Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 12.04.14 15:59  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Uszy zadrżały prędko w chwili, w której wzrok pochwycił pierwszy ruch ze strony kota. Chłodne dłonie odchyliły głowę Jonathana, a on sam nie stawiał nawet najmniejszych ku temu oporów. Zajrzał mu w sam środek oczu, doskonale wiedząc, że samemu wystawia się mu w tej chwili niemalże na srebrnej tacy – ślepia były jedynym tak silnym zwierciadłem wszystkich niepoukładanych myśli, jakie panowały w umyśle wiecznie wściekłego wilka. To w nich szalała burza namiętności i bezceremonialna chęć zdobycia go wyłącznie dla siebie. Nawet ze świadomością, że Yunosuke był mu oddany, nie wszystko zawsze potwierdzało tę regułę. Dopiero dziś tak po prawdzie przełamano pierwsze lody. Nieśmiały dotyk, pozostawiający na skórze białowłosego parzące ślady, które jednak nie bolały tak, jak można by to sobie wyobrazić. Rany po westchnięciach nie krwawiły, ale ich stała obecność będzie przypominać, jak słodki w posmaku jest głos sługi.
To był pierwszy raz, gdy Yunosuke czegoś chciał. Zdobył się na szczątkową ilość egoizmu, żądając tego, o co nikt dotychczas nie śmiał nawet prosić. A teraz jeszcze to? Drobny gest. Cichy, krótki i delikatny. Wilk mimowolnie poruszył się lekko, lecz w ostatniej chwili uznał, że nie zrobi nic ponadto, pozostawiając pocałunek dokładnie takim, jakim powinien być. Bez tej nuty agresji i natarczywości, jaka zwykle wkradała się, gdy to Jonathan wychodził z inicjatywą.
Nagrodą było zresztą to, co nastąpiło chwilę później. Widok jak kąciki ust wędrują ku górze, ozdabiając twarz tak nieczęstym uśmiechem, sprawił, że ogon mimowolnie raz jeszcze poruszył się, zdradzając radość najwyższej ligi. Ironia losu, jak niewiele potrzeba, żeby zagłuszyć wszystkie okropne wrzaski w głowie, żeby uśpić czujność i zabić czas. Jeśli Yunosuke w tym momencie czuł się spokojny, to w porządku. Growlithe'a wszak opuściły wewnętrzne demony, szepczące grupkami do ucha przeciętnie negatywne scenariusze. Wyciszył się. Całkowicie.
„Możesz mnie łamać...”
Zacisnął wargi. Doprawdy? Tylko popatrz na te mury: wszystkie kruszą się, ozdobione ranami po uderzeniach. Przechylił się nieco do przodu, ale zaraz cofnął głowę, przyglądając się chłopakowi. Rozbawienie rozbłysło w jego ślepiach, gdy tylko dostrzegł jak na twarzy Yunosuke wykwita barwny rumieniec. W tej chwili nie miał nic przeciwko swojemu własnemu wstrętowi do siebie. Wystarczył widok uroczej twarzy... I po co się krył? Jonathan już wystarczająco dobitnie powiedział mu, że to i tak nie ma sensu. Każda odpowiedź należała do niego. Ta również.
„...”
Przespać się?
Parsknął nagle, nie mogąc już powstrzymać rozbawienia, pochylając się drastycznie w jego kierunku. Usta zatrzymały się tak blisko, że trudno dostrzec odległość między nimi. Cienka granica mogła zostać przerwana w każdej chwili – przez głupi oddech chociażby. Chwilę przyglądał się mu w skupieniu spod przymrużonych do połowy powiek. Oceniając całe zażenowanie i szczyptę uroku, w końcu naparł na niego, powoli zmuszając kochanka do położenia się na zimnej glebie. Wargi wpiły się w jego usta, dłoń wsunęła się we włosy, mierzwiąc je z tyłu głowy. Głodny wzrok zniknął zatrzaśnięty za powiekami i zdawać się mogło, że Growlithe robił wszystko, byle tylko nie dostrzeżono wciąż niemałego pożądania. Kretyńskie pohamowania – tyle pozostało po strzępkach człowieczeństwa. Jeszcze... jeszcze... jeszcze trochę. Wewnątrz skomlał pies, który tylko czekał na pozwolenie, by dorwać się do zdobyczy. Zniewolony rozkazem pana by został, wciąż powstrzymywał narwane ruchy, mogące przełamać cechę posłuszeństwa na pół.
„Po prostu go zostaw”.
Palce musnęły bliznę na jego policzku, dokładnie czując pod opuszkami uwypuklenie przeszłości. Język w końcu wysunął się spomiędzy ust Yunosuke, by prześlizgnąć się po dolnej wardze Wo`olfe'a, zbierając przy tym ostatnie fragmenty jego smaku. Położył się na boku, tuż obok niego.
Nie jestem śpiący ― zaoponował pewnie, przygarniając go do siebie. Silne ramiona objęły Yunosuke, podczas gdy nos wsunął się w czerwoną czuprynę, wdychając jego zapach. Woń wyryła się już w jego umyśle na tyle poważnie, by nie musiał stale przypominać sobie jej intensywności, ale nawet tak lichy gest, okazywał się dla Jace'a istną lawiną przeżyć. Trzask przypadkowej gałązki, zmiażdżonej przez potęgę ognia spowodował szybkie poruszenie się czarnego ucha. Nie minęła nawet chwila, nim uścisk rozluźnił się, a czarny ogon w akcie bezpieczeństwa, przewiesił się przez udo wilka.
Uderzeniem w twarz powalono go na kolana, nim cały świat zawirował i pozostała tylko nieprzenikniona cisza. Dokładnie tak. Usnął, zsuwając luźno dłoń w dół na biodro kota.

| . . . |
| rano |

Przeskok w czasie i przestrzeni. Bo tak.
O ja pierdole – stęknął, gdy tylko coś wyjątkowo jasnego dobiło mu się do twarzy. Machnął ręką, chcąc to odgonić, ale finalnie romantycznie uderzył Yunosuke w ramię i prawdopodobnie dopiero to wybudziło go ciut bardziej niż upierdliwe słońce, wpychające się ewidentnie tam, gdzie nie powinno.
Białowłosy odwrócił się na plecy, przykładając wierzch ręki do czoła. Przez chwilę próbował zebrać myśli, ale i te wydawały się mu dziś bardzo nie na rękę, najwidoczniej uważając, że nie potrzebuje dosadnych szczegółów z wczorajszego wieczoru, by być równie szczęśliwym kundlem co zazwyczaj. Jedyne co pozostało niezmienne do wspomnienie ciała, drżącego pod każdym szorstkim dotykiem jego dłoni. Palce jakby chcąc pozbyć się tego uczucia zacisnęły się w pięść.
Ja pierdole raz jeszcze.
Powolnym ruchem zsunął rękę z twarzy. Uniósł ją lekko, otwierając nareszcie oczy. Od razu zmrużył je, chcąc przyzwyczaić się do nadmiernego światła. Dopiero wtedy dźwignął się do siadu, wplatając palce w rozwichrzone włosy. Fryzura prezentowała się nagannie nawet po tym, jak ją przeczesał.
„W porządku. Cieszę się”. „Jonathan, tego wieczora bądź mój. Proszę”. Zacisnął zęby, przekradając się wzrokiem na bok. Dopiero wtedy utkwił spojrzenie w Yunosuke. Przyjrzał się mu dokładnie. Już bez nadmiernej czułości. Bez zaangażowania i listy długich namiętności. Ot, dokładnie tak, jak przyglądał się każdej innej rzeczy. Zaraz jednak wstał, by odszukać wymiętą koszulkę skroploną brudem i krwią. Sięgnął po nią, wciskając ją przez głowę. Zaczepił palce o materiał ciężkiego buta.
„Jonathan... Ogółem... jak było?”
Nadal mi nie przeszło, warknął w myślach, zarzucając jeszcze na ramiona czarną kurtkę, której brzeg skrył wachlarz rozbryźniętej czerwieni. Poprawił sobie kołnierz i dopiero wtedy odwrócił się przodem do Yunosuke. Podszedł do niego bliżej i kucnął przed nim, opierając łokieć na udzie. Drugą dłonią sięgnął do czerwonych kosmyków, które potarł między palcami, przy okazji przyglądając się bladej twarzy kotołaka. Tak. Oboje wiedzieli, że to koniec. Wszystko wróci na dawne tory. Przesunął palcami po policzku. Nie na długo jednak. Raz zaznawszy rozkoszy, niełatwo będzie powstrzymać się przed ponownym złamaniem zakazów.
Prr... prrr... rr..r...
O udo Jace'a otarł się czarny pyszczek. Choć jego ślepia tonęły za mrokiem, każdy zrozumiałby, że niewielkie zwierzątko wpatruje się wprost przed siebie. Kociak niepewnie lustrował wzrokiem Yunosuke, kołysząc lekko ściągniętym ku dołowi ogonem. Dopiero gdy palce przebiegły po jego grzbiecie, kot wyprężył się, domagając się więcej czułości. Nim jednak pieszczota została zakończona, zwierzątko rozwiało się, oplatając czarną mgłą dłoń Growlithe'a.
Nie przyda się do wiecznej obrony – zaczął, gdy po smolistej bestii nie został ślad. Zamiast tego pozostał tylko czarny nóż, o lekko zakrzywionej klindze. Białowłosy obrócił go rękojeścią do Yunosuke. ― Przy mocniejszym uderzeniu ostrze pęknie, a Heine się rozpadnie. – Szorstka dłoń, która dotychczas nieprzerwanie badała kosmyk jego włosów, zsunęła się teraz na jego policzek. Kciukiem odchylił delikatnie jego dolną wargę, marszcząc przy tym brwi. Poczuł ostro zakończony kieł. ― Wróci do mnie. Jeśli będzie trzeba, sam go rozbij. Będę wiedział, że jesteś w niebezpieczeństwie. Nie będzie ci przeszkadzał, więc noś go przy sobie do cholery.
Po tych słowach podniósł się wreszcie z kucek i wyszedł, rozdeptując ziemię, która pozostawi wspomnienie o wczorajszej nocy tylko dla siebie.

| z.t. |
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.14 15:51  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Nawet nie oczekiwał, że chłopak mógłby go posłuchać. I właściwie nie chciał, choć sen dopadł go szybciej niż mogłoby się zdawać.
"Nie jestem śpiący."
Jasne. Uśmiechnął się, kiedy odgarniał kosmyk jasnych włosów z jego śpiącej twarzy. Jonathan jest piękny. Wpatrywał się w jego buźkę przed dłuższą chwilę i delikatnie głaskał jego policzek. W pewnym momencie przytknął usta do jego czoła i przygarnął śpiącego chłopaka do siebie, chcąc zapewnić mu ciepło. Może i jego temperatura ciała nie jest zbyt wysoka, ale w obecnych warunkach i to było dobre. Zamknął oczy, choć wiedział, że nie zaśnie. I co z tego, że jedna nieprzespana noc już była za nim? Odeśpi w swoim czasie. Aktualnie miał w głowie zbyt wiele myśli, jego ciało wciąż nie uspokoiło się po wydarzeniach tego wieczoru, a uczucia były jedną wielką niewiadomą.
Kochał swojego pana, lecz nie było w tym ni krzty romantyzmu. Można powiedzieć, że odczuciu temu było bliżej do bezgranicznego oddania i przywiązania niż do faktycznej miłości. Zresztą, Yunosuke nie znał pojęcia kochania. Nigdy wcześniej tego nie czuł, nie orientuje się w tym wszystkim, a uczucia są dla niego czymś niewiadomym i zbędnym. Nie wiedział nawet jak powinien rozumieć pożądanie swojego pana. Został zwyczajnie wykorzystany czy stało za tym coś więcej? Przez jakiś czas zastanawiał się nad tym, ale w końcu się poddał. Nie było warto. Wszystko wyjdzie w swoim czasie. Resztę nocy przeleżał u jego boku. Tylko co jakiś czas głaskał go po ramieniu lub przytulał do siebie, starając się go jakoś ogrzać. Nie wiedział czy mu to wychodziło, ale wyglądało na to, że sen Growlithe'a jest spokojny, więc i on był spokojny.

Noc minęła w ciszy, pełna rozmyślań. Młody nie zwrócił nawet uwagi na te cholerne promienie, które przedostawały się do wnętrza kryjówki. Ocknął się dopiero, gdy poczuł trącenie. Otworzył leniwie oczy i obserwował jak Jace wybudza się ze snu. Wstrzymał się od cichego chichotu, który pchał mu się na usta, kiedy tak patrzył na jego poranne nieogarnięcie. Nie było mu jednak do śmiechu. Wiedział, że ten moment jest chwilą, w której ich drogi znowu się rozejdą. Trudno, zawsze tak jest. Nie miał pojęcia kiedy zobaczy go ponownie i chyba ta myśl przerażała go najbardziej. Teraz jednak wiedział już, że znajduje się kocia nora i mógł przyjść w każdej chwili. Podniósł się do siadu i patrzył jak chłopak się ubiera. Rany zadane nocą pobolewały, ale nie zwracał na nie uwagi. Kiedyś się zagoją. I chyba nie będzie blizn. Zerknął na istotę, która pojawiła się nieopodal i spojrzał pytająco wprost w oczy właściciela.
"Heine."
Ładnie. W milczeniu wziął wręczone mu ostrze i skinął głową. Przez dłuższą chwilę przyglądał się przedmiotowi i wtedy coś go tknęło. Ponownie uniósł wzrok ku jego twarzy, badając ją spojrzeniem i ciesząc się ostatnim dotykiem na swoim policzku. Mógłby coś powiedzieć, ale nie zamierzał. Słowa grzęzły w gardle i za cholerę nie chciały się z niego wydobyć, nieważne jak bardzo próbował. Fantom dotyku wilczura jeszcze przez chwilę majaczył na jego policzku, gdy obserwował jego odchodzącą sylwetkę. I to był koniec.
Gdy już został sam, podniósł się i spojrzał w kierunku ognia, który dawno temu zdążył zagasnąć. Schował wręczony mu nóż za spodnie i westchnął. Wszystko go pobolewało i wiedział, że od tego momentu nie jest tą samą osobą. Jace odebrał mu jedną z najważniejszych rzeczy, ale... nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, cieszył się. Przeciągnął się leniwie i mruknął. Nie ma sensu zostawać tu dłużej.
Rozejrzał się jeszcze w poszukiwaniu ewentualnych rzeczy, jakich nie chciał tu pozostawiać.
I poszedł.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 13:22  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Chyba już dawno nie była tak wściekła na siebie.
Z wielką chęcią wyrwałaby sobie tę cholerną nogę i uwierzyłaby, że odrośnie. Może by wtedy tak nie bolała. Albo czułaby to tak mocno, że po jakimś czasie by się przyzwyczaiła i przestałoby jej to przeszkadzać. Wbrew pozorom, czasem coś takiego się sprawdzało. Czasem. Nie zawsze.
Cholera, jak można myśleć, że brak nogi odczułoby się mniej niż ranę postrzałową? Trzeba być pod jakimś wpływem. Informatorka niestety jeszcze czuła swój niedawny odlot. Mogło być tak wspaniale. Po prostu spotkała kogoś, lekko zwaliła sprawę, ale wszystko się wyjaśniło i poznałaby kogoś od Drug-onów. W zamian za to wredny wirus stwierdził, że warto w tym momencie zacząć działać i przywalić odpowiednio w łeb. Trzeba było jednak przyznać, ze dziewczyna miała szczęście, którego nawet S.SPEC by się nie powstydził. Atakując najemnika powinieneś przewidzieć bez problemu, co się stanie - strzeli prosto w głowę, nie przejmie się ani chwilę i zwieje w Trybie Natychmiastowym. Ethel jednak miała jakiś dobry dzień, w końcu dostała w nogę.
Ale nie można było powiedzieć, żeby była z tego powodu zadowolona. Musiała raz na jakiś czas ponarzekać na ten wirus, inaczej by zwariowała. Nie, czekaj... Im bardziej się będzie denerwować, tym bardziej to coś będzie chciało, aby straciła swoje zmysły. Dlatego powinna jednak się uspokoić. Ha! Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
Nawet nie zauważyła, kiedy doszła do Apogeum. Mogła pójść do swojej norki i przespać tyle, ile by się dało, ale coś jej mówiło, że to nic nie da. Dlatego poszła dalej. W końcu doszła do tej całej kryjówki. Ciężko jednak było nazwać kryjówką coś, do czego może wejść każdy. Większość mieszkańców pewnie o niej wie. Ciekawe, czy SPEC też. To chyba byłby jeden z gorszych dni informatorki, gdyby się okazało, że jakiś człowiek zawędrował zbyt daleko i trafił tutaj. Może by sobie pomyślał "Cholera, za daleko. Przeczekam tu chwilę... Może nagle się okaże, że nikogo tu nie ma. Albo mieszkańcy już z tego miejsca nie korzystają". To chyba jeden z najgorszych scenariuszy, jaki mógł się trafić.
Ethel, utykając dalej na prawą nogę, weszła do kryjówki i rozejrzała się. Czysto. Mogła ją na jakiś czas wykorzystać. Weszła głębiej, po czym zadowolona usiadła i zdjęła kaptur. Wyprostowała nogę i porządniej spojrzała po raz setny na ranę. Było już minimalnie lepiej, ale zanim się zagoi, to trochę czasu minie. Teraz jedyne, co mogła zrobić, to... Przeczekać ulewę, zły humor, ostatnie nieciekawe myśli i wrócić do norki. Miała tylko nadzieję, że nikt tutaj nagle nie wpadnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 13:45  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Co ona tu robiła? To nie było miejsce dla małych dziewczynek. Mimo to uparcie podążała brudnymi ulicami Apogeum, a jej tęczowe skrzydła błyszczały w słabych promieniach ledwie przebijającego się słońca, dając jednocześnie złudne poczucie bezpieczeństwa. Przynajmniej szybko mogła się bronić, nie tracąc cennych sekund na zmaterializowanie skrzydeł. One tak naprawdę były jej jedyną obroną... A w tak parszywym miejscu nawet to stanowiło na jej korzyść.
Nie bała się, że jakiś człowiek ją zobaczy. Ktoś przebywający w takim miejscu musiał zdawać sobie sprawę z istnienia innych ras. Tu, gdzie na każdym kroku można natknąć się na człowieka z dodatkową kończyną czy zwierzęcymi uszami, nie powinny dziwić anielskie skrzydła. Ani tym bardziej trzy pary takich skrzydeł.
Szła pospiesznie, by jak najszybciej opuścić to parszywe miejsce, gdy nagle słońce zniknęło do reszty, a z nabrzmiałych chmur zaczął padać rzęsisty deszcz. Klnąc pod nosem, naciągnęła głębiej kaptur, by nie zmoczyć włosów, które później nieprzyjemnie się jej pokręcą. Już teraz puszyły się bardziej, niż zwykle i naprawdę musiała się namęczyć, by doprowadzić je do jako takiego stanu. Otulając się skrzydłami, szła szybkim krokiem, choć już zaczynała czuć, jak przemakają jej but. No niech to szlag! Musiała szybko znaleźć jakieś schronienie, inaczej z pewnością się przeziębi, czy coś. Poza tym, nigdy nie lubiła marznąć..
Akurat zabłądziła w okolice opuszczonej nory. Niewiele myśląc, wśliznęła się do środka, potrząsając skrzydłami, by strącić z nich nadmiar wilgoci. Może nie była to wymarzona kryjówka, ale wystarczająca, by przeczekać piekło, które nagle rozpętało się na zewnątrz. Zrzuciła kaptur z głowy, poprawiając jeszcze włosy, dopiero teraz zauważając, że tak naprawdę to nie jest tu sama.
Najpierw uderzył ją zapach krwi. Nieprzyjemna, metaliczna woń mieszająca się z ciężkim zapachem deszczu. Skrzywiła się, szukając źródła zapachu. Niemal natychmiast dostrzegła, że nieznajoma postać trzyma przed sobą prawą nogę, a materiał spodni był cały uwalany krwią. To stąd właśnie dochodził ten zapach. Niji nie była pewna, co robić. Z jednej strony instynkt anioła podpowiadał jej, że powinna jej pomóc, może jakoś spróbować opatrzyć tę ranę. Z drugiej jednak strony poczuła ukłucie niepokoju. Postać była zamaskowana, a skrzydła Niji skutecznie zasłaniały wejście do jaskini, odcinając i tak marny dopływ światła. Nie widziała zbyt wielu szczegółów, nie miała pojęcia, czy nieznajomy nie jest uzbrojony i tylko czeka, aż zrobi jakiś fałszywy ruch. Odruchowo poruszyła swoją drugą parą skrzydeł, czując dreszcz niepokoju przeskakujący po każdym z piór. Anielski instynkt jednak wziął górę. Ostrożnie podeszła do nieznajomej postaci, składając nieznacznie skrzydła, by wpuścić do kryjówki więcej światła.
- Mogę spojrzeć? - Spytała cicho, robiąc jeszcze jeden krok w jej stronę. Jednocześnie znów spojrzała na jej wyciągniętą nogę, dając nieznajomemu do zrozumienia, że chodzi jej tylko i wyłącznie o ranę. Nie miała złych zamiarów. A przynajmniej nie na tyle, by ryzykować swoje życie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 14:20  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Mimo iż ból w nodze ją rozpraszał, dziewczyna cały czas pozwalała swojemu słuchowi na badanie terenu. Deszcz niewątpliwie przeszkadzał, ale i tak miała większe szanse na wyczajenie ewentualnych podróżników w takim stanie, niż gdyby skupiła się całkowicie na nodze, z którą i tak nic nie zrobi. Nie była lekarzem, nie miała możliwości. Będzie musiała się za jakimś rozejrzeć, w końcu ciężko by było wykonać jakąkolwiek robotę z rozwaloną nogą. Zostawi po sobie ślady... A tego by raczej nie chciała.
Delikatnie drgnęła, kiedy usłyszała jakieś kroki. Ciężko było je wyłapać, jednak Eth jakimś cudem się to udało. Kolejny dźwięk... Coś, jakby się chciało pozbyć nadmiaru wilgoci. Ale z czego? Ubrania? Parasolki? A może jakiejś niecodziennej części ciała? Nie miała całkowitej pewności. Dlatego nasłuchiwała dalej, przy okazji zerkając w tamtą stronę. Nie była jednak w stanie niczego wyłapać. Było zbyt ciemno, a jak wszyscy dobrze wiedzieć, Eth nie mogła się pochwalić zbyt dobrze działającym wzrokiem. Jej lewa ręka powędrowała w stronę leżącej niedaleko laski. Podniosła ją nieznacznie. Planowała zabawić się w rzucanie do celu, ale nie miała pewności, czy był to dobry pomysł. Może... Może ten ktoś nie planował wchodzić dalej? Nie, to by było zbyt piękne. Poza tym, ten ktoś mógł wyczuć krew, która powoli zaczynała już irytować informatorkę. Czego by nie oddała, żeby już ta noga jej odpadła i jak za zamachem magicznej różdżki odrosła w ciągu pięciu minut? To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Jej rozmyślenia na temat nogi, która nadal ją irytowała przerwał odgłos kroków. Był coraz głośniejsze, więc Eth założyła z góry, że ten ktoś idzie w jej stronę. I tak myślała, myślała... Rzeczywiście, głębokie przemyślenia, rzucić patykiem, czy jednak dać sobie spokój? W końcu jednak informatorka dała sobie spokój i odłożyła go na miejsce. W zamian za to złapała za łom i odczekała chwilę, spoglądając cały czas w ciemność niczym zdenerwowana, mała bestia, która chciała odpocząć, ale ktoś wbija się na jej tereny.
Jej zdziwieniu nie było końca, kiedy ujrzała... No cóż, dziecko. Jeszcze ze skrzydełkami, najpewniej anielskimi. Szkoda, że nie mogła ujrzeć swojej miny, bo pewnie była dosyć durna. Po chwili nawet zdjęła maskę przeciwgazową i wytężyła wzrok, jakby nagle potrafiła przejrzeć iluzję, ale o dziwo... To nie był jej wytwór wyobraźni.
- Co, do cholery? - powiedziała właściwie do siebie, cały czas najwyraźniej nie potrafiąc przyjąć na klatę faktu, że spotkała kogoś, kogo za kija by się nie spodziewała. Ale od czego miała swoją księgę? Oczywiście sięgnęła po nią, szczególnie trafiając w rasę i stopień zagrożenia.

Rasa: Anioł (?)
Stopień zagrożenia: Niski.


To i tak nie potrafiło wykopać w diabły niepewności informatorki. W Desperacji nie ufa się nikomu. Nawet dzieciom. Mogą być bardziej niebezpieczne, niż się wydają.
Informatorka omal nie podskoczyła, kiedy ta zbliżyła się do niej. Nie, nie była zbyt pozytywnie do niej nastawiona, nawet jeżeli była aniołem. Ta jednak o dziwo wykazywała zainteresowanie... Jej nogą. Już dawno temu Eth nie wiedziała, którą opcję wybrać. Zacisnęła w końcu zęby i wycelowała w dziewczynkę łomem tak, jakby chciała jej co najwyżej pogrozić. Jak paluszkiem. Tylko że ten był z metalu.
- Spróbuj tylko kombinować, a nie ręczę za siebie. Ręce mam całkiem sprawne. - informatorka chciała ukazać dziewczynie, że nie żartuje. I cały czas się jej przygląda. Nie ma przebacz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 15:08  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Nieufność była uzasadniona. Nieznajomy wyglądał jak zaszczute zwierzę. Jak ranne, zaszczute zwierzę, gwoli ścisłości. Nie wykonywała więc żadnych gwałtownych ruchów doskonale pamiętając siebie samą sprzed wielu lat, gdy sama była ranna i znikąd nie było żadnej pomocy. Ostrożnie więc podeszła, zatrzymując się jednak, gdy nieznajomy wycelował w nią łom. Po zdjęciu maski zauważyła też, że tak naprawdę ma do czynienia z dziewczyną.
Z wyjątkowo młodą dziewczyną, co tu dużo kryć.
Prawie zrobiło się jej żal, jednak starała się tego nie okazywać. Na razie chciała jedynie spojrzeć na ranę, pomóc jej tak, jak potrafiła, choć wiedziała, że nie potrafi wiele. Jakieś tam podstawy pierwszej pomocy jednak opanowała i, być może, uda jej się uratować tę Bogu ducha winną istotę. Ach to jej anielskie serduszko.
Mimo że tyle razy dostała w dupę od nieznajomych, którzy wielokrotnie ją wykorzystali, wciąż jednak nie mogła pozbyć się tego odruchu serca, który wręcz nakazywał jej, by pomóc rannej istocie. Nie zdziwiła się, gdy nieznajoma za wszelką cenę próbowała się bronić, zaznaczyć, że mimo odniesionych ran wciąż była niebezpieczna. Sama również wielokrotnie miała taką potrzebę w chwilach zagrożenia. A w ciele pięciolatki o wiele trudniej było udowodnić, że wcale nie jest się takim niewinnym i bezbronnym.
- Spokojnie, nie chcę zrobić Ci krzywdy. Chcę Ci tylko pomóc. Przynajmniej na tyle, na ile potrafię. - Jej głos był łagodny, nie pasujący do pięcioletniej dziewczynki. Przemawiała teraz przez nią dorosła kobieta, która niejedno w życiu widziała. Starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, powoli sięgnęła do trzeciego lewego skrzydła, z którego wyszarpnęła jedno zaostrzone pióro. Skrzywiła się tylko nieznacznie. Jedno pióro nie sprawiało aż takiego bólu. Ostrożnie położyła je na ziemi, obok nogi nieznajomej, by następnie ostrożnie klęknąć tuż obok. Małymi rączkami delikatnie odsunęła materiał spodni, krzywiąc się na widok paskudnej, krwawiącej rany. Musi założyć opaskę uciskową... Tylko z czego ją zrobić? Sama nie bardzo miała z czego, chyba że odcięłaby pasek od torebki... Tylko czy to nie będzie zbyt wąskie...? Widziała jednak, że nie ma czasu do namysłu. Ponownie wzięła pióro, które leżało w pobliżu, i rozcięła materiał spodni dziewczyny, odsłaniając ranę. Przydałaby się czysta woda dla obmycia jej, jednak nic takiego przy sobie nie miała. A deszczówką wolała nie ryzykować. W atmosferze Desperacji było wystarczająco dużo świństwa, by mieć pewność, że woda spadająca z nieba z pewnością czysta nie jest.
Odłożyła odcięty materiał na bok, postanawiając za jego pomocą opatrzyć ranę. Sprawnie odcięła pasek od swojej torebki, po czym odcięła także pasek materiału, który miał jej posłużyć jako swego rodzaju izolacja, by pasek nie stykał się bezpośrednio z ciałem dziewczyny. Sprawnymi ruchami owinęła tak przygotowaną opaskę wokół uda, powyżej rany, zaciskając ją tak mocno, jak tylko umiała. Niestety, siły pięciolatki nie były zbyt duże, więc z trudem udało jej się uzyskać odpowiedni ucisk, by opaska spełniła swoją funkcję. Z pomocą pióra pocięła resztę materiału, tworząc z niego długie pasy, którymi następnie owinęła ranę dziewczyny, by jakoś zatamować krwotok. Jeszcze gdzieś w odmętach pamięci kojarzyło jej się, że nogę należy unieść i czymś podeprzeć, choć nie była pewna, czy ta informacja jest prawidłowa. Na wszelki wypadek wolała jednak zrobić tak, jak podpowiadała jej intuicja, która już niejednokrotnie uratowała jej skórę. Ściągnęła więc swoją narzutkę i zwinęła ją w rulon, po czym delikatnie uniosła ranną nogę, podpierając ją na prowizorycznej podpórce. Cóż, to powinno wystarczyć, przynajmniej do momentu, aż deszcz przestanie padać...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 15:43  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Szczerze mówiąc, zawsze zadziwiały ją osoby, które potrafiły nieść bezinteresowną pomoc. Nawet, jeżeli mowa była o aniołach. To się po prostu nie mieściło w jej głowie, która była pełna podejrzeń, złości i innych, dosyć negatywnych myśli. W Desperacji każdy wiedział doskonale, że liczyć może tylko i wyłącznie na siebie, a przyjęcie czyjejś pomocy może się skończyć tak naprawdę gorzej, niż było na początku. Najgorzej w sumie i tak mieli Wymordowani, co tak właściwie byli najbardziej udziwnioną częścią tej wesołej gromadki. Spójrzcie na to z tej strony - to są właściwie martwe, chore istoty. W każdej chwili mogą dostać od wirusa jedno uderzenie w głowę więcej i koniec z jakąkolwiek rozmową. Rzucą się na Ciebie, zabiorą to, co masz i zwieją tam, gdzie będą mieli ochotę. Eth na swój sposób była świadoma tego, że większość istot, nawet z Desperacji, mogła się skrzywić na widok tych istot. Ale co ona zrobi? Potulnie weźmie od kogoś broń i zabije samą siebie? Oczywiście, że nie. Wbrew pozorom dziewczyna lubiła swoje drugie życie. Przynajmniej do momentu, kiedy jej odwalało.
Mimo podejrzeń, informatorka chyba miała ochotę podziękować losowi za to, że ktoś pozwolił jej na spotkanie z kimś, kto zamiast rzucać się, spróbował pomóc. Już kij, czy te chęci były prawdziwe. To jakoś podnosiło ją na duchu. Zadziwiał ją też fakt, że jej ratownik nie wyglądał na kogoś, kto by chodził po Desperacji tylko po to, by pomóc przypadkowo spotkanym dzikusom. Nie wiedziała, jak wygląda miejsce, której nazywało się bodajże Eden, ale wyobrażała sobie je bardziej jako piękną krainę bez niepotrzebnych budynków, sklepów, gdzie jest miło, słonecznie i przyjaźnie. A ta mała panienka przed nią przypominała jakiegoś miastowego. To by się nieźle zdziwiła, gdyby wiedziała, na kogo naprawdę trafiła... Niestety jednak księga nie przewidywała, kim dokładnie jest dana osoba. Informatorka mogła założyć, że dziewczynka albo jakimś cudem mieszkała w mieście, albo wracała do Edenu. Tak czy siak, Desperacji przywitała ją tak, jak przywitała.
Ethel cały czas w ciszy patrzyła, co ona robiła ze swoimi rzeczami, skrzydłami tylko po to, aby jej pomóc. Wiedziała jedno - będzie jej coś wisieć. I to sporo. Ciekawe, czy jedna przysługa informatorska nie będzie zbyt mało warta przy tych piórach i torbach. Wbrew pozorom białowłosa, spłacając swoje długi, starała się, aby te były na tym samym poziomie, co pomoc, którą otrzymała. Na jej twarzy nie ujawniała się praktycznie ani jedna emocja. Nawet tamto wściekłe spojrzenie poszło w niepamięć. W duszy jednak dziewczyna starała się ukryć tą minimalną radość.
- Rzadko kiedy tutaj spotyka się osoby, które niosą pomoc praktycznie bezinteresownie. Niezbyt często odwiedzasz te tereny, czyż nie? - spytała z ciekawości, kiedy ta zwijała swoją narzutę w rulon. Chwilę potem nawet odczuła, że jej noga poszła trochę do góry. I tak właśnie noga Eth została prowizorycznie opatrzona... Choć słowo "prowizorycznie" troszkę nie pasowało. Jak na standardy Desperacji, była to całkiem porządna robota, przynajmniej tak sądziła białowłosa. Potem spojrzała na księgę, aby wiedzieć, jak się odezwać do jej towarzyszki. "Dzieciaku", "aniele" czy "dziewczynko" jakoś za bardzo jej nie pasowało. Wolała użyć imienia.
- Jesteś... Amai Niji, tak? - zadała kolejne pytanie, zamykając księgę. Cały czas była ciekawa, jakim cudem ktoś jej pokroju znajdować się w Apogeum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 16:11  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Nie wiedziała, czy robiła dobrze, mimo to starała się jak mogła, by uratować nogę nieznajomej. Nawet nie zastanawiała się, co mogłaby dostać w zamian. Jej instynkt anioła wziął teraz górę, przez co nie mogła przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy. Nawet jeśli dziewczyna siedząca obok niej wcale człowiekiem nie była.
Całe szczęście, dziewczyna nie protestowała, gdy zbliżyła zaostrzone pióro do jej ciała. Cóż, możliwe, że nie miała pojęcia, jakie ono jest, albo też postanowiła jej zaufać, przynajmniej na tyle, by dziewczynka mogła robić swoje. Dobrze, że niczego nie utrudniała, przez co dość szybko mogła uporać się z zadaniem. Już po wszystkim odłożyła pióro obok torebki, wcześniej jeszcze wypruwając za jego pomocą resztki odciętego paska, by ze zwykłej torebki na ramię zrobić zgrabną kopertówkę. W końcu jeszcze jakoś musiała wrócić do domu, prawda? A dziwne by było, gdyby pojawiła się w M-3 z obszarpaną torebką. I tak już wybrudziła swoją ulubioną narzutkę... Miejmy nadzieję, że uda jej się ją doczyścić.
- Nie. Przyszłam tu.. W interesach. - Odpowiedziała ostrożnie, wciąż dłubiąc przy torebce. W końcu odłożyła ją, w miarę zadowolona z efektu swoich działań. Przynajmniej tym razem była zadowolona, że ma takie drobne palce i szybko wypruła zbędne nitki. - A Ty powinnaś jak najszybciej udać się do profesjonalnego lekarza. Oczywiście, jak już przestanie padać. - Dodała jeszcze, odkładając torebkę na bok. Raczej nie sądziła, by dziewczyna chciała ją okraść. Zresztą, nie miała tam nic wartościowego. O właśnie. Akurat jej się przypomniało.
Zatknęła pióro za ucho, uważając, żeby się nie pokaleczyć. Bądź co bądź, było całkiem ostre, więc nie trudno było o zranienie się. Ponownie sięgnęła do torebki, wyciągając z niej paczkę żelek. Ostrożnie, by niczego nie rozsypać, otworzyła ją i już miała podsunąć nieznajomej, gdy ta zamknęła swoją dziwną księgę i zwróciła się do niej po imieniu.
Zamarła w pół ruchu, przyglądając się jej podejrzliwie. Skąd niby wiedziała, jak się nazywa? Czyżby ta księga miała jakieś magiczne możliwości? Może to był artefakt, taki, jak jej bransoletka? Poczuła dreszcz wędrujący do kostki, na której miała ozdobę, powstrzymując się od sięgnięcia do niej dłonią. I tak była schowana pod rajtuzkami, więc nie było jej widać.
- Uhm, zgadza się. A Ty? - Spytała ostrożnie, podsuwając jej paczkę żelek w zachęcającym geście. Mimo wszystko nie chciała jej skrzywdzić, a teraz chyba przyda się, jeżeli zje coś, co zawiera w sobie dużo cukru. A przynajmniej tak jej się wydawało. Zresztą, może ta książka to była tylko zwykła książka, a nieznajoma po prostu kojarzy ją, gdyż jest jednym z trzech dyktatorów, nawet jeśli za nią oficjalnie rządzi zautomatyzowana matka. Nie było więc większych podstaw do niepokoju, prawda...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.14 17:24  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Jeżeli nie zaliczasz się do zdrowych, to chętnie przyjmujesz pomoc, nawet wtedy, kiedy tak właściwie narzekasz, gryziesz jak pies i nie chcesz, aby ktoś nieznajomy bawił się w lekarza. Ale tak naprawdę każdy by jej chciał. Gdyby Desperacja nie była taka zdradliwa... No, wtedy potencjalne dobre istotki miałyby więcej możliwości. Nie każdy daje innym możliwość podejścia zbyt blisko. Nawet piórem anioła. Gdyby nie książka Ethel i fakt, że Niji wyrwała je na oczach białowłosej, to ta pomyślałaby, że ma coś nie tak z głową i rzuciła się na biednego anioła tylko po to, by dorwać jedno piórko. Zachowanie godne naukowców, którzy chowają się za murami i czekają, aż dostaną królika doświadczalnego. Bleh. To chyba najgorsze, co może Cię spotkać. Chodzisz sobie, podziwiasz wspaniałą jak cholera Desperację. Nagle trafiasz na S.SPEC i już wiesz, że dzień miło się nie skończy. Przepełnia Cię jakaś głupia pewność siebie przez którą atakujesz wojskowych lub wiejesz w Trybie Natychmiastowym. Pierwsza wersja zawsze kończy się źle. Kilka jej celów miało (nie)przyjemność spotkać się z ludźmi, którym piorą mózg tak długo, aż się wreszcie da nimi grać. Niczym kukiełkami. A potem dostajesz o jeden strzał za dużo i budzisz się jako duszek. Ale to i tak jest lepsze niż pobudka w mieście i uczucie, że Twoją wolność szlag trafił.
Ethel uniosła brew do góry. W interesach, co? Jakkolwiek podejrzanie by to nie zabrzmiało, informatorka nie powinna się niczemu dziwić. Tutaj co chwila ktoś łazi w celach załatwienia jakiejś sprawy. Bardziej dziwił fakt, że chciała to zrobić istotka dosyć anielska, wyglądająca jak mieszczuch. W dodatku taka młoda, przynajmniej ciałem. Druga część zdania natomiast wywołała u informatorki jakiś głupi uśmieszek. Lekarza? Fachowca? Cholera, nie miała u nich ani jednego długu, nie miała jak do nich iść. A więcej długów jak na razie jej nie potrzeba. Przez chwilę jednak coś jej przemknęło przez głowę.
Czy ona sądziła, że Eth jest człowiekiem? Może myślała, że została wywalona? Albo wyszła i rozwaliła się na pierwszym lepszym zakręcie? Niewątpliwie to stawiało informatorkę w niezbyt wygodnej pozycji. Nie wiedząc, jak wygląda życie mieszczucha, musiała przynajmniej udawać, że jest w miarę normalna. Na szczęście atak miała chwilę temu, więc nie wpadnie po drodze, psując jej całą grę. Tyle dobrego.
- Postaram się. - dziewczyna kiwnęła głową i przymknęła na chwilę oczy. Nie, serio była ciekawa, co Niji o niej sądziła. Za kogo ją przynajmniej miała. Każdy ma inną opinię i nie zawsze jest ona zgodna z tym, jak to jest naprawdę. Ach, zawodzie, czemu tak bardzo każesz jej interesować się nawet najmniejszą rzeczą?
Reakcja anielicy (a może po prostu aniołka?) lekko ją rozbawiła. Taak, to było świetne. Każdy inaczej ukazywał swoje zdziwienie. Choć nie tylko to. Jedni się denerwowali, drudzy podejrzewali o nie wiadomo co... A Eth po prostu szpanowała książką. Szkoda, że nie miała przy sobie aparatu - mogłaby robić im zdjęcia na pamiątkę.
- Ethel. - odpowiedziała na pytanie, po czym spojrzała na dziewczynkę. - Z góry mówię, że mam u Ciebie dług. Jakbyś miała w czymś problem, wiesz już, do kogo "dzwonić". Tylko bez dziwnych pomysłów.
Cóż, miała nadzieję, że Niji nie była aż tak pomysłowa. Gdyby tylko wiedziała, że może się ostro mylić... W końcu rozmawiała z kimś, kto w mieście był dosyć ważny. Niewiedza potrafi wkopać Cię bezlitośnie do grobu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.14 15:03  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Nigdy nie lubiła Desperacji. Nazwa była naprawdę adekwatna, pełno tu było mętów i szumowin różnej maści, którzy tylko czyhali, by zaciągnąć ją gdzieś w ciemny zaułek. I, wbrew pozorom, jej niewinny wygląd wcale nie stanowił jakiejś szczególnej ochrony przed niecnymi i nie do końca moralnymi zamiarami. Ale skrzydła już owszem.
Nie zwróciła uwagi na zdziwienie nieznajomej, po części też dlatego, że była zajęta innymi sprawami. Noga była teraz o wiele ważniejsza od jakichś tam uniesionych brwi czy powątpiewającego spojrzenia. Tak, miała w Desperacji swoje interesy, którymi niekoniecznie musiała dzielić się z ledwo poznaną osobą. Szczególnie, że wyglądało na to, iż nieznajoma i tak wiedziała o niej całkiem sporo. Swoją drogą, przydatna umiejętność.
Rzecz jasna, nawet przez myśl jej nie przemknęło, że ma do czynienia z osobą dotkniętą wirusem. Dla niej była po prostu ranną dziewczyną, która potrzebowała pomocy. Jej anielskie serce nie mogło przejść koło tego obojętnie, szczególnie, że już i tak znalazła się w tym samym miejscu, co ona. Mogła więc odrobinę jej pomóc, prawda?
Choć tak naprawdę powinna była ją zabić.
Zaimponowała jej jednak swoimi umiejętnościami. Lepiej by było mieć ją po swojej stronie. Wyciąganie informacji o niewygodnych osobach byłoby bardzo przydatne, szczególnie w jej sytuacji, gdzie zewsząd była narażona na ataki. Mimo swojej władzy, nie była bezpieczna, a Takara nie zawsze mogła uchronić ją przed zagrożeniem. Szczególnie ze strony Cronusa... On wyjątkowo jej się nie podobał i zamierzała mu się przyjrzeć w niedalekiej przyszłości. Na razie jednak musiała przeczekać deszcz.
Potrząsnęła ponownie paczką z żelek, przysuwając ją bliżej nieznajomej, widząc, że ta najwyraźniej jej nie zauważyła. Gdy już wzięła gumowego miśka (lub nie), sama również się poczęstowała, wrzucając żelka do ust i żując go dosyć intensywnie. Wciąż przyglądała się dziewczynie, nie wiedząc, co o niej myśleć. Coś jej nie pasowało w jej postawie, wizerunku, we wszystkim, nie miała jednak pojęcia, co to by mogło być. Po prostu, coś było ostro nie tak. Na chwilę obecną jednak czuła się względnie bezpieczna. Dziewczyna mówiła coś o długach, więc było mało prawdopodobne, że po tym wszystkim po prostu ją zabije. Zresztą, Niji umiała się bronić. Skrzydła wciąż delikatnie poruszały się z każdym, nawet najmniejszym ruchem dziewczynki, gotowe w każdej chwili, by zrobić użytek z ich właściwości. Gdyby Ethel postanowiła ją zaatakować, nie miałaby skrupułów.
- Zapamiętam to sobie. - Powiedziała, pakując kolejnego miśka do ust. Brzmiało to tak, jakby nie bardzo ją to obeszło, w głowie jednak układała plan, jak najefektywniej wykorzystać umiejętności nowo poznanej. Ethel... Warto chyba zapamiętać to imię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.14 16:55  •  Bezpańska kryjówka  - Page 3 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Desperacja jednak potrafiła ukazać coś, czego miastowi, kryjący się za murami, nigdy nie uświadczą. Wiecie o co chodzi, drodzy państwo? Nie? Chodzi o życie. Cholernie niebezpieczne, kopie w cztery litery co chwila i nie planuje dawać Ci nagród za jeden dzień więcej, ale jednak... Coś się dzieje. Rutyny tutaj raczej nie uświadczysz. Jednego dnia będzie spokojnie, tylko pogodę szlag trafi, drugiego spotkasz całkiem ciekawą odmianę rośliny, a po wskazaniu jej możesz otrzymać całkiem niezłą zapłatę, trzeciego trafisz na zagubione wojsko... Przykłady można wymieniać w nieskończoność. Narzeka się, jak to tutaj źle, ale jeżeli Ethel miałaby być szczera, to w pewnych momentach jest w stanie docenić to brudne, niebezpieczne miejsce, które jednak nie zabiera Ci wolności. A w mieście? Kontrolują Cię prawie cały czas. Jest zbyt cudownie.
Jej niezwykle głębokie przemyślenia dotyczące Desperacji przerwało machanie jakąś paczką przed oczami. Dopiero teraz zauważyła bliżej niezidentyfikowane miśki, które najpewniej się jadło. Wzięła jednego i przyjrzała mu się tak, jakby bardziej ciekawił ją możliwy smak, a nie to, czym tak naprawdę jest. A co to za cholera?  - pomyślała sobie nasza wcale nie lekko opóźniona w rozwoju białowłosa. Zauważyła, że jej towarzyszka zjadała je bez większych problemów, więc szansa, że je po drodze zatruła znacząco spadła. A nie wiedziała, do którego z nich dorwie się informatorka, więc doszło do kolejnego spadku niebezpieczeństwa. To chyba były jakieś słodycze. Przynajmniej zaliczało się do jedzenia. Upewniwszy się, że spożycie go nie poniesie ze sobą jakiś problemów, ugryzła głowę miśka. Całkiem słodkie... Dobre do żucia. Choć to nie to samo, co guma. Raczej można to było przełknąć bez historyjek typu "Bo Ci się gdzieś tam przyklei!". Całkiem dobre. Owocowe. Eth kiwnęła lekko głową, jakby do siebie, po czym reszta żelka powędrowała do jej ust. Cholera, to było zbyt dobre. A rzadko kiedy spotyka się tutaj coś dobrego i słodkiego. Szkoda. Może kiedyś znajdzie kogoś, kto będzie na tyle szalony, aby wpieprzyć się do miasta i zakupić odrobinę tego dobra.
Zaraz po tym zadała sobie dwa pytania, na które nadal nie mogła znaleźć odpowiedzi. Primo, nadal nie mogła wyczaić, jakim cudem anioł wyglądał na co najwyżej pięciolatkę i co mógł robić w Desperacji. Spytać się nie mogła, bo nie wypadało i raczej odpowiedzi by nie uzyskała. Dwa... Nie powinno to być nic dziwnego, ale ciekawa była, z kim tak naprawdę rozmawia. Szkoda, że jej książka nie była w stanie jej powiedzieć, w jakiej organizacji siedzi jej rozmówca. Gdyby wyszło na jaw, że rozmawia z kimś ze S.SPECu, to by się dosyć nieciekawie zrobiło. Ktoś od nich miałby ratować byle jaką szumowinę z Desperacji? Co, może jeszcze ktoś z góry?
Choć to by mogło pasować. Dlaczego? Może szukają kolejnych królików. Dwa... Im więcej osób czymś włada, tym chętniej sięgają po pomoc w celach wykopania swoich rywali. Może... Może Niji była stróżem kogoś, kto był tam dosyć wysoko? Albo rodzina? Znajomi? Dług? Ostatnia możliwość - Eth jest jeszcze pod takim wpływem wirusa, że już nawet powoli wyobraźnię jej dziko wykrzywia. Nie... Taką dziewczynkę ciężko było zaliczyć nawet do znajomych przyjaciół kolegów Twojego dalekiego krewnego. Ale coś i tak jej nie pasowało. Krzyczało gdzieś tam w tle, że zaliczać tego dzieciaka do nieszkodliwych to jedna z gorszych możliwości.
- Jak sobie radzi miasto? Były tam ostatnio jakieś problemy? - spytała w pewnym momencie. Z czystej ciekawości. Nie miała okazji się tam czasem wpakować, więc jedynym źródłem była potencjalna miastowa...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach