Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 23 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 23  Next

Go down

Pisanie 07.03.16 14:13  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Emocje trochę opadły. Oddech Lassego uspokoił się w końcu, a adrenalina zaczęła powoli wycofywać się z jego krwiobiegu. Przed oczami wciąż miał ciemno, jednak ucisk na jego karku jakby trochę zelżał. W głowie mu szumiało i nie mógł ogarnąć myśli. W chwil gdy zaczęło mu się przejaśniać,  poczuł koszmarny ból w lewym barku. Co prawda słyszał chrupot kości, a jago łapa wygięta była w nienaturalnym dla psa ułożeniu, ale wcześniej faktów nie skojarzył. Zaskomlił żałośnie. Puki co ból dopiero narastał i nie osiągnął jeszcze swojego ekstremum lokalnego. Trzymająca go osoba poruszyła się trącając go przy okazji. Lasse szczeknął żałośnie i korzystając z okazji, że uścisk oprawcy się rozluźnił, wysmyknął się mu. Odczołgał się do tyłu i wstał, jednak gdy tylko zraniona łapa dotknęła podłoża, znów zaskomlił żałośnie. Przed oczami wciąż latały mu mroczki i ciężko było mu utrzymać równowagę, więc odsunął się jeszcze kilka kroków i usiadł. Znów owionęła go chłodna mgła, ale bynajmniej wybitemu barkowi ulgi nie przyniosła. Lasse zaczął głośno dyszeć, od czasu do czasu wydając z siebie zbolały pisk. Zamrugał oczami i potrząsnął mordką, aby pozbyć się paprochów sprzed ślepi. Zła decyzja. Nadwyrężona łapa bynajmniej nie puściła mu tego płazem. No ale udało mu się odrobinę powrócić do rzeczywistości. Teraz czuł się pusty. Już się nie bał ani nie złościł. Wpadł w stan pourazowego otępienia. Trochę nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na Rosę. Tak, znał ją. Była dla niego miła. Pomerdał do niej ogonem. Pamięć powoli zaczęła do niego wracać. Rozejrzał się, przeczesując wzrokiem okolicę w poszukiwaniu Bosse. Jego spojrzenie na chwile spoczęło na tłustym kocie domagającym się wiedzy na temat krakersów, ale szczerze powiedziawszy w chwili obecnej miał tego dziwaka głęboko pod ogonem. Z początku nie mógł dostrzec łowcy, mimo iż ten siedział tuż przed nim. Może właśnie w tym tkwił problem. Pod latarnią zawsze najciemniej. Gdy już go zlokalizował, spojrzał mu w oczy i posłał porozumiewawcze spojrzenie. Dopiero po chwili dostrzegł szarpaną ranę na jego przedramieniu. Czy to możliwe, że znów się na niego rzucił? Przykleił uszy do czaszki i znów zaskomlił. Miał ochotę uciec, tak jak to zrobił ostatnim razem, ale przecież obiecał bratu, że nigdy więcej tego nie zrobi. Wstał i kulejąc ruszył w kierunku jedynej osoby, której tak naprawdę naprawdę ufał.

// Jako, że Ford powiedziała iż kolejka nie obowiązuje (przynajmniej dopóki ona tak nie powie) to odpisuję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.16 21:57  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Gdy Lasse się uspokoił Bosse zwolnił chwyt i dał mu się wymsknąć. Sam siadł na ziemi i spojrzał na swoje poszarpane ramię. Znowu... kolejna blizna do kolekcji, ale przynajmniej jako łowca się nie zarazi. Spojrzał na skomlącego brata. Lasse powoli się uspokoił i dochodził do siebie, jednak mgła zgęstniała, a Rosa wciąż próbowała przekonać "Pana Kota" by ich zostawił w spokoju. Lasse już doszedł do siebie i spojrzał na brata znajomym wzrokiem... Bosse widział, że jest mu przykro. Ucieszył się kiedy zobaczył, że owczarek kuśtyka w jego stronę, dlatego rozłożył ramiona, przytulił go i szeptem przeprosił.
-Krakersy...- postanowił odpowiedzieć na pytanie Suzo. - To takie słone herbatniki.- Spojrzał na kocura spokojnymi oczyma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.16 22:38  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Powoli zaczynała mieć tego dość. Czasami i w niej budziły się egoistyczne emocje i w tej chwili był ten moment, w którym taka się właśnie budziła. Poświęcała się, robiła wszystko by im pomóc i sama strasznie na tym cierpiała, do tego stopnia, że zaczęła pokasływać mając trudność ze złapaniem oddechu. Zapewne w tym momencie, gdyby tylko jej sumienie i dobre serce by jej na to pozwoliło to po prostu zostawiłaby tutaj bliźniaków, żeby zajęli się sobą a sama szybko rozwinęłaby skrzydła i po prostu uciekła. Rzuciło się na nią, bydle, przewróciło, skrzywdziło i... uff, a jednak nie... szybkie spojrzenie w stronę rapieru i na całe szczęście cielsko psa nic mu nie zrobiło. Niby porządna i trwała broń, ale zawsze warto spojrzeć.
Podniosła się do pozycji siedzącej, a że nikt nie palił się do tego, by pomóc jej wstać tylko wolał przytulać się ze swoim bratem, który sekundę temu o mało mu tchawicy nie wygryzł, dźwignęła się w jakiś sposób i stanęła na równe nogi.
- Tak... Zdecydowanie ciekawy sposób na okazywanie miłości...- Westchnęła widząc scenkę zachodzącą pomiędzy bliźniakami, ale zaraz przeniosła spojrzenie na kota, który wybitnie z każdą sekundą irytował i niecierpliwił się coraz bardziej. Mgła zgęstniała do tego stopnia, że miała wrażenie, jakby brodziła w rozlanym mleku. Z sakiewki przy spodniach wyjęła paczuszkę krakersów, które niestety ze względu na upadek troszkę się pokruszyły. Otworzyła opakowanie i wyciągnęła je w stronę kota.
- Pozwolę się Panu poczęstować, jeżeli się Pan uspokoi.- Powiedziała stanowczo, a skoro Bosse już postanowił wytłumaczyć mu czym są krakersy, oszczędziła sobie definicji. . - Pan jest bardzo niegrzecznym kotkiem

//jezus jaki straszny post... przepraszam, ale ostatnio choruję i nie mam weny, chociażby dlatego tyle czasu zajmuje mi odpisanie >.< But it's something...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.16 15:42  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Nastał już późny wieczór, słońce jakiś czas temu skryło się za horyzontem, ale nie było im dane oglądać pierwszych gwiazd. Pochmurne, szarawe niebo zmieszało się z czerwonawą łuną zachodzącego słońca, pierwszy śnieg począł osiadać na konarach, ziemi i ubraniach. Gęsta mgła zaczęła się przerzedzać. Zapatrzony w krakersy Suzo poświęcił im całą uwagę. Puszysta kita majtała się na boki, ukazując tym jego żywe zainteresowanie jedzeniem. Po chwili odwrócił wzrok i spojrzał na Bosse. Wielkie kocie ślepia wpatrywały się w niego czujnie. Przekręcił nienaturalnie na bok łeb zainteresowany spokojem malującym się w oczach Łowcy.
- Ale jak to słone herbaatniki? To jak wy to nazywacie… ciał-ł-stko, ale z solą w środku? – zaskoczony nowymi technikami piekarskimi dwunożnych, wpatrywał się w krakersy z coraz mniejszym zainteresowaniem.
- Jak ten Mężczyzna, co to się w kudłatą bestię zamienia, zje jednego to się zastanowię czy chcę. –  szatański uśmiech wykrzywił koci pysk, po czym jego sylwetka rozpłynęła się we mgle. Wciąż obserwował całą trójkę i roztaczał wokół nieprzyjemną aurę nachalnego stalkera.
Rosa poczuła jak z trudem udaje jej się łapać kolejny oddech, mimo wszystko ciężar Lasse wystawił jej klatkę piersiową na ciężką próbę, a serce biło nieregularnie jak oszalałe. Przedramię Bosse barwiło jego ubranie krwią, a nerwy wysyłały bolesne sygnały, dając mu do zrozumienie, że ma szarpaną ranę i ona krwawi. Natomiast Lasse ma niespotykanego pecha do kotów, nie dość, że jeden miesza mu w głowie, a następnie zmusza do zjedzenia krakersa, to przypałętał się właśnie drugi. Skuszony rozdawanym jedzeniem i zamieszaniem dziki kot podszedł i zaczął wtulać się w jego łapę. Bardziej bał się dwunożnych, nich futrzastego Wymordowanego. Ów zwierz był małym, jeszcze młodym kociakiem, a jego turkusowe pręgi zdobiły srebrno-szarą, puchatą sierść.

Bosse: Krwawiące, poszarpane przedramię.
Lasse: Wybity lewy bark.
Rosa: Siniaki, problem z oddychaniem.
+ Czas trwania obrażeń zostanie wymieniony pod koniec ingerencji MG.


Czas na odpis: 14 Marca, do 23:59 północy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.16 18:33  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Ale że co? Lasse jeszcze nie do końca doszedł do siebie. Zamrugał dwubarwnymi ślepiami. Czy ten kocur właśnie kazał mu zjeść krakersa? Nie no... Jedzenie zawsze spoko. Spojrzał na paczkę smakołyków spoczywających na dłoni Rosy i ślinka napłynęła mu do pyska. Wydawało mu się, że minęły wieki odkąd ostatni raz miał coś w ustach. Jego morda rozdziawiła się w radosnym psim uśmiechu, a ogon zaczął entuzjastycznie zamiatać pył leżący na ziemi. W tej chwili nawet ból w łapie zdawał się być odrobinę mniej dotkliwy. Tak cudowna wydawała mu się perspektywa słonego ciastka rozpływającego mu się na języku. Lasse podreptał w stronę Rosy, wydając z siebie zbolałe jęki za każdym razem, gdy tylko zraniona łapa dotknęła podłoża. Usiadł przy nodze dziewczyny i spojrzał na nią wyczekująco. Jego pyszczek był delikatnie uchylony - gotowy na przyjęcie smakołyka. Ogon znów zakołysał się wesoło. Wtem coś szturchnęło wybity bark włochacza. Psiak syknął boleśnie, a w kącikach oczu zebrały mu się łzy - wyjątkowo ludzki odruch. Spojrzał na owe złośliwe stworzonko, które (jak mu się wydawało) celowo postanowiło go skrzywdzić. Jak dla niego zwierzątko wyglądało na najzwyklejszego pospolitego szarego kota, tyle że było bardziej puchate a jego futro zdobiły delikatnie błękitne pręgi. Przynajmniej tak je widział Lasse. Ze względu na mutację, spektrum barw odbieranych przez jego oczy było dość wąskie. W każdym razie on nie widział w tym kocie nic dziwnego. Co prawda nigdy nie przepadał za kotowatymi, jednak małe zwierzątka zawsze go rozczulały. Nie mógł tak po prostu go przepłoszyć, tak jak to zrobił z jego poprzednikiem. Westchnął głęboko i z lekkim bólem położył się na ziemi starając się jak najdalej odsunąć chorą kończynę od potencjalnego krzywdziciela. Miał naprawdę miękkie serce. Pozwolił małemu stworzonku wtulić się w gęste futro na swoim brzuchu. Pchły w jego włosiu podskoczyły radośnie widząc zbliżającą się okazję na zmianę żywiciela.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.16 22:44  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Bawiła ją fascynacja kota krakersami i to, jak zdziwił go fakt, że ktoś mógł wymyślić słone ciastko. Cicho nawet zachichotała, jednak, gdy Suzo zasugerował, by Lasse zjadł jednego nieco się zastanowiła. Żyła na tym świecie i jeszcze wcześniej odpowiednio dużo lat, żeby brać lekką poprawkę na koty i wiedziała, że nie powinno się im do końca ufać. Był to wprawdzie pierwszy kot jakiego spotkała, który umiał przemówić do niej ludzką mową, a znała wszystkie jej odmiany no i pierwszy, który- a koty mają do tendencję do siania zamętu- wywołał aż takie zamieszanie. I to jeszcze w magiczny sposób! Coś jej jednak podpowiadało, że trzeba nadal zwracać uwagę na jego pierwotną kocią naturę i zastosować zasadę ograniczonego zaufania.
Wysunęła do psa dłoń, gdy ten zaczął się do niej zbliżać po smakołyk. Nie była to jednak dłoń pełna krakersów, a dłoń, która gestem sugerowała mu, by się zatrzymał.
Już otwierała usta, próbując przekonać swoje struny głosowe do wydania dźwięku, gdy nagłe silniejsze niż wcześniej ukłucie na wysokości mostka sprawiło, że nieznacznie się schyliła, walcząc o każdy złapany oddech. Jej płuca próbowały nabrać tyle powietrza ile tylko zdołały, bojąc się jakby, że każdy kolejny jej wdech będzie płytszy i płytszy, aczkolwiek upadek dwudziestokoligramowego cielska na klatkę piersiową skutecznie uniemożliwiał im wypełnienie się powietrzem w pełni. Przyłożyła dłoń do swojego serca, co mogło wyglądać jakby chciała się upewnić, że jeszcze bije a potem powoli się uspokajając wyprostowała się wreszcie. Jej spojrzenie utkwiło w małym kotku, przypominającym tego, który jeszcze przed chwilą z nimi rozmawiał.
- Panie Kocie...- Odezwała się niepewnie a potem wyjęła z paczki jednego krakersa- ...znam wyrafinowane kocie podniebienie. Jestem przekonana, że nie powinien Pan jeść tych samych przysmaków, które byłyby przeznaczone dla psa.- Kątem oka spojrzała w stronę psiaka, a potem na jego brata. Uśmiechnęła się nieznacznie, ledwo unosząc do góry jeden z kącików swoich ust, sugerując, że nie chce ich obrazić i ma w tym wszystkim swój cel. Przykucnęła przy tulących się dwóch zwierzątkach i posadziła małego kotka na swoich kolanach. Następnie wyciągnęła w stronę tego małego kociego pyszczka odłamany kawałeczek krakersa, odpowiednio mały, by móc go spokojnie zjeść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.16 23:59  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Bosse pogłaskał brata po grzbiecie, cieszył się, że już wrócił do siebie. Po dłużej chwili, kiedy już adrenalina przestała działać ramię przypomniało o sobie. Ubrania powoli nasiąkały krwią, wyglądało to nieciekawie, musiał się tym szybko zająć. Nie może stracić zbyt wiele krwi... w przeciwnym wypadku przysporzy im jeszcze więcej problemów. Spoglądał to na Rosę, to na Lassego, to na wielkiego kocura. Chciał żeby ta chora sytuacja się już rozwiązała. Niech wpieprzy te głupie krakersy i się od nich odwali. Pod wpływem bólu zaczął przeklinać w myślach i robić się niecierpliwy. Mocnym szarpnięciem zdarł pasek materiału ze swojej koszulki i niezgrabnie zawiązał nim ranę, mocno ją przy tym uciskając. Nie czuł się w tej chwili na siłach żeby cokolwiek zaproponować. Znowu położył dłoń na grzbiecie Lassego dając mu tym znak, że jest przy nim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.16 20:42  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Suzo patrzył się podejrzliwie na Rose. Mimo wszystko brak oporu ze strony Lasse przed zjedzeniem słonego herbatnika bardzo go zaskoczył. Pojawił się nieopodal nich i przyglądał. Mały kociak który podreptał do Lasse, poszturchał go kilka razy, ale po chwili Rosa wzięła go na kolana, a on zaczął zlizywać z jej palców okruszki herbatników, a następnie zjadł mały odłamek ze smakiem. Uznał, że Rosa nie jest taka straszna i wtulił się w nią bardziej. A pchły umierały radośnie przytłoczone świeżością jaka od Rosy biła. Suzo zmarszczył się cały na twarzy widząc całą scenę. Ale bardzo pochlebne według niego słowa, wywołały na jego pysku kolejny szatański uśmiech. Momentalnie ciastko zniknęło z ręki Anielicy.
- Jesteśmy kwita. Świetnie się bawiłem, polecam się. – puszysta kita zakołysała się lekko. – Eliot. Zostaw Panią i Pana Psa. Ja idę, mama nie będzie na ciebie czekać. – odwrócił się od zgromadzonych i rozpłynął w powietrzu razem z mgłą. Koteczek, który okazał się podopiecznym Suzo i jej kociakiem, zeskoczył z kolan Rosy i również zniknął im momentalnie z oczu.
Tak oto Rosa, Lasse i Bosse zostali sami i przeżyli spotkanie z Suzo, mamuśką z prawdziwego zdarzenia. Skończył się pełen wrażeń dzień. Mogą się uściskać nawzajem i cieszyć, że to kolejny dzień spędzony na padole desperacji zaliczony do przetrwanych.

Bosse: Krwawiące, poszarpane przedramię. Czas rekonwalescencji: 4 posty fabularne.
Lasse: Wybity lewy bark. Czas rekonwalescencji: 8 postów fabularnych.
Rosa: Siniaki, problem z oddychaniem. Czas rekonwalescencji: 5 postów fabularnych.
Wasza następna fabuła będzie musiała uwzględniać rany otrzymane w tym wydarzenia. Pytania? Zapraszam na pw~


Koniec interwencji.
MG odjeżdża
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.16 14:06  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Czyli, że krakersa nie będzie? Lasse był niepocieszony. Westchnął ciężko gdy tłusty kocur zniknął, a gęsta mgła rozpłynęła się w powietrzu. Jednak ulżyło mu, gdy tylko mama Suzo i jej kociak przestali im towarzyszyć. Przynajmniej byli już względnie bezpieczni. Jednak był jeden problem - było już praktycznie zupełnie ciemno. I jak teraz trafić do domu? Wziął głęboki wdech by zlokalizować zapach brata. Mimo, że Bosse stał niedaleko, futrzak miał problemy ze zidentyfikowaniem jego dokładnego położenia. Wolnym krokiem, od czasu do czasu pojękując, ruszył w stronę brata.
- Bosse? - szepnął cicho. Zimny wiatr owionął jego gołą skórę. Nie miał pojęcia gdzie obecnie leżą jego ubrania i szczerze powiedziawszy miał to głęboko w d... nosie. Nagle poczuł szarpiący ból w barku. Podczas biokinezy ramię przemieściło się, drażniąc przy okazji świeżo nabytą kontuzję. No cóż... Ktoś chyba na kilka dni będzie musiał zrezygnować z hasania jako pies. Lasse syknął głośno i chwycił się za rękę. Skulił się, a do oczu napłynęły mu łzy. Nie da się ukryć, że zbyt odporny na ból to on nie był.
- No i co zrobiłeś? - warknął do brata, jednocześnie wypinając na Rosę swe zacne, gładkie, jędrne, a przede wszystkim nieodziane poślady. Wstał i znów zrobił kilka kroków w stronę Bossego. Gdy był na tyle blisko by móc widzieć go dość wyraźnie, spojrzał na jego przedramię. Kawałek materiału przesiąknięty był krwią. Nie wyglądało to dobrze. Na tyle na ile Lasse był w stanie ocenić, Bosse musiał stracić sporo krwi bo jego twarz wyraźnie zbladła. Chociaż może mu się tak tylko wydawało. W końcu psy raczej słabo widzą w ciemności...
- Przepraszam. - szepnął ledwo dosłyszalnie. Był zły na siebie. Wiedział, że atak na brata tak do końca jego winą nie jest, ale mimo wszystko właśnie dotkliwie pogryzł najbliższą swemu sercu osobę i naprawdę bardzo źle się z tym czuł. Westchnął i przygryzł wargę.
- Jak teraz trafimy do domu?! - ocknął się nagle. - Ja po ciemku nie umiem! - perspektywa powrotu przez ciemne miasto zdawała się być znacznie bardziej przerażająca niż ukrycie się w jednym ze zrujnowanych budynków i przeczekanie do świtu.

~ wybity bark (regeneracja) 1/8
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.16 12:42  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Zaaaraz zaraz... to znaczy, że PAN kot był... mamą? Skonsternowana anielica uniosła jedną ze swych brwi do góry w geście wyraźnego zdziwienia, przypatrując się obu kotom nim te zniknęły im wszystkim z oczu. To zdecydowanie było dziwne i mało przyjemne spotkanie, miała nadzieję, że tak, jak Suzo się polecał, to mimo wszystko nigdy więcej na niego nie trafi. Gdzieś w duchu postanowiła sobie, że nieco rozważniej będzie wybierała czas i miejsce, gdy znowu najdzie ją ochota by odwiedzić Desperację.
Westchnęła ciężko, wciąż walcząc ze swoimi płucami o to, by móc spokojnie i pewnie wziąć kolejny oddech. Niestety nie udawało jej się to, pies ważył zbyt wiele i upadek na jej kruche ciało bardzo źle na nią wpłynął. Nie podniosła się z kolan, w tej chwili potrzebowała chwili dla siebie, nie chciała zmuszać swojego organizmu do wysiłku związanego z wstaniem i utrzymaniem się na nogach.
- Nic Wam nie jest...?- Odezwała się z trudem, wreszcie podnosząc wzrok na bliźniaków, po to by jej oczy ujrzały błyszczące, nawet w tej wszechogarniającej ciemności, pośladki Lasse. Momentalnie się zaczerwieniła i odwróciła głowę w bok, by spojrzeć w bliżej nieokreśloną przestrzeń, która na pewno nie miała nic wspólnego z nagością.
- Jeżeli ludzie naprawdę tak okazują sobie miłość to ja chyba nigdy nie chcę jej zaznać...- Szepnęła sama do siebie, przypominając sobie ten obrazek, gdy Lasse rozrywał przedramię swojego brata, podczas gdy ten praktycznie go podduszał. Z jednej strony była łowcy wdzięczna, bo być może te kły zamiast w jego ramię wbiłyby się w szyję anielicy, ale z drugiej... straszne, co geny wymordowanego robiły z tym chłopakiem.
- Dziękuję, Bosse.- Odezwała się głośniej, by ten jednak wiedział, że była mu wdzięczna. Sięgnęła do swojej sakiewki by wyjąć tą drugą butelkę wody, którą ze sobą miała. Odkręciła ją i upiła kilka niewielkich łyków.

Problemy z oddychaniem- 1/5
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.16 22:26  •  Ruiny fontanny - Page 14 Empty Re: Ruiny fontanny
Wylądowała delikatnie w pobliżu fontanny i zdematerializowała skrzydła. Kiedy to zrobiła, dostrzegła jedno zabłąkane piórko unoszące się w powietrzu więc wyciągnęła po nie rękę i pozwoliła, aby opadło jej na dłoń w swoim własnym tempie. W tym czasie na ruinach fontanny wylądował barwny Ikurua i również rozejrzał się po okolicy. Moreta westchnęła, a kiedy piórko wreszcie znalazło się na jej dłoni delikatnie zamknęła ją, myśląc o ostatnich wydarzeniach. Źle się stało, że dopuściła do tego, aby zgubić tyle piór. Nie lubiła tego.
Wdech... wydech...
Zamknęła na moment oczy wiedząc, że musi to opanować, ale było to ciężkie. Zawsze kiedy myślała o swoich skrzydłach oraz i ich piórach wpadała w ten stan. Szczególnie kiedy te zostały skrzywdzone.
Dziwnym było, że Ambriel darzyła swoje skrzydła tak głębokim uczuciem jakby były osobną istotą, ale nie mogła na to nic poradzić. Nie lubiła kiedy cierpiały, ba! Nie lubiła nawet kiedy ktokolwiek ich dotykał, niezależnie od tego kim był. Nie wspominając już o wytarganiu dwóch garści piór - na samo wspomnienie aż przeszedł ją dreszcz.
Wdech... wydech...
Powoli i spokojnie wracała do siebie cały czas trzymając jedno ze swoich piór w dłoni. Otworzyła oczy i spojrzała na Zaira, który w odpowiedzi otrzepał się i poderwał do lotu tylko po to, aby wylądować na jej wyciągniętej wciąż dłoni. Ze współczuciem przyłożył łebek do zamkniętej ręki i zapiszczał cichutko. Moreta uśmiechnęła się pocieszająco do przyjaciela i pogłaskała go wierzchem drugiej dłoni.
- Nie przejmuj się tym. Wiem, że się starałeś - powiedziała starając się aby jej głos brzmiał spokojnie. Bardziej chciała w ten sposób doprowadzić siebie do porządku niż jego.
Od samego początku dobrze wiedziała, że życie wśród ludzi będzie trudne, a jednak postanowiła to zrobić więc miimo wszystko nie żałowała tego, że dała się wyciągnąć Zairowi z ogrodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 23 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach