Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 28 z 52 Previous  1 ... 15 ... 27, 28, 29 ... 40 ... 52  Next

Go down

Pisanie 27.09.15 23:01  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Może jej pomożesz?
Skrzywił się na swoje własne myśli, przyciskając karton jeszcze mocniej do swojej chuderlawej klatki piersiowej, jakby ktoś chciał siłą mu go wydrzeć. Nie należał już do nich, do Kotów. I los poszczególnych członków był mu obojętny. Zresztą, prawdę mówiąc był związany tylko i wyłącznie z jedną osobą, która już nie żyła. Cała reszta z CATS od zawsze wydawała mu się odległa. Jedna, szara masa z papierowymi maskami, których już po godzinie nie pamiętał. Nawet po spędzonym roku w ich szeregach, kiedy teraz zamykał oczy nie potrafił przywołać w pamięci ich twarzy, imion, zachowań, dźwięku głosu czy też zapachu. Zupełna pustka. Jakby przez cały ten rok znajdował się w zupełnie innej rzeczywistości.
Mimo wszystko kiedy ujrzał dziewczynę – wiedział kim ona jest. Utkwiła mu bardziej bądź mniej w pamięci, ale utkwiła. I jakakolwiek konfrontacja z którymś Kotów w tym momencie było czymś, od czego wolał trzymać się z daleka. Kiedy niebiesko włosa rozpoczęła pokaz swojej siły, rudowłosy już nie wodził spojrzeniem za nią, tracąc jakiekolwiek zainteresowanie. Zamiast tego szukał stosownego momentu do ucieczki z baru. Niestety, cały ten rozgardiasz skutecznie uniemożliwiał mu zrobienia kroku w przód, a co dopiero mówiąc o ewakuowaniu się. Zagryzł dolną wargę, czując, jak krew zaczyna się w nim gotować. To był zły znak. Omen.
Wcisnął się jeszcze bardziej plecami w spróchniałą ścianę i zamknął na moment oczy, wolną ręką naciągając kaptur jeszcze bardziej na swoją głową stosując się do zasady „skoro ja nikogo nie widzę, to i oni mnie nie widzą. Stanę się niewidzialny”. Stał tak jak ostatnia sierota, licząc, że kiedy wszystko ucichnie to Kotka albo sama oddali się z tego miejsca albo zainteresuje czymś innym. A wzburzona widownia rozejdzie się do stolików w celu sączenia złotego trunku pełnego szczoch.
Och jakże los lubi być kurewsko nieprzyjazny.
”Zdechł?
No i masz. I tyle z ucieczki i próby rozwiązania sytuacji pokojowo. Leniwie uchylił powieki spoglądając wprost w oczy, nazywając rzeczy po imieniu, swojego wroga. Prychnął cicho pod nosem i odwrócił głowę w bok, jakby samo spoglądanie na nią sprawiało mu dyskomfort zarówno psychiczny, jak i ten fizyczny.
- Czego? – zapytał nieprzyjemnie, niemalże warząc na nią.
Grzeczniej.
Nie zamierzał.
- Nie mam ochoty dzisiaj wdawać się z tobą w jakieś rozmowy. Możesz się odsunąć? Zajęty jestem. – spojrzał na nią chłodno, jakby samym spojrzeniem chciał dać jej do zrozumienia, żeby wypierdalała.
Ależ groźny jesteś.
Nie czekał na jej odpowiedź ani tym bardziej zgodę. Bez dalszego słowa ruszył w stronę wyjścia, jednakże ukradkiem spoglądał na dziewczynę. Doskonale wiedział, że nie odpuszcza tak łatwo i może go w każdej chwili zaatakować. Kiedy już zrównał się z nią, zatrzymał się na krótki moment, spoglądając gdzieś przed siebie.
- Nie należę już do was. Przestańcie mnie nachodzić. Należę do DOGS i to im jestem wierny. – warknął gardłowo, co z jego głosem wyszło raczej jak szczeknie małego szczeniaka niż prawdziwego psa.

Rozwój wirusa 6/20 postów
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.10.15 17:08  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Spojrzała na Shiona z zimnym politowaniem. Kwaśny uśmieszek, machający w lewo i prawo, a jedna z brwi uniesiona do góry. Oczywiście, że mogła sobie teraz zwyczajnie pójść. Ominąć chłopaka, zapomnieć o nim, a po powrocie do kryjówki opowiedzieć jakąś historyjkę, że lider DOGS przyszedł i pomógł dla biednego, zmarzniętego, ledwo co żywego kundla. Ale nie, wtedy pewnie by ukarał w jakiś sposób Asi, a kar nikt nie lubi. Jednak patrząc na to z drugiej strony, gdyby tak podrzucić trochę drewna do palącego się gniewu Jey'a... no, pewnie by się ciekawie zrobiło! Każdy znający historię mężczyzny i psiaków, mógłby obstawić głowę co by w takim momencie zrobił. Wojna? Atak z ukrycia? Mordowanie? Rzeź? Do wyboru do koloru. Wypuściła obłok powietrza, zmieniając kierunek wzroku, prosto na bar.
Jaki pyskaty. Gdy siedziałeś na kolanie naszego przywódcy nie byłeś taki. Od razu widać, że psy zamieniają innych w kundli. – Znowu przeniosła swoje zimne spojrzenie na siedzącego chłopaka. – Ale cieszę się, że już Ciebie nie ma. I tak byłeś słaby. Na nic się nie przydawałeś. Nawet nalana przez Ciebie woda nie była już wodą, tylko szczynami. Choć bym się nie zdziwiła, gdybyś naprawdę zamiast napoju dolał mi swojego moczu. W końcu jesteś tak zidiociały, że nawet nie rozróżniasz jednego, od drugiego.
No co. Tak było. Nawet nalewanie wody może być trudnością dla niektórych. A, według Asi, służący muszą mieć talent do bycia służącymi. Bez tego myku, bez tej iskierki talentu, wszystko co robią jest zwyczajnie złe, niesmaczne lub nieporządne. Dziewczyna ziewnęła lekko, włożyła lewą rękę do pobocznej kieszeni, gdzie z drugiej ciągle kapały kropelki krwi na ziemię. Pewnie po tej walce w barze.
Ale, nie, na poważnie. Czy ona naprawdę chciałaby z nim walczyć? Jeśli tak, to co? Shion miał pewnie asy w rękawie, a znając naturę kundli, gdy jeden zostanie zraniony, to przybędzie całe stado. A z większymi ilościami, Asi nie dałaby sobie rady. Koty w końcu nie są nieśmiertelne, a przywódca DOGS musi być silny. Siedzi już na tronie od jakiegoś czasu, nikt by się nie zdziwił, że jest przepakowany. Może sterydy biorą? Oni wszyscy- nie, ta miernota, co siedzi skulona przed dziewczyną, wygląda jakby miała się złamać w pół przy jednym uderzeniu. Podeszła powoli bliżej chłopaka, podniosła na niego rękę i powoli ją do niego przybliżyła, tylko wycierając krew o jego łachmany. Po dokładnym wytarciu się, odskoczyła lekko do tyłu, teraz zakładając ręce na swojej klatce piersiowej. Żądała wyjaśnień? Nie, po co. I tak, prędzej czy później, dowie się dlaczego. Dlaczego odszedł i dołączył do psów. Ale co mogło być jego powodem? Jeśli to było coś, co Asi zrobiła- nie, nie możliwe. Shion, choć wyglądał jak zwykły nastolatek, nie miał słabej psychiki. Po Tym odcinku czasu spędzonego z nim, wiele się o chłopaku dowiedziała. Uwolniła jedną ze swoich rąk, jeżdżąc palcem po swojej szyi, aż do prawej skroni. Powoli zaczęła się w nią stukać, zapewne rozmyślając o czymś.
Zostawić go?
A może dobić? Na pełnego sił nie wygląda. Może akurat? To jej szansa? Ale, nie, psy są wszędzie. Słuchają, patrzą. Wąchają. I wtedy zrozumiała swój błąd. Spojrzała pustym wzrokiem na miejsce, gdzie wytarła krew. To był jej błąd, wielki błąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.15 22:02  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Uniósł pojrzenie brązowych tęczówek wyżej, na sufit, jakby to on w tym momencie był najciekawszą rzeczą w tym całym burdelu. Westchnął przeciągle nie mając najmniejszej ochoty na jakiekolwiek użeranie się z dziewczyną. Jakby nie mogła dać mu świętego spokoju. W końcu, powoli, przeniósł spojrzenie na nią, wysłuchując uważnie jej marnych prób prowokowania go. No i na co to? Po co to? Usta chłopaka wygięły się lekko w kwaśnym uśmiechu, sprawiając wrażenie, jakby lada moment miał wybuchnąć ciężkim śmiechem. Ale tego nie zrobił. Oczy wciąż pozostawały beznamiętne, pozbawione i wyssane z jakichkolwiek uczuć. Musiał pamiętać, by nie ulegać niepotrzebnie emocjom. Wtedy nie panował nad sobą. Nad niczym nie panował.
- Lepiej siedzieć na jego kolanie, niż między jego udami. – powiedział spokojnie, chociaż jego słowa były naszpikowane piekącym znaczeniem. - I nie sądziłem, że uwielbiasz tak bardzo szczyny. Za każdym razem gdy ci je podawałem, piłaś je zadziwiająco łapczywie. – dodał po krótkiej pauzie i przymknął na moment oczy, by ponownie odetchnąć przez nos. Poruszył lekko palcami, gotowy do przyjęcia ewentualnego ataki i próbie jego odparcia, gdy dziewczę podeszło do niego. Ale cios nie nadszedł. Zamiast tego pojawiła się kolejna próba upokorzenia go, chociaż na Shionie nie robiło to jakiegokolwiek wrażenia. Być może przez ten cały czas swojego krótkiego życia, zdążył już wyzbyć się jakiegokolwiek poczucia wstydu i poniżenia. A być może stawał się na to po prostu odporny. Bez względu na to, ostatecznie wynik był taki sam. Stał nadal niewzruszony.
- I co zamierzasz? Hm? – uniósł jedną brew, która zniknęła pod przydługawymi, rudymi kosmykami.
- Zaatakować mnie? Pokazać swoją wyższość? Naprawdę chcesz się w to bawić? Nawet cię nie pamiętam. – zniżył cicho głos, a w jego spojrzeniu zawitał dziwny błysk. - Widocznie nie było warto. – dodał, a usta ponownie wykrzywiły się w uśmieszku, lecz nie dotarł do kącików jego oczu. Rozejrzał się nagle po pomieszczeniu, zdając sobie sprawę, że stali się widowiskiem zgromadzonych. Prychnął, czując nieprzyjemne uczucie i bez żadnego dodatkowego, w jego mniemaniu teraz zbędnego, słowa, ruszył w stronę wyjścia. Jeśli ona nie zamierzała tego ukrócić – to Shion już tak. Pospiesznie wyszedł z baru i nabrał więcej świeżego, jesiennego powietrza w płuca. O ile powietrze w Desperacji można było nazwać świeżym. Miał nadzieję, że kocica nie ruszy za nim w pościg. Niemniej nie mógł bezpośrednio udać się do kryjówki. Nie z perspektywą, że ktoś może go śledzić. Nie chciał przez swoją głupotę narażać innych. Nie teraz, kiedy wreszcie powoli i mozolnie zaczął zdobywać ich zaufanie. Nie mógł tego zburzyć. Nie tym razem.

Rozwijający się wirus 10/20 postów
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.15 15:06  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
W barze ponownie zapadła cisza, a Asi tylko spojrzała w dół na chłopaka. Z dość wysokim zaciekawieniem jak na jej standardy; ba, nawet mu nie przeszkodziła w rozmowie. Ze spokojem, a może z cierpliwością, słuchała... i słuchała. Jej ogon lekko poleciał w lewo, a potem w prawo. Nie uformowała pięści, tylko lekko położyła dłonie na swojej sukience. Nie miała zamiaru atakować Shiona, bo wiedziała, że to lekko się nie skończy. Westchnęła na koniec i potaknęła. Otworzyła usta, odbijając piłeczkę w stronę chłopaka. W końcu, z zamkniętą buzią nie odejdzie.
Wolałabym siedzieć między jego udami, niż przymilać się do niego jak kot do swojego pana. Nigdy nie byłeś kotem. Tylko wybrykiem natury. Nie raz pewnie Cię do siebie zapraszał, każdy może sobie dopowiedzieć jak to się co noc kończyło. On w końcu tak bardzo lubi dziwności, nowe gatunki. Czym Ty w ogóle byłeś? Gołębiem? – postawiła nogę bliżej chłopaka, kontynuując. – Pije się to, co się ma. Ty nie miałeś ani wody, ani szczyn. Tylko pozostałości gówna zmieszanego ze spermą lidera. Pewnie smaczne było. I wyprzedzając twoje pytanie, nie; nie chciałabym skosztować takich dań. One są tylko i wyłącznie zarezerwowane dla Ciebie.
Ponownie odetchnęła głośniej niż miała zamiar, najwidoczniej buzując złością od środka. Spojrzała w prawo, patrząc na mężczyznę stojącego za barem i w dalszym ciągu czyszczącego szklanki. Nawet już wypucował na błysk tą, z której piła. Jego oczy były puste, ale Asi dobrze zdawała sobie sprawę co może myśleć. Jej oczy powróciły do rudego chłopaka, spoglądając na niego od dołu, do góry. Nie wyglądał na pełnego sił. Nawet ona pewnie mogłaby go pokonać. Własnymi rękoma. Ale nie chciała, wiedziała doskonale, że barman później byłby na nią zły.
Nie mam zamiaru Cię atakować, nawet jeśli mam pewność, że bym wygrała. – rozpoczęła kolejny raz. Oby jej się potem to nie odbiło. – Bardzo dobrze. To byłaby tylko obraza, być zapamiętaną przez takiego kundla jak Ty. Lepiej miej się na baczności. Koty są wszędzie, widzą wszystko.
Powiedziała tajemniczo, również czując wzrok siedzących. Nie lubiła być w centrum wydarzeń, mogła się na to zgodzić tylko i wyłącznie wtedy, gdy wymagała od niej tego chwila. Jak wcześniej, kiedy nie miała wyboru z Tym ogromnym wielkoludem. Leniwie poruszyła głową w stronę odchodzącego już chłopaka, akceptując jego ucieczkę. Sama miała już zamiar wychodzić. Czy koty będą śledzić Shiona, czy nie... ona wraca do swojej kryjówki. Psy nie są takie mądre jak koty. Nie umieją śledzić, nie umieją poruszać się w ciemnościach. Wzruszyła już na "pożegnanie", klaszcząc dwa razy i w mgnieniu oka, jakby tylko czekała aż widownia przymruży ślepia, zamieniła się w kotka. Jej ogon zamachał parę razy, a jej malutkie łapki zaczęły poruszać się w stronę tylnego wyjścia. Tamtymi też drzwiami wyszła, zostawiając już bar w spokoju.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.15 21:16  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Zlecenia, cudowna rzecz. Dostarczają nie tylko kasy, ale także ciekawych przeżyć. Jeszcze gdyby tylko coś więcej poza brzęczącymi w kieszeni monetami przemawiało do androida, mógłby być nawet całkiem ucieszony z nowego zadania. Jak wiadomo jednak, żeby całą zapłatę otrzymać, trzeba najpierw zadanie doprowadzić do końca, a tym razem, było to okropnie wkurzające zlecenie. Nie dość, że musiał plątać się po całej Desperacji w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek dotyczących celu, to jeszcze nie robił tego sam. Zyskiem trzeba będzie się podzielić, to złe.
- Bar „Przyszłość”.- Oznajmił beznamiętnym tonem stając dokładnie naprzeciw drzwi wskazywanego linią wzroku budynku. - Jesteśmy na miejscu.
W ich wizycie nie było nic specjalnego, dobytek często odwiedzały typy spod ciemnej gwiazdki, jedyną wskazówką dla klientów baru do wycofania się z drogi tej dwójce mogła być ich przynależność. Obecność smoków mówiła o dwóch rzeczach, po pierwsze, kogoś było stać na ich wynajęcie, po drugie, ktoś inny ma przechlapane.
Przekroczył próg jako pierwszy, szedł jak burza przez całą długość pomieszczenia ignorując z przyzwyczajenia całe otoczenie. Nie interesowało go nic, poza dotarciem do masywnego baru, który nawet jak na warunki tego miejsca prezentował się bardzo porządnie. Mechaniczne źrenice dostosowały się w ułamku sekundy do panującego wewnątrz półmroku i wizja androida przebiła się przez zadymione papierosami powietrze, by paść na twarz barmana.
- Szukam dwójki, androida i wymordowanego. Ich imiona to odpowiednio Fenrir i Kirin. Nie zadawaj pytań, mów co wiesz. - upewnił się najpierw, że nikt z otoczenia nie przysłuchuje się zanadto jego słowom. Nie miał nic przeciwko temu, ale mechaniczna pięść mogłaby przypadkiem powędrować w stronę twarzy takiego jegomościa, gdyby jednak okazywał mocniejsze niż wypada zainteresowanie nie swoimi sprawami. Wszystko to Cal robił z obojętną miną, kierował się tylko informacjami ze zlecenia, a te nie mówiły, że nie mogę otwarcie o nim mówić. Nie płacono im za dyskrecje, dlatego sam nie zamierzał o nią dbać.
Nie oparł się, ani nie przysiadł na żadnym ze stołków, stał sztywno z rękami przy ciele. Nieszczególnie także interesował się losem swojego współtowarzysza podróży. Sirion mógł być sobie pradawnym, ale dla Cyjana rangi nie miały większego znaczenia. To nie one świadczą o sile, ale siła świadczy o randze.
- Pośpiesz się. - zwrócił się do wymordowanego, kiedy dostrzegł, że samotnie zaczął rozmowę przy barze. Mężczyźnie pewnie mogło się to nie spodobać, ale android pozbawiony był tej części ludzkiego umysłu, która uznałaby, że nie przyswoi poganiać przełożonego. Dla niego było to po prostu niepraktycznie, by zdobywać informacje samodzielnie, a potem jeszcze dodatkowo przekazywać je Sirionowi. Niech słucha, jeżeli chce się czegoś dowiedzieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.15 23:38  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Słuchaj jej w milczeniu, pozwalając dziewczynie na słowne wyżycie się. Wiedział, że wszystkie te pomyje spłyną po nim jak po kaczce. Przez te dwa lata nauczył się je ignorować. Nauczył się być głuchym na bolesne słowa. Dlatego też wpatrywał się w nią, nic nie mówiąc, będąc przygotowanym na ewentualny atak z jej strony. Ale również i on nie nastąpił. Odpuściła. Nie można było ukryć, że taki obrót sprawy cholernie odpowiadał chłopakowi. Nie lubił walczyć. Był słaby fizycznie. Może i posiadał swoje moce oraz artefakt, ale jeśli doszłoby do starcia stricte fizycznego – przegrałby. W napięciu obserwował jak kocica opuszcza bar i dopiero wtedy odetchnął cicho przez nos, czując lekką ulgę.
Poprawił trzymany karton i skierował się w stronę wyjścia. Ale dwa słowa, a raczej dwa imiona skutecznie usadziły go w miejscu. „Fenrir i Kirin”. Wiecie co jest najlepsze w byciu wymordowanym? Wyostrzone zmysły. A jeszcze lepsze, kiedy ma się geny nietoperza i jest się cholernie wrażliwym na wszelakie dźwięki, głosy a nawet szepty. Dlatego też bez najmniejszego problemu był w stanie dosłyszeć mężczyznę przy barze. Nawet, jeśli sam znajdował się spory kawałek od niego. Nie mógł od tak opuścić baru. Nie teraz. Swego czasu był szpiegiem, tak więc dlaczego nie wykorzystać tego teraz i spróbować pozyskać parę cennych informacji?
Grow byłby ze mnie zadowolony.
Bez zbędnego ociągania się, pospiesznie zajął w miarę wolne miejsce przy stole i sięgnął do kartonu, z którego wyciągnął jedną z wielu butelek z wodą. Wiedział, że źle robi biorąc bez pytania coś, co było przekazane do magazynów DOGS, ale wiedział też, że musiał sprawiać pozory zwykłego klienta, inaczej niczego się nie dowie. Dwie osoby z jego rodziny były poszukiwane przez obce jednostki. Nie przepuści takiej okazji. Odkręcił korek i pociągnął dwa łyki wody. Wpatrywał się gdzieś przed siebie, nie chcąc zwrócić nieznajomego uwagi na swoją osobę. I słuchał. Starał się wyłapać każde, nawet z pozoru błahe słowo, notując w swojej głowie, by potem przekazać je Wilczurowi.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.15 17:36  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Kolejne zlecenie, kolejne ofiary. Te miały jednak na tyle oleju w głowie, by nie można było odnaleźć ich bez żadnych kłopotów. Szukanie dwójki nieznajomych, którzy mogli się kryć po całej Desperacji wydawałoby się godne miana trzynastej pracy Herkulesa, ale jednak znaczną szansę dorwania ich mieli w Apogeum, będącym ostoją cywilizacji na tej skażonej glebie, nie jedyną acz największą i najbardziej znaną. Tam właśnie zdarzyła się burda i masakra, którą pomścić mieli najemnicy. Dwójka wygnańców, Kirin, będący wymordowanym i Fenrir – android, stali się niezbyt popularni wśród bywalców kasyna, jednak w tamtym kierunku udał się Shane z Tyrellem, zatem by nie powielać niepotrzebnie śledztwa, Sirion poszedł rozpytać o plotki dotyczące ich pobytu w barze „Przyszłość”. Pomimo pozycji, którą osiągnął wśród Smoków, nadal był lepszym skrytobójcą niż wojownikiem, dlatego zabrał ze sobą Calamity’ego – również androida, doskonałego do pacyfikacji większości celów, jak zdołał się dowiedzieć do tej pory. Nie bez powodu zdecydował, że to właśnie Cyan będzie jego wspólnikiem w tej sprawie.
Nie musiał mu oznajmiać, że dotarli na miejsce, Sirion miał oczy i potrafił czytać. Wpuścił maszynę jako pierwszego, sam szedł trochę z tyłu. Wynikało to z pewnego planu, całkiem sprytnego, choć nie pozbawionego wad. Podczas przesłuchania klienteli, ktoś mógłby zwrócić szczególną uwagę na zadawane przez nich pytania, byłby kolejnym ogniwem, gdyby trop wiodący stąd wygasł. Wszedł więc chwilę po androidzie i oparł się o framugę.
Nie słyszał co tamten mówi, ale obrócenie się do niego i charakterystyczne spojrzenie dały mu do zrozumienia, że podejście będzie rozsądnym wyborem. Wydawało mu się, że któryś z gości drgnął znacząco, ale Sirion nie wiedział który i zgubił go w tym chaosie, gdy ruszył powoli do lady. Czuł każdą skazę w deskach podłogi, każdą szczerbę, która powstała jako efekt jednej z rozlicznych burd. Był boso, bo nie wyobrażał sobie bycia ograniczonym w czasie walki przez coś tak prozaicznego jak buty. Idąc, rozglądał się uważnie, acz starał się zachować dyskrecję.

W międzyczasie Bob zmierzył Cyana uważnym spojrzeniem i podniósł jedną brew w wyrazie udawanego zdziwienia. Nie przerywając nalewania tequili, odpowiedział:
- Skąd pomysł, że ich znam? – zapytał, choć android mu zabronił. Barman był bezczelnym, lekko cynicznym typem, nie dającym się ruszyć w żadną stronę, za pomocą jakichkolwiek sztuczek psychicznych. Z tego powodu zwyczajna groźba na niego nie działała – nie był typem, który mówi wszystko co wie, komuś, kto właśnie przyszedł i domagał się tego bez zamówienia piwa lub chociaż odrobiny kultury.
Nie powiedział nic więcej

Daniel tymczasem zdołał przecisnąć się przez ciżbę i oprzeć przedramiona na masywnej, dębowej ladzie.
- Nie obracaj się. – rzucił przyciszonym głosem – Mam przeczucie, że ktoś nas podsłuchuje. Rozejrzę się, a ty graj dalej. – stwierdził, po czym oparł się jednym bokiem o ladę, mając widok na lewą połowę baru i rzucił nieco głośniej niż zamierzał – Pierdolony Shane, nigdy nie ma go wtedy, kiedy jest potrzebny.
Mówiąc to, dyskretnie lustrował okolicę w zasięgu swojego wzroku, szukając tajemniczego podsłuchiwacza. Lub kogoś, kogo o to posądzał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.15 14:52  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Nie był osobnikiem, którego można zrazić brakiem odpowiedzi od pierwszej chwili. Wspomniał, że nie chce zadawania pytań, ale przecież nie strzeli teraz do barmana pozbawiając go życia. Chciał wyciągnąć wiele więcej, niż tylko to, że mężczyzna ma wątpliwości co do tego, iż kojarzy wspominaną dwójkę. Praktycznie nie było mowy, by naprawdę ich nie znał. Wieść o tym, że DOGS uznaje się za władze tych okolic, łącznie z barem roznosiła się bardzo szybko, innym była znana już od małego.
- Ta dwójka należy do bandy DOGS. Podpisali się dokładnie ich znakami w miejscu, które zostało obrabowane i zniszczone. Oboje muszą teraz ponieść konsekwencje swoich czynów. Jeżeli masz zamiar ich ukrywać, to ten bar może skojarzyć tak samo, co budynek, który był ich celem. - Nie żartował. Jako android nie mógłby nawet tak dobrze odegrać w głosie emocje sugerujące żart, mówił bardzo konkretnie i tylko samą prawdę. Płacili mu za dorwanie celów, nie było mowy o tym, że nie może tego osiągnąć wszelkimi możliwymi środkami. Może nawet taka zemsta na Desperackiej bandzie spodobały się ich klientce i dorzuciłaby coś więcej od siebie. Pieniądze przemawiały do umysłu Calamity'ego. To jedyna rzecz, w której przejawiał zainteresowanie, od powstania obserwując jak monety i papierowe pieniądze mogą manipulować światem. Chciał posiadać ich dużo, a nawet jeszcze więcej. Nie było dla tego zjawiska logicznego wytłumaczenia. Pewnie gdyby Bob zaproponował mu teraz sporą sumę za usunięcie Siriona, nawet by się nie zająknął rozcinając mu gardło.
Dobrze, że taka propozycja nie padła. Dla organizacji mogłoby mieć to fatalne skutki. Póki nie było korzyści finansowych w robieniu czegokolwiek, Chie nie wykazywał własnej inicjatywy.
- Musisz posiadać jakieś informacje, jestem tego pewny. W przypadku odmówienia udzielenia informacji, możesz zostać uznany za przeszkodę w poszukiwaniach, a twój duch opuści ciało szybciej niż byś tego chciał. - podniósł jeden bark wyżej, poprawiając przypięty grubym pasem metalowy przedmiot o kształcie wachlarza. Teraz prezentowało się mało okazale, ale Halo po rozłożeniu mogło strzelać bardzo długo i bardzo celnie. Rozłożenie go nawet w barze zajęłoby dosłownie chwilkę. Cyan zrobił to niby przypadkiem, ale w całkiem oczywisty sposób pokazał barmanowi, że nie cofnie się przed niczym w celu dotarcia do informacji.
Słowa pradawnego dotarły do jego uszu po chwili. Nie odwrócił głowy, jedynie spojrzał na niego kierując na chwilę źrenice w bok. Nie pokiwał głową, nie dał znaku ani odpowiedzi, że zrozumiał. Nie czuł takiej potrzeby, uznał to jednak za plan warty podjęcia, więc po prostu wcielił go w życie. Wymordowany mógł swobodnie rozglądać się za kimś podejrzanym. Chociaż w barze było dużo więcej klientów, sporo z nich już na pierwszy rzut oka wyglądało na stałych bywalców, którym nie było na rękę pakowanie się do porachunków DOGS i innych ugrupowań.
- Twoje położenie nie jest korzystne. Najpewniej zdajesz sobie sprawę, że nie żartujemy. Naszym celem nie jest honorowa walka, ale wykonanie zadania. - Zmrużył oczy nadając swojej twarzy wyrazu jeszcze groźniejszego niż chwilę wcześniej. Tak samo jak na barmana nie działały groźby, tak w przypadku Calamity'ego nie działały sumienie. Nie brał pod uwagę litości dla osobników, które mu przeszkadzają w pracy.

// Pozostawię Ci prowadzenie barmana P: Żeby nie było problemów za zbyt łatwym zdradzaniem przez niego informacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.15 19:23  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Odchylił się nieco na krześle, przesuwając koniuszkiem języka po dolnej wardze, zlizując ostatnie krople wody. Żaden mięsień na jego twarzy nawet nie drgnął, kiedy usłyszał podejrzenia jednego z podejrzanych osobników. Sam Shion raczej nie miał o co się bać. Nie powinni go zdemaskować. Wyglądał jak siedem nieszczęść, jak ktoś, kto kompletnie nie nadaje się na członka gangu, wychudzone i marne, a dodatkowo jego chusta na szyi była ukryta pod o dwa rozmiary za dużą bluzą. Nie patrzył w ich stronę, chociaż korciło go, by móc przyjrzeć się ich twarzom. Nie wiercił, nie wykazywał zainteresowania, po prostu słuchał.
Czyli coś zdemolowali. Cóż, jak to DOGS.
Powstrzymał się przed parsknięciem na tą myśl. W sumie był nawet zadowolony i dumny z jego rodziny. On sam nie miał w sobie na tyle odwagi, żeby coś zdemolować czy nawet podpisać się na ścianie, ale inni członkowie gangu to zupełnie co innego.
Przesunął palcem dookoła butelki, marszcząc lekko brwi. Nie spodobało mu się, jak grożą Bobowi. Bob był szanowaną osobą na Desperacji. Wszyscy go tutaj znali i chętnie odwiedzali jego bar. Shion był pewny, że Bob nie zdradzi Growa i DOGS. Byli zbyt blisko siebie. Prędzej pozwoliłby na zdemolowanie jego domu niż na zdradę. Jednakże prawda była taka, że Bob musiał czuć się tutaj bezpiecznie.
Nie są z tego miejsca i okolic.
Nie mogli być. Bo gdyby byli, wiedzieliby, że jeśli chcą skrzywdzić Boba albo w jakikolwiek sposób zaszkodzić całemu barowi, to będą mieć do czynienia ze wszystkimi osobami, które znajdowały się akurat w barze. A informacja o intruzach, którzy psocą w barze rozniosłaby się wręcz błyskawicznie, ściągając tutaj jeszcze więcej osób. Tak więc albo byli nowi, albo z daleka albo po prostu głupi.
Mimowolnie przez twarz chłopaka przebiegł cień uśmiechu, kiedy uparcie wpatrywał się w butelkę. Powinien powiadomić jakoś Fenrira i Kirina, albo chociażby Growa o zaistniałej sytuacji. Ale wiedział, że jeśli wyciągnąłby teraz telefon, mógłby przykuć ich uwagę. Siedząc z dala od nich, w milczeniu słuchając, miał o wiele większe szanse na dowiedzenie się wielu rzeczy niż niepotrzebne ryzykowanie. A Shion był cierpliwy. Tak więc czekał.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.15 13:40  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
- Skoro wiesz, że należą do DOGS-ów, to już wiesz więcej ode mnie. Nie potrzebujesz tej rozmowy. – Bob z typową dla siebie nonszalancją oddał klientowi tequilę i zabrał się za wycieranie brudnych szklanek niewiele czystszą szmatką. – A zniszczenie tego baru w niczym ci nie pomoże.

Sirion tymczasem dalej wpatrywał się w tłum, z udawaną swobodą. Zerkał często na drzwi, jakby kogoś wyczekiwał, wciąż jednak przysłuchując się jednym uchem rozmowy blaszaka z wymordowanym. Nie podobało mu się to, że rozmówca tak uparcie milczy. Próbował sobie przypomnieć, co słyszał i co wiedział o barmanie.
Zdążył przyjrzeć się kilku stolikom, w pełni jednak zaabsorbowanym wewnętrznymi rozmowami. Zaczął od najbliższych, tak nakazywałby rozsądek. W końcu ciężko jest usłyszeć cokolwiek przez gwar rozmów.

Kiedy wymordowany uznał, że szklanka nie może być już czystsza, odłożył ją na miejsce. Dopiero wtedy spojrzał maszynie w sensory i tym samym, obojętnym tonem rzucił: - Jesteś tu nowy, nie? Może wyjaśnię ci podstawową zasadę baru – możesz bić się z kim chcesz, nikomu nic do tego, ale jeśli podniesiesz na mnie rękę, nie będzie już tak przyjemnie. Zastanów się, co bardziej utrudni ci wykonanie zadania. – zaczął rozlewać piwo do kufli, bo wesoła kompania, siedząca dwa siedziska dalej niż Cyan, widocznie poczuła ponowne pragnienie.

Rozmowa niebezpiecznie zbliżała się w kierunku walki. Sirion był na nią przygotowany, nie uważał jednak jej za najlepsze wyjście w tej sytuacji. Tylko, dlaczego barman tak uparcie milczał? I wtedy coś zaczęło mu świtać. Plotki o poparciu dla DOGS, znajomość z Wilczurem. To by wiele wyjaśniało, jeśli tylko pamięć Pradawnego nie płatała mu złośliwych figli. Cóż, tak czy inaczej, pora przejąć stery w tej rozmowie i przestawić ją na inne tory, zanim faktycznie będą mieli na głowie połowę barowej hałastry. Już kilku ludzi zaczęło łypać na nich złymi oczyma, dalej mogło być tylko gorzej.
Klepnął maszynę w ramię, a gdy złapał kontakt wzrokowy, pokazał mu oczami, że powinien teraz szukać podsłuchiwacza wśród ludzi za nimi. Sam zajął się rozmową, choć nie wierzył do końca w jej powodzenie.
- To może inaczej. Powiesz czy byli tu ostatnio, a my przyślemy kogoś, żeby pilnował twojego lokalu. Nie wiem czy słyszałeś, ale głębiej w Desperacji zdarzają się coraz częstsze podpalenia. Rozumiesz, ktoś znalazł kawałek żyznej gleby, zbudowało się wokół kilka domów, zaczynają handel, wszystko kręci się jak należy, a tu nagle nie ma rolnika, ani jego kumpli. Wszystko spalone, ziemia też. – uśmiechnął się do niego paskudnie – Możemy wymienić się przysługami i nic więcej nie będziemy oczekiwać. Informacja, za ochronę. To chyba uczciwe, nie sądzisz?
Sirion nie miał za grosz sumienia, może właśnie dlatego nie miał problemu z łganiem w ten sposób. Co więcej, może faktycznie posłałby swoich chłopców, ot dla rozrywki, żeby złupili kilka wioseczek, aby dodać tej plotce szczyptę prawdy.


Teraz ty go weź, skoro to ja z nim gadam. Tylko pilnuj ciągłości charakteru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.15 21:53  •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
Z tych kilku zdań, Cal mógł wywnioskować jakiego typu charakter posiada jego rozmówca i jak pewny siebie czuje się w czterech ścianach. To nie było jednak przeszkodą, głównie dlatego, że androidy nie mają w zwyczaju mówić o czymś dla żartów, w celu nawet grożenia, ale z powodu czystej możliwości dokonania tego, o czym wspominały.
Zniszczenie kupy żelastwa nie było takie łatwe, szczególnie, kiedy faktycznie miał zamiar z kimś walczyć. Odsunął się od baru, ale nie w pokojowych zamiarach. Klienci baru mogli być pewni, że nie uzna braku satysfakcjonującej odpowiedzi za koniec konwersacji, ale że wyciągnie tego konsekwencje. Odwrócił się więc i ruszył w głąb sali, ku jego zdziwieniu, ręka Siriona na chwilę opadła na jego ramię. Zamiana warty, jasne. Chie także miał ochotę oddać dyskusję w jego łapy. Teraz także okazało się, że nie jest tu jedyny. Kto wie ile jeszcze takich smoków czai się we wnętrzu. Skoro jeden dotychczas się ukrywał, może być ich więcej. I dobrze, niech klienci poczują niepewność, nich zaczną podejrzewać osoby siedzące przy innych stolikach, niech szepczą i czują niepokój.
Bez skrupułów powędrował na środek pomieszczenia i ściągną z pleców metalowy wachlarz. Oparł o niego ręce, wstrzymał się jeszcze z rozłożeniem strzelającej obręczy, głównie dlatego, że paradowanie z czymś tak dużym w tak ciasnym pomieszczeniu było mało kuszące. Samym swoim ruchem mógłby zdemolować stoliki najbliżej jego miejsca pobytu. Zamiast tego, rozglądał się na boki bardzo otwarcie pokazując, że obserwuje wszystkich dookoła. Nie przeszkadzały mu posępne spojrzenia, czy wzywające do walki pomruki. Był niewrażliwy na prowokację, szukał jedynie czegoś, po czym ktoś mógłby się zdradzić. Prawo, lewo, za siebie, przed siebie... nie było stolika, który nie byłby w tym momencie skanowany wzrokiem androida. Jego słuch wyłapywał różne dźwięki, także dyskusję pradawnego z barmanem.
- Nie, nie słyszałem. To raczej wątpliwej jakości plotka, czy bardziej, normalne dla tej części zjawisko. - dało się usłyszeć z ust mężczyzny za ladą. Najwyraźniej nie był skłonny wierzyć we wszystko, co ktoś próbuje mu wcisnąć. Nie znaczy to jednak, że nie był zaciekawiony. Podobno w każdej plotce znajduje się ziarno prawdy. - Nie powiedziałem też, że bar nie jest chroniony. I niekoniecznie przez DOGS, jeżeli chciałbyś o to zapytać. Mogę wchodzić w układy z kimkolwiek zechcę i nie muszę o tym mówić.
Czasami blefy były tak oczywiste i źle uformułowane, że mogły być zwyczajnie prawdą. To nie była już jednak zagwozdka dla systemu Cyjanowego. Jego receptory wszelkiej maści skupione były na salce. Jeżeli ktoś powie chociaż słowo, nie umknie to uwadze maszyny. Z czasem, jeżeli nikt się nie zdradzi, będzie sam zaczepiał tego i owego. Kto wie, może zechcą powiedzieć nieco więcej od samego barmana. Mieszkańcy desperacji to w końcu szuje, czyż nie? To, że ich idol Bob obstawia przy swoim, nie znaczy że inni będą tak samo oporni. Szczególnie z nożem na gardle czy lufą działa przeciwpancernego przy twarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 28 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 28 z 52 Previous  1 ... 15 ... 27, 28, 29 ... 40 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach