Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

 — ...ale nie wrzucaj tego do internetu!
 — A gdzie tam, to nasza pamiątka! — odparła od razu, nadal rozanielona możliwością takiego chwilowego powrotu do lat młodości. Ileż to razy słyszała podobne zdanie, czy to skierowane do niej czy do innych osób... kiedyś internet był nie byle jaką sprawą, zresztą obecnie również — po prostu już nie dla wszystkich. Pewnym plusem życia na Desperacji była wolność od tego rodzaju pułapek społecznych, chorego pędu na zbieranie polubień i komentarzy, najróżniejszych wariactw, które towarzyszyły ludności mającej dostęp do wysoko rozwiniętej technologii. Dla osób spoza Miasta była to co prawda wolność wymuszona, jednak można to było uznać za swego rodzaju zaletę. Mało kogo obchodziło, czy dobrze się prezentujesz na selfikach; prawdziwe pytanie brzmiało czy masz żarcie albo wodę, ewentualnie czy da się ciebie zjeść bez szkody na zdrowiu.
 Ruszyli dalej jedną z uliczek, Azeria zaś po raz kolejny oddała prowadzenie w ręce Lisa. Prawdopodobnie najlepiej orientował się, gdzie mogliby potencjalnie odnaleźć jego przybraną córkę i były to zainicjowane przez niego poszukiwania, miał więc święte prawo do przejęcia swego rodzaju roli lidera. Radził sobie z tym zresztą całkiem nieźle, po przeczesali już spory kawałek okolicy i mieli kolejny trop. Istniała realna szansa, że za niedługo faktycznie trafią na ową tajemniczą, czarnowłosą dziewoję, o której Adrichówna na razie wiedziała wyłącznie z opowieści, a coraz bardziej chciała ją poznać na żywo.
 — Oj przestań, bo się zarumienię — odparła na tę osobliwą pochwałę, zbywając ją machnięciem reki i niby to zawstydzonym uśmiechem. Z rzeczywistości trochę bawiło ją sformułowanie użyte przez mężczyznę, zalatywało trochę taką typową, ojcowską gadką. Tymczasem chyba był od Chiary sporo młodszy i taki przydział ról troszkę im nie pasował, choć wymordowana nie zamierzała jakoś szczególnie narzekać.
Cokolwiek działa dla ciebie, skarbeczku.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Gdyby na Desperacji rozpowszechnić internet na pewno desperacki facebook musiałby udostępnić takie statusy jak: "umierający z powodu nieznanej nikomu choroby", "utrata ręki przez żarłoczne rośliny", czy w końcu "trafiłem do niewoli i zostanę sprzedany jako pokarm dla Wymordowanych - Kanibali". Nie mówiąc już o dynamicznym systemie uznawania za martwego - jeżeli ktoś nie zaloguje się przez 48 godzin na swoje konto zostaje uznany za zmarłego i strona automatycznie wysyła kondolencje do wszystkich znajomych.
Rashn słyszał nieco i miał różne wizje. Nie był jednak typem, który chciałby dzielić się każdą chwilą swojego życia z całym światem. Był zbyt nieufny, choć prawdą jest, że stał się taki dopiero gdy trafił na Desperacje.
Na słowa Azerii o rumienieniu się Rashn tylko się uśmiechnął. Nie wydawała się być osobą, która by naprawdę była do tego zdolna i tak też Lis początkowo założył. Stąd jej słowa i udawane onieśmielenie wydały się Rashnowi całkiem urocze i zabawne.
To prawda, że była od niego o wiele starsza. Z drugiej strony nie wyglądała na taką. Stąd łatwo było zapomnieć, że kobieta pamięta czasy, gdy wrzucano zdjęcia posiłków do internetu, by każdy wiedział co jadło się na obiad. Jednak nie dzieli się rolami, a podczas tych poszukiwań przede wszystkim powinni się dobrze bawić. No i znaleźć Bat, ale na drugim miejscu dobrze się bawić.
Nie trzeba było jednak długo czekać, by Lis ponownie postanowił zabrać głos, na razie nie wracając do kwestii zawstydzania Lisicy.
- Nie przepadam za takimi miejscami. Głośno, pachnie brzydko i można oberwać jak ktoś w gniewie rzuci czymś w kompana, a ten się uchyli. - Zaczął gdy skręcili właśnie w jedną z bocznych uliczek, która niebawem zaprowadzi ich do baru. Jego głos nie wskazywał jednak na to, że odczuwa jakaś realną niechęć. Bardziej marudził nieco żartobliwym głosem. - Ale myślę, że jeśli nie masz nic przeciwko to usiądziemy, zamówimy coś i opowiem Ci jakąś historię o Batshebie. - To zdaniem Lisa był całkiem dobry plan. Nie tylko mogli nasłuchiwać, czy ktoś nie mówi o czymś interesującym, lecz sami mogli przyciągnąć tych, którzy wiedzieli cokolwiek o tym przeklętym wężu.
Przeszli kilka kroków, kobieta miała okazję powiedzieć mu co myśli o jego planie, a do głowy Rashna wpadło pytanie, które koniecznie chciał zadać już teraz i uzyskać odpowiedź zanim wejdą do środka - a przecież wejście do baru było już tylko kilka kroków przed nimi.
- Wiem, że to trochę głupie pytanie. - Ściszył głos. Nie tylko dlatego, że całkiem niedaleko stała dwójka mężczyzn rozmawiająca o czymś żywiołowo. Po prostu było mu dziwnie poruszać te kwestie. - Czy potrafisz się zmieniać w lisa? - On potrafił. nie korzystał z tego zbyt często. Tak naprawdę nie lubił przebywać w zwierzęcej formie, uważał ją za ograniczającą. Mógł zrobić o wiele mniej, niż w ludzkiej formie z piękną kitą i nieco nadmiernie czułymi uszami. Już wcześniej, gdy wracał z telefonem i zobaczył kobietę z daleka zwrócił uwagę, że jej ogon i uszy są całkiem podobne do tych, które on sam posiada.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Czasem wcale nie jest aż tak źle — odparła na zarzut wobec baru, choć oczywiście nie zamierzała się wymądrzać. Tak jak i wszędzie, na Desperacji tego rodzaju przybytki bywały lepsze i gorsze. Zależy, czy właściciel i ewentualni pracownicy zwracali uwagę na pilnowanie porządku, zachowanie jakiejś tam czystości na miarę panujących warunków i jak licznie waliła tam klientela. Wystarczyło wiedzieć, gdzie szukać, a każdy mógł znaleźć odpowiednie miejsce dla siebie. Chyba że ktoś był już całkiem aspołeczny i dobrze się czuł wyłącznie we własnej norze, to wtedy już żadna instancja nie była w stanie pomóc.
 — Nie mam absolutnie nic przeciwko — dodała, w dość oczywisty sposób zachowując konsekwencję wobec swojej wcześniejszej wypowiedzi. Nie miała jakiegoś szczególnego uprzedzenia do barów, choć może wolała nieco bardziej ogarnięte miejsca pokroju kasyna. Nie bez powodu pracowała tam już długie lata i czuła się tam dobrze, mimo iż co poniektórzy co jakiś czas próbowali puścić budę z dymem. Gromadka pracowników Merceliny trzymała się jednak mocno, niemożliwi do wytępienia trochę niczym karaluchy — ale o wiele lepsi niż jakiś tam ohydny owad.
 Chciała już dotrzeć w kilku ostatnich krokach do wejścia i pchnąć drzwi, ale pytanie zmusiło ją do zwolnienia tempa. Od razu też uśmiechnęła się wyrozumiale, coraz mocniej odnosząc wrażenie, że wobec tego Liska łapie ją jakiś dziwny sentyment. Ech ta starość, człowiek by wszystkich jak wnuki traktował!
 — A i owszem, caro mio, zgadłeś. Czemu cię to ciekawi? — Była wręcz rozbawiona tak nieoczekiwanym zwrotem rozmowy i nawet nie chciało jej się zastanawiać, czy ujawnienie tej dość osobistej informacji może jej zaszkodzić. Prawdopodobnie nie mogło, więc pal już licho nieustanną ostrożność. Poza tym tego rodzaju zdolności, o które pytał mężczyzna, posiadało bardzo wiele osób; czasem można było wręcz w ciemno założyć, że każda napotkana osoba potrafi przeobrazić się w jakieś zwierzę i nie ma w tym nic szczególnie wyjątkowego — co najwyżej gdy komuś trafi się wystarczająco egzotyczny gatunek.
 W czasie tej krótkiej wymiany zdań dotarli do drzwi, więc Chiara bez większych ceregieli weszła do baru jako pierwsza. Zatrzymała się po kilku krokach, chcąc rzucić okiem na salę i wybrać odpowiednie miejsce. Po kilku sekundach zresztą wskazała na nieokupowany stoliczek w pobliżu otworu, który kiedyś z pewnością był oknem.
 — Tam może być?
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Rashnowi znacznie bliżej do aspołecznego typa, któremu dobrze tylko we własnej norze. Co nie znaczy, że to jego opis. Rashn nie miał nic przeciwko towarzystwu, nawet go potrzebował. Tyle tylko, że nie czuł się bezpiecznie otoczony przez pijanych i nieprzewidywalnych Wymordowanych. Brak komfortu sprawiał, że Lis nie mógł odbierać pozytywnie bodźców, które do niego docierały, a przecież węch i słuch miał wcale nie najgorszy.
Zauważyć warto, że lisy chyba nie potrafiły zamknąć się w jakichś konkretnych ramach i raz to Rashn traktował staruszkę jak małe, roześmiane i bawiące się dziecko, które należy pochwalić, że zrobiło zamek z piasku, a już chwilę później to Azeria uśmiechała się słysząc dziwne pytania swojego towarzysza.
- Nie do końca rozumiem jak to wszystko działa. Byłem ciekaw, czy masz podobne zdolności do moich. - Wyjaśnił bez zawahania. Dobrze wiedział, czemu zadał to pytanie, miał gotową odpowiedź zanim Azeria zapytała. Powiedział to ciszej, jakby nie chcąc by te informacje dotarły do kogokolwiek innego poza dwójką lisów.
Rashn wiedział, że nie wszyscy zmieniają się w zwierzę. Wiedział też, że niektórzy potrafią chować swoje odzwierzęce czy odroślinne części ciała.
Pozwolił Lisiczce tym razem przejąć dowodzenie. To zresztą było naturalne. Po prostu współpracowali i ten, kto aktualnie czuł się na siłach wskazać drogę, ten zdecydował gdzie powinni się udać. Skoro to Azeria wypatrzyła wolny stolik, to ona pokierowała ich dalszymi krokami.
Rashn natomiast zaczął przedstawienie, które uprzednio zapowiedział.
- Wyobraź sobie, że to czarnowłose babsko ośmieliło się uczepić do mojej kity! - Powiedział nieco głośniej niż normalnie, tak żeby ewentualnym ciekawskim uszom pozwolić usłyszeć tyle, by podsycić ich ciekawość.
Zresztą nie kłamał. Naprawdę Batsheba zwróciła uwagę na jego kitę podczas ich pierwszego spotkania. Pamiętał ich słowne przepychanki i gdy siadali przy stoliku uśmiechnął się na te wspomnienie. Skoro jednak tylko Azeria i Rashn usiedli, to historię trzeba było kontynuować:
- I groziła mi jeszcze, że zawiąże mi na ogonie wstążki... Bezczelna smarkula! - Choć mówił, nie skupiał się na słowach. Słuchał uważnie dźwięków dobiegających z sąsiednich stolików i co jakiś czas rzucił okiem w stronę kobiety i dwójki mężczyzn, których temat rozmowy wydawał się być obiecujący. Widzieli kogoś "równie irytującego" całkiem niedawno. Rashn był przekonany, że zaczęli dopiero po jego słowach, a to było całkiem obiecujące.
Spojrzał na lisiczkę i uśmiechnął się do niej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Ach rozumiem, rozumiem — potaknęła. Z pewną dumą przeczesała w dłoniach końcówkę ogona, który na kilka sekund zawinęła wokół siebie. Podobało jej się, że z tak wielu opcji trafił jej się właśnie lisek w genetycznej loterii. W momencie końca świata, kiedy wszystko się już tak trochę waliło i paliło, a wirus X szalał jak chciał, nietrudno było nawet zmieszać się z najdziwniejszymi, najbardziej egzotycznymi gatunkami. W końcu w tamtym momencie każdy próbował ratować siebie i bliskich, a nie pilnować, by zwierzaki w zoo siedziały grzecznie na swoich wybiegach.
 Weszli wreszcie do baru i można było przystąpić do nieco bardziej konkretnego zbierania informacji. Azeria uwielbiała takie rozrywki: trochę gdy aktorskiej, trochę wodzenia Bogu ducha winnych gapiów za nos, bardzo dużo powstrzymywania się od wybuchnięcia śmiechem, póki przedstawienie jeszcze trwa. Z pewnością zamierzała dać upust swoim zdolnościom, w końcu cel był szczytny, a wysiłek do podjęcia niewielki. Więc w sumie, co mogła stracić? W razie jakichś nieprzewidzianych komplikacji, zawsze mogła salwować się ucieczką. Jej nie trzymały żadne zobowiązania lojalnościowe, nie jej dziecka szukali. I o ile z całego serduszka chciała pomóc, nie poświęciłaby skóry dla dopiero co poznanej osoby.
 — Och co ty gadasz, przecież to okropne! — odpowiedziała, wykrzywiając się w mieszance przerażenia i odrazy. Odruchowo przyciągnęła ogon bliżej tułowia i otoczyła go obronnie ramionami, jakby wspomniana osoba miała i ją zaraz wytargać za kitę. A to, bądźmy szczerzy, brzmiało jak absolutny horror. Usiedli przy stoliku, kontynuując rozmowę, a tymczasem coraz więcej par oczu zerkało w stronę stanowiska przy oknie.
 — O nie nie, kochany, wstążki do ciebie w ogóle nie pasują. Kto mógłby mieć w ogóle taki pomysł? To absurdalne! — oburzyła się, ani na moment nie wychodząc z roli. Pozostałych gości przybytku nie zaszczyciła nawet najkrótszym spojrzeniem, wzrok skupiając wyłącznie na swoim rozmówcy. Strzępy cudzych dialogów wyłapywała wyłącznie przy pomocy wyczulonych uszu, drgających nieznacznie niby to z emocji, ale w rzeczywistości wyszukując jakichś ciekawych informacji z ledwie zrozumiałego szmeru.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Jakie szczęście, że byli lisami, a nie żółwiami. Wtedy musieliby poświęcić długie tygodnie, żeby gdziekolwiek dotrzeć. No i to zawsze nie ślimak, więc nie mieliby ze sobą domu. Także bycie szczurami i paradowanie z nagim, nieowłosionym paskudnym ogonem nie cieszyłoby Rashna za bardzo.
Azeria myliła się jednak, jeżeli sądziła, że Rashn oczekiwał by ta narażała swoje życie i zdrowie dla odszukania Batsheby. Nie była jeszcze członkinią lisiej mafii, ale nawet bez tego współpracowali. To oznacza, że jeżeli chcieli wykonać zadanie musieli pilnować wzajemnie swoich ogonów. To oczywiste, że Lis miał większą motywację i nie mógł po prostu uciec. Jednak nawet wizja utraty towarzystwa przy poszukiwaniach go nie cieszyła. Jeżeli tylko coś zaczęłoby się psuć, to Czarny Lis byłby pierwszym, który powie: "uciekaj". Z tym, że liczyłby, że po wszystkim - gdy już będzie bezpiecznie - spotkają się w jakimś z góry ustalonym miejscu.
- Zgadzam się w zupełności! Jakby pasowały, to przecież byś mnie już z nimi widziała. Widziałaś? No nie. Więc nie pasują. - Poświęcił temu może zbyt wiele czasu, ale w istocie uważał, że psucie lisiego ogona jakimiś kawałkami tandetnego materiału - pewnie w kolorze różowym - nie jest tym, co było właściwe, zaszczytne i potrzebne. Dopiero po chwili przeszedł do właściwej części ich rozmowy:
- To była czarnowłosa gadzina, wąż jakiś czy coś takiego. Przynajmniej chyba ją zmieniło węża za bycie paskudną manipulantką. Udaje taka, że niby wszystko w porządku, a tu łapie mnie za ogon. Skandal!
To był skandal. Rashn dobrze pamiętał co wtedy zrobił i jakie były tego skutki. Nie żałował jednak. Wciąż myślał bardziej o swojej kicie, którą teraz chwycił prawą ręką i położył na swoich kolanach, zanurzając palce w grubym futrze.
Słuchał uważnie grupki, która wzbudziła jego zainteresowanie. Słyszał ich rozmowę:
- Myślisz, że to ta sama?
- Nie wiem, możliwe. Paskudne babsko.
- Nie mówiłeś, że bredziła coś o jabłkach? To by nawet do węża pasowało.
- Czytałeś chyba za dużo bajek
Na dźwięk tej rozmowy Rashn spojrzał w oczy Azerii, a następnie - gdy upewnił się, że patrzy na niego - na rozmawiających, po czym gdy jego złote spojrzenie wróciło na lisiczkę kiwnął głową.
Chciał jej dać znać, że ten trop wygląda niezwykle obiecująco. Co prawda było jeszcze za wcześnie, by przerywać ich małe przedstawienie. Mogli usłyszeć coś jeszcze. Należało to dalej ciągnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — No właśnie. Moim zdaniem tobie najbardziej pasuje taki styl jakby go nazwać... oszczędny? Nie — jakby przerwała sama sobie, nieznacznie wykrzywiając wargi w wyrazie dezaprobaty. — Minimalistyczny, to jest dobre słowo... wiesz zresztą o czym mówię. — Uśmiechnęła się znów, jak gdyby nic puszczając oczko czarnemu lisowi. Mimo woli oddalała się od zaimprowizowanej konwersacji na pokaz w kierunku zwykłej, spontanicznej rozmowy, ale od biedy można by to uznać za zaletę. Po pierwsze, dzięki temu ich wymiana zdań brzmiała bardziej naturalnie, po drugie zaś: nic tak nie przykuwa uwagi jak możliwość podsłuchania czegoś bardziej intrygującego niż puste frazesy o pogodzie. Efekt pojawił się niemal od razu, gdy siedzący dookoła nieliczni klienci z miejsca nastawili uszu, zapewne ciekawi finału ich małej scenki.
 — Och z pewnością, to niewybaczalne! Więc mówisz, że miała czarne włosy? Nie wiem, czy przypadkiem nie spotkałam jej niedawno... widziałam taką jedną, co dość podejrzanie gapiła się na mój ogonek. Taka średniego wzrostu, trochę blada? — Zerknęła z wyczekiwaniem na Rashna, niby to wyczekując jego potwierdzenia. W rzeczywistości nadal próbowała wyłapać strzępki dyskusji toczącej się nieopodal, bo ich sąsiedzi najwyraźniej też mieli jakieś interesujące spostrzeżenia. Jeszcze nie mogli mieć pewności, czy na pewno wszyscy rozprawiali o tej samej osobie, ale prawdopodobieństwo rosło z każdą chwilą. Kto wie, może lada moment ich małe śledztwo znacznie posunie się do przodu? W końcu jak by na to nie patrzeć, nie mieli możliwości latać z lupą przy ziemi i szukać śladów ani rozbijać się czarnym wozem po Apogeum i zza ciemnych okularów przepytywać potencjalnych świadków, skłaniając ich do mówienia wymownym błyskiem broni... choć to z pewnością była bardzo interesująca perspektywa.

//Cóż innego w tym momencie mogę powiedzieć... przepraszam. ;w;
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

(Na wstępie wybacz, że tak długo to trwało! Po prostu nieoczekiwanie nie mogłem znaleźć czasu, by posty napisać... ale obiecuję, że więcej się to nie powtórzy!)

- Piękno tkwi w szlachetnej prostocie, a nie w pstrokatych ozdóbkach ulicznych naciągaczy. - Odparł na jej słowa niejako z dumą, oczywiście zręcznie udawaną, gdyż Lis niezbyt się przejmował takimi kwestiami. Nie lubił mieć na siebie zbyt wielu barw. Może to dlatego, że natura obdarzyła go dość standardowym i szlachetnym zestawem barw w postaci czerni i bieli, że nie przepadał za zbytnią kolorystyką. Może po prostu nie lubił się rzucać w oczy i wolał nie przyciągać spojrzeń, które zwykły kierowały się w stronę osób przypominających nieco przystrojone barwnymi bombkami drzewka świąteczne.
Rashn zastrzygł uszami na dźwięk opisu, który podała Azeria. Wszystko to było przygotowane, zrobił to by inni, obserwujący ich uważnie, mogli dostrzec ten gest. Wszystko dlatego, że kolejne słowa wypowiedział o wiele ciszej, pochylając się nieco i zniżając głos - tak by nikt inny nie mógł dosłyszeć jego słów. Głupcy sądzili zapewne, że ten potwierdza swojej towarzyszce, że chodzi o tę samą osobę. Naprawdę jednak jego słowa były zupełnie inne.
- Widzieli ją i chyba nawet wiem gdzie. Słyszałem również, że każde z nich pójdzie niedługo w swoją stronę, jeśli zaczekamy możemy napaść jednego z nich i zdobyć pewność. - Spojrzał jej prosto w oczy. Mogli wyruszyć już teraz i ryzykowali pomyłkę, lecz pozostanie nie było jednoznacznie lepsze. Mogli zdobyć pewność gdzie Batsheba była, lecz przesuną o kilkanaście minut czas od tego zdarzenia. Ponadto będą musieli jeszcze złapać kogoś i przesłuchać, tak by nikt im w tym nie przeszkodził. Mimo wszystko Lis był gotów zaryzykować dla tych kilku informacji, nie chciał jednak decydować samodzielnie, skoro to była ich wspólna wyprawa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Nie sposób się nie zgodzić — przytaknęła. Rozmowa toczyła się co prawda tylko na jednym poziomie świadomości, drugi pozwalając poświęcić na podsłuchiwanie, Azeria poświęcała jej jednak podobną ilość uwagi. Wciąż przecież miała do czynienia z niemalże kompletnym nieznajomym, a choć z nudów postanowiła mu pomóc, nie musiała przecież rezygnować z poddania go uważnej obserwacji. Wymiana pozornie błahych zdań była więc postawą do przeanalizowania, w jaki sposób zachowuje się jej nowy lisi kolega, o czym myśli i czego będzie się można po nim spodziewać. Im więcej się dowie, tym mniejsze pozostanie pole dla nieprzyjemnych niespodzianek; a tych przecież należy się spodziewać po każdym mieszkańcu Desperacji, nawet po tych, których zna się od urodzenia i dałoby się za nich pokroić.
 Gra jednak dobiegała końca, zdobywszy strzępki pożytecznych informacji mogli wreszcie przystąpić do działania. To znaczy, Chiara nie zamierzała się jakoś nadmiernie angażować gdyby doszło do bardziej agresywnego starcia, w końcu to nie jej cyrk i nie jej małpy, ale zawsze ciekawsze to niż absolutnie nic. Jak do tej pory Rashn wykazał się dość interesującą taktyką i kłamstwem byłoby rzec, że nie czekała na ciąg dalszy. Łobuzerski uśmieszek znów zaznaczył się nieco wyraźniej na twarzy wymordowanej, a puszczonym dyskretnie oczkiem zasygnalizowała przyjęcie komunikatu. Po oparciu się z powrotem na sfatygowanym krzesełku ani na moment nie spuściła wzroku z rozmówcy, chłonąc za to pobliskie dźwięki. Nie więcej jak kilka sekund później nieopodal rozległo się ciche skrzypnięcie nadgryzionych zębem czasu mebli — ich potencjalni informatorzy właśnie opuszczali swój stolik.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Jak trudno jest znaleźć węża na rozległym, post apokaliptycznym pustkowiu? Można by rzecz, że igła w stogu siana jawiła się w tym wypadku niczym wieloryb w szklance wody - nie do przeoczenia. Toteż z radością przyjął, że kobieta postanowiła mu pomóc w porwaniu. Oparł się wygodnie i rzucił nieco głośniej, jakby chcąc by wszyscy upewnili się co do swych podejrzeń:
- Cóż za niesłychany przypadek! - A mówił to głosem lekko rozbawionym i wesołość ta nie była nawet udawana. Wszak zyskali to, po co tu przyszli, a w tych podłych czasach był to niemały sukces.
Przez chwilę jeszcze rozmawiali, o sprawach zupełnie nieistotnych. Znacznie także ciszej, przez co zainteresowani nimi ludzie mogli zająć się swoimi sprawami i pozostawić dwa lisy samemu sobie.
Kiedy tylko Rashn dostrzegł oznaki zakończenia spotkania ich informatorów rzucił na nich okiem raz jeszcze. Najmniejszy był dość małomówny i choć byłoby go łatwo złapać, to mógł nie dać im informacji. Jednak był też rudowłosy mężczyzna, którego wcześniej nie widział, a którego głos słyszał - to on powinien być ich celem. Zbudowany raczej licho posiadał to, czego potrzebowali.
Wstał szybko z zajmowanego przez siebie miejsca i powiedział głośno:
- Zapomniałbym całkiem, że jestem oczekiwany u Itsu. - Nim jednak wybiegł, wyprzedzając ich płomiennowłosy cel, pochylił się nad Azerią i wyszeptał do ucha:
- Rudy, dogoń go i odwróć uwagę, gdy do mnie dotrzecie, a ja go pochwycę. - Krótki przekaz, nie było możliwości by wypowiedzieć więcej słów, nie było nawet szans, by tłumaczyć plan. Ufał zresztą, że Lisica wyczuje jego zapach, gdy znajdzie się w pobliżu i dogoni nieznajomego we właściwej chwili. On w tym czasie musiał zająć dobrą pozycje, by zakraść się od tyłu i być klatką, która spadnie na zwabionego przynętą króliczka. Po tych słowach, które dla postronnych wyglądały jak pożegnanie, wybiegł z karczmy i ruszył przed siebie. Znając trasę jaką pójdzie mężczyzna wybrał na zasadzkę most, przy którym rosło obumarłe drzewo o pniu tak grubym, że nie jeden, lecz trzech Rashnów dałoby radę się za nim skryć. By upewnić się, że Azeria zaczepi rudowłosego właśnie na tym moście ściągnął swój płaszcz i powiesił go na gałęzi. Detal, na który ktoś niewtajemniczony nie zwróciłby uwagi.
Lis oparł się plecami o wysuszoną korę i czekał...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Rozmowy wreszcie dobiegły końca; Chiarze już odrobinę dłużyło się oczekiwanie na jakąś żywszą akcję, szczególnie że nie była osobiście związana z poszukiwanym przez nich wężem. Bez wątpienia motywacja lisicy była słabsza, trzymała się jeszcze jednak na tyle, by dotrwać do tego znamiennego momentu. Naturalnie skinęła głową na znak zrozumienia słowom Lisa, zupełnie jak gdyby podobne rzeczy ogłaszał jej na porządku dziennym, a ona doskonale rozumiała kim jest wspomniany czy też wspomniana Itsu. Tym samym także potwierdziła swoją gotowość do działania zgodnie z przedstawionym na szybko planem.
 Nie czekała bez celu przy stoliku, pozwalając Rashnowi wyjść może na kilkanaście sekund przed sobą. Po cóż miałaby marnować czas w ten sposób? Cel już powoli się oddalał, a i ona niespiesznym krokiem opuściła przybytek. Mając rudą czuprynę niedaleko przed sobą, żwawym spacerkiem skierowała się w stronę mostu. Ryży chłopaczek też się jakoś szczególnie nie spieszył, mogła więc bez żadnego wysiłku powoli zmniejszać dystans, aż wreszcie stał się na tyle nieduży, że nie dało się już wycofać. Akurat wtedy dostrzegła pozostawiony przez jej kompana znak, zadziałała więc błyskawicznie; ledwo rudzielec postawił stopę na mostku, Azeria dogoniła go w kilku zgrabnych susach i dla zwrócenia uwagi delikatnie musnęła w łokieć.
 — Bardzo przepraszam, naprawdę — zaczęła łagodnie, gdy zgodnie z oczekiwaniami mężczyzna zatrzymał się i obrócił, chcąc sprawdzić kto go zaczepia. — Pewnie się zastanawiasz, czemu za tobą poszłam i oczywiście masz do tego pełne prawo, także już wyjaśniam. Otóż byłam przed chwilą w barze i wychodząc znalazłam na podłodze taki mały kluczyk przy stoliku, przy którym wcześniej siedzieliście i tylko ciebie udało mi się dogonić... może go zgubiłeś? Albo ktoś z twoich znajomych? — wyrzuciła z siebie niemalże nie robiąc przerw na wdech. Liczyła na to, że złapany w ogień rozmowy chłopaczek na moment straci czujność, a nie odwróci się od razu na pięcie i umknie w siną dal. Zresztą, wwierciła w niego wzrok godny najbardziej niewinnej z niewinnych, klasowej prymuski i słodkiego dziewczęcia, temu zaś mało kto potrafił się tak od razu oprzeć.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach