Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 25 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 20 ... 25  Next

Go down

Pisanie 25.12.16 22:06  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.

MG DOGS

Był zimowy wieczór – ciemność już jakiś czas temu zdążyła zasnuć całą Desperację, która o tej porze była nad wyraz niebezpieczna dla osób o niewyczulonych zmysłach. Nawet księżyc schował się za chmurami, z których już od dłuższego czasu sypał śnieg. Warunki pogodowe były do niczego, a mróz nikogo nie oszczędzał. W takich momentach mało kto chciał wychylać nos ze swojej bezpiecznej nory i mało kto był na takie momenty przygotowany, jednak ktokolwiek zdecydował się podążać leśnymi ścieżkami, poza świstem wściekle wiejącego wiatru mógł usłyszeć jeszcze inny odgłos, który nie pasował zupełnie do niczego, co wcześniej było mu znane, mimo że jego przeraźliwość idealnie wpasowywała się w klimat tego ziemskiego piekła.
To coś było blisko.
I nie podążało samotnie.
Dosłownie parę sekund później śmignęło między drzewami ścigane przez wygłodniałego drapieżnika. Przypominało jelenia, jednak niezupełnie nim było, a już wkrótce zapewne miało stać się obiadem.

UWAGA! Post jest przeznaczony tylko dla Psów. Wszyscy inni nie będą brani pod uwagę, więc możecie ignorować tę ingerencję MG. Poza tym zakładam, że i tak dzieje się w innym czasie.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 11:51  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Uniósł brwi, widząc ten pokaz niezdecydowania. Zwierzęce zachowanie nie było mu obce, po części sam był mieszanką jakichś gatunków, z czego geny żyrafie najbardziej się w nim objawiły. Teraz jednak, zupełnie po ludzku stał i obserwował, czekając, aż lisowaty pierwszy zrobi jakiś krok. Gdyby tak on wyciągnął rękę, po futrzaku nie byłoby już śladu, a tak samo jak Kesil i Kirin był ciekawy z czym ma do czynienia. W jego wypadku nie interesował się jakoś szczególnie konkretną częścią ciała stworzenia, ale nim całym, bynajmniej nie postrzegając go jako jedzenie, ale... zjawisko, które należało zbadać.
Nie miał w zwyczaju konkurować z czymś, czego nie uznawał za zagrożenie. Psy wyjadały mu jedzenie z terytorium, musiał się ich pozbyć, ale mutant pokroju tego, którego miał przed oczami nie wydawał się na skoro polować samodzielnie w dużych ilościach, był - w oczach dobermana - tak samo niebezpieczny, jak szczury, które czasami widywał w jaskiniach.
Do końca nie wiedział, dlaczego lis interesuje się jego osobą, dopóki wyciągnięta łapa nie wskazała mu niemal idealnie pary rogów. Parsknął krótkim śmiechem i wyszczerzył zaostrzone kły.
- Nie wiedziałem, że lisy mają kleptomańskie skłonności, ale tych tutaj nie da się zabrać i ukraść. - Powiedział do stworzenia, nie przejmując się tym, że może zostać niezrozumiany. Wymordowanych, nawet tych całkowicie dzikich traktował jak swoich. Niekiedy trudno było poznać, czy ma do czynienia jedynie z dziwną mutacją jakiegoś zwierzęcia, czy właśnie przedstawicielem jego własnej rasy, dlatego z góry zakładał, że chodzi o to drugie i mówił, bo jemu samemu mowa pomagała, gdy tracił świadomość.
Nie przeszkadzał mu tak bliskie towarzystwo, szczególnie, że teraz mógł się przyjrzeć lepiej dziwnej budowie ciała ewenementu, który nadal miał odrobinę krwi na pyszczku, z ukradzionego wcześniej kawałka mięsa. Był dziwny, taki płaski i rozłożysty, na myśl przywodził mu tylko latającą wiewiórkę, ale zdecydowanie większą.
- Jesteś jakimś ptako-gryzoniem? - Zapytał, czując jak końcówka pazurków dotyka jego rogów. Usiadł natychmiast, oddalając znowu cel od wyciągniętych po niego kończyn. Niech się postara bardziej, zejdzie i przyczai lepiej na skarb dobermana.
No i on też chciałby coś z tego mieć, chętnie wsadziłby ręce w jego grube, puszyste futro na ogonie.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 13:05  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Drgnął zauważalnie, kiedy Kirin się roześmiał, gotów uciec. Na szczęście mężczyzna nie pragnął atakować. Lis odczuł ulgę, a potem lekko się obruszył. Kleptomańskie? Gdyby nie dalsza cześć wypowiedzi, zapewne nie skojarzyłby, że odnosi się to do kradzieży. Zbyt trudne słowo, zbyt dawno używane. Do niego trzeba prostym językiem, inaczej zacznie błądzić myślami i wyciągać bardzo odbiegające od prawdy wnioski.
Niemniej jednak, nie jest złodziejem... Tak często? Na Desperacji chyba każdy w pewnym momencie swojego żywota skończył okradając innych, by przeżyć. Zatem póki notorycznie nie zabierasz dzieciom cukierków, a staruszkom parasolek, prawdopodobnie znajdujesz się na poziomie bazowym, na który ląduje każdy, kto żyje na tym niegościnnym pustkowiu.
Jednak słowa Kirina sprawiły, że Kesil wpadł na pewien pomysł. Postawił uszy i wyciągnął pysk, chcąc... Ugryźć rogi. Nawet nie wie, dlaczego tak nagle zapragnął zacisnąć na nich szczęki, jednak bezmyślnie podążał za instynktem ciekawskiego liska.
Niestety, obiekt zainteresowań gwałtownie uciekł. Ejejejej... Wracaj tutaj! Gdzie... Nie obejrzałem jeszcze dokładnie! Wyciągnął mocniej przednią część ciała, zwisając teraz zabawnie - trzymał się bowiem wciąż środkowymi oraz tylnymi łapami, gdy łeb i pierwsza para wisiały w powietrzu. Starał się sięgnąć rogów z bezpiecznej gałęzi. Niestety Doberman przewidział chyba taką możliwość, bowiem Kesil nie był w stanie nawet zahaczyć pazurem. Machał nimi jedynie jałowo w powietrzu, a potem zatrzymał się, wisząc tak chwilę.
Ptako-czym? Gryzoniem? Czy on ma lisa za wiewiórkę? Aż spojrzał na swoje ciało, unosząc lekko głowę. Było dość płaskie... I długie. Jednak za moment uniósł się, przestając rozkładać żebra. Tors wrócił do normalnego kształtu, gdy mutant przystanął na gałęzi, pokazując się niemalże w całej okazałości - niemalże, albowiem tyłek wciąż trzymał się pniaka. Teraz stwór nie przypominał już rozciągniętej wiewiórki, a bardziej chorego lisa... Bardzo chorego. Kto to widział lisa z sześcioma łapami i ogonem, oplatającym trzy najbliższe gałęzie?
Pokaz jednak dobiegł końca, gdy Kesil uznał, że tyle wystarczy. Ponownie uczepił się konara, zwieszając i starając na nowo sięgnąć rogów. Kolejny raz bez skutku innego niż komiczne majtanie łapami w powietrzu. Parsknął z lekką irytacją, schodząc niżej. Teraz trzymał się tylko tylnymi kończynami, w końcu sięgając głowy Kirina... I stawiając na niej łapę, aby się podeprzeć.
Ha! Mam cię~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 20:45  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.

Przycupnął nieopodal swojej mamy i przyglądał się jej z narastającą uwagą i zaciekawieniem. Ogon miarowo zamiatał podłogę, zgarniając piasek, parę drobniejszych kamyków oraz kupkę zeschniętych liści. Nie przeszkadzał jej, kiedy spożywała podarowane przez niego jedzenie. Jedynie przekręcił łebek, kiedy zwymiotowała, zastanawiając się, czy wszystko z nią w porządku i czy nie jest chora. Pamiętał jak w stadzie czasami jakieś osobniki chorowały. I po pewnym czasie umierały. Chłopak nie chciał, by jego mama umarła. Przysunął się nieznacznie bliżej niej i pisnął cichutko, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno nic jej nie jest. Ale mama po chwili wyglądała lepiej, dlatego też jasnowłosy odetchnął bezdźwięcznie i zaszurał żwawiej ogonem, popiskując radośnie. Robiło się coraz później, a młody z każdą upływającą chwilą odczuwał coraz większe znużenie. Dlatego też gdy jego mama skończyła posiłek, podniósł się i podskoczył do niej, zaczepliwie chwytając zębami za jej sierść i pociągnął lekko za sobą, chcąc wskazać jej drogę. Znał świetne miejsce, gdzie mogli schronić się w mroku nocy. W miarę bezpieczne, ciche, suche i przede wszystkim ciepłe. Ruszył pierwszy, ale co chwilę odwracał głowę, chcąc upewnić się, że podąża za nim. A potem zniknęli w gąszczu krzaków, by udać się na spoczynek.


|| zt x2 ||
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 20:52  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Gdzieś w międzyczasie, nie przejmując się za mocno poczynaniami lisa, wrócił do siedzenia i pakowania sobie kawałków mięcha do paszczy. Chyba już się najadł, ale małe kąski mimowolnie lądowały w jego paszczy. Żuł je długo, dając ustom nacieszyć się tym przedziwnym smakiem i konsystencją psiego udźca. Ominął go więc cały pokaz, kiedy to Kesil obruszony wcześniejszym określeniem zaczął puszyć się i prężyć, przywracając własne ciało do naturalniejszych kształtów.
Doberman zajęty był tym, co zostawił na ziemi. Palcami wyszarpnął kawałek wątroby z padliny i przy pomocy zębów oderwał kilka mniejszych kawałków.
- Te, mały, chcesz? - Machnął ręką przed siebie, szukając wzrokiem pełzającego wymordowanego. Nie od razu go namierzył, udało mu się to dopiero wtedy, gdy coś walnęło w jego rogi. Same w sobie nie posiadały nerwów, ale jednak odgłos stuknięcia o powierzchnię i delikatne pchnięcie musiało zostać zauważone.
Powoli, starając się nie zwrócić na siebie uwagi, a także pozwalając Kesilowi bawić się rogami wyciągnął ku górze rękę, wolną, tą która dotychczas była oparciem dla ciała za plecami. Do góry, do góry... ukrywał ją za sobą, ruszał bardzo delikatnie, od czasu do czasu przechylając głowę, by uciekające rogi bardziej zaciekawiły stworzenie.
Do góry, wyżej... jeszcze odrobinę.
Zapach mięsa także musiał go odrobinę nęcić, dziwne jednak, że bardziej ciekawiły go rogi, skoro na ziemi nadal pachniało krwią i pożywieniem. Przynajmniej jego, Kirina, bardziej interesowało napełnianie żołądka.
Raz, dwa...
- MAM CIĘ! - Pacnął dłonią do góry, starając się chwycić ciekawskiego za cokolwiek, byle nie dać mu uciec po raz kolejny i zaszyć się w zaroślach. No jasne, że chciał widzieć go z bliższa, tak jak i on dobermana, tyle, że metody poziomu E były nieco bardziej gwałtowne.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.17 20:10  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wyczuł go, kiedy wracał wraz z Tyrellem do Smoczej Góry. Wiatr zawiał, a znajomy zapach przyszedł wraz z nim. W pierwszej chwili nie rozpoznał w nim poszukiwanego, dopiero później będąc pomiędzy zimnymi murami, uświadomił sobie, ślad na który natrafił. Nic nie mówiąc aniołowi, wymknął się z siedziby, posyłając jedynie półzmechanizowanej kupie — w postaci nowego Wiecznego — krótką wiadomość. Mieli spotkać się na miejscu.
Shane nie był zachwycony z obecności Yurego — zresztą jak z żadnej obecności kogokolwiek — jednak w siedzibie nie znajdywał się nikt na tyle sprawny i dostępny, aby mógł pójść z nim. Każdy miał swoje zajęcia, dlatego nie miał zamiaru ich od nich odciągać. Zresztą, jedna misja z Yurym musiała w końcu nastąpić, aby poznać biomecha z nieco (gorszej) bliższej strony.
Na miejsce dotarł pierwszy zważając na fakt, że wyszedł z siedziby prędzej. Musiał sprawdzić trop i ślady, chcąc mieć pewność ze znowu jak ostatnim razem nie urwą się. Na szczęście im bardziej się zbliżał, tym zapach stawał się ostrzejszy.
Żyrafa.
Od dawna zaginiona Żyrafa w końcu została namierzona. Uśmiechnął się nikle, zadowolony z nieoczekiwanego zwrotu akcji. Kto by się spodziewał, że pomiędzy drzewami uchowa się ich zguba. Właścicielka kasyna zbyt długo czekała na pojawienie się rabusia jej własności. Mieli go jedynie dostarczyć do hienowatej, a reszta ich nie interesowała. Ważne, aby zapłata się zgadzała.
Wysłał kolejnego sms'a Żurowi, aby cholera pospieszyła się. Shane wyciągnął broń za paska spodni, trzymając go blisko uda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.17 20:11  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Po wyjściu z gabinetu Smolistej Hydry, włożył do ust kolejnego papierosa i zapalił. Przemieszał więc Smoczą Górę w towarzystwie dumy papierosowego, gdy, zaciągając się raz po raz, rozglądał się za rudą, bądź co bądź charakterystyczną rozczochraną czupryną Pradawnego, którego jak na złość nigdzie nie mógł zlokalizować. Z jego ust mimowolnie uleciało soczyste przekleństwo, dodatkowo podparte głośnym, gardłowym prychnięciem, co w tym wypadku miało tylko zaakcentować jego irytacje. Niby po treści samej wiadomości mógł wywnioskować, że (stety czy niestety) Shane nie zawracał mu dupę głupotami, lecz teraz miał mętlik w głowie. Zaciągnął się po raz enty, zaczepiając jednego z Smoków, który akurat tamtędy przechodził i akurat w tym samym momencie – dobre wyczucie czasu, nie ma co – telefon w jego kieszeni znów wibracjami zaalarmował, że ktoś się do niego dobija. "Jestem w lesie od zachodniej strony. Nie hałasuj”.
Kiedyś ci wpierdolę, słowo daję. Nawet twój anioł stróż cię nie pozna — warknął do popękana wyświetlacza, czując na sobie pytające spojrzenie drugiego najemnika. W ramach odpowiedział złapał w nim w przelocie kontakt wzrokowy i poszedł w swoją stronę bez żadnych wyjaśnień.
Skoro ten półgłówek prosił o dyskrecje, sprawa musiała być delikatna, ruszył więc czym prędzej do wyjścia, po drodze zabierając z zajmowanej przez niego kwatery dwie sztuki swoich niezastąpionych pistoletów, cztery magazynki i trzy noże, w tym jeden ukochany na wszelki wypadek.
Ruszył w wyznaczonym przez Pradawnego kierunku. Droga do lasu była mało skomplikowana, toteż pokonał ją dość szybko, bez żadnych przykrych lub mniej przykrych niespodzianek. Mechaniczne implanty działały bez zarzutu. Nie zgrzytały i wydawały się być ciut lżejsze od swojej wcześniejszej wersji po wymianie niektórych części. Cedna naprawdę zasłużyła na jakąś premię za dobrze wykonaną robotę. Zanim wlazł w głąb lasu, wyrzucił peta i przygniótł go ciężką podeszwą buta. Dostrzegł Shane’a parę chwil później.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.17 13:56  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Może nie był aż tak skupiony na jedzeniu jak Kirin, lecz poczęstowanie wątrobą sprawiło, iż oderwał pysk od rogów wymordowanego. Nie można zaprzeczyć, że ten organ należy do niesamowicie wartościowych pod względem witamin i związków mineralnych. Jakże lis mógłby się nie skusić? Uniósł łeb i zaczął zjadać okrwawione, miękkie ochłapy z dłoni Dobermana, wylizując jego palce ze świeżej posoki. Zaaferowany pożywieniem zupełnie nie zwracał uwagi na drugą rękę Kirina, a co dopiero otoczenie i gromadzące się wokół Smoki.
Pożałował tego niemal natychmiast, gdy mężczyzna pochwycił go za skórę między łopatkami. Spanikowany lis zaczął piszczeć i puścił się gałęzi, spadając niemal wprost na kolana Kirina oraz kawałek ściółki przed nogami mężczyzny. Trochę pyłu, kurzu oraz suchych liści uniosło się z ziemi, osiadając po tym na jasnej sierści lisowatego.
Jakkolwiek by chciał i marzył, daleko mu do silnego oraz dobrze zbudowanego Kirina. Strach za to wcale nie pomaga skoordynować ruchów i zgrać tak ciała, aby przeprowadzić w miarę logiczną próbę ucieczki. Wobec tego tylko miotał się nieogarnięcie na wszystkie strony, trzymany w uścisku Dobermana. Z tego wszystkiego żołądek podszedł mu do gardła i zaczął żałować niewielkiego posiłku, który zdobył nie tak dawno dzięki uprzejmości wymordowanego.
Z chwili na chwilę zaczynał coraz mocniej zdawać sobie sprawę z faktu, iż nie da rady uciec. Początkowe gorąco, wywołane zastrzykiem adrenaliny, szybko minęło, zastąpione lodowatym zimnem obawy o własne życie. Zamarł, wpatrując się w mężczyznę z poziomu jego podołka. Serce mu waliło, ale nie był w stanie wziąć głębszego oddechu. Jedynie krótkie, urwane hausty. Uszy leżały płasko, oczy były wytrzeszczone. Ciało za to zatrzymało się w dziwnej pozycji przypominającej niezdecydowanie między położeniem się potulnie, a zerwaniem w kolejnym napadzie paniki.
Ciekawość chyba w końcu wpędziła go do grobu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.17 14:25  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wyszczerzył zęby, czując miękkie fałdki skóry pomiędzy palcami. Tyle dobrego, że akurat chwytanie w tym miejscu zbytnio nie bolało, uniósł go od razu nie wysokość swojego wzroku, chociaż trzeba przyznać, że bydle było sporych rozmiarów, nawet jeżeli jego łapy, a miał ich całkiem sporo, zwisały, tak ogon nadal leżał na ziemi.
- Coś za coś lisie. - Oznajmił mu, spoglądając prosto w przerażone oczy. Znał ten wyraz pyska, szkliste spojrzenie rozszerzonych gwałtownie źrenic. Kesil miał jednak szczęście, o ile w ogóle mógł w tym momencie myśleć o plusach, bo Kirin chociaż cholernie mięsożerny, mało kiedy tykał stworzeń, które z założenia nie były hodowane jako pokarm. Lisy miały piękne futro, ale raczej nie nadawały się do napełnienia żołądka, poza tym tego dnia i tak złapał już psa, łamiąc trochę swoją zasadę.
Obracał go na długości wyciągniętej ręki przyglądając się specyficznej budowie ciała. Jeszcze takie cudaka nie widział, był jedyny w swoim rodzaju, mógłby zrobić sobie z niego fajną narzutę, w jaskiniach DOGS czasami bywało cholernie zimno i chociaż sam nie sypiał prawie w ogóle, tak Rebeka byłaby zadowolona otrzymując taki prezent. W końcu kobiety lubią stroić się w futra, tak przynajmniej mu się wydawało, bo kobiet nie rozumiał wcale.
Kręcił głową na boki, nie wiedział już co ma zrobić. W pierwszej chwili nie miał zamiaru robić stworzeniu krzywdy, ale z minuty na minutę nachodziły go nowe pomysły. W końcu zadecydował i w tym samym momencie otworzył palce i pozwolił stworzeniu spaść na wszystkie sześć łap u jego kolan.
- No dalej, pewnie chcesz zwiać, schować się albo wspiąć na drzewo, co nie?
Wypuścił go, ale wcale nie spuszczał ze wzroku, no, dopóki nie zachce się mutantowi uciec jak najdalej, wtedy nie będzie miał już wiele do powiedzenia. Wsadził okrwawione paluchy do buzi i zlizał z nich krew, w końcu higiena jest najważniejsza, tak mówiła anielica.
- Ciekawi mnie w sumie... - zaczął, bo nie wiedział, czy będzie musiał kończyć, gdyby tak jednak nie miał do kogo. - Czy wiesz, że dookoła jest pełno takich jak ja, otoczyli cię, więc i tak nie masz gdzie uciec.
Rozchwiał długi, ni to psowaty ni lwi, tym bardziej nie żyrafi, ale bardzo dziwaczny ogon na boki bawiąc się dobrze przy tym naciąganym blefie. Nie do końca zależało mu, by wymordowanego nastraszyć, ale badał co innego, bo nawet on niekiedy miał przejawy inteligencji.
Nasłuchiwał jego ruchów, chciał wiedzieć, czy zaczai się w okolicy, czy ile sił w łapach zwieje.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.17 21:05  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Shane nie musiał zbyt długo czekać na pojawienie się Żura, gdyż mężczyzna przybył szybciej, niż sam Pradawny oczekiwał. Spojrzał na niego mętnym wzrokiem i przykładając palec wskazujący do ust nakazał mu milczenie. Ruchem głowy wskazał w kierunku Kirina, dając do zrozumienia mężczyźnie, że ich dawno zaginiony obiekt nagle odnalazł się. Siedzący pod drzewem mężczyzna nie wyglądał zbyt dobrze, wręcz można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że stan fizyczny pozostawia zbyt wiele do życzenia.
Nie interesowało go to. Miał być dostarczony do właścicielki kasyna, niech ona się z nim później użera. Shane cicho wręcz bezszelestnie ruszył w prawo, wskazując Yury'emu, że ten ma iść w drugą stronę. Musieli zajść go z dwóch stron, aby Żyrafa nie miała możliwości ucieczki.
Rudzielec nie wyczuwał w powietrzu poza Kirinem i lisopodobnym stworzeniem nikogo innego. Jednak z kundlami nigdy nic nie było pewne. Wyszedł pierwszy z ukrycia, celując z pistoletu w sylwetkę siedzącego Kirina.
Żyrafo, pójdziesz ze mną. Właścicielka kasyna pragnie się z tobą spotkać na popołudniowej herbatce —  powiedział spokojnie bez krzty emocji.
Kolejne zlecenie, kolejna robota. Brak emocji w wykonywaniu brudnej fuchy, brak poczucia winy czy chociażby współczucia.
Spokojnie siedzący Kirin nie pasował mu do wnętrza zdemolowanego kasyna. Pamiętał jak oglądał lokal. Śmierdziało krwią oraz strachem. Czyżby ten mężczyzna faktycznie rozniósł pół lokalu dla zabawy? Shane zbyt długo żył na padole łez Desperacji, aby uwierzyć w niewinność bądź bezbronność typa.
Odbezpieczył broń. Celność w jego wykonaniu była praktycznie stuprocentowa, a jeszcze temu wszystkiemu sprzyjała odległość, z której nie było mowy o żadnym pudle.
Nie radzę się stawiać. Chodź po dobroci —  zasugerował. Shane zazwyczaj proponował najbardziej logiczne wyjścia, a w tym wypadku wyglądało ono na najbardziej rozsądne.
Miał nadzieję, że Żur w razie jakiś głupich wybryków bądź nowego towarzystwa, ubezpiecza go. Nie miał pojęcia jak wyjdzie im współpraca. Czy będą zgranym duetem, czy może każdy z nich będzie chciał grać pierwsze skrzypce? Wiadomym było, że obaj stanowili niesamowicie indywidualne jednostki, lecz w kryzysowych sytuacjach potrafili działać w najbardziej rozległej grupie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.17 20:31  •  Las blisko Desperacji. - Page 16 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wyciągnął pistolet z kabury i przeładował go, kiedy powietrze zostało przecięte przez pojedynczy, przeciągły pisk niezidentyfikowanego zwierzęcia. Zgodnie z instrukcją Pradawnego przemieścił się parę metrów w przeciwległą stronę, by dostrzec w padającym przez cień drzew sylwetkę mężczyzny i szamotającego się na jego kolanach lisa. Lufę broni niemal natychmiast wycelował w kierunku Wymordowanego, jak wywnioskował po wyrastających mu z głowy potężnych porożach oraz dziwacznym ogonie, który unosił się i upadł systematycznie.
Nie puszczając wzroku z tego osobliwego widok, obszedł tę dwójkę na około, by na pierwszy plan mógł wysunąć się właściciel rudej czupryny. Jego kroki same w sobie z pewnością nie były bezszelestne, do czego w głównej mierze przyczynił się szelest mokrych i uschniętych liści, a także trzask spróchniałych gałęzie łamiących się pod ciężarem jego ciężkich, wojskowych buciorów.
Kiedy w końcu wysunął się do przodu, żeby w końcu w pełnej kresie ujawnić swoją obecność, żadne słowa nie wydostały się z pomiędzy warg, do których wcisnął po chwili papierosa. W tej materii oddał pałeczkę Wiewiórze, bacznie przyglądając się „Żyrafie” i łącząc słowa Shane’a z misją, która przypadła mu i jego aniołowi stróżowi w udziale.
Naprawdę myślisz, że pójdzie po dobroci?
Parsknął, wiedział jednak, że Rudy nie był aż tak naiwny, by w to bezgranicznie uwierzyć. Nie bez powodu zaangażował go w tę akcję.

/Przepraszam za ten poślizg.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 25 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 20 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach