Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 26.03.14 2:00  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Dobra, dość tego. Zabawa z zakrywaniem oczu jest fajna i w ogóle, pobudza zmysły i te sprawy, ale w tym momencie nie to mu było w głowie. Pierwszy raz w swoim krótkim życiu jest tak blisko z jakąkolwiek istotą, więc wolał wszystko widzieć. Zwłaszcza, że atmosfera stawała się coraz gorętsza, a on powoli tracił cierpliwość do narastającej ciekawości. Podhaczył pazurem materiał i szybkich ruchem zdjął go oraz odrzucił na bok. Okalał spojrzeniem półnagie ciało Jonathana, co było kolejnym stymulantem. Teraz zwrócił uwagę na ślady krwi na jego ramieniu, a także swoim ciele, ale zignorował je. Już nawet ból nie grał roli, choć mrowienie pochodzące od ran wciąż sprawiało mu swego rodzaju przyjemność.
"Długo na to czekałem."
Naprawdę? Kot na chwilę, dosłownie na sekundę zatrzymał się we wszystkim, co aktualnie robił, aby przetrawić tę informację. Nie wiedział jak to przyjąć, ale nie miało to znaczenia, bo bez względu na wszystko i tak by milczał. I tak też się stało. Po tej sekundzie zawahania wrócił do poprzedniej czynności, jaką było pieszczenie szyi kochanka, lecz nie trwało to długo. Zaraz Jace odwzajemnił się, atakując ponownie poranione ramię kocura. I wtedy zrobił coś za co normalnie chłopak wydrapałby oczy - oczywiście w przenośni - lecz w tym momencie spotęgowało to tylko doznania. Wzdrygnął się, gdy dłoń jasnowłosego ścisnęła ogon. Poczuł jak z jego ciała w jednej chwili uchodzą siły, co zaowocowało tym, iż odchylił głowę i westchnął głośniej. I jeszcze jakby tego było mało, to partner postanowił podrażnić jego przyrodzenie. To połączenie wprawiło jego ciało w silne drżenie, doprowadzając do tego, że musiał przysłonić dłonią usta, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Rudy spojrzał na twarz swojego pana i docisnął rękę do wewnętrznej strony jego uda. Stamtąd przesunął ją na krocze, gdzie przez chwilę masował. Wtem dopadł do paska spodni i zagryzając wargę odpiął go, by zaraz zająć się rozporkiem. Wsunął dłoń pod materiał, uważając przy tym, aby nie wbić szponów tam, gdzie nie trzeba i ujął weń jego członek. Mruknął, zaciskając na nim palce i oparł czoło o jego bark, uprzednio składając na nim kilka pocałunków.
- Z chęcią. - odpowiedział cicho i nieco ochryple, bo przez całą tą ekscytację zapomniał o nawilżaniu własnego gardła. Wolną dłonią przesunął po jego biodrze, po czym skierował ją na pośladek, zsuwając przy tym jego spodnie niżej. Ta sama dłoń powoli przejechała wzdłuż karku w górę i chwyciła za białe kłaki, za które zaraz lekko szarpnął. Wtem chwycił go za ramię i pociągnął w swoją stronę, by w końcu uderzyć plecami o zimne podłoże i tym samym zmusić wilczura do zawiśnięcia nad nim. Chwycił go za włosy i przyciągnął bliżej, po czym wpił się w jego wargi gorącym pocałunkiem. Druga dłoń nie przestawała pieścić jego męskości nawet na chwilę, masując ją i drażniąc główkę opuszkami palców.
Zamierzał mu się oddać całkowicie, co zresztą było wiadome już od jakiegoś czasu. Co się jednak stało z tym całym zawstydzeniem i niewinnością? Rzekłbym, że poszło się jebać, ale to nieprawda. Rumieńców na twarzy kotopodobnego nie było widać w nikłym świetle, jakie dawało ognisko, a nad zachowaniami zwyczajnie w świecie panował. Przynajmniej na razie, bo podejrzewam, że wkrótce i to się zmieni, a na miejsce złudnej pewności siebie wstąpi lekkie zażenowanie. Ale hej, polecam, bo to byłoby słodkie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.14 11:58  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Na dobrą sprawę, wszystko mu było jedno, czy Yunosuke miał zasłonięte oczy, czy wprost przeciwnie. Opaska była potrzebna tylko w jednym celu, na niespełna siedem sekund. Jej dalsza funkcja zmalała wraz z kolejnymi ugryzieniami. Gdy czarny materiał uderzył o ziemię, rozprysnął się na malutkie kawałki i wyparował jak mgła, pozostawiając po sobie tylko złudne wspomnienie.
Westchnienie, które wydusił z gardła kotołaka tylko pobudziło młody umysł. Chciał usłyszeć więcej dźwięków mieszających się elementów. Rozkoszy i bólu. Miłości i nienawiści. Aż prosiło się, by raz jeszcze chwycić ogon, przesunąć paznokciami wzdłuż niego, ugryźć, rozszarpać, zmiażdżyć...
Stop.
Ciepłe powietrze uderzyło jego ramię, by zaraz później poczuć delikatny, nikły ciężar. Niepewność, jaka charakteryzowała kotołaka wydawała mu się z pewnej perspektywy niepojęcie urocza. Skoro miał do czynienia z Growlithe'em od dobrych paru – kurwa-aż-tylu – lat, dlaczego wciąż się przy nim kulił? Sama ta sytuacja pokazywała, jak wiele jest w stanie zrobić Jonathan, do jak radykalnych środków się posunąć.
I to tylko po to, aby wspomnienie o niedoszłym gwałcicielu, zostało wywalone z umysłu pupila. Spomiędzy ust wyrwało się ciężkie westchnienie, gdy kotołak zaczął masować jego krocze. Już wystarczająco pobudzony członek pulsował bólem, który rozprowadził się po całym ciele, roztrzaskując spokój na miliony kawałeczków.
„Z chęcią”.
Bez żadnego oporu pozwolił na zmianę pozycji. Puścił jego członek, ze względu na mus podtrzymania ciężaru ciała. Przypadkowe przygniecenie partnera podczas stosunku nie było romantyczne, Grow. Druga ręka na moment odstąpiła od swojego zadania, by opuszkami palców wspiąć się od łokcia, po dłoń kotowatego, ostatecznie wbijając się paznokciami w jego palce. Z pomrukiem przyjemności, oderwał jego rękę od nabrzmiałego członka, przez chwilę badał skrawek jego dłoni, by za moment ulokować ją na penisie kotołaka. Zacisnął tam palcami jego palce i – nie odejmując swojej dłoni – machinalnymi ruchami zapoczątkował pierwsze ruchy masturbacji.
Pocałunki, jakimi Yunosuke go obdarowywał były coraz śmielsze, a agresja jaka wkradała się w ruchy Jonathana, tylko potęgowała ich namiętność. Dwa złączone ze sobą ciała, w akompaniamencie nierównych uderzeń obu serc. Pożądanie było jednak silniejsze od cierpliwości. Nie bawił się w ckliwe gesty, obiecujące słowa. Oddech nabrał ciężkości, dokładnie w chwili, w której Growlithe przesunął rękę z powrotem na blade udo Yunosuke, odchylił je na bok i wszedł w niego gwałtownie, wyszarpując ostatnie resztki godności, jakie tylko mógłby posiadać partner.
Nie dając kotu choćby chwili na przygotowanie się, zaczął się w nim prędko poruszać. Nie baczył na cierpienie, gdy rozrywał kolejne fragmenty dziewictwa, ani na pulsujące rany po kłach czy pazurach. Nawet teraz w miejscu, w którym zaciskał palce, pojawiły się sine ślady. Pochylił głowę do przodu, opierając gorący policzek o polik kochanka. Białe włosy łaskotały w twarz, szyję i ramię, podczas kolejnych gwałtownych ruchów. Usta co jakiś czas muskały odsłonięte ramię, ale była to prędzej rola przypadku niż postanowienia. Dźwięk ciężkiego oddechu błyskawicznie dotarł do uszu kotowatego.
Wsunął dłoń w wolną rękę Yunosuke i splótł ich palce tuż nad jego podrygującą głową, podczas gdy wchodził w niego coraz głębiej i z coraz to mniejszą wahliwością.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.14 1:09  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Na wstępie: znowu zjebałem. Nie odpisałem od razu, bo nie mogłem i zamiast zabrać się za to od razu to postanowiłem się opieprzać. Ale koniec tego dobrego. Nigdy nie powinienem odkładać na bok postów, w których chodzi o seks. Albo już nawet nie chodzi o seks, a o to, że Yunosuke w końcu stanie się stuprocentową szmatą, czyli tym, kim powinien być od początku. Tak, nareszcie. Ale zacznijmy od początku, bo przecież to wszystko trzeba pięknie opisać. Ah, jakże miło. Lanie wody też jest miłe, ale może jednak już zakręcę ten kran. Joł.
Na chwilę odstąpił od swoich zaborczych pocałunków, aby westchnąć cicho. Spojrzał przelotnie w oczy wilczura, gdy jego palce zaciskały się na dłoni kota. Cisza, która wisiała pomiędzy nimi wyrażała znacznie więcej niż mogłyby to zrobić jakiekolwiek słowa. I odłóżmy na bok to, że milczenie jest złotem. Po prostu w tej chwili nie potrzebowali niczego więcej, bo wszystko wyrażały ich czyny, spojrzenia, oddechy... Młody nie liczył na cień romantyzmu ze strony jasnowłosego, naprawdę. Nie oczekiwał po nim, że po wszystkim zostanie ucałowany w czółko. Równie dobrze wilk mógłby go porzucić i odejść bez słowa, aby zająć się swoimi sprawami. Ale to nie było teraz istotne. Ważne było to, co zaraz miało nastąpić. Chłopak drgnął instynktownie, czując dłoń na swoim udzie i zawczasu zagryzł rozerwaną wargę. Jednakże nawet ten czyn nie powstrzymał krótkiego jęku, który wyrwał się z jego ust, wraz z momentem, w którym Jonathan rozszarpał cnotę chłopaczyny. Syknął przeciągle i odchylił głowę, starając się nieco uspokoić oddech i serce, które lada chwila mogłoby wyrwać mu się z piersi. Nie bolało aż tak strasznie, nie jego, ale potrzebował chwili, aby przyzwyczaić się do dziwnego uczucia, jakie ogarnęło jego wątłe ciało. Tej chwili jednak nie dostał. Następne pchnięcia były nieco bardziej bolesne, choć i to w końcu przeminęło. Drżał przytłoczony - osobliwą, acz pociągającą - prezencją swojego pana, jego dominacją oraz zdecydowaniem. Zacisnął palce na swoim członku, nawet nie zważając na własne pazury. Na moment zapomniał jak się oddycha, co zaowocowało nagłym haustem powietrza i głośnym westchnieniem. Drugą dłonią zasłonił usta, gdy w kącikach oczu zebrały się ledwo widoczne perełki, połyskujące w nikłym świetle płomieni. Yunosuke zamknął mocno oczy, ale zaraz je otworzył tylko po to, aby uchwycić moment, w którym chłopak pochylał się nad nim bardziej. Przez jakiś czas zaciskał palce na jego paliczkach, trzymając go mocno za rękę, ale w końcu się uwolnił. Ramię powędrowało wokół jego osoby, a dłoń wplotła się w jasne włosy. Chwycił je w garść i pociągnął lekko, przytulając się policzkiem do policzka partnera. Co jakiś czas szarpał kłem poranioną wargę, starał się nie być zbyt głośnym, a właściwie ograniczał się jedynie do westchnień. Przytknął usta do brzegu ucha kochanka, które raczył ciepłym oddechem i cichymi syknięciami. Dłoń, która dotychczas zaciskała się na męskości rudzielca odpuściła i powędrowała wyżej. Nie potrafił nawet myśleć o zaspokajaniu siebie, gdy w zupełności wystarczyły mu ruchy Growlithe'a. Przesunął szponami po jego boku i wbił je delikatnie na wysokości żeber, żeby zaraz gwałtownie zjechać niżej i pozostawić po sobie czerwone ślady. Nogi rozłożył nieco bardziej, tym samym ułatwiając mu jeszcze silniejsze ruchy. I nie przeszkadzał mu już ani ból, ani to dziwne uczucie. Do obu zdążył się przyzwyczaić, a emocje związane z tą sytuacją (których okazywanie przychodzi mu z tak ogromnym trudem) przejmowały górę. W pewnym momencie objął mocno wilczura i przylgnął do jego ciała, zupełnie jakby chciał go tylko dla siebie. Zaciągnął się mocno jego zapachem pomiędzy westchnieniami i próbami złapania oddechu.
Możliwe, że w tej chwili pragnął go mocniej niż mogłoby się zdawać. A nawet nie możliwe. Tak po prostu było.
Mój Jonathan. Mój pan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.14 17:19  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Uszy drgały pośpiesznie wyłapując każde, choćby najdrobniejsze westchnięcie Yunosuke. Brak jakichkolwiek protestów z jego strony – brak błagań, próśb ani wygrażania się. Jak tu więc być delikatnym?
Słodkie oczywistości, jakie wygrawerowały się na ich ciałach i brak konieczności wyrzucania z siebie kolejnych strumieni słów... Dokładnie o to chodziło. By nie dyktować sobie warunków, a po prostu je znać. Nie wahaj się, nie zastanawiaj, krzycz aż zedrzesz gardło, jęcz aż braknie tchu, rozłóż nogi szerzej, bardziej, namiętniej, użycz swoich ust,  swojej duszy, ciała. Pierdolona dziwka.
Palce zbadały choćby najmniejszy skrawek jego ciała. Od przeczesania krwistych kosmyków, po kark, klatkę piersiową, sutki, brzuch, na ogonie kończąc, gdzie zresztą zatrzymał się na o wiele dłuższą chwilę, wiedząc, jak uległe staje się to drżące, bezbronne ciało, za każdym razem, gdy się je tam dotyka.
Ciemnoczerwone znaki wykwitły spod palców Growlithe'a zaciśniętych na nieszczęsnym udzie Yunosuke, tylko po to, by dać kotu do zrozumienia, że nie ma nawet co myśleć o skuleniu nóg. Przy akompaniamencie westchnięć, oddechów i jęków, Jonathan w końcu wszedł w niego jeszcze głębiej, zagryzając delikatnie zęby na wystarczająco poranionym ramieniu kochanka, a ostatni dreszcz, jaki nim wstrząsnął, oznajmił kres szczytowania. Doszedł w nim, dopiero po chwili wyciągając członek za którym wciąż ciągnęła się cienka lina lepkiej, białej cieczy.
Growlithe oddychał ciężko, wysuwając zęby ze skóry Yunosuke. Ucałował to miejsce czule, by zaraz musnąć wargami jego żuchwę, później policzek, przesunąć po dolnej wardze językiem i nie bacząc na metaliczny posmak, raz jeszcze skosztował drobnych, poszarpanych przez kły ust. Palce w tym czasie odgarnęły rudy kosmyk z jego policzka, na którym próżno było doszukiwać się czerwonych oznak podniecenia.
Już tak. Już twój.
Już żaden pieprzony frajer, żadna napalona pierdoła, dosłownie nikt nie odbierze mu tego, co od początku było własnością Jonathana. Białowłosy, przesunął nosem po policzku sługi, z satysfakcją uspokajając rozszalałe z emocji serce.
- Możesz się pieprzyć z kim chcesz i na takich warunkach, jakie ci się podobają – wychrypiał, wysuwając język, by zlizać nadmiar czerwonej cieczy z kąsanego ramienia Yunosuke, który pewnie nawet nie wiedział, ile energii i życia to daje. Chłopak o białych włosach przesunął raz jeszcze opuszkami palców, wzdłuż boku kotowatego, zatrzymując się na wciąż rozkraczonych nogach. Zbadał fioletowe siniaki po wewnętrznej stronie ud, sprawdzając tylko, czy nie rozdrapał skóry, nie zepsuł zbytnio ulubionej zabawki. Najwidoczniej nie, skoro za moment podniósł głowę, by móc spojrzeć Yunosuke prosto w oczy. - Możesz być nawet zawodową dziwką, która daje każdemu, kto ładnie poprosi. Po tym, na co dzisiaj pozwoliłeś - jaką zgodę mi dałeś, by zedrzeć z ciebie wszystkie cząstki godności, zmusić do jęku i sponiewierać, poznać słabe punkty, wady, defekty, wszystko co najgorsze - niech ci się jednak nie wydaje, że to cokolwiek zmienia. Wyrżnę każdego, kogo dopuścisz do siebie równie blisko, byś w spokoju mógł zarastać w swojej brudnej norze razem z ich głowami. Będę to robił za każdym razem i tak długo, aż nauczysz się przychodzić tylko do mnie.
Po tych słowach jego głowa ponownie opadła na bok kotowatego, Growlithe oparł się czołem o zdrowe ramię chłopaka, wdychając jego zapach. Nagle wstrząsnął nim niewytłumaczalny dreszcz, przy jednoczesnym krótkim wyrywie śmiechu, który opuścił jego usta. Zachichotał pod nosem, jak człowiek, który dostał swoim celem prosto w łeb, a dopiero teraz zorientował się, że powinien był w porę się odwrócić i złapać go do rąk.
- Jest coś jeszcze, czego chcę – odezwał się z tą samą, przeklętą pewnością, że i tak to dostanie. - Wezmę to w swoim czasie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.14 1:05  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Zmysły szalały i nie potrafił już ogarnąć wszystkiego co się dzieje. Uczucie bólu, rozkoszy, ekscytacji i spokoju zarazem mieszały się w nieokreśloną całość, która dawała niesamowicie dużo przyjemności, a jednak pozostawiała po sobie pewien posmak. Chłopak obejmował mocno swojego pana, czując jak pochłaniany się przez pożądanie. Jego, ale także swoje. Wiedział, że nie oddałby się w ten sposób nikomu innemu na świecie. Nie z własnej woli. On mógł wszystko. Jego pan mógł go bić, plugawić, szmacić, mógł robić z jego ciałem i duszą co tylko mu się podoba. To jemu Yunosuke był całkowicie podporządkowany duchowo i fizycznie. To do niego należały łzy, które teraz spłynęły po lekko zaczerwienionych policzkach. Nie był przyzwyczajony do tak częstego używania ust. Z czasem jęki ucichły, w gardle mu koszmarnie zaschło, a sił miał coraz mniej. W dodatku dłonie wilczura nie dawały mu spokoju, to dotykając go gdzieś, to łapiąc za nieszczęsny ogon. Cholerne najwrażliwsze miejsce w jego ciele. Odchylał głowę za każdym razem, gdy wzdłuż kręgosłupa przebiegał niesamowity dreszcz. Co jakiś czas wbijał pazury w ciało kochanka, ale nie robił mu krzywdy. Przyciskał kły do swoich warg, ale nie rozszarpywał bardziej rany. Powoli opadał z sił, ale jednocześnie czuł, że coś się zbliża. I wiedział też, że dotyczy to jego partnera. Obejmował go i przyciągał do siebie, zupełnie jakby chciał zamknąć go w tej chwili i na zawsze pozostawić w swoich ramionach. W końcu zadrżał, bardzo mocno. Zamknął oczy i niezdarnie złapał haust powietrza. Niemy krzyk wydostał się z jego gardła, gdy jasnowłosy szczytował w jego wnętrzu. Ale nie był jedynym, który doznał spełnienia. Aż dziwne, że kot wytrzymał tak długo. Nasienie spłynęło po bladym brzuchu, gdy klatka piersiowa unosiła się w nierównym tempie, a organizm próbował się uspokoić. Czerwone oczy wyłapały jak sylwetka ukochanego bezszelestnie odsuwa się. Koniec.
Obdarty ze wszelkich resztek godności i całkowicie zdewastowany w każdym aspekcie swojego istnienia spoglądał jak wargi Jonathana poruszają się. Na krótki moment rzeczywistość przestała istnieć. Dopiero po chwili dotarły do niego wypowiadane słowa. Przesunął spojrzeniem po jego twarzy. Dostał pozwolenie? Na co? Ah, tak... Drobne ciało drgnęło. Chłód podłoża zaczynał dawać się we znaki, trzaskanie ognia dopiero teraz stało się dla niego słyszalne. Rany dopiero teraz zaczęły boleć. Przesunął palcami po rozranionych ustach, milcząc. To nie koniec, usłyszy coś jeszcze. I usłyszał.
"Wyrżnę każdego, kogo dopuścisz do siebie równie blisko..."
Zabrzmiało jak... groźba. Ale bardzo uprzejma groźba. Niedorzeczne? Możliwe. Nie w przypadku tego chłopaka. Dla niego najgorsze przekleństwa mogły brzmieć jak piękne poematy, jeśli były wypowiadane przez odpowiednią osobę. A wilk był tą jedyną odpowiednią osobą. Tylko jemu pozwoli na dosłownie wszystko wobec swojej osoby. Jednak wciąż milczał. Przechylił głowę, zastanawiając się co takiego mógłby chcieć od niego jego pan. Cóż, to nieważne. I tak to sobie weźmie, więc niechaj tak będzie.
Nagle poczuł się dziwnie. Oczy zaczerwieniły się, usta zadrżały, tak samo jak drobne ramiona. Yunosuke w tym momencie nie myślał zbyt wiele, więc wszystko co teraz się stało było niekontrolowanym impulsem. Zasłonił dłonią twarz i drgnął. I znowu. I kolejny raz. Po chwili w kryjówce rozległo się ciche, cichuteńkie łkanie. Kot przesunął rękę i zasłonił usta, spoglądając na bok. Świeże łzy przyozdobiły jego policzki lśniącymi ścieżkami. W milczeniu walczył ze sobą, aby nie dać się ponieść chwilowej emocji. Nie chciał wybuchać płaczem, nie teraz. Złączył ze sobą uda i podkulił nieco nogi, pochylając twarz, by ukryć swoją zapłakaną mimikę pod czerwonymi pasmami. Słabo wyszło.
Dlaczego? Ponoć kobiety, które mają bardzo dużo stresu w życiu płaczą po stosunku. I nie kontrolują tego. Ich łzy nigdy nie mają konkretnego powodu, to po prostu przychodzi i... jest. W jego przypadku pewnie było podobnie. Kocur może sobie udawać nieczułego, wszystko skrywać w sercu i większość spraw przemilczać, ale nic nie zmieni tego, że wszystko pozostawia po sobie brud. I to ten brud z czasem zmienia się w ciężkie brzemię, które przychodzi mu dźwigać. Trudno, życie bywa kurwą. Szybko otarł twarz, nie chcąc robić scen przy właścicielu. Pokręcił głową i uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak żadne słowa ich nie opuściły. Dopiero po chwili zdołał podnieść wzrok i spojrzeć w dwukolorowe tęczówki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.14 12:43  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
| … co. Jak mogłeś. |


Czując drżenie, uśmiech, dotychczas ozdabiający twarz, zniknął gdzieś w sekundę, pozostawiając po sobie tylko nikłe wspomnienie. Powolnym, wręcz leniwym ruchem wsparł się na łokciu, podniósł głowę i zadzierając ją nieco wyżej, wbił spojrzenie w twarz Yunosuke. Drobne kropelki drążące drogi po policzkach lśniły, odbijając od siebie gorące płomienie ogniska, a każda kolejna powodowała nieznośne uczucie rozdrażnienia, gnieżdżące się gdzieś głęboko tuż pod linią żeber. Dlaczego? Ściśnięty żołądek, uczucie, jakby ktoś bezwzględnie rozszarpywał go od środka cięciami ostrych żyletek. Czymkolwiek było to uczucie, Jonathan ewidentnie go nie chciał. Niecierpliwił się tylko, w którym momencie będzie mógł je rzucić na ziemię i zgnieść butem jak pustą paczkę papierosów.
- Płacz – wyszeptał w końcu cicho, pochylając się nad tą drobną istotą pod sobą, która właśnie się skuliła. Kruchość Yunosuke sprawiała wrażenie, jakby przy gwałtowniejszym ruchu miał się złamać, rozlecieć, rozsypać jak piasek. Mimowolnie wzrok białowłosego padł na rozszarpaną szyję, pogryziony bark. Przesadził? Powinien pomyśleć o tym wcześniej? Stąd ten płacz? Growlithe westchnął cicho, przykładając usta do jego policzka. Wilgotny, słony posmak natychmiast został zignorowany, jakby łez nigdy nie miało być. Pozostało tylko muśnięcie delikatniejsze, od uderzenia motylego skrzydła. Nie rozumiał, dlaczego mimo próby zapewnienia samego siebie o nieistnieniu łez, te jednak faktycznie się pojawiły. Ich widok był ostry, smak intensywny. Prawdziwości nie dało się podważyć. - Yuno. – Tak jakby dźwięk jego imienia miał cokolwiek zmienić... I choć wewnątrz chciał dać mu odpowiednie zapewnienie, w rzeczywistości nie był w stanie wykrztusić z siebie żadnej obietnicy. Nie było pewności, że i następnym razem nie zechce mieć sługi wystarczająco blisko, by usłyszeć jego słodki jęk, poczuć pod sobą prężące się, drżące ciało, widzieć oczy pełne ekscytacji, strachu, oddania i bólu; nie było więc mowy, by zarzekał się o delikatności. „Nigdy nie zrobię nic, wbrew tobie” - to też nie padło z jego strony. Nie było żadnego przepraszam, ani dziękuję, żadnych pytań i ckliwych powiedzeń.
A wystarczyło przecież tak niewiele.
But that dream was never to be fulfilled...
- Przestań – rzucił już ostrzej, gdy rude kosmyki skryły zapłakaną twarz Yunosuke. Przez moment jeszcze wsłuchiwał się w cichutkie łkanie, doskonale wiedząc, że ta cisza jest prezentem specjalnie dla niego. Uniósł jednak wolną dłoń i zacisnął palce na ręce sługi, odsuwając ją od jego buzi. Ujrzał jeszcze, jak w ostatnim momencie pogryzione usta zamykają się, przełykając myśli i skrywając je zbyt głęboko, by Jonathan mógł je usłyszeć. Uścisk mimowolnie stał się mocniejszy, gdy Jace'a ukłuła ostra igła zawodu. Yunosuke znów milczał. A robił to bo tak wypadało. Tak go nauczono.
Zniszczę te pierdolone blokady.
- Nie kryj się przede mną, Yunosuke. – Zreflektował się prędko, wyswobadzając nadgarstek kotołaka z uścisku. Lustrował każdą mokrą ścieżkę, najmniejszy detal ust, zahaczał o czerwone ślepia i ponownie wracał do warg. Przyglądał się mu zdecydowanie zbyt natarczywie, wręcz bezczelnie, ale zainteresowanie wzięło nad nim całkowitą władzę. - Boisz się ze mną rozmawiać? – burknął nagle, ostatecznie krzyżując wzrok ze spojrzeniem kochanka. Do diabła, miał piekielne wrażenie, że tak właśnie było. Palce wolnej ręki przeczesały kosmyki miękkich włosów kotołaka, jakby ten lichy gest cokolwiek miał zmienić – choć według Growlithe'a, owszem. Bezwzględna, świńska ciekawość. To wszystko.
- Brzydzisz się mnie? Tego co zrobiliśmy? Do kurwy, przestań kulić te nogi – warknął gardłowo, wyswobadzając dłoń z włosów w kolorze krwi. Pięść uderzyła w ziemię, tuż przy głowie Yunosuke, zdradzając nagłe zdenerwowanie. Nie miał nawet zamiaru dopuszczać do siebie podobnych myśli, ale rozdarcie kotołaka w jednej chwili przełamało jego pewność. O ile cudze łzy nigdy nie wzbudzały w nim żadnych uczuć, ten krótki akt niespodziewanej słabości wynalazł kolejne „coś”, co zawtórowało w głowie białowłosego, a czego on sam nie był w stanie nawet zidentyfikować. Że może to jednak nie było właściwe. Może zrobił źle? Pomylił się?
Ha, niedoczekanie.
Wziął cichy wdech, który przetrzymał w płucach przez dłuższą chwilę. Segregacja myśli nigdy nie była jego ulubionym zajęciem.
- Choć raz, Yuno. Nie proszę cię, żebyś był pieprzonym speakerem, ale ten jeden raz mógłbyś przestać traktować mnie z lojalną bezwzględnością. Nie boję się ciebie, nie czuję odrazy ani wstydu i oczekuję od ciebie tego samego. Tej jednej nocy możesz być szczery bez konsekwencji. Nie zrobię ci krzywdy większej, niż byłoby to możliwe.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.14 19:56  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Proste pozwolenie sprawiło, że młody pękł. Zaczął trzeć oczy, kiedy łkanie zamieniło się, w cichutkie wycie, twarz zaczerwieniła się, a łzy zaczęły lecieć mocniej. Wyglądał jak istota złamana, choć wcale tak nie było. Był zagubiony. W tej sytuacji, we własnych myślach, we wszystkim. Musiał się uspokoić, nie chciał teraz płakać. Bezradnie ocierał łzy i próbował wyrównać oddech. Nic z tego. Chłopaku, ogarnij się.
"Yuno."
Dźwięk jego imienia jednak coś zmienił. Jest wypowiadane rzadko, więc zawsze zwraca uwagę, gdy uleci z czyichś ust. Chłopak zatrzymał się we wszystkim co robił. Tylko oddech pozostawał nierówny, ramiona mimowolnie drgały. Serce szalało. Zamknięty w zaciszu własnego umysłu przez dłuższą chwilę studiował własne myśli. Sam chciałby wiedzieć co było powodem jego łez. Na pewno nie ból. Kogoś normalnego zadane rany na pewno cholernie by męczyły, ale nie jego. Zwiększona tolerancja skutecznie zagłuszała wszelkie sygnały ciała, że coś jest nie tak. Właściwie nawet nie zwracał uwagi na krew spływającą po jego barku. Nie był to też żal związany z tym, co się stało, co właśnie zrobili. W końcu sam tego chciał. Chciał, żeby to Growlithe był jego pierwszym, bez względu na warunki, okoliczności i konsekwencje. A dlaczegóż to? Nie wiadomo. Może tylko dlatego, że był jego panem. Może coś więcej. Yunosuke czuł się jego własnością i był mu wierny. Dopiero teraz, gdy myślał o tym zauważył jak wiele znaczy dla niego wilczur. Wzdrygnął się. Pozwolił na odsunięcie ręki od jego twarzy, za ściśnięte nadgarstka było dobrym sposobem na ocucenie go. Spojrzał w oczy właściciela, kiedy ten badał wzrokiem zapłakaną twarz kota. I w końcu zatrzymał się na jego tęczówkach. Ten krótki moment wydał mu się... napięty.
Wyswobodzenie. Rudy złapał powietrze, powoli uspokajając swoje emocje. Czas na wyjaśnienia, ale jak mógł wyjaśniać cokolwiek, skoro sam nie znał odpowiedzi? A może znał, ale nie chciał jej do siebie dopuścić? Same niewiadome.
"Boisz się ze mną rozmawiać?"
Nie, to nie tak. Trudna sprawa, on sam nie lubi o tym myśleć, a co dopiero mówić. Młody nie bał się z nim rozmawiać. Po prostu bał się niektórych słów. Miał w zwyczaju wypowiadać się w sposób niezrozumiały dla niektórych i choć Grow często wyłapywał ukryte znaczenia i całkowicie go rozumiał, on nadal bał się i dobierał wyraz odpowiednio, aby coś nie zostało źle odebrane. Po prostu czasem nie wiedział jak powinien się odezwać. Reakcje jego pana momentami bywały zaskakujące i nigdy nie wie czego może się spodziewać. Ale to nie jest to. To nie przez to milczał. Był cicho, bo tym razem to on był powodem. Skonfundował sam siebie. Brawo.
"Brzydzisz się mnie?"
Dość. Pierdolony obiekcie YN003, nakazuję ci się odezwać. Ale on milczał. Wpatrywał się w twarz towarzysza, a blade wargi drżały. Słowa więzły mu w gardle za każdym razem, gdy chciał się odezwać. Próbował zebrać myśli, ale te niesfornie rozsypywały się i tworzyły jeszcze większy bałagan. Nie, tak nie może być. Wysłuchał jego kolejnych słów ze spokojem i przetarł nadgarstkiem twarz. Nadal jednak nie rozumiał co zmusiło go do płaczu.
- Nie. - wyszeptał, przysuwając się bliżej niego. Dotyk ze strony wymordowanego był niezwykłym ukojeniem nerwów, ale potrzebował go więcej. Zwłaszcza w tej chwili. Raz może być egoistyczny, więc niech ten raz nastąpi teraz. Objął ramionami szyję chłopaka i przytulił się do niego ostrożnie. Chude ciało wciąż było nieco roztrzęsione, ale i to miało w końcu się zmienić. Pokręcił głową. - Nie chodzi o ciebie... Jonathan, jesteś cudowny. Nie wiem, po prostu nie mogłem tego powstrzymać. I...
Wstrzymał się od dalszych słów. Nie wiedział czy powinien to mówić. Nie chciał o niczym zapewniać, nie chciał niczego obiecywać. Spodziewał się, że mógłby złamać swoje słowo, bo zawsze było mu ciężko dotrzymywać zobowiązań. Wahał się i było to w nim widać. A może powinien to zrobić? Nawet jeśli potem okazałoby się co innego? Cisza trwała, atmosfera zmieniła się.
- Nieważne. - błąd. - Jonathan, tego wieczora bądź mój. Proszę.
Oparł czoło o jego bark i zaciągnął się zapachem jego skóry. To było jak cholerny narkotyk, który uwielbiał. Mógł się od tego uzależnić bardzo szybko, o ile jeszcze tego nie zrobił. Chciał być z nim bliżej i trwać razem. Chciał... On czegoś chciał. Sam nie wierzył, że staranie się, aby nie być samolubnym jest tak trudne. To nigdy nie było nic złego, choć starał się unikać własnych potrzeb jak tylko się da. Jednakże Wilk obnażył wszystkie jego słabości, widział go w chwili zwątpienia, a do tego znał większość sekretów, drzemiących na dnie zastarzałego serca kocura. Przed nim nie musiał nic ukrywać. Owszem, robił to, ale tylko dlatego, że myślał, iż tak będzie lepiej. Nie będzie. Ale kto mu to udowodni, skoro nikt się o tym nie dowie? Przesunął dłonią po poharatanym boku kochanka i westchnął cicho. Trochę się zapędzili, ale było warto. Nie mógł się jednak powstrzymać.
- Przepraszam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.14 22:21  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Naturalnie. Głupi byłby, gdyby wyszło inaczej. Bardziej czarująco i łatwo. Czego on właściwie się spodziewał? Że pomiędzy jednym, a drugim westchnięciem płaczu, chłopak zarzuci mu ręce na szyję i piśnie prosto do ucha słowa mające zapewnić Growlithe'a, że jednak tym razem się pomylił? Wilkowi by to nawet nie przeszkadzało, pod warunkiem, że nie zostałoby to sprzedane w zbyt uroczej, niewinnej wersji, powodującej produkcję wysokiej jakości cukru. Choć nie liczył na taką zmianę sytuacji, szczególnie dlatego, że nie miał do czynienia z kimś o inteligencji pietruszki (dattassporównanie), to jednak podobna myśl przewinęła mu się przez umysł, w zatrważającym tempie niszcząc wszystkie inne warianty.  Yunosuke jednak wciąż milczał... Bajecznie. W efekcie między nimi zamajaczyła tylko cisza, nasiąknięta wybudzającym się z uśpienia zdenerwowaniem białowłosego młodzieńca. Odwrócił nerwowo głowę na bok z wyrazem nie tyle co niesmaku, a samego zawodu, jaki wyrył się również w jego oczach. Kły wychynęły się spomiędzy warg, gdy Jonathan uchylał usta. Cierpkie słowa ugrzęzły mu jednak w gardle, w chwili, gdy poczuł chude ramiona oplatające szyję, będące ucieleśnieniem najplugawszych myśli, jakie krążyły mu po głowie. Straszne, że był przygotowany na wszystko, tylko nie na to, racja? Drgnął niespokojnie, ale nie przejął się chłodem, jaki go dosięgnął, wraz z tym niezdarnym gestem. Istotna interwencja Yunosuke – tylko tyle trzeba było, by gnieżdżący się głęboko w umyśle gniew rozbił się, jak nic niewarty szklany mur zaatakowany kamieniem. Pojawiła się pierwsza, malutka rysa, przeistoczyła się w sieć, a gdy pajęczyna rozrosła się możliwe jak najmocniej, wszystko pękło, nie pozostawiając po sobie żadnej spójności.
„Nie”.
Puszysta kita drgnęła na dźwięk tego słowa, jakby chłopak czekał tylko na nie. Końcówka ogona przesunęła się powoli, kreśląc w powietrzu nikomu nieznane znaki, a sam  Wo`olfe przylgnął do kocura, ponownie wtulając twarz w zagłębienie między jego szyją, a barkiem. Cichy pomruk zadowolenia wyrwał mu się niespodziewanie z gardła. Już nawet nie dzięki Growlithe'owi, a jakiejś tragicznie wewnętrznej potrzebie uświadomienia Yunosuke, że wystarczyło cholernie niewiele, by go zadowolić. Krótkie słowo, które większość odebrałaby nader niechętnie, w kontekście obecnej sytuacji, wydawało się jednak jak najbardziej na miejscu. Może nawet ten stan rzeczy utrzymałby się dłużej, gdyby nie kolejna lepka pauza?
Zacięcie. Growlithe mimowolnie spiął mięśnie, jakby przygotowywał się na dawien dawno zaplanowany atak, który i tak nie miał prawa nastąpić. Wsłuchiwał się w bicie serca Yunosuke, wdychał woń krwi, podniecenia i jego, ograniczając się tylko do zaciśnięcia szczęk, bo co jak co, ale to jedyne, co umożliwiło mu przemilczenie pewnych kwestii. Nikt nie lubił się w kółko powtarzać, nie wspominając już o wiecznej walce o względy kogoś, kto najwidoczniej sam nie wiedział czego właściwie chciał.
„Tego wieczoru bądź mój. Proszę”.
Nie był w stanie przełknąć egoizmu. Prychnął marudnie, roztrzaskując w drobny mak całą bajkową otoczkę, jaka ich ogarnęła. Cholera, co za niedorzeczność. Miał być jego. Urocze. Cudowne. Szkoda, że zakłamane.
„Przepraszam”.
Odpowiedział tylko mrukliwym, niskim „mhm”, dając tym samym jasno do zrozumienia, że skończyła mu się cierpliwość i chęć na tę całą grę. Zdjął rękę Yunosuke z karku, przestając się nawet silić na wszelakie delikatności i wyswobodził się wreszcie z jego uścisku. Idiotyczna ambiwalencja uczuć jaka go teraz dorwała, wydawała mu się szczególnie nie na miejscu. Nie rzucił mu nawet ukradkowego spojrzenia, tak silnie połyskującego w świetle płomieni ogniska.
- Tylko? Chyba się nie zrozumieliśmy – wymsknęło mu się wreszcie, gdy usiadł obok kocura, wsuwając nogę w nogawkę brudnych, czarnych spodni. - Idź już spać. Popilnuję nory.
Bo pewnie musi być kurewsko zmęczony...
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.14 23:34  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Odwzajemnienie objęcia było czymś dziwnym. Nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się niczego. Być może większość zachowałaby się jak jasnowłosy, lecz w tej jednej chwili kotu wydało się to dziwne. Nie powinno, bo to przecież normalna reakcja. Niemniej jednak gdzieś w głębi serca poczuł minimalną ulgę. Żył świadomością, że w każdej chwili może coś zjebać. Każde słówko i każdy gest były czynnikami istnie zjebotwórczymi. Może dlatego milkł, może dlatego zachowywał się jakby uczucia były mu obce. Oddalał się od reszty. Momentami. Tym razem chyba nie zjebał. Nie tak, jak tego oczekiwał. Może jednak?
Chłopak spojrzał za odsuwającym się od niego wilkiem. Powoli odsunął się płasko na zimną glebę i westchnął, obserwując jak tamten radzi sobie z nogawkami. To koniec, hm? Przez głowę przemknęło mu, że jeszcze tego nie chciał. Nie chciał wracać do szarej rzeczywistości i świadomości tego, że relacja pomiędzy nimi jest tak cholernie giętka. Żaden z nich nie wiedział czego oczekiwać po drugim. I jak tu rozmawiać? Przesunął palcami po podłożu, wciąż nie odrywając od niego wzroku. Niby powinno być mu zimno, ale nic z tego. Zresztą, już mówiłem, że to coś inaczej odczuwa temperatury. Ponadto rozgrzanie ciała i chłód ziemi stanowiły przyjemny kontrast.
- Nie licz na to. - mruknął, podnosząc się do siadu. - Już prędzej ja się tym zajmę. Chyba ci się nie zdaje, że w tej chwili dam radę zasnąć?
I teraz dotarło do niego, że właściwie powinien dać radę. Powinien być wykończony nieprzespaną nocą i dodatkowym wysiłkiem. Powinien być cały obolały, zniszczony. Powinien cierpieć i nie mieć siły na nic innego niż leżenie na kamienistym podłożu. A tu taki chuj. Nie było mu zupełnie nic. Nie czuł nawet cienia senności. Morfeusz był dla niego obcą kurwą. W milczeniu podciągnął powycieranie spodnie na tyłek. Przetarł palcami spermę, która zdążyła już zaschnąć na wklęsłym brzuchu. Trudno, umyje się przy okazji. Przeciągnął się i sięgnął po zeszmaciały sweter, aby zaraz zarzucić go na swoje ciało. Ubieranie się było najgorszym momentem. Poczuł się dziwnie. Może trochę wykorzystany? Nie, to nie to.
A jeśli jednak... Nie.
I tak właściwie co z jego prośbą? Prychnięcie ze strony wilczura nie było żadną odpowiedzią. Właściwie mógł uznać, że został zlekceważony, ale tak przecież nie było. Chyba. Zamknął oczy, gdy we własnych myślach dawał sobie samemu ostry opieprz. Mógł tego nie mówić. Czyżby wyszedł na głupca? Jest nim. Mógł wyjść. Ale to nieważne. Zapomni. Przesunął wzrokiem po jakże interesującej okolicy i... nic. Jednak nie zamierzał utrzymywać męczącej ciszy. I właśnie o tym była mowa. Wiedział co chce powiedzieć, ale nie wiedział jaka będzie na to reakcja. I dlatego się bał. Brzegiem rękawa przetarł wciąż zaczerwienione od płaczu oczy i pociągnął nosem. Zaraz po tym przysunął się bliżej swojego pana i przeczesał pazurami jego ogon. Dotykał go już kiedyś?
- Jonathan... - zaczął niepewnie, aby kontynuować jeszcze niepewniej. - Ogółem... Jak było?
Mogłoby się zdawać, że cichy głos lada moment stanie się niesłyszalny, opadnie na dół i się roztrzaska. Kot bez ani krzty zdecydowania chciał spytać o coś, co go nurtowało. I nic dziwnego. Jako jeszcze-chwilę-temu-dziewica miał prawo wiedzieć czy jest zwykłym brudem czy jednak ma w sobie "to coś".
To niedorzeczne.
Pokręcił głową na swój brak zaradności. Jak bardzo głupie pytania jeszcze drzemią pod tą czerwoną czupryną? Na pewno całe masy. Dobrze, że większość przemilcza. Tak jest lepiej dla innych.
I od kiedy zaczął zwracać się do niego po imieniu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 17:02  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Dłuższą chwilę zajęła mu walka z paskiem, aż w końcu srebrna klamra spełniła swoją powinność, zatrzaskując się na grubym materiale. Wsunął palce w białe włosy, próbując choć w pewien sposób zapanować nad ich nieładem. Gest nie spowodował jednak zamierzonych efektów – grzywka, jakby kpiąc z wszelakich prób zapanowania nad nią, ponownie opadła na czoło, pojedyncze kosmyki nakryły policzki, na których jeszcze chwilę temu znajdowały się ledwo dostrzegalne ciemniejsze przebarwienia.
„Nie licz na to”.
Oh, jacy my nagle odważni... Od kiedy Yunosuke tak jawnie mu się sprzeciwiał? Od kiedy poznał imię i zaczął nim szastać na prawo i lewo, jakby to miało jakieś znaczenie? Ogon drgnął pod dotykiem chłopaka. Nie był tak wrażliwy jak ten u kota – o ile w ogóle Jace odczuwał choć minimalne pokłady dyskomfortu, gdy ktokolwiek kładł rękę akurat w tym miejscu. Mimo że wcale nie przeszkadzał mu ten ruch, smolista kita prześlizgnęła się po podłożu, by ułożyć się po drugiej stronie Wilka.
„Jonathan...”
Jonathan. Jonathan. Pierdolony Jonathan. Brwi ściągnęły się ku sobie na dźwięk tego przeklętego imienia. Jak wiele osób go tak nazywało? Z pewnością nikt. Jak bardzo tego nie znosił? Szalenie. Do rozchorowania nienawidził, gdy kolejna osoba dobijała się do jego przeszłości, przypominając mu, że kiedyś nie musiał martwić się o wrogów, a najpodlejsze wspomnienie wiązało się z pałą ze sprawdzianu. Tylko coś jeszcze nie dawało mu spokoju. Bo prócz uporczywego drapania wściekłości, pojawiło się coś nowego, czego do końca nie potrafił zrozumieć. Było o dziwo na tyle silne, by Growlithe się zawahał.
Głowa drgnęła, gdy odwracał ją ponownie na bok, jakby spojrzenie na Yunosuke miało oznaczać przegraną. „... jak było?” Idiotyczne pytanie. Usta mimowolnie zacisnęły się w wąską linijkę, ale nie udało im się powstrzymać westchnięcia. Potrzebował krótkiej chwili, by przetrawić porażkę i kolejnej, by przyzwyczaić się do tego, że faktycznie przegrał, choć obwieszczenie tego całemu światu z pewnością nie będzie miało racji bytu. Nie przy tym upartym ośle. Uraczył czerwonowłosego błyszczącym wzrokiem, wraz z chwilą, w której ponownie odwrócił się przodem do byłego eksperymentu.
Jak było, Grow?
Chłopak zwilżył dolną wargę językiem.
- Chciałbym... kochać się z tobą jeszcze raz. I jeszcze. I następny. I kolejny raz, aż rozbiłbym wszystkie cholerne blokady, które ustawiłeś, by uchronić się przed zranieniem, przed tym brudem i obrzydzeniem. – Przerwa, jaką zrobił po pierwszym słowie była aż nazbyt oczywista. „Kochać się”. Spontaniczny zamiennik. Na szybko, nieprzemyślenie. Nie to słowo wcale cisnęło mu się na usta, ale miał świadomość, że Yunosuke doskonale o tym wiedział. Spuścił wzrok na rany rozsypane po szyi i te niewidzialne, tonące gdzieś za materiałem poszarpanego swetra. Opuszki palców ledwie musnęły miejsce, gdzie jeszcze niedawno znajdowały się ostre kły, by zaraz przesunąć się po linii, gdzie zaczynało się ubranie. - I aż pękłyby wszystkie zamki klatek, w jakich zarastasz i zmieniasz się w byle jaki cień dawnego pierwowzoru. Wolałem cię nie prowokować, a tylko to przyszło mi do głowy. - Jakby na sam dźwięk tych słów, palec wskazujący wsunął się za sweter, tuż przy szyi i odgiął nieco jego materiał. Growlithe z niechęcią przyjrzał się bladej skórze, nakrapianej ciemnoczerwonymi śladami jakie sam mu sprawił. Prawdę mówiąc, nie czuł się winny. Gdyby stanął przed identycznym wyborem, zrobiłby to ponownie.
- Byłem pewien, że będziesz się wyrywał – powiedział asekuracyjnie, wreszcie wycofując rękę. Niewyżycie jakieś. Pieprzone natręctwa. - A tu proszę, grzeczny dzieciak. - Ręka ponownie drgnęła, ale w ostatnim momencie spoczęła na ziemi. Chęć badania jego ciała wcale mu nie przeszła. W oczach wciąż tliła się iskra pożądania, gdy bez cienia zażenowania pożerał go wzrokiem. Do cholery, gdyby nie zwykła, ludzka marudność, spaliłby wszystkie jego ubrania, a jego samego wrzucił do klatki, nakazując, by za każdym razem witał go z podłogi, z rozchylonymi nogami. Charles zastukał bezgłośnie palcami o glebę w akcie beznadziejnego zniecierpliwienia. Co to on..? Ah. - Racja. Przygarnąłem cię, bo dostałeś w łeb. Ale nie dlatego chcę, żebyś został. Nie jesteśmy jak kurewskie małżeństwo, bo nie ograniczają nas zamki w drzwiach. Musisz wiedzieć, że jeśli się spóźniam, to znaczy, że robię to, co chcę: jebię się z kimś. - Barki mimowolnie uniosły się i opadły w obojętnym geście. - Wracając do domu, też robię to co chcę: wracam do ciebie. Nie kłamałem, gdy mówiłem, że od dawna tego oczekiwałem. Czy satysfakcjonuje cię odpowiedź: „nie żałuję”, czy mam rozbudować ją o nadmiar przekleństw, żeby wyszło bardziej porywczo?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 22:38  •  Bezpańska kryjówka  - Page 2 Empty Re: Bezpańska kryjówka
Fakt, trochę sobie pozwalał. Mówił do niego po imieniu i chyba za bardzo się spoufalał, ale chwilowo granica pomiędzy nimi była zamazana na tyle, aby mógł ją swobodnie przekroczyć. Nie wyczuwał irytacji ze strony wilka, bo dla niego samego było to pojęcie obce. W tej chwili był zupełnie spokojny, wręcz uciszony. Dość dziwny stan, jak na przeżycia sprzed paru momentów, ale to taki typ. Zresztą, nie czuł żadnego żalu czy zawodu z powodu tego, co się stało. Jak mógłby czuć, skoro sam pchał się w jego szpony? To, co się stało było spełnieniem niemej i może nie do końca świadomej zachcianki Yuno. Teraz prawdopodobnie sam nie zdawał sobie z tego sprawy. I już to do niego nie dotrze. Przeczesał palcami puszysty ogon, aby w końcu odsunąć od niego rękę i podeprzeć się na niej o nierówną glebę. Nie reagował na dotyk ze strony pana. W końcu jest jego własnością, więc może robić wszystko, czego chce. Nawet ponownie wedrzeć się do wnętrza kocura. Wszystko.
Słuchał go w spokoju, kiedy blade wargi mimowolnie wyginały się w delikatny uśmiech. Poczuł ulgę. Tak. Myślę, że tak to można określić. Nie pozwolił mu jednak zauważyć swojego zadowolenia. Przesunął palcami po ustach, z których jak za dotknięciem magicznej różdżki zniknął wyraz szczęścia i powróciła zwyczajna pokerowa twarz, którą tak łatwo mu zachować w większości przypadków. Tylko Growlithe miał okazję zobaczyć go z inną mimiką. Jedynie on widział go w chwilach słabości, jedynie on widział łzy płynące po bladej twarzy, jedynie on był świadkiem tego, jak młode ciało całkowicie rozpada się pod wpływem jego własnej prezencji. Można powiedzieć, że Jace złamał Yunosuke, a następnie własnoręcznie go poskładał i ustawił na półce, aby symbolizował coś więcej niż posłusznego pupilka. Natomiast kot był mu wdzięczny. Chciał mu dziękować za to, że jest obok, że tyle dla niego znaczy, ale jaki w tym sens? On to wie. Słowa są zbędne. Chłopak przysunął się bliżej i wyciągnął do niego dłonie. Delikatnie ujął w nie twarz swojego pana i skierował ją w swoją stronę, aby spojrzeć mu głęboko w oczy. Trwał tak przez chwilę, choć wciąż powoli się do niego zbliżał. W końcu musnął wargami jego usta, naprawdę delikatnie. Mogłoby się zdawać, że pocałunek zakończył się zanim zdążył się zacząć. I tym razem uśmiechnął się z własnej woli. Łagodnie, słabo, ale w cholerę szczerze, a taki prawdziwy uśmiech z jego strony to rzadkość. Coś jak nienamacalny skarb. Przeznaczony tylko i wyłącznie dla tej jednej osoby, która trzymała w rękach jego kruche życie.
Wystarczyło zwykłe "tak".
- W porządku. - odsunął łapy od jego twarzy i wbił spojrzenie w podłoże. - Cieszę się. Nie wyrywałem się, bo tego chciałem. To żadne zobowiązanie, po prostu... Mh. - zaniechał tych słów. - Możesz mnie łamać, możesz niszczyć wszelkie blokady, może robić co tylko chcesz. Naprawdę się cieszę.
Spojrzenie czerwonych oczu pobiegło gdzieś na bok, w ślad pęknięcia, które zdobiło ziemię. Naciągnął rękaw na dłoń i zakrył nią twarz, odsuwając się od niego trochę. Czuł gorąco, bijące od jego policzków. Pieprzone rumieńce. Przez cały jebany czas potrafił je powstrzymać, a teraz się skończyło. Przesunął kostkami palców po bliźnie na swojej twarzy, udając, że wcale nic nie wie o tym pieprzonym zaczerwienieniu, a wszelkie inne oznaki jakiejkolwiek formy zawstydzenia to zwykłe wrażenie. Westchnął cicho. Słuchając głosu wilczura poczuł się oczarowany. Nim, jego osobowością, jego zachowaniem i w ogóle wszystkim. Ale to tylko iluzja. Wszystko pryśnie jak mydlana bańka, kiedy tylko jasnowłosy zniknie mu z pola widzenia. Prawda? Zawsze tak było. W końcu klepnął się lekko w policzek i poprawił ubranie, ignorując rozgrzanie. Pierdolić to, on nic nie wie. Zerknął w stronę towarzysza, ale nie spojrzał mu w oczy. Zatrzymał się gdzieś na wysokości jego barków.
- Może się prześpij? - słowa były tak ciche, że mogły nie zostać dosłyszane. Bywa, on się powtarzać nie będzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach