Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 19.04.20 23:02  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
 Jej niby to plan przynajmniej w części zadziałał. Z pewnym pozytywnym zaskoczeniem przyjęła fakt, że tylko jeden z licznej grupki ravierów postanowił zająć się oddaloną od reszty Łowczynią. Może chuderlawa dziewuszka z jakichś względów nie stanowiła dla gadzin interesującego obiektu polowania, a może łutem szczęścia żadna inna bestia akurat nie zechciała rozszarpać jej na strzępy — nie zamierzała roztrząsać, bo jeszcze pewnie straciłaby dobrą passę.
 Z pozostałym problemem należało sobie jednak poradzić, a Kohaku, jako istocie z natury niezdolnej do przemocy, daleko było do wszczęcia walki z samotnym ravierem. Jej wachlarz zagrywek na obecną sytuację obejmował spierdalanie w prawo, spierdalanie w lewo lub spierdalanie przed siebie, toteż tę ostatnią opcję obrała bez wahania. Zaczynała się czuć nieco pewniej na zdradzieckich piaskach, mając jeszcze w pamięci kilka pokonanych wcześniej bezpiecznych ścieżek, które starali się oznaczyć rzucanymi raz po raz kamykami. W tej chwili ważne było, by umknąć rozzłoszczonemu stworzeniu; optymistyczny scenariusz zakładał, że zwierzę samo zrezygnuje z pościgu lub też w trakcie powinie mu się noga. Byle dalej, bo spotkanie z gadziną nie mogło skończyć się dobrze.

Rzut: porażka
Theme song posta: poof
                                         
Felix
Wtajemniczona
Felix
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
池田琥珀 (Ikeda Kohaku)


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.20 5:34  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
Sytuacja zmusiła ich do przejścia w defensywę i ucieczki. Widząc jak Lider stada pochwycił w paszczę kota i szarpiąc nim we wszystkie strony zrobił sobie z niego zabawkę aż w niej się zagotowało. Gdyby nie miał teraz w paszczy Loumy rzuciłaby się na niego z zamiarem ścięcia mu łba. Całe ciało się spięło, gdyby miała sierść ta stanęłaby dęba ze złości. Dłoń trzymająca katanę zadygotała, knykcie zrobiły się białe, tak mocno trzymała rękojeść miecza. Druga katana wylądowała błyskawicznie w pochwie na miecz. Karmazynowe ślepia ani na sekundę nie oderwały się od Raviera z niebieską plamką. Wolną dłonią złapała za nóż myśliwski przymocowany do łydki i gdy tylko bestia rzuciła kotem, spojrzenie Angel pomknęło za Loumą. - Zajebię cię! - wydarła się w kierunku całej bandy małych potworków i rzuciła nożem mierząc w Lidera stada. Nie patrzyła nie czekała na efekt, bo dosłownie byli otoczeni. Liczyła że zabicie lidera a przynajmniej mocne zranienie skurwiela zniechęci całe stado do dalszego ataku i bardziej je zmotywuje do ucieczki.
Następnie odszukała wzrokiem leżącego kota i łapiąc Adriela za ramię po tym jak skończył ciskać płomieniami wskazała mu miejsce. - Tam.. tam biegniemy.. - powiedziała pokazując palcem na kotka. Poruszając się właśnie w tamtym kierunku. Planowała zgarnąć koteczka na ręce i się wynosić całą gromadą z tego przeklętego miejsca. Nadal zachowując jednak czujność gdyby przyszło jej stawić czoła pozostałym bestiom.

Rzut: SUKCES
Katana kontroli grawitacji: 3/3
Bransoleta ochronna: 2/2
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.20 16:30  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
  Martwy Reoone, pewnie będący jakimś kuzynem pancerników łasicowatych, do którego ciepłych flaków nie sposób było się dostać, stracił całe zainteresowanie w oczach przywódcy stada. Kamienie to może próbować gryźć plebs, a nie jego majestat. Ravier zatrzymał się, najwyraźniej rozproszony nowopowstałą wizją, podrapał się tylną łapą po głowie, jakby układając sobie nową myśl w gadzim rozumku, ale nadal ni jak do niego ona nie przemawiała. Jedynym plusem całej sytuacji było to, że gad zatrzymał się w miejscu.

  Byłby w tym momencie doskonałym celem dla noża rzuconego przez Angel. Byłby, gdyby ostrze metalu nie zatrzymało się na jej własnej osłonie wytworzonej przez artefakt. Próby jakiekolwiek przedarcia się przez tarczę mogły być tylko niewinnym eksperymentem czy okazją do wyżycia, gdyby nie moc Adriela. Ściana ognia, podobnie jak nóż, rozbiła się o osłonę, podnosząc wewnątrz temperaturę nieznośnie wysoko, rozpryskując ogień na boki, parząc tym samym zarówno anioła jak i łowczynię oraz w mgnieniu oka spalając dostępny tlen. Duchota uniemożliwiająca wzięcie oddechu spowodowała przynajmniej, że ogień zgasł, nie dokonując jeszcze większych spustoszeń na poranionej dwójce.

  Felix coraz bardziej oddalała się od grupy, a spasłe stworzonko, choćby nie wiadomo jak chciało, nawet nie mogło za nią nadążyć. Było zirytowane i zmęczone ciągłym osuwaniem się łapek w grząskim piachu. W pewnym momencie zadarło pyszczek w górę i wydało z siebie wysoki ryk, w niczym nie przypominający poprzedniego gulgotania. Dziewczyna mogła zacząć mieć nieprzyjemne wrażenie, że ravier wcale nie szykuje się do kolejnego splunięcia. On nawołuje.


Reoone: lekkie zawroty głowy, powinny ustąpić po chwili leżenia.
Adriel: silny ból i obrzęk poparzonych części ciała utrudniający poruszanie (+10 do porażki przy akcjach fizycznych), nadpalone elementy ubrań, w następnym poście poparzenia pokryją się bolesnymi pęcherzami.
Felix: brak obrażeń
Angel: silny ból i obrzęk poparzonych części ciała utrudniający poruszanie (+10 do porażki przy akcjach fizycznych), nadpalone elementy ubrań, w następnym poście poparzenia pokryją się bolesnymi pęcherzami.

» termin: 25 kwietnia, 22:00.
» kolejność odpisów dowolna
» każda postać, która chce wykonać jakąkolwiek wymagającą rozstrzygnięcia rzutem kostką akcję, rzuca w tym temacie, wedle wzoru 1-60 - porażka, 61-100 - sukces; posiadanie odpowiedniej umiejętności daje -15 do puli porażki, technologii/artefaktu -20, a odpowiedniej mocy/modyfikacji genetycznej -25. Obowiązuje jedna akcja dla jednej postaci.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.20 20:23  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
Rzut nie wyszedł, pole siłowe które oddzielało Angel i Ada od reszty gromady okazało się działać w dwie strony. Wtedy zdała sobie sprawę w jak głębokiej dupie byli oboje. Bariera mogła się okazać ich największym problemem. - O chuj.. - spojrzała na wytwarzany ogień przez anioła. Już nie było odwrotu, było za późno. Płomienie rozrosły się i obiegły wnętrze bariery z ogromną prędkością. Zdołała jedynie zasłonić twarz przedramionami osłaniając ją w jakiś sposób od żaru. Nie tylko tlen bardzo szybko się skończył ale i czad się pojawił. Czuła gorąc na odsłoniętym dekolcie i palcach. Skórzana kurtka i spodnie też się zajęły. Na szczęście to małe piekło nie trwało zbyt długo bo bariera puściła pozwalając się zaciągnąć świeżym powietrzem. Zakasłała głośno i szybko zrzuciła z siebie kurtkę. Czuła zapach popalonych końcówek włosów, z długości za łopatką skróciły się pewnie do ramion, jak nie bardziej. - W nogi.. - warknęła do anioła czując jak i moc katany znika uwalniając przygniecione do podłoża bestie. - Bierz dziewczynę ja biegnę po kota.. - krzyknęła do niego i ruszyła biegiem w kierunku gdzie leżał Louma. Czuła paskudne pieczenie na dekolcie i części szyi. Na palcach też. Trzymanie Katany było nawet nieprzyjemne teraz. Ale nie zamierzała jej jeszcze teraz chować. Nie wiedziała czy coś jeszcze ich nie zaatakuje.

Katana kontroli grawitacji: 1/4 odpoczynek
Bransoleta ochronna: 1/4 odpoczynek
Rzut: porażka
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.20 22:42  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
 Nie do końca podobał jej się fakt, że z każdym krokiem znajdowała się coraz dalej od pozostałych, tymczasem jej śladami cały czas truchtał jeden, grubawy stworek. Mogła mieć nadzieję na wiele znacznie lepszych scenariuszy, tymczasem sytuacja zdawała się pogarszać z minuty na minutę. Nie miała też zbyt dobrego podglądu tego, jak radzą sobie pozostali Łowcy i ich nowy kolega. Tymczasem goniący ją ravier jak na złość nie poddawał się w pościgu, choć przecież spodziewać by się można, że wypadałoby mu przegrać z dziewczyną.
 Świat nie jest sprawiedliwy.
 Co gorsza, bestia swoim kolejnym charkotem bez wątpienia przyzywała posiłki. Wszystko bardzo fajnie, ale trochę za późno; teraz, kiedy współtowarzysze już raczej nie byli w stanie skutecznie walczyć z gadzinami, odciągnięcie większej grupy za Kohaku nie miało większego sensu, a co gorsza, sprowadzało na nią dość poważne niebezpieczeństwo. Zmuszona do walki, nie poradziłaby sobie przecież nawet z pojedynczą sztuką. Spojrzała nerwowo w kierunku pozostałych ravierów, wypatrując czy ruszą za wezwaniem swojego ziomka.
 — No i co teraz? — zawołała z nutką paniki w stronę Angel, szykując się już do dalszej części żwawego spierdalania. W razie bezpośredniego zagrożenia ze strony bestii wiać zamierzała oczywiście w standardowym kierunku jak najdalej stąd, ale nie chciałaby też zanadto oddzielić się od towarzyszy. W końcu w grupie siła, czy coś takiego.
                                         
Felix
Wtajemniczona
Felix
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
池田琥珀 (Ikeda Kohaku)


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.20 16:41  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
Otwiera szeroko oczy, kiedy strumień ognia rozlewa się po niewidzialnej barierze. Nie...
Zdąża jedynie zasłonić rękami głowę, kiedy żar wdziera się w jego płuca, wyszarpując z nich oddech. Głupi, śmiertelny instynkt... Dopiero sekundę później ramiona otwierają się, aby ruszyć na pomoc Angel, jednak języki ognia giną tak szybko jak się narodziły, pochłonąwszy cały dostępny zapas tlenu. Już myśli, że zaraz się uduszą, kiedy  pole siłowe ustępuje, otwierając im dostęp do reszty atmosfery. Łapie powietrze jak wyjęta z wody ryba, jęcząc, kiedy adrenalina dopuszcza w końcu falę potwornego bólu. Zerka na swoje oparzone przedramiona i fajczące się rąbki ubrań. Błyskawicznie zerka na białowłosą, lecz ona już pędzi do leżącego na ziemi kota. Zaciska zęby, obracając się w kierunku oddalającej się od nich dziewczyny. Spogląda na podłoże, próbując odtworzyć w głowie labirynt ruchomych piasków, który przemierzyła. Bierze głęboki wdech. Kiedy wydaje mu się, że dostrzega szlak stabilniejszego podłoża, rzuca się za Felix w pogoń. Jednak czasami wzrok może mylić...

Sanktuarium: 1/4 odpoczynek
Żywioł ognia: 1/4 odpoczynek I guess, skoro zgasło?
rzut: porażka...
                                         
Adriel
Anioł Stróż
Adriel
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Adriel Banita


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.20 22:53  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
  Było coraz gorzej, a niezorganizowana grupa próbująca panoszyć się po terytorium gadzin nie miała szans ze stadem wiedzionym poczuciem obowiązku bronienia domu i innych bestii. Jeden z przybocznych ravierów nie zauważając najwyraźniej martwego kota, ale doskonale widząc jak łowczyni zmierza w kierunku ich szefa, ruszył w jej stronę. Podobnie jak uczynił drugi z gwardzistów. Przywódca pochylił łeb i rozwarł paszczę ukazując niewielkie, choć śmiertelnie ostre zębiska, by rzucić jej wyzwanie do dalszej walki. Mimo przyjętej postawy, dumnie stąpając po piachu, oddzielił ją od kotowatego.

  Adriel nie zdążył dobiec do Felix, na szczęście tak samo jak sapiący z wysiłku grubas, który tylko coraz dalej odganiał dziewczynę od reszty. Na jego nawołujący wrzask zareagowała samica i najwyraźniej dwójka rodzeństwa, które momentalnie rzuciły się w kierunku anioła, najpewniej nie chcąc by dopadł ich pobratymca.

  Cała czwórka rozdzielona przez miniaturowe bydlęta została rozgromiona niemal na wszystkie strony grzęzawiska, a stworzenia syczały ze zniecierpliwieniem, próbując dobrać im się nie tylko do gardeł, ale i łydek, by w końcu powalić swoje ofiary, a ich truchła zaciągnąć do jaskini. Wszystkie, poza dwoma ravierami, które jeszcze przed chwilą znajdowały się pod wpływem pułapki, rzuciły się na najbliższe mięso. Jedynym ratunkiem wydawała się być ucieczka.


WYDARZENIE ZAKOŃCZONE

Wszyscy otrzymują +50 PF za udział w wydarzeniu. Roślin nie udało się zdobyć.

Adriel i Angel: silny ból i obrzęk poparzonych części ciała utrudniający poruszanie, nadpalone elementy ubrań; poparzenia II stopnia, pokryte bolesnymi pęcherzami. Wymagana pomoc medyczna w kolejnym wątku, a niedogodności związane z poparzeniami będą utrzymywały się jeszcze 3 kolejne fabuły.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.20 16:39  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
Nie było innej opcji teraz, trzeba było uciekać. To nie mała być misja polowania na żarcie tylko na roślinki. A i tych nie udało im się zebrać przez te małe gadziny. Biegnąc przed siebie odskoczyła w bok przed szarżującym Ravierem. Miał skurwiel szczęście że Fanel miała priorytety. Podrywając Felix pod ramię pociągnęła ją za sobą. Paskudne uczucie gorąca na dekolcie wcale nie pomagało, ale przed oczami miała przesmyk którym tu przyszli i Loumę leżącego pod kamieniem. Dłoń mocniej zacisnęła się na przedramieniu ciemnoskórej dziewczyny. Palce też piekły, miała w plecaku bandaż i wodę, musiała schłodzić to miejsce jak najszybciej. Ale najpierw zabrać stado w bezpieczne miejsce. - Adriel tędy! - zawołała machając kataną żeby zwrócić jego uwagę w dobrą stronę. - Szybko! - dodała zbliżając się do przejścia. Szarpnęła dziewczyną w dobrą stronę. - Biegnij przed siebie! - krzyknęła do dziewczyny i ruszyła po kota. Amortyzując bieg wślizgiem zatrzymała się przy Loumie. Wzięła go na ręce i ruszyła za biegnącą łowczynią i aniołem. Tym razem wygrały raviery..

Z tematu dla wszystkich!
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.20 20:24  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
 Noc minęła spokojnie, o dziwo bez koszmarów i lęków. Wiatr obudził ją tęsknym szeptem kochanka; otulił swoimi mroźnymi ramionami. Kurtyna gęstych czarnych rzęs podniosła się ku górze, ukazując dwa jadeitowe kamienie; witające poranek. Błyszczały się zaspane i kompletnie nie zdziwione.
 Puste miejsce obok niej nie dziwiło ją wcale, być może właśnie oczekiwała podobnej reakcji. Z tyłu głowy słyszała podszepty, ale świadomie je usypiała dając tym samym chwilę wytchnienia umysłowi. Nie chciała martwić się jutrem, nie chciała myśleć o kolejnych dniach.
 Przewróciła się na plecy; założyła rękę pod głowę i wpatrywała się w niebo. Tęsknie wodziła wzrokiem po chmurach. Zamknęła powieki, a na policzka spadło kilka kropel deszczu. Uśmiechnęła się do siebie, opuszkiem palców zbierają wodę z twarzy.  Trawiła otaczającą ją ciszę, spokój rozchodzący się po całym jej ciele – od koniuszków palców aż do czubek głowy. Zachłysnęła się wolnością; zepsutą, zakazaną, niedozwoloną.
 Ponownie spojrzała w niebo. Wiedziała, że patrzył. Domyślała się jak bardzo musiał być niezadowolony. Jej żywot miał określoną rolę, a ona starała się od niej za wszelką cenę uwolnić. Czuła wewnętrzny wstyd i poczucie winy. Karała się myślami o własnym nieposłuszeństwie, lecz wizja własnej niezależności napawała ją nieokreślonym uczuciem. To ono pchało ją do przodu, to ono odwracało ją od Boga.
 W krzakach coś zaszeleściło. Do martwego szczura zbiegło się kilku kolegów, podgryzających resztki ciała kompana. Przyglądała się im chwilę, a później przewróciła się na bok i mocniej okryła swoim płaszczem.
 Zasnęła.  

* * *

 Zmierzała przed siebie. Nie miała konkretnego celu.
 Miała wiele czasu, aby określić jaką drogą zamierzała iść.
Miała wiele czasu, aby zadecydować, w którą stronę nadać kurs wędrówki, lecz los przewrotnie pchał ją instynktownie, jak gdyby miał wobec niej swój własny plan.
 Zaneriell zmierzała przez gęstwiny, tnąc wystające gałęzie, które na chama próbowały zaczepić się w jej długie włosy. Nad jej głową przeleciał jakiś kruk, nie przejęła się nim zbytnio. Pokonywała kolejne metry w dość sprawny sposób; nauczona przetrwania w podobnych warunkach. Wielokrotnie przebywała na terenach Desperacji podczas różnych zadań i akcji, dlatego też całkiem dobrze szło jej odnajdywanie się w niesprzyjających warunkach.
Wyciągnęła butelkę z wodą i upiła kilka łyków. Zasiadła na zwalonym pniu i otarła pot z czoła. Temperatura zdawała się działać na jej niekorzyść. Natrętne komary zwęszyły spocone ciało i chętnie lgnęły.  Odganiała je, jak tylko mogła, lecz ciągłe bzyczenie tuż nad uchem doprowadzało ją do szewskiej pasji. Kruk ponownie zaskrzeczał ponad jej głową, a ona udawała, że wcale go nie  widzi.  Niestety natarczywy droid darł się  wniebogłosy, jak gdyby przejął irytujące cechy od swojego właściciela. Zaneri w pierwszej chwili nie zamierzała udać się w kierunku terenu, nad którym zataczał kręgi ptak.
 Walczyła z myślami, spoglądając przed siebie – na wydeptaną, bezpieczną drogę. Miała okazję dotrzeć do Apogeum: umyć się, wyspać i zjeść, jednak ujadanie droida narastało w jej bębenkach, jak gdyby próbował poinformować otoczenie o czymś ważnym. Być może dopisywała temu bezrozumnemu tworzeniu zbyt wiele zwierzęcych cech, lecz również ona sama podejrzewała, że Nine otwarcie nie zdradzałby swojej pozycji.

 Dotarła do miejsca po kilkudziesięciu minutach. Teren wolno stawał się podmokły i niezwykle grząski. Buty topiły się w błocie, a ona musiała brodzić w gęstej masie, rozglądając się za Jednorękim Bandytą. Nie było wiele miejsc do kryjówek. Prawdę mówiąc, nie było ich wcale. Przeszła jeszcze kilka metrów, chcąc całkowicie porzucić akcję poszukiwawczą, kiedy coś jej błysnęło w głębokim rowie grzęzawiska pomiędzy koroną skał.
 Jednoręczny miecz.
Zbliżyła się szybkim krokiem i wówczas dostrzegła dobrze znaną gębę, a raczej co mogło z niej zostać. Stan Nine wydawał się zły: zakrwawione ubranie, ręka wykrzywiona w nienaturalny sposób, brak reakcji na światło. Wyglądał na martwego, nawet tak śmierdział.
 Nie miała wiele czasu na szukanie pomocy. Musiała sobie radzić sama, gdyż im bliżej zmierzchu było tym błoto zmieniało swoją konsystencją na bardziej wodnitą.
 Usiadła na kolanach nad grzęzawiskiem, tuż nad rowem. Przyłożyła dłonie do podłoża ziemi, cicho szepcząc pod nosem niezrozumiała słowa. Droid latał nad jej głową, ale ona nie słyszała skrzeczenia. Słyszała szum drzew, porost trawy, zapach polnych kwiatów. Poranione palce otoczyła miękka kępka roślinności, a wówczas tuż za jej plecami usłyszeć można było donośne łamanie drzew.
 Trzask.
Dźwięk narastał.
 Trzask. Trzask.
Potężna fala zatrzęsła  ziemią, zbliżała się nieoczekiwanie. Piach dmuchnął w jej plecy, a za jej sylwetki agresywnie przedzierały się grube, mocne korzenie.
 Trzask.
Zamknęły ciało Nine w mocnym uścisku, wyciągając go z osobistego grobowca.
                                         
Zaneri
Anioł Stróż
Zaneri
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Zaneri — Zaneriell el Nireal.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.20 16:23  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
Może tak właśnie miał wyglądać jego koniec? Ciemniejące niebo, które miało przyciągnąć mrok; głębokie czeluście, tak bezgraniczne i całkiem mu znane. Spoglądniecie prawdzie w oczy. Jedyna szansa na udaną samodestrukcje.
  Skrzeki zataczającego nad jego głową droida dudniły mu w czaszce, kiedy leżąc w grzęzawisku ledwo odzyskiwał przytomność. Twarz przyklejoną miał do grubej warstwy błota, a połowa zatopionego w mazi ciała wydawała się mu równie obca co ludzkie sumienie. Nie czuł obu rąk, choć przyznanie, że czuł cokolwiek poza nimi było dużym niedopowiedzeniem. Gdzieś na szarym horyzoncie, spod półprzymkniętych powiek dojrzał delikatny ruch. Nie miał sił zatrzymać wzorku na materializującym się obiekcie. Zdawał się czuć tylko jak chłodny wiatr muska jego brudne kosmyki włosów; jak odrzuca je w bok. Miał wrażenie, że leży w tym rowie zdecydowanie za długo i wraz z tą myślą jego wszelkie rozważania pochłonęła czerń.
  Pomimo tylu lat wrócił na tę samą ścieżkę — doskonale wiedział dokąd prowadziła. Łudził się, że odnajdzie inne odgałęzienie? Dopóki nie spróbował, miał tego pewność. Prawda okazała się być jednak inna. Próbował grać na scenie, którą już dawno zasłoniła kurtyna. Teraz pozostawała mu tylko pustka, która rzadko kiedy mu się do czegoś przydawała.
  To była najdłuższa próba samobójcza w historii.

  Kiedy grube pędy roślinności wyłoniły go z grzęzawiska, kobieta mogła dostrzec, że wcześniej śnieżnobiałe włosy stały się czarne. Nie był to bród, były ciemne jak noc. Kontrastowały przerażająco ze zbyt białą karnacją twarzy. Pogruchotane prawe ramie wisiało bezwiednie, kiedy lewe pozostawało wyrwane na wysokości barku — nie było po nim śladu. Wszelkie zadrapania i rany na ciele zaklejone były błotem; miały ukazać się dopiero po oczyszczeniu jego ciała. Był martwy. Bez wszelkich wątpliwości.
  Droid zatoczył kolejne koło, a skrzek poderwał wiatr do kolejnego namacalnego podwiania jasnoróżowych włosów anielicy w delikatny taniec.

  Fatalny wybór został dokonany. I będzie gorzej zanim to się skończy. Przeszłość to układanka, jak pęknięte lustro. Kiedy się je składa, rani palce. Odbicie w tworzywie się przesuwa, a ono zmienia się wraz z nim. Może zniszczyć, doprowadzić do szaleństwa. Może uwolnić.
  Granica między jawą a snem to wyrocznia, bo on ujrzał wybory których bezwiednie dokonał. Jeśli będzie walczył zacznie od początku, śledząc swoje własne, krwawe ślady. Ponownie będzie przezywał znany mu scenariusz.

  — PUŚĆ MNIE!
  — PUSZCZĘ JAK DO CHOLERY MNIE POSŁUCHASZ! — wrzask jaki wydobył się z gardła Nine’a nie przypominał żadnego znanego wcześniej tonu. Była w nim wściekłość, buzowała się jak w kotle, ale to co najbardziej w nim dominowało była gorycz — dusiła krtań i płuca. Mięsnie spinały się na jego ciele jak dotknięte elektrycznym sznurem.
  Irina wyrwała się i odsunęła opierając o ścianę przerażona jego agresją. Naciągnięta koszulka odsłaniała jej nagie ramie, które pokryte było zaczerwieniem po palcach.
  — Irina — podjął ponownie; jego głos złagodniał, choć rzeżący odgłos nigdy nie sprawiał takiego wrażenia.  Spoglądnął na jej rękę i na swoje dzieło.
  — Odejdź! Nie zbliżaj się do mnie!
  — Nie rozumiesz, że to wszystko robię—
  — Żałuję — przerwała, a w jej gardle uformowała się wielka gula, która powstrzymała ją przed   potokiem kolejnych słów. Chwilowo. Podniosła głowę, a w jej oczach zaszkliły się łzy. — Żałuję, że ty jesteś jego ojcem.


  Czy ją w ogóle kochałem? Nie wiem. A może pragnąłem tylko obsesyjnie tego dziecka? Czy był wybór? Nie... nie ma żadnego wyboru. Jest tylko prosta linia. Złudzenia przychodzą później, kiedy pada pytanie „Czemu ja?” i „Co jeśli?”. Kiedy spogląda się wstecz dostrzega się rozgałęzienia, jak w rozwidlonej błyskawicy. Gdyby postąpiło się inaczej…
  Nie, to tylko złudzenie.

— Kiedy ostatni raz monitorowałem rozwój twojej córki,
miała się świetnie. Uczyła się chodzić.

  Powieki drgnęły gwałtownie, a ciało poderwało się w krótkiej konwulsji. Brak podparcia uniemożliwił mu podniesienie się na jednej dłoni. Zmarszczył czoło. W koszmarze każdy dokonany wybór jest zły. Co było oczywiste we śnie, nagle straciło sens. Znikąd pomocy. Żadnych łatwych, magicznych rozwiązań.
Ale był obudzony. I był ktoś jeszcze.
  — Ty…
  Leżąc na plecach zmarszczył brwi i zmrużył powieki, jak silnie, że w okolicach kącików powstały kurze łapki. Dopiero w tym momencie uzmysłowił sobie, że nie zna jej imienia, ale wszelkie próby rozwiązania tego problemu wydawały mu się aktualnym stanie wielce odległe i niepotrzebne. Powoli rejestrował obraz; wyostrzał się, a prawda jaka zaczynała do niego dochodzić zaczęła mu uświadamiać, że najwyraźniej to była jego kara — przeżywać te same błędy przez całą wieczność.
  — Co tu robisz?
  Rzeżący, przytłumiony głos zabrzmiał obco w jego uszach. Czuł jakby odezwał się po kilkudziesięciu latach, kiedy artykulacja uległa znacznemu zaburzeniu. Uświadomił sobie, że nad jego głową znajduje się skalny sufit — bynajmniej nie był w bagnie, w którym stracił przytomność. Jego umysł bardzo wolno rejestrował kolejne ruchy. Jeszcze do niedawna ciemne włosy zaczęły się rozjaśniać, a wcześniej znana jej biel pochłonęła ostatnie kosmyki przydługawych włosów. Spoglądnął na nią w uwagą, z twarzą zmęczoną i mokrą od potu. Maska przybrudzona błotem wydawała się tworzyć jednolitą całość z przemokniętymi i brudnymi do suchej nitki ubraniami.
  Wyglądał jakby lada chwila miał ponownie stracić przytomność.
                                         
Nine
Inkwizytor     Poziom E
Nine
Inkwizytor     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.20 14:38  •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
 Los stale ją zaskakiwał w najmniej oczekiwanym momencie. Dawniej zbieżności przypisywała Bogu, lecz kiedy zniknął pozostawiając świat w mroku i zamęcie, przestała złudnie wierzyć, że on w tym wszystkim ma jakiś plan. Nie wiedziała co planował i najpewniej nikt tego nie wiedział. Pobratymcy nie brali pod uwagę jego pomyłki, nikt nie mówił o wątpliwościach związanymi z jego boską intencją. Świat pozostał pusty, jak niebo, które czasem płakało. Wyrzucało z siebie kompulsywny szloch, podobnie jak ona w tym momencie.
 Nachylała się nad ciałem, któremu nie dawała wiele szans na przeżycie.  W klatce piersiowej mocno ją ścisnęło, aż na chwilę przestała oddychać. Irracjonalny ból i strach przemknął wzdłuż kręgosłupa wraz z rozplątującymi się włosami. Kilka jasnych pasm opadło na jego brudną, zakrwawioną twarz. Wpatrywała się tempo w zamknięte powieki wymordowanego, nie rozumiejąc własnych uczuć. Przesunęła palcami po jego policzku, odkrywając tym samym kawałek jasnej, bladej skóry, a w z tyłu głowy natarczywie pobrzmiewało pytanie – czemu akurat ty. Całkiem obcy, całkiem zepsuty. Dlaczego przejmowała się akurat jego losem, i dlaczego było jej tak bardzo źle z tego powodu.
 Wzrokiem przesunęła po czarnych chmurach. Znowu z niej drwił. Znowu zadecydował za nią.  Znowu splątał jej los z niechcianymi osobami; nagły ból zniknął, a zastąpił go gniew. Wzrok strzężniał, a oczy widocznie się zwęziły w dwie wąskie szparki.  
 Nie rozumiała Jego intencji. Nie widziała w tym głębszego znaczenia, lecz nie zamierzała tańczyć do jego ulubionych melodii.
— Nie jestem tym kim chcesz, abym była.
Wychrypiała przez suche, podrażnione gardło nie wiadomo do kogo. Głos miała niezwykle obcy i nienaturalny; znikał gdzieś w szmerach deszczu uderzającego o posadzkę. Wokół nich wolno powstawały kałuże. Grunt stawał się niezwykle grząski, a czas ponownie nadał rytm.

 Przemoczona, zziębnięta z fioletowymi ustami położyła się na nim, obejmując go mocno pod karkiem rękoma i skupiając swoją własną energię życiową na nim. Dzieliła się z nim siłą, aby on miał szansę walczyć o własne życie. Wiedziała, że im więcej ofiaruje jemu to sama może przypłacić to życie. Energia wolno parowała z ciała, przenikając przez wszystkie pory w ciele Nine. Słabła, a oddech stawał się płytszy. Przymknęła na krótką chwilę powieki. Musiała odpocząć.

 Ogień tlił się, oświetlając jaskinię, w której się znajdywali. Siedziała plecami do niego, tuż przy ognisku, dorzucając kilka patyków do trawiącego płomienia, kiedy usłyszała jego łapczywy oddech.
— Ty…
 Odwróciła głowę, a wówczas ich spojrzenia się spotkały.
— Co tu robisz?
— Nie widać? Ratuje ci życie.
Wychrypiała spokojnie, bez większych emocji, zmęczona. Woda spływała z długich włosów, z twarzy oraz ubrań. Część wierzchnia umorusana była błotem oraz krwią wymordowanego.
— Nie ruszaj się.  Leż.
 Podniosła się i przysiadła tuż przy nim, wolno opuszczając mu maskę z ust. Potrzebował świeżego dopływu tlenu, a przesiąknięty materiał znacznie utrudniał komunikację jak również ewentualną reanimację.
— Musisz odpocząć. Opatrzę twoje rany. Nie musisz się bać.
 Podsunęła pod jego usta sakwę z wodą. Wzrokiem zachęciła, aby pociągnął kilka łyków. Teraz, kiedy miała pewność, że przeżył najgorsze, mogła zająć się tym co widać było na pierwszy rzut oka.
                                         
Zaneri
Anioł Stróż
Zaneri
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Zaneri — Zaneriell el Nireal.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Grzęzawisko - Page 5 Empty Re: Grzęzawisko
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach