Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 34 z 52 Previous  1 ... 18 ... 33, 34, 35 ... 43 ... 52  Next

Go down

Pisanie 20.06.16 11:40  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Zignorowała wzmiankę o lodówce. Zupełnie jakby jej w ogóle nie słyszała. W zamian za to zabolało ją, kiedy wytknął jej wszystko, czego się do tej pory o niej dowiedział. Mimo jednak, iż ją to zabolało - spodobała jej się ta gra. Czy tak właśnie postępują ludzie? Skoro powiedział, że w to wchodzi, to może mieć rację. Uśmiechnęła się nieświadomie i spojrzała na barmana zastanawiając się co dalej. Wyglądało na to, że oczekiwał od niej, ze gdzieś go zaprowadzi. Tylko gdzie może go zaprowadzić? Kompletnie nie znała okolicy, już nie wspominając o tym, że znaleźć spokojne miejsce w Desperacji, w którym mogłaby na głos powiedzieć komukolwiek swoje prawdziwe imię to, już w ogóle byłby cud. No ale nic. Trzeba było zająć się tym sprawa, dlatego wstała odrzucając swoje włosy do tyłu i z uśmiechem podziękowała barmanowi za wodę.
- W takim razie chodźmy...gdzieś - powiedziała z lekkim zamyśleniem i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
Oczywiście to, co zrobiła jeszcze przed opuszczeniem budynku mogło przerosnąć nawet najgorsze wyobrażenia. Odwróciła się bowiem w drzwiach i z miłym uśmiechem pomachała na pożegnanie tym gościom baru, którzy przez cały czas wbijali w nią swoje bezczelne spojrzenia, pełne nieczystych myśli. Zair skrzeknął z dezaprobatą, ale ona zignorowała te zachowanie. Wiedziała, że barwnemu ptakowi nie spodobało się, to co teraz zrobiła, ale nic nie mogła na to poradzić. Przy takich sytuacjach Moreta nie bardzo wiedziała jak postąpić, a przecież nie opuści budynku bez pożegnania! Co to, to nie!
Tak czy inaczej nie bardzo wiedząc dokąd się udać, Moreta poprowadziła swojego nowego towarzysza wzdłuż budynku, w poszukiwaniu jakiegoś ustronnego miejsca.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.16 23:49  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Viktorowi zaczęło się nudzić w domowym zaciszu, więc postanowił wyjść na miasto. Może ktoś go zaczepi i będzie miał dla niego jakieś zlecenie? Równie dobrze może z takiej zaczepki wyjść bójka, ale o tym wariancie chłopak wolał nie myśleć. Wędrował uliczkami nie do końca wiedząc gdzie ma iść. Po jakimś czasie spacerowania tu i ówdzie Viktorowi naszła ochota na coś do picia. Nie mam tu na myśli soczku jabłkowego tylko jakiś mocniejszy trunek. Był już wieczór, więc nie było co liczyć, że ktoś przyjdzie (chociaż zdarzają się różne przypadki, prawda?). Anioł chciał wyluzować się w trochę inny sposób. Nie przepadał za piciem do upadłego, ale wypić lampkę czy dwie wina albo kilka kolejek to nie jest zła rzecz. Z tą myślą nogi zaprowadziły go przed "Przyszłość". "Ciekawa nazwa jak na takie miejsce." stwierdził wchodząc do środka. Od razu skierował się do jednego z foteli przy barze. Przy okazji rozglądał się po lokalu. Kilka parszywych mord się tu znajdowało. Było też trochę tych milszych, jeśli można to tak nazwać.
-Dobry.-rzucił siadając na fotelu.
-Co podać Viktorze?-zapytał barman odwracając się w jego stronę.
-Nawet tutaj wiecie kto ja jestem?-zapytał z lekkim udawanym zdziwieniem.
-Mojej babce raz pomogłeś to wiem kto jesteś.-odparł beznamiętnie barman.
-Rozumiem.-powiedział nie za bardzo przejęty tym faktem-Jakieś dobre pół słodkie wino jak macie.-dodał po chwili.
Barman nie zwlekając wziął szklankę, z barku wyciągnął butelkę z winem i nalał je do ów naczynia. Następnie podał szklankę Aniołowi posuwając ją po blacie.
-Dzięki.-rzucił chłopak po czym upił trochę trunku-Nie najgorsze.-dodał lekko spoglądając na barmana.
Ten nic nie odpowiedział i zajął się czymś innym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 0:29  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Lokalny bar niewątpliwie stanowi apogeum życia towarzyskiego w Apogeum Desperacji, mniej więcej na równi z tutejszym kasynem. Ches preferuje raczej przebywać na własnych włościach, wśród współpracowników, z dala od uporządkowanego miasta, gdzie dragi przy sobie mają tylko nieliczni dilerzy w ciemnych zaułkach. Czasem jednak wypada się "posocjalizować", a na próżno jest się doszukiwać lepszego miejsca na "socjalizację" niż Przyszłość. Dość regularnie Ches wraz z wiernymi pracownikami działu rekrutacji przyczyniali się w podobnych miejscach do zaniżania stopy bezrobocia w dzikiej, bezprawnej Desperacji. Dziś wieczór plan jest nieco inny, trochę mniej formalny.
Spragniony wrażeń i alkoholu samozwańczy rekrutant z gracją trafionego strzałką usypiającą konia wtarga do baru, ze szczerzącym się uśmiechem na ustach macha w kierunku kilku znanych twarzy i lokuje swoje cztery litery na wysokim stołku tuż przed lepką, obdrapaną ladą. Kładąc nań łokcie mruży oczy w poszukiwaniu wystarczająco silnego trunku na półce za plecami barmana.
- Dobry wieczór! - mówi, wróć, wykrzykuje w stronę obsługi lokalu, która jest już przyzwyczajona do jego tonu głosu i zachowania. - Poprooooszzzzę cię... o butelkę Whiskey. Nie, nie potrzebuję szklanki, chcę całą butelkę tego tam, wyżej, trzecie od lewej na drugiej półce. - wskazuje palcem na ciemnobrązową, zakorkowaną butelkę. Jedną transakcję później, Ches rozważa włożenie flaszki za pazuchę, ostatecznie decydując się na "społecznie akceptowalny wariant", czyli wypicie całości tuż przed barmanem, który teraz już zajęty jest wycieraniem kubka szmatką, równie brudną co reszta klubu. Przechyla flakonik, oblizuje usta i napawa się drewnianym, gorzkim smakiem. W sumie, alkohol nie jest taki zły. Cóż, inna liga niż kokaina, zrozumiałe, ale nikt nie rzuca na ciebie krzywym spojrzeniem kiedy delektujesz się takowym w knajpie czy kasynie, czego nie można powiedzieć o wspaniałym i życiodajnym białym zbawieniu.
Chester rozejrzał się dookoła po raz kolejny, tym razem wizję przysłaniały mu nie tylko czarne lenonki; tuż obok niego siedział jegomość wyglądający dość znajomo. Och, tak, nie ulega wątpliwości, niewiele jest osób, które na krwawej pustyni noszą się w złotych rękawiczkach i krawacie. Postanawia jednak się nie odzywać, odstawia jedynie manierkę na blat z większym impetem niż powinien, licząc jednocześnie na reakcję znajomego, może rozpoznanie czy inicjację konwersacji - nieporadność w kontaktach międzyludzkich, którą można zamaskować jako próbę okazania szacunku spokojniejszemu klientowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 0:43  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Viktor siedział przy obdrapanej ladzie i co jakiś czas upijał po trochę wina ze szklanki. Rozmyślał nad kilkoma sprawami. Aktualnie nie miał żadnego zlecenia, więc sprawy z związane z wykonaniem takowego zbytnio go nie kłopotały. Bardziej przejmował się tym, że ów roboty nie ma, a z czegoś trzeba żyć. Szczególnie na Desperacji. Liczył, że obecny stan za długo nie będzie się ciągnął. W między czasie do baru wszedł pewien jegomość. Chłopak nie zwrócił na niego uwagi dopóki ten nie usiadł obok i nie zaczął wydzierać się do barmana. Odwrócił głowę w stronę krzykacza. Jego gęba wydała się znajoma podobnie jak głos. Znajomy miał spust. Na raz pochłonął większą część butelki whiskey i to bez większego problemu.
-Miło cię widzieć. Chester jeśli dobrze pamiętam?-zapytał dla pewności.
Aniołowi przyszło już gadać z ów mężczyzną. Nie było to długie spotkanie, ale nie jest szczególnie złym wspomnieniem. Jeśli się nie mylił to wymieniali się jakimiś informacjami, ale kto by pamiętał o co dokładnie chodzi. Na pewno nie Viktor, który miał trochę spraw na głowie. Nie miał też za dużo wiadomości o ów jegomościu i pewnie nie liczył na ponowne spotkanie, a tu proszę taka niespodzianka. Wypił resztę wina i skiną na barmana, aby ten wypełnił puste szkło.
-Jak lecie?-zapytał lekko obracając się na krześle w stronę Chesa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 18:02  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Konwersacja zainicjowana, flaszka whiskey opróżniona. Chester stara się przesunąć barowy fotelik w stronę rozmówcy, co kończy się krótkotrwałą utratą balansu, cóż, wszystko co w Desperacji jest nowsze i ładniejsze najczęściej bywa też przytwierdzone do podłoża metalowymi nitami - głównie ze względu na osoby pokroju Chestera i Spółki.
- Tak, tak, dokładnie, sam we własnej osobie. Viktor, co nie? - powiedział niewyraźnie, bez cienia respektu dla prywatności ich konwersacji. Chessie wyszczerzył komplet dziurawych, popsutych kłów w stronę dyskutanta. - Ze mną jest na tyle w porządku na ile może być, dobrze jest tu widzieć znajomego. - mówi. Trzeba przyznać, konwersacje, w których ani jedna ze stron nie czuje się chociażby odrobinę niekomfortowo nie są specjalnością Chestera, bardziej przyzwyczajonego do napędzanych crackiem orgii zamaskowanych jako "spotkania biznesowe" niż przyjaznej pogawędki w barze. Nie pomaga też różnica ilości alkoholu we krwi jednego i drugiego klienta; pomimo powyższych daje z siebie wszystko by utrzymać pozory formalności i nie zwymiotować na posadzkę.
- Nie pamiętam ile lat czy tam miesięcy dzieli obecne od naszego ostatniego spotkania, tak szczerze. Cokolwiek, ostatnio nie działo się wiele. Desperacja, wciąż wolny rynek, regulowany jedynie przez stworzenia naszego kroju, ale spójrz na przykład na to. Jest o wiele bardziej, uh, cywilizacji naokoło. Nie wiem czy to dobrze, jeszcze kiedyś za mojego nieżycia skończymy jak M3, ze zlepkiem komuchów sprawujących władzę i wszystko na co pracowaliśmy pójdzie się jebać, wiesz o co mi chodzi? - rzuca słowami, trochę paranoicznie. Rzadko kto widuje go trzeźwego, więc można równie dobrze założyć, że ta opinia nie była efektem ubocznym trunku. - Trzeba korzystać z tego czasu, który nam został jak tylko się da, a z tego co widzę i słyszę to ty, kolego, ty ostatnio nie maczałeś palców w gęstym, ciemnym życiu zawodowym tej części pustyni. Spójrz. - pokazuje palcem na krawat wiktora i kontynuuje. - Twoja koszulina, krawacik i kołnierzyk są... Są... Niepokojąco czyste, jak na okoliczne standardy. Na próżno mi się doszukiwać plamek krwi, resztek mózgu, roztrzaskanych kostek, mam racje? Potrzebujesz zajęcia. - lekko stuka palcami o blat i stara się nie utracić wątku. - Tak się składa, kolego najemniku, że Ty masz ręce pełne niczego a ja wolny czas. Ani jednego, ani drugiego nie można tolerować, mam rację? Mam jakieśtam połączenia z Drug-On, nic specjalniejszego. Znam parę Desperatów, w każdym tego słowa znaczeniu, którzy mają pieniądze i problem, którym trzeba się zająć. - dokończył, zamrugał kilka razy z rzędu i upewnił się, że wciąż jest tam gdzie powinien. W sumie to dlaczego by nie napić się jeszcze jednej butelki, może trzech, dziewięciu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 18:32  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Skinął głową na potwierdzenie bycia Viktorem. Najwidoczniej oboje nie mieli złej pamięci do twarzy i imion. Chociaż widząc jak dużo alkoholu Chester jest w stanie pochłonąć to ciekawe jak długo będzie kojarzył z kim rozmawia. Pewnie skoro tyle pije to wypracował sobie głowę i może tak szybko to nie odleci. Pomimo, że towarzysz nie starał się jakoś ukrywać tego o czym gadają to większość zebranych tu osób kojarzyła twarz Viktora. W końcu można go zobaczyć latającego po mieście. Poza tym nie za wiele osób nosi się tutaj tak jak on, a co za to idzie jest jeszcze łatwiej go zapamiętać. Przecież nie jeden chciałby zdobyć to co Anioł miał na sobie.
-Mi również miło jest zobaczyć jakąś znajomą gębę, która nie będzie chciała mnie okraść czy pobić po tym jak opuszczę lokal.-powiedział lekko kiwając na grupkę wymordowanych siedzących pod ścianą, która od dłuższej chwili wbija swój wzrok w chłopaka.
Co chwilę w szklance Anioła znajdowało się coraz mniej trunku. Upijał po trochu. Nie zależało mu na specjalnym upiciu się. Wino, które pił nie było też najmocniejsze, więc pewnie jeszcze ze szklankę czy dwie wypije.
-Sam nie pamiętam ile czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.-odparł lekko wzruszając ramionami-Do puki nikt nie pcha się specjalnie, aby podporządkować sobie wszystkich i wszystko oraz nie mówi mi co mam robić, a czego nie to jest w porządku. Jak poprawi się trochę komfort życia tutejszych mieszkańców to i tak za dużo się nie zmieni.-wyraził swoją opinię.
Jakoś trudno było mu wyobrazić sobie kogoś w roli "władcy" tych terenów. Tak długo nie było tutaj żadnego, że za pewne jak jakiś się pojawi to za długo nie porządzi.  No chyba, że jakoś przekupi desperatów co nie powinno być większym problemem. Obiecaj im względne bezpieczeństwo i zapasy, a nie będą się sprzeciwiać.
Tutaj Chester za dużo się nie pomylił. Viktor ostatnio nie dostawał jakiś poważniejszych zadań gdzie musiałby skorzystać ze swoich umiejętności bojowych. Bardziej były to prośby o leki czy zbadanie kogoś. Zabójstw czy specjalnego okaleczenie nie podejmuje się z wiadomych przyczyn, a jakoś nikt ostatnio nie potrzebował obrony czy czegoś w tym stylu.
-Tu masz rację. Klienci nie ładują się do mnie drzwiami i oknami, a jak już jakiś się zdarzy to nie ma jakoś dobrze płatnego zlecenia. Tylko jakaś pomoc mało wymagająca.-rzucił-Jeśli masz kogoś kto dobrze zapłaci i ma jakieś konkretne zlecenie to z chęcią posłucham. Zawsze możemy wykonać jakieś zlecenie razem.-odparł, pewnie Ches też chciałby mieć z tego jakiś zysk, przecież co on będzie miał z tego, że straci ewentualnych klientów?
Pomimo, że Viktor jest aniołem i nie podejmuje się jakiś dziwniejszych zleceń, zaczynał się już powoli nudzić. Jeszcze gdyby przychodziło więcej osób po opinię lekarską czy coś, ale nie głównie ma zlecenia "Może mógłbyś znaleźć mojego kotka?". Łowcy czy Dogs ostatnio się nie zgłaszali, więc nie było jakiś poważniejszych zadań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 23:21  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Chessie zaczyna bujać się na stołku na ile pozwalała mu statyczna pozycja mebla, wpatruje się jednocześnie w rozmówcę. Ich konwersacja faktycznie nie była sekretem, wręcz przeciwnie, służyła za swego rodzaju ogłoszenie społeczne kierowane do bezrobotnych, cała reszta powinna stracić zainteresowanie już przy pierwszej wymianie opinii.
- No może i fakt, to tylko przeczucia. I trochę nostalgia, tęsknię z jednej strony czasami, kiedy ludzie naokoło dosłownie się zjadali. Były to chwile, eh, niezdrowe, ale z drugiej miałem przy tym niezły ubaw. - mówi. Dobrym pomysłem było by teraz wznieść toast za Desperację, ale w tym momencie każda kolejna kropla alkoholu grozi wprasowaniem sobie szczęki w podłogę.
- Widzisz, to się nazywa poprawna etyka pracy, liczy się solidne saldo i komfort zlecenia. Przechodząc do rzeczy... - zaniża ton głosu, teraz przypomina bardziej charczący szept, wciąż jednak wystarczająco głośny by potencjalni pracobiorcy ze stolików obok wyłapywali istotniejsze wątki. - Ostatnimi czasy na prerii koło M3 dzieją się nieprzyjemne rzeczy, nieprzyjemne jak papier ścierny w dotyku, albo jak ukąszenie mrówki na podniebieniu. Dobrzy, zaufani ludzie z jasną przyszłością w mojej spółce wracają stamtąd w paskudnym stanie. Wszystko od ran postrzałowych, zakażeń, brakujących palców, gałek ocznych, dłoni, złamań otwartych, infekcji, zgorzeli, muszę kontynuować? Zaś potrzebna jest nam para rąk, które kaleczą... Nie... - pochyla się lekko do przodu, po czym odskakuje w tył, kręci głową i stara się złapać ostrość. Oblizuje usta, znów mruga kilkukrotnie i z uśmiechem na twarzy kontynuuje. - Nie kaleczą, tylko leczą. Ręce, które leczą. Chodzi o to, że nasz jedyny medyk nie wyrabia i sam powoli zdycha, tylko że z przepracowania. Z takim współczynnikiem śmiertelności nie opłaca nam się wyruszać w tym kierunku, a tak się składa, że mam, uh, kilka rzeczy w planach.  - wyjmuje z przedniej kieszeni granatowego płaszcza karteczkę przerywaną jasnoniebieską kratką. - Tutaj, prosz. Tu jest mój numer. Ostatnia wieża telefonii komórkowej w promieniu kilkuset kilometrów powinna jeszcze stać, tydzień temu otoczyliśmy ją drutem kolczastym. Postaram się odżywić kontakty z kilkoma innymi osobami, może kogoś zwerbować, ale zawsze trzeba brać pod uwagę najgorsze, gdzie najgorsze to ssąca dziura w płucach, której nikt nie załata lepiej niż ty.- dodał wskazując dłonią na Viktora.  - Dzwoń w jakiejkolwiek sprawie chcesz i uważaj się za zatrudnionego na dowolny etat. Zanim podejmiemy się czegoś bardziej ambitnego zawsze można też rzucić okiem na listę ogłoszeń, nic ponad kradzież czy rozbój, obędzie się bez rozlewu krwi, wspaniałe dla zabicia czasu.
Ches otwartą dłonią uderza o stół, uprasza się barmana o kolejną butelkę, bo napitek był całkiem niezły. Oj, Chesterze, ryzykowny pomysł, nawet z mocną głową.

Bar - Page 34 XIroSAE
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 23:59  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Tęsknić za czasami kiedy ludzie skakali sobie to gardeł? To było dla Viktora trochę nie zrozumiałem. Wiedział jaki ten świat jest okrutny, ale on wolałby (jak to anioł) żeby wszystko było lepsze. Aby nie było tyle morderstw, gwałtów i innych tego typu rzeczy.
Porównanie jakim rzucił Chester rozbawiło chłopaka. Pewnie dlatego tak go to bawiło, bo raczej na co dzień się takich rzeczy nie słyszy.
Jednak jeśli chodzi o to co opowiadał jego znajomy. Było to dość zastanawiające.
-Zgaduję, że nie wiesz czemu wracając tak ranni?-zapytał z czystej ciekawości.
Kiedy Chester przeszedł do sedna sprawy wszystko stało się jasne. "Więc jego spółka będzie moim nowym klientem. Ciekawe czy dobrze płacą. Miejmy nadzieję, że zapłacą czymś innym niż narkotykami." przeleciało mu przez myśl. Jeśli chodziło o pomoc lekarską to Viktor był w tym całkiem niezły. (ach ta skromność) Skoro nie będzie musiał nikogo mordować czy tłuc to mu to odpowiadało. Przynajmniej ci z góry nie będą się czepiali. Samo zajmowanie się rannymi czy chorymi było czym odświeżającym dla Anioła. Lubił to robić Czuł, że jest na coś przydatny i dumę z tego, że komuś pomógł.
-Skoro tak się sprawy mają.-powiedział biorąc kartkę od Chestera, a w zamian dał mu tekturkę-Tu jest mój numer.-dodał po chwili i wypił pozostałe wino w szklance ponownie wskazując na barmana, aby ten mu dolał.
Można powiedzieć, że znalazł miejsce gdzie zawsze będzie mógł znaleźć coś do roboty, jeśli klienci do niego nie przyjdą.
-Pewnie się niebawem zjawię. Skoro mówisz, że macie tak poważnie rannych, a wasz medyk nie daje rady to lepiej nie kazać twoim rannym pupilką czekać.-rzucił poprawiając lekko krawat-Może przejdziemy się do mnie i tam się czegoś napijemy? Jak masz gdzieś zgonować to lepiej w jakimś przyjemnym miejscu.-powiedział lekko się uśmiechając.- Z resztą mam wrażenie, że i tak narobiliśmy wystarczająco dużo sensaci.-zaproponował-Pewnie i tak kilku typów opuści lokal razem z nami. Jeśli wiesz co mam na myśli.-powiedział na tyle cicho aby tylko Chester był w stanie usłyszeć.
Viktor pewnie nie miałby problemu z obronieniem się przed grupką pijanych napastników, ale jest szansa, że jak jeszcze trochę tu posiedzą to do walki dojdzie w lokalu, a poco demolować i tak już częściowo zdemolowany lokal.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.16 1:40  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Ches momentami się zapomina i to jest jeden z tych momentów. Oczy wciąż przysłonięte czarnymi okularami, wizja opatrzona czarno-białym filtrem z dodatkiem gausowsskiego rozmycia za sprawą whiskey, w głowie kłębią się dziesiątki wspomnień, każde zakłócające jego obecne spojrzenie na świat. Ugh, trzeba się otrząsnąć, po co było pić, alkohol niszczy rodziny i zdolność logicznego rozumowania, w przeciwieństwie do opioidów, stymulantów i całej gamy innych dragów - przynajmniej tak wmawia sobie Chessie starający się opanować mdłości.
- Jest kilka teorii... Dwie, to jest. - mówi chwiejnym głosem. - Jedna, że to milicja z miasta wychodzi co jakiś czas krzywdzić niewinnych żołdaków, zupełnie bez skrupułów, ale to do nich nie pasuje. Serio, oni wracają czasem w kilku częściach, z powyrywanymi włosami, zębami, oprócz ran postrzałowych jest sporo ciętych, a wojskowi nie podchodzą do najemnych aż tak osobiście, nawet jak są zarażeni, kończy się niczym więcej niż nabojem w okolicach głowy. W dodatku, ktokolwiek wraca w jednym kawałku, maksymalnie dwóch i potrafi mówić przysięga, że nic nie pamięta. Albo kłamią, albo to jakiś przypadek traumy, nie znam się. W przypadku opcji numer dwa, cóż, na polance musi być coś wartościowego, na tyle wartościowego, żeby lojalni pracownicy chcieli się o to zabijać. - wzrusza ramionami. - To nic nowego, ten biznes bywa pełen żmij wyposażonych w strzelby i gwoździe, ale wtedy nie wracaliby razem, a przynajmniej jeden oskarżyłby drugiego. Miałem to zbadać, ale nie ma opcji, żebym zapuszczał się tam sam czy w mniej niż trzy osoby. No i nie mogę tak zostawić tuzina poszkodowanych z jednym gościem. - słowa mu się lekko plątały, mówił wolniej niż zwykle, ale wciąż dało się go zrozumieć wystarczająco dobrze. Przyjmuje numer od Viktora zapisując go od razu na pradawnym aparacie komórkowym.
- Ja? Zgon? - roześmiałby się gdyby nie powstrzymywał się od upadku na ziemie. - Nie, dziękuję, umarłem już pełen jeden raz i mi wystarczy, hehhhh. Ale tak. Tak, wiem o co Ci chodzi, w sumie to nie jest ze mną tak źle jak wygląda, że jest. - jest z nim dokładnie tak źle, jak wygląda, że jest. - Możemy się zwijać z lokalu, ktokolwiek czegokolwiek chce może mi się postawić. Czuję się.. Ugh, świetnie się czuję i czuję się w pełni sił. Ches ześlizguje się z krzesełka trzymając w jednej ręce zamówioną przed chwilą butelkę. Mija chwila zanim przyzwyczaja się do nowej powierzchni, lecz niewiele później niepewnie stąpa w kierunku wyjścia, postępując z nogi na nogę, potykając się o wyrwane z parkietu deski. Opiera się o drzwi plecami, osuwa lekko w dół i macha w kierunku Viktora z trudem unosząc rękę ponad głowę. Wygląda poniekąd jakby mówił "cześć", trochę jakby sygnalizował odlot odrzutowca na lotnisku, trochę jakby zachęcał rozmówcę do podążania w jego kroki, trochę jakby zdrętwiała mu ręka i musiał ją pobudzić do życia.
- DOBRANOC! - zawołał do barmana i reszty klienteli, nie zważając na reakcje, pociągając głośno nosem i rzucając jeszcze jeden paskudny uśmiech w stronę lokalnych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.16 2:11  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Wysłuchał możliwych opcji na jakie wpadł Chester co do powodu, przez który jego chłopcy wracają w opłakanym stanie. Ani jedna, ani druga nie miały dla Viktora sensu. Żołnierze z miasta nie wychodziliby tylko po to aby pomęczyć bogu ducha winnych najemników. Prędzej zastrzelili by ich tak jak to opisał rozmówca. Jest opcja, że akurat tam wartę ma jakiś nie do końca normalny typek, którego bawią takie zabiegi. Jednak to co zgrzyta, to fakt że pupile wracają (jakoś). Dziwny jest fakt utraty pamięci, ale może to z powodu przeżyć albo coś jest na polu, na które chodzili co sprawia, że ci szaleją.
Opcja z tym, że sami się tak urządzają też nie ma sensu. Gdyby tak było to wróciłby tylko jeden i ze zdobyczą, a sprawa byłaby zamknięta.
Viktor sam nie starał tworzyć się jakiegoś swojego poglądu sytuacji. Miał na to za mało informacji. nie czuje jak rymuję Jedyne co wiedział to fakt, że ludzie Chestera chodzą na polanę w całości, a wracają w kawałkach. Nie da się z tego za dużo wywnioskować. Może jak Anioł zobaczy poszkodowanych i rodzaj ran to wpadnie na jakiś pomysł.
Dało się wyczuć po sposobie mówienia, że chłopaczyna się już upił i to nie na żarty. Viktor zastanawiał się tylko kiedy padnie nieprzytomny no albo na w pół przytomny. Co jak na razie się nie działo i pomimo ilości wypitego alkoholu wciąż jakoś się trzymał.
-Też racja.-powiedział cicho się śmiejąc-Uznajmy, że ci wierzę.-przygląda się Chesterowi jak ten zbiera się do wyjścia.
Kiedy ten był już znikał w drzwiach, Viktor wypił na raz świeżo wypełnioną szklankę wina i zostawił pieniądze na blacie. Zanim ruszył za towarzyszem rozglądał się po lokalu obserwując reakcję zebranych tu ludzi. Jeden rosły przyjemniaczek był w gorącej wodzie kąpany i już powoli toczył się w stronę wyjścia w wiadomym celu. W tym momencie Viktor lekkim i szybkim susem dogonił ów mężczyznę złapał go za potylicę i z całej siły przyłożył jego twarzą o parkiet z automatu go nokautując tak jakby był jakimś pierwszym lepszym chucherkiem. Cisza. Nikt nic nie mówił.
-Miło było panie barman. Jeszcze się zobaczymy.-rzucił prostując się i poprawiając płaszcz-Dobranoc panowie.-dodał złowrogo i zaraz po tych słowach zniknął w drzwiach machając ręką na odchodne.
Nikt z znajdujących się w barze nie odważył się ruszyć. Wszyscy siedzieli wbici w siedzenia. Chyba każdy przekonał się o tym, że lepiej za tą dwójką, a szczególnie panem w płaszczu, nie podążać.
Kiedy wyszedł z lokalu dogonił szybszym krokiem Chestera.
-To co. Do mnie?-zapytał dla pewności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.16 17:52  •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
Pcha drzwi do przodu, postępuje do przodu ostrożnie, nie za szybko, ostatnie czego mu w tej sytuacji potrzeba to złamana kostka. Dystans, który przebył od momentu odlepienia się od stołka wydawał się być godny maratonu, chociaż w rzeczywistości był dopiero kilka metrów od wejścia lokalu. Odległość na tyle duża, by nie słyszeć rozmów klientów czy białego szumu dobiegającego z głośników telewizora, lecz wystarczająca by wychwycić głośny chrzęst rozbitej posadzki poprzedzony uderzeniem.
- Ehnhm, co się tam stało? Wychodzę na niecałą minutę i już do siebie strzelają? - dopytuje się z ironicznym przejęciem. - Mam nadzieję, że nikt nie umarł, bo będzie trzeba całość odłożyć na później. - dodaje. Nie pada zwykle ofiarą napadów, jeżeli tak to zazwyczaj z rąk bardzo niedoświadczonych, względnie nowych Desperatów, często tych, którzy wydostali się z M3 - lokales wiedzą, że nie ma przy sobie wiele gotówki a większość narkotyków nosi wewnątrz własnego organizmu.
Druga butelka też była pusta, łeb Chestera wypełnia szum, trochę tak jak ten emitowany przez TV wewnątrz baru; zamiast wyrzucać flaszkę, postanawia zatrzymać ją dla siebie, można z niej ułożyć ładny szklany tulipanik, postawić na półce jako świadectwo gustu, wypełnić benzyną na przyszłe wypady, wyobraźnia stanowi limity pożyteczności.
- Do ciebie! - mówi pokazując palcem na przód jakby dowodził legionem żołnierzy, którzy mają zaszarżować na cel. W tym przypadku celem była alejka połączona z szerszą ulicą, którą uda im się dotrzeć do domu Viktora.

z/t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 34 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 34 z 52 Previous  1 ... 18 ... 33, 34, 35 ... 43 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach