Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Nie wyszło tak, jak chciał, lecz ważniejsze było to, że nie wyszło tak, jak planował przeciwnik. W końcu też znajdował się w dogodniejszej pozycji z której to przeciwnik uporczywi starał się go zdetronizować. Najpierw kopnięcie w łydkę - Polak syknął przez zęby starając się to przytrzymać, by zaraz potem próbować zablokować zbliżające się kopniecie w żebra. Gdy to uczynił z mniejszym lub większym skutkiem korzystając ze swojego refleksu obłapił felerną nogę i szarpnął nią z nagła, mocno - byle tylko pozbawić go równowagi i dać sobie nieco tchu. Choć bowiem oddychał głęboko, a krew z nosa z każdym kolejnym wydechem ciekła strumieniami, powietrza wciąż mu było mało.

Jeżeli mu się powiodło bardzo chętnie wykorzystał ten moment po sięgnięcie po oriona, który przepasał mu pierś, by chociażby wymierzyć z niego w Kaptuka niedbale z biodra. Przy takiej odległości i sile rażenia tej broni nie miało to znaczenia. Jeśli widok ten nie zatrzymał wroga to pociągnął za spód z zamiarem odstrzelenia mu nogi.

Jeżeli nie to wciąż pozostawała mu walka. Próbował wstać, co się źle dla niego skończyło. Drugi raz nie próbował, bo nim odkasłał spływającą mu po gardle krew, ten był niebezpiecznie blisko. Polak w takiej chwili zacisnął zęby i wstrzymał oddech by potem szybko się zmobilizować i spróbować dźgnąć gościa pod żebra nożem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szarpnięcie za kolano z lekka zachwiało Burym Kapturkiem, ten jedna z pokerową maską nadal nie dawał za wygraną. Nie pozwolił Kaukazowi na wyjęcie Oriona i złożenie się do strzału, lecz noża już tak łatwo nie powstrzymał. Kosa weszła na kilka centymetrów, skutkiem czego polała się krew. Wówczas Bury złapał za rękę, dzierżącą narzędzie mordu i zacisnął żelaznych uchwyt, na co nadgarstek wojaka odpowiedział bólem. Jednocześnie wolną ręką złapał Adriana za gardło i zaczął dusić, miażdżąc trochę tchawicę.
Jego uchwyt nie był destrukcyjny, ale różnica sił była wyraźna.

Rany jak wcześniej + dusisz się (0?/4 tury, potem tracisz przytomność)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gość ważył...sporo. Kaukaz zdążył poczuć to na sobie swego czasu toteż za specjalni się nie zdziwił, kiedy to nie udało mu się wytrącić drania z równowagi. Skrzywił się tylko przeklinając w myślach świat, gdy to dłoń zacisnęła się na jego gardle. Krew załaskotała go w krtani. Nos bowiem ciągle mu obficie krwawił, w głowie zaś mu huczało. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak to się dla niego skończy, jeżeli czegoś nie zrobi. W pierwszym odruchu miał zamiar sięgnąć wolną ręką twarzy, zszarpać gogle i obrać za cel jego oczy, chcąc dosłownie je wydrapać. Twarzyczkę miał za twardą na próby jej obicia, już się wcześniej o tym w sposób mało przyjemny przekonał. Jeśli sięgnął jego twarzy, próbował wykorzystać ten moment i głębiej wbić nóż, jednocześnie próbując go z siebie z rzucić w dół schodów.
Jeśli jednak gość był na tyle wysoki, że ręka Adriana nie była w stanie go sięgnąć, to przejęła ona nóż z unieruchomionej w nadgarstku drugiej ręki również z zamiarem zatopienia ostrza głębiej i wykręcaniu go w celu zadania większego bólu, który miałby pomóc Kaukaowi sunąć z siebie oponenta i zrzucić go w dół.
Jeśli żadna z powyższych akcji nie powiodła się lub eliminator nie miał możliwości ich wykonania, to sprawnym ruchem sięgnął wolną ręką do pasa. Dało się zaraz potem posłyszeć dźwięk zawleczki, a zaraz potem Kapturek mógł się ciszyć z wciśniętego za pas granatem.
- Bum, bum, skurwielu...- Wycharczał satysfakcją na bezdechu, opluwając się własną krwią. Gość mógł być twardy lecz chcąc nie chcąc krew świadczyła, że ma w sobie pierwiastek ludzki, a ten dość nerwowo reagował na myśl o kawałku plastiku w gaciach. Polak oczekiwał paniki ze strony przeciwnika, którą to miał zamiar wykorzystać na swoją korzyść i gościa z siebie zrzucić, posyłając go i skopują w dół schodów. Miał nadzieję, że zyska w ten sposób na czasie by się pozbierać i chwycić za oriona. A jeśli nie to przynajmniej liczył na to, że żołnierze znajdujący się niżej uporali się ze swoim problemem i zajmą się łoskot na schodach ich zainteresuje. Naturalnie gość miał w portkach granat dymny, lecz wiedział o tym jak na razie tylko Adrian. #wojskoweżarciozki
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

BUM!
Podmiana MG.

Szamotanina trwała w najlepsze, gdy towarzysze Kaukaza byli zajęci własnymi kłopotami. Spadziński mógł dosłyszeć z dołu jakieś strzały, które sugerowały, że wsparcie szybko nie nadejdzie. Musiał sobie radzić sam.
Adrianowi nie udało się zapobiec złapaniu ręki i wytrąceniu z niej noża, ale z wydobyciem granatu nie miał już problemu. Tej akcji przeciwnik nie zdołał przewidzieć. Niby mógł się domyślać, że żołnierz będzie się bronił za wszelką cenę a finalnie będzie nawet gotów pogrzebać ich obu, ale żeby ich obu teraz wysadzić?!
W blaszaku zareagowała ta bardziej ludzka strona i tak, jak przewidział Kaukaz, mężczyzna na moment spanikował. Poluźnił uścisk na gardle, a drugą ręką sięgnął w kierunku granatu chcąc się go jak najszybciej pozbyć. To dało Specowi niecałą sekundę na działanie, ale w tym momencie było to naprawdę dużo.
Odepchnięcie go od siebie i zrzucenie ze schodów niestety nie było już takie łatwe (jakby cokolwiek w tej walce było). Kapturek był ciężki i nie tak łatwo było zachwiać jego równowagę, a Spadziński był już mocno poobijany i dość zmęczony szamotaniną z silniejszym przeciwnikiem.
Udało mu się wyswobodzić z uścisku i odepchnąć od siebie mężczyznę, który wylądował na niższym stopniu, ale na sam dół nie zleciał. W tym czasie biomechowi udało się dosięgnąć granatu, z którego powoli zaczynał wydobywać się dym.



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pierwsze co zrobił, gdy uścisk na gardle się poluźnił to gwałtownie, dusząco odkaszlną krwią by zaraz łapczywie zaciągając się powietrzem. Jego ręka już w trakcie tego na oślep szukała Oriona, który powinien gdzieś tu przy nim leżeć. Jego ruchy na chwilę obecną były dalekie od pełni sprawności, lecz Polak zmuszał się do tego by jak najszybciej znaleźć broń i wycelować z niej w androida. Nawet nie specjalnie skorzystałby z lunety, a wszystko po to by tylko zyskać te ułamki sekund. Wierzył jednak w swoje umiejętności, znał siebie i wiedział, że z takiej odległości mógł sobie na to pozwolić tym bardziej, że wycelował w klatkę piersiową i pociągnął za spust. Początkowo chciał go żywcem dla informacji, lecz na chwilę obecną wrogi androdi był na to zbyt niebezpieczny. Wszytko mógł również utrudnić dym. Adrianowi nie był on na rękę, lecz niestety kilka chwil temu to była jego ostatnia deska ratunku. Jak bowiem inaczej miał zmusić set-kilo złomu do dystansu?
Zmrużył ślepia po wystrzale i profilaktycznie zmusił ciało do wpełznięcia o te kilka stopni wzwyż. Nawet jeżeli strzelił, nawet jeśli trafił to nie oznaczało, że wróg musiał być martwy. Doskonale wiedział, że te mechaniczne złamasy lubią bawić i w niezniszczalnych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spadziński otrząsnął się szybko i wymacał gdzieś na boku swoją broń, gdy biomech odrzucił gdzieś na bok granat i podniósł się ze schodów, by znów uderzyć na żołnierza. Nie miał już przy sobie broni, więc pozostawało mu jedynie zatłuc przeciwnika stalowymi pięściami, ten jednak nie zamierzał się tak łatwo poddać. Mężczyzna zdołał zrobić jeden krok zanim poczuł przeszywający ból w piersi. Polak trafił w słabszą część pancerza i poważnie ranił Kapturka, ale ten jak na złość trzymał się jeszcze na nogach. Trudno było stwierdzić, czy zraz padnie, czy jednak spróbuje mu jeszcze oddać. Zatoczył się i oparł ręką o ścianę, próbując jak najszybciej dosięgnąć Adriana i uniemożliwić mu kolejny strzał. Poruszał się już znacznie wolniej i musiał się podpierać jedną ręką.
Nie zdołał jednak dotrzeć do celu, bo w połowie drogi w końcu się przewrócił. Dym szybko gęstniał, więc eliminator nie był w stanie dojrzeć, co dokładnie stało się z przeciwnikiem. Gość po prostu upadł, a jego sylwetka zniknęła Spadzińskiemu z pola widzenia.
Strzały na dole już ucichły, co sugerowało, że tam walka też dobiegła końca.




                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ze zmechanizowanymi był jeden konkretny problem - nie wiedzieli kiedy się rozpierdolić. Tak po prostu. Napierdalasz w to, a to ciągle funkcjonuje. Bo kurwa może i chuj ci do tego, no chyba, że masz w takich sytuacjach broń napierdalającą wiązką lasera.
Chociaż niekoniecznie...
...
...bo to gówno dalej się ruszało.
Jebana japońszczyzna...
Polak z kolejną porcją przekleństw zmusił się, by się podciągnąć i zaprzeć jakoś o wyższy stopień by w odpowiednim momencie kopnąć w piszczel i zaserwować mu karuzelę spierdalania się po chodach, lecz gość koniec końców nie dociągnął się i padł na kilka kroków przed Polakiem.
Adrian jednak nie spuszczał z tonu i przełykając nadmiar spływającej mu po gardle krwi zmuszając swoje ciało do podniesienia i dostania się o te kolejne kilka stopni wyżej w akompaniamencie warkotu bólu. Podpierał się przy tym znacząco o jedną ze ścian i przez termiczny wizjer obserwował czy bydle się rusza czy nie rusza. Czekał tak, dopóki dym się nie rozrzedzi albo znajdujący się na parterze żołnierze się odezwą.
Jak kurwa poumierali to ich umrę po aż drugi...
Zmrużył ślepia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uparty jak cholera snajper najwyraźniej wyczerpał już swoje możliwości w kwestii przyjmowania ciosów i strzałów na klatę, bo tak jak padł, tak leżał. Może jeszcze poruszył się jakoś lekko próbując coś zrobić, ale w końcu i tego zaprzestał. Nie był już w stanie jakkolwiek zagrozić Adrianowi. W sumie, nie nadawał się już do niczego. Ewentualnie na jakieś części zamienne albo złom, ale żołnierze nie byli tu od tego, żeby zbierać puszki i odstawiać je specjalnie do skupu w mieście za kilka marnych groszy.
Spadziński usłyszał z dołu głos jednego z towarzyszy i szybkie kroki po schodach. Może i pozostali mieli wcześniej własne problemy na głowie, ale gdy zrobiło się ciszej, hałas na schodach i odgłosy walki były słyszalne również dla nich.
Kiedy dym się przerzedził, Polak zobaczył wreszcie twarz Rosjanina.
Mężczyzna rzucił wzrokiem na ciało biomecha, ale gdy upewnił się, że ten się nie rusza, wyminął go i zbliżył się do dowódcy.
- Nic panu nie jest? - Było to dość głupie pytanie, biorąc pod uwagę widoczne już z daleka plamy krwi, ale było też pierwszym, co przyszło mężczyźnie na myśl.
Wyciągnął rękę by w razie potrzeby pomóc Adrianowi i opatrzyć go, jak już zejdą na parter. Nie wspomniał od razu o śmierci Monday i Kiry. Wolał się tym zająć, gdy będą już (w pozostałym) komplecie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wypuścił powietrze z płuc częściowo się rozluźniając. Ciężej podparł się na ścianie, kiedy zbliżający żołnierz potwierdził, że blaszak nie stanowi zagrożenia, a gdy się odezwał...
- A jak wsadzę ci broń w dupę, tak, że lufa wyjdzie twoim pustym łbem to nic ci nie będzie? - Warknął nie oczekując odpowiedzi. Pretensjonalnie odtrącił rękę Rosjanina. - ...pierdolone bystrzaki, kurwa. - Wyrzęził i spluną krwią. Zejdzie sam, choćby miał się spierdolić z tych schodów. Obecnie odnosił wrażenie, że gdyby faktycznie tak się stało to lot z dwóch czy trzech kondygnacji nijak nie zrobiłaby na nim większego wrażenia. Przewiesił broń przez tors by mieć nieco więcej swobody.
- Coście odpierdalali? - Rzucił pytająco. W jego głosie dało się wysłyszeć frustrację. Była spowodowana niewiedzą, tym że go wszystko napierdalało, tym, że mało nie został zaciupany przez sokowirówkę, tym, że Rosjanin pchał się z łapami by go opatrywać. Adrian chwycił go za kawałek ciucha i przyciągnął go nieco do siebie.
- Jurij, jeszcze raz wyciągniesz w moim kierunku łapy, a ci je przetrącę. - Zmrużył oczy. I tak, kurwa, był w stanie spełnić swoją groźbę choćby miał przy tym stanąć na głowie i klaskać łokciami. Swoją drogą gość chyba za pierwszym razem nie do końca dosłyszał lub nie podłapał przekazu podprogowego. Było to całkiem prawdopodobne biorąc pod uwagę, że była ich to pierwsza, wspólna misja w terenie i Rosjanin za słabo znał Kaukaza. W końcu najlepsza pomoc jaką można udzielić Adrianowi to po prostu jej nie udzielać - ku chwale swojego i jego własnego dobra. Amen.
Polak syknął boleśnie, gdy nastawił sobie nos. Siedział na parterze na podsuniętym kawałku krzesła/skrzyni/stołu/czegokolwiek (niepotrzebnie skreślić). Zaraz potem posłał na podłogę krwistego smarka.
- No, może mnie kurwa ktoś oświeci na czym stoimy? - Burknął zniecierpliwiony spoglądając na Rosjanina, telegrafistę, kierowce...- Gdzie Monday?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Żołnierz nie był zachwycony taką odpowiedzią, ale jej nie skomentował. Podczas służby zdążył się już przyzwyczaić do złości i ciętego języka u towarzyszy. Z resztą, u Spadzińskiego było to już chyba normą na froncie.
Nie naciskał na udzielenie pomocy. Jedynie monitorował stan dowódcy na wypadek, gdyby ten źle oszacowawszy swoje wiły, miał się jednak przewrócić.
- Po prostu ruszajmy - rzucił tym swoim rosyjskim akcentem. Nie miał ochoty się przegadywać, ani siłą zmuszać osoby wyżej od niego postawionej, do poddania się jego woli. Adrian potrafił się opatrywać, więc może poradzi sobie jakoś sam...jakoś.
Dotarli na miejsce gdzie mogli się na chwilę zatrzymać i zebrać siły.
- Zaskoczyło nas jeszcze kilku przeciwników, ale ich unieszkodliwiliśmy - oświadczył jeden z żołnierzy oficjalnym tonem.
- Sytuacja została na chwilę obecną opanowana, a telegrafista w przeciągu godziny naprawi sprzęt i będziemy mogli nadać wiadomość. - Przynajmniej kierowca wydawał się coś wiedzieć i nie próbował niepotrzebnie zbliżać się do eliminatora.
I wszystko wyglądało już w miarę dobrze do chwili, gdy Spadziński nie zapytał o Monday... Zapadła na chwilę cisza. Wiadomym wyło, że mężczyzna znał wcześniej tę dziewczynę i nie chciał, by coś jej się stało, a biorąc pod uwagę jego temperament, wiadomość o jej śmierci wywoła u niego atak furii. Niestety, nie mogli tego odwlekać i trzeba było mu to powiedzieć.
- Wyrwała się przed szereg i jedna z bestii rzuciła jej się do gardła. Nic nie mogliśmy zrobić. - Głos Rosjanina był teraz nieco cichszy, a na twarzach wszystkich żołnierzy było widać smutek.
Żaden z nich nie chciał, by to dziecko umierało. Śmierć towarzysza broni zawsze była straszna, ale co dopiero takiego dzieciaka, który nie wiedzieć czemu w ogóle się tu znalazł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kaukaz siedział pochylony przytrzymując nos. Nieprzyjemny, tępy ból promieniował na jego twarz, jakby do wnętrza głowy, która kołatała się tego dnia więcej razy niż powinna. Właściwie dobrze. Był to swego rodzaju powiew "świeżości" pomagający się Polakowi skupić. Na swój sposób. Splunął krwią na bok. Czuł, że jeśli przełknie jej niewiele więcej to się porzyga. Znów.
- Co, kurwa, znaczy kilku? Co znaczy unieszkodliwiliście? - Super informacje, bulwo. Już nawet nie chciało mu się tego komentować. - Ilu? Martwi? Pochwyceni żywcem? - Boże drogi, jakby zostawiać ich samych sobie na chwilę dużej to pewnie zapomnieliby jak się chodzi. Bankowo. Japonia, jego mać... W Polsce mogliby robić co najwyżej za pokarm dla rybek.
Eliminator zaczął wymacywać paczkę papierosów. Wetknął sobie w usta papieros. Odpalił go dopiero za drugim razem. Umazane jego własną krwią palce irytująco ślizgały się po zapalniczce. Zaciągnął się i podrapał kciukiem skroń. No, informacja o tym, że zyskają łączność była pokrzepiająca, lecz cisza jaka zapadła po jego kolejnym pytaniu...
Zacisnął drugą dłoń w pięść. Poruszył szczęką.
- Monday. Gdzie. - Wycedził, choć podświadomie wiedział już, co reszta próbuje mu przekazać. Wiele razy przechodził przez podobny teatrzyk by nawet nie przypuszczać, a właśnie - wiedzieć. I...BUM, spłynęła na niego ta prawda. Nie poczuł zaskoczenia, nie poczuł żadnego żalu czy smutku, pustki, czy jakiegoś rozgoryczenia. Nawet powieka mu nie drgnęła. W zamian zaciągnął się jeszcze raz papierosem.
- Kurwa... - Powiedział bardziej do siebie niż kogokolwiek innego. Nie krył przy tym rozbawienia, śmiejąc się ochryple pod nosem. Pokiwał jeszcze niedowierzająco głową. Podniósł wzrok na żołnierzy. - Chcecie mi powiedzieć, że dwa razy mniejsza od was osiemnastolatka wyrwała się przed szereg i nie byliście w stanie jej powstrzymać? Wy, żołnierze, elita...? - Zagaił niby to spokojnie, lecz w ślepiach połyskiwała furia. Słuszna. Dawno nie był światkiem większej niekompetencji. - CZY WAS KURWA POPIERDOLIŁO?! KUPONY NA MUNDUR W CHIPSACH ZNALEŹLIŚCIE?! Mieliście jedno zadanie. JEDNO. Spieprzyliście, a nie kurwa "nie mogliście nic zrobić". Wystarczyło tylko myśleć. MYŚLEĆ. - Był zły. On też miał na rękach jej krew. W końcu obiecał, że będzie jej pilnował, potem zawierzył jej życie innym ludziom, wierząc, że będzie przy nich bezpieczna.
Wstał, zdjął hełm i zaczesał palcami wilgotne od potu włosy do tyłu. Wypalił papierosa.
- Mam ochotę was wybić, lecz byłaby to dla was tylko przysługa. Osiemnastolatka. Mogliście coś zrobić. - Niech kurwa pamiętają, niech kurwa nie robią sobie wymówek, niech z tym żyją.
Ludzkie ścierwa.

Odrzucił niedopałek.
- Ściągnijcie tego ze schodów tutaj, przeszukajcie go. Podejrzewam, że gość jet androidem lub biomechem - zobaczcie więc czy da się wyciągnąć z niego jakieś informacje z tego całego dysku twardego czy chuj go wie czego tam w dupie chowa i jeśli chowa. Przeszukać. Niech ktoś idzie na górę i zobaczy jak wygląda sytuacja. Z wieży jest widok na cały kompleks budynków. Jeśli burza utrudnia widoczność użyjcie termowizji. Jeżeli jakieś maszyny chodzące czy nie znajdują się w okolicy to powinniśmy je namierzyć. - Wyciągnął drugiego papierosa próbując względnie się opanować, lecz złoć i zawiść w tym momencie była w nim wielka. - Już, ZAPIERDALAĆ.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach