Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 52 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 33 ... 52  Next

Go down

Pisanie 26.04.14 23:31  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Zapewnił ją i dobrze. Powie mu, ale będzie teraz na niego uważać, nie jest głupia i wie, by nikomu nie ufać. No ale kolejne pytanie padło. Czas na odpowiedź.
-Tak, można powiedzieć, że to trzecie. Pierwotnie byłam człowiekiem, później odrodziłam się jako Wymordowana. Gdy umarłam przez brak obecności Boga coś musiało się pokręcić i wróciłam tu jako Kitsune.-zrobiła krótką przerwę i napiła się whisky.
No tak, dla niej nawet to wszystko brzmiało jak dobry żart. Gdyby kiedyś usłyszała, że zostanie tu zawrócona zamiast smażenia się w piekle zaczęła by się śmiać. Nie, to nie było możliwe.
-Pewnie wyprzedzę twoje pytanie. Jak go spotkałam? Pamiętam to dobrze, było to jak jeszcze byłam człowiekiem, początek apokalipsy tego świata, wszędzie ogień i trupy. Widziałam człowieka z drewnianą tabliczką pod pachą. Normalnie bym nie zwróciła na niego uwagi, gdyby nie był z moim kotem, który wtedy już nie żył, ale szedł przy nim ... chyba rozumiesz o co mi chodzi.
Tak, dopiero niedawno dowiedziała się, że jej kot wtedy nie żył od ładnych paru miesięcy. No ale trudno, nie sądziła, że spotkała Boga. Właściwie to nadal wydaje jej się to nieprawdopodobne, ale pogodziła się z prawdą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.14 0:06  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Przytaknął nieznacznie, dalej nie spuszczając oczu z lisicy.
Człowiek.
Wymordowany.
Bożek.
Jedna osoba. Trzy życia.
Przysiągłby, że takie rzeczy nie zdarzają się już od tysięcy lat. Co innego śmierć kliniczna, a co innego...
Człowiek z drewnianą tabliczką. I kot. Zdechły w dodatku. Może czarny. Może bury. Nieistotne.
Przez chwilę siedział jak skamieniały, aż nagle wydał z siebie krótki, trochę ponury śmiech.
- To brzmi jak jakiś kiepski żart - westchnął, z rezygnacją odgarniając włosy z czoła, które i tak zaraz wróciły na swoje miejsce. Na moment przymknął oczy, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Niby tak po prostu zeszedł na ziemię, przebrał się za człowieka i poszedł rozstawiać tabliczki z ostrzeżeniami? Po tylu latach zjawił się tam osobiście i to w tak uwłaczającej postaci, w dodatku z jakimś nieznaczącym futrzakiem u boku.
To nawet byłoby śmieszne, gdyby nie fakt, że chwilę później miliardy ludzi zginęły z Jego ręki. On przecież wiedział, że nikt nie posłucha. Ale rozstawiał te znaki. A potem i tak wszystko zmiótł. Gdzie tutaj sens?
Nie. Nigdy tego nie pojmie. Nawet nie będzie próbował.
Ramiona anioła uniosły się w bezgłośnym westchnięciu.
- Rozumiem. Kot zmartwychwstał.
Zabrzmiało trochę zbyt lekceważąco.
Trudno.
Ale skoro to był jego Bóg...
Jak się zachowywał?
Dlaczego przyszedł do niej, a nie go kogoś innego?
Miał do niej jakąś sprawę?
Mówił, kiedy wróci?
Jak brzmiał Jego głos?
Czy w ogóle coś powiedział?
Jak dokładnie wyglądał?
Przez ten moment Nithaniah miał wyraz twarzy jak sierota, która właśnie się dowiedziała, że jej rodzice żyją.
Nabrał powietrza, aby zadać kolejne pytanie. Przez ułamek sekundy zawahał się.
Nie. To nieistotne.
Momentalnie powrócił do standardowego wyrazu twarzy, nie pozostawiając nic poza neutralnym zainteresowaniem.
- I dowiedziałaś się czegoś przydatnego?
Nie ważne, jaki był i co robił. Ważne jest to, co po sobie zostawił i fakt, że teraz Go tutaj nie ma.
A najważniejsze jest to, jak posprzątać ten cały bałagan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.14 22:11  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Kiepski żart.
Tak.
To moje życie.
Kurwa.
-Ta, w huj zabawne.
Zignorowała tekst o kocie. Nie znał go, nie wiedział, że ten kot nie podszedł by do kogoś obcego.
Ale mniejsza z tym. To nie jest ważne.
Ciekawa była tylko kiedy skończy się to przesłuchanie.
Wdech.
Pytanie?
Nie.
Czyżby chciał coś powiedzieć?
Zmrużyła oczy i przyjrzała mu się uważnie.
Jednak pytanie, ciekawe tylko, czy zawahał się je zadać, czy było to coś innego.
-Nie. Jak chciałam podbiec, to się trochę odwrócił uśmiechnął i zemdlałam. Poczułam jak serce mi się zatrzymuje. Później obudziłam się jako pierwsza wymordowana, epidemia dopiero się zaczęła wtedy.
Zabił mnie skurwiel.
Przynajmniej tak to brzmi, a niech brzmi jak chce. Ona mówi prawdę całą prawdę i teraz tylko prawdę. Nie obchodzi ją gdzie się wybrał, już nie. Pojechał na wakacje, miał dość tego burdelu na kółkach i mu się nie dziwi, każdy by miał dość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.14 23:05  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Lekko zmarszczył brwi, wpatrując się w blat stołu.
Tak po prostu odebrał jej życie. Bez powodu.
Była zwykłym człowiekiem. Miała kota. Żyła sobie swoim życiem. Raczej nie zasłużyła na tak nagłą i niespodziewaną śmierć. Podobnie, jak te pozostałe miliardy, które...
Nie. Nie znał jej ani tych ludzi. Żadne z nich na pewno nie było bez winy.
Ale czy ich przewinienia naprawdę były na tyle poważne, by tak ogromną liczbę narodów ukarać śmiercią? W dodatku dość... okrutną.
Jakiś powód musiał być. Zawsze był. Ale pewnie podobnie, jak w przypadku innych kwestii związanych z Bogiem i ta pozostanie bez wyjaśnienia.
Wrócił wzrokiem na osobliwe ślepia.
Innymi słowy - żadnych konkretów. Niczego ważnego się nie dowiedział.
Nie licząc faktu, że istnieje coś lub ktoś, kto był na tyle potężny, by później przywrócić lisicę do życia, już w jej obecnej formie.
Splótł palce dłoni, przyglądając się twarzy kobiety.
- Kitsune... - zaczął powoli, zbierając myśli, które nadal krążyły wokół nieistotnych pytań o osobę Boga - Czy wiesz, kto przywrócił cię do życia? Kiedy umarłaś jako Wymordowana.
Właściwie - jak ona umarła?
I po której stronie skończyła. Mało który Wymordowany żył tak, jak Pan przykazał. Ciężko im się dziwić. Tylko kto teraz osądza, skoro Boga nie ma? Archaniołowie? Nie, nie mają takiej władzy. Moce? Zwierzchności? Ciężko się czegoś dowiedzieć będąc ciągle na ziemi, wśród ludzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.14 20:48  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Nie, kobieta na pewno nie była bez winy. Była w końcu zdemoralizowanym dzieckiem z marginesu społecznego. Nie ważne co co przeżyła, tylko tym kim była.
No ale cóż los każdego jakoś doświadcza.
Kiedy zaczął spojrzała na niego niepewnie. Czuła, że to pytanie jej się nie spodoba.
No i zgadła. Spuściła wzrok i jakby zmalała, mogła wyglądać trochę jak mała dziewczynka chowająca się za firanką białych włosów. Nie wiedziała jak odpowiedzieć. Nie pamiętała tego dobrze, nie wiedziała właściwie kto ją przywrócił do życia. Pamiętała jedynie przeszywający ból śmierci, jednak tego nie chciała pamiętać.
Wstała i zaczęła chodzić w koło stołu przygryzając paznokieć kciuka. Miała tak zawsze w zwyczaju, kiedy intensywnie nad czymś myślała. W końcu stanęła przy aniołku patrząc na niego trochę melancholijnie.
-Nie wiem, nie pamiętam tego dokładnie. Jednak czułam się, jakby ktoś wyciągnął mnie z jeziora. Takie uczucie, kiedy człowiek wie, że nie może się uratować i się poddaje. Nagłe szarpnięcie czegoś zimnego i głos. Nie wiem co mówił, nie wiem jaki był. Jak się obudziłam leżałam na pustkowiu leżałam w mojej prawdziwej postaci lisa. Wiedziałam już wszystko co teraz, kim jestem, co się ze mną działo. Nie było wokół mnie nic, a z nieba padał śnieg.
Tak, tyle jeszcze pamięta. Jednak wszystkie poprzednie obrazy pamięta jak przez mgłę. Jednego czego może być pewna to tego, że nie była w niebie.
O nie, ona trafiła do piekła, z którego spadła później znacznie niżej.
Tam, skąd nie powinna mieć powrotu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.14 19:53  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Przez cały czas nie spuszczał  oczu z kobiety, śledząc każdy jej ruch. Bądź co bądź, nie zdziwiłby się, gdyby nagle dźgnęła go w plecy nożem. W końcu jej nie znał. A sekunda opóźnienia w reakcji mogłaby się dla niego fatalnie skończyć.
Jednocześnie, z każdą sekundą przyglądania się lekkiemu chodowi boginki, utwierdzał się w przekonaniu, że ta nie pasuje do otoczenia. Przynajmniej patrząc na jej fizyczność. Była zbyt doskonała i nieskazitelna w porównaniu do tego, co ją otaczało.
Jednak to dusza zdobi człowieka - bożka też, o ile takową posiada. A co siedziało w duchu tej kobiety? Kto ją wie.
Kiedy skończyła mówić odczekał chwilę. Znów bez konkretów. Szkoda.
Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, po zegarek.
Stracił rachubę czasu.
Podniósł się i w zamyśleniu zrobił kilka kroków w stronę wyjścia.
Nagle zatrzymał się i obrócił z powrotem w stronę boginki, z rękami zawieszonymi na szaliku, który przed chwilą miał zamiar zawiązać. Rzucił jej długie, uważne spojrzenie.
- Kitsune... - znów wykorzystał jej imię jako przerywnik, z przesadnym namaszczeniem wymawiając każdą sylabę, by dać sobie czas na pozbieranie myśli- Naprawdę zaufałaś mi co do dochowania twojej tajemnicy, czy po prostu uważasz, że w razie potrzeby będziesz w stanie mnie bez problemu uciszyć?
Albo to, albo to. Lub jeszcze kilka innych możliwości.
Może zwyczajnie to wszystko zmyśliła.
Mógł ją również dosięgnąć syndrom starych, doświadczonych ludzi, którzy z chęcią opowiadają o sobie. Sam czasami łapał się na chęci opowiedzenia swoich dziejów pierwszemu lepszemu rozmówcy, ale szybko przypominał sobie, że jego historia jest nieistotna i że jest aniołem, nie człowiekiem, który w dodatku ma zbyt wygórowane mniemanie o sobie, by zacząć się użalać nad swym przydługim życiem.
Kitsune mogła też wcale nie mieć zamiaru go stąd wypuścić. To byłoby problematyczne, zwłaszcza, że koniec końców dalej nie miał pojęcia, co mogło wywołać tę plagę szarańczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.14 19:08  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Czy zasłużyła na śmierć?
Tak, każdy zasłużył.
Tak samo jak nikt nie zasłużył.
Ciężko jest ocenić ciężar czyjejś duszy.
Kiedy się do niej odezwał przyjrzała mu się uważnie. Widocznie chciał już to skończyć. Nic dziwnego, każdy ma swoje zajęcia i nie może za długo przebywać niepotrzebnie w jednym miejscu.
Nie wiedziała właściwie jak ma mu odpowiedzieć, niebyła pewna ani jednego, ani drugiego. Po prostu zaryzykowała. Co będzie, to będzie nie powinna się przejmować tym za bardzo.
-Nie wiem, zaryzykuję, ale musisz wiedzieć, że w razie potrzeby na pewno cię znajdę.
Tak, jeśli będzie chciała go znaleźć to to zrobi.
Potrafi bardzo szybko odnajdywać ludzi.
W szczególności, tych, który jej podpadli.

//wybacz, za długość ale po weekendzie nie jestem w formie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.14 23:14  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
// nie ma sprawy

Cóż, on zaryzykował wierząc jej. Oboje zaszaleli.
Stał przez chwilę w miejscu, przyglądając się kobiecie. Nie można powiedzieć, że lustrował ją wzrokiem, bo nie posiadał tej niezwykłej umiejętności dedukowania cudzych zamiarów. Zwyczajnie jej się przyglądał, nie mogąc wyrobić sobie jednoznacznego zdania o bogini.
W końcu poruszył się, żeby zawiązać szalik. Przez bladą twarz przemknął cień uśmiechu.
Znajdzie i ukatrupi, kiedy będzie sobie słodko spał, co? To już trzecia osoba na dziś, która ma powód, by się go pozbyć. Przynajmniej ten jest sensowny.
Nie - słodko na pewno spał nie będzie. Sen to męczarnia. A i bezsenność jest katorgą. Tak źle i tak niedobrze. Nie ma to jak ziemska egzystencja.
Z trudem powstrzymał nagłe ziewnięcie.
Swoją drogą - ciekawe, kto zwyciężyłby w takim pojedynku.
- Zachowam to dla siebie, nie martw się. - obdarzył ją zaskakująco uprzejmym spojrzeniem.
Nie, żeby jego słowa miały cokolwiek dla niej znaczyć. Każdy mówi wiele i u wielu na słowach się kończy. Wystarczyło, że on sam wiedział, iż mówi prawdę.
Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Na moment zatrzymał się przy drzwiach, patrząc na rozdeptane zwłoki szarańczy pod stopami.
Ciekawe, jak daleko dotarły te owady.
- Cóż, w razie czego - zapraszam, Kitsune - rzekł w stronę bogini, po raz ostatni kierując w jej stronę jasne oczy. Wydawała mu się całkiem sensowna. Na pewno sensowniejsza od tamtej dwójki. Mimo tych złowrogich śmiechów. I bycia bożkiem. Może to i lepiej. Z ludźmi w ogóle nie potrafił rozmawiać.
Ale nie był tak głupi, by wyrabiać sobie zdanie o tej kobiecie już po jednym spotkaniu. Zawsze może zainicjować kolejne. I ostatnie.
Nie, nie. Nie jest aż tak spragniony towarzystwa, by zyskać je za cenę życia.
Skinął jej głową, po czym nacisnął klamkę i wyszedł.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.14 0:13  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
I szli, bo co innego pozostało im do roboty? Growlithe chciał po prostu jak najszybciej dorwać się do Boba, aby zapchać skurczony żołądek. Kiszki przeszły z marszu żałobnego do skocznej rumby, a im dłużej czekał na posiłek, tym dogrywały żałośniej. W pewnym nawet momencie odchrząknął znacząco chwilę po głośnym burczeniu. Zamknij się, rzucił w myślach do swojego brzucha, szkaradnie marszcząc nos. W dodatku ta pogoda... Lato tuż za pasem, a tu wciąż ledwo ponad zerem.
Jakim, do licha rogatego, cudem?
Dla sprostowania – zaczął, gdy przechodzili obok rżnącej się pary. Nie ma co, uroczy krajobraz. ― Nie ruszają mnie te wieczne docinki na temat tego, co robiłem w nocy. Nikt na siłę cię tam nie trzymał, tak samo jak nikt nie kazał ci mnie ratować. Dałbym sobie radę sam. Lub nie. Wszystko jedno. – Wraz z ostatnimi słowami chwycił za brzeg kaptura i narzucił go sobie na białe, rozczochrane kosmyki. Niemalże od razu wycie wiatru przestało tak uderzać o jego uszy, co skomentował westchnięciem pełnym ulgi. Nie znosił słońca, bo było mu za gorąco – to prawda. Ale wiatr też skutecznie utrudniał mu cieszenie się przechadzką, szczególnie, gdy dął prosto w twarz, zmuszając do zmrużenia oczu i wytężenia wzroku.
Jeśli więc czekasz na oklaski, to będzie to bardzo długa i męcząca wieczność, panie Grimshaw. Nie jestem ci wdzięczny. – Oh. Widać. Naprawdę, nie musiał mówić tego na głos, ale najwidoczniej chęć dobitnego uświadomienia go była silniejsza, niż możliwość trzymania pyska na kłódkę. ― Nie zaczynaj więc tego tematu, chyba, że masz w tym jakiś cel. Jeśli tak: po prostu powiedz.
Growlithe skrzywił się bardziej, wznosząc wzrok na budynek, który wyrósł przed nimi jakby znikąd. Wiatr zawył, zrywając z jego głowy kruczy kaptur, akurat, gdy ten pchnął drzwi i wszedł, w akompaniamencie ich trzasku, gdy uderzały o ścianę. Białowłosy mruknął cicho, wchodząc do środka. Nie. Nie „wchodząc”. On się niemalże władował z ciężkimi buciorami do tego nieszczęsnego pomieszczenia z miną, jakby za moment miał oznajmić światu wieść o nadchodzącej apokalipsie.
Zamiast tego kichnął cicho, poprawiając kołnierzyk koszuli i wydał z siebie coś pomiędzy prychnięciem a parsknięciem.
Bob, daj coś do żarcia! – rzucił już na starcie, kierując zaszklone spojrzenie ku barmanowi. Ten nie kwapił się jednak, by na niego spojrzeć. Ot, nadal tarł i tarł środek tego cholernego kufla, jakby zmywał tylko przez siebie widzialny bród. ― Dwa razy – dorzucił już ciszej, kierując swoje szanowne dupsko na swoją ulubioną kanapę. Nawet jeśli ta miała na swoim koncie tragiczny wiek, wciąż okazywała się dla niego wyjątkowo łaskawa – mógłby nawet bez żalu pokwapić się, by nazwać ją „wygodną”. Od razu opadł na mebel i rozłożył się na nim, rozkładając ramiona na oparciu. Jedna z dłoni luźno zawisła nad przepaścią, gdy druga opadła na umęczoną twarz młodzieńca. Growlithe odchylił głowę do tyłu, aż poczuł twardą ścianę.
Cholera, Ryan, ciężkie to życie...
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.14 19:03  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
Właśnie – szli. Szli i mogło skończyć się tylko na tym, bo ciemnowłosy znowu nie wydawał się być szczególnie skory do rozmowy, jakby w momencie opuszczenia murów budynku usta same z siebie zamykały się, byleby tylko słowa, które mogły je opuścić, nie zostały usłyszane przez jakąś niepożądaną osobę. Nie czuł się niezręcznie, gdy milczano w jego towarzystwie, więc z daleka i wspólna przechadzka mogła wyglądać tak, jakby to przypadek chciał, że wyrównali ze sobą krok i żadna reguła nie nakazywała im chociażby spojrzeć w swoją stronę. Zresztą, Ryan – którego tak na dobrą sprawę nie interesowało aktualnie nic poza przestrzenią rozciągającą sięprzed nim – nie pokwapił się o to, by zerknąć na Jace'a nawet, gdy ten – co było dość przewidywalne – złamał się i postanowił rozedrzeć ciszę jak kawałek starego i bezużytecznego materiału. To złoto, psie. Nie jebana nogawka listonosza, mruknął w myślach.
„Dałbym sobie radę sam.”
Co ty powiesz, skomentował w duchu, wydając z siebie ciężkie westchnienie człowieka, który jest już zmęczony wykonywaniem zapętlającej się czynności – w tym przypadku było to słuchanie niezmiennej płyty Jonathana. Naprawdę, mógłby go czasem zaskoczyć i udowodnić, że w swoim repertuarze ma coś poza utworami z serii „I'm the best, fuck the rest”. Grimshaw zdążył już zrozumieć, że jego ego wykroczyło już poza granice dobrego smaku, ale takie zrozumienie wcale nie oznaczało, że musiał podzielać stan rzeczy, który białowłosy stale i uparcie sobie wpajał.
Powtarzasz się. Nie musisz ― rzucił, nawet nie kryjąc się ze swoim znużeniem. Zaczynał odnosić wrażenie, że Wo`olfe poczułby się usatysfakcjonowany wówczas, gdy Jay wreszcie zanotowałby sobie wszystko, co mu przekazał, by mieć pewność, że go słuchał. Niestety – tylko słyszał. Gdy tylko wiatr zawiał mocniej, sprawiając, że ciemne kosmyki podjęły próbę dostania się do jego oczu, odgarnął je niedbale do góry. Była jeszcze jedna rzecz, która niebywale mu przeszkadzała – przez fakt wychodzenia naprzeciw jednemu z żywiołów, wyrazie czuł jak jeszcze wilgotna koszulka lepi mu się do ciała. Ścisnął materiał w palcach i przez chwilę trzymał go tak, by nie przylegał do jego torsu, jednak świadomy tego, że to niewygodne, zaraz rozluźnił uścisk i schował rękę w kieszeni. Na szczęście byli już niedaleko.
I kto tu zaczyna. ― Pokręcił głową, marszcząc przy tym nos na zaledwie ułamek sekundy. ― Jeszcze dłuższe i bardziej męczące będzie oczekiwanie na to, aż wreszcie upomnę się o twoją wdzięczność. Pod tym względem będziemy kwita, bo tobie też nikt nie kazał się tam pojawiać. Zrobiłem, co chciałem. Postaram się tego nie żałować, choć zakładam, że będziesz mi to utrudniał ― zakończył z przekąsem i wzruszył obojętnie barkami, zachowując już dla siebie ostatnie słowa, które cisnęły mu się na usta. Nie warto. Nawet, jeżeli Growlithe powinien być świadomy tego, że przydałby mu się właściciel, ponieważ może wtedy zacząłby dawać głos wyłącznie na komendę. Ile pożytku dla świata.
Wszedł do baru zaraz za Wilczurem, pozwalając drzwiom zamknąć się za nim z głośnym hukiem, który w dużej mierze spowodował przeciąg. Od razu dało się odczuć różnicę, przez co organizm w pierwszej chwili zareagował gęsią skórką, ale szybko przyzwyczaił się do lepszych warunków. Omiótłszy wzrokiem bar, który z rana nie świecił dużą ilością klientów, udał się na kanapę, zajmując jej drugi koniec. Oparł przedramię o podłokietnik, a łokieć drugiego ramienia wylądował na oparciu, zaś palce dłoni wplotły się w roztrzepane wiatrem włosy z tyłu głowy. Zerknąwszy z ukosa na Wilka, pozwolił sobie na zamknięcie oczu, bo chociaż tyle mógł zrobić po nieprzespanej nocy w hotelu.
Życie ― parsknął, choć wyraz jego twarzy nie uległ najdrobniejszej zmianie. ― Teraz czas na „Za moich czasów...”? ― w jego słowach nie pobrzmiewała nawet nuta ironii, jakby rzeczywiście był skłonny wysłuchać jakichś szczegółów z życia Charlesa, chociaż bez wątpienia tylko po to, by samemu nie musieć za wiele mówić. Wciąż pamiętał, że młodzieniec wspominał coś o dzieleniu się tym, co wydarzyło się w życiu szatyna, więc z dwojga złego lepiej było uniknąć tego w lepszy czy gorszy sposób.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.14 23:05  •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
No tak aniołek się zbierał. Lisica spojrzała na niego z uśmiechem.
-Do rychłego zobaczenia.
Co jej słowa mogły znaczyć nie wiadomo. Spokojnie siedziała dopijając sakę, a tu nagle wpadły dwie postacie. Spojrzała na nich kątem oka. Czy ona dobrze widzi? Przechyliła głowę na bok i pomrugała szybko.
Kurwa.
Piesek, na pewno piesek. No patrzcie, kto by pomyślał, że go spotka. Westchnęła ciężko i podniosła się z krzesła. Szklanka po koali, stworzona przez lisicę zniknęła zostawiając obłoczek białego dymu. Ta natomiast wyszła z butelką w ręce lekko chwiejnym krokiem.
Zastanawiała się, czy może by nie zrobić bałaganu i nie odwiedzić siedziby. Nie był by to zły pomysł. Pamięta jak się w niej poruszać, psy jej nic nie zrobią bo jest duchem, a w razie czego zniknie sobie.
Aż na ustach pojawia się uśmiech psychopatki.
Jak miło.
Normalnie aż czuje ciarki na plecach.
Pociągnęła drzwi i wyszła na pustkowie Depresji w samym kimonie nie odczuwając zimna. W sumie, to śnieg jest fantastyczny. Idealny i przyjemny jak jedwab. Aż miło się idzie po tej skażonej krainie.
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 15 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 52 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 33 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach