Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 24.10.19 0:18  •  (s) Ruiny laboratorium Empty (s) Ruiny laboratorium
RUINY LABORATORIUM


Kiedy jeszcze wielu z obecnie żyjących nie było na świecie, grupa naukowców rozpoczęła badania nad wirusem X. Projekt wypadł obiecująco, więc w niedługim czasie został sfinansowany przez M-3, w wyniku czego na terenie czerwonej pustyni powstało centrum badawcze. Było to o tyle dogodne miejsce, że niewiele istot przechadzało się po tym terenie. Jeżeli potrzebowano nowego obiektu eksperymentalnego, po prostu wybierano się na poszukiwania i wracano tutaj, gdzie – w mniemaniu pracowników – nikomu nie chciałoby się szukać towarzyszy. Eksperymenty trwały przez dobre dwa lata, a nie od dziś wiadomo, że wszystko, co dobre... w końcu kończy się źle.
Wystarczył jeden, mały błąd. Do dziś nie wiadomo, kto go popełnił i jak doszło do tego, że wirus ujrzał światło dzienne. Wiadomo tylko, że wszyscy, którzy przebywali w laboratorium, zaczęli cierpieć z powodu choroby. Przeliczyli się sądząc, że znajdą pomoc u władz. W stosunkowo niedługim czasie siły specjalne S.SPEC zostały wysłane, by zrównać z ziemią powstały budynek, a przy okazji pozbyć się problemu w najbardziej radykalny sposób.
Obecnie po laboratorium zostało tylko kilka poważnie zniszczonych ścian, otaczających gruzy i szczątki zniszczonych sprzętów. Dookoła terenu rozstawiono tabliczki, informujące oddziały wojska, że przekroczenie wyznaczonej granicy grozi zarażeniem. Śmierć zadomowiła się tutaj na dobre.

» link do poprzedniej wersji tematu «


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.19 20:36  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Ruiny syfu stworzonego przez S.SPEC wydawały się być tym miejscem, w którym stopa wymordowanej w życiu nie powinna stanąć.
Niespodzianka.
Wydawało się, że kilka następnych dni minie Włoszce w miarę spokojnie na warunki Desperacji, ale tak jak nad nowo powstałą Wisłą Desperacji, los ponownie stwierdził, że nie ma tak dobrze. Wyobraźcie to sobie - zdążyliście zapomnieć, że jakaś menda zniknęła wam z życia na dobre, po czym nagle, bez żadnego ostrzeżenia, ta sama osoba nagle się pojawia. Jak gdyby nigdy nic, z całą masą dramy, z czymkolwiek, cholera wie, jak było w tym przypadku. Po prostu nagle jest. Nawet jeżeli nie było go tydzień, to po jej akcjach z nimfami, to wyglądało tak, jakby minął kurewski rok.
Tak właśnie było ze Spadzińskim - kolesiem, który był zarówno koleżką, nieoficjalnym kochankiem, frajerem, ziomeczkiem, towarzyszem, skurwielem. Skubaniec nagle wrócił, i wyrósł jej przed oczami, sprawiając, że Włoszka prawie przekręciła się na miejscu.
Na powitanie dostał sierpowym prosto w mordę, a dopiero potem bluzą, którą zatrzymała sobie kiedyś tam, pod kamieniem.
A potem zaczęła pytać, gdzie go wcięło i dlaczego nagle wrócił. Martwiła się? No, trochę. Nawet, jeżeli nie chciała tego od razu przyznać, to jednak stworzyła mu tyle czarnych scenariuszy, że takimi wypełniłby niejedną książkę, i jeszcze zostałoby materiału na kolejne odsłony. Dość jednak rzec, że naprawdę miło jej było wiedzieć, że znowu pojawiła się morda, na którą może liczyć. I do szabli, i do szklanki.
Okazja na skorzystanie z jego usług towarzyskich trafiła się zaskakująco szybko - parę dni później, ni stąd, ni zowąd, dostała informację wprost z samej góry.
Nove, wytęż mózg raz jeszcze, jest sprawa.
Ta zamrugała tylko oczami, sięgając dłonią po jedną z butelek wina, próbując przypomnieć sobie prośbę.
Wilczur posłał podobno jakąś panienkę w ruiny, masz się nią zająć.
Pokiwała parę razy głową.
Za ładny uśmiech masz dodatkowe punkty, więc nie spierdol tego.
Ostatnie słowa wywołały u niej śmiech, który szybko przerodził się w cichutką rozpacz. Więc teraz, gdy po latach uwolniła się od składania do kupy ludzi spoza gangu, ponownie na pięć minut musi zakasać rękawy i błogosławić Desperację? Co jeszcze, ma im zrobić kurewską reklamę? Choć, trzeba przyznać, była ciekawa, jaką panienkę poderwał ich herszt. Nove od razu wbiła tam, gdzie był Rum, i zabrała go ze sobą na wycieczkę.

Gdy zbliżała się do ruin, powitała ją cisza, przerywana krokami jej, Wyżła, oraz Paolo, który radośnie (jak na Raviera) dreptał za nią, co chwila się rozglądając.
- ...I pamiętaj, nie spierdol tego. Dzisiaj, o zgrozo, nikogo nie straszymy - rzuciła na koniec, posyłając spojrzenie Rumie. - Jak tylko załatwimy tę sprawę, masz mi sporo do opowiedzenia - i nie myśl, że możesz zabawić się w ninja i znowu zniknąć, signore. Przede mną tak łatwo znowu nie zwiejesz.
Dopilnuje tego, choćby miała skubanemu GPS założyć.
Najpierw jednak czekała ją praca.
                                         
Nove
Bernardyn     Opętana
Nove
Bernardyn     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Federica Vanessa Carramusa


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.19 22:53  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Nigdy nie spodziewał się tego, że mógłby wywrzeć na kimś tak bogatą gamę przeróżnych emocji. Od radości, po smutku, od wkurwienia do żalu. Właśnie w tym momencie Nove, jego najdroższa towarzyszka tutejszego życia, przejawiała chęci czysto destrukcyjne. W końcu nie zniknął na tak długo. Mimo wszystko cieszył go ten fakt, bo wiedział, że jej zależało, a gdzieś tam w jej oczach mógł dostrzec iskrę ulgi, jak i radości kiedy widziała tą wytatuowaną mordkę. W końcu każdy okazuje radość na swój porąbany sposób, czyż nie?
Rumcajs również nie powinien być jej dłużny. Nie widzieli się długo, a on w porównaniu do niej nie mógł o Nove tak po prostu zapomnieć. Zbyt silne uczucie trzymało go w stosunku do tej kobiety. Dlatego poniekąd ciągle gdzieś z tyłu głowy odczuwał poczucie obowiązku, aby koniec końców wrócić do kryjówki tuż po tym jak wylizał się ze swoim ran wojennych. Trochę to trwało, ale koniec końców udało mu się dotrzeć.  
Dlatego mimo wszystko wybaczył jej lewy sierpowy, który siarczyście go zabolał jak skurwysyn. Może była i drobna, ale jakąś siłę w tych małych rączkach z pewnością miała. I nawet po tym rozkosznie bolesnym uderzeniu na jego ustach pojawił się krótki uśmiech. Choć w pierwszej chwili dało się dostrzec cień niezadowolenia, chociażby z samego faktu, że oberwał. Czy spodziewał się tego od niej? Martwiłby się, gdyby rzeczywiście tego nie zrobiła, więc tak. Spodziewał się takiego zachowania po niej.
Dlatego dość szybko wyręczył ją w pierwszej prośbie, którą do niego miała. W zasadzie gdyby sam dowiedziałby się o tym, że miałaby sama wędrować po Desperackiej Puszczy, bez mrugnięcia okiem zasugerowałby swoją pomoc. Lubił jej towarzyszyć w wyprawach i bronić od ewentualnych chłystków. Przez brak doświadczenia częściej on dostawał po mordzie, ale jednak pewne zachowania i priorytety z wojska zostały. Umiał się bić, pomimo tego, że głównie był tylko strategiem.

Rumcajs zabrał ze sobą jednego psa, Goledena Retrievera, który został wytresowany specjalnie do ratowania innych. Uznał, że mógłby się przydać, skoro do tego zadania chcieli wysłać Bernardyna. Pies z reguły był troskliwy i potulny. Słuchał się stanowczych rozkazów właściciela, więc gdy przychodziło do realnego zagrożenia psa, ten natychmiast potrafił się wycofać. Tymczasem ze spokojem przemierzał równe spokojne kroki Wyżła, który dotrzymywał kroku swojej drogiej znajomej.
Ja miałbym spierdolić? — rzucił, jak na typowego polaka przystało, wesoło uśmiechając się w stronę towarzyszki, która najwyraźniej tym razem mówiła to całkiem poważnie. Prawdą było, że Rumcajs dość często sobie żartował lub wplątywał się w przeróżne kłopoty, ale generalnie starał się swoją pracę wykonywać dobrze. Więc jeśli na poważnie mówiła, aby tego nie spierdolił, to tak właśnie będzie — W sumie co tu opowiadać? Ale chętnie zakorzenię się z Tobą przy dobrym piwku. Może uda mi się wyciągnąć Cię na coś więcej — dodał, posyłając jej dość znaczące i oczywiste spojrzenie. Byłby kretynem, gdyby nie przyznał, że poniekąd tęsknił, a także martwił się o nią kiedy go nie było. Lubił jej złośliwą i luźną osobowość, a także bardzo ukochał sobie te włoskie ciało. Nic więc dziwnego, że miał ochotę wrócić do dawnych czasów. Mimo to z jego ust wydobył się przyjemny śmiech, a sięgając w jej stronę dłonią, zmierzwił jej włosy, tworząc na Nove głowie lekki bałagan.
Oh? To ciekawe. Bo jednak trochę mi się udało — zażartował czysto złośliwie, posyłając jej równoznaczne spojrzenie — Poza tym, z tego co mi z plotek już wiadomo, to Ty też zniknęłaś. Więc co to za oszczerstwa, w momencie gdy Ciebie też nie było? A gdybym siedział jednak w kryjówce, to co wtedy? Też mógłbym Ci walnąć sierpowego dla wyrównania rachunków? — spytał, poniekąd ciągnąc żart dalej, ale dało się także dostrzec tam nutkę powagi, która przez cały czas kryła się w ironicznym tonie głosu.


Ostatnio zmieniony przez Rumcajs dnia 04.01.20 0:24, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Rumcajs
Wyżeł weimarski    Opętany
Rumcajs
Wyżeł weimarski    Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Adam Spadziński, który jest znany jako Rumcajs.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.19 3:09  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Patrzyła na niego lekko kiwając głową w górę i w dół gdy mówił o ruinach. Często się tam pojawiała, w poszukiwaniu schronienia. Nie wiele osób się tam zapuszczało, było to względnie bezpieczne miejsce na przenocowanie czy zebranie sił. Delikatny uśmiech nie schodził z jej ust gdy wsłuchiwała się w jego kolejne słowa. Starała się zapamiętać jak najwięcej i nie chodziło tu o informacje. Barwa jego głosu była dość specyficzna. Cały ON zdawał się być inny od reszty, a może to były tylko pozory? Mógł być świetnym aktorem przecież.
"Pasuje ci to?"
- Oczywiście.. - potwierdziła nie dowierzając że po tym co dla niej zrobił był gotów jeszcze bardziej się angażować w jej los. Spotkało ją tyle dobroci dzisiaj! Przykre wspomnienia z nadgorliwym barmanem dawno poszły w niepamięć a blizna która pewnie pozostanie na szyi przez długi czas prędzej będzie przypominać jej spotkanie z Wilczurem niż z jaszczurem. Wcale nie tak łatwo obrócić paskudne wspomnienia w coś dobrego, ale jemu się to jakoś udało.
Przechyliła lekko głowę w bok, przyglądając się jak wymordowany powoli, z tą ostrożnością rozwiązuje supeł chusty z paska. Nie wiedziała co on właściwie robił i czemu. Ale szybko dostała odpowiedź na te pytania. Aż jej przez tą krótką chwilę odjęło mowę. Wysunęła ostrożnie dłoń przed siebie, zatrzymując ją na kilka centymetrów przed kawałkiem tkaniny. Spojrzenie przeniosła z chusty na twarz Wilczura i po chwili ostrożnie ją od niego wzięła. Wyglądała na baaardzooo starą.
Źrenice nieco się powiększyły na wzmiankę że mogłaby zostać czyimś celem, aż białe futro na ogonie pod kimonem się nastroszyło. Przełknęła ślinę przyciskając podarowaną rzecz do piersi. - Będę ostrożna.. - odpowiedziała w oczekiwaniu na jego imię. To nigdy jednak nie padło. Nie rozumiała czemu nie chciał zdradzić jej tej informacji. Plotki na jego temat już nie miały żadnego znaczenia. Liznęła tylko powierzchnię tego jaki mógł być Grow, chciała go jeszcze kiedyś spotkać. Liczyła na to w chwili gdy dał jej swoją własność. Wiedziała że to tylko na chwilę. Liczyła na to gdzieś na dnie naiwnego serduszka. - Jestem ci taka wdzięczna.. zrobiłeś dla mnie tak wiele.. Zrobię wszystko żeby znaleźć tego twojego znajomego. - odpowiedziała dociskając chustę mocniej do piersi.
Patrzyła ze spokojem jak powoli ruszył w swoją stronę, nie odwróciła wzroku ani na chwilę od jego znikającej w oddali sylwetki. Opuszkami lewej dłoni delikatnie sunąc po brudnym bandażu na szyi. Zbliżyła chustę do twarzy. Pachniała NIM. Wilczura już nie było w pobliżu, ale jego zapach jeszcze się unosił w powietrzu. Już tęskniła za jego towarzystwem, za tym poczuciem bezpieczeństwa gdy był tuż obok. Schowała tkaninę za materiał kimona na dekolcie. Tak żeby schować ją przed wzrokiem innych.

***

Marsz do ruin zajął jej dwa razy więcej czasu niż wykalkulował Grow. Ale to dlatego że straciła sporo krwi już wcześniej i była zmęczona. Znalazła miejsce w którym mogła usiąść, schować się przed całym światem. Czekała, nasłuchiwała. "Nie zdążyłam zadać mu ważnych pytań odnośnie tego anioła. Oby jego opis mi wystarczył do poszukiwań." przemknęło jej przez myśl gdy oparła policzek na pociągniętych kolanach. - Szkoda że nie dał mi nic z jego zapachem.. łatwiej by było go znaleźć.. - wymamrotała sama do siebie układając się tak aby móc w spokoju przestać się.
Otworzyła ślepia po kilku godzinach, rozglądając się uważnie po okolicy. Nastawiła ogromne, białe uszy i nasłuchiwała. Cisza. Przez myśl przeszło jej że mógł ją po prostu spławić. Albo osoby które miały przyjść z pomocą, olały sprawę. Zmrużyła ślepka, wpatrując się w jakiś martwy punkt na ziemi. Ile tak trwała? Ciężko było określić. Lewe uszko drgnęło wyłapując czyiś głos. Nastawiła drugie uszko. Ktoś był nie daleko i zdawał się zbliżać w jej stronę od boku.
Przełknęła ślinę, wyczuła czyjeś zapachy. Wyściubiła nosek zza winkla jednej ze zniszczonych ścian. W oddali widziała dwie postacie, jakaś bestia i pies. Podkuliła ogon pod siebie i ostrożnie się wychyliła. Powoli ujawniając swoją postać zbliżającej się parze. Gdy zbliżyli się wystarczająco, skinęła im lekko głową. - Um.. czy.. czy jesteście ber.. bernardynami? - wydukała nieśmiało. Chusta od wilczura nadal byłą schowana pod warstwą kimona, ukryta przed wzrokiem obcych. - Czy przysłał was.. ten.. ten wymordowany z DOGS? - byłoby łatwiej gdyby znała jego imię!!! - Miał dwukolorowe oczy.. prawe niebieski, lewe złote.. taką bliznę po prawej stronie twarzy jakby ktoś go zadrapał do krwi.. i był taki wysoki.. - przy ostatnich słowach próbowała mniej więcej pokazać domniemany wzrost Wilczura. Starała się jakoś opisać wymordowanego. Nie było to łatwe a będąc w centrum uwagi czuła się lekko zażenowana.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.19 16:29  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
- No chyba nie spróbujesz mi wmówić, że jesteś Księżniczką Perfekcji, co? - rzuciła wysokim tonem, wywracając oczami  - Skarbie, daj mi dwadzieścia - nie, dziesięć minut - a zdołam znaleźć parę przypadków, nawet z moją dziurawą pamięcią. Chcieć to móc, a przegrane innych pamiętam bardzo dobrze. Szczególnie Twoje, dzieciak taki jak Ty wymaga niewielkich zasobów.
Pan Spadziński wszak musiał pamiętać, że choć wyglądał na o wiele starszego od Włoszki, to jednak ona biła go doświadczeniem (oraz sklerozą starczą, ale to pominiemy) w tym sektorze. Stąd gdy zaczął mierzwić jej głowę, ta wydała z siebie krótki pomruk niezadowolenia, i wykonała szybki krok w bok, co by uwolnić się spod jego ręki, poprawiając niesforne włosy.
- Daj spokój, wszyscy wiedzą, że znikam. Nimfy leśne, likier sprzed lat od Rajki, wróżenie z kart, dzikie Raviery... - machnęła ręką, wyliczając powoli losowe fakty, które mogły zagrać po jej stronie - Dzieciaki takie jak Ty znikają i nie wracają. I proszę bardzo, spróbuj, kochanie. Wpierdolę ci w zamian za to w pysk takie zielsko, że będziesz rzygać następny tydzień.
Cholera, nikt nie jej uwierzył w historię z nimfą, a to kurestwo było złośliwe jak jasna aniela! W dodatku oferowała jej taki arsenał ziół, że naukowcy S.SPECu łapaliby się tylko za głowy, jakby ujrzeli to wszystko - w zamian za to dawano jej subtelny niczym borowanie zęba znak, by testować to na najbardziej irytujących Psach. Jekyll z pewnością ucieszy się na widok nowej zabawki do uszczęśliwiania pacjentów.
Kontynuowałaby rozmowę, gdyby nie nagła reakcja Paolo, który nagle zaczął wydawać z siebie dźwięki, chcąc zwrócić na siebie uwagę Włoszki. Ta podrapała się po głowie, posyłając mu spojrzenie. Ravier zaczął powoli tupać w kierunku miejsca, gdzie wydawało mu się, że usłyszał jakiś dźwięk. Nove dała szybki znak Rumcajsowi, aby przygotował się na nagłe spotkanie, podczas gdy sama powoli ruszyła za Ravierem. Szczęśliwie jednak, zza jednej ze ścian budynku wychyliła się czyjaś głowa, a następnie padło pytanie.
Trafiony zatopiony.
- No nie wiem. Jesteśmy? - machnęła ręką, na której luzem wisiała chustka DOGS, przyglądając się badawczo nieznanej dziewczynie. W mig zauwazyła, że jej kimono w okolicach dekoltu było zakrwawione, choć ciężko było od razu powiedzieć, kiedy i dlaczego doszło do akcji, która by tak ozdobiła jej ubiór.
Zaraz potem zaczęła opisywać osobę, która rzekomo ją wysłała, podczas gdy Włoszka stała ze skrzyżowanymi rękami. Wymordowany, podwójny kolor oczu, blizna na mordzie i w miarę wielkie - tak, opis zdecydowanie jej kogoś przypominał. Posłała Rumcajsowi krótkie spojrzenie.
- No, każdy kto widział parszywą mordę raz, opisze go w miarę nieźle, więc uznajmy, że kojarzę. Coś jeszcze? - spytała pewnym tonem głosu, kierując swój wzrok ponownie za zaplamione krwią kimono. Każdy, kto zobaczył Wilczura choć raz, mógł powiedzieć, że ktoś go wysłał. Nove pamiętała też, że była to dziewczyna. Jedyne co ją ograniczało, to czas. Była pewna, że nie miała czegoś pod ręką dla pewnego potwierdzenia?
                                         
Nove
Bernardyn     Opętana
Nove
Bernardyn     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Federica Vanessa Carramusa


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.20 1:10  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Jakbym śmiał. Ale Ty też nią nie jesteś wbrew Twoim wygórowanym oczekiwaniom — odezwał się z początku dosyć luźno i beztrosko, nie chcąc przy tym nikogo urazić, w szczególności jej. Niemniej dalsze słowa uderzyły go na tyle, że zdołał poczuć niewinne ukłucie w okolicy klatki piersiowej. Wiedział, że nie miał tysiącletniego doświadczenia, ale posiadał umiejętności, które osoby w jego młodym wieku ich kompletnie nie znali, przez co nie byli ani trochę przygotowaniu na tutejsze warunki. On tuż po ponownym ożywieniu szybko otrząsnął się i przyzwyczaił się do nowej rzeczywistości. Wkręcił się w DOGS, a niewiele później zdołał przekonać stado rozbójników do tego, aby być tym cholernym strategiem. Niejednokrotnie dowodził misjami, które nie wychodziły mu aż tak najgorzej. Jak na przysłowiowego gówniarza miał całkiem niezłe osiągi, a i wciąż żył pomimo tego, że ciągle spotykał go jakiś syf. Uważał więc, że słowa, które padły ze strony wymordowanej były nie na miejscu. Może gdyby dogłębniej znała jego historię, to, że był wojskowym i żył pośród Psów, a po czteroletnim doświadczeniu osiągnął aż tyle, byłaby wstanie bardziej uwierzyć w to, że potrafił o siebie zadbać całkiem nieźle.
Widocznie nie tylko odnośnie swojego życia zaczynasz mieć małą amnezję, Federico — rzucił z lekka pretensjonalnie, bo pomimo tego, że dziewczyna rzeczywiście biła go wiekiem, to sądził, że mimo wszystko zdążył już wielokrotnie udowodnić to, że stał na równi. Stąd nawet nijak skomentował jej cofnięcie się. Jedynie wzruszenie ramionami dało znać, że w zasadzie mógł mieć to głęboko, co było oczywiście nieprawdą. Oboje doskonale wiedzieli, ze mu zależy. Zawsze zależało.
Nazwij mnie jeszcze raz dzieciakiem, a rzeczywiście skończysz z prawym sierpowym na Twojej niewyparzonej jadaczce i prędko przekonasz się, że Twoje życiowe doświadczenie nie będzie się z nim równało — rzucił, najłagodniej jak na polaczkowatego dresa przystało, starając się przy tym zachować stoicki spokój i życiową wyjebkę, którą miał w nawyku. Nie spodziewał się, że na wyprawie, przy której chciał ją chronić, to on na chwilę obecną będzie jej największym zagrożeniem. Bernardynka, jak to kobieta, przypadkowo bądź nie, uderzała w najczulsze punkciki jego małego, męskiego ego. I jak na typowego samca alfę przystało musiał pokazać, że nikt nie powinien wjeżdżać mu na ambicje.
Chciał dodać coś więcej, niemniej krótkie, ale ciche szczęknięcie Oberona, jego psa sprawiło, że odwrócił spojrzenie w tym samym kierunku, gdzie znajdował się łeb jego czworonoga. I nie tylko jego. Mężczyzna westchnął, trochę ciężko, ale mentalnie przygotował się na spotkanie, które zaoferował im Wilczur. Przywołał swojego psa do nogi, który szedł z nim w przysłowiowe ramię w ramię, z uwagą przyglądając się miejscu, w którym czekała na nich wymordowana. Nic więc dziwnego, że nóż bojowy, który spoczywał w pochwie ani nie drgnął, choć jego mięśnie były spięte i gotowe na odparcie ewentualnego ataku.
Kto jest ten jest — odezwał się, odkaszlawszy w zamkniętą dłoń i wymownie spojrzał się na Nove, po czym jego z lekka wymęczone spojrzenie zostało utkwione na sylwetce nieznajomej. Więc w tym momencie Wilczur zgrywał z bohatera tej urokliwej panienki, a teraz oni mają sprawić wrażenie miłych i potulnych? Co za cudowne zakończenie. Całe szczęście, że on nie musiał świecić chustą na prawo i lewo jak Bernardynka, ponieważ bardzo dobrze dało się zauważyć ją na jego szyi. Idealnie ogrzewała jego szyję przed zimnem, który i tak nie był dla niego straszliwy. W końcu był zimnolubnym stworzeniem.
Szybko jednak przybrał równie uważne spojrzenie co kobieta. Nie chciał jednak być aż tak surowy dla kobiety, dla której mieli być mili i zachowywać się jak zawodowcy, toteż posłał jej pełen uznania oraz wdzięku uśmiech. Nie miał oporów, aby przy Nove zachowywać się dla kobiet w szczególny sposób. Lubił je, więc mimo wszystko nie chciał wychodzić przy nich na buca, którym czasem niestety bywał. Mimo to nie mógł być całkowicie dla niej uprzejmy do póty nie pokaże im coś, co powinna mieć od chwili, w której rozstała się z Wilczurem.
To prawda. Powinno być coś jeszcze. Czas nas goni, a Twoja rana wymaga odpowiedniej opieki medycznej — przyznał, o nieco łagodniej niż kobieta stojąca obok niego, lecz w tym wszystkim nie brakowało stanowczości. Pies mimowolnie spojrzał na właściciela, czekając na konkretny znak. Czuł, że kobiecie coś dolega, jednak do póki nie wyda konkretnego rozkazu, nie mógł ruszyć się nawet o milimetr.
                                         
Rumcajs
Wyżeł weimarski    Opętany
Rumcajs
Wyżeł weimarski    Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Adam Spadziński, który jest znany jako Rumcajs.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.20 21:39  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Nie spodziewała się tak sporek grupy. Pies, ravier i dwóch wymordowanych. Przełknęła nieco głośniej ślinę. Czułą jak strach zaczyna się budować wewnątrz drobnego ciała. Grow dotrzymał słowa, przysłał kogoś do pomocy. Dotknęła ostrożnie zabrudzonego bandaża należącego wcześniej do Wilczura. Obserwowała z uwagę stojących przed nią członków DOGS. "Spokojnie Sei.. On ich przysłał żeby mi pomogli.. żeby mi pomogli.. ale.. jak ja im się odwdzięczę za tą pomoc?" nie przemyślała tego. A mimo to stali kilka kroków przed nią czekając aż białowłosa się w końcu ruszy.
Zrobiła kilka kroków w ich stronę. Szła powoli, bez pośpiechu i bez gwałtownych ruchów. Machnięcie dłoni Nove na której była zawiązana żółta chusta przykuło uwagę lisiczki nieco bardziej. Przeniosła po chwili spojrzenie na stojącego obok kobiety mężczyznę. On też miał taki sam kawałek materiału, tyle że zawiązany na szyi.
Strach na chwilę ją sparaliżował po wypowiedzi Nove, sierść na kicie schowanej pod kimonem się zjeżyła. Kolejne chwiejne dwa kroki w ich stronę. Zatrzymała się jednak słysząc ostatnie słowa Ruma. - Ah..! Tak.. oczywiście.. - przypomniała sobie w końcu. Sięgnęła ostrożnie dłonią do dekoltu i wsunęła palce za materiał ubrudzonej tkaniny. Po chwili wyjmując zza ubrania taką samą żółtą chustę jaką posiadali obcy. - Miałam wam to pokazać.. dla.. dla potwierdzenia.. prawda? - wydukała nieco bardziej nieśmiało. Oczywiście nie zamierzała im tego oddać. Wilczur jej to dał i odda mu chustę do rąk własnych przy następnym spotkaniu. Z chustą w dłoni zmniejszyła już całkowicie dystans. Nadal czuła się nieswojo, zwłaszcza że była ranna. - Przepraszam że jestem kłopotem.. - wymamrotała nieco cichszym tonem głosu.
Rana na szyi płytka nie była, bandaże które dostała od Wilczura zdążyły miejscami nasiąknąć posoką. Czuła wstyd będąc na łasce obcych osób, jeszcze większy wstyd czuła że nie miała przy sobie absolutnie nic co mogłoby im zrekompensować tą wyprawę. A może było coś, co Bernardynka mogła od niej przyjąć w ramach drobnej zapłaty? Przełknęła głośniej ślinę. Czekając na to co zrobią wysłannicy Growa.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.20 10:49  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Brew Włoszki powędrowała do góry na słowa wyżła, choć z jej ust nie padło ani jedno słowo. Była pewna, że nie musi zbyt mocno tego komentować. Wypięła tylko dumnie pierś, dając pełen znak, że i owszem, może nie jest perfekcyjna, ale przynajmniej obydwoje byli na tym samym poziomie spaczenia.
Jednak kolejne słowa, w dodatku okraszone jej własnym imieniem, skutecznie starły uśmiech Nove, a ledwie widoczne oczy zza maski zwężyły się, lustrując Rumcajsa ostrym spojrzeniem. Nie sądziła, że tak prosto nadepnie na jego dumę tylko dlatego, bo nazwała go dzieciakiem. Jednak mówiła to, co myślała, jak zawsze - ludzie pojawiali się i znikali, a im dłużej żyjesz, tym bardziej się do tego przyzwyczajasz. Jasne, nie znała jego całej historii. Ale pod tym względem byli w pełni kwita, bo Rumcajs też posiadał spore braki. Choć może lepiej, historia była historią.
Ironicznie jednak zirytowała ją nie tyle "groźba" Wyżła, co fakt, że użył jej imienia w miejscu, gdzie mogli się kręcić inni ludzie - a ona nie raz zaznaczała, co o tym myśli.
- Nie zadzieraj swojego pięknego nosa tak wysoko tylko dlatego, bo Twoja duma może być tak szybko tknięta - odparła w swoim ojczystym języku chłodnym tonem. - Nazwij mnie imieniem raz jeszcze, a porozmawiamy inaczej.
Byleby tylko nie marnować zbyt wiele czasu, bo praca czekała, a szkoda by było, żeby ją spalić. No i jeszcze potem musiałaby męczyć Jekylla albo Jaskier, bo co najmniej jeden Bernardyn musiałby zająć się dwójką obrażalskich debili po małej kłótni.
Ale tak, musiała wrócić myślami w pełni w stronę nieznajomej dziewczyny, czekając grzecznie na to, aby dała jej ten dowód, że jest tym, kim miała być. Palce Nove zacisnęły się na torbie, gdy ta sięgnęła po coś w głąb swojego kimono, aż w końcu wyciągnęła chustę. Szybkim krokiem podeszla bliżej i przyjrzała się jej, oceniając jej autentyczność, jak i rodzaj psa, który się na niej znajdował.
Tak, teraz mogła mieć pewność. To była chusta Wilczura.
- Bingo. - Nove kiwnęła głową i natychmiast sięgnęła w głąb torby, szukając swojej apteczki. - W takim warunkach mogę pracować... Hm?
Na jej ostatnie słowa zamrugała, zatrzymując się w połowie wykonywanego ruchu, po czym uśmiechnęła się szeroko, śmiejąc się.
- Panienko, w obecnej chwili mam wrażenie, że wreszcie mam normalnego pacjenta we własnych rękach! Serio, nie żartuję. Wystarczy, że będziesz wykonywać moje polecenia, a łatwo się dogadamy. Najpierw musisz mi dokładnie pokazać swoją ranę... I pewnie będzie trzeba pozbyć się tych bandaży, bo i tak przeciekają. Zszyję to jakoś. Nie przeszkadza ci obecność tego maczo za mną?
                                         
Nove
Bernardyn     Opętana
Nove
Bernardyn     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Federica Vanessa Carramusa


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.03.20 18:15  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Położyła uszy po sobie słysząc magiczne słowo z ust Nove po tym jak bernardynka z bliska się przyjrzała chuście. Seiyushi sama wpatrywała się w materiał tkaniny przez dłuższą chwilę. Wilczur dobrze ją już zdołał wymiętosić pewnie przez te wszystkie lata. Ale była tak nasiąknięta jego zapachem ze nie musiała tkaniny przykładać blisko noska żeby poczuć tą przyjemną woń. Koiła i uspakajała w jakimś stopniu, kojarzyła się z bezpieczeństwem. Podniosła spojrzenie na kobietę przed nią, nieco zaskoczona dalszymi słowami. Przechyliła lekko główkę w bok. Po wypowiedzi blondynki skinęła ostrożnie głową. Jednak ruch szyi sprawiał ból, gdy mięśnie się poruszały, gdy skóra się napinała. Zrobiła kilka kroków w jej stronę. - Dziękuję za pomoc.. to bardzo miło z twojej strony.. a obecność twojego towarzysza mi nie wadzi.. - zaczęła nieco ciszej. Z początku wydawała się groźna z oddali. Teraz zalążki strachu jaki wzbudzała w lisiczce powoli zaczęły zanikać. Prawą ręką złapała za włosy i odchyliła je całkowicie, żeby nie przeszkadzały. Lekko odchyliła głowę w bok z cichym sykiem. Żeby kobieta mogła lepiej się przyjrzeć ranie. Pod bandażem miała trzy długie rysy sięgające obojczyka. Nie trzeba było być geniuszem że się zorientować że inny wymordowany zostawił jej tak paskudną pamiątkę. - Czy zdradzisz mi imię tego wymordowanego, który was tu wysłał? - chciała poznać chociaż imię. On sam nie chciał się przedstawić. Nie rozumiała czemu, to było tylko imię. Jeśli obawiał się swojej reputacji to zupełnie niepotrzebnie. Seiyushi nie była dobrze poinformowaną osobą żyjącą na Desperacji. Nie znała tych ważniejszych osób. Nie wiedziała kogo należało się wystrzegać a przed kim składać pokłony z szacunku. - Wszyscy członkowie Dogs tak dbają o sowich? Jak rodzina? - spytała z ciekawości.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.20 20:07  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Widząc, że Rumcajs stracił werwę i kręcił się, aniżeli odpowiadać na jej docinki, Nove zdecydowała się krótko mu zalecić, aby pilnować wraz z psem i Paolo tego, co działo się wokół, aniżeli mieszali się w jej pracę. Co jak co, skoro młoda miała klątwę Wilczura nad sobą - błogosławieństwem wszak trudno było to nazwać - to musiała pokazać jej, jakimi wirtuozami byli ci, którzy zasługiwali na chustę Barnardyna. A Nove, choć magistrem czy doktorem nigdy nie została, miała całe stulecia, aby rozwinąć swoje zaplecze do niemalże perfekcji, przynajmniej na tyle, ile pozwalały jej warunki Desperacji. Jekyll był jednym z niewielu, którym pozwoliłaby na komentarze.
Na słowa dziewczyny nie zareagowała jakoś specjalnie, pozwoliła sobie tylko skinąć głową, posyłając jej przyjazny uśmiech. Poczekała spokojnie, aż ta ujawni jej swoją ranę i gdy tylko miała ją na wierzchu, zbliżyła się na tyle blisko ile mogła, i zaczęła badawczo się jej przyglądać, w tym czasie lekką ręką rozcinając prowizoryczne bandaże spod Wilczurowej ręki. Nie były złe, jednak przeszkadzały - a przy ranach po czymś pokroju tak głębokich zadrapań trzeba było pracować już teraz, aby je nieco odświeżyć. Lewa ręka Włoszki sięgnęła do apteczki, szukając resztki płynu do dezynfekcji ran i jakiegoś materiału, który by pomógł.
- Pytasz o trudne rzeczy, a imiona na Desperacji szybko tracą na znaczeniu. Nie mam racji, kolego? - wzrok Nove skierował się ku Rumcajsowi, ale nie czekała zbyt długo na jego odpowiedź. - Skoro sam Ci nie powiedział, miał coś na myśli. Albo był uparty, cholera go wie. Nie sądzisz, że najpierw byłoby miło poznać twe imię? I uwaga, będzie boleć, ale ku dobrej wierze, signorina. Zaciśnij zęby i postaraj się nie ruszać, a upewnię się, że nic złego ci nie wejdzie w tę ranę.
Gdy tylko uzyskała jakąś reakcję, powoli przyłożyła nasączony płynem materiał, starając się jednak nie wyrządzić zbyt dużo bólu dziewczynie. Co jak co, dawała dobre pierwsze wrażenie, mogła liczyć na mały bilet litości ze strony Bernardyna. Gdy tylko upewniła się, że rana jest wystarczająco dobrze zdezynfekowana, wyciągnęła kolejne przedmioty, starając się sprawnie zabezpieczyć i zszyć okropne szramy. Piękne nie będą, ale lepsze to jak prowizorka Growa. Na pewno jest skuteczniejsza.
- Hm? - mruknęła, nie odrywając oczu od swojej pracy. - Jak to się mawia, dbamy o swoich, niezależnie jakie maniany odpierdalają... Można by i to rodziną nazwać, ale mocno jebniętą. Choć miło wiedzieć, że masz zawsze jakieś zabezpieczenie za plecami. Z pewnością różnimy się wiele od zdradzieckich szumowin pokroju Smoków.
                                         
Nove
Bernardyn     Opętana
Nove
Bernardyn     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Federica Vanessa Carramusa


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.20 15:16  •  (s) Ruiny laboratorium Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Wpatrywała się w Nove z zaciekawieniem. Nie rozumiała pierwszych słów. "To imię może stracić na wartości?" przemknęło jej przez myśl. Speszyła się trochę zapytana o własną godność. - Ah, gdzie moje maniery.. bardzo przepraszam.. Mam na imię Seiyushi. A.. a wy? - na twarzy zdawał się pojawić lekki rumień wywołany zażenowaniem. Przełknęła ślinę, lekkim skinieniem głowy dając do zrozumienia że postara się podążyć za instrukcje jakie wytyczyła jej Bernardynka. Czekała aż pani medyk zacznie działać, widziała jak wyciąga coś z apteczki. Czuła jak zaczyna jej się robić gorąco. Gdy przyłożyła nasączony materiał do rany, jęknęła z bólu głośniej. Czuła jak łzy szybko napływają do oczu. Bolało jak jasny skurczysyn. Ale starała się nie odsuwać i nie kręcić. Wolna dłoń zacisnęła się na materiale brudnego kimona, ta co trzymała włosy również zacisnęła się na białych pasmach z większą siłą. Chciała nie czuć bólu, chciała żeby odszedł w zapomnienie tak szybko jak tylko się pojawił tego dnia.
Drobna ulga pojawiła się gdy kobieta skończyła dezynfekować ranę. Odetchnęła cichuteńko pod nosem. Spojrzenie przeniosło się na Nove gdy zaczęła wyciągać kolejne rzeczy z apteczki. Szczęka sama się mocniej zacisnęła, oddech się pogłębił. Rana nadal piekła niemiłosiernie. Ale musiała to przetrzymać. Wzięła większy wdech widząc jak Bernardynka zbliża się ponownie do jej szyi i zacisnęła mocniej powieki, zaskamlała cicho pod nosem. Nie była ze stali, nie była wytrzymała.Czuła jak ciepłe łzy powoli suną po policzkach. Ręce trochę drżały, ogon pod kimonem się napuszył i podwinął samoistnie. Uszy położyła po sobie i starała się z całych sił żeby wytrzymać to paskudne uczucie, grzebania przy szramach. Gdyby była tylko jedna, ale były aż trzy głębokie rysy. Cały przód szyi miała obolały, każdy dotyk sprawiał że mimowolnie drgała, choć starała się z całych sił żeby nie utrudniać pracy kobiecie. Fakt że opowiadała o Gangu jakoś odwracał odrobinę uwagi. Starała się skupić na jej słowach a nie na tym że majstrowała przy jej szyi. - To.. brzmi.. bardzo ładnie.. - wydukała przez łzy. Kojarzyła smoki, wiedziała że to grupa najemników działająca na Desperacji. Jednemu nawet pomogła raz w potrzebie.
Nie zamierzała odpuszczać poznania imienia swojego wybawiciela! - Ten wymordowany powiedział.. że członkowie Dogs lepiej go przedstawią niż on by to zrobił.. - dodała po chwili wbijając palce mocniej w materiał ubrania i swoje włosy. - Bardzo się wahał gdy spytałam o imię.. nie wiem czy się wstydził.. - dodała po chwili. Nie rozumiała jego zachowania z tamtej chwili. Może powinna go była złapać za rękę i nie puszczać póki by z niego tej informacji nie wyciągnęła? - I tak będę musiała go odnaleźć.. odwdzięczyć się za to co dla mnie zrobił.. za ratunek.. i teraz.. za wysłanie swoich towarzyszy.. za dużo mu zawdzięczam.. znając jego imię pomoże mi go odszukać.. Desperacja mała wcale nie jest.. - wyjaśniła jej swoje motywy i plan działania. Co jakiś czas jeszcze zasyczała głośniej z bólu. Miała nadzieję że Nove nie długo skończy.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach