Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 49 z 52 Previous  1 ... 26 ... 48, 49, 50, 51, 52  Next

Go down

Pisanie 01.02.19 0:06  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Hiroki czasami sobie wmawiał, że rozwija się prawidłowo. Ciało nie urosło i nie zmężniało, ale niezaprzeczalnie spędził na Desperacji co najmniej trzy lata — siłą rzeczy powinien być teraz nastolatkiem, o wiele bardziej doświadczonym niż za czasów „startu”. A mimo tego nie nauczył się jeszcze wychodzenia poza granice swoich interesów. Pozostał zamknięty wewnątrz wykreowanego osobiście świata — i to główny argument, dla którego odczuwał jedynie własną tragedię.
  Przyglądał się kobiecie w milczeniu, przez głowę przemykały mu setki myśli, pytań i wątpliwości. Powinien uciekać? Wrócić do burdelu? Ruszyć w inną stronę? Czy psy Jinxa go złapią? Czy doprowadzą potem ich pana do ruchomego celu? Czy powinien zgodzić się na cokolwiek, co powie stojąca przed nim postać? Czy...
  Oddychał szybko i nierówno, trzymając palce na klatce piersiowej. Było mu duszno, mimo adrenaliny, wprawiającej krew we wrzenie. Zdawało się, że sytuacje sprzed kilku minut są już tylko echem. Opuszczono kurtynę i podniesiono ją do nowego aktu — Rozmowa Nieznajomych. Można to było w ogóle nazwać „rozmową”? Przecież prawie nie odczytywał wysyłanych przez Karyuudo sygnałów.
  W innym ciele i w innych okolicznościach prawdopodobnie wysiliłby się na bardziej mężne gesty. Wątpliwe, by udało mu się przekonać ją, że jest z nim bezpieczna, ale mógłby przynajmniej postarać się, aby taka wizja zamajaczyła jej gdzieś w odmętach umysłu, wprowadzając do szarości i brudu odrobinę światła. Tymczasem czuł się setki razy słabszy niż nieznajoma, o wiele bardziej podległy przypadkom, jakie na niego narzucał los.
  Nie potrafił opanować drżenia, ani nie był w stanie zmusić się do wyprostowania ramion. Kulił się, jakby było mu zimno, ale chłód nie pochodził od temperatury zewnętrznej. To działało jak blokada, po której nie można było ruszyć dalej. Nie można było żyć.
  Coś w jego nieruchomym spojrzeniu się zmieniło, drgnęły powieki, gdy przymrużał je w nieco bardziej zamyślonym wyrazie. Miał jej oddać drobną przysługę? I to wszystko?
Dobrze — rzucił niemal natychmiast, postępując wreszcie krok w stronę Karyuudo, choć ledwie minutę temu kobieta odsunęła się na identyczną odległość, aby zwrócić mu upragnioną przestrzeń osobistą. Jeżeli coś w jego oczach się zmieniło, to może ten gwałtowny błysk, jakiś blik w kącikach ślepi na dźwięk oferty, jaką mu złożyła. Zrobię, co będziesz chciała.
  Płytki oddech nareszcie wydawał się spokojniejszy, bardziej kontrolowany. Chłopiec obrócił głowę i spojrzał prosto w ruiny ulic Apogeum. Więc gdzieś tam był dach nad głową?

// Można tu zrobić zt. Daj mi znać, czy mam edytować posta i dać „zt x2”, czy jednak ty w swoim wyjdziesz i zaczniesz w pokoju Karyuu?
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.19 22:54  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Bar - Page 49 BcBUAYU

Nie była odporna na przypadki czy pomijania łaskawie przez złośliwe gierki Losu, wręcz przeciwnie! Jeden źle postawiony na ścieżce kroczek i już stawiana była przed ciężkim, niosącym ze sobą katastrofalne konsekwencje niezależnie od decyzji wyborem. Jedno marne, wynikające z nieuwagi potknięcie i przychodziło jej nic innego, jak spaść do głębokiej, naszpikowanej ostrymi kolcami pułapki. Jedno kierowane ciekawością zboczenie z trasy i trafiała na przeogromny pożar trawiący na swojej drodze wszystko oraz wszystkich. Jedno... Nie, jej przeklęta persona zdawała się przyciągać wszelkie kłopoty i problemy, i komplikacje - wystarczyło spojrzeć na to, co się stało wewnątrz Baru, ha! Jakby spojrzeć na to z daleka i szerszej perspektywy, to w sumie był to już drugi raz jak coś okropnego oraz naszpikowanego niebezpieczeństwem przydarzyło jej się w tym konkretnym, wiekowym przybytku. Parsknęła niewesoło w myślach, decydując się tu i teraz, że w przyszłości unikać będzie tutejszej okolicy niby groźnego, żarłocznego ognia. Tak, tak będzie lepiej dla niej oraz innych. Nie przemknęło jej nawet przez umysł to, że to nie jej pech odpowiadał za wtargnięcie do baru zainfekowanej jakąś paskudną przypadłością osoby, a był to najzwyczajniejszy i kompletnie normalny przypadek. Coś, co zdarzyłoby się niezależnie od tego, czy byłabym wewnątrz przybytku, czy też nie.

Kiedy licho wyglądający, lekko skulony w sobie młodzieniec przystał na jej propozycję - i nawet śmiało rozszerzył ją o niebezpieczne, pochopne w jej mniemaniu słowa "Zrobię, co będziesz chciała." - Karyuu poczuła się tak, jak gdyby z ramion jej spadł kilkunastu tonowy, przygniatający ją boleśnie i utrudniający oddychanie głaz. Delikatny, ledwo dostrzegalny uśmiech - podobny nieśmiałemu, przebijającemu się przez grubą warstwę śniegu kwiatu - wykwitł na jej bladych usteczkach - podobny był on do tego, jakim (ex)Łowczyni obdarzyła odchodzącego w swoją stronę Skocza po tym, jak ten podarował młodemu Wymordowanemu spraną, lecz dalej ciepłą kurtkę. Jeszcze lżej zrobiło jej się po tym, jak Shirōyate postąpił samowolny krok naprzód, w jej stronę, zbliżając się do niej mimo tego, że chciała dać mu odrobinę wolności i przestrzeni osobistej, i możliwości wycofania się z całej tej narastającej niespiesznie, powolutku sytuacji. Ucieczki. Odetchnęła po raz kolejny - głęboko i kontrolowanie, niemalże parząco w płuca i przesadnie - prostując się i zerkając w dół opustoszałej, przeraźliwie milczącej ulicy. Nie tak okolica ta powinna wyglądać... Przygryzła dolną wargę, prześlizgując bacznym, uważnym wzrokiem po zdewastowanych budynkach i zniszczonych ścianach, i nadgryzionych chodnikach. Wreszcie wróciła spojrzeniem do młodzieńca i skinęła mu krótko, po czym ruszyła w odpowiednim, kojarzonym kierunku - drogą rozrysowaną dokładnie w myślach i mającą zaprowadzić ich prosto do hotelu w najkrótszym możliwym czasie. Raz tylko zerknęła przez ramię, ażeby to sprawdzić, czy Shirōyate na pewno idzie za nią i nie zbacza z trasy.

z.t. -> tutaj
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.19 22:09  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
— Poćwicz trochę nad twarzą pokerzysty.
  — Co mi tam. Idę na całość.
  Niski, gardłowy ton wydobywał się gdzieś z głębi słabo oświetlonego pomieszczenia. Zdezelowane jarzeniówki błyskały przy suficie, odsłaniając brud, gęste plamy tłuszczu i grzyba, który z upływem lat przedarł się do drewnianego materiału zaprawy.
  Śmierdziało tu wódą i szczynami, ale nie odstraszało to jednak starych klientów, którzy zamierzali rozluźnić spięte mięśnie i trochę pocwaniaczyć, licząc, że może tego dnia dopisze im szczęście i zdołają oszukać swój marny los.
  Za obdrapanym barem trzasnęły brudne kufle, a mężczyzna zajmujący się obsługa rozlewanego bimbru posłał kilka w stronę klientów. Biznes kwitnął. Do knajpy co chwila przedzierał się lodowaty wiatr; dął spod nieszczelnych okiem i wymaganych drzwi. Niósł ze sobą zapach wymordowanych, ludzi i aniołów. Mieszanina wszechobecnego piekła.
   Żarówka nad stolnikiem przy którym siedział Nine zabłyszczała leniwie i zgasła; klosz halogenu poruszał się raz w lewą raz w prawą stronę. Wymordowany odchylił się w krześle; stare panele zatrzeszczały żałośnie pod jego ciężarem. Oparł łeb o ścianę, wyłożył obłocone buty na stół i przymknął swoje blade ślepia. Wymordowany stacjonował w rogu pomieszczenia — obok dwóch okien, które przepuszczając mroźne powietrze, wprowadzały w ruch jego śnieżnobiałe końcówki włosów.
  Miał czas dla siebie, na krótki — jak to mówią — chillout. Czas na zbiórkę potrzebnych surowców, aby z pełnym bagażem ruszyć w teren. Język przesunął się po wargach, a blade powieki odsłoniły jasnoniebieskie spojrzenie. Przed oczami majaczyły mu sylwetki kłębiące się przy barze. Dwóch facetów wyglądało jakby miało zaraz dać sobie po mordzie, a ich krzyki wywołały na osłoniętych ustach wymordowanego szczery, bezczelny uśmiech.
  Jakaś kobieta przeszła przy jego stoliku — wyglądała na człowieka, ale wątpił, aby jej młode, wątłe i ponętne ciało wytrzymało warunki jakimi szczyciło się to splugawione miejsce. Niespodziewanie zabrał buty ze stołu i pochylił się nad blatem. Oczy zmrużyły się napastliwie. Uśmiechnął się niemal uprzejmie gniotąc wykałaczkę w dłoni.
  — Słyszałem, że tylko jedna, piękna kobieta rozlewa w tym barze dobry alkohol, to ty? — mruknął swoim zaczepnym, obcojęzycznym akcentem. Kobieta spojrzała na zamaskowanego i parsknęła podchodząc do jego stołu. Oparła dłoń o blat, a jej pełne piersi podskoczyły w krótkim materiale koszulki z dużym dekoltem.
  — Być może, ale nic za darmo. Tak dla twojej informacji, chłystku — odgryzła się prowokacyjnie.
  Jedna ze wcześniej schowanych sakiewek przesunęła się po stole, a kobieta szybko się nią zainteresowała. Alkohol rozlał się w brudne naczynie. To już drugie tego wieczoru.
  — Następnym razem jeśli otworzycie bar, nie zapomnijcie umieścić w menu whisky!
  Krzyknął, gdy ta już zniknęła w tłumie. Parsknął i opadł na siedzenie. Osunął z warg maskę, a głęboki cień objął część oszpeconej gęby; twarz pokrytą bliznami i bruzdami po oparzeniu.
                                         
Nine
Inkwizytor     Poziom E
Nine
Inkwizytor     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.19 0:01  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Odnalezienie go zajęło Akeli parę tygodni. Oczywiście nie poszukiwał go osobiście, miał inne rzeczy na głowie, którymi musiał niezwłocznie się zająć. Jednakże nic go nie powstrzymało przed przybyciem tutaj kiedy tylko jego informatorzy powiadomili go, że osoba, którą tak żarliwie poszukiwał w ostatnich dniach kręciła się w tej okolicy, zwłaszcza przy barze. Nawet kiedy dotarł na miejsce, potwierdzono jego aktualne położenie. Tyle wystarczyło. Resztą zajmie się sam. Odprawił dłonią jednego z Cieni, po czym bez zbędnego przeciągania wkroczył do baru.
Gdy drzwi cicho domknęły się za nim, wzrokiem obiegł całe parszywe zgromadzenie, wzrok zatrzymując na plecach jednej sylwetki, która to w jego mniemaniu zdecydowanie wyróżniała się na tle całego tego tałatajstwa. Usta drgnęły, wykrzywiając się w delikatnym uśmiechu, kiedy przyspieszył, pokonując kolejne odcinki odległości.
Nie pytał o pozwolenie, czy może się przysiąść. Nawet jeżeli jego stary znajomy spróbowałby go spławić, Akela i tak zająłby krzesło tuż obok niego. Usiadł ciężko i przekrzywił ciało tak, że siedział półbokiem do Nine'a, podpierając głowę na łokciu. Wyszczerzył zwierzęce kły w uśmiechu.
- W końcu odnalazłem zagubioną owieczkę. - rzucił zaczepnie, przyglądając się uważnie jego profilowi, twarzy, doszukując się nowych blizn.
- Wyglądasz jak zawsze, przeuroczo. - niemalże wymruczał do niego, ale w tym samym momencie podeszła do nich kobieta.
- Coś podać czy o suchym gardle będziesz siedział? - zapytała cicho, unosząc brew pytani. Akela nawet nie spojrzał na nią, nadal mając swój wzrok utkwiony w jedynej interesującej osobie w tym przybytku. Wsunął dłoń do kieszeni spodni i wyciągnął monetę.
- To, co on. - mruknął tonem rozlazłego kota, który rozleniwił się nadmiarem pieszczot, jakie otrzymał od swojego właściciela. Kobieta zabrała monetę, wsuwając ją do kieszeni fartucha i postawiła drewniany kubek przed nowym gościem, nalewając do niego alkohol. Ale Akela nie tknął trunku. Jeszcze nie.
- Wiesz po co cię szukałem, prawda? - przysunął się nieznacznie bliżej, pochylając głos, obnażając kły.
- Żebyś dotrzymał swojej części zakładu, Nine. Udało się. Są moi. - dopiero teraz w końcu odkleił swoje spojrzenie od niego, i spojrzał na wątpliwego pochodzenia alkohol. Przez jego twarz przebiegł cień grymasu, ale niczego nie dał po sobie znać. Chwycił za kubek i przysunął do ust, by wziąć parę łyków. Gdy go odstawiał, dodał o wiele ciszej, niemalże szeptem, choć jego towarzysz zapewne go dosłyszał.
- Potrzebuję cię.
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.19 19:48  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Krzesło naprzeciwko wymordowanego zaskrzypiało. Odsunęło się zahaczając swoimi metalowymi odnogami o brudną podłogę (obklejonej krwią i płynami nieznanego pochodzenia). Wzrok Ninea drgnął — wyłonił się za opalcowanego szkła, w którym mienił się beznamiętny, nieapetyczny płyn. Źrenice zwęziły się na to spotkanie, a wargi wykrzywiły, gdy naczynie odsunęło się od pokrytych bliznami ust i spoczęło z łoskotem na blacie stołu. Kto by pomyślał, że tego wieczoru spotka drugiego samotnego diabła.
  Mężczyzna oblizał jasne usta i opadł na oparcie. Uśmiech jaki uformował się na jego szpetnej gębie przypominał sardoniczny grymas.
  — A ja zbiedzonego wilka. — Wymierzył w niego palca jak z pistoletu i mrugnął okiem. — Powinienem przyzwyczaić się do twoich niespodziewanych wizyt. Skąd wiedziałeś?
  Z uwagą i niepochamowanym zainteresowanie zlustrował mężczyznę wzrokiem. Nic się nie zmienił, nic poza tym dziwnym, niespokojnym błyskiem w oku. Nine zauważył go już od pierwszej wymiany spojrzeń.
  Kiedy kobieta rozlała trunek, Urlich uniósł w górę jedną brew w wyczekiwaniu. Takie spotkania nie zdarzały się im zbyt często, a poprzedzone słowami proroka zdanie wprowadziło go tylko w chwilową konsternację. Obcasy zastukały w zdezelowane panele, a po sali rozlał się bydlęcy śmiech jasnowłosego; wydobył się z twardych strun głosowych krótkim, nieco stłumionym dźwiękiem.
  — Wszystkie nasze długi są wyrównane — uspokoił się i zaczął niemalże rozkosznym, niskim gardłowym głosem. Niemal tak miło jak proboszcz wygłaszający kazanie. Przechylił łeb, a białe kosmyki włosów otarły się o bruzdy na policzku. Zapadnięte kąciki oczu odsłaniały blade, drapieżne tęczówki. — Dwa miesiące temu przyprowadziłem ci zbiega. W naszym rozrachunku temat został zagłaskany.
  Nine promieniał tym swoim uśmiechem gwiazdy filmowej. Oderwał masywne plecy od oparcia i położył łokieć prawej dłoni na stół patrząc mu w oczy. Pochylił się, a lewa niesprawna ręką zakołysała się jak ramię zepsutego robota.
  Części zakładu.
  Są moi.
  Wąskie ślepia wymordowanego zastygły w tym pewnym ezoteryczności spojrzeniu. Dłoń przepchnęła kubek w bok (napój zakołysał się i polał po brzegach brudząc rękaw kurtki), a język musnął zęby. Kąciki ust drgały w przeżywanych spazmach, ledwie tłumiąc w sobie śmiech. Wielkie niedowierzanie nie opuszczało jego twarzy. Czyżby? Dokonał tego? Skurwysyn. Los lubił z niego kpić.
  Parsknął i odwrócił spojrzenie w stronę tłumu przewijające go się przy barze. Wykrzywił wargi i potaknął z uznaniem, kierując do niego słowa:
  — Widzę, że nie tylko ja nie lubię przegrywać.
  W końcu na niego spojrzał.
  — Zanim cokolwiek powiesz, pokaż mi dowód.
  Nie można powiedzieć, że mu nie wierzył. Znał się z Akela dobre kilka lat. Współpracowali na wielu płaszczyznach wzajemnie ratując sobie tyłki, gdy te paliły się żywym ogniem. Czy to spotkanie miało to samo podłoże?
  Ostatnie zdanie utwierdziło Ninea w swoich przypuszczeniach. Twarz Akeli była tajemnicza — ale tylko wewnątrz. Na zewnątrz wciąż emanował pewnością za jaką go szanował. Doprawdy rozkoszny widok.
  — Taaak — przeciągnął zaczepnie — Tak jak duszom w piele potrzebna jest zimna woda, ale jej nie dostają. Zabiłeś Echo?
  Zęby wystawały spod warg rozchylonych w drapieżnym uśmiechu. Ta wizja wydawała się powodować swędzenie fantomowe nieczynnej ręki, ledwie się powstrzymał, aby się po niej podrapać.
                                         
Nine
Inkwizytor     Poziom E
Nine
Inkwizytor     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.19 1:17  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Przymknął na moment powieki, pozwalając uśmiechowi dalej błąkać się na jego ustach. Słuchał jego śmiechu, ostrego, pozbawionego dziecinnej delikatności. Sam również pozwolił sobie na zachichotanie pod nosem, niczym małe dziecko, które otrzymało swój wymarzony prezent. I tak poniekąd się czuł. Niczym dziecko, przed którym cały świat stał otworem. A to przecież dopiero początek.
Kiedy Nine w końcu uspokoił się, Akela powoli uchylił powieki, obejmując długimi palcami zakończonymi ostrymi pazurami drewniany kubek z trunkiem niewiadomego pochodzenia o wątpliwej jakości.
- Mam swoje sposoby, mój drogi. - odpowiedział lekko, przechylając głowę nieznacznie w bok. Spojrzał na niego z boku, a uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Na pierwszy rzut oka mężczyzna właściwie nic się nie zmienił od ich ostatniego spotkania. Ale kiedy dłużej mu się przyglądał, zauważał coraz to nowsze bruzdy przecinające jego skórę, nowe zadrapania, blizny, siniaki. Desperacja każdego dnia odciskała na nich swoje przerażające piętno. Ale w tym przerażeniu można było odkryć piękno. Piękno, którego prawie nikt nie dostrzegał.
A ty? Ty potrafisz?
Zaśmiał się bezgłośnie, nie kwapiąc się spieszyć z jakimikolwiek wyjaśnieniami. Uniósł naczynie i upił z niego kilka kolejnych łyków, nawilżając usta oraz przełyk. Smakowało jak gówno, ale przynajmniej zabijało suchość i pragnienie. Tutaj i tak wszystko smakowało gównianie i zalatywało szczynami.
Odchylił głowę do tyłu, a oczy natrafiły na popękany sufit przyozdobiony w niektórych miejscach pleśnią.
- Twój dług, co? Nie, nie. Nie o długu mówię. O naszym zakładzie. Ale ty doskonale wiesz o tym mówię, prawda? - spojrzał na niego, a w jego spojrzeniu pojawił się błysk podekscytowania, choć tęczówki nadal odstraszały jaskrawym chłodem. Zupełne przeciwieństwo do ognia, który płonął w jego ciele.
- Dowód? - uniósł brew tak wysoko, że tak zginęła pod burzą jasnych, wręcz mlecznych włosów zlewających się z jego jasną i nieskazitelną cerą.
- Czuję się urażony, że mi nie wierzysz. - pokręcił głową z udawanym zawodem, aczkolwiek nie przeciągał chwili zbyt długo. Dowód, co?
Akela złapał za poły materiału płaszcza, który miał na sobie i nieco go odchylił. Charakterystyczny, poszarpany, acz doskonale znany, emanujący niespotykaną aurą. Artefakt przywódcy. Za jego pomocą mógł mieszać ludziom w głowach. Za jego pomocą mógł sprawiać, że każdy za nim podąży.
Odwrócił głowę i spojrzał na kobietę rozlewającą piwo przy stoliku obok. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, a potem ruszyła w jego stronę. Wzrok miała pusty, oddalony, wyglądała jakby sunęła, a nie stawiała lekkie kroki. Gdy zatrzymała się przed ich stolikiem, Akela pokiwał palcem, by się nachyliła. Posłusznie to uczyniła, nadal wpatrując się w niego jak w namalowany obraz.
- Należysz do mnie. - powiedział cicho, a ta delikatnie się uśmiechnęła.
- Tak... - odparła cicho. Akela spojrzał na jasnowłosego.
- Teraz wierzysz?
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.19 21:23  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Nie był do końca pewien — płaszcz jaki otulał kołnierz mężczyzny musiał być zwykłym starym prochowcem, myślał. Rozsunięte poły odsłoniły jednak to co w tej całej z pozoru szarej casualowości było magiczną potęgą. Nie ukrył fascynacji. W oczach przewala się enigmatyczna iskra gubiąca się gdzieś w błękicie kolorytu oczu.
  Żarówka nad ich głowami zaszeleściła i błysnęła na krótko bladym odcieniem żółci. Migała już tak do końca spotkania, rzucając co jakiś czas na ich zwierzęce uśmiechy złowrogi cień szpetoty.
  Nine był o tym przeświadczony. Z trudnością co prawda przełykał gorycz przegranej, ale wierzył. Nie można było powiedzieć, że nie. Nie widział sensu w domniemanych matactwach Akeli, które do niczego tak naprawdę by nie poprowadziły — ta ogromna prawda uderzyła go jak obuchem w twarz. Wiedział, że jest w stanie to zrobić - zjednoczyć sobie ludzi i zawładnąć górami Shi. To było wykonalne. Ale tak nagle? Skurwysyny to zrobił. Nienawidził przegrywać, ale czy w tym przypadku przegrana była dla niego karą?
  Pod językiem czuł gorycz, zbierający się kwaśny posmak śliny. Kiedy język przesuwał się po zębach,  miał wrażenie, że prędzej gotów będzie splunąć aniżeli połknąć zawartość gromadzącą w ustach.
  Czyżby zostało naruszone jego jakże stalowe męskie ego?
  Z wielkim spokojem i zaciekawieniem obserwował ten widowiskowy pokaz. Jak widz usadowiony w pierwszym rzędzie — los wcisnął mu do ręki popcorn. Przyglądał się jak kobieta maślani do niego oczy i jak bez słowa zostawia klientów przy stole. Ci oburzeni zaczęli coś za nią krzyczeć. Jeden posłużył się nawet sformułowaniem: "wracaj tu, kurwo!", ale kobieta wydawała się kompletnie tego nie słyszeć. Przedarła się przez tłum z wielkim drewnianym dzbankiem w ręku oblewając sobie koszulkę śmierdzącym trunkiem. Ignorowała otoczenie. Ślepe tęczówki patologicznie utkwione w Akeli — jak w dobrym filmie, który trzymał w napięciu.
  Język Ninea wysunął się z warg i musnął zbliznowaciały kącik ust. Już dawno powinien zasłonić swoją paskudną gębę, ale tego wieczoru nie zamierzał jej kryć. Tego wieczoru wielkie rozległe blizny po wylanym kwasie w roku 2275 były tylko niewyraźnym, bladym snem, który widzi się  jak przez mgłę zaraz po obudzeniu.
  Kobieta nachyliła się nad Akela, a Urlich wciąż rozciągał usta w pewnym, agresywnym uśmiechu — było w nim coś wywyższającego się, dumnego. Czyżby wyobraził sobie jak dzięki Akeli rośnie w siłę?
  — Przepiękny pokaz — wymruczał niczym rozleniwiony lew niemieckim akcentem. Wzrok błądził po sylwetce proroka, nieświadomie zatrzymując go na policzkach i ustach jakby właśnie w nich krył potęgę manipulacji; w wargach, strunach głosowych, nie w materiale noszonym na barkach.
  Nine pochylił łeb, obniżył prawy bark. Włosy okrywały mu spojrzenie. Uśmiech miał miły — tak samo miły jak człowiek, który niebawem jest gotów skręcić ci kark.
  — Więc chcesz, abym dołączył. Służył ci i walczył w imię Ao...
  Krzesło zaskrzypiało, a wielkie cielsko obute w wysokie, ciężkie buty załamało parę paneli, gdy powoli skracało między nimi dystans. Nine obszedł stół patrząc na białowłosego z góry. Jego wzrok zawsze był taki sam — dziwnie ironiczny i prowokacyjny. Zaszedł go od tyłu sięgając dłonią po opadające na ramiona włosy kobiety. Odgarnął je z czułością za blade ucho, szczerząc się tajemniczo.    W scenerii opadającego na jego twarz cienia bruzdy na gębie wydały się jeszcze głębsze i okropniejsze.
  — O jakiej propozycji dokładnie rozmawiamy?
  Patrząc w martwe oczy kelnerki i wodząc palcem po jej białej odkrytej szyi nachodził go głód. Trudny do opanowania, żarliwy głód.
                                         
Nine
Inkwizytor     Poziom E
Nine
Inkwizytor     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.19 22:01  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Uśmiechnął się niemal w przebrzydły sposób widząc zafascynowanie na twarzy mężczyzny. Oczywiście, że wywarło to na nim wrażenie. Akela dysponował teraz potęgą, której niejeden mógł mu pozazdrościć. W tych czasach nie tylko siła fizyczna była przerażającą bronią. Tak naprawdę to siła umysłu potrafiła zgnieść nawet najsilniejszych osiłków, tworząc z nich pozbawione wolnej woli kukiełki, czekając i gotowe na rozkaz swojego pana. A wrodzona arogancja i chełpienie się zwycięstwem jedynie upewniało proroka w przekonaniu, że jego ścieżka którą kroczył była prawidłowa.
Spojrzał na Nine'a i wyciągnął w jego stronę swoją dłoń.
- Dokładnie. Zrobiłem to, Nine. Zawładnąłem Górami Shi. Są moje, tak samo jak jej mieszkańcy. A to dopiero początek. Zamierzam rozszerzyć swoją potęgę jeszcze dalej, jeszcze głębiej. - pochylił się nieznacznie w jego stronę, a uśmiech zdawał się jeszcze bardziej poszerzyć.
- Podpaliłem Eden. Nie cały, jeszcze nie. Drobnymi krokami zamierzam osiągnąć swój cel. Ale płomienie Ao i Kościoła dotarły do Edenu. Teraz pora na Desperację. Dlatego cię potrzebuję. - tym razem się odchylił, niemalże z dumą pusząc jak paw, chełpiąc się w swoim własnym blasku i wygranej.
- Chcę, abyś dołączył do mnie. Służył mi, szerzył moją religię i walczył w imię Ao, niszcząc każdego innowiercę, którego spotkasz na swojej drodze. Chcę, abyś objął stanowisko inkwizytora w Kościele. W zamian otrzymasz nie tylko dach nad głową, zapewnione pożywienie i inne podstawowe środki do życia, ale również służbę wiernych, gotowych na każde skinięcie twego palca. Otrzymasz możliwość zabijania bez konsekwencji wszystkich wrogów Ao. A jeżeli ktoś stanie na twojej drodze, to przysięgam na mojego jedynego Boga, jakim jest Ao, że zawsze pójdę za tobą. - przechylił głowę lekko w bok, pozwalając długim kosmykom na zasłonięcie części jego twarzy.
I choć na jego ustach nadal błąkał się delikatny uśmiech, to jego spojrzenie jak najbardziej emanowało powagą. Nie kłamał. Naprawdę zamierzał uścielić sobie drogę z trupów, byleby tylko osiągnąć swoje cele. Najpierw Góry Shi i wierni z Kościoła. Potem Eden, Desperacja, DOGS. Wreszcie M3. A ostatecznie chciał zapuścić swe korzenie jeszcze dalej, nawet poza tereny Desperacji. Na tereny nieznane, kontynenty już dawno zapomniane przez ludzi.
A to wszystko było na wyciągnięcie ręki.
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.19 22:06  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Palce wodziły po delikatnej kobiecej skórze; sunęły przez uwydatnione, kuszące ścięgna, sięgając zdartymi opuszkami do miękkiego miejsca za uchem. Była piękna. Cudowna w swej nieświadomości. Akela potrafił namieszać nie tylko w głowie tej dziewczyny. Podając ją Nineowi  jak na tacy, sam zaczął borykać się z szalonymi myślami. Zaczął rozmyślać jak to byłoby skosztować jej skóry, jak smakowałaby młoda krew zapełniająca jego patologiczne kubełki smakowe. Poziom E; przechera smacznie spała w jego głowie. Podejrzewał jednak, że to chwilowe; że to jedynie cisza przed burzą. Ile razy dał się już razy na nią nabrać...
  —  Na każde moje skinienie? — przeciągnął tę uwagę z rozkosznym chrapliwym akcentem, który mógłby przypominać pomrukiwanie wielkiego lwa. —  Ciekawi mnie skąd wiesz, o który punkt powinieneś zahaczyć. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że znasz mnie jak rodzonego brata.
  Przekrzywił łeb ukazując rozmówcy twarde zarysy szczeki ohydnie oszpecone bliznami.
  — Nigdy nie szukałeś swojego brata bliźniaka? — zakpił wesoło unosząc prawą brew. Nawet nie przeszło mu przez myśl, że siedzący przy nim człowiek posiada rodzinę.
  Sprawna ręka odrzuciła ostentacyjnie włosy kobiety w bok. Wyprostował się. W świetle migającej żarówki twarz wymordowanego wyglądała paskudnie — zbiorowisko zgrubień i jasnych plam, które pokrywając policzki wydawały się być tylko cienką warstwą skóry. Gdzieś jednak w jej kształtach skrywał dawny blask. Blask, który za bycia człowiekiem musiał kusić i spędzać sen z powiek wielu kobiet. Zbliznowaciałe wargi uniosły poparzone końcówki ust.
  Mężczyzna długo milczał jakby propozycja rzucona przez Akele była tylko żartem — w rzeczywistości, tak właśnie było. Był pewien, że to żart. Kiedy któregoś gorącego dnia siedząc przy kuflu piwa rzucił tę propozycję, Nine zaśmiał się głośno, popadając w nerwowe konwulsje. Śmiał się tak nerwowo, że dwóch obcych facetów musiało go uspokajać, a teraz? Teraz już się nie zaśmiał. Teraz lustrował go z uwagą; ze swoja ponad przeciętna pewnością siebie.
  —  Chcesz władzy? — Odszedł od kobiety i ruszył wolno wzdłuż stołu. — Zdobędziesz ją. Chcesz wojny? — Rozłożył obojętnie dłoń. — Przyjdzie do ciebie. Chcesz mnie? — Tu zmrużył oczy, ale z ust nie znikał ten arogancki uśmieszek. —  Przyjmując mnie na służbę wiedz, że czystka dosięgnie każdego. Eden? Po anielskim przydupniku zostanie tylko cień, który szybko zleje się z ziemiami Desperacji. Jeśli tylko dasz mi wolną rękę, z urwanych anielskich głów zrobisz sobie kręgle, a z wyrwanych kręgosłupów pasek do spodni. Jeśli tylko spełnisz wszystkie obietnice i zagwarantujesz mi miejsce prawej ręki.
  Dłoń Ninea uderzyła w stół. Pojemniki zatrzęsły się pod tą siłą, a napój musnął brzegów naczynia. Mężczyzna zmrużył oczy i pochylił się nad Prorokiem jak koszmar ze snu. Szpetny pysk objął ciemny cień. Niesprawne ramie wisiało luźno - bez życia - wzdłuż tułowia zgarbionego tułowia; gdyby tylko mógł z pewnością jej dłoń pochwyciłaby poły ubrań, odcinając mężczyźnie drogę ewentualnej ucieczki. Impas. Ta rozmowa miała dla niego tylko jeden kierunek.
  — Umowa stoi?
                                         
Nine
Inkwizytor     Poziom E
Nine
Inkwizytor     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.19 22:43  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Przyglądał mu się z ukrytą fascynacją, jak dumny rodzic spoglądający na swoją pociechę, która właśnie odpakowywała swój prezent. A przecież był to dopiero początek. Dziewczyna była zaledwie wierzchołkiem całej góry, którą zamierzał mu sprezentować w zamian za jego "pomoc" i "usługi". Akela w żadnym wypadku nie wątpił w jego lojalność. Nine bywał porywczy, okrutny i lekkomyślny, ale z pewnością jednego nie można było mu odmówić. Oddania sprawie.
Uchylił zwierzęce kły w krzywym, acz pełnym zadowoleniu uśmiechy, odchylając się nieznacznie na oparciu krzesła.
- Owszem, szukałem zaginionego brata, i o dziwo odnalazłem go. - przymknął na moment powieki. Więcej nie wspominał o swoim bracie, pozostawiając jasnowłosego w niewiedzy. Mimo wszystko nie musiał wiedzieć wszystkiego zarówno o Akeli, jak i o sekretach oraz tajemnicach, jakie skrywał. A istnienie i tożsamość jego starszego brata była jedną z nich. Nie chciał póki co, by połowa Desperacji poznała personalia mężczyzny, którego Akela kochał całym swoim dziecięcym sercem, mężczyzny którego podziwiał i w którego wpatrywał się jak w jakiegoś majestatycznego idola. Mężczyzny, który ostatecznie złamał obietnicę, zdradził go i porzucił. Mężczyzny, którego nienawidził najbardziej na całym świecie. Tego, którego zamierzał własnoręcznie zabić.
Wreszcie uchylił delikatnie powieki, spod których błysnęły jasne tęczówki, od razu ulokowanego z zakazanej mordzie Nine'a. Wargi drgnęły, a potem wymordowany wybuchnął głośnym śmiechem, choć daleko mu było od kpiny czy też wyśmiania. Był to raczej czysty śmiech radości oraz spełnienia. Niespiesznie odsunął krzesło i podniósł się, wyciągając swoją dłoń w jego stronę, zaciskając długie i chłodne palce na dłoni drugiego wymordowanego.
- Wierzę w ciebie. - nic więcej nie powiedział. Nie musiał. W tej kwestii i na tym etapie rozumieli się bez słów. Wypuścił jego dłoń ze swojego uścisku i w końcu odwrócił głowę, a tym samym zrywając jakikolwiek kontakt fizyczny oraz wzrokowy ze swoim nowym wyznawcą.
Gładko poszło. Zbyt gładko, co nie?
A to tylko napełniło naczynie arogancją, sprawiając, że Akela nabrał pewności siebie.
- Każdy nowo przyjęty ma obowiązek złożenia w ofierze podczas pełni anioła bądź innego innowiercę. - jego głos był spokojny, wręcz niczym balsam, który nakłada się na rozciętą skórę, by załagodzić uczucie pieczenia oraz bólu.
- Co prawda mamy w lochach nieco zbłąkanych owieczek, ale znając cię... - spojrzał na niego, posyłając mu nieprzenikliwy uśmiech.
- Wolisz sam wybrać i upolować sobie ofiarę, czyż nie? - nie czekał na jego odpowiedź. Oboje doskonale znali prawdę i wiedzieli, jak było. Ruszył w stronę wyjścia, by razem odnaleźć kogoś odpowiedniego, kogoś, kto zaspokoi głód wymordowanego.

/zt x 2 /
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.19 1:36  •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
Kruk podczas swojej kolejnej przechadzki po desperacji zawitał do przybytku zwanego "Bar Przyszłość", co ta nazwa miała znaczyć? Łowca się nawet nad tym nie zastanawiał czy pod napisem na szyldzie kryję się zaproszenie połączone z obietnicą lepszych dni czy może przestroga w stylu " W tym miejscu przepijesz swoją przyszłość". Cóż dla Wymordowanego nie miało to większego znacznia, ponieważ poczuł zew alkoholu, który ciągnął go wprost do kontuaru przy którym mógł nabyć procentowy trunek. Tak alkoholizm jest bardzo potężnym uzależnieniem, lecz ma jedną pozytywną rzecz, którą można się pochwalić - Stać cię na to by zaspokoić alkoholizm.
Tuż po tym gdy mężczyzna przekroczył próg budynku poczuł zapach alkoholu mieszający się z ludzkim potem i wonią papierosów. Był dosyć ostry i drażniący, lecz to raczej normalne w barach na desperacji, własnie w końcu to desperacja, a nie M3 gdzie wszystko na pozór jest piękne, czyste i poukładane jak w kiepskiej bajce.
Kruk podszedł do barmana i zamówił whisky z lodem. Nie łudził się jednak, że dostanie to o co poprosi. Jeszcze nikt w tych rejonach nie dał mu tego o co poprosił, wszyscy serwowali jakieś tanie podróbki domowej produkcji, których prawie nie dało się pić. Cóż właśnie w takich czasach przyszło nam egzystować czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 49 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 49 z 52 Previous  1 ... 26 ... 48, 49, 50, 51, 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach