Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 27.01.20 0:54  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Bashed out. [Major & Mayhem]
 Wiedziała, że popełnia błąd; widmo konsekwencji nawiedziło ją już pierwszej nocy po przekazaniu dokumentów o nagłym urlopie. Strach nie polegał jednak na obawie o opinię przełożonych... Bała się tylko tego, że zastępujący ją człowiek schrzani jakąś sekcję i cała jej reputacja pójdzie w piach.
 Zawsze była osobliwą kobietą.
 Za zamkniętymi drzwiami mieszkanka spędziła około dwóch tygodni. Przez wszystkie te dni cały zewnętrzny świat nie miał z nią nawet grama kontaktu. Wyłączyła telefon, wszelkie komunikatory... Z początku, kierowana jakąś absurdalną obawą, nie włączała nawet telewizora.
 Nie wychodziła nawet do pobliskiego sklepu, w pełni korzystając z opcji dowozu zakupów pod same drzwi. Uchylała drzwi na kilka marnych centymetrów, odbierając z rąk dostawcy torbę wypełnioną podstawowymi składnikami oraz... Wieloma opakowaniami ulubionych papierosów.
 Obszerne mieszkanie na samym szczycie piętrowego budynku miało wiele plusów. Jednym z nich był balkon, a którego nie widział jej absolutnie nikt. Mogła bez żadnych obaw siadać w wygodnym fotelu i wpatrywać się w blasku zachodzącego słońca. Zwykle siedziała w jednym punkcie aż do momentu, w którym jedynym jasnym punktem otoczenia pozostawała końcówka tlącego się papierosa.
 Nie robiła nic szczególnego, po prostu egzystowała. Codziennie brała długie kąpiele pełne refleksji, wypalała kilka fajek i oglądała kolejne zachody słońca. Czasami przerywała schemat, by coś zjeść, ale nie zależało jej na regularności posiłków jakoś szczególnie mocno.
 Akurat wychodziła z łazienki, gdy zadzwonił dzwonek. Z przylepionych do nagiego ciała mokrych włosów spływały wędrujące w dół skóry krople wody. Nie brała ręcznika, bo i po co? Już nawet nie pamiętała, od jak dawna zajmowała ten dom sama.  Rzeczy męża przepadły razem z nim.
 Potrząsnęła głową.
 Odgarnęła włosy z twarzy i otuliła się puchatym materiałem, powoli kierując kroki ku drzwiom. Nie przejmowała się zbytnio ubiorem... Jego brakiem, gwoli ścisłości. Ręcznik zasłaniał wystarczająco, więc bez obaw odblokowała zamek i uchyliła drzwi.
 – Rokuro? Co tutaj robisz?
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.20 12:26  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
Nie miał dobrych wieści. Nie miał w zasadzie żadnych wieści. Clifford przepadł jak kamień w wodę. Ot, po prostu rozpłynął się w powietrzu i żadna z kamer zamontowanych na korytarzu prowadzącego do jego pracowni nie odnotowała żadnego niepokojącego zjawiska. Major użył wszelkich dostępnych środków, by dowieść, że mężczyzna nadal jest wśród żywych, ale na daremno. Zero dowód. Zero śladów. Zero świadków. Był człowiek, nie ma człowieka. Owa myśl nawiedzała go w serii snów, które najczęściej przebierały charakter koszmarów. A teraz stał przed znajomymi drzwiami. Powieki drgały mu nerwowo, choć to był jego najmniejszy problem. Sam nie wiedział, jak się zachować w obliczu tych osobliwych wydarzeń. Westchnął głęboko, gdy klamka się poruszyła, a na progu stanęła pani doktor.
  — Przyszedłem nie w porę? — zaciekawił się, może aż nazbyt entuzjastycznie przyglądając się owiniętej w koc kobiecie, a z entuzjazmem, zwlaszcza przesadnym, nie było mu w ogóle do twarzy. Wyglądał iście karykaturalne. Na jego obliczu, jakby wyciosanemu z drewna tępym narzędziem i niewprawnymi rękoma, pojawiło się kilka zmarszczek i bruzd, wokół oczu, kącików ust i na czole. — Mam piwo i pizzę. Gdyby to nie wystarczyło, kupiłem ci też papierosy, ale mam nadzieję, że nie zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem — powiedział już ze zdecydowaniem mniejszym entuzjazmem, ale nadal z szczerością.
  Nie chciał się narzucać. Być może nadal opłakiwała nagłe zniknięcie męża i nikt nie mógł odebrać jej prawa do prywatności, żałoby w ciszy czterech ścian, niemniej major miał wyrzuty sumienia, że pozwolił jej na samotną egzystencja taki kawał czasu. W końcu zebrał się w sobie i zawitał pod drzwi mieszkania, w którym bywał, gdy był jeszcze w użytku dwójki lokatorów. Nie chciał mówić, że potwornie martwiła go jej asystencja od prosektorium, w którym wszakże była skłonna spędzać nadgodzinny, będąc na każde skinienie, na każde zawołanie.
  Nie powiedział już nic, milczał, wyczekując jej reakcji, dając jej przestrzeń i czas na oswojenie się z niezapowiedzianym najściem. Niekoniecznie musiała sobie życzyć gości,  bowiem z jakiegoś powodu odseparowała się od społeczeństwa.  Nie miał zamiaru przekonywać jej do zamiany decyzji i najwyraźniej nie musiał tego czynić. Podjęła ją chwili, kiedy wycofała się w głąb holu.
  Wszedł do środka, zamykając ze sobą drzwi. Podał jej kwadratowe pudło ze szyldem jednych z lepszych pizzerii w mieście, a przynajmniej w jego jakże subiektywnej opinii.
  — Możesz być dumna ze swoich podopiecznych. Z tego co mi wiadomo, jeszcze nie puścili z dymem twojego dobrego imienia — odezwał się, zdejmując buty. Na razie poruszył bezpieczny temat, choć wiedział, że to zaledwie wstęp do poważniejszej rozmowy, która miała wkrótce się rozpocząć.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.20 0:39  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
 Przyglądała się Rokuro dłuższą chwilę. Obserwowała jego mimikę, każdy odruch i drgnięcia mięśni pod skórą, choć było to zwyczajnie niemożliwe. Patrząc tak na niego przypomniała sobie męża. W końcu razem pracowali, prawda? Spędzali wspólnie wiele czasu, dzielili wspomnienia tak różne od tych, które sama przypisywała Cliffordowi...
 Poczuła nagłą potrzebę kolejnego papierosa, a wraz z nią napływ rzeczywistości.
 Podkręciła głową, gdy zadał jej pytanie.
 – Nie, wszystko w porządku – odparła. Z jedną dłonią na klamce i drugą na piersi, gdzie dociskała ręcznik czuła się dość swobodnie. Prawdopodobnie dlatego, że sprawa dotyczyła własnej Majora, a nie kogoś obcego, z kim zdecydowanie nie miała teraz ochoty spędzać czasu.
 – A czy kiedykolwiek wyrzuciłam cię z mieszkania? – podjęła, zdobywając się nawet na zalążek uśmiechu. Cofnęła się zaraz na krok, by przepuścić speca w progu.
 Nie miała nic przeciwko odwiedzinom... Ale tylko o wyłącznie wtedy, gdy to akurat ten konkretny człowiek składał jej wizytę. Każdego innego odprawiłaby z kwitkiem. Jego była gotowa zaprosić do środka.
 Wnętrze domu Kevorkian było zaskakująco czyste i zadbane jak na przedłużone i nagłe wolne. Brakowało pustych butelek po winie, porozrzucanych po podłodze ubrań oraz brudnych talerzy; wszystko lśniło czystością. Jednym dowodem zbrodni była pozostawiona ma balkonie popielniczka. Pełno w niej było wypalonych końcówek i szarego pyłu, ale akurat tego Rokuro nie musiał widzieć.
 – Pozwól, że się ubiorę – powiedziała nagle, na razie puszczając temat pracy mimo uszu. Zamiast tego ruszyła do pokoju.
 Tym razem nie zajmowała się ubiorem dłużej niż kiła krótkich minut. Postawiła na prosty sweter w kolorze ciemnego turkusu oraz wygodne, jeansowe spodnie. Była u siebie, nie musiała się więc stroić na boginię.
 Musiała za to zapalić.
 Już w drodze powrotnej do salonu zgarnęła w dłoń niemal pustą paczkę oraz osobliwą zapalniczkę ze wzorkiem w pączki.
Siadając tuż obok przyjaciela, od razu pozwoliła zapalniczce kliknąć. Po odpaleniu własnego papierosa wyciągnęła kolejnego w kierunku mężczyzny?
 – Wiesz, co jeszcze pasuje do pizzy i papierosów? – zaczęła, obracając twarz, by móc spojrzeć na lico Majora. – Alkohol i filmy – wiedziała, że nie musiała nic więcej mówić. Jej towarzysz dobrze przecież znał rozkład mieszkania oraz każdy z punktów, w którym Mayhem chowała trunki.
 Zaciągnęła się dymem, zaraz zakładając nogę na nogę.
 – Podopieczni? Nie schlebiaj im, to tylko zastępcy. Jak coś schrzanią, to będzie wiadomo, że jestem jedyna w swoim rodzaju – prychnęła pod nosem, wydmuchując pierwszą partię jasnego dymu. – Szkoda tylko prosektorium, jest naprawdę dobrze wyposażone.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.20 21:05  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
Kondycja Mayhem oraz jej mieszkania nie wskazywał na stan głębokiej depresji właścicielki. Aurich odetchnął z ulgą. Kiepski był z niego pocieszyciel i psycholog, ponadto niespodziewane zniknięcie Clifforda dotknęło go w podobnym stopniu, co jego małżonkę. Ładunek emocjonalny był na tyle duży, że nawet skorzystał z usług strzelnicy, by się wyżyć, choć zwykle tego nie czynił. Unikał takich metod radzenia sobie z emocjami. Ale jak tu trzymać nerwy na wodze, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie twój przyjaciel, któremu w głowie były tylko rakiety? Major chciał wierzyć, że temu maniakowi kosmosu nic nie jest i wkrótce wróci, ale nigdy nie był nadgorliwie wierzącym. Przede wszystkim realizm,  a nic nie wskazywało na cudowny i przede wszystkim rychły powrót mężczyzny, wszakże nigdy nie znikał bez wieści. Gdyby jego zniknięcie było umotywowane chęcią separacji od społeczeństwa, powiadomiłby o tym przynajmniej Mayhem. Bądź co bądź, choć i ona, i on mieli swoje małe natręctwa, mężczyzna był wpatrzony w żonę jak w obrazek. Nie odszedłby z jej życia z dnia na dzień bez słowa z powodu własnego widzimisię.
  Aurich dokładnie przeszukał pracownie astronauty, w tym celu używając i droidy, i niezastąpiony węch Kropka, ale nie odnalazł żadnych śladów porwania i włamania. Nic. Zero. Żadnych uchybień od normy. Kamery też niczego nie uchwyciły, oprócz tego jak Clifford wraca do swojej oazy z kubkiem w ręku około siódmej rano. Zupełnie tak, jakby zapadł się po ziemią. A przełożeni nalegali, by jak najszybciej porzucić tę sprawę, zamieść ją pod dywan. Uznać, że  Kevorkian wyjechał, albo zdezerterował.
  Kiedy Mayhem udała się do siebie, rzucił ukradkowe spojrzenie na wyświetlacz przepustki. Upewniwszy się, że ją wyciszył i nikt im nie przeszkodzi, wyjął z plecaka czteropak piwa i położył go na stole. Było przeznaczone głównie dla niego, bo jak podejrzewał, nie uraczy owego runku u niej w domu. Miała bardziej wyrafinowane kubki smakowe niż on.
 Ulżyło mu, gdy wróciła kompletnie ubrana, z nałogiem między zębami. Z nieskrywaną wdzięcznością przyjął papierosa. Rzadko reanimował swoje nerwy w ten oto sposób, ale tym razem czuł, że tego potrzebuje równie mocno, co ona. Zaciągnął się, tłumiąc w sobie chęci odkaszlenia zalegającego w płucach dymu, który wkrótce został przezeń wypuszczony przez usta. Dopiero wtedy zakasłał, pozbywając się łez z kącików oczu.
  — Już wiadomo— mruknął pod nosem, podchodząc do barku wyposażonego w cały asortyment trunków - tych tańszych i droższych. Co tu dużo mówić, nie dorastali jej do pięt, ale oszczędził jej komentarza tego typu, aby przypadkiem nie obrosła w piórka. Poza tym czułby się nieswojo, gdyby spomiędzy jego ust padł komplement takiego kalibru.
  Zajął się zatem skompletowanym przez Mayhem alkoholem. Uśmiechnął się kącikiem ust, czytając etykiety na poszczególnych butelkach. Burbon. Whisky. Nawet rum. I tak dalej. Koncerzy alkoholu z wyższej półki na pewno nie poczuliby się rozczarowani jej przyjemną dla podniebienia kolekcją.
  — Na co masz ochotę? — spytał po chwili, zerkając ku niej. Obserwował jak w skupieniu przeglądała listę filmów. Sam nie miał żadnych od górnych upodobań pod tym względem. Zbyt rzadko przeglądał program telewizyjny, czy nawet platformy oferujące bogatszy pakiet owej rozrywki, więc jak zwykle postanowił jej zaufać. I też nie czekał na jej dopowiedz. Mniej więcej wiedział, co lubiła pijać przy podobnych okazjach. Brakłoby mu palców w jednej i drugiej dłoni, by zliczyć, ile razy przesiadywali do białego rana w barze tuż po wyjątkowo uciążliwej nocy. Zdecydował za nią, a jego wybór padł na whisky.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.20 22:24  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
 Zapalniczka kliknęła.
 Od razu zaciągnęła się dymem i z błogim wyrazem przymknęła powieki. Zawsze lubiła papierosy, działały na nią uspokajająco niezależnie od sytuacji. Złość, przygnębienie czy żal... zawsze sięgała po osobliwą paczkę upchniętą w kieszeń i wyzbywała się ciążących uczuć razem z białymi kłębami dymu. Tak było i tam razem.
 Nim jednak znalazła wygodne miejsce na kanapie, postanowiła zająć się dwiema istotnymi sprawami. Wpierw podeszła do przestronnego okna i uchyliła jedno z nich, coby nie pogrążyć mieszkania w rakotwórczej mgle. Po drodze złapała też za szklaną popielniczkę i chusteczki, które mogły im się przydać w trakcie jedzenia. Nigdy nie przyznałaby tego na głos, ale była głodna jak diabli.
 – Co ci w duszy gra – odparła, zaglądając mu ciekawsko przez ramię. Nigdy nie wątpiła w Majora, on najlepiej znał jej gusta i upodobania, może nawet lepiej niż sam Clifford. Cóż, nie było im dane sprawdzić tej teorii.
 Gdy on nalewał alkoholu, ona zajęła się filmem. Nie była pewna, czy którekolwiek z nich przetrwa romans, więc na starcie skreśliła tę opcję. Przez moment walczyła z ochotą włączenia jednego z seriali o szpitalach, na przykład Doktora House'a, lecz po namyśle uznała, że męczenie Rokuro kolejnymi przypadkami pacjentów (który w jej towarzystwie na pewno miał dość już w prawdziwym życiu) również nie było najlepszym pomysłem. Ostatecznie przemknęła wzrokiem po liście dostępnych horrorów. Żaden nie przykuł jej szczególnej uwagi, lecz piękno tej kategorii leżało w tym, że nawet gdyby produkcja okazała się nudna, to zawsze mogli postawić na samo komentowanie.
 Idealnie.
 Znalazła sobie idealny kawałek kanapy w samym jego rogu. Upchnęła w kąt miękką poduszkę, by zaraz wygodnie oprzeć o nią plecy.  Popielniczkę ułożyła na udzie, by oboje mieli ją w zasięgu ręki.
 – Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz – zaśmiała się nawet delikatnie, odbierając od niego szklankę z trunkiem. Whisky, tak? Sama zachodziła w głowę, jakim cudem ten zimny i opanowany facet zawsze trafiał w dziesiątkę, gdy chodziło o potrzeby patolog. – Za to ja mogę zawieść cię filmem. Ostatnio nic wartego uwagi nie leci w telewizji, trafiło więc na Piłę – poruszyła delikatnie ramionami w bezwiednym geście.
 Tkwiący między wargami papieros wylądował zaraz w palcach. Sekundę później zaciągnęła się po raz ostatni i zgasiła końcówkę o szklane dno popielniczki. Minęło ledwie mrugnięcie, a zdążyła złapać w dłoń szklankę z trunkiem.
 Westchnęła nagle.
 – Rokuro... – zaczęła, powoli podnosząc wzrok barwnych oczu na mężczyznę. – Jeśli przyszedłeś mnie pocieszać, to nie ma powodu. Clifford zniknął rok temu. Nikt niczego o nim nie słyszał od dwunastu miesięcy, więc może zwyczajnie chciał zniknąć. Nie wiem tego, nikt tego nie wie. Jeżeli chcesz o nim porozmawiać, to nie widzę przeciwwskazań, ale moja nagła nieobecność nie ma z tym nic wspólnego, więc nie musisz się martwić. Nie ma czym – brzeg szklanki dotknął jej wargi. Przechyliła naczynie, upijając znaczący łyk. Wolna ręka drgnęła jej w kierunku paczki papierosów, ale stuliła palce w pięść, postanawiając chociaż na chwile powstrzymać się przed nałogiem.
 – Ale będzie mi niezwykle miło, jeśli spędzisz ze mną trochę czasu, Aurich. Dawno nie mieliśmy żadnego wspólnego wypadu do baru. Czyżbyś znalazł sobie pannę? – posłała mu zaczepne spojrzenie. W tle leciał film, ale Mayhem nie wydawała się nim szczególnie zainteresowana. Znacznie ciekawszym obiektem okazał się siedzący tuż obok mężczyzna. Szturchnęła go nawet zaczepnie w bok.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.20 23:17  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
Podszedł za jej przykładem.
  Westchnął. Głęboko. Ze spojrzeniem wbitym w  trzymany w dłoni papieros.
  — Nic z tych rzeczy. Wiesz przecież, że pocieszyciel z mnie raczej marny — odezwał się po chwili, kontemplując w głowie huragan własnych myśli. Poczuł się wręcz niezręcznie, bo poniekąd taki miał właśnie zmysł, ale zaniechał tego, gdy uważnie przyjrzał się wnętrzu jej mieszkania oraz jej twarzy, na której nie było ani śladu ewentualnej żałoby. Wieść o tym, że poszła na urlop, czego nie robiła, odkąd zatrudniono ją na swoim stanowisku, w pierwszej chwili wstrząsnęła nim dogłębnie. Już wcześniej chciał sprawdzić czy wszystko u niej w porządku, ale ilekroć nogi poniosły go w okolice jej mieszkania, tylekroć nie wiedzieć czemu zawracał. Mógł skontaktować się z nią przed komunikator przepustki. Zaprosić do baru, ale ostatnio nie miał ochoty na siorbanie piwa w zatłoczonym lokalu. Potrzebował, być może podobnie jak ona, izolacji, oderwania się od codzienności, ale koniec końców to mu nie wystarczało. Odczuwał namacalną wręcz pustkę. Chciał zobaczyć co u niej. Upewnić się, że wszystko w porządku, że stoi na nogach tak jak zawsze, pewna siebie, z papierosem w dłoni. Wynik obserwacji go nie zawiódł. Chyba poradziła sobie lepiej od niego. On nadal stał w miejscu. Co jakiś czas przeglądał akta sprawy, czytał raporty. Jak w imadle. Nie mógł pozbyć się irracjonalnego wrażenia, że przeoczył  coś kluczowego w sprawie.
  Ale dopiero teraz, kiedy siedział tuż przy niej, wsłuchiwał się w jej głos, oddychał tym samym powietrzem co ona, wdychając nie tylko opary jej nałogu, które zalały na każdym metrze kwadratowym mieszkania, ale też zapachu jej perfum, odniósł wrażenie - egoistyczne i bezwstydne, a jakże inaczej! - że w zasadzie rozmowa o Cllifordzie mogłaby jedynie pokrzyżować mu szyki. Jaki był zatem w tym sens? On zniknął, ale oni nadal tutaj byli, cali i zdrowi. Musieli żyć.
  — Taki mam właśnie zamiar, Mayhem, i nie miej mi za złe, że pojawiłem się tutaj bez zapowiedzi. To była spontaniczna decyzja, chociaż żałuj, że nie widziałaś mojej miny, jak się dowiedziałem, że wzięłaś urlop w pracy — rzekł szczerze, usprawiedliwiając się nieco i zrobił coś, czego zwykł nie robić prawie wcale. Wykrzywił wargi w uśmiechu, nie pół uśmiechu, a pełnym, prawomocnym uśmiechu, który zniekształcał rysy twarzy, ale przynajmniej był szczery aż do bólu.
  Po tej demonstracji włożył do ust papierosa i znowu się zaciągnął, jednocześnie sięgając po chłodną puszkę piwa. Pociągnął za zawleczkę. Po chwili rozległ się charakterystyczny syk, gdy z niewielkiego otworu ulotniło się trochę gazu.
  — Tak, napadła na mnie ta wielka pielęgniarka z twojego oddziału. Myślałem, że już się nie wywinę, ale na szczęście obeszło się bez ofiar — zażartował, choć żart było to raczej marny. Nigdy nie zasłynął z wybitnego poczucia humoru. Wśród współpracowników borykał się piętnem dobitnie wskazującym na to, że uważano go za ponuraka w pełnym tego słowa znaczeniu. — Miałem huk roboty. Dużo się działo. Zmiana na stanowisku generała i tak dalej. Urwanie głowy. Czasem zazdroszczę ci prosektorium. Tam cisza i spokój.
  Skonsumował do końca papierosa i wrzucił do popielniczki, po czym wypił łapczywie ¼ zawartość puszki, oblizując wargi z białej piany.
  — Ty też nie dawałaś żadnych znaków życia. Zachodzę w głowę czemu. Zgaduję, że jednak samotność ci trochę doskwierała, skoro nie wywaliłaś mnie za próg mieszkania.
   Nie zwracał uwagi na telewizor. Był tylko szumem w tle. Jego wzrok lawirował po pomieszczeniu. Zatrzymywał się na różnych obiektach. To na twarz kobiety. To na jej oczy. To na papierosa w jej ustach, potem w palcach. To na popielniczkę opartą na jej udzie. To na chusteczkach leżących obok jej prawego ramienia. To na firankę, która falowała pod wpływem wiatru. Pogoda była okropna. Zimno przenikało do kości. Padało. Całymi dniami. Bez wytchnienia.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.20 0:57  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
 Tęskniła za Cliffordem. Skłamałaby, mówiąc, że było inaczej. Ale właśnie. Było. Miesiące mijały, a wraz z nimi znikał również żal, który pozostawił po sobie mąż. Na ten moment nie mogła już powiedzieć, czy była wciąż przygnębiona, czy już tylko zła. W głowie wszak powstały różne scenariusze, zaczynając od porwań i morderstw, a kończąc na zdradach i nowej rodzinie, której Mayhem nie była mu w stanie zapewnić.
 Zgryzota odwróciła barwny wzrok na bok. Nie lubiła już rozmawiać o Cliffordzie. Nie lubiła o nim myśleć. Również miała prawo do odrobiny egoizmu i czuła się zwyczajnie porzucona.
 Koniec końców potwierdzały się plotki otaczających ją ludzi – w jej towarzystwie wytrzymywały tylko trupy.
 Nie winiła ludzi. Gdyby była normalna też trzymałaby się od takich przypadków z daleka.
 – Nie mam. Mówiłam już, że mój dom zawsze stoi dla ciebie otworem – odparła, powracając do niego wzrokiem. Uśmiechał się. Czyli wciąż to potrafił? Nie mogła wyjść z podziwu, choć jej własna twarz nie zdradziła ani grama zaskoczenia. Zamiast tego przesłoniła usta dłonią, kryjąc za jej wierzchem rozbawienie. Cichy śmiech wybrzmiał spomiędzy jej warg, gdy wspomniał o własnym zdziwieniu. – Uwierz mi, żałuję. Szkoda, że ty nie widziałeś twarzy mojego przełożonego, gdy przyszłam go powiadomić o wolnym. Jeszcze nigdy nie wiedziałam tak bladego człowieka. Byłam pewna, że zaraz nawet karetka nie będzie potrzeba, zawiozą go prosto do mojego gabinetu – pokręciła głową, nie będąc w stanie powstrzymać dźwięcznego śmiechu. Nagle poczuła się jakoś swobodniej. Jakby znalazła to, czego od początku jej brakowało w tym całym urlopie.
 Opróżniła szklankę do końca i wymieniła ją na kolejnego papierosa.
 – Do twarzy ci z uśmiechem, wiesz? – zagadnęła niespodziewanie, posyłając mu zaczepne spojrzenie. Rzadko widywała go wykrzywiającego usta w radosnym wyrazie, w zasadzie prawie nigdy. Zmiana, jaką uśmiech wprowadzał na jego licu była tak drastyczna, że Mayhem postanowiła zapisać ten obraz na kartach pamięci. Wyglądał dobrze, a wyraz jedynie podkreślał to, że mimo wieku wciąż był przystojny.
 Wyznanie Majora podniosło ją na kolana. Usiadła bliżej, wpatrując się w jego oblicze z uwagą, ale i iskrami rozbawienia mknącymi przez oczy.
 – Jennifer? Ta blondynka, która zawsze ma usta pomalowane paskudnym różem? – dopytała, strzepując wypaloną część papierosa. – To pies na baby... tylko w żeńskiej formie. Zaczepiała już kuriera, dostawcę... nawet za pacjentami się ogląda. Cud, że jeszcze nie wskoczyła do prosektorium w poszukiwaniu wybranka. Mam nadzieję, że tego nie zrobi, cenię prywatność swoich trupów... – westchnęła. Wiedziała, jak bardzo zawzięta była Jennifer. Nawet wiecznie niedostępną patolog pielęgniarka potrafiła godzinami namawiać na wyjście na drinka, by podrywać facetów. Zawsze kończyło się tym samym scenariuszem.
 – Nie wiem, czy jest czego zazdrościć. Ludzie raczej unikają patologów. Wychodzą z założenia, że jeśli grzebie się w martwych, to nie można mieć niczego dobrego w głowie – znów wzruszyła ramionami. Nie wyglądała jednak na przejętą. – A to świetna praca. Nikt się z tobą nie kłóci o dawkę leku, którą mu przypisujesz. Wiesz, ile pacjentów w szpitalu było gotowych się ze mną kłócić? Tego im daję za mało, tamtego za dużo, na pewno coś im się stanie... Naprawdę nie wiem, jak lekarze to znoszą. Co innego, jeśli nie mają racji, ale zwykle jednak mają – marudziła. Nigdy nie marudziła, a jednak przy nim zdobyła się na przekroczenie tej drobnej granicy, do której przy nikim innym nawet się nie zbliżała.
 Kolejny wypalony papieros wylądował w popielniczce, a kawałek pizzy owinięty w chusteczkę w dłoni.
 – Po prostu za tobą tęskniłam – przyznała bez ogródek, chwilę później wgryzając się w ciepłe ciasto. Cudowny smak świeżej pizzy rozszedł się po ustach w sekundę. Od razu poczuła jak bardzo była głodna. W końcu nie dało się żyć tylko na nikotynie. ... a może? – Chciałam odpocząć. Nawet ja potrzebuję czasem wolnego od pracy i ludzie, nieważne, czy żywych, czy martwych.
 Odkąd dostała posadę brała ciągłe nadgodziny, jednocześnie będąc dostępną w przypadku każdego wezwania. Nieraz w środku nocy biegała na miejsca zbrodni, byleby tylko pomóc w dokonaniu analizy. Należała jej się odrobina wolnego.
 – Powinieneś wziąć ze mnie przykład. Moglibyśmy pójść na wycieczkę w góry, hm? Kiedy ostatnio byłeś gdzieś w ramach relaksu, a nie obowiązków? – posłała mu znaczące spojrzenie, jednocześnie dolewając sobie trunku. Nie miała zamiaru z niczym się dziś powstrzymywać. Może właśnie dlatego zrezygnowała z miejsca w kącie kanapy i usiadła bliżej, opierając się wygodnie o Majora.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.20 1:05  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
Widział w jej spojrzenie tęsknotę i żal. Znał to spojrzenie. U własnej rodzicielki widywał podobne barwy, gdy wojskowi przyszli oznajmić, że ojciec już nie wróci, bo umarł, albo raczej zaginął, co - jak się Aurich dowiedział wiele lat później – znaczyło mniej więcej tyle, że został pozostawiony na pastwę losu, bo sytuacja przerosła wszystkich, łącznie z dowódcą i nadszedł czas nagłego odwrotu.
  Ale Mayhem była całkowitym przeciwieństwem jego matki, która po stracie męża, niemal całkowicie zerwała kontakt ze światem zewnętrznym, bo choć lekarkę strata bolała, a ten ból niemal namacalny, nadal biła od niej pasja i determinacja. W każdym geście. W każdym spojrzeniu. W każdym słowie. Oswoiła się z myślą, że tamte dni już nie wrócą, ale trzeba spoglądać w przyszłość, żyć dalej, pomimo poniesionej straty.
  Nie wierzył w plotki, że w jej towarzystwie wytrzymywały tylko trupy, wszakże wówczas musiałby być innym z nich. Zimny, martwy, a przecież nadal oddychał i, choć trudno było mu się do tego przyznać, pragnął jej towarzystwa, a raczej bardzo go potrzebował. Jak powietrza do oddychania. Dotychczas nie zdawał sobie sprawę, jaka silna to była więź, ale pewnie za tym wszystkim stała postać Clifforda, a teraz gdy go zabrakło...
  Major zaklął w myślach, mimo iż zwykle tego nie czynił.
  — Nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić — przyznał pokornie — ale widok musiał być jedyny w swoim rodzaju.
  A potem komentarz, który uleciał z jej ust, zbył jedynie wzruszeniem ramion. Nie przywykł do podobnych. Uważał i nie był w tej opinii osamotniony, że owy grymas zniekształcał jeszcze bardziej paskudne rysy twarze odziedziczone w genach po niemieckich przodach, ale zdanie Mayhem nie wywarło na nim osłupienia. Od dawna wiedział, że kobieta miała specyficzny gust. Sam wybór za męża kogoś tak ekscentrycznego jak astronauta potwierdził aurichową teorię.
  Zatem nie pozostało mu nic innego – odwzajemnił ej rozbawienie, mimo iż nie spodziewał się takiego efektu.
  — Ta sama, ale przynajmniej nie rezygnuje. To się nazywa hart ducha i samozaparcie. Poza tym, gdyby zmieniła makijaż i nastawienia, nabrała trochę ogłady, byłaby całkiem atrakcyjnym materiałem na żonę, nie uważasz? — Braku werwy tej kobiecie zarzucić nikt nie mógł, ale nie chciał dłużej zajmować się jej postępowaniem; obgadywanie innych nie należało do jego ulubionych zajęć. — Daj spokój. Ludzie obchodzą dookoła wszystko, co ma jakikolwiek związek ze śmiercią. To chyba mechanizm obronny, ale nie ma sensu przejmować się ich gadaniembo tobie przecież niczego brakuje. Jesteś piękną kobietą, za którą ogląda się cała męska część personel prosektorium. — Właśnie tego ci zazdroszczę. Nikt nie gdera ci za uszami, a praca z ludźmi potrafi człowieka wykończyć. A przykuci do łóżek chorzy muszą być w tej materii gorsi od całej reszty.
  Marudziła. Pierwszy raz marudziła w jego towarzystwie, a on nie miał nic przeciwko temu. Był do jej dyspozycji. Nie musiała się krępować, bo dobrze wiedział, że emocje, zwłaszcza te negatywne, długo tłamszone, zawsze szukały ujścia.
 Zapalił kolejnego papierosa, ale nie tknął pizzy. Zamówił ją specjalnie dla niej. Podejrzewał, zresztą nie bez powodu, że niezbyt zaprzątała sobie głowę jedzeniem.
  Też za nią tęsknił i, gdyby nie jego dzisiejsza wizyta jej domu, nie wiedziałby nawet jak bardzo. Uczucia odczuwane względem Natsumi przyćmiewało inne i dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo był nimi zaślepiony. Był taki jak ona. Non stop pod telefonem. Non stop w centrum wydarzeń. Tam, gdzie był największy kocioł, gdzie przewidywano rozlew krwi. Nieraz zrywał się z lóżka w środku nocy, ubierał w pośpiechu, a potem zachodził w głowy, czy na pewno zakręcił wodę w kranie w łazience, gdy przepłukiwał nią twarz, by  ocucić się po dwóch godzinach niespokojnego snu. Przez cały dzień miał w ustach kawę z automatu, którą pijał hektolitrami, aby nie paść z nóg przed popołudniem. Kiedyś myślał, że w tym szalonym pędzie jest metoda. A teraz, kiedy czuł ciepło jej ciała emanujące przez materiał swetra, poczuł ucisk w klatce pierwszej, a razem z nim przyszyły pierwsze wątpliwości.
  —  Powinienem, ale dobrze wiesz, jak skończył się mój ostatni urlop. Ledwie się zaczął, a pojawiła się apokalipsa. Aby wypocząć, musiałbym odciąć się całkowicie od świata, ale nie wiem czy potrafię. Wydaję mi się, że zawsze jest coś ważniejszego od chwili wytchnienia. Życie w biegu weszło mi w krew.
  Już dawno zdiagnozował u siebie postępującą chorobę zwaną „pracoholizmem”, aczkolwiek wiedział, że jego organizm, przyjmujący skąpą dawkę snu, nawet przy nienagannej kondycji w końcu odmówi posłuszeństwa.
  Nie był androidem. Nigdy nim nie był, o czym ciągle przypominał mu ból palców. Przez kilka ostatnich miesięcy nie do zniesienia. Gdyby nie silne środku przeciwbólowe, które przepisywała mu kobieta, nie miałby jak prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie, gdzie oczekiwano od niego gwarancji skuteczności. Czasem zastanawiał się, czy nie powinien zrobić to, do czego zachęcał go poprzedni lekarz. Amputacji i biomechanicznego przeszczepu. Od tej decyzji powstrzymywała go jedynie perspektywa kilku miesięcznej rehabilitacji. Wiedział, że zanim odzyska pełną kontrolę w palcach i nauczy się nim operować, upłynie trochę czasu, a on - uzależniony od adrenaliny - nie miał pojęcia, czy wytrzyma tyle w bezruchu, pozbawiony przyjemności uczestnictwa w ekspedycjach wojskowych. Ponadto nikt nie dałby mu gwarancji, że kompletna sprawność wróci, a on nie był aż tak naiwny, by karmić się kłamstwem.
  Czując na ramieniu ciężar głowy Mayhem, nie zaprotestował. Nieświadomie, pod wpływem kotłujących się w głowie myśli, ze wzrokiem wbitym gdzieś w przestrzeń przed sobą, między firanką a meblami, nawlekł na palec kosmyk jej lśniących, długich włosów i przymknął na chwile powieki, wdychając do nozdrzy przyjemny zapach, nieprzepędzony nawet przez papierosy. Zaciągnął się tym, który nadal znajdował się między jego zębami. Wiele razy mówił jej, że nie powinna tak dużo palić, a teraz sam to robił. Bez wyrzutów sumienia. Od czasu do czasu konsultując gardło z piwem, by w niecałe pięć minut opróżnić puszkę i wykorzystać ją jako prowizoryczną popielniczkę. Otworzył kolejną. Z głośników telewizora wydobył się najpierw krzyk, a zaraz po nim dźwięk piły, a Aurich – zrelaksowany, wyciszony - miał wrażenie, że słyszy tylko ich oddechy i drżenie serca we własnej piersi.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.20 23:21  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
 Był tak ciepły. Nie mogła wyjść z podziwu, jak przyjemne okazało się samo siedzenie tuż obok. Bok przy boku, głowa oparta o ramię, wierzch dłoni dotykający uda.
 Dopiero będąc przy Aurichu Kevorkian zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało jej najprostszej formy bliskości.
 Clifford rzadko bywał w domu, ona również wykazywała się pracoholizmem, toteż nie dzielili zbyt wielu wspólnych chwil. Czuła jednak jego obecność, więc tyle wystarczało. Lecz teraz, gdy i jej zabrakło? Dotykała jedynie zimnych trupów i chłodnej stali przyrządów. Rokuro tak bardzo odbiegał od ostatniej codzienności Mayhem, że przez chwilę zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno był prawdziwy. Może sobie go zmyśliła? Może zaczynała wariować, tak jak mówili ludzie.
 A jednak tu był. Potwierdziła to, chwytając w palce skrawek jego koszulki. Chwilę bawiła się materiałem i puściła, znów opierając rękę tuż przy nodze mężczyzny.
 Przy nim również alkohol wydawał się inny, bardziej rozgrzewał. Kobieta nie zauważyła momentu, w którym wymieniła trzymaną wcześniej szklankę na butelkę; tak było zwyczajnie wygodniej, nie musiała co rusz odrywać się naprzód by wypełnić puste naczynie.
 – Materiał na żonę, mówisz... Czyżbyś był zainteresowany ewentualną przemianą Jennifer? Mogę trochę jej pomóc z makijażem – zaśmiała się subtelnie. Policzek szurnął lekko o ramię, gdy przekręcała głowę, chcąc złapać w zasięg oczu jego oblicze. Puściła mu zaczepne oczko i poklepała po udzie.
 Zawsze miał jej wsparcie. Niezależnie od sytuacji.
 – Dlatego zaproponowałam wspólny wyjazd. Ja powstrzymam od pracy ciebie, a ty mnie. Moglibyśmy wynająć domek bliżej gór, choćby na jeden dzień – mruknęła, upijając kolejny łyk. Poziom alkoholu zaczynał się niebezpieczne obniżać; kolejne puste puszki po piwie mnożyły się na stole, a whisky malało w oczach.
 Żadne z nich nie wydawało się tym przejęte.
 Nie wiedziała też, co działo się w telewizorze. Niby wzrok śledził wydarzenia, ale gdyby zapytano ją o fabułę, jedynie zacisnęłaby usta.
 Myśli miała spokojne, krążące wokół siedzącej obok osoby; byle horror nie wciągnął wystarczająco, by odwrócić uwagę od Auricha.
 – Rokuro. Mam ci coś ważnego do powiedzenia – oznajmiła nagle. Brzmiała śmiertelnie poważnie, co najmniej jakby postawiono ją przed zadaniem powiedzenia matce, że jej jedyne dziecko zmarło w trakcie operacji. Całe jej oblicze zamarło, spojrzenie się wychłodziło... – Ten film to jakaś szmira – westchnieniem rozluźniła atmosferę całkowicie. Palcami dotknęła nasady nosa, rozmasowując miejsce opuszkami.
 Upiła kolejny łyk. Przez chwilę rozważała kolejnego papierosa, ale ręka zatrzymała się, nim w ogóle zdążyła ją podnieść.
 Znów spojrzała na Auricha. Później na cygara, którego trzymał w zębach.
 Dłoń przypadkiem szurnęła o jego policzek, gdy wyciągała filtr spomiędzy jego warg.
 Chwilę później biały kłąb wyrósł przed jej twarzą.
 – Jednak jest trochę prawdy w powiedzeniu, że kradzione smakuje najlepiej.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.20 23:48  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
Było mu przyjemnie w jej towarzystwie. Dawno nie był tak rozluźniony, pozbawiony trosk. Jakby świat poza tym pomieszczeniem nie istniał. Nie dolatywały do niego nawet odgłosy z ulicy, mimo iż wdzierały się do pokoju przez otwarte okno w towarzystwie podmuchów wiatru, na które też wykazywał odporność. Czuł tylko przyjemne ciepło rozlewające się po całym ciele, a nie tylko po przełyku i drogach pokarmowych, więc nie była to zasługa alkoholu, przynajmniej nie do końca.
  Jednocześnie od czasu do czasu łapał się na tym, że wysłał ku kobiecie ukradkowe spojrzenia, nie od końca dowierzając, że jest tu, przy nim, z dala od tego, co ich zwykle otaczało. Ich spotkanie towarzystwie dotychczas nigdy nie przybrały takiej intymnej formy, gdzie kontakt fizyczny był głównym wyrazem ekspresji.
  Wzruszeniem ramion skwitował wątek dotyczący Jennifer. Nie był nią zainteresowany ani teraz, ani nigdy wcześniej, a nowy makijaż nie był powodem do zmiany owego poglądu. Ponadto nie traktował tej rozmowy poważnie i najwyraźniej Mayhem podzielała jego opinie. Dał jej ku przestrodze pstryczka w nos.
 — To oferta długoterminowa, czy wygaśnie zaraz po tym, jak zamkną się z mną drzwi? Teraz nie mogę sobie pozwolić na urlop, nawet gdybym bardzo chciał. Niedługo rusza ekspedycja na Desperacja i będę jej członkiem, ale potem…
  Potem było odległe. Potem mogło być różne. Potem mogło nie nadejść, wszak nie było gwarancji, że wróci cały i zdrowy.
  Poczuł, jak jej oddech skroplił się na jego skórze w formie mgiełki, gdy odchyliła głowę, by zerknąć mu w oczy.
  — Pomyślimy — dodał bez fałszywych obietnic, których składać nie lubił i nie chciał. Dobrze wiedzieli, jak smakuje życie żołnierza - on z autopsji, a ona zbyt często zaglądała do trzewi martwych wojskowych uśmierconych na służbie.
Mam ci coś ważnego do powiedzenia zakomunikowała takim tonem, że poczuł nieprzyjemne mrowienie w opuszkach palców, a zaraz potem pojawiło się napięcie, delikatnie stłumione przez procenty, które w siebie wlał; dopijał trzecią puszkę piwa niemal na pusty żołądek, a takie tempo zawsze miało destrukcyjny wpływ na jego percepcje. Mięśnie mu zesztywniały, ale nie drgnął nawet o milimetr. Miał wrażenie, że powietrze zgęstniało, a oddech mu zamarł na okres tych kilku sekund, które przeczekał w niepewności. Nie wiedział, co zaraz nadejdzie, choć w głowie układał się – niczym deszczowe chmury na niebie - czarny scenariusz. Czyżby Mayhem chciała wrócić do swojej ojczyny? Być może zmiana środowiska faktycznie miałaby dla niej zbawienny wpływ, ale major przygryzł wargę, wszak zdał sobie bardzo nie chciał przerabiać utraty kolejnej bliskiej mu osoby. Najpierw Clifford, potem Natsumi, teraz ona...
  Machinalnie otworzył usta, aby powstrzymać ją od wypowiedziana kolejnych słów, ale rozminął się z jej własnymi dosłownie sekundę, podczas której powiedział to, co miała do powiedzenia, a Aurich wykrzywił zęby mimowolnie w uśmiechu, czując jak zalewa go fala ulgi.
  — Szmira czy nie, przyjemnie się przy nim rozmawia.
  Również skonsultował gardło z już nie tak chłodną konsystencją piwa, ale tym nie spuszczał oczy z twarzy kobiety, jakby nie chciał przegapić żadnej ekspresji która się na niej pojawiła. Gdy jej twarz została otulona delikatną mgiełkę, wpierw pomyślał, że alkohol zrobił swoje, ale dopiero po chwili zarejestrował, że papieros, który przed chwilą trzymał w zębach, znikł. Zbyt skupiony na układzie warg kobiety i spijaniu z nich każdego słowa z osobna, przegapił moment, kiedy został mu odebrany. W głowie, niczym nałóg między zębami kobiety, tliła mu się tylko jedna myśl - „kradzione smakuje najlepiej”.
  Tylko milimetry dzieliły go od przekonania się czy to prawda. W pokonaniu tego dystansu pomogły mu zawarte w żyłach procenty. Jak zahipnotyzowany ową myślą nachylił się nad ją twarzą, jednocześnie pozbywając się jedynej przeszkody, która stała mu na drodze. Ścisnął papierosa w palcach, gdy ustami zbadał strukturę jej ust, całując ją delikatnie, z wyczuciem, drugą dłoń zaś przemieściwszy na jej talię.
  W myślach przyznał jej racje.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.20 4:13  •  Bashed out. [Major & Mayhem] Empty Re: Bashed out. [Major & Mayhem]
 Przytknęła wierzch dłoni do ust i zaśmiała się w skórę.
 – Jest długoterminowa, spokojnie. Kropkowi też na pewno przyda się trochę górskiego powietrza – pokiwała głową. Była bardziej niż chętna do zabrania dalmatyńczyka, wszak zawsze darzyła psa Majora szczególnym uczuciem. Może dlatego, że nie miała własnego zwierzęcia i ten był jej najbliższy.
 W wyobraźni już widziała drewniany domek, wielki kominek, przed którym mogliby usiąść po całym dniu spaceru po górach, brodzenia w śniegu po kolana. W dłoniach tkwiłyby kubki z gorącą czekoladą a zza pleców dobiegałaby spokojna muzyka lub dźwięk hulającego na zewnątrz wiatru. Kropek leżałby między nimi z łbem na jej lub jego udzie... mogłaby do tego przywyknąć.
 Jednocześnie wiedziała, że oboje mieli obowiązki, właśnie takie życie sobie wybrali. On musiał uczestniczyć w misjach, a ona grzebać w trupach. Nie mogła jednak narzekać, zawsze lubiła swoją pracę i wykonywała ją z powołania, nie dla pieniędzy. Może właśnie dlatego tak źle wypadała w oczach ludzi.
 Opróżniła butelkę whisky całkowicie. Nie była nawet do końca pewna, kiedy do tego doszło, ale gdy uniosła naczynie, chcąc upić kolejną porcję, to okazało się puste. Z drobną konsternacją wymalowaną na twarzy zakręciła szkłem, lecz magiczny trik nie odnowił trunku w magiczny sposób. Pozostało jej tylko westchnąć i odłożyć nieprzydatną już butelkę z powrotem na stolik. Przez chwilę rozważała zajęcie dłoni kolejnym papierosem, lecz rozsądek podszepnął, że wystarczająca już dziś wypaliła.
 Spojrzała na niego zszokowana, gdy skradł jej ukradzionego papierosa. Jak śmiał? Zaskoczenie nie skończyło się jednak na tym, bo zaraz stulił ich usta razem, tym samym odbierając ostatni oddech z płuc kobiety. Po prostu na niego patrzyła i nie dowierzała; szeroko otwarte oczy wpatrywały się w jego tęczówki, doszukując się w nich odpowiedzi, których nigdy nie miała uzyskać.
 Czy jednak na pewno ich potrzebowała?
Walić to.
 Złapana w talii pochyliła ciało naprzód. Przesunęła rękę na jego udo, wspierając na nim część własnego ciężaru, drugą uniosła w górę; wpierw dotknęła jego policzka, później powędrowała na tył głowy, wsuwając smukłe palce w ciemne kosmyki.
 Przyciągnęła go bliżej. Tak blisko, jak tylko było to możliwe, a i to nie wystarczało. Skupiła się więc na pocałunku. Przechylając głowę odrobinę na bok, posmakowała jego ust nieco głębiej. Nie była zbyt zachłanna, ale i nie dawała mu chwili na zaczerpnięcie oddechu.
 Film, jak i całe otoczenie przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
 Chciała jego ciepła i bliskości. Chciała wejść mu na kolana i przylgnąć do niego piersią, objąć ramionami za szyję i nie odrywać się ani na centymetr przez następne kilka lat. Clifforda już nie było. Ale Aurich siedział tu i teraz, tuż obok niej. Nie jako zastępstwo czy alternatywa, ale jako żywy, oddychający człowiek, który pragnął obecności Kevorkian równie mocno, co ona jego.
 Sama już nie wiedziała, czy to sprawka alkoholu, czy może jednak czegoś innego, do czego nie śmiała się przyznać nawet przed sobą.
 Przerwała pocałunek z cichym cmoknięciem, ale nie odsunęła się nawet na pół centymetra. Odrywając usta od ust, przytknęła czoło do czoła, nie od razu rozchylając powieki. Potrzebowała ułamka chwili na złapanie płuca w opróżnione płuca. Po unormowaniu oddechu zajrzała w oczy mężczyzny. Chciała coś powiedzieć, ale naraz odjęło jej mowę, umysł wypełniła kompletna pustka.
 Nie potrzebowali słów.
 Zamiast więc nadmiernie myśleć, złączyła ich wargi ponownie.
 Tym razem nie było barier. Nie wahała się już ani chwili, powoli wsuwając na uda mężczyzny. Włosy wciąż miała wilgotne, mógł to poczuć, gdy kosmyki opadły z jej ramiona na jego szyję, gdy się nad nim nachylała. Oparła przedramiona na barkach Auricha, otulając mu policzki dłońmi. Chciała, by uniósł głowę, by pozwolił jej pogłębić pocałunek.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach