Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 16 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 16  Next

Go down

Pisanie 31.03.15 13:31  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
No ba, że miała wolę walki. A co ona była, kawał mięcha, który nadaje się tylko do pożarcia? Bezwładny przedmiot? Otóż nie. Jako istota żywa, myśląca, posiadająca duszę i umysł, nie mogłaby odpuścić i poddać się w tej bitwie. Była teraz na celowniku istoty czyhającej na jej życie i nie zamierzała oddać go tak łatwo. W końcu jeszcze nic nie było przesądzone.
W duchu tylko modliła się, żeby nieznajomy mężczyzna nie stchórzył. Póki była ich dwójka, cienisty wilk w jakiś sposób lawirował między nimi. Gdyby kobieta była w tym zaułku sama, mogłaby już dawno mieć pięknie perforowane gardło. Tak, ze swoim garniturem zębów, na które miała teraz przepiękny widok, agresor mógłby robić za kasownik do biletów komunikacji miejskiej. Tylko że w krainie gigantów.
Im dłużej wielkie cielsko przygniatało czerwonowłosą, tym bardziej dotkliwie zaczynała tracić czucie. Początkowo myślała, że ty tylko zimno, jednak czas przyniósł inna odpowiedź. Najwyraźniej kontakt z bestią powodował to całe drętwienie, mrowienie i inne nieciekawe efekty, przez które dostawała dreszczy.
Strzały.
Na wszystkie świętości, dzięki Ao i temu człowiekowi. A więc jednak zadziałał! Przez kilka straszliwych chwil obawiała się, że nieznajomy skorzysta z pierwszej możliwej okazji i po prostu ucieknie, ratując własną skórę. Teraz jednak wstąpiła w nią nowa nadzieja. Wszystko wskazywało na to, że nie jest tak całkiem sama. I nawet, jeżeli wystrzelone w wilka kule były tylko metodą na bardziej skuteczną ucieczkę, to i tak była wdzięczna blondynowi za to, że w jakiś sposób jednak zadziałał. I nawet, jeżeli teraz zwieje, to jednak było to coś.
Nagle nacisk na ciało Akane gwałtownie się zwiększył, łapy wielkiego zwierza omal nie zmiażdżyły jej górnej partii żeber. Na chwilę straciła oddech, po czym gwałtownie wciągnęła mroźne zimowe powietrze. Stoczyła się krótka walka między bólem a brakiem czucia, zakończona mało satysfakcjonującym remisem. Już sama za bardzo nie wiedziała, czy docierają do niej jakieś bodźce czy nie, była na to zbyt oszołomiona.
W końcu jednak otrząsnęła się, by zauważyć, że już nie jest przygwożdżona do ziemi. Zaczęła się powoli podnosić, co sprawiło jej nieco trudu w związku z wciąż odrętwiałymi kończynami górnymi. Gdy już uniosła się na łokciach, bez trudu odnalazła wzrokiem napastnika.
Zrobił krok do przodu.
Przeszła do siadu i zaczęła się odsuwać.
Zaczął się kurczyć. A więc nie jest jakimś tam zwykłym zwierzęciem. Gdy osiągnął swoją ludzka formę, Vivian już nie miała wątpliwości, że patrzy na istotę swojego gatunku. Nie spuszczała lekko zszokowanego i przestraszonego wzroku z oczu nieznajomego. Wyglądał tak dziko i przerażająco, że nawet nawykła do różnych trudów życia kobieta odczuwała lęk. W końcu to, że nie był już wilkiem wcale nie musiało oznaczać, że spotulniał i porzucił agresywne zamiary. Nie wyglądało to za ciekawie. Spróbowała się podnieść, jednak śnieg pod stopami nie pozwolił jej na odpowiednio szybką reakcję. Nim zdążyła się zorientować, wisiała w powietrzu z nogami dyndającymi bezwładnie tuż nad ziemią. Wybałuszyła oczy w kierunku trzymającego ją osobnika i wyciągnęła odrętwiałą rękę, by złapać w dłoń palce zaciśnięte na jej szyi. Była zbyt słaba, by je oderwać, jednak był to ten minimalny przejaw buntu, jaki mogła z siebie wykrzesać. Niech sobie nie myśli, że jak ją złapał i podniósł, to już ma dziewczynę w szachu.
"Twoja kobieta"
Ha-ha, dobre sobie. Gdyby chociaż znała mijającego ją mężczyznę, to może te słowa miałyby jakiś szczątkowy sens. Po co miałby jednak rzucać się na ratunek kompletnie obcej Viv, dla której mogło już nie być szans? Eks-wilk nie wyglądał na takiego, co mógłby teraz zasiąść z nimi do popołudniowej herbatki, chyba że zamiast brązowego napoju byłaby krew podana w czaszkach dwójki przechodniów.
Dziesięć. Gwałtownym szarpnięciem uchyliła głowę przed zimnym, nieprzyjemnym dotykiem. Jej oddech stawał się coraz bardziej nieregularny, prawie jakby tonęła i musiała walczyć o każdy wdech. Tak też było, skoro mężczyzna całkiem skutecznie przyblokowywał jej gardło.
Sześć. Co się dzieje? Ból spowodował, że mimo woli zacisnęła powieki, krzywiąc się wyraziście. No zrób coś, człowieku, przemknęło jej przez myśl, nie mogę tak wisieć wiecznie. Powoli przestawała liczyć na wsparcie i ratunek, zaczęła się szarpać, starając się zmusić napastnika do postawienia jej na ziemi. Była zbyt słaba na to, żeby po prostu mu przywalić i się uwolnić, ale przecież musiał istnieć jakiś sposób na to, by się oswobodzić z żelaznego chwytu.
Dwa. Coś trzasnęło. Kościana bariera gwałtownie się rozpadła, zaś ruda całym ciałem wykonała zamach, by rozkołysać tułów i najzwyczajniej w świecie kopnąć trzymającego kolesia. Nieważne, czy i gdzie trafi. Nie podda się, choćby to była ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. Nie pozwoli na to, żeby jakiś facet robił z nią co chciał. Po prostu nie.
Wal się, durny wilku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 3:14  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Ja przepraszam, odpis miał być już w poprzedniej dobie, ale, tak trochę, wróciłem do domu po północy. Nie bijcie...

Było mu duszno. Po raz kolejny poczuł przemożną ochotę, aby zerwać z siebie maskę i cisnąć nią gdzieś daleko. Jak zwykle jednak w porę się opamiętał i jedynie odcharknął głośniej w filtr, który upodobnił jego głos do pierdnięcia rury wydechowej. Chyba tysięczny raz z rzędu wychylił się zza muru, uważnie obserwując przeciwnika. Na pierwszy rzut oka, wydawał się niezniszczalny. Nie chodziło tylko o tę odrażającą formę wilka, kwestia leżała raczej w tej cholernej, rozmywającej jego sylwetkę mgle oraz...
Przyjrzał się uważniej. Struktura, za którą skryło się monstrum, zdawała się lśnić przygaszoną, jakby zżółkłą bielą. Jeśli była organiczna, obstawiałby kości. Jeśli był to syntetyk, można się było spodziewać chuj-wie-czego. Fakt faktem, wyglądała na bardzo wytrzymałą, nawet w obliczu szybujących w jej stronę pocisków.
Przez kilka dobrych sekund starał się wypatrzyć w niej lukę, raczej z miernym skutkiem. Westchnął, zirytowany.
Ach, srał cię pies.
Wychylił się, aby posłać w potwora kolejną falę gradobicia, ale lewa ręka jakoś dziwnie mu się omsknęła, tak że kule wryły się w bruk tuż pod stopami Desperatów. Dopiero teraz zorientował się, że w ogóle nie miał w niej czucia, od czubków palców, aż po łokieć. Owszem, mógł nią poruszać, zginać stawy na wszelkie możliwe sposoby, ale kompletnie nie docierały do niego bodźce dotyku.
- Skurwysyn... Co on mi zrobił?
Obrócił się gwałtownie, ale raptownie zamarł, nie mogąc doszukać się wzrokiem wybrakowanej postaci wilka. Zamiast tego, dokładnie w tym samym miejscu stał teraz blady, poharatany mężczyzna, dusząc dziewczynę wpijającymi się w tchawicę palcami. W jego bursztynowych oczach kryło się szyderstwo, łechcące poczucie tryumfu. Albert wyzwałby je na pojedynek, ale w tym samym momencie zaskoczył go niespodziewany flashback.
Znał te oczy. Nie to, że je kojarzył, że mignęły mu kiedyś w tłumie. Znał je. Kryła się w nich ta sama drwina, jaka kiedyś pobrzmiewała w trzech, najbardziej znamiennych słowach, jakie Steve kiedykolwiek usłyszał.
"Witaj w Desperacji".
Witamy w Piekle. Żywimy nadzieję, że podróż liniami "Mordor" nie była dla Państwa uciążliwa. Dziękujemy za wybór naszych usług, życzymy państwu udanego pobytu w kraju. Oh, pardon, w "nigdzie".
- Panie... Pan się zdecyduj, czy chcesz ludzi mordować, czy tez ratować im tyłki...
Przełożył broń do prawej ręki, i zmieniwszy tryb broni na pojedynczy strzał, wycelował w głowę mężczyzny. Z tego co widział, dziewczyna miała przesrane. Już jej groził śmiertelny obrzęk, a jeśli facet nie przestanie miażdżyć jej gardła, niechybnie umrze. Nie to, żeby się tym specjalnie przejął, ale z drugiej strony, głupio tak stać i patrzeć, jak ktoś pada trupem. Potem zazwyczaj żarcie było jakieś takie niestrawne. O ile poszczęściło mu się na tyle, aby takowe w ogóle posiadać.
"Twoja kobieta za moment straci gardło."
Parsknął krótko, chowając się na moment, aby przeładować pistolet.
- To ja mam kobietę? Dobrze wiedzieć.
Pędzę na ratunek, rudowłosa niewiasto!
Stefek, nie bądź chujcem. Serio przydałoby się coś zrobić.
...
Przecież robił.
Rozpoczęło się odliczanie, które wypowiadały jednocześnie głośno usta mężczyzny, jak i cicho, ledwie szemrane, usta przytulonego do ściany Alberta. Kiedy doszło do 2, blondyna ostrzegły szeleszczące trzaski, dobiegające od strony napastnika. Półobrót, trwający może sekundę, ustawił jego twarz na wprost wykrzywionej w uśmiechu twarzy bruneta, jednak tym razem to nie w nią celowała lufa albertowego pistoletu. Rozległ się kolejny strzał, a worek, który leżał nad nimi na którymś z balkonów, eksplodował chmurą złocistego pyłu. Zdołał wypatrzeć go chwilę wcześniej, a ze znajdujących się naokoło, amatorskich rusztowań, domyślił się zawartości. Piasek rozprzestrzenił się w powietrzu z prędkością światła,  dostając się zapewne wszędzie, łącznie z oczami i ustami biednych Desperatów. Jaka szkoda, że nie wszyscy noszą maski gazowe...
W ostatniej chwili odskoczył, podciągając się na czymś, co można było zidentyfikować jako pozostałości po drodze przeciwpożarowej. Macki ociężałej, czarnej mgły zdążyły jednak musnąć kostkę Steve'a, co zauważył dopiero, kiedy próbował stanąć na prawej nodze. Oczywiście niemal natychmiast stracił równowagę i przewrócił się, tak że czucie zniknęło również w większej części podudzia. Cóż, pozostało żywić nadzieję, że dokuśtyka się do końca tej potyczki w jednym kawałku.
Korzystając z zasłony, jaką dawała chmura lawirującego w powietrzu pyłu, Albert wystosował jeszcze jedną falę niezbywalnych argumentów, łudząc się, iż ciężki ołów nareszcie wbije się w miękką tkankę znajdującego się przed nim wymordowanego. Jeśli obaj przeżyją, zapyta go, czemu go uratował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 15:39  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Aktualne zainteresowanie Sheby kobietą równało się praktycznie zeru. W tym momencie była jedynie pionkiem na szachownicy, gdzie prawdziwą batalię odgrywał król z królową. Nie odwrócił swoich jarzących się ślepi od majaczącej się w ciemnościach sylwetki obcego mężczyzny, nawet w momencie, kiedy walcząca kobieta sprzedała mu kopniaka. Oczywiście, że poczuł, co zakomunikował krótkim warknięciem i obnażeniem zębów, jednocześnie zaciskając mocniej palce na jej szyi, nieświadomie coraz głębiej wbijając przydługawe paznokcie, które nieprzyjemnie i wręcz irytująco orały jej cienką skórę, a które właśnie przebiły się przez pierwszą warstwę pozwalając pojedynczym kroplom krwi zabrudzić czystość kobiecej skóry.
Strzał. Znowu.
Kula świsnęła tuż przy jego twarzy, kiedy to w ostatniej chwili uchylił się. Niestety, nie obyło się bez jakichkolwiek szkód, gdyż parę sekund później poczuł nieprzyjemnie mrowiące i piekące uczucie w okolicach lewego policzka, gdzie skóra została rozcięta przez kulę niosącą ze sobą śmierć. Kolejny obrót w momencie puszczenia w jego stronę kolejnej salwy kul. Tym razem jednak Sheba miał osłonę z ludzkiego ciała. Kobieta była dla niego obca i mało co go obchodziła, dlatego też nie miał jakichkolwiek zahamowań oraz skrupułów przed tym, by jej ciało wykorzystać. I bynajmniej nie chodziło mu o żadne ludzkie zaspokojenie żądz.
Ściskając ciało kobiety przed sobą, jednocześnie chroniąc się przed kulami, nie zamierzał jednak stać bezczynnie. Noga poruszyła się delikatnie w śniegu, a spod niego wystrzeliło kila cienistych i mglistych kolców, które upodobały sobie za cel mężczyznę. Nie miały go zabić, zresztą, nie potrafiły. Ale przyszpilony nimi mężczyzna stałby się w jednej sekundzie nic niewart osobnikiem, który byłby jedynie kupą mięsa, a nie stanowiącą zagrożenie dla Sheby jednostką.
Ale wtedy zapadła ciemność.
Stłumione I gardłowe warknięcie oznajmiło niezadowolenie mężczyzny, podsycając jeszcze bardziej poziom jego wkurwienia. Przez pierwsze sekundy nie wiedział co się dzieje, jednakże po kilku uderzeniach serca zrozumiał, że coś przysłoniło jego wzrok, na kilka chwil pozbawiając zmysłu wzroku. Na oślep cisnął ciałem kobiety przed siebie, zapewne w stronę Steva i machnął rugą ręką, oddzielając siebie od przeciwnika ścianą ciemnej chmury, która wypełniła zaułek. Sprawa przedstawiała się prosto. Jeżeli mężczyzna będzie chciał się do niego dostać – momentalnie zostanie pozbawiony wszystkich zmysłów. Jeżeli postanowi zostać przed mglistą ścianą – będzie bezpieczny, ale nie będzie mógł nic widzieć. Chyba, że miał zaiste genialny wzrok, który przebijał się przez ciemność. Jednakże wciąż pozostawała możliwość dostania kulką, gdyż ściana nie była ze stałego materiału. Ale Jinx przestał się tym martwić w tym momencie. Może słusznie, a może i nie. Nic nie widział i musiał najpierw coś zrobić z tym fantem.
Momentalnie obniżył się do niższego poziomu, przykucając najniżej jak się da, i nabrał śnieg w dłonie, po czym energicznie zaczął go wcierać sobie w twarz, głównie w oczy. Piekło jak sam skurwysyn, czuł, jak piekące łzy gromadzą się pod jego powiekami, wywołując naturalną reakcję obronną. Przez cały czas starał się nasłuchiwać. Skoro nie miał wzroku, musiał polegać na innych zmysłach. Nie wiedział jak długo potrwa jego oślepienie, ale zdawał sobie sprawę, że przez to jego siła bojowa została diametralnie obniżona.
Ale Sheba nie przejmował się.
Kurewsko się cieszył.
Na jego zakazanej mordzie pojawił się szeroki uśmiech, pełen podniecenia oraz ekscytacji. O tak, takiej zabawy od bardzo dawna nie miał. Wreszcie ktoś godniejszy jego uwagi. Wreszcie nie uciekali, nie podkulali pod siebie ogonów i nie szczali pod siebie. Coś się działo. Uczucie adrenaliny buzowało w jego żyłach, a on sam czuł się jak na jakimś dobrym haju. Tak, tego zdecydowanie mu brakowało.
- Gratulacje. Wygrałeś toster – odkrzyknął podekscytowany, cofając się nieco, lecz wciąż przecierając swoje oczy śniegiem. Przechylił nieco głowę na bok, nasłuchując i czekając na ewentualną odpowiedź.
- Dobrze się bawisz? Bo ja całkiem nieźle! – odkrzyknął przysuwając wierzch dłoni do lewego policzka i starł krew, która zdążyła już ubrudzić jego szyję oraz bark. Domyślał się, że jeszcze parę strzałów i pewnie skończy gdzieś w rogu wykrwawiając się. Ale póki co nie zamierzał rezygnować z tak przedniej zabawy. I może to nie on będzie broczył we własnych flakach dzisiejszej nocy.
- Całkiem zimno. Spodobał mi się twój płaszcz – dodał szczerząc się szerzej, dając do zrozumienia, że kolejną jego ofiarą z pewnością stanie się płaszcz mężczyzny. Jeszcze trochę a odmrozi sobie nie tylko nogi i inne części ciała, ale swoje stopy i będzie popierdalał po Desperacji na dwóch patykach. A do tego dopuścić nie zamierzał.
Tym razem czekał na jego ruch.


Mgła - 2/3
Problemy z oczami - 1/3
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.15 22:41  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
A jednak na tej szachownicy nie była tylko dwójka. Wprawdzie wyglądało to bardziej na dziecięce wymachiwanie figurami niż porządną partię, jednak zawsze to jakieś porównanie. Walka nie toczyła się między królem i królową, o nie. Prędzej dałoby się przyrównać do szachowego monarchy Vivian. Z ograniczonymi możliwościami i ruchami, była prawie bezbronna. Cóż znaczy jedno pole, kiedy inni mogą przebyć całą planszę w jednym ruchu? A jednak nie była byle pionkiem. Jej utrata w jakimś stopniu oznaczała wygraną napastnika, nawet jeżeli on sam uważał ją wyłącznie za żywą tarczę. Jednak własne zdanie miała o sobie na tyle wysokie, by uznać się za równą w tej batalii. Może i chwilowo była bez realnych szans na obronienie samej siebie... ale od czego byli hetmani? Blondyn bardzo ciekawie się w tej roli sprawdzał, latając to tu, to tam, próbując wyratować damę z opresji. Szkoda tylko, że na czas obecny była zamknięta w szachu przez chorą kombinację króla i królowej. Tak, wilczy kolo z całą pewnością się nie certolił i brał sprawy we własne ręce. W tej chwili jedną z takich "spraw" była właśnie rudowłosa, której nawiasem mówiąc właśnie rozorywano skórę na szyi paznokciami.
Człowieku Bestyjko, co tobie? Chory jesteś? Nudzi ci się? Napadasz Bogu ducha winnych ludzi w byle zaułku i co? Nosz Ao jedyny, nawet porządny kopniak na niego nie działał. Co to kurde jest za mutant? Wiadomo, silna istota, super. Zdałby się do noszenia kamieni na budowę, albo coś. Ale tak szastać biedną dziewczyną w te i wewte?
Strzał.
Otworzyła zaciskane z bólu oczy tylko po to, by ujrzeć ledwie draśnięcie na policzku oprawcy. O ty szujo! To powinno było cię trafić! Najchętniej teraz zdzieliłaby go po głowie, karcąc z matczynym wręcz tonem. A to niedobry bachor. Chyba go nie wychowano do traktowania kobiet z szacunkiem, a jeżeli jednak tak, to niech raczy wyprowadzić ją z błędu.
I obrót.
- Ahhhhhrgghhh - wysyczała szeptem, gdy spróbował zasłonić się przed ostrzałem przy pomocy Akane. To chyba miało oznaczać "Puść mnie, baranie", ale kto to tam wie? Raczej w tej chwili nie mogła brzmieć szczególnie wyraźnie i chyba nikt poza nią samą na ten fakt nie narzekał. Teraz już obiema dłońmi próbowała rozewrzeć zaciskające się na jej szyi palce. No cóż, ze swoją średniawą siłą fizyczną mogła co najwyżej podjąć się powstrzymania mężczyzny od wbijania ich bardziej w blade gardło.
I nagle - lot. Bez informacji o starcie, o zapięciu pasów. Ba, nawet nie kupowała biletu! Żadnego stania w kolejkach, odprawy i innych rzeczy, które opisywano w starych opowieściach. Historiach z czasów, gdy tymi całymi samolotami każdy mógł sobie polatać.
Żadnego komunikatu o lądowaniu. Zero stewardess roznoszących napoje. Tylko ciemna chmura piachu, który wdzierał się w jej drogi oddechowe. Nie, masek tlenowych chyba też nikt nie przewidział. No po prostu świetnie.
Jebudu. Dziękujemy państwu za wybranie linii lotniczych Pojebany Wilczur i zapraszamy do ponownego korzystania z naszych usług.
Dziękuję, postoję.
Gruchnęła całym ciałem o coś, czego sama nie była w stanie bliżej zidentyfikować, a czym prawdopodobnie były nogi nieznanego jej obrońcy. Złapała się obiema dłońmi za gardło i zaczęła gwałtownie kaszleć, gdy jej organizm starał się oczyścić drogi oddechowe z piaskowego pyłu. Ten zabrudził też świeżo powstałe rany na szyi. Kurna, byleby nie wdało się jakieś zakażenie, bo ją uzdrowiciele u sufitu powieszą, że znowu do nich z czymś przychodzi. Zaczęła mocno łzawić, jednak z oczami nie było tak źle. Co chwila zamykała powieki z powodu pazurów wrzynających się w jej ciało, a więc nagły strzał i walący się sypki materiał wywołały tym silniejsze ukrycie cennych gałek ocznych pod skórą.
Naciągnęła zwisający bez ładu szalik na twarz, przecierając ślepia. Dzianinowa tkanina okazała się być bardzo dobrym środkiem oczyszczania oblicza, więc już za niedługo mogła ujrzeć przed sobą... no, raczej niewiele. Gęstą, czarną mgłę, która wyglądała nad wyraz znajomo. Czyżby wilczy człowieczek urządzał sobie teraz przebieralnię? Nagle poczuł się zawstydzony swoim brakiem ubrań? Nah, to tylko bariera ochronna, żeby blondyn nie mógł wycelować. Zmyślne, zważywszy na to, jak nieprzyjemny efekt dawało dotknięcie tej okropnej substancji.
Ten obłąkaniec znów coś gadał. No tak, całe starcie odbywało się między mężczyznami. A kim była ona? Przypadkowym przechodniem, który póki co ucierpiał na tym najbardziej. Jak zwykle, kiedy faceci mają jakiś konflikt, to biedna niewiasta obrywa najgorzej. Tak, teraz będą drzeć koty o kawałek ubrania. Dobra, bijcie się panowie, ale jej proszę już w to nie mieszać. Panna Andersson przeszła już tego wieczora wystarczająco dużo, by mieć serdecznie dość oglądania męskich mordek. Chociaż... ciekawił ją rozwój wypadków, tak. I nie zamierzała tracić czasu. Gdy tylko była z powrotem jako-tako sprawna i opanowała targający nią kaszel, w końcu mogła sięgnąć po ukryty pod płaszczem nóż. Wcześniej albo nie miała na to czasu, albo też nie była w stanie do niego dotrzeć - bo wisiała bezwładnie w powietrzu i wtedy jej największym zmartwieniem było nieuduszenie się. A nuż napastnik w końcu wychynie zza swojej magicznej bariery?
Cóż, wtedy może liczyć na szybki i celny rzut ze strony Viv. Kiedy miała w ręku swoje ulubione zabaweczki, nie chybiała.
To co, przyjdziesz i skończysz z ostrzem w brzuchu, czy najpierw chcesz się pobawić z tamtym?
Ruda zaczeka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.15 1:40  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Niezadowolone warknięcie mężczyzny utwierdziło go w przekonaniu, że "zasłona dymna" zadziałała zgodnie z oczekiwaniami.
Dobrze. Bardzo dobrze.
Znaczy, że złotooki faktycznie miał jakąś słabość. A przynajmniej jakąś dozę człowieczeństwa.
Drgnął zaskoczony, kiedy snujące się po podłożu macki wystrzeliły ku jego przeciwnikowi.
Błotnista mgła skondensowała się i zafalowała, formując w  sięgającą znajdujących się po obu stronach zaułka elewacji, nieprzekraczalną barierę. Sam wymordowany upodobnił się tym samym do ledwo zaznaczającego się na jej tafli cienia, dodatkowo kurczył się i wybrzuszał wraz z drganiem czarnej substancji. W tej samej chwili blondyn poczuł, jak rzucona w jego stronę kobieta boleśnie uderzyła o jego nogi, ległszy na śliski bruk tuż pod jego nosem. Była cała umazana we krwi, gwałtownie kaszlała, pozbywając się widocznie zaległego w płucach pyłu. Była dosyć poważnie ranna, w dodatku nie wiadomo było, czy któreś ze złośliwszych ziarenek piasku nie postanowiło przebić jej pęcherzyków płucnych. Wtedy to kaput.
Poczuł sekundowe ukłucie w serduszku, świadczące o minimalnym poczuciu winy. Sięgnął do plecaka, pogmerał chwilę, w końcu wydobył z niego kawałek czystej szmaty, mogącej uchodzić za bandaż.
- Trzymaj - rzucił jakby od niechcenia - Nie jest to może profeska, ale załatać da radę. Może się nie wykrwawisz.
Mówiąc to, delikatnie odsunął od siebie rudowłosą, aby z powrotem skupić wzrok na wypełnionym cieniem zaułku. Rozległ się krótki gwizd, który wychynąwszy spomiędzy warg niebieskookiego, pokonał długą drogę, aż do wewnętrznego ucha przycupniętej na dachu papugi. Kakadu odepchnęła się gwałtownie od rynny, która zachybotała się, skrzypiąc wniebogłosy. Zwierzątko rzuciło się w dół krótkim korkociągiem, za cel obierając sobie ponownie jedno ze ślepi nagiego mężczyzny.
Dobrze się bawisz? Bo ja całkiem nieźle!
Zaśmiał się pod nosem, obserwując chybotliwy kształt ptaka na powierzchni bariery.
- Cha cha cha! Spadaj na drzewo!
Nie widział ich na tyle wyraźnie, aby móc wycelować, ponieważ samo "widział" stanowiło swoisty eufemizm. Teraz jednak nie musiał się już obawiać, że wymordowany użyje Pani Scarlett jako żywą tarczę.
W PP2000 wylądował kolejny magazynek, posyłając w przestrzeń przed Stevem następną porcję ołowiu. Tym razem jednak blondyn nie celował w konkretne miejsce, po prostu walił falami od lewej elewacji do prawej, mając nadzieję na trafienie. Nie obawiał się za bardzo o zranienie zwierzaka, to bydlę miało o wiele więcej szczęścia od niego, w dodatku większą żywotność.
Jak jakiś pieprzony karaluch.
- Na twoim miejscu też byłoby mi zimno. Lepiej coś ubierz, bo ci jeszcze korniszonek odmarznie! Kto to widział opalać się w marcu?
Nie był w stanie stwierdzić, czy zwierzę trafiło, ale to nie szkodzi. Ważne, aby choć na chwilę odwróciło uwagę, zaburzyło skupienie bruneta. Słyszał, jak skrzydełka stworzenia łopoczą wokół przeciwnika, jak ostre pazurki raz po raz próbują wyrwać z miękkiej tkanki kawałek mięsa.
Kolejny gwizd.
Blondyn nadstawił lewe ucho, nasłuchiwał. Po chwili zza mgły rozległ się głośny skrzek.
Strzał.
Fakt faktem, iż jego połowiczne kalectwo często utrudniało mu życie. Pamiętał, jak przez pierwsze dni ciężko mu było w ogóle funkcjonować. Czuł się otumaniony i obnażony, cały czas drżał ze strachu, w obawie, że nie będzie w stanie wychwycić zagrożenia. Ale potem zrozumiał. Zrozumiał i usłyszał.. Wraz ze zniszczeniem błony bębenkowej w prawym uchu, jego bliźniaczy, przeciwstawny do niego narząd wzmógł swoją wydajność, umożliwiając tym samym nie tylko lepszy odbiór dźwięków, ale także precyzyjne odnajdywanie jego źródła.
Uśmiechnął się krzywo, próbując przebić się wzrokiem przez warstwę znajdującego się przed nim mroku.
- Weź sobie kurtkę, jeśli chcesz. Oczywiście, jeśli uda ci się ją zerwać z moich stygnących zwłok.

Założyłem, że jest marzec, ale równie dobrze to może być cokolwiek ._. Poprawcie mnie jak coś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.15 0:50  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
// generalnie słabo to wyszło, ale ostatnio jakoś tak gorzej mi się pisze ._. postaram się poprawić.

Z jednej strony odczuwał przeogromną radość, że w końcu coś zaczynało się dziać.
Z drugiej zaś strony cala ta sytuacja zaczynała go irytować.
Ale czekał cierpliwie aż mężczyzna zostanie bez magazynków. Bo każdej broni w końcu kończyła się amunicja. I w tym przypadku zapewne tak będzie. Wysunął język i przesunął nim po dolnej Wardzie, zlizując krew z pęknięcia na skórze. Ludzie potrafią być tacy naiwni. Przez krótką chwilę poliżą smak wygranej i zapominają się, zupełnie przestają doceniać przeciwnika. To ich gubiło. Poruszył karkiem w prawo i lewo, powalając kręgom spokojnie strzelić, jednocześnie rozluźniając obolały kark. Powoli mróz zaczynał mu dokuczać. Był pewien, że jak dobrze pójdzie to niczego sobie nie odmrozi, choć im dłużej przebywał w pełnej goliźnie to prawdopodobieństwo powrócenia do domu ze wszystkimi częściami ciała zaczynała maleć i wnet miało polizać cudowne zero.
Warknął gardłowo słuchając mężczyznę. Taki pewny siebie. Taki naiwny
- Skoro tak bardzo się o mnie martwisz, to możesz pomasować I ogrzać mojego korniszonka! – odkrzyknął Sheba szczerząc się szeroko, choć żadna z dwóch osób nie mogła tego dostrzec. Ostatni raz nabrał garści śniegu i przetarł oczy, czując, jak wnet odzyska wzrok, choć pewnie oczy będą przekrwione i łzawiące. Ale to nic, miał przecież inne zmysły.
Koniec zabawy, czas podkręcić nieco atmosferę.
Ciało mężczyzny otoczyła warstwa mgły, powoli pochłaniając jego ciało, że wnet nie było widać jego bladej sylwetki. Cóż, szkoda jedynie ptaka białowłosego, który jeśli zbliżył się do Sheby – z pewnością padł na ziemię nie mogąc się poruszyć. A raczej wątpliwe, by domyśliła się jakie niebezpieczeństwo niesie ze sobą dotyk mglistej chmury. Chyba, że jej inteligencja była naprawdę wysoka.
Trzask kości przeciął panującą dookoła ciszę, kiedy ciało mężczyzny na powrót zaczęło przypominać zwierzęce z wyróżniającymi się na tle mroku jarzącymi złotem oczami.
Sheba kłapnął ostrzegawczo pyskiem, choć było to tak ciche, że nawet wrażliwe ucho nie było w stanie wychwycić tego dźwięku. Zjeżył sierść w chwili, gdy w jego stronę ruszyła kolejna salwa wystrzałów. Tym razem nie zamierzał być bierny.
I choć poświęcił prawą łapę, nie odskakując w bok i warcząc głośno, gdy dwie kule przebiły jego ciało pozostawiając po sobie kolejne dziury, to sam zaatakował. Mglista ściana runęła na Akene oraz Steve, mknąc w ich stronę by objąć swymi chmurnymi ramionami. Nawet jakby odskoczyli na bok, to i tak spotkanie z mgłą było nieuniknione.
A mgła niosła ze sobą coś o wiele bardziej śmiercionośnego.
Cztery kościste kolce wystrzeliły w ich stronę z zamiarem przebicia. Co bystrzejszy mógł ujrzeć cztery wgłębienia, a co mądrzejszy zrozumiałby, że kule wbiły w kościste potwory, chroniąc tym samym swojego właściciela.
Jeżeli uniknęli kości – nie mogli uniknąć rozszalałej bestii, która w akompaniamencie mgły wyskoczyła z ciemności wprost na mężczyznę z zamiarem przewrócenia go i zatopienia swych zębisk w jego miękkim boku. Musiał poczuć ciepłą krew na języku i miękkość ciała pod sobą. A gdy tylko pomknął na spotkanie ze swoją ofiarą, dookoła nich zapanowała wszechogarniając cisza, jakby momentalnie ktoś zgasił wszystkie światła, a jedynymi promykami nadziei było wyblakłe księżycowe światło, które usilnie próbowało przedrzeć się przez mgłę, która wypełniła cały zaułek i nieco ponad go.
Ciężki oddech wilka i nieprzyjemny świst dla ucha zwiastował, że i on nie jest w pełni sił. Rany i ogólne zmęczenie oraz zmarznięcie dawało mu w kość, ale nie poddawał się. Był wolniejszy i bardziej ociężały, ale nadal atakował zaciekle. Byle tylko ugryź, byle zabić.

3/3 - mgła
2/3 - problem ze wzrokiem
2/3 - kości

jak coś niezrozumiale - piszcie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.15 23:31  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Na jedynego Ao, no ile można.
Jej podróż zaimprowizowanymi liniami lotniczymi nieznajomego nygusa nie mogła zostać uznana za pomyślną. Warunki tragiczne, lądowanie awaryjne, w dodatku odniosła kontuzję. Gdyby tylko istniał jakiś zarząd, z pewnością wniosłaby skargę. Niestety, jedyny pilot, właściciel i kontroler lotów stanowił jedną, nieprzewidywalną osobę, z którą nie zamierzała mieć więcej do czynienia. Najchętniej w tej chwili rzuciłaby się na przeciwnika z pięściami, nie zważając na żadne niebezpieczeństwo.
No, ale nie byłą głupia. Wiedziała, że w starciu z tym przeciwnikiem jest raczej bezsilna. Jedyne jej umiejętności walki dotyczyły bezpośredniego starcia, które w wypadku bruneta nie mogłoby być skuteczne - bo ta pieprzona mgła skutecznie neutralizowała próby ataku z bliska.
Jeszcze sobie trochę pokaszlała. Nieznośny pył z worka z piaskiem skutecznie wdarł się w jej drogi oddechowe; wszystko wskazywało jednak na to, że drobne ziarenka nie zdołały narobić poważnych szkód w płucach wymordowanej. Mimo targających nią wstrząsów, powoli udawało jej się od czasu do czasu wziąć oddech - a nawet uchylić oczy. Zdołała więc choć na chwilę spojrzeć na blondyna, który właśnie podawał jej kawałek szmatki. Zakaszlała gwałtownie, co mogłoby znaczyć "dziękuję", gdyby tylko była w stanie formułować wyrazy zrozumiałe dla słuchacza. Popatrzyła więc tylko z wdzięcznością na nieznajomego, po czym niezwłocznie zrobiła użytek z tegoż podarunku. Odsunęła na chwilę z szyi dłonie, których wewnętrzne części były umorusane krwią. Mniam, cudownie. Nawet tego nie czuła, ponieważ bodźce odbierane z powierzchni rąk docierały do mózgu z minimalnym stopniu. Chociaż już zdawało jej się, że zaczyna być odrobinkę lepiej. Trudno było ruszać kończynami w takim stanie, lecz musiała sobie radzić pomimo przeciwności.
Przypomniała sobie o własnej chustce, którą miała schowaną w kieszeni płaszcza. Używając jej, szmaty i własnego szalika, zdołała prowizorycznie opatrzyć szyję i zatamować krwawienie chociaż w pewnym stopniu. Udało jej się to mniej-więcej w tym momencie, kiedy mężczyźni przeprowadzili dialog, poszedł kolejny magazynek, mgła otoczyła atakującego...
Moment, co? Ledwo Vivian zdążyła obetrzeć krew z palców w leżący nieopodal śnieg, spostrzegła jak w zaułku na powrót pojawia się ogromny wilk. To nie zwiastowało nic dobrego. Na wpół siedziała, na wpół leżała, a zanim zdążyła się jakkolwiek odsunąć - ku obojgu ofiar runęła fala czarnej mgły. Dziewczynę dosięgła praktycznie w całości, zalewając ją aż po czubek głowy.
Nagle ciemność. Krótki, paniczny odruch sprawił, że spięte od podtrzymywania ciała w górze mięśnie rozluźniły się, zaś ciało rudowłosej ześlizgnęło się po bruku, przyjmując pozycję horyzontalną. Niby próbowała się ruszać, jednak każda komórka organizmu nagle wydawała się obca. Nie była w stanie nic zobaczyć, usłyszeć, jakby przebywała w wielkim basenie pełnym czarnej wody. Serce biło, płuca wciągały i wypuszczały powietrze - nadal przerywane tragicznie brzmiącym kaszlem - jednak nie wiedziała nawet, czy cokolwiek znajduje się dookoła. Pod nią, nad nią... jest jeszcze na ziemi? Wstała? Siedzi? Leży? Mogła z grubsza określić swoją pozycję bazując na odczuciu równowagi, jednak na dobrą sprawę to nic nie dawało. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Ujrzeć mogła tylko ciemność, zaś wszystkie dźwięki nieoczekiwanie zniknęły, by ustąpić miejsca ciszy. Wdzierała się ona w najgłębsze zakamarki mózgu niczym krzyk, cisza gorsza od najgłośniejszego huku. żadne informacje nie docierały do skołowanego umysłu.
Złotooki wilk pewnie nic by sobie z tego nie zrobił, ale właśnie został porządnie znienawidzony przez panienkę Andersson. Za samo posiadanie takich chorych zdolności powinno mu się oberwać, a ich używanie na niewinnych przechodniach było już w ogóle okropne. Akane nie mogła w tej chwili nic zrobić, a więc zajęła myśli wymyślaniem najgorszych możliwych wyzwisk w kierunku bruneta. Wprawdzie głos zamarł jej w gardle, ale wyobraźnia wyprodukowała kilka nawet ciekawych określeń.
Ze względów estetycznych - nie przytoczę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 12:43  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Evciu, imię Steve'a da się spokojnie odmieniać xD Z apostrofem bo apostrofem, ale jednak. To nie je hoża dziewoja.

Że niby Steve był pewny siebie? No to chyba inny Steve w jakiejś innej Desperacji. Nie, Albert po prostu wystosował przed chwilą ustny testament, zakładający, iż w przypadku śmierci blondyna, jaśnie pan wilk otrzyma jego odzienie. Gdzie w tym była pewność siebie?
Tak po prawdzie, to kończyły mu się pomysły. I szczęście. I amunicja. I czucie w kończynach. I jakoś tak miał wrażenie, że jego żywotność również się wkrótce uszczupli. O głowę na przykład.
Ledwo łapał oddech, jego płuca nie nadążały za wyskokami adrenaliny, ciało powoli sztywniało. Ręce i nogi raz za razem traciły koordynację, często uciekały mu nie tam, gdzie rdzeń kręgowy rozkazał im się przemieścić. Pomijając fakt, iż dwie z czterech kończyn w ogóle odmawiały mu posłuszeństwa, nie miał nad nimi żadnej władzy, tak jakby ich wcale nie było. Dokuczliwe kłucie gdzieś pomiędzy żebrami, rwąca kolka zmusiła go do zgięcia się w pół. Pot spływał mu strugami po czole, karku i plecach, okulary ponownie zaparowały mu od środka, uniemożliwiając obserwację otoczenia.
Nie miał już sił.
Pociągał za cyngiel coraz częściej, coraz rzadziej natomiast celując, gdzie trzeba. Ramię nieustannie mu się obsuwało, pociski za każdym razem trafiały pustkę lub rykoszetowały o znajdujące się po bokach ściany budynków.
Klik.
Klik. Klik.
Drżące westchnienie zgubiło się gdzieś wśród świstów konwulsyjnie wydychanego przez konające płuca powietrza. Przymknął powieki, nie zważając na poczynania mężczyzny.
Skończyła mu się amunicja.
Z powodu nagromadzonej na szkłach pary nie mógł widzieć, jak jego papuga pada sztywna na bruk, ostrymi pazurkami sięgając ku niebu. Nie mógł widzieć, jak szkarłatnowłosa opatruje w pośpiechu swoje rany, ani jak mgła kurczy się spazmatycznie do formy humanoidalnej, okalając zewsząd ciało bruneta. Jedynym, co mógł dostrzec, to fala mroku, zmierzająca w jego stronę z zawrotną prędkością. Błyskawicznie sięgnął po znajdujący się w plecaku scyzoryk, jednocześnie ciskając pistoletem daleko przed siebie. Teraz i tak na nic by mu się nie przydał.
Łamiący dźwięk ostrzegł go, że wśród mgły skrywało się coś jeszcze, niż tylko sylwetka  przeciwnika. Spróbował odskoczyć w bok, ale potknął się o niewładną kończynę i runął w dół. Gwałtowny upadek szczęśliwie ochronił go przed trzema z czterech szybujących w jego stronę, kościanych kolców, jednak ostatni otarł się o jego prawą nogę, rozorawszy ją na przestrzeni niemal całej łydki. Gdyby mógł cokolwiek poczuć, pewnie zwinąłby się z bólu, ponieważ jednak nie było to możliwe, blondyn wcale nie zauważył zadanych mu obrażeń.
W tym samym momencie fala mroku dopadła go w końcu, paraliżując całe jego ciało. Chociaż nie, to wcale nie było tak. Uczucie musiało być podobne do tego, co działo się z głową oddzieloną od ciała ostrzem gilotyny. Po prostu nagle przestał być świadomy istnienia swojego ciała, cały ten huk i zgiełk, który ich otaczał, zniknął jak za dotknięciem magicznej różdżki. To nie była brzęcząca, łagodna cisza, jaką się słyszało w pogodne noce w M-3. To była cisza absolutna, ścierająca wszelkie odgłosy w proch.
Kiedy doszedł jako tako do siebie (chociaż, czy w takiej sytuacji była w ogóle o tym mowa?), odkrył z zaskoczeniem, że nadal jednak mógł widzieć otoczenie, wdychać smród desperackiego powietrza i czuć go na języku.
Wyglądało na to, że darowana przez bruneta maska znowu go w jakiś sposób uratowała.
O ironio.
Widział jedynie niebo nad sobą i fragmenty budynków. Sunące po nim chmury zdawały się być jeszcze brzydsze i bardziej ponure niż zazwyczaj, ale może to tylko brud osadzony na szkłach maski nakazywał je w ten sposób odbierać. Naraz jednak mgła znowuż przeszła ponad nim, zasnuwając przestrzeń nad Albertem czarną kurtyną swego oddechu.
Prawie jak całun...
- Chyba jednak pożegnam się z kurtką.
Nie mógł słyszeć swojego głosu, dlatego też słowa, jakie opuściły jego usta, były ledwo rozpoznawalne.
Wtem poczuł jakieś dziwne zaburzenie przestrzeni, bardziej wyobraźnią niż odebranymi zmysłami. Zobaczył przed sobą pysk wilka, spieniona ślina kapała chyba na jego maskę. Ślepia przewiercały na wylot.
Znowu.
Nagle pysk się przemieścił, gdzieś poniżej twarzy Steve'a. Chyba ugryzł go w prawy bok. Ale niebieskooki już nic nie czuł. Ani na zewnątrz...
Ani w środku.
Chyba przyjdzie mu tutaj umrzeć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 21:48  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Krew.
Ciepła o metalicznym posmaku wypełniła jego gardziel, kiedy w końcu udało mu się zagłębić ostre kły w ciele swej ofiary. Powarkując szarpnąć łbem raz, a potem drugi i trzeci, chcąc wyszarpnąć jak największą ilość mięsa. Machnął mocniej ogonem w chwili, gdy wreszcie jego pysk odsunął się od sparaliżowanego ciała pod nom, wyrywając spory płat skóry wraz z mięsem. Złote oczy zajarzyły się w chęci zabicia, kiedy przez gardło bestii przesunął się wyrwany płat mięsa. Oblizał się długim językiem, chlapiąc na boki krwią z domieszką krwi i nachylił głowę. Sprawiał wrażenie, że lada moment  ponownie wgryzie się w swoją ofiarę, już rozchylał pysk, ale…. Zamiast ugryzienia wydobył z siebie świszczący odgłos. Był ranny i zmęczony. Każdy kolejny oddech sprawiał mu problem, a przed oczami zaczęły majaczyć ciemne plamki. Poruszył głową próbując zachować trzeźwość umysłu. Musiał przyznać, że nieznajomy sprawił mu nie lada problem. Gdyby nie to, że zapewne skończyła mu się amunicja, pewnie właśnie leżałby w śniegu wykrwawiając się. To, że nadal dychał zawdzięczał sporej dawce szczęścia.
Kłapnął raz pyskiem rozglądając się po okolicy. Żadnej żywej duszy, żadnego ewentualnego wroga, który wykorzystałby aktualny stan Sheby, by go zaatakować. Pora wraca i wylizać swoje rany. Ponownie nachylił pysk i złapał w zęby ubranie mężczyzny. Ugiął nieco łapy i wykorzystując resztki swoich sił wciągnął nieruchome ciało na swój grzbiet. Następnie przeszedł kawałek i to samo zrobił z kobietą. Nie zamierzał zostawić ich na śniegu. Byli zbyt cenni w tym momencie. Zapewnili Jinxowi rozrywkę, o którą ostatnimi dniami było naprawdę ciężko.
Miał naprawdę wysoki próg bólu, ale z każdą kolejną chwilą ten stawał się coraz bardziej irytujący i nieznośny. Ale był w dobrym humorze, a to była rzadkość. Tylko to przeklęte zmęczenie…. Jeszcze trochę a padłby na pysk przed nimi. Dobrze, że cała walka zakończyła się stosunkowo szybko.
Z dwójką pasażerów na grzbiecie przeszedł kilka kolejnych kroków i spojrzał z góry na nieprzytomną papużkę. Wraz z małą ilością śniegu zgarnął ją z ziemi i upewniwszy się, że żadne z nich nie spadnie, powolnym krokiem, kulejąc, ruszył przed siebie w ciemność, pozostawiając po sobie czerwone ślady krwi. A z każdą nową sekundą, ciemna mgła otaczająca jego ciało powoli rozmazywała się, ukazując prawdziwe oblicze mężczyzny. Pół żywy wilk pozbawiony większość ciała, przez który prześwitywały kości oraz mięśnie.
O wiele gorszy widok niż normalnie.
Ale cała magia pryskała z chwilą tracenia sił. Byle dotrzeć do burdelu.

zt x 3  -> Tutaj
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.15 18:08  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
Co jeszcze mam dzisiaj do zrobienia?
Naciągnęła gogle na twarz, maskę i kaptur bluzy na twarz, opuszczając budynek. W jej rękach błysnął notes, który wyciągnęła z praktycznie opróżnionego plecaka. Przesunęła wzrokiem po liście zadań i skinęła głową do samej siebie. Na dobrą sprawę jest wolna, czym by się tu zająć? Rozejrzała się dookoła po jakże malowniczej okolicy. Najpierw odwiedzi Webbera, tak. Przeciągnęła się raz, ale porządnie i ruszyła przed siebie, by skierować się w stronę Obrzeży. Wędrówka zajęła jej nieco czasu, niemniej w podobnych momentach zdecydowanie doceniała zalety bycia biomechem. Nie widziała nawet jeszcze dokładnie zarysu jaskini, w której mieszkał jej brat, gdy do jej uszu dobiegło głośne szczeknięcie.
Miarowe uderzenia łap o ziemię, ogon przecinający powietrze i nieustanny radosny warkot. Zaraz potem czarne futro otarło się o jej nogi, krążąc dookoła niej, a pysk wcisnął jej się w dłoń.
- Riley! - twarz dziewczyny rozjaśnił uśmiech. Kucnęła drapiąc go na uszami i zabrała szybko rękę z jego grzbietu, gdy wystrzeliło z niego parę pojedynczych iskier.
- Hej, mordo. Nie próbuj mnie podpalić. - uderzyła go lekko palcem w nos, patrząc jak gwałtownie nabiera powietrza.
- O cholera. - odskoczyła błyskawicznie w bok. W ostatniej chwili. Riley kichnął bowiem potężnie, a z jego pyska buchnął płomień, podpalając rośliny na ziemi. Grzbiet rozjarzył się żywą czerwienią, gdy pies stanął w miejscu z nieco zdezorientowaną miną. Ruda parsknęła na ten widok śmiechem i podniosła się do pionu, otrzepując ciuchy z kurzu.
- Było blisko. - ugasiła drobny pożar butem, a Riley burknął nisko, otrzepując się. Płomienie ponownie zniknęły, a pies już spokojniejszy i machnał parę razy ogonem, kończąc tym samym swoje przywitanie.
- Też się cieszę, że cię widzę. Chodźmy, mam dzisiaj sporo czasu. - ruszyła energicznie w stronę Nowej Desperacji, a Riley zawtórował jej wyjąc krótko. Zaraz odbił się od ziemi i ruszył za nią, biegając dookoła jej sylwetki jak szczeniak.

[...]

Przechadzała się uliczkami Desperacji z wiernie trzymającym się jej nogi psem. Naciągneła mocniej kaptur bluzy na głowę, by ukryć swoje rude włosy. Tak jakby i tak jej twarz nie była pozasłaniana na wszelkie spodoby.
Nie miała zbytnio pomysłu co teraz zrobić. W końcu dostarczyła już swój towar, może powinna się więc gdzies zatrzymać, żeby nieco odpocząć? Z drugiej strony nie była aż tak zmęczona. Po prostu nie potrafiła sobie znaleźć żadnego zajęcia.
- Co chcesz robić, Riley? - zapytała klepiąc go po łbie. Ten uniósł łeb w jej kierunku i powęszył przez chwilę w powietrzu, zaraz machając ogonem i podjął próbę wciśnięcia jej swojego czarnego nochala w kieszeń.
- Hej, zjeżdżaj mi z tym pyskiem, paskudo. - zażartowała odsuwając go palcem w bok i sama sięgnęła do bluzy, wyciągając z niej psi przysmak. Riley ponownie powęszył w powietrzu i zamachał ogonem, siadając na ziemi w wyraźnym oczekiwaniu.
- Chciałbyś go zjeść? - zamachała mu poczęstunkiem przed pyskiem i stuknęła go w nos z rozbawionym uśmiechem. Pies pozostał jednak niewzruszony, choć jego ogon cały czas zamiatał podłoże, zdradzając jego podniecenie.
- No niech ci będzie. - podsunęła przysmak do jego zębów, zabierając dłoń w odpowiednim momencie. Wyćwiczyła u siebie podobny ruch do perfekcji. W przeszłości zdarzyło jej się już parę razy zareagować z pewnym opóźnieniem, które kończyło się kilkutygodniowym poparzeniem dłoni. Raczej nie zamierzała go powtarzać.
Zaraz ponownie się wyprostowała i zaczęła rozglądać dookoła, szukając miejsca gdzie mogłaby się na jakiś czas zatrzymać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.15 22:29  •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
//zakładam, że Rhy i Al jeszcze znajdują się daleko od siebie.

Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr.
Wiosna! Coś tam coś tam coś tam...

Kichnął.
Może był uczulony na słońce, kto wie? Po tak długiej przerwie organizm mógł dostać szoku przy tej dawce UV. Świeciło już od ponad pół godziny.
Czyżby chmury wyginęły?
Jak głupi gapił się w niebo, nie mogąc się nadziwić jego nieprzyzwoicie niebieskiej barwie.
Iku miotał się mu pod stopami, jak zawsze. Ale jako właściciel osiągnął już ten poziom, kiedy potrafi się iść przed siebie i jednocześnie nie zadeptać zwierzaka. Co innego przydepnięcie, ale skurczybyk sam się prosi, racja?
Ale wracając - nikt dzisiaj nie próbował go zabić, w końcu nie było mu zimno i nawet miał żarcie w plecku.
...
Ten dzień był stanowczo zbyt obiecujący.
Coś musi się spieprzyć.
Prędzej, czy później.
Rozglądnął się podejrzliwie, jakby spodziewał się, że na głowę spadnie mu kreskówkowe kowadło.
I ruszył dalej.

*****

Wkroczył do zaułka, upewnił się, że jest sam i usadowił się za jakąś kupą desek. Nigdy nie czuł się bezpiecznie jedząc na widoku. Już kilka razy ktoś się na niego rzucił widząc, że coś przeżuwa. Nowa Desperacja Nową Desperacją, ale kultura stanowczo była domeną M-3.
Jeszcze raz zamarł w nasłuchiwaniu, po czym wyciągnął z plecaka torebkę sucharów (czyt. skamieniałego chleba który raczył nie spleśnieć). Iku runął na niego i skoczył do ręki trzymającej pożywienie, po czym syknął, kiedy Al podniósł ją tak wysoko, by zwierzak nie mógł dosięgnąć.
Fafik z jakiegoś powodu notorycznie zapominał, że ma skrzydła.
Może miał jakąś traumę?
Ciężko stwierdzić. Był jakoś mało rozmowny. Możliwe, że brak wykształconego aparatu mowy miał tutaj spore znaczenie, ale równie dobrze Iku mógł mieć ciężką depresję.
I co tu zrobić?
Z wysiłkiem odłamał mały kawałek 'chleba' i podał Fafikowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Zaułek - Page 5 Empty Re: Zaułek
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 16 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 16  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach