Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 04.04.20 19:22  •  (s) Ruiny laboratorium - Page 2 Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Przez lata spędzania czasu z cholernie upartymi osobami, od których dowiedzenie się jaki był dzień tygodnia, łagodne usposobienie dziewczyny było dla Nove co najmniej zaskakujące - na tyle, że jej brew samoistnie powędrowała do góry, a z jej ust cisnął się krótki chichot, gdy ta ją przeprosiła za to, że nie przedstawiła się pierwsza. Standardowo usłyszałaby, że pytali pierwsi, więc niech nie kozaczy tylko podaje imię, a tu proszę. Można? Można. Już chociażby z tego faktu, że miała tak przyjemnego pacjenta, miała choć trochę więcej chęci, aby załatwić sprawę szybko i w miarę bezboleśnie. Grow dobrze trafił, kiedy wysyłał prośbę o medyków.
-O tamtą parszywą mordę nie pytaj, jest zajęty marudzeniem na lewo i prawo - odrzuciła z lekkim przekąsem, kątem oka próbując wyłapać Rumcajsa. - Nove.
Włoszka widziała, że jej jakże bohaterska praca powoli dawała rezultaty, bo rana zaczynała wyglądać w miarę do opanowania z każdą minutą, gdy się nią zajmowała - ale również jak na dłoni widać było, że Seiyushi trzyma się na granicy zachowania spokoju. Jednak fakt, jak dzielnie dusiła nadmiar łez i nieopanowanych ruchów sprawił, że na twarzy Nove zagościł zaskakująco jak na nią ciepły uśmiech - jakby zaraz miała na nią spojrzeć i poklepać dziewczynę po ramieniu, mówiąc, że już nie boli, będzie dobrze. Jak do dziecka. Nie chciała jednak bawić się w takie teatrzyki, bo ani jej nie znała za dobrze, ani nie przestanie zbyt szybko boleć.
- Zawsze nosisz się w białych kimonach, signorina? - zapytala, chwilowo przenosząc wzrok na Sei, szykując się powoli do szycia drugiej szramy. - Z tą plamą krwi z pewnością będziesz miała ciekawy efekt. Znając niektórych, pewnie jeszcze stworzą jakieś głupie historyjki na temat białej damy umazanej krwią.
Brzmiało głupio, ale chciała w jakiś sposób pomóc jej w skupieniu się na czymś innym jak bólu - żeby przypadkiem nie zaczęła jej nagle mdleć.
Ciężko jej jednak było powstrzymać śmiech, jak padła sugestia, że Grow mógł się wstydzić żeby podać swoje imię - na tyle, że biedna Włoszka musiała na chwilę przerwać zabieg, byleby jej nie zrobić dodatkowej krzywdy.
- Dobra, już cię lubię. Nie dość, że spokojna, to jeszcze sugestie życia słyszę. Grow i bycie zawstydzonym? Nigdy w życiu. - rzuciła rozbawiona, ocierając łezkę. - Sama Ci nie powiem, co chodziło po jego głowie, bo nie wiem. Wołamy na niego, między innymi, Growlithe. Swoją drogą, od jak dawna bawisz się w wolnych strzelców?
To ostatnie to była w sumie luźna myśl, ale skoro nawet tamtej upartej bule chciało się jej pomóc... Właśnie kończyła szycie ostatniej rany, kiedy miała nagły przebłysk, bo jej ostatnie dwie szare komórki ruszyły do pracy. Brawo wy.

(s) Ruiny laboratorium - Page 2 HpOdVmn
                                         
Nove
Bernardyn     Opętana
Nove
Bernardyn     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Federica Vanessa Carramusa


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.20 7:35  •  (s) Ruiny laboratorium - Page 2 Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
- Nove.. nie zapomnę twojego imienia.. - powtórzyła po niej z lekkim uśmiechem zanim skrzywiła się z bólu po raz enty. To imię zdecydowanie zapamięta, tego byłą pewna. W końcu kolejnej osobie tak wiele zawdzięczała. Miła jedyny sposób jak się odwdzięczyć. W sumie dwa w teorii, bo niestety straciła zbyt dużo krwi żeby jeszcze się spuszczać jej większą ilość do słoiczka na wynos dla Bernardynki. Ale. Było coś co mogła jej dać dla jej pacjentów. Więc zaczęła produkcję substancji przeciwbólowej. - Um.. to dostałam w prezencie.. - odpowiedziała grzecznie na jej pytanie. Ale lubiła jasne barwy, może bielizna byłaby ciemna, gdyby taką miała na sobie.
Myślała że to koniec, w końcu Nove przestała na chwilę zszywać ranę. Słysząc jej słowa uśmiech sam się pojawił na ustach białowłosej. Fakt że ta kobieta ją już zdążyła polubić było bardzo miłe. Pierwsze pozytywne relacje z Psami, powoli się przekonywała do tego gangu. Ale wzmianka o zawstydzonym Growie i negowanie tej opcji sprawiło że odwróciła wzrok lekko speszona. Dość szybko przypomniało jej się jaki był dla niej jak już byli sami. W sumie nie wstydził się gdy się za bardzo do niego zbliżyła. Może Nove miała rację ale to psuło powód dla którego nie chciał podać jej imienia. Na szczęście włoszka podała długo wyczekiwane imię wilczura. "Growlithe.. ładne.." przemknęło jej przez myśl.
Z zamyślenia wyrwała ją ostatnim pytaniem. - W co? W wolnych.. strzelców? Co to znaczy? - nie miała bladego pojęcia o czym mówiła Nove. Syknęła z bólu podczas kończenia szycia. Całe to miejsce było mocno obolałe. Ale gdy skończyła, to białowłosa odetchnęła z ulgą. Bardzo by chciała teraz zobaczyć jak to wyglądało. Ale wiedziała żeby nie macać tego miejsca. Była ciekawa czy zostaną jej blizny, w końcu rany były bardzo głębokie. - Um.. czy możesz mi dać jakiś mały pojemniczek, buteleczkę z zakrętką najlepiej.. pustą oczywiście.. - wyjaśniła ze spokojem zerkając kątem oka w apteczkę Bernardynki. Oczywiście że chciała chociaż jakoś zrekompensować jej czas i stratę. Nie było to wiele, ale zawsze coś. Nie mogła na razie ruszać zbytnio szyją, czuła naciągniętą skórę. Bolało jak jasna cholera, ale znacznie mniej niż gdy była zszywana.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.20 15:35  •  (s) Ruiny laboratorium - Page 2 Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Na jej słowa kiwnęła głową, ale nic ponadto, dalej skupiając się kończeniu swojej roboty. Wszystko poszło tak zgrabnie i bez problemu, że była w niemałym szoku - do tego stopnia że poprzysięgła sobie, że gdyby przypadkowo spotkały się jeszcze, zapisze ją na liście pacjentów z orderem uśmiechu. Ciekawiło ją, co chodziło po głowie Wilczura. Może spróbują ją przygarnąć, bo potrafiła coś, co mogło się przydać? Jeżeli jakimś cudem historia poszłaby w tę stronę, to Sei miałaby dobry start, łapiąc mały szacunek Bernardynów - sam Jek na pewno by się dowiedział, że pojawiła się aż jedna osoba, która zamiast wkurwiać, zachowuje się jak należy.
- Co? - Federica uniosła głowę, jakby na początku nie rozumiejąc słów dziewczyny. - Ech... W sensie że jesteś samotna, bez grupy, pracujesz na własny i tylko własny rachunek. Ale zakładam, że tak.
Przez chwilę poczuła się, jakby miała dziecko do nauczenia, jak działa świat. Zaraz jednak zdołała o tym zapomnieć, gdy uniosła się szczerym śmiechem, widząc jak jej twarz się czerwieni. Chciało się rzec, że było jej w tym do twarzy - nawet z tym zakrwawionym kimonem, choć w tym przypadku do śmiechu nie było.
Nie chcąc byt przeciągać swojej pracy, Nove zręcznymi ruchami dokończyła całą pracę i przyjrzała się jej tak, jakby właśnie stworzyła małe arcydzieło.
- Prosta logika, księżniczko. - rzuciła dumnym tonem, uśmiechając się. - Blizny prawdopodobnie wyjdą, ale nie takie rzeczy Desperacja widziała, dasz radę. Nie dotykać, nie pozwolić, by się coś dostało na nasze miary, będziesz żyć. Proste? Proste.
Zaraz po tym uniosła brew, ale sięgnęła do swojej apteczki, chociażby po to, by schować swoje przybory, i poszukała jakiegokolwiek pojemniczka, o który zapytała Sei. Znalazła niewielką buteleczkę, która jakimś cudem była pusta, i podała ją dziewczynie.
                                         
Nove
Bernardyn     Opętana
Nove
Bernardyn     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Federica Vanessa Carramusa


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.20 20:53  •  (s) Ruiny laboratorium - Page 2 Empty Re: (s) Ruiny laboratorium
Pierwsze wrażenie że włoszka jest groźna zdołało już dawno gdzieś zniknąć w odmętach umysłu. Bardzo sprawnie się zajęła raną na szyi, choć ból męczonego miejsca już za bardzo dawał się we znaki, to nadal trwała przed nią, nie mając wpływu na drżenie całego ciała. Ale czuła że już jest blisko końca. Wolała nie odpowiadać jej do momentu aż ta faktycznie nie skończyła szyć zranionej skóry.
Skinęła lekko głową na wyjaśnienie kobiety co do wcześniej zadanego pytania. - Um.. tak, masz rację.. nie należę do żadnej grupy póki co.. - potwierdziła przypuszczenia. Gdy Bernardynka skończyła oplatać szyję bandażem i dopilnowała żeby ten się za szybko nie rozwiązał, Sei przyłożyła opuszki palców do miejsca obok rany. - Uhum.. bardzo proste. - potwierdziła po raz kolejny uważnie wsłuchując się w instrukcje obsługi opatrunku. Wzmianka o bliźnie wcale jej nie zaskoczyła. "Będę miała po nim pamiątkę do końca życia.." na tą myśl przypomniał jej się wizerunek jaszczura, który jej to zrobił. Aż się lekko wzdrygnęła przypominając sobie jego groźby w tamtej uliczce. Z tego stany wyrwała ją Nove podając małą, pustą buteleczkę. Dziewczyna odkręciła ją i po dłuższej chwili napełniła flakonik do połowy śliną. Zakręciła go i podała medyczce. - Wiem że wygląda to obrzydliwie.. ale to bardzo silny lek przeciwbólowy, działa od razu po podaniu. Można wypić, można podać w zastrzyku.. to w ramach podziękowania za twoją pomoc.. mam nadzieję że jeszcze kiedyś na siebie trafimy.. - przyznała z radością w głosie. Oczywiście była wdzięczna z całego serca kobiecie i Wilczurowi za to że ją tu wysłał. Może miał rację, może znalezienie takiego stada wcale nie było czymś złym. Może rozwiązałoby wszystkie jej problemy i może miałaby jakiś cel w życiu. Ważniejszy od przetrwania.

Z tematu
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach