Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Kruk z ciekawością spojrzał na przedmiot, który pokazała mu Necose. Wyglądał dosyć mizernie jak na artefakt, ale przecież nie każdy z nich wyglądem musiał odzwierciedlać zastosowanie, prawda? Jednak nie był na tyle wścibski by dalej o niego wypytywać.
- Pięknie pachniesz, więc czym to godzi w twoją godność? Na dodatek jesteś piękna. Określenie Kwiatuszek bardzo do ciebie pasuje przez te cechy. - Podobno kobiety lubią komplementy. Kruk też tak uważał i miał na to namacalne dowody, lecz czy aby na pewno taki sposób zalotów odpowiadał pajęczycy? To miało się niedługo okazać, ponieważ Wymordowany wyciągnął do swojej rozmówczyni rękę w goście by ta dała się złapać za swoją i poprowadzić do miejsca, które uzgodnili.
- Cóż jeżeli chodzi o niestrawność. Wydaje mi się, że żyjemy w czasach, w których istoty takie jak my posiadają nieco większe zmartwienie niż lekkie problemy gastryczne, nieprawdaż? Poza tym głód nie wybiera, a raczej nie chciałbym gryź ciebie, bynajmniej nie w tym samym celu i nie w tym momencie- Czy to  była jakaś aluzja ze strony Łowcy? Cóż tylko on jedyny wiedział to na pewno i raczej na pewno nie chciał się takową wiedzą dzielić ze swoją wybranką.
- Skoro idziemy na randkę może mogłabyś powiedzieć mi coś o sobie? - Zagaił dalszą rozmowę. Wampir wiedział, że znajomość pewnych faktów z życia drugiej osoby jest niezmiernie przydatna we wielu kwestiach.
- Chciałbym wiedzieć co lubisz, kim właściwie jesteś. Oczywiście jeżeli ty masz jakieś pytania chętnie na nie odpowiem.-


//Wiem wiem, obiecałem poprawę a tutaj po czasie i taki krótki post. Daj mi jeszcze jedną szansę, proszę XD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Nécrose podczas swojego długiego życia nasłuchała się wielu podobnych komplementów, a więc słowa Kruka jedynie dopieściły jej ego.
  — Wiesz, że miałam przyjaciółkę, która nazywała się Fleur? — podjęła po chwili. —  W moim ojczystym języku fleur to kwiat. Umarła niedługo po dniu, w którym skończył się dobrze znany nam świat. Czuję się trochę niekomfortowo, gdy tak mnie nazywasz.
  Kłamała, a jakże. Fleur. Choć znała dziewczynę o tym imieniu, nigdy się z nią nie zaprzyjaźniła, ale skąd Kruk mógł o tym wiedzieć? Imitacja smutku, która ukazała się na jej twarzy, była bardzo wiarygodna.
  Spojrzała za siebie. Przedstawienie się skończyło. Tłum się rozszedł. Na środku ulicy leżały trupy. Pozostałość po widowisku.
  — Też nie chciałabym podzielić ich losu — przyznała po tych oględzinach. Nie sądziła bowiem, że ktokolwiek pofatyguje się, aby uprzątać ten bałagan. Zwłoki będą gnić na oczach przechodniów, aż nie zostaną po nich tylko kości.
  Odrobinę przyśpieszyła, kiedy Kruk do niej dołączył. Bar znajdował się kawałek z drogi stąd. Nie sądziła, że mężczyzna poświęcić ten czas na pakiet pytań tyczącej się jej osoby. Nie miała zamiaru zdradzać mu nic więcej poza pseudonimem, z którego obecnie korzystała. Kościół Nowej Wiary nadepnął na piętę niezliczonej liczbie istnień. Być może Kruk znajdował się w ich gronie? Nie chciała posmakować jego ewentualnej zemsty na własnej skórze.
  — Nie za dużo tych pytań, jak na pierwszą randkę? — Spojrzała ku niemu, lecz kontakt wzrokowy trwał tylko ułamek sekundy.  Został rozproszony w chwili, kiedy jej narząd słuchu zarejestrował niepokojący pisk. Powiodła spojrzeniem za źródłem tego dźwięku, ale nie dostrzegła nic, na czym mogła skoncentrować swój wzrok. Odgłos znowu się pojawił, ale tym razem jego natężenie było dużo większe, niemalże przeobraził się w krzyk. Dobiegał z piętrowej ruiny, od której dzielił ich dystans liczący sobie jeden metr. Halla, wytrącona z równowagi, zawierzgała niespokojnie. Necrose mocniej zacisnęła dłoń na wodzach, by jej wierzchowiec pod presją paniki nie pogalopował w nieznanym jej kierunku. Szukanie jej na pustkowiach Desperacji była ostatnią rzeczą, na liście jej pragnień.

| Wspólnie będziemy musieli dać sobie jeszcze po jednej szansie, bo też nawaliłem. xD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż historyjka z przyjaciółką była dość przekonująca, jednak Kruk nie planował dać za wygraną, czas nadszedł jedynie z zmianę "oręża", czyli mówiąc prościej musiał wymyślić dla niej jakieś inne milutkie przezwisko. Czy następne spotka się z taką samą reakcją? Być może.
- Żeby nie podzielić ich losu wystarczy nie zaczepiać nieznajomych. Oni popełnili ten błąd, dlatego był ich ostatnim. Chyba nie uważasz, że powinienem dać im się okraść i obić bez żadnego powodu? - Zapytał chociaż odpowiedź była oczywista. W tych czasach, a zwłaszcza na Desperacji przeżywa silniejszy, a Wymordowany był od nich lepszy pod każdym względem, cóż zdrowy, najedzony, wytrenowany i uzbrojony mutant musiałby chcieć zginąć z ręki tej hołoty. Jednak Wampir nie uważał w tamtym momencie, że napastnicy warci są chociażby kul, które na nich zużył.
- Według mnie dostali to na co zasłużyli. Jednak rzecz mnie nurtuje. Czy ja naprawdę wyglądam aż tak wątle? No przecież musiał być powód dla którego właśnie mnie obrali na cel, prawda? - Tutaj również odpowiedź była oczywista. Jeżeli w takich miejscach ktoś nie wygląda jak biedny łachmyta automatycznie może stać się celem takowej zaczepki. A nóż widelec ze strachu przed grupką bandziorów oddałby wszystkie swoje kosztowności. Niestety nie oddał im nic, a nawet zabrał sobie na pamiątkę ich życia.
- Co do tych wszystkich pytań. Zadaje je, ponieważ nie wiem czy będzie okazja na randkę numer 2. Jeżeli jednak cię nimi przytłoczyłem to nie musisz odpowiadać. - Skwitował zimnym jak stal głosem i szedł obok swojej towarzyszki w stronę miejsca, w kótrym planowali usiąść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

  — Nie, ale na pewno wyglądasz na kogoś, kto ma coś do zaoferowania. Desperacja popycha ludzi do irracjonalnych czynów. Może ta zgraja nieudaczników łudziła się, że w grupie siła i dadzą ci radę?
  Wzruszył ramionami, choć takie uzasadnienie ich czynów wydało się jej całkiem sensowne. Niemniej nigdy nie dowiedzą się prawdy, bo jedyne osoby, które mogłyby rozwijać ich wszelkie wątpliwości, były martwe. Należały już do przyszłości. Do Pana, jeżeli takowy nadal gdzieś tam był.
  — Powiedz mi Kruku, jesteś osobą wierzącą? — wypaliła znienacka.
  Jej oczy zapłonęły żarem, gdy zadała mu te pytanie, aczkolwiek nie była pewna, czy mężczyzna zrozumie jej intencje. Nie miała na myśli Boga, który w ramach rzekomej kary za grzechy porzucił swoje dzieci. Pytała o całokształt. O jego stosunek do życia. Czy wierzył w cokolwiek. Chciała wiedzieć, jakie ma skłonności, choć nie wyglądał na kogoś, kto chciałby inwestować swój czas w wiarę w bóstwo, które być może nie istnienie, którego funkcja ogranicza się być może tylko i wyłączenie do karmienia złudną nadzieją wiernych. Głupich i naiwnych idiotów potrzebujących wsparcia, fałszywego celu, przekonania, że ktoś dysponujący nieograniczonym zasobem mocy interesuje się ich losem. Kruk nie wyglądał na kogoś takiego. Jego postawa świadczyła o tym, że mocno stąpał po ziemi. Zdecydowanie mocniej niż ona, ta, która powierzyła swe życia Ao, by móc w jego imieniu bezkarnie rozszyć sobie prawa do zemsty, którą podsycała za każdym razem, kiedy stykała się z przedstawicielami znienawidzonego gatunku.
  — Nie mam tu na myśl Boga, nie. Pytam ogólnikowo. Wierzysz w cokolwiek? Los? Fatum? Jakąś wzniosłą idea, która mobilizuje cię, by wstać z łóżka i zacząć nowy dzień?
  Gdy zbliżyli się do budynku, z którego dochodziły krzyki, ich natężenie wzrosło. Necrose przystanęła i spojrzała na ruinę. Miała wrażenie, że to tylko kwestia czasu, kiedydech spadnie na głowy jej lokatorów.
  — Chcesz sprawdzić, co tam się dzieje? — zapytała mężczyzny. Wcześniej zainteresował się losem przypadkowej dziewczyny, która szeptała mu coś z przejęciem do ucha. Czy był w stanie przejść obojętnie obok tego zjawiska? Był obrońcą uciśnionych, a może hardością swojego charakteru chciał jej tylko zaimponować?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wytłumaczenie sytuacji, które przedstawiła pajęczyca wydało się Krukowi dosyć sensowne. Znał dobrze realia panujące na Desperacji i było to prawdą, że głód i niedostatek potrafi pchnąć człowieka  do irracjonalnych czynów, które mogą mieć naprawdę opłakane skutki. Nagle kobieta zadała Wampirowi dziwne pytanie. Mianowicie zapytała czy jest osobą wierzącą i w co konkretnie wierzy.
- Uważasz, że pytanie o moją wiarę jest odpowiednie na pierwszą randkę? - Użył tej samej sztuczki, której użyła chwilę wcześniej francuska.
- Jednak jeżeli tak bardzo cię to interesuje to odpowiem na to pytanie. Wierzę. Nie wierzę jednak w boga, fatum, los czy inne tego typu pieprzenie. Wierzę w siebie i w to, że czy wstanę rano czy też nie to nie ma żadnego znaczenia dla tego posranego świata, w którym przyszło nam egzystować. Przy życiu trzyma mnie jedynie myśl, że jestem wolny i mogę zrobić ze swoim życiem to co mi się tylko podoba. - Od całe krucze wierzenia. Ktoś mógłby słusznie stwierdzić, że są bardzo płytkie i przyziemne, lecz tak naprawdę nie są gorsze od innych. Kto jest w stanie udowodnić, że bóg istnieje? Otóż nikt, taka sama sytuacja jest z resztą tych wzniosłych i ponadnaturalnych idei. Nikt nie jest w stanie potwierdzić ich słuszności, nie mówiąc już o autentyczności.
- A ty w co wierzysz słodziutka? Wydaje mi się że już wiem, ale daj mi się upewnić w moim przekonaniu. - Odbijanie piłeczki często jest dobrym sposobem by pozyskać o kimś informację. Tym bardziej, że Łowca naprawdę zaczął domyślać się, że Ao jest bogiem jego towarzyszki. Spotkał już nie jednego przedstawiciela Kościoła Nowej Wiary i niemal że wszyscy zadali mu to samo pytanie co blondynka przed chwilą. Mógł się jednak co do tego mylić.
- A ciekawi cię co się dzieje w środku? Lubisz oglądać przelewaną krew? - Zapytał patrząc na Necrose z lekkim uśmiechem na twarzy. Kruk lubił zabijać i krzywdzić innych na wszelakie sposoby, był poniekąd sadystą, lecz potrafił się powstrzymać przed przelewaniem krwi.
- Słodziutka jeżeli nie boisz się śmierci to prowadź do środka, będę krok za tobą.- Czy Pajęczyca pójdzie jako pierwsza do speluny? Czy jednak obleje test na odwagę i pokaże Łowcy, że boi się o swoją egzystencję na tym padole łez
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Wzruszenie ramion było niemalże odruchem bezwarunkowym. Tym razem też uczyniła ten gest.
  — Pytanie, jak każde inne. — Nie musiał odpowiadać, jeżeli nie chciał. Nie trzymała mu noża przy szyi, a raczej wodziła za nos. Testował, jaki był. Przeprowadzała doświadczenia. Wyznał zasadę jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, a może nie brał tego do siebie? — Wolny, powiadasz? — podchwyciła. Choć znała definicje tego słowa, nigdy nie czuła, że jest wolna. Zawsze coś ją krępowało. Miała wrażenie, że niewidzialne łańcuchy przyległy do jej ciała i podtrzymywały ją w pionie, zabezpieczały przed upadkiem. Przyczynił się do tego wirus X, a raczej napady szału, które sukcesywnie u niej występowały. Najgorszy był zryw świadomości pojawiający się na krótko po utracie kontroli. Trwał zwykle niewiele ponad minutę, ale dopuszczał do głosu świadomość, która rwała się do przodu jak lwica polująca na antylopę. — Wierzę, że śmierć prędzej czy później się o nas upomnij.
  Obiecała sobie, że nie powie mu kim jest i czymś się właściwie zajmuje. Była ekspertem w ukrywaniu prawdy. Im mniej o niej wiedział, tym czuła się z tym lepiej.
  Objęła wzrokiem nagą, niemal pozbawioną tynku ścianę. Przeżyła wiele. Może stała tu jeszcze przed 2012 r.
  — La curiosité est un vilain défaut — odparła enigmatycznie. Już wcześniej podjęła decyzje; chciała zobaczyć, co skrywa rudera, jak wyglądała osoba, która darła się wniebogłosy i co ją do tego zmusiło. Nie bała się ani ciemności, ani śmierci. Miała w tym doświadczenie, wszak obudziła się w trumnie, kilka dni po swoim pogrzebie.
  Rozluźniwszy uścisk palców z lejców, wyszeptała do wierzchowca krótkiej, zrozumiałe tylko dla ich obu polecenie. Nie rozglądając się przez ramię, weszła do środka. Nie obchodziło ją to, czy Kruk postąpił krok za nią. Umiała sobie radzić w trudnych warunkach, tym bardziej, że nie raz doskwierał jej strach, deptał jej po piętach niczym milczący towarzysz.
  Rozejrzała się po wnętrzu holu. W środku było ciemno. Jedne źródło światło wydobywało się z zewnątrz, jednak to nie przeszkadzało pajęczycy w zorientowaniu się, gdzie były umiejscowione schody. Odnalazła je spojrzeniem. Krzyk dobiegał z piętra. Zastanawiała się przez chwilę, czy uda jej się bezpiecznie pokonać stopnie, ale po chwili ruszył we właściwym kierunku. Ich konstrukcja wbrew pozorom wydawała się solidna. Po pokonaniu kilku stopni utwierdziła się w tym przekonaniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak, kobieta miała z tym rację. Śmierć upomni się zawsze i o każdego, zabiera tak samo biedaków jak i bogaczy, "kosi" niegodziwych tak samo jak szlachetnych. Przyjdzie do każdego, choćby nie wiem jak bardzo ktoś jej unikał, zawsze znajduje tego którego czas na tym padole dobiegł końca. Wielu ludzi stara się jej uniknąć, lecz Kruk nie bał się śmierci, gdy jego chwila nadejdzie, przywita kostuchę jak starą przyjaciółkę, której nie widział od lat, by pozwolić jej utulić się w swym zabierającym całe zło tego świata czułym uścisku. Jaka to by była ulga dać się zabić pewnego dnia i nie musieć już oglądać tego gnijącego od środka świata, który jedyne do czego dąży to samozagłada. Cóż Wampir jednak wiedział, że jeszcze jego czas nie nastał i jeszcze na pewno ma coś w tym całym kurwidołku do zrobienia, przede wszystkim wiedział, że nie może dokonać żywota nie przypominając sobie swojej przeszłości. Wracając jednak do pytania, które zadała pajęczyca.
- Tak, jestem wolny. Idę dokąd chce, robię to na co mam ochotę, nie spowiadam się nikomu. Czy to właśnie nie jest ogólnikowa definicja wolności? A i nie jestem od nikogo zależny, bo to też ważna kwestia. Czemu cię tak zadziwiło to, że na tym świecie istnieją jeszcze wolni ludzie? - Nie było jednak zbyt dużo czasu na zadawanie kolejnych pytań, bo Necrose ruszyła do budynku z bojowym nastawieniem. Ciekawe czy ona również potrafi brać sprawy w swoje ręce. Łowca był bardzo tego ciekawy, ponieważ podczas ich krótkiej znajomości to jedynie on splamił swoje ręce krwią, a ona jedynie z kamienną twarzą to obserwowała z bezpiecznej odległości. Teraz nadszedł jednak jej czas by się trochę popisać. Kruk szedł przez ciemność dwa kroki za nią, pajęczyca na pewno czuła jego obecność za plecami. Czy dodaje jej to pewności siebie? A może wręcz przeciwnie, odbiera animusz, lecz nadaje też swojego rodzaju nacisk psychiczny? A może ta obecność nie robi dla francuski żadnej różnicy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie odpowiedziała, była skupiona na tym, aby nie poślizgnąć się na szczeblach schodów. Wspinała się w górę krok za krokiem, nawet nie zerknąwszy ku mężczyźnie. W jej nozdrzach pojawił się nie przyjemny zapach - cuchnęło rozkładem zwłok.
Przycisnęła materiał rękawiczki do nosa, starając jak najmniej korzystać z powietrza. Gdy w końcu znalazła się na piętrze, jej wzrok zatrzymał się  na źródle krzyku. Była nim kobieta, która pochylała się nad najprawdopodobniej martwym ciałem. Necrose poczuł jak ciarki przebiegły jej po ciele i dopiero wtedy spojrzała na Kruku.
—  Chodźmy stąd. — Szarpnęła mężczyznę za ramię. — To ta zaraz, która panoszy się od jakiegoś czasu po Desperacji. Ona już jest martwa. Nie ma na to lekarstwa.
Nie wiedziała czy przekonała Kruka do odwrotu, czy też nie, ale wyminęła go i sama ruszyła schodami w dół, byle jak najdalej od niebezpieczeństwa. Nabrała do ust powietrza dopiero wtedy, kiedy na powrót znalazła się na zewnętrz. Halla pojawiła się przed nią, jak zjawa.
Chodźmy stąd, maleńka. Tutaj nie jest bezpiecznie — szepnęła do swojego wierzchowca. Nie czekała aż Kruk wynurzy się z ciemności. Dosiadła zwierzę i zmusiła ją niemal od razu go galopu.

_zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kruk patrzył na całą sytuację lekko zmieszany. Ogół tej sceny był na tyle irracjonalny, że jedyne co Kruk w tym momencie mógł powiedzieć to:
- Dostałem kosza. Zostawiła mnie samego. Eh te kobiety- Po czym wyszedł z budynku i ruszył w stronę zachodzącego słońca.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Pewne rzeczy nie mogą czekać - jak na przykład prawie osiemdziesięciokilogramowy świeżo ustrzelony owczarek kaukaski, którego Lazarus wczorajszego wieczoru zdołał jeszcze opchnąć zbierającemu się z rynku handlarzowi. Im świeższe mięso, tym droższe, a łowca był chytry jak nikt inny, więc nie przepuściłby okazji by się dorobić.
 Po odbiór zapłaty zjawił się niemal punktualnie, kilka godzin po wschodzie słońca, gdy to rynek zaczynał budzić się do życia i z miną wyrażającą jedynie niemożliwie wielki koszt z jakim został obudzony dzisiejszego dnia, czekał aż handlarz zbierze wszystkie wytargowane przez niego dobra.
A ten zaspał czy co? – rzucił, ruchem brody wskazując na jeden z pustych skleconych naprędce straganów, do którego nikt o dziwo się nie garnął.
– Powiedzmy. Ostatnio jakiś pojeb zaczął tutaj strzelać.
Co z jego towarem? Potrzebuję benzyny.
 Handlarz wzruszył ramionami i postawił na ladzie dwie zakręcone puszki po herbacie, by łowca mógł zweryfikować ich zawartość. Inspekcja najwyraźniej wypadła pomyślnie, bo obie zaraz wylądowały w plecaku Lazarusa, tuż na odebranym chwilę wcześniej futrze z owczarka.
– Jak padł to rozkradli, ale na szczęście nasi. Będziesz musiał popytać.
 Boris automatycznie rozejrzał się dookoła, próbując wyczytać która z zebranych tu męt społecznych byłaby zdolna do szabrowania na padłym koledze. Na jego nieszczęście każdy krzywy wymordowany pysk wyglądał na równie podejrzany. Jak zawsze zresztą.
 Zniecierpliwione chrząknięcie handlarza spowodowało, że szybko powrócił wzrokiem na ladę, na której właśnie wylądował pakunek zawinięty w poszarpaną i pokrytą plamami od jakiegoś oleju lub krwi - łowca nie potrafił tego rozróżnić bez rozpoznania kolorów - szmatę. Mimo to czerwone ślepia rozbłysły z chciwością.
 Zanim i to zawiniątko wylądowało w plecaku, Boris zdążył je przytulić do siebie mimo niepewnego spojrzenia handlarza. Pewnie pomyślał, że kolejny pierdolnięty się im trafił. Nawet kolor oczu by się zgadzał.
 Dorwawszy to, czego potrzebował, czym prędzej zmył się od wymordowanego, nie mając zamiaru zostawać na tym szemranym ryneczku dłużej niż to było konieczne. Jeszcze tylko ostatni spacerek wzdłuż lichych straganów, by rozeznać się czy na pewno którykolwiek ze sprzedawców nie ma wystawionego gdzieś kanistra i można wracać do porzuconego pod ochroną Burego samochodu, zaledwie dwie uliczki dalej.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Minęło kilka dni odkąd pożegnała Kirina i ruszyła w drogę na poszukiwanie kryjówki łowców albo po prostu jakiegoś łowcy! Jak sobie dała radę? Co nie dała sobie z początku! Znaleziona na pustkowiu przez jakąś dobrą dusze która ją zgarnęła i się nią zaopiekowała dopóki łowczyni nie odzyskała w pełni sił. Obiecała się kiedyś odwdzięczyć dziewczynie.
Krążyła po Apogeum jak żyd po pustym sklepie, dosłownie! Szukając jakiś strzępków informacji z początku prosząc o pomoc.. to jednak nie trwało zbyt długo, bo od ładnego proszenia bardzo szybko przeszła do gróźb czy nawet rękoczynów. Nie było nic bardziej frustrującego i zarazem determinującego niż ta pierdolona amnezja! Z jednej strony była wściekła że nawet nie zna swojego imienia, z drugiej strony tym bardziej chciała wszystkiego się dowiedzieć. Wyciskając informację w jakiejś spelunie ruszyła w kierunku małego miejsca spotkań kupców. Podobno był tam typ co miał nieco więcej informacji na temat łowców. Trzeba było to sprawdzić!
Krążyła po targowisku rozglądając się za mężczyzną który by pasował do opisu. Rozglądała się za specyficznie wyglądającym wymordowanym. Co zauważyła czarną bluzę z kapturem to się przyglądała intensywniej. Ubrana w za duże męskie spodnie z podwiniętymi nogawkami aż za kolana i wciągniętą w nie koszulą szpitalną, ujebaną krwią gdzieniegdzie oraz Desperackiego pochodzenia brudem, Zamiast paska przewiązana była grubszym sznurem żeby jej spodnie z dupy nie spadły. Oryginalnie białe włosy teraz były nieco zakurzone, lekko umazana na policzki od ziemi, przy szczęce. Nie miała przy sobie żadnej broni, a ubrania kompletnie nie pasowały do jej stylu, wyglądała jakby je z jakiegoś nieboszczyka szpitalnego zwędziła. Idąc między straganami mijała wiele osób, nie przyglądając się nikomu zbyt długo. Amnezja nie pozwalała jej dostrzec z oddali zbliżającego się łowcy, którego powinna znać aż za dobrze. Był jednym z nielicznych za kogo by oddała życie bez wahania, gdyby miała swoje wspomnienia. Widział ją z oddali, obraz nędzy i rozpaczy w porównaniu z normalną Angel. Szli dosłownie w swoją stronę, każdy krok skracał dystans. W pewnym momencie ich spojrzenia nawet się spotkały, wyglądało jakby szła w jego stronę! Dzieliły ich kroki i gdy była prawie przy nim, uchyliła się w bok mijając Azarova z obojętnością wymalowaną na twarzy, jakby byli sobie obcy.
Dostrzegła nagle kogoś w czarnej bluzie przy stoisku. - Pająk? - spytała opierając się o blat w miejscach gdzie nic nie stało. - Co? - usłyszała żeński głos jakiejś młodej dziewczyny gdy ta się odwróciła do niej przodem. - Um.. szukam jednego wymordowanego.. ma pseudonim "Pająk".. - odpowiedziała grzecznie. Dziewczyna przechyliła głowę w bok i zmrużyła ślepia mierząc łowczynię nieufnym spojrzeniem. - Czego od niego chcesz? - mruknęła z niechęcią w głosie podchodząc bliżej białowłosej. - Słyszałam że ma jakieś informacje odnośnie łowców.. muszę ich znaleźć.. - odpowiedziała ze spokojem w głosie nic sobie nie robiąc z groźnego spojrzenia jakim została obdarowana. - Łowcy taaa? A po cholerę ci oni? - młoda nie odpuszczała krzywiąc się jeszcze bardziej. Angel pochyliła się nieco nad stołem w jej stronę. Kiwnęła lekko głową tak że młoda bardziej się nadstawiła i wtedy łowczyni złapała ją za gardziel ściskając w taki sposób że młoda zaczęła się krztusić. - Nie twój pierdolony interes gówniaro.. powiesz mi gdzie go znajdę.. czy mam ci wyszarpać siłą krtań.. - syknęła zimnym tonem to wierzgającej dziewczyny na dowód tego że nie żartowała wbiła paznokcie w jej szyję. Nie trzeba było długo czekać na pomoc szamoczącej się postaci. Gdy tylko podała lokalizację osoby której szukała Angel od razu została puszczona. - Nie można było tak ładnie współpracować od razu? - warknęła z rozbawieniem w głosie przyglądając się jak pyskata dziewczyna trzyma się za szyję robiąc kilka kroków w tył. - No to niech będzie.. Czarna Melancholia.. - mruknęła pod nosem wkładając dłonie do kieszeni spodni i ruszając przed siebie z tym obojętnym spojrzeniem na twarzy które miała mijając łowcę. Miała szmat drogi do przejścia..
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach