Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Siedziała w spokoju i czekała. Nie ważne ile zajęło mu przetrwanie tej fali bólu. Musiał sam w spokoju przeanalizować jej słowa. Może tym razem coś do niego dotrze. I po pewnym czasie wydukał z siebie coś. Powtórzył jej zdanie w formie pytania. Potaknęła głową dopiero teraz słysząc jak to chujowo i dwuznacznie zabrzmiało. Mentalnie dała sobie w twarz za głupio skonstruowane zdanie. - Zabrzmiało to źle ale chodziło mi o udzielenie pomocy, nie wyobrażaj sobie bóg wie czego.. źle ujęłam to w słowa.. - wyjaśniła odwracając głowę w bok i wlepiając spojrzenie w ognisko. Siedziała tak nasłuchując wszelkich odgłosów jakie wydobywał z siebie biedny, ranny łowca. W pewnym sensie sama pogorszyła jego stan bezpośrednim atakiem na jego ranę. Ale nie można było się jej dziwić po tym jak się zachował wobec niej. Straciła panowanie nad sobą i ją poniosło. Ale opanowała się w ostatniej chwili i pozwoliła mu żyć. Trochę minęło a łowca odezwał się ponownie. Aż spojrzała na niego kątem oka i po chwili obróciła twarz w jego stronę. - Opatrzyłam cię jak byłeś nieprzytomny, jak byś się nie ruszał.. tak jak ci radziłam to rana zaczęłaby się ładnie goić. Ale twoje szarpanie się po betonie i gwałtowne ruchy przy żałośnie wykonanym ataku pogorszyły stan jeszcze bardziej. - wyjaśniła mu na spokojnie. Mówiła powoli i wyraźnie żeby mógł ładnie sobie przyswoić wszelkie informacje. - W sumie jest sposób żeby na dobre zatamować krwawienie. Ale nie będzie to bezbolesny zabieg.. trzeba przypalić ranę.. - kontynuowała nadal ze spokojem. - Bo kolejne bandaże się zmarnują przy twoim narwanym charakterze.. taka moja rada.. i w sumie to jedyne wyjście na chwilę obecną skarbie.. Inaczej sie wykrwawisz.. przemyśl to.. i nie że bym cię poganiała ale radzę to szybko przeanalizować.. zbyt dużo czasu ci nie pozostało żeby utrzymać przytomny stan.. - dodała wpatrując sie w niego z uwagą. Wszystko zależało od niego teraz, głównie to czy przeżyje. No już nie wspominając o zaufaniu białowłosej, w końcu zaliczał ją do wrogów a tym się nie powierza takich procedur.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Gwałtownie pokręcił głową, gdy tylko dotarł do niego sens jej słów. Nie było takiej opcji. Absokurwalutnie nie było.
- Jak przypalić? - warknął ze złością, za którą starał się ukryć kolejną falę strachu - Ogniem, jak te jebane zwierzęta?
Takich operacji na pustkowiach naoglądał się aż zbyt wiele by samemu nie wiedzieć, że dziewczyna mogła mówić poważnie. Jednak cały czas wpatrywał się w jej oczy jakby próbując w nich wyczytać cokolwiek co dałoby mu chociaż cień szansy na to, że nie mówi poważnie. Mści się, na pewno się znowu mści.
Większość blizn po poważniejszych ranach na jego ciele i tak była opatrywana na szybko, prowizorycznie, często szyta jeszcze na polu walki przez pierwszą lepszą osobę, która była w stanie. Cud, że tamto przetrwał, ale więcej nie miał zamiaru być królikiem do eksperymentów dla jakichś pseudo-lekarzy.
- Myślałem, że jesteś medykiem. Dobrym medykiem.
Mocniej przycisnął ranę, błądząc wzorkiem od jednego wyimaginowanego punktu do drugiego jakby usilnie rozważał wszelkie za i przeciw przedstawionego mu planu i po krótkiej chwili ponownie pokręcił przecząco głową.
- Nie ma mowy. Wolę zdechnąć w spokoju niż od twoich znachorskich wymysłów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uniosła brew na warknięcie jakie padło z jego ust. "Poważnie?! Boi się odrobiny bólu?!" przemknęło jej jedynie przez myśl gdy słyszała jego marudzenie. Często zapominała że jest znacznie wytrzymalsza na ból niż pozostali. W walce miała pod tym kontem przewagę. Ile raz przeciwnik się zdziwił gdy cios nie był tak efektywny jak tego oczekiwał. To byłą wręcz idealna dywersja! Rany wiązały się z bólem. W pewnym sensie była to nieodłączna cześć jej życia. Zdążyła nawyknąć i teraz widok takiego Lazarusa po prostu dawał sporo do myślenia. Czy była może jakimś bezdusznym potworem? Pokręciła lekko głową na boki i westchnęła. - Wybacz.. - wyszeptała lekko mrużąc oczka gdy na niego patrzyła. Pomimo że był łowcą to nadal był kruchy i słaby. Kompletne przeciwieństwo Angel a przynajmniej takie miała zdanie. Sięgnęła po swoją torbę i wygrzebała z niej ostatnie świeże bandaże które miała. Te od Viktora, zostawione na czarną godzinę. Jakaś maść i środek oczyszczający rany, wszystko co dostała na drogę od swojego anielskiego przyjaciela. - Nie jestem medykiem.. moja wiedza medyczna jest czysto podręcznikowa. Opatrywałam tylko siebie i parę osób czysto prowizorycznie. Nie licz na cuda, może byłabym w stanie utrzymać cię przy życiu do momentu aż nie dotrzemy do bazy w M-3.. tam zająłby się tobą jeden z naszych wyspecjalizowanych medyków.. - wyjaśniła mu na czym stoi i czekała na jego reakcję. Oczywiście puściła mimo uszu fakt że Lazarus chce zdechnąć na pustyni. Dała mu przecież inną opcję. Take it or leave it!
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Z łowczego spojrzenia ani na chwilę nie zniknęła podejrzliwość gdy uważnie obserwował każdy ruch dziewczyny. Musiał być przygotowany na wszystko. Obiecała, że go nie dotknie bez jego zgody, ale ile jej słowa mogły być warte - tego nie wiedział. Cała ta sytuacja wybitnie mu się nie podobała. Przyzwyczajony do ukrywania się jak drapieżne dzikie psisko w oczekiwaniu na najmniejszy błąd nawet o wiele potężniejszej od niego ofiary nie był totalnie przygotowany na obecną sytuację, w której był zdany na łaskę i co gorsza niełaskę obcych. Rasa nic dla niego nie znaczyła. To nie było jego stado.
- Mam jakiś szpitalny szajs w plecaku, opatrunki chyba jeszcze też - odparł widząc jak sięga po swoją torbę - Powinnaś przeszukać plecak skoro mi go zabrałaś. Tam mogło być cokolwiek. Nadajnik, ładunek wybuchowy...
Nie wiedział czy łowczyni czuła jakaś odpowiedzialność za niego tylko dlatego, że w jego żyłach krążyły resztki tego przeklętego czerwonego robaka, ale nie chciał by marnowała na niego swoje zapasy przez takie durne wymysły. Sam nie miałby żadnych skrupułów by zignorować innych łowców.
W myślach obiecał sobie, że jeżeli tylko dziewczyna wykona jakikolwiek ruch w kierunku ogniska to zerwie się z miejsca choćby miał to przypłacić życiem na miejscu. Nie sądził żeby przeżył jeszcze dodatkową falę - w dodatku takiego bólu. Sam sobie skróci cierpienia. Tym razem może mu się uda. Jak przez mgłę przypomniał mu się przystawiony do skroni pistolet. Powinien mieć jeszcze jeden nabój, nie pamiętał żeby wcześniej go zmarnował. Nie chciał sam przed sobą nawet przyznać, że od dłuższego czasu zdarzały mu się mniejsze lub większe zaniki pamięci.
- Zajął się mną, jasne. Uśpiłby jak kundla - prychnął, chcąc najwyraźniej udać rozbawienie propozycją dziewczyny, ale nie bardzo mu to wyszło - Nie wrócę do żadnego miasta. Sam się utrzymam przy życiu.
Póki co dziewczyna nie zrobiła nic co uznałby w danej chwili za zagrożenie, więc starając się ignorować wcześniejsze groźby wrzucania go na medyczny ruszt, postanowił okazać jej trochę zaufania. Ale tylko odrobinkę, tyle na ile ranne zwierzę zaufania okazać potrafi. Powoli, jakby w każdej chwili chciał zmienić zdanie, zabrał dłoń z opatrunku na boku i dokładnie w tej samej chwili w jego ślepiach na powrót zawitał dziki strach. Przez chwilę miał ochotę odwrócić wzrok by choć trochę się uspokoić, ale przecież musiał jej pilnować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Biorąc pod uwagę to że byłeś w stanie mnie zastrzelić za mój ekwipunek to cóż.. bandaże które znowu zalałeś krwią były moje.. - wyjaśniła ze spokojem w głosie. Już się podzieliła z nim swoimi zapasami, jego apteczka była w stanie nietkniętym przez Angel. I może zabiła tych dwóch najemników, ale do jasnej cholery nie była jakimś pojebem co biega z mieczem po pustyni i zabija wszystko co się rusza! Chciała pomóc Lazarusowi i nie tylko dlatego że był łowcą. Z początku nawet tego nie była pewna a ruszyła na odsiecz. Miała jakieś takie miękkie serce jeśli chodziło o tych co nie potrafili sami się obronić przed zagrożeniem i oczywiście ranni. Jak by się poznali parę lat wstecz to wiedząc że jest łowcą jedynie by go dobiła. Przedstawiciele rasy do której wstąpiła skrzywdzili ją tak bardzo że zajęło jej długie lata żeby w ogóle do jakiegoś się odezwała a już nie wspominając o udzieleniu pomocy. - Nie obchodzi mnie co w nim masz.. - mruknęła na sugestie mężczyzny. Przygotowała sobie wszystko do opatrzenia go i powoli zaczęła się do niego zbliżać. - Nie dramatyzuj.. od razu uśpić jak psa.. nie jesteś żadnym psem.. - powiedziała ze spokojem łapiąc za skrawek jego koszuli i unosząc ją z niezadowoloną miną. Krwi było sporo a jego uciska rany nie pomagał zbytnio. "Choć zachowujesz się jak dziki kundel.." mruknęła w myślach i zaczęła powoli odwijać przesiąknięty krwią bandaż. - Nie wygląda to najlepiej. Może zapiec ale trzeba to zdezynfekować znowu.. - powiedziała pokazując mu małą buteleczkę z płynem. Po czym polała ostatnich świeżych gazikach i przyłożyła do jego rany. - Potrzymaj tu.. - powiedziała sięgając po świeży bandaż. Po czym zbliżyła się ponownie i ostrożnie wsunęła rękę pod jego plecy ostrożnie go unosząc z z betonu. - Obejmij mnie ręką, to zajmie tylko chwilę. Lepiej byś nie siadał.. - wyjaśniła i w miarę możliwości owinęła go bandażem. Kiedy skończyła jej ręce znalazły się na jego plecach. - Rozluźnij się i nie napinaj mięśni brzucha.. przeniosę cię na koc.. - wyjaśniła i dość sprawnie ulokowała go na swoim legowisku, przy ogniu gdzie było znacznie cieplej. Po czym poszła po koc który dała mu wcześniej i nakryła go jeszcze dodatkowo. - Musi ci być cieplej żeby ciało nie marnowało energii na utrzymanie temperatury.. - wyjaśniła kucając przy nim i lekko pocierając rękami przez koc jego nogi a potem ręce. Pod głowę nawet mu podłożyła swoją zwiniętą kurtkę a sama siadła obok na betonie i zaczęła łamać drewno na mniejsze kawałki. Dorzucała je do ogniska jeden po drugim, co jakiś czas przegrzebując metalowym drągiem żeby ogień nie przygasał. - Zrobisz jak będziesz chciał ale bez medyka nie przeżyjesz.. - skomentowała ze spokojem siedząc sobie po turecku i wpatrując się w tańczące płomienie.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Jego chytra natura znowu próbowała wyjść na wierzch i nawet się ucieszył ze słów dziewczyny. Jakby nie patrzeć to w końcu zdobył też jej zapasy - co prawda nie zgarnął ich z jej martwego ciała, ale aktualna sytuacja to też jakieś wyjście. Na szczęście nie odważył się tego powiedzieć na głos.
- Jak zdechnę to sobie będziesz mogła to odbić moim łbem. Jest nagroda, pewnie da się ją przeliczyć na bandaże i cały ten szajs - zaofiarował się z dobroci swojego łowczego serduszka.
Na wspomnienie żeby nie dramatyzował tylko przewrócił teatralnie oczami i już miał zamiar jej przypomnieć co te szczury podziemne robią z każdym kto odłączył się od ich stada, ale dziewczyna dopiero teraz dała mu prawdziwy powód do robienia dramatu - dotknęła go. Zaraz pożałował, że jej na to pozwolił, a przez myśl przeszło mu tysiące innych rozwiązań opatrywania mu tej nieszczęsnej rany. Warknął ostrzegawczo zanim w ogóle dotarło do niego, że na dobrą sprawę ledwo podniosła mu koszulkę, nie dotykając jego samego. Zaraz ją użre, zaraz jej odgryzie tą rękę.
I instynktownie ugryzł, ale nie łowczynię. Zacisnął kły na wierzchu własnej dłoni i natychmiast odwrócił wzrok byle tylko patrzeć gdzieś w nieruchomą przestrzeń, a nie na swoją ranę lub co gorsza - na dziewczynę. Starał się oddychać w miarę spokojnie, ale strach powodował, że nawet mimo zasłoniętych ust przy każdym wydechu dało się słyszeć przytłumione warknięcie. No, ale przynajmniej jeszcze oddychał.
Jeszcze od niego wymagała współpracy, bestia. Nie wrócił spojrzeniem gdy kazała mu coś przytrzymać tylko na ślepo sięgnął ręką do rany, po drodze zahaczając o jej dłoń, co skutkowało tylko i wyłącznie przestraszonym westchnięciem jakby go co najmniej ta dłoń oparzyła. W końcu jednak przytrzymał ten opatrunek, ale na tym cała jego współpraca się skończyła.
- Zostaw mnie już - warknął tak słabo, jakby nie ból był największym problemem tylko sama pomoc medyczna.
Musiał nawet na chwilę stracić przytomność bo ocknął się już przy ognisku, w momencie jak sądził przeszukiwania go przez dziewczynę, bo po co innego miała by go macać. W półprzytomnym łbie pojawiła mu się myśl, że przecież zrobiła to już na samym początku, więc po co się dobiera do niego drugi raz.
- Ej, ja jeszcze żyję, nie molestuj mnie.
Już miał się podnieść na łokciach, już miał spróbować odpełznąć jak najdalej od niej, gdy zorientował się, że na dobrą sprawę wszelkie tortury już się zakończyły, a jemu nie dość, że było w miarę ciepło to w dodatku wygodnie. Żyć nie umierać. Gdyby to było takie proste.
Wlepiał spojrzenie w sylwetkę dziewczyny, próbując poruszyć te zaśniedziałe trybiki w swoim łebku odpowiedzialne za jakiekolwiek normalne interakcje społeczne by rozpracować czemu ona mu właściwie pomaga. W dodatku do tego stopnia.
- Po co mi medyk, przecież mam ciebie - wymruczał już w miarę łagodnie i po chwili wahania wyciągnął rękę w jej stronę, ale przez dzielącą ich odległość zdołał tylko palcami ledwo musnąć materiał jej spodni na udzie i jego dłoń opadła na ziemię - Tylko nie mam nawet jak ci łapki dać.
Albo tak szybko uznał ją za swojego pana i zbawcę albo gorączka w końcu zaczęła sprawiać, że zaczynał gadać głupoty. Nie żeby wcześniej mówił coś mądrego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nagroda za jego głowę? Prędzej by go pochowała na tej pieprzonej pustyni niż zgarnęła za niego nagrodę. No do jasnej cholery miała jeszcze jakieś zasady, nie?! Może była uczennicą sadysty-wariata ale nie była taka jak on do końca. Podzielała pasję do walki i rywalizacja była nieodłączną częścią jej życia już teraz. Ale nie była najemnikiem, prędzej widziała się jako przyszłego ochroniarza i zleceniobiorcę na usługach jednego pana. A był nim nie kto inny jak szanowny Eltyar we własnej osobie. Przemilczała jego propozycję, która pewnie uszczęśliwiłaby nie jednego łowcę nagród. Mało tego popychając delikwenta do skrócenia cierpienia biednego Lazarusa. Ale to nie była ona, ona się kierowała zupełnie czym innym. Nie musiał przecież wiedzieć czym, to była jej sprawa. Oczywiście że warczał podczas udzielania pomocy, trzeba było przyznać że więcej jej przeszkadzał niż pomagał. "Nieprzytomnego łatwiej się opatrywało.." przeszło jedynie przez myśl gdy była już bliska końca chyba ktoś wysłuchał jej modlitw bo Laz zrobił się cięższy. Nawet się uśmiechnęła na jego obecny stan. W spokoju dokończyła bandażowanie rannego. Niestety jego 'cichy' stan nie trwał długo bo jeszcze nie otworzył dobrze ślepi a już marudził. Uśmiechnęła się na jego komentarz. Był teraz ostatnią osobą którą by zaczęła molestować. Ale o tym go uświadomi jak będzie w miarę trzeźwy. W spokoju sobie siedziała i pilnowała ogniska i przygotowała się już mentalnie że zacznie znowu coś pierdolić o chęci zdechnięcia tutaj. I no.. pomyliła się. Aż ją zagiął swoim tekstem. Powoli obróciła twarz w jego stronę z wymalowanym zaskoczeniem na buzi. Zamrugała nie dowierzając co powiedział. Przecież nie była medykiem, coś tam liznęła ale zdecydowanie zbyt mało by na porządku dziennym ratować życia. Mimo to zrobiło jej się trochę milej po jego słowach. Choć brała pod uwagę fakt że majaczy z bólu, widziała jak wyciąga rękę w jej stronę. Nawet nie drgnęła, po prostu obserwowała. Czyżby odrobina zaufania z jego strony? Zmrużyła ślepka gdy dłoń opadła na beton, widać było że był wycieńczony. Zerknęła na twarz łowcy i lekko sięgnęła palcami dłoni po jego dłoń. Była ciepła, Podniosła się powoli i zbliżyła się do niego nieco bardziej. Przyłożyła dłoń do jego czoła, był ciepły. "A może to ja mam zimne ręce.. w końcu oddałam mu wszystko.." przeszło jej przez myśl gdy nachyliła się nad nim. Ustami dotknęła czoła i aż oczka zrobiły się większe. "Cholera.. tego mi trzeba było.." warknęła odrywając się od niego. Szybko sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła manierkę. Sama zrobiła łyka i wsuwając dłoń pod głowę Laza uniosła ją lekko. Zbliżyła manierkę do jego ust. - Pij.. - szepnęła powoli przechylając pojemnik z zimną wodą żeby się napił. Po czym położyła jego głowę ponownie na swojej kurtce. Zdarła z siebie kawałek koszuli. Teraz już tylko bandaże osłaniały jej biodro. Wylała prawie całą wodę na kawałek ubrania i położyła mokry materiał na czole chłopaka. - To powinno zbić trochę temperaturę.. - wyjaśniła siadając odrobinę bliżej niego tak żeby mogła kontrolować jego okład.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Skoro miał tu z nią siedzieć do rana, albo co gorsza do czasu aż mu się polepszy to wypadałoby się z nią trochę oswoić. Przynajmniej w minimalnym stopniu. Lazarus wiedział, że przesadnie reaguje na wszystko co uzna za zagrożenie, więc wolał i sobie i jej oszczędzić ewentualnych prób skoczenia jej do gardła. Przynajmniej dopóki nie miał pewności, że któraś będzie udana. Dotknięcie dziewczyny uznał za całkiem dobry początek.
- Chciałem tylko łapkę... - jęknął niepocieszony gdy zauważył, że jego małe próby zaraz się zmienią w kolejną porcję terapii szokowej na najwyższym levelu.
Zmrużył ślepia jakby bał się, że zaraz oberwie w łeb i nie otworzył ich nawet gdy na jego czole wylądowała jej dłoń. Przecież to go nawet nie zabolało. Ale mogło, a to było dla łowcy najważniejsze w tym momencie. Zerknął dopiero, gdy na czole poczuł jej usta. Znajomy gest, co go trochę uspokoiło.
Chciał sam upewnić się czy na pewno ma gorączkę, ale bał się ruszyć materiał, który położyła mu na głowie. W jakiś dziwny sposób psucie, specjalne lub przypadkowe, czegokolwiek co było związane z jej pomocą medyczną od razu kojarzyło mu się z ponownym zmienianiem mu opatrunku. Przełknął nerwowo ślinę. Już sam fakt, że się nie ruszał od wieczności trwającej te niecałe kilka minut było sporym poświęceniem. Musiał coś robić, cokolwiek... O, jakaś nitka na kocu. Skubnął ją lekko. Zaraz z koca zrobi kłębek sznurka. Przerwał swoje destrukcyjne plany tylko na chwilę by napić się podsuniętej mu wody. Grzecznie i posłusznie tylko dlatego, że widział jak sama pierwsza się napiła. W przeciwnym wypadku by nie ryzykował. Jedzenia też od niej wcześniej nie wziął.
- Będziesz tak nade mną siedziała do rana? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem bo nie mieściło mu się w głowie jak można tak marnować swój czas i ubrania na nieznajomych - A w sumie to masz jakieś imię?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie szarpał się i nie wyrywał zbytnio a to był już wielki krok w przód. Na mruknięcie odnośnie podania dłoni jedynie się uśmiechnęła do niego. - Nie moja wina że masz gorączkę.. - wyjaśniła nagły atak na jego przestrzeń prywatną. No przecież nie zrobiła tego by go nękać bliskością. Ale jak już się nim zajmowała to porządnie. Kto by pomyślał że wszystko przybierze taki.. dziwny obrót. Jakiś czas temu kopała jego nieprzytomne truchło a teraz robiła wszystko żeby wyzdrowiał. Może to litość po prostu? Była na siebie wściekła że dała się ponieść emocjom, próbowała nad sobą panować w tych gorszych chwilach. Gdy słabości i emocje brały górę działo się źle. Powinna tych typów z miasta doprowadzić na komisariat. Zgłosić ich zbrodnię i posłać za kratki. Ale emocje. Utrata bliskiej osoby i chęć zemsty wzięły górę. Nawet ich nie zabiła szybko. Pastwiła się i tłukła tak długo aż trudno było poznać kim były jej ofiary. Nie była z tego dumna! Jej rodzice się w grobie przewracali pewnie wiedząc jakim potworem się stała. A teraz kolejny raz amok przyćmił umysł i czuła się nieco winna. Choć pewnie nie powinna, głupia dziewczyna. - Będę siedzieć tyle ile będzie trzeba.. ktoś musi pilnować ogniska.. żeby nie zgasło bo oboje zamarzniemy na kość.. noce na desperacji do ciepłych nie należą. - wyjaśniła na spokojnie, ruszyła drągiem nieco drewno w ognisku. Spojrzała na niego gdy spytał ją o imię. - Taa.. Angel.. - powiedziała to nieco ciszej i dorzuciła kilka drewienek do ognia. Zrobiło się odrobinę cieplej. - A do ciebie jak mam się zwracać? - spytała po chwili milczenia. No bo jak chciał imię to pewnie jakoś jej się przedstawi chyba, nie? Przysunęła się nieco bardziej do ogniska, w końcu była lżej ubrana teraz niż on. A było jej już trochę zimno.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Jak to nie jej wina? Oczywiście, że jej. Gdyby go nie próbowała dobić najpierw fizycznie, a później psychiczne pewnie by sobie teraz hasał po łąkach i lasach niczym najzdrowsza sarenka pod słońcem. Gdzieś w głębi duszy wiedział, że to nieprawda, ale na kogoś wine zrzucić musiał. W głowie mu się kręciło, dziwnie się czuł, a patrzenie w górę tylko potęgowało to uczucie. Zupełnie jakby po jakiejś grubszej imprezie położył się w końcu do łóżka. Smak alkoholu, który mu się w tej chwili przypomniał stanowczo nie był tym czego potrzebował. Zerknął na dziewczynę czy ta go pilnuje wzrokiem czy jednak jest zajęta ogniskiem.
Niepewnie uniósł się na jednym łokciu, cały czas pilnując czy ból w zranionym boku się nie nasili.
- A tak zamarzniesz tylko ty - skomentował dość bezczelnie, sprawdzając czy da się sprowokować i dodał z udawanym żalem - Echh, gdybyś tylko miała tak zajebiste koce i kurtałkę jak ja... No, ale nie masz.
W tej chwili zimny materiał z czoła spadł mu na koc. Lazarus próbował go ponownie wrzucić na łeb, ale dał sobie spokój. Już podniósł się prawie do siadu, a grawitacji nie da się oszukać. Niech leży na kocu. Nie był zbyt dobrym pacjentem, zawsze go nosiło, a zbyt długie leżenie, które zwykle uważał za bezsensowne dawało mu jakieś irracjonalne poczucie zagrożenia. Miał się już nie odzywać by czasem po głosie nie zauważyła, że się ruszył, ale słysząc jej imię parsknął śmiechem tak nagłym, że aż jego brzuch przeszyła fala bólu.
- Poważnie? Angel? Jak.. jak anioł? - dopytywał, starając się zachować powagę - Tak obstawiałem, że to będzie jakieś słodziutkie i pomocne imię, ale takiej petardy się nie spodziewałem.
Rozejrzał się szukając wzrokiem swojego plecaka. Za daleko, stanowczo za daleko. Ale gdyby powoli, powolutku... Nie, potrząsnął szybko łbem by odpędzić od siebie tą myśl.
- Wszyscy zawsze mówili mi Lazarus.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z każdą chwilą robiło się nieco chłodniej, przynajmniej jej. Siedzenie przy ognisku nie dawało aż tyle ciepła gdy miało się na sobie tylko spodnie i potarganą koszulę. Ale nie narzekała przecież. Podciągnęła pod siebie bardziej nogi żeby zatrzymać trochę ulatniającego się ciepła. I komentarz rannego, bezczelnego łowcy wcale nie pomagał. Przysunęła się nieco bardziej do ogniska i zerknęła na niego przez ramię. - O mnie się nie martw.. mogę zdechnąć w walce ale na pewno nie z zimna.. - powiedziała z dość miłym uśmiechem na twarzy. - Cieszę się że ci moje posłanie służy.. - dodała bez nutki złośliwości. Nie da się już tak łatwo sprowokować. A już na bank nie takim gadaniem. Spojrzenie przeniosła na ogień kiedy dobiegły ją tłumione parsknięcia łowcy. Oczywiście że się nabija z jej imienia, spodziewała się takiej reakcji. Przewróciła oczami na jego rozbawienie. - Widzę że poprawiłam ci humor Fifi.. ale odwal się od mojego imienia.. - warknęła opierając podbródek o złączone kolana. Oczka nieco zmrużyła i oplotła nogi rękami mocniej je ściskając. Aż garstka niemiłych wspomnień wróciła uderzając ze zdwojoną siłą. Szybko jednak zepchnęła te przykre wspomnienia gdzieś na dno duszy i spojrzała przez ramię na łowcę. - Więc Lazarus.. niech będzie.. chociaż Fifi ci bardziej pasuje.. - powiedziała bez jakiegokolwiek uśmiechu. Była dość poważna teraz. Ale nie był w niej gniewu, może trochę chłodu ale czy ten bił z zewnątrz czy może z wewnątrz to już nie chciało jej się w to wnikać.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach