Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Uśmiechnął się jednym kącikiem, nie słysząc sprzeciwu ani żadnych "ale" co do jego rozkazów i odsunął się od transportera. Kiedy wszyscy byli już gotowi i wzięli się za swoje obowiązki, Abukara wyjął jeden z pistoletów i ruszył wzdłuż ulicy uważnie się rozglądając. Po kilku krokach od pojazdu, włączył tryb skanowania terenu.
Zobaczmy. W pobliżu czysto. Jedyne żywe obiekty, jakie wykrywa to nasz oddział.
Spojrzał w stronę budynków po prawej.
Nic szczególnego. Ruiny... ruiny... o! jeszcze więcej ruin.
Wzruszył ramionami, poprawiając podwinięty materiał munduru i ruszył dalej. Szedł dość szybko, ale ostrożnie. Skupiał się na odczytywaniu informacji ze skanerów, ale co jakiś czas upewniał się, że blondyn nadal mu towarzyszy. Ostatnie, czego mu teraz było trzeba to żeby ten gość gdzieś mu się tu zgubił.
Cholera. Zapaliłbym.
Skrzywił się, mijając lej po wybuchu. Niestety, nałóg nigdy nie dawał o sobie zapomnieć.
A gdyby tak...
Pokręcił głową.
Nie. Zapalę, jak wrócimy do transportera. Teraz muszę się skupić na czymś innym.
Wziął się w garść i spojrzał na towarzysza, który na reszcie przestał przysypiać i znowu był czujny.
Z jednej strony Kiyoshi ucieszył się, że jednak nie musi go ochrzaniać za ospałość, z drugiej jednak niepokoił go powód, dla którego mężczyzna znowu zaczął uważać. Skrzydlaty nie miał teraz ochoty na kłopoty. Nie, kiedy miał pod sobą ludzi, których musiał niańczyć.
Zatrzymał się na moment w cieniu jednego z budynków i rozejrzał dookoła, jeszcze raz upewniając się, że system nie wykrywa innych organizmów, maszyn, czy cholera wie czego, czego nie powinno tutaj być.
Skrzywił się.
Jebane słońce.
- Nie wziąłeś okularów przeciwsłonecznych? - mruknął do towarzysza. - Po twojej minie wnioskuję, że niewiele przez nie widzisz. - Ruchem głowy wskazał na słońce znajdujące się wysoko na niebie.
On nie miał z nim aż takich kłopotów. Jego narząd wzroku radził sobie dobrze w praktycznie każdych warunkach. Cóż, teraz musiał po prostu pamiętać by przypadkiem nie włączyć noktowizora. Oj, to byłby baaardzo duży błąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Sam jesteś księżniczka, padalcu jeden.
Nie skomentował tego, lecz garnitur zębów, który ukazał w złośliwym uśmiechu świadczył sam za siebie. Następnie zabrał się za czyny. Co prawda widział w jej oczach, jak jest temu niechętna, lecz zignorował to. Zignorował to jednak i zdecydowanymi ruchami robił to co do niego należało.
- Już, już. - Docisnął plaster i zabrał od niej łapy, zabierając się za chowanie tego co powyciągał z apteczki i odłożenie jej na miejsce. - Jak tam łączność? - rzucił w między czasie, gdy zsunął się z kadłuba transportera, a jego stopy dotknęły rozgrzanego piasku. Skrywał się. Poprawił przy okazji przepasającą jego tors uprząż od Oriona i oczepił też rzep kabury od AJITa, czekając na odpowiedź radiotelegrafisty. Potem przespacerował się w pobliżu transportera z bonią. Gdzieś w trakcie swojego pochodu próbował spłoszyć gestem i słowem zbłąkanego psa, który nie musiał być taki zbłąkany. To była Desperacja, należało dmuchać na zimno. Zaraz potem na nowo odetchnął z ulgą gdy znalazł się w cieniu pojazdu. Zmieniali się w tych mini patrolach razem z Rosjaninem bo inaczej by pomarli. Teraz Polak odpoczywał, siedząc wewnątrz kadłuba sceptycznie odkręcając manierkę z wodą. Upił łyka i podał ją Monday. Gdzieś w przestworzach dało się słyszeć dźwięk jakiegoś ptaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obrzuciła uśmiechającego się eliminatora wymownie niepochlebnym spojrzeniem. To, że w podbramkowej sytuacji jakoś zniosła konieczność bliższego kontaktu z inną osobą wcale nie znaczyło, że tek już zostanie. Wręcz przeciwnie- ten wysiłek będzie musiała sobie jakoś odbić, zapewne w formie odcięcia się od świata i ludzi kiedy tylko powrócą za bezpieczne mury miasta.
O ile wrócicie.
Cóż, wierzyła, że jeszcze ujrzy rodzinne miasto od wewnątrz. W końcu kilka drobnych usterek nie powinno być dużym problemem dla grupy przeszkolonych wojskowych, prawda? Prawda?
Wewnątrz pojazdu robiło się coraz bardziej gorąco i nie dało się tego nie odczuć. Na chwilę zdjęła z nosa okulary i brzegiem rękawa starła z zausznika trochę przysychającej już własnej krwi; zaraz też przetarła nieco spoconą twarz, odgarniając krótkie włosy do tyłu. Nie powinna wychodzić na zewnątrz. Dla młodej służki było to zbyt niebezpieczne, poza tym tam pewnie wcale nie było chłodniej. Nasadziła okulary z powrotem i przegrzebała swój niewielki bagaż w poszukiwaniu pewnego konkretnego przedmiotu. Uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy odnalazła swój ulubiony notatnik. Teraz mógł od z powodzeniem posłużyć w zastępstwie wachlarza. Wystarczyło kilka energicznych ruchów ręką, by przyjemny wiaterek owiał twarz dziewczyny.
Później zrobiła sobie chwilę przerwy od tego machania, które nawet przy częstym zmienianiu rąk było męczące. Bez słowa przyjęła manierkę od Adriana i upiła z niej kilka mniejszych łyczków wody. Oddała naczynie z uprzejmym skinieniem głowy, po czym wróciła do wachlowania. Starała się to robić w taki sposób, by i wojskowy miał z tego jakiś pożytek, a w końcu zamach miała niezły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Upał dawał się im we znaki. Transporter był tylko o tyle chłodniejszy, że chronił przed bezpośrednimi promieniami słońca, dlatego też, gdy Adrian wyszedł na zewnątrz, od razu miał powód, by tego pożałować. Przegonił psa, który odbiegł kawałek, po czym zatrzymał się i odwrócił na powrót w stronę pojazdu.
Rosjanin ciągle ocierał czoło, pot lał mu się na oczy, przez co często je mrużył. Technik właśnie nawijał jakąś szpulę na kolejny niezidentyfikowany element, coś rozkręcał, coś lutował.
- Jak burza opadnie, będziemy mieli łączność, bo do tej pory zdążę to naprawić. – odezwał się, wychodząc na dach transportera wraz z narzędziami i majstrując coś przy upieprzonej antenie.
Wiatr wzmagał się i Kaukaz wychodząc na któryś drobny patrol z rzędu mógł poczuć pewien rodzaj ulgi. Jednak przygrzanie głowy nie było zbyt dobrą rzeczą, nawet jeśli pozornie była chłodzona przez bryzę. Wypatrując zagrożenia miał wrażenie, że ktoś stoi w oknie trzeciego piętra, kilka budynków dalej. Stoi i obserwuje.
Drugi kundel wyszedł zza zakrętu, ale ten nie zbliżał się do pojazdu, tylko dotruchtał do swojego psiego kumpla i obwąchał go dokładnie. Zaszczekał i warknął na niego, na co tamten jakby… odpowiedział? Cholera je wie, zaszczekał, w każdym razie i kłapnął szczęką. Wyglądało na to, jakby za chwilę miały się pogryźć.
Chrobotanie, którego wcześniej nikt z nich nie usłyszał, wzmogło się, dobiegało jakby… z dołu? Takie przynajmniej wrażenie odebrała Monday, jedyna niezapracowana członkini drużyny. Czyżby coś się zbliżało? Nie mogła tego ocenić obiektywnie. Ją również zaczęła boleć głowa, od upału panującego w puszce ze stali. Kierowca odszedł od transportera w kierunku, który obrał Kira i wszedł do pobliskiego budynku, z karabinem w dłoniach.
Gdzieś niedaleko zabrzmiało wycie. A potem jeszcze jedno. I jeszcze cztery następne.
Na dachu budynku, pod którym zaparkowali, przysiadł sęp i zakrakał.

Choć skanery mówiły Kirze o braku zagrożenia, najwyżej kilku ssakach kręcących się po okolicy i ptactwie, które zresztą słyszeli, blondyn nie mógł mieć takich informacji. Mrużył swoje oczy, uważnie próbując dostrzec zagrożenie, czające się po drugiej stronie ulicy. Osłonił je dłonią i wpatrywał się dalej. Po kilku chwilach dał za wygraną.
Szelesty i chroboty nie ustawały, w końcu z jednego z budynków wyłonił się pies, trzymający coś w pysku. Ustawił się pod ścianą i przysiadł przy swoim obiedzie, zasłaniając im widok.
Przyglądanie się okolicy przyniosło jednak pewne owoce – Abukara, ze swoim ulepszonym wzrokiem mógł dostrzec i zauważyć, że ściany budynków po drugiej stronie są bardziej odrapane przez pociski, niczym po skoncentrowanym ogniu maszynowym. Jednocześnie asfalt pełen był małych odprysków i walających się gdzieniegdzie łusek po pociskach.
Analogiczny lej, jak ten na drodze, znajdował się na ścianie jednego z dalszych budynków.
Wiatr się wzmógł, słychać było szuranie gruzu o podłoże i brzęczenie łusek o asfalt. Cichsze słowa mogłyby zaginąć w tym łoskocie. Blondyn rozluźniony na chwilę, spiął się znowu i spojrzał pytającym wzrokiem na dowódcę, który przystanął. Mogliby już ruszać, mówiło to spojrzenie. Żołnierz przetarł piekące z wysuszenia oczy. Głowa zaczynała go boleć, ale starał się tego nie okazać.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przynajmniej nie musiała się zajmować niczym męczącym. Może i była teraz tylko bezużytecznym dzieciakiem, ale halo! Wcale nie pisała się na tę wycieczkę, po prostu została na nią wysłana bez jakiejś szczególnej możliwości odmowy. Generał albo miał bardzo dobry plan wykorzystania obecności służki na tej misji, albo też był zwyczajnie głupi, by wysyłać dziecko na Desperację. Jedno z dwojga, ale które jest prawdziwe pewnie dowie się po zakończeniu całego tego szaleństwa. Albo i nie.
Wcześniej zignorowała cichutki chrobot dobiegający spod podłogi. W końcu znajdowali się w miejscu, gdzie nawet najmniejsze i najbardziej niegroźnie wyglądające stworzenie chce cię zabić, a wszystkie te krwiożercze istotki są niemożliwe do zliczenia. Trudno się spodziewać, by dookoła panowała cisza. Mając jednak chwilę odpoczynku od napaści, wybuchów, łatania i innych rzeczy, Monday w końcu zainteresowała się nieznanymi sobie dźwiękami. Najpierw zamarła z bezruchu, nie chcąc samej sobie ich zagłuszać, po czym powoli przykucnęła nad podłogą transportera. Chciała sprawdzić, czy głośność się nasili i czy uda jej się jakoś zakwalifikować to, co słyszała.
- Wy też to słyszycie? Jakby tam na dole coś szemrzało - rzuciła w kierunku pozostałych w pojeździe osób, choć wątpiła, by któryś z wojskowych zwrócił uwagę na taki detal. Mógł on być całkowicie nieistotny, ale jeżeli jednak ostrzegał przed jakimś zagrożeniem, to warto by było się tego dowiedzieć. Risu nie mogła tego wiedzieć, ale może kto inny będzie w stanie to ocenić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wydawało mu się , że kogoś zauważył. Na misjach potrafił być wyjątkowo przezornym człowiekiem, dlatego też przyłożył swe ślepie do celownika Oriona traktując go niczym lunetę. Zrobił zum w okolice miejsca w którym coś się poruszyło. Równie dobre mogły to być jakieś szczątki lub ptaszysko, które posłyszał.
Gdy wracał do transportera przepłoszył zwierzynę. Wiedział, że mogły być to zwykłe zwierzęta, które podobnie jak oni, szukały schronienia przed burzą, lecz doświadczenie nasuwało mu na myśl drugi, zgoła inny scenariusz.
- Wydawało mi si również, że coś widziałem w ruinach na przeciwko, lecz mógł być to jakiś zwierzak. Trochę się ich (zwierzaków) tu kręci. Burza coraz bliżej. Sytuacja bez zamian. - zameldował Kirze, kiedy wolnym krokiem wracał do transportera. Zdradzał go lekki niepokój.
- Nie odchodź za daleko. Pozostań w kontakcie. - uczulił wymieniającego go żołnierza, po czym upił nico wody. Zmarszczył czoło słysząc uwagę Monday. Kiedy podał jej picie sam znieruchomiał i wyczulił słuch. Gestem dłoni bezdźwięcznie nakazał mechanikowi na chwilę zaprzestać pracy. Jeśli jakiś podejrzany dźwięk dobiegł do jego uszu to zmrużył ślepia. Odczepił rzep od kabury swej broni spoglądając w miejsce z którego dochodził odgłos.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiyoshi nawet na chwilę nie tracił czujności. Mruknął tylko coś pod nosem na temat nieprzygotowania się odpowiednio do akcji przez żołnierza, a później ruszył dalej. Jego uwagę zwróciły dość charakterystyczne zadrapania na ścianach niektórych budynków.
- Sporo tutaj strzelano - rzucił półgłosem do towarzysza, który być możne nie dostrzegł tego drobnego acz istotnego szczegółu. Miejsce przestało wydawać się Abukarze już takie opuszczone, choć przechadzający się między budynkami pies mógł im sugerować względne bezpieczeństwo.
Kira zbliżył się do rogu jednego z budynków, by za niego zajrzeć. Nie miał ochoty iść teraz środkiem ulicy. Nie, kiedy znajdował się na obcym terenie, a jakieś dziwne przeczucie podpowiadało mu, że zaraz wpakują się w jakieś tarapaty. Na co dzień nie wierzył w istnienie szóstych i inne zabobony, jednak instynkt często dawał mu o sobie znać. Być może to właśnie dzięki niemu jeszcze (choć już w małym procencie) zachowywał się przy życiu.
Zakaszlał, starając się pozbyć nieprzyjemnej suchości w gardle. A może to też przez papierosy? To już raczej nie płuca, bo te mu wymieniono. W takim razie co? Może to po prostu przyzwyczajenie? Od tylu lat nękał go ten paskudny kaszel, że nawet po "wyleczeniu jego źródła" nie mógł się go pozbyć? Znając jego podły organizm, to było całkiem możliwe.
Po sprawdzeniu terenu za zakrętem, chwycił za krótkofalówkę.
- Spadziński, żyjecie tam jeszcze? - nadał w nadziei, że nie stracili jeszcze kontaktu. Nie odzywali się do siebie od kilkudziesięciu minut. Miał nadzieję, że jeśli wystąpiłyby jakieś problemy, to Kira i blondyn zostaliby o tym poinformowani. Istniało jednak ryzyko, że przez kiepskie warunki pogodowe, również i ta łączność przestała już działać, a wtedy mogliby nawet nie zauważyć, kiedy reszta ich oddziału została wybita.

(!) Kira nadawał przez krótkofalówkę do Kaukaza. (Piszę, bo mogło umknąć, jeśli ktoś nie czyta moich postów, bo go nie dotyczą.) Chyba, że MG stwierdzi, iż wiadomość nie dotarła, wtedy to mało istotne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy Kira zajrzał za róg budynku, nie zauważył nic… poza kolejnym kundlem. Ten jednak spał i nie wydawał się w żaden sposób groźny. Zamiast tego wydało mu się, że coś nie jest tak, jak być powinno, kiedy patrzył na dalsze budynki, ale nie był pewien, o co dokładnie chodziło.
Wiatr wzmagał się i wzmagał, drobne odłamki betonu i asfaltu wzleciały w powietrze i zaczęły chłostać budynki i ludzi. Abukara zdał sobie z tego sprawę tylko z powodu odgłosu szorowania piachu o ubranie. Blondas odwrócił się plecami do źródła wiatru – pozbawiony osłony oczu nie chciał ryzykować oślepnięcia, choćby i na dłuższy czas.
Komunikacja wewnątrz grupy jak dotąd działała sprawnie, Kira mógł nadać i odebrać komunikat od Spadzińskiego.

Kiedy Adrian przyjrzał się dokładnie postaci stojącej w oknie, zauważył, że tamten trzyma karabin w dłoniach, jednak nie zdradza żadnych oznak wrogości. Po prostu stoi i patrzy. Obcy nie był dryblasem, posturę miał raczej przeciętną. Twarz była zasłonięta maską przeciwgazową, a ciało okryte burym płaszczem z kapturem. Gdy zauważył, że Kaukaz celuje doń z broni, wycofał się za krawędź okna i tyle go widzieli.
Szmery spod ziemi stawały się coraz głośniejsze, ale też przesuwały się w stronę budynku, do którego wszedł kierowca.
- Sir – zameldował żołnierz, który zamienił Kaukaza na patrolu – w pobliżu nas zebrało się stado psów, liczące czwórkę osobników. I nie wyglądają zbyt przyjaźnie. Otworzyć ogień?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- A jednak. Nawiązałem kontakt. Kilka budynków dalej, równolegle do naszej pozycji. Trzecie piętro. Uzbrojony. Zdawał się jedynie obserwować. Straciłem go z oczu. - Dopowiedział, gdy sylwetka mężczyzny zniknęła mu z pola widzenia. Kaukaz wątpił by intruz był samotnym wilkiem, lecz nie wykluczał tej opcji. Naturalnie nie wziął go od razu za wroga. Przyjął do informacji fakt, że na pewno nie są tu sami i z tą wiedzą wrócił pod transporter, gdzie też Monday zwróciła mu uwagę na dziwne dźwięki. I rzeczywiście coś niepokojąco szurało po podłożu. A raczej pod.
- Yhym, żyjemy. Swoją drogą, jesteś wstanie mi powiedzieć, czy są tu jakieś piwnice? Nie jestem pewien, lecz chyba zarejestrowałem jakąś aktywność...pod nami. Zdaje się przemieszczać. - Omiótł wątpliwym wzrokiem kierunku w którym dźwięk się przemieszczał. W tym samym momencie przybył zamiennik. - Nie. Nie ma sensu. Jesteśmy na ich terenie więc to normalne, że patrzą na nas wilkiem. Póki nie podejdą nienaturalnie blisko lub nie okażą jawnej agresji nie ma co marnować amunicji. Dobra robota. Zostań przy wozie. Burza się... - W tym momencie, gdy spojrzeniem chciał zasugerować by sobie klapnął zauważył coś istotnego. - ...kurwa. Kierowca, gdzie on? - W którym momencie zniknął? Gdzie poszedł? i najważniejsze - po chuj i czemu nic nie mówił? Obiegł pytającym wzrokiem po wszystkich. Utkwił go na koniec w Rosjaninie. Kierowca bowiem musiał ulotnić się kiedy Kaukaz był na zewnątrz. Wątpił, by telegrafista czy też siedząca na wylocie transportera Monday zauważył zgubę, ten mógł być jedyną osobą. - Hirose*, gdzie ty kurwa polazłeś? Zapierdalaj na zad. - Wszystkie komunikaty zamieszczał na ogólnym kanał, na którym w tym  momencie zwracał się bezpośrednio po nazwisku do zguby. Miał dziwne wrażenie, że jego zniknięcie, jak i dziwne chrobotanie podłoża są niefortunni ze sobą skorelowane. Miał nadzieję się mylić.

*Kierowca chyba nie był wymieniany nigdzie z imienia, więc mu je wymyśliłam. Jeśli jest inaczej niech mnie ktoś szturchnie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zerkała raz po raz na Polaka, chłonąc szczegóły toczonych przezeń rozmów. Choć nie miała zbyt wiele do roboty, nie zamierzała pozostawać poza grupą ludzi doinformowanych. Zniknięcie kierowcy było dla niej równie sporym zaskoczeniem; była przekonana, że jeżeli gdzieś się wybiera, to ma to związek z wyprawą i pozostali będą wiedzieli o co chodzi. Dlaczego więc nie opowiedział się nikomu? Bardzo dziwne to było, ale teraz gdy nad tym pomyślała, to rzeczywiście przeoczyli bardzo ważny fakt opuszczenia przez niego transportera.
- Chyba widziałam jak wychodził... w tę samą stronę co poprzedni. W lewo*. - Wtedy nie zwróciła na to szczególnej uwagi, ale wybiórczo doskonała pamięć nie zawiodła i tym razem. Pozornie nieistotny szczegół mógł się teraz chociażby w tym przydać, nawet jeżeli nie mówił za wiele. Więcej w niczym nie mogła pomóc; szkoda, że nie wyjrzała za mężczyzną z transportera, ale gdzieżby jej to przyszło do głowy!
Poza zastanawianiem się nad położeniem kierowcy, wciąż nasłuchiwała szmerów spod podłogi. Już wcześniej kucała, a teraz ostrożnie opuściła kolana i przysiadła na piętach. Dźwięk był coraz wyraźniejszy, co mocno niepokoiło dziewczynę. Pierwszy raz byłą za murami i już musiało się wszystko pokaszanić.

*jeżeli wam to pomoże, zmieńcie na "w prawo", mi wszystko jedno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiyoshi nie odnotował w najbliższej okolicy już nic zastanawiającego.
Opuszczone miasto. Ślady po wielu strzałach. Prawdopodobna obecność ludzi. Zwierzęta nie uciekły.
Podsumował sobie wszystko w głowie, odwracając się do towarzysza.
Wykryto zbieżność pewnych informacji...
- Mm? - Zmarszczył brwi, słysząc komunikat wewnątrz głowy.
Cel misji: opuszczone miasto... ruiny... ścigany... prototyp broni...
Oczy Kiry się rozszerzyły, kiedy to do niego dotarło i mniej więcej w tym momencie z krótkofalówki dobiegł zniekształcony głos Adriana.
- Rozeznanie skończone. Wracamy do nich - oświadczył krótko i ruszył szybko w stronę transportera, przykładając do ust komunikator.
- Bądźcie ostrożni. To mogą być bandyci, którzy nas ścigali. Wracamy do was. A co do piwnic, nic mi o nich nie wiadomo. Musiałbym sprawdzić teren przy was - zakomunikował, jeszcze bardziej przyspieszając. Włączył ponownie skanowanie terenu. Nie miał ochoty natknąć się na wycelowaną w jego kierunku lufę, a skoro jego towarzysze kogoś zauważyli, to znaczył, że szanse na wykrycie czegoś znacznie się zwiększyły.
Szczęście w nieszczęściu.
Abukara zaklął pod nosem, słysząc kolejny komunikat.
- Tylko mi nie mówcie, że kogoś tak po prostu zgubiliście - syknął do siebie retorycznie. Pytanie się o to teraz Kaukaza nie miało sensu i było tylko marnotrawstwem czasu i nerwów.
Lepiej żebyście go odnaleźli przed moim powrotem.

//Najmocniej przepraszam, że tak długo, ale byłam święcie przekonana, że już dawno to napisałam.
Przepraszam też za jakość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach