Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

 Miło było widzieć, że przynajmniej niektóre części Desperacji nie wymarły jeszcze do zera, a nie wszyscy ocalali z apokalipsy pochowali się głęboko w norach, odmawiając wyściubienia nosa choćby na najbliższą okolicę. Chiara w takich miejscach jak ów osobliwy rynek czuła się doskonale, sprężystym krokiem krążąc od straganu do straganu. Co jakiś czas zawijała w pół drogi zgrabny piruet, zagadywała nielicznych sprzedawców i albo faktycznie oglądała wystawiony towar, albo też udając zainteresowanie rozglądała się to tu, to tam. W końcu nigdy nie wiadomo, gdzie usłyszy się jakąś ciekawą informację lub zauważy coś istotnego, jak choćby kto najczęściej odwraca wzrok od własnego mienia. Okazja czyni złodzieja, a Azeria nie lubiła przepuszczać dobrej szansy.
 W końcu jednak przyszedł taki moment, że nie było już zbyt wiele więcej do obejrzenia ani nikogo do zagadania, a szczerze mówiąc ostatecznie musiała się zmęczyć tym ciągłym pląsaniem dookoła. Wypatrzywszy ławeczkę z miejsca obrała ją sobie za cel, nawet w ostatnich krokach nie tracąc wigoru. Fakt, że miejscówka była już przez kogoś zajęta, nie stanowiła żadnej przeszkody; nawet lepiej, pojawiała się szansa nawiązania rozmowy, poznania kogoś nowego. Adrichównie tylko w to graj! Dotarłszy wreszcie do ławeczki posłała w kierunku nieznajomego figlarny uśmiech i bez pytania o zgodę zajęła sobie miejsce.
 — Straszny tu dzisiaj ruch, nieprawdaż? — zagaiła, celowo nie dbając o zatuszowanie wyraźnie obcego akcentu. Myślałby kto, że kilkaset lat spędzonych na obcej ziemi oduczy ją dawnych naleciałości, ale nic z tego! I tak mało kto zwracał na to uwagę, w kręgach Desperacji każdy mówił tak niedbale, jak tylko chciał. Chiara przynajmniej należała do tego odsetka szczęśliwców, który zachował jeszcze zdolność mowy i prawie całkowicie ludzki wygląd. Podobnie też chyba jej przypadkowy rozmówca, któremu teraz przyglądała się z niekrytym wyczekiwaniem. Nie godziła się na scenariusz, w którym jej próba zawiązania konwersacji spala na panewce.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Lisie palce utonęły w morzu futra okalającego czarną kitę. Coś się w nią zaplątało, jakaś roślinka, która miała czelność przyczepić się do ogona Rashna. To właśnie dlatego nieznajomą ujrzał dopiero wtedy, gdy ta była już naprawdę blisko, a sekundę później zajęła miejsce obok niego.
To było dziwne. Nawet nie fakt, że usiadła. W końcu inne ławki nie wyglądały na bardziej wolne od tej, którą zajmował Czarny Lis. Po prostu nie spodziewał się, że będzie chciała z nim nawiązać rozmowę. Jaki miała w tym cel? Chciała go okraść, liczyła, że wydobędzie z niego jakieś informacje? Musiał uważać, choć widząc jej uszy i kitę poczuł się nieco lepiej. W końcu była podobna do niego, zdawało się, że także była lisem. Rashn miał chyba słabość do Wymordowanych, którzy są podobni do niego.
Dlatego też nie miał zamiaru jej spławić, bądź uznawszy, że czas okazać dobroć serca odejść z ławki w sobie tylko znanym kierunku krokiem na tyle pośpiesznym, by nikt strudzony całodziennym pląsaniem wśród straganów nie był chętny do podążania za nim.
Sądził, że jej pytanie nie powinno być odczytywane dosłownie. Zbiorowisko na rynku było faktem i polemizowanie z tym nie miało żadnego sensu. Stąd mogła istnieć tylko jedna odpowiedź, lecz to nie o nią chodziło nieznajomej.
- Nie sposób się nie zgodzić. Widzisz tamten stragan? - Wskazał głową na niezwykle zatłoczone miejsce nieopodal północnego krańca rynku - całkiem blisko nich. - Ponoć sprzedają tam coś całkiem dobrego. Jakieś owoce. Nie słuchałem dokładnie. Byłem zajęty poszukiwaniami. Ale patrz tylko jak wszyscy się tam garną. - Podzielił się spostrzeżeniem, choć w połowie zdał sobie sprawę, że nie ma zbyt wielu informacji o tym do czego jest ta ogromna kolejka.
Swoje spojrzenie Rashn skierował na nieznajomą i uśmiechnął się nieznacznie opierając się plecami o drewniane deski stanowiące oparcie ławki.
- Skoro już się zdradziłem z moim celem... może się zrewanżujesz? - Liczył, że nieznajoma nie będzie za bardzo zainteresowana pytaniem go o Batshebę, a jednocześnie, że dzięki odsłonięciu tej karty zachęci ją do podzielenia się swoją historią. Rashn czasami zapominał, ze nie wszyscy są nim i potrafią o wiele chętniej mówić o sobie, często nawet o prywatnych sprawach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Pierwszy etap bądź co bądź luźnego planu przebiegł pomyślnie; "ofiara" podjęła się rozmowy, a o to przecież przede wszystkim Azerii chodziło. Gdyby upatrzony przez nią osobnik zdecydował się porzucić ławeczkę lub co gorsza, kazał dziewczynie spadać, musiałaby ogłosić kompletną porażkę. Tymczasem pierwsze koty lisy za płoty, pojawiła się pierwsza, cieniutka nić porozumienia. Od czegoś takiego przecież zawsze się zaczynało, a cała reszta przychodziła już budowana z odpowiednią wytrwałością.
 Spojrzała w kierunku wskazanym przez nieznajomego, choć już wcześniej podczas swoich oględzin faktycznie zauważyła, że jeden ze straganów cieszy się wyjątkową popularnością. Sama przecież zainteresowała się nim ze względu na wyjątkowo żywą barwę i woń prezentowanych towarów, tak wyjątkowych wśród poszarzałych, często pozbawionych smaku owoców Desperacji. Na tych jałowych ziemiach wyhodowanie czegoś nie tylko jadalnego ale i przyjemnego w konsumpcji było nie lada wyzwaniem, stąd ci, którym się to udało, wysoko cenili efekty swojej pracy. Bardzo zresztą słusznie, w końcu często osiągnięcie zadowalającego rezultatu wymagało dodatkowych starań i specjalnych środków, co przecież nie brało się znikąd. Słowem, owoce oferowane przez jednego z przekupniów prezentowały się znakomicie, Chiara jednak oparła się pokusie. Wbrew dość lekkiemu stylowi życia, bardzo skrupulatnie dbała o swoje przetrwanie; obecnie priorytetem było odłożenie zapłaty za pokój, a dopiero potem pozwoli sobie na tego typu luksusy.
 — Tak, widziałam je z bliska. Wyglądają na warte swojej ceny, pewnie niedługo całkiem się rozejdą — podsumowała, wracając spojrzeniem do towarzysza. Wyłapała oczywiście jego mglistą wzmiankę o poszukiwaniach i nawet zamierzała zapytać o nieco więcej szczegółów, jednak nim choćby wzięła oddech, mężczyzna odezwał się po raz kolejny.
 — Ja bym tego nie nazwała zdradzeniem się — wytknęła od razu, wyginając usta w ironicznym, acz nadal uprzejmym uśmieszku. — A szkoda, bo może gdybyś zdradził mi nieco więcej, mogłabym pomóc. Widzisz, ja tu się raczej błąkam bez konkretnego celu i chętnie znajdę sobie jakieś interesujące zajęcie. — Trafiła kosa na kamień, bo o ile z Azeria potrafiła w razie potrzeby nawijać bez końca, to rzadko w tym potoku złów dało się zauważyć choćby cień istotnych informacji. Nigdy nie zdradzała zbyt wiele o sobie, co najwyżej czasami rzuciła jakąś byle błahostką. Ostatecznie każdy mógł wiedzieć, czy woli zielony od niebieskiego, ale nie po ilu piwach straci świadomość.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Nie mówiła zbyt wiele o sobie. Choć wersja, którą przedstawiła była całkiem spójna. W końcu po co miałaby do niego podchodzić i oferować pomoc, gdyby nie była znudzona dzisiejszym dniem i nie szukała po prostu jakiegoś zajęcia.
W głowie Rashna od razu pojawiła się odpowiedź:
- Żeby Cię oszukać. - Ta myśl nie dawała Lisowi spokoju. Choć miał powód, żeby odłożyć swoją nieufność na bok. Był już mocno zniechęcony bezowocnymi poszukiwaniami. Towarzystwo mogłoby je nieco urozmaicić - nawet jeżeli niekoniecznie zwiększy efektywność poszukiwań.
Rashn spojrzał na stoisko, przy którym zgromadzony był tak znaczący tłum. Ten sam, który wcześniej wskazał. Wcześniej nawet nie pomyślał o tym, że chce spróbować tych zacnych, świeżych owoców. Jednak ich malejąca ilość wzbudziła w nim wątpliwości.
- Chyba masz rację. - Odparł zamyślonym głosem, w którym uważny obserwator mógłby wyczuć nawet lekki zawód.
To prawda, że nie był zainteresowany staniem w kolejce. Jednak chciał przyjść tutaj z tym przeklętym wężem i kupić jej coś dobrego. Batsheba go irytowała, lecz traktował ją jak córkę. Niesforną, pyskatą córkę, którą chciałoby się zamknąć w piwnicy, lecz wciąż czuł się za nią odpowiedzialny.
Lis przechylił lekko głowę patrząc swoimi złotymi ślepiami w oczy Lisicy. Ściszył głos, tak by tylko jej uszy mogły dosłyszeć jego słowa.
- Zdrada wymaga zaufanych wspólników. - Rozpoczął nie spuszczając z niej wzroku - Czy mogę Ci zaufać?
Nie sama odpowiedź była dla niego istotna, tak jak wcześniej dla Lisicy nie miało znaczenie potwierdzenie, że na rynku jest dziś tłoczno. Rashn chciał zobaczyć jej reakcję. Zbyt szybkie zapewnienie o zaufaniu mogło oznaczać tylko jedno - to był podstęp.
Zdawał sobie sprawę, że nie do końca o to chodziło kobiecie, gdy mówiła o zdradzie. Nie zamierzał jednak zamykać się w ciasnych ramach i nie czynić nawiązań, które sprawią, że przejdzie płynnie z jednego tematu, do drugiego. Szczególnie tak dla niego istotnego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 W gruncie rzeczy przeczucia wymordowanego nie były wcale pozbawione podstaw. Na co dzień najmłodsza z rodzeństwa Adrichów zajmowała się najróżniejszymi formami oszustwa i kradzieży, toteż nawet poza miejscem pracy i w momentach, w których wcale nie potrzebowała rozglądać się za możliwością podstępu, mimo wszystko odruchowo coś tam w głowie kombinowała. Było to w pewnym sensie silniejsze od niej, jednak od popadnięcia w kleptomanię powstrzymywały ją solidne hamulce. Nawet jeśli cały czas przetwarzała w myślach, czy nowo poznanego osobnika dałoby się na coś skroić, to bez odpowiedniego powodu i tak nie poczyniłaby ku temu żadnych kroków. Zbyt łatwo mogłaby wpaść w kłopoty, w których nie dałaby rady sama się wykaraskać.
 — Niedługo skończy się sezon, to też dlatego. W zimie jeszcze będziemy płakać za choćby maleńkim, ale świeżym jabłuszkiem — podsumowała nieco filozoficznym tonem. Kiedy przychodziły mrozy i śnieg przykrywał Desperację, o takich rarytasach jak te obecnie prezentowane na straganie można było tylko pomarzyć. Jeszcze przez jakiś czas owoce i warzywa będą się pojawiać, ale ich zwyczajowa pora coraz wyraźniej chyliła się ku końcowi. Lada moment mieli się też pożegnać z wczesnym świtem i późnym zmierzchem, dodatnią temperaturą czy palącym, letnim słońcem. Aż się zimno na samą myśl robi!
 Ściągnęła nieznacznie wargi słysząc pytanie, powstrzymując pierwszą z cisnących się do gardła odpowiedzi. W złotych oczach błysnęła tak charakterystyczna dla Chiary przekora, uśmiech zaś nabrał niewątpliwie zaczepnego wyrazu. Nie minęły dwie sekundy tego biernego mierzenia się wzrokiem, gdy dziewczyna uchyliła wreszcie usta. W końcu zbyt długi czas namysłu byłby nieco podejrzany, nieprawdaż?
 — Móc zawsze możesz, kto ci zabroni — odparła, tłumiąc nieznaczne prychnięcie. — Prawdziwe pytanie brzmi, czy dobrze byś na tym wyszedł. Ja ci nic obiecać nie mogę — zakończyła, odchylając się przy tym na oparcie ławki i ręce zaplatając z przodu ciała. Osobiście uważała, że obdarzenie kogokolwiek pełnym zaufaniem było kompletną głupotą, zaś każda dawka wiary w dobre intencje dopiero co poznanej osoby stanowiła ogromne ryzyko. Z tą ostrożnością co prawda nie każdy się tak bardzo zdradzał, ale nawet teraz, chociaż niby konwersowali sobie na kompletnym luzie, każde pewnie było gotowe wbić rozmówcy nóż pod siódme żebro na wypadek jakiejś nagłej agresji. W świecie, w którym zjadasz albo jesteś zjedzony, naprawdę nie było powodów by z czymkolwiek się patyczkować.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Spotkały się dwa lisy, z których żadne z nich nie miało skrupułów przed oszukaniem drugiego. Na szczęście dla obu stron aktualnie żadne z nich nie myślało o tym, by oszukiwać drugiego. Chiara nie miała ku temu powodów, nie chcąc niepotrzebnie ryzykować, natomiast Rashn nie miał w tym żadnego interesu. Wręcz przeciwnie! Oszustwo nieznajomej mogło mu zaszkodzić. Nie chodzi tutaj nawet o rzeczy tak błahe jak przegrana walka czy ściągnięcie na siebie uwagi samozwańczych stróżów desperackiego bezprawia, lecz utratę pomocy. Tego nie mógł ryzykować.
- Niektórzy zamiast płakać powinni się cieszyć, że są do tego zdolni. - Powiedział równie filozoficznym tonem patrząc wtedy jeszcze na zbiorowisko ludzi czekających, by dostać swoje wyśmienite owoce. Pewnie na standardy normalnego świata te byłyby sprzedawane gdzieś przy drodze z nadzieją, że ktoś zechce się zatrzymać. Jednak w tym świecie jedzenie było jednym z najcenniejszych dóbr.
Odpowiedź Lisicy spodobała się Rashnowi. Nie za same słowa, których kobieta użyła, ani za to co mu przekazała. Chwila zawahania oraz próba sprowadzenia go na ziemię jasno wskazywały, że najprawdopodobniej ta nie chce go oszukać, a nawet jeśli to ma na tyle klasy, żeby robić to jak prawdziwy lis. Mógł zatem zaryzykować i uchylić nieco kurtynę swoich sekretów.
Co nie znaczy, że jej ufał. Od początku wiedział, że jej odpowiedź nie wpłynie na to co czuł. Choć żadne z nich nie wypowiedziało swojego stanowiska to byli zgodni. Zaufanie to coś niezwykle cennego. Lekkomyślna wiara w innych była głupotą.
Rashn nie ufał w pełni nikomu. Dla lisa żyjącego na postapokaliptycznym pustkowiu zaufanie nie było najlepszym sprzymierzeńcem.
- To mi wystarczy. - Mruknął cicho, choć nie dość cicho by uszy nieznajomej nie mogły wychwycić jego słów.
- Możesz mi mówić Rashn. - Powiedział jej swoje imię i oczekiwał w zamian tego samego.
Skierował swoje spojrzenie w niebo. Musiał zebrać myśli. Nie chciał zdradzić zbyt wiele, ale musiał się upewnić, czy Lisica naprawdę chce mu pomóc, czy też tylko bawi się w półprawdy i niedomówienia niczym jakaś grecka wyrocznia, która zawsze później wykręca się mówiąc, że jej słowa zostały mylnie odczytane.
- Poszukuję czegoś, raczej kogoś i przydałaby mi się w tym pomoc. Zechcesz dołączyć? - Ponownie złote ślepia skierowane zostały na twarz nieznajomej. Wyciągnął swoją dłoń w stronę Lisicy w dość wymownym geście. Mogła się zgodzić przez samo jej uściśnięcie. - [color=#800000]Wtedy musiałbym zdradzić Ci szczegóły poszukiwań.[/colo] - Dodał niezwłocznie, nieco ciszej. Wiedział, że Lisica twierdziła, że poszukuje ciekawego zajęcia. Musiał więc przedstawić pomaganie sobie jako zajęcie niezwykle interesujące, a drobna tajemnica i przypomnienie o niej były zdaniem Rashna doskonałą do tego metodą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Może. A może lepiej myśleć o tym, że po zimie będzie wiosna — dodała w już nieco bardziej optymistycznym tonie. Przeżyło się w końcu już trochę lat, a z każdym kolejnym zdawały się mijać coraz szybciej i szybciej. Czasem nie zdążyły wybrzmieć ostatnie dźwięki narzekań na jesienną pluchę i pierwsze przymrozki, a tu już natura budziła się do życia. Ostatecznie czas, choć niby wciąż parł naprzód i dokładał do licznika, w pewnych aspektach zawsze zataczał pełne koło.
 Jeden z kącików ust lisicy podskoczył nieco wyżej, gdy wyłapała spośród pomruków całkiem satysfakcjonującą odpowiedź. Wyglądało na to, że dogadywali się całkiem nieźle, mimo że nie znali się jeszcze nawet pięciu minut. W końcu grunt to odpowiednie podejście, a przede wszystkim podobne od obu zainteresowanych stron. Żadne nie miało pożytku ani z wykołowania drugiej osoby, ani też nie byli na tyle głupi, by z miejsca sobie zaufać. Co jednak istotne, to że nie przeszkadzał im ten stan rzeczy i mimo braku konkretnej więzi mogli porozmawiać, współpracować, a i może nawet zgarnąć parę wartych zapamiętania wspomnień. W końcu każdego dnia przygoda czai się tuż za rogiem!
 — Azeria — przedstawiła się również, by dopełnić koniecznej wymianie uprzejmości. Czarny ogon poruszył się energicznie, zamiatając jedyny nieokupowany fragment ławki; także wzrok skupiony na mężczyźnie zdradzał budzącą się ekscytację, żywe zainteresowanie następnym punktem programu. Wręcz nie mogła się doczekać większej ilości informacji, a do tego jakiegoś fascynującego zajęcia. Czego mógł poszukiwać jej nowy znajomy? Gdyby próbowała zgadnąć, samo wymyślanie opcji zajęłoby jej dobry rok, a one i tak by się nie wyczerpały. Musiała liczyć na to, że wymordowany mimo wszystko zdradzi jej chociaż niewielki kawałek prawdy.
 — Z chęcią pomogę! — odparła od razu, niemalże podskakując na ławce. — Musisz mnie teraz we wszystko wtajemniczyć — zaznaczyła, ściskając pewnie dłoń Rashna. Nachyliła się też przy tym nieznacznie, sygnalizując tym samym gotowość do poznania tajemnicy.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Entuzjazm Lisiczki niezmiernie podobał się Lisowi. Nie miał powodów by nie wierzyć w jego szczerość, wszak obiecał jej udzielenie informacji za sam fakt przystąpienia do poszukiwań. Nie musiała mu udowadniać, że chce to robić. Dlaczego więc miałaby tak żywiołowo i chętnie zgłaszać swój akces?
Uśmiechając się kiwnął głową słysząc jej słowa. Miał zamiar ją wtajemniczyć - obiecał jej to, a ponadto było to konieczne by mogła skutecznie razem z nim poszukiwać Batsheby. Azeria o tym nie wiedziała, lecz miała przed sobą Lisa, który potrafi dotrzymać słowa. Jest w prawdziwe interesowny, często kłamie i manipuluje, lecz jeżeli coś komuś obieca to swojej obietnicy dotrzyma. To była sprawa lisiego honoru!
- Zacznę od początku. - Oznajmił tuż przed tym jak rozejrzał się wokół czy blisko nich nie znajduje się żadne ciekawskie ucho, które mogłoby chcieć wydrzeć informacje dla niego nieprzeznaczone. Słowa, które miał za chwilę wypowiedzieć Rashn miały tylko jednego adresata i była nim siedząca obok niego Lisiczka.
- Kilka lat temu pomogłem pewnym ludziom. Mieliśmy wspólnych wrogów. W ramach wdzięczności zaprosili mnie na kolacje i tam spotkałem kobietę, której szukamy. - Mówił cicho, delikatnie pochylony w stronę rozmówczyni. Oczy tylko sporadycznie odrywały się od lisiej twarzy, by spojrzeć, czy nikt nie zbliżył się do nich za bardzo.
- To była córka starego znajomego - choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Przypadek zmusił nas do współpracy. Do walki ze wspólnym wrogiem, z którego ta kobieta wyszła... - Urwał w pół zdania, szukając odpowiednich słów. Nie było sensu mówić za wiele. Większość detali była nieistotna dla zrozumienia dlaczego Rashn szuka tej kobiety. - Powiedzmy, że musiałem się nią zająć. Dałem jej schronienie. Od tego czasu się nią opiekuję. - Wyjaśnił już przyczyny, dla których Lis zaprząta sobie głowę tym przeklętym wężem.
- Jest dla mnie jak przybrana córka. Co prawda złośliwa i kapryśna, ale jednak się o nią martwię. Szczególnie, że ma niespotykany talent do pakowania się w kłopoty i niewyparzony język. - Spuścił wzrok z lisiczki. Spojrzał na ławkę pomiędzy nimi, jakby nie do końca będąc dumnym ze swojej słabości, z otaczania kogoś troską. - Musimy ją znaleźć i upewnić się, że nic jej nie jest. - Wyprostował się i raz jeszcze spojrzał na zatłoczone stoisko z owocami. Zastanawiał się, czy Lisiczka zgodzi się pójść z nimi zjeść owoce po znalezieniu Węża. To byłaby dobra zapłata, lecz na razie nie wypowiedział tych myśli. Dał jej czas, by mogła przyswoić zebrane informacje i ewentualnie dopytać o kwestie, które ją zainteresują.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Zacznę od początku
 — Zamieniam się w słuch — potwierdziła półszeptem, by już w pełnym skupieniu wysłuchać całej historii. Chłonęła słowo za słowem, w trakcie potakując raz czy dwa na znak zrozumienia. Pod koniec uśmiechnęła się nieco szerzej, jako że wzmianka o przygarnięciu kobiety na wzór własnego dziecka z miejsca przypomniała Adrichównie jej rodzoną córkę. Ech, maleństwo rosło tak szybko... chociaż przynajmniej nadal była niższa od matki, to i tak najprędzej dało się je wziąć za siostry niż przedstawicielki kompletnie różnych pokoleń. Niby nic, ale niesławny wirus X konserwuje lepiej niż formalina.
 — Tak to już jest z dziećmi, prawda? Nieważne, jak bardzo dają w kość, i tak skaczemy za nimi w ogień — skomentowała tonem pełnym zrozumienia. Nawet nie chciała myśleć jak bardzo by wariowała, gdyby to jej mała Sei zaginęła gdzieś bez wieści. Co prawda nie stanowiły modelowego przykładu rodziny i od dawna nie mieszkały razem, ale instynkt macierzyński nie stawał się przez to ani trochę słabszy. Wręcz przeciwnie, wiele wysiłku kosztowało przypominanie sobie, że ta maleńka córeczka nie ma już pięciu lat, na co dzień doskonale radzi sobie sama i nie musi meldować się matce co dwie godziny.
 — No to trzeba przystąpić do dzieła, im wcześniej tym lepiej. — Oparła obie dłonie o uda, jakby miała już wstawać, jednak wstrzymała się z tym ruchem jeszcze przez chwilę. — Jak wygląda poszukiwana? Gdzie widziałeś ją ostatnim razem? Gdzie często się pojawia? — zaatakowała od razu całą serią pytań, koniecznych przecież dla większej skuteczności. Nie za bardzo była w stanie rozglądać się za kimś, o kim nie wiedziała praktycznie nic. Z dotychczasowymi danymi mogłaby wskazać wymordowanemu dosłownie każdą kobietę w zasięgu wzroku, a jednak gdyby któraś z nich faktycznie była jego przybraną córką, raczej już by ją zauważył. Chociaż może nie, kto wie, różne przypadki chodzą po ludziach.
 — Na pewno nie znajdzie się od siedzenia tutaj — stwierdziła po chwili, podnosząc się wreszcie z ławeczki. Teraz należało już tylko obrać odpowiedni kierunek i rozpocząć poszukiwania!
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Rashn chyba nie był dla Batsheby najlepszym ojcem. Na pewno mógłby okazywać jej nieco więcej uczuć i zrozumienia. Z drugiej strony trudno odmówić mu, że nie ma do niej zaufania. W innym wypadku wiedząc o niej tak wiele, jak wie teraz, nigdy nie wypuściłby jej z pokoju. Oczywiście dla jej własnego dobra, bo skąd wiadomo czy ten Wąż nie wyjdzie przez drzwi i nie obrazi kogoś niezwykle niebezpiecznego lub nie pogna za królikiem do miejsca, gdzie takie bezbronne Węże udawać się nie powinny.
Słowa Azerii zdawały się wyjawiać, że sytuacja Czarnego Lisa nie jest jej obca. I niejako dla upewnienia się, a może z chęci dowiedzenia się czegokolwiek o rozmówczyni powiedział:
- Brzmisz jakbyś coś o tym wiedziała. - Na twarzy Wymordowanego pojawił się uśmiech. Jeżeli jego domysły są prawdziwe to dobry znak, oznacza, że Azeria rozumie jego położenia i tym chętniej będzie go wspierać w poszukiwaniach. Poza tym sytuacja była całkiem zabawna. W końcu spotkały się tutaj dwa lisy zmartwione o własne dzieci, z tą różnicą, że jedno było przybrane, drugie zaś rodzone.
- Najlepiej niezwłocznie. - Zawtórował na jej słowa o szybkim rozpoczęciu poszukiwań. Wstał z zajmowanej wcześniej ławki. Więc to koniec jego krótkiej przerwy.
- Musimy szukać bądź to niewysokiej, bladej kobiety z długimi czarnymi włosami, bądź też czarnego węża z żółtym brzuchem. Jednak jak znajdzie się gdzieś blisko nas, to możesz być pewna, że ją rozpoznam. - Rozejrzał się po okolicy unosząc dłoń i dotykając palcami podbródka.
- Szukałem w okolicach jej domu, ale tam spotkałem tylko mężczyznę, który twierdził, że ktoś podobny szedł w stronę rynku. Próbowałem już słuchać tego co ludzie mówią, ale nie natrafiłem na nic interesującego... - Zamilkł na chwilę doznawszy olśnienia. Czy to dołączenie do poszukiwań nowej osoby, czy też niewyjaśnione zrządzenie losu Lis zrozumiał detal, który wcześniej mu umykał.
- Sporo osób przesiaduje tutaj niemal całe dnie. Kupcy, złodzieje, poszukiwacze okazji czy szukający towarzystwa. Jeżeli żadne z nich nie wie nic o Batshebie to znaczy, że tutaj nie dotarła. Musimy przeszukać ulice pomiędzy jej kryjówką, a tym miejscem. - Powiedział przekonany o słuszności wniosków, które wyciągnął. Następnie wskazał ruchem głowy, że powinni pójść na południe, a więc przyjdzie im jeszcze minąć cały rynek.
Jeżeli tylko Lisiczka nie protestowała, to ruszyli zgodnie z pomysłem Czarnego Lisa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Dokładnie tak, co nieco o tym wiem — przytaknęła, uśmiechnąwszy się słodko. — Tak się akurat składa, że mam rodzoną córkę. — Nie mogła przegapić takiej okazji, by pochwalić się pociechą. Oczywiście jeszcze lepiej byłoby mieć Sei tutaj na miejscu i móc zaprezentować, jaka śliczna i mądra panienka z niej wyrosła — oczywiście po mamusi. Własne doświadczenie z dziećmi było tutaj dla Chiary pewnym plusem, dzięki któremu prezentowała się jako osoba bardziej godna zaufania podczas poszukiwań. W końcu nic tak nie łączy jak wspólny problem, a przynajmniej podobna jego materia.
 — To dobrze, bo ja jej raczej nie rozpoznam — zaśmiała się, od niechcenia odgarniając przywiane na twarz włosy. — Do tego opisu pasuje sporo kobiet, ale w sumie co innego można tak na szybko opowiedzieć... ech, kiedyś się każdemu pokazywało zdjęcie i wszystko szło jak z płatka. — Niestety, to już nie te czasy gdy każdy biega z własnym, miniaturowym superkomputerem o aparacie lepszym niż niejeden profesjonalny sprzęt fotograficzny. Nadal ogromnie brakowało jej tej wygody, jaką niósł ze sobą postęp technologiczny i z niejaką zazdrością spoglądała na Miasto. Tam ludzie nadal żyli w luksusie, odcinając się od wszystkiego, co mogłoby im zagrażać. Pewnie, na bank mieli też swoje problemy — tak jak i ten tysiąc lat temu — ale zawsze to trochę inny wymiar zmartwień niż codzienna walka o przetrwanie z głodem, brakiem wody, chorobami i dziką zwierzyną za każdym rogiem.
 — Hm, też nie przypominam sobie, żeby ktoś coś wspominał. — Zastanowiła się przez moment, ale spośród wyłapanych przez nią rozmów żadna chyba nie traktowała o córce jej nowego znajomego. Nie mogła mieć oczywiście pewności, bo wtedy nie zwracała na takie szczegóły dodatkowej uwagi, ale i tak pamięć miała dość niezłą. Istniało o wiele większe prawdopodobieństwo, że dziewczyna rzeczywiście nie dotarła tego dnia na rynek i znajdowała się obecnie w zupełnie innym miejscu. Tutaj raczej jej nie znajdą.
 — W takim razie prowadź! — zachęciła. Wstając odruchowo poprawiła nieco zagniecione ubrania i w tej samej sekundzie była gotowa do drogi. Z niemałym entuzjazmem zanurkowała w tłum zgromadzonej na rynku gawiedzi, na wszelki wypadek porządnie wyciągając szyję i rozglądając dokoła. Co jakiś czas zerkała też w kierunku Rshna, by przypadkiem nie zgubić go już na samym początku. Kiepska by z niej była pomocnica, gdyby zaraz też zaginęła! Chciała jednak upewnić się, czy owa kobietka o bladej cerze i czarnych włosach nie kręci się gdzieś wśród straganów, gdzie mogła przecież pojawić się, gdy byli jeszcze zajęci rozmową.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach