Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

 Nie poznałby jej. Był przyzwyczajony do zupełnie innego, znacznie dumniejszego wyglądu białowłosej. Co nie znaczy, że w ciągu tej zdecydowanie zbyt długiej rozłąki nie zdążył kilkanaście razy, szczuty nadzieją, widzieć ją w prawie każdej jasnej czuprynie, którą mijał. Tym razem było podobnie. Już miał się zganić za kolejne niestworzone wymysły, gdy kobieta która szła z naprzeciwka ani trochę nie traciła na podobieństwie do jego łowczyni.
 Zmrużył podejrzliwie ślepia, już chciał się odezwać, ale ona... zwyczajnie go minęła, nawet nie rzucając mu żadnego ostrzegawczego spojrzenia żeby trzymał się z daleka - z jakiegokolwiek powodu. Czysta obojętność. Obejrzał się zdezorientowany.
 Nie dopuścił do siebie myśli, że mógł się pomylić. Wiedział tylko, że coś tu nie grało. Nie wiedział jeszcze co.
 Powinien zostawić to w cholerę, wrócić do swoich spraw i całkowicie puścić to zignorowanie w niepamięć, ale mimo to obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i podążył za łowczynią. Zatrzymał się tylko na chwilę, gdy Angel zajęta była terroryzowaniem gówniary. Boris nawet nie krył się z podążaniem za nią, nie próbował udawać przed kimkolwiek, że jest tu przypadkiem, że cokolwiek ogląda na straganach, że czegokolwiek szuka. Czerwone ślepia ani na moment nie straciły swojego celu.
 Ruszył dopiero w momencie, gdy zrobiła to jego ofiara, wymijając potencjalne przeszkody bez ich zwyczajowego taranowania, by nic go nie zatrzymywało, a zwłaszcza przypadkowa awantura. Choć nie dało się ukryć, że z chęcią rozwaliłby komuś łeb.
 Zwolnił, gdy zrównał się z łowczynią, a zatrzymał dopiero, gdy zamknął jej ramię w uścisku i siłą przytrzymał w miejscu, obracając ją w swoją stronę.
Powinnaś mnie ostrzec, że coś kombinujecie w Apogeum, nie sądzisz? – syknął niezbyt przyjaźnie – Albo łaskawie dać kurwa mać znak, że żyjesz.
 Obrzucił jej ubranie krytycznym spojrzeniem. Było dość dziwne, nawet jak na standardy Desperacji. Już otwierał pysk żeby to skomentować, ale się poddał. Co jeżeli to coś modnego i dostanie opierdol za czepianie się jej ubrań? Wolał sobie darować.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Krótka spina na bazarku przykuła pewnie wiele spojrzeń, jeszcze kilka dni temu się tym przejmowała. Ale teraz miała to głęboko w poważaniu, jak i pozostali w koło. No może jeden łowca się zainteresował ale jego jeszcze wtedy nie zauważyła. Zrezygnowana że zmarnowała tyle czasu żeby się tu dostać, a mijała okolice Czarnej Melancholii dwa dni temu i nawet nie pomyślała żeby tam wpaść. Wzięła głębszy wdech i wypuściła powoli powietrze idąc przed siebie.
Odgłosy wykłócających się o ceny towarów bywalców skutecznie ją rozpraszały, to też nie zauważyła że ktoś za nią szedł powoli acz skutecznie skracając dystans. Z chwilą gdy poczuła jak ktoś ją łapie za przedramię aż się spięła cała. Już próbowała się wyszarpnąć pochwyconą kończyną z uścisku kiedy nie tylko napotkała na opór to jeszcze mężczyzna szarpnął ją z taką siłą że wolną dłonią zaparła się o jego tors. Już chciała z pretensjami go zbluzgać że co on sobie wyobraża?! Rozdziawiła usta ale łowca był pierwszy. Warknął na nią z pretensjami, wbijając w nią te swoje czerwone ślepia. To co mówił nie miało żadnego sensu. - Słucham? - mruknęła z równym niezadowoleniem co on. - Ty mnie chyba z kimś pomyliłeś koleś.. nie znam cię.. - odwarknęła twardo patrząc w jego ślepia. Coś było nie tak, aż ją dziwny dreszcz przebiegł po kręgosłupie jak patrzyła w jego ślepia.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Jeżeli jakikolwiek cień uśmiechu plątał się po jego ustach, nadając warknięciu bardziej kpiącego zabarwienia niż choćby odrobiny faktycznej radości, o której istnieniu nie chciał się przyznać nawet sam przed sobą, to po słowach dziewczyny bezpowrotnie zniknął. Zmarszczył brwi i posłał jej pełne niedowierzania spojrzenie.
 Pomylił się? Niemożliwe. Za dobrze znał ten głos, tę wyniosłość w każdym niechętnym warknięciu. Niemożliwe też żeby ona go nie poznała. Cudem poparzenia z mordy mu nie zniknęły, a czegoś takiego się raczej nie zapomina.
 Puścił jej rękę, choć wcale nie po to, by dać jej spokój. Zahaczył palcem o dekolt jej koszuli i odgiął go w bok na tyle, by odsłonić bliznę na obojczyku. Pomyłka mogła być całkiem normalną rzeczą, ale Boris wiedział, że jeżeli w tym miejscu nie zauważy tego, czego oczekiwał to zwyczajnie rozpierdoli jej łeb o najbliższy mur.
 Po co po Desperacji ma łazić ktoś tak podobny? Żeby szargać mu nerwy? Żeby się podszywać? Pierdoleni zachodni szpiedzy. Mimo, że blizna znajdowała się na swoim miejscu, łowca i tak zgrzytnął kłami. Sam nie wiedział czy był wściekły czy załamany. To udawanie, że go nie zna to najbardziej pojebany pomysł na pokazanie, że jest o coś obrażona jaki tylko mogła wymyślić.
Zajebiście. To mamy niepowtarzalną okazję żeby się poznać – odparł, starając się żeby jego głos brzmiał jak najbardziej neutralnie – Chodź Angie. Poważnie, rusz się.
 To nie była sugestia ani propozycja. Boris najpierw obrócił dziewczynę w kierunku jednej z uliczek, a później kładąc jej dłoń na plecach zmusił by ruszyła przed siebie. Wzbudzili już wystarczająco dużo niepotrzebnej uwagi, a łowcy brakowało żeby jakiś rycerzyk na zdesperowanym kucyku rzucił się w obronie Angel.
Gdzie masz katany? Okradli cię? – spytał z nadzieją, że jego maska nie podzieliła tego samego losu i mimowolnie przeniósł dłoń z jej pleców na szyję, gdzie potarł kciukiem jeden z jej siniaków – Jesteś upierdolona gorzej niż pies.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Wyłapała coś z jego twarzy ale nie umiała do końca oszacować co to było. Te czerwone ślepia nie dawały jej spokoju. Rozbłysnęło jej w głowie nagle! On miał oczy w takiej samej barwie jak ona, nawet odcień karmazynu był identyczny. Rozdziawiła usta żeby zadać pytanie ale jej uwagę skutecznie odwrócił pociągnięciem krawędzi dekoltu koszuli w dół jeszcze bezczelnie się gapiąc w to miejsce. - Ej! Co ty robisz..?! - warknęła spychając jego rękę w bok z impetem. Od razu złapała za krawędź i podciągnęła ubranie nieco wyżej. "Za kogo on się ma do cholery?!" przemknęło jej przez myśl. Uniosła na niego spojrzenie tym bardziej zaskoczona gdy usłyszała kompletnie obce imię. Mało tego nim właśnie ją zaadresował obracając ją i popychając w stronę wąskie uliczki z dala od motłochu. - An..Angie? - powtórzyła po nim nieco ciszej ewidentnie zaciekawiona. "Czy to.. moje imię? On mnie zna?!" dotarła do niej taka możliwość. Zatrzymała się gdy przestał ją popychać do przodu. Spojrzała na niego przez ramię. - Jakie katany? - powtórzyła po nim szukając na jego twarzy czegoś.. czegokolwiek co by mogła pamiętać. Wpatrywała się w niego naprawdę próbując sobie przypomnieć, mówił do niej jakby ją znał. Zacisnęła szczękę mocniej i odwróciła od niego wzrok gdzieś w bok. - Ja.. - chciała coś powiedzieć, zmrużyła lekko ślepia. Nie spodziewała że gdzieś ją złapie, wzdrygnęła się gdy złapał ją za szyję. W odruchu złapała go za nadgarstek i odchyliła się na tyle na ile była w stanie. Jego komentarz sprawił że zacisnęła dłoń mocniej na jego nadgarstku. Spuściła po chwili głowę. - Proszę powiedz.. że też jesteś łowcą.. podobno ja nim jestem.. ale.. ale ja .. ja nie pamiętam.. nic nie pamiętam.. - mówiła cicho jakby się wstydziła tego że najzwyczajniej nic nie pamięta. - Ten chłopak.. co pomógł mi uciec z miasta.. powiedział że jestem łowcą.. i że powinnam znaleźć swoich.. że oni mi pomogą.. - kontynuowała po chwili nieco ciszej, nadal patrzyła w dół, zmieszana i kompletnie zażenowana całą tą sytuacją.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Zaprowadzenie Angel w jedną odchodzących od rynku uliczek było według Lazarusa idealnym pomysłem. Z chwilą wkroczenia między rozpadające się ruiny wcześniejszy gwar znacznie ucichł, ale za to wzrosła nadzieja na to, że dziewczyna zdradzi mu co tu się w ogóle odpierdala. Kusiło go zapytanie czy to udawanie, że go nie zna to nie jakiś nowy pomysł Kami, ale wątpił by łowczyni nagle postanowiła słuchać przywódczyni skoro dotąd robiła co chciała.
 Po cholerę on sobie tym teraz zawracał łeb?
 Boris obiecał sobie, że jeżeli ktokolwiek będzie ich śledził aż tutaj to zwyczajnie go zastrzeli. Cały czas trzymał rękę na pistolecie ukrytym w kieszeni bluzy. Ostrożności przecież nie za wiele, a sytuacja była wystarczająco podejrzana.
Katany sratany – warknął, nie mogąc się nadziwić, że akurat teraz łowczyni postanowi się przypieprzyć do nazewnictwa.
 Dobrze wiedziała, że nie znał tych japońskich określeń na broń. Każdy miecz to była katana i tyle. Znał to z gier. Chociaż mógłby przysiąc, że ona sama też je tak nazywała. Przez chwilę przyłapał ją na tym, że na niego patrzyła, ale szybko uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Widział, że chce coś powiedzieć, więc powstrzymał się z dalszymi komentarzami. Choć byłoby miło gdyby przestała miażdżyć mu nadgarstek.
 Zawsze to jednak lepiej niż miałby znowu oberwać od niej w pysk. Trzymanie go za rękę, jak upośledzone by w tej sytuacji nie było, było znacznie milszą opcją.
Potrzebujesz medyka... czy coś? Jesteś ranna? – spytał po dłuższej chwili milczenia, gdy w końcu dotarło do niego co usłyszał i gdy w końcu jego głosie nie brzmiała już żadna wściekłość – Nic nie pamiętasz? Zupełnie nic? Znaczy... tak, jesteś łowcą, ale... ktokolwiek cię wyprowadził z Miasta to cię wychujał, bo łowcy są w Mieście.
 Nie przeszły mu przez gardło słowa, że sam do łowców należy, nieważne jak wymijająco miałby to przyznać. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że to co powiedział nie brzmiało zbyt optymistycznie, a Angel wyglądała na wystarczająco załamaną, by miałby ją jeszcze dodatkowo dobijać.
Ale spoko, pomogę ci... jakoś... bo ten no... znasz mnie. W sensie znałaś... czy jak to tam określić teraz.
 Czemu nikt nigdy nie wpadł na genialny pomysł przeprowadzenia szkolenia co do tego jak się postępuje z osobami z amnezją? Łowcy wpierdalali te magiczne tableteczki na zapomnienie pewnie na kilogramy, a naprawdę żaden nigdy nie wpadł na to, by przygotować innych na ogarnianie takiej osoby? Co za banda beznadziejnych szczurów.
 Równie beznadziejnych co on, bo totalnie nie wiedział co robić, ale zębatki w jego małym rozumku pracowały na zwiększonych obrotach. Zaraz coś wymyśli i to wszystko ogarnie, jak zawsze. Pierdolone zawsze.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Gdy tylko padło pytanie o medyka drgnęła gwałtownie szybko udzielając odpowiedzi. - Nie! - uniosła bardziej głos przy tym. Zdając sobie sprawę z tego jak bardzo gwałtownie brzmiała, wbiła jedynie ślepia w ziemię. -.. znaczy.. nie potrzebuję.. - dodała po chwili i poluzowała uścisk na jego nadgarstku a po chwili zsunęła dłoń, zabierając ją z jego ręki. Złapała lewą dłonią za prawe przedramię i zacisnęła na ręce mocno palce słuchając jego pytań. Nie patrzyła nawet na niego w tym momencie, sunąc spojrzeniem po ziemi. - Kirin mówił że łowcy są w mieście.. ale.. nie mogłam tam zostać.. - zrobiła krok w tył i oparła się plecami o zimną ścianę jakiegoś zniszczonego budynku. - Nie pamiętam nawet swojego imienia.. nie byłabym w stanie ich znaleźć.. nie mogłam ryzykować ponownego pojmania.. - mówiła powoli, zaciskając palce na swoim przedramieniu nieco mocniej. Fakt że nie wiedziała nawet jak się nazywa mogło być jakimś wyznacznikiem dla Borisa. Słysząc że jej pomoże, podniosła spojrzenie na niego. Błąkała się po Desperacji już tyle dni bez żadnego rezultatu a tu nagle ON.. spadł jej niczym manna z nieba dla głodnego żyda. - Na.. naprawdę? - wydukała wbijając w niego swoje czerwone ślepia. Poczuła jak jakiś paskudnie ciężki głaz spada z jej serca. Oderwała się po chwili od ściany i nagle, znienacka skróciła dystans między sobą a obcym do zera. Z doskoku wtulając się w niego, chowając twarz w jego ubraniu, dłonie wręcz zacisnęły się na na materiale bluzy na plecach. W końcu szczęście się do niej uśmiechnęło. Poczuła dziwną ulgę tuląc się do niego, jakby wszystkie dotychczasowe obawy wyparowały na tą krótką chwilę.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Spokojnie, nigdzie cię siłą nie zaciągnę, a już zwłaszcza do tych łapiduchów.
 Czy odetchnął z ulgą, że łowczyni nie potrzebuje pomocy medycznej? Bzdura. Dobrze wiedział, że jakiegoś lekarza będzie musiał dorwać tak czy siak, z nią czy bez niej. Te nawiedzone kitlowe stworzenia były aktualnie jedynymi osobami, które powiedziałyby mu co ma robić. Problem zaczynał się dopiero, gdy przy każdym medyku, który przyszedł mu na myśl zapalała się ostrzegawcza lampka przypominająca mu, że bez spłaty długu nie ma co się do niego zbliżać.
 Gdy w końcu puściła jego nadgarstek, schował drugą dłoń do kieszeni bluzy i rzucił czujne spojrzenia na oba końce uliczki, a nawet i na znajdujące się nad nimi krawędzie budynków.
Dorwało cię wojsko?
Tym razem kochaś ze SPECu ci nie pomógł? Oczywiście, że jej nie pomógł. Nie wyrzuciłby jej poza mury, zwłaszcza z amnezją.
 Ten komentarz byłby zupełnie zbędny, choć naprawdę kusiło Lazarusa by rzucić jej w twarz pełnym satysfakcji "a nie mówiłem?". Wyszło na jego, miał rację. Nawet pomimo wszystkich tych makabrycznych okoliczności, był zadowolony. Pierdolony egoista.
 Pokiwał głową, powstrzymując się od uśmiechu. Od razu zatęsknił za swoją maską pod którą mógłby szczerzyć się ile tylko by chciał.
Czyli najważniejsza sprawa jest już ogarnięta. Wojsko jest złe i do niego nie podchodzisz pod żadnym pozorem. Druga sprawa to twoje imię - Angel. Nazwisko masz dziwne to ci powiem jak zasłużysz... albo wymyślę ci nowe. Nie, dobra. To nie jest śmieszne...
 Było śmieszne, ale na szczęście durny uśmiech miał szansę zostać niezauważony, bo nagłe rzucenie się na niego okazało się nie być żadnym wyszukanym atakiem, a czymś o wiele lepszym, za czym tak bardzo tęsknił. Właśnie w tamtej chwili uświadomił sobie, że może to faktycznie nie do końca było śmieszne. To było przerażające. Mógł jej wmówić wszystko.
 Czujności starał się nie tracić ani na chwilę, więc nie odpuścił trzymania broni, ale drugą ręką pogładził Angel po włosach. Mógł sobie tłumaczyć, że to wyłącznie w celu sprawdzenia czy faktycznie nie rozwaliła sobie głowy, ale okłamywanie samego siebie byłoby już przesadą.
Ktoś jeszcze wie, że tu jesteś i szukasz łowców? Długo jesteś na tych pustkowiach? – spytał najniewinniejszym tonem na jaki tylko było go stać.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Poczuła ulgę gdy zapewnił ją że nigdzie jej nie będzie ciągnąć wbrew jej woli, wiedziała że są też normalni lekarze, ale w tej chwili nie chciała żeby ktokolwiek ubrany w biały kitel się do niej zbliżał. Że żeby czuła strach do takich osób, to był raczej wstręt. Może kiedyś jej to przejdzie, może jak odzyska wspomnienia to coś się zmieni. W końcu jej matka była lekarzem i Angel jako mała dziewczynka chciała iść w jej ślady.
Próbowała sobie przypomnieć jak najwięcej. - Nie wiem.. ten typ.. - dłonie się same zacisnęły w pięści na samą myśl o tym pojebie. - Trzymał mnie u siebie w mieszkaniu.. w sensie.. w pomieszczeniu które wyglądało jak.. jakieś laboratorium.. Nie wiem jak długo tam byłam.. nie pamiętam.. on mówił że od dawna.. - cedziła słowa przez zęby, widać że bardzo niechętnie, ale odpowiadała na jego zadawane pytania dotyczące pojmania. Jak tak sobie przypomniała to nie trafiła w tym mieszkaniu na żadnego wojskowego.
Patrząc na Lazarusa kiwnęła głową zgadzając się z tym co mówił, a może bardziej przyswajając sobie jego zdanie odnośnie wojska. Jak małe dziecko, któremu mama mówi żeby nie brało słodyczy od obcych. - Angel.. jak.. anioł? To serio jest moje imię? - zmarszczyła nasadę nosa i brwi próbując z całych sił sobie to przypomnieć. - Nie brzmi zbyt znajomo.. - skomentowała z rezygnacją. Przechyliła lekko głowę w bok słysząc że nazwisko jest jeszcze dziwniejsze.
"Czemu to właśnie mnie musiało spotkać..? Chciałabym pamiętać.. wiedzieć kim on dla mnie jest.. czy powinnam spytać? Wypada tak po prostu? Może jak z nim spędzę trochę czasu to wspomnienia same wrócą..?" zagłębiła się w myślach wtulona w niego. Pieszczotliwy ruch ręki po włosach sprawił że lekko zmrużyła ślepia, to było przyjemne uczucie. Tyle ciepła w tak prostym geście że aż lekko się uśmiechnęła sama do siebie, nadal wtulając twarz w jego bluzę. Dopiero jego ostatnie słowa sprawiły że oderwała twarz i lekko ją uniosła patrząc mu z bliska w oczy. - Była jedna wymordowana.. która znalazła mnie na pustyni może z dwa tygodnie temu.. i pomogła mi dojść do siebie.. a tak to chyba wszyscy których pytałam o łowców.. trochę tych osób było.. - odpowiedziała mu grzeczne na pytanie i powoli choć bardzo niechętnie zrobiła krok w tył puszczając go. - Więc.. co teraz? - spytała z ciekawością w głosie nadal na niego patrząc.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

 Niechęć do wojska nie pozwalała mu myśleć, że to może być wina kogokolwiek innego niż mundurowych. Póki sam był bezpieczny to mógł być cwany. Zupełnie jakby kiedyś sam o mało nie zszedł na zawał na myśl o tym, że pewien dzieciak zamknie go w swoim mieszkaniu jako własne zmutowane zwierzątko, podczas gdy on chciał tylko sprawić żeby Lazarus nie wykrwawił się jak świnia, która zwiała z rzeźni.
Oby nie na tyle dawno, że będzie problem z twoim powrotem do swoich – westchnął, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że wmówienie jej statusu dezerterki i trzymania z dala od innych czerwonookich byłoby całkiem dobrym i wygodnym rozwiązaniem – Łowcy... czasem mylą spóźnialskich ze zdrajcami, wiesz?
 To już działo się mimowolnie. Musiał, po prostu musiał rzucić jakąś złośliwą uwagę w kierunku rebelianckich szczurów, bo inaczej niewykorzystana szansa na wykpienie czegokolwiek prześladowałaby go cały dzień.
Dokładnie tak samo zareagowałem, gdy mi się przedstawiłaś. Byłem przekonany, że ściemniasz. Ale hej, to przecież niepowtarzalna okazja żeby sobie imię zmienić... Jak jakieś inne imię wydaje ci się znajome to mogę tak do ciebie mówić.
 Łowca chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Niepamiętanie nawet swojego imienia, a co dopiero swojej historii, żadnej z ważniejszych rzeczy, które kształtują charakter, swoich celów, motywacji, a co najważniejsze przyjaciół było tak przytłaczające, a on zwyczajnie jej tego zazdrościł. Zupełnie jakby nie rozumiał, że życia nie da się ot tak zacząć z czystą kartą.
 Posłał jej niepewny i nikły uśmiech, gdy przyłapał ją na podniesieniu wzroku. Przynajmniej teraz nie uciekała spojrzeniem nigdzie na boki i przede wszystkim nie zdawała sobie sprawy, że właśnie facet, do którego tak się tuliła uznał, że wymordowana, o której wspomniano - zginie. Podobnie jak wszyscy, którzy mieli jakikolwiek z nią kontakt. Boris pozaciera wszystkie ślady.
Teraz do domu – odparł, jakby to było oczywiste – Do prawdziwego, nie do łowców. Na żarcie i spanko. Nie patrz tak. Przerzucenie cię do rebeliantów to nie kwestia pięciu minut. Przynajmniej dla mnie.
 Skinął głową by podążała za nim. Niby z głównej ulicy byłoby znacznie szybciej, ale wolał nie ryzykować. Angel była zbyt charakterystyczna, nie tylko przez to dziwne ubranie, a Boris nie miał żadnej pewności czy żaden łowca nie dowiedział się, że ktoś ich poszukuje i aktualnie nie węszy w pobliżu.
 Kilka uliczek dalej i dwa dość karkołomne przejścia przez zawalające się budynki i dotarli w końcu na skraj ruin, gdzie znajdował się zaparkowany pod samą ścianą i ukryty tym samym przed wzrokiem gapiów zdezelowany samochód. Z wnętrza natychmiast wychylił się łysy psi łeb i zamiast okazać radość na widok swojego kompana to zmierzył łowczynię obrażonym spojrzeniem, fuknął i odwrócił się ostentacyjnie by zamanifestować urażoną godność. W odpowiedzi oberwał plecakiem, który Boris wrzucił do wnętrza, zmuszając tym samym psa do przeniesienia się za przednie siedzenia.
Chcesz to wsiadaj, ja muszę jeszcze zadzwonić. Burego się nie bój, nie ugryzie. To tylko obraza majestatu za wasze ostatnie spotkanie. Gdzieś z tyłu jest woda to sobie weź.
 Telefon komórkowy z pajęczyną pęknięć na ekranie na całe szczęście nadal schowany był pod jednym z siedzeń, więc łowca skontrolował ilość baterii i uznawszy, że ostatnie kreski muszą wystarczyć. Pistolet schował za paskiem od spodni, a bluzę wrzucił do samochodu. Odszedł kilka kroków od buggy, najwidoczniej nie chcąc żeby ktoś za dobrze słyszał rozmowę i dopiero wtedy kliknął nawiązanie połączenia.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Zrobiła większe oczy gdy powiedział że może być za późno na jej powrót do swoich. - Jak to? - samo wypełzło z jej ust nie kryjąc zdziwienia. Rozdziawiła usta słuchając jego wyjaśnienia. - Ale.. ja.. ja nie jestem zdrajcą.. - wydukała czując jakieś dziwne ukłucie w okolicy serca. Spięła się cała "Choć, nie pamiętam nic.. więc nie wiem czy jestem czy nie.. ale mam nadzieje że nie zrobiłam niczego złego.." zamyśliła się mrużąc ślepia i wbijając je gdzieś w bok.
Uniosła barki rozkładając ręce na boki. - Nie dziwię ci się.. pewnie każdy tak reaguje jak słyszy moje imię.. - westchnęła. Wbijając w niego swoje spojrzenie, zdawała się zastanawiać nad tym co powiedział. Zmiana imienia? Nie podobał jej się ten pomysł, to jak odejście od tego kim się jest. A ona chciała pamiętać, chciała widzieć kim była! Nie chciała zaczynać od nowa, chciała wrócić do tego co było przed amnezją. - Zostanę przy tym które miałam. - odpowiedziała z przepraszającym uśmiechem malującym się na jej ustach.
Przechyliła lekko głowę w bok nie rozumiejąc co ma przez to na myśli, skoro był łowcą to czemu miałoby być to takie trudne żeby ją zaprowadzić do swoich? Zbyła jednak tą myśl na potem. - Nie spieszy mi się aż tak żeby wracać.. zwłaszcza że nikogo nie pamiętam, mam istną pustkę. Wolałabym zostać z tobą przez jakiś czas. Jeśli ci to nie przeszkadza oczywiście.. może sobie chociaż coś przypomnę.. - wyjaśniła ze spokojem. Nie chciała my się zwalać tak o na głowę, ale też nie uśmiechało jej się z nim rozdzielać. Przy nim czuła przynajmniej jakiś taki wewnętrzny spokój, nie potrafiła tego wyjaśnić. Może dlatego że był łowcą jak ona, może dlatego że ją znał? A może był jakiś inny powód którego teraz nie była w stanie podać.
Ruszyła za nim grzecznie aż do zaparkowanego w ukryciu auta. Podeszła bliżej przyglądając się psu z zaciekawieniem. Spojrzała na łowcę marszcząc nieco nasadę noska. - A co ja mu zrobiłam że jest na mnie obrażony? - spytała otwierając drzwi pasażera i usadawiając się wygodnie na miejscu obok kierowcy. - Nie licz na przeprosiny.. nawet cię nie pamiętam.. - mruknęła w stronę psa i zerknęła za oddalającym się Lazarusem. Oparła się dłońmi na siedzeniu przekrzywiając się w stronę otwartego okna drzwi od strony kierowcy próbując się przysłuchać temu co mówił. Niestety dyszenie psa nad uchem skutecznie ją dekoncentrowało i nic nie wyłapała. Łapiąc za pysk pchlarza cisnęła nim w tył co by nie był za blisko po czym wróciła na swoje miejsce zakładając ręce za siebie, splatając palce ze sobą na karku. Gdy łowca skończył i wrócił do auta uważnie mu się przyglądała ale już nic nie mówiła póki co. Po krótkiej chwili ruszyli w stronę domu.

Lazarus & Angel z tematu.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Rynek tego przeklętego miasta wydawał się zatłoczony przez cały rok o każdej porze dnia. Kiedykolwiek tylko Rashn nie zapuszczał się w te okolice spotkał tutaj jakichś ludzi.
To sprawiało, że Lis unikał tego miejsca, wybierając raczej takie, w których przypadkowych złodziej nie będzie go próbował okraść trzy razy zanim zdąży wyrecytować w pamięci ulubiony wiersz. Poza tym mógł się trafić ktoś, kto zapyta go jak się czuje, czy jeszcze gorsze co u niego. Czuł się może i dobrze, ale czemu miałby jakiegoś wścibskiego kretyna o tym informować?
Myśli, które krążyły po lisiej głowie zdradzały jego lekką frustrację. Zgubił swojego przeklętego węża i musiał go odnaleźć. I właśnie z tego powodu udał się na rynek, bo jak sądził nawet jeżeli nie znajdzie tam samego uciekiniera, to uda mu się spotkać kogoś, kto go widział.
Szedł więc wolnym krokiem po placu i nasłuchiwał.
Słuchał uważnie i zachowywał czujność. Jego lisie uszy wyłapywały strzępki rozmów, które jak na razie nie miały w sobie nic interesującego. Zdrowie, pogoda, czy targowanie się o bezużyteczne graty. Nic co miałoby dla Rashna jakiekolwiek znaczenie. Również jego czujne oczy nie mogły dojrzeć nic wartościowego.
Lekko zniechęcony bezowocnością poszukiwań przystanął przy jednej z ławek umieszczonych nieopodal granic rynku, tam gdzie przecinały się droga prowadząca z północy i wschodu a na budynku wytyczającym granice tego miejsca można było zauważyć stary, zniszczony szyld oznajmiający, że mieściła się tam jakaś kawiarnia - zapewne od wieków już nie działająca.
Westchnął cicho przemierzając jeszcze raz wzrokiem ludzi tłoczących się nieco dalej, przy straganach.
Musiał chwilę odpocząć dlatego usiadł na ławce. Potrzebował jakiegokolwiek planu. Chociaż wizja powrotu do bezpiecznego schronu i poczekaniu nie wydawała się Rashnowi najgorsza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach