Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 33 z 52 Previous  1 ... 18 ... 32, 33, 34 ... 42 ... 52  Next

Go down

Pisanie 18.06.16 19:01  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Czyli jednak kurczak potrafi reagować i nie jest sztuczny. Dobrze wiedzieć, że to nie jest jakiś kolejny, dziwny robot, które można spotkać w mieście. Na dodatek zna swoje miejsce, bo juz po pierwszym strzale z papierosowego dymu zmienił ramię i schował się za właścicielką. Shinichi jakoś nigdy za szczególnie nie przepadał za zwierzętami. Wyjątkami były jedynie psy, które jako tako akceptował. Kotów za to nienawidził. Kurczak na ramieniu Morety spodobał mu sie jedynie dlatego, że się wycofał, chociaż i tak był daleki od sympatii w jego kierunku. Może gdyby wiedział, że potrafi się zapalić, to spoglądałby na niego inaczej. W końcu zapalniczki też kosztują, a tu jest jedna, na dodatek mobilna!
- Ohohoh. Ale język to masz jednak niewyparzony. Mogłabyś na drugi raz przyhamować, bo nie wiem czy jeszcze raz to wytrzymam. - odpowiedział, teatralnie przykładając dłoń do ust w geście zaskoczenia. Nie. Naprawdę mogła wymyślić coś lepszego. Nie wiedział jak ten Ikurua mógł się z tego cieszyć, ale to już jego sprawa. Dziewczyna, która nie potrafi odszczeknąć... Ciekawe! Musiała być wychowywana w jakimś strasznie kulturalnym domu albo była trzymana pod kloszem na tyle długo, że nie została przystosowana do społeczeństwa, które wcale nie jest takie miłe i różowe, jakby się mogło zdawać.
- Podsumujmy. Dawno nie byliście w mięście, ten ptaszor pomógł Ci z niego uciec, a pomimo tego masz niemalże nienaruszone ubrania i fryzurę? Coś tutaj czuć... A tak. Gówno prawda. Kłamstwo na początek znajomości dość ciężko zmazać. - zwrócił jej uwagę, doskonale wiedząc, że coś tutaj śmierdzi. Albo nie była z miasta, albo nie jest tutaj bez powodu. Jednakże z wojska jej nie kojarzył, więc czyżby była z jakiejś organizacji, która funkcjonuje poza murami? Ewentualnie dostała ubrania z Edenu, bo słyszał, że anioły rozdają ciuchy potrzebującym, ale w takim wypadku chyba by nie kłamała, a zwyczajnie o tym powiedziała. Teraz jednak Shinichi nie zamierzał bawić się w detektywa. Poczeka na jej odpowiedź i najwyżej dopiero będzie ciągnął ją za język tak, żeby jego ciekawośc została zaspokojona w pełni.
Lekcja dla Morety na przyszłość. Shinichiemu nie zadaje się pytań potencjalnie niebezpiecznych, czyli takich, na które odpowiedź może być niekoniecznie taka, jakiej się spodziewasz. Teraz anielica sama się nadstawiła i to nie tak, że Kurokawa jej nie lubi. Po prostu ma taki, a nie inny charakter.
- Szczerze? Jakbyś szukała klienta. - odpowiedział bez większego namysłu, a co lepsze, nawet się nie zreflektował po tym, jak wypowiedział te słowa. Tu kawałek ciała, tam uwydatnienie i proszę. Wzrok większości mężczyzn skierowany jest na Moretę, więc jeśli nadal po tym będzie myślała, że w rzeczywistości patrzą się na kurczaka siedzącego na jej ramieniu, to Kurokawa powoli zacznie wątpić w jej podejście do życia. Nie można być chyba aż tak naiwnym i beztroskim, prawda? Niech ktoś to potwierdzi.
- Moreta... Kolejny obcokrajowiec. Na imię mam Shinichi. - sam również się przedstawił, choć trochę niechętnie. Koniec końcó wyciągnął jednak rękę i uścisnął niezwykle pewnie rękę dziewczyny. Jeśli ktoś spodziewał się tutaj dżentelmeńskiego pocałunku w wierzch dłoni, to najwyraźniej się zdziwił - Więc? Skąd pochodzisz, że masz takie egzotyczne imię? - nie, żeby w M3 nie chodziło pełno Erichów, Samów, Elizabeth i innych. Kurokawa nadal jednak lubił naświetlać, że to jest ziemia jego narodu, a nie Niemców, Anglików czy Polaków. Wszyscy są tutaj goścmi i jako tacy powinni się odpowiednio zachowywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.16 3:30  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Nie zareagowała w żaden spodziewany sposób na jego sarkastyczną wypowiedź. Możliwe, że nawet nie wyczuła w jego tonie nic podejrzane, ale kto ja tam wiedział. Zamiast tego ptak skubnął ją delikatnie w ucho, jakby chciał zwrócić uwagę różowowłosej na coś o czym tylko on sam wiedział. Moreta rzuciła mu krótkie spojrzenie. Oczywiście zrozumiała o co mu chodziło. Miała nie ciągnąć dalej tego tematu, bo później sobie nie poradzi. I tak też zrobiła.
Kiedy zarzucił jej kłamstwo przygryzła wargę w zakłopotaniu. To nie tak, że skłamała, tylko nie powiedziała prawdy. Gdyby skłamała, to wymyśliłaby jakąś mniej lub bardziej wiarygodną historyjkę o tym jak to wydostała się z miasta, w którym żyła odkąd tylko pamiętała. Ale tego nie zrobiła.
- Nie muszę ci się tłumaczyć w jaki sposób dbam o siebie - odpowiedziała krótko po raz kolejny chcąc zabrzmieć jakby była poirytowana tą rozmową. Jakby nie było - to była prawda. Co go interesowało jej ubranie czy włosy? A nawet gdyby, to nic nigdy nie zmusiłoby jej do noszenia brudnych ubrań, czy przetłuszczonych włosów, choćby miała się umyć w najgorszej rzece świata! Co to, to nie!
Westchnęła lekko kiedy usłyszała jego szczerość i musiała dobrze przemyśleć swoje następne słowa. Właściwie to można było powiedzieć, że szukała klienta. Zair wyciągnął ją z domu, po to, aby mogła się na coś komuś przydać. Ambriel czuła się najszczęśliwsza, kiedy mogła bezinteresownie pomagać ludziom. Miała wtedy wrażenie, że od czasów sprzed apokalipsy nie zmieniło się zbyt wiele. Ale tak oczywiście nie było - zmieniło się wszystko. Przede wszystkim fakt, że kiedyś wystarczyło siedzieć sobie na górze i mogła dbać o ludzi, których była patronem. Teraz, żeby móc komukolwiek pomóc musiała ruszyć swoje pióra ze swojego pięknego ogrodu i jeszcze jakby tego było mało, musiała poszukiwać potrzebujących. Którzy czasem nawet tej pomocy nie chcieli. A gdzie tam wspomnieć o ludziach którzy swojego czasu urządzali sobie polowania na Anioły?
Jeśli Ambriel czegoś się bała, to właśnie tych ludzi...
Tak czy inaczej...
- Nie... nie szukam klienta. Przynajmniej nie w tym sensie, który zapewne masz na myśli - powiedziała spokojnie, a kiedy zapytał ją o pochodzenie spojrzała mu w oczy
- Poza tym Moreta, to nie do końca imię - odpowiedziała krótko na wzmiankę o tym, że jest to egzotyczne imię - I nie powiem ci skąd pochodzę, a przynajmniej nie w tym miejscu - ton tej wypowiedzi był podejrzanie stanowczy. Wskazywał na to, iż chce zakończyć ten w pewnym sensie niebezpieczny temat.
Nie...nie będzie rozmawiać o tym w tym barze. Zbyt wiele par uszu się tutaj znajdowało, a nie chciałaby, aby komuś nagle przyszły do głowy głupie pomysły. Po co? Po to, żeby wywołać jakąś bezsensowną sytuację?
Podniosła swoją szklankę i dopiła swoją wodę do końca, a kiedy to zrobiła, wbiła tajemnicze spojrzenie w dno naczynia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.16 16:30  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
No tak. Nie musi nic tłumaczyć, co oznaczało tylko, że ma wiele do ukrycia. Gdyby był porządnym gliną, to w tym momencie wyprowadziłby ją z baru, po drodze pewnie odganiając gapiów, a następnie zakuł ją w kajdanki i zwyczajnie zaprowadził do miasta na przesłuchanie. Oczywiście po drodze mogłoby nie być tak ciekawie, więc całkiem możliwe, że zostałby również zmuszony do walki, ale akurat nie miał nic przeciwko temu. Jednakże, skoro Shinichi byl jaki był, to zwyczajnie westchnął ciężko i dopił swoje piwo wskazując jednocześnie, że jego zainteresowanie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Nie był typem faceta, który lubił bawić się w kotka i myszkę, żeby finalnie chodzić ze swoją zdobyczą po całej Desperacji i chwalić się nią każdemu napotkanemu człowiekowi.
- Dobrze. Mnie też uczyli, żeby nie mówić nic nawet wtedy, gdy przystawiają ci spluwę do skroni. - burknął jedynie lekko niezadowolony, ale w ten oto sposóc ostatecznie uciął temat. Kurczak na ramieniu Morety zaczął go jednak irytować. Pewnie gdyby nie jego skrzeczenie, to wyciągnąłby z dziewczyny to, co chciał. W tej chwili zaczął się nawet przyglądać zwierzęciu trochę dokładniej i zastanawiać się przy okazji czy jest jadalny. W końcu wygląda trochę jak kurczak, więc gdyby pozbyć się dzioba i piór, to całkiem możliwe, że możnaby go wrzucić na ruszt i przyrządzić w ten sposób całkiem smaczne mięsko. W każdym razie Shinichi nie wychylał się z tą propozycją. Znajdzie na to odpowiedniejszy moment, albo nawet dorwie przedstawiciela tego gatunku i sam przeprowadzi kulinarny eskperyment.
- Nie w tym sensie? To może chcesz sprzedać na Desperacji lodówkę? - zakpił dość wyraźnie, nie bardzo wiedząc co takiego miała na myśli. Oczywiście zawsze mogła pochodzić z Drug-Onów czy innych obwiesiów, ale nie wyglądała na taką, która na co dzień parałaby się brudną robotą. Była do tego zbyt niewinna i nieogarnięta, więc wszelkie możliwości tego typu nalezało od razu odrzucić. W tej chwili nieznajoma zrobiła jednak coś, co go zaskoczyło. Czy ona właśnie chciała go wyciągnąc z baru? W idealnym filmie pewnie prowadziłaby go do swojego domu, ale w jej przypadku byłoby trochę wątpliwe. Była zbyt dziwna, żeby tak po prostu zabrać go do swojego domu na Desperacji, ale skoro już opróżnili swoje naczynia, to równie dobrze mogą się gdzieś przenieść.
- Nie mówisz mi skąd jesteś, nie mówisz jak się wydostałaś, podajesz mi coś, co nie jest Twoim imieniem, a następnie chcesz mnie stąd gdzieś wyciągnąć? - zapytał, wyliczając po kolei wszystkie kłamstwa czy niedopowiedzenia, jakie mu tego wieczora zaserwowała. Przez chwilę spoglądał na nią, później na swoje puste naczynie i znowu na nią - Ja w to wchodzę! - odpowiedział rozbawiony i teatralnie odepchnął się rekoma od baru. No. To na co czekają? Niech prowadzi go w zasadzkę, do domu czy nawet na kolejny alkohol. Jemu to w tej chwili kompletnie nie przeszkadzało. Wyciągnął nawet z kieszeni paczkę papierosów i był gotów ją zwyczajnie poczęstować. Zapowiada się ciekawy wieczór!

z/t jeśli Morecie pasuje
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.16 11:40  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Zignorowała wzmiankę o lodówce. Zupełnie jakby jej w ogóle nie słyszała. W zamian za to zabolało ją, kiedy wytknął jej wszystko, czego się do tej pory o niej dowiedział. Mimo jednak, iż ją to zabolało - spodobała jej się ta gra. Czy tak właśnie postępują ludzie? Skoro powiedział, że w to wchodzi, to może mieć rację. Uśmiechnęła się nieświadomie i spojrzała na barmana zastanawiając się co dalej. Wyglądało na to, że oczekiwał od niej, ze gdzieś go zaprowadzi. Tylko gdzie może go zaprowadzić? Kompletnie nie znała okolicy, już nie wspominając o tym, że znaleźć spokojne miejsce w Desperacji, w którym mogłaby na głos powiedzieć komukolwiek swoje prawdziwe imię to, już w ogóle byłby cud. No ale nic. Trzeba było zająć się tym sprawa, dlatego wstała odrzucając swoje włosy do tyłu i z uśmiechem podziękowała barmanowi za wodę.
- W takim razie chodźmy...gdzieś - powiedziała z lekkim zamyśleniem i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
Oczywiście to, co zrobiła jeszcze przed opuszczeniem budynku mogło przerosnąć nawet najgorsze wyobrażenia. Odwróciła się bowiem w drzwiach i z miłym uśmiechem pomachała na pożegnanie tym gościom baru, którzy przez cały czas wbijali w nią swoje bezczelne spojrzenia, pełne nieczystych myśli. Zair skrzeknął z dezaprobatą, ale ona zignorowała te zachowanie. Wiedziała, że barwnemu ptakowi nie spodobało się, to co teraz zrobiła, ale nic nie mogła na to poradzić. Przy takich sytuacjach Moreta nie bardzo wiedziała jak postąpić, a przecież nie opuści budynku bez pożegnania! Co to, to nie!
Tak czy inaczej nie bardzo wiedząc dokąd się udać, Moreta poprowadziła swojego nowego towarzysza wzdłuż budynku, w poszukiwaniu jakiegoś ustronnego miejsca.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.16 23:49  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Viktorowi zaczęło się nudzić w domowym zaciszu, więc postanowił wyjść na miasto. Może ktoś go zaczepi i będzie miał dla niego jakieś zlecenie? Równie dobrze może z takiej zaczepki wyjść bójka, ale o tym wariancie chłopak wolał nie myśleć. Wędrował uliczkami nie do końca wiedząc gdzie ma iść. Po jakimś czasie spacerowania tu i ówdzie Viktorowi naszła ochota na coś do picia. Nie mam tu na myśli soczku jabłkowego tylko jakiś mocniejszy trunek. Był już wieczór, więc nie było co liczyć, że ktoś przyjdzie (chociaż zdarzają się różne przypadki, prawda?). Anioł chciał wyluzować się w trochę inny sposób. Nie przepadał za piciem do upadłego, ale wypić lampkę czy dwie wina albo kilka kolejek to nie jest zła rzecz. Z tą myślą nogi zaprowadziły go przed "Przyszłość". "Ciekawa nazwa jak na takie miejsce." stwierdził wchodząc do środka. Od razu skierował się do jednego z foteli przy barze. Przy okazji rozglądał się po lokalu. Kilka parszywych mord się tu znajdowało. Było też trochę tych milszych, jeśli można to tak nazwać.
-Dobry.-rzucił siadając na fotelu.
-Co podać Viktorze?-zapytał barman odwracając się w jego stronę.
-Nawet tutaj wiecie kto ja jestem?-zapytał z lekkim udawanym zdziwieniem.
-Mojej babce raz pomogłeś to wiem kto jesteś.-odparł beznamiętnie barman.
-Rozumiem.-powiedział nie za bardzo przejęty tym faktem-Jakieś dobre pół słodkie wino jak macie.-dodał po chwili.
Barman nie zwlekając wziął szklankę, z barku wyciągnął butelkę z winem i nalał je do ów naczynia. Następnie podał szklankę Aniołowi posuwając ją po blacie.
-Dzięki.-rzucił chłopak po czym upił trochę trunku-Nie najgorsze.-dodał lekko spoglądając na barmana.
Ten nic nie odpowiedział i zajął się czymś innym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 0:29  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Lokalny bar niewątpliwie stanowi apogeum życia towarzyskiego w Apogeum Desperacji, mniej więcej na równi z tutejszym kasynem. Ches preferuje raczej przebywać na własnych włościach, wśród współpracowników, z dala od uporządkowanego miasta, gdzie dragi przy sobie mają tylko nieliczni dilerzy w ciemnych zaułkach. Czasem jednak wypada się "posocjalizować", a na próżno jest się doszukiwać lepszego miejsca na "socjalizację" niż Przyszłość. Dość regularnie Ches wraz z wiernymi pracownikami działu rekrutacji przyczyniali się w podobnych miejscach do zaniżania stopy bezrobocia w dzikiej, bezprawnej Desperacji. Dziś wieczór plan jest nieco inny, trochę mniej formalny.
Spragniony wrażeń i alkoholu samozwańczy rekrutant z gracją trafionego strzałką usypiającą konia wtarga do baru, ze szczerzącym się uśmiechem na ustach macha w kierunku kilku znanych twarzy i lokuje swoje cztery litery na wysokim stołku tuż przed lepką, obdrapaną ladą. Kładąc nań łokcie mruży oczy w poszukiwaniu wystarczająco silnego trunku na półce za plecami barmana.
- Dobry wieczór! - mówi, wróć, wykrzykuje w stronę obsługi lokalu, która jest już przyzwyczajona do jego tonu głosu i zachowania. - Poprooooszzzzę cię... o butelkę Whiskey. Nie, nie potrzebuję szklanki, chcę całą butelkę tego tam, wyżej, trzecie od lewej na drugiej półce. - wskazuje palcem na ciemnobrązową, zakorkowaną butelkę. Jedną transakcję później, Ches rozważa włożenie flaszki za pazuchę, ostatecznie decydując się na "społecznie akceptowalny wariant", czyli wypicie całości tuż przed barmanem, który teraz już zajęty jest wycieraniem kubka szmatką, równie brudną co reszta klubu. Przechyla flakonik, oblizuje usta i napawa się drewnianym, gorzkim smakiem. W sumie, alkohol nie jest taki zły. Cóż, inna liga niż kokaina, zrozumiałe, ale nikt nie rzuca na ciebie krzywym spojrzeniem kiedy delektujesz się takowym w knajpie czy kasynie, czego nie można powiedzieć o wspaniałym i życiodajnym białym zbawieniu.
Chester rozejrzał się dookoła po raz kolejny, tym razem wizję przysłaniały mu nie tylko czarne lenonki; tuż obok niego siedział jegomość wyglądający dość znajomo. Och, tak, nie ulega wątpliwości, niewiele jest osób, które na krwawej pustyni noszą się w złotych rękawiczkach i krawacie. Postanawia jednak się nie odzywać, odstawia jedynie manierkę na blat z większym impetem niż powinien, licząc jednocześnie na reakcję znajomego, może rozpoznanie czy inicjację konwersacji - nieporadność w kontaktach międzyludzkich, którą można zamaskować jako próbę okazania szacunku spokojniejszemu klientowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 0:43  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Viktor siedział przy obdrapanej ladzie i co jakiś czas upijał po trochę wina ze szklanki. Rozmyślał nad kilkoma sprawami. Aktualnie nie miał żadnego zlecenia, więc sprawy z związane z wykonaniem takowego zbytnio go nie kłopotały. Bardziej przejmował się tym, że ów roboty nie ma, a z czegoś trzeba żyć. Szczególnie na Desperacji. Liczył, że obecny stan za długo nie będzie się ciągnął. W między czasie do baru wszedł pewien jegomość. Chłopak nie zwrócił na niego uwagi dopóki ten nie usiadł obok i nie zaczął wydzierać się do barmana. Odwrócił głowę w stronę krzykacza. Jego gęba wydała się znajoma podobnie jak głos. Znajomy miał spust. Na raz pochłonął większą część butelki whiskey i to bez większego problemu.
-Miło cię widzieć. Chester jeśli dobrze pamiętam?-zapytał dla pewności.
Aniołowi przyszło już gadać z ów mężczyzną. Nie było to długie spotkanie, ale nie jest szczególnie złym wspomnieniem. Jeśli się nie mylił to wymieniali się jakimiś informacjami, ale kto by pamiętał o co dokładnie chodzi. Na pewno nie Viktor, który miał trochę spraw na głowie. Nie miał też za dużo wiadomości o ów jegomościu i pewnie nie liczył na ponowne spotkanie, a tu proszę taka niespodzianka. Wypił resztę wina i skiną na barmana, aby ten wypełnił puste szkło.
-Jak lecie?-zapytał lekko obracając się na krześle w stronę Chesa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 18:02  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Konwersacja zainicjowana, flaszka whiskey opróżniona. Chester stara się przesunąć barowy fotelik w stronę rozmówcy, co kończy się krótkotrwałą utratą balansu, cóż, wszystko co w Desperacji jest nowsze i ładniejsze najczęściej bywa też przytwierdzone do podłoża metalowymi nitami - głównie ze względu na osoby pokroju Chestera i Spółki.
- Tak, tak, dokładnie, sam we własnej osobie. Viktor, co nie? - powiedział niewyraźnie, bez cienia respektu dla prywatności ich konwersacji. Chessie wyszczerzył komplet dziurawych, popsutych kłów w stronę dyskutanta. - Ze mną jest na tyle w porządku na ile może być, dobrze jest tu widzieć znajomego. - mówi. Trzeba przyznać, konwersacje, w których ani jedna ze stron nie czuje się chociażby odrobinę niekomfortowo nie są specjalnością Chestera, bardziej przyzwyczajonego do napędzanych crackiem orgii zamaskowanych jako "spotkania biznesowe" niż przyjaznej pogawędki w barze. Nie pomaga też różnica ilości alkoholu we krwi jednego i drugiego klienta; pomimo powyższych daje z siebie wszystko by utrzymać pozory formalności i nie zwymiotować na posadzkę.
- Nie pamiętam ile lat czy tam miesięcy dzieli obecne od naszego ostatniego spotkania, tak szczerze. Cokolwiek, ostatnio nie działo się wiele. Desperacja, wciąż wolny rynek, regulowany jedynie przez stworzenia naszego kroju, ale spójrz na przykład na to. Jest o wiele bardziej, uh, cywilizacji naokoło. Nie wiem czy to dobrze, jeszcze kiedyś za mojego nieżycia skończymy jak M3, ze zlepkiem komuchów sprawujących władzę i wszystko na co pracowaliśmy pójdzie się jebać, wiesz o co mi chodzi? - rzuca słowami, trochę paranoicznie. Rzadko kto widuje go trzeźwego, więc można równie dobrze założyć, że ta opinia nie była efektem ubocznym trunku. - Trzeba korzystać z tego czasu, który nam został jak tylko się da, a z tego co widzę i słyszę to ty, kolego, ty ostatnio nie maczałeś palców w gęstym, ciemnym życiu zawodowym tej części pustyni. Spójrz. - pokazuje palcem na krawat wiktora i kontynuuje. - Twoja koszulina, krawacik i kołnierzyk są... Są... Niepokojąco czyste, jak na okoliczne standardy. Na próżno mi się doszukiwać plamek krwi, resztek mózgu, roztrzaskanych kostek, mam racje? Potrzebujesz zajęcia. - lekko stuka palcami o blat i stara się nie utracić wątku. - Tak się składa, kolego najemniku, że Ty masz ręce pełne niczego a ja wolny czas. Ani jednego, ani drugiego nie można tolerować, mam rację? Mam jakieśtam połączenia z Drug-On, nic specjalniejszego. Znam parę Desperatów, w każdym tego słowa znaczeniu, którzy mają pieniądze i problem, którym trzeba się zająć. - dokończył, zamrugał kilka razy z rzędu i upewnił się, że wciąż jest tam gdzie powinien. W sumie to dlaczego by nie napić się jeszcze jednej butelki, może trzech, dziewięciu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 18:32  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Skinął głową na potwierdzenie bycia Viktorem. Najwidoczniej oboje nie mieli złej pamięci do twarzy i imion. Chociaż widząc jak dużo alkoholu Chester jest w stanie pochłonąć to ciekawe jak długo będzie kojarzył z kim rozmawia. Pewnie skoro tyle pije to wypracował sobie głowę i może tak szybko to nie odleci. Pomimo, że towarzysz nie starał się jakoś ukrywać tego o czym gadają to większość zebranych tu osób kojarzyła twarz Viktora. W końcu można go zobaczyć latającego po mieście. Poza tym nie za wiele osób nosi się tutaj tak jak on, a co za to idzie jest jeszcze łatwiej go zapamiętać. Przecież nie jeden chciałby zdobyć to co Anioł miał na sobie.
-Mi również miło jest zobaczyć jakąś znajomą gębę, która nie będzie chciała mnie okraść czy pobić po tym jak opuszczę lokal.-powiedział lekko kiwając na grupkę wymordowanych siedzących pod ścianą, która od dłuższej chwili wbija swój wzrok w chłopaka.
Co chwilę w szklance Anioła znajdowało się coraz mniej trunku. Upijał po trochu. Nie zależało mu na specjalnym upiciu się. Wino, które pił nie było też najmocniejsze, więc pewnie jeszcze ze szklankę czy dwie wypije.
-Sam nie pamiętam ile czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.-odparł lekko wzruszając ramionami-Do puki nikt nie pcha się specjalnie, aby podporządkować sobie wszystkich i wszystko oraz nie mówi mi co mam robić, a czego nie to jest w porządku. Jak poprawi się trochę komfort życia tutejszych mieszkańców to i tak za dużo się nie zmieni.-wyraził swoją opinię.
Jakoś trudno było mu wyobrazić sobie kogoś w roli "władcy" tych terenów. Tak długo nie było tutaj żadnego, że za pewne jak jakiś się pojawi to za długo nie porządzi.  No chyba, że jakoś przekupi desperatów co nie powinno być większym problemem. Obiecaj im względne bezpieczeństwo i zapasy, a nie będą się sprzeciwiać.
Tutaj Chester za dużo się nie pomylił. Viktor ostatnio nie dostawał jakiś poważniejszych zadań gdzie musiałby skorzystać ze swoich umiejętności bojowych. Bardziej były to prośby o leki czy zbadanie kogoś. Zabójstw czy specjalnego okaleczenie nie podejmuje się z wiadomych przyczyn, a jakoś nikt ostatnio nie potrzebował obrony czy czegoś w tym stylu.
-Tu masz rację. Klienci nie ładują się do mnie drzwiami i oknami, a jak już jakiś się zdarzy to nie ma jakoś dobrze płatnego zlecenia. Tylko jakaś pomoc mało wymagająca.-rzucił-Jeśli masz kogoś kto dobrze zapłaci i ma jakieś konkretne zlecenie to z chęcią posłucham. Zawsze możemy wykonać jakieś zlecenie razem.-odparł, pewnie Ches też chciałby mieć z tego jakiś zysk, przecież co on będzie miał z tego, że straci ewentualnych klientów?
Pomimo, że Viktor jest aniołem i nie podejmuje się jakiś dziwniejszych zleceń, zaczynał się już powoli nudzić. Jeszcze gdyby przychodziło więcej osób po opinię lekarską czy coś, ale nie głównie ma zlecenia "Może mógłbyś znaleźć mojego kotka?". Łowcy czy Dogs ostatnio się nie zgłaszali, więc nie było jakiś poważniejszych zadań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 23:21  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Chessie zaczyna bujać się na stołku na ile pozwalała mu statyczna pozycja mebla, wpatruje się jednocześnie w rozmówcę. Ich konwersacja faktycznie nie była sekretem, wręcz przeciwnie, służyła za swego rodzaju ogłoszenie społeczne kierowane do bezrobotnych, cała reszta powinna stracić zainteresowanie już przy pierwszej wymianie opinii.
- No może i fakt, to tylko przeczucia. I trochę nostalgia, tęsknię z jednej strony czasami, kiedy ludzie naokoło dosłownie się zjadali. Były to chwile, eh, niezdrowe, ale z drugiej miałem przy tym niezły ubaw. - mówi. Dobrym pomysłem było by teraz wznieść toast za Desperację, ale w tym momencie każda kolejna kropla alkoholu grozi wprasowaniem sobie szczęki w podłogę.
- Widzisz, to się nazywa poprawna etyka pracy, liczy się solidne saldo i komfort zlecenia. Przechodząc do rzeczy... - zaniża ton głosu, teraz przypomina bardziej charczący szept, wciąż jednak wystarczająco głośny by potencjalni pracobiorcy ze stolików obok wyłapywali istotniejsze wątki. - Ostatnimi czasy na prerii koło M3 dzieją się nieprzyjemne rzeczy, nieprzyjemne jak papier ścierny w dotyku, albo jak ukąszenie mrówki na podniebieniu. Dobrzy, zaufani ludzie z jasną przyszłością w mojej spółce wracają stamtąd w paskudnym stanie. Wszystko od ran postrzałowych, zakażeń, brakujących palców, gałek ocznych, dłoni, złamań otwartych, infekcji, zgorzeli, muszę kontynuować? Zaś potrzebna jest nam para rąk, które kaleczą... Nie... - pochyla się lekko do przodu, po czym odskakuje w tył, kręci głową i stara się złapać ostrość. Oblizuje usta, znów mruga kilkukrotnie i z uśmiechem na twarzy kontynuuje. - Nie kaleczą, tylko leczą. Ręce, które leczą. Chodzi o to, że nasz jedyny medyk nie wyrabia i sam powoli zdycha, tylko że z przepracowania. Z takim współczynnikiem śmiertelności nie opłaca nam się wyruszać w tym kierunku, a tak się składa, że mam, uh, kilka rzeczy w planach.  - wyjmuje z przedniej kieszeni granatowego płaszcza karteczkę przerywaną jasnoniebieską kratką. - Tutaj, prosz. Tu jest mój numer. Ostatnia wieża telefonii komórkowej w promieniu kilkuset kilometrów powinna jeszcze stać, tydzień temu otoczyliśmy ją drutem kolczastym. Postaram się odżywić kontakty z kilkoma innymi osobami, może kogoś zwerbować, ale zawsze trzeba brać pod uwagę najgorsze, gdzie najgorsze to ssąca dziura w płucach, której nikt nie załata lepiej niż ty.- dodał wskazując dłonią na Viktora.  - Dzwoń w jakiejkolwiek sprawie chcesz i uważaj się za zatrudnionego na dowolny etat. Zanim podejmiemy się czegoś bardziej ambitnego zawsze można też rzucić okiem na listę ogłoszeń, nic ponad kradzież czy rozbój, obędzie się bez rozlewu krwi, wspaniałe dla zabicia czasu.
Ches otwartą dłonią uderza o stół, uprasza się barmana o kolejną butelkę, bo napitek był całkiem niezły. Oj, Chesterze, ryzykowny pomysł, nawet z mocną głową.

Bar - Page 34 XIroSAE
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 23:59  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Tęsknić za czasami kiedy ludzie skakali sobie to gardeł? To było dla Viktora trochę nie zrozumiałem. Wiedział jaki ten świat jest okrutny, ale on wolałby (jak to anioł) żeby wszystko było lepsze. Aby nie było tyle morderstw, gwałtów i innych tego typu rzeczy.
Porównanie jakim rzucił Chester rozbawiło chłopaka. Pewnie dlatego tak go to bawiło, bo raczej na co dzień się takich rzeczy nie słyszy.
Jednak jeśli chodzi o to co opowiadał jego znajomy. Było to dość zastanawiające.
-Zgaduję, że nie wiesz czemu wracając tak ranni?-zapytał z czystej ciekawości.
Kiedy Chester przeszedł do sedna sprawy wszystko stało się jasne. "Więc jego spółka będzie moim nowym klientem. Ciekawe czy dobrze płacą. Miejmy nadzieję, że zapłacą czymś innym niż narkotykami." przeleciało mu przez myśl. Jeśli chodziło o pomoc lekarską to Viktor był w tym całkiem niezły. (ach ta skromność) Skoro nie będzie musiał nikogo mordować czy tłuc to mu to odpowiadało. Przynajmniej ci z góry nie będą się czepiali. Samo zajmowanie się rannymi czy chorymi było czym odświeżającym dla Anioła. Lubił to robić Czuł, że jest na coś przydatny i dumę z tego, że komuś pomógł.
-Skoro tak się sprawy mają.-powiedział biorąc kartkę od Chestera, a w zamian dał mu tekturkę-Tu jest mój numer.-dodał po chwili i wypił pozostałe wino w szklance ponownie wskazując na barmana, aby ten mu dolał.
Można powiedzieć, że znalazł miejsce gdzie zawsze będzie mógł znaleźć coś do roboty, jeśli klienci do niego nie przyjdą.
-Pewnie się niebawem zjawię. Skoro mówisz, że macie tak poważnie rannych, a wasz medyk nie daje rady to lepiej nie kazać twoim rannym pupilką czekać.-rzucił poprawiając lekko krawat-Może przejdziemy się do mnie i tam się czegoś napijemy? Jak masz gdzieś zgonować to lepiej w jakimś przyjemnym miejscu.-powiedział lekko się uśmiechając.- Z resztą mam wrażenie, że i tak narobiliśmy wystarczająco dużo sensaci.-zaproponował-Pewnie i tak kilku typów opuści lokal razem z nami. Jeśli wiesz co mam na myśli.-powiedział na tyle cicho aby tylko Chester był w stanie usłyszeć.
Viktor pewnie nie miałby problemu z obronieniem się przed grupką pijanych napastników, ale jest szansa, że jak jeszcze trochę tu posiedzą to do walki dojdzie w lokalu, a poco demolować i tak już częściowo zdemolowany lokal.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 33 z 52 Previous  1 ... 18 ... 32, 33, 34 ... 42 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach