Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 23 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 23  Next

Go down

Pisanie 28.01.16 21:24  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Na początku w ogóle nie zauważył przybycia Rosy - był zbyt zaaferowany szukaniem patyka. Ale potem ona krzyknęła i rzuciła patyk, no i sam już nie wiedział co ma zrobić. Z początku trochę się przestraszył, ale za chwile zauważył uśmiech na jej twarzy i zamerdał do niej ogonem w odpowiedzi. Zamerdał przyjaźnie, aczkolwiek niezbyt pewnie. Spojrzał kilka razy to na nią, to na patyk i podjął decyzję. Wziął gałązkę w zęby i ruszył w jej kierunku wolnym krokiem. Wpatrywał się w nią swoimi dziwnymi oczętami. Wtem usłyszał krzyk Bossego. No i znowu Lessie... Dlaczego nie Laser albo po prostu Lasse? No cóż... Zrobił energiczny zwrot w tył i popędził w stronę brata. Kilkoma zręcznymi skokami pokonał fontannę i już mo chwili jego przednie łapy opierały się o uda czerwonookiego. Szczeknął radośnie, a jego ogon ruszał się tak szybko, że nikt by się nie zdziwił gdyby w pewnym momencie mu odpadł. Lasse polizał brata po dłoni i posłał mu ufne spojrzenie. W jego towarzystwie zawsze czuł się bezpieczniej. Ta biokineza naprawdę robi pranie mózgu... Lasse odepchnął się od brata po czym spojrzał na swój ogon, szczeknął i zaczął go gonić.  No cóż... Pies to pies i psem na zawsze już pozostanie, mimo iż, akurat w tym przypadku, jest nim tylko w połowie. Kiedy już ogon został pochwycony, Lasse przypomniał sobie o nieznajomej i spojrzał w jej stronę. Puścił swój błotnik i ruszył spokojnym krokiem w jej kierunku. Nos trzymał blisko przy ziemi - tylko raz na jakiś czas go podnosił i wciągał powietrze, próbując pochwycić jej zapach. Zatrzymał się kilkanaście kroków od niej. Bezpieczna odległość. Zawsze można spieprzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 21:43  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Wiedziała, że pies nie powinien mieć problemu z zaufaniem jej. Od zawsze się mówiło, że zwierzęta wyczuwają dobrych ludzi, a jakaż inna aura jeżeli nie czystego dobra mogła panować od anioła? Wprawdzie na czole nie miała napisane, że jest skrzydlatym, ale aura to aura... no i co sprawniejsze i sprytniejsze oko mogłoby się domyślić, że po Desperacji raczej nie chodzą ludzie jej pokroju. Drobna tak bardzo, że mocniejszy podmuch wiatru pewnie mógłby ją połamać, skóra blada niczym śnieg a włosy, gdyby nie ten delikatny przebijający się delikatny złoto-blond odcień, też mogłyby uchodzić za śnieżnobiałe. Zdecydowanie nie pasowała do otoczenia.
W każdym razie, fakt, że psina zaufała jej choć na tyle by podnieść rzucony przez nią patyk sprawił jej niemałą radość. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i widząc, że zwierzę ruszyło, aczkolwiek powolnym i niepewnym krokiem w jej stronę, poklepała się parę razy po udzie, chcąc go tym samym zachęcić do podejścia.
- No... Nie bój się psinko.- Szepnęła, by dodać mu otuchy, wiedziała, że choćby wypowiedziała swoje słowa najciszej na świecie, on i tak by ją usłyszał. Niestety zaraz ktoś krzyknął tak głośno, że zagłuszył nawet jej własne myśli. Gwałtownie się wyprostowała i zrobiła parę kroków w tył niczym spłoszone zwierzę, jednocześnie spoglądając w stronę psa. Spodziewała się, że ten się spłoszy i ucieknie, ten natomiast ją zaskoczył i pobiegł szczęśliwie w stronę źródła krzyku. Mimowolnie spojrzała w tamtą stronę, a jej oczom ukazał się mężczyzna, który chyba nie był zbyt zadowolony z jej obecności.
- P-przepraszam... To Pana pies?- Odezwała się niepewnie, aczkolwiek na tyle głośno, by tamten mógł ją usłyszeć. Nie chciała, by pomyślał, że mogłaby stanowić zagrożenie. Hah... naiwna... ona stanowiąca zagrożenie... na Desperacji... Chyba powinna raczej pomyśleć o tym, że ten tutaj mógłby chcieć ją pewnie zabić za samo spojrzenie na jego psa, a potem co gorsza zjeść. Tyle się napatrzyła przez te wszystkie stulecia, że wiedziała, co ją tutaj może czekać ale zdawało się, że chyba całkowicie nie zwracała na to uwagi. Naiwna istota..
- Piękny. Naprawdę.- Jej głos zabrzmiał trochę pewniej. Nawet pozwoliła sobie na cień uśmiechu w stronę mężczyzny, a gdy Lasse zabrał się za legendarny wyścig za swoim własnym ogonem, nie mogła się powstrzymać by się nie zaśmiać. Dawno nie miała okazji nacieszyć oka takim widokiem.
Fakt, że zwierzę jednak postanowiło z powrotem zmniejszyć dystans między nimi gdzieś tam w duchu utwierdziło ją, że faktycznie, jeżeli ktoś może wyczuć czyjeś intencje to tylko zwierzę. Znów przykucnęła i chyba całkowicie ignorując obecność mężczyzny, wyciągnęła w stronę psiaka wierzch swojej dłoni, by mógł podejść i ją powąchać.
- Jak ma na imię?- Nie, nie spytała jak miał na imię źle spoglądający na nią jegomość, choć może powinna, ważniejszy był dla niej jednak teraz ten śliczny futrzasty pyszczek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 22:18  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Lasse od razu zareagował na zawołanie brata i w mgnieniu oka był już przy nim radośnie merdając ogonem i szczekając. Bosse potarmosił go mocno za ucho, była to po części kara i pieszczota. Teraz kiedy braciszek był bezpieczny chłopak mógł się przyjrzeć tajemniczej postaci. Zbliżała się do nich drobnym, płynnym krokiem, zupełnie jak baletnica, którą wieki temu widział w telewizji... kiedy to było... Była delikatna jak porcelanowa lalka. Jasna skóra i włosy odbijały lśniącymi refleksami kolory nieba. Do tego przejrzyste, niebieskie oczy... Tylko ten rapier... ostrze przypięte do pasa dziewczyny wciąż niepokoiło Bosse. Widząc cień strachu na jej twarzy zawstydził się, ale mimo to nie odwrócił od niej wzroku. Garda opadła, zmarszczył brwi i potarł się po karku. "No ładnie wystraszyłem ją" pomyślał.
- P-przepraszam... to Pana pies? - Głos też miała piękny, trochę drżący, dźwięczny, taki który rozchodził się echem po całym ciele. - Jak ma na imię?-
- Tak, to mój pies. Nazywa się Lessie - Uśmiechnął się pod nosem patrząc na swojego małego braciszka goniącego za własnym ogonem. "Ciekawe czy się wkurzy o to: Lessie" pomyślał, wpadł na jeszcze lepszy pomysł i cicho parsknął pod nosem. Spojrzał jeszcze raz na drobną nieznajomą. - To moja najpiękniejsza sunia pod słońcem - dodał kucając przy futrzaku i drapiąc go za uchem. "Pewnie potem będę wydłubywał martwe pchły spod paznokci..." załamał się w duchu.
- Kim jesteś? Nie wyglądasz na kogoś stąd...- zapytał nie mogąc oderwać wzroku od jasnej twarzy. To oczywiste, że nie jest stąd, nie wygląda na kogoś z tak zrujnowanej krainy.


Ostatnio zmieniony przez Bosse dnia 29.01.16 17:24, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 23:28  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Lasse podszedł niepewnie i obwąchał dłoń Rosy. Pachniała całkiem ładnie. Delikatnie przejechał po niej językiem i nadstawił łeb do głaskania. Zapytała o jego imię - brat go wyręczył... No dobra, co prawda przekręcił imię, ale można było się tego spodziewać. Lubił być uznawany za miłego i futrzastego, a imię Lessie całkiem pasowało do do jego wizerunku słodziaka. Chwila, chwila... Czy brat właśnie nazwał go suką? Męska duma Lassego bardzo ucierpiała. Delikatnie wysunął się spod dłoni Rosy i ruszył groźnym krokiem w stronę Bossego.
- Ja ci dam gnido sunię! Sam jesteś sunia! - szedł niczym furiat, świecąc golizną na wszystkie strony. - Podrywu na psa się zachciało, co? O nie nie nie stary. Zrobię dla ciebie wiele, ale żadną pierdoloną sunią nie zostanę. - warknął. Ich twarze dzieliła odległość nie większa niż dziesięć centymetrów. Lasse przewiercił Bossego wściekłym spojrzeniem, po czym odsunął się, palnął go w łeb i ruszył w stronę fontanny, coby się przyodziać. - Przepraszam panienkę za nasze skandaliczne zachowanie, ale jak ta szuja coś powie to głowa mała. - zwrócił się do Rosy naciągając spodnie. - A tak w ogóle to jestem Lasse, a nie Lessie. A ten debil to Bosse - mój brat bliźniak, który ostatnio zaczął uważać się - zrobił cudzysłów palcami - za mojego właściciela. - przywdział górne partie odzienia i znów podszedł do Bossego. Odebrał mu swoje buty, które ten wciąż miał przewieszone przez ramię. Usiadł na murku i wciągnął obuwie na stopy, zasznurował i naciągnął na nie spodnie. - Głupi jesteś. - fuknął na brata. Jedną z wad bycia pół-psem jest to, że emocje utrzymują się u ciebie znacznie dłużej niż u normalnego człowieka. Tak więc teraz wewnątrz Lassego mieszały się radość z otrzymania nowej obroży i wkurwienie na brata. Z jednej strony chciał brata przytulić, a z drugiej mu wpierdolić. Ciężkie jest życie wymordowanego... Znów przyjrzał się nieznajomej. Była całkiem ładna i biła od niej przyjemna aura. Od razu ją polubił i teraz uśmiechnął się do niej miło. W przeciwieństwie do Bossego, nie zamierzał do niej zarywać. Raczej gustował w bardziej włochatych panienkach... No co? To wina psich genów!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 13:17  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Powtórzę... Ona nie jest ubrana w mundur! : D

Rosnące zaufanie psa do jej osoby powodowało, że jej serce odczuwało coraz większą radość i ciepło z tego wynikające, które rozchodziło się po całym jej ciele sprawiało, że zapominała o nieprzyjemnej aurze tego miejsca i o tym, że mogłoby być jej zimno. Po tym jak ciepły język przesunął się po skórze jej dłoni, posłała psiakowi przyjazny uśmiech. Pogłaskała go po łbie i podrapała za uchem chcąc sprawić mu tym odrobinę przyjemności.
Podniosła wzrok na właściciela zwierzęcia, by nawiązać kontakt wzrokowy na tę chwilę, gdy się wypowiadał. Uważała, że w trakcie rozmowy bardzo ważnym było utrzymywać kontakt wzrokowy z rozmówcą. Świadczyło to o kulturze osobistej oraz o szczerości nawiązywanego kontaktu, a także w ten sposób pokazywało się, że faktycznie się tej drugiej osoby słucha.
- Lessie... Wiele lat temu czytałam książkę o tym tytule...- Powiedziała bardziej do siebie niżeli do Bosse, nie myśląc nawet o tym, jak stara była ta książka i że wyglądała na zaledwie jakieś dwadzieścia lat. Bardzo często zapominała o tym, by dostosowywać swoje dane osobiste do realiów w jakich się znajdowała, ale w tym wypadku nie powinno być tak źle. Przecież mogła czytać ją za dzieciaka! W mieście na pewno gdzieś można znaleźć kopię tej historii!
Zaraz... czy on powiedział... suka?
- Co też Pan opowiada...? Przecież widać, że to pies.- Zaśmiała się cicho, jakby z gapowatości mężczyzny, a potem na moment się skonsternowała. Zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy, obrzucając go uważnym spojrzeniem. - Czy to na pewno Pana pies...?
Nie wiedział jakiej płci był jego własny zwierzak? Może go komuś ukradł? Ale przecież zwierzę obdarzało go tak dużym zaufaniem... Coś jej tu nie pasowało i zaraz miało się nawet okazać, co jej nie pasowało.
Już miała odpowiedzieć na jego pytanie co do jej pochodzenia, gdy spod jej dłoni wysunął się łeb psa po to, by zaraz przeobrazić się w... mężczyznę. Trochę owłosionego i z wyraźnie przejętymi cechami psa, którym był jeszcze przed chwilą. Ale o to stał przed nią nagi facet, który jeszcze zaczął rzucać bluzgami w stronę drugiego mężczyzny.
- Opętany...- Mruknęła sama do siebie a dłoń, którą jeszcze przed chwilą głaskała psa gwałtownie odsunęła i chwyciła za nią, jakby nagle poczuła w niej okropne poparzenie. Dlaczego ona od razu się nie domyśliła, że zwykły domowy pies na tym terenie to coś wręcz niemożliwego... Momentalnie jej twarz oblała się ogromnym rumieńcem, który jednak szybko skryła odwracając głowę w drugą stronę, co zrobiła chociażby z tego powodu, by nie patrzeć na gołe ciało Lessego.
- ...Rosa...- Po dłuższej chwili swojego milczenia wreszcie cicho i bardzo niepewnie wypowiedziała swoje imię, wciąż nie odwracając się w ich stronę, nie była pewna, czy Lasse zasłonił już swoją nagość. Byli bliźniakami? Ależ ten drugi w żadnym stopniu nie wyglądał na kogoś takiego jak ten... pies.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 22:52  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Trzeba przyznać, że Bosse do końca nie przewidział reakcji brata. A może raczej tak bardzo chciał się z nim podroczyć, że nie przejmował się skutkami swojego zachowania. I to był błąd. Lasse po raz kolejny zaświecił golizną. W zwykłych okolicznościach nie byłoby to coś nadzwyczajnego, czy też gorszącego, jednak to nie były zwykłe okoliczności. Tym razem byli w towarzystwie i to nie byle jakim. Dziewczyna momentalnie skryła twarz, a Lasse, jak zwykle niczym się nie przejmując zaczął obrzucać brata wyzwiskami. Nigdy nie wiedział jak zachowywać się przy kobietach... Fakt, że Bosse go sprowokował, uraził jego męską dumę, ale mimo wszystko... po tylu latach powinien się już do tego przyzwyczaić i nauczyć zachowywać z klasą. Może gdyby nie te psie geny wyglądałoby to trochę inaczej.
- Ubierz się młotku! - Bosse oddał bratu w potylicę i wskazał rzucone przy fontannie ubrania. Jednocześnie zbliżył się parę kroków do dziewczyny starając się zasłonić goliznę brata. "Teraz to mamy przekichane..." Dziewczyna po dłuższej chwili cicho i nieśmiało wypowiedziała swoje imię. Bosse kompletnie nie wiedział co zrobić. Trzeba też przyznać, że to wydarzenie kompletnie zmieniło sytuację. Uczucie wstydu i minimalne poczucie winy zmieniło podejście chłopaka do nieznajomej. Całkowicie zapomniał o swoich wcześniejszych podejrzeniach, zaufał jej i czuł że powinien w jakiś sposób wynagrodzić jej to co się stało. W każdym razie jedyne co mógł teraz zrobić to kontynuować  rozmowę z nową znajomą i odciągnąć jej uwagę od niewychowanego brata.
- Rosa, ładne imię - starał się obdarzyć ją łagodnym uśmiechem, ale był tak zażenowany tą całą sytuacją, że sam stracił wiarę w swoje umiejętności aktorskie. - Przepraszam za brata i za siebie. Powiedzmy, że brakuje nam trochę ogłady.- Kucnął na przeciwko Rosy starając się dojrzeć jaką ma teraz minę. - Proszę, nie gniewaj się. Możesz już odsłonić twarz, ten młotek już się ubiera. - Tym razem delikatny, ledwo zauważalny uśmiech był w stu procentach szczery i niewymuszony. - I tak w ogóle... miło Cię poznać. -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 23:53  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
No i niby teraz wychodzi na to, że to niby Lasse jest niewychowany, tak?
- Sam jesteś młotek. I sunia. - parskał opętany. Jeszcze mu nie przeszło. Nie zauważył dziwnego zachowania ze strony Rosy. Był zbyt zaaferowany "ukrywaniem swej nagości" i wkurwianiem się na brata. Może i lepiej, bo z pewnością by go to zabolało. Ludzie często osądzają takich jak on - widzą w nich tylko zarażone wirusem X osobniki, które powinno się wyeliminować.  To przykre, ale tak właśnie jest. Zdrowy człowiek nigdy nie zrozumie przez co przechodzi wymordowany.  Rosa... Miał wrażenie, że znał kiedyś kogoś o podobnym imieniu, ale nie mógł sobie przypomnieć jego twarzy. Może mu się wydawało... A może chodziło mu o jego siostrę Lisę? W sumie Rosa i Lisa brzmią podobnie...
- I to mi zarzucasz brak wychowania tak? - fuknął - A matka cię nie uczyła, że do nowo poznanych osób mówi się per pan/pani? Może pani Rosa nie życzy sobie, żebyś mówił jej na ty. - skrzyżował ręce na piersi i oparł stopę o murek fontanny. Nie zamierzał się już narzucać. Miał nadzieję na miłą znajomość, ale chyba nie wyszło. Zdawał sobie sprawę, że kobiety wolą urocze psiaki od nadmiernie owłosionych facetów. Westchnął i znów zaczął się przyglądać Rosie. Z pewnością nie była stąd. Zbyt czysta i zbyt ładnie ubrana. Podrapał się po głowie i syknął z bólu. Zdążył już zapomnieć o wyrwanym paznokciu, lecz własnie jakiś włos postanowił zahaczyć mu się o strupa i boleśnie poinformować, że palec się jeszcze nie zagoił. Obiecał sobie, że przy tej miłej panience nie będzie już więcej klnąc, więc jedynie wpakował paluch do ust. Miał ochotę powiedzieć Bossemu, że to jego wina ale nie miałoby to żadnego uzasadnienia. Zdrową ręką chwycił się za obrożę. Taaa... Chyba czas przestać się złościć bo nic dobrego z tego nie wychodzi. Wyciągnął palec z mordy i uśmiechnął się szeroko.
- Mnie też miło panią poznać. - gdyby miał teraz ogon, to pewnie by nim zamerdał. Odepchnął się nogą od murka i podszedł do brata. Nie zważając na to, że strasznie od niego cuchnie, położył Bossemu rękę na ramieniu. Banan nie zchodził mu z twarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.16 15:53  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Miała nieodparte wrażenie, że wpakowała się w coś, w co nie skończy się dobrze. Była przecież na Desperacji, w miejscu, w którym ludzie zapomnieli o dobroci, w miejscu, w którym panował... ten paskudny uzurpatorski kościół. Ale nie potrafiła nie ufać innym bezgranicznie. Choćby mieliby teraz wyciągnąć noże i poderżnąć jej gardło, do ostatniej chwili pytałaby, czy na pewno nie może im w jakiś sposób pomóc. Takie już przekleństwo i błogosławieństwo wynikające z bycia aniołem.
Zażenowana całą sytuacją skryła twarz za kosmykami swoich prawie białych włosów, bojąc się, że gdyby teraz spojrzała w stronę fontanny ujrzałaby nagiego mężczyznę i choć jeszcze jako niematerialne stworzenie miała okazję w Królestwie Niebieskim obserwować tworzenie pierwszych ludzi, a więc tych, którym nie przeszkadzała nagość, bo przecież nikt, włącznie ze wszystkimi jej braćmi i siostrami nie znał takiego pojęcia jak wstyd... w momencie, gdy sama uzyskała materialne ciało ludzkie, zaczęła odczuwać zażenowanie czyjąś nagością. Czując jednak zbliżającą się do niej osobę, zdecydowała się spojrzeć w stronę Bosse'go, wzrokiem jeszcze unikając stojącego kawałek dalej wymordowanego. Zlustrowała go uważnie, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalała jej jego obecna pozycja kucania. Chciała mu się przyjrzeć, poszukać w nim jakichś cech, które wskazywałyby na to, że też był wymordowanym. Jakieś zwierzęce plamy... pióra... pazury... cokolwiek... może skrywał to pod ubraniem? A może...
W tym momencie wreszcie spojrzała mu prosto w oczy, w te wielkie czerwone ślepia, które momentalnie odpowiedziały na jej wszystkie zrodzone w głowie wątpliwości. A więc łowca i wymordowany. Jeden bardziej martwy od drugiego, acz każdy z nich miał bliski kontakt ze śmiercią. Każdy z nich był na etapie, którego niegdyś Ojciec w ogóle nie uznawał. Każdy z nich był swego rodzaju wybrykiem natury i nie była pewna, czy takie istoty można było jeszcze uznawać za Dzieci Ojca, nie sprawiało to jednak, że miała zamiar być do nich jakoś bardzo uprzedzona.
- Nie gniewam się.- Odezwała się wreszcie, a gdy łowca wyraził swoją przyjemność z poznania jej, znów nie mogła się powstrzymać by się nie uśmiechnąć.- Mnie również bardzo miło.
Podniosła wzrok i posłała spojrzenie w stronę opętanego w momencie, w którym ten akurat syknął z bólu i wpakował palec do ust.
- To bardzo niehigieniczne.- Sięgnęła do swojej sakiewki, z której wyjęła butelkę czystej wody pitnej. Zapewne powinna ją spożytkować na zaspokojenie ewentualnego pragnienia, ale skoro go bolało to trzeba było mu w tym bólu ulżyć. Ostrożnie zbliżyła się do niego i chwyciła jego nadgarstek, by powoli odsunąć jego dłoń od ust i móc przyjrzeć się ranie na palcu. Bardzo ją kusiło, żeby po prostu ulżyć mu w bólu i pozbyć się tej rany, ale Pan tak wiele razy powtarzał, że nie wolno im się obnosić z tym, co umieją, bo źli ludzie mogą chcieć to wykorzystać... dlatego też po prostu odkręciła butelkę i polała jego palec czystą wodą. Następnie ją schowała i sięgnęła od dołu pod swoją kurtkę, by wyciągnąć z niej koniec swojej szyfonowej bluzki, którą zaraz naderwała zyskując w ten sposób kawałek prowizorycznego bandaża, którym obwiązała mu palec.
- Żadna ze mnie pani. Po prostu Rosa wystarczy.- Uśmiechnęła się, a gdy skończyła już opatrywać swojego pacjenta, odsunęła się na krok i choć czuła nieprzyjemny zapach unoszący się od wymordowanego, w żadnym stopniu nie zwracała na niego uwagi. - Bracia nie powinni się tak do siebie zwracać.- Skarciła ich, by zaczęli zachowywać się jak prawdziwi kochający się bracia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.16 23:00  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Kiedy nareszcie nawiązał kontakt wzrokowy z Rosą wszystko już było jasne. Zastanawiał się jak dziewczyna zareaguje, w końcu nie co dzień spotyka się taki duet. Zwłaszcza, że łowcy, delikatnie mówiąc, nie byli lubiani. Przez te parę lat zdążył nabrać doświadczenia, wiedział czego może się spodziewać, chociaż w tej sytuacji miał przewagę, tak drobna dziewczyna nawet z rapierem przy pasie nie raczej nie odważyłaby się do niego pyskować. Bacznie ją obserwując, przymrużył oczy nie zmieniając wyrazu twarzy. Chociaż przyjazny, delikatny uśmiech drgnął odrobinę, wyostrzył się. Czekał, ale nic się nie wydarzyło. Był zaskoczony. Dziewczyna jakby nic nie widziała podeszła do Lassego by obejrzeć jego ranę. Co więcej zaczęło go opatrywać. Bosse był wdzięczny Rosie, sam nie miał wody, nie mówiąc już nawet o skrawku czystego materiału. Po chwili znowu się odprężył. Do tego ucieszył się, że Rosa w pewien sposób przyznała mu rację w kwestii zwracania się do niej na "ty", trzeba przyznać, że połechtało to jego dumę. W końcu starszy (niewiele ale zawsze) brat musi mieć rację. Zadowolony patrzył na jej drobne dłonie jak sprawnie opatrywały paskudnie zraniony palec Lassego. "Czyżby była nieuprzedzona?" zastanawiał się "musi wiedzieć co oznaczają czerwone oczy." Jednak nie był to dobry czas na odstawianie wewnętrznej dramy.
- Spokojnie, takie drobne sprzeczki w rodzeństwie są na porządku dziennym.- Podniósł się z kucek i wolnym krokiem ruszył w kierunku ukochanego braciszka, cały czas patrząc na Rosę. - Po prostu za bardzo lubię się z nim droczyć- dodał delikatnie "przyduszając" go ramieniem- można powiedzieć, że w ten sposób okazujemy sobie miłość.- Zaśmiał się i puścił go po czym szybkim ruchem potarmosił go po głowie, psując przy tym podejrzanie normalnie ułożone włosy. Może obcy odbierali to inaczej, ale to co powiedział było prawdą. Fakt, że droczenie się z bratem po części zaspakajało jego sadystyczne potrzeby, ale nigdy nie zrobiłby czegoś co sprawiłoby mu wielką przykrość, albo świadomie naraził go na niebezpieczeństwo. Owszem zdarzały się małe i duże wpadki, ale cóż... są tylko ludźmi, a raczej byli. Przynajmniej tak się tłumaczył. Sam nawet nie wiedział kiedy droczenie się z bratem weszło mu w krew i stało się wyrazem miłości. Wydawało mu się, że Lasse też się już do tego przyzwyczaił i doskonale rozumiał uczucia Bossego. W końcu są bliźniakami takie rzeczy się czuje.
- Czyż nie mam racji Lasse?- Poklepał go po ramieniu, gdy ten starał się w miarę ogarnąć to co miał teraz na głowie. Lasse nie był tak przeczulony na punkcie swojej fryzury jak Bosse, ale włosy rzucone na twarz skutecznie ograniczały jego pole widzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 14:41  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Bardzo zdziwiło go zachowanie Rosy. Zwykle ludzie stronili jakiegokolwiek kontaktu z krwią Wymordowanych.
- Nie boisz się, że się zarazisz? - zapytał kiedy skończyła przemywać jego ranę. - Ale nie musisz niszczyć dla mnie ubrań! - zaprotestował. - To tylko drobne skaleczenie... - jednak ręki nie odsunął. Cierpliwe czekał aż dziewczyna skończy. Przyglądał się jej, a w jego oczach mieszała się podejrzliwość i zaskoczenie. Skąd w Desperacji wzięła się tego pokroju osóbka? I dlaczego, w przeciwieństwie do całego świata, nie przeraża jej skażona krew? Nie rozumiał tego. Ściągnął brwi i podrapał się po skroni zdrową ręką. Spojrzał na jej dłonie i dopiero teraz zauważył duże okrągłe blizny. Co kuźwa? Kto mógłby zrobić jej coś takiego? Znów przeniósł na nią spojrzenie - tym razem pytające. O co chodzi?
- Dziękuję. - powiedział cicho nie spuszczając z niej wzroku. Była jakaś dziwna. Nie pasowała tu. Nie zaprzeczał, że czuje do niej sympatię, a jej osoba wywołuje w nim jedynie pozytywne uczucia, jednak gdzieś tam w środku dręczyła go myśl, że człowiekiem to ona nie jest. No ale przecież ją wąchał i pachniała człowiekiem. Przecież się jej przyglądał i wyglądała jak człowiek... A te blizny na rękach? Co z nią nie tak? Zbyt trudna to zagadka jak na zdolności logistyczne Lassego. Kiedy on tak siedział przetwarzając informacje, tamci zdążyli już zacząć rozmowę. Chwila, ale o czym? "Bracia... *bla bla bla* Zachowywać się jak bracia... *bla bla bla* Nie powinni... *bla bla bla* Drobne sprzeczki... *bla bla bla* Rodzeństwo... *bla bla bla* Droczyć się... *bla bla bla* Okazujemy miłość..." potem obejmujące go ramię Bossego, przyduszanie - mniej więcej tyle z tej rozmowy do niego dotarło. Tsa... Podzielna uwaga to coś czego raczej nie posiadał. No i wtem to pytanie, które kazało mu powrócić do rzeczywistości - "Czyż nie mam racji Lasse?". Zamrugał kilka razy oczami i oderwał wzrok od Rosy. Spojrzał nieprzytomnie na brata. W tym momencie Bosse postanowił go poczochrać, więc wszystkie włosy Lassego wylądowały w jego oczach. Super. Nie ma co.
- Co? - próbował zebrać myśli. - A tak. Z miłości. Kto się lubi ten się czubi. - uśmiechnął się szeroko. Pogładził się po włosach i odgarnął je z oczu. Nie żeby obchodziło go to jak wygląda, ale mimo wszystko fajnie jest czasem coś widzieć. Przekrzywił głowę na bok, a z jego szyi dobiegło donośne chrupnięcie. Uwielbiał to robić i to wcale nie tylko dlatego, że Bosse tego nienawidził.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 18:43  •  Ruiny fontanny - Page 11 Empty Re: Ruiny fontanny
Lasse zapytał, czy nie bała się zarażenia. No tak... całkowicie o tym zapomniała, że przecież normalnym zachowaniem w kontakcie z wymordowanym powinno być za wszelką cenę unikaniu kontaktu z jego krwią, nawet tą już taką zaschniętą. Zmieszała się na sekundę, w głowie szukając jakiejś racjonalnej wymówki, której jednak nie udało jej się odnaleźć więc powiedziała po prostu krótkie...
- Nie.- Uśmiechnęła się do niego, spoglądając w tym momencie na jego oczy. Widziała, że spoglądał na jej stygmaty, ale całkowicie to zignorowała, ponieważ nie poruszany temat przecież nie istnieje, a chociaż była dumna ze śladów pańskich, chyba nie miała ochoty im tego tłumaczyć. Wprawdzie jak zwykle postanowiła im zaufać, ale byli dla niej obcymi i chyba po prostu... nie powinna. - Nie przejmuj się. To tylko ubranie, jest mniej cenne niż zdrowie.- Machnęła ręką w geście "don't worry about it", wręczyła mu też tę jedną napoczętą do obmycia jego rany butelkę wody, miała bowiem wrażenie, że chyba on i jego brat potrzebowali tej odrobiny płynu znacznie bardziej niż ona. - Nie ma za co, naprawdę.- Nie uznawała podziękowań za swoją pomoc. Robiła to bezinteresownie, a największą zapłatą i podziękowaniem za jej pracę było szczęście i zdrowie ludzi, bo chociaż na co dzień nie była medykiem, to przecież też leczyła, tyle, że ludzkie dusze.
Wysłuchała tego, co miał do powiedzenia Bosse i tego jak Lasse, chyba trochę do tego zmuszony, przytaknął swojemu bratu. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową.
- Mam bardzo wiele braci i sióstr, nigdy z żadnym z nich nie okazywałam sobie miłości w taki sposób.- W pewien sposób takie zachowanie wydawało jej się zabawne. Ludzie byli dziwni, uznawali przekomarzanki i dokuczanie sobie jako okazywanie sympatii. I w jaki tu sposób odróżnić czy ktoś cię obraża czy po prostu mówi po cichu "lubię cię" skoro obie te rzeczy przejawiane były takim samym zachowaniem? Nawet po tylu wiekach spędzonych na obserwowaniu gatunku ludzkiego, nie była w stanie tego zrozumieć i chociaż zdawać by się mogło, że przecież ludzie to tak proste istoty... były rzeczy, których chyba nigdy nie będzie dane jej pojąć.
- Czyli... gdy jesteście na siebie obrażeni to wtedy zaczynacie być dla siebie mili?- Nie mogła się powstrzymać by się nie zaśmiać. Znała ich dosłownie kilka chwil a już wydawali się być zabawni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 23 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach