Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

 Ostatnim czego teraz potrzebował było towarzystwo. Jakiekolwiek. Musiał w spokoju wymyślić jak się stąd wydostać, jak wrócić po psa i jak tym razem skutecznie upozorować swoją śmierć na tyle, by nikt nie postanowił go szukać. Niestety szumiący mu w głowie alkohol niczego nie ułatwiał.
 Niemal jak na autopilocie ruszył w stronę kwatery, nie zastanawiając się nawet gdzie powinien teraz skierować swoje kroki. Jeszcze niedawno miał nadzieję, że już nigdy nie będzie zmuszony poruszać się po tych zapchlonych podziemiach. Nie myślał o tym jak o domu, nie miał tu absolutnie żadnego swojego miejsca. Gdyby nie trajkoczący i wlekący się za nim Nicola to najpewniej w porę by zrozumiał, gdzie podświadomie się skierował, a tak umoralniające i działające mu wyłącznie na nerwy gadanie tylko go rozpraszało.
 Co go obchodziły próby przekonania go, że powinien iść do punktu medycznego? Dobrze wiedział, że rana po ugryzieniu wcale nie była tak groźna na jaką mogła pewnie wyglądać, po tym jak zdążył rozsmarować krew na połowie szyi oraz oczywiście na dłoni. Jego ochroniarz nie miał tego szczęścia, by zyskać pewność, że pod jego nieobecność nie zaczęli sobie podrzynać gardeł otwieraczami do puszek. Nic więc dziwnego, że wolał żeby dezerter nie zdechł za szybko, szczególnie na jego warcie.
 Był wykończony całą tą sytuacją, śledzącym go ogonem i poczuciem bezsilności zmieszanej z wściekłością. Drzwi kwatery trzasnęły przy gwałtowniejszym zamknięciu, a Łajza oparł się o nie plecami, by uniemożliwić Nicoli wejście za nim, jak zwykły obrażony gówniak. Na szczęście żadnych prób dostania się do środka nie było. Łowca poczuł tylko między łopatkami ostrzegawcze uderzenie w drzwi. Mężczyzna zapewne wiedział, że stąd mu już Lazarus nie spierdoli choćby chciał.
 Dopiero teraz przeniósł wzrok na pomieszczenie i przełknął nagle ślinę, gdy dotarło do niego na kogo właśnie patrzy. Tego nie było w planach. Nawet nie było tego w najgorszych przewidywaniach.
 A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł się wycofać.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Trochę się błąkała po ściekach, próbując przypomnieć sobie a raczej poznać na nowo okolicę. Nie było tu źle. Jedyne co ją wkurwiało od dłuższego czasu to spojrzenia pełne politowania. Tak. Wieść o tym że trafiła w łapy SPEC rozeszło się po bazie z prędkością światła. Nie zapominając już o tym że eksperymentowano na niej i wymazano jej pamięć doszczętnie. O tym też wiedzieli, wszystko co powiedziała w socjalnym było teraz topowym tematem między członkami organizacji. Widziała to w ich spojrzeniach, przechodząc obok słyszała szepty. Wzdrygnęła się z obrzydzenia na myśl że była teraz tą biedną, pokrzywdzoną frajerką. Szczęki same się zacisnęły. Żeby broń boże nikomu nie odszczeknąć niepotrzebnie. Liczyła chyba do 100 żeby uspokoić narastający wkurw.
Jak ktoś jej położył rękę na ramieniu z wyrazami współczucia dla tragedii jaka ją spotkała, białowłosa z ledwością się powstrzymywała żeby nie upierdolić drugiemu łowcy ręki w łokciu i nie wepchnąć mu jej do gardła. Spięła się cała wysłuchując ględzenia i cierpliwie czekała aż będzie mogła iść dalej. Klnąc w myślach na potęgę ruszyła w stronę swojej kwatery. Żyłka na czole, zmarszczone brwi i nasada nosa, intensywne spojrzenie sugerowały kłopoty dla następnej osoby która okaże jej współczucie. "Kurwa nie jestem inwalidką.." warknęła w myślach otwierając drzwi pokoju. Przeszła przez próg i trzasnęła nimi z taką siłą że gdyby nie solidne zawiasy, pewnie musiałaby sobie zawiesić kotarę żeby odizolować pomieszczenie od korytarza.
Westchnęła ciężko opierając się o drzwi. - Ja pierdolę.. co oni sobie kurwa wszyscy myślą? Nie potrzebuję głaskania po głowie.. - warknęła wzdrygnąwszy się na wspomnienie ich spojrzeń. Mruknęła coś pod nosem i posadziła tyłek na krawędzi łóżka. Złapała za jedną z katan i zabrała się do czyszczenia jej. Zdążyła się nawet uspokoić gdy nagle drzwi się otworzyły i z większym hukiem zamknęły. Odwróciła głowę w stronę hałasu i natrafiła na opierającego się o drewno Lazarusa. Uniosła brew nie spodziewając się że kiedykolwiek jeszcze go zobaczy. - Proszę proszę.. mąż marnotrawny wrócił.. - skomentowała ze spokojem w głosie. Oczywiście że biła do pierdolonego kłamstwa którym ją nakarmił tylko po to żeby ją do łowców przyprowadzić. Do czego się przyznał bez owijania w bawełnę w socjalnym.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Omiótł pomieszczenie wzrokiem, by najwyraźniej kupić sobie te kilka sekund życia udawaniem, że wcale jej nie zauważył. Tak dawno go tutaj nie było. Niestety podczas tej nieobecności nikt nie wykuł w litej ścianie dodatkowych drzwi ewakuacyjnych ani okna, chociażby takiego prowadzącego do szybu w głąb ziemi. Z chęcią i z takiej opcji ucieczki by skorzystał.
 Wyszczerzył kły w pijackim, zuchwałym uśmiechu, złudnie biorąc spokój w jej głosie za dobrą monetę. Stracił poczucie czasu, nie wiedział jaką mieli porę dnia ani tym bardziej ile czasu minęło od wizyty w pomieszczeniu socjalnym, ale najwyraźniej uznał, że wystarczająco dużo, by wszystko się już wyciszyło.
Do ukochanej żony zawsze wrócę. Ulubionej wręcz. Najlepszej ze wszystkich żon... które mam.
 Odsunął się od drzwi może na milimetr, by upewnić się, że jego ochrona nie czeka na możliwość i nie postanowi nagle ich otworzyć, ale klamka nie drgnęła nawet na milimetr. Mimo to Lazarus nie mógł pozbyć się wrażenia, że mężczyzna stoi tuż przy drzwiach. Może powinien na złość się czymś tu zabarykadować? Jego spojrzenie popłynęło w kierunku krzesła, które wydawało się odpowiednie do podparcia klamki, ale nagle w zasięgu jego wzroku znalazły się katany.
 Nadal w rękach Angel. Nadal niebezpiecznie blisko ich ewentualnego użycia.
 Barykadowanie się w klatce z wygłodniałym tygrysem niekoniecznie było najlepszym pomysłem. Jednocześnie Boris autentycznie bał się, że Nicola zatarga go, choćby siłą, do medyków. Ale zaraz, coś się nie zgadzało. Te miecze...
To te twoje? Skąd je masz? Były tutaj...? MASZ MOJĄ MASKĘ?
 Czerwone ślepia łowcy rozbłysły jeszcze bardziej, nie tylko przez krążący w żyłach alkohol. Jego maska, jego ukochane maleństwo, jego lepszy, ten bardziej wyjściowy ryj. Za niczym nie tęsknił tak, jak za nią.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Jego zuchwały uśmiech już wróżył coś, nie wiedziała jeszcze do końca co. To że była spokojna wcale nie znaczyło że odpuściła mu jego postępek z wcześniej. Miał farta że jej pięść nie zderzyła się wtedy z jego mordą tylko ze ścianą. Inaczej pewnie nadal by leżał w medycznym czekając na operację plastyczną. Nie wiedziała o co miała większy żal.. o rodzaj kłamstwa czy o sam fakt że zdeptał jej zaufanie. Czy doszczętnie? Jeszcze tego nie wiedziała. Ale pewnym było że czekało go sporo niewygodnych pytań. Powieka jej drgnęła na wzmiankę o większej ilości żon. Czy to znaczyło że bawił się nią i nie tylko nią? Dłoń na rękojeści miecza mocniej się zacisnęła. Ewidentnie nie wyczuł ironii w jej pytaniu. Mało tego zdołał ją już podjudzić pierwszymi słowami. Podniosła się wraz z kataną. przyglądając się jej z uwagą. Lekki uśmiech wpełzł na jej usta gdy zaczął wypytywać o jej miecze. - To cacko.. - zaczęła niewinnym tonem unosząc katanę wysoko w powietrzu. -.. teraz już jest moje.. - dokończyła zdanie mocnym, płynnym pociągnięciem ostrza w dół aktywowała artefakt sprawiając że Azarov poczuł się nagle cięższy. Choć nawet nie to, mógł odnieść wrażenie że to podłoga go ciągnie w dół z siłą, której nie potrafił się oprzeć. - To ile tych żon masz.. Laz? - mruknęła dopiero teraz patrząc w dół na przygwożdżonego do betonu łowcę. To pytanie to była tylko zaczepka. Angel ruszyła w jego stroną ale pozostała w odstępie 3 kroków od niego żeby nie wejść w obszar dotknięty silniejszą grawitacją. Powoli ukucnęła przed nim, karmazynowe ślepia wbiły się w jego twarz. - Chyba musimy pogadać.. - usta wykrzywiły się w sadystycznym uśmieszku.
Kucając tak przed nim opuszkami lewej dłoni ostrożnie przejechała po płaskiej części ostrza użytej katany. metal był zimny w dotyku, ale to wcale nie było złe uczucie, wręcz przeciwnie. - Jesteśmy małżeństwem.. to cholernie wygodna ściema.. wyjaśnisz mi po jaką cholerę mi ją wcisnąłeś w momencie kiedy ci ufałam? - nie krzyczała na niego, ale barwa jej głosu była zimna. Oczy ani na chwilę nie zeszły z jego mordy. A zwiększona wielokrotnie grawitacja? To była tylko mała kara za to jak Azarov zagrał swoje karty ostatnim razem.

Użycie katany kontroli grawitacji: 1/3
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Nikt mu nigdy nie wmówi, że niesłusznie za każdym jednym razem podchodzi do Angie jak pies do jeża, spodziewając się najgorszego. Tym razem było podobnie. Znowu przy niej, jak przy nikim innym, działo się coś złego. Początkowo zwiększoną grawitację odczuł wyłącznie w żołądku, a wszystko zrzucił na alkohol. Zupełnie jak i silniejsze przyciągnięcie go do ziemi, co wziął za zwykłe zawroty głowy. Po tej podłej wódzie i tak nie czuł się za dobrze.
 Nim zorientował się, że Nicola mimo wszystko był lepszą opcją i powinien wiać z tej jaskini, było już za późno i leżał przygwożdżony do ziemi, nie mogąc się podnieść. Zanim podniósł wzrok na Angel zdążył pożałować, że ta ma na sobie spodnie, ale i zauważyć jakąś skrzynkę pod łóżkiem. Tyle miesięcy nad nią spał i się nie zorientował. Cóż, może byłoby inaczej gdyby kiedykolwiek tu sprzątał.
Nie rozśmieszaj mnie. Od kiedy ktoś taki jak ty musi wspomagać się pomocą tych napromieniowanych gówien? – zakpił, orientując się w działaniu artefaktów.
 To z pewnością nie były jej stare katany, a więc i jego maska cudownym sposobem tu nie wróciła. Nowe, podrasowane zabawki wskazywały tylko na jedno - wojsko nieźle musiało ją przetyrać skoro straciła wiarę w swoje umiejętności na tyle, by zdobywać jakieś wspomagacze.
 Próbował, ale nie zdołał podnieść się na rękach ani odrobinę wyżej. Westchnął ostentacyjnie, nie tylko by zamanifestować zrezygnowanie, ale i by móc upewnić się, że działanie artefaktu w pewnej chwili nie uniemożliwi mu jakiegokolwiek ruchu, w tym i nabrania powietrza w płuca.
Nie rozmawiam z osobami, które tak traktują kogoś, kto prawie zaryzykował życiem żeby chronić ich pierdoloną dumę, na ich własną kurwa prośbę – warknął; wiedząc, że gdyby w tamtej chwili dałby sobie za nią uciąć rękę to teraz popierdalałby bez ręki – Ale widzę, że ci pamięć wraca skoro przypomniałaś sobie, że bycie normalną nie jest w twoim typie i wypadałoby się poznęcać nad innymi. No dalej kopnij mnie, póki leżę. Jak lubisz. Żebra mi już kiedyś złamałaś, kop w ryj dla odmiany.
 Niech mu połamie szczękę. Przynajmniej nie będzie musiał sobie pyska strzępić na słowa, które i tak nigdy by do niej nie dotarły.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Gdy znalazła się obok niego to od razu wyczuła zapach gorzały. Dobrze musiał się ożłopać. Sytuacja się odwróciła. Ostatnio on był trzeźwy a ona dobrze spita. Uniosła brew słysząc pierwsze słowa? - Ktoś taki jak JA? - spytała lekko zaskoczona jego doborem słów. Lekki uśmiech wpełzł mimowolnie na jej usta. Karmazynowe ślepia wpatrywały się w niego z zaciekawieniem. - To prezent.. od jakiegoś tam Eltyara.. - wyznała mu skąd ma to jak on to nazwał 'napromieniowane gówno'.
Foch jaki jej strzelił był iście zabawny, choć powód tego focha już mniej. Zamruczała przeciągle i usiadła przed nim po turecku, kładąc sobie katanę na udach. - Sam zaoferowałeś mi swoją pomoc.. wymyśliłeś plan i nawet się nim ze mną nie podzieliłeś.. nie powiedziałeś mi o konsekwencjach takiego działania.. gdybym znała stawkę jaką byłeś gotów zapłacić.. nigdy bym nie poprosiła o twoją pomoc.. - wyjaśniła ze spokojem. Czy ona właśnie mu powiedziała że jego bezpieczeństwo było dla niej ważne? Tak, ale był tak najebany że tego nie będzie pamiętał pewnie. Znalazła bardzo szybko plus tego że Boris był pod wpływem alkoholu.
Uniosła brew w odpowiedzi na jego ostatnie słowa. po chwili nawet parsknęła śmiechem. - To w takim razie ucieszy cię fakt że moja pamięć mi jeszcze nie wróciła.. i w sumie.. podobno może mi nigdy nie wrócić.. więc stwierdziłam że nie ma sensu zastanawiać się nad tym jaka byłam dla innych.. jacy oni byli dla mnie. - to mówiąc dezaktywowała działanie artefaktu. - Jak mi wspomnienia wrócą.. to będzie fajnie.. a póki co.. nie mam zamiaru tracić czasu ani nerwów na to jaka powinna być. Jak komuś się to nie podoba to mogą mi stawić czoła.. albo spierdalać.. - to mówiąc odłożyła kataną na łóżko i wstając złapała go za ubranie i pociągnęła za sobą do pionu tylko po to żeby po chwili cisnąć nim o ścianę tak że znalazła się przy okazji bardzo blisko. - Ale ty Boris.. ty nie masz takich opcji.. widzisz dłuuugo myślałam o Tobie.. długo się zastanawiałam nad nami.. I nie potrafię rozgryźć co nas łączyło przed amnezją.. ale dałabym sobie obie ręce upierdolić że było coś.. od czego żadne z nas nie chciało się odsunąć. - mówiła co raz ciszej, jej twarz była naprawdę blisko jego mordy. I nie czuła dyskomfortu, żadnego! To było fascynujące. Kącik ust lekko się uniósł, patrzyła mu w oczy przez ten cały czas zaciskając dłonie na jego koszuli. - Więc.. skoro cię twój pijacki autopilot tu przywlókł.. podejrzewam że nie bez powodu. - uśmiechnęła się zuchwale. Już ona z niego wyciągnie informacje.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Był uparty. Uparty na tyle, że stada osłów mogłyby się od niego uczyć.
 Dopóki działał na niego artefakt, a Angel jak gdyby nigdy nic siedziała sobie obok, tak ostentacyjnie udawał, że może ignorować ją do woli. Nawet na nią nie patrzył, wbijając spojrzenie gdzieś dalej. Oczywistym było, że w tak niewielkim pomieszczeniu i w nieprzerywanej przez nic ciszy, jaka panowała w tej części podziemi, nie mógł nie słyszeć jej słów.
 Planem jednak nie miał zamiaru dzielić się nawet teraz, a może i zwłaszcza teraz, gdy ciągle ktoś za nim łaził. Boris był niemal pewny, że Nicola nie tyle ma go pilnować żeby znowu stąd nie zwiał, co zwyczajnie szpiegować i tylko czekać aż palnie jedno słowo za dużo. Aż się przyzna.
 Już raz zaryzykował dla jej wygody, drugi raz tego nie zrobi. Milczał więc uparcie, skupiając się na czymkolwiek innym. Czy ta podłoga nie zaczynała wirować? A może wirowała już od samego początku? Co za pojebana kwatera.
 Właściwości artefaktu znacznie osłabły, więc chcąc nie chcąc podniósł się z ziemi. Pewnie nieco za szybko, bo prawie się zachwiał, ale na szczęście Angel przyszła mu z pomocą i zgodnie z tradycją pchnęła go na ścianę. Nie mógł mieć pewności, ale to chyba było nawet dokładnie to samo miejsce co ostatnio.
Masz w planach wybić sobie mną drugi pokój w tej kwaterze? – mruknął niechętnie, ani trochę nie podzielając jej entuzjazmu.
 Mogła szczerzyć te kły ile chciała, żaden z jej uśmiechów nie okazał się na tyle zaraźliwy, by sprawić, że kąciki ust łowcy drgną choćby w namiastce czegokolwiek radosnego. Nie rozumiał po co to roztrząsała. Nie mogła po prostu uznać, że najwyraźniej dostaje drugą szansę od losu?
Widzę właśnie, nie mam absokurwalutnie żadnych opcji, a wystarczyłoby powiedzieć, że też mam amnezję i żaden pedał by się za mną nie włóczył, nikt by mi broni nie odebrał, nikt by mi nie zabronił stąd wyłazić ani tym bardziej nikt by mnie nie traktował jak swojej przypominajki. Ciesz się, masz czystą kartę. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.
 Przestawał się dziwić, że uśmiech nie znika z jej twarzy. W końcu ona dostała nowe katany, a on... on dostał areszt domowy jak jakiś szczeniak. W dodatku nawet w tym domu nie miał spokoju, bo nawet we własnej kwaterze rozstawiano go po kątach.
... przyszedłem tu, bo tu mieszkam? To chyba najlepszy powód z możliwych – warknął i zupełnie zapominając, że przecież amnezja nie powoduje utraty węchu, a zapachem wódki przesiąknęła już chyba cała kwatera dodał – Nie jestem pijany.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się lekko rozbawiona sytuacją. Nadal nie nawykła do tego ile mogła z siebie wykrzesać siły. I o dziwo podobało jej się to co raz bardziej. Zdołała się już przekonać że potrafi obsługiwać się mieczami i to w nie najgorszym stopniu. Była jednak bardzo krytyczna w stosunku do siebie, to jej chyba pozostało nie ważne czy miała amnezję czy nie. - No popatrz.. a myślałam że straciłeś swoje wybitnie specyficzne poczucie humoru.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem w głosie.
Uniosła brew zaskoczona jego dłuższym wywodem i wyznaniem kończącym dość długą wypowiedź. - Nie cieszy mnie utrata wspomnień, nie dlatego że sprawia to innym przykrość. Ale dyskomfort jaki za tym idzie. Może straciłam jakieś cenne wspomnienia, coś co ukształtowało mnie. Coś co mnie pchnęło w kierunku łowców. Coś co pchnęło mnie w twoim kierunku.. Wierz mi.. wolałabym pamiętać. - ton głosu jej złagodniał. Trochę poluzowała uchwyt na jego ubraniu, ale nadal nie wycofywała się w tył. Nadal był blisko niego, może trochę za blisko jak na gust Borisa.
Nie ukrywała zaskoczenia gdy podał powód wizyty. - Haaa..? Ty też tu mieszkasz? Ciekawe, więc jesteśmy współlokatorami? - to mówiąc oderwała od niego spojrzenie i rzuciła okiem na jednoosobowe łóżko. Po czym wróciła wzrokiem do łowcy gdy dodał że nie jest pijany. Zbliżyła twarz do niego, była nieco niższa. Przytknęła czubek nosa do szyi po stronie gdzie nie miał żadnych ran. Ostrożnie przesunęła czubkiem po skórze wdychając jego zapach. - Jebiesz alkoholem Boris.. - wymamrotała nieco ciszej ale nadal dość wyraźnie. Puściła jedną ręką jego ubranie i ostrożnie przyłożyła dłoń do jego jeszcze nie do końca zagojonej rany na szyi z drugiej strony. - Nie wygląda to najlepiej.. chodź.. - mruknęła puszczając kompletnie jego ubranie i złapała go za nadgarstek ciągnąc go za sobą w kierunku łóżka. Pomogła mu usiąść, znaczy zmusiła do siadu jeśli się stawiał. Zdołała wcześniej się zorientować co jest w pokoju. Wygrzebała małe pudełeczko z biurka. Złapała za krzesło i postawiła je przed łowcą. Usiadła na nim po chwili z pudełeczka wyjęła bandaż, jakieś gaziki i jakiś płyn. Zmoczyła w nim gazik spojrzał na łowcę. - Może zapiec.. ale trzeba to odkazić.. - wyjaśniła pokazując mu nasączony gazik zanim przyłożyła go do zranionego miejsca. Po oczyszczeniu tego miejsca, przyłożyła świeżą gazę i zaczęła dość sprawnie opatrywać to miejsce, owijając bandażem. Na końcu robiąc supełek. - Od razu lepiej.. - powiedziała z zadowoleniem chowając do pudełeczka nie potrzebne już rzeczy. - Powiedz szczerze.. czy coś kiedyś między nami było? Cokolwiek? Pytam o czysto fizyczny kontakt.. skoro spaliśmy w jednym łóżku.. - musiała zapytać. Byli sami, liczyła na szczerą odpowiedź z jego strony.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Nie znam odpowiedzi ani na jedno ani na drugie. Nie pomogę ci z tym. Może Eltyar będzie coś wiedział, może z nim więcej rozmawiałaś o organizacji – westchnął, nie wiedząc nawet kogo innego mógłby jej wskazać – Mnie tu po prostu sprowadziłaś.
 Tak naprawdę przecież nigdy nie pozbył się wrażenia, że Łowcy choć byli organizacją to stanowili zgrupowanie wyłącznie samotników, nie ufających nawet sobie wzajemnie. Rozbiegana chaotycznie banda szczurów, która potrafiła gryźć sama siebie.
 Wyłapał jej ostentacyjne i pewnie pełne niedowierzania spojrzenie rzucone na łóżko i sam też spojrzał w kierunku tego nieszczęścia. Od tak dawna nie był w tej kwaterze ani tym bardziej nie musiał spać na tej rozlatującej się zbitce wszystkiego czego meble wstydzić się powinny. Przez alkohol i wspomnienie jeszcze tak niedawnych miejsc w których spał, to wszystko nadal wydawało się nierealne. Jakby nie wierzył, że znowu się tu znalazł. Jak w koszmarze z którego się wybudzasz, ale okazuje się, że pobudka była tylko jego częścią.
 Szarpnął się gwałtownie w bok, gdy dotknęła jego szyi, mimo że po zdrowej stronie, byle tylko zwiększyć odległość w nadziei, że uda mu się uniknąć kolejnego zatopienia kłów. Uchylił się też przed dotknięciem rany, a mimo to przepełniony rezygnacją dał się usadzić na łóżku.
 Chyba tylko i wyłącznie dlatego, by przekonać się, że ten koszmar jest prawdziwy.
To zniknie, już nie przesadzajcie – warknął niechętnie, zupełnie jakby jeszcze kilkanaście minut temu wcale nie podejrzewał, że Rhett rozszarpał mu aortę.
 O ile zaakceptował przemycie rany i przyłożenie gazy, które mocniejszym uciskiem spowodowało, że zniknęło uporczywe szczypanie, tak już chęć dokończenia opatrunku za pomocą bandaża została skutecznie powstrzymana przez wyrwanie rozwiniętego materiału z jej dłoni. Do zaciśniętego w pięści bandaża po chwili dołączyła gaza. Mógłby rzucić to w kąt, ale dopóki to trzymał, miał pewność, że znowu nie zostanie wykorzystane przeciwko niemu.
Cokolwiek...? – spytał, nie do końca rozumiejąc co ona ma na myśli.
 Kątem oka zerknął na pozostałą część łóżka. Ona naprawdę podejrzewała, że na tej jednoosobówce dało radę spać bez jakiegokolwiek fizycznego kontaktu?  Przecież już nawet siedząc na tym, zajmowało się połowę miejsca. Naprawdę, musiała pokładać wielkie nadzieje w tym wyrze, albo w nich–
 Och.
 Zrozumiał.
... pytasz czy spaliśmy ze sobą. No tak, ale skoro nie pamiętasz to reklamacji nie przyjmuję.
 Nie żeby miał zamiar je przyjąć, gdyby tylko cokolwiek pamiętała. Powinna się cieszyć, że wtedy go chociaż obchodziło czy ona w ogóle jeszcze żyje.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Słuchała go z uwagą. Eltyar. Ewidentnie powinien być kimś ważnym w jej życiu, ale ostatecznie był jak każdy inny. Tylko imieniem, którego nie potrafiła dopasować do twarzy. - Jest na misji.. na Desperacji. Więc ta opcja odpada póki co. - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Czy musiała pogadać z każdym z kim miała jakieś relacje? Niby była winna im jakieś wyjaśnienia, przeprosiny? Wzdrygnęła się na tą opcję. Z jakiej kurwa paki miała przepraszać za swój stan?! Pokręciła niezadowolona nosem.
Opatrując go lekko się uśmiechnęła. - Ta wiem, łowcza regeneracja działa szybko, ale jak ci się wda zakażenie to już się tak nie będziesz uśmiechał jak będą cię szprycować zastrzykami z bardzo długą igłą.. - skomentowała jego marudzenie. Przez chwilę rozmyślała nad jego wcześniejszymi słowami. "Więc ja go sprowadziłam do organizacji.. ale czemu?" zamyśliła się na chwilę. Wyrwana z tego przez pochwycenie jej przez łowcę skrzywiła się nieco. - Ej.. nie zachowuj się jak małe dziecko.. - upomniała go gdy zabrał jej dość szybko i sprawnie bandaż wraz z ze świeżą gazą. Westchnęła lekko zrezygnowana widząc jak knykcie pobielały na dłoniach Lazarusa, tak mocno trzymał oba przedmioty w dłoni. Nie było sensu się z nim mocować. Przechyliła lekko głowę w bok przyglądając się ranie. Kliknęła językiem. - No w sumie bandaż nie będzie potrzebny, ale.. - to mówiąc wyjęła kolejny gazik i trochę białej, materiałowej taśmy. Przyłożyła gazik i czterema paskami taśmy dobrze go umocowała na jego szyi. Odchyliła się, opierając się plecami o oparcie na krześle. Stopę oparła o krawędź łóżka i skrzyżowała dłonie pod piersiami słuchając ostatniej wypowiedzi. Zmrużyła ślepia odwracając wzrok od twarzy Lazarusa i wbijając je w jakiś punkt na ścianie. Gdzieś wewnątrz podejrzewała że mogła taką odpowiedź dostać. Odchyliła się na krześle tak że lekko zaczęła się bujać na tylnych nogach mebla. - Rozumiem.. - odpowiedziała czując jak lekko się rumieni na buzi, czuła nieprzyjemne ciepło na polikach i uszach. - Czy to był jeden z powodów czemu mnie okłamałeś z tym małżeństwem? Czy po prostu dla zabawy? Bo wiesz ze i tak bym z tobą wróciła do łowców.. - chciała to wyjaśnić na spokojnie. Wcześniejsza arogancja gdzieś przepadła. Nic nie wskazywało że zaraz rzuci mu się do gardła. Ale widać gryzło ją to bardziej niż można było się spodziewać.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

  Nie wiedzieć czemu wzmianka o misji Eltyara go rozbawiła. Prychnął pod nosem, nawet nie kryjąc durnowatego uśmiechu. Czy to było dyplomatyczne wyjaśnienie jego degradacji, a co za tym idzie - pewnie i nieobecności, na które wpadła sama Angie? Czy może po prostu nikt jej nie uświadomił? Lazarus jednak sam nie miał zamiaru tego robić.
A co to za twoje medyczne fantazje nowe? Nikt mnie nie będzie niczym szprycował.
  Podejrzliwie zmierzył jej sylwetkę wzrokiem. W lekarskim kitlu wcale nie prezentowałaby się tak źle. Szkoda tylko, że pewnie jedyny kitel, który mogliby podprowadzić należał do Adama i był usyfiony bardziej niż całe ścieki razem wzięte. Myśl o tym gościu sprawiła jednak, że postanowił zdechnąć od zakażenia niż w ogóle zbliżyć się do tej umieralni.
  Właśnie dlatego, jak i na przekór jej uszczypliwości, gdy tylko kolejny opatrunek został przyklejony do jego szyi, mimo prób odsunięcia się, zerwał go gwałtownie. Kolejny gazik dołączył do jego dłoni, barwiąc się od uwalonej krwią skóry.
Jeżeli marnowanie tego do ciebie nie przemawia to za trzecim razem po prostu złamię ci rękę – warknął, zirytowany jej natarczywością.
  Wmawiał sobie, że nie był pijany, ale o ile psychikę mógł oszukiwać, tak ciało już nie. Napiłby się więcej, w pysku zaczynał mieć sucho, trudno mu było nie tylko przełknąć ślinę, ale i skupić myśli na czymś innym. Zerknął za ramę łóżka, gdzie zawsze chował butelkę czegoś mocniejszego na lepsze spanie, ale skrytka była pusta.
  Musiałby wrócić do kuchni, ale... ale Nicola.
Agrhhh, ale drążysz. Co się uczepiłaś tego mau.. mażł... kurwa, ślubu? – spytał, przecierając wolną ręką oczy, czując, że jego dzisiejszym przeznaczeniem będzie albo za chwilę zasnąć albo ruszyć się i poszukać więcej alkoholu – Powiedziałem tak, to powiedziałem. Wydało mi się zabawne. Poza tym ładnie ci z moim nazwiskiem.
  Coś tu nie grało. Było tyle niewiadomych dookoła, a ona przyczepiła się tego jednego szczegółu. Albo Boris znowu nie rozumiał mało subtelnych aluzji albo...
Co, czujesz się oszukana? To zauważ, że to kłamstwo absolutnie nikogo nie zdziwiło.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach