Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

- Tajest, sir. - potwierdził rozkaz Rosjanin, przygotowując karabin do strzału.
Cały oddział posłusznie przyjął nagłe dowództwo Kaukaza, nic więc dziwnego, że ustawił się zgodnie z jego poleceniami. Kudłaty stwór leniwie obserwował jak Adrian wychodzi w górę po schodach. Machnął od niechcenia ogonem, mlasnął i położył się spać dalej. Monday, przyglądając się mu, mogła zauważyć wypalony na jego sierści znak biohazardu. Po partu minutach, członkowie załogi mogli usłyszeć stłumiony huk wystrzału a następnie charakterystyczny odgłos drzwi smyranych Kaukazem, widocznie Spadziński musiał natrafić na utrudnienia w trakcie badania okolicy.
Właśnie na dźwięk owego huku, naznaczony stwór rzucił się na najbliższą mu osobę, którą była Monday, wykazując się nieprawdopodobną szybkością. Nim Kierowca i Radek zdołali zareagować, kobieta leżała martwa z przegryzionym gardłem. Próbowali spacyfikować bestię zasypując ją gradem ołowiu.

Kaukaz od dwóch minut wdrapywał się na wieżę kościelną - kamienne schody wydawały się nie mieć końca. Gdy był już blisko szczytu usłyszał huk wystrzału dobiegający zza pobliskich drzwi, kilka sekund później rozległ się terkot karabinów z parteru kościoła. (wybacz, ale zakładam, ze wyważyłeś drzwi na wieżę kościelną.) Pod naporem rozpędzonego ciała żołnierze puściły w końcu i oczom Adriana ukazał się zamaskowany człowiek, podobny do widzianego w oknie, trzymający w dłoni karabin snajperski - mógł dostrzec unoszący się jeszcze dym z lufy. Na widok wojskowego owa postać odwróciła się i wypaliła.

Kira biegł i biegł, aż dotarł do prostopadłej ulicy. Program w wyniku zaburzeń nie zdołał jeszcze poprawnie wytyczyć trasy, gdy wtem sensory dźwiękowe zarejestrowały strzał i nastąpiła trwała dezaktywacja systemu, zwana śmiercią. Elektroniczno-organiczny mózg biomecha rozbryzgnął się malowniczą plamą na ścianie pobliskiego budynku, po czym bezwładne ciało upadło ciężko na zasypaną piachem drogę. (tak, miałem zgodę)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Schody, gdyby nie miał kondycji to już od połowy drogi wyklinałby ich istnienie, a tak to parł konsekwentnie ku górze. Gdy usłyszał strzał był pewien, że powoli to już tam nie wejdzie. Trzymając AJITA w pogotowiu wyważył drzwi i namierzył wzrokiem, jak i celownikiem w uzbrojoną postać. Pociągnął za spust trzykrotnie. Wbrew wszystkiemu nie strzelał by zabić. Chciał mieć gościa żywcem, lecz również wypadałoby przy tym samemu przeżyć. Celował więc w ramię w którym przeciwnik trzymał karabin snajperski i samą broń. Liczył na rozbrojenie go poprzez uszkodzenie ręki lub sprzętu, a jeśli nie to chociaż na utratę celności przez tegoż. W takim starciu, gdy dwóch ludzi w siebie celowało liczył się refleks i celność. Pytanie brzmiało który z nich był w tych kwestiach lepszy.
Jeśli miał możliwość oddał czwarty strzał celując w nogę, a dokładni w kolano człowieka stojącego przed nim. Jeśli ten stracił na stabilności pozwolił wykorzystać sobie tą chwilę by się zbliżyć i spacyfikować przeciwnika przy wykorzystaniu jednego z chwytów bazujących na rzucaniu przeciwnikiem o podłogę, a drugim polegającym na pizdnięciu bronią po łbie i u nieprzytomnieniu.
Do jego uszu doszedł dźwięk karabinu z parteru, lecz skupiał się na tym co robił na wieży. Każdy w tym momencie był zdany na siebie i miał na swych barkach swój problem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrian spóźnił się o ułamek sekundy - obcy snajper był szybszy, kula minęła głowę wojskowego o włos, za życie zapłacił tylko kawałkiem ucha. Jego strzały natomiast uszkodziły karabin przeciwnika.
Obcy rzucił się na Kaukaza i zamachnął mocno bezużyteczną już bronią, niczym pałką. Cios w bok wycisnął powietrze z piersi żołnierza, ale dał okazję do wyprowadzenia ciosu w odsłoniętego przeciwnika.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jebany. Nie dało się inaczej tego określić. Wystrzelili bowiem niemal jednocześnie, lecz jednak snajper był szybszy. Adrian nie stracił jednak zimnej krwi gdy poczuł ciepło swojej własnej na skórze. Zmrużył nieznacznie ślepia, gdy oponent zaczął na niego szarżować. Nie straciwszy swojej pozycji do strzału oddał w jego kierunku jeszcze 2-3 strzały celując w prawą nogę nim ten do niego zdołał dojść. Potem to wszystko nabrało jeszcze szybszego tempa. Uderzenie oponenta prawiło, że Polak się zapowietrzył, lecz nie byłby sobą, gdyby nie zacisnął zębów i nie usiłowałby oddać z podobną nawiązką - wykorzystując lukę przeciwnika miał zamiar przyjebać mu AJITem po skroni. Niby takim hipsterkim kastetem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strzał w nogę odniósł 1/3 sukcesu - jedna kule wystarczyła by zaburzyć rytm kroków obcego. Zaskakujący był fakt, że pomimo rany, przeciwnik nie wydał z siebie żadnego odgłosu, choć na nogawce wykwitła obfita czerwona plama.
Uderzenie AJITem, choć w zamierzeniu bardzo skuteczne, odbiło się od głowy zakapturzonego, pozostawiając Kaukazowi niejasne poczucie, że czaszka tego typa musi być cholernie twarda. Nie było jednak czasu na zdziwienie się, nadchodził kopniak kolanem w brzuch, zginający Adriana wpół, mimo zarzuconej na ciało dosyć sztywnej kamizelki kuloodpornej. Wrażenie było podobne do uderzenia żelaznym prętem po nerkach. Paraliżujący ból promieniował ze zranionego boku - Spadziński musiał szybko wymyślić sposób na załatwienie przeciwnika, inaczej tamten za chwilę zrzuci go ze schodów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby nie fakt, że gość krwawił Polak był gotów uwierzyć, że w tym momencie stoi przed nim pieprzony android. Z autopsji wiedział, głównie dzięki Kirze, że do takiego bez jakiegoś kompaktowego plastiku nie warto było nawet podchodzić. Plus więc był taki, że gość nie był niezniszczalny. Minus, że prawdopodobnie niewiele mu do tego brakowało, a i krzepę...miał.
Polak warknął boleśnie. Ledwie bowiem łapnął oddech po pierwszym jebnięciu, a teraz znów go stracił. Mimowolnie się zgiął, czując, że nieznacznie stracił na równowadze, a oponent ciągle na niego napierał. Podłoga się kończyła, zaczynały chody, a on był spychany, cóż...skoro i tak był zgięty, a to czemu by tego od razu nie wykorzystać? Tym bardziej, że ból uniemożliwiał my szybkie wyprostowanie się do jakiejkolwiek kontry, a liczyły się sekundy, które mogły przecież o wszystkim zadecydować. Zaparł się więc i złapał gościa w pasie z zamiarem przerzucenia go za plecy, a co za tym idzie - zrzucenia go tym samym ze schodów. Skoro typ sam sprowokował taką sytuację to aż żal było z niej nie skorzystać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Porównanie o androidzie najwidoczniej nie było dalekie od prawdy - Kaukaz poczuł to w chwili, gdy spróbował podnieść swojego oponenta - prawie jakby chciał brać Kirę w zapasach. Kręgosłup jęknął żałośnie, zbulwersowany forsowanym weń wysiłkiem. W niewytłumaczony dla praw fizyki sposób, udało mu się jednak podźwignąć wroga. Wkrótce miał tego pożałować, zamaskowany bowiem złapał wojaka w pasie, więc gdy tamten rzucał nim przez ramię, sam został pociągnięty.
Spadli obaj, potoczyli się, uderzając głowami o schody i poręcze, a także siebie nawzajem. Za każdym razem, gdy to wróg był na górze, Kaukaz czuł, jakby na głowę zwaliła mu się tona cegieł, wgniatająca go w podłogę. Koniec końców, to wojak znalazł się na szczycie - zatrzymali się gdzieś na pół piętrze. Leżał na oponencie, który nie wykazywał oznak wielkiego wyczerpania. Zaskakującym mógł być też fakt, że wciąż był przytomny, wszak Adrian miał ochotę się porzygać (tak mocno poobijał sobie głowę). Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać - zakapturzony przeciwnik spróbował zepchnąć snajpera z siebie, wciskając go jednocześnie w ścianę. Było to dość bolesne, dlatego żebra głośno zaprotestowały.

Rany: te co wcześniej + w cholerę siniaków, zawroty głowy. Doprecyzuję, jak głowa zacznie nadążać za palcami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jego mina, gdy zdał sobie, jak bardzo jest w dupie wyrażała więcej niż tysiąc słów, lecz było na cokolwiek już za późno. Spierdolili się z tych schodów obaj - wróg z pomocą Kaukaza i sam Kaukaz ze swoją własną asystą. Dalsze atrakcje zapewniła im obiektywna grawitacja przerzucając co rusz jednego nad drugim, jednym o drugiego i obojgiem o schody. Polak kilkukrotnie tracił w podróży wizję od jakiegoś mocniejszego uderzenia by ostatecznie wylądować plecami na tym bydlęciu. Nie zabrał się od razu za jakąś reakcję. Wiedział, że wróg tu był, lecz świat mu napierdalał breakdensa na oczy i kto wie, może nawet i na kości, a przynajmniej takie odnosił wrażenie. Stękną, łapiąc się odruchowo za głowę, by zaraz potem poczuć pod sobą jakiś. Zmrużył ślepia.
- Pierdolone mikrofale...zawsze z wami problemy... - Wyrzęził przez zęby, również próbując się jakoś organizować i nie dać się zrzucić. Wybebeszy chuja, jeszcze nie miał pomysłu jak, lecz jak zobaczy jego parszywą twarz był pewien, ze na co wpadnie. Koniec końców przy tej szarpaninie poczuł się jeszcze słabiej niż wcześniej. Tym bardziej, że czuł nacisk na żebra, a te ciskały całą resztę...nie mogło się to kończyć inaczej niż pięknym rzygnięciem na twarz leżącego pod nim...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż, pięknym nazwać tego nie można, aczkolwiek zagranie miało swoją skuteczność. Oślepiony wymiocinami przeciwnik przestał metodycznie wciskać wojaka w ścianę, zamiast tego wymierzył mu solidny cios urękawiczoną dłonią w twarz, po czym zaczął wycierać sobie szkiełka od maski przeciwgazowej. Szło mu to niezdarnie, bowiem po kilku sekundach jego ręce były niemal tak samo brudne jak maska i tylko rozmazywał resztki Adrianowego śniadania.
Dało to wojakowi chwilę na zaczerpnięcie oddechu, niemniej paskudne chrupnięcie i ból dochodzący z okolic nosa uświadomił go, że Bury Kapturek właśnie złamał mu nos. Obficie pociekła krew, kapiąc na twarz leżącego.
Następnie, jeśli Kaukaz nie zareagował w żaden sensowny sposób, cichy złapał go pod pachami i rzucił w lewo, w dół schodów.

Rany jak wcześniej + rozkwaszony nos i krew, krew wszędzie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zagranie...Gdyby to tylko zależało od Polaka znalazłby bardziej spektakularny sposób rozwiązania tej patowej sytuacji. No ale trzeba brać co Los zsyła. Oberwawszy po twarzy poczuł o dziwo nieco swobody. Jakoś nie mógł powstrzymać się od złośliwego uśmieszku gdy to kątem oka zobaczył, jak przeciwnik pływa w jego śniadaniu. No ale dobra, koniec przyjemności. Polak zabrał się za jakieś podnoszenie swojej osoby do pionu, asekurując się ścianą. Wypatrywał jednocześnie swojego AJita, który w całej tej akcji gdzieś się mu zawieruszył. Przydałby się teraz, choć kusiło Polaka by przedziurawić gościa na wylot orionem, który tak wesoło kilkukrotnie wgniótł si Polakowi w żebra. Ledwo jednak skończył myśl, a poczuł ból. Ogromny ból, który rozniósł się siarczystym kurwnięciem. Nieco nim zatoczyło. Próbował znaleźć oparcie w jakiej ścianie by znów jak jakiś niepełnoprawny derp nie czołgać się po ziemi. W pewnym senie w tej kwestii pomógł mu Kapturek, który chwycił go pod pachę z zamiarem zrzucenia z kolejnego poziomu schodów.
Hell no.
Polak w ostatniej chwili chwycił Zjeba za poły ubrań. Próbował się podciągnąć, jednocześnie pociągając typa w dół. Próbował wykorzystać nadany mu pęd oraz masę oponenta do zrzucenia go, a utrzymaniu siebie na piętrze. Cały instynktowny manewr trwał sekundy. Jednak czy wrodzony refleks Polaka wystarczył? W razie potrzeby asekurował się próbując obłapiać balustrady. Bo chuj, albo gość leci sam, albo on już się postara o to by znów polecieli obaj!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dedykacja piosenki: I believe, I can fly. I believe, I can touch the sky hit the stairs...

Refleks Polaka faktycznie zadziałał jak należy, a skierowanie pędu prawidłowe. Bury Kapturek pohamował się, zrozumiawszy plan przeciwnika - skutkiem czego nie stoczyli się obaj o kolejne piętro, lecz Adrian łomotnął niedelikatnie swoim ciałem o najbliższy schód, a właściwie, to drugi w dół, licząc od półpiętra. Znalazłszy się nagle na fortunniejszej pozycji, zamaskowany kopnął wojskowego w łydkę, po czym spróbował poprawić kolanem w żebra. Tak jakby Kaukaz nie miał wystarczających problemów z oddychaniem. Jeśli tak dalej pójdzie, Kapturek wytłucze mu flaki przez usta - rzucał nim niemal jak szmacianą lalką. Na swoje nieszczęście, wciąż krwawił, więc jego ciosy były trochę słabsze, choć wciąż wyciskały powietrze z płuc Speca niczym prasa winiarska sok z winogron.
Jeśli Kaukaz zamierzał wstać, Kapturek zrobił wszystko, by go podciąć - kopnął w nogi, chwycił za poły ubrania, w ostateczności uderzył pięścią tam, gdzie żaden mężczyzna uderzeć (zwłaszcza pięścią!) nie powinien.
Jeśli Kaukaz dalej leżał, Bury spróbował na niego wejść, żeby z wyższej pozycji spokojnie zmasakruje osłabionego Polaka.

Rany jak wcześniej + skrócony oddech
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach