie sprostać choć kilku rzeczom, dzięki którym przestałby marudzić. Mimo wszystko nie zwalniał kroku i radośnie, z łapkami w kieszeniach spodni, maszerował przed siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się lekko jak przestał protestować. Ale czuła że zaraz znowu otworzy jadaczkę żeby pierdolić o wszystkim i niczym. Oczywiście że miała rację, słysząc jego 'komplement' jej brew lekko drgnęła sama z siebie. Czemu tak bardzo lubił jej dogryzać? Podejrzewała go o bycie masochistą i to takim ekstremalnym. Sama się w sumie dziwiła że go tolerowała, biorąc pod uwagę ich początki. Albo chłopak umiał dobrze grać idiotę, albo nim zwyczajnie był. Patrzyła przed siebie, obserwowała jak jego czas powoli się kończył. - A nom.. cztery dni bez jedzenia i wody, dieta ci się przyda, lekki nie jesteś.. te ciasteczka trzeba by w końcu spalić. Spacerek dobrze ci zrobi.. łowca bez formy to martwy łowca.. - odpowiedziała z rozbawieniem w głosie. Maszerowali w spokoju przed siebie aż w końcu wiekopomna chwila nadeszła. Ten moment którego Laz tak bardzo wyczekiwał. - Czas Ci się skończył Fifi.. więc czas na pytania.. - powiedziała ze spokojem idąc powoli ramię w ramię z nim. - Pierwsze jest bardzo proste.. kiedy zamierzasz wyjąc spluwę zza paska? Mówię o tej po którą właśnie idziemy.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Prosto w sedno. - Dobrze się zastanów zanim postanowisz ściemniać.. - dodała po chwili dość groźnym tonem.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Wydawać by się mogło, że docinki o wzięciu się za siebie puścił mimo uszu, choć przybrał smutną minę i posłał Angel pełne winy spojrzenie. Łowca bez formy to martwy łowca. A Lazarus nie dość, że nadal żył to jeszcze miał się dość dobrze. Mimo wszystko. Bo kto inny tak radośnie i beztrosko jak on hasa sobie po pustkowiach w towarzystwie nieznajomych doskonale wiedząc, że gdzieś w promieniu kilku kilometrów jest ktoś, kto z chęcią odebrałby swój dług wraz z jego życiem. Lazarus był cwany i umiał to wykorzystać. Potrafił gdy chciał zgrywać niewiniątko lub totalną ofiarę. Taktyka sprawdzająca się przez lata.
- No wreeeeeszcie - zareagował zbyt entuzjastycznie na słowa Angel, gdy w końcu zaczęło się ściemniać, choć miał się przecież bać.
Zaraz zacznie się gra, zaraz pozna jej reguły, zaraz padnie pierwsze pytanie. Naprawdę nie mógł się doczekać i było to widać po jego czerwonych ślepiach, w których zawitały nieobecne od dawna radosne iskierki.
- Skoro pytasz to w sumie nie zamierzam. Miałem ją rzucić w piach gdy dotrzemy na miejsce. Wiesz, że niby magicznie odnaleziona, cudem uratowana. Jest bezużyteczna, to straszak. Miałem w niej ostatni nabój, ale się zablokował. Wtedy - powiedział niemal z rozbrajającą szczerością, pomijając jednak dyplomatycznie moment, w którym chciał sobie strzelić w głowę.
Zerknął na nią z zainteresowaniem. Zdobył punkty? To gra na punkty? Co się wygrywa? Może ciastka z miasta? Mógł kłamać jak z nut, ale gierki i zabawy były najłatwiejszym sposobem by go podejść bądź skupić na sobie całą jego uwagę. A teraz najważniejsza była zabawa, a nie jakieś pierdoły w stylu oszustw i matactw.
- Teraz moja kolej na pytanie - zadecydował - Skoro wiedziałaś, że mam ten pistolet to czemu ciągle idziemy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na jego radosny okrzyk aż uniosła brew. Zastanawiała się czy on zdaje sobie wprawę z powagi sytuacji. Jego zachowanie od początku poznania było dość.. specyficzne. Trochę jak nieufne stworzenie, które zostało porzucone na pustkowiu przez poprzedniego właściciela. Pytanie czemu ktoś by miał go zostawić. "Jest męczący, ale nie jest to przecież powód by się od niego odsuwać.." przeszło jej przez myśl. Angel może wyglądała na obojętną, może nawet i taką grała. Zimną, bezlitosną, outsiderkę, która nie przejmuje się nikim poza sobą. Ale w rzeczywistości to była jedna z wygodniejszych masek do noszenia. Od takiej osoby się niczego nie oczekiwało, no może poza faktem że użycie słuch słów ciągnęło za sobą możliwość walki. Wyraz jej twarzy złagodniał gdy chłopak szczerze odpowiedział na jej pytanie. W sumie nie spodziewała się tego że sama dostanie pytanie. Ale szczerość za szczerość. - Byłam ciekawa jak długo zamierzasz odgrywać tą szopkę. Tak po prostu. To kolejne pytanie skoro nam tak dobrze ta gra idzie. Dlaczego chciałeś bym z tobą szła ten szmat drogi na marne..? - jej ton głosu był bardzo spokojny, jak na osobę której cierpliwość byłą wystawiana na ciężkie próby przy Lazarusie to była dziwnie opanowana. Ciekawiły ją jego motywy, był łowcą jak ona, ale różnili się środowiskiem w jakim się obracali. Ona dosłownie była szczurem miastowym a on pustynnym. Tak jak trafnie to określił. To nie znaczyło jednak że nie potrafiliby ze sobą współpracować. Wręcz przeciwnie, z tego co zauważyła to dobrze by uzupełniali swoje umiejętności na wspólnej misji. Kto wie, może jeszcze go namówi na odwiedziny w mieście. W zależności jak się potoczy ta cała rozmowa. - Grę możemy kontynuować idąc w stronę stacji, jest i tak już ciemno. Będzie trzeba rozbić obóz i przenocować tu.. - dodała krzyżując ręce pod piersiami. "Znowu nocleg na otwartej przestrzeni psia jego mać.." mruknęła już w myślach.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Mimo wszelkich niebezpieczeństw desperackich pustkowi Lazarus i tak wolał je oglądać po zmroku niż w ciągu dnia. Może i było zimniej, ale to był zdecydowanie orzeźwiający chłód, zmuszający do działania. Ostatnimi czasy łowca wypełzał ze swoich kryjówek głównie po zmroku, w dzień głównie odsypiając. Nic dziwnego, że go trochę roznosiło od nadmiaru energii.
- To trzeba było mi dać grać rolę, a nie psuć zabawę - mruknął niezadowolony - Pewnie w nic się nie umiesz bawić, nie?
Trudno było nie wyczuć, że mężczyźnie chodzi o jej pozornie zimną powierzchowność. Najwidoczniej miał ją za zwykłego miastowego nudziarza. Pytanie tylko co ktoś taki robi teraz na pustyni, a nie w korporacyjnym wieżowcu z okularami na nosie i powagą niemal na stałe przytwierdzoną do twarzy. Jednak gra trwała dalej.
- Zmuszając cię do powrotu do obozowiska zyskałbym... trzy? Może cztery dni fajnego towarzystwa. Taka szybka kalkulacja. Gdybyś zwyczajnie wróciła do miasta to zostałbym tu sam. Pierdolone wymordki nie są raczej rozmowne.
Lazarus nie miał najwidoczniej absolutnie żadnych problemów z mówieniem tego co naprawdę myślał i przyznaniem, że w gruncie rzeczy zdążył polubić dziewczynę. Nawet pomimo tego, że prawie skatowała go na śmierć na początku ich znajomości, a on z premedytacją chciał pozbawić ją przyjaciela. Jedna z brwi chłopaka uniosła się nieco gdy dziewczyna wspomniała o powrocie na stację i już miał się odwrócić by zacząć marsz powrotny, gdy dotarły do niego jej kolejne słowa.
- Ale że tutaj chcesz spać? - spojrzał na nią nieco zdezorientowany i ostentacyjnie rozejrzał się po okolicy - Ale tu nic nie ma...
Spanie na otwartej przestrzeni nie było według niego zbyt dobrym pomysłem. Od ręki mógł wymienić dziesiątki prawdopodobnych zagrożeń, które znając jego szczęście by ich w tym przypadku spotkały. Począwszy od zeżarcia przez jakieś zmutowane niedźwiedzie, a skończywszy na stratowaniu przez pierdolone małe dinozaury, które już kiedyś tutaj widział.
- Może po prostu znajdziemy jakieś ruiny? - spytał, mimowolnie sięgając ręką do swojego ramienia, ale nie znajdując na nim paska od broni - Ah, no tak. Karabin z zajebistym zoomem i noktowizorem został na stacji bo komuś nie chciało się po niego wrócić. Zgadnij komu. Niech to będzie ostatnie pytanie w dzisiejszej grze. Odpowiedź brzmi - Tobie. Niniejszym zyskuję dodatkowe punkty, wygrywam i żądam nagrody za pierwszą rundę.
Spojrzał na nią wyczekująco jakby naprawdę oczekiwał wynagrodzenia za zabawę. Lazarus gadał zdecydowanie za dużo, za szybko, zbyt energicznie by wchodzić mu w słowo i w dodatku miał durne pomysły. Zdecydowanie był irytujący i ani myślał zatrzymywać się na środku pustyni. Kryjówka musiała mieć co najmniej trzy gwiazdki w jego własnej łajzowatej skali. Aktualna miała zero.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uniosła brew na niego gdy coś tam mamrotał. A na pytanie jedynie się uśmiechnęła bezczelnie. - Jest jedna gra w której jestem zajebista.. i polega na spuszczeniu wpierdolu.. - powiedziała puszczając mu przy tym oczko. W sumie to była ciekawa jak odpowie na kolejne pytanie. Przyzna się szczerze że nie miał nic lepszego do roboty i chciał w ten sposób zabić czas? A może chciał się na niej jakoś zemścić? A może zaraz wymyśli jakieś głupie wymówki żeby ją przekonać do tego by jednak tam wrócili. Nic z tych rzeczy jednak nie padło z ust chłopaka. Jego odpowiedź była dość prosta, ale sprawiła że Angel się zatrzymała na chwilę i wlepiła w niego ślepia z rozdziawioną mordką. Zamrugała kilka razy jakby chciała się upewnić w tym co się właśnie stało. Trochę głupio jej się zrobiło, ale nie odpowiedziała nic tylko ruszyła przed siebie. Wywróciła oczami na inteligentne stwierdzenie Lazarusa. - Bez przesady.. nie chcę spać na otwartej przestrzeni, ale jak byliśmy na stacji to widziałam w oddali zarys jakiś budynków. Sądziłam że to jest logiczne. Że się sam domyślisz. - wyjaśniła ze spokojem w głosie. Ten spokój nie trwał jednak długo bo Laz nagle zaczął paplać i nie zapowiadało się że skończy za szybko. Skrzyżowała ręce pod piersiami i uniosła brew na niego. - Skończyłeś skamlać już? Miałbyś swój plecak gdyby nie strzelił ci do łba jakiś poryty pomysł o ciągnięciu mnie gdzieś na większe zadupie niż już jestem! - warknęła na niego w końcu bo i jej cierpliwość miała granice. - Wiesz.. wystarczyło być szczerym od początku! - dodała i westchnęła nieco głośniej. Widząc jednak jak ten stoi jak muł i wyczekuje nagrody niczym manny z nieba, westchnęła cicho. Podeszła do niego powoli i ostrożnie pogłaskała go po głowie, jak to się małe dzieci głaska. - To ci musi wystarczyć póki co.. - powiedziała ze spokojem. - No już.. Chodźmy po ten twój plecak i znajdźmy jakieś miejsce do spania.. nie mam siły się z tobą teraz kłócić, wyssałeś ze mnie resztki energii potrzebnej do kłótni.. - dodała idąc powoli w stronę stacji. Tempo poruszania się dostosowała kompletnie do wymogów łowcy, bo był jeszcze dość ranny. Z
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach