Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Go down

Nie można było powiedzieć że Boris połknął haczyk, choć w sumie już miał go przy ustach. Spojrzała na niego gdy zadał pierwsze pytanie. Uśmiechnęła się lekko, no bo co on mógłby robić w mieście? - A co robiłeś w swoim poprzednim mieście? Miasto jest pełne knajp w których mógłbyś chlać do nieprzytomności.. pełne ludzi których mógłbyś zaczepiać i wkurwiać swoją osobą.. ciekawe sytuacje za każdym rogiem. - zaczęła spokojnym głosem. - Podsumowując, miałbyś do kogo otworzyć tą swoją wyszczekaną jadaczkę.. - urwała przekręcając się na murku tak że jej stopy dotknęły dachu. Powoli wstała i podeszła do niego. Usiadła na nogach przy nim i go lekko szturchnęła łokciem w ramię. Ale tak delikatnie. - .. no i.. nie byłbyś już sam.. - dodała już ciszej. Podejrzewała że jest taki upierdliwy bo nie ma nikogo obok siebie. Nie mógł nikomu ufać tutaj, to było smutne. Parsknęła lekko na wzmiankę o Batmanie. - No nie powiem że nadawałbyś się na pomocnika.. takiego w chuj upierdliwego.. ale jednak.. - dodała z rozbawieniem w głosie. Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego z zaciekawieniem. - Też przecież jestem z miasta.. i nadal w jednym kawałku.. - powiedziała nagle znienacka obejmując go ramieniem. Po czym pociągnęła go na siebie tak że głową wylądował na jej udach. Paluszki wplotła w jego włosy i zaczęła je przeczesywać. Powoli i delikatnie, jakby obdarowywała ulubionego pieska pieszczotami. - Miasto wcale nie jest takie złe.. jeśli się wie jak się po nim poruszać.. a ja ci mogę pokazać.. - mówiła cichym szeptem, jednak Lazarus słyszał każde słowo. Nadal go głaskała po głowie, czasami palcami lekko sunąć po czole, czy też skroni i policzku. Pamiętała jak go pierwszy raz pogłaskała i się zaczął przymilać. Więc teraz postanowiła to wykorzystać jako drugą część nagrody.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

A co robiłeś w swoim poprzednim mieście?
Boris zawahał się w duszy nie wiedząc, które z miast miałby traktować jako poprzednie. Jedno z nich starał się wyprzeć w pamięci jak tylko mógł, a nie mógł nie przyznać się nawet przed samym sobą, że to właśnie ono znacznie bardziej ukształtowało jego charakter. Dziewczynie odpowiedziała jednak dłuższa cisza. Rzucił jej jeszcze niemal zrozpaczone spojrzenie. Jeżeli miał przed nią grać biedne, nieradzące sobie z niczym pustynne szczurzątko to absolutnie nie miała prawa dowiedzieć się co robił wcześniej.
- Nie masz przepustki - zauważył całkowicie nieprzekonany jej słowami na wspomnienie o beztroskim włóczeniu się po mieście - Desperacja jest bezpieczniejsza niż wyjście na ulice jakiegokolwiek miasta bez tego cuda.
Chociaż fakt faktem - z chęcią schlałby się do nieprzytomności, a najlepiej zapiłby na śmierć w jakiejś norze. W pustynnych okolicznościach nawet udławienie się własnymi rzygami brzmiało jak całkiem dobra śmierć. Gdzieś w oddali rozległo się wycie jakiegoś psowatego, ale Lazarus nie zwrócił na nie większej uwagi. Na dachu było bezpiecznie. Gdy Angel wróciła na swoje miejsce warknął na nią ostrzegawczo w odpowiedzi na szturchnięcie. Pozwalał jej siedzieć obok, a to i tak już zbyt duża interakcja z kimś innym jak na jego osobę.
- Nie potrzebuję ani chlania ani towarzystwa. To mogę znaleźć gdziekolwiek. Potrzebuje raczej czegoś, co jest niemal towarem deficytowym. Jebanego bezpieczeństwa. Mam długi, mam wrogów i list gończy na karku. Jestem na celowniku - wymruczał, pozwalając się jednak ułożyć na jej kolanach i poddając się jej działaniom z przymkniętymi z wyraźną przyjemnością ślepiami - ale jeżeli masz zamiar po tym mi skręcić kark to i tak będzie warto. Bo do miasta na pewno nie wejdę...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cały czas go głaskała, nie zaprzestała ani na chwilę. Zupełnie jakby głaskała małe dziecko. Nie dało się ukryć że brakowało jej towarzystwa małej Chisany, której nie widziała od roku prawie. Jej włoskami też się bawiła gdy mała się w nią wtulała. I tak ją usypiała w sumie. Widząc jak i na Laza to działa to aż się nieświadomie uśmiechnęła. Zmrużyła ślepia na jego słowa. - Przynajmniej jest dwóch typów mniej.. - przypomniała mu że wyeliminowała przecież poprzednich najemników. Rozumiała czemu był w ciemnej dupie, z tym niewyparzonym jęzorem musiał mieć wrogów wszędzie. A listy gończe nie były przeszkodą tak na dobrą sprawę. - Więc jak dobrze rozumiem, potrzebujesz bezpiecznej kryjówki. To nie problem, mogę ci udostępnić swoją kwaterę.. tam ci nic nie grozi. - zaczęła ze spokojem w głosie. - No i mogę ci pomóc z twoimi wrogami.. dla mnie to będzie dobry trening a jak przy okazji pozbędziemy się kilku upierdliwych typów.. to chyba profity są po obu stronach.. - dodała nadal go głaszcząc. Nie wiedziała czy jeszcze jej słuchał czy już zdążył usnąć. Ale nadal go głaskała jedną ręką, bo drugą sięgnęła po swój koc i jednym ruchem ręki go strzepnęła w powietrzu. Tak żeby z ugniecionej kulki zrobił się większy. Narzuciła go na łowcę żeby nie było mu zimno i wróciła do głaskania go. Mogła trzymać pierwsza wartę. Widziała po nim zmęczenie od dłuższego czasu, zasłużył na odrobinę spokojnego snu. Kto wiem może poczuję się na tyle bezpieczny przy niej że opuści gardę i się nieco odpręży. Nie miała nic przeciwko, zachowywał się jak mały bezdomny, zdziczały dzieciak. Kompletnie bezbronny pomijając to że nosił ze sobą dość groźną broń. Lubiła ochraniać tych co tego potrzebowali, pomimo tego że ją potrafił wkurwić w mgnieniu oka jak nikt inny to jednak chciała dla niego dobrze. Kto wie, może była w jakimś stopniu masochistką skoro otaczała się szaleńcami. A może po prostu przy nich to szare i nudne życie nabierało w końcu jakiś kolorów.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Gdyby jeszcze kilka dni temu ktoś powiedział mu, że dzisiejszej nocy będzie jak gdyby nigdy nic leżał na kolanach innej łowczyni to zwyczajnie by go wyśmiał za wymyślanie takich niedorzeczności. Teraz mrużył ślepia jak spragnione uwagi kociątko i starał się przegonić wszelkie podejrzliwe myśli. Pilnował też by dłoń dziewczyny ani przypadkiem ani specjalnie nie dotknęła jego karku. Łowca pozwolił się nawet przykryć kocem, choć początkowe jego zabranie chciał powitać ostrzegawczym ugryzieniem, które w tej pozycji na pewno by dziewczynę zabolało.
- I pozabijasz całą resztę? - wymruczał, zamykając ślepia i obiecując sobie w duchu, że robi to dosłownie na sekundkę, no ewentualnie dwie.
Rana na boku, mimo że tym razem profesjonalnie opatrzona, to po tak długim marszu dawała o sobie znać. Sam chciał wziąć pierwszą wartę. Nie przez jakąś przyzwoitość, a zwyczajną chęć zapalenia, wychlania piwa i zeżarcia co najmniej kilku z tych wkurwiających jaszczurek. Jedna nawet przemknęła niedaleko prowokując go zalotnie ogonem.
Nie bardzo wiedział jak ma odbierać propozycję dziewczyny. W ogóle go nie znała, a chciała pomóc mu do tego stopnia by pozbawiać życia inne osoby. Osoby, które być może miały rację w tym sporze, a głównym złym miał być właśnie Lazarus. Najwyraźniej już zdążył zapomnieć, że to wszystko mógł zrzucić na łączącą ich organizację. Inny łowca powinien być ważniejszy niż cała reszta. Tak przynajmniej wpoili mu do łba w Mieście-6. Niemrawy uśmiech przemknął przez usta Borisa. Mógłby przecież wejść do miasta, poudawać totalnie nieradzącą sobie z niczym jednostkę i żyć wygodnie, a każdą wymagającą zachodu robotę zwalając na innych.
- Pójdę z tobą, ale masz mnie bronić przed wszystkim. Nie lubię innych.
Wolał nie zastanawiać się co odwaliła w przeszłości, że próbuje to odkupić pomagając takiemu szczurowi jak on, więc tylko naciągnął wyżej koc, zakrywając nim połowę pyska. Marna imitacja chusty, która zawsze dawała mu większe poczucie bezpieczeństwa. Obiecał sobie, że nie zaśnie, ale coraz trudniej było mu z tym walczyć. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna obudzi go kiedy przyjdzie jego kolej pilnowania, a nie gdy zacznie się tu jakieś piekło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W jej oczach Lazarus potrzebował obrońcy. Obraz krwawiącego, uciekającego Łowcy przed dwoma najemnikami wgryzł się w jej umysł tamtego dnia. Jeśli było coś co ją wkurwiało do granic to pastwienie się nad słabszymi i rannymi. Nie miała litości do takich szuj, choć sama potrafiła być bezwzględna ale tylko dla osób które postrzegała za prawdziwych wrogów. Łatwo było sobie u niej taki status wyrobić, wystarczyło skrzywdzić kogoś z jej bliskich albo rzucić się na bezbronną istotę w celach sadystycznych zabaw. Była tak bardzo wyczulona na to że potrafiła wpaść w amok i nawet zabić. A teraz pomimo ich ciężkiego początku gdy tak patrzyła na Lazarusa, lekko zmrużyła ślepia. Sunąc paluszkami po jego głowie, przeczesując czarne włosy lekko się uśmiechnęła na jego słowa. - Jasne.. - krótka ale jak precyzyjna odpowiedź padła z jej ust. Nadal nie przestawała go głaskać, jedynie odchyliła się plecami tak że oparła się nimi o murek. Gdy się nakrył kocem, drugą rękę położyła na jego plecach i sunęła nią po całej powierzchni głaszcząc tak jak to się robi małym dzieciom żeby szybciej zasnęły. Spojrzała na Lazarusa gdy padły kolejne słowa z jego ust. - Przy mnie nikt cię nie tknie.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Spojrzeniem omiatała okolicę na tyle na ile potrafiła w obecnej pozycji. Wsłuchiwała się w ciszę panującą wkoło. Nie wiedziała ile godzin tak siedziała rozmyślając o całym swoim dotychczasowym życiu. Od młodości poczynając zanim poznała Ciro, jak została łowcą i wszystko to co ukształtowało ją w ten sposób. Aż po obecną sytuację z Lazarusem. Czując jak powieki robią się coraz cięższe i potrząsnęła głową i nachyliła się nad Borisem. - Hej budź się.. możesz mnie zmienić.. - wyszeptała mu przy uchu, delikatnie nim poruszając za ramię. Nie robiła gwałtownych ruchów.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Które stworzenie oparłoby się przyjemności poświęcanej mu uwagi po tylu miesiącach bezustannego życia w zaszczuciu? Na pewno nie Lazarus, który najwyraźniej uznał, że nawet jeżeli wpadł w jakąś długoterminową pułapkę i za wszelkie pieszczoty będzie w końcu musiał zapłacić swoim życiem to uznał, że to całkiem opłacalna wymiana. Był niemal pewny, że nie zaśnie, a obcy dotyk, nieważne jak przyjemny, nie pozwoli mu ani na moment stracić czujności. To jak bardzo się pomylił dotarło do niego dopiero, gdy poczuł szarpnięcie za ramię. Nie było gwałtownie, więc nie było potrzeby odpowiadać na to podobną reakcją.
Powoli otworzył ślepia, próbując skupić ostrość widzenia na czymkolwiek, ale zaspany wzrok wcale mu w tym nie pomagał. Jeszcze przez chwilę, balansując na krawędzi jawy i snu miał wrażenie, że nadal tkwi w dawnym mieście, na jednej z wart, ale próbujący dobudzić go głos nie był znajomy. Przeciągnął się jak rozciągnięty w słonecznej plamie spasły kot.
- Mogę? - powtórzył nieprzytomnie, lekko odwracając głowę by zlokalizować mówiącego - Ale nie muszę, nie? Nie muszę.
Wtulił głowę w kolana dziewczyny jeszcze bardziej i żeby mieć pewność, że ta nie spróbuje go jednak przekonać by ruszył ten leniwy zad, naciągnął koc na głowę i nie minęły nawet dwie minuty, gdy bydle ponownie zaczęło cicho chrapać. Najwidoczniej przygarnięte desperackie wilczątko okazało się rozpieszczonym pieskiem salonowym.


WĄTEK ZAKOŃCZONY
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach