Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Do trzech razy sztuka Kaziu. I do trzech Łowców-MG.

Twoje rozkazy widać przemówiły do skarconej "elity" S.SPEC, po kilku kiwnięciach głów do siebie nawzajem, każdy ruszył w którąś stronę. Miałeś o tyle szczęścia, że twoje nerki wciąż pracowały dosyć sprawnie (zważywszy na twój stan to nawet bardzo sprawnie). Niestety, twoje żebra nie były w tak świetnym stanie. Kościół się zachował w miarę dobrym stanie przez to jak porządnie zostały zbudowane chociażby jego ściany, co niestety odbiło się na twoich kościach. Odbiło i je złamało. Przy walce z biomechem może i tego nie odczuwałeś w dużym stopniu dzięki adrenalinie, ale miałeś złamane dwa żebra po lewej stronie i skruszone jedno po prawej, to właśnie ono ucierpiało najbardziej przy zderzeniu z cegłami. Pozostałe dwa może i byłyby w lepszym stanie gdyby nie akrobacje na schodach, ale cóż, teraz już tego nie zmienisz.
Po twoich słowach pełnych złości i rozlokowaniu przez samych siebie żołnierzy, zapadł pewnego rodzaju spokój. Mogłeś spokojnie złapać dech, a wiatr coraz bardziej słabł, umożliwiał nawet komunikację przez krótkofalówki. I to był ten moment kiedy odezwała się ta, która należała do Kiry.
- Halo, podnieście z któregoś tam ten szmelc i powiedzcie jak sytuacja wygląda w bazie. Wszystko poszło po myśli? Zachowaliście któregoś przy życiu żeby wytłumaczył jak to gówno działa? Tutaj oboje martwi, wracam już z psami. Halo, słyszycie mnie tam? Odbiór, kurwa, odbiór!
Przekaz był dość jasny. Kiedy się odwróciłeś aby powiadomić resztę o niezapowiedzianej kompanii, w twoją stronę patrzył się radiotelegrafista.
- Szefie, przepraszam.. Niech się szef odsu-
Huk i plask. Dokładniej to huk granatu i plask resztek jego zwłok na.. wszystko, łącznie z tobą. Niezidentyfikowany kawałek ciała wylądował na twojej twarzy i dramatycznie po niej zjechał, przez co ubabrał twoją twarz niczym po kąpieli w wannie krwi.
Przez ten ułamek sekundy zanim doszło do wybuchu zdążyłeś zaobserwować wyciągniętą zawleczkę od granatu przyczepionego do ciała blaszaka, był po przeciwnej piersi, w którą trafiłeś. Szczęście w nieszczęściu? Cóż, powiesz to rodzinie zmarłego.
Po huku od razu wrócił od razu do pokoju rusek, nie było jednak słychać nic od kierowcy. Może się zesrał ze strachu i wstydzi się zejść na dół, może ktoś go cupnął i po cichu zdjął, a może kto wie, teraz miałeś na głowie prawdopodobnie ostatniego członka gangu, który do ciebie zmierzał. Oh, wokół były też trzy ciała z karabinami przy nich, przy dogłębniejszym przeszukaniu pewnie znalazłby się magazynek-dwa przy każdym z nich i pewnie jakiś granat-dwa.

Obrażenia:
- Odstrzelona w połowie małżowina uszna, krew powoli krzepnie i zatyka ranę.
- Złamany nos, wciąż krwawi.
- Nudności po całej krwi którą połknąłeś.
- Zmiażdżone żebro po prawej, rzuty i ciosy blaszaka były mimo wszystko stalowe, a schody kamienne.
- Zawroty głowy od utraty krwi i nerwów, zaleca się nervosol albo rumianek.
- Piszczenie w uszach po huku granatu (w następnym poście miną.)
- Łydka sina i opuchnięta, możliwe, że kość jest naruszona, ale możesz spokojnie kuśtykać (nie zaleca się robienia słowiańskiego przykuca).
- Nadgarstek obolały, ale nawet nie zwichnięty, możesz nim operować bez problemów.
- Trudności z oddychaniem przez kolejny post przez poprzedni żelazny uścisk na tchawicy.
- Mnóstwo otarć i rozcięć poza miejscami okrytymi przez kamizelkę kuloodporną.

Plusy:
- Wciąż jesteś nabuzowany przez walkę i nerwy z Monday, dzięki czemu adrenalina ci się utrzyma przez jeszcze 1 post (wyklucza zawroty głowy, tłumi nudności i ogólny ból.)

Minusy:
- Jeszcze trochę i ci się zdechnie. Serio.

Stan ekipy:
- Blondyn martwy.
- Kira martwy.
- Radek martwy.
- Monday martwa.
- Rusek postrzał ramienia, połamane dwa żebra, kilka ran od kul.
- Kierowca - Wciąż żyje na farcie, nietknięty, choć nie wiadomo co się z nim stało.

Powodzenia, przyda ci się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miał ochotę wykonać tą pierdoloną robotę nawet gdyby musiał  podpierdalać do M3 kraulem przez ten piasek z tymi cholernymi papierami Vipera w zębach. Wszystko po to, by po dotarciu do jego gabinetu nafaszerować go tą makulaturą  niczym zarżnięte prosie. Niech się nimi udławi o. Po tym wszystkim, jak go nie wyślą na pluton egzekucyjny za zrobienie z generała jesieni średniowiecza to złoży CV na stanowisko wróżki wpierdoluszki zębuszki bo w jego słowach było chyba coś magicznego, skoro nagle ludzie potrafili się ogarnąć. Szkoda tylko, że po fakcie.
- Banda kretynów. - Fuknął do siebie, ciągle gniewnie maszcząc czoło i wpatrując się w komunikator. Nakazał go nie odbierać. Choć ponuro przyjął do wiadomości śmierć kolejnych dwóch ludzi i kolejnych kłopotów. Ciągle sumienie przywoływało mu obraz Monday, której obiecał, że będzie ją pilnował. A teraz jeszcze w te myśli wpierdalał się ten mechaniczny chuj Kira.  
Adrian potarł czoło. Musiał się skupić i obmyślić plan działania. Zaraz bowiem miało wpaść towarzystwo. Mieli może pięć? Dziesięć minut nim tamten przebije się przez burzę? Sytuacja była na tyle nie chujowa, że przynajmniej wiedzieli, że ktoś się tu zbliża. Minus taki, że ciągle mu dudniło w głowie, a wzburzona krew szumiała. Przy każdym wydechu nasilał się promieniujący ból ze strony żeber na całą prawą stronę. Pewnie zjebane, jak moja noga pomyślał, odrzucając drugi wypalony papieros. Podniósł potem wzrok na Radka. Chyba ciągle zbyt gniewnie bo ten z przeprosinami jakimiś wyskoczył jak Filip z pola minowego. Dosłownie - bo w strzępkach. Po pomieszczeniu rozległ się ogłuszający huk. Polak prawie wylądował na ziemi, lecz w ostatniej chwili zdążył uczepić się ręką krawędzi skrzyni by się utrzymać.
Zmielił przekleństwo, potrząsając lekko głową chcąc wyrwać się z tego wstrząsu. W odruchu przetarł rękawem twarz spoglądając na to co zostało na nim po Radiotelegraficie. Przekną jeszcze siarczyściej podnosząc się na nogi i widząc, jaką dziurę w podłodze zrobił granat. Brakło mu powoli słów na wyrażenie co myśli na temat tego dnia. Przestał więc myśleć. Zaczął działać.
- Jurij, idziesz tam. Przyczaisz się za ławami. Cokolwiek szturchnie drzwi ty szturchasz go ostrą amunicją. Jak trzeba skanuj. Trzymaj się nisko bo on to samo może zrobić. Zakładamy, że o nas wie. Trzeba brać też pod uwagę, że nadał tą wiadomość wiedząc o nas. Skup się więc. - Powiedział ponuro schylając się po jeden z karabinów i amunicję. Wysiłek ten przypłacił falą bólu. Prostując się zachwiał się lekko. Potrzebował bardziej powtarzalnej broni niż Orion i z większym zasięgiem niż AJIT.  - Ty też. Kryjesz nam dupy stąd. - rzucił do kierowcy, który zaalarmowany wybuchem pewnie zbiegł, a jak nie to chuj mu w dupę bo czasu nie było. Polak ustawił się w przeciwległej pozycji do Rosjanina klękając jednym kolanem na ziemi tak by mieć widoczność na drugie drzwi. Przymierzał do nich muszkę karabinu. Przeorganizowanie zajęło kilka minut. Teraz należało czekać. Między zębami trzymał jedną z kulek z laboratorium. Niczym dropsa przed rozgryzieniem. Spoglądał przez muszkę swojej broni i...czekał.

mapka (A-adi, J-Jurij, H-hirose)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obstawienie wszystkich znanych wejść było dobrym pomysłem. Czekając w ciszy na jakikolwiek ruch ze strony przeciwnika, usłyszeć się dało kilka wystrzałów w stronę kościoła. Kule przeleciały przez okno, którego używał poprzedni snajper i po chwili można było usłyszeć nieludzki skrzekot przypominający wycie sępów. Cóż, nawet jeśli chcielibyście pomóc kierowcy, to było już na to definitywnie za późno. Tik. Tak. Czas płynął a wy słyszeliście coraz wyraźniej ciężkie kroki i drapanie pazurów. Bum. Ciężkie kroki zamieniły się w ciężkie uderzenie w główne drzwi. Rosjanin zachował się zgodnie z instrukcją i posłał w stronę desek salwę pocisków, które poszarpały drewno na tyle, że można było spokojnie zobaczyć co się działo na zewnątrz, jak i w środku. Przez moment. Po tych kilku sekundach drzwi poleciały z hukiem do środka, razem ze spróchniałą ławą, która zrobiła kilka obrotów wokół własnej osi przed zatrzymaniem się. Facet stojący w wejściu był mocno zakrwawiony i patrzył na was z furią i przerażeniem. Cóż, pewnie byście to zobaczyli, ale zapewne nie daliście mu dużo czasu do napatrzenia się i posłaliście go tam gdzie jego przyjaciół w tradycyjny, ołowiany sposób. Problem w tym, że tak jak mówił przez krótkofalówkę, nie idzie sam, a z czworonogami. Ile ich było? Ciężko stwierdzić, ale trzy z nich już pędziły w stronę ruska, a w twoją stronę dwa. Widocznie nie podobał im się fakt, że ich właściciel zmienił się w sito.

Obrażenia:
- Odstrzelona w połowie małżowina uszna, krew powoli krzepnie i zatyka ranę.
- Złamany nos, wciąż krwawi.
- Nudności po całej krwi którą połknąłeś.
- Zmiażdżone żebro po prawej, rzuty i ciosy blaszaka były mimo wszystko stalowe, a schody kamienne.
- Zawroty głowy od utraty krwi i nerwów, zaleca się nervosol albo rumianek.
- Piszczenie w uszach po huku granatu (w następnym poście miną.)
- Łydka sina i opuchnięta, możliwe, że kość jest naruszona, ale możesz spokojnie kuśtykać (nie zaleca się robienia słowiańskiego przykuca).
- Nadgarstek obolały, ale nawet nie zwichnięty, możesz nim operować bez problemów.
- Trudności z oddychaniem przez kolejny post przez poprzedni żelazny uścisk na tchawicy.
- Mnóstwo otarć i rozcięć poza miejscami okrytymi przez kamizelkę kuloodporną.
WCIĄŻ KRWAWISZ, zalecam zatamowanie krwotoku z nosa i ucha przy najbliższej okazji.

Stan ekipy:
- Blondyn martwy.
- Kira martwy.
- Radek martwy.
- Monday martwa.
- Rusek postrzał ramienia, połamane dwa żebra, kilka ran od kul, zaatakowany przez psy.
- Kierowca - Stan niewiadomy, zaatakowany przez sępy i możliwe, że coś jeszcze.

pamiętaj żeby uwzględnić zużycie amunicji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyczekując na wroga był przechylony trochę do przodu, tak że krew skapywała mu z nosa szkarłatnymi kroplami. Nie przejmował się tym na chwilę obecną. Głupie byłoby martwienie się o nosek, gdy nie było pewne czy się przeżyje kolejne 2 minuty. Doskonałym przykładem tego był dźwięk strzałów, a potem tłuczonego na wysokości okna. Adrian posłał porozumiewawcze spojrzenie Rojsaninowi,. Ten zaraz potem posłał salwę w drzwi. A więc jednak frontem? Polak posłał krótką serię w człowieka który stał za powalonymi drzwiami. Resztą amunicji z karabinu posłał w kierunku kundli.
Jeśli jeden mimo wszystko go dopadł, a amunicja się kończyła to eliminator ujął broń i jej trzonem grzmotnął kundla. Niczym kijem bejsbolowym piłkę. Chciał go odepchnąć na tyle by sięgnąć po AJITa i go dobić poświęcając chociażby cały magazynek, jeżeli była taka konieczność. Nienawidził psów z Desperacji.
W przypadku gdy więcej niż jeden pies się go uwziął zmuszony był połkać kulkę dematerializacji. Nie był bowiem na tyle sprawny by stanąć na nogi i się przed więcej niż jednym basiorem uchronić. Te wcześniej by go rozszarpały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Udało ci się zdjąć jednego z psiaków trafnym nabojem w jego przekrwione ślepie. Drugi omal się nie potknął o truchło swojego byłego przyjaciela, ale zgrabnie wyminął sunące po ziemi zwłoki i skoczył na ciebie. Widząc tą sytuację, jeden z psów, który początkowo chciał zakosztować rosyjskiego wytworu mięsnego, postanowił zadowolić się polskim.
O ile miałeś szczęście z tym, że mogłeś się poczuć niczym prawdziwy jankes i posłać kulę futra prosto na home run, tak drugi pies nie pozwolił ci połknąć kulki dematerializacji. W momencie kiedy ją wyciągnąłeś, para kłów leciała już w twoje przedramię. Ale nie doleciała. Ba, przeleciała dalej. Rosjanie mają to do siebie, że mogliby robić za berserkerów w niejednym opowiadaniu, jak się okazało, w tym również. Nie mając czasu, posłał on truchło jednego z kundli w stronę tego, który był już niebezpiecznie blisko ciebie i pozwolił ci na pozbycie się kundla zanim ten ponownie stanie na nogi.
Niestety, to była prawdopodobnie ostatnia przysługa ze strony twojego kompana. Z uśmiechem na twarzy przez to, że wykonał zadanie, padł na kolana i pożegnał się ze światem w swoim ojczystym języku. Ilość ugryzień na jego ciele była zabójcza i to cud, że wciąż żył, a jednak postanowił ostatni raz się przydać, godne podziwu. Twój Ajit miał w sobie na szczęście jeszcze 5 naboi, a przed tobą był tylko jeden kundel.

Obrażenia:
- Odstrzelona w połowie małżowina uszna, krew powoli krzepnie i zatyka ranę.
- Złamany nos, wciąż krwawi.
- Nudności po całej krwi którą połknąłeś.
- Zmiażdżone żebro po prawej, rzuty i ciosy blaszaka były mimo wszystko stalowe, a schody kamienne.
- Zawroty głowy od utraty krwi i nerwów, zaleca się nervosol albo rumianek.
- Piszczenie w uszach po huku granatu (w następnym poście miną.)
- Łydka sina i opuchnięta, możliwe, że kość jest naruszona, ale możesz spokojnie kuśtykać (nie zaleca się robienia słowiańskiego przykuca).
- Nadgarstek obolały, ale nawet nie zwichnięty, możesz nim operować bez problemów.
- Trudności z oddychaniem przez kolejny post przez poprzedni żelazny uścisk na tchawicy.
- Mnóstwo otarć i rozcięć poza miejscami okrytymi przez kamizelkę kuloodporną.
Przez utratę krwi masz rozmazany obraz i trzęsą ci się ręce, zeszła z ciebie też adrenalina.

Stan ekipy:
- Blondyn martwy.
- Kira martwy.
- Radek martwy.
- Monday martwa.
- Rusek postrzał ramienia, połamane dwa żebra, kilka ran od kul, zaatakowany przez psy martwy.
- Kierowca - Stan niewiadomy, zaatakowany przez sępy i możliwe, że coś jeszcze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciężej niż przypuszczał szło mu zredukowanie odrzutu broni, a co za tym idzie - utrzymaniem chcianej trajektorii lotu pocisków. Zwłaszcza, gdy cel był względnie niewielki i ruchliwy jak skurwysyn. Przeklną pod nosem, kiedy tylko jeden z dwu...trzech celów padł. Przyparty do muru zacisną szczęki, szykując się na jęk jego mięśni i zdzielił pierwszego czworonoga trzonem karabinu. Pocieszała go myśl, że kundla zabolało mocniej niż jego. Niestety tak gwałtowna akcja przy tak obciążonym organizmie przełożyła się na to, że ciało nie było wstanie nadążyć za planami swojego właściciela. Adrian zdał sobie z tego sprawę, gdy zobaczył trzecią bestie w momencie gdy jego dłoń była w połowie drogi do kabury. Skrzywił się i próbował przemyśleć co zrobi, gdy pies go dopadnie, jednak nawet jeśli już coś miał w planach to nie zdążył niczego wcielić w życie. Trzeci kundel został strącony przez Rosjanina. Adrian nie puszczając go z oczu (tego psa) oddał strzały z broni. Walka się nie skończyła i nie był to jeszcze moment w którym mógłby sobie pozwolić na zaskoczenie z reakcji towarzysza czy cokolwiek innego. Musiał mieć pewność, że wszystko co chodzi już nie chodzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


(nie określiłeś ile strzałów oddałeś w psa więc uznaje, że poszła reszta magazynka.) Wszystko co na tym piętrze się znajdowało, było martwe. No, oprócz ciebie oczywiście. Treser psów robił za durszlak, ciało Rosjanina podrygiwało jeszcze przy ostatnich konwulsjach, pieski były albo rozstrzelane, albo miały połamane karki przez twojego byłego kompana. Ale żyłeś. Możliwe, że jako jedyny, kierowca wciąż się nie odzywał po serii dziwnych dźwięków z najwyższego piętra. Mogłeś od razu ruszyć na górę i zobaczyć co z nim, przeszukać miejsce na dole, opatrzyć się w miarę możliwości i zebrać siły oraz przeładować bronie.. W sumie mogłeś wszystko, nawet stąd po prostu pójść w cholerę, wybór należał do ciebie.

Obrażenia:
- Odstrzelona w połowie małżowina uszna, krew powoli krzepnie i zatyka ranę. Dopóki nie przemyjesz ucha, jest zalane krwią przez co niedosłyszysz na nie.
- Złamany nos, wciąż krwawi.
- Nudności po całej krwi którą połknąłeś. Nasilają się od tego posta.
- Zmiażdżone żebro po prawej stronie.
- Zawroty głowy od utraty krwi i nerwów.
- Łydka sina i opuchnięta, możliwe, że kość jest naruszona, ale możesz spokojnie kuśtykać.
- Nadgarstek obolały, ale nawet nie zwichnięty, możesz nim operować bez problemów.
- Mnóstwo otarć i rozcięć poza miejscami okrytymi przez kamizelkę kuloodporną.
- Naciągnięty mięsień w prawej ręce, boli przy większym wysiłku.
Przez utratę krwi i promieniujący ból w całym ciele masz rozmazany obraz i trzęsą ci się ręce, zeszła z ciebie też adrenalina.


Stan ekipy:
- Blondyn martwy.
- Kira martwy.
- Radek martwy.
- Monday martwa.
- Rusek martwy.
- Kierowca - Stan niewiadomy, zaatakowany przez sępy i możliwe, że coś jeszcze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po oddaniu ostatnich strzałów przez krótką chwilę nic nie zakłóciło ciszy którą zasiała broń. Eliminator przeleciał jeszcze wzrokiem po zwierzęcych truchłach i z ulgą odnotował, że wszystkie były martwe. Tak jak Rosjanin, którego ostatnie podrygi przykuły jego mętne spojrzenie.
- Cholera... - wychrypiał, a ton jego głosu zgrabnie podsumowywał chujowość sytuacji w której się znajdował. Tracił bowiem ostrość widzenia,  jego ciało z każdą chwilę stawało się coraz cięższe i mniej skore do współpracy, a szumiąca mu w uszach adrenalina była aktualnie wspomnieniem. Zmuszony przysiadł więc na jednej z ław wiedziony nikłym głosem rozsądku po czym drżącymi dłońmi zaczął załadował ostatni magazynek do AJITa. Zmrużył ślepia wiedząc, że powoli zaczyna osiągać swój limit. Świadomość istnienia tej cienkiej granicy była czymś cennym, a jednoczenie czymś czego nie potrafił zaakceptować czy też sobie wybaczyć. Przynajmniej nie kiedy był na służbie. Zajął się więc tamowaniem krwotoków, jednocześnie dając sobie te kilka kolejnych chwil wytchnienia. Wiedział, że z marszu po tych jebanych schodach to się nie wsunie.
Zjął z głowy hełm i zaczesał palcami wilgotne o potu włosy do tyłu. Wyciągnął więc z kieszeni kubraka gazy, które upchnął w nosie i przyłożył do tego nieszczęsnego ucha przytwierdzając je do niego niedbale bandażem. Pocieszał się, że jak wróci (i jeśli) będzie miał bezkarną wymówkę na pierdolenie pierdolenia Vellarda. W końcu człowiekowi bez ucha może coś umknąć, hehe. Jednocześnie rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu celu misji. Naszła go myśl, że skoro tutaj się gromadzili ci bandyci to i tutaj być może mogą znajdować się te przeklęte schematy. Przeszukał więc parter, a potem udał się na to nieszczęsne piętro trzymając niedbale w jednej ręce hełm. Przez wzgląd na swój stan nie mógł się śpieszyć, nawet, jeśli chciał. Zresztą nie miał ku temu powodów. Póki burza piaskowa nie ustąpi było bardziej niż pewne, że tu utkną.
Nie spodziewał się znaleźć niczego na piętrze prócz zwłok kierowcy, choć miał nadzieję, że jeśli nie znalazł na parterze niczego co powinno mu się rzucić w oczy to może chociaż zasięg znajdzie. Choć nieco w to wątpił.

EKWIPUNEK I UBIÓR::
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Twoje główne rany, choć prowizorycznie, to zostały opatrzone. Niestety, turlanie się (dosłownie) po Desperackich podłogach i szarpanie raną, po czym nieodkażenie jej skutkuje rzeczą oczywistą, czyli infekcją. Na parterze niestety nie wyłapałeś nic wzrokiem, byłeś zmuszony ruszyć na górę, w stronę zaginionego kierowcy. Nie mam co się rozpisywać, ruszaj dalej, przyszły oficerze Spadziński.

Obrażenia:
- Odstrzelone ucho, zatamowane krwawienie. Infekcja.
- Złamany nos, wciąż krwawi. Załatany.
- Nudności po całej krwi którą połknąłeś.
- Zmiażdżone żebro po prawej stronie.
- Zawroty głowy od utraty krwi i nerwów.
- Łydka sina i opuchnięta, możliwe, że kość jest naruszona, ale możesz spokojnie kuśtykać.
- Nadgarstek obolały, ale nawet nie zwichnięty, możesz nim operować bez problemów.
- Mnóstwo otarć i rozcięć poza miejscami okrytymi przez kamizelkę kuloodporną.
- Naciągnięty mięsień w prawej ręce, boli przy większym wysiłku.
Przez utratę krwi i promieniujący ból w całym ciele masz rozmazany obraz i trzęsą ci się ręce, zeszła z ciebie też adrenalina.


Stan ekipy:
- Blondyn martwy.
- Kira martwy.
- Radek martwy.
- Monday martwa.
- Rusek martwy.
- Kierowca - Stan niewiadomy, zaatakowany przez sępy i możliwe, że coś jeszcze.


Rzut kostką:
1-50 - Brak infekcji
51-100 - Infekcja.


Ostatnio zmieniony przez Sleipnir dnia 26.09.16 22:25, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

The member 'Sleipnir' has done the following action : Dices roll


'Kostka' : 100
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wyłapawszy niczego sensownego ruszył po schodach na górę. Musiał się nagimnastykować i na wkurwiać na tą dziurę co zrobił ten nieszczęsny biomech (bo tak, muszą wkurwiać nawet i po śmierci) wysadzając się na tych schodach. Jeśli gdzieś po drodze znalazł swój nóż, który mu wypał dłoni w czasie walki to go podniósł od niechcenia by zaraz dalej piąć się po tych schodach. Znajdując się tuż przy wejściu do pokoju popchnął drzwi i wszedł do środka rozglądając się po pomieszczeniu. Starał się być czujny i skupiony, lecz szło mu z tym gówniane. Miał wrażenie, że znów się zbełta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach