Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 25 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 16 ... 25  Next

Go down

Pisanie 10.05.15 23:20  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.


Czerwonowłosy anioł westchnął z irytacją, ale nie ruszył się z miejsca. Jak na razie nie miał zamiaru robić dramy. Co prawda lubił się bić, jednak w tej chwili wolałby to załatwić po przyjacielsku.
Wiadomo:
Kawka, herbatka, ciasteczka, więzienna cela i ścięcie w imię Boga.
Bliżniacy stali z tyłu ze znudzoną miną. Wyglądali na takich, którzy woleliby się nie mieszać do tej sytuacji. Pewnie tak było.
Niebieskowłosa z uśmiechem podeszła bliżej, szpanując skrzydłami.
- No więc chcielibyśmy tylko Was sprowadzić na dobrą drogę. Jestem pewna, aniele - skierowała wzrok na Isao. - że właśnie próbowałeś przekonać tego osobnika, żeby poszedł z Tobą do Edenu. Takie dostaliśmy rozkazy od samego Boga, prawda? - uniosła brwi, jednak nadal nie sprawiała wrażenia szczególnie wrednej.
Wyglądała na taką, która będzie chciała coś dostać i myśli, że pójdzie jej to łatwo.
Wreszcie do akcji wkroczył Kagaros.
- Chodźcie po dobroci. Nie chcę zrobić Wam krzywdy. - powiedział, skubiąc jedno z piór. Próbował udawać groźnego, ale wszystko psuli bliźniacy. Skakali z tyłu i na migi pokazywali, że Is wraz z Webbem mają udawać wiernych.
Tak na prawdę wyglądało to, jakby żarliwie się modlili i pokazywali palcem na nich, a potem na niebo, ale mieli dobre chęci, nie?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.15 0:14  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
O ile kawka, herbatka i ciasteczka brzmiały niezwykle kusząco i aż ślinka ciekła na samą myśl, o tyle za więzienną celę i ścięcie w imię Boga Isao bardzo grzecznie podziękuje. Może jego życie bywało męczące, ale dalej je lubił. Z Bogiem nie miał przyjemności poznać się osobiście, wierzył, że jest z niego równy gość, ale nie była to wiara na tyle silna, by dać sobie ściąć za nią swą piękną, okalaną tą bujną blond grzywą główeczkę. Webbera także nie znał zbyt dobrze. Zdążyli się poznać zaledwie kilka minut temu, nie zdradzili sobie jeszcze nawet swoich imion, a jednak już po tych kilku minutach tego faceta znał lepiej niż tę czwórkę, która uraczyła ich swoją gościnnością. I już teraz wiedział, że zdecydowanie wolał jego od nich. Nie zamierzał więc tak łatwo zgodzić się na to, by go zabrali. Zwłaszcza, że nie było to zgodne z jego zasadami. Miał dobre serduszko i ono nie pozwalało mu na pozostawienie biednego pajączka w takiej sytuacji. Mimo, że być może udałoby mu się zgrabnie dać dyla i polecieć w długą, z dala od tych poczwórnych, skrzydlatych kłopotów.
- No cóż... Nie do końca. - wypalił, patrząc prosto na anielicę. Posłał jej także swój zawodowy, ale całkowicie sztuczny uśmiech. Był jednak na tyle wprawiony w sztuce wywoływania go na swej twarzy, że ciężko było stwierdzić czy jest on prawdziwy, czy nie. Patrzył na kobietę swoimi szarymi tęczówkami starając się odgadnąć jakiego typu był osobą. Miał jednak dziwne wrażenie, że nie polubiliby się nawet, gdyby spotkali się w innej sytuacji. Zamierzał właściwie kontynuować swoją wypowiedź, kiedy nagle wtrącił się czerwonowłosy, który do tej pory pozostawał cicho. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego anielską twarzyczkę, by Isao stwierdził, że nie był z niego przyjemny gość. Rozpraszały go za to skaczące z tyłu bliźniaki. Nie znał ich, nie był tez pewien, czy kiedykolwiek o nich słyszał, jednak blondyn stwierdził, że chyba ich jedynych z tej gromady byłby w stanie polubić. Całą resztę wziąłby na ścięcie zamiast tych wszystkich niewinnych ludzi, których zabijali oni.
- Ja mogę z wami iść, ale obawiam się, że ten oto facet nie da rady. - powiedział, wskazując palcem na stojącego nieopodal Webbera. Zapewne on sam w tej chwili nie wiedział o co chodzi. Ale spokojnie, Isao zamierzał go oświecić. - Bo widzicie. Próbowałem właśnie znaleźć zioła w okolicy, ale niestety nie ma szans, abym takowe znalazł. Ten oto Tadeusz jest bowiem śmiertelnie chory. Zobaczcie jak mu się nogi trzęsą, ledwo się na nich trzyma. Pomogłem mu wyjść na zewnątrz, by zaczerpnął trochę świeżego powietrza. - podszedł nieco bliżej Webbera. Miał nadzieję, że chłopak był na tyle bystry, by załapać o co chodzi i nie spieprzyć Iskowi całego przedstawienia. Miał również nadzieję na to, że anioły łykną to wszystko. - Jestem medykiem, ale nie jestem w stanie go wyleczyć, bowiem zioła, który by mu pomogły są trudno dostępne, a jemu nie zostało wystarczająco dużo czasu, by na nie czekać. Poprosił mnie więc, bym pomodlił się wraz z nim do Boga, by był dla niego łaskaw po śmierci, ale bym również pomógł mu w ostatnich spacerach, nim jego nogi całkowicie odmówią mu posłuszeństwa. - Podszedł bliżej pająka i odsłonił jego ubranie, ukazując czerwoną, nieciekawie wyglądającą szyję. - Fakt, że ta czerwona plama obejmuje już tak dużą powierzchnię jego skóry jest oznaką, że choroba jest już w późnym stadium. Biedak ledwo trzyma się na nogach, więc wątpię, by doszedł z nami do Edenu. Wątpię tez, by komukolwiek chciało się go tam targać, skoro są marne szanse, że nie wykituje nam po drodze. Może chcecie się więc pomodlić ze mną za duszę tego biedaka, co? - spojrzał na anioły, udając, że podtrzymuje pajączka. Miał nadzieję, że Webber wykaże się bystrością i pomoże mu w odgrywaniu przedstawienia. Może paść nagle, zacząć się trząść, paść, cokolwiek. Byle by mu nie spieprzyć wszystkiego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.15 9:48  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Webber widocznie miał ostatnio pecha. Ciągle spotykał jakiś fanatyków religijnych. Nie mógł trafić na jakąś wędrowną grupę taneczną albo kabaret? Stop. Patrząc na zachowanie dwójki z aniołów, którzy naprawdę w żywiołowy sposób niszczyli próby zastraszania, można to podciągnąć...
Jednak bez przesadyzmu. Herbatka, ciasteczka? Jest to dość elitarne zaproszenie, jednak ścięcie w imię Boga - podziękuje. Gdzie podziały się stare maniery? Pojmanie grzesznika, uświadomienie mu jego grzechów, a później powolne ciągnięcie go w stronę Boga. Często za pomocą rozgrzanych do czerwoności narzędzi, łamania kości i takich tam. Wtedy człowiek miał pewność, że grzesznik stojąc na stosie, w momencie gdy ogniste języki zaczną muskać jego ciało, odejdzie z czystym sercem, które kocha Boga ponad wszystko. Dopiero takie oczyszczenie miało sens! Widocznie takie praktyki odeszły w niepamięć, a dzisiejsza "inkwizycja" szła po prostu na skróty. Liczy się statystyka, a nie prawdziwe oczyszczenie i przebaczenie!

Chcieli go ściągnąć do Edenu? Takie dostali rozkazy do Boga? Dobre sobie, Bóg opuścił swoje sługi już dawno, teraz jego kult powoli zaczyna słabnąć, a na boskiej arenie pojawiają się coraz to nowe bożki. Albowiem bogowie potrzebują wiary, a ludzie pragną bogów. Często na tym się kończy. Ale czasami wydarzenia rozwijają się dalej. Dodawane są następne kamienie, układane kolejne głazy, w miejscu, gdzie kiedyś rosło drzewo, staje świątynia. Bóg wtedy nabiera mocy, wiara wyznawców niesie go w górę.Nieliczni sięgają aż do nieba, czasem nawet dalej.
Więc czym są wyznawcy bez swojego boga? Czym są bogowie bez wyznawców?
Niczym. Istotami skazanymi na wymarcie.

Nie wiedzieć czemu im dłużej Webber wpatrywał się w skrzydła anielicy, tym bardziej pragnął je wyrwać....
Cała ta sytuacja coraz mniej zaczynała mu się podobać, wewnętrzny głos nie ustępował, darł się i potrząsał świadomością, chciał ruszyć mięśnie, jednak nie miał na tyle siły. Skończył na cichym "uciekaj, uciekaj".
Nie mógł uciec, nie mógł walczyć, a poddanie się nie było brane nawet pod uwagę. Nie miał jak na razie pomysłu, ale pomoc przyszła od strony nieznajomego.
On poważnie chory? Ledwo stoi na nogach? Dobre sobie...
STOP.
Tak, był poważnie chory, ledwo wyczołgał się ze swojej jaskini, a za sprawą tego dobrego anioła został... Tadeuszem? ... Słucham?... pewno się przesłyszał.
Drżenie nóg nie było takie trudne, w obecnej sytuacji po prostu musiał przestać się powstrzymywać i zacząć grać, taaak...
W międzyczasie przysłuchiwał się słowom blondyna. Naprawdę zaczęło mu się robić słabo, czyżby sam zaczął wierzyć w jego słowa? Możliwe. Jednak miał jedną nadzieje, że anioły widząc człowieka na granicy... nie postanowią mu pomóc przedostać się na drugą stronę. Anioły tak nie robią prawda? Prawda...?

Powierzył swoje nieżycie Isao, może będzie tego żałować? Na to przyjdzie czas później, pozwolił więc by na jego twarz powrócił ukrywany grymas bólu. Podparł się o anioła, wymuszając zbolały uśmiech. Udawanie obolałego przychodziło mu dużo łatwiej, patrząc na fakt, że choroba dawała mu się we znaki. Nogi naprawdę mu dygotały.
- Więc zbliża się koniec hm? - mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do kogokolwiek w otoczeniu i westchnął żałośnie. Zdążył już zrozumieć, że jeśli anioły nie łykną tej całej gry, zginie w tamtym całym Edenie. Ciekawe jak tam było....
Z drugiej strony jeśli chciałby tu z nimi walczyć, zapewne też by zginął.
Bosko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.15 22:28  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.

Byli tym zmęczeni.
I nie kryli się z tym.
Spojrzeli po sobie, słuchając tłumaczeń anioła. Czerwonowłosy podszedł do swojej kumpeli i zaczęli rozmawiać ściszonymi głosami.
- Co teraz?
- No jak to co, weźmiemy ich. Może i wierzą, może i nie - mamy podejrzenia. Najwyżej ich wypuścimy...
- Świetnie. - odparła anielica i uśmiechnęła się w stronę swoich nowych znajomych. - Naprawdę zależy nam, żebyście poszli. Nie mamy zamiaru Was zabijać i jeżeli wszystko będzie okej, to Was wypuścimy. Oczywiście zapewnimy również Wam lekarzy, skoro... Tadzio potrzebuje pomocy.  Nalegam. Oboje.
Bliźniacy dużo na to poradzić nie mogli. Kagaros dał im znak, żeby wraz z nim i Suzume otoczyli tę dwójkę.
- Jak mus, to mus. - mruknęli jednocześnie i ustawili się na swoich miejscach.
- Chodźmy! Z pewnością tego nie pożałujecie.



// Jak coś, przypominam tylko, że wcale nie musicie grac, jak jest w postach u mnie. Możecie nagle przed tym jak ich okrążyli, zacząć śpiewać o jajkach czy rzucić się z zębami na jednego z bliźniaków. c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.15 22:40  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Napięcie narastało z każdą chwilą. Najgorsze w takiej sytuacji jest oczekiwanie, by zobaczyć rezultat swojej gry mimo, że wszystko działo się dość szybko. To dla wymordowanego, ciągnęło się niemiłosiernie. Gdy tylko Isao skończył mówić do czasu aż, któryś z aniołów odpowie. Denerwował się, w każdej chwili mogli zginąć. Wróć. MÓGŁ zginąć, raczej wątpił by aniołki były w stanie zabić swojego. Chociaż jeszcze przed chwilą był pewien, że aniołki nie skrzywdziły by nikogo. Błąd. Boga już nie ma, otoczenie się zmieniło, spaczenie dosięgło i te boskie istoty.
Istoty, które miały nieść pokój i dobro, uciekają się do prób zastraszania i wymuszenia. Dodatkowo uderzyły w grupie, co to za czasy. By uczciwy obywatel był napastowany przez skrzydlatych!

Nie chciał z nimi tam iść, zapewne zginąłby. Nigdy jakoś szczególnie nie wierzył w Boga. Teraz chcieli coś sprawdzić i to w samym Edenie. Gdzie do cholery był ten cały Eden? Blondyn wspomniał, że Tadeusz nie da rady dojść do tego miejsca, więc wszystko wskazuje na to, że jest dość daleko. Zapewne po tym wszystkim, nawet jeśli by przeżył. Zapewne nie byłby w stanie wrócić samemu do domu. Co za życie. A trzeba było siedzieć spokojnie w swojej jaskini i cieszyć się swoim nieżyciem, ale nie trzeba było wyczołgać się na powierzchnię, szukać przygód!

JUŻ WIEM CO BĘDZIEMY DZIŚ ROBIĆ!

Jak jeszcze kiedykolwiek wpadnie na taką myśl, to po prostu rozpędzi się i uderzy czołem w ścianę, tak będzie chyba najlepiej.
"Zależy nam, żebyście poszli" - więc tak brzmiała ich odpowiedź, BOGA W SERCU NIE MACIE, by ciągać biednego człowieka takim stanie. Zresztą kogo obchodzi na czym wam zależy? Webber miał swoje problemy, powoli zaczyna brakować wody i jedzenia. Roślinka doniczkowa podlana przez Nath'a najwidoczniej zaczęła usychać, przez co źle się z tym czuł. W końcu to jakiś rodzaj prezentu. Dodatkowo plama na szyi nie dawała mu spać i coraz bardziej utrudniała życie. Czy ktoś w ogóle się interesował tutaj na czym zależy chłopakowi? NO OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!
Kolejne słowa anielicy wcale nie napawały entuzjazmem i tak będą się tam czołgać, nawet zapewnienie, że jeśli wszystko będzie wporządku zostaną wypuszczeni, nie pocieszało. Dlaczego? Pojawiało się tam automatycznie inne pytanie - co jeśli nie będzie wporządku? Webber nie zadał tego pytania, odpowiedź wydawała się oczywista.
Westchnął cicho i skinął głową na Isao, zamierzał się czołgać i wlec najwolniej jak się dało, musiał pomyśleć. Co jakiś czas potykał się czy też upadał, mrucząc pod nosem i narzekając jak to jest mu niedobrze.
Przy kolejnym upadku ledwo udało mu się usiąść.
- Nie idę dalej... - wysapał i otarł czoło rękawem oddychając głęboko. Co teraz aniołki? Będziecie go ciągnąć czy może odpuscicie? Odpuścice.

Teraz wszystko zależy od decyzji aniołów, jeżeli postawią go siłą na nogi i każą iść... zrobi to.
Spoiler:

Aniołki sobie odpuściły? Więc zapewne Webber będzie przez chwilę siedział w szoku, po czym odetchnie z ulgą.
Zrobią coś innego, wtedy będzie się zastanawiał.
- Zgłodniałem... - jęknął żałośnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.15 16:08  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Nie podobało mu się to wszystko. Uważał, że to, co działo się teraz w Edenie i ogólnie wśród aniołów było głupotą i podchodziło wręcz pod paranoje. Skrzydlaci chyba zbyt mocno nudzili się, skoro teraz ich zajęciem było krążenie nad Desperacją i szukanie tych, którzy w jakiś sposób ich zainteresują. A wszystko po to, by zmusić ich do pójścia ze sobą i przekonania się o ich wierze lub jej braku. Isao nie wiedział w jaki sposób chcieli to sprawdzać i co zrobiliby, gdyby okazało się, że jeden z nich lub oboje są niewierzący. Właściwie to wcale nie chciał się o tym przekonywać. Choć on w Boga wierzył, wszak uważał swoje istnienie za jego dzieło i starał się czynić dobro w jego, ale i swoim imieniu, nie miał pewności co do tego, jak to wszystko będzie wyglądać i jaki werdykt zapadnie. Zachowywali się jak jakaś banda maniaków, wręcz jak jakaś sekta religijna. I wcale mu się to nie podobało. Jednak choć bywał głupkowaty, czasem mało bystry, ale także narwany - nawet on zdawał sobie sprawę z tego, że przeciwko czwórce aniołów nie bardzo miał jakiekolwiek szanse. Nawet z Webberem, który prawdopodobnie był wymordowanym. Zresztą on wcale nie chciał z nimi walczyć. Starał się być rozsądny, a rozsądek podpowiadał mu, że gdyby teraz próbował się w jakiś sposób opierać - wieść ta szybko rozniosłaby się, a on stałby się wrogiem aniołów. Musiałby się ukrywać, dostałby zakaz wstępu do Edenu... Nie chciał myśleć o tym jakie jeszcze byłyby konsekwencje. Więc póki co chciał grać na zwłokę i próbował jakoś zmylić anioły. Choć po części nie kłamał. Webber był chory, prawda? Chory, ale nie umierający. A przynajmniej tak wydawało się Iskowi, bo nie zdążył on zbadać pajączka na tyle, by być pewnym jego choroby.
- Co wami kieruje skoro sądzicie, że nawet wśród anielskich szeregów są tacy, którzy nie wierzą w Boga? W takim razie kto byłby naszym twórcą jeśli nie on sam? A co z tymi, którzy wpierw byli ludźmi? To raczej nie dzieło przypadku, że niektórzy stają się pośmiertnie jedyni z nas. To nie loteria, a czyjaś ingerencja i każdy anioł doskonale to wie. - powiedział nieco surowszym tonem, słysząc słowa, które padały między skrzydlatymi. - Rozumiem, że wiara jest ważna, ale wasze zachowanie podchodzi już pod paranoję. Nie musisz nalegać, przecież na samym początku powiedziałem, że z wami pójdę, choć jedynie marnujecie mój cenny czas. - Zmarszczył brwi, patrząc na anielicę. - A co do niego... - Wskazał na Webbera. - Wątpię by doszedł do Edenu, ale jeśli chcecie go targać - droga wolna. - dodał, spoglądając na anioły, które ich okrążyły. Westchnął przeciągle nie wierząc w te całe cyrki. - Miło, że eskortujecie nas jak jakieś ważne osobistości, bo wolę myśleć o tym w ten sposób niż o tym, jakobyście mieli nas za tak głupich, że chcielibyśmy próbować ucieczki kiedy jeden jest chory, a drugi sam przeciwko czwórce. Brawo. - Miał ochotę walnąć klasycznego face palma, ale był zajęty podtrzymywaniem Webbera, który zajęty był udawaniem śmiertelnie chorego.  Szło mu to całkiem nieźle, ale czy przekona swoją grą resztę? Tego nie wiedział.
- Przykro mi, biedaku, że musisz doświadczać czegoś takiego z rąk moich pobratymców. Przepraszam Cię bardzo za to. - mruknął cicho. Chciał, aby usłyszał to tylko Webber, jednak dobierał słowa ostrożnie w razie, gdyby dotarły one do uszu któregoś ze skrzydlatych. I szli tak... Powoli, ślamazarnie. Pajączek upadał, anioł podnosił go i tak w kółko. Aż w końcu upadł i zaczął narzekać. Bardzo dobrze! Anioł wierzył, że jest to gra. Punkt dla nich jeżeli uwierzyły i pozostałe.
- Mówiłem wam, że on nie jest w stanie iść. Chcecie go nieść całą drogę do Edenu? Jeżeli rzeczywiście macie dobre zamiary i zamierzacie to zrobić, to zróbcie to chociaż w taki sposób, by nie dotykać czerwonych plam na jego ciele, bo to dla niego cholernie bolesne. - warknął w stronę aniołów. Tu nie kłamał. Domyślał się z jaką chorobą ma do czynienia i wiedział, że biedaka musi cholernie boleć. Choć i tak wyglądało mu to na w miarę wczesne stadium. W późniejszym będzie gorzej.
Co dalej? No cóż, to się okaże. Wszystko bowiem zależało od reakcji czwórki aniołów. Co jeśli starali się oni na siłę podnosić i targać biedaka taki kawał drogi? No cóż, Webber wtedy zapewne wykonał swój plan ukryty pod spoilerem. A co w tym czasie robił Isao? Patrzył, stał zamurowany i nie robił kompletnie nic. Miał dylemat, nie wiedział co ma zrobić. Pomóc Webberowi czy aniołom, a może nie robić nic? Wspieranie Webbera było zgodne z jego przekonaniami, wspieranie aniołów mogło się lepiej skończyć i dla niego i dla wymordowanego, bowiem on sam nie wiedział co ta czwórka zamierzała z nimi zrobić. Ale w tym wszystkim było zbyt dużo znaków zapytania. Blondyn był skołowany i kompletnie zamurowało go. Ale tylko w sytuacji, gdy Webber postanowił zaatakować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.15 0:07  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.

Rudzi odetchnęli z ulgą, gdy Webb postanowił iść. Niebieskowłosa bez słowa podążyła przed siebie, tak samo Kagaros. Aż wreszcie...
"Nie idę dalej"
Czerwonowłosy podszedł z zaciśniętymi zębami do Webbera.
- Dasz radę chodzić. - wysyczał i podniósł go siłą.
A potem wszystko działo się za szybko.
- Puść go! - krzyknął bliźniak uwięzioniego. - Puść go, puść. PUŚĆ!
Wyglądał na nieźle przestraszonego. Efektem tego było kilka płomieni wokół nóg Webbera, które jednak szybko zniknęły. Mijal nie chciał, by cokolwiek stało się jego bratu.
- Zamknij się. - warknął Kagaros.
Rudy chłopak z furią wyjął katanę i ruszył w stronę swojego przywódcy.
- Nie obchodzi Cię życie swojego pobratymca? - wywarczał, zaciskając zęby.
- Są ważniejsze rzeczy. Bóg powiedział, że...
- NIE OBCHODZI MNIE, CO POWIEDZIAŁ BÓG. Myślisz, że chciałby czegoś takiego jak te idiotyczne zabijanie?! Chcę odzyskać Jelajela.
- Dosyć. - przerwała im Suzume, wchodząc między Kagarosa a Mijala. - Kag, idziesz ze mną. Znajdziemy kogoś innego. Mijal... Ciesz się, że darujemy Ci życie. Nie pokazuj się z bratem w Eden.
Garos chwilę pomarudził, ale w końcu... odleciał z anielicą. Tak po prostu. Został bliźniak porwanego.
- Puść go. - powiedział, wpatrując się w swojego brata.

Zostali przy Was tylko bliźniacy~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.15 22:01  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wszystko działo się dość szybko, zbiegiem jakiegoś dziwnego zrządzenia losu w uścisku trzymał jednego z bliźniaków, a nie prowadzącego konwój czerwonowłosego. Jednak nie było co narzekać. Szczerze powiedziawszy taki rozwój wydarzeń był znośny. Gdy wokoło pojawiły się płomienie, Webber z obojętną miną zacisnął mocniej rękę na gardle ofiary. Nie trwało to długo, bo między aniołami wybuchł spór. Chłopak z zainteresowaniem i niemałym rozbawieniem, jednak ani na chwilę nie tracił czujności.
Chwilę później już było po wszystkim. Zostali w czwórkę. Tylko tym razem, to Webber rozdawał karty.
- Puścić go? - Wykrzywił usta w uśmiechu. - Nie taka była umowa, po pierwsze schowasz tą katanę. Po drugie mam kilka pytań, na które mi odpowiesz.
Wszystko wymawiał bez większych emocji, wyglądało jakby naprawdę w każdej chwili był gotów pozbawić więzionego anioła skrzydeł... i nie tylko. W ciężkich sytuacjach łatwo stracić głowę! Trzeba uważać.
- Co się teraz dzieje w tym waszym Edenie i dlaczego "polujecie" na wymordowanych - chociaż może chodzi tu o niewiernych? Anioły nie miały przypadkiem nieść pokoju? Nie wojny? - przeszywał drugiego z bliźniaków wzrokiem.
- Ten czerwony wspomniał coś o słowach boga... przecież bóg opuścił nas już dawno temu... KTO został więc tym bogiem? - ciągnął swoje przesłuchanie, cały czas mając się na baczności. Każdy najmniejszy przejaw sprzeciwu będzie karany~
Zerknął szybko też na Isao, ciekawiło go co teraz blondyn sobie myśli, w końcu Webber zamknął niebiańskie wrota dla tej tutaj dwójki. Gdy tylko rudy odpowie na jego pytania, wymordowany wypuści zakładnika i zabierając ze sobą Isao ruszy szybko wgłąb lasu chcąc wykorzystać czas, w którym jeden z bliźniaków będzie sparaliżowany. Zanim dojdzie do siebie, powinno udać im się ukryć. W drodze mógł w miarę bez przeszkód porozmawiać z Isao (o ile ten pobiegł z nim).
- Blisko było... myślisz, że będą nas gonić? Zresztą, musimy się pośpieszyć. Znam miejsce w którym możemy spokojnie pomówić... Pewno masz trochę pytań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.15 14:40  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Tak. Wszystko działo się cholernie szybko. Szli będąc obstawionymi przez anioły, potem Webber upadł i stwierdził, że nie będzie dalej szedł. Isao także miał cichą nadzieję na to, że to krótkie przedstawienie wystarczy i puszczą wymordowanego wolno. Wszak w tym momencie zależało mu głównie na jego dobru, nie na swoim. Choć o swoje też się martwił, bowiem nie chciał zostać posądzony o coś, czego nie zrobił lub nazwany zdrajcą. Tak więc gdy to wszystko zaczęło się dziać, a jeden z bliźniaków znalazł się w szponach Webbera, Isao był mocno zszokowany. Spodziewał się tego, że chłopak jest wymordowanym, ale pająk?! No tego za cholerę by się nie domyślił. Blondas był zszokowany tym wszystkim, ale również nie wiedział, co też powinien zrobić. Więc stał jak ten wysoki i mocno zdziwiony słup, obserwując przebieg sytuacji. Zadziwiające było to, jak w takich sytuacjach czas zdawał się nagle przyspieszać. Wymiana zdań między aniołami była szybka i już po chwili zostali tu tylko w trójkę. Isao odetchnął z ulgą. Pozbyli się aniołów, którzy nie mieli raczej pokojowych zamiarów. Jedno zmartwienie z głowy. Miał on tylko nadzieję na to, że nie zostanie on posądzony o zdradę czy coś w tym stylu. Zwłaszcza, że nie zrobił nic złego i nie opowiedział się właściwie po żadnej stronie podczas tego wszystkiego, co przed paroma chwilami działo się między nimi w tym lesie.
- Puść go. - powtórzył również, patrząc na Webbera. Sam nie wiedział już jak powinien się w stosunku do niego zachowywać, jak go postrzegać. Był wrogiem czy przyjacielem? Rozumiał, że sytuacja zmusiła go do takiego, a nie innego zachowania. Jednak główne zagrożenie minęło, a bliźniaki chciały im pomóc już wcześniej, prawda? Tak więc chciał, aby wszystko się już uspokoiło. Ale pajączek nie zamierzał odpuszczać. Choć było w tym wszystkim kilka plusów. Na przykład on sam również miał parę pytań do rudowłosych.
- Właśnie... Możesz mi jakoś wyjaśnić to, co miało miejsce przed paroma chwilami? Nie bywam w Edenie zbyt często, zazwyczaj krążę po świecie i udzielam pomocy medycznej. Wygląda na to, że jestem mocno niedoinformowany. Słyszałem coś o nowym Archaniele, ale nie rozumiem co miał znaczyć ten nalot. Co zamierzaliście z nami zrobić po pójściu do Edenu? - spytał spokojny tonem, patrząc na rudowłosego stojącego nieopodal.
- Bóg jest jeden i ciągle ten sam. - zwrócił się do Webbera. - To nie tak, że on sobie zniknął. Po prostu przestał interweniować, odsunął się na bok. Od stuleci wiara i szacunek dla niego znikały. Myślę, że swoim zniknięciem chce pokazać ludziom, że jednak go potrzebują i pokazać im różnicę między tym jak to było, gdy był Bóg, w którego nie wierzyli i jak jest, kiedy go nie ma. - wyjaśnił. Takie było jego zdanie na ten temat. A swego czasu dużo myślał o tym wszystkim. Miał dużo czasu na myślenie, wszak samotna wędrówka dawała na to wiele okazji.
- Nie chciałbym, aby traktowano mnie jak zdrajcę w Edenie. Nie zrobiłem nic złego, a staram się pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Czy to jest złe i nieodpowiednie? - zwrócił się z nadzieją do rudowłosego. Oczekiwał odpowiedzi, bardzo mu na tym zależało.
A cóż się dalej działo? No... to się miało okazać. Jeżeli jednak cała rozmowa dobiegła końca, Isao poszedł razem z Webberem, nie ważne czy to spokojnie, bo rudy był fajnym facetem, czy to "uciekając". Jeżeli w grę weszła druga opcja, przed pobiegnięciem za Webberem Isao rzucił zapewne krótkie ,,muszę go zbadać i wyleczyć", po czym pobiegł za nim. Tak czy owak wkrótce znaleźli się z dala od miejsca, gdzie to wszystko się działo.
- Myślę, że nie. Wydaje mi się, że są z nich dobre chłopaki. Przecież wcześniej chcieli nam pomóc. - wyjaśnił, idąc z Webberem. - Nie czuję potrzeby zadania Ci jakichkolwiek pytań. Chcę Cię jedynie zbadać, bo z tym, że jesteś chory nie skłamałem. Mam pewne podejrzenia co do tego, co Ci jest, ale nie martw się, to nie śmiertelna choroba. - mówił do niego po drodze. Pozwalał się prowadzić i miał nadzieję, że nie pożałuje tego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 14:29  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Rudowłosy schował katanę.
- Zbieramy niewiernych do Eden. Nowe rozkazy od Archanioła.  Puść go. - wpatrywał się w swojego bliźniaka, nic innego go nie obchodziło.
Nawet fakt zdradzenia swojej rasy.
- Bóg jest ten sam, Archanioł się zmienił. Arka Noego - dodał Mijal, zaciskając dłonie w pięści. Chciał już odzyskać swojego brata.
Nawet nie zerknął na Isao.
- Osądzić go i najpewniej stracić. - drgnął, ale nadal nie oderwał wzroku od drugiego rudzielca.
Gdy wreszcie Webb go wypuścił, chłopak rzucił się w stronę bliźniaka. Isao i jego nowy znajomy mogli bez problemu odejść i nikt ich potem nie zaczepiał.

Soł... Tak bardzo. |: W każdym razie porwanie nie udało się, a Wy macie spokój c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.15 22:30  •  Las blisko Desperacji. - Page 8 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Na spokojnie wysłuchał obu kwestii, oczywiście nie zamierzał puścić zakładnika, póki jego ciekawość nie zostanie zaspokojona. Wszystko wskazywało iż rudy jest słabym obiektem do przesłuchania. Widocznie presja pod jaką się znajdował, skutecznie wiązała mu język. Co innego jego "stary" towarzysz podróży. Wyglądało, że to od niego może się dowiedzieć co nieco. Nie będą to może najnowsze wiadomości, ale jednak czegoś się o skrzydlatych wysłannikach boga mógł dowiedzieć.
Mruknął coś pod nosem i oddał bliźniakowi jego zgubę, nie mógł po prostu go potknąć, bo pewno chłopak jeszcze nie przyzwyczaił się do posiadania nóg, a nie chciał by stałą mu się krzywda.

Oddalili się. Gdy tylko bliźniaki znikli im z pola widzenia. Webber chwycił Isao za ramiona i zaczął nim potrząsać. Na twarzy chłopaka malowało się przerażenie, już nasłuchał się wystarczająco dużo.
- Ale ja nie umrę, prawda? PRAWDA?! - panikował. Potrzebował chwili by dojść do siebie. Odchrząknął i ruszył dalej.
W sumie chłopak walczył ze sobą, czy nie zabrać anioła do jaskini. Byłoby tam na pewno bezpieczniej, jednak z drugiej strony. Dla Isao byłaby to mało komfortowa sytuacja. Dlatego też zatrzymał się dość niedaleko. Jaskinia była ukryta więc problemu nie było. W razie jakiegokolwiek ataku zdążyliby się schować, a jak nie miałby szybkie wsparcie.
Zatrzymał się przy zwalonym konarze i kopnął go dla pewności, usiadł na nim.
- Skoro tak, to rób swoje... - wzruszył ramionami i odruchowo zamachał odnóżami, mruknął coś pod nosem o szykującym się bólu pleców.
- Ah, poczekaj. - Zacisnął zęby w momencie gdy zaczął ukrywać działanie wirusa, wraz z niezbyt przyjemnym odgłosem pękania kości. Nie trwało to długo, jednak po twarzy chłopaka widać było, że jest to dość męczące.

- Arka Noego co? Myślisz, że ten którego nazywasz bogiem, szykuje jakiś kolejny potop? - spytał podczas oględzin.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 25 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 16 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach