Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 14.10.14 19:40  •  Kryjówka Natalie Empty Kryjówka Natalie
Kryjówka Natalie
Kryjówka Natalie Mieszkank_sssxpaw

Mieszkanie może się wydawać rajem dla każdego miłośnika stylu steampunk. Wszechobecne cynowe rury, okazjonalnie ulatniająca się para, dźwięk wyładowań elektrycznych pochodzący od dziwacznych urządzeń i wszechobecny (pozorny) chaos składający się z pożółkłych notesów, rozłożonych maszyn i wygrzebanych gdzieś u handlarza antykami różnorakich przedmiotów. Mimo iż pomieszczenia znajdują się pod ziemią, można tu spotkać atrapy okien, które sprawiają, że dom wydaje się nieco mniej klaustrofobiczny.
Odnalezienie się w tej plątaninie schodów, szkła, metalu i drewna może się wydawać trudne... i takie właśnie jest. Niemniej jednak dla osoby znającej to miejsce, może być ono prawdziwym rajem i torem przeszkód, który można przebyć na różnorakie sposoby.  

// Spis pomieszczeń jeszcze się pojawi.


Mini składzik:


Składniki:
- doniczka z Passiflorą L. x1 [zabrane wcześniej z arsenału Łowców]
- Czerejka pospolita x2 [event: wakacyjny 2015 klik]
- Giaczanka x1 [event: wakacyjny 2015 klik]
- Czułki ścierwojada x2 [event: wakacyjny 2015 klik]
- Język ropuchy (cały) [event: wakacyjny 2015 klik]
- Jad ścierwojada x1 [event: wakacyjny 2015 klik]
Leki:
-
Inne:
- skrzynka z narzędziami + łom [fabuła: klik]
- trochę części (zębatki/kable/metalowe płytki) [fabuła: klik]
- mała lodówka (ok 10l) [fabuła: klik]
- książki:
* "Atlas roślin i zwierząt dzisiejszego świata" [event: wakacyjny 2015 klik]
* (wymyślę tytuł O.o) [event: wakacyjny 2015 klik]


Ostatnio zmieniony przez Samael dnia 22.04.16 12:14, w całości zmieniany 8 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.14 13:32  •  Kryjówka Natalie Empty Natalie&Blight
Natalie wracała do domu po długim dniu pracy. Zanim dotarła do apartamentowca, zdążyło się już zrobić ciemno. Wracała na piechotę. Nie bała się ciemnych uliczek. Co mogło się jej stać? W razie ataku, to napastnik prawdopodobnie ucierpiałby znacznie bardziej, a ewentualnymi kłopotami związanymi ze znacznym przekroczeniem obrony koniecznej, rozwiązałoby za nią S.SPEC. Może dostałoby się jej trochę po uszach, za robienie niepotrzebnego zamieszania i konieczność zajęcia się tym, ale nie byłoby to coś poważnego. Mogła spokojnie przechadzać się ciemnymi uliczkami z dala od zgiełku miasta. Z resztą, o tej porze niewielu ludzi pozostawało już na ulicach. Pora roku też nie zachęcała do pozostawania na zewnątrz. Jesienna mżawka i silny wiatr, dawały się we znaki nawet pannie Dark. Podniosła kołnierzyk swojego płaszcza i mocniej się nim okryła. Szła, jak zwykle, bardzo szybko, nie odrywając wzroku od chodnika. Myśląc o tym, co czeka ją w domu, nie traciła kontaktu z rzeczywistością i nadal kontrolowała otoczenie.
Po drodze nie spotkało ją  nic szczególnego. No, może poza małym, brudnym kotem miauczącym w stercie kartonów. Przystanęła na chwilę i wyjęła z torby niedojedzoną kanapkę z szynką. Dostała ją od kolego z pracy. O dziwo, w S.SPEC-u. można było spotkać na prawdę dobrych ludzi. Ludzie, z którymi się tam widywała, chyba zauważyli, że bardzo mało je i zaczęli się o nią martwić, w efekcie czego, dostawała czasami od nich jedzenie. Dziwiło ją to, ale wiedziała, że chcą dobrze i powinna być im za to wdzięczna, dlatego jadła to przy nich, ale gdy tylko odchodzili, chowała wszystko i się tego pozbywała. Świetną okazją do tego był na przykład ten często mijany kot. Nie zastanawiając się długo... właściwie, to z lekkim roztargnieniem, cisnęła kanapką w zaułek, zanim go minęła. Jedyne, co zobaczyła, to kupkę sierści, przemieszczającą się, wolniej niż zwykle, w stronę jedzenia.
Przechodząc koło schodów, mruknęła pod nosem "dobry wieczór" do mężczyzny mieszkającego "pod czwórką" i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do piwnicy. Nikt nie pomyślałby, że ktoś dobrowolnie urządził sobie tam mieszkanie. Dla Natalii było to świetne miejsce. S.SPEC. chciało ją zakwaterować na czwartym piętrze, wśród innych pracowników, ale jej od początku nie podobało się tamto mieszkanie. Za blisko... ludzi. Za to w okolicach kotłowni znalazła sobie świetne miejsce. Powiedzmy, sobie szczerze - jakie są szanse, że ktoś nieproszony wpadnie z wizytą? Że jakaś sąsiadka zapuka, bo zabraknie jej "szklanki cukru"? Albo, że spotka S.SPEC. zamykając drzwi do mieszkania i będzie zmuszona do "pogawędki"? Życie z dala od ludzi było znacznie łatwiejsze, a że na więcej prywatności nie miała co liczyć, to musiała się zadowolić prowizoryczną kwaterą pod apartamentowcem.
Zdecydowała się na takie mieszkanie z jeszcze jednego powodu. Pancerne drzwi zamknięte od wewnątrz było bardzo ciężko otworzyć, a jeszcze trudniej było to zrobić tak, by nie zwracać na siebie uwagi mieszkańców budynku. W razie próby wtargnięcia do jej domu i próby aresztowania lub zawiezienia do laboratorium, dawało jej to trochę czasu na ucieczkę. Upewniła się, by nikt nie wiedział o połączeniu z kanałami, jakie znalazła na starych planach budynku. W każdej chwili była gotowa zniknąć. To chyba było jedno z jej skrzywień psychicznych. Zawsze zostawiała sobie drogę ucieczki. To miejsce świetnie do niej pasowało.

Przekręciła klucz, odblokowała elektroniczny zamek i weszła do swojego sanktuarium. Nie musiała zapalać światła. Wystarczyło jej to, jakie dawały wielkie słoje wypełnione podejrzaną substancją, które stały na środku głównego pomieszczenia. Wyglądały, jakby można w nich było przechowywać jakieś kosmiczne formy życia. Razem ze "stołem doktora Frankensteina" i mnóstwem archaicznych urządzeń, stanowiły świetny odstraszacz na tych, który mimo umiejscowienia mieszkania, postanowili do niego zajrzeć.
Zawiesiła torbę na wieszaku obok pryczy, płaszcz odwiesiła na wieszał koło wejścia, a czapkę rzuciła na półkę. Nie chciało jej się myśleć o kolacji, więc skierowała swe kroki prosto do komputera na półpiętrze. Niedbale przejrzała rzeczy, którymi ma się zająć w domu w ramach pracy i przejrzała ostatnie wydarzenia w S.SPEC. Co z tego, że były tajne? Wolała wiedzieć, co robią, niż zginąć z rąk szalonej bestii, którą "doktorkowie" sprowadzili z desperacji i która im nawiała. Dzięki temu, mogła też wyczuć, co się święci i szybko zareagować w wypadku, gdyby coś jej z ich strony groziło. Sprawdzenie tego, zajęło jej maksymalnie godzinę.
Po tym czasie zeszła do warsztatu, gdzie spędziła resztę późnego wieczoru. Naprawiała stare maszyny, jakie znajdowała w kanałach i przerabiała różne przedmioty. Można to było nazwać jej hobby. Cały dom był zagracony takimi rzeczami przez co, wyglądał jakby pochodził z innej epoki. Pozwalało jej to nie myśleć o świecie, w jakim żyje i dawało zajęcie na długie, nudne godziny.
Dopiero w okolicach trzeciej, przypomniała sobie, że wypadałoby wziąć prysznic i trochę odpocząć, więc oderwała się od pracy i udała na piętro. Po kąpieli wysuszyła niedbale włosy ręcznikiem i zmieniła ubranie na za dużą, czarną, męską koszulkę. Nie szukała nawet spodni. Nie było aż tak zimno i była w domu sama, więc jaki problem, że może jej być widać bieliznę? Z resztą, na jej drobnym ciele, taka bluzka i tak wiele zasłaniała.
Zeskoczyła na pryczę obok schodów i wyjęła z torebki telefon. Zamierzała przeczytać coś jeszcze zanim pójdzie spać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 21:48  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Wyszedł z laboratorium w stanie, którego nie można było nazwać idealnym. Jego nowy obiekt testowy urwał się dziś ze smyczy. Mimo szybkiej reakcji otaczających go wojskowych, która niechybnie ocaliła go od śmierci, rozdarte szponami ramię bolało i irytowało do tego stopnia, że nie był w stanie dalej skupić się na pracy. Szkoda mu było pieska, jakkolwiek niebezpieczny był, bo stanowił jeden z ważniejszych punktów tworzenia armii zniewolonych mutantów, ale nie mógł puścić mu tego płazem. Zastrzelono go od razu, bez litości. Ikarowi wciąż przelatywało przed oczami wspomnienie bryzgającej krwi i fragmentów mózgu. Nie znosił tracić wymordowanych, na których aktualnie prowadził badania. Ci, których już zostawił w spokoju, często szli na odstrzał albo stosowano na nich metody przymuszenia do służby. Ale nie najświeższe okazy. To zdarzenie mocno go zeźliło. Nie pomogło nawet pozytywne rozpatrzenie kontroli jego badań i przyznanie dawnego, obszernego laboratorium. Tylko przypomniało mu o fakcie, że musiał być skontrolowany, bo jego przełożeni nie byli pewni co do wagi jego pracy. Niedobrze mu się robiło, kiedy patrzył na te tłuste świnie wbite w za ciasne garnitury, na ich spocone twarze wyglądające jak kawał szynki. Brzydził się przyjmować ich gratulacje, musiał bowiem ściskać ich dłonie, z palcami grubymi niczym kiełbasa. Ale musiał to wytrzymać. Dla dobra badań.
Wracał do swojego mieszkania szybkim krokiem, sprawnie omijając nielicznych o tej porze przechodniów. Latarnie rzucały ciepłe światło na ich beztroskie, często podpite – bo w końcu weekend – twarze. Ikar starał się panować nad złością, choć było to trudne. Miał naprawdę wielką ochotę złapać za cudzy pusty łeb i uderzyć nim o bruk, aby sprawdzić, czy wydobędzie się zeń dźwięk. Podkute buty stukały rytmicznie o chodnik, gdy zbliżał się do apartamentowca. Lubił wracać do mieszkania na piechotę. Miał wtedy czas na przemyślenie wydarzeń i na inhalacje świeżym powietrzem, które było miłą odmiana od dusznych korytarz w siedzibie Organizacji.
Kiedy tylko przekroczył próg apartamentowca, miast udać się do windy, skierował się w stronę schodów w dół. Chyba pora odwiedzić podopieczną w jej własnym królestwie. Dlaczego akurat teraz? Czuł, że jeśli zostanie sam w swoim mieszkaniu, może zacząć strzelać do ludzi w dole. Po prostu tego potrzebował, choć sam tej potrzeby nie rozumiał.
Echo jego kroków niosło się z daleka. Nie próbował nawet tego maskować. Lepiej, aby gospodyni przygotowana była na spotkanie, bo inaczej może się to skończyć szokiem.
Drzwi były zamknięte, jednak Ikar, jako jedna z niewielu osób posiadała doń swój własny klucz. Zamek elektroniczny posłusznie otworzył się przed nim, wpuszczając go do sanktuarium właścicielki. Blight wszedł do środka. Cisza tego miejsca była niemal przytłaczająca. Wychwycił jednak delikatne światło sączące się z góry. Gdy podniósł głowę, ujrzał Natalie, siedzącą na swojej pryczy.
- Uważaj. To miejsce nie jest najbezpieczniejsze do spania. Jeśli zdarzy się włamanie, będziesz od razu widoczna.
Uśmiechnął się do niej i skierował swe kroki w stronę schodów. Wyjście na piętro zajęło mu kilka sekund. Podkute podeszwy butów przy kontakcie z metalową podłogą powodowały hałas, ale nie zwracał na to uwagi. Kiedy znalazł się naprzeciw pryczy, przykucnął, aby jego twarz zrównała się z twarzą dziewczyny.
- Poza towarzyską wizytą, przyszedłem cię ostrzec. Władza ostatnio ubzdurała sobie, że będzie przeprowadzała nagłe kontrole, by upewnić się, czy wszyscy zatrudnieni rzeczywiście robią coś użytecznego. Są cholernie irytujący. – westchnął i usiadł na stojącym nieopodal krześle.
- Cała Władza ostatnio miota się jak kurczak bez głowy. Próbują coś zrobić z dziurawymi murami, lecz im nie wychodzi. Starają się pokonać wymordowanych i tu także ponoszą klęskę. Nie sądzisz, że cała organizacja chwieje się, niczym domek z kart?
Może nie powinien być tak bezpośredni. Może nie powinien był poruszyć tego teraz. Może w ogóle nie powinien się zdradzić z tymi wątpliwościami. Był jednak pewny, że niechęć, jaką czuła do S.SPEC zapewni mu jej milczenie. Nie był to jedyny powód. Miał wobec niej pewne plany i chciał ostrożnie wybadać grunt na jakim stoi. Jeśli nie uda mu się tego ubrać w odpowiednie słowa, Natalie z pewnością odrzuci jego propozycję. Postanowił więc, że dzisiaj nic jej nie powie. Nie był jeszcze pewien wielu rzeczy. Musiał tylko coś sprawdzić. Ale do tego potrzebował Nathaira. Jeśli uda mu się z nim porozmawiać, z pewnością otrzyma wszystkie brakujące informacje.
Nagle uśmiechnął się. Jakby dopiero teraz zauważył, w co dziewczyna jest ubrana.
- Do twarzy ci w tej koszulce. Nie jest ci zbyt zimno? – mrugnął do niej i zaśmiał się lekko
Prawdę mówiąc, podobała mu się coraz bardziej, pomimo jej specyficznego charakteru i skłonności do pyskowania. Z jednej strony upewniało go to w jego planie, z drugiej jednak wprowadzenie go w życie mogło wiązać się z dużo większym ryzykiem w razie porażki.
Niespodziewanie wstał i skierował się do kuchni.
- Chcesz może herbatę? – zapytał, po czym wyciągnął kubki z szafki i uruchomił czajnik, jak gdyby był u siebie. Nie powinna się na niego obrazić. W końcu, bywał tu już nie raz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 23:34  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Siedziała sobie po turecku pogrążona w lekturze książki, którą zdjęła z regału, po odłożeniu telefonu. Była całkowicie odprężona. Szum komputerów, pikanie urządzeń, ciche dźwięki rur czy dalekie kapanie i wyładowania elektryczne ją uspokajały. Przywykła już do tych dźwięków. Stanowiły nieodzowną część tego miejsca. Nie był to hałas, raczej cichy podkład dla relaksu.
Z początku ignorowała odległe kroki. Czasami kręcił się tu o tej porze dozorca albo hydraulik czy elektryk. Niedaleko było w końcu serce budynku (i całe mnóstwo innych budowlanych organów), które bądź, co bądź musiało się czasem zepsuć. Dopiero po pewnym czasie dotarło do niej, skąd zna te kroki, i że stukot tych butów nie należy do dozorcy. Było jednak za późno na interwencję. Zdążyła jedynie skierować swoją twarz w stronę drzwi, zanim usłyszała dźwięk przyjęcia kodu do drzwi. Położyła książkę na pryczy i cicho zaklęła, spuszczając nogi z pryczy, by móc z niej, w razie czego, szybciej zeskoczyć.
Drzwi otworzyły się z rozmachem, wpuszczając Anterio do środka. Nie wydawał się on wcale skrępowany, wręcz przeciwnie, wszedł, jakby to było jego mieszkanie lub kontrola czy najście. Swe oczy szybko skierował na Natalię. Uśmiechną się do niej lekko i bez powitania, zaczął jej dawać "dobre rady", czym tylko zwiększył narastającą w niej wściekłość.
- CO TY TU DO CHOLERY JASNEJ ROBISZ?! - tak brzmiały pierwsze słowa, jakie wypowiedziała do niego tego dnia.
- SKĄD MASZ KLUCZ DO MOJEGO MIESZKANIA?! - powiedziała już nieco ciszej, ale nadal podniesionym tonem. Zeskoczyła z pryczy, by znaleźć się na jego poziomie. Wolała stać, bo krzyczenie na niego, gdy siedziała, nie było odpowiednią reakcją na wtargnięcie na jej teren.
- No nie... S.SPEC. ma nawet hasło do moich drzwi? - coraz to nowe sytuacje, w których dowiadywała się o poziomie inwigilacji organizacji, sprawiały, że ręce jej opadały. Nie miała czasem nawet siły się na to wściekać.
- Wierz mi, tylko S.SPEC. był w stanie dobrać się do moich danych. Jestem jednym z najlepszych hakerów, więc wcale nie tak łatwo wtargnąć do mojego mieszkania - wysyczała.
Wskoczyła na łóżko (niestety nie na tyle sprawnie, by nie ukazać na chwilę swoich majtek) i wzięła do ręki telefon. Nie chciało jej się kłócić z doktorem, bo wiedziała, że i tak to zbyt wiele nie da, a jej pierwsza złość zdążyła już minąć. Wyklikała parę kodów na ekranie smartphone'a i ustawiła nowy szyfr do zamka. Tym razem S.SPEC. będzie musiało się bardziej postarać, by móc się do niej włamać.
Podniosła wzrok na Ikara, który kucał już przy jej pryczy. Odruchowo odłożyła telefon, gdy mężczyzna wspomniał o kontrolach w organizacji. Jej mała zabawka była wystarczająco często narzędziem zbrodni dla jej zwierzchników, by chciała ją instynktownie ukryć. Podkradanie pieniędzy z głównego konta czy włamywanie się do utajnionych akt, mogło przeważyć szalę z jej wybrykami, a teraz mogło to wyjść na jaw. Starała się nie dać po sobie poznać, że jego słowa wywołały u niej cień strachu. Zanotowała w pamięci, że będzie musiała jeszcze raz sprawdzić, czy dobrze zaciera za sobą ślady i na razie zrezygnować z niepotrzebnego ryzyka.
Patrzyła w milczeniu, jak gość bierze sobie krzesło. Faktycznie, czół się jak u siebie.
- Każde mocarstwo kiedyś upadło... Takie systemy dążą do samodestrukcji. Imperium Macedońskie, Imperium Rzymskie, Mongolskie Imperium Czyngis-chana, ZSRR... Wszystkie wydawały się ich obywatelom wieczne i niezniszczalne, a jednak już ich nie ma. Upadły setki lat temu. Miasto też upadnie.. Ten stan rzeczy utrzymuje się już wystarczająco długo, by dziury w systemie zaczęły się dawać we znaki. Ludzie w końcu przejrzą na oczy i sami wykończą władzę, zanim to wszystko się rozsypie.
Od dawna docierały do niej sygnały, że w S.SPEC. dzieje się coraz gorzej. Sam fakt, że tak łatwo było jej ich oszukiwać, oznaczał, że mają znacznie poważniejsze kłopoty na głowie. Trochę bała się tego, co nadchodzi. Jako pracownik organizacji, po utracie przez nich władzy, mogła mieć z tego powodu duże problemy. W razie zbliżającego się końca, mogli też zechcieć zatrzeć ślady swoich zbrodni, a w takim wypadku była jedną z pierwszych istot do odstrzału. Między innymi dlatego przygotowywała sobie drogę ucieczki z miasta przynajmniej na czas największego zamieszania.
Z zamyślenia wyrwał ją komentarz dotyczący ubioru.
- Cholera jasna - zaklęła przez zęby i ciągnąc koszulkę w dół. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że siedząc po turecku na przeciwko Anterio, prezentuje mu fragment swojej bielizny. Wcześniej była zbyt wkurzona, by dotarło do niej, że wypadałoby się ubrać lub chociaż bardziej uważać na to, jak się porusza, bo w końcu, pokazywanie bielizny było społecznie uznawane za wulgarne niezależnie od tego, co dana osoba miała w głowie.
- Zaczyna się sezon grzewczy, więc jest tu dość ciepło dzięki rurom - wycedziła przez zęby. Czuła się trochę głupio przez to, jak wyglądała. Ludzie nie mogli jej zwykle widzieć w takim stanie. Kojarzyła też coś odnośnie tego, jak mężczyźni reagują na nie do końca ubrane kobiety, ale miała nadzieję, że Anterio tego tak nie odbierze.
Ikar zerwał się z miejsca i podążył do kuchni, jak zwykle odrywając dziewczynę od jej myśli. Ciągle robił coś dla nie nieprzewidywalnego, mimo iż znała go już od wielu lat. Odprowadziła go wzrokiem do kuchni, a gdy w niej zniknął, stanęła na półce i przeskoczyła barierkę, by pójść prosto za nim. Nie lubiła, gdy ludzie chodzili sobie sami po domu, do puki nie przywyknęła do ich obecności w nim.
Usiadła na blacie stołu i przyjrzała się dokładniej gościowi marszcząc brwi.
- Co ci się stało? Właściwie, to wyglądasz jak zombie - zaśmiała się. - Znowu coś "bez powodu" próbowało cię rozszarpać? - podniosła jedną brew. Rozpaczanie za istotą, która to zrobiła, nie miało sensu. I tak by jej nie pomogło. Z resztą, pewnie była już martwa.
- Nie byłeś po pracy w mieszkaniu? - znała odpowiedź. - Powinieneś się umyć i przebrać. Opatrunek na ramieniu też wypadałoby zmienić... - podeszła bliżej, by przyjrzeć się obrażeniom. Nie były poważne, ale nietrudno było zauważyć, że zaatakowało go jakieś silne zwierzę.
- Jeśli chcesz, to możesz wziąć prysznic w łazience na dole. Znajdę ci jakiś ręcznik i koszulkę - może i przyszedł do niej bez zapowiedzi w środku nocy, włamał się do mieszkania i panoszył się jak u siebie, ale jakoś nie miała mu już tego za złe. Czyżby zaczęła się przyzwyczajać do jego dziwnego zachowania? Chyba by ją rozczarował, gdyby zaczął się "po ludzku" zachowywać. Taki był znacznie ciekawszy, choć też bardzo często irytujący.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.14 20:25  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Jej złość i zaskoczenie na widok niespodziewanego gościa go rozbawiła, jednak nie dał tego po sobie poznać. To nie byłoby zbyt miłe, a myśl o podrażnieniu jej jeszcze bardziej była dość odległa od tego, na czym skupiał się obecnie. Dlatego tylko uśmiechnął się kącikiem ust, gdy Natalia się uspokajała. Zauważył także lekką panikę w jej oczach, gdy wspomniał o kontroli S.SPECu. Czyżby panna Dark miała coś do ukrycia przed swoimi przełożonymi? Skoro tak, to dobrze, że ją ostrzegł, choć przypuszczał, że dziewczyna dałaby sobie radę w razie kłopotów. Mimo tego odczuwał pewien psychiczny przymus do chronienia jej przed zagrożeniem zewnętrznym. Dlaczego? Czy to była troska naukowca o swój prywatny eksperyment, który wkrótce miał ruszyć, czy raczej coś bardziej… biologicznego… Nie był przekonany w zupełności do jednej odpowiedzi. Prawdopodobnie obie były na swój sposób prawdziwe. Był świadomy tego, że bez niej jego badania zakończą się fiaskiem. Zwłaszcza, jeśli S.SPEC uzna za stosowne ją ukarać. Potrząsnął głową, odtrącając te myśli. Nie chciał teraz się nad tym zastanawiać.
Jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu, gdy po raz kolejny chciała wykazać się przed nim swoją wiedzą. Zawsze tak robiła. Wiele uwag rozmówcy potrafiła zbyć, mówiąc, że to oczywiste, po czym rzucała jakimś przykładem, potwierdzającym tę uwagę. Wielu ludzi to irytowało. On jednak czuł za każdym razem lekki rozbawienie. Nigdy jednak tego nie okazywał. Ludzie nie lubią, kiedy budzą niezamierzony śmiech u innych. Dlatego właśnie Ikar uczył się panować nad twarzą za każdym razem, gdy z nią rozmawiał. Nie miało to jednak nic wspólnego z niedocenianiem jej. Wiedział wiele o jej rozwiniętym mózgu i wiedzy, jaką w nim zawarła. Ale kiedy tylko robiła tak po raz kolejny, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ona ze wszystkich sił stara się zwrócić jego uwagę. Zupełnie, jakby potrzebowała , aby ktoś ją wreszcie docenił.
Podobała mu się. Nie mógł temu zaprzeczyć. W tym wypadku Natalie się pomyliła – Blight reagował tak samo jak inni mężczyźni. Ale tylko na tę jedną, konkretną kobietę. Nie wiedział i nie obchodziło go, dlaczego tak jest. A dlaczego jeszcze nic jej nie zaproponował? Cóż, Ikar wiedział dobrze, na co może sobie pozwolić. Pod tym względem była bardzo niestabilna. Dotyk mógłby skończyć się czymś, co nazwałaby pewnie "awarią systemu". Nie każdy jednak. Powoli uczył się je rozróżniać, w dalszym jednak ciągu stepował po gęsto obsianym polu minowym.
Kiedy woda w czajniku się zagotowała, naukowiec zalał liście herbaty leżące na dnie kubków. Przyjemny aromat wypełnił pomieszczenie, wraz z parą unoszącą się znad wrzątku.
Co ci się stało?
Zamrugał zdezorientowany. Skąd ona wie, że nowy, niestety już nieżywy, piesek laboratoryjny próbował rozszarpać go na strzępy? Odwrócił się do niej i położył jedno naczynie z naparem obok dziewczyny. Jego wzrok padł na wiszący na krześle płaszcz. Musiał widocznie zdjąć go odruchowo w czasie rozmowy, prawdopodobnie w momencie, gdy wspomniała o cieple panującym w mieszkaniu. Zerknął szybko na swoje ramię. Rzeczywiście, nie wyglądało najlepiej. Było opatrzone, co prawda, ale bandaż przesiąkł już krwią na wylot i dawno splamił biały materiał koszuli. Wzruszył ramionami i syknął, gdy lewe zapiekło. Błąd. Już go nie powtórzy.
- Bez powodu. - przytaknął, z powagą malującą się na jego twarzy. Wiedział, że nie uwierzy mu w to drobne kłamstewko. Wiedziała przecież, czym się zajmuje. Żadne stworzenie, które chciało go zabić, nie próbowało tego z nudów.
Spojrzał na Natalie, gdy podeszła, obejrzeć jego ranę i zdumiał się jej propozycją. Naprawdę była gotowa użyczyć mu swojego prysznica, ryzykując zakrwawieniem łazienki? Na stwierdzenie o koszulce się uśmiechnął. Zdołał już zauważyć, że objawia pewien pociąg do zbyt luźnych męskich koszul. Może to dlatego, aby mogła swobodnie paradować po domu w takim stroju jak dzisiaj? Prawdopodobnie to była jedna z odpowiedzi.
- Masz może igłę i nitkę? Będę musiał to zaszyć, zanim wda się tam jakieś zakażenie. – choć mówił właśnie o zszywaniu sobie ran w niesterylnych warunkach, jego głos brzmiał zwyczajnie.
- Niestety i tak będę musiał to rozciąć jutro i powierzyć w ręce ludzi, którzy mogą operować dwiema jednocześnie. Zwłaszcza, że szpitalne szwy po pewnym czasie rozpuszczają się i nie widać po nich ani śladu.
Szpitale w ogóle oferowały szeroki asortyment medykamentów, potencjalnych operacji i sposobów na niekonwencjonalne leczenie, zwłaszcza dla członka Władzy. Wiedział, że choć wolałby polegać w tej kwestii tylko na sobie, tamto wyjście będzie najkorzystniejsze.
Upił łyk herbaty i drgnął lekko. Wciąż za gorąca. Żałował trochę, że nie ma sposobu na zaparzenie tego cudownego napoju tak, aby od razu był zdatny do picia i nie zagrażał poparzeniem ust i języka.
- Uważasz, że powinienem umyć się cały? – ze zdziwieniem spojrzał w dół, na resztę swego ciała. Chyba jednak miała rację, bowiem nie tylko rękaw zachlapany był jego krwią. Materiał okrywający jego tors także odznaczał się jaskrawą czerwoną barwą, doskonale widoczną na białym tle.
- To jednak faktycznie będzie dobre rozwiązanie – mruknął cicho, choć wiedział, że i tak go usłyszy.
Upił łyk wciąż gorącej herbaty, po czym odstawił kubek i skierował się ku schodom. Miał ogólne pojęcie o rozkładzie pomieszczeń, dlatego nie powinien mieć chyba większych problemów z trafieniem do łazienki. Kiedy jednak jego stopa dotknęła pierwszego stopnia odwrócił się do Natalie i zapytał:
- Wejdziesz tam z tym ręcznikiem czy będzie czekał na mnie na zewnątrz?
Uśmiechnął się w duchu do swoich myśli. Wątpił, by chciała wejść tam w momencie, gdy będzie zupełnie nagi, ale przecież to pytanie nie niosło ze sobą żadnego podtekstu. Prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.14 21:09  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Wybuchnęła śmiechem, gdy Ikar z poważną miną stwierdził, że nie zna powodu napaści mutanta. Być może podświadomie czekała na taką właśnie odpowiedź. Nie wiedzieć czemu, miała właśnie dobry humor i miała ochotę się śmiać. Nawet jeśli jej rozmówca nie był w najlepszym stanie, to przecież jemu także dopisywał humor i nie mógł odebrać tego, jako coś niestosownego. Lubiła za to Anterio. Mogli się razem śmiać z żartów, których inni nie rozumieją i być dziwni dla otoczenia.
Zdziwienie doktora jej propozycją było niesłuszne. Rana na jego ramieniu zaczynała przeciekać i za chwilę mógł "zacząć kapać" na podłogę. Z racji, że dość często, gwałtownie przemieszczał się po mieszkaniu, mógł przysporzyć jej wielu godzin usuwania plam krwi z różnych powierzchni. Drugim powodem jej pytania było to, że Ikar od rana był na nogach, a dziewczyna miała bardzo wyczulony węch. Nie znaczyło to wcale, że ktokolwiek inny nalegałby, żeby się umył, po prostu, wolała by jego zapach był nieco mniej "wyraźny". Trzeci powód to to, że pewnie był zmęczony i dobrze zrobiłoby mu odświeżenie się. Wiedziała, że nie uda się jej odesłać go na czwarte piętro tylko po to, by się umył i przebrał. Zapierałby się rękami i nogami, bo skoro już postanowił do niej przyjść, to będzie tu czy tego chce, czy nie. No może bez przesady. Gdyby się na prawdę wściekła, to "może" by wyszedł. Był nawet czwarty powód. Rana faktycznie nie wyglądała najlepiej, nawet zakryta opatrunkiem i ubraniem. Nie chciała, by przez lenistwo i ignorancję, Ikar nabawił się jakiegoś zakażenia, więc chciała skłonić go do ponownego oczyszczenia i sprawdzenia rany.
Jej oczy rozszerzyły się, gdy usłyszała o zaszywaniu rany.
- Chwila, moment. Chcesz mi powiedzieć, że nie zaszyli ci tego w S.SPEC?! Jakim cudem cię stamtąd wypuścili bez porządnego opatrzenia?! To nie musi być nawet dbałość o ich pracownika, bo to nie jest ich priorytetem; ale pozwolenie komuś zranionemu przez mutanta opuścić teren laboratoriów bez wcześniejszego dokładnego zbadania i upewnienia się, że nie zachoruje, to nie w ich stylu. Sam wywinąłeś się od tego przeglądu, prawda? - jej ton stopniowo się zmieniał. Począwszy przez szok i złość, przez niedowierzanie po zrezygnowanie.
-Powinnam coś znaleźć, ale nie wiem, na ile będzie to sterylne. Oby opóźnienie fachowej pomocy, nie wywołało żadnych kłopotów - przyjęła jakoś zachowanie Anterio. Prawdopodobnie, sama byłaby w stanie coś takiego wywinąć. Zaczęła się zastanawiać, gdzie w domu znajdzie, potrzebne mu, rzeczy.
Przemilczała pytanie o konieczność kąpieli. Rozmówca sam sobie na nie odpowiedział, a jej nie chciało się wymieniać wszystkich powodów dla których prysznic był dobrym pomysłem. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero drugie pytanie Ikara. Do tej pory, była święcie przekonana, że świeży ręcznik dla gości znajduje się w łazience na dole. Teraz dopiero zdała sobie sprawę z tego, że sama go używała, gdy wolała wziąć szybki prysznic, niż długą kąpiel przez co, nie nadawał się teraz dla Anterio.
Podbiegła do drzwi kuchni, chcąc go zatrzymać, ale było już za późno. Nie czekając na jej odpowiedź, wszedł do łazienki. Chyba znowu się z nią droczył. Z akt znał jej słabe punkty, fobie i natręctwa. Czasami wykorzystywał to, by nie sprawiać jej nieprzyjemności, a czasami by pakować ją w głupie sytuacje i obserwować, jak zareaguje. To była jedna z nich. Co miała teraz zrobić? Wieszak na ręczniki nie był daleko od drzwi, więc nie mogła go po prostu zawiesić przez szparę w drzwiach. Zostawić go na zewnątrz? Też zły pomysł. Ikar musiałby albo ubrać się na mokrą skórę, albo bez ubrań wychylić się z łazienki, by zabrać ręcznik. Mogła ewentualnie wrzucić ręcznik do środka, ale kłóciło się to z jej perfekcjonizmem. Czysty ręcznik walający się gdzieś po brudnej podłodze w jej domu. Teoretycznie, mogła go zawiesić na wewnętrznej klamce, ale była duża szansa, że stamtąd spadnie.
Analizowała wszystkie możliwości chodząc po mieszkaniu i zbierając potrzebne przedmioty. Z pracowni zgarnęła nici i igły, które zdezynfekowała w kuchni; z szafki w łazience na górze wyjęła świeży, biały ręcznik, a z komody w sypialni wygrzebała starą, męską koszulę. Zwinęła ją Blight'owi, jeszcze gdy była u niego "na przechowaniu". Nie wiedziała, dlaczego. Strasznie ją polubiła i po prostu musiała ją zabrać. Czyżby kolejną jej wadą była kleptomania? Tak czy inaczej, ten uczynek sprzed lat, dzisiaj się na coś przydał. Ikar miał się w co przebrać.
Schodząc po schodach, upewniała się w swojej decyzji. Nie mogła mu dać tej satysfakcji i okazać słabość. Naciskając klamkę drzwi do łazienki, wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy.
"Znam doskonale wygląd mojej łazienki, więc bez problemu trafię do wieszaka. Jest na przeciwko drzwi, nieco na lewo. Kurcze... to w stronę prysznica... Nie! Skup się! Co może się stać. Cóż, mogę do niego dobić. Ale, nie. Jestem pewna, że nadal się kąpie. Słyszę wodę, stoi pod prysznicem. Mógł też rozrzucić ubrania, ale nie wydaje mi się. Na pewno się o nie nie potknę. Dobra, no to idziemy" - starała się uspokoić i rozważyć wszystkie możliwości.
Wślizgnęła się po woli do środka, uważając na każdy ruch. Widać było, że jest spięta i czuje się nieswojo, ale usiłowała to kontrolować. Chciała utrzeć nosa Blight'owi i tylko to się teraz liczyło. Bez większych problemów dotarła do celu i odłożyła ręcznik. Pozostałe rzeczy odłożyła na deskę sedesową.
Będąc w połowie drogi do wyjścia, postanowiła się zatrzymać. Nie wystarczyło jej to, co już zrobiła. Chyba chciała pokazać doktorowi, że jest znacznie silniejsza niż może mu się wydawać. Wszyscy uważali ją za zimną i nieczułą hakerkę. Nawet jeśli czasami widzieli, jak reaguje na niektóre sytuacje. Tylko Anterio jej tak nie odbierał. Nadal traktował ją jak smarkulę, biedne i bezbronne dziecko. Nie chciała nim być.
Zebrała się w sobie i wyzbyła na moment wszystkich swoich fobii. Oczu jednak nie zamierzała otwierać. - Przyniosłam rzeczy, o które prosiłeś. Mogę ci w czymś jeszcze pomóc? Nie znam się na zszywaniu ran, ale może chcesz tu jakieś krzesło? Nie sądzę, by dłubanie przy ranach przez dłuższy czas w niewygodnej pozycji było przyjemne. W takich warunkach, łatwiej o błąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.14 19:52  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Uśmiechnął się lekko i przymknął oczy, kiedy Natalie wyraziła swoje oburzenie jego nieostrożnością. Wiedział, że powinien to opatrzyć wtedy, ale musiałby zostać na dłużej w ponurych, betonowych podziemiach, które ostatnio były dlań… nieprzyjazne? Nie podobała mu się perspektywa spędzania tam kolejnej godziny, dlatego wolał ulotnić się jak najszybciej. Było to też spowodowane jego niezachwianą pewnością we własne umiejętności. Wiedział, że da radę sam zszyć swoje rany. Niestety nie brał pod uwagę możliwości osłabienia wynikającego z upływu krwi, które było najbardziej prawdopodobnym następstwem pieszczoty wymordowanego. Na szczęście, nie mógł się zarazić. Ten konkretny mutant, jak i znaczna większość jego pobratymców, nie potrafili, choć odpowiedniejszym było tu słowo – nie mogli, zarażać nikogo. Było to bardzo wygodne, zwłaszcza na okoliczności takich wypadków jaki miał dzisiaj miejsce. Ikar aż zadrżał lekko na myśl, co mogliby z nim zrobić obecni koledzy po fachu. Zaraz jednak się zreflektował. Obecna kadra była zbyt niekompetentna, by badania na nim przeprowadzone były rzetelne. Szybko jednak odsunął od siebie myśli o frustrujących aspektach pracy. Nie to było teraz najważniejsze i nie po to tu przyszedł.
A dlaczego w ogóle to zrobił? Przecież nie ciągnęła go do tego tajemna siła zastępów anielskich, ani banda uzbrojonych po zęby zakapiorów. Owszem, potrzebował towarzystwa od czasu do czasu, ale co sprawiło, że wybór padł na niewinną dziewczynę osaczoną przez wszechobecną władzę S.SPECu? Chociaż… nie była osaczona. Bez niej albo raczej, po ataku z jej strony, organizacja długo zbierałaby resztki swoich danych z podłogi. A wiedział, że jego podopieczna nie pozostawiłaby po sobie żadnych śladów. Była na to zbyt ostrożna. Może właśnie to go do niej przywiodło? Świadomość, że żadne z nich nie jest krępowane przez luksusowe życie oferowane przez Władzę i byłoby w stanie przetrwać bez jej opieki. Nie należało też zapominać o pożądaniu. Choć wydawało się to nienaturalne w odniesieniu do tego psychopatycznego osobnika, dla którego sprawy tak przyziemne jak potrzeba płci były nieistotne, skorupa, która skutecznie chroniła go przed jakimkolwiek rozproszeniem od niepamiętnych czasów, kruszyła się w tempie przypominającym upadek wież WTC. Jednocześnie świadomość psychicznych barier w jej umyśle, powodowała wewnętrzną determinację, by jednak je przezwyciężyć.
Potrząsnął lekko głową, próbując pozbyć się niechcianych myśli. Zdał sobie sprawę z tego, że stoi w łazience, choć nie pamiętał drogi, którą przebył. Klątwa wiecznego roztargnienia potrafiła być uciążliwa. Przypomniał sobie, że nie odpowiedział dziewczynie na głos, choć opracował to w myślach. Westchnął z lekką irytacją. Spojrzawszy w bok dostrzegł swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądał najlepiej. Musi obejrzeć ranę przed umyciem jej. W milczeniu zabrał się za usuwanie koszuli. Choć pierwszą myślą, jaka dostała się do głowy, był pomysł na zerwanie jej silnym szarpnięciem, rozpoczął żmudny proces rozpinania guzików jedną ręką. Koszula na nic mu się już nie przyda, jednak Natalie z dezaprobatą przyjęłaby rozsypane na posadzce guziki. Ściągnięcie zakrwawionego rękawów bez naruszania rany sprawiło mu niemały problem, jednak poradził sobie z tym. Rozsznurował buty, pozbył się spodni i bielizny. Przyjrzawszy się jeszcze raz swojemu odbiciu na tafli zwierciadła, skrzywieniem ust powitał przepełniony krwią opatrunek, spod którego nawet teraz wyciekała życiodajna ciecz. Zdjął go ostrożnie, a jego oczom ukazał się niezbyt przyjemny widok.
Wtedy dopiero dopuścił do siebie możliwość, że jego piesek miał w szponach jakiś jad, utrudniający krzepnienie krwi. Jeśli to okazałoby się prawdą, będzie trupem do jutra. Tylko, że taki wniosek mógłby wysnuć już z kilkuminutowych obserwacji. Jak dotąd, nie miał powodów do obaw. Nie powinno się to zmienić.
Uwielbiał prysznice. Moment, w którym krople wody uderzają w jego skórę, pomagając mu w usuwaniu jej z brudu. Szum cieczy wytryskującej z systemu sanitarnego pod ciśnieniem, uderzający o ściany i podłogę kabiny. Kojący chłód, jednocześnie ożywiający całe jego ciało. Dzięki tej prostej czynności potrafił zapomnieć o całym, nieistotnym dlań świecie. Drobne przyjemności zawsze były czymś nieodzownym w jego życiu, a to właśnie jedna z nich. Dzięki zimnej wodzie, ograniczył krwotok i w pewien sposób znieczulił ranę. Miało się to okazać bardzo pomocne, gdy będzie trzeba nakłuwać skórę.
Kiedy wychodził z kabiny zachwiał się lekko i musiał przytrzymać drzwi, aby nie upaść. Twarz pobladła mu jeszcze bardziej, a nogi odrobinę się ugięły. Zawrót głowy minął po chwili, ale uzmysłowił Ikarowi ile krwi utracił. Gdy wreszcie się wyprostował, chwycił ręcznik, który Natalie położyła niedaleko i owinął go sobie wokół pasa. Mógłby się ubrać, lecz był pewny, że jeszcze wróci pod prysznic, choćby tylko po to, aby przemyć zaszyte rany jeszcze raz.
- Dziękuję – powiedział, choć głos brzmiał zbyt słabo jak na niego. Zacisnął zęby. Nie lubił okazywać własnej niemocy innym ludziom. Nawet jej.
- Bardzo chętnie skorzystam z twojej pomocy. Potrzebuję twojego zmysłu estetycznego do pilnowania równości ściegów. Wiesz, tak jest zdecydowanie trudniej. – powiedział, uśmiechając się lekko i wyginając igłę w hak. Tak było zdecydowanie prościej przebijać oba brzegi rany jednocześnie. Przewlekł nić przez ucho i przystąpił do dzieła. Praca, choć prosta i niewymagająca ogromnego skupienia, była nużąca i dlatego Blight wolał wygodnie się ustawić, na czas jej trwania. Oparł się o ścianę plecami. Zimna powierzchnia delikatnie koiła jego spięte mięśnie. Zszywanie szło sprawnie, choć i tak dłużyło się niczym kolejka w poczekalni. Ujemną stroną tego był upływ krwi. Pomimo spowolnienia przepływu, szkarłatna ciecz ponownie ozdobiła jego tors szeroką smugą i wsiąkła w śnieżnobiały ręcznik, co z pewnością wzbudziło niesmak gospodyni. Trudno jednak, by robiła mu o to awanturę.
Skończywszy, wszedł z trudnością do kabiny i przemył ranę ponownie, przy okazji usuwając również czerwone ślady z ciała. Odwrócił się w stronę Natalie, a jego twarz wyrażała teraz lekkie zmęczenie.
- Mam nadzieję, że to nie jest wielki kłopot, ale będę potrzebował twojego ramienia. – rzekł, łapiąc w ręce swoje ubrania, poza pokrwawioną koszulą – Nie martw się, założę je, ale dopiero gdy będę mógł usiąść. Będzie to dla ciebie znacznie wygodniejsze, niż wleczenie mojego bezwładnego ciała.
Uśmiechnął się słabo. - O ile nie zemdleję, zanim tam dojdziemy. - pomyślał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.14 21:25  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Chciała jakoś zareagować, słysząc jak wpada na drzwi do kabiny. Zawroty głowy. Normalne w wypadku osłabienia organizmu i zwykle niegroźne, mogło się tu źle skończyć. Nawet w łazience było dużo wystających rur, ostrych przedmiotów i kantów. W razie omdlenia i upadku, mógł uderzy o coś głową, a Natalie miałaby duży problem z udzieleniem mu pomocy. Wbrew najszczerszym chęciom, męska anatomia ją po prostu obrzydzała i przerażała.
Ton jego głosu bardzo ją zdziwił. Nie spodziewała się, że będzie taki poważny i... słaby? Musiał widocznie teraz dopiero odczuć skutki ataku ze strony wymordowanego. Nie widziała jeszcze dokładnie ran, jakie mu zadał, ale po unoszącym się w powietrzu zapachu, wnioskowała, że musi obficie krwawić. Domyślała się już tego wcześniej, gdy zobaczyła w jakim stanie jest jego koszula.
Poczuła się znacznie bardziej komfortowo, gdy Ikar założył na siebie chociaż ręcznik. Nadal czuła się dziwnie, ale była już w stanie przynajmniej na niego spojrzeć.
Odwróciła się w jego stronę i zmierzyła go wzrokiem. Chciała ocenić w jakim jest stanie i czy przypadkiem nie będzie musiała go chronić przed zbyt bliskim spotkaniem z podłogą. Jakoś się trzymał, choć nie wyglądał najlepiej.
- Chyba powinieneś jednak usiąść... - nie zdążyła nawet skończyć, bo Blight zignorował jej zdanie i postanowił zszywać się, opierając jedynie o ścianę. To nie był najlepszy sposób, ale nie miała już nawet siły z nim dyskutować. Po prostu przytaknęła i podeszła bliżej. Wyglądało to, jakby chciała bardziej kontrolować jego pracę, ale w rzeczywistości, wolała mieć po prostu pewność, że jednak się nie przewróci.
Rany nie wyglądały dobrze. Były duże i poszarpane. Czymkolwiek było to, co je zrobiło, musiało mieć ostre pazury. Mimo pierwszego, jakże niepokojącego, wrażenia, rana rokowała bardzo dobrze. Doktor dokładnie ją oczyścił, nie wyglądała na nic poważniejszego, ani nie wdało się zakażenie. Powinna szybko się zabliźnić i zagoić.
Zszywanie szło szybko i sprawnie. Blight, mimo ograniczonych ruchów i bólu, świetnie radził sobie z pracą. Nie dało się jednak przeoczyć, jak bardzo to zadanie go męczy. Krew wolno spływała na posadzkę. Najpierw po rękach, później po torsie, koło pępka, część wsiąkała w ręcznik, (ale po pewnym czasie, nawet jemu nie chciało się wszystkiego zatrzymywać), a reszta spływała po nogach i kapała na płytki. Nieraz dziewczyna musiała odganiać od siebie natrętne myśli o tym, ile pracy będzie wymagało doprowadzenie do porządku całego pomieszczenia. Kabina zachlapana, ściana też; na podłodze, plamy, umywalka pełna szkarłatnych kropelek... Można by wymieniać. Nadzieje na odzyskanie ręcznika, Natalie porzuciła już na początku. Biały ręcznik plus krew  nie wróży dobrze. Nawet przy mocnym wybielaczu, lekkie ślady pozostaną, a to dodatkowo zniszczy materiał. Trudno.
Mniej więcej w połowie zszywania, przysiadła na muszli klozetowej. Nudziło ją to już trochę i nie do końca wiedziała, co ze sobą zrobić. Anterio, mimo kiepskiego stanu, nie wydawał się na tyle słaby, by miał się zaraz przewrócić... jeszcze.
Swojego miejsca nie zmieniła nawet, gdy doktor wrócił pod prysznic. Po prostu patrzyła w podłogę, gdy ściągał ręcznik i wchodził do kabiny. Później patrzyła się w ścianę obok. O niczym nie myślała. Po prostu czekała na to, co będzie dalej. Zamknęła na chwilę oczy, gdy Ikar zakładał z powrotem ręcznik; i z zamkniętymi oczami, leniwie podniosła się ze swojego miejsca.
Nie była zachwycona faktem, że Blight opuści łazienkę bez spodni, ale widząc, że jego twarz coraz bardziej przypomina kolorem zakrwawiony ręcznik przed zakrwawieniem, uznała, że lepiej się nie kłócić i tylko przełożyła sobie jego ramię przez głowę, by stanowić jakieś oparcie.
- Wyglądasz coraz gorzej - stwierdziła, krzywiąc się nieznacznie, czując jego ciało na swojej skórze. Dopiero teraz dotarło do niej, co właśnie zrobiła. Była w samej bieliźnie i koszulce, a obok miała obejmującego ją mężczyznę, który pod ręcznikiem nie miał kompletnie nic. Dobrze, że (już prawie wysuszone) włosy zakrywały jej w tym momencie twarz. Mogła nadal udawać, że ta niezręczna dla niej sytuacja, kompletnie jej nie rusza.
Poruszali się dość wolno, ale sprawnie. Po schodach nie było im łatwo przejść, bo były projektowane raczej na jedną osobę, ewentualnie, dwie szczupłe mogły się na nich minąć, ale o przejściu po nich koło siebie, nie było mowy. Natalie szła więc o stopień szybciej, by jakoś go podtrzymać, ale i nie plątać mu się pod nogami.
Pierwotna trasa miała prowadzić do głównej sypialni, ale niestety nie była  stanie ścierpieć nagiego mężczyzny w jej dużym, pachnącym, mięciutkim łóżku. Bardzo je lubiła, a chyba nie byłaby w stanie już  nim więcej spać. Kierunek zmienił się więc z sypialni na kuchnię, gdzie pomogła Anterio usiąść przy stole.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę ci iść nago do mojego łóżka. Chcę się jeszcze kiedyś w nim położyć- zmarszczyła nos. - Ubierz tu to, co wziąłeś z łazienki, a później cię tam odholuję.
Odsunęła się, by zrobić mu trochę miejsca i podeszła do blatu kuchennego, gdzie stała przygotowana dla niej herbata. Była już całkiem zimna, ale jej to nie przeszkadzało. Chciała się czymś zająć.
- Straciłeś dużo krwi. To na prawdę nie wygląda dobrze. Wiem, że wysyłanie cię teraz do szpitalu nie ma sensu, bo i tak mnie nie posłuchasz, ale musimy coś z tym zrobić - przerwała na chwilę.
- Co myślisz o prowizorycznej transfuzji? Może i jestem jednym wielkim eksperymentem, ale moja krew nie powinna ci zaszkodzić. Co więcej, może nawet przyspieszy regenerację. Chyba to nawet kiedyś testowali... - mimowolnie skrzywiła się myśląc o testach w laboratorium.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 21:14  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Natalie miała rację. Choć zadanie było proste i pozornie nie wymagało żadnego wysiłku, Ikar poczuł zmęczenie, gdy tylko opuścił dłoń z igłą. Wyczerpanie nadeszło z mocą parowego młota, oszałamiając i dezorientując. Oddech stał się problematyczny, skóra zbledła, upodabniając go do klientów zakładu pogrzebowego. Ręce, nakładające opatrunek trzęsły mu się, czego skutkiem było rozsypanie szczypty proszku do dezynsekcji ran. Z trudem obwiązał ramię bandażem, przyniesionym przez Natalie i zakończył go mocnym węzłem. W samą porę. Zawroty głowy wróciły, zaburzając jego ruchy. Uszy wypełniły się szumem, z trudem dochodziły do niego słowa, które dziewczyna wypowiadała, ale wciąż jednak próbował się na niej skupić. Oparcie, jakie znalazł na jej drobnym ciele, było dlań wybawieniem.
"Wyglądasz coraz gorzej."
Ciężko się z tym nie zgodzić. Dokładnie tak się czuł, a skoro uwidaczniało się to na zewnątrz, znaczyło, że nie są to tylko jego halucynacje. Zamrugał oczami. Dziewczyna prowadziła go do kuchni. Dlaczego? Zamknął powieki, próbując się skupić. Nie był to jednak najlepszy z jego pomysłów. Potknąwszy się na schodach, postanowił jednak obserwować swoje otoczenie, by nie przeciążać nadto przyjaciółki, która, po lekkich mutacjach czy też bez, dalej była drobna i w porównaniu z jego masą, łatwo można było ją przeważyć. Ponieważ jednak podwójne leżenie na schodach nie leżało w jego planach, a podejrzewał, że Natalie nie byłaby zbytnio zachwycona zgniataniem przez obolałe ciało naukowca, więc rozsądny kompromis pomiędzy zrozumieniem, a koordynacją ciała, byłby na miejscu.
Następne jej słowa jasno dały mu do zrozumienia, dlaczego obrała taki, a nie inny kierunek. Posłusznie usiadł, korzystając z pomocy, po czym stwierdziwszy, że taka pozycja wybitnie nie sprzyja zakładaniu spodni, wstał chwiejnie, przytrzymując się blatu stołu. Zobaczywszy, jak dziewczyna odwraca się doń tyłem, podchodząc do blatu, szybko zrzucił ręcznik i nałożył dolną część garderoby. Później, złożywszy ręcznik w przyzwoitą kostkę, nie chciał bowiem irytować bardziej gospodyni, rozpoczął proces zakładania koszuli, który z ledwością zakończył się sukcesem.
Podszedł do Natalie i rozejrzał się za swoim kubkiem. Po zlokalizowaniu go, podniósł go do ust i upił łuk zimnego napoju. Rozkoszował się przez chwilę słodką cieczą, po czym odstawił naczynie na blat.
- Dziękuję. – uśmiechnął się lekko, choć jego głos brzmiał jeszcze słabiej niż poprzednio.
"Jestem jednym wielkim eksperymentem."
Uśmiechnął się w duchu. Był okrutny. Nawet dla kobiety, której przecież pragnął. Nie wiedziała o tym, co niedawno dla niej przygotował. Pewna część osobowości odczuwała teraz wyrzuty sumienia, z racji pomocy, którą od niej otrzymał, lecz szybko zostały one stłamszone i rzucone w kąt. Dlaczego?
Właściwie to wierzył, że dzięki temu Natalie będzie mogła się pozbyć piętna nałożonego jej przez rodziców. Mimo, że prawdopodobnie o tym nie wiedziała, zmiany, którym ją poddali, odcisnęły ślady nie tylko na osobowości, ale także na jej zdrowiu, odporności i zdolnościach. A on… on chciał zmienić ją w anioła.
Tak. Wiedział, że możliwa jest konwersja anielskich genów do ludzkiego ciała. A Natalie była idealną osobą do takiego testu. Była wytrzymała pod względem zmian genetycznych i jeśli mutację przeprowadzi w sposób kontrolowany, monitorując jej stan, wtedy… Rozwinie swoje skrzydła, osiągając coś, o czym nie śniło się żadnemu człowiekowi. Tak… jego plan, jego marzenie, które odkrył, gdy miał sposobność oglądać fragment przesłuchania Evendell przez Navena. Był na tyle inteligentny, by zebrać materiał genetyczny anielicy, co w porównaniu z innymi próbkami dawało mu idealną okazję, do zbadania możliwości takiego zabiegu. I tutaj właśnie wyjątkowa wytrzymałość jego przyjaciółki stawała się kluczem do nowych dokonań, dzięki którym… jego wewnętrzne ego zostanie nakarmione. Ponadto wierzył, iż dziewczyna, otrzymawszy anielskie moce nie będzie żywiła do niego urazy. Patrząc oczywiście w szerszej perspektywie, bowiem pewny był, niczym istnienia słońca, że w pierwszych dniach po wybudzeniu jej, ryzyko jego zgonu wzrośnie o kilkadziesiąt procent.
Wróciwszy do rzeczywistości, po raz kolejny odczuł zawroty głowy. Chwycił mocno blat, aby nie upaść i odezwał się, próbując wymazać ze swojego głosu zmęczenie.
- Prowizoryczna transfuzja krwi… Sam nie wiem… - skrzywił się – Wybacz, mam problem ze skupieniem się… Sądzę, ze mogłoby to pomóc, ale nie wiem, czy damy radę. – westchnął. Był zmęczony. Chciał się położyć i odpłynąć choć na godzinę. Wystarczy na zregenerowanie sił.
- Wystarczy… czekolada. Wspomaga erytropoezę. A potem… muszę odpocząć. – mówienie sprawiało mu coraz większą trudność, gdy płuca odmawiały posłuszeństwa, powodując, że musiał walczyć o każdy płytki oddech. Usiadł na podłodze po turecku, pozwalając swoim nogom na odpoczynek.
Powieki stawały się coraz cięższe, zupełnie jakby ktoś przytwierdził do nich miniaturowe kotwice ciągnące je w dół, z ogromną mocą. Zmęczenie dawało o sobie znać, kołysząc i tuląc go do snu. Resztka świadomości opierała się, próbowała trzymać go na powierzchni świadomości, jednak tonął coraz głębiej. Dług, jaki jego ciało zaciągnęło, musiał zostać spłacony. Za wszelką cenę.
Nie chcąc położyć się na podłodze, niczym ostatni menel z desperackiego zaułka, doczołgał się do najbliższej szafki i oparł się o nią, półleżąc. W ten sposób przywitał sen, jak starego znajomego. Zdołał jeszcze rzucić sennym głosem:
- Nie... przeszkadzaj sobie... Godzina... Tyle mi wystarczy. - uśmiechnął się sennie.
Oczywiście. Morfeusz nie lubi długo trzymać cię w swoich objęciach. Jesteś przecież hetero.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 19:42  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Zanim zdążyła zaoponować, Ikar już smacznie chrapał pod szafką.
- Cholera, Ikar - powiedziała bardziej do siebie, niż do niego. - Myślisz, że cię tu tak zostawię? Wiesz, jakie miałabym problemy, gdybyś mi tu umarł? - wiedziała, że i tak tego nie usłyszy, ale nie miała ochoty na wsłuchiwanie się w ciszę... i chrapanie Blight'a...
Westchnęła. - No nic, sama cię dowlokę do tego łóżka - wymamrotała zrezygnowana.
Podeszła do niego, obmyślając plan działania. O przeniesieniu jedynie za pomocą jej mięśni nie było mowy. Nawet, gdyby jej się to udało, poważnie by go uszkodziła. Fizycznie nie była przystosowana do noszenia na plecach ludzi jego gabarytów.
Rozwiązanie problemu było jednak bliżej, niż można się było tego spodziewać. Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się z planu tworzącego się w jej głowie.
Blight zasnął tuż obok śniadaniowej szafki na kółkach (tak ją przynajmniej nazywała). Zdobyła ten przedmiot od właściciela upadającego hotelu. Obsługa dowoziła na nim jedzenie, gdy gość zażyczył sobie, by śniadanie podać mu do łóżka.
- Cóż Anterio, śniadaniem to ty nie jesteś, a zegar wskazuje grubo po północy, a nie ranek; ale zamierzam cię tym zawieźć do łóżka - zaśmiała się ze swojego kiepskiego dowcipu i zaczęła zdejmować przedmioty z wózka. Później ułożyła jeszcze tylko jakieś deski na schodach, by móc po nich przewieźć chorego, a później zabrała się za, w miarę delikatne, przekładanie Blight'a z podłogi na stolik. Nie było to łatwe, bo ciągle się jej wymykał. Raz nawet wymamrotał coś na kształt "odejdź" i usiłował odepchnąć ją zdrową ręką. W końcu jednak, ułożyła go jakoś na małym wózku i zawiozła do sypialni. Przełożenie go na posłanie było znacznie łatwiejsze i nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Ba, przykryła go nawet ślicznie kołderką.
Ponownie uśmiechnęła się sama do siebie. Ikar wyglądał teraz naprawdę słodko. Był taki bezbronny. Nie rozumiała, dlaczego jej tak ufa. Mogła z nim teraz zrobić wszystko. Fakt, że się tego nie obawia mógł być efektem przekonania, że nic mu z jej strony nie grozi... ale mógł być też objawem czystej głupoty i lekkomyślności, którą Blight się czasem wykazywał.
Natalie przyniosła do sypialni prowizoryczny stelaż na kroplówkę (czytaj: stary wieszak na płaszcze) i zawiesiła na nim woreczek z krwią. Zawsze trzymała jakiś w zapasie. Miała dość nietypową krew i wypadku transfuzji, było z nią, jak z tą grupy 0Rh-... właściwie, przed eksperymentami, taką właśnie miała, a to mogła być po prostu podrasowana jej wersja.
Odpowiednie nakłucie zajęło jej dużo czasu. A to ucisk za słaby, a to żyły nie widać.. a to igła wbiła się o milimetr w złą stronę. Doktor nie wyglądał po tych staraniach, jak po spotkaniu z jeżem, ale widać było, że drenika nie zakładała mu fachowa pielęgniarka.
Natalie westchnęła patrząc na swoje dzieło. Była już poważnie zmęczona. Wróciła się jeszcze tylko do pracowni, po zegarek sprawdzający puls i ustawiła go tak, by zaczął piszczeć, gdy ten zanadto zwolni. Założyła go na rękę Blight'a i położyła się po drugiej stronie łóżka. Była tak wykończona, że nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 25.12.14 22:41, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 21:59  •  Kryjówka Natalie Empty Re: Kryjówka Natalie
Zapadł w krótki, niespokojny sen, nie niosący ze sobą wypoczynku ani ulgi. Morfeusz widocznie nie był dziś w humorze na trzymanie Blighta w swoich objęciach. Zesłał nań koszmar, z którego pozornie nie było wyjścia. Stał się swoim własnym obiektem badawczym. Najwidoczniej, niezwykle interesującym, gdyż Ikar-mara senna, rozkroił go dokładnie, badając każdy cal jego ciała. Na jego oczach, bez narkozy wyjmował mu wątrobę i kroił ją na plasterki. Tworzył z tego preparaty, które później zamierzał poddać badaniu. Następnie wyszarpnął mu prawe płuco, a krew trysnęła obficie na całą okolicę. Zjawa jednak się tym nie przejęła i kontynuowała wiwisekcję jak gdyby nic się nie stało. Po kilkunastu minutach, cały jego brzuch znajdował się na stole, a on sam czuł się niczym pusta skorupa.
Na jego nieszczęście, nie był to koniec badań. Senny naukowiec dobrał się do jego głowy, sprawnie rozłupując kości czaszki żelaznym dłutem. Blight nie miał pojęcia, jakim cudem jeszcze to wszystko rejestruje, skoro widział, jak sam sobie wyciąga mózg, razem z gałkami ocznymi. Z chorą fascynacją spoglądał na swoją-nieswoją dłoń, która sprawnymi ruchami skalpela dzieliła tkankę nerwową na drobne kawałki, a następnie pożera to wszystko, przepijając koktajlem z płynu rdzeniowego doprawionego krwią. A potem…
Rozczłonkował się i zjadł. Jak zwykły obiad. Przeżuwał kości palców z błogim uśmiechem na twarzy, chrupał kręgi niczym przystawkę, wysysał szpik kostny, jak gdyby był to wyborny smakołyk.

Blight obudził się z krzykiem, który z pewnością wyrwał Natalie z jej półsnu. Rozglądał się przez chwilę z przerażeniem w oczach, próbując zrozumieć czy to sen, czy może już jawa? Jego umysł mógł płatać mu naprawdę dziwne figle, powodując dezorientację. Czasami po prostu nie potrafił odróżnić halucynacji od rzeczywistości i przez to często cierpiała na tym jego rzetelność jako naukowca. Nigdy jednak nie popełnił błędu podczas badania, nie dał się zwodzić zmysłom i zawsze sprawdzał co najmniej dwa razy czy aby na pewno wynik jest prawidłowy. Zawsze był, ale… teraz już nie był pewien.
Na dodatek, ten sen… Choć niemożliwy, to jednak tak realny, że ciężko było mu uwierzyć w jego niemożliwość. I rzeczywiście… odczuwał takie pragnienie. Chciał… Nie, potrzebował posmakować krwi. Spojrzał na sprzęt do prowizorycznej transfuzji. A gdyby tak…
Nie.
Póki co, panował jeszcze nad swoim ciałem, ale… Ona tak ładnie błyszczała w świetle lamp…
Blight, co się z tobą dzieje?
Spojrzał na Natalie, leżącą tuż obok. Senny krzyk przerażenia  musiał ją obudzić. Może zirytować. Uśmiechnął się do niej przepraszająco, wiedząc, że nie jest chwilowo w stanie samodzielnie się poruszać i zdając sobie sprawę z tego, jak niezbędna była w tym momencie ta dziewczyna.
Mimo to, po tej transfuzji, choć jeszcze się nie zakończyła, czuł się o wiele lepiej. Może jednak wyjdzie stąd o własnych siłach? Miał szczerą nadzieję, że tak w istocie będzie.
- Tylko zły sen. – wyjaśnił, siląc się na spokój w głosie – Brak krwi najwidoczniej mi nie służy. Był wyjątkowo realny, jak na halucynacje, lecz już wszystko w jak najlepszym porządku.
Miał nadzieję, że uwierzy mu w to niewinne kłamstewko. Nie uśmiechała mu się wizja przesłuchania, w której musiałby opowiedzieć swojej podopiecznej jak to dokonywał na sobie aktu auto-choć-nie-całkiem-kanibalizmu. Podejrzewałby, jak zareaguje. Nikt nie zareagowałby dobrze na taką wiadomość. Dlatego nie chciał jej zdradzić.
Coraz więcej jej zawdzięczał. Słyszała jednak już dwa takie wyznania dzisiaj, niech domyśli się w jego spojrzeniu tego trzeciego, niewypowiedzianego. Taka… zależność była czymś złym. Tak sądził. Dlatego nadmierne okazywanie wdzięczności może być niebezpieczne. Chciał, by role się odwróciły, by to on mógł ją uratować.
Nie mógł jednak zaprzeczyć, że z drugiej strony podobała mu się rola podopiecznego. Lubił przebywać w towarzystwie panny Dark, a ta pozycja sprawiała, iż musiała wręcz być tuż przy nim. Sam już nie był pewien, czego właściwie chce. Chciał być niezależny, samotny do końca życia, w milczeniu realizując swoje knowania, a jednocześnie pragnął…
Jej.
Nie tylko ciała. Nie tylko umysłu. Bardziej pragnął przyzwolenia na to, co miał ochotę z nią zrobić. A zdobyć je będzie cholernie trudno, zważywszy na wszystkie jej fobie, które kręciły się właśnie koło dotyku. Nie był pewien czy dyskretna mutacja cokolwiek poprawi. Prawdopodobnie nic. Musiałby wywołać u niej coś naprawdę traumatycznego, co pozbawiłoby ją negatywnych wspomnień lub ustawiło go powyżej nich. Nie sądził jednak, by coś takiego było łatwe do osiągnięcia. W przeciwnym wypadku, już by to zrobił.
Od kiedy on miał skrupuły? Od kiedy przejmował się cudzym losem?
Odkąd jego zainteresowanie nie było tymczasowe. Nie była zwykłym obiektem badawczym, którego musi niańczyć. Ich relacja była głębsza, choć wciąż za płytka. Relacja opiekun – podopieczna nie mogła łatwo przedzierzgnąć się w taką, która mu odpowiadała. A może mogła?
W tym momencie sprawy wcale nie ułatwiała jej bliskość. Po raz kolejny usłyszał cichy głos z tyłu czaszki, próbujący wodzić go na pokuszenie. Nie potrzebował go. Miał świadomość tego, na co może, a na co absolutnie nie powinien sobie pozwalać. To była jedna z tych drugich sytuacji. Bowiem, gdyby tylko zechciał i wiedziałby, że przeżyje, mógłby sięgnąć po nią i dotknąć. Przesunąć palcami po gładkiej jak marmur szyi, przyciągnąć bliżej siebie, wpić się w jej usta, z typową dla siebie bezwzględnością. Zabrać to, czego chciał, nie licząc się z nikim i niczym. Wiedział jednak, że tego nie zrobi. Zbyt wiele wysiłku włożył w budowanie ich relacji i w doprowadzenie jej do aktualnego stanu, by pozwolić sobie na zaprzepaszczenie tego jednym wybrykiem, gdy tylko przypadkiem miał na to okazję. Coś takiego stanowiłoby wybitny dowód głupoty. Wiele można było mu zarzucić, jednak nie głupotę. Nie tego rodzaju. Osobiście uważał, że ludzie, którzy nie są w stanie zapanować nad sobą całkowicie i bez reszty, są zwykłymi zwierzętami, a do myślących istot dużo im brakuje.
Istniały także zupełnie uzasadnione wątpliwości, iż nie potrafiłby zrobić tego bez jej pozwolenia. Lata znajomości zmieniły go w pewnym stopniu, łagodząc go, uwrażliwiając. Była właściwie chyba jedyną istota mogącą liczyć na jego cichą, acz wpływową opiekę. Owszem, był jej oficjalnym aniołem stróżem, ale będzie ratował ją z opresji nawet na gruzach miasta, gdy rząd już padnie, a wymordowani wleją się szeroką falą chcąc zagarnąć pozostałe resztki urodzaju. Będzie przy niej zawsze, z wyjątkiem tego jednego, zaplanowanego od dawna momentu. Zawsze wcześniej i zawsze później. Dlaczego? Nie wiedział. Czyżby budziło się w nim sumienie na widok tej niewinnej, śpiącej twarzy? Najwidoczniej tak. Ciekawe, do czego jeszcze mogłaby go popchnąć, gdyby tylko spróbowała…
Potrząsnął z rozmachem głową. Zastanowi się nad tym innego dnia.
- Co sądzisz o aktualnej sytuacji S.SPEC? Z tym całym burdelem, zamieszaniem i problemami?
Wiedział, ze za rozmowy o czymś takim, może podpaść sądowi organizacji i zostać oskarżonym o zdradę, lecz… ich opinia obchodziła go niczym zeszłoroczny śnieg. Owszem, ucieczka przysporzyłaby mu problemów, ale przecież Natalie go nie wsypie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo potrzebna jej jest Ikarowa opieka. Bez niego… dopadliby ją. Cała reszta. Niczym stado sępów. On o tym wiedział. Nie pozwoli im się do niej dobrać. A nawet jeśli, to zostawi im specjalne wytyczne, jak mają to robić. Nie pozwoli im na niszczenie projektu jego życia. Pokładał w niej zbyt wielkie nadzieje.
Zamrugał, próbując pozbyć się resztek snu. Nie miał ochoty do niego wracać. Nigdy.
- Sądzę… że nadużywam zbytnio twej gościnności. Jeśli tylko uda mi się wstać…
Usiadł. To już był sukces.
Ale zawahał się przy odpinaniu aparatury. Postanowił poczekać. Jeśli zawroty głowy nie przyjdą, znaczy, że już wszystko w porządku.


Ostatnio zmieniony przez Blight dnia 25.12.14 23:27, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach