Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 22.06.14 16:31  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Przechylił nieznacznie głowę, słysząc drażniący uszy śmiech. Nie podejrzewał Wymordowanej o tak nagłą reakcję, lecz ruchy Zdziczałych z reguły trudno było przewidzieć, czyż nie? Jego wargi wykrzywiły się delikatnie, gdy usłyszał odpowiedź, po czym wskazał na jej obandażowaną ranę.
- Widać - mruknął z nutką ironii w głosie, której w obliczu tak niepewnych rozmów jak ta wolał unikać. Westchnął cicho, opuszczając dłoń i rozglądając się dookoła w poszukiwaniu innych par wścibskich oczu i uszu, które mogłyby użyć tej rozmowy przeciwko nim. Nie ujrzawszy nikogo w promieniu kilkudziesięciu metrów, spojrzał z powrotem na swą towarzyszkę i zapytał. - Czym zadano tę ranę? Jeśli nie potraktuje się jej odpowiednio, zajątrzy się i wda się zakażenie. Nic nie pomogą cudowne moce wywołane wirusem, uwierz mi.
Faust uśmiechnął się ponownie, kiedy jego uszu doszły słowa mutantki. Beztroska... Świat-3. Rzeczywiście - prychnęło jego anarchistyczne usposobienie, któremu pozwolił uderzyć na chwilę w jego spokój i wyrazić głośno opinię.
- Beztroska i to miasto są antonimami. Jeśli zaślepienie żyjących tutaj ludzi oraz ich życie w kłamstwie traktujesz w taki sposób, nie dziwię się, że wolisz im towarzyszyć. Ja wolę prawdę - odparł zupełnie wypranym z emocji tonem, kierując spojrzenie na mankiety białej koszuli i delikatnie je pociągając. Być może dla pozornych obserwatorów, którzy jakimś cudem mieli wgląd na jego prawdziwą pracę, jego działania nie miały właściwie żadnego sensu. Ot, zabicie kogoś od czasu do czasu, prowokując przy tym media. Pogoń za sławą - kwitowali, wywracając oczami. Lecz dla Fausta to wszystko było serią małych kroczków, które powoli zbliżały go do celu. Chaosu. Jedynego czynnika, który mógłby przemówić ludziom do rozsądku.
- Kto? - zapytał krótko, kiedy już skończył swoje rozmyślania i ponownie skupił na rozpoczętym wątku. Zmarszczył brwi. Jeśli Wymordowaną zaatakowała jakaś persona z S.SPEC, cała organizacja mogła już jej deptać po piętach... Lepiej to było wiedzieć prędzej niż później, zanim zabrnie w tej rozmowie za daleko i jednocześnie skaże swój plan na niepowodzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.14 19:57  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Wodząc wzrokiem, jak po niewidzialnej wiązce lasera poprowadzonej w stronę jej obandażowanego wybrzuszenia, uśmiechnęła się jednocześnie wzdychając. Niekiedy tak jest, że ktoś zrozumie nieco w inny sposób to, co chciało się przekazać. Reakcja w stylu: Daj mi odetchnąć, to Ci wyjaśnię.
Spojrzała na niego ponownie z nutką ironii w oczach. Wiedziała, jak ma odebrać jego uwagę i przekształcić ją w żart, ale natura Zdziczałej kazała obrócić to jako w uderzenie na swoją osobę, jak pewnego rodzaju atak. Jej twarz wyglądała na niebezpiecznie urażoną i zarazem wściekłą. Skuliła końskie uszy mocno w tył. Zmrużyła groźnie oczy, a prawa górna warga znów zawibrowała, czemu towarzyszył odgłos warczenia. Sama zaś wsparła się na rękach wysuwając nieco w przód, jakby miała przygotować się do ataku.
- Chcesz powiedzieć, że walka o wodę i prowiant w Desperacji jest lepsza? Tam rany zadawane są na oślep.- Odrzekła groźnie. -Ta była zadana celowo. Tamte są po to, by pozbyć się konkurencji. Ta powstała po to, bym nie przeszkadzała w dążeniu do celu. - Uspokoiła nieco swój ton. - Powstała, bo chciałam kogoś obronić. Kogoś, kto mi jeszcze za to zapłaci. - Ostatnie zdanie powiedziała sycząc przez zęby, chcąc pokazać, że jeszcze czeka te dwie kreatury niezbyt przyjemne spotkanie.
Dostała kolejne pytanie pod nos. Rzucał tymi pytaniami jak jakiś bogacz rozdający złote monety biedakom koniecznie przy blasku fleszy.
Położyła się na posadzce w taki sposób, jak to zazwyczaj robią drzemiące psy czy koty. Wprawdzie postać ludzka wyglądała w tej pozie nieco zabawnie, gdy kolana przewyższały niemal dwukrotnie leżący na brzuchu tułów, ale co to tam dla Wymordowanego, odczuwającego się prawie jak każde zwierze na globie? Ciężar ciała poza śmiesznie ugiętymi kolanami w górę oparła również na łokciach. Lewą ręką wsparła dodatkowo pochyloną na lewo głowę, dłubiąc jednocześnie przy krawędzi ust szponem, a drugą pozostawiła pukającą palcami jeden po drugim na ziemi.
Słysząc jego pytanie znowu o ranę uśmiechnęła się i prawą ręką, dotąd pukającą szponami o płytki wysadzane na balkonie, sięgnęła za siebie do swoich spodni i z pomiędzy pasa wyciągnęła lekko zakrwawiony sztylet przed siebie, bowiem krew podczas lotu zdążyła już zbroczyć nijako źdźbła traw i liście gdzieś po drodze.
Słysząc jego wzmiankę o mocach, swoją wystrzeloną w kolanie nogę w górę spuściła w dół i pokazała palcem małą, ciemniejszą niż skóra bliznę na udzie.
- To dostałam niedługo po tym - wskazała na ranę u boku. - Nie martw się, jestem Feniksem. Dar regeneracji mam we krwi - wyszczerzyła zęby uśmiechając się prowokująco.
- Wiem, jaka jest prawda. I nie, nie towarzyszę im. Po prostu uważam warunki panujące w mieście, jako bardziej podatne do życia, aniżeli te w Desperacji, gdzie - jak już wspomniałam - trzeba o wszystko walczyć w niełatwych warunkach.
Warunki. To słowo odnosiło się nie tyle do walki, bo walczyć musiała także tutaj, ale w zupełnie innym wymiarze Tu musiała walczyć o to, by nie zostać schwytaną i w zasadzie na tym tylko polegała walka. Słowo to bardziej stawiała na ekosystem - brak wody, potworna susza, wszędobylski parzący i wypalający oczy piach. Swędzące w nosie powietrze i dziwna czerwona wysypka, która ją zawsze tam napadała.
- Kto? Nie wiem. Jakiś szanowny mężczyzna, niewiele niższy ode mnie, ale potężny jak kawał skały. Na pewno nie ja byłam jego celem. - Zadarła prowokująco głowę w górę i machnęła agresywnie ogonem, jednocześnie sprężystym ruchem bawiąc się w unoszenie u opadanie skrzydłami. - Z tego co pamiętam, miał kilka fiolek ze środkiem usypiającym. Jak widzisz, uzbrojony jest też w broń białą - ujęła sztylet o długim, szlachetnym ostrzu i zaczęła obracać jego rękojeść między palcami. Nawet ładny był ten kawałek żelastwa.
- I miał nieco zużytą, białą maskę z dziurami na twarzy. - Przeciągnęła, przypominając sobie istotny szczegół wyglądu.
Ale w końcu facet miał serce. Inaczej nie miałabym tego bandażu ani nie dałby mi pigułek przeciwbólowych. - Znów wyszczerzyła zęby, mrużąc przy tym czarne wokół oczy.


Ostatnio zmieniony przez Cayenne dnia 26.06.14 12:06, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.14 20:18  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Właśnie dlatego chciał uniknąć pochopnego operowania ironią, która w pewnych momentach nieproszona sama cisnęła mu się na usta. Nawet jeśli przeczuwał, iż Wymordowana nie posunie się do zadania mu rany większej niż zwykłe draśnięcie, nie chciał wystawiać losu na pokuszenie. Musiał uporządkować swoją chaotyczną naturę, choćby ten jeden raz, i myśleć racjonalnie. Przeczekał zatem jej wybuch gniewu ze stoickim spokojem, a gdy skończyła mówić, Faust pokręcił delikatnie głową. W związku ze swoimi wcześniejszymi postanowieniami, postanowił nie drążyć tematu i nie pogłębiać niechęci wywołanej poruszoną kwestią, a zamiast tego powtórzył ze zdziwieniem:
- Obronić? Kogoś? - przyjrzał się Zdziczałej nieco uważniej, lecz zaraz odwrócił wzrok i wbił go w marmurowe płytki, którymi wysadzono balkon. Nagle, najpierw w zakamarkach świadomości, a potem na całym ciele poczuł wszechogarniający nikotynowy głód. Oblizał spierzchnięte wargi, momentalnie odwracając się i podchodząc do swojego plecaka, by przewertować kieszenie w poszukiwaniu paczki papierosów. Dopiero, gdy wyciągnął jeden ze zwitków tytoniu i wsunął między wargi, następnie podpalając, wrócił do swojej towarzyszki. Papierosy były jego największą słabością. Nawet jeśli nie czyniły wielu szkód w jego organizmie, bo wirus neutralizował negatywne skutki i ofiarowywał długowieczność, to nie potrafił się bez nich obejść. Mało tego! On ani myślał o rzuceniu palenia. A, jak to w psychologicznych aspektach bywało, uświadomienie sobie problemu jest pierwszym krokiem do jego rozwiązania.
- Feniksem? To te stworzenia jeszcze nie wymarły? - zdziwił się, kiedy usłyszał o wrodzonym darze. Fakt faktem, miał w pamięci stare jak stopy Mojżesza legendy o ognistym ptaku, którego łzy miały cudowne właściwości wskrzeszania, i były pewne ślady, jakoby takie stworzenia rzeczywiście istniały, ale żeby aż do tej pory? Jakby nie patrzeć, ich dwójka mieszkała w czasach konsumpcjonizmu, kiedy wszystko jest minimalizowane i maksymalizowane wedle woli ludzi, a przeszłość odchodzi w zapomnienie. Wątpił zatem, by gatunki wymarłe kilkaset, a nawet kilka tysięcy lat temu miały jakiekolwiek znaczenie. Jak widać, musiał zmienić nastawienie, i to natychmiast.
Nie czuł potrzeby komentowania następnych słów kobiety, tym bardziej, że krótko po nich usłyszał coś, co z jednej strony go rozbawiło, a z drugiej zaciekawiło. Któryś raz z kolei uniósł papierosa do ust i zaciągnął się głęboko, aż pozostała tylko końcówka. Rzucił pozostałość na ziemię i przydepnął butem. Opis osoby, która się obroniła (tudzież zaatakowała), pasował tylko do jednej, w dodatku dobrze mu znanej. Oczywiście, był nią...
- Jakub - dokończył na głos, triumfalnie parsknąwszy i złożywszy dłonie niczym kaznodzieja. To Ci dopiero! Nie podejrzewał, że mężczyzna tak poważnie potraktuje swoją misję, a w dodatku będzie zdolny do takich czynów jak pomoc zranionej, choćby przez niego, osobie. Oblizał koniuszkiem języka swoje wargi, po czym odgarnął jasny kosmyk za ucho. Zlustrował Wymordowaną spojrzeniem. Nie dodał nic więcej na temat swego kolegi po fachu, bo każdego najemnika otaczał woal prywatności, do którego współpracownicy musieli się dostosować. Po chwili jednak jego usta rozwarły się nieco, mówiąc:
- A co, gdybyś miała odpowiednie warunki? - Uniósł prawą brew, przyglądając się kobiecie z namysłem. Był w stanie zaproponować jej mieszkanie u siebie, w Desperacji. Niczego mu nie brakowało. Być może pomogłaby w organizacji, albo pracowałaby dla niego, bo i czemu nie? Należało wypróbować każdego wariantu, a i Faustowi przydałby się ktoś do pomocy. Prawdę mówiąc, nie zwrócił nawet uwagi na wymachiwanie stalowym ostrzem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.14 0:26  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Na wydźwięk kolejnych pytań krew w żyłach Wymordowanej zaczęła się powoli gotować. Spojrzała na mężczyznę przymkniętymi oczyma z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy. Wręcz powstrzymywała nagły wybuch zaciskając pięść i usta w wąską kreskę.
- Kogoś, kto nie jest człowiekiem. - Wysyczała. Po co miał wiedzieć więcej? I tak musi się jeszcze na tej Kocicy zemścić, za to rzucanie kamieniami!
Kolejne pytanie rzucone na głowę. To nie był taki Feniks z krwi i kości. To była mieszanka ozdobnego kuraka i tego magicznego ptaszyska. Wiadome było, że i jedno i drugie było Feniksem. Niestety po tym nieziemskim stworzeniu nie odziedziczyła w pełni mocy, jakie oferował swojej rasie. Przejęła po nim jedynie umiejętność samozapłonu i spalenia oraz odradzania się z popiołów, a także przyspieszonej regeneracji. Niestety nie umiała uzdrawiać ani śliną, ani łzami. Szkoda. No i oczywiście, umiała latać perfekcyjnie jak to boskie stworzenie, a nie jak ten drugi podrób. Z wyglądu i cech anatomicznych miała po nim jeszcze swoje pasie nogi i dość nietypowe czarne szpony. Nawet jak na Feniksa zbyt duże. Pewnie w mutacjach coś nie wyszło.
Po kogucie natomiast odziedziczyła czarne lśniące upierzenie i długi majestatyczny ogon. Później po jakiejś papudze ma swoją oryginalną, niebieską w szarym odcieniu karnację z częścią upierzenia. I po koniu stawy w nogach, wszędobylskie uszy i trochę w anatomicznej budowie ogon, posiadający umiejętność poruszania tym pióropuszem. Heh. Co za zmutowany przypadek.
- Czyli znasz tego miłego pana? - Uśmiechnęła się nieco. Nie wiedziała, czego ma się teraz spodziewać i co teraz począć. Czy uciekać i zaszyć się w jakimś kacie, czy dać sobie spokój? Chociaż, jakby nie patrzeć, gdyby był to jakiś cholerny S.SPEC to jej już by tu nie było. A zatem to jakieś inne dziadostwo.
Warunki... Czyżby nie rozumiał?
- Mam w miarę odpowiednie warunki. Dla kogoś takiego jak ja mogą się nawet wydawać luksusowe. - Powiedziała z pewną dozą namiętności i mruczącego przeciągania w głosie. Zdziczałej istocie jej pokroju klimat i dostatek żywności oraz z miarę duża przestrzeń i poczucie swobody to ideał. Często dziwiło ją, po co ci szmaciarze z S.SPEC chodzili i narażali się na terenach Desperacji, skoro swój towar mieli pod nosem, tylko musieli dobrze poszukać. Lenie z nich. Z resztą tak jak z Cay. Chyba któryś z jej genetycznych ojców musiał być wyjątkowo leniwy. Wyczuwała w sobie co prawda pierwiastek kota, ale na żadnego nie wpadła, więc to nie tłumaczy zbytnio jej lenistwa. Chyba, że mutacje jeszcze trwają i częściowe kocie zachowanie objawia się w charakterze, czy też instynkcie. Istna zagadka.
Machnęła agresywnie ogonem i dłubała szponem coś między zębami, patrząc ochoczo na stojącego w progu jegomościa. Nawet nie zwróciła uwagi na to, kiedy zniknął jej z oczu.
Ujęła stalowe ostrze, oblizała nie pozostawiając śladu śliny ani krwi i wsunęła z powrotem między pas a materiał od spodni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.14 21:12  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Słysząc jej odpowiedź, białe brwi Fausta samoistnie uniosły się ku górze. Przesunął po niej spokojnym spojrzeniem, wnioskując z zachowania kobiety to, co ona tak starała się ukryć. Niewątpliwie, wspomniana osoba była dla niej kimś naprawdę ważnym. Z własnych obserwacji wiedział, iż najbardziej denerwują nas te tematy, które poruszają sfery najważniejsze, a nie chcemy, by obcy mieli na nie jakikolwiek wgląd. Nawet jeśli przemyślenia białowłosego mordercy były trafne, nie podzielił się nimi ze Zdziczałą. Jego wargi wykrzywiły się w beznamiętnym, acz wyraźnie niechętnym uśmiechu. Nic nie powiedział. Przeniósł natomiast spojrzenie z twarzy dziewczyny na zapalniczkę, którą wcześniej wsunął do kieszeni, a teraz wyciągnął ją w celu niewinnej zabawy. Zapal-zgaś. Prymitywna czynność, lecz przy nieodpowiednim lub nieświadomym użyciu niosąca zniszczenie. Tak samo było z odbieraniem cudzego życia. Zabić można było każdego, w każdej chwili i w każdym miejscu. Sama czynność nie wymagała zbyt wielkiej filozofii. Wystarczył jeden cios. Zapal-zgaś. Jedno życie w dwóch słowach, a mimo to... Było ono fascynujące jak ten płomień. Właśnie ta ulotność była w nim taka wyjątkowa.
Sam nie wiedział, kiedy pogrążył się w swoich dywagacjach na temat życia i śmierci w rzeczywistości prowadzących donikąd. Miał tendencje do zamyślania się oraz odnajdywania swoich "perełek" w nieodpowiednich momentach. Czasem jego wena zwyczajnie pojawiała się gdzieś w pobliżu, a on, korzystając z okazji, łapał ją, by pozostała z nim na dłużej. Nie mógł jej wywołać, nie mógł jej kontrolować, dlatego ludzie mimowolnie odbierali go za dziwaka, podczas gdy gdzieś w głębi jego jaźni tkwiła dusza artysty. Nie można było zaprzeczyć psychopatycznym skłonnościom Hiro, lecz z drugiej strony krył się za nimi intelekt oraz wrażliwość. Coś, co paradoksalnie go nie dotyczyło, a było napędem jego osobowości i towarzyszącej jej zdarzeń.
Westchnął cicho.
- Owszem. Trudzimy się tym samym rzemiosłem, maleńka. - Przeciągnął się, rozprostowując kości, które zmęczyły się niezmienianą od dłuższej chwili pozycją. Nie zamierzał powiadamiać nieznanej nawet z imienia kobiety o swoim zajęciu, które mogło jej się wydać kontrowersyjne bądź - co gorsza - niezłym sposobem do szybkiego zarobku. Tożsamość była dla najemników świętością, którą niestety łatwo było sprzedać za marne parę groszy.
Albinos skierował na dziewczynę swoje jasnoniebieskie tęczówki, jakby mogły przewiercić ją na wylot, lecz na zewnątrz nie pokazał dosłownie niczego, tak jakby definicja słowa "uczucia" go nie dotyczyła. Wyczuł podtekst, lecz potraktował go bez szczególnych rewelacji. Nie owijając w bawełnę i nie bawiąc się w cudowne eufemizmy - po prostu miał to gdzieś.
- A jednak konformizm i Ciebie dopadł. Nadal myślisz, że należysz do świata ludzi, co? - Uśmiechnął się beztrosko, choć w jego głosie wyraźnie brzmiała nutka goryczy. - Nie będę Cię zmuszać. Żyj w swoim świecie. Nic mi do niego.
Wydawało się, jakby zupełnie stracił zainteresowanie rozmową, lecz czy tak było istotnie? Rozejrzał się dookoła, a widząc, że czas już podjąć dalsze przygotowania, zapytał:
- Wchodzisz, odchodzisz czy zostajesz, ale na zewnątrz? Muszę się zabrać do pracy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.14 1:04  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Przyglądała się uważnie, jak bawi się zapalniczką i wyraźnie poddał się tej niewinnej zabawie w jej odblokowywanie. Jak dziecko, gubi konspekt i zapomina o tym, co robi do tej pory, zostawiając porozrzucane zabawki w piaskownicy, by pobawić się tymi na stole...
Dziwny zapach płomienia wpełzł niepożądany do nozdrzy Zdziczałej. Odchyliła nieco głowę w tył, by oddalić się od tego chemicznego niezdrowego zapachu.
(...), maleńka.
Słucham?!
Na wydźwięk tego słowa skuliła końskie uszy w tył tak mocno, że nie było ich widać. Tak je  przytuliła do głowy. Po prostu, jakby ich nie miała. Zmarszczyła nos, brwi, zmrużyła oczy, a jej wargi zaczęły drżeć. Wystawiła swoje uzębienie i zaczęła warczeć, co bardziej przypominało kocie buczenie. Stanęła na czworakach, opierając ciężar na ptasich nogach. Poczuła się jak zaszczuta. Co on sobie wyobrażał? Czy naprawdę była taka maleńka?
Ruszył się. Coś mu tam strzyknęło. Poczuła się zagrożona. Trudnią się ponoć w tym samym fachu. Kto wie, czy Zdziczała nie była celem innego kłusownika. Co z tego, że z jej perspektywy wyglądał jak przybrane chucherko. Biały może być tak samo fałszywy, jak rudy. Mógł być tak samo niebezpieczny. Teraz wszyscy tak chwalą te palne słomki, nie doceniając uroków broni białej i siły własnych mięśni. Odsunęła się w tył, gotowa zaatakować. Już za długo pozwoliła sobie, by jej umysłem rządził się ten beznadziejny człowieczek, który w ówczesnym świecie, nie miał prawa bytu. Dzisiaj wszędzie przelewa się krew, wszędzie jest chaos. Dlaczego ona miała być w takim świecie spokojna?!
Jej spokój dodatkowo podburzyła wzmianka o tym, że nadal czuje się człowiekiem. Jak on śmiał?! Widząc, jak ta szara materia szerzy zło, panikę i śmierć, nie poczuję się już jak człowiek. Może czasami, ale zawsze podburzając autorytet tego niewdzięcznego stworzenia. Jeśli będzie jak człowiek, zawsze niczym buntownik. Przez taką właśnie arogancję ludzi, ona nie zniży się do takiego poziomu.
- Jak śmiesz?!
Władzę w jej żyłach przejęła agresja. Po co się hamować, skoro on nie pohamował tej swojej jadaczki?
Rzuciła się na niego w mgnieniu oka, przypierając do futryny, o którą się opierał. Jej prawa dłoń wylądowała niechybnie na jego szyi tuż pod żuchwą, powoli napierając na nią i jednocześnie podnosząc całą głowę do góry. Czuła u dołu dłoni jego jabłko Adama. Uśmiechnęła się, zadzierając głowę. Zaś lewa dłoń marszczyła coraz bardziej materiał na jego torsie. Co on sobie myślał? Mama go nie nauczyła, że czasami należy trzymać język za zębami? A może to i dobrze, że wreszcie pokazała, na co ją stać. Może i dobrze, że tak to się właśnie skończyło. Kto wie, a jeśliby uległa, co by było dalej?
Zaczęła napierać mocniej na jego gardło. Była jak żywa pochodnia.
- Ja nie jestem człowiekiem. Nawet nie wiem, czy nim kiedykolwiek byłam. - Zaczęła mu kuszącym lecz zdradliwym tonem szeptać do ucha. - Ale wiem jedno - zawiesiła głos - nigdy nim nie będę! - wrzasnęła głośno, odpychając go, by wbił to sobie do tego zakutego wapiennego łba. Ostatnim co zrobiła i przed czym nie mogła się powstrzymać, to strzelenie mu w lewy policzek, na którym po chwili pojawiły się trzy czerwone smugi. Uśmiechnęła się z efektów swojej pracy, po czym odwróciła w stronę balustrady. Wskoczyła na metalową poręcz, jak na grzędę w kurniku. Jej czarne, niektóre dochodzące do trzech metrów pióra sunęły po murowanych płytkach, rozlane po całej podłodze. Puszczając się poręczy, runęła w dół, tuż przy ziemi rozpościerając skrzydła i znikając gdzieś nad jeziorem.

-->


Ostatnio zmieniony przez Cayenne dnia 18.07.14 0:32, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.14 12:45  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Uniósł wzrok znad zapalniczki na wykrzywioną w gniewie twarz dziewczyny. Jego prawa brew uniosła się ku górze razem z kącikiem ust po przeciwnej stronie, gdy myśli krążące pod białymi puklami ponownie skupiły się na Zdziczałej. O. Cóż za miła niespodzianka. Zgasił zapalniczkę, podrzuciwszy lekko i schowawszy do kieszeni spodni. Przechylił delikatnie głowę, w myślach jakby coś analizując.
- "Maleńka" - powtórzył przekornie, z premedytacją artykułując głośniej wypowiedziane słowo - nie jest żadną obelgą. W naszym języku funkcjonuje jako pieszczotliwe zdrobnienie. No, w słowników złośliwych idzie w parze z ironią, ewentualnie.
Zadumał się teatralnie, jakby kwestie językowe były pożywką dla jego intelektu i jedyną rzeczą, którą obdarzał tak wielkim zainteresowaniem. Wiedział, że kobieta odbierze to jako prowokację, ale po poznaniu jej poglądów na ten i inny temat stwierdził, że nie powinien przywiązywać do tej rozmowy większej wagi. Ot. Zechciał pobawić się i podrażnić, więc teraz miał ku temu idealną sposobność.
Kiedy został przyparty do futryny, a obca dłoń ścisnęła jego szyję, uśmiechnął się z rozbawieniem, a potem zachichotał. Nawet jeśli sprawiło mu to trudność, nie utracił stanowczego, pełnego pogardy spojrzenia, jakim obdarzał kobietę. Jego ciało pozostawało bezwładne, a niebieskie oczy świeciły się niezdrowym blaskiem. Czy się przejmował? A skąd!
- Szanuj swoich wrogów - wycharczał, po czym, korzystając jeszcze z okazji, kopnął kobietę nogą w zabandażowaną ranę. Pozwolił się odepchnąć, samemu łapiąc się za szyję. Uśmiech wciąż gościł na jego wargach, kiedy odparł półgłosem: - Praw­da do kłam­stwa jest po­dob­na z twarzy.
Gdy kobieta zadała mu siarczysty policzek, ze świecącymi źrenicami złapał się za niego, lecz nie w spazmie bólu, a satysfakcji. Rzucił Zdziczałej ostatnie spojrzenie, w którym nie tliła się nienawiść, a prosta w swym przekazie drwina.
- Połamanych skrzydeł.
Tymi słowy zniknął w głębi mieszkania i, nie zwlekając, zabrał się do dalszej części zadania. Za każdym razem jednak, gdy dotknął policzka, odczuwał desperację i ból nieludzkich istot, które - choć chciały - nie mogły odnaleźć się w świecie ludzi.
O ile nie były nosicielami - szepnęło cicho jego ego, a pełne wargi wykrzywiły w triumfalnym uśmieszku. Już niebawem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.18 2:27  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Przytaknął jej z uśmiechem.
- Tak, moja wina, że ubrudziłaś się ziemią. Wiesz jak to może zostać odebrane? - parsknął cicho. Zwrócił uwagę na to, jak zapatuliła się sweterkiem. - Zimno ci? - zapytał z troską, po czym nie czekając na odpowiedź, zdjął swój płaszcz i okrył nimi ramiona dziewczyny. - Proszę. teraz już nikt nie zwróci uwagi na brudne ubrania. - oznajmił, z zadowoleniem w głosie. Sprytnie to wymyślił, prawda? Przy okazji ponownego zarzucania sobie plecaka na ramię, zdjął zdobyczny ręcznik i podał go jej. - Proszę, chyba ci upadł w trakcie zamieszania... Wytrzepałem z niego liście i kamyki, powinien być jak nowy.
Uznał, że niedawną walkę potraktuje jak zwykłe nieporozumienie, którym właściwie była. Z zainteresowaniem i rozbawieniem słuchał o porannych perypetiach Łowczyni, śmiejąc się na wspomnienie sposobu, w jaki wykiwała obu żołnierzy, a także kiedy dotarła do fragmentu zawierającego wojowniczą babuleńkę. Gesty też były niczego sobie. Nie miał pojęcia czy cokolwiek znaczyły, bo nie znał migowego, rozumiał więc zaskoczenie obu mundurowych.
Spodobała mu się pomysłowość dziewczyny, w końcu z głową wyszła z dość ryzykownej sytuacji. Następne słowa jednak odwróciły jego myśli od tego tematu, skupiając się na jej przyjacielowi z S.SPEC.
- Ishidzie? - powtórzył bezwiednie. Nie znał żadnego oficera o takim nazwisku, a już na pewno żadnego wysoko postawionego. Tym bardziej zdziwił się więc, gdy usłyszał, że ów tajemniczy sojusznik piastuje urząd generała. Spróbował jednak zamaskować zaskoczenie. - Cieszę się, że mu się udało... Właściwie, to wytłumaczenie nie jest głupie. No może odrobinę, pod tym względem, że moja obecność pali twoją przykrywkę... Ale na to też się znajdzie powód. Nie ma się co martwić na zapas. - zakończył z uśmiechem, mającym w zamierzeniu dodać jej otuchy. Naprawdę jednak nie był taki pewny co do tego pomysłu. Owszem, stopień generała za jego plecami mógłby pomóc, dlaczego jednak Angel określiła go pseudonimem? W takiej sytuacji wszelkie powołanie się było trudne, bo nie mógł bezpośrednio powiedzieć, z czyjego rozkazu działa.
- Oczywiście, jak sobie życzysz. - odparł, kiedy Łowczyni zdecydowanie odmówiła wyjaśnień na temat jej odpoczynku. Nie naciskał, bo przeczuwał, że i tak nic by z niej nie wydobył, a nie miał zamiaru deptać zaufania, jakim go obdarzyła.
Po kilkunastu minutach spokojnego spaceru dotarli w końcu do hotelu. Śmiało wszedł pierwszy do przestronnego holu i od razu zagaił recepcjonistkę. Zamówił pokój dla dwojga i dostawę ciepłej herbaty, w końcu zbliżał się wieczór i robiło się dosyć chłodno. Ciepły napój mógł się im pomóc rozgrzać.
Odebrawszy klucze, ruszył w stronę wynajętego pokoju. Przepuścił Angel w drzwiach i wszedł za nią, zamykając je.
- Ładnie tu... - stwierdził, odkładając plecak pod ścianę i rozglądając się po pomieszczeniu. - Jaki właściwie jest, ten wasz przywódca? Nie pytam kto to, chodzi mi o charakter i obejście. Zawsze mnie zastanawiało, jakim trzeba być człowiekiem, żeby utrzymać taką grupę w ryzach...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.18 3:01  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Spojrzała na niego z miejsca. - No ty mnie sprowadziłeś do parteru i przycisnąłeś mnie do ziemi sobą. - dodała dla pewności by mu pokazać że to faktycznie była jego wina. Westchnęła cicho gdy Ivo narzucił na jej ramiona płaszcz, spojrzała na niego nieco zaskoczona. Od razu zaczęło jej się robić cieplej i nie była to tylko zasługa jego kawałka garderoby. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa. Faktycznie nie było widać w jakim stanie były jej ciuchy. Z oddali widziała już zarys ich celu. - Ishida to tylko nazwisko którego już nie używa.. zdradzę ci jego Imię ale jeszcze nie teraz.. - to mówiąc spuściła nieco główkę. W sumie jeszcze Togamiemu nie powiedziała o swojej dziwnej znajomości z Ivo. Może będzie trzeba uświadomić jednego i drugiego oczywiście za pozwoleniem pana Generała. Nie chciała bruździć przyjacielowi a Eliminator nie miał jeszcze pełnego zaufania.
Ucieszyła się że szanował jej zdanie. Nie naciskał na nią żeby mu mówiła o wszystkim. Weszła do budynku za nim, rozglądając się po pomieszczeniu i powoli podchodząc do mężczyzny gdy ten już zdobył klucze. Uśmiechnęła się miło do recepcjonistki i poszła z eliminatorem do ich pokoju. Serce jej trochę mocniej zabiło, w sumie to chciała wziąć swój własny pokój ale mężczyzna ją ubiegł. Zarumieniła się lekko wchodząc do wynajętego pokoju i rozejrzała się po nim. Stolik na środku i poduszki wkoło do siedzenia. Telewizor na ścianie i wielka szafa w której były dwa futony i pościel. Zdjęła jego płaszcz i swój sweterek odkładając go na bok. W mniejszej szafie obok znalazła yukatę męską i damską oraz świeże ręczniki. Kilka kroków i usiadła przy stoliku na jednej z poduszek. - Faktycznie ładnie tu.. - dodała po chwili omiatając w spokoju pomieszczenie. - Wybacz ale o naszym Liderze nie chcę rozmawiać.. - powiedziała nieco speszonym głosem. - Ogólnie pytania odnośnie członków mojej rodziny są Tabu.. musisz to zaakceptować Ivo.. - powiedziała ze spokojem w głosie wpatrując się w jego twarz. Wiedziała że może mu się taka odpowiedź nie spodobać ale nie była jego informatorem przecież. Oparła łokcie na stoliku przy którym siedziała na stopach i uśmiechnęła się do niego lekko. Cieszyła się że mogą normalnie spędzać czas w swoim towarzystwie. - Ciężka była ta misja skoro masz kilka dni wolnego? Czy to taki standard u ciebie w pracy? - Spytała w końcu podpierając podbródek splecionymi dłońmi.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.18 5:30  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Po raz kolejny trafił na ścianę, zadając tylko niewinne pytanie. Westchnął niemal niezauważalnie, dziewczyna najwidoczniej nie da się podejść w żaden sposób. Nie pozwolił jednak, by to w jakiś sposób go zdemotywowało. W końcu nie po to chciał z nią rozmawiać, by wyciągnąć z niej informacje dotyczące łowców. Te pytania nasuwały mu się mimowolnie, ale wcale ich nie potrzebował. Kolejne zboczenie zawodowe. Jeśli się zastanowić, to miał ich całkiem sporo.
- Wybacz, zapomniałem, że twoja rodzina jest dość kłopotliwa i miałem się o nią nie dopytywać. - przeprosił z uśmiechem. - Po prostu... ty o mojej wiesz znacznie więcej i odruchowo próbuję nadrobić tę różnicę. - wyjaśnił.
W pokoju było ciepło, więc bez większego ociągania się zdjął bluzę, pozostając w prostej koszulce. Odwiesił ją na haczyk, zdjął też buty, bo chodzenie w obuwiu po pokoju było dość niekulturalne. Podszedł do stolika i usiadł naprzeciwko, dłonie opierając na kolanach. Odwzajemnił uśmiech, spoglądając jej prosto w twarz. Po raz kolejny zwrócił uwagę na to, że albinoska była bardzo ładna. Czyli znał już drugi powód, poza ryzykiem, który go do niej przyciągał. Skarcił się w myślach za tę analizę. Najpierw nie analizował uczuć w ogóle, teraz rozbijał je na czynniki pierwsze. Absolutnie nie znał złotego środka.
Przymknął na chwilę oczy, słysząc pytanie Angel. Nie mógł jej się dziwić, sam zaczął, chociaż ten temat był mu wybitnie nie na rękę. Nie chciał jej okłamywać, ale opowiadanie całej historii również nie wchodziło teraz w grę. Jakieś wyjaśnienia jednak jej się należały.
- Jeśli akurat stan wojska na to pozwala, to faktycznie tak właśnie robią. Żołnierze, który odbywali służbę za murami albo ci, którzy zostali tam wysłani z trudnym zadaniem, dostają przepustkę na kilka dni i wychodzą z koszar do rodziny. - wyjaśnił. - A że moja jedyna rodzina to brat, który jest w tej chwili za murami, korzystam z dni wolnych, póki jeszcze mogę. - dodał po chwili, uśmiech na jego twarzy nieco przygasł. Dawno nie dzwonił do Shina, musiał dowiedzieć się co u niego. Zwłaszcza, że zbliżała się kolejna misja i nie mógł zaręczyć, że wróci z niej żywy, by później nadrobić zaległości z rudzielcem. "Nie możesz tak myśleć" - skarcił się - "Właśnie tacy żołnierze, bez wiary we własne siły, odpadają pierwsi."
- Nie lubię siedzieć zamknięty w czterech ścianach, czekając nie wiadomo na co, więc pół przepustki już przełaziłem po górach i zastanawiam się, co zrobić z drugą połową. Właściwie, to zastanawiałem się, aż do teraz. Mówiłaś, że na jak długo robisz sobie przerwę od rodziny? - zapytał żartobliwie. Ten pomysł był zbyt nierealny, by mógł się spełnić. Spędzenie z Łowczynią kilku dni pod rząd na pewno wzbudziłoby podejrzenia i sprowadziły kłopoty na ich oboje. Za to jeden przyjemny wieczór i poranek... czemu by nie? Patrząc w przyjazne oczy dziewczyny miał dobre przeczucia, chciał zobaczyć, jak to wszystko się rozwinie dalej.
- A skoro już o górach mowa, to spotkaliśmy się, kiedy właśnie z nich wracałem, więc wybacz, ale chciałbym się najpierw wykąpać - uśmiechnął się i wstał od stolika. Podszedł do szafy, z której wyjął męską yukatę i ręcznik, po czym skierował się do łazienki. - Jeśli jesteś głodna, możesz zamówić, co tylko zechcesz. Pod jednym warunkiem - zatrzymał się w drzwiach, odchylił nieco do tyłu i ponownie uśmiechnął się do niej lekko - weźmiesz też coś dla mnie.
Zamknął drzwi, zrzucił szybko zużyte ciuchy i wskoczył pod prysznic. Ciepła woda stanowiła ulgę dla jego wychłodzonego ciała, bo mimo uczuć, rozgrzewających go od środka, wieczór nadal był dość chłodny i leśny spacer nieco go wyziębił. Stał więc pod gorącym strumieniem, czując jak wraz z brudem i potem spływa z niego zmęczenie. "Zabawne" - pomyślał, wystawiając twarz na spotkanie kropel wody - "nienawidzę wody, a mimo tego, czasami pozwala mi się zrelaksować..." Zaśmiał się w duchu na tę przewrotność losu. Co prawda, nie panikował pod prysznicem ani w kąpieli, lecz głównie dlatego, że miał nad nimi kontrolę. Ten sam strumień wody pod kontrolą przykładowego anioła byłby tym samym znienawidzonym żywiołem, co ocean. Być może, gdyby kiedyś nauczył się pływać, udałoby mu się zwalczyć tę awersję, lecz nie miał ostatnio czasu na takie zabawy. Dopóki nie będzie miał stuprocentowej pewności swojego nowego ciała, nie zaryzykuje głupiego utopienia się.
Nie o tym chciał jednak myśleć pod prysznicem i wkrótce jego uwaga skupiła się na osobie białowłosej dziewczyny siedzącej przy stoliku z herbatą. Nadal nie wiedział do końca, jak powinien ją traktować, w końcu tak często przeskakiwali od wrogości do przyjaźni, że nie powinien być niczego pewien. Czuł jednak, że może jej zaufać, chciał w pewnym stopniu jej zaufać. Nie istniał ku temu żaden rozsądny powód, ale emocjonalnych było kilka, a on jak raz postanowił ich posłuchać.
Wychodząc z łazienki ponownie nakleił plaster na policzek. Ubrany był teraz jedynie w yukatę, jego włosy nadal były wilgotne po kąpieli. Przeciągnął się lekko, mrucząc przy tym z zadowoleniem
- Od razu lepiej. - podszedł z powrotem do stolika, czując pod stopami twardą fakturę desek. Usiadł. - Masz może przy sobie telefon? Dobrze by było mieć ze sobą jakiś kontakt, zamiast zostawiać kolejne spotkania przypadkowi...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.18 16:02  •  Hotel nad jeziorem - Page 5 Empty Re: Hotel nad jeziorem
Mógł być uroczy i przebiegły. Mogła mu nawet ufać w stu procentach, ale to nadal nie było wystarczające by zdradziła mu cokolwiek na temat organizacji. Musiała ich chronić za wszelką cenę, tak jak oni chronili ją przez te wszystkie lata. Pokręciła lekko głową na boki. - Nic się nie stało.. nie gniewam się przecież o te pytania. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Mówiła o przywódcy jakby był mężczyzną bo po co ktokolwiek ma znać nawet te nieistotne detale na temat Kami. A im Ivo mniej wie o organizacji tym zdrowiej dla ich znajomości. Wysłuchała go odnośnie jego wolnego i skinęła jedynie głową w zrozumieniu. "Więc ma brata poza murami.. zawsze to jakaś rodzina.." przeszło jej przez myśl. Jak tak pomyślała o sobie pod kątem rodzeństwa to biologicznego nie posiadała. Ale traktowała Ryo jak młodszego braciszka, Vega była jak młodsza siostra. Ciro ciężko byłoby wkomponować w rolę starszego brata skoro kiedyś coś do niego czuła jak była nastolatką. No i był jeszcze Boris przez którego wzięła sobie urlop z kryjówki. Był dla niej bardzo ważny, martwiła się o niego nawet kiedy była wściekła do stopnia że mogłabym skatować go na śmierć. Wywoływał w niej mieszane uczucia, głównie troski. Lubiła go takiego jaki był nawet pomimo tego jak bardzo wkurwiający potrafił być. Potrząsnęła nieco głową odganiając nieprzyjemne wspomnienie ich kłótni gdzieś w odmęty umysłu. W sam raz otrząsnęła się wsłuchując się w pytanie Ivo. - Umm.. no kilka dni z pewnością chcę spędzić w mieście. Chciałam odwiedzić znajomego, może się u niego zatrzymam na czas pobytu w M3, tylko będę musiała zahaczyć o dom po jakieś ciuchy.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Skinęła głową gdy się podnosił z poduszki w kierunku łazienki. Wspominając o jedzeniu przypomniał jej że dawno nie miała nic w brzuszku, robiła się więc nieco głodna. Wstała z poduszki i podeszła do drzwi zarzucając na siebie jego płaszcz. Po czym wyszła z pokoju na parę chwil.
Z zadowoleniem wróciła do pokoju i szybko zdjęła z siebie jego płaszcz. Złapała za sweterek i położyła go na małej szafeczce przy wejściu. Podeszła do szafy łapiąc za yukatę i ręcznik. Nie tylko jej sukienka i sweterek zostały wybrudzone. Jej śnieżnobiałe, mokre włosy pozbierały trochę ziemi gdy leżała pod eliminatorem. Uświadomiła jej to bardzo miła dziewczyna którą minęła idąc do recepcji. Ale okazało się że jej ciuchy zostaną wyprane przed obsługę hotelu. Zamówiła przy okazji coś do jedzenia i do picia. Teraz czekała aż jej towarzysz wypełznie z łazienki. Spojrzała na zegarek "Utopił się tam?" przeszło jej przez myśl zdając sobie sprawę że trochę długo go nie ma. Drgnęła nerwowo, pierwsze co jej przeszło przez myśl to fakt że mógł coś kombinować. "Spokojnie.. pewnie zaraz wyjdzie.. muszę chociaż spróbować mu zaufać.. jak znowu wywinie jakiś numer to to będzie nasze ostatnie spotkanie.." przeszło jej przez myśl i widząc jak drzwi się otwierają a Ivo wychodzi zadowolony z pomieszczenia aż wielki głaz spadł z jej serduszka. Odetchnęła lekko i uśmiechnęła się do niego bardzo miło. Wstała z rzeczami w rękach i minęła go w progu. - A myślałam że facetom to zajmuje mniej czasu.. - powiedziała zanim zamknęła za sobą drzwi. Szybko się rozebrała i wskoczyła pod letni prysznic. "Muszę się streszczać.." poganiała się szorując całe ciało. Najbardziej pastwiła się nad swoimi włosami, one oberwały najmocniej. Przyjemna chłodna woda ostudziła rozgrzaną skórę. Wyskoczyła spod prysznica wycierając się dokładnie ręcznikiem i wsunęła się w jasno różową yukatę przyozdobioną gałązkami Sakury gdzieniegdzie. Włosy dobrze sobie osuszyła ręcznikiem i pokręciła głową energicznie na boki wyzbywając się kropelek z końcówek. Po czym złapała za brudną sukienkę i resztę rzeczy wychodząc z łazienki. - Zamówiłam nam sushi i jakiś deser.. - powiedziała odkładając na brudny sweterek swoją sukienkę. Po czym podeszła do stolika i usiadła na swoim miejscu poprawiając poły Yukaty żeby za bardzo się nie rozsuwała na dekolcie. - Do twarzy ci w takim stroju.. o dziwo.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem zasłaniając dłonią usta by nie chichrać się zbyt donośnie. Po chwili obje usłyszeli jak ktoś puka do ich pokoju. - Proszę! - zawołała radośnie za siebie. Do pokoju weszły dwie dziewczyny z jedzeniem. Podeszły do stolika stawiając na nim różne kolorowe zestawy sushi. Wszystkiego po trochu, nigiri, maki, temaki, uramaki, gunkany w najróżniejszych kombinacjach smakowych. Wszystko wyglądało bardzo apetycznie. Do tego dwie czarki i dzbanek z jaśminową herbatą. Obok dzbanka wylądowała nawet Sake. Angel od razu wskazała na alkohol. - A.. tego nie zamawiałam.. - powiedziała lekko speszona. - Sake jest w zestawie.. za to deser przyniesiemy za godzinę.. inaczej lody by się rozpuściły.. - powiedziała młoda dziewczyna idąc w stronę wyjścia. Zabrała brudne ubrania naszykowane na stoliku i kłaniając się lekko zamknęła za sobą drzwi. - Umm.. nie wiedziałam że tego będzie aż tak dużo.. poprosiłam tylko zestaw dla dwóch osób.. - wyjaśniła lekko skruszonym tonem. Złapała za czarkę i nalała najpierw jemu herbaty a potem sobie. - Swoją drogą.. czemu wziąłeś nam jeden wspólny pokój? - spytała biorąc w dłonie czarkę, zbliżając ją do ust. Ciekawiło ją to w sumie odkąd się tam pojawili. Mogli mieć przecież dwa różne pokoje, porozmawialiby sobie a noc każde by spędziło w swoim. A tak mieli jeden pokój więc siłą rzeczy musieli spać razem, w sensie obok siebie na małej powierzchni. Ulgą było że były dwa futony w szafie a nie jeden. "Nawet nie zapytał czy są inne pokoje, od razu poprosił o wspólny.." dodała już w myślach, była ciekawa jakich argumentów użyje.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach