Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 42 z 52 Previous  1 ... 22 ... 41, 42, 43 ... 47 ... 52  Next

Go down

Pisanie 17.08.17 1:12  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Przyjęła od obsługującego kubek z wodą i objęła naczynie obiema dłońmi, bez przekonania wpatrując się w przezroczystą taflę. Dobrze, że w jasnej cieczy obraz nie odbijał się tak wyraźnie, bo mogłaby się przestraszyć własnego wyglądu. Fakt, anioły z natury emanowały tajemniczym pięknem i innymi tego typu bzdetami, ale Reb jakoś nigdy tej aury wokół siebie nie wyczuwała. I to nawet nie tak, że miała jakieś kompleksy; dziewczyna była zwyczajnie do bólu realistką, a więc też nie podwyższała swojej wartości we własnych oczach. Tak naprawdę na Desperacji nie miało większego znaczenia, jak kto wygląda. Jednego dnia startowało się w konkursie picia z gościem o niedźwiedzim łbie zamiast głowy, innym razem strzelało się do stwora tak zmutowanego, że części pochodzące od poszczególnych zwierząt były nie do rozpoznania. Im bardziej wygląd danej osoby był podobny do przeciętnego człowieka, tym większą był w tej okolicy osobliwością. Jeszcze większym wydarzeniem było napotkanie człowieka, takiego prawdziwego, bez skazy wirusa X. Niewielu udało się uchować od skażenia i przetrwać, w dodatku zwykli ludzie w przeciwieństwie do wymordowanych mieli tę właściwość, że się zwyczajnie starzeli. Jeden zmutowany koleś był w stanie przeżyć całe pokolenia homo sapiens padających kolejno jak muchy, o ile jego samego wcześniej coś nie zeżarło.
Wróciła wzrokiem w stronę mężczyzny, który nadal wydawał się jej dziwnie znajomy. Najwyraźniej to przeczucie było obustronne, co najpierw pojawiło się u anielicy jako spontaniczna myśl, a potem zyskało potwierdzenie w słowach obcego lub nie-obcego.
- Nie wykluczam. Wyglądasz, jakbym już gdzieś cię minęła - potwierdziła wraz z lekkim skinieniem głowy. Prawa dłoń mimo woli wylądowała na skrawku żółtego materiału, który tkwił niezmiennie przywiązany do szlufek spodni. Blade palce zaczęły delikatnie skubać tkaninę, która dla większość mieszkańców Desperacji była jednoznaczną informacją. U anielicy bawienie się symbolem DOGS było już odruchem, na który nie zwracała większej uwagi. Bardziej absorbowało ją uczucie suchości w gardle, której zaraz wyszła naprzeciw, pociągając kilka łyków wody z kubka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.17 18:56  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Myśli w głowie Jericho pędziły jedna za drugą, gdy próbował sobie przypomnieć, jak miała na imię. Dostrzegł żółtą chustę przewieszoną przez szlufkę od spodni. I wtedy wszystko zaskoczyło. Kiedyś spotkał ją w tym barze, a że oboje siedzieli samotnie, tak jak dziś, to stwierdził się do niej przysiądzie. Nieco popili, pogadali i generalnie spędzili bardzo miły wieczór w tej knajpce, po czym rozeszli się każde w swoją stronę. Uśmiechnął się pod nosem czując drobną satysfakcję z tego osiągnięcia.
- Ty jesteś Rebekah, prawda? - zapytał, upewniając się jeszcze tylko. Zajął miejsce naprzeciwko niej, po czym upił łyk piwa. On też odczuwał przejmującą suchość w gardle.
- Co tam u ciebie? Wieki się nie widzieliśmy. - zapytał, by jakoś zagaić, by nie siedzieli w niezręcznej ciszy. Skierował na nią swoje oczy podziwiając piękno jej twarzy. Słyszał o tym, że anioły emanowały jakiś wewnętrznym, tajemniczym pięknem, ale wcześniej tego nie zauważył. Może dlatego, że nie przebywał nigdy tak blisko jednej z tych istot? Teraz jednak, gdy miał przed sobą Rebekah, wiedział o co chodziło ludziom, gdy wspominali o anielskiej urodzie. Faktycznie, można było dać się zauroczyć, jeśli ktoś chciał sobie na to pozwolić. On jednak tak łatwowierny nie był.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.17 23:39  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Nie czuła żadnego przymusu, żeby sobie cokolwiek przypominać. Po niemal pięciuset latach życia była przyzwyczajona do tego, że mniej znaczące fakty i wydarzenia uciekały jej z głowy. Cudem byłoby odtworzenie z odmętów mózgu choćby imienia owego osobnika, z którym po raz drugi los postanowił skrzyżować jej ścieżki. Nie liczyła na to, że odpowiedni wyraz sam pojawi się w jej głowie, nawet jeśli mężczyźnie udało się ją zapamiętać. Teoretycznie byłoby uprzejmie móc wykazać się tym samym, ale w praktyce nie było z tym zbyt łatwo. Nie pozostawało więc nic innego, jak tylko przyznać się do porażki. Reb nie należała do tych, co by się przejmowali, że mogą takim zachowaniem kogoś urazić, zresztą nie robiła tego celowo. Gdyby była w stanie pamiętać wszystkich ludzi wokół i okoliczności poznania ich, na pewno by z tej umiejętności zrobiła dobry użytek.
- Tak, właśnie. Wybacz, ale twojego imienia nie pamiętam... - urwała, zagryzając dolną wargę między zębami. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że coś jednak pamięta, ale czy to na pewno był on? Chyba jego imię zaczynało się na "R"... albo na "M"? Nie, to jednak nie był właściwy trop. Porzuciła więc dalsze rozważanie na ten temat, bo w końcu jeśli będzie chciał, sam jej przypomni jak się nazywa.
- Ostatnio trochę chorowałam, co pewnie słychać. - Machnęła palcem w kierunku swojego gardła. Słaby, lekko charczący głos wciąż świadczył o niedawno przebytej grypie, choć pozostałe objawy zdążyły z grubsza ustąpić. - Jek postawił mnie na nogi jakimiś dziwnymi miksturkami. Słowo daję, ten facet to cudotwórca. - Zaśmiała się pod nosem, po czym pociągnęła kolejny łyk wody z kubka. Miło było dla odmiany pić coś, co nie było dziwacznymi substancjami z jeszcze dziwniejszych fiolek, które co prawda dawały gwarancję wyleczenia w trzy dni, ale nie grzeszyły przyjemnym smakiem. Niestety, nie można mieć wszystkiego.

[z/t, żeby nie robić chaosu]


Ostatnio zmieniony przez Rebekah dnia 25.10.17 22:24, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.17 19:36  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
{← dołącza do sesji Carla}

Faustynka pojawiała się przy gościach znikąd.
Zazwyczaj jak burza, rozgadana, rozćwierkana i ze ścierką, którą nieudolnie próbowała przetrzeć blat.
Pojawiała się, bo podsłuchiwała wszystko i wszystkich w tym lokalu. I nie omieszkała się zazwyczaj wtrącić, kiedy jakaś rozmowa jej się spodobała. Albo osobnik. Albo kolczyk danego osobnika. Albo chociażby jego dziurka w nosie!
Tak było i tym razem, kiedy do uszu anielicy dotarło niesłyszane od wieków nazwisko jednego z rodzimych artystów. Szybko zlokalizowała cel.
- Hyuyu Kochirama?- Oparła się wygodnie o dzielącą ich ladę, kompletnie porzucając plan wyszorowania jej i tak już brudną ścierką.- No proszę, nieczęsto odwiedzają nas intelektualiści. Miła odmiana, muszę przyznać.
Faustine zmierzyła mężczyznę od ostatniego sterczącego włoska, przez szykowny szalik, rzucając przy tym szybkie spojrzenie na zegarek wystający spod rękawa płaszcza. Wprawne oko anielicy podpowiedziało tylko srebro. Zamaskowana czujka, zwykły samobójca, Smok czy ki inny diabeł?
Tak czy inaczej należało na gościa uważać.
Desperacja nie przepadała za odmiennością, a już za samą znajomość klasyków literatury można było dostać tu w pysk, bo jakiś pół mózg uzna to za wyszukaną obelgę.
Jej myśli mogło zdradzić jedynie lekkie drgnięcie brwi, kiedy szybko zanurkowała pod ladę, wyciągając trzy kieliszki i zakurzoną butelkę. Fachowo nalała starego wina do kieliszków, stwierdzając najwyraźniej, że inteligentniejszych gości należy potraktować czymś lepszym niż nadpsute, rozcieńczone sikacze zalegające w piwnicy baru.
- Powiedzmy, że tym razem na koszt baru.- Mruknęła przesuwając kieliszki do towarzyszy, choć ewidentnie kobieta pozostawała poza zasięgiem zainteresowania anielicy.- Udajmy także, że nie podsłuchiwałam was od początku i umknęło mi twoje imię, perełko. - Uśmiechnęła się przeuroczo mrugając przy tym zalotnie w stronę mężczyzny.- No i ważniejsza kwestia... Co tu porabiasz? Bo nie wyglądasz na kogoś kto ma ochotę się zachlać i zapomnieć, jak reszta tych szumowin.
Choć realistyczne podejście do życia, logika i zdrowy rozsądek omijały Faustynkę szerokim łukiem, nawet ona dostrzegała jak bardzo odcięty od rzeczywistości jest jej gość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.17 21:34  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Na barmanów zazwyczaj nie zwraca się uwagi, cenniejszym od ich obecności jest alkohol na półkach. Ewentualnie przystojni mężczyźni czy piękne kobiety, ale na terenach Desperacji brakowało tych naturalnie ładnych, zadbanych, prawie wszyscy padli ofiarą trudnego klimatu i wirusa, który w psikusie podarował każdemu po cesze od różnych zwierząt. Przykładowo taki Carl – przypominał rybę. Łuski, płetwy, żółte ślepia… poza tym jakieś rogi, pazury, kto wie, co jeszcze. A przecież zawsze starał się zachować elegancję, być przyjemnym dla oka. Coś z tego wciąż się go trzymało, skoro nosił na sobie całkiem przyzwoite ubrania, to zaś rzucało się w oczy i nie zawsze znajdowało akceptację wśród reszty odmieńców. Sęk w tym, że nic go to nie obchodziło.
Oderwał uwagę od wspólniczki, kiedy znalazła się przy nich pracownica baru.
Jak miło słyszeć, że ktoś jeszcze z towarzystwa kojarzy jego osobę. – Uśmiechnął się z zadowoleniem, odsłaniając rząd ostrych zębów. – Jesteś zaczytana w jego twórczości? – Dopytał, ciekaw, czy będą w stanie zagłębić się w ten temat. Nie stronił nigdy od dodatkowej pary uszu i ust, lubił pogrążać się w zawziętych dyskusjach, wyrażać zdanie i dochodzić do nowych wniosków w przyjemnym towarzystwie.
Sam nie omieszkał się prześlizgnąć spojrzeniem po posturze kobiety. Zdecydowanie nie jego typ, ale może będzie zabawnie. Fury i tak była teraz pewnie bardziej zainteresowana swoją nagrodą za dobrze wykonaną pracę, niż wciąganiem się w kolejne, błahe rozmowy.
Nie spodziewał się takiej hojności z jej strony, kiedy postawiła na ladzie kieliszki i wyciągnęła dobrze wyglądającą butelkę wina. Czyżby to sprawka samego Hyuyu? Szkoda, że nie mógł mu podziękować.
Merci, madame. – Zwrócił się do barmanki z nieskrywaną aprobatą w głosie. Los najwyraźniej postanowił dzisiaj być dla niego łaskawym. – Obawiam się, że ono nigdy nie obiło się o te ściany. – Zauważył niewinnie, zdając sobie sprawę, że to jedynie próba wyciągnięcia z niego tej informacji. – Mów mi Carl. – Chwycił za kieliszek, przyglądając się poruszającemu w nim płynowi, a później przytknął go do ust i pociągnął degustacyjnego łyka. – Interesy sprowadzają istoty w różne miejsca. – Odparł zwięźle. – Nie jestem pewnie pierwszym takim klientem, ale schlebia mi to zainteresowanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.17 20:33  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
- Byłam.- Uściśliła krótko i niezwykle zwięźle, by już po chwili rozpłynąć się we wspominkach.- Był jednym z najmilszych literatów jakich udało mi się poznać w życiu. No może poza Puszkinem, ale ten to był wariat. Kochirama początkowo pisywał haikai, ale wydaje mi się, że był zbyt niecierpliwy na tak długą formę. Fraszki były dobrym wyborem.
Uniosła swój kieliszek, zerkając ukradkiem czy szefostwo jest wystarczająco daleko, aby nie zauważyć. Zresztą... kto by ją tu sprawdzał.
- Napijmy się zatem za dobrą literaturę i pomyślne interesy, Carl. Jestem Faustine. Prawdopodobnie jedyna dusza w tym przybytku, która nie ma zamiaru cię zamordować, okraść ani zjeść.- Przechyliła się nieco ponad ladą, zniżając głos do szeptu.- Popraw płaszcz. Nie chcę tu żadnej przepychanki z powodu srebrnych błyskotek.
Upiła wina, przymykając na chwilę oczy.
Alkohol, względnie spokojne popołudnie, prawdopodobnie miłe towarzystwo. Czego mogłaby chcieć więcej? No może poza pewnym wysokim, przystojnym, szlajającym się Bóg wie gdzie brunetem o krzywo przyciętej grzywce...
- Masz rację, nie jesteś pierwszym, ani ostatnim. Ale z pewnością jednym z nielicznych aktualnie interesujących. Nie wyglądasz mi na klechę, nie widzę też żółtej chustki, więc nie jesteś Psem. To niebezpieczne czasy na działanie w pojedynkę Carl. A jednak najwyraźniej działasz, a twoim interesem są dawno zapomniane książki. To stawia cię wysoko ponad resztą z nielicznych. Możemy zatem porozmawiać o literaturze, sztuce, albo o tym jak taki biały kruk jak ty uchował się w zgliszczach tego świata. Ty decyduj.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 17:41  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Czuję wielki żal na myśl, że nie spotkała mnie okazja osobistego uściśnięcia mu dłoni w ramach gratulacji nawet, jeśli byłbym tylko jednym z wielu jego wielbicieli. – Przyznał z teatralnym zrezygnowaniem wymalowanym na twarzy, kiedy westchnął cicho i przymknął oczy. Tylko na moment, bo zaraz żółte ślepia znów spoczęły na postaci kobiety. – Pomyślałaś chociaż o autografie? Albo o puklu jego włosów? – Uniósł ciemną brew, a usta rozciągnęły się w ciut żartobliwym uśmiechu.
Zakręcił kieliszkiem, przyglądając się, jak cząsteczki płynu przyczepiają się ścian naczynia, a później powoli spływają w dół. Czasami zastanawiał się, jak prezentowałaby się Desperacja ozdobiona wielkimi, czystymi zbiornikami wodnymi. Zdecydowanie brakowało mu miejsc, w których mógłby się dosłownie zanurzyć – jako zlepek wodnych stworzeń potrzebował wręcz tego, a niestety poza murami M-3 nie mógł nigdzie indziej spełnić swoich marzeń bez ryzyka większej mutacji lub bezpośredniej śmierci.
Kilka osób powiedziało mi kiedyś to samo, po czym próbowali mi wsunąć nóż między żebra – parsknął, przywołując w głowie dawne wspomnienia. – Ale Tobie, wyjątkowo, uwierzę na słowo. – I to wcale nie urok Faustine czy dobroduszność Carla. On po prostu wiedział, że mówi prawdę i sama z siebie raczej nie będzie knuła niczego za jego plecami. Może jej podarować pewien kredyt zaufania, zwłaszcza za ten darmowy alkohol.
Też nigdy nie lubiłem srok. – Zażartował cicho i naciągnął na siebie materiał płaszcza, by zakryć biżuterię.
Uśmiechnął się tylko nieznacznie na jej nietrafne przypuszczenie odnośnie działania w pojedynkę. Cóż, faktycznie często lubił samodzielnie prowadzić interesy, ale tak się składało, że należał już do pewnej organizacji, choć nie była ona tak znana jak DOGsy czy Drug-oni.
Nie należę do egocentrycznych – stwierdził jakże skromnie – zatem z przyjemnością przedyskutuję z Tobą kwestie literackie. Zanim jednak do tego przejdziemy… – Odstawił naczynie i złożył dłonie w „piramidkę”. – Chciałbym Cię bliżej poznać. Skąd się tu wzięłaś, Faustine?

(Dopisek ze względu na nieobecność drugiego autora 17.11.2017)
Po kilku kieliszkach dobrego wina, pogawędek na różne, głębokie tematy, Carl podziękował ładnie za dotrzymane towarzystwo oraz uprzejmość barmanki, po czym zebrał się i opuścił bar.

[zt]


Ostatnio zmieniony przez Uszaty dnia 17.11.17 12:11, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.17 8:36  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
/ Nie zwracajcie na mnie, na nas większej uwagi.

Zgodnie ze wiadomością, jaką wysłał Marcelinie, czekał na nią w umówionym miejscu o konkretnym czasie. Miał już przygotowaną listę, która pozwoli wzbogacić się kobiecie i odbudować swoje Kasyno. Wybrał bardziej publiczne miejsce, bo nie uważał, że to była na tyle tajna akcja, aby spotykać się w miejscach, które oddalały się od jakiegokolwiek społeczeństwa. Jasne, może było to i wygodne, ale również miał ochotę napić się zimnego piwa.
Dlatego wchodząc do baru, pierwsze co zrobił, to zamówił wymarzony trunek, by następnie móc udać się w stronę stolika, który znajdował się pod ścianą. Usiadł sobie tam wygodnie, na stolik rzucając swoje szpony, które chwilę wcześniej miał przyczepione do dłoni i upił pierwsze łyki złotego trunku. Rozglądał się po barze w poszukiwaniu znajomej sylwetki, ale nigdzie nie udało mu się jej znaleźć. Widocznie będzie musiał jeszcze chwilę poczekać na jej przybycie. O tyle dobrze, że nigdzie mu się nie śpieszyło. Był tylko ciekaw, czy znowu dojdzie do jakiegoś spięcia między nimi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.17 17:28  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Gdy na horyzoncie ukazał się jej ulubiony, desperacki bar, kąciki ust uniosły się mimowolnie. Miejsce to było wyjątkowe i wyróżniało się na tle desperackiego śmietniska - klimatyczne, czyste, lekko obdarte i z takimi luksusami, jak kanapa i telewizor. Co prawda niedziałający - ale nawet w kasynie nie posiadała gadającego pudełka, co musiała koniecznie zmienić. Remont sali głównej był doskonałą okazją. Drzwi, jak zwykle, przywitały Marcelinę melodycznym skrzypnięciem. W jej twarz uderzyło przyjemne ciepło. Weszła niepostrzeżenie do zapełnionego różnorodnym środowiskiem lokalu, przytłoczona zapachami różnorakiego źródła. Rozpoznała kilku stałych bywalców, których mogła bez naciągania faktu nazwać mieszkańcami baru. Ruszyła tam, gdzie powiódł ją wzrok - do rzucającego się natychmiast w oczy baru, nad którym czuwali barmani polerujący wciąż lekko obdarty blat. Wbrew pozorom barek tutaj bogaty był w różne trunki zarówno niskich, jak i wysokich lotów - właściciel bądź właściciele trzymali sztamę z wieloma handlarzami alkoholi. Lokal nie był zbyt często napadany ze względu na publiczną opinię wzbudzającą respekt - gdy Marcelina szlajała się jeszcze z desperackimi szakalami i któregoś razu zorganizowali tutaj okropną burdę, już niedługo później odnalazły ją kundle z wilczurem na czele. Jakimś cudem uniknęła solidnego wpierdolu - dla pewności i poczucia bezpieczeństwa orz wewnętrznego spokoju przybrała iluzję, nie będąc już rozpoznana przez nikogo. No, prawie.
- Witaj, Faustine.
Barmanka z zaskoczeniem spojrzała na Marceliną, szybko jednak rozpoznając w niej swoją dawną znajomą. Uśmiechnęła się sympatycznie, podchodząc do krótkowłosej wymordowanej i, kładąc idealnie czystą szklankę na blat wypełniła ją ulubionym, marcelinowym alkoholem - whiskey z dwoma kostkami lodu i słodkim napojem typu cola lekko zabarwionym posmakiem cytryny. - Jak sprawuje się nowy barman w kasynie? - dziewczyna z zainteresowaniem spoglądnęła na Marcelinę, oczekując niewymijającej i szczegółowej odpowiedzi. - Radził sobie dobrze. Jak zapewne słyszałaś... - pierwszy łyk. - ...kasyno na czas nieokreślony zostało zamknięte.
Faustine kiwnęła głową. Tak, wiedziała. Słyszała o pogromie kundli, którzy z nadszarpniętymi uszyskami opuścili spaloną na czarny popiół salę kasyna. Zapewne wiedziała również o śmierci współzałożyciela - Dżerarda, i o bestii Marceliny, Atrity. Tylko po prostu nie chciała pytać. - Zamierzasz je ponownie otworzyć? - Tak, zamierzam je wyremontować. - Marcelina w myślach zaczęła wymieniać fuchy, z których będzie w stanie odłożyć na wspomniany remont. Gdy zakończy się już rozdział pod tytułem ZEMSTA, będzie mogła w końcu pomyśleć o sojuszu z łowcami i zrobić mały napad na jakiś miastowy budynek. Ponieważ łupów nie będzie musiała poświęcać na kasynowe fanty, wszystko sprzeda na desperackim rynku. Pozostaje jeszcze kwestia dogadania się z Asterionem - choć Marcelina nie posiada zbyt wiele wolnego czasu, tak teraz jest w stanie poświęcić się i wykorzystać zielarską wiedzę, pomagając smokom. Z pewnością sypną jej groszem; miała jednak szczerą nadzieję, że będzie to jej ostatnia usługa związana z ziołami. Nie zajmowała się tym już od lat, wystarczyła jej świadomość które zioła zbierać, a na które nawet nie patrzeć; mieszkając w miescie-3 nie odczuwała potrzeby dodatkowe dokształcania czy pielęgnowania w sobie ogromu wiedzy, która przydatna byłaby tylko na desperacji. Spędziła kilka godzin na ponownym studiowaniu ziół z klasy trzeciej, wiedząc, że smoki złożą zamówienie raczej tylko z tej kategorii. Dwójka pogadała jeszcze chwilę - Marcelina spieszyła się jednak, dlatego szybko przerwała falę narastających tematów. - Poplotkujemy kiedy indziej, mała. Jestem tutaj umówiona z pewnym smokiem. Jegomość zwie się Asterion. Taki... - opisała możliwie jak najdokładniej mężczyznę. Po trzech zdaniach barmanka o doskonałej pamięci fotogenicznej wskazała ruchem głowy Marcelinie siedzącego kilka metrów dalej najemnika, z którym dziewczyna była tutaj umówiona. Właścicielka kasyna podziękowała barmance, wzięła swojego drinka i ruszyła w stronę mężczyzny, poprawiając w zgrabnym chodzie niedawno wyprasowany płaszcz - specjalnie na tę okazję. Wszak dobrana garderoba to element manipulacyjny każdego spotkania o charakterze biznesowym. Krótki moment przed dotarciem do umiejscowionego pod ścianą stolika wybranego przez drug-ona Marcelina z nieukrywaną gracją zdjęła czarną, długą płaszczynę, błyszczącą charakterną, lekko nadszarpniętą elegancją i rzuciła nią kontrastowo niechlujnie na siedzenie.
Marcelina, teraz już wyleczona i w pełni sił powróciła na desperację specjalnie na spotkanie z tym oto tu, siedzącym w czerwonej bluzie naprzeciwko niej mężczyzną. Rzuciła szybkim spojrzeniem na leżące przy właścicielu, imponujące szpony. Dobra broń, pomyślała, oczami wyobraźni przypominając sobie doskonale znany sobie widok swoich własnych, czarnych pazurów. Trochę przytłaczała ją ilość i powaga spraw, które musiała załatwić po spotkaniu z Asterionem; miała nadzieję, że aspekty biznesowe przebiegną szybko i bez zbędnej wymiany nieprzychylnych słów. Po ostatniej rozmowie nie pałała do najemnika szczególną sympatią, czego jednak nie zamierzała dawać po sobie poznać. - Witam ponownie. - nie czekając na odpowiedź, przysunęła szklankę do ust i niemal w całości pochłonęła wypełniający ją, ulubiony drink Hieny. Jej morskie oczy błyszczały, a grzywka opadała niesfornie na lewe ślepie, chowając przy okazji szkaradną bliznę ozdabiającą okolice lewej brwi.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.18 11:12  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Nie czekał aż tak długo aż kobieta wejdzie do baru. Widział ja z daleka, ale w żaden sposób nie pośpieszał, domyślając się, ze może chcieć pogadać chwilę z barmanem, aby zamówić sobie chociażby jakiś alkohol. Czekał na nią wyjątkowo cierpliwie, a gdy Marcelina zjawiła się przy stoliku Asteriona, ten nie dał po sobie wyczytać jakiś większych emocji prócz opanowania i spokoju. Zachowywał się tak jakby sytuacja z ostatniego spotkania w ogóle nie miała miejsca. Nie miał ochoty do niej wracać, chciał tylko zakończyć misję z dostarczeniem listy. To wszystko.
- I ja również - kiedy kwestie grzecznościowe mieli już za sobą, Asterion wyciągnął z kieszeni bluzy kartkę, na której zostały zapisane rzeczy, które Drug - on chciałoby zdobyć. Uznali, że to rozsądna lista, na którą ich stać. Rzucił ją na stolik przed kobietą, aby ową kartkę mogła sobie wziąć i przeczytać, co na niej było.
- Tego właśnie chcemy. Jeśli wiesz, że z czymś będziesz miała problem, powiedz to teraz. Zapłata interesuje Cię teraz czy po wykonanym zadaniu? - spytał, chcąc w ten sposób pójść jej trochę na rękę. Sam chciał szybko się z tym uwinąć, dlatego dnia dzisiejszego potrafił byś strasznie ugodowy.

Lista od Asteriona:

- wszelaka gama żywności i wody
- składniki leczące z grypy, pomniejszych chorób (zapalenie płuc itd)
- składniki do oczyszczania ran/narzędzi medyczne
- składniki do zrobienia jakiegoś leku
- jakies gotowe leki na choroby aniołów i wymordowanych (obojętnie jakie)
- wszelaka amunicja
- inne przydatne rzeczy - tutaj zostawiam Ci wolny wybór
- benzyna
- medykamenty w postaci bandażów, plastrów, igieł medycznych itd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.18 12:39  •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
Trafił swój na swego. Marcelina także należała do osób spokojnych, a opanowanie to wszak jej druga godność. Udawała, że ich poprzednie spotkanie nigdy się nie odbyło, zapomniała o towarzyszących wtedy emocjach. Biznes to biznes, w handlu nie trzeba darzyć się sympatią, acz dobre maniery i kultura to podstawa.
Wymordowana uniosła lewą brew, czytając listę zakupów. Chyba jednak nie do końca się zrozumieli, ale na całe szczęście nie była ona jedynie zielarką. - Myślałam, że zakres tej listy będzie obejmować tylko zioła, lekarstwa i medykamenty - powiedziała zza kartki, spoglądając na nią zamyślonym wzrokiem. - Ale jestem zadowolona z takiego biegu spraw. Myślę, że z tej listy jedynym problemem będzie benzyna. - w ten sposób zgarnia kolejnego, jakby nie było - ogromnego wręcz klienta na handel towarami z m-3, a co za tym idzie - do sakiewki wpadnie jej znacznie więcej mamony, niż podejrzewała. Musiała też sama przed sobą przyznać, że wolała zająć się towarami innymi niż te wymagające łażenia po desperackich buszach i poszukiwania odpowiednich ziół. - Teraz. - powiedziała bez zastanowienia. Im szybciej otrzyma pieniądze, tym lepiej. Jeżeli nie wywiąże się ze swojej obietnicy, z łatwością organizacja smoków ją odnajdzie. Nie miała zamiaru kombinować.
Marcelina schowała kartkę do plecaka. Jeżeli Asterion podał dziewczynie zapłatę, wzięła ją i również schowała.
Jeśli drug-on nie miał żadnych pytań, Marcelina wstała i zarzuciła na siebie płaszcz. - Myślę, że cała lista będzie gotowa w ciągu trzech tygodni. Masz mój numer, możesz go podać innemu najemcy, żeby się ze mną jakoś skontaktować.
Gdy wszystkie sprawy zostały między dwójką załatwione, dziewczyna wyszła z lokalu.

z/t
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 42 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 42 z 52 Previous  1 ... 22 ... 41, 42, 43 ... 47 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach