Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Prawie parsknął śmiechem słysząc jej odpowiedź o wpierdolu. Totalnie pasowała do jego wyobrażenia o Angel, chociaż cały ten wizerunek Królowej Śniegu psuł mu ognisty tygrys. No, ale zawsze musiał być ten jeden element, który kolidował z całą idealnością. Nawet jasne włosy dziewczyny pasowały do tej całej jej chłodnej otoczki. Co prawda Lazarus nie był wstanie określić czy są białe jak śnieg czy ma zwyczajny blond, ale sam fakt, że są jasne mu wystarczył by się z niej w duchu nabijać.
- To nudna gra - skomentował tylko.
Jego stan połączony z ciągłym marszem, którego nie chciał przerywać i ciągłym gadaniem, od którego nie mógł się powstrzymać powodował, że szybko się męczył. Kiedy zatrzymali się na chwilę odetchnął głęboko, mimowolnie szukając wzrokiem budynków o których wspomniała dziewczyna. Może i był szczurem, ale w ciemnościach kompletnie ślepym. Był niemal przyzwyczajony do zbawiennego towarzystwa noktowizora.
- Zwykle nie zajmuję sobie łba takimi szczegółami. Pewnie szedłbym aż nie trafiłbym na jakąkolwiek kryjówkę - stwierdził, beztrosko wzruszając ramionami i jeszcze bardziej pogłębiając wizerunek szczeniaczka, który zagubiony na autostradzie lekceważąco turlał się między samochodami i nie wiadomo jakim cudem nie skończył jeszcze jako mokra plama na jezdni.
Cieszyła go każda chwila odpoczynku, więc nawet nie myślał o tym żeby tłumaczyć się ze swojego wcześniejszego kłamstwa i przegenialnego planu wciągnięcia jej w pułapkę. Nie umiała się bawić, to zdążył zakodować w swojej pamięci niczym neon błyskający złowrogo znad kartoteki o dziewczynie, którą sobie w myślach prowadził. Nie znaczyło to, że potraktował to jako ostrzeżenie. Są rzeczy ważne i ważniejsze. A zabawa to coś o wiele ważniejszego niż nieobita morda.
- Tak bardzo poryty pomysł, że zadziałał.
Posłusznie pochylił głowę, choć w pierwszej chwili spodziewał się zasłużonego ciosu, a nie głaskania i zmrużył ślepia z zadowoleniem, nie odwracając wzroku od Angel. Jakby jeszcze było mu mało śmiał poruszyć głową jak pies domagający się więcej, który sam pragnie pokierować ręką właściciela. Zanotował komendę "póki co" i ucieszył się w duchu.
- Możemy spać na stacji - powiedział natychmiast, ruszając za dziewczyną - Co prawda na dole jest trochę dziwnie bo trzeba się zabunkrować bo włażą takie creepy jaszczurki i wymordowani się kręcą, ale ostatnio spałem na dachu i był spokój.
Spał wtedy na dachu z lenistwa, a nie przez jaszczurki, które swoją drogą były smacznym żarciem, ale tego Angel nie musiała już wiedzieć. Nie musiał mówić jej wszystkiego, ona już doskonale zdawała sobie sprawę, że nienawidził ciszy bo i tak ciągle gadał. Kiedy był nieprzytomny był chyba łatwiejszy do zniesienia.
- No, łowcy zawsze mówili, że jestem pasożytem na chęci do życia. Zżeram energię i przyciągam kłopoty - powiedział po chwili już bez cienia wcześniejszej radości, co w sumie wyjaśniałoby czemu teraz był sam i czemu przyczepił się do Angel, ale po chwili beztroska wróciła - To co, gramy dalej? Chcesz zaczynać drugą rundę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co jakiś czas robiła mniejsze postoje bo widziała jak Laz się męczył. Trochę było jej go żal, to nie jego wina że był trochę upośledzony. No może słowo 'trochę' było zbyt łagodne w jego przypadku. Był męczący ale nie na tyle by go zostawić samego na tym zadupiu. Zastanawiała się jakim cudem on jeszcze chodził wśród żywych z takim podejściem do życia. Może gdyby ta pustynia była bardziej 'żywa' to Laza by już na niej nie było. Podobno głupi ma szczęście. Nie skomentowała kolejnych słów, może on miał potrzebę by się po prostu wygadać. Pomysł ze stacją nie był najgorszy w sumie - Skoro polecasz to możemy ogarnąć coś.. ale wolałabym bardziej zabudowane miejsce na nocleg.. zimne są noce na tym wygwizdowie.. - powiedziała nadal patrząc przed siebie. Nie znała okolicy, nie wiedziała czy ta stacja to był jakiś ważny punkt turystyczny. Od takich miejsc lepiej się trzymać nocami z dala.
Na kolejne słowa aż się uśmiechnęła pod nosem lekko. - Oho.. przyjemniaczek widzę.. przynajmniej nie będę się z Tobą nudzić.. - dodała w odpowiedzi. Nie przerażało ją to że Laz przyciągał kłopoty, nawet nie martwiło ją to jak inni łowcy z jego rejonów na niego mówili. Nawet jeśli sobie zasłużył na taki pseudonim to ona jakoś się tym nie martwiła. W jej oczach był raczej jak bezdomny szczeniak który za długo już się sam błąka po pustkowiu. - Chcesz dalej grać? Niech będzie.. to łap pytanie: Kim jest Viera? - kątem oka wpatrywała się w wyraz jego twarzy, ciekawa co z niego wyczyta. W końcu mruczał to imię jej do ucha nad ranem.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

- To w takim razie możesz spać w budynku, a ja na dachu - stwierdził spokojnie i lekceważąco jakby naprawdę w niczym nie widział większego problemu - I tak jak coś podpełznie do stacji to to odstrzelę.
Nie pretendował do bycia psem obronnym, ale zwyczajnie podejrzewał, że przez pierwsze pół nocy i tak nie zaśnie z powodu koszmarów, więc spokojnie będzie mógł objąć wartę dopóki ze zmęczenia nie padnie na mordę. Czyli tak w granicach poranka. Wymordowani podchodząc i tak robili wystarczająco dużo hałasu, a desperaci o tej porze siedzieli już zamelinowani w norach. Przynajmniej w to Lazarus wierzył od dłuższego czasu.
Dzielnie maszerował w stronę swojej kryjówki, choć najchętniej rozpłaszczyłby się na piachu i poodpoczywał, tak z godzinkę lub dwie, narażając się na wszelkie pustynne niebezpieczeństwa. Ale według jego obliczeń nie zostało im już dużo drogi. Powołanie na powrót do życia ich durnej gry było dobrym pomysłem bo odciągnęłoby jego myśli od kłującego bólu w boku, ale słysząc kolejne pytanie zaraz tego pożałował. Przez jego twarz przebiegł niezbyt zadowolony cień, a brwi zmarszczyły się jakby próbował znaleźć w miarę wymijającą odpowiedź.
- Ktoś bardzo ważny i bliski - odparł po chwili milczenia - Ktoś kto jest daleko stąd i mam nadzieję, że czeka aż wrócę... Możesz odjąć mi punkt.
W przypadku niesatysfakcjonującej Angel odpowiedzi gotowy był poświęcić nawet punkt, o zdobycie którego wcześniej ryzykował nawet głową przyznając się dziewczynie do zastawienia na nią pułapki. Teraz trzeba było zastawić kolejną, tym razem słowną i odciągnąć ją od niewygodnego tematu. Liczył, że będzie to równie niewygodne co dla niego bądź wręcz przeciwnie - skupi na sobie całą jej uwagę.
- Kolejne pytanie to rykoszet. Kim ty jesteś? Na dobrą sprawę znam tylko twoje imię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Noce były tu zimne a na dachu ogniska nie rozpalą, wizja jakiegoś zniszczonego budynku, gdzie można znaleźć poniszczone meble, jakiś śmietnik w którym mogliby rozpalić mały ogień, zasłonić zasłony i na spokojnie odpocząć była przyjemna. I raczej pozostanie chyba tylko wizją. Spojrzała na niego gdy zaproponował 'ochronę' i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Nie bez powodu dała mu czas do momentu aż się ściemni. Wszystko po to aby nie zawędrowali zbyt daleko, to był też powód dla którego nie było sensu wracać się po plecak od razu. Obserwowała cały czas jego ruchy, kiedy widziała jak zmienia się jego postawa czy sposób poruszania to zwalniała dla niego. Ona się czuła względnie dobrze, Viktor dobrze się zajął jej ranami.
Odpowiedź na zadane przez nią pytanie była bardzo okrojona ze szczegółów. Uniosła brew na jego ostatnie słowa odnośnie punktów. Przez chwilę analizowała jego wypowiedź, ton jakiego używał i wybór słów jakie użył. Milczała ale na ustach gościł bardzo delikatny, prawie niedostrzegalny uśmiech. Nawet nie wiedział o tym ale właśnie przeskoczył w randze z jakiegoś randomowego łowcy na kogoś ciekawszego. Miał w sercu kogoś bardzo ważnego, kogoś o kim śnił, za kim tęsknił, kogoś kogo może nawet w jakimś stopniu kochał. Na jego pytanie uniosła spojrzenie wlepiając je w lekko zachmurzone niebo. - W zasadzie to.. nikim szczególnym.. - powiedziała w pierwszej chwili. Po czym lekko pochyliła głowę tak aby widzieć gdzie ją nogi niosą. - Kiedyś byłam człowiekiem.. ale to było kiedyś.. - dodała po chwili. Widziała w oddali zarys stacji, za parę minut dotrą na miejsce i będą mogli w spokoju odpocząć. Nie miał prawa marudzić na tak ubogą odpowiedź, bo nie zadając konkretnego pytania nie można oczekiwać konkretnej odpowiedzi. - To teraz moja kolej tak? Hmm.. Skąd jest Viera..? - a co się będzie szczypać? Może chciała wiedzieć w jaką stronę Laz będzie chciał dreptać i w sumie nasuwały się kolejne pytanie. Czemu był tak daleko o ile w ogóle był daleko od niej. Ale te pytania zada w następnej turze. Krok po kroku się wszystkiego dowie co ją będzie interesować.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Wywrócił oczami jak obrażony gówniarz gdy usłyszał kolejne pytanie. Uczepiła się tematu. Lazarus ani trochę nie podejrzewał tu jakiejkolwiek ciekawości tylko haniebną próbę pozbawienia go punktów.
- Z Miasta-6 - uciął krótko, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie znał odpowiedzi na to pytanie bo kiedy cała banda siedziała zamknięta wewnątrz murów to nikt nie przywoływał wspomnień o życiu poza nimi poza przypadkami, gdy było to niemal konieczne - Znaczy... Aktualnie z Desperacji, tak gdzieś pomiędzy M6, a M3... Trudno dokładnie określić, rozdzieliliśmy się trochę.
Łowca wzruszył ramionami jakby od niechcenia uznając temat za skończony, a jednocześnie wyczerpany na tyle by jednak przyznać sobie kolejny punkt. Zwłaszcza w świetle poprzedniej odpowiedzi dziewczyny.
- Takie trochę pierdolenie, nie dostaniesz punktu - skomentował prezentując typowy dla siebie brak jakiegokolwiek wyczucia - Ukrywasz coś strasznego czy udajesz skromną żebym się specjalnie dopytywał? Ale znaj moją łaskę, możesz się zrehabilitować i ponownie odpowiedzieć na to pytanie. Tylko wiesz, sensownie.
Im dalej szli tym bardziej miał ochotę się już poddać. Nieprzyjemne kłucie w boku przenosiło się na płuca powodując, że trudniej mu się oddychało. Nie powinien się tak forsować. Usłyszał przecież, że najlepiej gdyby wpełzł sobie do jakiejś kryjówki i odczekał aż rany się zagoją na tyle by mógł ponownie hasać po pustkowiach. Już otwierał mordę żeby zarządzić przymusowy postój gdy jego oczom ukazał się zarys stacji. Gwizdnął z podziwem jakby przed nim wyrósł nagle pięciogwiazdkowy hotel i przyspieszył kroku, nie mogąc doczekać się dorwania swojego ekwipunku.
Niewielki budyneczek stacji posiadał tylko dwa wejścia i mimo, że bezpieczniej byłoby wejść tylnym to Lazarus, nie czekając na Angel dopadł frontowych, niegdyś przeszklonych drzwi i przecisnął się przez pozostałość po wybitej szybie i zniknął w środku. Same drzwi były najwyraźniej czymś zablokowane.
Wnętrze było jeszcze mniejsze niż wydawało się z zewnątrz. Pomieszczenie podzielone było na dwie części przez długi, niezbyt stabilny już blat, który kiedyś pełnił rolę lady sklepowej, a na którym teraz balansował beztrosko Lazarus sięgając po ukryty pod sufitem plecak z medycznymi oznaczeniami. Dokładnie w momencie, w którym Angel weszła do środka prawie oberwała rzuconym w jej łapki bagażem.
- Trzymaj - rzucił dosłownie i w przenośni.
Mając wolne ręce sięgnął po ukryty w tym samym miejscu karabin, którego pas zaczepił się o jedną z sufitowych drewnianych desek i bezceremonialnie szarpnął nim by urwać zeżartą przez korniki przeszkodę. Na ich głowy posypało się trochę pyłu, ale na szczęście nic groźniejszego nie spadło. Boris otrzepał się jak pies po wyjściu z wody i zeskoczył z blatu, tuląc do siebie broń jak małe dziecko.
- Możesz zostać tu albo iść na dach ze mną - ponowił propozycję, która najwidoczniej była nie do odrzucenia bowiem stacyjka była niemal w całości zawalona gruzem i przytarganymi skądś deskami i absolutnie nie nadawała się na bazę noclegową. Wybite szyby w drzwiach i zablokowane nieco większymi kawałkami dykty okna nie stanowiły bezpiecznego schronienia. W dodatku w rogu coś zachrobotało i jedna z zapasowych dykt poruszyła się jakby coś pod nią siedziało. Lazarus spojrzał na to lekceważąco i z pewnym niesmakiem jakby na dobrą sprawę niewiele go obchodził podejrzany współlokator.
- Jak nie sprzątałem pokoju to matka mówiła, że ten syf kiedyś ożyje i mnie zeżre w nocy. Może to właśnie on. Papa zwierzaczku, Angel z tobą zostanie.
Coś pod dyktą zabuczało niezbyt przyjaźnie, ale Boris już nie zwracał na to uwagi bo na powrót przeciskał się na zewnątrz by najwyraźniej wleźć na dach jakąś przeciwpożarową drabinką.
- ALE PLECAK MI PRZYNIEŚ TUTAJ! - wydarł się jeszcze z zewnątrz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skinęła głową gdy odpowiedział bez większego ociągania się na jej pytanie. Zastanawiało ją to czemu się rozdzielili. Ale skoro liczył na to że będzie na niego czekać aż wróci, to pewnie byli zmuszeni do tego wbrew sobie. Trochę mu współczuła ale rozumiała że czasami nie ma innej, łatwej drogi do przejścia. Pozostawała tylko nadzieja że dziewczyna jest bezpieczna i z utęsknieniem czeka aż Laz do niej wróci. Jego komentarz sprawił aż na niego spojrzała zaskoczona. - Nie sprecyzowałeś pytania, więc moja odpowiedź nie mogła być zła.. po prostu mało konkretna.. - wyjaśniła z uśmiechem na ustach. Zamyśliła się nieco nad ewentualnym zrehabilitowaniem się żeby nie stracić punktu w zabawie. - Nie wiem jak mam ci odpowiedzieć na to pytanie.. hmm.. moim mistrzem jest Szpiegmistrz.. od 9 lat trenuje mnie w posługiwaniu się bronią białą.. to by było chyba na tyle. Jak zadasz konkretne pytanie to dostaniesz konkretną odpowiedź. - wyjaśniła. Nie zdołała zadać kolejnego pytania bo Laz widząc stację od razu przyspieszył. Sama ruszyła za nim, zaskoczył ją tym jak szybko potrafił się jeszcze poruszać. Biorąc pod uwagę to że oddychał coraz ciężej.
Widziała jak się wepchnął w szczelinę między framugą a potłuczoną szybą. Zama powoli zbliżyła się do niego. Wypuściła powietrze z płuc i ostrożnie przecisnęła się przez drzwi. Rozejrzała się po pomieszczeniu i przeniosła spojrzenie na Laza łapiąc w ręce jego plecak. Obserwowała jak balansował na blacie szarpiąc się przez chwilę z karabinem aż w końcu udało mu się go wyrwać z ukrycia. Odrobina pyłu sypiąca się z sufitu sprawiła że dziewczyna kichnęła cichuteńko. Uniosła brew na widok tulącego się do broni łowcy. Ona miała to samo ze swoją kataną, to był jaj najcenniejszy przedmiot, nie licząc artefaktu. którego nigdy nie zdejmowała. Chrobotanie w rogu zwróciło jej uwagę, ale nie była zbyt chętna żeby się przekonywać co to jest. I od razu za Azarovem polazła na zewnątrz. - No idę.. idę.. - mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Przepchnęła najpierw plecak a potem pospiesznie przelazła bokiem czując ukłucie na twarzy. Nie przejęła się tym jakoś specjalnie i ruszyła za róg gdzie zniknął Lazarus. Plecak przerzuciła sobie przez ramię i wspięła się na dach po drabinie. Podeszła bliżej niego i rzuciła mu pod nogi plecak. Sama usiadła obok niego po turecku. Na policzku miała czerwoną kreskę z krwi, musiała się zaciąć o kawałek szyby jak wychodziła ze stacji. Omiotła spojrzeniem dach. - Dobre miejsce ale ogniska się chyba tu nie rozpali.. - mruknęła i wyjęła ze swojej torby koc którym się okryła dość szybko.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Umiał się ustawić w życiu. Plecak dostał dostarczony tuż pod jego nogi zgodnie z jego założeniami. W dodatku bez najmniejszego słowa sprzeciwu czy szemrania. Posłał Angel spojrzenie pełne triumfu, które nijak nie wyglądało jak wdzięczność. Pan i władca stacji siedział teraz po turecku na ziemi i sprawnie wywalał z paska karabinu niewielkie drzazgi, które pozostały w nim przez pobyt w kryjówce.
- Nie no, możesz spróbować. W okolicy nie ma już ani kropli benzyny, nic nie jebnie - odpowiedział na wzmiankę o ognisku - A nawet jak coś przywabisz to wymordowani są za głupi żeby ogarnąć drabinę. Przerabiałem to.
Aktualnie przebywali na tej części dachu, który pokrywał bezpośrednio niewielki budynek stacji, ale nad dystrybutorami, a raczej jedynym pozostałym rozciągała się jeszcze dodatkowa, równie płaska, wiata. Ktoś najwyraźniej dodał między nimi kładkę ze starych metalowych drzwi, najpewniej będących niegdyś częścią sklepu. Ogólnie cały dach połatany był w wielu miejscach różnymi, często niepasującymi do siebie tworzywami jakby ktoś starał się wzmocnić jego konstrukcję za wszelką cenę.
Boris łaskawie pozwolił by dziewczyna usiadła obok niego, nie ratując się tym razem żadną ucieczką z dzikim piskiem, choć nie mógł powiedzieć by całkowicie mu to przypadło do gustu. Pozostało w nim jeszcze sporo wcześniejszej nieufności. Posłał jej kolejne, tym razem zmęczone spojrzenie i zauważając krwawe zadrapanie na jej twarzy bezczelnie polizał ją, składając na jej policzku iście psi pocałunek i jak gdyby nigdy nic wrócił do bycia całkowicie zajęty karabinem. Lubił smak krwi w mordzie, szkoda jednak, że zwykle to była jego własna krew.
- To nie w moich pytaniach jest problem. Albo zwyczajnie nie wiesz albo zasłaniasz się wszystkim innym. Chyba że naprawdę twoje życie ogranicza się do bycia czyjąś uczennicą albo tym kim byłaś kiedyś. Widać, że nie oglądałaś Króla Lwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Owinięta w koc czuła jak bardzo zimno się jeszcze zrobi. Jak nocowała ostatnio w ruinach sama to mogła się wtulić w swojego tygrysa. Miał takie miękkie i ciepłe futro, aż się wzdrygnęła na myśl że tą noc zmarznie. Słowa Lazarusa ją jednak nieco pocieszyły jakoś. Przy ognisku będzie cieplej, no i nawet jak coś podpełznie to Snajper to wyeliminuje jak obiecał. Przechyliła lekko główkę w bok rozglądając się za czymś co by się ładnie zaczęło jarać i znalazłą kawał jakiejś dykty w rogu na dachu. - O tamto powinno się nada.. - urwała gdy poczuła nie tyle co ciepły oddech ale i mokry język na swoim policzku w miejscu gdzie się zadrapała. Odruchowo się odchyliła od niego, lądując w swoim kocyku na plecach. "Cc..Co do cholery..?!?!" warknęła w myślach bo była zbyt zaskoczona żeby jej coś teraz przeszło przez gardło. Kij że zrobiła się czerwona na twarzy od tego gestu. Znowu ją zawstydził! Jak on tak mógł?! Sięgnęła dłonią do policzka gdzie były pozostałości jego śliny i dotknęła tego miejsca. Widok odrobiny krwi zmieszanej z jego śliną sprawił że zastanowiła się nad zdzieleniem go w łeb. Spojrzała na niego jak nic sobie z tego nie zrobił i dalej czyścił swoją broń i odwróciła wzrok w bok. Powoli się przekręciła na bok i powoli na kolanach zbliżyła się do tektury, która tam po prostu leżała. Zabrała ją i wróciła na swoje miejsce obok niego. Zaczęła ją szarpać na mniejsze kawałki i układać z nich mały stos. Taki w sam raz na mini ognisko. - Oddaj zapalniczkę którą mi zabrałeś podczas przeszukiwania.. - powiedziała wyciągając dłoń w jego stronę. Nie patrzyła na niego, bo dopiero co pozbyła się różu z mordy i nie chciała teraz na niego patrzeć. "W sumie.. trochę.. jak pies.." usprawiedliwiła jego dziwne zachowanie. Słowa jakie padły na koniec z jego ust trochę ją zdziwiły. Zaczęła się zastanawiać czy jej egzystencja ogranicza się tylko do bycia uczennicą Eltyara. - Może masz rację.. może nie wiem kim jestem do końca.. ale wiem że jestem mu coś dłużna.. zawdzięczam mu życie.. więc może faktycznie póki nie spłacę długo to nie jestem nikim innym jak jego podwładną.. a może jestem jeszcze za słaba żeby się od niego odsunąć.. nie wiem.. - powiedziała ze spokojem w głosie nadal na niego nie patrząc.


Ostatnio zmieniony przez Angel dnia 13.12.17 21:34, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Był przyzwyczajony, że jego nietypowe reakcje brane były przez otoczenie jako coś zupełnie normalnego, więc reakcja Angel wydała mu się zwyczajnie dziwna i przesadzona. Mimo to pozwolił jej się spokojnie przeturlać i odpełznąć w poszukiwaniu rzeczy na ognisko.
- Na dole też są deski - przypomniał jej łaskawie mimo wszystko zwalając na nią całą robotę z rozpalaniem ognia.
Teoretycznie sam mógłby się po nie ruszyć, ale najwyraźniej lubił być traktowany niczym pustynny książę, którym zresztą w swoim mniemaniu był. Dobrze, że nie zostawiła swojego koca koło niego choć na chwilę bo z pewnością zagarnąłby go jako swoją własność. Zerkał uważnie na jej poczynania, nie przegapiając również jej rumieńca. Od razu przypomniało mu się ich poprzednie spotkanie i podobna sytuacja. Ani tym razem, ani poprzednim nie oberwał za swoje zachowanie. Nawet za to nieszczęsne przeszukiwanie, o którym właśnie wspomniała.
Sięgnął do kieszeni bluzy by wyciągnąć z niej paczkę papierosów i zapalniczkę jako nieśmiertelny zestaw, ale zamiast oddać dziewczynie ogień to korzystając z okazji, że ta na niego nie patrzy położył jej swoją łapkę zaciśniętą w pięść na wyciągniętej dłoni. Nie oddał jednak zapalniczki, a trwał tak w bezruchu wpatrując się w dziewczynę czerwonymi ślepiami. Najwidoczniej Boris znalazł sobie nową zabawę gdy gra w pytania zdążyła go znudzić.
- Zawdzięczasz mu życie i co to za życie? No dalej, wymień mi trzy rzeczy, które są fajne w takim snuciu się w czyimś cieniu.
Prowokował ją. Nawet się z tym nie krył albo wcale sobie nie zdawał z tego sprawy.
Albo zwyczajnie lubił się znęcać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zignorowała jego komentarz odnośnie desek na parterze. - Jak chcesz to możesz sobie sam po nie iść.. to w zasadzie powinno wystarczyć póki co.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Czekała na zapalniczkę i w sumie nie spodziewała się poczuć na dłoni niczego innego prócz metalowego przedmiotu. Kiedy Laz położył swoją zaciśniętą w pięść dłoń aż lekko drgnęła zaskoczona. Wlepiła spojrzenie w jego pięść i nie ruszała się. Jego słowa wgryzły się w jej umysł i sprawiły że zamilkła na dłuższą chwilę. Mogła się zastanawiać nad odpowiedzią ale ona po prostu wegetowała teraz. W głowie miała pustkę, a nie było nic gorszego od tego. Wolałaby natłok myśli, istny burdel myślowy a tu NIC. Czy nie potrafiła znaleźć argumentów, a może ich nie miała? Zmrużyła nieco ślepia czując się naprawdę podle po tym pytaniu. - Ja.. Ja.. - w głosie dało się usłyszeć niepewność. Wysunęła dłoń spod jego ręki. Zagryzła dolną wargę na tyle mocno że aż kropla krwi spłynęła powoli po jej wardze. - To nie ma znaczenia.. - powiedziała to tak cicho że gdyby siedział nieco dalej to pewnie by nie usłyszał. Odwróciła od niego twarz i dość szybko się podniosła na równe nogi. Temat pod tytułem 'mój sensei' był dość skomplikowany i nieprzyjemny dla niej. - Jest świetnym wojownikiem.. - to mówiąc powoli uniosła głowę wysoko, spoglądając w niebo. - Można się tylko uczyć od lepszych od siebie.. - zaczęła powoli acz już nieco pewniej. - A ja chcę być od niego lepsza pod każdym względem.. wtedy.. i tylko wtedy będę mogła chronić co nie umieją sami o siebie zadbać. - w głosie dało się słyszeć determinację. - Z resztą.. ja się snuję w jego Cieniu.. - to mówiąc spojrzała na łowcę przez ramię. - .. ja pochłaniam jego mrok.. - dokończyła obdarowując Lazarusa lekkim uśmiechem. Nie musiał rozumieć tych słów, ważne że w końcu była w stanie jakoś nazwać to co czuła. Podeszła bliżej krawędzi dachu ostrożnie tak żeby czasem nie naruszyć stabilności podłoża. - Podsumowując tą zabawę.. wygrałeś.. zdobyłeś więcej punktów ode mnie.. - to mówiąc usiadła na krawędzi dachu, machając leniwie nóżkami w powietrzu. Obserwowała teren dookoła stacji w poszukiwaniu jakiś ruchomych punktów. Potrzebowała dosłownie chwili. Oblizała dolną wargę z krwi i lekko westchnęła. - Nie myślałeś żeby dać szansę Miastu? To nie to samo co Desperacja.. ale też ma swoje uroki.. - powiedziała nagle zmieniając temat.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Boris prychnął pod nosem, nie ukrywając wcale złośliwego rozbawienia. Nie sądził, że tak łatwo pójdzie. Najpewniej posunąłby się jeszcze dalej w próbie pozostawienia bolesnych ugryzień na jej psychice gdyby nie rzucony mu mimowolnie wabik. Lazarus miał prawdziwego pierdolca na punkcie kocyków, więc gdy tylko dziewczyna wstając ze swojego miejsca swoje okrycie pozostawiła obok niego - ten od razu je sobie przywłaszczył. Nie było mu na tyle zimno by musiał się nim owijać, ale odstawił karabin na bok by honorowe miejsce na jego kolanach zajął właśnie skłębiony kocyk. Boris wczepił w niego łapki sprawdzając miękkość, fakturę, szukając ewentualnych nitek do pourywania i ogólnego pougniatania w dłoniach swojej nowej zdobyczy. Podobnie jak kot, który właśnie znalazł nowe legowisko i musi je ułożyć wedle własnych upodobań.
- I co ja bym robił w mieście? - spytał w końcu, pozwalając jej zmienić temat, ale nie chcąc odpuścić poprzedniego - Też mi znajdziesz jakiegoś mrocznego kolesia, w którego cieniu będę się snuł? Będzie mnie uczyć walczyć i pomagać tym, którzy sami sobie nie potrafią pomóc... Hej, to brzmi jak Batman! Ale bym się pisał na takiego złodupca. Mógłbym być jego Robinem.
Nie ulegało żadnym wątpliwościom, że Boris nadawałby się na czyjegoś Robina. W końcu nawet maski by nie potrzebował bo blizny na jego mordzie same układały się w podobny kształt. Posłał Angel szybkie, podejrzliwe spojrzenie. Z pewnością nie wyglądała na kogoś kogo faktycznie uczyłby Batman, więc łowca nie miał co poświęcać jej nauczycielowi większej uwagi, wolał ją skupić na skubaniu kocyka.
- Nie mam po co wracać do swojego miasta, a już szczególnie pchać się do tego. Wojsko odstrzeliłoby mnie przy pierwszej lepszej okazji - burknął niezadowolony - Lepiej mi powiedz co tym razem wygrałem. Bo chcę dwie nagrody, poprzednia mnie nie satysfakcjonuje tak do końca.
Zachłanne bydle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach